środa, 1 maja 2013

Rozdział 007 „Przeszkody”



„Skra­dając się za marze­niami.
Pragnęła do­sięgnąć cze­goś nieosiągal­ne­go i pięknego.
Za­pomi­nając o przeszko­dach stojących na nierównej drodze.
Pot­knęła się o rzeczywistość.”
- Cytaty „Info” – LiaMort.


Kroniki Proroka codziennego nr 8
Witam serdecznie w kolejnym rozdziale.
Pisząc go mam nadzieję, że  w końcu pogoda się poprawi, chociaż za oknem nadal widzę śnieg.
Może kiedy go dodam będzie już całkiem inaczej?
No bo ile można nosić kurtki i czapki?
W tym roku jak nigdy przechodziłam w czapce gdyż uznałam że mam dość chorowania, a i tak nie mogłam się ustrzec.
No ale zawsze pozostaje wiara, że może być lepiej.
Tymczasem zapraszam was do dramionowego świata.
Skromnym zdaniem powiem iż nigdy nie myślałam, że ta historia okażę się tak wielkim sukcesem.

~^~^~
                Im bardziej zbliżał się ten wielki dzień tym bardziej była zdenerwowana i niepewna.
                Nigdy nie sądziła, że nastąpi ta wielka chwila i zostanie czyjąś żoną. To wszystko potoczyło się tak bardzo szybko iż sama nie wiedziała nawet kiedy. Od chwili kiedy powiedziała, że przyjmuje   oświadczyny  Dracona jego stan zaczął się poprawiać. Lekarz uprzedził jednak, że prawdziwa poprawa nastąpi kiedy staną na ślubnym kobiercu. To  dla niej było zbyt wiele i z trudem się na to godziła. Najgorsze było to, że ślub miał się odbyć z wielką pompą, a młodzi nie wiele mieli do powiedzenia. Aranżacją wszystkiego zajmowała się Narcyza Malfoy. Hermiona musiała tylko przytakiwać i godzić się na wszystko. Była tym nieco przytłoczona, ale nie miała wyjścia. W dodatku musiała zamieszkać od razu w Malfoy Manor. Przygotowano dla niej specjalny pokój, który miał oddzielną łazienkę i garderobę. Nigdy jeszcze nie widziała takich luksusów i była pod wrażeniem. Jednak zaczynała też tęsknić za swoim normalnym i spokojnym życiem. Tu nie wiele miała do powiedzenia i czuła się obco. Narcyza nawet wybrała jej suknie ślubną. Była przepełniona przepychem i nie pasowała do niej całkowicie. W ogóle obserwując te przygotowania źle się z tym wszystkim czuła. Na całe szczęście Narcyza pozwoliła jej zaprosić kilka bliskich osób. Pragnęła aby ktoś przy niej był w tej trudnej chwili. Pomyślała o Ginny. Idealnie nadawałaby się na jej druhnę. Długo biła się z myślami czy powinna się na to zdecydować, ale w obecnej sytuacji potrzebowała kogoś, na kim mogłaby się oprzeć.  Po za Ginny nie miała nikogo. Teraz kiedy mały James wracał do zdrowia mogła się do niej zgłosić. Umówiły się w wygodnej kawiarence w Londynie. Dzięki gotówce od Lucjusza Malfoya mogła nie tylko uzupełnić swoją garderobę, ale i również prowadzić wygodne życie. Nie czuła się z tym dobrze. W ogóle najchętniej uciekłaby jak najdalej i nigdy nie dopuściła do tego ślubu. Żałowała iż nie może tego zrobić. Nie chciała aby Dracon umarł z powodu jej tchórzostwa. Nigdy, by sobie tego nie wybaczyła. Mimo wszystko źle się czuła z powodu tego wszystkiego. Na całe szczęście Ginny była w domu, kiedy przyszła ją odwiedzić. Jej promieniejąca szczęściem przyjaciółka uśmiechała się szeroko na jej widok. Hermiona poczuła lekkie uczucie zazdrości. Ona sama nigdy czegoś takiego nie zazna. Wychodziła za mąż z obowiązku, a nie z miłości. To nie było jej dane.

                 - Co robisz? – wykrztusiła oszołomiona wpatrując się w nią, gdy podała jej przyczynę swej wizyty. Z pierwszej chwili myślała, że jest to jakiś dowcip. Tymczasem wszystko wskazywało na to iż była całkowicie poważna. Wszystkiego, by się spodziewała w życiu, ale nie tego. Nie mogła uwierzyć iż jej przyjaciółka wychodziła za mąż za największego wroga. W końcu przyparta do muru Hermiona opowiedziała wszystko. Nie pominęła nawet prawdy o klątwie, chociaż zdawała sobie sprawę, że Draco nie będzie zachwycony kiedy się dowie. Wolała być jednak szczera z dziewczyną jeśli liczyła na jej pomoc przy ślubie. Przez chwilę Ginny nie wiedziała, co powiedzieć. Nie sądziła, że sytuacja jest aż tak poważna i zmieni życie przyjaciółki. Nie wyobrażała sobie Hermiony szczęśliwej w małżeństwie z kimś takim jak Malfoy. Miała jednak nadzieję, że nie będzie tak strasznie.

                 - Widzisz, więc iż nie mam wyjścia – powiedziała łamiącym się głosem z trudem powstrzymując cisnące się łzy. – To nie jest żadna sztuczka ze strony Malfoyów. Draco nie chce tego ślubu tak samo jak ja. Oboje jednak nie mamy wyjścia. – Miała nadzieję, że Ginny ją rozumiała i nie pomyliła się. Przyjaciółka stanęła na wysokości zadania i nie odmówiła pomocy. Zrobiła nawet coś więcej. jeszcze tego samego dnia wyrwała ją z domu na szalone zakupy po Londynie. Z początku Hermiona się wzbraniała przed wydaniem gotówki, ale szybko znalazła w tym przyjemność. Nigdy nie miała tak wielu pieniędzy na raz i czuła się wspaniale. Fryzjer i kosmetyczka znacznie poprawiły jej nastrój I w dodatku nigdy jeszcze nie wyglądała tak pięknie. Gdy spoglądała w lustro musiała przyznać przed sobą iż zmiana wyszła jej bardzo pozytywnie i jest z niej zadowolona. Była wdzięczna przyjaciółce za to zaproszenie. Dzięki niej od razu lepiej się poczuła i mogła odstresować się przed ślubem. Nie spodziewała się tylko jednego spotkania, które wyprowadzi ją z równowagi. Właśnie siedziały w kawiarni popijając kawę i opowiadając o dokonanych zakupach kiedy wyrosła przed nią Astoria Greengrass. Hermiona pamiętała ją jeszcze z czasów szkolnych i nigdy za nią nie przepadała. Zawsze była zimna i wyniosła. O wiele gorsza od Dracona jeśli to było w ogóle możliwe.

                 - Proszę, proszę złodziejka mężów – syknęła zjadliwie w jej stronę. Astoria była w towarzystwie nieznanej Hermionie dziewczyny, która wydawała się nieco zalękniona i zawstydzona postawą koleżanki. – Czyżbyś cieszyła się swoim triumfem, gdyż udało ci się złowić taki łakomy kąsek?

                 - Daj spokój Astorio – powiedziała Hermiona obronnym tonem zaskoczona taką wrogością. Nie spodziewała się tego, chociaż słyszała, że Draco był zaręczony. Dobrze jednak wiedziała, że było to małżeństwo z przymusu, nie z miłości. Żadne z nich go nie chciało. – Dobrze wiesz jak wygląda sytuacja. Jeżeli nie wyjdę za Draco on umrze, a tego żadna z nas by nie chciała  prawda?

                 - Ty głupia szlamo! – warknęła dziewczyna tracąc panowanie nad sobą. Nim ktokolwiek zareagował Astoria wyciągnęła rękę i uderzyła Hermionę w twarz. Zaskoczona dziewczyna wpatrywała się w nią przez chwilę z niedowierzaniem w oczach. Uderzony policzek zapiekł ją, ale nie dała po sobie poznać bólu.

                  - Wierz w co chcesz Astorio – powiedziała dumnie unosząc głowę i spoglądając na nią przenikliwie. – Prawda wygląda tak jak powiedziałam. Może będziesz miała szczęście i moje małżeństwo nie potrwa długo. Wówczas będziesz mogła zachować swojego męża dla siebie – dodała i odeszła, a Ginny podążyła za nią. Nie zwróciła uwagi na krzyki wściekłej kobiety. Kilka ciekawskich głów spojrzało w ich stronę. Hermiona czuła piekący policzek, ale odetchnęła z ulgą kiedy znalazła się na zewnątrz. W jej oczach pojawiły się łzy. Próbowała je ukryć, ale bezskutecznie. Ginny poprowadziła ją do ławki przed galerią i przytuliła przyjaciółkę. Nie rozumiała jak mogło dojść do takiej sytuacji. W głębi duszy obwiniała Rona, który porzucił jej przyjaciółkę w tak trudnej sytuacji. Miała wielki żal do brata o to. Gdyby nie zostawił jej nie brałaby pod uwagi całego Malfoya, a teraz musiała za niego wyjść.

                 - Nie przejmuj się zazdrością głupiej suki – powiedziała cicho Ginny odgarniając opadające kosmyki włosów z twarzy.  Hermiona otarła łzy i uśmiechnęła się. Bez względu na wszystko musiała zachować zimną twarz aby nie ugiąć się pod naporem oskarżeń. Nie mogła tak łatwo się poddać. W końcu tym małżeństwem ratowała komuś życie. To nie była łatwa sprawa, ale dawało jej jakąś namiastkę nadziei. Dzięki temu wierzyła, że robi coś dobrego. To dawało jej nadzieję.

                 - Masz rację – powiedziała ocierając łzy. Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech, który towarzyszył jej od rana. Znów powrócił jej dobry humor. Postanowiła nie poddawać się tak łatwo. Nadal nazywała się Hermiona Granger i dopóki nią była, musiała zachować własną twarz. – Co powiesz na zmianę sukienki? Nie podoba mi się ta wybrana przez Narcyzę. Wolałabym coś swojego. – Ginny obdarzyła ją szerokim uśmiechem. Pomyślała, że w końcu jej przyjaciółka wróciła. Teraz miała się zacząć prawdziwa zabawa.

~^~^~
                Artur Weasley był już naprawdę zmęczony kiedy przeglądał dokumenty leżące na biurku.
                Dochodziła późna godzina i o tej porze powinien być już w domu. Nigdy nie sądził, że bycie głównym Ministrem jest takie trudne. Teraz kiedy nałożyły mu się obowiązki zaczynał wątpić w swą działalność. Jeżeli kiedykolwiek myślał iż ma jakąś szansę na pokonanie wszelkiego zła zaczynał wierzyć iż się mylił. Do tej pory potępiał Knota, ale teraz zaczynał go rozumieć. Wszyscy ministrowie działali dla dobra innych, nawet jeśli łamali przy tym kilka zasad. On musiał postępować podobnie jeśli chciał wyjść z twarzą z danej sytuacji. Chwilami było to coraz trudniejsze. Zwłaszcza, gdy chodziło o bliskie mu osoby. Molly nie wybaczyła mu do tej pory, że nie wstawił się za Hermioną. Był ministrem magii i posłuchaliby go. On tymczasem całkowicie się odciął pogrążając dziewczynę. To nie było w porządku względem niej i wciąż czuł wyrzuty sumienia z tego powodu. Jakby nie było była związana z jego synem.

                 - Panie Ministrze przyszła do pana sowa – powiedziała jedna z jego młodych asystentek. Uśmiechnął się ciepło do dziewczyny  i zgarnął od niej list tchniony ciekawością. Przełamał pieczęć i zaczął czytać. Początkowy uśmiech zbladł z jego twarzy już po kilku linijkach tekstu. To był cios, którego się nie spodziewał.

                 - Anges – zawołał poruszony wpadając do pomieszczenia sekretarki. – Zwołaj grupę najlepszych Aurorów i przyślij mi tu mojego najstarszego syna – zarządził na koniec. Percy Weasley również pracował w Ministerstwie, ale od kiedy kilka lat temu prawie wyrzekł się swoich rodziców ich stosunki były bardzo oziębłe nad czym ubolewał do tej pory. Najbardziej ta sytuacja bolała Molly. Nic również nie pomogły działania żony Perc’ego Penelopy, która starała się jak mogła aby zacieśnić więzi rodzinne. Na jego zawołanie pojawiła się grupka zdolnych Aurorów. Znał ich dobrze. Osobiście przyjmował ich do pracy, ale nie byli najlepsi. Najlepsza była tylko jedna osoba, ale niestety od czasu tego ponurego skandalu nie mogła pełnić tej funkcji. Bardzo tego żałował. W obecnej chwili byłaby niezwykle przydatna.

                 - Wzywałeś nas ojcze – rozległ się dość chłodny głos jego najstarszego syna. Zmrużył oczy i spojrzał na niego spod oka. Percy stanął nieco z boku spoglądając na podstarzałego ojca. zauważył jak bardzo staruszek posunął się w latach. Od kiedy został Ministrem miał wrażenie, że jeszcze więcej.

                 - Uprowadzono twojego brata – wyznał bardzo cicho. – Georg’a. Nie wiemy, kto to zrobił, ale wiemy dlaczego. Żądają dużej sumy pieniędzy, których nie możemy wypłacić z państwowego skarbca. Nie chce również stracić kolejnego syna – dodał mając na myśli śmierć Freda. Wciąż rozpamiętywał tamtą dramatyczną chwilę. Żałował iż nie mieli dość odwagi aby ratować chłopca. Przecież mogli to zrobić. Fred żyłby dzisiaj gdyby spróbowali mu wtedy pomóc. Niestety czasu nie cofną, ale mogą spróbować uratować drugiego syna. – Musimy ściągnąć tu Hermionę Granger. Wiem, co powiesz Percy, ale ona była najlepsza. Jeżeli ktokolwiek może dyskretnie uratować mego syna to tylko ona. – Percy niechętnie przyznawał mu rację. Doskonale wiedział, że Hermiona była najlepsza w swoim fachu. Nikt nie złapał tylu byłych Śmieciorżerców, co ona. Mówiono nawet o jej awansie na wyższe stanowisko. Niestety wszystko zostało zaprzepaszczone. Ze zmarszczonym czołem obserwował jak ojciec wysyła list do dziewczyny. Ta pojawiła się dosłownie po kwadransie mocno zaskoczona wezwaniem. Wyglądała przy tym na wystraszoną i nie dziwił się jej. W końcu oskarżono ją o coś, czego nie zrobiła.

                 - Spokojnie panno Granger – powiedział miękko pan Weasley. Był nieco zawstydzony, gdyż ostatnim razem nie potraktował jej najlepiej. Z góry uznał dziewczynę za zbrodniarkę i nie dał szansy obrony. Gdyby nie młody Malfoy nadal siedziałaby w więzieniu. – Gdyby nie było pilnej sytuacji nie zawracalibyśmy tobie głowy. Wiemy, że szykujesz się do ślubu.

                 - Do ślubu? – Percy wyglądał na zaskoczonego. Nie spodziewał się, że Hermiona i Ron w końcu się na to zdecydują. Do tej pory mieszkali razem, ku rozpaczy matki i nie było żadnych wzmianek o tym, że zamierzają to zmienić. Czuł się nieco odsunięty z powodu iż go o tym nie powiadomiono.

                 - Tak – przytaknęła speszona Hermiona. Nie spodziewała się iż informacje tak szybko się rozchodzą. Myślała iż ma jeszcze trochę czasu zanim postanowi kogokolwiek powiadomić o ślubie. – Jutro wieczorem wychodzę za mąż za Dracona Malfoya. – Ta informacja dosłownie zwaliła Perc’ego z nóg. Z niedowierzaniem w oczach wpatrywał się w byłą Gryfonkę. Wiedział co nieco o jej relacjach z Malfoyem i  zaskoczyło go to bardzo. – Jesteś pewna, że nie jest to jakiś żart? Naprawdę wychodzisz za niego za mąż?

                 - Nie mam wyjścia – przyznała cicho. Chciała opowiedzieć dlaczego jest zmuszona do tego kroku, ale nie dano jej dość do głosu. To, czego się dowiedziała przeraziło ją mocno. Była pewna, że złapali wszystkich, którzy mogliby stanowić zagrożenie. Tymczasem okazuje się, że nie.

                 - Mówiono iż widziano Georg’a w towarzystwie młodej kobiety. To Kate Walsh była dziewczyna mojego zmarłego syna – wyjaśnił łagodnie pan Weasley pokazując zdjęcie uśmiechniętej Kate z czasów szkolnych. Hermiona ją znała, ale nie tak dobrze. Kate była cichą i skromną dziewczyną. Pomyślała, że ktoś taki jak ona nie mógł zadawać się ze Śmieciożercami. Niestety wszystko wskazywało na to, że pomyliła się w jej ocenie. Będzie musiała to sprawdzić. Domyśliła się już, czego od niej oczekują i obiecała zająć się sprawą. Na razie zrobi rozeznanie i dowie się, gdzie bywała ta dziewczyna, a potem spróbuje odnaleźć chłopaka. Nie mogli w końcu zapaść się pod ziemię. Cieszyła się z tego zadania. Przynajmniej dzięki temu oderwie myśli o jutrzejszym ślubie. Gdy wyszła z Ministerstwa była w o wiele lepszym humorze niż do tej pory. Swoje kroki od razu skierowała do pewnego pubu w Londynie „pod Strzechą”. Jeśli czarodziej szukał jakiś konkretnych informacji, to musiał znaleźć je właśnie tam. Bardzo często korzystała z jego usług, gdy była Aurorem. Na całe szczęście tym razem miała więcej gotówki niż zwykle. Barman prowadzący ten niezbyt przytulny interes łypnął na nią spod oka, gdy tylko się pojawiła. Już ją dobrze znał i wiedział, po co przyszła.

                 - Dawno nie było tu pani – rzucił od niechcenia uśmiechając się kpiąco w jej stronę. Zdawała sobie sprawę, że wiedział o całej związanej z nią sytuacji. Poczuła się nieco zawstydzona, ale dumnie uniosła głowę. W końcu miała być przyszłą panią Malfoy i musiała zachowywać się godnie do jej nowego statusu. Draco nie wybaczyłby jej gdyby przyniosła mu hańbę.

                 - Nie twój interes – powiedziała wyniośle. Z portfela wyciągnęła kilka złotych monet i rzuciła je na stół. – Przyszłam po informacje. Jestem pewna, że nadal wiesz co tu się dzieje Jim. – Mężczyzna łypnął na nią spod oka, ale niezauważalnie zgarnął garść monet i pokiwał głową.

                 - Na zapleczu możemy porozmawiać, ale nie tutaj – odezwał się jakimś dziwnie wystraszonym głosem. Hermiona niezbyt pewnie pokiwała głową. W końcu po to tu przyszła. Musiała dowiedzieć się, co jest i to było dla niej najważniejsze. Barman przepuścił ją przodem. Nie wyczuwała żadnego niebezpieczeństwa. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nim zdążyła się zorientować odebrano jej różdżkę i pchnięto na ścianę. Silne zaklęcie sprawiło, że zwinęła się z bólu. Była zdezorientowana i zaskoczona. Rozglądała się dookoła próbując zrozumieć, co się stało. Czyjeś silne ręce podniosły ją brutalnie. Ktoś z tyłu krępował jej dłonie. Nim próbowała cokolwiek zrobić straciła przytomność.

~^~^~
                  -Mogę wiedzieć gdzie do jasnej cholery podziewa się moja narzeczona?
                Zapytał gniewnie rodziców Draco Malfoy schodząc po raz pierwszy od kilku dni na dół. Lucjusz i Narcyza, którzy właśnie przeglądali Proroka codziennego z zaskoczeniem spojrzeli na swego syna. Wyglądał całkiem dobrze i widać było iż dochodzi do siebie. Najwyraźniej zbliżający się ślub łagodził skutki klątwy, ale nadal istniało ryzyko. Dopóki akt małżeński nie zostanie zawarty Draco mógł umrzeć w każdej chwili. Wciąż istniało ryzyko, że mogła się wycofać. Draco nie sądził jednak aby była zdolna do takiej podłości. Problem z panną Granger był taki, że była do bólu uczciwa. Zastanawiał się jak wytrzyma z taką żoną jak ona.

                 - Dostała pilną sowę z Ministerstwa – wyjaśnił niedbale Lucjusz na widok syna. Co prawda on czuł zaniepokojenie, ale starał się je dobrze ukrywać. Był Malfoyem i nie mógł okazać się miękki. Gdyby na to pozwolił nie osiągnąłby tego, co teraz. Musiał być twardy i niezależny. Tego samego uczył syna.

                 - Do Ministerstwa? – W głosie Draco wyraźnie słychać było zaniepokojenie. On nie umiał tak łatwo maskować swoich uczuć jak ojciec. Zawsze wszystko pokazywał na wierzchu. Miał nadzieję, że Hermiona kiedyś nie wykorzysta tej jego słabości. Nie znał jej pod tym względem. Zastanawiał się jaką kobietą była naprawdę i czego się po niej mógłby spodziewać. Nie był do końca tego pewien i to najbardziej go martwiło. W końcu prawie jej nie znał. W szkole nie mieli okazji się poznać, gdyż obracali się w całkiem innych kręgach. Przed sobą samym musiał przyznać iż nie traktował dziewczyny zbyt dobrze. Teraz będzie miał okazje to naprawić, ale czy tego chciał? Jak daleko powinien posunąć się w swym małżeństwie. – Czego mogą od niej chcieć? Wyraźnie nakazałem kontaktować się ze mną lub Johnem.

                 - Byłeś niedysponowany, a John jest po za zasięgiem – przypomniał mu chłodno ojciec. – Widzisz do czego doprowadziła cię własna żądza Draco? Dlatego Malfoyowie jej nie ulegają.

                 - Gdyby nie mój pradziadek, który nie umiał utrzymać rąk przed spódniczką nie byłbym w takiej sytuacji – odparował gniewnie Draco. Tego było już za wiele dla Lucjusza. Podniósł się gwałtownie aż Narcyza cofnęła się wystraszona. Zamachnął się i uderzył syna w twarz. Draco zachwiał się pod wpływem niespodziewanego ciosu. Przed następnym zdołał się obronić. Chwycił ojca za rękę i spojrzał mu w oczy. – Nigdy więcej nie unoś na mnie ręki – wycedził przez zaciśnięte zęby. Był dumny. Po raz pierwszy naprawdę się postawił. I był z tego bardzo dumny. Już miał rzucić w stronę ojca jakąś kolejną ciętą ripostę, gdy niespodziewanie pojawił się skrzat domowy z kopertą w ręku. Draco zły odruchowo sięgnął po zapieczętowany list. Zmarszczył czoło spodziewając się jakiejś informacji od Hermiony. To, co przeczytał zaskoczyło go i zaniepokoiło.

Szanowny Panie Draco Malfoy.
Mamy zamiar nie dopuścić do pańskiego ślubu z panną Hermioną Granger.
Niech ród Malfoyów zakończy się na tobie. Proszę się nie martwić o jej bezpieczeństwo. Kiedy będzie po wszystkim zostanie uwolniona.
XXX.
       
Draco zaklął pod nosem i zgiął kartkę. Hermiona niespodziewanie wpadła  w ręce jakiegoś bandziora. Ktoś najwyraźniej planował zniszczyć jego rodzinę. Dobrze wiedział iż Malfoyowie mają tylko jedno dziecko.
                 - Z kim dokładnie miała się spotkać Hermiona? – zapytał Draco czując niepokój. Wiedział, że wkrótce klątwa osłabi ponownie jego organizm i nie będzie mógł nic zrobić. Musiał działać jak najszybciej jeśli będzie chciał ją uratować. Stawką w tej grze było jego życie.

                 - Dostała list z Ministerstwa? – spytał się siląc na spokój. Nie było to wcale łatwe. W środku miał ochotę szaleć z rozpaczy. To nie działo się naprawdę. Jego narzeczona została uprowadzona i nikt nie wiedział, co się stało. Mógł podejrzewać, że dojdzie do takiej sytuacji. Był w końcu Malfoyem, a Malfoyowie mieli zawsze dużo wrogów. Dlaczego wcześniej nie pomyślał o ochronie dla niej? Gdyby zrobił cokolwiek w tym kierunku nie byłaby teraz uprowadzona przez nieznanych jej ludzi. Mogli ją przecież skrzywdzić. Zadrżał na samą myśl o tym, co mogliby jej zrobić nieznani oprawcy. Nie był przecież aż tak cynicznym draniem i nie życzył jej źle.

                 - Tak – przytaknął nieco zniecierpliwiony Lucjusz. Uważnie spoglądał na syna i uznał, że nie podoba mu się takie przepytywanie. – Wzywał ją do siebie Artur Weasley. Podobno jakaś bardzo ważna sprawa. Znasz Hermionę. Nie wahała się i po prostu ruszyła aby się tam pojawić. Może liczyła na powrót do pracy?

                 - To by było do niej podobne – przyznał Draco. Pamiętał ostatnie ich rozmowy, zanim straciła z nim dziewictwo. Wtedy była taka otwarta i trochę mu się zwierzała. Przyznał, że dla niego to było dość kłopotliwe doświadczenie, ale również pozwoliło mu ją poznać. Draco nie zawahał się. Już wiedział, co powinien zrobić. Po prostu pojawił się w Ministerstwie. Co prawda sekretarka Ministra próbowała go zbyć, ale nie dał się przekonać. Jego nazwisko nadal robiło wrażenie i otwierało mu wiele drzwi. Tym razem też się na nie powołał. W końcu sekretarka musiała ustąpić i wpuściła go do środka. Widział wyraźne niezadowolenie malujące się na twarzy Ministra niezadowolenie, ale nie zwrócił na to uwagi.

                 - Chce wiedzieć jakim prawem wezwałeś moją żonę – powiedział niezbyt łagodnie. – Moją przyszłą żonę – poprawił się pospiesznie zdając sobie sprawę ze swego głupiego błędu. Jeszcze nie była jego żoną. Dopiero jutro, kiedy uda mu się ją odzyskać. Ani na chwilę nie wątpił, że to zrobią.

                 - Jest najlepsza w swoim fachu – odpowiedział spokojnie Artur Weasley zły, że musi się tłumaczyć. Nie lubił tego. – Nie miałem innego wyjścia, gdyż uprowadzono mojego syna Georg’a. tylko ona mogła pomóc i zrobić to dyskretnie nim Prorok wykryje jakieś komplikacje.

                 - Najwyraźniej ona również wpadła w kłopoty, a może był to podstęp – stwierdził cicho Draco i pokazał mu list, który otrzymał dzisiaj. Artur spostrzegł, że charakter pisma jest ten sam. Zaklął pod nosem. Wiedział, że aby odzyskać swojego syna będzie musiał współpracować z Malfoyem. Dla żadnego z nich nie było to łatwe.

                 - Chyba wiem czyjej pomocy będziemy potrzebować – odezwał się cicho. Sięgnął po kartkę i pospiesznie napisał kilka słów. Bardzo szybko utworzył przesyłkę i wysłał ja przez kominek w pokoju. Bardzo liczył na odpowiedź. Doskonale wiedział, że czas miał tu bardzo ważną rolę. Szczególnie dla młodego Dracona. – Wolałbym tego nie robić, ale w obecnej sytuacji nie mamy wyjścia. To druga osoba po Hermionie odpowiednio przygotowana do walki z byłymi Śmieciożercami.

                - Kto taki? – zapytał Draco, chociaż w głębi ducha znał odpowiedź. Wolał jednak to usłyszeć bezpośrednio od Ministra.

                 - Harry Potter – odpowiedział tamten jakby z obawą. Draco pomyślał iż większego ciosu od życia chyba nie dostał. 4 Potter był ostatnią osobą, którą chciałby w ogóle kiedykolwiek widzieć. Przyczyna jego wielu klęsk w szkole i powód najgorszych koszmarów. Na samą myśl o spotkaniu z nim robiło mu się nie dobrze. Wiedział jednak, że nie ma innego wyjścia. Miał tylko nadzieję, że nie będą żałować tego kroku. Zbyt wiele miał do stracenia.

~^~^~
                Obudziła się z okropnym bólem głowy.
                Z pierwszej chwili  nie miała pojęcia gdzie się znajduje. Nerwowo zaczęła rozglądać się dookoła, próbując rozpoznać jakieś znajome fragmenty. Niestety nic nie przychodziło jej do głowy. Ostatnie, co pamiętała to wizyta w barze. Chciała wydobyć informacje od barmana, gdy wszystko osnuło się mgłą. Teraz czuła mdlący zapach, który sprawiał iż tylko cudem powstrzymała odruch wymiotny. Próbowała poruszyć ręką, ale stwierdziła iż jest przywiązana. Nie miała żadnych szans na uwolnienie się. Sznur zbyt mocno był przywiązany do wezgłowia łóżka. Chciała krzyknąć, ale nie mogła wydobyć z siebie dźwięku. Na jej ustach umieszczono jakiś brudny knebel. Bardzo powoli dotarło do niej, co się stało i spanikowała. Została uprowadzona.

                 - Och nasza księżniczka się obudziła – usłyszała czyjś zjadliwy głos i drgnęła oszołomiona. Przez chwilę wpatrywała się w nieznajomą postać majaczącą w świetle bladego światła. Na twarzy mężczyzny dostrzegła maskę przez co widziała tylko oczy. Były zimne i pozbawione wyrazu. Nigdy takich nie widziała, ale sam głos coś jej przypominał. Nie mogła tylko skojarzyć, skąd go znała. Wymamrotała coś przez knebel, co sprawiło iż mężczyzna się zaśmiał. Zadrżała i spięła się w sobie kiedy zbliżył się do niej. Zgrabnym ruchem zerwał z jej ust knebel. Spojrzała na niego z pogardą   w oczach.

                 - Gdzie ja jestem? – zapytała cicho próbując przyzwyczaić się do ciemności. Było jej ciężko i niezbyt wygodnie. Pozycja w której się znalazła sprawiała, że sztywniało jej całe ciało. Wyczuwała również pożądliwy wzrok obcego i nie sprawiało jej to przyjemności. Wiele, by dała aby móc uciec z tego miejsca.

                 - W bezpiecznym miejscu – odezwał się mężczyzna. Przyciągnął sobie krzesło i usiadł okrakiem naprzeciw niej. Przez chwilę tylko na nią spoglądał aż żałowała, że nie ma się czym zakryć. – Obawiam się, że będę musiał przerwać twoją jutrzejszą uroczystość. Bardzo mi zależy aby ród Malfoyów zakończył się na młodym Draconie. Ta klątwa to idealna okazja do zemsty. Kiedy przeczytałem zapowiedzi wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Jak taka niezwykła kobieta mogła pójść do łóżka z takim zerem.

                 - Wcale nie jestem niezwykła – wyszeptała stłumionym głosem. Naprawdę się bała. Ten mężczyzna był nieprzewidywalny przez co wydawał jej się niebezpieczny. Musiała dowiedzieć się jak najwięcej, a potem spróbować opracować plan ucieczki. To był jej jedyny cel. – Wręcz przeciwnie. Draco też nie jest takim zimnym draniem. Pojawił się kiedy potrzebowałam pomocy.

                 - Och i zrobił to całkowicie bezinteresownie? – Mężczyzna zaśmiał się dość rubasznie. Musiała pokręcić głową. I tak dużo wiedział. Dla niej o wiele za dużo. Nie rozumiała jak Draco mógł sobie pozwalać na takie plotki. To było przecież bezsensowne. – Tak właśnie myślałem. Twoje milczenie panno Granger mówi samo za siebie. Czyżbym zatem pomylił się, co to ciebie? Może wcale nie jesteś taką niewinną kobietą za jaką cię miałem? – jęknęła kiedy przejechał dłonią po jej ciele i to wcale nie ze strachu. Na jej twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia i musiał cofnąć rękę, gdyż to zauważył. Nie wyglądał na zadowolonego z tego faktu. – Udawanie niewinnej cnotki nie wiele ci się tu zda.

                 - Czego chcesz ode mnie? – odważyła się zapytać. Z trudem panowała nad własnym strachem w jego obecności. Co nieco jej wyjaśnił, ale nadal nie wiele wiedziała.

                 - Pobędziesz tu trochę czasu. Myślę, że z tydzień wystarczy. Upewnię się, że klątwa zacznie działać. Z przyjemnością będę oglądać jak młody Malfoy umiera w męczarniach. Skutki klątwy bywają straszne, a on długo nie wytrzyma. Będzie konał błagając o litość, a ty się nie pojawisz. Wypuszczę cię kiedy będzie po wszystkim. Pomyślałem, że kiedy odzyskasz siły to uprzyjemnisz nam te dni. Jesteś o wiele ładniejsza od tego chłopaka, którego więzimy obok. – Chłopaka? Hermiona zmarszczyła brwi zaintrygowana. Na moment zapomniała o własnym położeniu. Szybko domyśliła się iż tym chłopakiem był właśnie Geroge Weasley. Czy to byli ci sami porywacze? Nie rozumiała jednak jaki mogą mieć wspólny cel? Nie spodobały się jej również słowa mężczyzny. Zamierzał ją zgwałcić i nie ukrywał tego. Nie mogła oddać mu się bez walki. Nie zrobi tego. Obawiała się, że jeśli ją skrzywdzi nie przeżyje tego. Zachowywał się podobnie jak strażnik w więzieniu. Też tylko chciał wykorzystać ją i jej ciało.

                 - Nigdy nie będziesz mnie miał – powiedziała stanowczo. W jej głosie dało się słyszeć wyzwanie. Mężczyzna roześmiał się i zaklęciem uwolnił jej ręce. Odetchnęła z ulgą mogąc rozmasować obolałe nadgarstki. Na stoliku stała szklanka wody. Przyjęła ją niezbyt pewnie czując straszną suchość w gardle. To wszystko musiało być po podanym jej narkotyku. Był dość silny i wciąż utrzymywał się w organizmie. Mężczyzna roześmiał się jedynie i wyszedł z celi. Odetchnęła na odgłos jego kroków, ale wiedziała, że wróci. Na pewno nie odpuści jej, a ona nie miała żadnej broni. W pomieszczeniu nie było nic takiego. Musieli je odpowiednio przygotować. Szybko domyślała się iż nie ma zamiaru jej odpuszczać. Sama myśl o tym przerażała ją. To Draco był jedynym mężczyzną, któremu pozwoliła się dotknąć i nie zamierzała tego zmieniać. W końcu w małżeństwie liczyła się wierność. Wiedziała jednak też, że śmiesznością byłoby z jej strony gdyby tego samego wymagała od niego. Na pewno nie będzie taki dobry nie oddając się żadnej kobiecie. Nie wierzyła w to zbytnio, gdyż zbyt wiele słyszała o jego sławnych romansach. Uwiódł wiele kobiet i był w tym naprawdę dobry. A teraz z powodu jakiegoś mężczyzny widniało nad nim widmo śmierci. Musiała uciec, albo chociaż spróbować to zrobić. I też uratować Georg’a.  Z tego, co zrozumiała oboje znajdowali się w jednym miejscu. Ostrożnie podniosła się ze starego łóżka. Zakręciło jej się w głowie, ale pewnie stanęła na nogach. Nie mogła poddać się tak po prostu. W końcu nie na darmo była Gryfonką. Podeszła do klamki i szarpnęła za nią. Była zamknięta, ale niezbyt solidna. Klnąc pod nosem szarpała za nią intensywnie aż słabe zawiasy odpuściły. Uśmiechnęła się zadowolona z efektu. To miejsce nie było odpowiednio przygotowane dla trzymania więźniów. Zbyt łatwo można było z niego uciec. Żałowała jedynie, że nie ma przy sobie różdżki. To, by jeszcze bardziej ułatwiło jej szansę. Mimo to była z siebie dumna. Udało jej się wyjść z dusznej celi, co dało jej swobodę pełnego działania. Nerwowo rozglądała się dookoła czy przypadkiem nikt jej nie śledził. Na całe szczęście była sama. Budynek w którym się znajdowała był stary i zniszczony. Nic nie przypominało jej tu miejsca, które powinna znać, chociaż kiedy wyruszali w poszukiwaniu Horuksów często spali w podobnych miejscach. To dawało im anonimowość. Z oddali słyszała jakieś krzyki i przekleństwa. Ktoś głośno kłócił się, ale nie rozumiała słów. Postanowiła podsłuchać te głośną rozmowę. Może wówczas dowie się czegokolwiek. Ostrożnie podeszła do drzwi. Z zaskoczeniem rozpoznała damski głos. Pamiętała jeszcze te dziewczynę z Hogwartu. Już miała zadać sobie pytanie, co ona tu robiła, gdy poczuła czyjś śmiech za sobą. Drgnęła porażona i bardzo powoli się odwróciła. Stanęła oko w oko z mężczyzną w masce.

                 - Wiedziałem, że będziesz uciekać panno Granger – odpowiedział zjadliwie wyciągając różdżkę w jej stronę. W jego oczach nie było litości. Już przypomniała sobie gdzie je widziała. mężczyzna, który zabił syna ministra.

                 - To byłeś ty – wyszeptała w oszołomieniu. Mężczyzna zaśmiał się jakby zadowolony, że go poznała. Jej ani trochę nie podobał się ten śmiech. Wiedziała, że rozpoznając go skazała siebie na wyrok śmierci.

~^~^~
                Kiedy tylko wypuszczono Jamesa, Harry starał się spędzać jak najwięcej czasu ze swoim synem, co wcale nie było takie łatwe.
                Nie wiedząc, czemu Ginny utrudniała mu te kontakty. Ciągle robiła jakieś wymówki, że nie może, albo iż James się źle czuje. Harry powoli tracił cierpliwość, gdyż naprawdę mu zależało na chłopcu. I tak dużym utrudnieniem był fakt, że nie może powiedzieć mu prawdy.

                 - Ginny nie możesz tak dłużej robić – powiedział jej pewnego popołudnia. Wpadł właśnie z niespodziewaną wizytą na prośbę Deana. On jakby zdawał się lepiej rozumieć całe podejście w  sprawie Harrego i starał się ułatwić mu kontakty z synem. Był mu za to wdzięczny, gdyż zdawał sobie sprawę, że nie może tak być dłużej. – Dobrze wiesz, że zależy mi na Jamesie. To jest mój syn i nie zmienisz tego. Czy mamy się ciągać po sądach żebym mógł go widywać? – zapytał cicho. Naprawdę nie chciał tego robić, ale jeśli będzie musiał nie zawaha się. Nawet poprosi o pomoc Dracona, chociaż duma niezbyt mu na to pozwalała. I tak ciężko mu było się pogodzić z faktem, że jego najlepsza przyjaciółka wychodziła za niego za mąż. To wciąż było dla niego niezrozumiałe. Ginny już miała mu coś odpowiedzieć ogarnięta nagłą furią, gdy zapłonął kominek w salonie i pojawił się list. Odruchowo chwyciła go w dłonie i zdziwiła się widząc na nim nazwisko Harry’ego.

                 - To do ciebie – odparła wręczając mu kopertę. Harry równie zdziwiony, co ona oderwał ją i zaczął czytać. Przeraziło go to, czego zdążył się dowiedzieć z listu.

                 - Czy masz zainstalowany system Fiuu? – zapytał z miejsca. – Muszę natychmiast przenieść się do Ministerstwa. Hermiona została porwana i twój ojciec mnie wzywa. – Ginny zbladła na twarzy słysząc, że jej najlepsza przyjaciółka znalazła się w niebezpieczeństwie. Pokiwała głową i pospiesznie odnalazła woreczek. Harry wziął od niej trochę proszku i wszedł do kominka. Odzwyczaił się od takiego podróżowania, ale nie miał wyjścia. Przypomniał sobie jak w drugiej klasie przez pomyłkę wylądował na Nokturnie. Nie chcąc powtarzać błędu głośno i wyraźnie powiedział miejsce do którego chciał się udać. Zapłonęły iskry i z hukiem przeniosły jego ciało do odpowiedniego kominka. Ministerstwo ani trochę się nie zmieniło. Pomyślał nawet, że wygląda całkiem podobnie do tego z dawnych czasów. Bez trudu odnalazł pokój Ministra. Kilka głów przywitało się z nim po drodze. Oczywiście wiedzieli kim był. Wielki Harry Potter, który pokonał Voldemorta. Harry skrzywił się na wspomnienie własnego czynu. W środku był już Artur Weasley i Draco Malfoy. Obaj odetchnęli na jego widok.

                 - Nie spieszyłeś się zbytnio Potter – burknął Draco, chcąc w ten sposób ukryć swój strach. Harry bez trudu to rozpoznał, ale nie powiedział ani słowa. Skinął jedynie głową.

                 - Widziałem się z moim synem – oznajmił krótko. Draco zrobił nieco zaskoczoną minę, ale nie powiedział ani słowa. Nie miał pojęcia, że Potter miał dziecko. Nie było to jednak teraz ważne. Liczyła się tylko Hermiona. Artur po kolei wyjaśnił całą sprawę. Harry słuchał z lękiem i zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że byli Śmieciożercy są tak niebezpieczni i wytrwali w swych zuchwałych napadach. Sam Draco dopowiedział swoją historię i motywy porwania.

                 - Hermiona wymyśliła pewne zaklęcie – odpowiedział ostrożnie przypominając sobie chwilę w której użyli go po raz pierwszy. Było to wówczas, gdy wściekły Ron pod wpływem medalionu Slitherina postanowił od nich odejść. – To pewne zaklęcie lokalizujące. Potrzebuje tylko coś, co należy do niej.

                 - A mój syn? – spytał trochę zniecierpliwiony Artur. Hermiona była ważna, ale nie ukrywał, że ważniejszy był dla niego własny syn. Był gotów wszystko poświęcić aby tylko odzyskać chłopca. Miał nadzieję, że Potter i Malfoy rozumieją jak wielka jest stawka w tej grze.

                 - Znajdziemy go panie Weasley – zapewnił go Harry. – Kiedy tylko uratujemy Hermionę. Draco czy możesz udać się do domu i wziąć, coś co należy tylko do niej? – Draco jakby zawahał się na moment. Nie chciał przyznawać się do swego wstydliwego sekretu. Odruchowo dotknął niewielkiego medalionu 5 jaki otrzymał od matki. Ostatecznie jej życie było ważniejsze niż własna duma.

                 - To pukiel jej włosów – powiedział wyciągając związane w rzemyk kosmyki. Harry zrobił zdziwioną minę, ale darował sobie riposty. Nie było na to odpowiedniej okazji. – Tylko nie mów jej ani słowa, że to zrobiłem. Wyprę się wszystkiego.

                 - Masz to w banku – powiedział biorąc od niego pukiel. Wolał nie pytać po, co Draco wykonał ten gest. To była osobista sprawa Malfoya, ale miał nadzieję iż nie planował nic złego. To nie wróżyłoby dobrze początkowi ich małżeńskiego pożycia. On sam zbyt wiele miał wątpliwości o których wolał nie mówić. Wspólnie z Draconem wyciągnęli jeden ze stolików w pokoju Ministra, a on sam podał im aktualną mapę Londynu, którą posługiwali się czarodzieje. Znacznie różniła się od tej mugolskiej. Posiadała uliczki, które na co dzień nie istniały. Harry wyciągnął różdżkę. Przez chwilę w skupieniu wpatrywał się w kosmyk włosów położony na mapie. Usiłował przypomnieć sobie formułkę zaklęcia.

                 -Odnajdź zaginionego, który nie chce być odnaleziony – wyszeptał słowa zaklęcia. Przez chwilę nic się nie działo. W pewnym momencie kosmyk włosów Hermiony uniósł się  w powietrzu i zaczął wibrować w okolicach mapy. Długo krążył, aż zatrzymał się nad jednym punktem. Harry zmarszczył brwi. – To dzielnica znajdująca się niedaleko Bath. Nigdy wcześniej tam nie byłem.

                 - Znajduje się tam stare skupisko hoteli – wyjaśnił Minister. – Dzisiaj są to ruiny. Idealne miejsce kiedy chce się coś ukryć lub kogoś. – Draco również musiał się z tym zgodzić. Śmieciożercy bardzo często korzystali z podobnych miejsc. Nie zdziwił się iż stare przyzwyczajenia sprawiły, że nadal postępowali w podobny sposób. To dawało im pole do popisu.

                 - Musimy zatem działać Potter. Mam zamiar jutro wziąć ślub i przeżyć kolejny – Nie dokończył zdania. Fala bólu przetoczyła się przez jego organizm sprawiając, że osunął się na podłogę. Przez chwilę starał się nie oddychać, próbując uspokoić drżące ciało. Najwyraźniej klątwa znów dawała o sobie znać. Draco wiedział i bez tego, że umrze jeśli jutro nie weźmie ślubu z Granger. Nie musiano przypominać mu o tym w tak brutalny sposób.

                 - Wszystko w porządku Malfoy? – zapytał cicho Harry podając mu butelkę z wodą. Teraz dopiero widział jak poważna jest sprawa. Hermiona wcale nie żartowała mówiąc, że to działa w ten sposób. Naprawdę się wystraszył.
                 
                - Już lepiej – wychrypiał z wdzięcznością przyjmując łyk wody. – Teraz rozumiecie dlaczego to takie ważne? Wiem, że wiele osób nie myśli dobrze o mojej rodzinie. Wcale mnie to nie dziwi. Przez lata zasłużyliśmy sobie na taką reputację, ale błagam. Wcale nie chcę kończyć w ten sposób – zdawał sobie sprawę jak żałośnie brzmi jego głos, ale nie miał wyjścia. Życie było bardzo cennym darem i wiedział o tym. Był gotów zapłacić za nie największą cenę życia.

~^~^~
Na zakończenie:
Przyznam, że rozdział mi się podoba i to całkiem nieźle.
Z początku miał wyglądać całkiem inaczej, gdyż to właśnie w nim chciałam zawrzeć związek Dracona i Hermiony, ale im dłużej go pisałam tym coraz bardziej przekonywałam się do właśnie takiego efektu.
W końcu nie może wszystko pójść gładko prawda?
Uwielbiam komplikować życie bohaterów i chyba dobrze mi to wychodzi.
Tymczasem do następnego rozdziału.

Informacyjnie:
Tytuł rozdziału: 007 „Przeszkody”
Cytat: ze strony cytaty Info.
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 875

19 komentarzy:

  1. Jej, w takim momencie... Naprawdę zaczynam się poważnie bać. Co z Hermioną? Czy im się uda ocalić ją przed ślubem? Tylko nie uśmiercaj Draco. -.- Tak mnie wciągnęłaś, że nie zauważyłam kiedy koniec. Po prostu... Strasznie ciekawie piszesz. Mam nadzieję, że nigdy nie porzucisz tego bloga. :D (no może troszkę przesadzam, w wieku 100 lat nie będziesz go prowadziła raczej...) Czekam na dalszą część z wielką niecierpliwością. Świetnie, świetnie...
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mionka M.

    [dramione-historia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bój się nie mam zamiaru skrzywdzić Hermiony.
      To nie byłoby w porządku.
      Dracona również nie:)
      Oczywiście że nie porzucę gdyż również wciągnęłam sie w historię i mam zamiar doprowadzić ją do samego końca.

      pozdrawiam.

      Usuń
    2. Po pokonaniu wielu przeszkód nareszcie udało mi się wstawić ten komentarz. Internet czasami potrafi sprawić wiele problemów, nie ma co.
      Jakoś wiedziałam, że tak szybko do ślubu nie dojdzie. Za dobrze znam twój styl pisania, żeby nie spodziewać się jakiegoś problemu w parę chwil przed czymś ważnym nie tylko dla bohaterów, ale i czytelników. Jednak nie spodziewałam się, że Hermionę porwie ten człowiek, który zabił tego mężczyznę. Nie, to mi nawet przez myśl nie przeszło. Jednak teraz to wydaje się nawet logiczne. Może się nareszcie wyjaśni dlaczego tamten chłopak umarł.
      Draco przybywający na ratunek swojej narzeczonej. Cóż, ma w tym jakiś interes, prawda? Gdyby nie Hermiona z pewnością by umarł. Ale czy jeżeli się rozwiodą to klątwa się na nowo nie uaktywni? Przecież nie będę już wtedy razem. Jednak ten pukiel dziewczyny noszony przez Dracona... Ciekawe po co mi tu było. Romantykiem na pewno nie jest, więc...?
      I ta Astoria. Na początku myślałam, że ona w ten sposób chciała się zemścić na Hermionie. Najwidoczniej to były tylko słowa.

      Ściskam, Donna.

      Usuń
    3. Oj jak dobrze że wszystko poszło mi jak trzeba.
      Astoria jeszcze pokażę swoje pazurki gdyż nie mam zamiaru zrobić z niej miłej kobietki.
      Tak...Draco ma swoje zagrywki i pokażę jeszcze na co go stać;)

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Super. Było idealnie. To porwanie Hermiony. Świetnie wszystko wymyśliłaś. Trochę grozy przydaje się w takich opowiadaniach.
    Dzień przed ślubem i narzeczona, która jest jedyną nadzieją na dalsze życie Dracona, nagle znika. Cudowanie. I ci tajemniczy porywacze.

    Dean jest naprawdę wyrozumiały. Wydawało mi się, że chciałby, aby Harry był jak najdalej od Ginny. A tu proszę, pomaga mu spotykać się z synem. Tylko czy przypadkiem nie ucierpi przez to jego psychika?

    Z niecierpliwością czekałam na ślub. Zastanawiałam się, jak go opiszesz. I coś czuję, że będzie nieziemsko. Impreza z wielką pompą. Przy nieograniczonych funduszach Malfoyów, ceremonia będzie po prostu bajeczna. Szkoda, że państwo młodzi nie będę mogli w pełni tego docenić. W końcu nie pobierają się z miłości, a z musu. Liczę, że dogłębnie przedstawisz ich uczucia w momencie zawierania związku małżeńskiego.
    Czekałam na ten ślub i nadal czekam, ale nie nalegam, byś szybko rozwiązała sprawę z porwaniem. Ta sytuacja dodaje emocji całemu opowiadaniu. Poniekąd wywołuje niejaki strach o życie obu bohaterów. Bo w końcu i Draco, i Hermiona są zagrożeniu.

    Pozdrawiam, Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się ślub będzie w nastepnym rozdziale.
      Taki mały spoiler dla Ciebie bo w końcu musi być prawda?
      Nie chciałam jednak wszystkiego robić na hop siup wiec dodałam porwanie.
      I myślę że to był dobry punkt programu.

      Oj są ale w końcu gdyby zginęli główni bohaterowie samo opowiadanie nie miałoby sensu prawda?
      Ha ha za dużo mówię.

      ale pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Absolutnie idealnie *.*
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale naprawdę mam poważne urwanie głowy (:

    Klątwa Malfoyów...przeraża trochę ;o Zajebiście komplikujesz życie bohaterom *.* Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz. Fajnie wszystko opisujesz, nie jest nudno, jak to na niektórych blogach bywa. Cały czas coś się dzieje, wymyślasz nowe wątki. Tak trzymaj ;* Idzie Ci świetnie :) Wybacz, że tak krótko, ale mam jeszcze kilka blogów na karku :) Więc do następnego rozdziału ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za odwiedziny;)
      Najważniejsze że znalazłaś czas by przeczytać;)
      Tak w końcu w opowiadaniu jak w serialu najważniejsze aby coś się działo inaczej czytelnicy uciekliby dawno z krzykiem.
      Cieszę się że udaje mi sie połączyć to w jedną całość.

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Ten rozdział na prawdę mnie zaskoczył. Po pierwsze ten cały ślub. Wszystko dzieje się tak szybko, że nadal jest to dla mnie dziwne. Po tym wezwanie Hermiony. Widać, że pan Minister żałuję, ze się za nią nie wstawił. Szkoda tylko, ze wcześniej o tym nie pomyślał. Po tym jeszcze to porwanie. Szuka kogoś, a po tym sama wpada. Ale jest dobrze Harry i Draco będą jej szukać. Choć z drugiej strony boję się, że najpierw nieźle sie pokłócą, a po tym dopiero ruszą na poszukiwania.
    Pozdrawiam o czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podoba mi się pomysł z zemstą na Malfoy'u poprzez uprowadzenie Hermiony. Zaczęłam się zastanawiać, czy to morderstwo syna ministra sprowadziało się tylko do tego, aby Miona skorzystała z pomocy Draco i aby na mężczyźnie osiadła się klątwa. W każdym razie teraz Malfoy musi się śpieszyć, bo jego życie jest zagrożone.

    Ciekawi mnie też współpraca dawnych wrogów - Draco i Harry'ego. Niewątpliwie nie przepadają za sobą, choć starają się odłożyć uprzedzenia na bok.

    Wybacz za krótki komentarz, ale nie mam weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że mogę zdradzić iż Twoja dedukcja jest całkiem niezła właśnie;)

      O tak jak pisałam ten rozdział miałam mieszane uczucia, ale myślę że wyszedł mi całkiem nieźle.
      W końcu obaj panowie się nie znoszą i lata tego nie zmieniły póki co;)

      Nic się nie stało najważniejsze że jesteś;)

      pozdrawiam

      Usuń
  6. Straszna kobieto, no! Tak maltretować postaci! XDD Moja krew, no! Moja krew! xD
    Rozdział potężny, pełen wielu informacji, a tak dobrze stworzony, że nic się nie plącze. Piszesz prosto. Nie ma się nad czym bardzo mocno głowić. Nie, nie chodzi o to, że nie ma zagadek, ale... Kurcze... jak to napisać... Gdy komplikujesz sprawy bohaterów to z umiarem. Nie ma tego tyle, że nagle wyjaśniasz pięć sytuacji, jak królik z kapelusza. Podajesz powoli w każdym rozdziale coś nowego, dawkujesz, dlatego, gdy umieszczasz nową "odnogę", nie jest się tym zmęczonym, bo jednocześnie wyjaśniasz coś innego i historia się kręci. I jest bosko przez to ;3
    Jedyne, co mogę zarzucić, to tych kilka zdań: "Bardzo szybko utworzył przesyłkę i wysłał ja przez kominek w pokoju. Bardzo liczył na odpowiedź. Doskonale wiedział, że czas miał tu bardzo ważną rolę." - za dużo tych "bardzo". I jeszcze jedno: "Życie było bardzo cennym darem i wiedział o tym. Był gotów zapłacić za nie największą cenę życia." - Za życie był gotów oddać życie. ;P Może po prostu "oddać największą cenę"?

    I mam pytanie ;> Czy są wyjaśnienia to przypisów? Bo zauważyłam dwa, a nie ma ich wyjaśnień.
    ---
    Haha one shot udało mi się napisać na konkurs do Anix (były 3 terminy i choć wcześniej się spinałam, dałam radę zdążyć na ostatni... I to tak w akcie spontaniczności. xD)
    Też jestem ciekawa konkursu, hehe. xD Wyników. Jakby coś, to poinformuję. xD

    Oj tak, trochę tęskniłam za Właściwą drogą. xD
    Hahaha xD Zawsze będę krytyczna wobec siebie. xD
    Chinatsu jest dojrzalsza niż jej mąż. No, może nie widać zbytniej różnicy, ale to ona stara się o dziecko... widzi na pokazach mody matki z maluszkami i cierpi. Taizo ucieka w pracę i obraca się z męskim środowisku... Kobiety zawsze są dojrzalsze. xD
    Haha xD Najlepiej czuję się w japońskim klimacie. xD Polskie i angielskie/amerykańskie realia trochę mnie przerażają (po Translate na długo zawieszam akcję w Polsce. xD). Zawsze uważam, że jak zacznę pisać o postaciach z imionami np: Josh, Brian itp., to zrobię z nich badziewnych kowbojów z fabułą mody na sukces. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam zapytać... Gdzie mieszkasz? xD Kurcze, jeszcze masz śnieg? U mnie zginął w środku kwietnia., Teraz deszcz leje (we wtorek była burza).

      Usuń
  7. Kurcze, z każdym rozdziałem akcja rozkręca się coraz bardziej i tu masz u mnie duży plus. A do tego współpraca Harry'ego z Draco bardzo mi się podoba i dobrze o tym wiesz. xD Jakby nie patrząc, sama przekroczyłam tę granicę, tylko nieco w innym kierunku.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie

    [heart-pain]

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie też się podoba...nawet bardzo;)Kochana, toć takie spontany zawsze wychodzą najlepiej! Wystarczy spojrzeć na ten rozdział. I uwielbiam komplikacje w Twoim wykonaniu. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj :)

    Przepraszam, że dopiero teraz, jednak brak czasu się niestety nie nałożył z moimi chęciami do czytania newsów na bloggerze ^^ Jestem już i czytam :D

    Zawsze podziwiałam Cię za ten piękny, niemęczący szyk zdań, tym razem nie jest inaczej! Co kawałek dzieje się coś ciekawego, coś co odbija się głośnym echem w życiu bohaterów ^^ Naprawdę musisz mieć wielką duszę romantyczki, żeby wymyślić coś takiego, że jeżeli nie dojdzie do ślubu, główny bohater umrze :D Zazdroszczę pomysłu i wykonania ^^ Spotkanie z Astorią, zimne, bardzo zimne! Jednak dobrze nakreśla zaciętość Astorii i delikatność oraz stanowczość Hermiony :)

    Kurcze! Akcja w barze bardzo dynamiczna. Dlaczego ktoś chce się dobrać do kobiety, wgl kto to był i jakie miał zamiary? Tyle pytań! :D Jednak ciekawi mnie o wiele bardziej, dlaczego Percy tak przejął się wzmianką o ślubie Hermiony z Draconem? ^^

    Ciekawe czy Harry Potter pomoże w szukaniu dawnej przyjaciółki i Georga? Z pewnością Kate i jej pomagierzy nie przepadają za dumnym rodem Malfoyów i nie bez walki oddadzą Draconowi przyszłą żonę. Jego życie zależy od tego, czy znajdą Granger do następnego wieczora. Podkręciłaś akcję ^^

    Mam nieodparte wrażenie, że za tym wszystkim stoi John, który.. jest teraz poza zasięgiem. Dziewczyna próbowała uciec i dobrze, miała wielkie szanse, szkoda tylko, że on ponownie ją dopadł.. Ja wierzę, że to nie koniec Hermiony i to żaden wyrok śmierci ^^

    Dobrze, że Dracon posiadał pukiel włosów, bardzo osobista rzecz (:D), można będzie ją znaleźć. Ja wierzę, że oni ją odnajdą i do tego ślubu dojdzie i przeżyje. W końcu to opowiadanie o Hermionie i Draco, no nie? ^^

    Pozdrawiam serdecznie!
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Percy'ego i Dracona będzie łączyć pewna dawna tajemnica, która niedługo wyjdzie na jaw.

      John ma swoje tajemnice, które są głęboko ukryte i z czasem na pewno wyjdą na jaw.
      Nie chce jednak zbyt wcześnie odsłaniać tych tajemnic, ale w końcu na pewno się o nich wszyscy dowiemy.

      Gdy to pisałam nie spodziewałam się, że romantyczny gest Dracona wywoła tak wiele uczuć a tymczasem miło że wywołał takie uczucia.

      również pozdrawiam.

      Usuń
  10. Kiedy nowy rozdzial ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ta historia stanie się moim uzależnieniem :*
    Uwielbiam ją:*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń