„Zawsze
trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy
uda nam się pojąć,
jak wielkim
cudem jest życie,
gdy
będziemy gotowi przyjąć niespodzianki jakie niesie nam los”
-
Paullo Coelho
Kroniki Proroka Codziennego 014:
Cześć kochani!
Ostatnio dość sporo się u mnie dzieje aż
nie wiem od czego zacząć. Coraz poważniej myślę o pisaniu. Chciałabym wydać
własną książkę. Szczególnie jedną powieść bliską memu sercu. Czy się uda? Kto
wie. Moje blogi może nie należą do najpopularniejszych, ale przecież nie o to
chodzi. Kocham pisanie. To się nigdy nie zmieni. I będę to robić tak długo jak
będzie choć jeden czytelnik. Obecnie piszę opowiadanie na podstawie TVD. Co z
tego wyjdzie? Obaczymy. Historia powoli nabiera kolorów i są już dwa rozdziały.
Tymczasem zapraszam was do czytania i pozdrawiam serdecznie.
. *~*~*
Miała
bardzo dziwny sen.
Siedziała nad
jeziorem. Rozpoznawała to miejsce. Tu mieszkała babcia jej mugolskiego ojca.
Małe miasteczko pod Londynem. Cisza, spokój, urokliwe siedlisko. Babka dość
wcześnie umarła, więc samego profilu kobiety nie pamiętała. Poznawała jednak
zapachy i niezwykłą oazę tego miejsca. Wiedziała również, że uwielbiała tu
przyjeżdżać. Najbardziej pamiętała też smak miętowych cukierków, które babcia zawsze
miała. Najpierw była sama. Później poczuła delikatny acz znajomy zapach perfum
jaśminowych. Znała go zbyt dobrze. Odwróciła się i rozpoznała postać o
brązowych włosach. Matka. Obie wyglądały bardzo podobnie. Poczuła łzy pod
powiekami. Tak bardzo za nią tęskniła. Może nie była idealną matką. Wiele ich
różniło jednak zawsze umiały znaleźć wspólny język. Te chwile które dane im
było spędzić razem należały do szczęśliwych. Szczególnie kiedy ojciec był z
nimi. Poczuła łzy pod powiekami.
- Mamo – wyszeptała szczerze wzruszona.
Kobieta z zaskoczeniem spojrzała na córkę. Ktoś kazał jej tu przyjść do lasu.
Posłuchała intuicji. I nie żałowała. Zobaczyła swoją ukochaną córkę. Jeden z
największych błędów młodości a zarazem szczęścia.
- Córeczko – wyszeptała wzruszona ściskając ją
mocno. – Co ty tu robisz. Jesteś jeszcze taka młoda. Czyżby twój czas już
nadszedł? Na Merlina. To takie niesprawiedliwe.
- Nie – pokręciła głową. – W ostatniej chwili
znalazłam ojca, który mnie uratuje. Ja znam prawdę. Musiałam ją poznać, chociaż
droga była długa i wyboista.
- Powinnam cię przeprosić za wszystko –
wyznała ściszonym głosem. – Zza życia sprawiłam ci wiele bólu, chociaż jesteś
niezwykłą dziewczynką. Zawsze byłaś i wyrosłaś na piękną kobietę.
- Każdy popełnia błędy, mamo. – W głosie
Hermiony dało się słyszeć wzruszenie. W oczach błyszczały łzy. Ktoś musiał
zrozumieć, że potrzebowała tej rozmowy. Merlin, Bóg. Ktokolwiek to był pomagał
dobrym ludziom. – Kocham cię. Zawsze będę kochać.
- Ja ciebie również córeczko. – Obie kobiety
padły sobie w ramiona. Ta chwila była niezwykła jednak ciepło budzące się w
ciele Hermiony mówiło, że to koniec. Musiała wrócić. – Będę tęsknić.
- Ja również mamo – wyznała powoli znikając.
Wracała do życia. Do swojego własnego domu.
Powoli otwierała oczy. Ból zniknął. Czuła dziwne
uczucie lekkości. Jęknęła cicho. Jak przez mgłę zobaczyła bladą postać Dracona.
Na jego twarzy widniał lekki zarost przez co wydawał się jej bardzo męski.
Zdradzieckie serce zabiło bardzo mocno. Teraz właśnie dotarły do niej własne
uczucia. Kochała tego ambitnego i nieokiełzanego mężczyznę. To uczucie długo w
niej dojrzewało i potrzebowała chwili czasu. Jednak była pewna swoich uczuć. I
kiedy powie mu „tak” przed ołtarzem te „tak” będzie najszczersze jakie
kiedykolwiek mogłaby wypowiedzieć w życiu. Nie mogła się doczekać. Wówczas
wyzna swoje uczucia Draconowi. Na pewno to zrobi. Nie zamierzała uciekać. Już
nigdy więcej. Stworzy szczęśliwą rodzinę. Pragnęła tego bardziej niż niczego na świecie. Dla Jamiego również.
- Draco –
wyszeptała cicho. Poruszył się i otworzył oczy. Spojrzał na nią mrużąc oczy. W
końcu otworzyła oczy. Nie krył swojego zadowolenia. Jego ukochana wróciła.
Większego szczęścia nie mógł sobie zamarzyć.
- Hermiona – wyszeptał
cicho. Wezwał pielęgniarkę, która zajmowała się chorymi. Przyszła bardzo
szybko. Wezwano również medyka. Zrobił pomiary, pobrał próbki krwi i badania.
Musiał mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Nadeszły kolejne chwile
oczekiwania. Draco miał powoli dość, ale dla dobra Hermiony musiał zachować
spokój. Nerwy niewiele mu pomagały, zawsze tylko przynosiły kłopoty nic więcej.
Niestety ojciec Hermiony zniknął nim
zdołał coś powiedzieć. Wielka szkoda. Ten uparty człowiek wiele tracił nie
chcąc zbliżać się do własnej rodziny. Mógł zyskać więcej niż myślał. Pokręcił
głową. To była jego decyzja. Nie zamierzał na nią wpływać w żaden sposób.
Niestety wiele żałował ponieważ mógł zyskać prawdziwą rodzinę. Wielka szkoda,
ale nie wnikał. Pierwsze wyniki były poprawne. Całe szczęście. Hermiona będzie
wracać do zdrowia, jednak ostateczną prawdę poznają pod koniec tygodnia.
Wówczas będą mieli o wiele większą pewność czy szpik zostanie przyjęty. Na
razie kobieta musiała zostać w szpitalu. Jeszcze tylko dwa dni. Nie mogła się
doczekać. Tęskniła za swoim synkiem, który przez chwile nie mógł odwiedzać jej
w szpitalu. Całe szczęście. W ostatnich fazach matka była w naprawdę kiepskiej
formie.
- Dziękuje ci
za wszystko – powiedziała później kiedy po wyjściu ostatnich gości w końcu
zostali sami. Draco bardzo chciał z nią porozmawiać. Im dłużej o niej myślał
tym bardziej uświadamiał sobie swoje uczucia. Kochał tę szaloną i dobrą
dziewczynę. Hermiona była niezwykle wyjątkowa i ciepła. Wniosła wiele szczęścia
do jego domu. Owszem kiedyś bardzo kochał Astorię jednak ich małżeństwo chyliło
się ku upadkowi. Od jakiegoś czasu podejrzewał, że Astoria miała romans. Nie
umiał jednak tego udowodnić. Nie chciał również zaczynać rozmowy ze względu na
Bena. Kochał małego i chciał jak najlepiej dla własnego syna.
- To ja
powinienem podziękować tobie – wyszeptał cicho. Na razie nie mówił o uczuciach.
Miejsce ani czas nie należały do odpowiednich. Przyjdzie na wszystko czas
później. Teraz dziewczyna musiała dojść do siebie. Aby jak najszybciej. Nie
chciał by już dłużej cierpiała. A gdy nadejdzie odpowiednia chwila wezmą ślub.
Chciał by wyszła za niego. będą tworzyć razem
z Jamiem szczęśliwą rodzinę. Kto wie może w przyszłości nawet postarają się
o własne dzieci. Bardzo by tego chciał. Jeśli oczywiście Hermiona również. – Ty
i Jamie jesteście dla mnie bardzo ważni. Potrzebuje was obojga.
Hermiona poczuła łzy pod powiekami. Z trudem je
powstrzymała. Po tym wszystkim co przeszła zyskała tak wiele. Dostała drugą
szansę i zamierzała wykorzystać ją najlepiej jak potrafiła. Choroba uświadomiła
jej jak krótkie jest życie. Trzeba o nie dbać oraz bardzo szanować. Westchnęła
cicho. Draco sporo pomógł. W wielu sytuacjach nie dałaby sobie rady gdyby nie
on. Kochała go. Może popełniała właśnie największy błąd swojego życia, ale tak
było. Chciała mu to powiedzieć. Pragnęła by poznał uczucia jakie nosiła w
sobie. Już miała wypowiedzieć te dwa najpiękniejsze słowa, gdy nagły telefon im
przerwał. Nie była zdziwiona widząc u niego taki mugolski wynalazek. Draco je
nawet lubił. Miał u siebie laptopa i często korzystał z Internetu. To takie
jego hobby by odpocząć od realiów magicznego świata. Ta szkoła zdecydowanie
miała na niego dobry wpływ.
- Mój
najlepszy przyjaciel nie żyje – wyszeptał Draco oszołomionym głosem po
wysłuchaniu wiadomości. Wiadomość, która wstrząsnęła jego światem i zniszczyła
trochę idealny dzień.
. *~*~*
-Nie
mam pojęcia co się z nią dzieje.
Wyznał zmartwionym włosem Blaise kiedy minęły kilka
dni od czasu znalezienia Ginny. Dość szybko doszła do siebie, ale nie umiała
powiedzieć co zaszło. Jąkała jakieś dziwne, nieskładne słowa. Nie rozumiał tego
w ogóle. A potem było jeszcze gorzej. Mówiła i robiła dziwne rzeczy. Jakby w
ogóle nie była sobą. Próbował porozmawiać z Corie, ale siostra wiedziała
jeszcze mniej. Dodatkowo wciąż uważała go za wroga, który opuścił rodzinę.
Jedynie Katherine trochę go rozumiała, chociaż od czasu powrotu była jakaś
smutna. Nie chciał się wtrącać, ale wyczuwał, że miała jakieś własne problemy.
- Może coś na
nią wpłynęło? – rzuciła starając się zrozumieć słowa Zabiniego. Od kiedy
wróciła starała się nie myśleć o Scotcie. Ich drogi zostały rozłączone. Nie
groziło im ponownie spotkanie. Miała swoje życie i musiała dokończyć zadanie do
jakiego zostali zobowiązani. Niestety problemy w Hogwarcie im to
uniemożliwiały. Wciąż działy się dziwne rzeczy. Blaise usiłował rozmawiać z
duchami, ale niewiele wiedziały. Zdecydowanie istniało jakieś
niebezpieczeństwo. Tylko wciąż nie odkryli jakie, a Blaise czuł, że miał
związane ręce. Ginny unikała go. Nie chciała rozmawiać. Czasami miał wrażenie
jakby myślami była zupełnie gdzie indziej. Uważniej spojrzał na wypowiadane
słowa przez Katherine i zmarszczył brwi. Przypomniał sobie drugą klasę w
Hogwarcie kiedy została opętana przez ducha Voldemorta. Nie miała wówczas
łatwego życia, gdyż nikt do końca nie wierzył w te opętanie. Teraz zaczynał
mieć wątpliwości. Może rzeczywiście coś w tym było? Ginny potrzebowała pomocy i
zamierzał zrobić wszystko by ją uratować. A później odzyskać.
- Muszę
porozmawiać z dyrektor McGonagall – powiedział zdecydowanie. Wyszedł z komnaty
i udał się znajomymi korytarzami w stronę gabinetu dyrektorki. Wciąż nie
wierzył jak wiele zmian zaszło od kiedy był tu po raz ostatni. Bez Dumbledor’a
Hogwart nie został taki sam. Brakowało mu wielu rzeczy. Po za tym można wyczuć
atmosferę brutalnej bitwy jaka miała miejsce. Zło odcisnęło swoje piętno
pozostawiając blizny nie tylko w postaci nowych duchów. Wzdrygnął się
mimowolnie. Nagły krzyk wyrwał go z zamyślenia. Biegiem ruszył do przodu
wyciągając różdżkę. To co zobaczył przeraziło go do głębi. Kolejna zakrwawiona
postać leżała w nienaturalnej pozie. Młody chłopak na oko mógł być w wieku
Corie. Jego oczy pozostały rozszerzone z przerażającego strachu. Zaklął pod nosem. Cokolwiek zabiło tego
chłopaka nie miało dobrych zamiarów. Natychmiast wezwał Aurorów. McGonagall
była przerażona.
- W Hogwarcie znów nie jest bezpiecznie –
pokręciła głosem kiedy po ogólnym zamieszaniu zostali sami. Towarzyszyli im
tylko Katherine i Ginny stojąca nieco z boku. – Jeszcze trochę, a Ministerstwo
może grozić zamknięciem szkoły. Nie wiem
co robić. Po raz pierwszy mamy tak dramatyczną sytuację.
Blaise zamyślił się. Zdecydowanie było jakieś
zagrożenie, a oni nie wiedzieli jakie. Zło coraz bardziej poszerzało swój krąg.
Jak mieli z nim walczyć? Co to jest? Miał tak wiele pytań, żadnych odpowiedzi.
Błądzili po omacku, a życie większości uczniów zostało zagrożenie. Musieli ich
chronić. Za wszelką cenę.
- Chcesz znać odpowiedzi, Blaise? – usłyszał
nienaturalny głos Ginny. Odwrócił się i spojrzał w stronę dziewczyny. Jej oczy
były szeroko rozszerzone ze strachu. Trochę tego nie rozumiał. Zdecydowanie coś
było nie tak.
- Ginny… -
Chciał podejść bliżej, ale jakaś dziwna siła odrzuciła go w tył. Jęknął z
bólem i podniósł się oszołomiony. Nie
używała nawet różdżki. Ta moc jakby płynęła z niej gdzieś głęboko.
- Kim, kim jesteś?
– wykrztusiła z oszołomieniem. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Opętanie.
Niebezpieczna rzecz, która mogła nawet doprowadzić do śmierci.
Ginny wybuchła swoim nienaturalnym śmiechem,
odrzucając rude włosy. Wyglądała przy tym naprawdę nienaturalnie. Blaisowi nie
przychodziło do głowy żadne zaklęcie jakiego mógłby momencie użyć nie krzywdząc
Ginny. Również profesor McGonagall
wyglądała na całkowicie bezradną.
- Nie
poznajesz mnie, Blaise? – pokręciła głową wyraźnie rozdrażniona. – Nie byliśmy
może przyjaciółmi fakt. Jednak sporo nas łączyło.
- Goyle –
wykrztusił z oszołomieniem. Ostatnia osoba jakiej by się spodziewał.
Przypomniał sobie moment w którym znalazł ciało przyjaciela. Może nie do
końca przyjaciela. Kogoś, kto im często
pomagał. On sam znalazł ciało Goyla. Pamiętał dobrze ten moment. Gdy nie
zgodził się wyjechać wówczas Harry znalazł inny sposób szantażu.
- Dokładnie –
przytaknął mężczyzna. – Miałem pecha znaleźć się w nie odpowiednim miejscu i
czasie. Niestety kiedyś odkryłem coś co tyczy naszego drogiego Wybrańca
musiałem umrzeć. A ten wykorzystał moją śmierć by obwinić ciebie.
- Mówisz o
Harr’ym? – spytał z niedowierzaniem. Pokręcił głową. Harry był zdolny do wielu
rzeczy, ale by zamordować kogoś z zimną krwią? Nie chciał w to uwierzyć.
Zdecydowanie nie mieściło mu się w głowie.
- Tak –
przytaknął. – Słynnym Harrym Potterze, ale to nie on mnie zabił. Spokojnie,
wcześniej wpakowałem się we własne kłopoty. Zapłaciłem za nie, ale nadszedł
czas by Potter również zapłacił. Ona mu nie odpuści wiesz? Będzie go
prześladować tak długo aż nie pozostanie nim nawet cień.
- Kto? –
Blaise chciał wyciągnąć jak najwięcej od niego. – Do diabła Goyle co ty
kręcisz?
- Idźcie do
Zakazanego lasu – wyjaśniał czując jak powoli opuszcza ciało dziewczyny. Nawet
duchy miały pewien limit czasu. – Szukajcie śladów. Tam znajdziecie odpowiedzi
na pytania które chcecie poznać. Zło nie śpi. Wkrótce się o was upomni, a sam
Wybraniec będzie modlił się o śmierć. Kiedy straci wszystko na czym mu zależało.
Nim Blaise zdołał zapytać o coś jeszcze ciało Ginny
zwiotczało i osunęło się bezwładnie. Dziewczyna bardzo powoli odzyskiwała
przytomność.
- Gdzie ja
jestem? – wykrztusiła oszołomiona. Nie pamiętała nic z ostatnich kilku dni.
Była kompletnie zdezorientowana.
- Ginny! –
Blaise dopadł jej w trzech susach i wziął w ramiona. Odetchnął z prawdziwą
ulgą. Przytulił ją do siebie. Długo płakała w jego ramionach. Naprawdę sporo
przeszła. Opętanie w jakikolwiek formie pozostawało ślad po sobie. Został z nią
tego wieczora. Długo się kochali. Praktycznie bez słów. Wystarczył im dotyk i
sama obecność. Jeszcze nigdy nie był aż taki delikatny w swoich poczynaniach.
Wiedział jednak, że ona tego potrzebuje.
- Kocham cię – wyszeptał z czułością kiedy zasypiała
w jego ramionach. Musiał jeszcze raz spotkać się z Potterem. Najwyższa pora
odkryć wszystkie tajemnice i sprawić by dziewczyna jego życia mogła być bezpieczna.
W tym momencie niczego bardziej nie
pragnął.
. *~*~*
-Popełnił
samobójstwo?
Draco z niedowierzaniem rozmawiał z Kinsgleyem, który
był w relacji wydarzeń. Nie mógł w to uwierzyć. Za dobrze znał swojego
przyjaciela. Miewał chwile smutków, ale nie należał do typów gotowych się
zabić. Skąd zatem te myśli? Kingsley dokładnie wszystko sprawdził. Znaleziono
go we własnym samochodzie. Tuż obok niego leżała różdżka. Szybkie zaklęcie.
Żadnego listu pożegnalnego ani działań osób trzecich.
- Przykro mi
Draco – powiedział cicho wyraźnie okazując współczucie. Sam stracił wiele osób
i rozumiał jak może to boleć. Chociaż wojna skończyła się dawno temu
niebezpieczeństwo wciąż istniało. Każdy był zagrożony w jakiś sposób. A teraz stracił przyjaciela. Czuł smutek.
Mimo całej radości z powodu wyzdrowienia Hermiony. Tego wieczora pozwolił sobie
na picie. Potrzebował alkoholu. O wiele
bardziej niż myślał. Nie krył swojego zaskoczenia kiedy dołączył do niego Blaise.
Od kiedy poznał prawdę unikał jego jak ognia. Dzisiaj chyba nastąpił jakiś
przełom. Najpierw tylko sączyli alkohol, by po paru procentach w żołądku
przejść do racjonalnej rozmowy. Najwyraźniej potrzebowali tego oboje. Blaise bardzo przeżywał całą sytuacje z
Ginny. Ona znów zamknęła się w sobie, chociaż nie była już opętana. Nie miał
pojęcia w jaki sposób sprawić by go zrozumiała. Przecież nie zrobiła nic złego.
Po prostu miała pecha. Po raz kolejny. – Słyszałem co zaszło. Potrzebujesz
czegoś?
- Upojenia –
wyznał szczerze. – Usiłuje wypić już od dłuższego czasu i niezbyt mi to
wychodzi. Chyba za bardzo wszystko wziąłem do siebie. Sam nie wiem. Próbowałem
rozmawiać z Kinsgleyem. Spróbować odkryć, kto chciał zabić Casey’a. Niestety.
Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Ostatnio byłem zbyt ślepy. Po
za Hermioną nie widziałem nikogo. A on? Po prostu odebrał sobie życie. Był i
teraz go nie ma. Kompletnie tego nie rozumiem.
Blaise z uwagą spojrzał na przyjaciela. Zauważył jak
bardzo zmienił się od tamtego czasu. Kiedyś tak wiele ich różniło. Mieli inne
podejście, pomysły, ale zawsze byli przyjaciółmi. Kiedy poznał prawdę o jego
drugim życiu poczuł się oszukany. Nie bardzo docierał fakt iż Draco chciał
naprawdę dobrze. Teraz zaczynał wszystko rozumieć. Podczas gdy on miał pętle na
szyi przyjaciel zaczynał nowe życie. Naprawdę świetnie mu to wyszło. Ślub z
Astorią, wspaniały syn. A później dramat, który na zawsze zmienił jego
szczęście w prawdziwe piekło. Akurat wówczas Blei’sa nie było przy nim. Ciężko
otworzyć oczy na prawdę.
- Kochasz ją –
zauważył cicho analizując jego słowa. – Ja wiem. Astorię też kochałeś, ale nie
tak jak Hermionę. To ona daje ci szczęście. Powinieneś pozwolić jej ukoić swój
ból. Tak robią ludzie którzy się kochają.
Ona mnie nie
kocha – powiedział kręcąc głową. – Jak mogłaby po tym wszystkim jak
potraktowała ją moja rodzina? Właściwie powinienem odpuścić. Zasługuje na coś o
wiele lepszego niż ja.
- Weź sobie
moje słowa do serca – mruknął Blaise zdając sobie sprawę, że słyszy siebie
sprzed lat. – Nie bądź cholernym, szlachetnym głupcem. Ona zasługuje na ciebie
tak samo jak ty na nią. Idź jej to udowodnić nim będziesz żałować tego do końca
swojego życia.
Draco wiedział iż Blaise ma rację. Wystarczyła
sekunda by podjął właściwą decyzję. Wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi.
Czas zawalczyć o szczęście. Po tym wszystkim co przeszedł zasługuje na to. I
zamierzał walczyć o nie nawet z samym Merlinem. Zamierzał teleportować się w
stronę swojego domu, ale pomyślał by kupić kwiaty. Kwiaty, dobre wino. Zamierzał
zrobić wszystko właściwie. Nim poprosi ją znów o rękę powie co czuje. Wyzna
wszystkie swoje uczucia, które zbyt długo kiełkował w sobie. Zdecydowanie tak
postąpi. To najlepsza decyzja jaką mógł podjąć. Był wdzięczny swojemu
przyjacielowi. Dzięki niemu zrozumiał jakie ma dla niego znaczenie Hermiona.
Kim jest w jego życiu. Odnalazł kwiaciarnię na rogu. Sympatyczna starsza pani
zrobiła mu bardzo piękny bukiet. Zdawał sobie sprawę iż wybranka jego serca nie
potrzebowała tego, ale chciał zrobić jej jakąś niespodziankę. Uśmiechnął się z
zadowoleniem. Tak. Zdecydowanie zrobi wszystko idealnie. Ten wieczór zapamięta
jako początek ich nowego życia. Już miał teleportować się do domu, gdy coś
przykuło jego uwagę. Jakiś dziwny szelest za rogiem. Odruchowo wymacał różdżkę.
Podobnie jak Potter trzymał ją w tylnej kieszeni swoich spodniach. Tak było
jakoś wygodniej. Dzięki temu mógł w każdej chwili po nią sięgnąć.
- Nott! – Z
niezadowoleniem rozpoznał swojego dawnego przyjaciela. Czy na pewno
przyjaciela? Może byli sprzymierzeńcami w pewnych sprawach, ale nic po za tym.
Nott zawsze miał więcej wrogości w sobie niż ktokolwiek z nich wszystkich.
Zawsze również wolał trzymać się Liama. – Czego chcesz?
- Powstrzymać
cię – wyznał cichym głosem. – Tym razem nie przybędziesz na czas. Nikogo już
nie uratujesz. Ze śmiercią nie da się wygrać, wiesz?
- Co ty
bredzisz? – pokręcił głową. W ciemnych oczach Nott’a widział czyste szaleństwo.
Zadrżał mimowolnie czując, że nadchodzi
niebezpieczeństwo. – Całkowicie cię odmóżdżyło.
- Serio? –
Nott parsknął śmiechem. – A ja myślałem że ciebie. Zadajesz się ze szlamą.
Malfoyowie nie mogli bardziej upaść. Serio myślisz iż ten związek wypali?
Chcesz do końca życia wychowywać bękarta swojego brata? Udawać szczęście
kosztem najlepszego z nas wszystkich?
- Najlepszego?
– Nie krył pogardy w swoim głosie. – Liam był prawdziwym utrapieniem. Prawie
zniszczył naszą rodzinę, zgwałcił niewinną dziewczynę…
Nie zdążył dokończyć tego zdania. Ostry ból sprawił
iż wypuścił różdżkę z rąk i upadł na ziemię. Zaatakowano go znienacka, ale bez
trudu rozpoznał ten głos. Potwór czający się gdzieś w ciemnościach. Ktoś, kto
nie odpuści nawet po śmierci. Zaklął pod nosem. Mógł wcześniej podejrzewać.
- Bellatriks
Leastrange – wykrztusił z trudem. – Mogłem podejrzewać. To ty zabiłaś Severusa?
Prawda?
- Oczywiście –
przytaknęła z szaleństwem, które dobrze znał w jej ciemnych oczach. Nic się nie
zmieniła. – Był zdrajcą i zapłacił za swoją zdradę. Szkoda mi trochę siostry,
ale nie ingeruje w wybory jakich dokonała. Sama jest dostatecznie słabą osobą.
Nie wnosi nic dobrego do swojej historii.
- Ją również zabijesz? – zapytał się cicho unosząc
lekko. Chciał sięgnąć po różdżkę, ale była zbyt daleko. Tuż obok stóp Nott’a. –
Tak samo jak mnie?
- Naprawdę myślisz, że chcę cię zabić? – Leastrange
pokręciła głową. – Jesteś moim jedynym bratankiem. Nie zamierzam niszczyć
własnej krwi, ale sprawię byś cierpiał. Być może pierwsza nauczka niewiele ci
dała. Może kolejna którą dostaniesz pokaże kim naprawdę jesteś.
Nim do Draco dotarł sens słów kobiety poczuł ostry
ból w głowie. Wszystko pochłonęła wszechogarniająca ciemność.
. *~*~*
Hermiona właśnie kończyła układać do snu
swojego synka.
W końcu wróciła do domu. Martwił ją jedynie stan
Draco. Od kiedy powiedziano mu o śmierci przyjaciela zamknął się w sobie. Był
zupełnie inny. A ona nie miała serca powiedzieć mu prawdy. Kilka dni przed
atakiem znalazła pamiętniki Astorii. Dramatyczne, pełne ponurych zwierzeń i
zakazanej miłości. Astoria była zupełnie inna niż z początku myślała. Nigdy tak naprawdę jej
nie znała. To dziwna i skomplikowana kobieta, a jej pamiętniki czytała w
wielkim zażenowaniu. Powinna je odłożyć, zakopać gdzieś głęboko. Jednak nie
potrafiła. Pragnęła poznać prawdę, która mogła zniszczyć życie ukochanego
mężczyzny.
Drogi pamiętniku.
Nie umiem sobie wszystkiego poukładać. Jutro
wychodzę za mąż. Mężczyzna, którego pragnęłam akceptuje mnie taką jaką jestem.
Kocha i szanuje. Jednak czy na pewno? Mam wahania. Te dziwne uczucie kiełkujące
w środku. Od jakiegoś czasu jest coś między nami nie tak. Jakby jakiś
przerażający cień niszczący wszystko co dotknę. Skąd wzięło się te uczucie?
Przecież pragnę być szczęśliwa jak każdy normalny człowiek. Może i nie jestem
czarodziejką, to prawda. Nie rozumiem tego świata. Kiedyś, gdy nie myślałam tak
często o swoim pochodzeniu wszystko było inne. Przez lata dzięki pomocy Dafne
udawało mi się ukrywać kogoś kim nie jestem. Nie było to łatwe zadanie. Ona
sporo dla mnie poświęciła. Nie kryła wściekłości, gdy wszystko powiedziałam
Draconowi. Doskonale ją rozumiem. Jednak nie umiałam nic przed nim ukrywać.
Naprawdę go kochałam. Przynajmniej wówczas tak myślałam. Potem spotkałam jego.
Tuż przed ślubem. Długo udawałam, że nic nas nie łączy. Te uczucie nigdy nie
powinno się wydarzyć. A jednak. Coś nas do siebie przyciągnęło. Najpierw
przyjaźń, potem niewinny romans. Tak. Zdradziłam go. Nie chciałam, ale to
zrobiłam. Myślałam nawet by zrezygnować ze ślubu, ale stchórzyłam. Draco tak na
mnie patrzył, tak wiele poświęcił. Był gotowy sprzeciwić się swojemu ojcu. Czy
któryś mężczyzn zrobiłby to samo dla kogokolwiek? A Draco zrobił. Dlatego
powiedziałam tak, będąc w trzecim tygodniu ciąży. I doskonale wiedziałam, kto
będzie ojcem.
Hermiona
nerwowo przełknęła ślinę. Nie sądziła, że pozna tak wielką tajemnicę, która nią
wstrząsnęła. I to dosłownie. Astoria miała dziecko z innym mężczyzną. Dlaczego
wszystko ukrywała? Czemu po prostu nie powiedziała prawdy? Draco cierpiał po
stracie ich obojga. Uważał małego Bena za swojego synka. Poczuła łzy dławiące w
gardle. To było bardzo okrutne. Nie rozumiała tej kobiety. Miłość przecież
kierowała się czymś innym. Przynajmniej ona tak wówczas myślała. Westchnęła
ciężko ocierając łzy, które pociekły. Będzie musiała o tym pomyśleć, co zrobić
z tą wiedzą. Ta decyzja będzie należała do trudnych. Czy zachować ją i ukryć
przed światem, czy powiedzieć wszystko Draconowi. Nie chciała zaczynać ich
związku od kłamstwa. Dodatkowo intrygowała ją jeszcze jedna rzecz. Kim był ten
tajemniczy nieznajomy z którym zaszła w ciążę. Jakoś nikt nie przychodził jej
do głowy. Nagle usłyszała hałas na dole. Większość domowników już spała, a
Draco jeszcze nie wrócił. Poczuła dziwny, irracjonalny strach, który przeszedł
po jej ciele. Odruchowo sięgnęła po różdżkę. Od kiedy wróciła do świata czarów
używała częściej niż by chciała. Synek spał smacznie na górze, więc był
bezpieczny.
- Draco? –
zawołała mając nadzieję, że to on. Martwiła się gdyż nie dawał żadnego znaku już
jakiś czas. Poczuła ostry ból, który pozbawił ją przytomności. Z trudem
otworzyła oczy.
- W końcu się
obudziłaś – usłyszała rozpoznając zachrypnięty głos Dafne. Wzdrygnęła się
usiłując poluźnić swoje ręce. Były mocno związane. Z trudem próbowała opanować
swój strach. – Już myślałam, że za mocno cię obudziłam i przegapisz najlepszą
akcję.
- Czego
chcesz? – spytała mając nadzieję, że ani opiekunka, ani Jamie nie wstaną. Dafne
wyglądała na bardzo niebezpieczną. – Po co to wszystko?
- Astoria była
dla mnie najważniejsza – wyznała cicho. – Uwielbiałam ją. Nie miałam nikogo
ważnego na tym świecie. Kiedy poznała Dracona cieszyłam się jej szczęściem.
Sądziłam, że naprawdę na nią zasługuje. Szybko jednak zrozumiałam gdzie wygląda
prawda. Nie byli ze sobą szczęśliwi, wiesz? Draco może i był w niej zakochany,
ale ta miłość nie trwała długo. A Astoria usychała w tym związku.
- Miała
kochanka! – wykrztusiła Hermiona w przypływie nadziei. – Spotykała się z kimś.
To on jest ojcem Bena!
- Jak śmiesz!
– W złości Dafne uderzyła Hermionę w twarz. – Nie mów takich głupot. Astoria to
najuczciwsza kobieta jaką znałam. Nigdy nie zdradziłaby swojego męża. A teraz
zapłacisz za wszystko. Draco przybędzie za późno by uratować swoją rodzinę.
Wielka szkoda. Znowu przeżyje tragedie, ale tym razem zapłaci za przeszłość.
- Mnie możesz
zabić jeśli chcesz – wyszeptała cicho Hermiona. – Tylko błagam oszczędź mojego
synka. Jamie ma dopiero pięć lat. Zasługuje na życie.
- Tak samo jak
Ben. – W ciemnych oczach Dafne nie było widać litości. – On również miał prawo
do życia, ale go nie dostał. Zabito bez litości, bo ojciec popełnił parę
błędów. Teraz to również będzie zemsta. Jednak z innej strony.
- Dafne proszę
nie… - próbowała błagać. Dopiero odzyskała swoje życie. Wygrała walkę z niebezpieczną
chorobą i miała je znów stracić? Nie mogła
w to uwierzyć. Wszystko było naprawdę bardzo niesprawiedliwe. Poczuła
łzy pod powiekami.
- Za późno.
Mam nadzieję, że pożegnałaś ukochanego. Drugiej szansy nie będziesz miała. –
Nim do Hermiony dotarł sens jej słów na piętrze wybuchł ogień. Pożar dość
szybko się rozprzestrzenił. Szybko poczuła w gardle dławiący dym. Tam spał
maleńki synek. Jeszcze bardziej usiłowała uwolnić ręce z pułapki. – Dafne nie
rób tego! Zapytaj Nott’a kto naprawdę zabił Astorię. On zna prawdę. Oni wszyscy
ją znają.
- To moja
rodzina! – Dafne pokręciła głową. – Nigdy by mnie nie skrzywdzili. W
przeciwieństwie do was. Draco oszukiwał Astrorię, ale teraz już koniec. Zapłaci
za każdy ból jaki jej sprawił. Nadszedł czas mojej zemsty. Bardzo długo
czekałam na ten moment. Nikt mi go nie odbierze!
- Dafne! Dafne! – krzyczała Hermiona za nią, ale
kobieta odeszła. Usiłowała walczyć ze sznurami podskakując na krześle, w
efekcie czego wywróciła się. Jęknęła z bólem, gdy dotarł do niej krzyk syna.
Musiała mu pomóc. Ogień coraz bardziej był widoczny. Czuła palący dym. Nie
mogła nic zrobić. W omdlałej głowie zobaczyła uśmiech Dracona. Tak bardzo go
kochała. Niestety. Tego również mu nie powie. Umierała. Tym razem na zawsze. I nie miała nikogo kto mógłby jej pomóc.
. *~*~*
Na zakończenie:
Tak kochani to już powoli koniec.
Przed nami ostatni rozdział i epilog. Te opowiadanie będzie miało mniej
rozdziałów niż poprzednie. Jednak planuje coś nowego. Wiem, że opowiadanie nie
cieszyło się zbyt dużą popularnością dlatego wierzę iż nowe opowiadanie
przypadnie wam do gustu. Bardzo na to liczę, ale wszystko zależy od was.
Zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.
Rozdział był super! :d juz się nie mogę doczekać dalszego ciągu 😀
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity! Napięcie wręcz wyciekało z ekranu komputera! Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, a tym bardziej końcowej sytuacji z Dafne i Hermioną. Mam nadzieję, że jej nie uśmiercisz, bo jeśli tak, to ja ukatrupię ciebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Endory
PS: Świetny szablon!
Aaa to nie sprawiedliwe. Ja chcę więcej ;D. Tak fajnie mi się czytało ten rozdział. Przepraszam że tak późno, ale drobne problemy w życiu prywatnym. Teraz nadrobiłam zaległości i cieszę się. Rozdział bardzo mi się spodobał. Był tak wciągający. I te motylki w żołądku w oczekiwaniu na więcej.
OdpowiedzUsuńSzkoda że to już prawie koniec. Te opowiadanie należy do jednych z najlepszych jakie czytałam :)
Po pierwsze, nowy szablon jest bardzo ładny, a tekst wygląda schludnie. To pierwsza rzecz, jaka mi się rzuciła w oczy.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa - naprawdę widać to uczucie pomiędzy Hermioną i Draconem, które wykiełkowało podczas tego opowiadania. Aż miło się o nich czyta. Zasługują na to, by być szczęśliwi, ale teraz boję się, że to nigdy nie nastąpi. Obydwoje znaleźli się w ciężkiej sytuacji, ale po cichu liczę, że ich stamtąd wyciągniesz.
Ładna scena z Ginny i Blaisem ^^
Nie spodziewałam się, że Astoria zdradzała męża, a ich synek nie należał do Dracona. To faktycznie zagmatwana sprawa, a Dafne nie potrafi uwierzyć w winę siostry.
Jestem w szoku, że to prawie koniec. Trzymam kciuki za wenę i pozdrawiam :)
Czyli jeszcze tylko dwa rozdziały?! Nie, dlaczego, prosze, błagam, nie rób mi tego D: D: D: Będę smutkiem do końca życia :(
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Hermionka się obudzi <3 Podobała mi się ta scena z jej matką, to było naprawdę piękne :D
Sprawy w świecie czarodziei komplikują się strasznie. Ciągle i wszędzie zło, te biedne dzieciaki nigdy się od nich nie uwolnili! :( Twoje Dramione wepchnęło mnie w ten świat mocno i na wattpadzie nie mogę przestać czytać, co jedno, to kolejne i nestępne XD i na początku chyba dziwiłam się wizerunkowi Blaise'a, o ile dobrze pamiętam, tak teraz kocham i wielbię tego chlopaka jak nie wiem, więc propsuję scenkę z Ginny, bo ich kocham <3
A tak poza tym, masz wattpada? Ludzie tam bardzo chętnie przeczytaliby taką opowieść, więc polecam założyć i przenieść tam też to opowiadanie, choćby po to, żeby po prostu było, bo myslę, że znalazłabyś tam sporo czytelników ^^
A co do szablonu, bo uch, musze się uczepić :( Biały i czarny do siebie pasują przeważnie... Ale nie na blogu, a przynajmniej nie w wersji, gdy jest biały tekst na czarnym, bo strasznie od tego oczy bolą :/ Ten brązowy, jest okej, ale biały, polecam zmienić D:
Niestety nie mam wattpada. Nie umiem go ogarnąć chociaż bym chciała. Próbowałam się nauczyć, ale to czarna magia.
UsuńWłaśnie czekam na szablon, więc liczę, że niedługo się doczekam.
Pozdrawiam.
Ty i książka? Serio?
OdpowiedzUsuńNo... Skąd takie zaskoczenie? Wyrobiłam swój własny styl. Wiem wiele mi jeszcze brakuje. Nie mówię, że wszystko będzie od razu. Jednak z czasem, może? kto wie.
UsuńRozdział super jestem ciekawa co dalej. Trafiłam tutaj 2 tyg temu i czekam i czekam na następny rozdział. Mam nadzieję że pojawi się wkrótce i nas nie opuścisz i do kończysz ta historię.
OdpowiedzUsuńA co do książki to fajny pomysł.