środa, 15 maja 2013

Rozdział 008 „Pan i pani Malfoy”





„Każde małżeństwo do katastrofa,
z której czasem któremuś uda się uratować.”
- Rene Clair

Kroniki Proroka Codziennego nr 009:
Jeśli mam być szczera to sam pomysł przyszedł mi do głowy dość dawno temu.
Na pewno wszyscy kojarzą słynny film w rolach głównych Angelina Jolie i Brad Pitt „Pan i pani Smith”. Stąd właśnie wziął się sam tytuł. Nie wiem czemu, ale uznałam w mojej szalonej głowie iż będzie idealny do pomysłu.
No i zamierzam trochę zagęścić akcję, gdyż nie tylko ja mam wrażenie, że za bardzo przybiera na silę.
W końcu nikt nie chce aby zbyt szybko się skończyło prawda?
Chce abyście nacieszyli się tą historią, chociaż trochę.
I mam nadzieję, że coś wyjdzie mi z tych postanowień, a tymczasem zapraszam was do czytania.
Rozdział najlepiej czytać przy utworze Adele. Jakoś tak mnie naszło.

~^~^~
        Zadrżała czując jak jej misterny plan ucieczki legnie w gruzach.
                Odruchowo cofnęła się kilka kroków. Nieznajomy mężczyzna wpatrywał się w nią z takim wzrokiem, że czuła się gorsza od robaka. Nie chciała tak się czuć. Nienawidziła własnych słabości ani strachu. Przełknęła ślinę i spojrzała na niego odważnie. W jej oczach czaiło się wyzwanie.

                 - Chyba będzie musiał mnie pan zabić – powiedziała przeklinając się za drżący głos. – Bo nie poddam się bez walki. – Mężczyzna się roześmiał. Jej hardy ton zrobił na nim wrażenie. Nie spodziewał się tego po tej dziewczynie, chociaż wiele o niej słyszał. W czasie bitwy o Hogwart ryzykowała własnym życiem aby ratować przyjaciół. Nigdy też się nie poddawała. Dobrze zrobił ingerując teraz. Draco Malfoy nie zasługiwał na tak wspaniałą żonę. Bez względu na ich relacje na pewno sprawdziłaby się w tej roli idealnie. W końcu sama w sobie była bardzo niezwykłą dziewczyną. Gdyby sytuacja była inna, on sam by się o nią starał. Nie był uprzedzony i nie przeszkadzała mu mugolka, która była czarodziejką. Podziwiał piękne i zdolne kobiety.

                 - Niestety muszę cię rozczarować panno Granger, gdyż nie zamierzam tego robić – oznajmił łagodnie. – Wystarczy, że przeczekasz tu kilka dni aż przyjdzie zawiadomienie o śmierci młodego Malfoya. Myślę, że nie powinno potrwać to długo.

                 - Dlaczego go tak bardzo nienawidzisz? – spytała w końcu cicho. Nie zamierzała się poddawać, ale chciała też poznać motywy mężczyzny. Wyczuwała, że zamierza doprowadzić do całej sprawy bez względu na wszystko. Gdyby po prostu ją zabił klątwa z pewnością przestałaby działać. Dziwiła się, czemu Draco nie wpadł na ten pomysł. Zginęłaby i byłoby po wszystkim. W końcu był dawnym Śmieciożercą. Zabijanie z pewnością przychodziło mu bez trudu. Nie była nikim szczególnym i mógł tak po prostu się jej pozbyć. Nie musiałby się wcale z nią żenić.

                 - Lucjusz Malfoy odebrał coś, co należało do mojego ojca – odparł w końcu. Wiedział, że Granger nie wiele to da i nie zdradzi jego tożsamości. Na razie nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał doprowadzić do końca jego misterny plan. – Ja występuje w jego imieniu aby to odzyskać. Kiedy już pozbawię Malfoya wszystkiego to wówczas pozna moje nazwisko. Wówczas będzie wiedział, kto go zniszczył i dlaczego.

                 - Dzieci nie powinny płacić za błędy rodziców – odpowiedziała hardo. Wraz z jego słowami gniew nasilał się w niej coraz bardziej. Draco może i był strasznym draniem, ale nie zasługiwał na taki los. – W końcu to Lucjusz cię skrzywdził, a nie Draco.
                 - Tylko widzisz w twoim rozumowaniu jest pewien błąd – zaśmiał się słysząc jak bardzo broniła swego narzeczonego. – Dla Lucjusza  nic innego się nie liczy po za tytułem i jego synem. Aby w niego uderzyć najboleśniej muszę to zrobić w ten sposób.

                 - Najpierw musisz rozliczyć się ze mną – stanowczy głos należący do Dracona Malfoya rozległ się znikąd. Oboje drgnęli z zaskoczeniem odwracając się w jego stronę. Zamaskowany mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem. Podejrzewał, że prędzej czy później trafi na jego ślad.

                 - Draco Malfoy – wycedził zjadliwie przez zaciśnięte zęby. – Młody dziedzic fortuny, urodzony celebryta i zdolny prawnik. Jaka wielka szkoda, że spotka go tak żałosny koniec.

                 - Zobaczymy kogo najpierw – mruknął Draco zażenowany nieco pewnością siebie przeciwnika. Na szczęście on również był odpowiednio przygotowany. Wyciągnął różdżkę, a przeciwnik zrobił to samo. Stanęli naprzeciw siebie w odległości kilku kroków. W powietrzu unosiła się napięta atmosfera.

                 - Wielka szkoda, że nasz mały pojedynek nie odbędzie się jakbym tego chciał – odparł w pewnym momencie rozczarowany mężczyzna. Gdy tylko dotarły do niego krzyki dobiegające z oddali wiedział już, że młody dziedzic nie przybył sam. Nim do Draco dotarł sens jego słów huknęło dość ostrym zaklęciem, które odrzuciło go w tył. Gdy się ocknął nieznajomego mężczyzny nie było już wśród nich. Zaklął zły pod nosem, że pozwolił mu uciec.

                 - Draco – wyszeptała Hermiona podbiegając do niego. Kiedy napastnik wyciągnął różdżkę i uderzył w niego. Jej serce stanęło na jedną dramatyczną chwilę. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że nic takiego się nie stało. Do tej pory nie dawała po sobie poznać jak bardzo była wystraszona. Mimo, że był podły nie chciała aby coś mu się stało.

                 - Nic mi nie jest Granger – odparł cicho unosząc swoje obolałe ciało. On również uważnie się jej przyjrzał. Wyglądała na zdrową i miał nadzieję, że tak pozostało. Nie chciał aby któryś z tych drani tknął jego własność. – Czy któryś z nich skrzywdził cię w jakiś sposób? – spytał nie spuszczając z niej swojego wzroku. Pokręciła głową wiedząc o co pytał.

                 - Nie – odpowiedziała nieco zdenerwowana. Chciała się od niego odwrócić, ale nie pozwolił jej na to. – Nie w taki sposób jak myślisz. Jeden z nich chyba był zainteresowany, ale nie próbował nawet mnie dotknąć. Chyba za bardzo bali się swojego szefa. Na moje szczęście – próbowała się uśmiechnąć, ale niezbyt jej to wyszło. Teraz kiedy cała adrenalina ją opuściła trzęsła się jak galaretka. Z trudem powstrzymywała się przed płaczem. Nie była w końcu beksą i musiała zachować dzielną postawę. Nie było to łatwe. Widząc, co się dzieje z narzeczoną, Draco objął ją w opiekuńczym geście. Po raz pierwszy odczuwał troskę wobec kogoś innego i nie podobało mu się to uczucie. Nie lubił martwić się o kogoś, kto nie był nim. A już na pewno nie zamierzał troszczyć się o kobietę, która z butami weszła w jego życie.

                 - Ogarnij się Granger. Zaraz pojawią się tu Aurorzy – burknął z niesmakiem odsuwając się od niej. Jeżeli była zaskoczona nie dała tego po sobie znać. Kiedy dwóch nieznanych Aurorów weszło do ponurego wnętrza starała się uśmiechnąć na ich widok. Wyszło jej to kiepsko, ale najwyraźniej nie zauważyli tego.

                 - Panie Malfoy, pani Granger – odezwał się jeden z nich, którego Hermiona znała jeszcze z czasów szkolnych. Dorian Martin był dość przystojnym i sympatycznym Krukonem. Od dawna marzył o pracy w Ministerstwie. W czasie Bitwy o Hogwart tyko potwierdził swą odwagę stając się prawdziwą legendą. Hermiona uśmiechnęła się do niego zachęcająco. Chciała dodać chłopakowi otuchy, mimo ponurej postawy jej narzeczonego. – Ujęliśmy sprawców. Wśród nich jest ktoś kogo powinna pani zobaczyć. – Hermiona podążyła zaskoczona za nimi. Ucieszyła się na widok całego i zdrowego Georga Weasleya, który wyglądał na trochę zdezorientowanego. Kątem oka spojrzała na skazańców i zamarła. Wśród nich rozpoznała kogoś, kogo nigdy by się nie spodziewała zobaczyć w tym miejscu. Swoją dawną przyjaciółkę.

~^~^~
                Katherine Walsh nigdy nie była tak zła jak właśnie teraz.
                Nie mogła zrozumieć, dlaczego wpadli w tak beznadziejnie głupi sposób. Wydawało się, że Nott ma wszystko zapięte na ostatni guzik. Tajemniczy mężczyzna, który im pomagał również ją o tym zapewniał. Tymczasem wszystko okazało się złudnym marzeniem. Sama walka nie trwała długo, chociaż nie chciała się poddać zbyt łatwo. Jedyne, czego nie chciała to zabijania Georga. Lubiła go, a kiedyś nawet kochała. Niestety Nott był nieprzewidywalny i niebezpieczny. Za wszelką cenę chciał aby George poniósł karę. Zaczynała żałować iż dała się w to wszystko wciągnąć. Do tej pory wiodła spokojne życie i niczego jej nie brakowało. Niestety chęć zdobycia większych pieniędzy okazała się silniejsza od niej. Jedna mała zachęta wystarczyła aby dała się wyprowadzić na manowce. W dodatku Nott, który został jej kochankiem zdawał się wszystkim dobrze kierować. Nie było mowy o wpadce. Teraz kiedy siedziała z skuta w kajdany, a jej różdżkę złamano na oczach zrozumiała, że popełniła błąd. Najgorsze w tym wszystkim było to, że skrzywdziła jedynego człowieka, na którym jej zależało. Kiedy na nią spoglądał widziała w jego oczach pogardę i coś na kształt smutku.  Wzdrygnęła się pod tym spojrzeniem i spuściła głowę. Wiedziała, że go zawiodła. On chciał jej pomóc, a ona zdradziła. I teraz musiała za to zapłacić. Jedyne, co ją cieszyło to fakt, że w Azkabanie nie było dementorów. Dzięki temu będzie mogła jakoś przetrwać okres zamknięcia. Musiała zapłacić za swoje błędy.

                 - Jak mogłaś zrobić coś tak okrutnego? – zapytał cicho podchodząc do niej. Do tej pory miał mętlik w głowie i nie rozumiał motywów dziewczyny. Był przekonany iż można jej ufać. Sprawiała wrażenie cierpiącej po stracie Freda. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że chodziło jej o coś zupełnie innego. Od początku planowała zdradę. Próbował to wszystko sobie uporządkować, ale było mu ciężko. Od momentu uprowadzenia starał się jakoś do niej dotrzeć. Niestety w ogóle go nie słuchała, albo specjalnie nie zwracała na niego uwagi. Nie ukrywał, że bolało go to.

                 - Chyba same słowa przepraszam nie wystarczą prawda? – spytała cicho, doskonale zdając sobie z tego sprawę. Zawiodła i to na całej linii. Nie sądziła, że to uczucie będzie ją tak bardzo boleć. Żałowała, że nie zna słów aby go przeprosić.

                 - Obawiam się, że nie – przyznał miękko. Był zawiedziony, ale też rozumiał ją. Nie był pewien, czy gdyby był tak zagubiony jak ona, nie zachowałby się w podobny sposób. – Jednak będziesz miała szansę odkupienia. Wstawiłem się za tobą.

                 - Naprawdę? – Jej oczy zrobiły się okrągłe z zaskoczenia. Nie spodziewała się tego. Była pewna, że nie zasłużyła na cokolwiek dobrego. Gdyby nie związała się z Nottem i nie próbowała oszukiwać Georga, to nigdy nie doszłoby do podobnej sytuacji. Była winna pod każdym względem. – Dlaczego?

                 - Kiedyś byłaś inna i mam nadzieję, że tamta Kate wróci – wyznał jej szczerze. Niespodziewanie tuż obok niego pojawiła się Hermiona Granger. Na sam jej widok poczuła zawstydzenie. Dawniej przyjaźniły się mimo jej starszego wieku.

                 - George ma rację – przyznała mu Hermiona. Początkowy szok widokiem Kate bardzo szybko minął. Hermiona postanowiła maskować swoje uczucia jak robił to jej przyszły mąż. W wielu sytuacjach to może okazać się praktyczne posunięcie. – Masz szansę na nowe życie, ale musisz się dostosować do odpowiednich warunków. George postanowił nie wnosić oskarżenia, tłumacząc iż zostałaś wrobiona. Ty natomiast musisz przyjąć rolę jego opiekuna i słuchać go we wszystkim. Na początek swoją winę odpracujesz w sklepie.

                 - I to wszystko? – Po raz kolejny dzisiejszego dnia została zaskoczona. Uważnie obserwowała ich twarze próbując wyczytać cokolwiek. Miała wrażenie, że sobie z niej żartują. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zachowałby się w podobny sposób.

                 - Tak, Kate – uśmiechnęła się miękko Hermiona. Kiedy niespodziewanie podszedł do nich Draco Malfoy i w geście posiadacza przyciągnął dziewczynę do siebie nie kryła zdziwienia. Doskonale wiedziała o ich szkolnej nienawiści. Sama kilka razy była upokarzana przez arystokratę tylko dlatego, że jej matka pochodziła z rodziny mugoli. Skrzywiła się na jego widok. Nigdy mu nie ufała i nie zamierzała tego zmienić. Dziwiła się, że Hermiona to robiła. Nie raz widziała jak płakała przez Ślizgona w kącie. – Wystarczy, że się na to zgodzisz. Sama przyznaj, że to lepsze niż więzienie.

                 Kate nie wahała się. Skinęła głową nie zwracając uwagi na oburzonego Teodora Nott’a. Doskonale wiedziała, iż przyjdzie jej zapłacić za tę zdradę. Nott nie daruje jej tak łatwo, ale teraz się tym nie przejmowała. Miała drugą szansę na nowe życie i nie spieprzy tego. Z wdzięcznością spojrzała na Georga, który obojętnie wzruszył ramionami. Kiedy uwalniano ją z kajdan wciąż w to nie wierzyła. W jej oczach lśniły łzy.

                 - Zapłacisz za ten krok zdradziecka dziwko – wycharczał groźnie Teodor Nott, gdy zabierano go do specjalnego powozu. On i jego dwóch kompanów zostało aresztowanych. Niestety nie umiała powiedzieć nic na temat nieznajomego, który zorganizował uprowadzenie Hermiony. Nigdy nie widziała jego twarzy i nie mówił zbyt wiele. Żałowała, że nie może pomóc w tej sprawie, chociaż bardzo chciała.

                 - Przykro mi Hermiono, że tak wyszło – zwróciła się do przyjaciółki, kiedy już po złożeniu zeznań opuszczali Ministerstwo. Zgodnie z instrukcją Georga miała zamieszkać w sklepie na poddaszu. Wciąż zachowywał się wobec niej pogardliwie, ale wierzyła, że nadejdzie moment i wybaczy jej to wszystko. Gdyby całkiem ją nienawidził nie wstawiłby się. Nie rozumiała podejścia tego młodego mężczyzny. – Nie zrobiłabym tego, gdybym wiedziała jak to się skończy. On nie informował nas o wszystkim.

                 - Wasz domniemany szef – zauważyła Hermiona. Była ciekawa, kim był mężczyzna, który chciał przeszkodzić w jej ślubie z Draconem. Widać było wyraźnie, że nienawidzi młodego Malfoy’a i za wszelką cenę chciał go zniszczyć. Coraz bardziej intrygowała ją i niepokoiła ta cała sprawa. Miała nadzieję, że nie zaważy to na jej dalszym życiu. Nie chciała cały czas martwić się o ich oboje.

                 - Powinniśmy wracać Hermiono – drgnęła słysząc stanowczy głos Dracona. Po raz pierwszy odezwał się do niej po imieniu. Zaskoczona zamrugała kilka razy oczami, czy aby na pewno mówił do niej. Niepewnie podeszła do niego, zastanawiając się czy to nie jest jakaś gra z jego strony. Wiedziała, że po nim można wszystkiego się spodziewać.

                 - Dobrze – powiedziała cicho i skinęła głową Kate na pożegnanie. Dawna przyjaciółka nic nie odpowiedziała. Wciąż była zdezorientowana widząc Hermionę i Dracona razem. Nigdy nie wyobrażała ich sobie jako pary i miała wrażenie, że chodzi tu o coś więcej.

                 - My też idziemy – zwrócił się do niej chłodno George. Kiedy podniosła na niego wzrok jego oczy spoglądały na nią zimno i obojętnie. Nerwowo przełknęła ślinę i podniosła się z kolan. Ze spuszczoną głową ruszyła za nim. Nie była pewna, co zgotował dla niej los. Miała tylko nadzieję, że uda jej się naprawić błędy z przeszłości. O niczym innym nie marzyła.

~^~^~
                W końcu nadszedł ten wyjątkowy moment.
                Zawsze inaczej wyobrażała sobie swój własny ślub. Wierzyła, że wyjdzie za mąż z czystej miłości, a mężczyzna, którego poślubi również będzie ją kochał. Właściwie to do tej pory myślała, iż to Ron jest jej wybrankiem. Nigdy jednak nie miała odwagi, aby porozmawiać o ślubie. Może i dobrze się stało? Po tym jak zachował się wobec niej, w tak dramatycznej dla niej sytuacji, wolałaby go nie znać.

                 - Pięknie wyglądasz Hermiono – szepnęła z zachwytem Ginny Weasley, widząc przyjaciółkę w długiej i skromnej sukni w kolorze kości słoniowej. Po wielu trudach zdecydowały się właśnie na ten kolor, gdyż był według niej najlepszy. Wiedziała, że Narcyza Malfoy padnie z wściekłości kiedy ją zobaczy, ale nie dbała o to. To był jej własny ślub i chciała wyglądać jak najlepiej według własnego uznania. Włosy pozostawiła rozpuszczone, wpinając w nie drobny welon z kwiatów. Jej twarz zdobił delikatny makijaż. Nie należała do wyzywających dziewczyn do których Draco z pewnością był przyzwyczajony. Miała jednak nadzieję, że ich pożycie małżeńskie będzie należało do udanych. W końcu to zależało też nie tylko od niej, ale i od niego.

                 - Denerwuje się – przyznała cicho. Ślub miał się odbyć w rezydencji Malfoyów. Nie robiono z tego wielkiej uroczystości. Zaproszono tylko najbliższych przyjaciół rodziny. Żałowała, że w tak trudnej chwili nie będzie przy niej rodziców. Od kiedy rzuciła na nich klątwę zapomnienia na początku siódmego roku, nie udało się jej natrafić na żaden ich ślad. Miała tylko nadzieję, że są szczęśliwi i ułożyli sobie bez niej życie. Bardzo często żałowała tego kroku, ale wiedziała, że gdyby tego nie zrobiła to nie byliby bezpieczni. Szybko oderwała od siebie te myśli. Nie było na to czasu.

                 - Jesteś gotowa? – zapytała ją Ginny. Panna Weasley miała na sobie skromną sukienkę w kolorze różu i dopasowany do tego bukiet kwiatów. Jako jej przyjaciółka była jej druchną. Na całe szczęście nikt nie protestował w tej sprawie. Draco uznał, że potrzebowała kogoś bliskiego. Gdy schodziły na dół specjalna orkiestra zaczynała grać marsza weselnego. Poczuła jak wzruszenie ściska ją od środka. Z trudem opanowała drżenie swojego ciała. Do ołtarza prowadził ją ojciec Dracona, Lucjusz. Ubrany był w czarny garnitur. Prezentował się dostojnie i groźnie zarazem. Wiedziała, że był to człowiek na którego trzeba było uważać. U podnóża bogato ozdobionego ołtarza stał Draco Malfoy. Miał na sobie biały garnitur i prezentował się całkiem nieźle. Tuż obok niego stał jego drużba John Smith. Ukryła zmieszanie, które malowało się na jej twarzy. Ten mężczyzna budził w niej dziwne uczucie strachu i nie ufała mu. Niestety był najlepszym przyjacielem Dracona i jego pracownikiem. To oznaczało częste wizyty w ich wspólnym domu.

                 - Mam nadzieję, że nie przyniesiesz nam wstydu panno Granger – powiedział do niej zjadliwie Lucjusz Malfoy. Nie umiał ukryć swojej pogardy względem byłej Gryfonki. Dla niego nadal była zwykłą Szlamą, która wżeniła się w arystokratyczny ród. Gdyby to od niego zależało nigdy nie dopuściłby do ich mariażu. Niestety życie jego syna było ważniejsze. Ród Malfoyów nie mógł się na nim skończyć. – Wchodzisz do bardzo szlachetnego rodu, znanego z różnych tradycji.

                 - Zależy, co pan rozumie przez szlachetność – syknęła zjadliwie. Miała dość takiego traktowania i nie zamierzała okazywać słabości. Była niezależną kobietą i bardzo często broniła swojego zdania. Prychnęła coś pod nosem i dumnie uniosła głowę. Gdy szła w stronę Dracona w jej oczach biło wyzwanie.

                 - Oddaje ci twoją przyszłą żonę synu – mruknął z niezadowoleniem Lucjusz oddając rękę Hermiony. Gdy poczuła dotyk Dracona, przez jej ciało przeszedł dreszcz podniecenia i niepokoju. Nie miała pojęcia,  o czym myślał jej mąż. Jego twarz pozostawała nieodgadniona. Oboje podeszli do pastora. Był to wysoki, starszy mężczyzna o dobrotliwej twarzy. Gdy się do niej uśmiechnął poczuła odrobinę otuchy wlanej w jej ciało. Potrzebowała tego. Po za obecnym Harr’ym i Ginny nie miała przy sobie nikogo bliskiego. Przyjaciela wyszukała wzrokiem, gdzieś z tyłu. Stał ubrany w garnitur i uśmiechał się do niej ciepło. Gdy już uspokojona spojrzała ponownie na pastora z jego ust padały słowa przysięgi małżeńskiej. Znów zadrżała z nerwów. To małżeństwo było farsą, jednak z niezrozumiałego dla niej powodu miało dla niej ogromne znaczenie.

                 - Ja Draco Malfoy biorę sobie Ciebie Hermiono Jane Granger  za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci – mówił pozbawionym emocji głosem. Nie wiedziała, czemu, ale poczuła jak coś ściska ją w żołądku.

                 
                - Ja Hermiona Jane Granger  biorę sobie Ciebie Draconie Malfoyu  za  męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci – mówiła drżącym głosem. Nigdy jeszcze nie czuła tak wielkich emocji w sobie. Chciała z pierwszej chwili uciec, ale spojrzenie  stanowczych, stalowych oczu trzymało ją w miejscu. Nie mogłaby mu tego zrobić. W pewnym momencie Zabini Blaise podszedł  z obrączkami leżącymi na czerwonej poduszeczce. Draco ujął jedną z nich i chwycił jej dłoń ponownie odzywając się pierwszy.

                - Ja Draco Malfoy biorę sobie Ciebie Hermiono Jane Granger  za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. – Tym razem jego głos zadrżał. Hermiona uważniej przypatrzyła się mężowi, jak zakładał jej obrączkę. Wraz z jej założeniem, poczuła dziwny ciężar. A więc stało się. Była mężatką. A przynajmniej prawie. Teraz wszyscy czekali na jej ruch. Sięgnęła po swoją i równie drżącym głosem powtórzyła słowa przysięgi. Gdy zakładała obrączkę na palec Dracona, ręce jej drżały.

                 - Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Na mocy danej mi przez Boga i kościół ogłaszam was mężem i żoną. Pan młody może pocałować pannę młodą. – Gdy Draco na nią spojrzał dostrzegła błysk pożądania w jego oczach. Wiedziała, że jej pragnie. Ona jego również. W obecnej sytuacji tylko to ich łączyło. Hermiona pomyślała, że to dobry początek. Kiedy Draco przysunął się bliżej i delikatnie pocałował przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz rozkoszy. Nie mogła się już doczekać pierwszej wspólnej nocy.To było dla niej wspaniałe uczucie. Nie była pewna czy na podstawie samej namiętności można budować małżeństwo, ale wierzyła, że im się uda. Miała przynajmniej cichą nadzieję. Nie była tylko pewna jak da radę wytrzymać w małżeństwie bez miłości. To będzie dla niej prawdziwe wyzwanie.

                 - Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś – odezwał się do niej cicho Harry, kiedy po złożeniu przysięgi zaczęli podchodzić do nich goście. Harry’emu udało się jakoś przecisnąć do przyjaciółki i odciągnąć na bok. Na szczęście małżonek zajęty rozmową ze swoją złotowłosą kuzynką nie zwrócił na to uwagi. Hermiona wyczuła napięcie i zmartwienie w głosie przyjaciela. Chyba przejmował się bardziej niż ona jej własną decyzją.

                 - Wszystko będzie dobrze – tłumaczyła, choć brzmiało to jakby chciała przekonać samą siebie. Harry chyba też niezbyt w to uwierzył, gdy na jego twarzy pojawiły się drobne zmarszczki. – Draco nie jest wcale taki zły. On się zmienił.

                 - Och doprawdy? – Nie bardzo wierzył w zapewnienia przyjaciółki, ale nie chciał się z nią kłócić w dniu jej ślubu. W końcu mimo wszystko powinna mieć dobre wspomnienia. – W porządku nie będę się kłócić. Pozwolisz, że wezmę twego męża na słówko? – spytał, widząc jak Draco zmierza w ich stronę z groźną miną. Hermiona skinęła głową, ale nie była pewna czy to dobry pomysł. Ze ściśniętym sercem obserwowała jak jej mąż i najlepszy przyjaciel oddalają się aby porozmawiać. Coś jej podpowiadało, że to nie skończy się dobrze.

~^~^~
                Przez całą ceremonię ślubną starał się zachować spokój, ale nie było mu łatwo.
                Nie mógł się doczekać kiedy ta cała farsa ze ślubem w końcu się skończy i wszyscy sobie pójdą. W ogóle nie mógł uwierzyć, że to jego ślub. Żałował, że nie ma sposobu aby się z tego wykaraskać jakoś. Owszem Granger była całkiem ładna i podniecała go za każdym razem kiedy na nią patrzył, ale to wszystko. Nie nadawała się na żonę dla niego. Była zwykłą szlamą i w niczym mu nie dorównywała. Czy w ogóle podoła wszystkim obowiązkom? Jedyne, czym mu zaimponowała to fakt, że sprzeciwiła się jego matce. Nie każdy się na to decydował. Już się bał iż wystąpi w tej ohydnej sukience, którą wybrała jego rodzicielka. Zaskoczyła go swoim gustem i wyborem. W tej jednej chwili mógł być z niej naprawdę dumny. Obawiał się, że to jednak zbyt mało. Nie wierzył, że małżeństwo im się uda. Oboje pochodzili z dwóch różnych światów i nie pasowali do siebie. Pozostało mu mieć nadzieję, że wszystko się ułoży.

                 - Nieźle się wpakowałeś Draconie Malfoyu – mruknęła do niego jego daleka kuzynka, a zarazem jedna z jego kochanek Jeanette Branford. Jeanette zajmowała wysokie stanowisko w międzynarodowej korporacji i była czarodziejką czystej krwi. Jej mąż pracował jako jeden z Ministrów podległych Arturowi Weasleyowi. Ich romans był dość krótki, ale bardzo burzliwy. Draco przyjemnie wspominał tamte chwile. – Takie zero w rodzinie. Nie sądziłam, że w ogóle zainteresujesz się kimś takim.

                 - Nie jest wcale taka zła – mruknął, czując się w obowiązku bronienia żony. Po za nim nikt nie miał prawa jej dokuczać. W tej jednej chwili Jeanette bardzo straciła w jego oczach. Już miał dodać coś jeszcze kiedy zobaczył swoją żonę jak rozmawiała z Potterem. Zmarszczył groźnie brwi i przeprosiwszy chłodno kuzynkę ruszył w ich stronę. Był przygotowany do kłótni. Potter od początku nie tolerował ich małżeństwa.

                 - Porozmawiamy? – zapytał chłodno, gdy tylko znalazł się tuż przy nim. Skinął mu głową i zostawiwszy młodą żonę z gośćmi skierował swoje kroki do gabinetu, który dzielił z ojcem. Na szczęście tu nikt im nie przeszkadzał. Od razu podszedł do stojącej przy kominku karafki z alkoholem. Zaproponował Potterowi szklaneczkę, który ku jego zaskoczeniu nie odmówił. Nie skomentował tego na głos.

                 - O czym chciałeś porozmawiać? – W jego głosie można było wyczuć czujność, ale i ciekawość.  W szkole byli największymi wrogami. Nawet kiedy Harry uratował mu życie w Pokoju Życzeń to nie zmieniło się.

                 - O Hermionie – odparł po prostu. Harry długo zastanawiał się nad tą rozmową. Wiedział, że nie może wyperswadować pomysłu ślubu, gdyż wówczas Draco, by umarł. Nie był aż takim potworem i bez względu jak bardzo go nie znosił, to nie życzył mu źle. Chodziło mu jednak o to aby Hermiona na tym nie ucierpiała. – Wiesz, że tylko jej zawdzięczasz fakt, że żyjesz prawda?

                 - Nie doszłoby do tego gdyby mi powiedziała od początku, że jest dziewicą – burknął wzruszając ramionami Draco. Był poirytowany, ale musiał jakoś przełknąć tę rozmowę. Wiedział, że prędzej czy później do niej dojdzie.

                 - To wówczas zostawiłbyś ją na lodzie, albo skazał na życie w więzieniu. Sam stwierdziłeś, że nie jesteś filantropem. Po za tym nie zapominaj o tym, że nie pytałeś o nic. Tak. Hermiona powiedziała mi o wszystkim – wyrzucał z siebie jednym tchem Harry.

                 - Być może – skłamał, chociaż oboje wiedzieli iż na pewno tak, by było. Gdyby Granger powiedziała mu o swoim dziewictwie mógłby sobie odpuścić pomoc jej. W końcu on wiedział o klątwie i do tej pory unikał podobnych sytuacji. Niestety tym razem nie było innego wyjścia. Zaczynał żałować, że na własne życzenie wpakował się w te całą chorą sytuację. – Nie wiadomo, co by było Potter.

                 - Draco możemy chociaż być uczciwi wobec siebie? – mruknął podsuwając mu szklankę aby nalał jeszcze alkoholu. W takich sytuacjach drink był zbawienny. Coraz gorzej sobie radził, ale nie mówił nikomu. W ogóle nie należał do osób, które lubiły sobie radzić. Już miał coś odpowiedzieć kiedy cichy okrzyk z zewnątrz i odgłosy awantury dobiegły do uszu. Wymieniwszy z Potterem zaskoczone spojrzenia postanowili sprawdzić, co się stało. To, co zobaczyli zaskoczyło ich w niemiły sposób. Hermiona próbowała bezradnie się bronić przed oskarżeniami ze strony wściekłego i pijanego Ronalda Weasleya, który niespodziewanie wtargnął na ślub. Nikt po za Ginny i Deanem nie ruszył jej z pomocą.

                 - Jak mogłaś w ogóle mi to zrobić – krzyczał wściekle Ron nie zwracając uwagi na tłum zszokowanych gości. Nie miał w ogóle pojęcia o jej ślubie. Dowiedział się przypadkiem, kiedy niespodziewanie przyszło do niego zaproszenie.– Od początku gziłaś się pewnie z Malfoyem i czekałaś na odpowiedni moment. Na pewno od samego początku przyprawiałaś mi rogi, a ja idiota nie miałem o niczym pojęcia.

                 - Ron! Daj spokój! – Do rozmowy wtrącił się pojawiwszy Harry. Był wstrząśnięty postawą przyjaciela i wyczuwał jak bardzo był zraniony. Musiał go jakoś odciągnąć. Wymachiwał różdżką jakby miał zamiar jej użyć. – Jest już za późno. Chodź zanim całkiem narobisz szkód.

                 - Ja szkód? – Tym razem skierował się w stronę swojego dawnego przyjaciela. W jego oczach odbijała się pogarda i nienawiść, a także trudny do opisania ból. – Ty również nie jesteś wcale lepszy. Zostawiłeś moją siostrę kiedy cię potrzebowała i ruszyłeś zwiedzać sobie świat. Oboje jesteście siebie warci.

                 - Weasley jeszcze jedno słowo, a przyłożę ci – zagroził Draco nie zwracając uwagi na szepty swojej rodziny. Wiedział, że pewnie potem nasłucha się o strasznym skandalu, ale nie dbał o to. Hermiona nie była niczemu winna.

                 - Ron, posłuchaj przyjaciół. – Cichy głos należący do Dafne Greengrass rozległ się niespodziewanie. Pojawiła się wśród gości blada i wystraszona. Rzuciwszy przepraszające spojrzenie w stronę młodego Malfoya podeszła ostrożnie do Rudzielca. Zaskoczony jej pojawieniem się spojrzał na nią zawstydzony.

                 - Przepraszam – mruknął bardziej do siebie jak do niej. Pokiwała głową i ostrożnie ujęła go za rękę wyprowadzając z sali. Kiedy tylko dotarło do niej, co zrobiła Astoria aby zepsuć wesele Draco i Hermiony robiła wszystko aby temu przeszkodzić. Przeklinała się w duchu, że jej się nie udało. – Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło – wyznał parę minut później, gdy we dwójkę szli w stronę parku. Ron wydawał się lekko oszołomiony i skołowany. Dafne było bardzo wstyd za siostrę. Nie spodziewała się po niej takiego zachowania.

                 - Już dobrze Ron – odezwała się pocieszająco. – Już wszystko będzie dobrze. – Mówiąc to obiecała sobie, że porozmawia z siostrą. Musiała raz na zawsze skończyć ze swoją głupią zemstą nim naprawdę kogoś skrzywdzi. Miała nadzieję, że jej się to uda, chociaż znając Astorię to wszystko było możliwe. Zbyt dobrze znała swoją siostrę, która była zdolna do wszelkich podłości i teraz wiedziała, że ta interwencja odbije się także na niej. Pozostawało jej wierzyć, że nie będzie tak bolało.

~^~^~
                 -Przepraszam Draco, ale muszę się wcześniej położyć.
                Wyszeptała cicho Hermiona, kiedy sytuacja się uspokoiła, a ludzie powrócili do zabawy. Ona jedna nie mogła. Wciąż dygotała z upokorzenia i widziała na sobie niby współczujące spojrzenia, które  tak naprawdę ociekały z sarkazmem. Od początku goście Dracona traktowali ją z góry, ale teraz to było prawdziwe upokorzenie. Nikt nawet nie ruszył jej na pomoc. Zrozpaczona całą sytuacją zamknęła się w mężowskich komnatach i zaniosła szlochem. Nie była nawet wstanie wyjść i pożegnać gości. Miała nadzieję, że Draco zrobi to za nią. Pospiesznie zdjęła z siebie suknie ślubną i wzięła długą kąpiel. To pomogło jej odprężyć skołatane nerwy. Nie mogła uwierzyć, że Ron zrobił coś takiego i nie rozumiała dlaczego. W końcu to on zostawił ją wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała. Tymczasem pojawił się kompletnie pijany i obrzucił paskudnymi oskarżeniami. Bała się, że tego nie zniesie. W dodatku wymachiwał groźnie różdżką jakby miał zamiar jej użyć. Gdyby nie Harry i Draco nie wiedziała jakby się to skończyło. No i jeszcze niespodziewana pomoc małej Greengrass. Siostra Astorii zaskoczyła ją swoim zachowaniem i obecnością. Draco powiedział, że Grengrassowie nie zostali zaproszeni na ślub z wiadomych powodów.

                 - Hermiono możemy porozmawiać? – Cichy głos należący do jej męża wyrwał ją z zamyślenia. Niechętnie spojrzała w jego stronę. Stał w drzwiach, a na jego twarzy widniało zmęczenie. Jego elegancki garnitur gdzieś zniknął i teraz miał na sobie luźną podkoszulkę i jeansy.

                 - Przepraszam, że zepsułam ci przyjęcie – bąknęła, domyślając się, że nie był zbytnio zadowolony, gdy zostawiła go samego z gośćmi weselnymi. Dziwiła się jedynie, że nie był zły. Dawny Draco Malfoy z pewnością wybuchłby i oskarżył ją o coś złośliwego. Jego dobroć i spokój nieco ją krępowały. Nie wiedziała jak się zachować w podobnej sytuacji.

                 - To nie twoja wina. – Draco pokręcił głową i zrobiwszy kilka kroków znalazł się w sypialni. To Lucjusz i Narcyza przygotowali ją dla młodych małżonków. Co prawda były tu dwie sypialnie, salon i oddzielna łazienka, ale wolałby dzielić łóżko razem z żoną. Nie był jak jego rodzice, którzy spali osobno, a ojciec zaglądał do pokoju matki kiedy naszła go ochota. On był całkiem innym człowiekiem. W ogóle myślał o wyprowadzce z domu, ale nie mówił jeszcze o tym. – To Weasley zachował się jak dupek. Umówiłem się na jutro z Dafne. Na pewno powie mi, co zaszło. – Hermiona skinęła głową zaskoczona, że tłumaczy jej to wszystko. Draco przez chwilę przyglądał się jej spokojnie, aż nagle w trzech susach pokonał dzielącą ich odległość. Poczuła jak jej serce zabiło mocniej. Zawsze tak reagowała kiedy był w pobliżu. Mimo tego, co zrobili nie mogła pozbyć się swojej dziewiczej skromności. Nie była przyzwyczajona do tego.

                 - Mimo wszystko jest mi przykro. Twoi przyjaciele i rodzina wyrobią sobie o mnie złe zdanie, jeśli jeszcze tego nie zrobili – wyznała ze smutkiem i odwróciła się od niego. Nie chciała aby widział w jej oczach smutek. I tak było jej wystarczająco źle z powodu całej sytuacji.

                 - Już dobrze Hermiono. – Draco delikatnie objął ją i przytulił do siebie. To wystarczyło aby się rozkleiła. Odwróciła się do niego i rozpłakała na dobre. Z początku nieco zaskoczony obejmował ją nieporadnie. Nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie płakała w jego ramionach. Był skrępowany, ale nie mógł jej tak zostawić. Postanowił pomóc jej w jedyny sposób jaki przyszedł mu do głowy. Najpierw ostrożnie i delikatnie składał jej pocałunki. Z początku była sztywna kiedy na nie odpowiadała, ale szybko poddała się chwili. Był teraz jej mężem i miał prawo domagać się jej ciała. W dodatku podobało się jej to, co z nią robił. Jego pocałunki i błądzenie rąk sprawiało, że przez jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze rozkoszy. Pojękiwała cichutko poddając się temu. Nie zauważyła nawet kiedy zsunął z niej sukienkę i pozostawił w samej bieliźnie. Tym razem nie czuła już takiego strachu. Była o wiele lepiej przygotowana na to, co może się wydarzyć. Tym razem ona również postanowiła spróbować dać mu taką samą rozkosz jaką on jej dawał. Coś w podświadomości podpowiadało mu, że jest to winna. On pokazał jej całkiem inny świat, którego do tej pory  tak bardzo się bała. Przy nim mogła poznawać swoje granice lub je przekraczać. Teraz poddawała się nowym zmysłom i odczuciom. Jej ręce nieśmiało poznawały jego ciało. Podobało jej się to. Draco był szczupły, ale dobrze umięśniony. Żwawo reagował na dotyk. Przyjemnie jej było obserwować reakcje, które malowały się na twarzy mężczyzny. To było dla niej coś nowego, a on jej pozwalał na to. Nigdy nie był skąpcem w łóżku. Chciał aby ona również czerpała przyjemność z tej chwili. Kiedy jej ciekawskie dłonie skierowały się coraz bardziej w dół z sykiem wciągnął powietrze. W tym momencie działo się z nim coś jeszcze. Nigdy jeszcze nie czuł tak intensywnie cudownego seksu. Miał wrażenie, że z Hermioną wszystko było jakieś inne i nieznane. I chwilami przerażało go to.

                 - Chcesz tego prawda? – zapytał ochrypłym z podniecenia głosem. Skinęła głową, gdyż czuła to samo co on. Odsunął się na moment aby pozbyć się ubrania. Gdy stanął przed nią całkiem nagi wyraźnie widziała pokaźny rozmiar jego członka i zarumieniła się. Nie protestowała jednak kiedy wziął ją na ręce i ułożył na olbrzymim łożu. Sprawnym ruchem zdjął z niej stanik i majteczki. Była przed nim naga i drżąca. Bez pytania pochylił się i zaczął ją całować. Najpierw jej drobne usta, a potem piersi. Jęczała coraz głośniej, powtarzając jego imię. Draco był równie podniecony, co ona. Ogień zmysłów i doznań zawładnął nimi całkowicie. W tym jednym momencie zapominali o uprzedzeniach i o tym, co ich dzieliło. Liczyła się wspólnie przeżywana chwila i rozkosz. Nie mogła uwierzyć, w tak wielką namiętność. Gdy w nią wszedł miała wrażenie iż oszaleje. Poruszał się w niej ostro, niemal brutalnie. Pokazywał jej własną namiętność i dawał ją. Kiedy nadeszło spełnienie głośno wykrzyczała jego imię. Przez chwilę leżała z przymkniętymi oczami, próbując dojść do siebie.

                 - Jeśli będzie tak za każdym razem to nie mam zamiaru wypuścić ciebie z łóżka – zażartował Draco, czując się niesamowicie spełniony.  Leżał tuląc do siebie młodą żonę i już nie myślał o ucieczce. Ich seks był naprawdę udany, a to był zaledwie początek małżeństwa. Nie mógł uwierzyć, że został czyimś mężem, chociaż powoli przygotowywał się do tej roli. W końcu mieli zamiar zaaranżować jego ślub z Astorią. Tak nie wiele brakowało, a ożeniłby się z tą podłą żmiją. Widząc, że Hermiona zasnęła ostrożnie zsunął się z łóżka i wyszedł na balkon w salonie. Przez chwilę rozkoszował się przyjemną nocą, która właśnie trwała. W ręku trzymał kieliszek z brandy.

                 - Wiedziałem, że cię tu zastanę synu. – Narcyza Malfoy, owinięta w jedwabny szlafrok niespodziewanie pojawiła się na balkonie. Z niechęcią spojrzał na matkę. Była piękną kobietą, ale zastraszoną przez męża.

                 - Szpiegowałaś mnie w noc poślubną? – burknął nieco zażenowany zachowaniem kobiety. Nie spodziewał się tego po matce.

                 - Nic z tych rzeczy – pokręciła głową. – Chciałam ci tylko pogratulować idealnie zniszczonego życia. Wiesz, że żeniąc się z tą Szlamą dałeś mu idealną szansę na zniszczenie twego życia? On zrobi wszystko aby to wykorzystać przeciwko tobie.

                 - Po pierwsze moja żona nie jest żadną szlamą –mówił z pozoru łagodnym głosem, ale dało się słyszeć przebłyski gniewu. – Nazywa się Hermiona Malfoy i życzę sobie aby okazywano jej szacunek.  Po drugie nigdy więcej nie dam się wykorzystać Lucjuszowi Malfoyowi. Twoim życiem może dysponować jak tylko chce, ale moim nie będzie nigdy więcej. Dobrej nocy matko. – I odszedł pozostawiając kobietę samą z jej przemyśleniami. Jeszcze nigdy nie był tak zadowolony z siebie. Tę rundę wygrał, ale zdawał sobie sprawę, że to zaledwie początek wojny. Reszta zależała już tylko od niego.

~^~^~
Na zakończenie:
O dziwo jestem naprawdę zadowolona z rozdziału.
Słowa przysięgi małżeńskiej są jak najbardziej prawdziwe, gdyż chciałam aby takie właśnie były.
W końcu to niezwykła chwila zarówno dla młodego Dracona jak i jego żony.
I mam nadzieję, że mi się udało.
Sam rozdział podziałał na mnie jakoś tak nostalgicznie, ale taki właśnie miał być efekt końcowy.
Tymczasem do następnego rozdziału.

Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „Pokochać łotra”
Rozdział: 008 „Pan i pani Malfoy”
Cytat: Rene Clair
Ilość stron: 11
Ilość słów:  5 890

21 komentarzy:

  1. Nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów aby opisać jak bardzo podoba mi się twoje opowiadanie, dlatego mam nadziej, że będzie trwało bardzo długo ♥!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! ♥ Końcówka najlepsza! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No raczej! ;)
    Rozdział cud, miód i papryczki chilli. Całe opowiadanie czyta się z czystą przyjemnością. I masz rację, nie kończ jeszcze tej historii. Osobiście i za Twoim pozwoleniem chciałabym się nią delektować jeszcze jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne!

    Uwielbiam to opowiadanie. Nawet nie próbuj go teraz kończyć! Akcja musi się jeszcze rozwinąć. Nie wyobrażam sobie, że w jednym czy w dwóch przyszłych rozdziałach udałoby Ci się zamknąć wszystkie wątki, które poruszyłaś. Pisz dalej, bo czyta się to wspaniale.

    Pozdrawiam,
    Vilene

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Zamiast się uczyć do kolosa zaczęłam czytać (ach, niecierpliwa jestem, nie mogłam poczekać do wieczora :D) i nadal jestem pod wrażeniem tego, jak piszesz ;)
    W mojej głowie jest tyle pomysłów na różne opowiadania i miniaturki, ale nigdy w życiu nie umiałabym tego ująć tak jak Ty!
    Pozdrawiam ciepło i czekam na kolejny rozdział :)
    ~Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj kochana z czasem na pewno coś byś utworzyła.
      Wystarczy tylko odrobina pomysłu.
      Cieszę się że rozdział Ci się spodobał i niedługo on nastąpi.
      Właśnie jestem w trakcie pisania.
      A sama uwierz w swoje siły a zobaczysz że uda Ci się coś naskrobać fajnego.

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. ja też zamiast się uczyć to czytałam, uzależniasz dziewczyno! rozdział fantastyczny szczerze mówiąc :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam ;)
    przeczytałambwszystkie rozdziały i jestem mile zaskoczona! Przy przysiędze przeszły mnie dreszxe... ah... jesteś genialna. GENIALNA!
    Zapraszam do mnie:
    Ona i oni.
    Szlama i dwóch arystokratów, których rozkochała.
    Oraz przepowiednia, zmieniająca wszystko.
    DRAMIONE: zdrajca-krwi.blogspot.con

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co powiedzieć. Zaczęło się, mimo nadzwyczajnych okoliczności, bardzo spokojnie. Udało się uratować Hermionę i George'a. Porywaczy skazano. A Kate... Naprawdę trudno mi uwierzyć, że posunęła się do takiego czynu. Tym bardziej, że ani Hermiona, ani George nie byli jej obojętni. Można rzec, że byli jej przyjaciółmi, co widać po tym, jak dali jej drugą szansę, w szczególności Weasley. George wiele przeżył. Stracił brata bliźniaka, a teraz jeszcze doznał takiej zdrady ze strony kumpeli ze szkoły. A jednak podjął próbę wybaczenia. Jestem ciekawa, jak to wszystko się rozwinie. Chciałabym też wiedzieć, co na to wszystko powie Angelina. Ma nadzieję, że gdzieś tutaj się pojawi i będziemy mogli poznać bliżej życie George'a.
    Ślub. Długo czekałam na ten moment. W końcu nadszedł i co mogę powiedzieć na ten temat? Przykro mi trochę było, że Draco i Hermiona pobrali się z obowiązku. A już w ogóle Hermiona. Mogła go zostawić, a jednak się poświęciła. W sumie i tak nie miałaby dokąd pójść. Po rozstaniu z Ronem jej życie wywróciła się o 180 stopni. Jednak ona pozostała tą samą osobą o nieskazitelnej duszy. Tylko, czy będzie w stanie wytrwać w takim małżeństwo z przymusu? Czy namiętność wystarczy, jak sama się zastanawiała? Z niecierpliwością czekam na rozwój ich pożycia małżeńskiego.
    Twój Draco jest zupełnie inną osobą, niż ta, którą poznaliśmy w dziełach pani Rowling. Jak sama zauważasz w narracji, on się zmienił. Albo inaczej. W głębi on wciąż jest taki sam, jednak w czasach szkolnych był ograniczany przez ojca. Jednak teraz, kiedy jest niezależny, ma pracę i pozycję, potrafi się postawić, jednocześnie pokazując swoje prawdziwe oblicze. Myślę, że też właśnie z tego względu, że Draco nie jest wcale takim złym człowiekiem, jak mogłoby się wydawać, Hermiona zdecydowała się na ten ślub.
    O Ronaldzie nawet nie chce mi się wspominać. Rutyna dnia codziennego wypruła z niego wszelkie pozytywne odruchy. Stał się jakimś tyranem. Jemu wydaje się, że jest panem świata. Najpierw rzuca Hermionę w tak okrutny sposób, a teraz ma czelność wyrzucać jej, że go zostawiła dla Dracona. Nie wie o całej sytuacji, a się odzywa. Liczę, że Dafne jakoś go nawróci. Bo on najwyraźniej się zagubił. Pytanie, dlaczego tak się stało?
    Tym razem nie było wątku Harry'ego i Ginny, który również bardzo mnie zainteresował.
    W ogóle mam wrażenie, że każdy bohater zupełnie inaczej się zachowuje niż w przeszłości, w czasach szkolnych. Stali się zupełni innymi osobami. Nie mam nic przeciwko. To jest twoje opowiadanie i bardzo chętnie poznam odmienny punkt widzenia. Tym bardziej, że skupiasz się na tym, czego nie mogliśmy poznać w sadze. Po prostu widać, jak dużo pracy wkładasz w kreowanie tej rzeczywistości. Gratuluję.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety Kate zaskoczyła wszystkich ale miała w tym swój własny cel.
      Co zaś do Rona i Dafne to chciałabym go trochę wybielić po tym co zrobił i może się to uda.
      Zaś Hermiona i Draco to odmienna historia... ślub jest początkiem ich związku i właściwie nie mieli wyjścia tylko musieli wyjść za mąż.

      Wiesz staram się oderwać od kanonu.
      W końcu minęło całe 5 lat i wbrew pozorom to szmat czasu i zostawia ślady.

      pozdrawiam.

      Usuń
  9. Wow... Naprawdę świetny rozdział. Zaintrygowała mnie postać tajemniczego szefa. Kate - głupio zrobiła, ale mam nadzieję, że odkupi swoje winy i George jej wybaczy całkowicie. Polubiłam ją ;)
    Scena ślubu... Bardzo podobała mi się docinka Hermiony w stronę Lucjusza. W czasie przysięgi małżeńskiej, czułam się, jak w kościele. Gratuluję! :>
    Hermiona poświęciła się dla Dracona. Bardzo mnie to urzekło, że pomimo uprzedzeń, pomogła mu, nie patrząc na własne szczęście. Chociaż jakby tak patrząc, to byłaby w więzieniu... Ale w końcu wyszłaby i znalazłaby męża, którego by kochała. Jestem ciekawa, czy Malfoyom uda się stworzyć związek na z podstawą namiętności... Która może przerodzi się w coś więcej.
    Końcówka mi się bardzo, bardzo podobała. Draco postawił się rodzicom... *-* I to w jaki sposób.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Cave
    PS. Wiem, że mnie tylko informujesz o NN, ale mogłabyś przeczytać moje notki? Jeśli chcesz: www.dramione-historia.blogspot.com
    PS. 2. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział powinien sie pojawić gdzieś pod koniec miesiaca.
      W sumie pisze koło 10 stron więc to trochę zajmuje.
      Mam jednak nadzieję że czas oczekiwania wam się nie dłuży.

      Usuń
  10. Hej, hej :)
    Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam siły komentować go o północy, więc odłożyłam sobie to na dzisiaj. Ale za to trochę pomyślałam, co chciałabym w tym komentarzu ująć, więc koniec końców wychodzi to na dobre :)
    Bardzo szybko zakończyłam tę akcję z porwaniem. Miałam nadzieję, że potrwa ona trochę dłużej, ponieważ temu mężczyźnie naprawdę zależało na tym, aby Draco umarł, a Lucjusz stracił ostatniego potomka. A on tak sobie po prostu odpuścił. Jednak jest o wiele więcej prostszych form na zabicie młodego prawnika, nie trzeba porywać ludzi. A tak teraz Hermiona mogłaby go wydać.
    Mam nadzieję, że to wszystko wróci jakoś do normy i jeszcze ten watek się rozwinie.
    Ślub. Nadal nie wierzę, że jednak do niego doszło. Pojawiła się propozycja, ślub też już jest. Tylko dlaczego Ronald przyszedł do niej i robił jej wyrzuty? Przecież sam ją zostawił, a to Draco choć tą dziwną umową uwolnił ją z więzienia, gdzie dochodziły krzyki innych gwałconych kobiet. I w tamtej chwili miałam ogromną ochotę walnąć tego rudzielca, a potem dziękowałam Dafne, że była na miejscu i załagodziła sytuację. Przykro mi trochę, że ten baran popsuł wesele Hermiony poniżając ją w oczach wszystkich gości. Przynajmniej małżeństwo na razie będzie udane skoro Draco jest zdolny do współczucia i naprawdę rozumie na czym miało by polegać małżeństwo. Nie tylko na wspólnym życiu, ale na wspólnych nocach w jednym łóżku, spędzaniu czasu i poważnych rozmowach. Szkoda, że oni się jeszcze nie kochają. Piszę "jeszcze" bo jestem pewna, że ta miłość się pojawi prędzej czy później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ich miłości jeszcze daleko ale w końcu coś się na pewno ułoży.
      Oj niestety ale Ron dał się trochę podpuścić, o tym bęzie trochę później.
      Na całe szczęście wszystko jakoś się wyjaśni i zobaczysz jak to się potoczy.
      Ukazuje całkiem innego Dracona i mam nadzieję że mi to wychodzi, ale sama zobaczysz efekty tego co będzie.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  11. W końcu przeczytałam. uff już myślałam, ze w życiu nie znajdę czasu aby tu zajrzeć i przeczytać ten cudowny rozdział!
    Zdziwiło mnie trochę to zachowanie wobec Katheriny. Gregory po prostu jej wybaczył i wstawił się za nią. ciekawi mnie kim jest osoba, która kuruje tym wszystkim. mam po jednym pomyśle na każdą minutę, ale nadal czuję, ze to nie to.
    ech wiesz, co ci powiem: to już drugi ślub o którym czytam. Twój, podobnie jak w tamtej książce, był pięknie opisany. mam nadzieje, że młoda para w przyszłości zacznie żywic do siebie jakieś inne uczucia niż tylko namiętność, choć powiem ci, ze takie sceny bardzo przyjemnie się czyta ;3
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesże się że się udało.
      starałam się pokazać właśnie piękność tego ślubu i mam nadzieję że mi się udało.
      To było trudne pokazanie tego wszystkiego gdyż nie byłam pewna czy dobrze to zrobiłam.
      A co do tajemniczego zleceniodawcy to w końcu prawda wyjdzie o nim na jaw, ale jeszcze długo długo nie.
      W końcu chodzi o całokształt tajemnicy prawda?

      pozdrawiam serdecznie;)

      Usuń
  12. Witaj! :)

    Przepraszam Cię za taką zwłokę, jednak jestem tak zawalona pracą, że ledwo zipię i brak mi czasu na przyjemności związane z opowiadaniami. Zabieram się za tekst ^^

    Niezmiernie ucieszyłam się, kiedy zjawił się Draco! W końcu jak umierać w walce to tylko z ukochaną/ukochanym, prawda? W ich całej rozmowie doszukałam się odrobiny czułości i zainteresowania. Czyżby Draco interesował się stanem Hermiony?
    Kate dostała drugą szansę, jednak jesteś zbyt dobra dla swoich bohaterów, albo ja chcę wszędzie doszukiwać się tragicznych scen? Mam nadzieję, że Teodor jakoś wywinie się od kary i da Kate popalić. Według mnie zasługuje na coś gorszego niż wybaczenie.
    Cała ceremonia, naprawdę dobrze opisana. Najbardziej chyba podobał mi się wzburzony Ron, jednak ja zawsze dopatruje się trudnych momentów w życiu bohaterów, więc nie przejmuj się mną :D
    Ach! Draco broniący Hermiony przed matką! Znakomite! Widać, że zaczęło mu na niej zależeć, nie tylko ze względu na udaną noc poślubną ^^

    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;)
    Przepraszam, że tak krótko, ale mam tyle zaległości, że muszę ogarnąć się ^^

    Całuję,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało kochana.
      Doskonale rozumiem, że nie zawsze udaje się na bieżąco komentować rozdziałów.
      Najważniejsze że w końcu jesteś.
      Ogółem to wątków tragicznych planuje aż nadzbyt sporo wiec nie martw się coś takiego jeszcze się pojawi.
      Na razie chce dać moim bohaterom odrobinę ciepła i bezpieczeństwa ale wiadomo że nie zawsze może być sielankowo.
      Nie mogę jednak przesadzić gdyż w poprzednim opowiadaniu pokazałam aż nadzbyt dramatycznych scen i krzyczeli na mnie więc tym razem będę robić wszystko w umiarkowany sposób.
      Mam nadzieję, że sie wam spodoba.

      pozdrawiam serdecznie.
      i cieszę się że wróciłaś!

      Usuń
  13. No to trafiam komentarz ostatni. Ale co tam. Rozdział oczywiście świetny, takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam! Mam jednak dwie uwagi; 1. Przykro mi, że przedstawiłaś Rona jako jedną z najgorszych postaci. Jako postać autorstwa Rowling był moją 4 ulubioną postacią. Ale każdy widzi go w innym świetle, prawda?
    2. W sumie nie ma drugiej uwagi :3
    Tak jak koleżanki wyżej potwierdzę: nie możesz tej historii kończyć teraz! Musi być jakaś akcja, dobrze wszyscy wiemy, że ich małżeństwo nie będzie łatwe. A co do Twojego pisania... fantastyczne! Już jestem prawie pewna, że możesz konkurować z blogiem Anelle "Szkoła Uczuć". Ona ma nieziemski talent do tego, ale niestety go zawiesiła. Wspaniałe, kocham was obie!! Pozdrawiam kochana :*****

    OdpowiedzUsuń
  14. Wybacz za spóźnienie, kochana :)
    Rozdział naprawdę mnie zaciekawił - uratowanie Hermiony, ślub, a także przypieczętowanie małżeństwa. Tytuł notki jest jak najbardziej trafny. Cieszę się, że pokazałaś tę nutę buntowniczości w Draco, że choć jego życie się zmienia, on nadal ma w sobie ikrę ;)
    Zaskoczył mnie też zwrot akcji z Kate. George postąpił naprawdę pięknie i mam nadzieję, że dziewczyna nie zniszczy szansy odkupienia.
    Ron znów pokazał się tutaj od tej złej strony, na szczęście Dafne umiała go uspokoić. Podobało mi się to. Ogólnie jestem mile zaskoczona więzią pomiędzy nimi :)
    No i końcowa noc poślubna... Po raz kolejny naprawdę ciekawie i zmysłowo opisałaś ich współżycie. Może jednak ich małżeństwo nie jest skazane na porażkę? :P
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój Boże!
    Ja chyba śnię !
    To wszystko jest jak zawodowa książka ,która czytałabym przez cały czas :*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń