„Każde
małżeństwo do katastrofa,
z
której czasem któremuś uda się uratować.”
-
Rene Clair
Kroniki Proroka
Codziennego nr 009:
Jeśli mam być szczera to sam pomysł przyszedł mi do głowy
dość dawno temu.
Na pewno wszyscy kojarzą słynny film w rolach głównych Angelina Jolie i Brad Pitt „Pan i pani Smith”. Stąd właśnie wziął się sam tytuł. Nie wiem czemu, ale uznałam w mojej szalonej głowie iż będzie idealny do pomysłu.
Na pewno wszyscy kojarzą słynny film w rolach głównych Angelina Jolie i Brad Pitt „Pan i pani Smith”. Stąd właśnie wziął się sam tytuł. Nie wiem czemu, ale uznałam w mojej szalonej głowie iż będzie idealny do pomysłu.
No i zamierzam trochę zagęścić akcję, gdyż nie tylko
ja mam wrażenie, że za bardzo przybiera na silę.
W końcu nikt nie chce aby zbyt szybko się skończyło prawda?
Chce abyście nacieszyli się tą historią, chociaż trochę.
W końcu nikt nie chce aby zbyt szybko się skończyło prawda?
Chce abyście nacieszyli się tą historią, chociaż trochę.
I mam nadzieję, że coś wyjdzie mi z tych postanowień,
a tymczasem zapraszam was do czytania.
Rozdział najlepiej czytać przy utworze Adele. Jakoś
tak mnie naszło.
~^~^~
Zadrżała
czując jak jej misterny plan ucieczki legnie w gruzach.
Odruchowo cofnęła się kilka kroków. Nieznajomy
mężczyzna wpatrywał się w nią z takim wzrokiem, że czuła się gorsza od robaka.
Nie chciała tak się czuć. Nienawidziła własnych słabości ani strachu.
Przełknęła ślinę i spojrzała na niego odważnie. W jej oczach czaiło się
wyzwanie.
- Chyba będzie
musiał mnie pan zabić – powiedziała przeklinając się za drżący głos. – Bo nie
poddam się bez walki. – Mężczyzna się roześmiał. Jej hardy ton zrobił na nim
wrażenie. Nie spodziewał się tego po tej dziewczynie, chociaż wiele o niej
słyszał. W czasie bitwy o Hogwart ryzykowała własnym życiem aby ratować
przyjaciół. Nigdy też się nie poddawała. Dobrze zrobił ingerując teraz. Draco
Malfoy nie zasługiwał na tak wspaniałą żonę. Bez względu na ich relacje na
pewno sprawdziłaby się w tej roli idealnie. W końcu sama w sobie była bardzo
niezwykłą dziewczyną. Gdyby sytuacja była inna, on sam by się o nią starał. Nie
był uprzedzony i nie przeszkadzała mu mugolka, która była czarodziejką.
Podziwiał piękne i zdolne kobiety.
- Niestety
muszę cię rozczarować panno Granger, gdyż nie zamierzam tego robić – oznajmił
łagodnie. – Wystarczy, że przeczekasz tu kilka dni aż przyjdzie zawiadomienie o
śmierci młodego Malfoya. Myślę, że nie powinno potrwać to długo.
- Dlaczego go
tak bardzo nienawidzisz? – spytała w końcu cicho. Nie zamierzała się poddawać,
ale chciała też poznać motywy mężczyzny. Wyczuwała, że zamierza doprowadzić do
całej sprawy bez względu na wszystko. Gdyby po prostu ją zabił klątwa z
pewnością przestałaby działać. Dziwiła się, czemu Draco nie wpadł na ten
pomysł. Zginęłaby i byłoby po wszystkim. W końcu był dawnym Śmieciożercą.
Zabijanie z pewnością przychodziło mu bez trudu. Nie była nikim szczególnym i
mógł tak po prostu się jej pozbyć. Nie musiałby się wcale z nią żenić.
- Lucjusz
Malfoy odebrał coś, co należało do mojego ojca – odparł w końcu. Wiedział, że
Granger nie wiele to da i nie zdradzi jego tożsamości. Na razie nie mógł sobie
na to pozwolić. Musiał doprowadzić do końca jego misterny plan. – Ja występuje
w jego imieniu aby to odzyskać. Kiedy już pozbawię Malfoya wszystkiego to wówczas
pozna moje nazwisko. Wówczas będzie wiedział, kto go zniszczył i dlaczego.
- Dzieci nie
powinny płacić za błędy rodziców – odpowiedziała hardo. Wraz z jego słowami
gniew nasilał się w niej coraz bardziej. Draco może i był strasznym draniem,
ale nie zasługiwał na taki los. – W końcu to Lucjusz cię skrzywdził, a nie
Draco.
- Tylko
widzisz w twoim rozumowaniu jest pewien błąd – zaśmiał się słysząc jak bardzo
broniła swego narzeczonego. – Dla Lucjusza
nic innego się nie liczy po za tytułem i jego synem. Aby w niego uderzyć
najboleśniej muszę to zrobić w ten sposób.
- Najpierw
musisz rozliczyć się ze mną – stanowczy głos należący do Dracona Malfoya
rozległ się znikąd. Oboje drgnęli z zaskoczeniem odwracając się w jego stronę.
Zamaskowany mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem. Podejrzewał, że prędzej
czy później trafi na jego ślad.
- Draco Malfoy
– wycedził zjadliwie przez zaciśnięte zęby. – Młody dziedzic fortuny, urodzony
celebryta i zdolny prawnik. Jaka wielka szkoda, że spotka go tak żałosny
koniec.
- Zobaczymy
kogo najpierw – mruknął Draco zażenowany nieco pewnością siebie przeciwnika. Na
szczęście on również był odpowiednio przygotowany. Wyciągnął różdżkę, a
przeciwnik zrobił to samo. Stanęli naprzeciw siebie w odległości kilku kroków.
W powietrzu unosiła się napięta atmosfera.
- Wielka
szkoda, że nasz mały pojedynek nie odbędzie się jakbym tego chciał – odparł w
pewnym momencie rozczarowany mężczyzna. Gdy tylko dotarły do niego krzyki
dobiegające z oddali wiedział już, że młody dziedzic nie przybył sam. Nim do
Draco dotarł sens jego słów huknęło dość ostrym zaklęciem, które odrzuciło go w
tył. Gdy się ocknął nieznajomego mężczyzny nie było już wśród nich. Zaklął zły
pod nosem, że pozwolił mu uciec.
- Draco – wyszeptała
Hermiona podbiegając do niego. Kiedy napastnik wyciągnął różdżkę i uderzył w
niego. Jej serce stanęło na jedną dramatyczną chwilę. Odetchnęła z ulgą, gdy
zobaczyła, że nic takiego się nie stało. Do tej pory nie dawała po sobie poznać
jak bardzo była wystraszona. Mimo, że był podły nie chciała aby coś mu się
stało.
- Nic mi nie
jest Granger – odparł cicho unosząc swoje obolałe ciało. On również uważnie się
jej przyjrzał. Wyglądała na zdrową i miał nadzieję, że tak pozostało. Nie
chciał aby któryś z tych drani tknął jego własność. – Czy któryś z nich
skrzywdził cię w jakiś sposób? – spytał nie spuszczając z niej swojego wzroku.
Pokręciła głową wiedząc o co pytał.
- Nie –
odpowiedziała nieco zdenerwowana. Chciała się od niego odwrócić, ale nie pozwolił
jej na to. – Nie w taki sposób jak myślisz. Jeden z nich chyba był
zainteresowany, ale nie próbował nawet mnie dotknąć. Chyba za bardzo bali się
swojego szefa. Na moje szczęście – próbowała się uśmiechnąć, ale niezbyt jej to
wyszło. Teraz kiedy cała adrenalina ją opuściła trzęsła się jak galaretka. Z
trudem powstrzymywała się przed płaczem. Nie była w końcu beksą i musiała
zachować dzielną postawę. Nie było to łatwe. Widząc, co się dzieje z
narzeczoną, Draco objął ją w opiekuńczym geście. Po raz pierwszy odczuwał
troskę wobec kogoś innego i nie podobało mu się to uczucie. Nie lubił martwić
się o kogoś, kto nie był nim. A już na pewno nie zamierzał troszczyć się o
kobietę, która z butami weszła w jego życie.
- Ogarnij się
Granger. Zaraz pojawią się tu Aurorzy – burknął z niesmakiem odsuwając się od
niej. Jeżeli była zaskoczona nie dała tego po sobie znać. Kiedy dwóch
nieznanych Aurorów weszło do ponurego wnętrza starała się uśmiechnąć na ich
widok. Wyszło jej to kiepsko, ale najwyraźniej nie zauważyli tego.
- Panie
Malfoy, pani Granger – odezwał się jeden z nich, którego Hermiona znała jeszcze
z czasów szkolnych. Dorian Martin był dość przystojnym i sympatycznym Krukonem.
Od dawna marzył o pracy w Ministerstwie. W czasie Bitwy o Hogwart tyko potwierdził
swą odwagę stając się prawdziwą legendą. Hermiona uśmiechnęła się do niego
zachęcająco. Chciała dodać chłopakowi otuchy, mimo ponurej postawy jej
narzeczonego. – Ujęliśmy sprawców. Wśród nich jest ktoś kogo powinna pani
zobaczyć. – Hermiona podążyła zaskoczona za nimi. Ucieszyła się na widok całego
i zdrowego Georga Weasleya, który wyglądał na trochę zdezorientowanego. Kątem
oka spojrzała na skazańców i zamarła. Wśród nich rozpoznała kogoś, kogo nigdy
by się nie spodziewała zobaczyć w tym miejscu. Swoją dawną przyjaciółkę.
~^~^~
Katherine Walsh nigdy nie była tak zła jak
właśnie teraz.
Nie mogła zrozumieć, dlaczego wpadli w tak
beznadziejnie głupi sposób. Wydawało się, że Nott ma wszystko zapięte na
ostatni guzik. Tajemniczy mężczyzna, który im pomagał również ją o tym
zapewniał. Tymczasem wszystko okazało się złudnym marzeniem. Sama walka nie
trwała długo, chociaż nie chciała się poddać zbyt łatwo. Jedyne, czego nie
chciała to zabijania Georga. Lubiła go, a kiedyś nawet kochała. Niestety Nott był
nieprzewidywalny i niebezpieczny. Za wszelką cenę chciał aby George poniósł
karę. Zaczynała żałować iż dała się w to wszystko wciągnąć. Do tej pory wiodła
spokojne życie i niczego jej nie brakowało. Niestety chęć zdobycia większych
pieniędzy okazała się silniejsza od niej. Jedna mała zachęta wystarczyła aby
dała się wyprowadzić na manowce. W dodatku Nott, który został jej kochankiem
zdawał się wszystkim dobrze kierować. Nie było mowy o wpadce. Teraz kiedy
siedziała z skuta w kajdany, a jej różdżkę złamano na oczach zrozumiała, że
popełniła błąd. Najgorsze w tym wszystkim było to, że skrzywdziła jedynego
człowieka, na którym jej zależało. Kiedy na nią spoglądał widziała w jego
oczach pogardę i coś na kształt smutku.
Wzdrygnęła się pod tym spojrzeniem i spuściła głowę. Wiedziała, że go
zawiodła. On chciał jej pomóc, a ona zdradziła. I teraz musiała za to zapłacić.
Jedyne, co ją cieszyło to fakt, że w Azkabanie nie było dementorów. Dzięki temu
będzie mogła jakoś przetrwać okres zamknięcia. Musiała zapłacić za swoje błędy.
- Jak mogłaś
zrobić coś tak okrutnego? – zapytał cicho podchodząc do niej. Do tej pory miał
mętlik w głowie i nie rozumiał motywów dziewczyny. Był przekonany iż można jej
ufać. Sprawiała wrażenie cierpiącej po stracie Freda. Tymczasem wszystko
wskazywało na to, że chodziło jej o coś zupełnie innego. Od początku planowała
zdradę. Próbował to wszystko sobie uporządkować, ale było mu ciężko. Od momentu
uprowadzenia starał się jakoś do niej dotrzeć. Niestety w ogóle go nie
słuchała, albo specjalnie nie zwracała na niego uwagi. Nie ukrywał, że bolało
go to.
- Chyba same
słowa przepraszam nie wystarczą prawda? – spytała cicho, doskonale zdając sobie
z tego sprawę. Zawiodła i to na całej linii. Nie sądziła, że to uczucie będzie
ją tak bardzo boleć. Żałowała, że nie zna słów aby go przeprosić.
- Obawiam się,
że nie – przyznał miękko. Był zawiedziony, ale też rozumiał ją. Nie był pewien,
czy gdyby był tak zagubiony jak ona, nie zachowałby się w podobny sposób. –
Jednak będziesz miała szansę odkupienia. Wstawiłem się za tobą.
- Naprawdę? –
Jej oczy zrobiły się okrągłe z zaskoczenia. Nie spodziewała się tego. Była
pewna, że nie zasłużyła na cokolwiek dobrego. Gdyby nie związała się z Nottem i
nie próbowała oszukiwać Georga, to nigdy nie doszłoby do podobnej sytuacji.
Była winna pod każdym względem. – Dlaczego?
- Kiedyś byłaś
inna i mam nadzieję, że tamta Kate wróci – wyznał jej szczerze. Niespodziewanie
tuż obok niego pojawiła się Hermiona Granger. Na sam jej widok poczuła
zawstydzenie. Dawniej przyjaźniły się mimo jej starszego wieku.
- George ma
rację – przyznała mu Hermiona. Początkowy szok widokiem Kate bardzo szybko
minął. Hermiona postanowiła maskować swoje uczucia jak robił to jej przyszły
mąż. W wielu sytuacjach to może okazać się praktyczne posunięcie. – Masz szansę
na nowe życie, ale musisz się dostosować do odpowiednich warunków. George
postanowił nie wnosić oskarżenia, tłumacząc iż zostałaś wrobiona. Ty natomiast
musisz przyjąć rolę jego opiekuna i słuchać go we wszystkim. Na początek swoją
winę odpracujesz w sklepie.
- I to
wszystko? – Po raz kolejny dzisiejszego dnia została zaskoczona. Uważnie
obserwowała ich twarze próbując wyczytać cokolwiek. Miała wrażenie, że sobie z
niej żartują. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowałby się w podobny sposób.
- Tak, Kate –
uśmiechnęła się miękko Hermiona. Kiedy niespodziewanie podszedł do nich Draco
Malfoy i w geście posiadacza przyciągnął dziewczynę do siebie nie kryła zdziwienia.
Doskonale wiedziała o ich szkolnej nienawiści. Sama kilka razy była upokarzana
przez arystokratę tylko dlatego, że jej matka pochodziła z rodziny mugoli.
Skrzywiła się na jego widok. Nigdy mu nie ufała i nie zamierzała tego zmienić.
Dziwiła się, że Hermiona to robiła. Nie raz widziała jak płakała przez Ślizgona
w kącie. – Wystarczy, że się na to zgodzisz. Sama przyznaj, że to lepsze niż
więzienie.
Kate nie
wahała się. Skinęła głową nie zwracając uwagi na oburzonego Teodora Nott’a.
Doskonale wiedziała, iż przyjdzie jej zapłacić za tę zdradę. Nott nie daruje
jej tak łatwo, ale teraz się tym nie przejmowała. Miała drugą szansę na nowe
życie i nie spieprzy tego. Z wdzięcznością spojrzała na Georga, który obojętnie
wzruszył ramionami. Kiedy uwalniano ją z kajdan wciąż w to nie wierzyła. W jej
oczach lśniły łzy.
- Zapłacisz za
ten krok zdradziecka dziwko – wycharczał groźnie Teodor Nott, gdy zabierano go
do specjalnego powozu. On i jego dwóch kompanów zostało aresztowanych. Niestety
nie umiała powiedzieć nic na temat nieznajomego, który zorganizował
uprowadzenie Hermiony. Nigdy nie widziała jego twarzy i nie mówił zbyt wiele.
Żałowała, że nie może pomóc w tej sprawie, chociaż bardzo chciała.
- Przykro mi
Hermiono, że tak wyszło – zwróciła się do przyjaciółki, kiedy już po złożeniu
zeznań opuszczali Ministerstwo. Zgodnie z instrukcją Georga miała zamieszkać w
sklepie na poddaszu. Wciąż zachowywał się wobec niej pogardliwie, ale wierzyła,
że nadejdzie moment i wybaczy jej to wszystko. Gdyby całkiem ją nienawidził nie
wstawiłby się. Nie rozumiała podejścia tego młodego mężczyzny. – Nie zrobiłabym
tego, gdybym wiedziała jak to się skończy. On nie informował nas o wszystkim.
- Wasz
domniemany szef – zauważyła Hermiona. Była ciekawa, kim był mężczyzna, który
chciał przeszkodzić w jej ślubie z Draconem. Widać było wyraźnie, że nienawidzi
młodego Malfoy’a i za wszelką cenę chciał go zniszczyć. Coraz bardziej
intrygowała ją i niepokoiła ta cała sprawa. Miała nadzieję, że nie zaważy to na
jej dalszym życiu. Nie chciała cały czas martwić się o ich oboje.
- Powinniśmy
wracać Hermiono – drgnęła słysząc stanowczy głos Dracona. Po raz pierwszy
odezwał się do niej po imieniu. Zaskoczona zamrugała kilka razy oczami, czy aby
na pewno mówił do niej. Niepewnie podeszła do niego, zastanawiając się czy to
nie jest jakaś gra z jego strony. Wiedziała, że po nim można wszystkiego się
spodziewać.
- Dobrze –
powiedziała cicho i skinęła głową Kate na pożegnanie. Dawna przyjaciółka nic
nie odpowiedziała. Wciąż była zdezorientowana widząc Hermionę i Dracona razem.
Nigdy nie wyobrażała ich sobie jako pary i miała wrażenie, że chodzi tu o coś
więcej.
- My też
idziemy – zwrócił się do niej chłodno George. Kiedy podniosła na niego wzrok
jego oczy spoglądały na nią zimno i obojętnie. Nerwowo przełknęła ślinę i
podniosła się z kolan. Ze spuszczoną głową ruszyła za nim. Nie była pewna, co
zgotował dla niej los. Miała tylko nadzieję, że uda jej się naprawić błędy z
przeszłości. O niczym innym nie marzyła.
~^~^~
W końcu nadszedł ten wyjątkowy moment.
Zawsze inaczej wyobrażała sobie swój własny ślub.
Wierzyła, że wyjdzie za mąż z czystej miłości, a mężczyzna, którego poślubi
również będzie ją kochał. Właściwie to do tej pory myślała, iż to Ron jest jej
wybrankiem. Nigdy jednak nie miała odwagi, aby porozmawiać o ślubie. Może i
dobrze się stało? Po tym jak zachował się wobec niej, w tak dramatycznej dla
niej sytuacji, wolałaby go nie znać.
- Pięknie
wyglądasz Hermiono – szepnęła z zachwytem Ginny Weasley, widząc przyjaciółkę w
długiej i skromnej sukni w kolorze kości słoniowej. Po wielu trudach
zdecydowały się właśnie na ten kolor, gdyż był według niej najlepszy.
Wiedziała, że Narcyza Malfoy padnie z wściekłości kiedy ją zobaczy, ale nie
dbała o to. To był jej własny ślub i chciała wyglądać jak najlepiej według
własnego uznania. Włosy pozostawiła rozpuszczone, wpinając w nie drobny welon z
kwiatów. Jej twarz zdobił delikatny makijaż. Nie należała do wyzywających
dziewczyn do których Draco z pewnością był przyzwyczajony. Miała jednak
nadzieję, że ich pożycie małżeńskie będzie należało do udanych. W końcu to
zależało też nie tylko od niej, ale i od niego.
- Denerwuje
się – przyznała cicho. Ślub miał się odbyć w rezydencji Malfoyów. Nie robiono z
tego wielkiej uroczystości. Zaproszono tylko najbliższych przyjaciół rodziny.
Żałowała, że w tak trudnej chwili nie będzie przy niej rodziców. Od kiedy
rzuciła na nich klątwę zapomnienia na początku siódmego roku, nie udało się jej
natrafić na żaden ich ślad. Miała tylko nadzieję, że są szczęśliwi i ułożyli
sobie bez niej życie. Bardzo często żałowała tego kroku, ale wiedziała, że
gdyby tego nie zrobiła to nie byliby bezpieczni. Szybko oderwała od siebie te
myśli. Nie było na to czasu.
- Jesteś
gotowa? – zapytała ją Ginny. Panna Weasley miała na sobie skromną sukienkę w
kolorze różu i dopasowany do tego bukiet kwiatów. Jako jej przyjaciółka była
jej druchną. Na całe szczęście nikt nie protestował w tej sprawie. Draco uznał,
że potrzebowała kogoś bliskiego. Gdy schodziły na dół specjalna orkiestra
zaczynała grać marsza weselnego. Poczuła jak wzruszenie ściska ją od środka. Z
trudem opanowała drżenie swojego ciała. Do ołtarza prowadził ją ojciec Dracona,
Lucjusz. Ubrany był w czarny garnitur. Prezentował się dostojnie i groźnie
zarazem. Wiedziała, że był to człowiek na którego trzeba było uważać. U podnóża
bogato ozdobionego ołtarza stał Draco Malfoy. Miał na sobie biały garnitur i
prezentował się całkiem nieźle. Tuż obok niego stał jego drużba John Smith.
Ukryła zmieszanie, które malowało się na jej twarzy. Ten mężczyzna budził w
niej dziwne uczucie strachu i nie ufała mu. Niestety był najlepszym
przyjacielem Dracona i jego pracownikiem. To oznaczało częste wizyty w ich
wspólnym domu.
- Mam
nadzieję, że nie przyniesiesz nam wstydu panno Granger – powiedział do niej
zjadliwie Lucjusz Malfoy. Nie umiał ukryć swojej pogardy względem byłej
Gryfonki. Dla niego nadal była zwykłą Szlamą, która wżeniła się w
arystokratyczny ród. Gdyby to od niego zależało nigdy nie dopuściłby do ich
mariażu. Niestety życie jego syna było ważniejsze. Ród Malfoyów nie mógł się na
nim skończyć. – Wchodzisz do bardzo szlachetnego rodu, znanego z różnych
tradycji.
- Zależy, co
pan rozumie przez szlachetność – syknęła zjadliwie. Miała dość takiego traktowania
i nie zamierzała okazywać słabości. Była niezależną kobietą i bardzo często
broniła swojego zdania. Prychnęła coś pod nosem i dumnie uniosła głowę. Gdy
szła w stronę Dracona w jej oczach biło wyzwanie.
- Oddaje ci
twoją przyszłą żonę synu – mruknął z niezadowoleniem Lucjusz oddając rękę
Hermiony. Gdy poczuła dotyk Dracona, przez jej ciało przeszedł dreszcz
podniecenia i niepokoju. Nie miała pojęcia,
o czym myślał jej mąż. Jego twarz pozostawała nieodgadniona. Oboje
podeszli do pastora. Był to wysoki, starszy mężczyzna o dobrotliwej twarzy. Gdy
się do niej uśmiechnął poczuła odrobinę otuchy wlanej w jej ciało. Potrzebowała
tego. Po za obecnym Harr’ym i Ginny nie miała przy sobie nikogo bliskiego.
Przyjaciela wyszukała wzrokiem, gdzieś z tyłu. Stał ubrany w garnitur i
uśmiechał się do niej ciepło. Gdy już uspokojona spojrzała ponownie na pastora
z jego ust padały słowa przysięgi małżeńskiej. Znów zadrżała z nerwów. To
małżeństwo było farsą, jednak z niezrozumiałego dla niej powodu miało dla niej
ogromne znaczenie.
- Ja Draco
Malfoy biorę sobie Ciebie Hermiono Jane Granger
za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię
nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy
Jedyny i Wszyscy Święci – mówił pozbawionym emocji głosem. Nie wiedziała,
czemu, ale poczuła jak coś ściska ją w żołądku.
-
Ja Hermiona Jane Granger biorę sobie
Ciebie Draconie Malfoyu za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i
uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż
Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci – mówiła drżącym
głosem. Nigdy jeszcze nie czuła tak wielkich emocji w sobie. Chciała z
pierwszej chwili uciec, ale spojrzenie
stanowczych, stalowych oczu trzymało ją w miejscu. Nie mogłaby mu tego
zrobić. W pewnym momencie Zabini Blaise podszedł z obrączkami leżącymi na czerwonej
poduszeczce. Draco ujął jedną z nich i chwycił jej dłoń ponownie odzywając się
pierwszy.
- Ja Draco Malfoy biorę sobie Ciebie Hermiono Jane
Granger za żonę i ślubuję Ci miłość,
wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi
dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. – Tym razem
jego głos zadrżał. Hermiona uważniej przypatrzyła się mężowi, jak zakładał jej
obrączkę. Wraz z jej założeniem, poczuła dziwny ciężar. A więc stało się. Była
mężatką. A przynajmniej prawie. Teraz wszyscy czekali na jej ruch. Sięgnęła po
swoją i równie drżącym głosem powtórzyła słowa przysięgi. Gdy zakładała
obrączkę na palec Dracona, ręce jej drżały.
- Co Bóg
złączył, człowiek niech nie rozdziela. Na mocy danej mi przez Boga i kościół
ogłaszam was mężem i żoną. Pan młody może pocałować pannę młodą. – Gdy Draco na
nią spojrzał dostrzegła błysk pożądania w jego oczach. Wiedziała, że jej
pragnie. Ona jego również. W obecnej sytuacji tylko to ich łączyło. Hermiona
pomyślała, że to dobry początek. Kiedy Draco przysunął się bliżej i delikatnie
pocałował przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz rozkoszy. Nie mogła się
już doczekać pierwszej wspólnej nocy.To było dla niej wspaniałe uczucie. Nie
była pewna czy na podstawie samej namiętności można budować małżeństwo, ale
wierzyła, że im się uda. Miała przynajmniej cichą nadzieję. Nie była tylko
pewna jak da radę wytrzymać w małżeństwie bez miłości. To będzie dla niej
prawdziwe wyzwanie.
- Wciąż nie
mogę uwierzyć, że to zrobiłaś – odezwał się do niej cicho Harry, kiedy po złożeniu
przysięgi zaczęli podchodzić do nich goście. Harry’emu udało się jakoś
przecisnąć do przyjaciółki i odciągnąć na bok. Na szczęście małżonek zajęty
rozmową ze swoją złotowłosą kuzynką nie zwrócił na to uwagi. Hermiona wyczuła
napięcie i zmartwienie w głosie przyjaciela. Chyba przejmował się bardziej niż
ona jej własną decyzją.
- Wszystko
będzie dobrze – tłumaczyła, choć brzmiało to jakby chciała przekonać samą
siebie. Harry chyba też niezbyt w to uwierzył, gdy na jego twarzy pojawiły się
drobne zmarszczki. – Draco nie jest wcale taki zły. On się zmienił.
- Och
doprawdy? – Nie bardzo wierzył w zapewnienia przyjaciółki, ale nie chciał się z
nią kłócić w dniu jej ślubu. W końcu mimo wszystko powinna mieć dobre
wspomnienia. – W porządku nie będę się kłócić. Pozwolisz, że wezmę twego męża
na słówko? – spytał, widząc jak Draco zmierza w ich stronę z groźną miną.
Hermiona skinęła głową, ale nie była pewna czy to dobry pomysł. Ze ściśniętym
sercem obserwowała jak jej mąż i najlepszy przyjaciel oddalają się aby
porozmawiać. Coś jej podpowiadało, że to nie skończy się dobrze.
~^~^~
Przez całą ceremonię ślubną starał się
zachować spokój, ale nie było mu łatwo.
Nie mógł się doczekać kiedy ta cała farsa ze ślubem w
końcu się skończy i wszyscy sobie pójdą. W ogóle nie mógł uwierzyć, że to jego
ślub. Żałował, że nie ma sposobu aby się z tego wykaraskać jakoś. Owszem
Granger była całkiem ładna i podniecała go za każdym razem kiedy na nią
patrzył, ale to wszystko. Nie nadawała się na żonę dla niego. Była zwykłą szlamą
i w niczym mu nie dorównywała. Czy w ogóle podoła wszystkim obowiązkom? Jedyne,
czym mu zaimponowała to fakt, że sprzeciwiła się jego matce. Nie każdy się na
to decydował. Już się bał iż wystąpi w tej ohydnej sukience, którą wybrała jego
rodzicielka. Zaskoczyła go swoim gustem i wyborem. W tej jednej chwili mógł być
z niej naprawdę dumny. Obawiał się, że to jednak zbyt mało. Nie wierzył, że
małżeństwo im się uda. Oboje pochodzili z dwóch różnych światów i nie pasowali
do siebie. Pozostało mu mieć nadzieję, że wszystko się ułoży.
- Nieźle się
wpakowałeś Draconie Malfoyu – mruknęła do niego jego daleka kuzynka, a zarazem
jedna z jego kochanek Jeanette Branford. Jeanette zajmowała wysokie stanowisko
w międzynarodowej korporacji i była czarodziejką czystej krwi. Jej mąż pracował
jako jeden z Ministrów podległych Arturowi Weasleyowi. Ich romans był dość
krótki, ale bardzo burzliwy. Draco przyjemnie wspominał tamte chwile. – Takie
zero w rodzinie. Nie sądziłam, że w ogóle zainteresujesz się kimś takim.
- Nie jest
wcale taka zła – mruknął, czując się w obowiązku bronienia żony. Po za nim nikt
nie miał prawa jej dokuczać. W tej jednej chwili Jeanette bardzo straciła w
jego oczach. Już miał dodać coś jeszcze kiedy zobaczył swoją żonę jak
rozmawiała z Potterem. Zmarszczył groźnie brwi i przeprosiwszy chłodno kuzynkę
ruszył w ich stronę. Był przygotowany do kłótni. Potter od początku nie
tolerował ich małżeństwa.
-
Porozmawiamy? – zapytał chłodno, gdy tylko znalazł się tuż przy nim. Skinął mu
głową i zostawiwszy młodą żonę z gośćmi skierował swoje kroki do gabinetu,
który dzielił z ojcem. Na szczęście tu nikt im nie przeszkadzał. Od razu
podszedł do stojącej przy kominku karafki z alkoholem. Zaproponował Potterowi
szklaneczkę, który ku jego zaskoczeniu nie odmówił. Nie skomentował tego na
głos.
- O czym
chciałeś porozmawiać? – W jego głosie można było wyczuć czujność, ale i
ciekawość. W szkole byli największymi
wrogami. Nawet kiedy Harry uratował mu życie w Pokoju Życzeń to nie zmieniło
się.
- O Hermionie
– odparł po prostu. Harry długo zastanawiał się nad tą rozmową. Wiedział, że
nie może wyperswadować pomysłu ślubu, gdyż wówczas Draco, by umarł. Nie był aż
takim potworem i bez względu jak bardzo go nie znosił, to nie życzył mu źle.
Chodziło mu jednak o to aby Hermiona na tym nie ucierpiała. – Wiesz, że tylko
jej zawdzięczasz fakt, że żyjesz prawda?
- Nie doszłoby
do tego gdyby mi powiedziała od początku, że jest dziewicą – burknął wzruszając
ramionami Draco. Był poirytowany, ale musiał jakoś przełknąć tę rozmowę.
Wiedział, że prędzej czy później do niej dojdzie.
- To wówczas
zostawiłbyś ją na lodzie, albo skazał na życie w więzieniu. Sam stwierdziłeś,
że nie jesteś filantropem. Po za tym nie zapominaj o tym, że nie pytałeś o nic.
Tak. Hermiona powiedziała mi o wszystkim – wyrzucał z siebie jednym tchem
Harry.
- Być może –
skłamał, chociaż oboje wiedzieli iż na pewno tak, by było. Gdyby Granger
powiedziała mu o swoim dziewictwie mógłby sobie odpuścić pomoc jej. W końcu on
wiedział o klątwie i do tej pory unikał podobnych sytuacji. Niestety tym razem
nie było innego wyjścia. Zaczynał żałować, że na własne życzenie wpakował się w
te całą chorą sytuację. – Nie wiadomo, co by było Potter.
- Draco możemy
chociaż być uczciwi wobec siebie? – mruknął podsuwając mu szklankę aby nalał
jeszcze alkoholu. W takich sytuacjach drink był zbawienny. Coraz gorzej sobie
radził, ale nie mówił nikomu. W ogóle nie należał do osób, które lubiły sobie
radzić. Już miał coś
odpowiedzieć kiedy cichy okrzyk z zewnątrz i odgłosy awantury dobiegły do uszu.
Wymieniwszy z Potterem zaskoczone spojrzenia postanowili sprawdzić, co się
stało. To, co zobaczyli zaskoczyło ich w niemiły sposób. Hermiona próbowała
bezradnie się bronić przed oskarżeniami ze strony wściekłego i pijanego Ronalda
Weasleya, który niespodziewanie wtargnął na ślub. Nikt po za Ginny i Deanem nie
ruszył jej z pomocą.
- Jak mogłaś w
ogóle mi to zrobić – krzyczał wściekle Ron nie zwracając uwagi na tłum
zszokowanych gości. Nie miał w ogóle pojęcia o jej ślubie. Dowiedział się
przypadkiem, kiedy niespodziewanie przyszło do niego zaproszenie.– Od początku
gziłaś się pewnie z Malfoyem i czekałaś na odpowiedni moment. Na pewno od
samego początku przyprawiałaś mi rogi, a ja idiota nie miałem o niczym pojęcia.
- Ron! Daj
spokój! – Do rozmowy wtrącił się pojawiwszy Harry. Był wstrząśnięty postawą
przyjaciela i wyczuwał jak bardzo był zraniony. Musiał go jakoś odciągnąć.
Wymachiwał różdżką jakby miał zamiar jej użyć. – Jest już za późno. Chodź zanim
całkiem narobisz szkód.
- Ja szkód? –
Tym razem skierował się w stronę swojego dawnego przyjaciela. W jego oczach
odbijała się pogarda i nienawiść, a także trudny do opisania ból. – Ty również
nie jesteś wcale lepszy. Zostawiłeś moją siostrę kiedy cię potrzebowała i
ruszyłeś zwiedzać sobie świat. Oboje jesteście siebie warci.
- Weasley
jeszcze jedno słowo, a przyłożę ci – zagroził Draco nie zwracając uwagi na szepty
swojej rodziny. Wiedział, że pewnie potem nasłucha się o strasznym skandalu,
ale nie dbał o to. Hermiona nie była niczemu winna.
- Ron,
posłuchaj przyjaciół. – Cichy głos należący do Dafne Greengrass rozległ się
niespodziewanie. Pojawiła się wśród gości blada i wystraszona. Rzuciwszy
przepraszające spojrzenie w stronę młodego Malfoya podeszła ostrożnie do
Rudzielca. Zaskoczony jej pojawieniem się spojrzał na nią zawstydzony.
- Przepraszam
– mruknął bardziej do siebie jak do niej. Pokiwała głową i ostrożnie ujęła go
za rękę wyprowadzając z sali. Kiedy tylko dotarło do niej, co zrobiła Astoria
aby zepsuć wesele Draco i Hermiony robiła wszystko aby temu przeszkodzić.
Przeklinała się w duchu, że jej się nie udało. – Nie mam pojęcia, co we mnie
wstąpiło – wyznał parę minut później, gdy we dwójkę szli w stronę parku. Ron
wydawał się lekko oszołomiony i skołowany. Dafne było bardzo wstyd za siostrę.
Nie spodziewała się po niej takiego zachowania.
- Już dobrze
Ron – odezwała się pocieszająco. – Już wszystko będzie dobrze. – Mówiąc to
obiecała sobie, że porozmawia z siostrą. Musiała raz na zawsze skończyć ze
swoją głupią zemstą nim naprawdę kogoś skrzywdzi. Miała nadzieję, że jej się to
uda, chociaż znając Astorię to wszystko było możliwe. Zbyt dobrze znała swoją
siostrę, która była zdolna do wszelkich podłości i teraz wiedziała, że ta
interwencja odbije się także na niej. Pozostawało jej wierzyć, że nie będzie
tak bolało.
~^~^~
-Przepraszam
Draco, ale muszę się wcześniej położyć.
Wyszeptała cicho Hermiona, kiedy sytuacja się
uspokoiła, a ludzie powrócili do zabawy. Ona jedna nie mogła. Wciąż dygotała z
upokorzenia i widziała na sobie niby współczujące spojrzenia, które tak naprawdę ociekały z sarkazmem. Od
początku goście Dracona traktowali ją z góry, ale teraz to było prawdziwe
upokorzenie. Nikt nawet nie ruszył jej na pomoc. Zrozpaczona całą sytuacją
zamknęła się w mężowskich komnatach i zaniosła szlochem. Nie była nawet wstanie
wyjść i pożegnać gości. Miała nadzieję, że Draco zrobi to za nią. Pospiesznie
zdjęła z siebie suknie ślubną i wzięła długą kąpiel. To pomogło jej odprężyć
skołatane nerwy. Nie mogła uwierzyć, że Ron zrobił coś takiego i nie rozumiała
dlaczego. W końcu to on zostawił ją wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała.
Tymczasem pojawił się kompletnie pijany i obrzucił paskudnymi oskarżeniami.
Bała się, że tego nie zniesie. W dodatku wymachiwał groźnie różdżką jakby miał
zamiar jej użyć. Gdyby nie Harry i Draco nie wiedziała jakby się to skończyło.
No i jeszcze niespodziewana pomoc małej Greengrass. Siostra Astorii zaskoczyła
ją swoim zachowaniem i obecnością. Draco powiedział, że Grengrassowie nie
zostali zaproszeni na ślub z wiadomych powodów.
- Hermiono
możemy porozmawiać? – Cichy głos należący do jej męża wyrwał ją z zamyślenia.
Niechętnie spojrzała w jego stronę. Stał w drzwiach, a na jego twarzy widniało
zmęczenie. Jego elegancki garnitur gdzieś zniknął i teraz miał na sobie luźną
podkoszulkę i jeansy.
- Przepraszam,
że zepsułam ci przyjęcie – bąknęła, domyślając się, że nie był zbytnio
zadowolony, gdy zostawiła go samego z gośćmi weselnymi. Dziwiła się jedynie, że
nie był zły. Dawny Draco Malfoy z pewnością wybuchłby i oskarżył ją o coś
złośliwego. Jego dobroć i spokój nieco ją krępowały. Nie wiedziała jak się
zachować w podobnej sytuacji.
- To nie twoja
wina. – Draco pokręcił głową i zrobiwszy kilka kroków znalazł się w sypialni.
To Lucjusz i Narcyza przygotowali ją dla młodych małżonków. Co prawda były tu
dwie sypialnie, salon i oddzielna łazienka, ale wolałby dzielić łóżko razem z
żoną. Nie był jak jego rodzice, którzy spali osobno, a ojciec zaglądał do
pokoju matki kiedy naszła go ochota. On był całkiem innym człowiekiem. W ogóle
myślał o wyprowadzce z domu, ale nie mówił jeszcze o tym. – To Weasley zachował
się jak dupek. Umówiłem się na jutro z Dafne. Na pewno powie mi, co zaszło. –
Hermiona skinęła głową zaskoczona, że tłumaczy jej to wszystko. Draco przez
chwilę przyglądał się jej spokojnie, aż nagle w trzech susach pokonał dzielącą
ich odległość. Poczuła jak jej serce zabiło mocniej. Zawsze tak reagowała kiedy
był w pobliżu. Mimo tego, co zrobili nie mogła pozbyć się swojej dziewiczej
skromności. Nie była przyzwyczajona do tego.
- Mimo
wszystko jest mi przykro. Twoi przyjaciele i rodzina wyrobią sobie o mnie złe
zdanie, jeśli jeszcze tego nie zrobili – wyznała ze smutkiem i odwróciła się od
niego. Nie chciała aby widział w jej oczach smutek. I tak było jej
wystarczająco źle z powodu całej sytuacji.
- Już dobrze
Hermiono. – Draco delikatnie objął ją i przytulił do siebie. To wystarczyło aby
się rozkleiła. Odwróciła się do niego i rozpłakała na dobre. Z początku nieco
zaskoczony obejmował ją nieporadnie. Nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie płakała
w jego ramionach. Był skrępowany, ale nie mógł jej tak zostawić. Postanowił
pomóc jej w jedyny sposób jaki przyszedł mu do głowy. Najpierw ostrożnie i
delikatnie składał jej pocałunki. Z początku była sztywna kiedy na nie
odpowiadała, ale szybko poddała się chwili. Był teraz jej mężem i miał prawo
domagać się jej ciała. W dodatku podobało się jej to, co z nią robił. Jego
pocałunki i błądzenie rąk sprawiało, że przez jej ciało przechodziły przyjemne
dreszcze rozkoszy. Pojękiwała cichutko poddając się temu. Nie zauważyła nawet
kiedy zsunął z niej sukienkę i pozostawił w samej bieliźnie. Tym razem nie
czuła już takiego strachu. Była o wiele lepiej przygotowana na to, co może się
wydarzyć. Tym razem ona również postanowiła spróbować dać mu taką samą rozkosz
jaką on jej dawał. Coś w podświadomości podpowiadało mu, że jest to winna. On
pokazał jej całkiem inny świat, którego do tej pory tak bardzo się bała. Przy nim mogła poznawać
swoje granice lub je przekraczać. Teraz poddawała się nowym zmysłom i
odczuciom. Jej ręce nieśmiało poznawały jego ciało. Podobało jej się to. Draco
był szczupły, ale dobrze umięśniony. Żwawo reagował na dotyk. Przyjemnie jej
było obserwować reakcje, które malowały się na twarzy mężczyzny. To było dla
niej coś nowego, a on jej pozwalał na to. Nigdy nie był skąpcem w łóżku. Chciał
aby ona również czerpała przyjemność z tej chwili. Kiedy jej ciekawskie dłonie
skierowały się coraz bardziej w dół z sykiem wciągnął powietrze. W tym momencie
działo się z nim coś jeszcze. Nigdy jeszcze nie czuł tak intensywnie cudownego
seksu. Miał wrażenie, że z Hermioną wszystko było jakieś inne i nieznane. I
chwilami przerażało go to.
- Chcesz tego
prawda? – zapytał ochrypłym z podniecenia głosem. Skinęła głową, gdyż czuła to
samo co on. Odsunął się na moment aby pozbyć się ubrania. Gdy stanął przed nią całkiem
nagi wyraźnie widziała pokaźny rozmiar jego członka i zarumieniła się. Nie
protestowała jednak kiedy wziął ją na ręce i ułożył na olbrzymim łożu. Sprawnym
ruchem zdjął z niej stanik i majteczki. Była przed nim naga i drżąca. Bez
pytania pochylił się i zaczął ją całować. Najpierw jej drobne usta, a potem
piersi. Jęczała coraz głośniej, powtarzając jego imię. Draco był równie
podniecony, co ona. Ogień zmysłów i doznań zawładnął nimi całkowicie. W tym
jednym momencie zapominali o uprzedzeniach i o tym, co ich dzieliło. Liczyła
się wspólnie przeżywana chwila i rozkosz. Nie mogła uwierzyć, w tak wielką
namiętność. Gdy w nią wszedł miała wrażenie iż oszaleje. Poruszał się w niej
ostro, niemal brutalnie. Pokazywał jej własną namiętność i dawał ją. Kiedy nadeszło
spełnienie głośno wykrzyczała jego imię. Przez chwilę leżała z przymkniętymi
oczami, próbując dojść do siebie.
- Jeśli będzie
tak za każdym razem to nie mam zamiaru wypuścić ciebie z łóżka – zażartował
Draco, czując się niesamowicie spełniony.
Leżał tuląc do siebie młodą żonę i już nie myślał o ucieczce. Ich seks
był naprawdę udany, a to był zaledwie początek małżeństwa. Nie mógł uwierzyć,
że został czyimś mężem, chociaż powoli przygotowywał się do tej roli. W końcu
mieli zamiar zaaranżować jego ślub z Astorią. Tak nie wiele brakowało, a
ożeniłby się z tą podłą żmiją. Widząc, że Hermiona zasnęła ostrożnie zsunął się
z łóżka i wyszedł na balkon w salonie. Przez chwilę rozkoszował się przyjemną
nocą, która właśnie trwała. W ręku trzymał kieliszek z brandy.
- Wiedziałem,
że cię tu zastanę synu. – Narcyza Malfoy, owinięta w jedwabny szlafrok
niespodziewanie pojawiła się na balkonie. Z niechęcią spojrzał na matkę. Była
piękną kobietą, ale zastraszoną przez męża.
- Szpiegowałaś
mnie w noc poślubną? – burknął nieco zażenowany zachowaniem kobiety. Nie
spodziewał się tego po matce.
- Nic z tych
rzeczy – pokręciła głową. – Chciałam ci tylko pogratulować idealnie
zniszczonego życia. Wiesz, że żeniąc się z tą Szlamą dałeś mu idealną szansę na
zniszczenie twego życia? On zrobi wszystko aby to wykorzystać przeciwko tobie.
- Po pierwsze
moja żona nie jest żadną szlamą –mówił z pozoru łagodnym głosem, ale dało się
słyszeć przebłyski gniewu. – Nazywa się Hermiona Malfoy i życzę sobie aby
okazywano jej szacunek. Po drugie nigdy
więcej nie dam się wykorzystać Lucjuszowi Malfoyowi. Twoim życiem może
dysponować jak tylko chce, ale moim nie będzie nigdy więcej. Dobrej nocy matko.
– I odszedł pozostawiając kobietę samą z jej przemyśleniami. Jeszcze nigdy nie był
tak zadowolony z siebie. Tę rundę wygrał, ale zdawał sobie sprawę, że to
zaledwie początek wojny. Reszta zależała już tylko od niego.
~^~^~
Na zakończenie:
O dziwo jestem naprawdę zadowolona z rozdziału.
Słowa przysięgi małżeńskiej są jak najbardziej prawdziwe,
gdyż chciałam aby takie właśnie były.
W końcu to niezwykła chwila zarówno dla młodego
Dracona jak i jego żony.
I mam nadzieję, że mi się udało.
Sam rozdział podziałał na mnie jakoś tak
nostalgicznie, ale taki właśnie miał być efekt końcowy.
Tymczasem do następnego rozdziału.
Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „Pokochać łotra”
Rozdział: 008 „Pan i pani Malfoy”
Cytat: Rene Clair
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 890
Nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów aby opisać jak bardzo podoba mi się twoje opowiadanie, dlatego mam nadziej, że będzie trwało bardzo długo ♥!
OdpowiedzUsuńŚwietny! ♥ Końcówka najlepsza! :)
OdpowiedzUsuńNo raczej! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cud, miód i papryczki chilli. Całe opowiadanie czyta się z czystą przyjemnością. I masz rację, nie kończ jeszcze tej historii. Osobiście i za Twoim pozwoleniem chciałabym się nią delektować jeszcze jakiś czas.
Świetne!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Nawet nie próbuj go teraz kończyć! Akcja musi się jeszcze rozwinąć. Nie wyobrażam sobie, że w jednym czy w dwóch przyszłych rozdziałach udałoby Ci się zamknąć wszystkie wątki, które poruszyłaś. Pisz dalej, bo czyta się to wspaniale.
Pozdrawiam,
Vilene
Świetny rozdział! Zamiast się uczyć do kolosa zaczęłam czytać (ach, niecierpliwa jestem, nie mogłam poczekać do wieczora :D) i nadal jestem pod wrażeniem tego, jak piszesz ;)
OdpowiedzUsuńW mojej głowie jest tyle pomysłów na różne opowiadania i miniaturki, ale nigdy w życiu nie umiałabym tego ująć tak jak Ty!
Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejny rozdział :)
~Monika
Aj kochana z czasem na pewno coś byś utworzyła.
UsuńWystarczy tylko odrobina pomysłu.
Cieszę się że rozdział Ci się spodobał i niedługo on nastąpi.
Właśnie jestem w trakcie pisania.
A sama uwierz w swoje siły a zobaczysz że uda Ci się coś naskrobać fajnego.
pozdrawiam serdecznie
ja też zamiast się uczyć to czytałam, uzależniasz dziewczyno! rozdział fantastyczny szczerze mówiąc :)
OdpowiedzUsuńWitam ;)
OdpowiedzUsuńprzeczytałambwszystkie rozdziały i jestem mile zaskoczona! Przy przysiędze przeszły mnie dreszxe... ah... jesteś genialna. GENIALNA!
Zapraszam do mnie:
Ona i oni.
Szlama i dwóch arystokratów, których rozkochała.
Oraz przepowiednia, zmieniająca wszystko.
DRAMIONE: zdrajca-krwi.blogspot.con
Nie wiem co powiedzieć. Zaczęło się, mimo nadzwyczajnych okoliczności, bardzo spokojnie. Udało się uratować Hermionę i George'a. Porywaczy skazano. A Kate... Naprawdę trudno mi uwierzyć, że posunęła się do takiego czynu. Tym bardziej, że ani Hermiona, ani George nie byli jej obojętni. Można rzec, że byli jej przyjaciółmi, co widać po tym, jak dali jej drugą szansę, w szczególności Weasley. George wiele przeżył. Stracił brata bliźniaka, a teraz jeszcze doznał takiej zdrady ze strony kumpeli ze szkoły. A jednak podjął próbę wybaczenia. Jestem ciekawa, jak to wszystko się rozwinie. Chciałabym też wiedzieć, co na to wszystko powie Angelina. Ma nadzieję, że gdzieś tutaj się pojawi i będziemy mogli poznać bliżej życie George'a.
OdpowiedzUsuńŚlub. Długo czekałam na ten moment. W końcu nadszedł i co mogę powiedzieć na ten temat? Przykro mi trochę było, że Draco i Hermiona pobrali się z obowiązku. A już w ogóle Hermiona. Mogła go zostawić, a jednak się poświęciła. W sumie i tak nie miałaby dokąd pójść. Po rozstaniu z Ronem jej życie wywróciła się o 180 stopni. Jednak ona pozostała tą samą osobą o nieskazitelnej duszy. Tylko, czy będzie w stanie wytrwać w takim małżeństwo z przymusu? Czy namiętność wystarczy, jak sama się zastanawiała? Z niecierpliwością czekam na rozwój ich pożycia małżeńskiego.
Twój Draco jest zupełnie inną osobą, niż ta, którą poznaliśmy w dziełach pani Rowling. Jak sama zauważasz w narracji, on się zmienił. Albo inaczej. W głębi on wciąż jest taki sam, jednak w czasach szkolnych był ograniczany przez ojca. Jednak teraz, kiedy jest niezależny, ma pracę i pozycję, potrafi się postawić, jednocześnie pokazując swoje prawdziwe oblicze. Myślę, że też właśnie z tego względu, że Draco nie jest wcale takim złym człowiekiem, jak mogłoby się wydawać, Hermiona zdecydowała się na ten ślub.
O Ronaldzie nawet nie chce mi się wspominać. Rutyna dnia codziennego wypruła z niego wszelkie pozytywne odruchy. Stał się jakimś tyranem. Jemu wydaje się, że jest panem świata. Najpierw rzuca Hermionę w tak okrutny sposób, a teraz ma czelność wyrzucać jej, że go zostawiła dla Dracona. Nie wie o całej sytuacji, a się odzywa. Liczę, że Dafne jakoś go nawróci. Bo on najwyraźniej się zagubił. Pytanie, dlaczego tak się stało?
Tym razem nie było wątku Harry'ego i Ginny, który również bardzo mnie zainteresował.
W ogóle mam wrażenie, że każdy bohater zupełnie inaczej się zachowuje niż w przeszłości, w czasach szkolnych. Stali się zupełni innymi osobami. Nie mam nic przeciwko. To jest twoje opowiadanie i bardzo chętnie poznam odmienny punkt widzenia. Tym bardziej, że skupiasz się na tym, czego nie mogliśmy poznać w sadze. Po prostu widać, jak dużo pracy wkładasz w kreowanie tej rzeczywistości. Gratuluję.
Pozdrawiam :)
No niestety Kate zaskoczyła wszystkich ale miała w tym swój własny cel.
UsuńCo zaś do Rona i Dafne to chciałabym go trochę wybielić po tym co zrobił i może się to uda.
Zaś Hermiona i Draco to odmienna historia... ślub jest początkiem ich związku i właściwie nie mieli wyjścia tylko musieli wyjść za mąż.
Wiesz staram się oderwać od kanonu.
W końcu minęło całe 5 lat i wbrew pozorom to szmat czasu i zostawia ślady.
pozdrawiam.
Wow... Naprawdę świetny rozdział. Zaintrygowała mnie postać tajemniczego szefa. Kate - głupio zrobiła, ale mam nadzieję, że odkupi swoje winy i George jej wybaczy całkowicie. Polubiłam ją ;)
OdpowiedzUsuńScena ślubu... Bardzo podobała mi się docinka Hermiony w stronę Lucjusza. W czasie przysięgi małżeńskiej, czułam się, jak w kościele. Gratuluję! :>
Hermiona poświęciła się dla Dracona. Bardzo mnie to urzekło, że pomimo uprzedzeń, pomogła mu, nie patrząc na własne szczęście. Chociaż jakby tak patrząc, to byłaby w więzieniu... Ale w końcu wyszłaby i znalazłaby męża, którego by kochała. Jestem ciekawa, czy Malfoyom uda się stworzyć związek na z podstawą namiętności... Która może przerodzi się w coś więcej.
Końcówka mi się bardzo, bardzo podobała. Draco postawił się rodzicom... *-* I to w jaki sposób.
Pozdrawiam serdecznie,
Cave
PS. Wiem, że mnie tylko informujesz o NN, ale mogłabyś przeczytać moje notki? Jeśli chcesz: www.dramione-historia.blogspot.com
PS. 2. Kiedy nowy rozdział?
Nowy rozdział powinien sie pojawić gdzieś pod koniec miesiaca.
UsuńW sumie pisze koło 10 stron więc to trochę zajmuje.
Mam jednak nadzieję że czas oczekiwania wam się nie dłuży.
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam siły komentować go o północy, więc odłożyłam sobie to na dzisiaj. Ale za to trochę pomyślałam, co chciałabym w tym komentarzu ująć, więc koniec końców wychodzi to na dobre :)
Bardzo szybko zakończyłam tę akcję z porwaniem. Miałam nadzieję, że potrwa ona trochę dłużej, ponieważ temu mężczyźnie naprawdę zależało na tym, aby Draco umarł, a Lucjusz stracił ostatniego potomka. A on tak sobie po prostu odpuścił. Jednak jest o wiele więcej prostszych form na zabicie młodego prawnika, nie trzeba porywać ludzi. A tak teraz Hermiona mogłaby go wydać.
Mam nadzieję, że to wszystko wróci jakoś do normy i jeszcze ten watek się rozwinie.
Ślub. Nadal nie wierzę, że jednak do niego doszło. Pojawiła się propozycja, ślub też już jest. Tylko dlaczego Ronald przyszedł do niej i robił jej wyrzuty? Przecież sam ją zostawił, a to Draco choć tą dziwną umową uwolnił ją z więzienia, gdzie dochodziły krzyki innych gwałconych kobiet. I w tamtej chwili miałam ogromną ochotę walnąć tego rudzielca, a potem dziękowałam Dafne, że była na miejscu i załagodziła sytuację. Przykro mi trochę, że ten baran popsuł wesele Hermiony poniżając ją w oczach wszystkich gości. Przynajmniej małżeństwo na razie będzie udane skoro Draco jest zdolny do współczucia i naprawdę rozumie na czym miało by polegać małżeństwo. Nie tylko na wspólnym życiu, ale na wspólnych nocach w jednym łóżku, spędzaniu czasu i poważnych rozmowach. Szkoda, że oni się jeszcze nie kochają. Piszę "jeszcze" bo jestem pewna, że ta miłość się pojawi prędzej czy później.
Do ich miłości jeszcze daleko ale w końcu coś się na pewno ułoży.
UsuńOj niestety ale Ron dał się trochę podpuścić, o tym bęzie trochę później.
Na całe szczęście wszystko jakoś się wyjaśni i zobaczysz jak to się potoczy.
Ukazuje całkiem innego Dracona i mam nadzieję że mi to wychodzi, ale sama zobaczysz efekty tego co będzie.
pozdrawiam serdecznie.
W końcu przeczytałam. uff już myślałam, ze w życiu nie znajdę czasu aby tu zajrzeć i przeczytać ten cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie trochę to zachowanie wobec Katheriny. Gregory po prostu jej wybaczył i wstawił się za nią. ciekawi mnie kim jest osoba, która kuruje tym wszystkim. mam po jednym pomyśle na każdą minutę, ale nadal czuję, ze to nie to.
ech wiesz, co ci powiem: to już drugi ślub o którym czytam. Twój, podobnie jak w tamtej książce, był pięknie opisany. mam nadzieje, że młoda para w przyszłości zacznie żywic do siebie jakieś inne uczucia niż tylko namiętność, choć powiem ci, ze takie sceny bardzo przyjemnie się czyta ;3
Pozdrawiam;)
Ciesże się że się udało.
Usuństarałam się pokazać właśnie piękność tego ślubu i mam nadzieję że mi się udało.
To było trudne pokazanie tego wszystkiego gdyż nie byłam pewna czy dobrze to zrobiłam.
A co do tajemniczego zleceniodawcy to w końcu prawda wyjdzie o nim na jaw, ale jeszcze długo długo nie.
W końcu chodzi o całokształt tajemnicy prawda?
pozdrawiam serdecznie;)
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię za taką zwłokę, jednak jestem tak zawalona pracą, że ledwo zipię i brak mi czasu na przyjemności związane z opowiadaniami. Zabieram się za tekst ^^
Niezmiernie ucieszyłam się, kiedy zjawił się Draco! W końcu jak umierać w walce to tylko z ukochaną/ukochanym, prawda? W ich całej rozmowie doszukałam się odrobiny czułości i zainteresowania. Czyżby Draco interesował się stanem Hermiony?
Kate dostała drugą szansę, jednak jesteś zbyt dobra dla swoich bohaterów, albo ja chcę wszędzie doszukiwać się tragicznych scen? Mam nadzieję, że Teodor jakoś wywinie się od kary i da Kate popalić. Według mnie zasługuje na coś gorszego niż wybaczenie.
Cała ceremonia, naprawdę dobrze opisana. Najbardziej chyba podobał mi się wzburzony Ron, jednak ja zawsze dopatruje się trudnych momentów w życiu bohaterów, więc nie przejmuj się mną :D
Ach! Draco broniący Hermiony przed matką! Znakomite! Widać, że zaczęło mu na niej zależeć, nie tylko ze względu na udaną noc poślubną ^^
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)
Przepraszam, że tak krótko, ale mam tyle zaległości, że muszę ogarnąć się ^^
Całuję,
Liley
Nic się nie stało kochana.
UsuńDoskonale rozumiem, że nie zawsze udaje się na bieżąco komentować rozdziałów.
Najważniejsze że w końcu jesteś.
Ogółem to wątków tragicznych planuje aż nadzbyt sporo wiec nie martw się coś takiego jeszcze się pojawi.
Na razie chce dać moim bohaterom odrobinę ciepła i bezpieczeństwa ale wiadomo że nie zawsze może być sielankowo.
Nie mogę jednak przesadzić gdyż w poprzednim opowiadaniu pokazałam aż nadzbyt dramatycznych scen i krzyczeli na mnie więc tym razem będę robić wszystko w umiarkowany sposób.
Mam nadzieję, że sie wam spodoba.
pozdrawiam serdecznie.
i cieszę się że wróciłaś!
No to trafiam komentarz ostatni. Ale co tam. Rozdział oczywiście świetny, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Mam jednak dwie uwagi; 1. Przykro mi, że przedstawiłaś Rona jako jedną z najgorszych postaci. Jako postać autorstwa Rowling był moją 4 ulubioną postacią. Ale każdy widzi go w innym świetle, prawda?
OdpowiedzUsuń2. W sumie nie ma drugiej uwagi :3
Tak jak koleżanki wyżej potwierdzę: nie możesz tej historii kończyć teraz! Musi być jakaś akcja, dobrze wszyscy wiemy, że ich małżeństwo nie będzie łatwe. A co do Twojego pisania... fantastyczne! Już jestem prawie pewna, że możesz konkurować z blogiem Anelle "Szkoła Uczuć". Ona ma nieziemski talent do tego, ale niestety go zawiesiła. Wspaniałe, kocham was obie!! Pozdrawiam kochana :*****
Wybacz za spóźnienie, kochana :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę mnie zaciekawił - uratowanie Hermiony, ślub, a także przypieczętowanie małżeństwa. Tytuł notki jest jak najbardziej trafny. Cieszę się, że pokazałaś tę nutę buntowniczości w Draco, że choć jego życie się zmienia, on nadal ma w sobie ikrę ;)
Zaskoczył mnie też zwrot akcji z Kate. George postąpił naprawdę pięknie i mam nadzieję, że dziewczyna nie zniszczy szansy odkupienia.
Ron znów pokazał się tutaj od tej złej strony, na szczęście Dafne umiała go uspokoić. Podobało mi się to. Ogólnie jestem mile zaskoczona więzią pomiędzy nimi :)
No i końcowa noc poślubna... Po raz kolejny naprawdę ciekawie i zmysłowo opisałaś ich współżycie. Może jednak ich małżeństwo nie jest skazane na porażkę? :P
Pozdrawiam.
Mój Boże!
OdpowiedzUsuńJa chyba śnię !
To wszystko jest jak zawodowa książka ,która czytałabym przez cały czas :*
xx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com