„Cele
w życiu człowieka powinny być jak horyzonty,
tak aby osiągając jedne zawsze widzieć
nowe.”
-
Agnieszka Lisak
Kroniki Proroka
Codziennego nr 11
Powiem wam szczerze, że wiosna zapowiadała się
zdecydowanie lepiej niż teraz. Deszcz, który widzę za oknem nie sprawia mi zbyt
wiele radości. W dodatku siedzę w pracy z bolącym gardłem kiedy najchętniej
położyłabym się do łóżka. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Plus że
odkryłam fantastyczną lekturę jaką jest „Mroczny książę” Christine Feehan.
Polecam wszystkim, którzy mają wielkiego świra na punkcie wampirów jak ja.
Tymczasem zapraszam do mam nadzieję, miłej lektury.
~^~^~
Nie
spał zbyt dobrze tej nocy, a koszmary które go nękały sprawiały iż czuł się
jeszcze gorzej.
Harry niechętnie zwlókł się z łóżka bardzo żałując,
że nie może pozostać w nim dłużej.
Najchętniej cały dzień. Niestety umówił się dzisiaj z Ginny. Obiecał
porozmawiać o dalszych losach ich wspólnego syna. Miał nadzieję, że kobieta w
końcu zdecyduje się powiedzieć mu prawdę. To by wszystko ułatwiło. Myślał
również aby się wyprowadzić. Mieszkanie z Ronem od kiedy nie było z nimi
Hermiony było nie do wytrzymania. Dawny przyjaciel traktował go jak powietrze.
W ogóle ze sobą nie rozmawiali. Kiedy Harry przebywał w salonie, Ron
natychmiast wychodził. Powoli miał dość, ale nie mógł nic zrobić. Nie miał
wpływu na dawnego przyjaciela i obawiał się, że nie wiele mógłby zdziałać.
- Dla nich byłoby lepiej gdybyś w ogóle nie
wrócił – usłyszał w swojej głowie ponury głos Voldemorta. – Nie potrzebnie wróciłeś. Tylko męczą się
przy tobie. W ogóle najlepiej, by było gdybyś umarł.
- Nieprawda. –
Harry ani trochę nie wierzył w jego słowa. Dobrze wiedział, że Voldemort chciał
go tylko dobić. Robił to skutecznie już od pięciu lat. Niestety z każdym dniem
robił się coraz bardziej słaby. Voldemort pojawiał się we wszystkich chwilach
jego zwątpienia i zdobywał nad nim kontrolę.
To przytrafiało się coraz częściej. Dokładnie tak jak teraz. Tym razem
go nie widział, ale słyszał wyraźnie. Żałował, że wczoraj wypił ostatnie
butelki alkoholu. To pozwalało mu nieco zapomnieć o tym, co się stało. W nocy
często budził się z koszmarami. Widział ciała przyjaciół, których wysłano na
śmierć. Wciąż na nowo przeżywał drugą
Bitwę o Hogwart. Żałował, że ze wszystkich osób to jemu dane było
przeżyć. On zasłużył na śmierć. Nie zrobił nic wielkiego aby żyć. Nie uratował
najważniejszych dla niego osób. Być może cień Voldemorta ma rację. Powinien się
poddać. Nie udawać namiastki życia. To zbyt go przerastało. Jego ponure
spojrzenie powędrowało w stronę leżącej różdżki. Sięgnął po nią w przypływie
chwili. To było przecież takie proste.
Jedno zwykłe zaklęcie i raz na zawsze skończy z tym życiem. To było ponad jego
siły. Przecież nie nadawał się nawet na ojca. Dean byłby o wiele lepszy w tej
roli niż on.
- Masz rację
Potter. Zrób to! Skończ z tym marnym życiem zanim znowu kogoś skrzywdzisz – padały
rozkazy Czarnego Pana. Ręka mu drżała, ale wiedział, że tak będzie najlepiej.
Skrzywdził już dość osób. Fred, Lupin, Tonks, Syriusz i jego rodzice. Żyliby
dzisiaj gdyby nie on. A to tylko nieliczne ofiary tego, co się stało. W czasie
wielkiej Bitwy zginęło co najmniej ze sto osób, a wielu ofiar wciąż nie
odnaleziono. Chodził ze śmiercią na sumieniu i już dłużej nie da rady. Już i
tak wiele stracił i nie zamierzał więcej. Nie będzie pisał żadnego listu
pożegnalnego. Wierzył, że ci którzy pozostali przy nim zrozumieją. A niektórzy
nawet odetchną z ulgą. Pomyślał o Ginny. Kiedy go zabraknie będzie mogła
spokojnie ułożyć sobie życie z Deanem. Wybrała dobrze. Jego były przyjaciel na
pewno zaopiekuje się dzieckiem i obdarzy go miłością. Nie liczył też zbytnio,
że kiedykolwiek powie chłopcu prawdę. Nie zasłużył na taki gest z jej strony.
Postać Voldemorta zmaterializowała się przed nim i spoglądała zachęcająco.
Harry doskonale wiedział, czego się od niego oczekuje. Przymknąwszy oczy
nakierował na siebie różdżkę.
- Avada – zaczął zaklęcie, które miało na zawsze
zakończyć jego życie, gdy różdżka niespodziewanie wyleciała mu z rąk.
Zdezorientowany rozejrzał się po salonie, gdy zobaczył Rona. Jego dawny
przyjaciel wpatrywał się w niego z przerażeniem i współczuciem w oczach. W ręku
trzymał złapaną wcześniej różdżkę.
- Harry na Merlina, co ty wyczyniasz? – wykrzyknął
oszołomiony. Dobrze, że wrócił do domu w samą porę. Nie spodziewał się takiego
widoku. Nigdy nie widział też własnego przyjaciela tak bezradnego i
odrzuconego. To nim mocno wstrząsnęło. Wystarczył jeden rzut oka aby domyślić
się, co chłopak planował. Zaklął siarczyście pod nosem i wkroczył do salonu.
- A niby
ciebie to bardzo obchodzi – burknął wściekle Harry. Był naprawdę zły. Zły, że
nie pozwolono mu dokończyć tego, co chciał. Chociaż cień Voldemorta zniknął to
rozpacz nadal pozostała. I nie umiał sobie z nią poradzić. Nie był wcale tak
silny jak myślał. To wszystko było zbyt wielkim ciężarem dla niego. Najchętniej
to by się poddał i uciekł jak najdalej.
– Odkąd tylko się pojawiłem zachowujesz się jakbym był powietrzem.
Popisałeś się również traktując Hermionę jak śmiecia i to po tylu latach
waszego związku. W ogóle myślałem, że nasza przyjaźń coś dla ciebie znaczy.
- A dla ciebie
znaczyła kiedy wyjechałeś bez słowa? – Tym razem to Ron nie wytrzymał. Trzymane
w ryzach uczucia dały o sobie znać. Do tej pory nie pozwalał im na wyjście, ale
teraz wszystko go przerosło i musiało w końcu wybuchnąć. – Masz pojęcie jak ja
się wtedy poczułem? Zniknąłeś tak bez słowa. Nie zostawiłeś nawet małej
karteczki. Ginny wylała morze łez, a potem dowiedziała się, że jest w ciąży. Ja
czułem się o wiele gorzej. Myślałem sobie, że gdybym był lepszym przyjacielem
to bym cokolwiek dostrzegł. Jakieś wahanie w twoich oczach czy znak, że nie
chcesz tego ślubu. Przecież byś mi powiedział. Tymczasem nie zauważyłem nic.
Zachowywałeś się tak normalnie. Nawet planowaliście z nią przebudowę Grimlaud
Place. Właściwie dlaczego tam się nie przeniosłeś? W końcu to twój dom od kiedy
Syriusz nie żyje. – Harry westchnął ciężko. Sam nie umiał odpowiedzieć na to
pytanie. Zupełnie zapomniał o domu po ojcu chrzestnym. W zasadzie to nawet nie
chciał tego domu. Gdyby wiedział, że Ron i Hermiona będą gnieździć się w tak
ciasnym mieszkaniu podarowałby go im. Chociażby z daleka. Miał wrażenie, że
wszystko za co się dotknął wyszło źle. Znów naszły go myśli o śmierci. Gdyby
Ron mu nie przeszkodził byłoby po wszystkim. Nie zasłużył sobie na kolejną
szansę.
- Nie
wiedziałem, że tak to odebrałeś – wyznał w końcu skruszony. Nie spodziewał się
tego. Wtedy wyjeżdżał pod wpływem chwili. Czuł, że nie zniesie tego
wszystkiego. Traktowania go jak bohatera i litościwych spojrzeń. Nawet Ginny
zachowywała się jakby był Bogiem, a przecież nie zrobił nic wielkiego. To
wszystko doprowadziło go do tego, że nie umiał sobie poradzić z piętrzącymi się
w jego głowie emocjami. Czuł się zaszczuty i musiał uciekać jak najdalej. Gdyby
chciał z kimś porozmawiać, próbowaliby go odwieźć od tego. Nie mógł na to sobie
pozwolić. To było jedyne wyjście. Wtedy wydawało mu się rozsądne.
- Miałem
wrażenie, że nie sprawdziłem się jako przyjaciel skoro tak postąpiłeś –
przyznanie się tego sprawiło wiele trudności Ronowi. Zawsze starał się być
twardy. Niestety w ostatnim czasie nie wychodziło mu to najlepiej. Miał
wrażenie, że ginął gdzieś po drodze.
Harry był zaskoczony. Nie spodziewał się takiego
wyzwania po przyjacielu. Już był gotów rzucić jakąś ciętą ripostę, ale nie
chciał prowadzić do kłótni. Dawniej byli przyjaciółmi. Łączyła ich wspólna
więź, która narodziła się już na początku spotkania. Razem przeżyli wiele
trudnych sytuacji i Bitwę o Hogwart. Nawet Voldemort nie zdołał złamać ich
przyjaźni. Dopiero życie to zrobiło. I on sam we własnej osobie.
- Nie miałem
pojęcia, że tak to odbierzesz – wyszeptał w końcu. – Nigdy bym o tobie tak nie
pomyślał Ron. Jesteś dla mnie jak brat. Bez względu na wszystko. – Nim zdołał
coś dodać jeszcze, Ron uściskał go serdecznie. To był początek ich nowej drogi.
Harry miał nadzieję, że udało im się przełamać pierwsze lody.
~^~^~
Nagłówek „Proroka Codziennego” wręcz
raził w oczy.
Hermiona z trudem opanowała grymas na twarzy, gdy
znów go przeczytała. Po raz trzeci w tym tygodniu. Zupełnie jakby Prorok nie
miał o czym pisać.
Śmieciożercy znowu złapani.
Tajemniczy bohater nazwany Nemezis ujął
wczoraj trzech bandytów, którzy byli poszukiwani za służbę u Lorda Voldmeorta i
inne zbrodnie, których się dopuścili.
Od pięciu lat ukrywali się po za światem
dopóki ich nie ujął.
Według naocznych świadków zamaskowany
mężczyzna pojawił się i zniknął, ale nikt nie wie kim jest.
Wszelkie informacje na temat Nemezis proszę
kierować do dyrektora Generalnego panny Luny Longbottom.
Główny
wątek tajemniczego bohatera przejawiał się już od kilku dni. Mówiono, że był
prawdziwym bohaterem i ratował ludzi z opresji. Kobieta zastanawiała się jednak
gdzie był, gdy to jej życie było zagrożone. W zasadzie nigdy go nawet nie
spotkała. Była niemal przekonana, że to Prorok wymyślił sobie jakąś postać z
bajki, która nie istnieje. Znając Lunę jeszcze ze szkoły nie zdziwiłaby się
wcale.
- Hermiono. –
Z zamyślenia wyrwał ją cichy głos męża. Podniosła głowę znad gazety i spojrzała
na niego. Pojawił się na śniadaniu w eleganckiej koszuli i pod krawatem.
Musiała przyznać, że podobał się jej taki elegancki. W powietrzu unosił się
przyjemny dla nosa zapach perfum, które używał. Na całe szczęście tym razem nie
było przy śniadaniu Narcyzy i Lucjusza. Mężczyzna miał zostać wypuszczony
dzisiaj z aresztu, a matka wymówiła się bólem głowy. Hermiona domyśliła się, że
kobieta po prostu wstydziła się tego, co się stało. – Pomyślałem, że jeśli
szukasz zajęcia mogłabyś popracować w naszej kancelarii. Nancy to dobra
dziewczyna, ale obawiam się, że nie radzi sobie zbyt dobrze. John ciągle się
wścieka, że brakuje mu jakiś dokumentów. – Na wspomnienie przyjaciela męża
zadrżała. Nie miała pojęcia, czemu, ale nie wzbudzał w niej zbytniej sympatii i
zaufania. Niestety Draco ufał mu
całkowicie. W tym wypadku musiała polegać na zdaniu męża, ale nie musiała się z
nim zgadzać. Jego propozycja zaskoczyła ją, ale i nastawiła całkiem pozytywnie.
W jakiś sposób pokazywał, że mu na niej zależało. To była nadzieja dla ich
związku. Wierzyła, że ich małżeństwo może być lepsze.
- Dziękuje za
twoją propozycje – powiedziała ostrożnie dobierając słowa. Nie chciała w jakiś
sposób go urazić. Podczas, gdy Draco smarował grzanki dżemem, ona sięgnęła po
dzbanek z kawą i nalała mu ją. Śniadanie było skromne, ale takie pasowało im
obojgu. Nie czuła za specjalnie głodu, co było dość dziwne. – Jednak najpierw
sama chciałabym znaleźć coś dla siebie. Myślałam o pracy w szpitalu lub
spotkaniu z Luną. Jest dyrektorem w Proroku Codziennym od kiedy gazeta jej ojca
splajtowała. Może znalazłaby mi jakieś zajęcie.
- Moja żona
miałaby pracować w jakimś szmatławcu? – zdenerwował się w pewnym momencie
Draco. Nigdy nie przepadał za Prorokiem Codziennym. Zawsze znalazł sposób aby
oczernić ich rodzinę. Najgorsza w tym wszystkim była Rita Skeeter. Jakiś czas
temu pomagał Ricie spiskować przeciw Harry’emu i paczce w czasie Turnieju
Trójmagicznego, ale to było dawno temu. Dzisiaj rozumiał jak tanie i
bezsensowne były to zagrywki. Jego wzrok spoczął na okładce pisma i skrzywił
się nieco. Znów pisali o tajemniczym Nemezis. Z drugiej strony Luna i Hermiona
przyjaźniły się. Gdyby jego żona dostała pracę i dobrą posadę to wówczas może
przychylniej odnosiliby się do jego osoby. To był dobry pomysł na rozważenie
tego. – W porządku nie będę ci tego bronił. Gdyby się jednak nie udało to
posada w kancelarii zawsze jest aktualna.
- Dziękuje
Draco! – Hermiona rozpromieniła się nieco. Przez moment bała się, że mąż
zwyczajnie jej tego zabroni, korzystając ze swoich przywilejów. Na całe
szczęście nie zrobił tego. Kiedy skończyli śniadanie miła służąca posprzątała
ze stołu. Pożegnali się bez specjalnych czułości. Draco zabrawszy teczkę i różdżkę opuścił dom.
Kobieta miała wrażenie, że celowo tak się zachował aby jak najszybciej opuścić
mieszkanie. Nie rozumiała tylko dlaczego. Miała wrażenie, że właściwie nie
znała swojego męża. W końcu nie wiele wiedziała o jego życiu po za tym, że w
szkole był wredną gadziną. Teraz musiała nauczyć się go na nowo i nie było to
proste zadanie. Z cichym westchnieniem zebrała potrzebne jej dokumenty i
różdżkę. Ubrała się również skromnie, gdyż zależało jej na dobrym wrażeniu.
Chciała dostać pracę w tej redakcji, gdyż nie chciała być na łasce u męża.
Wolała własne zarobione pieniądze. Już wychodziła, kiedy zaczepiła ją Narcyza.
Nie wyglądała jak elegancka dama sprzed kilku dni, a wręcz przeciwnie. Miała
wory pod oczami i byle jakie ubrania.
- Jesteś z
siebie zadowolona szlamo? – syknęła gniewnie w jej stronę. – Mój mąż przez
ciebie siedzi w więzieniu. Gdybyś trzymała się z dala od naszej rodziny nie
doszłoby do tego w ogóle.
- Nie ja
odpowiadam za czyny twego męża pani – odpowiedziała z dumą Hermiona nie dając
się sprowokować. Wyczuwała, że Narcyza czuła się zraniona i dlatego atakowała.
Ona jednak nie ma zamiaru być workiem treningowym w żaden sposób. Nie pozwoli
sobie na to. – To on gwałcił te pokojówkę za pani plecami i mnie próbował
torturować. To jest bardzo zły człowiek i bardzo mi szkoda, że pani tego nie
widzi.
- Nie obrażaj
mojego męża Granger! – Narcyza Malfoy uniosła rękę i uderzyła ją w twarz.
Zaskoczona Hermiona dotknęła ręką pieczącego policzka. Już drugi raz znieważono
ją w ten sposób. Nie umiała jednak oddać. Nie była aż tak gniewna jak oni. – To
bardzo szanowany człowiek i dobrze o tym wiesz.
- Wręcz
przeciwnie pani Malfoy. – Mimo całej sytuacji nie miała zamiaru dać się zwieźć
kobiecie. Już dawno dokonała własnej ocenie postaci Lucjusza i nie zamierzała
jej zmieniać. – Obie wiemy jaki naprawdę jest Lucjusz. Gdyby trzymał ręce przy
sobie nie doszłoby do takich sytuacji. A tymczasem żegnam. Mam zadanie do
wykonania – powiedziała i odwróciwszy się na pięcie wyszła z domu. Odetchnęła,
gdy to zrobiła. Nie przejęła się nawet typowym londyńskim deszczem. Szła przed
siebie, kierując się w stronę metra. Żałowała, że nigdy nie pomyślała o prawie
jazdy. Byłoby łatwiej poruszać się po ulicach. Być może teraz będzie miała taką
możliwość. Draco założył jej oddzielne konto na które wpływały pieniądze. Nie
czuła się z tym dobrze, ale to była tradycja rodzinna. W ten sposób pokazywał,
że poważnie traktował ich związek. Była mu wdzięczna za ten gest. W takich
właśnie gestach ją zaskakiwał i poruszał. Była ciekawa, co jeszcze pokaże po
sobie. Kiedy w końcu udało jej się przedostać przez zakorkowany Londyn i
wylądowała pod Dziurawym Kotłem odetchnęła z ulgą. Była wykończona samą podróżą
i postanowiła wejść aby się napić, chociaż troszeczkę. Nowym właścicielem
Dziurawego Kotła był Seamus Finnigan, którego znała jeszcze z czasów szkolnych.
Po Bitwie o Hogwart Seamus przejął pub i ożenił się z miłą mugolką Lucy Grey.
Wspólnie mieszkali w pokojach nad barem i pilnowali interesu. Hermiona z
uśmiechem przywitała się z Seamusem, który stał za barem i zamówiła drinka.
Alkohol przyjemnie rozlał się w jej żołądku i poprawił nastrój. Chwilę
porozmawiała z przyjacielem, a potem skierowała się na Pokątną. Jak zwykle
panował tam niemały chaos. Wkrótce rozpoczynał się nowy rok szkolny i wielu
uczniów będzie się zaopatrzać w różdżki, podręczniki i wiele innych potrzebnych
do nauki rzeczy . Przypomniała sobie swój własny pierwszy dzień. Była wtedy
zdenerwowana kiedy odnalazła redakcję Proroka Codziennego. Był to dość sporawy
budynek mieszczący się po drugiej stronie ulicy. Z zewnątrz przypominał bank
Gringott’a, ale w środku było całkiem inaczej. Hol był przestronny i elegancki.
Sympatyczna sekretarka pokazała jej gabinet Luny. Musiała przyznać, że była pod
wrażeniem tego, co tu zrobiła. Właśnie tak mogłaby sobie wyobrazić idealną
redakcję. Sam gabinet Luny był kolorowy i przestronny, co jej nie zaskoczyło.
Luna zawsze była zwariowana i nieprzewidywalna to też odbijało się to na pracy.
Sama Luna miała na sobie dziwaczną sukienkę we wszystkich kolorach tęczy, a
jasne włosy spięte były w efektowny kok.
- Hermiona
Malfoy – powiedziała na jej widok z akcentem na jej nazwisko na co kobieta się
skrzywiła. Wyściskała przyjaciółkę na powitanie. – Nie spodziewałam się ciebie
zobaczyć. Nie odzywałaś się za specjalnie po zakończeniu Bitwy. Myślałam nawet,
że ty i paczka wrócicie do Hogwartu aby kontynuować naukę.
- Jakoś żadne
z nas nie chciało – przyznała rozumiejąc jawny żal Luny. Odpuścili sobie i
zapomnieli o dawnych towarzyszach. Ona sama jedynie z Nevill’em prowadziła
długie, ale rzadkie rozmowy. Praktycznie się nie widywali. Nie było to łatwe
dla żadnego z nich. Teraz czuła się skrępowana, że przyszła prosić przyjaciółkę
o pracę. Nie była pewna jak zareaguje na jej prośbę. – Z początku myślałam aby
skończyć szkołę, ale niespodziewanie zdałam egzaminy na Aurora i dostałam pracę
w Ministerstwie.
- Słyszałam o
aferze w którą cię wrobiono – przyznała cicho Luna. Prorok Codzienny na bieżąco
śledził losy Hermiony, która została niesłusznie oskarżona o morderstwo. Ta
głośna sprawa od początku budziła mieszane uczucia wszystkich. – Nigdy nie
sądziłam, że zakończy się to w ten sposób. Czy ty i Draco to miłość od
pierwszego wejrzenia? – zapytała nie ukrywając ciekawości. Każdy, kto znał te
parę zadawał sobie to pytanie. Wszyscy wiedzieli, że młody Malfoy nie był wcale
mnichem i miał wiele kobiet. Mówiono nawet o jego zaręczynach z Astorią Greengrass. I niespodziewanie
wszystko się zmieniło.
- Nic z tych
rzeczy. – Hermiona pokręciła głową. Nie chciała okłamywać Luny, ale też nie
zamierzała zdradzać wszystkiego. Draco uprzedzał ją, że ważne jest aby
dochowała tajemnicy ich związku. Mieli udawać przykładne małżeństwo. Wkrótce
również przeprowadzą oficjalny wywiad dla prasy. Dużo ludzi interesowało się
życiem jednego z najbardziej znanych rodów i musiała się do tego przyzwyczaić.
– Draco pomagał mi w śledztwie i połączył nas romans. Oboje uznaliśmy, że łączy
nas sporo i postanowiliśmy zostać parą. Ślub był tylko cementem tego związku.
- Ale wszystko
wyszło tak szybko? – Luna nie do końca wierzyła w słowa przyjaciółki. Bardzo
łatwo umiała wyczuć kłamstwo. Nie osiągnęłaby tego wszystkiego gdyby było
inaczej. Postanowiła jednak nie wnikać w szczegóły. Była redaktorem, ale znała
pewne zasady. Każdy miał prawo do własnych sekretów i szanowała to. – W
porządku nie musisz odpowiadać. Powiedz, co cię do mnie sprowadza? Na pewno nie
trafiłaś tu przypadkiem.
- Szukam pracy
– przyznała z oporami i opowiedziała Lunie o swojej propozycji. Młoda
redaktorka słuchała jej uważnie. Musiała przyznać, że pomysł zatrudnienia
Hermiony jej się spodobał. Musiała ją jednak sprawdzić. Zawsze tak robiła z
młodymi dziennikarzami i nie było żadnego wyjątku.
- W porządku
Hermiono jestem gotowa cię zatrudnić – przyznała wyciągając jakieś papiery i
podając je młodej kobiecie. – Znajdź mi jednak najpierw temat, który mnie
zainteresuje i będę gotowa go opublikować. Pamiętaj, że to musi być coś
dobrego. – Hermiona skinęła głową. Zadanie wcale nie ostudziło jej zapału, a
wręcz przeciwnie. Dodało skrzydeł. Miała zamiar pokazać Lunie materiał, który
zwali ją z krzesła. Już ona dopilnuje aby tak się stało.
~^~^~
Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do
własnych zaręczyn.
Długo obserwowała pierścionek, który podarował jej
Dean. Był naprawdę ładny. Tak bardzo różniący się od tego, który dostała od
Harry’ego. Tamten należał do jego mamy. Wciąż go przy sobie miała. Nie umiała
się z nim rozstać. Teraz mając ten od Deana wiedziała, że będzie musiała to
zrobić. W końcu Harry spotka kobietę, którą będzie chciał poślubić. Nie
wiedziała, czemu, ale na samą myśl o tym czuła dziwny ucisk w żołądku. Nie
powinna być przecież zazdrosna. W końcu minęło tak wiele lat. Każde z nich
wybrało swoją własną stronę w którą poszło i powinna się z tym pogodzić. Wyjęła
pierścionek z kuferka w którym go trzymała i włożyła do oddzielnego pudełeczka.
Kiedyś była taka szczęśliwa, że go nosiła. Harry wciąż pomieszkiwał u Rona.
Jego dom przy Grimlaud Place nadal stał pusty, jakby chłopak nie miał zamiaru
do niego wracać. Nie dziwiła się wcale. Mieszkanie w pustym domu i w dodatku zupełnie samej przygnębiałoby ją.
- Idziemy
odwiedzić dzisiaj tego pana, który uratował ci życie – powiedziała do synka pół
godziny później, gdy szykowała chłopca do wyjścia. Nie była wstanie przyznać
mu, że Harry jest jego ojcem. Obawiała się tego jakby zareagował. Do tej pory
James wierzył, że jego tata nie żyje. Nie miała pojęcia jak wyplącze się z tego
kłamstwa i czy w ogóle to zrobi. – Podziękujemy mu ładnie, gdyż do tej pory nie
mieliśmy okazji tego zrobić.
- Może kupimy
mu jakiś ładny prezent? – zaproponował z zapałem. Ginny zgodziła się na to.
Okazało się jednak, że wybranie odpowiedniego prezentu było zdecydowanie trudniejsze
niż myśleli. Nie znała zbyt dobrze Harry’ego i nie wiedziała, co może mu się
podobać. Ostatecznie wybrali ładne czerwone róże i elegancki komplet szachów.
Pamiętała, że z czasów szkolnych bardzo lubił grywać w nie z Ronem. Gdy dotarli do ich mieszkania Rona nie było w
domu. Harry wyglądał na lekko zmieszanego i zaskoczonego jej wizytą. Na całe
szczęście ostatnie wydarzenia i szczera rozmowa z Ronem pomogła mu uporać się z
problemami. Ucieszył się również z wizyty syna i podarowanych mu prezentów.
- Przyniosłam
coś jeszcze – przyznała nieco speszona i wyciągnęła małe pudełeczko. Nie była
pewna czy dobrze robi, ale postanowiła
być z nim uczciwa. Harry wziął od niej pudełko. Gdy je otworzył nie mógł
uwierzyć, że to był pierścionek zaręczynowy, który jej podarował. Pamiętał
doskonale moment w którym go dostała. To było pół roku po zakończeniu Wielkiej
Bitwy. Ginny wróciła do Hogwartu, by dokończyć naukę i pomagać odbudować
szkołę. Stęsknił się za nią bardzo. Mimo swoich demonów był pewien, że postępuje
słusznie. Zaprosił ją na romantyczną kolację i poprosił o rękę. To wyszło tak
spontanicznie, że sam się sobie dziwił. Kiedy już było po fakcie obleciał go
strach i znowu powróciły koszmary. Nękały go tak bardzo, że ustąpił i uciekł,
zostawiając Ginny samą. Nie dziwił się wcale, że nie chciała mieć z nim nic
wspólnego.
- Dlaczego mi
go dajesz? – spytał niezwykle poruszonym głosem. Nie był wstanie na nią
spojrzeć. James bawił się w drugim pokoju, a on obawiał się pogardy ze strony
Ginny. Wiedział doskonale, że sobie na to zasłużył. Szczera rozmowa z Ronem
pomogła mu otworzyć oczy na wiele spraw. Obwiniał się, że był tak strasznym
kretynem, który nie dorósł do życia. – Powinien należeć do ciebie. Dałem ci go
i wcale nie oczekuje zwrotu.
- Być może będziesz
chciał dać go kiedyś innej kobiecie – wyznała mu wbrew sobie. – W końcu to
pamiątka po twojej mamie. Wiem, że jedna z niewielu. – Harry skinął jej głową.
Rozumiał jej słowa, ale wciąż czuł się dziwnie odrzucony. Odwrócił się od niej
i spojrzał w okno. Próbował przełknąć to, co mu powiedziała.
- Jedyną
kobietą, która powinna nosić ten pierścionek byłaś ty Ginny – odwrócił się w
jej stronę i podszedł kilka kroków. Nie cofnęła się, gdy wziął ją w ramiona i
przyciągnął do siebie. Jego zapach i bliskość oszołomiły ją. Nie próbowała
nawet odsunąć się od niego.
- Nie będę
nosiła twojego pierścionka – zdołała wykrztusić, pokonując własne uczucia. Nie
mogła poddawać się tej słabości. Harry był jej przeszłością i tego musiała się
trzymać. Nie obiecywałaby Deanowi swojej ręki gdyby tego nie czuła. Ostatkiem
sił odsunęła się od chłopaka. Czuła jak jej serce biło nierówno. – To, co było
między nami już nie wróci, Harry. Przecież ty to wszystko zniszczyłeś.
Odwróciłeś się, gdy cię najbardziej potrzebowałam.
- Nie miałem
pojęcia, że jesteś w ciąży – wybuchnął Harry nie przejmując się obecnością
Jamesa. Całe szczęście, że chłopiec był w drugim pokoju zajęty nowymi szachami.
Jemu chyba prezent bardziej się spodobał. W nim obudził uśpione z Hogwartu
wspomnienia, ale nie umiał się do tego przyznać. – W ogóle nic mi nie
powiedziałaś. Ostatnie miesiące były dla nas wystarczająco trudne. Dopiero
pochowaliśmy naszych przyjaciół i mieliśmy wrócić do normalnego życia. Ty od
razu uciekłaś do Hogwartu.
- Wcale nie
uciekłam – próbowała się bronić. Nie sądziła, że Harry tak odbierze jej wyjazd.
– W przeciwieństwie do was mi zależało na dokończeniu nauki. Po za tym Hogwart
potrzebował pomocy. Bez Dumbledor’a nie był już taki sam. McGonagall włożyła
wiele pracy aby go odbudować. Ministerstwo wciąż kładło jej kłody pod nogi.
Mówiono nawet o zamknięciu szkoły na zawsze. – Harry musiał przyznać, ze
skruchą, że pamiętał te ponure czasy. Zdawał sobie sprawę, że zamknęliby szkołę
gdyby nie Artur Weasley. To on jako pierwszy poparł McGonagall na stanowisku
dyrektora. Powołano nowych nauczycieli. On sam nie był w Hogwarcie od czasu,
gdy opuścił go po Bitwie. Nie czuł się gotowy na wizytę w szkole. Nawet teraz,
chociaż minęło tak wiele czasu.
- Trochę
przesadziłem – westchnął i wsunął ręce do kieszeni. Zawsze tak robił kiedy się
denerwował. – Twój tato włożył wiele pracy aby odbudować świat po upadku
Voldemorta. Nie miał łatwego zadania w tamtych czasach.
- To prawda –
przyznała mu. Zdążyła już nieco okiełzać swój gniew. Właściwie to teraz czuła
się głupio. Gdy Harry zaproponował jej szklankę wody przyjęła ją z
wdzięcznością. – Naszym światem rządził chaos. Nie wiadomo było, kto był po
czyjej stronie. Było zupełnie jak wtedy, gdy Voldemort był pokonany po raz
pierwszy. Wtedy nikt z nas nie zdawał sobie sprawy jak trudna była sytuacja.
Teraz mieliśmy okazje przekonać się na własnej skórze. – Harry nie skomentował
tego zdania. Doskonale wiedział o czym mówiła. Czuł się trochę jak kretyn, że
oskarżył ją o ucieczkę. Kątem oka zajrzał do drugiego pokoju. Jego syn był
pochłonięty zabawą. Nie zwrócił w ogóle uwagi na kłótnie rodziców. – Harry mam
do ciebie prośbę i chcę abyś ją uszanował – zauważył, że zmieniła ton głosu i
spojrzał na nią uważniej. – Wychodzę za Deana. Kilka dni temu poprosił mnie o
rękę. Zgodziłam się. Chcę dać Jamesowi pełną rodzinę. On nie wie nic o tobie.
Wie, że jego ojciec umarł i tak niech zostanie. Chcę żebyś uszanował moją
prośbę i nie szukał z nim kontaktu. Sam z niego zrezygnowałeś. James chodź, już
idziemy. – James zrobił to niezbyt chętnie, ale wyczuwając napięcie matki
postanowił nie kłócić się z nią. Tym razem pozwolił jej odejść. Obiecał jednak
sobie, że będzie walczył. James był jego synem i nie pozwoli go sobie odebrać.
Miał takie same prawa jak i Ginny. I wiedział, że się nie podda.
~^~^~
Pierwsze zadanie od Luny wymagało skupienia
i dokładnego zbadania terenu.
Wiedziała, że nie może zawieźć jeśli chce dostać tę
pracę. Wykonywała zadania dla Ministerstwa więc czuła, że tym razem będzie
podobnie. Musiała tylko wykazać się większą inwencją twórczą i wszystko
dokładnie opisać. Czuła, że to jej powołanie. Dlatego po raz kolejny kierowała
się w stronę mrocznych ulic East Endu. Mieszkał tam pewien mężczyzna, który
miał bliskie powiązania ze Śmieciożercami. Według Luny był również szpiegiem
dla Ministerstwa. Mężczyzna wciąż nie zszedł ze złej drogi i nie wiele było o nim
wiadomo. Hermiona miała do niego dotrzeć i przeprowadzić z nim wywiad. Jeśli
oczywiście zgodzi się rozmawiać. Doskonale sobie zdawała sprawę jak wielkie
ryzyko podejmuje. East End wciąż był pełen najróżniejszych szaleńców i
niedobitków. Nie złamano całkowicie dawnej grupy Śmieciożerców. Wciąż nie
wiedziano, kto ma nad nimi zwierzchnictwo. Ona sama nie wiele pamiętała z
porwania. Żałowała, że nie złapano mężczyzny, który nimi dowodził. Ją samą
znali, gdyż dawniej pracowała dla Ministerstwa. Wielu złapała i tylko raz
musiała zabić. Nigdy się z tym nie pogodziła. To przeżycie wryło się w jej
pamięć na bardzo długo. Ostrożnie rozglądała się po ponurej ulicy. W ręku
trzymała różdżkę. Dom w którym mieszkał mężczyzna nie wyglądał najlepiej. Była
to ruina typowa dla tej dzielnicy. Hermiona skrzywiła się z niesmakiem, kiedy
przekraczała jej próg. Była zła na siebie, że znalazła się w takiej sytuacji.
Nie miała wyjścia. Nie chciała żyć na łasce Draco Malfoya. Miała potrzebę
zarabiania własnych pieniędzy.
- Cholera
jasna! – zaklęła pod nosem, gdy wdepnęła w coś niezbyt miłego na środku
trzeszczących schodów. W korytarzu cuchnęło smrodem i wszędzie było mnóstwo
pajęczyn. Nie rozumiała jak człowiek nisko musi upaść, aby mieszkać w takim
miejscu. Niestety niektórzy ludzie nie umieli szanować daru jakim było życie.
Staczali się coraz bardziej aż nie zostało im nic po za marną wegetacją.
Wzdrygnęła się na samą myśl, że tak nie wiele brakowało, a ona znalazłaby się w
podobnej sytuacji. Udało jej się odnaleźć pokój w którym miał mieszkać
poszukiwany mężczyzna. Lekko otworzyła drzwi i weszła do środka. Zaskoczyła ją
czystość panująca w zagraconym pomieszczeniu. Najwyraźniej człowiek umiał o
siebie zadbać kimkolwiek był.
- Kto tu jest?
– znajomy głos przerwał niespodziewaną ciszę. Hermiona z trudem stłumiła okrzyk
cisnący jej się na ustach. Nie mogła uwierzyć w to, kim był informatorem Luny.
Wszystkiego, by się spodziewała, ale nie tego. – Nemezis to ty?
- Nie jestem
Nemezis – odparł nieco drżącym głosem. Młody mężczyzna wyłonił się z mroku pokoju. Nie rozpoznałaby go, gdyby
spotkała na ulicy. Strasznie schudł, a jego twarz zdobiła liczne blizny.
Zauważyła, że zmienił się przez lata i zmężniał. Nie wyglądał również
najlepiej.
- Proszę,
proszę, panna Granger. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Witaj w moich
skromnych progach – odezwał się kpiąco. Nigdy, by nie pomyślał, że kiedykolwiek
się spotkają. Ostatni raz widział ją w momencie bitwy, gdy tuż po śmierci jego
przyjaciela zniknęła mu w tłumie.
- Właściwie to
już nie Granger, a Malfoy – mruknęła z nutą satysfakcji, gdy zobaczyła jak jego
pyszałkowata twarz przybiera cień zaskoczenia. – Kilka dni temu poślubiłam
twojego dawnego przyjaciela Dracona. Na pewno go pamiętasz.
- Tego
arystokratycznego zdrajcę? – prychnął nie kryjąc pogardy. Nie mógł uwierzyć iż
jego dawny przyjaciel popełnił tak straszny mezalians poślubiając tę szlamę.
Według niego to było nie do pomyślenia. Wciąż miał za złe Draconowi, że
zostawił go w chwili kiedy tak bardzo go potrzebował. Gdyby teraz stanął przed
nim, nie miał pojęcia jakby się zachował. – To szalone, że poślubił kogoś
takiego jak ty. A w ogóle, co tu robisz? Spodziewałem się kogoś innego.
- Wiem.
Nemezis – powiedziała ostrożnie. Nie chciała go wystraszyć. Zbyt wiele od tego
zależało. – Jestem informatorką Luny. Powiedziała, że współpracujesz z Kręgiem
śmierci od jakiegoś czasu i masz informacje na których nam zależy. – Crabbe
zamyślił się. W sumie Luna obiecała kogoś przysłać na rozmowę. Wiedział, że nie
pracowała już dla Ministerstwa i nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia.
- Tak. Nemezis
miał się pojawić, ale pewnie coś go zatrzymało – machnął lekceważąco ręką.
Gestem zaprosił ją do środka. Zauważyła, że salon był niezwykle zadbany,
chociaż meble nie były pierwszej jakości. Usiadła na podsuniętym krześle i
spojrzała uważnie na mężczyznę. – Słyszałem o pewnej kobiecie, która z
determinacją walczy o przywrócenie do życia Czarnego Pana. Na pewno o niej
słyszałaś i miałaś już okazję się z nią spotkać.
- O kim ty
mówisz? – wstrzymała oddech i poczuła jak jej serce zamiera. W głębi duszy
znała odpowiedź, ale nie chciała przyjąć jej do wiadomości. Jedyna osoba, która
mogła chcieć powrotu Voldemorta już dawno nie żyła. Była tego bardzo pewna.
Widziała jej śmierć na własne oczy. Już miała zaprotestować, gdy w
pomieszczeniu rozległ się czyjś szalony śmiech.
Hermiona gwałtownie poderwała się na równe nogi. Czuła jak jej serce
zabiło w nierównym rytmie, a gardło zaciska się z przerażenia. Bardzo powoli
odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z kobietą, która prześladowała ją przez
lata w swoich koszmarach. Nie mogła uwierzyć, że ją widzi. W oczach kobiety
odbijało się szaleństwo. – To nie możliwe.
- Proszę,
proszę – zaśmiała się kobieta ochrypłym głosem i zeskoczyła z parapetu, na
którym się znalazła na podłogę. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj zastać.
Byłam przekonana, że siedzisz w więzieniu, gdzie twoje miejsce.
- Chciałabyś –
prychnęła. Chciała zachować spokój, ale drżała z przerażenia. Nigdy jeszcze nie
bała się tak jak teraz. Wiedziała, że nie zdoła się teleportować. Ta kobieta
władała potężną czarną magią. Musiała coś zrobić skoro udało jej się oszukać
śmierć. – Twój bratanek ocalił mi życie.
- Poślubiając
kogoś takiego jak ty. Wredną, małą szlamę – rzuciła z pogardą. – Nie mogę
uwierzyć, że Malfoyowie upadli tak nisko. Na jego miejscu wolałabym umrzeć niż
wyjść za kogoś takiego jak ty. – W jej głosie słychać było tyle jadu, że
dziewczyna wzdrygnęła się. Rzuciła spojrzenie w stronę Crebb’a, ale ten wycofał
się pospiesznie w głąb. Unikał walki. Została całkiem sama. Bellatriks
Leastrange roześmiała się gardłowym głosem. Z jej różdżki uderzyło zaklęcie,
które odrzuciło ją w tył. Wylądowała na ścianie, czując jak ostry ból rozrywa
ją. Zupełnie jak wtedy, gdy zaatakował ją Lucjusz Malfoy. Znów znalazła się w
piekle. W myślach wyzywała się od idiotek pakujących się w kłopoty. W jej
głowie odbijał się śmiech Leastrange. Ta kobieta sprawiała wrażenie szalonej.
Zadawanie jej bólu było dla niej przyjemnością i nie ukrywała tego.
- Wspaniałe
uczucie widzieć cię na kolanach – zaśmiała się. Podeszła do niej i chwytając za
włosy zmusiła aby na nią spojrzała. – Zamierzam sprawić, by mój chrześniak
uwolnił się od ciebie i był szczęśliwym wdowcem. Na pewno jeszcze mi za to
podziękuje.
- Raczej nie
byłbym taki pewien – wtrącił niespodziewanie głos nieznajomego mężczyzny.
Bellatriks i Hermiona odwróciły się i zobaczyły stojącą w drzwiach, odzianą w
czerń postać. Na twarzy mężczyzny znajdowała się maska. Wiedziały kim był. Jego
pojawienie się oznaczało kłopoty lub wybawienie. Wszystko zależało po której
stronie stał. W powietrzu zapanowała atmosfera grozy. Hermiona chciała się
podnieść, ale Bellatriks nie pozwoliła jej na to.
- Och
naprawdę? – spytała nie kryjąc swego szaleństwa. – Nie byłabym taka tego pewna.
Dobrze znam mojego siostrzeńca i wiem, że dla niego małżeństwo z tą szlamą jest
utrapieniem. Więc albo chcesz mi pomóc, albo wynoś się stąd! – Zamaskowany
mężczyzna obserwował ją przez chwilę po czym roześmiał się. Ten śmiech był złowieszczy
i nie wróżył nic dobrego. Nadszedł czas rozliczenia.
~^~^~
Na zakończenie:
Muszę przyznać, że rozdział pisało mi się dość
opornie, ale nie mam pojęcia, czemu.
Być może tak już jest, że jedne rozdziały pisze się
lepiej a drugie trudniej.
Pomysł na wprowadzenie bohatera w postaci Nemezis
przyszedł mi po przeczytaniu jednego z romansów Diany Palmer gdzie istniała
taka postać obdarzona niezwykłą mocą.
Kim zatem będzie Nemezis?
To będzie zagadka dla was, która z czasem znajdzie
swoje rozwiązanie.
Tymczasem zapraszam do kolejnego rozdziału już
wkrótce.
Pozdrawiam serdecznie.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 010 „Życiowe cele”
Cytat: Agnieszka Lisak.
Ilość stron: 10
Ilość słów: 5 458
Merlinie...Ty to potrafisz stopniować napięcie...Mam odciski paznokci od tego kurczowego zaciskania dłoni.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Harry chce walczyć. Żal ściska serce, gdy patrzy się na cień człowieka, którym był. Trudno jest mi się pogodzić z tym, co zostało po dawnym Harrym. W pewnym momencie wstrzymałam oddech, by chwilę później odetchnąć z ulgą, gdy Ron powstrzymał Pottera przed samobójstwem. Niesamowicie podoba mi się jego wątek! I kibicuje mu. Każdy zasługuje na drugą szansę.
Hermiona w mistrzowski sposób potrafi wpakować się w bagno. Jestem pod wrażeniem jej bezbłędności;)
I to polowanie Belli- strzał w dziesiątkę!
Mam pewne podejrzenia, co do naszego tajemniczego Nemezis. Kojarzy mi się on z taką bardziej mroczną wersją Supermana;)A jeżeli Hermiona będzie tak dociekliwą dziennikarką, jak Louis Lane, to coś mi mówi, że jeszcze nie raz spotka Nemezis.
Nie wiem, jak ja teraz wytrzymam do następnego rozdziału;)Uzależniasz...Czytając to opowiadanie chce się więcej i szybciej i dłużej;)
Chylę czoła, bo ten rozdział robi wrażenie. A moje poranione dłonie są tego dowodem;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Można powiedzieć że ostatnio jestem pod wrażeniem serialu Tajemnice Smallville i od początku śledzę losy Clarka Kenta i stąd ten pomysł z tajemniczym bohaterem i Kręgiem Śmierci.
UsuńCo do Hermiony to masz rację ona jest bezbłędna w pakowaniu się w kłopoty i pomyślałam że jej rola jako młodej dziennikarki będzie idealna dla niej;)
Na razie jednak tajemnica naszego bohatera pozostanie nieznana.
A tymczasem dziękuje za ciepłe słowa i mam nadzieję do usłyszenia!
Też jestem oczarowana Smallville!;) pochłonęłam wszystkie serie dwa razy i cały czas czuję niedosyt.
UsuńTo był strzał w dziesiątkę! Hermiona najwidoczniej ma wmontowany kompas, który wskazuje jej drogę usłaną kłopotami;)
Naprawdę Twoja historia jest genialna. Trzymam za nią i za Ciebie mocno kciuki!
Nie dziękuj. Mówię tylko prawdę. Nie moja wina, że brzmi ona jak komplement;p
Do usłyszenia...z całą pewnością;)
No popatrz to coś nas łączy jestem zadowolona;)
UsuńWiesz to chyba dobry pomysł z tym kompasem;d ma chipa takiego specjalnego na kłopoty i zawsze wie gdzie się pojawić;)
Aj tam od razu genialna wydaje mi się taka całkiem zwyczajna.
pozdrawiam!
No popatrz, ja też;)
UsuńNo cóż...każda szanująca się reporterka powinna go chyba mieć;p A to tylko ubarwia i tak świetną fabułę. Z niecierpliwością bd czekać na więcej misji "samobójczych" Granger.
Mam Cię już w linkach więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
Niech Ci będzie...całkiem zwyczajnie genialna historia!;)
Pozdrawiam!
No myślę że cię nie zawiodę pod tym względem;)
UsuńI chyba ten zawód najlepiej pasuje do Hermiony podobnie jak do Luny bycie redaktorką proroka.
No wiesz bo popadnę w samozachwyt przez Ciebie a to nigdy nie kończy się najlepiej.
Jakby co złapię Cię za nogi i ściągnę na ziemię;) Dlatego nic się nie martw;D A na pochwały zasługujesz. Talent trzeba doceniać.
UsuńJak powiedział wybraniec? Nie szukam kłopotów, to kłopoty znajdują mnie...
UsuńMogę powiedzieć, że cię kocham i nienawidzę... Rozdział wspaniały, cudowny, postacie spójne i naturalne.... a nienawidzę (nie za talent, masz go i za to podziwiam i daleko mi do zazdrości) bo nie mam pojecia co będzie dalej i musze czekac na kolejny rozdział... JA CHCĘ!!
Alex
Jak dla mnie rozdział jest fenomenalny.
OdpowiedzUsuńWszystkie twoje wpisy czytam z przyjemnością i ogromnym zaciekawieniem :)
Już nie mogę się doczekać kolejne notki ♥
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Hermiona wieczna ciapa,pakuję się w kłopoty po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńSzczerze?Na początku myślałam,że to opowiadanie będzie przesłodzone lub będzie bez akcji,rozlewu krwi i codziennych sprzeczek,a tu takie zaskoczenie-na plus,oczywiście:)
Nie jestem masochistką,ale postać Lucjusza spodobała mi się.Nie przepadam za Lucjuszem,który w niektórych opowiadaniach,wyskakuję do Hermiony z kwiatami przepraszając ją za wszystkie złe rzeczy.Nie mam nic przeciwko,jeśli w opowiadaniach ją po prostu akceptuję bez zbędnych ekscesów.
Co do Narcyzv,sama nie wiem co myśleć.Raz jest taka,a potem jeszcze inna.Może ciąża?żartuję,ale nieco zszokowała mnie w rozdziale.WIELKI PLUS za odwagę Hermiony w stosunku do niej.Nie spodziewałam się tego.
Podoba mi się watek z Harrym i Ginny oraz ich synem.Do tego dochodzi Dean i Ron...Nie powiem,nieźle to wymyśliłaś:)
Bella żyję,a ja podnoszę szczękę z podłogi.Nemezis?Szyderczy śmiech i maska?Hola hola,co tu się dzieje?
Mam pewne podejrzenia,jednak nie jestem ich do końca pewna,więc Ci ich nie zdradzę.Poczekam na następny rozdział,może klasnę w dłonie i powiem,że zgadłam?Kto wie.
Obszerny komentarz i dość chaotyczny,ale ważne że szczery,racja?:)
Czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam ciepło x
Caroline (noli-irritare-draco).
Bardzo się cieszę że opowiadanie wypadło ciepło w Twoich oczach.
UsuńO to mi własnie chodziło.
O pokazanie je z całkiem innej strony i to był chyba strzał w dziesiątkę.
Jak dalej pokażę te historię zobaczy się ale mam nadzieję że nie będziesz żałować.
W końcu jakby nie bbyło minęło 5 lat i są już dorosłymi ludźmi a czas wszystko zmienia.
Ich tak samo!
pozdrawiam.
świetny rozdział ;]
OdpowiedzUsuńI oczywiście rozdział zakończony w takim momencie ! ;p
Ciekawe kim jest tajemniczy Nemezis ?
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;]
Pozdrawiam i życzę weny ;]
~Anka
tajemniczo.. tajemniczo.. tajemniczo.. :D Ciekawie, a zarazem tajemniczo. Nie wiem czego mogę się spodziewać po następnym rozdziale, ale mam nadzieję, że jednak zaskoczysz mnie pozytywnie.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jestem zaskoczona pojawieniem się postaci Nemezis. Jak dotąd nie wiem, co ze sprawą zabójstwa syna tego człowieka, ani dlaczego ten morderca chciał, aby Draco umarł. Jakiś powód musi być.
OdpowiedzUsuńEh, zamiast siedzieć nad geometrią analityczną czytam sobie opowiadania. Coś mi się wydaje, że będę miała problem na teście xd
Wracając.
Nemezis. Kim jest ten człowiek i co on planuje? Raczej nie odbierze Hermionie życia. Jak dotąd to łapał śmierciożerców, a nie im pomagał. Żeby Bella potrzebowała dodatkowego wsparcia? Przecież jest potężną czarownicą. Więc pytanie: kim jest Nemezis? Ta czarna wiedźma się go wcale nie boi, wręcz odnosi się do niego bez wyraźnego szacunku. So?
Współczuje Harremu. Nie życzę nikomu słyszeć takich słów, a mimo wszystko tego bohatera lubię. Jest samotny, dręczą go wyrzuty sumienia. Ma po prostu problem, którego nie może sam rozwiązać. A postać Voldemorta jeszcze mu przeszkadza i wynika z tego, że ma na niego duży wpływ. Dlaczego po prosutu nikomu o tym nie powie? Ginny może by zrozumiała wtedy dlaczego uciekł. Do Rona chyba też coś dotarło. Niech Harry walczy. O miłość zawsze warto.
Ściskam, Donna W.
Witaj kochana!
UsuńNemezis to taka tajemnicza postac w całej historii.
Ciężko będzie stwierdzic kim właściwie jest tak naprawdę.
Ma swoje dobre i złe strony, ale jest też bardzo niepewny.
Postaram się jak najlepiej ukazać jego tajemnicę aby każdy zastanawiał się kim on właścicie jest.
Co do samego Harry'ego to właśnie tak chciałam pokazać jego postać.
Rowling zbyt to przesłodziło a przecież taki czyn jak morderstwo nawet bezdusznego czarownika nie przechodzi bez echa.
Stąd też pojawiające się demony.
dziękuje za ciepłe słowa i pozdrawiam.
Nie rozumiem trochę Ginny. Jej dziecko powinno wiedzieć, że jest synem Harry'ego. Takich rzeczy się nie zataja. Dobrze, że Harry będzie walczył o prawa do syna.
OdpowiedzUsuńUważam, że Hermiona dobrze zrobiła idąc do redakcji i stara się o pracę. Jak zarobi własne pieniądze to nikt nie będzie mógł jej posądzić o "żerowanie" na mężu.
Dodaję Cię do linków i obserowanych.
Zapraszam Cię też na mojego bloga o tematyce Lily James. Jutro pojawi się prolog, ale można już teraz poczytać o bohaterach.
nasze-przeznaczenie.blogspot.com
Pozdrawiam!
Dziękuje za zaproszenie na pewno skorzystam.
UsuńTak masz rację James powinien znać prawdę, ale zrozum też Ginny.
Harry uciekł czym wyrzekł się w pewnym sensie swoich bliskich.
To spowodowało właśnie zachowanie Ginny.
Postaram się jednak wyjaśnić wszystkie niedościsłości w historii.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję serdecznie za komentarz. Przyznam szczerze, że ja od dawna nie czytałam nic Dramione. Kiedyś czytałam mnóstwo historii, ale na palcach mogę policzyć ile w nich było perełek. Żałuję, że niektóre z nich zaginęły beż śladu.
OdpowiedzUsuńJak tylko znajdę chwilę czasu - zajrzę do ciebie, a tymczasem niebawem zapraszam na kolejny rozdział, który powinien pojawić się w piątek.
Pozdrawiam
Nemezis, kojarzy mi się z taka książką Nory Roberts... I to właśnie dobrze bo bardzo lubię tę pisarkę ;D Będę śledziła co dalej.
OdpowiedzUsuńDopiero przeczytałam twój rozdział, mam mnóstwo nauki, więc podzieliłam go sobie na dwie części i w końcu dotrwałam do końca.
OdpowiedzUsuńPonieważ ostatnio pisałam o wszystkim co do tej pory przeczytałam, teraz jest mi znacznie łatwiej, ze względu na to że mam do poskładania tylko rozdział i mam nadzieję że o niczym tym razem nie zapomnę.
Próba samobójcza Harry'ego jakoś mnie nie przekonuję, nie wiem czemu ale jest taka.. nagła? Od dawna boryka się z życiowymi problemami, ale nie spodziewała bym się po nim próby samobójczej, to kojarzy mi się z taką słabością.. całkiem nie podobną do Harry'ego. Skoro zdecydowałaś się na tak poważny krok w życiu Pottera, według mnie powinnaś dokładnie opisać rozterki jakie przeżywa, jak dla mnie było to za suche.
Ale za to nastąpiło w końcu pojednanie Rona i Harry'ego które mnie bardzo ucieszyło, mimo że nigdy nie lubiłam Rona to jednak on był najlepszym przyjacielem Harry'ego i w sumie często w opowiadaniach ten wątek jest omijany, a szkoda!
Nemezis, jak najbardziej trafiona nazwa, ale jakoś nie mogę sobie pod tą maską wyobrazić kobiety, bo Nemezis była przecież boginią. Ale pod względem przesłania, idealne!
Dziwi mnie fakt dlaczego wszyscy od tak biją Hermionę po twarzy, a ona w żaden sposób na to nie reaguję. Przecież uderzenie w twarz jest strasznie poniżające, szczególnie dla kobiety. Poza tym piszesz że Hermiona bała się że Draco może jej zabronić pracy. Kreujesz Hermione na niezależną kobietę, ale jej czyny są z tym sprzeczne. Szkoda że nie opisałaś dokładnie tego jak Luna się zmieniła, przecież jest dość ważną postacią w serii i niegdyś bliską przyjaciółką Hermiony, więc na pewno dziewczyna miałaby jakieś przemyślenia na jej temat. Może w jakiś sposób się zmieniła. Niegdyś przecież była ekscentryczką, którą z pewnością nie pasowała do takiego miejsca jak Prorok Codzienny.
Miałam bardzo poważny zgrzyt podczas czytania. Mianowicie napisałam że Hermiona nie ukończyła ostatniego roku w Hogwarcie, miała iść na jakieś studia (bez owutemów ? - nie pamiętam jak te egzaminy dokładnie się nazywały) ale NIESPODZIEWANIE zdała egzamin na aurora. Wiem że nie trzymasz się kanonu i to mnie wcale nie dziwi, bo większość osób piszących FF tak robi, ale poważnie ranisz realia. Przecież sam Moody(nie jestem pewna czy on) mówił o studiach aurorskich jako o bardzo trudnych, wymagających w czasie których potencjalny auror przechodzi liczne testy tj. zmienianie wyglądu etc. a Hermiona od tak je sobie niespodziewanie zdała. Według mnie to poważnie się gryzie, bo o ile wybaczyli by jakoś Hermionie brak studiów, ze względu na zasługi ale myślę że nie przyszło by jej to z taką łatwością.
Zdziwiłam się gdy Ginny ostatecznie odsunęła Harry'ego od dziecka, to było dość okrutne z jej strony. Bo mimo faktu że odszedł od niej, przecież nie odszedł od dziecka! Nie wiedział o nim! Powinna pozwolić mu się spotykać z synkiem, ma u mnie okropnego minusa. Zresztą nigdy nie lubiłam Ginny nawet w kanonie, wolę jej FF. Pomysł na prezent trafiony, aż się uśmiechnęłam gdy przeczytałam co mu kupiła. Mam nadzieję że Ginny w końcu zmądrzeje i da szansę dla Harry'ego by poznał synka. Gdzieś między wersami zabrakło mi chemii między Ginny i Draco. Tam gdzie on ją przyciska do siebie. Przecież to takie emocję, nie miał jej przy sobie tyle lat, pragnie ją, kocha, a jednocześnie nie może jej mieć, gdzie te uczucia się podziały? Gdzie podziały się emocję Ginny, bo zoswtało poświęcone im naprawdę mało miejsca. Opisałaś je dość lakonicznie, więc nawet nie mogłam się wczuć w jej sytuację. Cieszę się ze Harry chcę walczyć o synka.
UsuńOstatni fragment był dość chaotyczny. Najpierw pojawiamy się u byłego przyjaciela Malfoya, albo bardziej goryla, później skądś nagle wyskakuję Bellatrix, w końcu pojawia się Nemezis. Wiem że miało być tajemniczo, ale wyszło bez ładu i składu. Też mam ten problem, ponieważ często gdy chcę opisać za dużo rzeczy w jednej chwili, tracą one sens który chciałam im nadać.
Trochę długi wyszedł mi ten komentarz, ale mam nadzieję że przydadzą ci się niektóre moje uwagi, rozdział mimo wszystko podobał mi się bardziej niż poprzednie. Szybko bym przez niego przebrnęła gdyby nie fakt że nie miałam na to po prostu czasu.
Pozdrawiam i życzę weny ! :D
A ja osobiście lubię takie długie komentarze.
UsuńZwracasz mi uwagę na bardzo ważne szczegóły które będę brała sobie do serca i będę sprawdzała je w dalszych częściach historii.
Co do Harry'ego to trochę masz racji.
Postaram się bardziej opisać jego walkę z demonami, które go dręczą i mam nadzieję że to się uda.
Pomysł sam przyszedł mi do głowy przez jeden odcinek serialu SN nie wiem czy kojarzysz gdzie Sam Winchester walczył z duchem Lucyfera w jego głowie.
Co do ostatniego fragmentu to stwierdzam że trochę wyszło zbyt chaotycznie.
Poajawienie się Bellatriks sporo namiesza w życiu Malfoyów szczególnie że nie będzie ona popierać małżeństwa Dracona i zrobi wszystko aby mu zaszkodzić.
Mam nadzieję że jak najlepiej uda mi się pokierować tym opowiadaniem.
pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie.
Uwielbiam Supernatural *_* Pamiętam, że Lucyfer siedział w głowie sama i nawet wywoływał halucynację :D
UsuńFajnie że dobrze przyjmujesz takie komentarze i bierzesz to do siebie ;) Mogę się mylić, są to moje osobiste przemyślenia na temat rozdziału ale myślę że taki komentarz dużo więcej w niesie do twojego opowiadania niż zwykłe "super rozdział, czekam na następny"?
No małżeństwo Draco i Hermiony jest chyba spełnieniem jednego z gorszych koszmarów pt "SZLAMA W RODZINIE" :D
Oczywiście że sie zgadzam z Twoimi słowami.
UsuńTakie komentarze jak Twoje budują wyobraźnie i sprawiają że człowiek stara się pisać jeszcze lepiej i lepiej.
Co do Twojego poprzedniego pytania odnośnie mianowania Hermiony na Aurora to wyjaśni się wszystko przy jeszcze następnym rozdziale.
Dzięki Tobie wpadłam na ten pomysł i że to wyjaśnienie zaciekawi czytelnika.
pozdrawiam serdecznie!
Witaj. Mimo, że jestem Yaoistką^^ to bardzo mi się spodobał ten blog.... i weny życzę. ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze tak długo zwlekałam z przeczytaniem. w tygodniu nie mogłam zaleźć siły, czasu, ani chęci aby czytać cokolwiek, a więc dlatego jestem tu teraz.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale zawiodłam się na Narcyzie Malfoy. nie wiem czemu na początku miałam ją za kogoś bardziej odpowiedzialnego i hmmm może trochę innego od Lucjusza. po tym rozdziale będę musiała się nad tym głębiej zastanowić. zachowuje się tak samo - obraza Hermione i ma jej za złe, ze ta uratowała ich syna. pewnie gdyby tego nie zrobiła byłoby gorzej, ale mniejsza o to.
Szkoda mi trochę, ze ich cała paczka się rozpadła. tak dobrze dogadywali się w Hogwarcie, a gdy wszystko się skończyło tak po prostu z siebie zrezygnowali. trochę smutne, ale prawdziwe.
Heremu to ja się nie dziwę, ze próbował się zabić, choć może trochę przesadził. poczucie winy nim targa i jeszcze Voldemort. ufff ten człowiek to nawet po śmierci lubi niszczyć ludzion życie.
Końcówka zaskakując i dość intrygująca.
Pozdrawiam
Harry na pewno popełnił błąd pozostawiając swoich przyjaciół, tylko dlatego, że źle mu się żyło. Musi przez to teraz cierpieć. Na szczęście stosunki z Ronem zaczynają się poprawiać. Ale co ze skrzywdzoną Ginny. Pewnie nie byłoby dobrym pomysłem, żeby padła mu do stóp i dziękowała za powrót, ale od razu go przekreślać...? Podczas jego nieobecności na nowo nauczyła się żyć. Urodziła syna. Dean ją wspierał i chciałaby jakoś mu się odwdzięczyć. Chciałaby również, aby jej syn miał prawdziwą rodzinę. Pytanie tylko, czy dobrze to wszystko rozegrała? Ojciec Jamesa nie żyje? A co będzie, jeśli ten w końcu dowie się prawdy? Jak zareaguje? I czy przypadkiem to nie jest zbyt brutalna kara dla Harry'ego, który faktycznie nic nie wiedział, że Ginny spodziewa się ich syna?
OdpowiedzUsuńA co w końcu z pierścionkiem zaręczynowym. Harry jej go oddał, czy zatrzymał?
Hermiona lubi pakować się w kłopoty. Mało jej, że musiała poślubić Dracona? Teraz jeszcze pragnie ryzykować życie, aby pokazać mężowi i jego rodzinie, że nie będzie żerować na ich popularności i nie chce być od nich zależna. Przy okazji pojawiły się nowe postaci. Crabbe? Hm... W życiu bym nie pomyślała, że akurat jego pokażesz. No, a co do Bellatrix... Szczerze mówiąc, coś przeczuwałam, że kogoś wskrzesisz z martwych, ale nie przyszło mi na myśl, że to będzie akurat ona.
Nemezis. Zastanawiająca postać. Wiesz, mam jakieś przeczucie. Coś sobie układam i podejrzewam, kto to może być. Ale poczekam na rozwój wydarzeń. Wtedy się przekonam, czy moje przypuszczenia były słuszne. Póki co dziękuję za przyjemny rozdzialik i pozdrawiam, życząc słonecznego tygodnia :)
Świetnie napisany rozdział! Nie jestem fanką Dramione i wchodząc na tego bloga nie byłam do końca przekonana czy to dobry pomysł. Jednak już po kilku zdaniach tak bardzo się wciągnęłam, że nawet nie słyszałam jak siostra mnie wołała.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania. Jest taki przejrzysty i nie mam problemów z rozumieniem akcji, a często się gubię. Sama prowadzę bloga, ale przyznam się szczerze, że mój przy Twoim spokojnie może się schować i nie wychodzić.
Zdecydowanie czekam na więcej i zapraszam na mojego bloga,
Raven
http://zycie-astorii.blogspot.com/
Rozdział niebiński z nutką tajemniczości piekielnej w postaci Mrs/Mr Nemezis :*
OdpowiedzUsuńxx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com