wtorek, 28 marca 2017

Rozdział 013 „Nowa szansa”




„Zaw­sze trze­ba po­dej­mo­wać ry­zyko.
Tyl­ko wte­dy uda nam się pojąć,
jak wiel­kim cu­dem jest życie,
gdy będziemy go­towi przyjąć nies­podzian­ki ja­kie niesie nam los” 
- Paullo Coelho

Kroniki Proroka Codziennego 014:
Cześć kochani!
Ostatnio dość sporo się u mnie dzieje aż nie wiem od czego zacząć. Coraz poważniej myślę o pisaniu. Chciałabym wydać własną książkę. Szczególnie jedną powieść bliską memu sercu. Czy się uda? Kto wie. Moje blogi może nie należą do najpopularniejszych, ale przecież nie o to chodzi. Kocham pisanie. To się nigdy nie zmieni. I będę to robić tak długo jak będzie choć jeden czytelnik. Obecnie piszę opowiadanie na podstawie TVD. Co z tego wyjdzie? Obaczymy. Historia powoli nabiera kolorów i są już dwa rozdziały. Tymczasem zapraszam was do czytania i pozdrawiam serdecznie.


. *~*~*
                Miała bardzo dziwny sen.
                Siedziała nad jeziorem. Rozpoznawała to miejsce. Tu mieszkała babcia jej mugolskiego ojca. Małe miasteczko pod Londynem. Cisza, spokój, urokliwe siedlisko. Babka dość wcześnie umarła, więc samego profilu kobiety nie pamiętała. Poznawała jednak zapachy i niezwykłą oazę tego miejsca. Wiedziała również, że uwielbiała tu przyjeżdżać. Najbardziej pamiętała też smak miętowych cukierków, które babcia zawsze miała. Najpierw była sama. Później poczuła delikatny acz znajomy zapach perfum jaśminowych. Znała go zbyt dobrze. Odwróciła się i rozpoznała postać o brązowych włosach. Matka. Obie wyglądały bardzo podobnie. Poczuła łzy pod powiekami. Tak bardzo za nią tęskniła. Może nie była idealną matką. Wiele ich różniło jednak zawsze umiały znaleźć wspólny język. Te chwile które dane im było spędzić razem należały do szczęśliwych. Szczególnie kiedy ojciec był z nimi. Poczuła łzy pod powiekami.

                 - Mamo – wyszeptała szczerze wzruszona. Kobieta z zaskoczeniem spojrzała na córkę. Ktoś kazał jej tu przyjść do lasu. Posłuchała intuicji. I nie żałowała. Zobaczyła swoją ukochaną córkę. Jeden z największych błędów młodości a zarazem szczęścia.

                 - Córeczko – wyszeptała wzruszona ściskając ją mocno. – Co ty tu robisz. Jesteś jeszcze taka młoda. Czyżby twój czas już nadszedł? Na Merlina. To takie niesprawiedliwe.

                 - Nie – pokręciła głową. – W ostatniej chwili znalazłam ojca, który mnie uratuje. Ja znam prawdę. Musiałam ją poznać, chociaż droga była długa i wyboista.

                 - Powinnam cię przeprosić za wszystko – wyznała ściszonym głosem. – Zza życia sprawiłam ci wiele bólu, chociaż jesteś niezwykłą dziewczynką. Zawsze byłaś i wyrosłaś na piękną kobietę.

                 - Każdy popełnia błędy, mamo. – W głosie Hermiony dało się słyszeć wzruszenie. W oczach błyszczały łzy. Ktoś musiał zrozumieć, że potrzebowała tej rozmowy. Merlin, Bóg. Ktokolwiek to był pomagał dobrym ludziom. – Kocham cię. Zawsze będę kochać.

                 - Ja ciebie również córeczko. – Obie kobiety padły sobie w ramiona. Ta chwila była niezwykła jednak ciepło budzące się w ciele Hermiony mówiło, że to koniec. Musiała wrócić. – Będę tęsknić.
                 - Ja również mamo – wyznała powoli znikając. Wracała do życia. Do swojego własnego domu.

                Powoli otwierała oczy. Ból zniknął. Czuła dziwne uczucie lekkości. Jęknęła cicho. Jak przez mgłę zobaczyła bladą postać Dracona. Na jego twarzy widniał lekki zarost przez co wydawał się jej bardzo męski. Zdradzieckie serce zabiło bardzo mocno. Teraz właśnie dotarły do niej własne uczucia. Kochała tego ambitnego i nieokiełzanego mężczyznę. To uczucie długo w niej dojrzewało i potrzebowała chwili czasu. Jednak była pewna swoich uczuć. I kiedy powie mu „tak” przed ołtarzem te „tak” będzie najszczersze jakie kiedykolwiek mogłaby wypowiedzieć w życiu. Nie mogła się doczekać. Wówczas wyzna swoje uczucia Draconowi. Na pewno to zrobi. Nie zamierzała uciekać. Już nigdy więcej. Stworzy szczęśliwą rodzinę. Pragnęła tego bardziej niż  niczego na świecie. Dla Jamiego również.
                 - Draco – wyszeptała cicho. Poruszył się i otworzył oczy. Spojrzał na nią mrużąc oczy. W końcu otworzyła oczy. Nie krył swojego zadowolenia. Jego ukochana wróciła. Większego szczęścia nie mógł sobie zamarzyć.

                 - Hermiona – wyszeptał cicho. Wezwał pielęgniarkę, która zajmowała się chorymi. Przyszła bardzo szybko. Wezwano również medyka. Zrobił pomiary, pobrał próbki krwi i badania. Musiał mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Nadeszły kolejne chwile oczekiwania. Draco miał powoli dość, ale dla dobra Hermiony musiał zachować spokój. Nerwy niewiele mu pomagały, zawsze tylko przynosiły kłopoty nic więcej.  Niestety ojciec Hermiony zniknął nim zdołał coś powiedzieć. Wielka szkoda. Ten uparty człowiek wiele tracił nie chcąc zbliżać się do własnej rodziny. Mógł zyskać więcej niż myślał. Pokręcił głową. To była jego decyzja. Nie zamierzał na nią wpływać w żaden sposób. Niestety wiele żałował ponieważ mógł zyskać prawdziwą rodzinę. Wielka szkoda, ale nie wnikał. Pierwsze wyniki były poprawne. Całe szczęście. Hermiona będzie wracać do zdrowia, jednak ostateczną prawdę poznają pod koniec tygodnia. Wówczas będą mieli o wiele większą pewność czy szpik zostanie przyjęty. Na razie kobieta musiała zostać w szpitalu. Jeszcze tylko dwa dni. Nie mogła się doczekać. Tęskniła za swoim synkiem, który przez chwile nie mógł odwiedzać jej w szpitalu. Całe szczęście. W ostatnich fazach matka była w naprawdę kiepskiej formie.

                 - Dziękuje ci za wszystko – powiedziała później kiedy po wyjściu ostatnich gości w końcu zostali sami. Draco bardzo chciał z nią porozmawiać. Im dłużej o niej myślał tym bardziej uświadamiał sobie swoje uczucia. Kochał tę szaloną i dobrą dziewczynę. Hermiona była niezwykle wyjątkowa i ciepła. Wniosła wiele szczęścia do jego domu. Owszem kiedyś bardzo kochał Astorię jednak ich małżeństwo chyliło się ku upadkowi. Od jakiegoś czasu podejrzewał, że Astoria miała romans. Nie umiał jednak tego udowodnić. Nie chciał również zaczynać rozmowy ze względu na Bena. Kochał małego i chciał jak najlepiej dla własnego syna.

                 - To ja powinienem podziękować tobie – wyszeptał cicho. Na razie nie mówił o uczuciach. Miejsce ani czas nie należały do odpowiednich. Przyjdzie na wszystko czas później. Teraz dziewczyna musiała dojść do siebie. Aby jak najszybciej. Nie chciał by już dłużej cierpiała. A gdy nadejdzie odpowiednia chwila wezmą ślub. Chciał by wyszła za niego. będą tworzyć razem  z Jamiem szczęśliwą rodzinę. Kto wie może w przyszłości nawet postarają się o własne dzieci. Bardzo by tego chciał. Jeśli oczywiście Hermiona również. – Ty i Jamie jesteście dla mnie bardzo ważni. Potrzebuje was obojga.

                Hermiona poczuła łzy pod powiekami. Z trudem je powstrzymała. Po tym wszystkim co przeszła zyskała tak wiele. Dostała drugą szansę i zamierzała wykorzystać ją najlepiej jak potrafiła. Choroba uświadomiła jej jak krótkie jest życie. Trzeba o nie dbać oraz bardzo szanować. Westchnęła cicho. Draco sporo pomógł. W wielu sytuacjach nie dałaby sobie rady gdyby nie on. Kochała go. Może popełniała właśnie największy błąd swojego życia, ale tak było. Chciała mu to powiedzieć. Pragnęła by poznał uczucia jakie nosiła w sobie. Już miała wypowiedzieć te dwa najpiękniejsze słowa, gdy nagły telefon im przerwał. Nie była zdziwiona widząc u niego taki mugolski wynalazek. Draco je nawet lubił. Miał u siebie laptopa i często korzystał z Internetu. To takie jego hobby by odpocząć od realiów magicznego świata. Ta szkoła zdecydowanie miała na niego dobry wpływ.

                 - Mój najlepszy przyjaciel nie żyje – wyszeptał Draco oszołomionym głosem po wysłuchaniu wiadomości. Wiadomość, która wstrząsnęła jego światem i zniszczyła trochę idealny dzień.

. *~*~*
                 -Nie mam pojęcia co się z nią dzieje.
                Wyznał zmartwionym włosem Blaise kiedy minęły kilka dni od czasu znalezienia Ginny. Dość szybko doszła do siebie, ale nie umiała powiedzieć co zaszło. Jąkała jakieś dziwne, nieskładne słowa. Nie rozumiał tego w ogóle. A potem było jeszcze gorzej. Mówiła i robiła dziwne rzeczy. Jakby w ogóle nie była sobą. Próbował porozmawiać z Corie, ale siostra wiedziała jeszcze mniej. Dodatkowo wciąż uważała go za wroga, który opuścił rodzinę. Jedynie Katherine trochę go rozumiała, chociaż od czasu powrotu była jakaś smutna. Nie chciał się wtrącać, ale wyczuwał, że miała jakieś własne problemy.

                 - Może coś na nią wpłynęło? – rzuciła starając się zrozumieć słowa Zabiniego. Od kiedy wróciła starała się nie myśleć o Scotcie. Ich drogi zostały rozłączone. Nie groziło im ponownie spotkanie. Miała swoje życie i musiała dokończyć zadanie do jakiego zostali zobowiązani. Niestety problemy w Hogwarcie im to uniemożliwiały. Wciąż działy się dziwne rzeczy. Blaise usiłował rozmawiać z duchami, ale niewiele wiedziały. Zdecydowanie istniało jakieś niebezpieczeństwo. Tylko wciąż nie odkryli jakie, a Blaise czuł, że miał związane ręce. Ginny unikała go. Nie chciała rozmawiać. Czasami miał wrażenie jakby myślami była zupełnie gdzie indziej. Uważniej spojrzał na wypowiadane słowa przez Katherine i zmarszczył brwi. Przypomniał sobie drugą klasę w Hogwarcie kiedy została opętana przez ducha Voldemorta. Nie miała wówczas łatwego życia, gdyż nikt do końca nie wierzył w te opętanie. Teraz zaczynał mieć wątpliwości. Może rzeczywiście coś w tym było? Ginny potrzebowała pomocy i zamierzał zrobić wszystko by ją uratować. A później odzyskać.

                 - Muszę porozmawiać z dyrektor McGonagall – powiedział zdecydowanie. Wyszedł z komnaty i udał się znajomymi korytarzami w stronę gabinetu dyrektorki. Wciąż nie wierzył jak wiele zmian zaszło od kiedy był tu po raz ostatni. Bez Dumbledor’a Hogwart nie został taki sam. Brakowało mu wielu rzeczy. Po za tym można wyczuć atmosferę brutalnej bitwy jaka miała miejsce. Zło odcisnęło swoje piętno pozostawiając blizny nie tylko w postaci nowych duchów. Wzdrygnął się mimowolnie. Nagły krzyk wyrwał go z zamyślenia. Biegiem ruszył do przodu wyciągając różdżkę. To co zobaczył przeraziło go do głębi. Kolejna zakrwawiona postać leżała w nienaturalnej pozie. Młody chłopak na oko mógł być w wieku Corie. Jego oczy pozostały rozszerzone z przerażającego strachu.   Zaklął pod nosem. Cokolwiek zabiło tego chłopaka nie miało dobrych zamiarów. Natychmiast wezwał Aurorów. McGonagall była przerażona.

                 -  W Hogwarcie znów nie jest bezpiecznie – pokręciła głosem kiedy po ogólnym zamieszaniu zostali sami. Towarzyszyli im tylko Katherine i Ginny stojąca nieco z boku. – Jeszcze trochę, a Ministerstwo może grozić zamknięciem szkoły.  Nie wiem co robić. Po raz pierwszy mamy tak dramatyczną sytuację.

                Blaise zamyślił się. Zdecydowanie było jakieś zagrożenie, a oni nie wiedzieli jakie. Zło coraz bardziej poszerzało swój krąg. Jak mieli z nim walczyć? Co to jest? Miał tak wiele pytań, żadnych odpowiedzi. Błądzili po omacku, a życie większości uczniów zostało zagrożenie. Musieli ich chronić. Za wszelką cenę.

                - Chcesz znać odpowiedzi, Blaise? – usłyszał nienaturalny głos Ginny. Odwrócił się i spojrzał w stronę dziewczyny. Jej oczy były szeroko rozszerzone ze strachu. Trochę tego nie rozumiał. Zdecydowanie coś było nie tak.

                 - Ginny… - Chciał podejść bliżej, ale jakaś dziwna siła odrzuciła go w tył. Jęknął z bólem  i podniósł się oszołomiony. Nie używała nawet różdżki. Ta moc jakby płynęła z niej gdzieś głęboko.

                 - Kim, kim jesteś? – wykrztusiła z oszołomieniem. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Opętanie. Niebezpieczna rzecz, która mogła nawet doprowadzić do śmierci.

                Ginny wybuchła swoim nienaturalnym śmiechem, odrzucając rude włosy. Wyglądała przy tym naprawdę nienaturalnie. Blaisowi nie przychodziło do głowy żadne zaklęcie jakiego mógłby momencie użyć nie krzywdząc Ginny.  Również profesor McGonagall wyglądała na całkowicie bezradną.

                 - Nie poznajesz mnie, Blaise? – pokręciła głową wyraźnie rozdrażniona. – Nie byliśmy może przyjaciółmi fakt. Jednak sporo nas łączyło.

                 - Goyle – wykrztusił z oszołomieniem. Ostatnia osoba jakiej by się spodziewał. Przypomniał sobie moment w którym znalazł ciało przyjaciela. Może nie do końca  przyjaciela. Kogoś, kto im często pomagał. On sam znalazł ciało Goyla. Pamiętał dobrze ten moment. Gdy nie zgodził się wyjechać wówczas Harry znalazł inny sposób szantażu.

                 - Dokładnie – przytaknął mężczyzna. – Miałem pecha znaleźć się w nie odpowiednim miejscu i czasie. Niestety kiedyś odkryłem coś co tyczy naszego drogiego Wybrańca musiałem umrzeć. A ten wykorzystał moją śmierć by obwinić ciebie.

                 - Mówisz o Harr’ym? – spytał z niedowierzaniem. Pokręcił głową. Harry był zdolny do wielu rzeczy, ale by zamordować kogoś z zimną krwią? Nie chciał w to uwierzyć. Zdecydowanie nie mieściło mu się w głowie.

                 - Tak – przytaknął. – Słynnym Harrym Potterze, ale to nie on mnie zabił. Spokojnie, wcześniej wpakowałem się we własne kłopoty. Zapłaciłem za nie, ale nadszedł czas by Potter również zapłacił. Ona mu nie odpuści wiesz? Będzie go prześladować tak długo aż nie pozostanie nim nawet cień.

                 - Kto? – Blaise chciał wyciągnąć jak najwięcej od niego. – Do diabła Goyle co ty kręcisz?

                 - Idźcie do Zakazanego lasu – wyjaśniał czując jak powoli opuszcza ciało dziewczyny. Nawet duchy miały pewien limit czasu. – Szukajcie śladów. Tam znajdziecie odpowiedzi na pytania które chcecie poznać. Zło nie śpi. Wkrótce się o was upomni, a sam Wybraniec będzie modlił się o śmierć. Kiedy straci wszystko na czym mu zależało.

                Nim Blaise zdołał zapytać o coś jeszcze ciało Ginny zwiotczało i osunęło się bezwładnie. Dziewczyna bardzo powoli odzyskiwała przytomność.

                 - Gdzie ja jestem? – wykrztusiła oszołomiona. Nie pamiętała nic z ostatnich kilku dni. Była kompletnie zdezorientowana.

                 - Ginny! – Blaise dopadł jej w trzech susach i wziął w ramiona. Odetchnął z prawdziwą ulgą. Przytulił ją do siebie. Długo płakała w jego ramionach. Naprawdę sporo przeszła. Opętanie w jakikolwiek formie pozostawało ślad po sobie. Został z nią tego wieczora. Długo się kochali. Praktycznie bez słów. Wystarczył im dotyk i sama obecność. Jeszcze nigdy nie był aż taki delikatny w swoich poczynaniach. Wiedział jednak, że ona tego potrzebuje.

                - Kocham cię – wyszeptał z czułością kiedy zasypiała w jego ramionach. Musiał jeszcze raz spotkać się z Potterem. Najwyższa pora odkryć wszystkie tajemnice i sprawić by dziewczyna jego życia mogła być bezpieczna.   W tym momencie niczego bardziej nie pragnął.

    . *~*~*
                 -Popełnił samobójstwo?
                Draco z niedowierzaniem rozmawiał z Kinsgleyem, który był w relacji wydarzeń. Nie mógł w to uwierzyć. Za dobrze znał swojego przyjaciela. Miewał chwile smutków, ale nie należał do typów gotowych się zabić. Skąd zatem te myśli? Kingsley dokładnie wszystko sprawdził. Znaleziono go we własnym samochodzie. Tuż obok niego leżała różdżka. Szybkie zaklęcie. Żadnego listu pożegnalnego ani działań osób trzecich.

                 - Przykro mi Draco – powiedział cicho wyraźnie okazując współczucie. Sam stracił wiele osób i rozumiał jak może to boleć. Chociaż wojna skończyła się dawno temu niebezpieczeństwo wciąż istniało. Każdy był zagrożony w jakiś sposób.   A teraz stracił przyjaciela. Czuł smutek. Mimo całej radości z powodu wyzdrowienia Hermiony. Tego wieczora pozwolił sobie na picie.  Potrzebował alkoholu. O wiele bardziej niż myślał. Nie krył swojego zaskoczenia kiedy dołączył do niego Blaise. Od kiedy poznał prawdę unikał jego jak ognia. Dzisiaj chyba nastąpił jakiś przełom. Najpierw tylko sączyli alkohol, by po paru procentach w żołądku przejść do racjonalnej rozmowy. Najwyraźniej potrzebowali tego oboje.  Blaise bardzo przeżywał całą sytuacje z Ginny. Ona znów zamknęła się w sobie, chociaż nie była już opętana. Nie miał pojęcia w jaki sposób sprawić by go zrozumiała. Przecież nie zrobiła nic złego. Po prostu miała pecha. Po raz kolejny. – Słyszałem co zaszło. Potrzebujesz czegoś?

                 - Upojenia – wyznał szczerze. – Usiłuje wypić już od dłuższego czasu i niezbyt mi to wychodzi. Chyba za bardzo wszystko wziąłem do siebie. Sam nie wiem. Próbowałem rozmawiać z Kinsgleyem. Spróbować odkryć, kto chciał zabić Casey’a. Niestety. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Ostatnio byłem zbyt ślepy. Po za Hermioną nie widziałem nikogo. A on? Po prostu odebrał sobie życie. Był i teraz go nie ma. Kompletnie tego nie rozumiem.

                Blaise z uwagą spojrzał na przyjaciela. Zauważył jak bardzo zmienił się od tamtego czasu. Kiedyś tak wiele ich różniło. Mieli inne podejście, pomysły, ale zawsze byli przyjaciółmi. Kiedy poznał prawdę o jego drugim życiu poczuł się oszukany. Nie bardzo docierał fakt iż Draco chciał naprawdę dobrze. Teraz zaczynał wszystko rozumieć. Podczas gdy on miał pętle na szyi przyjaciel zaczynał nowe życie. Naprawdę świetnie mu to wyszło. Ślub z Astorią, wspaniały syn. A później dramat, który na zawsze zmienił jego szczęście w prawdziwe piekło. Akurat wówczas Blei’sa nie było przy nim. Ciężko otworzyć oczy na prawdę.

                 - Kochasz ją – zauważył cicho analizując jego słowa. – Ja wiem. Astorię też kochałeś, ale nie tak jak Hermionę. To ona daje ci szczęście. Powinieneś pozwolić jej ukoić swój ból. Tak robią ludzie którzy się kochają.

                 Ona mnie nie kocha – powiedział kręcąc głową. – Jak mogłaby po tym wszystkim jak potraktowała ją moja rodzina? Właściwie powinienem odpuścić. Zasługuje na coś o wiele lepszego niż ja.

                 - Weź sobie moje słowa do serca – mruknął Blaise zdając sobie sprawę, że słyszy siebie sprzed lat. – Nie bądź cholernym, szlachetnym głupcem. Ona zasługuje na ciebie tak samo jak ty na nią. Idź jej to udowodnić nim będziesz żałować tego do końca swojego życia.

                Draco wiedział iż Blaise ma rację. Wystarczyła sekunda by podjął właściwą decyzję. Wstał od stołu i ruszył w stronę drzwi. Czas zawalczyć o szczęście. Po tym wszystkim co przeszedł zasługuje na to. I zamierzał walczyć o nie nawet z samym Merlinem. Zamierzał teleportować się w stronę swojego domu, ale pomyślał by kupić kwiaty. Kwiaty, dobre wino. Zamierzał zrobić wszystko właściwie. Nim poprosi ją znów o rękę powie co czuje. Wyzna wszystkie swoje uczucia, które zbyt długo kiełkował w sobie. Zdecydowanie tak postąpi. To najlepsza decyzja jaką mógł podjąć. Był wdzięczny swojemu przyjacielowi. Dzięki niemu zrozumiał jakie ma dla niego znaczenie Hermiona. Kim jest w jego życiu. Odnalazł kwiaciarnię na rogu. Sympatyczna starsza pani zrobiła mu bardzo piękny bukiet. Zdawał sobie sprawę iż wybranka jego serca nie potrzebowała tego, ale chciał zrobić jej jakąś niespodziankę. Uśmiechnął się z zadowoleniem. Tak. Zdecydowanie zrobi wszystko idealnie. Ten wieczór zapamięta jako początek ich nowego życia. Już miał teleportować się do domu, gdy coś przykuło jego uwagę. Jakiś dziwny szelest za rogiem. Odruchowo wymacał różdżkę. Podobnie jak Potter trzymał ją w tylnej kieszeni swoich spodniach. Tak było jakoś wygodniej. Dzięki temu mógł w każdej chwili po nią sięgnąć.

                 - Nott! – Z niezadowoleniem rozpoznał swojego dawnego przyjaciela. Czy na pewno przyjaciela? Może byli sprzymierzeńcami w pewnych sprawach, ale nic po za tym. Nott zawsze miał więcej wrogości w sobie niż ktokolwiek z nich wszystkich. Zawsze również wolał trzymać się Liama. – Czego chcesz?

                 - Powstrzymać cię – wyznał cichym głosem. – Tym razem nie przybędziesz na czas. Nikogo już nie uratujesz. Ze śmiercią nie da się wygrać, wiesz?

                 - Co ty bredzisz? – pokręcił głową. W ciemnych oczach Nott’a widział czyste szaleństwo. Zadrżał mimowolnie czując, że nadchodzi  niebezpieczeństwo. – Całkowicie cię odmóżdżyło.

                 - Serio? – Nott parsknął śmiechem. – A ja myślałem że ciebie. Zadajesz się ze szlamą. Malfoyowie nie mogli bardziej upaść. Serio myślisz iż ten związek wypali? Chcesz do końca życia wychowywać bękarta swojego brata? Udawać szczęście kosztem najlepszego z nas wszystkich?

                 - Najlepszego? – Nie krył pogardy w swoim głosie. – Liam był prawdziwym utrapieniem. Prawie zniszczył naszą rodzinę, zgwałcił niewinną dziewczynę…

                Nie zdążył dokończyć tego zdania. Ostry ból sprawił iż wypuścił różdżkę z rąk i upadł na ziemię. Zaatakowano go znienacka, ale bez trudu rozpoznał ten głos. Potwór czający się gdzieś w ciemnościach. Ktoś, kto nie odpuści nawet po śmierci. Zaklął pod nosem. Mógł wcześniej podejrzewać.

                 - Bellatriks Leastrange – wykrztusił z trudem. – Mogłem podejrzewać. To ty zabiłaś Severusa? Prawda?

                 - Oczywiście – przytaknęła z szaleństwem, które dobrze znał w jej ciemnych oczach. Nic się nie zmieniła. – Był zdrajcą i zapłacił za swoją zdradę. Szkoda mi trochę siostry, ale nie ingeruje w wybory jakich dokonała. Sama jest dostatecznie słabą osobą. Nie wnosi nic dobrego do swojej historii.

                - Ją również zabijesz? – zapytał się cicho unosząc lekko. Chciał sięgnąć po różdżkę, ale była zbyt daleko. Tuż obok stóp Nott’a. – Tak samo jak mnie?
                - Naprawdę myślisz, że chcę cię zabić? – Leastrange pokręciła głową. – Jesteś moim jedynym bratankiem. Nie zamierzam niszczyć własnej krwi, ale sprawię byś cierpiał. Być może pierwsza nauczka niewiele ci dała. Może kolejna którą dostaniesz pokaże kim naprawdę jesteś.

                Nim do Draco dotarł sens słów kobiety poczuł ostry ból w głowie. Wszystko pochłonęła wszechogarniająca ciemność.

    . *~*~*
                Hermiona właśnie kończyła układać do snu swojego synka.
                W końcu wróciła do domu. Martwił ją jedynie stan Draco. Od kiedy powiedziano mu o śmierci przyjaciela zamknął się w sobie. Był zupełnie inny. A ona nie miała serca powiedzieć mu prawdy. Kilka dni przed atakiem znalazła pamiętniki Astorii. Dramatyczne, pełne ponurych zwierzeń i zakazanej miłości. Astoria była zupełnie inna niż  z początku myślała. Nigdy tak naprawdę jej nie znała. To dziwna i skomplikowana kobieta, a jej pamiętniki czytała w wielkim zażenowaniu. Powinna je odłożyć, zakopać gdzieś głęboko. Jednak nie potrafiła. Pragnęła poznać prawdę, która mogła zniszczyć życie ukochanego mężczyzny.

Drogi pamiętniku.
Nie umiem sobie wszystkiego poukładać. Jutro wychodzę za mąż. Mężczyzna, którego pragnęłam akceptuje mnie taką jaką jestem. Kocha i szanuje. Jednak czy na pewno? Mam wahania. Te dziwne uczucie kiełkujące w środku. Od jakiegoś czasu jest coś między nami nie tak. Jakby jakiś przerażający cień niszczący wszystko co dotknę. Skąd wzięło się te uczucie? Przecież pragnę być szczęśliwa jak każdy normalny człowiek. Może i nie jestem czarodziejką, to prawda. Nie rozumiem tego świata. Kiedyś, gdy nie myślałam tak często o swoim pochodzeniu wszystko było inne. Przez lata dzięki pomocy Dafne udawało mi się ukrywać kogoś kim nie jestem. Nie było to łatwe zadanie. Ona sporo dla mnie poświęciła. Nie kryła wściekłości, gdy wszystko powiedziałam Draconowi. Doskonale ją rozumiem. Jednak nie umiałam nic przed nim ukrywać. Naprawdę go kochałam. Przynajmniej wówczas tak myślałam. Potem spotkałam jego. Tuż przed ślubem. Długo udawałam, że nic nas nie łączy. Te uczucie nigdy nie powinno się wydarzyć. A jednak. Coś nas do siebie przyciągnęło. Najpierw przyjaźń, potem niewinny romans. Tak. Zdradziłam go. Nie chciałam, ale to zrobiłam. Myślałam nawet by zrezygnować ze ślubu, ale stchórzyłam. Draco tak na mnie patrzył, tak wiele poświęcił. Był gotowy sprzeciwić się swojemu ojcu. Czy któryś mężczyzn zrobiłby to samo dla kogokolwiek? A Draco zrobił. Dlatego powiedziałam tak, będąc w trzecim tygodniu ciąży. I doskonale wiedziałam, kto będzie ojcem.

                Hermiona nerwowo przełknęła ślinę. Nie sądziła, że pozna tak wielką tajemnicę, która nią wstrząsnęła. I to dosłownie. Astoria miała dziecko z innym mężczyzną. Dlaczego wszystko ukrywała? Czemu po prostu nie powiedziała prawdy? Draco cierpiał po stracie ich obojga. Uważał małego Bena za swojego synka. Poczuła łzy dławiące w gardle. To było bardzo okrutne. Nie rozumiała tej kobiety. Miłość przecież kierowała się czymś innym. Przynajmniej ona tak wówczas myślała. Westchnęła ciężko ocierając łzy, które pociekły. Będzie musiała o tym pomyśleć, co zrobić z tą wiedzą. Ta decyzja będzie należała do trudnych. Czy zachować ją i ukryć przed światem, czy powiedzieć wszystko Draconowi. Nie chciała zaczynać ich związku od kłamstwa. Dodatkowo intrygowała ją jeszcze jedna rzecz. Kim był ten tajemniczy nieznajomy z którym zaszła w ciążę. Jakoś nikt nie przychodził jej do głowy. Nagle usłyszała hałas na dole. Większość domowników już spała, a Draco jeszcze nie wrócił. Poczuła dziwny, irracjonalny strach, który przeszedł po jej ciele. Odruchowo sięgnęła po różdżkę. Od kiedy wróciła do świata czarów używała częściej niż by chciała. Synek spał smacznie na górze, więc był bezpieczny.

                 - Draco? – zawołała mając nadzieję, że to on. Martwiła się gdyż nie dawał żadnego znaku już jakiś czas. Poczuła ostry ból, który pozbawił ją przytomności. Z trudem otworzyła oczy.

                 - W końcu się obudziłaś – usłyszała rozpoznając zachrypnięty głos Dafne. Wzdrygnęła się usiłując poluźnić swoje ręce. Były mocno związane. Z trudem próbowała opanować swój strach. – Już myślałam, że za mocno cię obudziłam i przegapisz najlepszą akcję.

                 - Czego chcesz? – spytała mając nadzieję, że ani opiekunka, ani Jamie nie wstaną. Dafne wyglądała na bardzo niebezpieczną. – Po co to wszystko?

                 - Astoria była dla mnie najważniejsza – wyznała cicho. – Uwielbiałam ją. Nie miałam nikogo ważnego na tym świecie. Kiedy poznała Dracona cieszyłam się jej szczęściem. Sądziłam, że naprawdę na nią zasługuje. Szybko jednak zrozumiałam gdzie wygląda prawda. Nie byli ze sobą szczęśliwi, wiesz? Draco może i był w niej zakochany, ale ta miłość nie trwała długo. A Astoria usychała w tym związku.

                 - Miała kochanka! – wykrztusiła Hermiona w przypływie nadziei. – Spotykała się z kimś. To on jest ojcem Bena!

                 - Jak śmiesz! – W złości Dafne uderzyła Hermionę w twarz. – Nie mów takich głupot. Astoria to najuczciwsza kobieta jaką znałam. Nigdy nie zdradziłaby swojego męża. A teraz zapłacisz za wszystko. Draco przybędzie za późno by uratować swoją rodzinę. Wielka szkoda. Znowu przeżyje tragedie, ale tym razem zapłaci za przeszłość.

                 - Mnie możesz zabić jeśli chcesz – wyszeptała cicho Hermiona. – Tylko błagam oszczędź mojego synka. Jamie ma dopiero pięć lat. Zasługuje na życie.

                 - Tak samo jak Ben. – W ciemnych oczach Dafne nie było widać litości. – On również miał prawo do życia, ale go nie dostał. Zabito bez litości, bo ojciec popełnił parę błędów. Teraz to również będzie zemsta. Jednak z innej strony.

                 - Dafne proszę nie… - próbowała błagać. Dopiero odzyskała swoje życie. Wygrała walkę z niebezpieczną chorobą i miała je znów stracić? Nie mogła  w to uwierzyć. Wszystko było naprawdę bardzo niesprawiedliwe. Poczuła łzy pod powiekami.

                 - Za późno. Mam nadzieję, że pożegnałaś ukochanego. Drugiej szansy nie będziesz miała. – Nim do Hermiony dotarł sens jej słów na piętrze wybuchł ogień. Pożar dość szybko się rozprzestrzenił. Szybko poczuła w gardle dławiący dym. Tam spał maleńki synek. Jeszcze bardziej usiłowała uwolnić ręce z pułapki. – Dafne nie rób tego! Zapytaj Nott’a kto naprawdę zabił Astorię. On zna prawdę. Oni wszyscy ją znają.

                 - To moja rodzina! – Dafne pokręciła głową. – Nigdy by mnie nie skrzywdzili. W przeciwieństwie do was. Draco oszukiwał Astrorię, ale teraz już koniec. Zapłaci za każdy ból jaki jej sprawił. Nadszedł czas mojej zemsty. Bardzo długo czekałam na ten moment. Nikt mi go nie odbierze!

                - Dafne! Dafne! – krzyczała Hermiona za nią, ale kobieta odeszła. Usiłowała walczyć ze sznurami podskakując na krześle, w efekcie czego wywróciła się. Jęknęła z bólem, gdy dotarł do niej krzyk syna. Musiała mu pomóc. Ogień coraz bardziej był widoczny. Czuła palący dym. Nie mogła nic zrobić. W omdlałej głowie zobaczyła uśmiech Dracona. Tak bardzo go kochała. Niestety. Tego również mu nie powie. Umierała. Tym razem na zawsze.  I nie miała nikogo kto mógłby jej pomóc.

    . *~*~*
Na zakończenie:
Tak kochani to już powoli koniec.
Przed nami ostatni rozdział i epilog. Te opowiadanie będzie miało mniej rozdziałów niż poprzednie. Jednak planuje coś nowego. Wiem, że opowiadanie nie cieszyło się zbyt dużą popularnością dlatego wierzę iż nowe opowiadanie przypadnie wam do gustu. Bardzo na to liczę, ale wszystko zależy od was. Zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.

9 komentarzy:

  1. Rozdział był super! :d juz się nie mogę doczekać dalszego ciągu 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział niesamowity! Napięcie wręcz wyciekało z ekranu komputera! Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, a tym bardziej końcowej sytuacji z Dafne i Hermioną. Mam nadzieję, że jej nie uśmiercisz, bo jeśli tak, to ja ukatrupię ciebie.
    Pozdrawiam :)
    Endory
    PS: Świetny szablon!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa to nie sprawiedliwe. Ja chcę więcej ;D. Tak fajnie mi się czytało ten rozdział. Przepraszam że tak późno, ale drobne problemy w życiu prywatnym. Teraz nadrobiłam zaległości i cieszę się. Rozdział bardzo mi się spodobał. Był tak wciągający. I te motylki w żołądku w oczekiwaniu na więcej.
    Szkoda że to już prawie koniec. Te opowiadanie należy do jednych z najlepszych jakie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, nowy szablon jest bardzo ładny, a tekst wygląda schludnie. To pierwsza rzecz, jaka mi się rzuciła w oczy.
    Druga sprawa - naprawdę widać to uczucie pomiędzy Hermioną i Draconem, które wykiełkowało podczas tego opowiadania. Aż miło się o nich czyta. Zasługują na to, by być szczęśliwi, ale teraz boję się, że to nigdy nie nastąpi. Obydwoje znaleźli się w ciężkiej sytuacji, ale po cichu liczę, że ich stamtąd wyciągniesz.
    Ładna scena z Ginny i Blaisem ^^
    Nie spodziewałam się, że Astoria zdradzała męża, a ich synek nie należał do Dracona. To faktycznie zagmatwana sprawa, a Dafne nie potrafi uwierzyć w winę siostry.
    Jestem w szoku, że to prawie koniec. Trzymam kciuki za wenę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli jeszcze tylko dwa rozdziały?! Nie, dlaczego, prosze, błagam, nie rób mi tego D: D: D: Będę smutkiem do końca życia :(

    Wiedziałam, że Hermionka się obudzi <3 Podobała mi się ta scena z jej matką, to było naprawdę piękne :D
    Sprawy w świecie czarodziei komplikują się strasznie. Ciągle i wszędzie zło, te biedne dzieciaki nigdy się od nich nie uwolnili! :( Twoje Dramione wepchnęło mnie w ten świat mocno i na wattpadzie nie mogę przestać czytać, co jedno, to kolejne i nestępne XD i na początku chyba dziwiłam się wizerunkowi Blaise'a, o ile dobrze pamiętam, tak teraz kocham i wielbię tego chlopaka jak nie wiem, więc propsuję scenkę z Ginny, bo ich kocham <3

    A tak poza tym, masz wattpada? Ludzie tam bardzo chętnie przeczytaliby taką opowieść, więc polecam założyć i przenieść tam też to opowiadanie, choćby po to, żeby po prostu było, bo myslę, że znalazłabyś tam sporo czytelników ^^

    A co do szablonu, bo uch, musze się uczepić :( Biały i czarny do siebie pasują przeważnie... Ale nie na blogu, a przynajmniej nie w wersji, gdy jest biały tekst na czarnym, bo strasznie od tego oczy bolą :/ Ten brązowy, jest okej, ale biały, polecam zmienić D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie mam wattpada. Nie umiem go ogarnąć chociaż bym chciała. Próbowałam się nauczyć, ale to czarna magia.
      Właśnie czekam na szablon, więc liczę, że niedługo się doczekam.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Ty i książka? Serio?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No... Skąd takie zaskoczenie? Wyrobiłam swój własny styl. Wiem wiele mi jeszcze brakuje. Nie mówię, że wszystko będzie od razu. Jednak z czasem, może? kto wie.

      Usuń
  7. Rozdział super jestem ciekawa co dalej. Trafiłam tutaj 2 tyg temu i czekam i czekam na następny rozdział. Mam nadzieję że pojawi się wkrótce i nas nie opuścisz i do kończysz ta historię.
    A co do książki to fajny pomysł.

    OdpowiedzUsuń