poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 010 „życiowe cele”




„Ce­le w życiu człowieka po­win­ny być jak ho­ryzon­ty,
 tak aby osiągając jed­ne zaw­sze widzieć nowe.”
- Agnieszka Lisak


Kroniki Proroka Codziennego nr 11
Powiem wam szczerze, że wiosna zapowiadała się zdecydowanie lepiej niż teraz. Deszcz, który widzę za oknem nie sprawia mi zbyt wiele radości. W dodatku siedzę w pracy z bolącym gardłem kiedy najchętniej położyłabym się do łóżka. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Plus że odkryłam fantastyczną lekturę jaką jest „Mroczny książę” Christine Feehan. Polecam wszystkim, którzy mają wielkiego świra na punkcie wampirów jak ja. Tymczasem zapraszam do mam nadzieję, miłej lektury.


~^~^~

    Nie spał zbyt dobrze tej nocy, a koszmary które go nękały sprawiały iż czuł się jeszcze gorzej.
                Harry niechętnie zwlókł się z łóżka bardzo żałując, że nie może pozostać  w nim dłużej. Najchętniej cały dzień. Niestety umówił się dzisiaj z Ginny. Obiecał porozmawiać o dalszych losach ich wspólnego syna. Miał nadzieję, że kobieta w końcu zdecyduje się powiedzieć mu prawdę. To by wszystko ułatwiło. Myślał również aby się wyprowadzić. Mieszkanie z Ronem od kiedy nie było z nimi Hermiony było nie do wytrzymania. Dawny przyjaciel traktował go jak powietrze. W ogóle ze sobą nie rozmawiali. Kiedy Harry przebywał w salonie, Ron natychmiast wychodził. Powoli miał dość, ale nie mógł nic zrobić. Nie miał wpływu na dawnego przyjaciela i obawiał się, że nie wiele mógłby zdziałać.

                 - Dla nich byłoby lepiej gdybyś w ogóle nie wrócił – usłyszał w swojej głowie ponury głos Voldemorta. – Nie potrzebnie wróciłeś. Tylko męczą się przy tobie. W ogóle najlepiej, by było gdybyś umarł.

                - Nieprawda. – Harry ani trochę nie wierzył w jego słowa. Dobrze wiedział, że Voldemort chciał go tylko dobić. Robił to skutecznie już od pięciu lat. Niestety z każdym dniem robił się coraz bardziej słaby. Voldemort pojawiał się we wszystkich chwilach jego zwątpienia i zdobywał nad nim kontrolę.  To przytrafiało się coraz częściej. Dokładnie tak jak teraz. Tym razem go nie widział, ale słyszał wyraźnie. Żałował, że wczoraj wypił ostatnie butelki alkoholu. To pozwalało mu nieco zapomnieć o tym, co się stało. W nocy często budził się z koszmarami. Widział ciała przyjaciół, których wysłano na śmierć. Wciąż na nowo przeżywał drugą  Bitwę o Hogwart. Żałował, że ze wszystkich osób to jemu dane było przeżyć. On zasłużył na śmierć. Nie zrobił nic wielkiego aby żyć. Nie uratował najważniejszych dla niego osób. Być może cień Voldemorta ma rację. Powinien się poddać. Nie udawać namiastki życia. To zbyt go przerastało. Jego ponure spojrzenie powędrowało w stronę leżącej różdżki. Sięgnął po nią w przypływie chwili.  To było przecież takie proste. Jedno zwykłe zaklęcie i raz na zawsze skończy z tym życiem. To było ponad jego siły. Przecież nie nadawał się nawet na ojca. Dean byłby o wiele lepszy w tej roli niż on.

                - Masz rację Potter. Zrób to! Skończ z tym marnym życiem zanim znowu kogoś skrzywdzisz – padały rozkazy Czarnego Pana. Ręka mu drżała, ale wiedział, że tak będzie najlepiej. Skrzywdził już dość osób. Fred, Lupin, Tonks, Syriusz i jego rodzice. Żyliby dzisiaj gdyby nie on. A to tylko nieliczne ofiary tego, co się stało. W czasie wielkiej Bitwy zginęło co najmniej ze sto osób, a wielu ofiar wciąż nie odnaleziono. Chodził ze śmiercią na sumieniu i już dłużej nie da rady. Już i tak wiele stracił i nie zamierzał więcej. Nie będzie pisał żadnego listu pożegnalnego. Wierzył, że ci którzy pozostali przy nim zrozumieją. A niektórzy nawet odetchną z ulgą. Pomyślał o Ginny. Kiedy go zabraknie będzie mogła spokojnie ułożyć sobie życie z Deanem. Wybrała dobrze. Jego były przyjaciel na pewno zaopiekuje się dzieckiem i obdarzy go miłością. Nie liczył też zbytnio, że kiedykolwiek powie chłopcu prawdę. Nie zasłużył na taki gest z jej strony. Postać Voldemorta zmaterializowała się przed nim i spoglądała zachęcająco. Harry doskonale wiedział, czego się od niego oczekuje. Przymknąwszy oczy nakierował na siebie różdżkę.

                - Avada – zaczął zaklęcie, które miało na zawsze zakończyć jego życie, gdy różdżka niespodziewanie wyleciała mu z rąk. Zdezorientowany rozejrzał się po salonie, gdy zobaczył Rona. Jego dawny przyjaciel wpatrywał się w niego z przerażeniem i współczuciem w oczach. W ręku trzymał złapaną wcześniej różdżkę.

                - Harry na Merlina, co ty wyczyniasz? – wykrzyknął oszołomiony. Dobrze, że wrócił do domu w samą porę. Nie spodziewał się takiego widoku. Nigdy nie widział też własnego przyjaciela tak bezradnego i odrzuconego. To nim mocno wstrząsnęło. Wystarczył jeden rzut oka aby domyślić się, co chłopak planował. Zaklął siarczyście pod nosem i wkroczył do salonu.

                 - A niby ciebie to bardzo obchodzi – burknął wściekle Harry. Był naprawdę zły. Zły, że nie pozwolono mu dokończyć tego, co chciał. Chociaż cień Voldemorta zniknął to rozpacz nadal pozostała. I nie umiał sobie z nią poradzić. Nie był wcale tak silny jak myślał. To wszystko było zbyt wielkim ciężarem dla niego. Najchętniej to by się poddał i uciekł jak najdalej.  – Odkąd tylko się pojawiłem zachowujesz się jakbym był powietrzem. Popisałeś się również traktując Hermionę jak śmiecia i to po tylu latach waszego związku. W ogóle myślałem, że nasza przyjaźń coś dla ciebie znaczy.

                 - A dla ciebie znaczyła kiedy wyjechałeś bez słowa? – Tym razem to Ron nie wytrzymał. Trzymane w ryzach uczucia dały o sobie znać. Do tej pory nie pozwalał im na wyjście, ale teraz wszystko go przerosło i musiało w końcu wybuchnąć. – Masz pojęcie jak ja się wtedy poczułem? Zniknąłeś tak bez słowa. Nie zostawiłeś nawet małej karteczki. Ginny wylała morze łez, a potem dowiedziała się, że jest w ciąży. Ja czułem się o wiele gorzej. Myślałem sobie, że gdybym był lepszym przyjacielem to bym cokolwiek dostrzegł. Jakieś wahanie w twoich oczach czy znak, że nie chcesz tego ślubu. Przecież byś mi powiedział. Tymczasem nie zauważyłem nic. Zachowywałeś się tak normalnie. Nawet planowaliście z nią przebudowę Grimlaud Place. Właściwie dlaczego tam się nie przeniosłeś? W końcu to twój dom od kiedy Syriusz nie żyje. – Harry westchnął ciężko. Sam nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Zupełnie zapomniał o domu po ojcu chrzestnym. W zasadzie to nawet nie chciał tego domu. Gdyby wiedział, że Ron i Hermiona będą gnieździć się w tak ciasnym mieszkaniu podarowałby go im. Chociażby z daleka. Miał wrażenie, że wszystko za co się dotknął wyszło źle. Znów naszły go myśli o śmierci. Gdyby Ron mu nie przeszkodził byłoby po wszystkim. Nie zasłużył sobie na kolejną szansę.

                 - Nie wiedziałem, że tak to odebrałeś – wyznał w końcu skruszony. Nie spodziewał się tego. Wtedy wyjeżdżał pod wpływem chwili. Czuł, że nie zniesie tego wszystkiego. Traktowania go jak bohatera i litościwych spojrzeń. Nawet Ginny zachowywała się jakby był Bogiem, a przecież nie zrobił nic wielkiego. To wszystko doprowadziło go do tego, że nie umiał sobie poradzić z piętrzącymi się w jego głowie emocjami. Czuł się zaszczuty i musiał uciekać jak najdalej. Gdyby chciał z kimś porozmawiać, próbowaliby go odwieźć od tego. Nie mógł na to sobie pozwolić. To było jedyne wyjście. Wtedy wydawało mu się rozsądne.

                 - Miałem wrażenie, że nie sprawdziłem się jako przyjaciel skoro tak postąpiłeś – przyznanie się tego sprawiło wiele trudności Ronowi. Zawsze starał się być twardy. Niestety w ostatnim czasie nie wychodziło mu to najlepiej. Miał wrażenie, że ginął gdzieś po drodze.

                Harry był zaskoczony. Nie spodziewał się takiego wyzwania po przyjacielu. Już był gotów rzucić jakąś ciętą ripostę, ale nie chciał prowadzić do kłótni. Dawniej byli przyjaciółmi. Łączyła ich wspólna więź, która narodziła się już na początku spotkania. Razem przeżyli wiele trudnych sytuacji i Bitwę o Hogwart. Nawet Voldemort nie zdołał złamać ich przyjaźni. Dopiero życie to zrobiło. I on sam we własnej osobie.

                 - Nie miałem pojęcia, że tak to odbierzesz – wyszeptał w końcu. – Nigdy bym o tobie tak nie pomyślał Ron. Jesteś dla mnie jak brat. Bez względu na wszystko. – Nim zdołał coś dodać jeszcze, Ron uściskał go serdecznie. To był początek ich nowej drogi. Harry miał nadzieję, że udało im się przełamać pierwsze lody.

~^~^~

                Nagłówek „Proroka Codziennego” wręcz raził  w oczy.
                Hermiona z trudem opanowała grymas na twarzy, gdy znów go przeczytała. Po raz trzeci w tym tygodniu. Zupełnie jakby Prorok nie miał o czym pisać.

Śmieciożercy znowu złapani.
Tajemniczy bohater nazwany Nemezis ujął wczoraj trzech bandytów, którzy byli poszukiwani za służbę u Lorda Voldmeorta i inne zbrodnie, których się dopuścili.
Od pięciu lat ukrywali się po za światem dopóki ich nie ujął.
Według naocznych świadków zamaskowany mężczyzna pojawił się i zniknął, ale nikt nie wie kim jest.
Wszelkie informacje na temat Nemezis proszę kierować do dyrektora Generalnego panny Luny Longbottom.

                Główny wątek tajemniczego bohatera przejawiał się już od kilku dni. Mówiono, że był prawdziwym bohaterem i ratował ludzi z opresji. Kobieta zastanawiała się jednak gdzie był, gdy to jej życie było zagrożone. W zasadzie nigdy go nawet nie spotkała. Była niemal przekonana, że to Prorok wymyślił sobie jakąś postać z bajki, która nie istnieje. Znając Lunę jeszcze ze szkoły nie zdziwiłaby się wcale.

                 - Hermiono. – Z zamyślenia wyrwał ją cichy głos męża. Podniosła głowę znad gazety i spojrzała na niego. Pojawił się na śniadaniu w eleganckiej koszuli i pod krawatem. Musiała przyznać, że podobał się jej taki elegancki. W powietrzu unosił się przyjemny dla nosa zapach perfum, które używał. Na całe szczęście tym razem nie było przy śniadaniu Narcyzy i Lucjusza. Mężczyzna miał zostać wypuszczony dzisiaj z aresztu, a matka wymówiła się bólem głowy. Hermiona domyśliła się, że kobieta po prostu wstydziła się tego, co się stało. – Pomyślałem, że jeśli szukasz zajęcia mogłabyś popracować w naszej kancelarii. Nancy to dobra dziewczyna, ale obawiam się, że nie radzi sobie zbyt dobrze. John ciągle się wścieka, że brakuje mu jakiś dokumentów. – Na wspomnienie przyjaciela męża zadrżała. Nie miała pojęcia, czemu, ale nie wzbudzał w niej zbytniej sympatii i zaufania.  Niestety Draco ufał mu całkowicie. W tym wypadku musiała polegać na zdaniu męża, ale nie musiała się z nim zgadzać. Jego propozycja zaskoczyła ją, ale i nastawiła całkiem pozytywnie. W jakiś sposób pokazywał, że mu na niej zależało. To była nadzieja dla ich związku. Wierzyła, że ich małżeństwo może być lepsze.

                 - Dziękuje za twoją propozycje – powiedziała ostrożnie dobierając słowa. Nie chciała w jakiś sposób go urazić. Podczas, gdy Draco smarował grzanki dżemem, ona sięgnęła po dzbanek z kawą i nalała mu ją. Śniadanie było skromne, ale takie pasowało im obojgu. Nie czuła za specjalnie głodu, co było dość dziwne. – Jednak najpierw sama chciałabym znaleźć coś dla siebie. Myślałam o pracy w szpitalu lub spotkaniu z Luną. Jest dyrektorem w Proroku Codziennym od kiedy gazeta jej ojca splajtowała. Może znalazłaby mi jakieś zajęcie.

                 - Moja żona miałaby pracować w jakimś szmatławcu? – zdenerwował się w pewnym momencie Draco. Nigdy nie przepadał za Prorokiem Codziennym. Zawsze znalazł sposób aby oczernić ich rodzinę. Najgorsza w tym wszystkim była Rita Skeeter. Jakiś czas temu pomagał Ricie spiskować przeciw Harry’emu i paczce w czasie Turnieju Trójmagicznego, ale to było dawno temu. Dzisiaj rozumiał jak tanie i bezsensowne były to zagrywki. Jego wzrok spoczął na okładce pisma i skrzywił się nieco. Znów pisali o tajemniczym Nemezis. Z drugiej strony Luna i Hermiona przyjaźniły się. Gdyby jego żona dostała pracę i dobrą posadę to wówczas może przychylniej odnosiliby się do jego osoby. To był dobry pomysł na rozważenie tego. – W porządku nie będę ci tego bronił. Gdyby się jednak nie udało to posada w kancelarii zawsze jest aktualna.

                 - Dziękuje Draco! – Hermiona rozpromieniła się nieco. Przez moment bała się, że mąż zwyczajnie jej tego zabroni, korzystając ze swoich przywilejów. Na całe szczęście nie zrobił tego. Kiedy skończyli śniadanie miła służąca posprzątała ze stołu. Pożegnali się bez specjalnych czułości.  Draco zabrawszy teczkę i różdżkę opuścił dom. Kobieta miała wrażenie, że celowo tak się zachował aby jak najszybciej opuścić mieszkanie. Nie rozumiała tylko dlaczego. Miała wrażenie, że właściwie nie znała swojego męża. W końcu nie wiele wiedziała o jego życiu po za tym, że w szkole był wredną gadziną. Teraz musiała nauczyć się go na nowo i nie było to proste zadanie. Z cichym westchnieniem zebrała potrzebne jej dokumenty i różdżkę. Ubrała się również skromnie, gdyż zależało jej na dobrym wrażeniu. Chciała dostać pracę w tej redakcji, gdyż nie chciała być na łasce u męża. Wolała własne zarobione pieniądze. Już wychodziła, kiedy zaczepiła ją Narcyza. Nie wyglądała jak elegancka dama sprzed kilku dni, a wręcz przeciwnie. Miała wory pod oczami i byle jakie ubrania.

                 - Jesteś z siebie zadowolona szlamo? – syknęła gniewnie w jej stronę. – Mój mąż przez ciebie siedzi w więzieniu. Gdybyś trzymała się z dala od naszej rodziny nie doszłoby do tego w ogóle.

                 - Nie ja odpowiadam za czyny twego męża pani – odpowiedziała z dumą Hermiona nie dając się sprowokować. Wyczuwała, że Narcyza czuła się zraniona i dlatego atakowała. Ona jednak nie ma zamiaru być workiem treningowym w żaden sposób. Nie pozwoli sobie na to. – To on gwałcił te pokojówkę za pani plecami i mnie próbował torturować. To jest bardzo zły człowiek i bardzo mi szkoda, że pani tego nie widzi.

                 - Nie obrażaj mojego męża Granger! – Narcyza Malfoy uniosła rękę i uderzyła ją w twarz. Zaskoczona Hermiona dotknęła ręką pieczącego policzka. Już drugi raz znieważono ją w ten sposób. Nie umiała jednak oddać. Nie była aż tak gniewna jak oni. – To bardzo szanowany człowiek i dobrze o tym wiesz.

                 - Wręcz przeciwnie pani Malfoy. – Mimo całej sytuacji nie miała zamiaru dać się zwieźć kobiecie. Już dawno dokonała własnej ocenie postaci Lucjusza i nie zamierzała jej zmieniać. – Obie wiemy jaki naprawdę jest Lucjusz. Gdyby trzymał ręce przy sobie nie doszłoby do takich sytuacji. A tymczasem żegnam. Mam zadanie do wykonania – powiedziała i odwróciwszy się na pięcie wyszła z domu. Odetchnęła, gdy to zrobiła. Nie przejęła się nawet typowym londyńskim deszczem. Szła przed siebie, kierując się w stronę metra. Żałowała, że nigdy nie pomyślała o prawie jazdy. Byłoby łatwiej poruszać się po ulicach. Być może teraz będzie miała taką możliwość. Draco założył jej oddzielne konto na które wpływały pieniądze. Nie czuła się z tym dobrze, ale to była tradycja rodzinna. W ten sposób pokazywał, że poważnie traktował ich związek. Była mu wdzięczna za ten gest. W takich właśnie gestach ją zaskakiwał i poruszał. Była ciekawa, co jeszcze pokaże po sobie. Kiedy w końcu udało jej się przedostać przez zakorkowany Londyn i wylądowała pod Dziurawym Kotłem odetchnęła z ulgą. Była wykończona samą podróżą i postanowiła wejść aby się napić, chociaż troszeczkę. Nowym właścicielem Dziurawego Kotła był Seamus Finnigan, którego znała jeszcze z czasów szkolnych. Po Bitwie o Hogwart Seamus przejął pub i ożenił się z miłą mugolką Lucy Grey. Wspólnie mieszkali w pokojach nad barem i pilnowali interesu. Hermiona z uśmiechem przywitała się z Seamusem, który stał za barem i zamówiła drinka. Alkohol przyjemnie rozlał się w jej żołądku i poprawił nastrój. Chwilę porozmawiała z przyjacielem, a potem skierowała się na Pokątną. Jak zwykle panował tam niemały chaos. Wkrótce rozpoczynał się nowy rok szkolny i wielu uczniów będzie się zaopatrzać w różdżki, podręczniki i wiele innych potrzebnych do nauki rzeczy . Przypomniała sobie swój własny pierwszy dzień. Była wtedy zdenerwowana kiedy odnalazła redakcję Proroka Codziennego. Był to dość sporawy budynek mieszczący się po drugiej stronie ulicy. Z zewnątrz przypominał bank Gringott’a, ale w środku było całkiem inaczej. Hol był przestronny i elegancki. Sympatyczna sekretarka pokazała jej gabinet Luny. Musiała przyznać, że była pod wrażeniem tego, co tu zrobiła. Właśnie tak mogłaby sobie wyobrazić idealną redakcję. Sam gabinet Luny był kolorowy i przestronny, co jej nie zaskoczyło. Luna zawsze była zwariowana i nieprzewidywalna to też odbijało się to na pracy. Sama Luna miała na sobie dziwaczną sukienkę we wszystkich kolorach tęczy, a jasne włosy spięte były w efektowny kok.

                 - Hermiona Malfoy – powiedziała na jej widok z akcentem na jej nazwisko na co kobieta się skrzywiła. Wyściskała przyjaciółkę na powitanie. – Nie spodziewałam się ciebie zobaczyć. Nie odzywałaś się za specjalnie po zakończeniu Bitwy. Myślałam nawet, że ty i paczka wrócicie do Hogwartu aby kontynuować naukę.

                 - Jakoś żadne z nas nie chciało – przyznała rozumiejąc jawny żal Luny. Odpuścili sobie i zapomnieli o dawnych towarzyszach. Ona sama jedynie z Nevill’em prowadziła długie, ale rzadkie rozmowy. Praktycznie się nie widywali. Nie było to łatwe dla żadnego z nich. Teraz czuła się skrępowana, że przyszła prosić przyjaciółkę o pracę. Nie była pewna jak zareaguje na jej prośbę. – Z początku myślałam aby skończyć szkołę, ale niespodziewanie zdałam egzaminy na Aurora i dostałam pracę w Ministerstwie.

                 - Słyszałam o aferze w którą cię wrobiono – przyznała cicho Luna. Prorok Codzienny na bieżąco śledził losy Hermiony, która została niesłusznie oskarżona o morderstwo. Ta głośna sprawa od początku budziła mieszane uczucia wszystkich. – Nigdy nie sądziłam, że zakończy się to w ten sposób. Czy ty i Draco to miłość od pierwszego wejrzenia? – zapytała nie ukrywając ciekawości. Każdy, kto znał te parę zadawał sobie to pytanie. Wszyscy wiedzieli, że młody Malfoy nie był wcale mnichem i miał wiele kobiet. Mówiono nawet o jego zaręczynach  z Astorią Greengrass. I niespodziewanie wszystko się zmieniło.

                 - Nic z tych rzeczy. – Hermiona pokręciła głową. Nie chciała okłamywać Luny, ale też nie zamierzała zdradzać wszystkiego. Draco uprzedzał ją, że ważne jest aby dochowała tajemnicy ich związku. Mieli udawać przykładne małżeństwo. Wkrótce również przeprowadzą oficjalny wywiad dla prasy. Dużo ludzi interesowało się życiem jednego z najbardziej znanych rodów i musiała się do tego przyzwyczaić. – Draco pomagał mi w śledztwie i połączył nas romans. Oboje uznaliśmy, że łączy nas sporo i postanowiliśmy zostać parą. Ślub był tylko cementem tego związku.

                 - Ale wszystko wyszło tak szybko? – Luna nie do końca wierzyła w słowa przyjaciółki. Bardzo łatwo umiała wyczuć kłamstwo. Nie osiągnęłaby tego wszystkiego gdyby było inaczej. Postanowiła jednak nie wnikać w szczegóły. Była redaktorem, ale znała pewne zasady. Każdy miał prawo do własnych sekretów i szanowała to. – W porządku nie musisz odpowiadać. Powiedz, co cię do mnie sprowadza? Na pewno nie trafiłaś tu przypadkiem.

                 - Szukam pracy – przyznała z oporami i opowiedziała Lunie o swojej propozycji. Młoda redaktorka słuchała jej uważnie. Musiała przyznać, że pomysł zatrudnienia Hermiony jej się spodobał. Musiała ją jednak sprawdzić. Zawsze tak robiła z młodymi dziennikarzami i nie było żadnego wyjątku.

                 - W porządku Hermiono jestem gotowa cię zatrudnić – przyznała wyciągając jakieś papiery i podając je młodej kobiecie. – Znajdź mi jednak najpierw temat, który mnie zainteresuje i będę gotowa go opublikować. Pamiętaj, że to musi być coś dobrego. – Hermiona skinęła głową. Zadanie wcale nie ostudziło jej zapału, a wręcz przeciwnie. Dodało skrzydeł. Miała zamiar pokazać Lunie materiał, który zwali ją z krzesła. Już ona dopilnuje aby tak się stało.


~^~^~
                Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do własnych zaręczyn.
                Długo obserwowała pierścionek, który podarował jej Dean. Był naprawdę ładny. Tak bardzo różniący się od tego, który dostała od Harry’ego. Tamten należał do jego mamy. Wciąż go przy sobie miała. Nie umiała się z nim rozstać. Teraz mając ten od Deana wiedziała, że będzie musiała to zrobić. W końcu Harry spotka kobietę, którą będzie chciał poślubić. Nie wiedziała, czemu, ale na samą myśl o tym czuła dziwny ucisk w żołądku. Nie powinna być przecież zazdrosna. W końcu minęło tak wiele lat. Każde z nich wybrało swoją własną stronę w którą poszło i powinna się z tym pogodzić. Wyjęła pierścionek z kuferka w którym go trzymała i włożyła do oddzielnego pudełeczka. Kiedyś była taka szczęśliwa, że go nosiła. Harry wciąż pomieszkiwał u Rona. Jego dom przy Grimlaud Place nadal stał pusty, jakby chłopak nie miał zamiaru do niego wracać. Nie dziwiła się wcale. Mieszkanie w pustym domu  i w dodatku zupełnie samej przygnębiałoby ją.

                 - Idziemy odwiedzić dzisiaj tego pana, który uratował ci życie – powiedziała do synka pół godziny później, gdy szykowała chłopca do wyjścia. Nie była wstanie przyznać mu, że Harry jest jego ojcem. Obawiała się tego jakby zareagował. Do tej pory James wierzył, że jego tata nie żyje. Nie miała pojęcia jak wyplącze się z tego kłamstwa i czy w ogóle to zrobi. – Podziękujemy mu ładnie, gdyż do tej pory nie mieliśmy okazji tego zrobić.

                 - Może kupimy mu jakiś ładny prezent? – zaproponował z zapałem. Ginny zgodziła się na to. Okazało się jednak, że wybranie odpowiedniego prezentu było zdecydowanie trudniejsze niż myśleli. Nie znała zbyt dobrze Harry’ego i nie wiedziała, co może mu się podobać. Ostatecznie wybrali ładne czerwone róże i elegancki komplet szachów. Pamiętała, że z czasów szkolnych bardzo lubił grywać w nie z Ronem.  Gdy dotarli do ich mieszkania Rona nie było w domu. Harry wyglądał na lekko zmieszanego i zaskoczonego jej wizytą. Na całe szczęście ostatnie wydarzenia i szczera rozmowa z Ronem pomogła mu uporać się z problemami. Ucieszył się również z wizyty syna i podarowanych mu prezentów.

                 - Przyniosłam coś jeszcze – przyznała nieco speszona i wyciągnęła małe pudełeczko. Nie była pewna czy dobrze robi, ale  postanowiła być z nim uczciwa. Harry wziął od niej pudełko. Gdy je otworzył nie mógł uwierzyć, że to był pierścionek zaręczynowy, który jej podarował. Pamiętał doskonale moment w którym go dostała. To było pół roku po zakończeniu Wielkiej Bitwy. Ginny wróciła do Hogwartu, by dokończyć naukę i pomagać odbudować szkołę. Stęsknił się za nią bardzo. Mimo swoich demonów był pewien, że postępuje słusznie. Zaprosił ją na romantyczną kolację i poprosił o rękę. To wyszło tak spontanicznie, że sam się sobie dziwił. Kiedy już było po fakcie obleciał go strach i znowu powróciły koszmary. Nękały go tak bardzo, że ustąpił i uciekł, zostawiając Ginny samą. Nie dziwił się wcale, że nie chciała mieć z nim nic wspólnego.

                 - Dlaczego mi go dajesz? – spytał niezwykle poruszonym głosem. Nie był wstanie na nią spojrzeć. James bawił się w drugim pokoju, a on obawiał się pogardy ze strony Ginny. Wiedział doskonale, że sobie na to zasłużył. Szczera rozmowa z Ronem pomogła mu otworzyć oczy na wiele spraw. Obwiniał się, że był tak strasznym kretynem, który nie dorósł do życia. – Powinien należeć do ciebie. Dałem ci go i wcale nie oczekuje zwrotu.

                 - Być może będziesz chciał dać go kiedyś innej kobiecie – wyznała mu wbrew sobie. – W końcu to pamiątka po twojej mamie. Wiem, że jedna z niewielu. – Harry skinął jej głową. Rozumiał jej słowa, ale wciąż czuł się dziwnie odrzucony. Odwrócił się od niej i spojrzał w okno. Próbował przełknąć to, co mu powiedziała.

                 - Jedyną kobietą, która powinna nosić ten pierścionek byłaś ty Ginny – odwrócił się w jej stronę i podszedł kilka kroków. Nie cofnęła się, gdy wziął ją w ramiona i przyciągnął do siebie. Jego zapach i bliskość oszołomiły ją. Nie próbowała nawet odsunąć się od niego.

                 - Nie będę nosiła twojego pierścionka – zdołała wykrztusić, pokonując własne uczucia. Nie mogła poddawać się tej słabości. Harry był jej przeszłością i tego musiała się trzymać. Nie obiecywałaby Deanowi swojej ręki gdyby tego nie czuła. Ostatkiem sił odsunęła się od chłopaka. Czuła jak jej serce biło nierówno. – To, co było między nami już nie wróci, Harry. Przecież ty to wszystko zniszczyłeś. Odwróciłeś się, gdy cię najbardziej potrzebowałam.

                 - Nie miałem pojęcia, że jesteś w ciąży – wybuchnął Harry nie przejmując się obecnością Jamesa. Całe szczęście, że chłopiec był w drugim pokoju zajęty nowymi szachami. Jemu chyba prezent bardziej się spodobał. W nim obudził uśpione z Hogwartu wspomnienia, ale nie umiał się do tego przyznać. – W ogóle nic mi nie powiedziałaś. Ostatnie miesiące były dla nas wystarczająco trudne. Dopiero pochowaliśmy naszych przyjaciół i mieliśmy wrócić do normalnego życia. Ty od razu uciekłaś do Hogwartu.

                 - Wcale nie uciekłam – próbowała się bronić. Nie sądziła, że Harry tak odbierze jej wyjazd. – W przeciwieństwie do was mi zależało na dokończeniu nauki. Po za tym Hogwart potrzebował pomocy. Bez Dumbledor’a nie był już taki sam. McGonagall włożyła wiele pracy aby go odbudować. Ministerstwo wciąż kładło jej kłody pod nogi. Mówiono nawet o zamknięciu szkoły na zawsze. – Harry musiał przyznać, ze skruchą, że pamiętał te ponure czasy. Zdawał sobie sprawę, że zamknęliby szkołę gdyby nie Artur Weasley. To on jako pierwszy poparł McGonagall na stanowisku dyrektora. Powołano nowych nauczycieli. On sam nie był w Hogwarcie od czasu, gdy opuścił go po Bitwie. Nie czuł się gotowy na wizytę w szkole. Nawet teraz, chociaż minęło tak wiele czasu.

                 - Trochę przesadziłem – westchnął i wsunął ręce do kieszeni. Zawsze tak robił kiedy się denerwował. – Twój tato włożył wiele pracy aby odbudować świat po upadku Voldemorta. Nie miał łatwego zadania w tamtych czasach.

                 - To prawda – przyznała mu. Zdążyła już nieco okiełzać swój gniew. Właściwie to teraz czuła się głupio. Gdy Harry zaproponował jej szklankę wody przyjęła ją z wdzięcznością. – Naszym światem rządził chaos. Nie wiadomo było, kto był po czyjej stronie. Było zupełnie jak wtedy, gdy Voldemort był pokonany po raz pierwszy. Wtedy nikt z nas nie zdawał sobie sprawy jak trudna była sytuacja. Teraz mieliśmy okazje przekonać się na własnej skórze. – Harry nie skomentował tego zdania. Doskonale wiedział o czym mówiła. Czuł się trochę jak kretyn, że oskarżył ją o ucieczkę. Kątem oka zajrzał do drugiego pokoju. Jego syn był pochłonięty zabawą. Nie zwrócił w ogóle uwagi na kłótnie rodziców. – Harry mam do ciebie prośbę i chcę abyś ją uszanował – zauważył, że zmieniła ton głosu i spojrzał na nią uważniej. – Wychodzę za Deana. Kilka dni temu poprosił mnie o rękę. Zgodziłam się. Chcę dać Jamesowi pełną rodzinę. On nie wie nic o tobie. Wie, że jego ojciec umarł i tak niech zostanie. Chcę żebyś uszanował moją prośbę i nie szukał z nim kontaktu. Sam z niego zrezygnowałeś. James chodź, już idziemy. – James zrobił to niezbyt chętnie, ale wyczuwając napięcie matki postanowił nie kłócić się z nią. Tym razem pozwolił jej odejść. Obiecał jednak sobie, że będzie walczył. James był jego synem i nie pozwoli go sobie odebrać. Miał takie same prawa jak i Ginny. I wiedział, że się nie podda.

~^~^~
                Pierwsze zadanie od Luny wymagało skupienia i dokładnego zbadania terenu.
                Wiedziała, że nie może zawieźć jeśli chce dostać tę pracę. Wykonywała zadania dla Ministerstwa więc czuła, że tym razem będzie podobnie. Musiała tylko wykazać się większą inwencją twórczą i wszystko dokładnie opisać. Czuła, że to jej powołanie. Dlatego po raz kolejny kierowała się w stronę mrocznych ulic East Endu. Mieszkał tam pewien mężczyzna, który miał bliskie powiązania ze Śmieciożercami. Według Luny był również szpiegiem dla Ministerstwa. Mężczyzna wciąż nie zszedł ze złej drogi i nie wiele było o nim wiadomo. Hermiona miała do niego dotrzeć i przeprowadzić z nim wywiad. Jeśli oczywiście zgodzi się rozmawiać. Doskonale sobie zdawała sprawę jak wielkie ryzyko podejmuje. East End wciąż był pełen najróżniejszych szaleńców i niedobitków. Nie złamano całkowicie dawnej grupy Śmieciożerców. Wciąż nie wiedziano, kto ma nad nimi zwierzchnictwo. Ona sama nie wiele pamiętała z porwania. Żałowała, że nie złapano mężczyzny, który nimi dowodził. Ją samą znali, gdyż dawniej pracowała dla Ministerstwa. Wielu złapała i tylko raz musiała zabić. Nigdy się z tym nie pogodziła. To przeżycie wryło się w jej pamięć na bardzo długo. Ostrożnie rozglądała się po ponurej ulicy. W ręku trzymała różdżkę. Dom w którym mieszkał mężczyzna nie wyglądał najlepiej. Była to ruina typowa dla tej dzielnicy. Hermiona skrzywiła się z niesmakiem, kiedy przekraczała jej próg. Była zła na siebie, że znalazła się w takiej sytuacji. Nie miała wyjścia. Nie chciała żyć na łasce Draco Malfoya. Miała potrzebę zarabiania własnych pieniędzy.

                 - Cholera jasna! – zaklęła pod nosem, gdy wdepnęła w coś niezbyt miłego na środku trzeszczących schodów. W korytarzu cuchnęło smrodem i wszędzie było mnóstwo pajęczyn. Nie rozumiała jak człowiek nisko musi upaść, aby mieszkać w takim miejscu. Niestety niektórzy ludzie nie umieli szanować daru jakim było życie. Staczali się coraz bardziej aż nie zostało im nic po za marną wegetacją. Wzdrygnęła się na samą myśl, że tak nie wiele brakowało, a ona znalazłaby się w podobnej sytuacji. Udało jej się odnaleźć pokój w którym miał mieszkać poszukiwany mężczyzna. Lekko otworzyła drzwi i weszła do środka. Zaskoczyła ją czystość panująca w zagraconym pomieszczeniu. Najwyraźniej człowiek umiał o siebie zadbać kimkolwiek był.

                 - Kto tu jest? – znajomy głos przerwał niespodziewaną ciszę. Hermiona z trudem stłumiła okrzyk cisnący jej się na ustach. Nie mogła uwierzyć w to, kim był informatorem Luny. Wszystkiego, by się spodziewała, ale nie tego. – Nemezis to ty?

                 - Nie jestem Nemezis – odparł nieco drżącym głosem. Młody mężczyzna wyłonił się  z mroku pokoju. Nie rozpoznałaby go, gdyby spotkała na ulicy. Strasznie schudł, a jego twarz zdobiła liczne blizny. Zauważyła, że zmienił się przez lata i zmężniał. Nie wyglądał również najlepiej.

                 - Proszę, proszę, panna Granger. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Witaj w moich skromnych progach – odezwał się kpiąco. Nigdy, by nie pomyślał, że kiedykolwiek się spotkają. Ostatni raz widział ją w momencie bitwy, gdy tuż po śmierci jego przyjaciela zniknęła mu w tłumie.

                 - Właściwie to już nie Granger, a Malfoy – mruknęła z nutą satysfakcji, gdy zobaczyła jak jego pyszałkowata twarz przybiera cień zaskoczenia. – Kilka dni temu poślubiłam twojego dawnego przyjaciela Dracona. Na pewno go pamiętasz.

                 - Tego arystokratycznego zdrajcę? – prychnął nie kryjąc pogardy. Nie mógł uwierzyć iż jego dawny przyjaciel popełnił tak straszny mezalians poślubiając tę szlamę. Według niego to było nie do pomyślenia. Wciąż miał za złe Draconowi, że zostawił go w chwili kiedy tak bardzo go potrzebował. Gdyby teraz stanął przed nim, nie miał pojęcia jakby się zachował. – To szalone, że poślubił kogoś takiego jak ty. A w ogóle, co tu robisz? Spodziewałem się kogoś innego.

                 - Wiem. Nemezis – powiedziała ostrożnie. Nie chciała go wystraszyć. Zbyt wiele od tego zależało. – Jestem informatorką Luny. Powiedziała, że współpracujesz z Kręgiem śmierci od jakiegoś czasu i masz informacje na których nam zależy. – Crabbe zamyślił się. W sumie Luna obiecała kogoś przysłać na rozmowę. Wiedział, że nie pracowała już dla Ministerstwa i nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia.

                 - Tak. Nemezis miał się pojawić, ale pewnie coś go zatrzymało – machnął lekceważąco ręką. Gestem zaprosił ją do środka. Zauważyła, że salon był niezwykle zadbany, chociaż meble nie były pierwszej jakości. Usiadła na podsuniętym krześle i spojrzała uważnie na mężczyznę. – Słyszałem o pewnej kobiecie, która z determinacją walczy o przywrócenie do życia Czarnego Pana. Na pewno o niej słyszałaś i miałaś już okazję się z nią spotkać.

                 - O kim ty mówisz? – wstrzymała oddech i poczuła jak jej serce zamiera. W głębi duszy znała odpowiedź, ale nie chciała przyjąć jej do wiadomości. Jedyna osoba, która mogła chcieć powrotu Voldemorta już dawno nie żyła. Była tego bardzo pewna. Widziała jej śmierć na własne oczy. Już miała zaprotestować, gdy w pomieszczeniu rozległ się czyjś szalony śmiech.  Hermiona gwałtownie poderwała się na równe nogi. Czuła jak jej serce zabiło w nierównym rytmie, a gardło zaciska się z przerażenia. Bardzo powoli odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z kobietą, która prześladowała ją przez lata w swoich koszmarach. Nie mogła uwierzyć, że ją widzi. W oczach kobiety odbijało się szaleństwo. – To nie możliwe.

                 - Proszę, proszę – zaśmiała się kobieta ochrypłym głosem i zeskoczyła z parapetu, na którym się znalazła na podłogę. – Nie spodziewałam się ciebie tutaj zastać. Byłam przekonana, że siedzisz w więzieniu, gdzie twoje miejsce.

                 - Chciałabyś – prychnęła. Chciała zachować spokój, ale drżała z przerażenia. Nigdy jeszcze nie bała się tak jak teraz. Wiedziała, że nie zdoła się teleportować. Ta kobieta władała potężną czarną magią. Musiała coś zrobić skoro udało jej się oszukać śmierć. – Twój bratanek ocalił mi życie.

                 - Poślubiając kogoś takiego jak ty. Wredną, małą szlamę – rzuciła z pogardą. – Nie mogę uwierzyć, że Malfoyowie upadli tak nisko. Na jego miejscu wolałabym umrzeć niż wyjść za kogoś takiego jak ty. – W jej głosie słychać było tyle jadu, że dziewczyna wzdrygnęła się. Rzuciła spojrzenie w stronę Crebb’a, ale ten wycofał się pospiesznie w głąb. Unikał walki. Została całkiem sama. Bellatriks Leastrange roześmiała się gardłowym głosem. Z jej różdżki uderzyło zaklęcie, które odrzuciło ją w tył. Wylądowała na ścianie, czując jak ostry ból rozrywa ją. Zupełnie jak wtedy, gdy zaatakował ją Lucjusz Malfoy. Znów znalazła się w piekle. W myślach wyzywała się od idiotek pakujących się w kłopoty. W jej głowie odbijał się śmiech Leastrange. Ta kobieta sprawiała wrażenie szalonej. Zadawanie jej bólu było dla niej przyjemnością i nie ukrywała tego.
                 - Wspaniałe uczucie widzieć cię na kolanach – zaśmiała się. Podeszła do niej i chwytając za włosy zmusiła aby na nią spojrzała. – Zamierzam sprawić, by mój chrześniak uwolnił się od ciebie i był szczęśliwym wdowcem. Na pewno jeszcze mi za to podziękuje.

                 - Raczej nie byłbym taki pewien – wtrącił niespodziewanie głos nieznajomego mężczyzny. Bellatriks i Hermiona odwróciły się i zobaczyły stojącą w drzwiach, odzianą w czerń postać. Na twarzy mężczyzny znajdowała się maska. Wiedziały kim był. Jego pojawienie się oznaczało kłopoty lub wybawienie. Wszystko zależało po której stronie stał. W powietrzu zapanowała atmosfera grozy. Hermiona chciała się podnieść, ale Bellatriks nie pozwoliła jej na to.

                 - Och naprawdę? – spytała nie kryjąc swego szaleństwa. – Nie byłabym taka tego pewna. Dobrze znam mojego siostrzeńca i wiem, że dla niego małżeństwo z tą szlamą jest utrapieniem. Więc albo chcesz mi pomóc, albo wynoś się stąd! – Zamaskowany mężczyzna obserwował ją przez chwilę po czym roześmiał się. Ten śmiech był złowieszczy i nie wróżył nic dobrego. Nadszedł czas rozliczenia.


~^~^~
Na zakończenie:
Muszę przyznać, że rozdział pisało mi się dość opornie, ale nie mam pojęcia, czemu.
Być może tak już jest, że jedne rozdziały pisze się lepiej a drugie trudniej.
Pomysł na wprowadzenie bohatera w postaci Nemezis przyszedł mi po przeczytaniu jednego z romansów Diany Palmer gdzie istniała taka postać obdarzona niezwykłą mocą.
Kim zatem będzie Nemezis?
To będzie zagadka dla was, która z czasem znajdzie swoje rozwiązanie.
Tymczasem zapraszam do kolejnego rozdziału już wkrótce.
Pozdrawiam serdecznie.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 010 „Życiowe cele”
Cytat: Agnieszka Lisak.
Ilość stron: 10
Ilość słów:  5 458

29 komentarzy:

  1. Merlinie...Ty to potrafisz stopniować napięcie...Mam odciski paznokci od tego kurczowego zaciskania dłoni.
    Cieszę się, że Harry chce walczyć. Żal ściska serce, gdy patrzy się na cień człowieka, którym był. Trudno jest mi się pogodzić z tym, co zostało po dawnym Harrym. W pewnym momencie wstrzymałam oddech, by chwilę później odetchnąć z ulgą, gdy Ron powstrzymał Pottera przed samobójstwem. Niesamowicie podoba mi się jego wątek! I kibicuje mu. Każdy zasługuje na drugą szansę.
    Hermiona w mistrzowski sposób potrafi wpakować się w bagno. Jestem pod wrażeniem jej bezbłędności;)
    I to polowanie Belli- strzał w dziesiątkę!
    Mam pewne podejrzenia, co do naszego tajemniczego Nemezis. Kojarzy mi się on z taką bardziej mroczną wersją Supermana;)A jeżeli Hermiona będzie tak dociekliwą dziennikarką, jak Louis Lane, to coś mi mówi, że jeszcze nie raz spotka Nemezis.
    Nie wiem, jak ja teraz wytrzymam do następnego rozdziału;)Uzależniasz...Czytając to opowiadanie chce się więcej i szybciej i dłużej;)
    Chylę czoła, bo ten rozdział robi wrażenie. A moje poranione dłonie są tego dowodem;)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć że ostatnio jestem pod wrażeniem serialu Tajemnice Smallville i od początku śledzę losy Clarka Kenta i stąd ten pomysł z tajemniczym bohaterem i Kręgiem Śmierci.

      Co do Hermiony to masz rację ona jest bezbłędna w pakowaniu się w kłopoty i pomyślałam że jej rola jako młodej dziennikarki będzie idealna dla niej;)

      Na razie jednak tajemnica naszego bohatera pozostanie nieznana.

      A tymczasem dziękuje za ciepłe słowa i mam nadzieję do usłyszenia!

      Usuń
    2. Też jestem oczarowana Smallville!;) pochłonęłam wszystkie serie dwa razy i cały czas czuję niedosyt.
      To był strzał w dziesiątkę! Hermiona najwidoczniej ma wmontowany kompas, który wskazuje jej drogę usłaną kłopotami;)
      Naprawdę Twoja historia jest genialna. Trzymam za nią i za Ciebie mocno kciuki!
      Nie dziękuj. Mówię tylko prawdę. Nie moja wina, że brzmi ona jak komplement;p
      Do usłyszenia...z całą pewnością;)

      Usuń
    3. No popatrz to coś nas łączy jestem zadowolona;)
      Wiesz to chyba dobry pomysł z tym kompasem;d ma chipa takiego specjalnego na kłopoty i zawsze wie gdzie się pojawić;)
      Aj tam od razu genialna wydaje mi się taka całkiem zwyczajna.

      pozdrawiam!

      Usuń
    4. No popatrz, ja też;)
      No cóż...każda szanująca się reporterka powinna go chyba mieć;p A to tylko ubarwia i tak świetną fabułę. Z niecierpliwością bd czekać na więcej misji "samobójczych" Granger.
      Mam Cię już w linkach więc tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
      Niech Ci będzie...całkiem zwyczajnie genialna historia!;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. No myślę że cię nie zawiodę pod tym względem;)
      I chyba ten zawód najlepiej pasuje do Hermiony podobnie jak do Luny bycie redaktorką proroka.
      No wiesz bo popadnę w samozachwyt przez Ciebie a to nigdy nie kończy się najlepiej.

      Usuń
    6. Jakby co złapię Cię za nogi i ściągnę na ziemię;) Dlatego nic się nie martw;D A na pochwały zasługujesz. Talent trzeba doceniać.

      Usuń
    7. Jak powiedział wybraniec? Nie szukam kłopotów, to kłopoty znajdują mnie...
      Mogę powiedzieć, że cię kocham i nienawidzę... Rozdział wspaniały, cudowny, postacie spójne i naturalne.... a nienawidzę (nie za talent, masz go i za to podziwiam i daleko mi do zazdrości) bo nie mam pojecia co będzie dalej i musze czekac na kolejny rozdział... JA CHCĘ!!
      Alex

      Usuń
  2. Jak dla mnie rozdział jest fenomenalny.
    Wszystkie twoje wpisy czytam z przyjemnością i ogromnym zaciekawieniem :)
    Już nie mogę się doczekać kolejne notki ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hermiona wieczna ciapa,pakuję się w kłopoty po raz kolejny.
    Szczerze?Na początku myślałam,że to opowiadanie będzie przesłodzone lub będzie bez akcji,rozlewu krwi i codziennych sprzeczek,a tu takie zaskoczenie-na plus,oczywiście:)
    Nie jestem masochistką,ale postać Lucjusza spodobała mi się.Nie przepadam za Lucjuszem,który w niektórych opowiadaniach,wyskakuję do Hermiony z kwiatami przepraszając ją za wszystkie złe rzeczy.Nie mam nic przeciwko,jeśli w opowiadaniach ją po prostu akceptuję bez zbędnych ekscesów.
    Co do Narcyzv,sama nie wiem co myśleć.Raz jest taka,a potem jeszcze inna.Może ciąża?żartuję,ale nieco zszokowała mnie w rozdziale.WIELKI PLUS za odwagę Hermiony w stosunku do niej.Nie spodziewałam się tego.
    Podoba mi się watek z Harrym i Ginny oraz ich synem.Do tego dochodzi Dean i Ron...Nie powiem,nieźle to wymyśliłaś:)
    Bella żyję,a ja podnoszę szczękę z podłogi.Nemezis?Szyderczy śmiech i maska?Hola hola,co tu się dzieje?
    Mam pewne podejrzenia,jednak nie jestem ich do końca pewna,więc Ci ich nie zdradzę.Poczekam na następny rozdział,może klasnę w dłonie i powiem,że zgadłam?Kto wie.
    Obszerny komentarz i dość chaotyczny,ale ważne że szczery,racja?:)
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ciepło x
    Caroline (noli-irritare-draco).


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę że opowiadanie wypadło ciepło w Twoich oczach.
      O to mi własnie chodziło.
      O pokazanie je z całkiem innej strony i to był chyba strzał w dziesiątkę.
      Jak dalej pokażę te historię zobaczy się ale mam nadzieję że nie będziesz żałować.
      W końcu jakby nie bbyło minęło 5 lat i są już dorosłymi ludźmi a czas wszystko zmienia.
      Ich tak samo!

      pozdrawiam.

      Usuń
  4. świetny rozdział ;]
    I oczywiście rozdział zakończony w takim momencie ! ;p
    Ciekawe kim jest tajemniczy Nemezis ?
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;]
    Pozdrawiam i życzę weny ;]
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. tajemniczo.. tajemniczo.. tajemniczo.. :D Ciekawie, a zarazem tajemniczo. Nie wiem czego mogę się spodziewać po następnym rozdziale, ale mam nadzieję, że jednak zaskoczysz mnie pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyznam, że jestem zaskoczona pojawieniem się postaci Nemezis. Jak dotąd nie wiem, co ze sprawą zabójstwa syna tego człowieka, ani dlaczego ten morderca chciał, aby Draco umarł. Jakiś powód musi być.
    Eh, zamiast siedzieć nad geometrią analityczną czytam sobie opowiadania. Coś mi się wydaje, że będę miała problem na teście xd

    Wracając.
    Nemezis. Kim jest ten człowiek i co on planuje? Raczej nie odbierze Hermionie życia. Jak dotąd to łapał śmierciożerców, a nie im pomagał. Żeby Bella potrzebowała dodatkowego wsparcia? Przecież jest potężną czarownicą. Więc pytanie: kim jest Nemezis? Ta czarna wiedźma się go wcale nie boi, wręcz odnosi się do niego bez wyraźnego szacunku. So?
    Współczuje Harremu. Nie życzę nikomu słyszeć takich słów, a mimo wszystko tego bohatera lubię. Jest samotny, dręczą go wyrzuty sumienia. Ma po prostu problem, którego nie może sam rozwiązać. A postać Voldemorta jeszcze mu przeszkadza i wynika z tego, że ma na niego duży wpływ. Dlaczego po prosutu nikomu o tym nie powie? Ginny może by zrozumiała wtedy dlaczego uciekł. Do Rona chyba też coś dotarło. Niech Harry walczy. O miłość zawsze warto.

    Ściskam, Donna W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana!
      Nemezis to taka tajemnicza postac w całej historii.
      Ciężko będzie stwierdzic kim właściwie jest tak naprawdę.
      Ma swoje dobre i złe strony, ale jest też bardzo niepewny.

      Postaram się jak najlepiej ukazać jego tajemnicę aby każdy zastanawiał się kim on właścicie jest.

      Co do samego Harry'ego to właśnie tak chciałam pokazać jego postać.
      Rowling zbyt to przesłodziło a przecież taki czyn jak morderstwo nawet bezdusznego czarownika nie przechodzi bez echa.
      Stąd też pojawiające się demony.

      dziękuje za ciepłe słowa i pozdrawiam.

      Usuń
  7. Nie rozumiem trochę Ginny. Jej dziecko powinno wiedzieć, że jest synem Harry'ego. Takich rzeczy się nie zataja. Dobrze, że Harry będzie walczył o prawa do syna.
    Uważam, że Hermiona dobrze zrobiła idąc do redakcji i stara się o pracę. Jak zarobi własne pieniądze to nikt nie będzie mógł jej posądzić o "żerowanie" na mężu.
    Dodaję Cię do linków i obserowanych.
    Zapraszam Cię też na mojego bloga o tematyce Lily James. Jutro pojawi się prolog, ale można już teraz poczytać o bohaterach.
    nasze-przeznaczenie.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za zaproszenie na pewno skorzystam.

      Tak masz rację James powinien znać prawdę, ale zrozum też Ginny.
      Harry uciekł czym wyrzekł się w pewnym sensie swoich bliskich.
      To spowodowało właśnie zachowanie Ginny.

      Postaram się jednak wyjaśnić wszystkie niedościsłości w historii.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Dziękuję serdecznie za komentarz. Przyznam szczerze, że ja od dawna nie czytałam nic Dramione. Kiedyś czytałam mnóstwo historii, ale na palcach mogę policzyć ile w nich było perełek. Żałuję, że niektóre z nich zaginęły beż śladu.

    Jak tylko znajdę chwilę czasu - zajrzę do ciebie, a tymczasem niebawem zapraszam na kolejny rozdział, który powinien pojawić się w piątek.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Nemezis, kojarzy mi się z taka książką Nory Roberts... I to właśnie dobrze bo bardzo lubię tę pisarkę ;D Będę śledziła co dalej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero przeczytałam twój rozdział, mam mnóstwo nauki, więc podzieliłam go sobie na dwie części i w końcu dotrwałam do końca.
    Ponieważ ostatnio pisałam o wszystkim co do tej pory przeczytałam, teraz jest mi znacznie łatwiej, ze względu na to że mam do poskładania tylko rozdział i mam nadzieję że o niczym tym razem nie zapomnę.
    Próba samobójcza Harry'ego jakoś mnie nie przekonuję, nie wiem czemu ale jest taka.. nagła? Od dawna boryka się z życiowymi problemami, ale nie spodziewała bym się po nim próby samobójczej, to kojarzy mi się z taką słabością.. całkiem nie podobną do Harry'ego. Skoro zdecydowałaś się na tak poważny krok w życiu Pottera, według mnie powinnaś dokładnie opisać rozterki jakie przeżywa, jak dla mnie było to za suche.
    Ale za to nastąpiło w końcu pojednanie Rona i Harry'ego które mnie bardzo ucieszyło, mimo że nigdy nie lubiłam Rona to jednak on był najlepszym przyjacielem Harry'ego i w sumie często w opowiadaniach ten wątek jest omijany, a szkoda!
    Nemezis, jak najbardziej trafiona nazwa, ale jakoś nie mogę sobie pod tą maską wyobrazić kobiety, bo Nemezis była przecież boginią. Ale pod względem przesłania, idealne!
    Dziwi mnie fakt dlaczego wszyscy od tak biją Hermionę po twarzy, a ona w żaden sposób na to nie reaguję. Przecież uderzenie w twarz jest strasznie poniżające, szczególnie dla kobiety. Poza tym piszesz że Hermiona bała się że Draco może jej zabronić pracy. Kreujesz Hermione na niezależną kobietę, ale jej czyny są z tym sprzeczne. Szkoda że nie opisałaś dokładnie tego jak Luna się zmieniła, przecież jest dość ważną postacią w serii i niegdyś bliską przyjaciółką Hermiony, więc na pewno dziewczyna miałaby jakieś przemyślenia na jej temat. Może w jakiś sposób się zmieniła. Niegdyś przecież była ekscentryczką, którą z pewnością nie pasowała do takiego miejsca jak Prorok Codzienny.
    Miałam bardzo poważny zgrzyt podczas czytania. Mianowicie napisałam że Hermiona nie ukończyła ostatniego roku w Hogwarcie, miała iść na jakieś studia (bez owutemów ? - nie pamiętam jak te egzaminy dokładnie się nazywały) ale NIESPODZIEWANIE zdała egzamin na aurora. Wiem że nie trzymasz się kanonu i to mnie wcale nie dziwi, bo większość osób piszących FF tak robi, ale poważnie ranisz realia. Przecież sam Moody(nie jestem pewna czy on) mówił o studiach aurorskich jako o bardzo trudnych, wymagających w czasie których potencjalny auror przechodzi liczne testy tj. zmienianie wyglądu etc. a Hermiona od tak je sobie niespodziewanie zdała. Według mnie to poważnie się gryzie, bo o ile wybaczyli by jakoś Hermionie brak studiów, ze względu na zasługi ale myślę że nie przyszło by jej to z taką łatwością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłam się gdy Ginny ostatecznie odsunęła Harry'ego od dziecka, to było dość okrutne z jej strony. Bo mimo faktu że odszedł od niej, przecież nie odszedł od dziecka! Nie wiedział o nim! Powinna pozwolić mu się spotykać z synkiem, ma u mnie okropnego minusa. Zresztą nigdy nie lubiłam Ginny nawet w kanonie, wolę jej FF. Pomysł na prezent trafiony, aż się uśmiechnęłam gdy przeczytałam co mu kupiła. Mam nadzieję że Ginny w końcu zmądrzeje i da szansę dla Harry'ego by poznał synka. Gdzieś między wersami zabrakło mi chemii między Ginny i Draco. Tam gdzie on ją przyciska do siebie. Przecież to takie emocję, nie miał jej przy sobie tyle lat, pragnie ją, kocha, a jednocześnie nie może jej mieć, gdzie te uczucia się podziały? Gdzie podziały się emocję Ginny, bo zoswtało poświęcone im naprawdę mało miejsca. Opisałaś je dość lakonicznie, więc nawet nie mogłam się wczuć w jej sytuację. Cieszę się ze Harry chcę walczyć o synka.
      Ostatni fragment był dość chaotyczny. Najpierw pojawiamy się u byłego przyjaciela Malfoya, albo bardziej goryla, później skądś nagle wyskakuję Bellatrix, w końcu pojawia się Nemezis. Wiem że miało być tajemniczo, ale wyszło bez ładu i składu. Też mam ten problem, ponieważ często gdy chcę opisać za dużo rzeczy w jednej chwili, tracą one sens który chciałam im nadać.

      Trochę długi wyszedł mi ten komentarz, ale mam nadzieję że przydadzą ci się niektóre moje uwagi, rozdział mimo wszystko podobał mi się bardziej niż poprzednie. Szybko bym przez niego przebrnęła gdyby nie fakt że nie miałam na to po prostu czasu.
      Pozdrawiam i życzę weny ! :D

      Usuń
    2. A ja osobiście lubię takie długie komentarze.
      Zwracasz mi uwagę na bardzo ważne szczegóły które będę brała sobie do serca i będę sprawdzała je w dalszych częściach historii.

      Co do Harry'ego to trochę masz racji.
      Postaram się bardziej opisać jego walkę z demonami, które go dręczą i mam nadzieję że to się uda.
      Pomysł sam przyszedł mi do głowy przez jeden odcinek serialu SN nie wiem czy kojarzysz gdzie Sam Winchester walczył z duchem Lucyfera w jego głowie.

      Co do ostatniego fragmentu to stwierdzam że trochę wyszło zbyt chaotycznie.
      Poajawienie się Bellatriks sporo namiesza w życiu Malfoyów szczególnie że nie będzie ona popierać małżeństwa Dracona i zrobi wszystko aby mu zaszkodzić.

      Mam nadzieję że jak najlepiej uda mi się pokierować tym opowiadaniem.

      pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie.

      Usuń
    3. Uwielbiam Supernatural *_* Pamiętam, że Lucyfer siedział w głowie sama i nawet wywoływał halucynację :D

      Fajnie że dobrze przyjmujesz takie komentarze i bierzesz to do siebie ;) Mogę się mylić, są to moje osobiste przemyślenia na temat rozdziału ale myślę że taki komentarz dużo więcej w niesie do twojego opowiadania niż zwykłe "super rozdział, czekam na następny"?

      No małżeństwo Draco i Hermiony jest chyba spełnieniem jednego z gorszych koszmarów pt "SZLAMA W RODZINIE" :D

      Usuń
    4. Oczywiście że sie zgadzam z Twoimi słowami.
      Takie komentarze jak Twoje budują wyobraźnie i sprawiają że człowiek stara się pisać jeszcze lepiej i lepiej.

      Co do Twojego poprzedniego pytania odnośnie mianowania Hermiony na Aurora to wyjaśni się wszystko przy jeszcze następnym rozdziale.
      Dzięki Tobie wpadłam na ten pomysł i że to wyjaśnienie zaciekawi czytelnika.

      pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Witaj. Mimo, że jestem Yaoistką^^ to bardzo mi się spodobał ten blog.... i weny życzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, ze tak długo zwlekałam z przeczytaniem. w tygodniu nie mogłam zaleźć siły, czasu, ani chęci aby czytać cokolwiek, a więc dlatego jestem tu teraz.
    W tym rozdziale zawiodłam się na Narcyzie Malfoy. nie wiem czemu na początku miałam ją za kogoś bardziej odpowiedzialnego i hmmm może trochę innego od Lucjusza. po tym rozdziale będę musiała się nad tym głębiej zastanowić. zachowuje się tak samo - obraza Hermione i ma jej za złe, ze ta uratowała ich syna. pewnie gdyby tego nie zrobiła byłoby gorzej, ale mniejsza o to.
    Szkoda mi trochę, ze ich cała paczka się rozpadła. tak dobrze dogadywali się w Hogwarcie, a gdy wszystko się skończyło tak po prostu z siebie zrezygnowali. trochę smutne, ale prawdziwe.
    Heremu to ja się nie dziwę, ze próbował się zabić, choć może trochę przesadził. poczucie winy nim targa i jeszcze Voldemort. ufff ten człowiek to nawet po śmierci lubi niszczyć ludzion życie.
    Końcówka zaskakując i dość intrygująca.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Harry na pewno popełnił błąd pozostawiając swoich przyjaciół, tylko dlatego, że źle mu się żyło. Musi przez to teraz cierpieć. Na szczęście stosunki z Ronem zaczynają się poprawiać. Ale co ze skrzywdzoną Ginny. Pewnie nie byłoby dobrym pomysłem, żeby padła mu do stóp i dziękowała za powrót, ale od razu go przekreślać...? Podczas jego nieobecności na nowo nauczyła się żyć. Urodziła syna. Dean ją wspierał i chciałaby jakoś mu się odwdzięczyć. Chciałaby również, aby jej syn miał prawdziwą rodzinę. Pytanie tylko, czy dobrze to wszystko rozegrała? Ojciec Jamesa nie żyje? A co będzie, jeśli ten w końcu dowie się prawdy? Jak zareaguje? I czy przypadkiem to nie jest zbyt brutalna kara dla Harry'ego, który faktycznie nic nie wiedział, że Ginny spodziewa się ich syna?
    A co w końcu z pierścionkiem zaręczynowym. Harry jej go oddał, czy zatrzymał?

    Hermiona lubi pakować się w kłopoty. Mało jej, że musiała poślubić Dracona? Teraz jeszcze pragnie ryzykować życie, aby pokazać mężowi i jego rodzinie, że nie będzie żerować na ich popularności i nie chce być od nich zależna. Przy okazji pojawiły się nowe postaci. Crabbe? Hm... W życiu bym nie pomyślała, że akurat jego pokażesz. No, a co do Bellatrix... Szczerze mówiąc, coś przeczuwałam, że kogoś wskrzesisz z martwych, ale nie przyszło mi na myśl, że to będzie akurat ona.

    Nemezis. Zastanawiająca postać. Wiesz, mam jakieś przeczucie. Coś sobie układam i podejrzewam, kto to może być. Ale poczekam na rozwój wydarzeń. Wtedy się przekonam, czy moje przypuszczenia były słuszne. Póki co dziękuję za przyjemny rozdzialik i pozdrawiam, życząc słonecznego tygodnia :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie napisany rozdział! Nie jestem fanką Dramione i wchodząc na tego bloga nie byłam do końca przekonana czy to dobry pomysł. Jednak już po kilku zdaniach tak bardzo się wciągnęłam, że nawet nie słyszałam jak siostra mnie wołała.
    Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Jest taki przejrzysty i nie mam problemów z rozumieniem akcji, a często się gubię. Sama prowadzę bloga, ale przyznam się szczerze, że mój przy Twoim spokojnie może się schować i nie wychodzić.
    Zdecydowanie czekam na więcej i zapraszam na mojego bloga,
    Raven

    http://zycie-astorii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział niebiński z nutką tajemniczości piekielnej w postaci Mrs/Mr Nemezis :*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń