sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 11 „ Trudna rola żony”




Człowiek nie jest tyl­ko sprawcą swoich czynów,
ale przez te czy­ny jest za­razem w ja­kiś sposób "twórcą siebie samego". 
- Jan Paweł II

Kroniki proroka codziennego nr.12:
Ahoj kochani!
Tym pirackim powitaniem pragnę was zaprosić na nowy rozdział.
Jakoś ostatnio mam dobry nastrój, który udziela mi się i jak na razie nie zamierza on zniknąć.
I w ogóle ostatnio narodziło się w mojej głowie mnóstwo pomysłów na dramione i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
Ostatnio również pracuje nad nową historią, gdzie tym razem wprowadzam własną postać czyli dziewczynę Raven Cameron, która sporo namiesza w życiu pewnego znanego nam Ślizgona.
Historia wkrótce będzie miała swoją odsłonę, a tymczasem zapraszam was na nowy rozdział.
Życzę przyjemnej lektury!!

~^~^~
                Śmiech Nemezis był dramatyczny zważywszy na okoliczności w jakich wszyscy się znaleźli.
                Mężczyzna w myślach przeklinał głupotę młodej kobiety, która sama wpakowała się w niebezpieczeństwo. Miał chęć udusić ją gołymi rękami, ale musiał najpierw uśpić czujność szalonej Belli.

                 - Obawiam się, że znam dobrze twojego siostrzeńca i nie byłby zadowolony gdyby stracił żonę zaledwie kilka dni po ślubie. – Mówił cichym, ale stanowczym głosem. Hermionie wydawał się znajomy, ale nie umiała powiedzieć skąd go zna. Uważnie obserwowała ruchy mężczyzny. Nie ufała mu do końca. Nie miała pojęcia, czego można się po nim spodziewać. Mówiono, że był niebezpieczny. Głęboko wierzyła, że to prawda. Teraz miała okazje przekonać się jak bardzo. Była też zaskoczona, że znał Dracona, ale nie dziwiła się zbytnio. Obaj byli po tej samej stronie. Być może Draco korzystał z jego usług kiedy potrzebował kogoś złapać.

                 - W takim razie muszę się ciebie pozbyć – stwierdziła niezwykle chłodno Bella, podnosząc się. Stanęła naprzeciwko Nemezis z różdżką w ręku. Jej twarz po za szaleństwem nie wyrażała żadnych innych emocji. Była gotowa spełnić swoje dramatyczne groźby nie zważając na nic innego. – Avada Kedavra – cisnęła zaklęciem w bohatera. W ostatniej chwili  udało mu się uskoczyć przed śmiertelnym zaklęciem.  Błysk zielonego światła rozniósł się po pokoju. Hermiona skuliła się aby się zasłonić. Leastrange nie rezygnowała. Jej szalony upór był niebezpieczny, ale wiedziała kiedy nie miała szans. – Jeszcze cię dopadnę Granger – wykrzyknęła wściekle do młodej kobiety. – Sprawię, że znów będziesz błagała mnie o litość jak w Malfoy Manor. – I zniknęła zanim Hermiona czy Nemezis zdołali coś powiedzieć. Kobieta odetchnęła z ulgą. Przez chwilę bała się, że nie ujdzie z życiem. Gdy udało jej się wstać dostrzegła leżące w kącie ciało mężczyzny i zaklęła. Z ust mężczyzny również wydobyło się przekleństwo. Vincent Crabbe odszedł. Uderzyło w niego zaklęcie rzucone przez Bellę.

                 - Nie żyje – wyszeptała cicho. Była zła na siebie. Zawiodła Lunę i w dodatku zginął człowiek. Czuła, że jego śmierć obciąży jej sumienie. Miała wrażenie, że to wszystko wydarzyło się z jej powodu.

                 - To nie twoja wina, pani Malfoy – odparł z kurtuazją zamaskowany bohater. Spojrzała na niego gniewnie. Nie wierzyła mu ani trochę. Zaczęła rozglądać się dookoła. Crabbe mógł trzymać w domu dokumenty, które mogły się jej przydać. Jeśli Bellatriks naprawdę chciała przywrócić Voldemorta do życia musieli ją powstrzymać. – To wszystko zrobiła Leastrange. Ona jest po prostu szalona.

                 - Kim jesteś? – odważyła się zapytać. Gdy do niego podeszła czuła dziwny pociąg. Nie umiała go określić. Było w nim coś fascynującego, a zarazem niebezpiecznego. Mężczyzna roześmiał się ponuro. Była ciekawska i nie wróżyło jej to dobrze. Zignorowawszy pytanie podszedł do biurka i wyciągnął z jego szuflady teczkę. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu.

                 - Tego szukałaś? – spytał wręczając jej dokumenty. – Myślę, że razem z panną Longbotton znajdziecie tam kilka ciekawych informacji. Powinnaś na siebie uważać. Robota dziennikarza nie jest łatwa. Zwłaszcza dla ludzi pracujących dla Proroka.

                 - Skąd o tym wiesz? – wykrztusiła drżącym głosem, ale nic nie powiedział. Podszedł do niej tak blisko, że poczuła szybsze bicie serca. Chciała coś powiedzieć, ale położył jej palec na ustach. Przez chwilę tylko się jej przyglądał po czym przyciągnął do siebie i pocałował. To było dziwne. Ogień wybuchł w niej tak gwałtownie, że z trudem go pohamowała. Do tej pory myślała, że tylko Draco umie wzbudzić w niej takie uczucia. Była oszołomiona kiedy w końcu odsunął się od niej. Dotknęła nabrzmiałych ust. Z jej gardła wydobył się cichy jęk.

                 - Jestem pewien, że jeszcze się spotkamy pani Malfoy – dodał uśmiechając się kpiąco i teleportował się z domu. Hermiona podążyła w ślad za nim. Nie miała chęci ponownie wędrować tą zakazaną ulicą. Gdy znalazła się przed budynkiem Proroka Codziennego wciąż była w głębokim szoku. Próbowała uspokoić myśli i uczucia, które wywołał w niej tajemniczy mężczyzna. Nie miała pojęcia, kim był, a podziałał na nią tak,  jak tylko Malfoy potrafił. To było nie do przyjęcia. Nie powinna w ogóle dać mu się pocałować. Mimo wszystko dzięki niemu zdobyła potrzebne dokumenty. Jedynie szkoda jej było nieżyjącego Vincentego Crabbe’a. Nie zasłużył na taki los. Pomyślała czy miał może rodzinę, którą powinna powiadomić o jego śmierci. Jadąc do Luny wertowała otrzymane dokumenty. Nie było tego zbyt wiele. Ktoś jedynie zlecał wszystkie zadania. Wciąż też była w szoku iż Bellatriks Leastrange żyje. Była pewna, że zginęła z rąk Molly Weasley. Widziała jej śmierć na własne oczy. Będzie musiała ostrzec Dracona. Ta kobieta zrobi wszystko aby się zemścić, a jej własne życie było zagrożone. Gdy w końcu deportowała się pod wydawnictwem była zmęczona. Upał lejący się z nieba nie dodawał jej wcale otuchy. Była zmęczona i zniecierpliwiona. Miała nadzieję, że to wystarczy Lunie aby dostać tę pracę. W dodatku spotkała Nemezis. Wciąż nie rozumiała, czemu ten facet tak na nią działał. Będzie musiała go unikać.

                 - Zaczynałam się o ciebie martwić Hermiono – zawołała Luna na jej widok. Czuła wyrzuty sumienia, że zleciła Hermionie tak niebezpieczną misję. Doskonale zdawała sobie sprawę iż Malfoy obedrze ją za to ze skóry. W końcu kobieta była jego żoną i miał prawo się martwić. Na jej widok odetchnęła z wielką ulgą.

                 - Niestety Vincent Crabbe nie żyje – odparła na wstępie Hermiona. Chciała mieć już za sobą te rozmowę. Usiadła naprzeciw Luny nie zwracając uwagi na panujący bałagan. Wiedziała, że jej przyjaciółka od zawsze była trochę roztrzepaną osobą. W skrócie opowiedziała wszystko, co się wydarzyło. Na razie pominęła fakt, że Leastrange prawdopodobnie żyje. To musiała omówić z Draconem. Im szybciej to zrobi, tym prędzej pomyślą nad wspólnym bezpieczeństwem. I Harry. Jego też musiała ostrzec.

                 - Więcej mi nie trzeba – odparła Luna z szerokim uśmiechem, odkładając otrzymane dokumenty na bok. Wiedziała, że Hermiona sprawdzi się w tej roli. Była świetnym Aurorem, ale Ministerstwo jej nie doceniło. Ich strata, jej zysk. – Masz te pracę panno Granger. Zaczynasz od dzisiaj. Opiszesz dokładnie śmierć Crabb’a i wszystko, co się wydarzyło. To będzie na okładkę. O reszcie pomyślimy później. – Hermiona obdarzyła ją szerokim uśmiechem. Nie miała pojęcia, że się jej uda. To dodało jej skrzydeł i przywróciło wiarę w siebie. Niestety ta mina szybko się jej zmieniła, gdy wychodząc natknęła się na Rona w towarzystwie młodszej panny Greengrass. Poczuła się jakby dostała obuchem w głowę. Wyminęła ich oboje mimo wołań Rona i zachowując resztki dumy ruszyła w stronę kancelarii swojego męża.

~^~^~
                Kate czuła się naprawdę zmęczona, ale wiedziała iż zasłużyła sobie na to.
                 Po tym co zrobiła i tak dobrze, że nie trafiła do Azkabanu. George się za nią wstawił, ale nie zrobił tego z przyjemnością. Upokarzał ją i dręczył na każdym kroku. Chwilami była tak zmęczona, że padała bez kolacji na łóżko. Był jej panem i władcą, co wciąż jej przypominał. Chwilami czuła się jak jego niewolnica i miała naprawdę dość. Tęskniła za Fredem i jego delikatnością. Dopiero teraz widziała jak bardzo różnili się bliźniacy. Ciężko było powiedzieć iż byli identyczni. Każdy z nich miał swoje wady i zalety. Niestety George miał chyba więcej wad. Rozumiała, że czuł się upokorzony. Miał do tego pełne prawo. Teraz wyraźnie widziała iż zadawanie się z Teodorem Nott’em było błędem, ale nie miała innego wyjścia. Była całkiem sama bez środków do życia. To była dla niej szansa na wyjście  z biedy. Niestety George tego nie rozumiał, a powinien. On sam wywodził się z biednej rodziny i sporo przeszedł. To cud, że nikt z nich nie zszedł na złą drogę. Ona nie wytrzymała.

                 - George możemy porozmawiać? – spytała cicho, wchodząc do jego gabinetu. Właśnie skończyła sprzątać sklepowe półki. Powoli wszystko wyglądało jak nowe i była dumna ze swojej pracy. Wiele, by dała aby on również ją pochwalił. Gdy weszła spojrzał na nią chłodno. Żałowała, że zniknął ten ciepły blask  z jego oczu.

                 - Czego chcesz? – burknął. Był na nią zły. Zły za to, że musi się nią zajmować i wpakował się w te kabałę. Najchętniej, by sobie odpuścił, ale uważał iż miejsce Kate nie jest w Azkabanie. Ta dziewczyna dość wycierpiała i nawet jeśli zeszła na złą drogę, to zasłużyła na drugą szansę. Mimo wszystko coraz trudniej mu było znieść jej obecność. Dlatego był oschły i niemiły. Chciał, aby znała swoje miejsce.

                 - Nie chcę, aby tak było między nami – odparła siadając naprzeciw niego. Rozejrzała się z ciekawością po jego gabinecie. Nigdy wcześniej tu nie była. Dawniej pracował tu z Fredem. Drugie biurko brata nie zostało uprzątnięte. To budziło w niej bolesne wspomnienia, gdyż wyglądało tak jakby Fred nigdy nie umarł i miał zaraz wrócić do domu. Miała wrażenie, że sam George , by tego chciał. Ona również. Mimo wszystko Fred był jej bardzo drogi.

                 - A jak jest? – zmierzył ją ponurym wzrokiem. – Ty jesteś moim więźniem, a ja twoim kuratorem. Taki układ nam wszystkim pasuje. Musisz zapłacić za wszystkie swoje winy.

                 - George proszę – wyszeptała cicho spuszczając głowę. Zdawała sobie sprawę iż miał rację. Zasłużyła na takie traktowanie z jego strony i musiała się z tym pogodzić.  – Nie chce żeby tak było. Ja wiem, że to dla ciebie trudne. Zawiodłam twoje zaufanie, ale musisz mi uwierzyć. Nie miałam innego wyjścia. Obietnica Nott’a wydawała mi się kuszącą propozycją i wierzyłam, że nic złego ci nie zrobią. Nie miałam pojęcia, że tamta osoba zamierza postąpić zupełnie inaczej. Kimkolwiek jest, to niebezpieczny człowiek i prowadzi z Malfoyami własną wojnę.

                 - Najlepsze wyjście? – warknął niespodziewanie podnosząc się. Stanął przed nią targany różnymi emocjami. Z początku miał wielką chęć nakopać jej tyłek. Nie wiedział, co by było lepsze. Do tej pory był przekonany iż o niej zapomniał. Niestety wszystko pokazywało, że jest inaczej. Mimo swojego związku z Angeliną to wciąż jej pragnął. To było ponad jego siły. Chwilami miał wrażenie, że nie wytrzyma i po prostu ją posiądzie. Wiedział, że potem, by tego żałował. Związek z Angeliną był trwały i poukładany. Nie był pewien, czego może oczekiwać od Kate. To nie była dla niego odpowiednia osoba. Musiał to sobie wmawiać i nie zapomnieć o własnej pozycji względem dziewczyny. – O czym ty u licha mówisz? – walnął pięścią w biurko. – Odbiło ci Walsh już? Mogłaś zwrócić się do mnie jeśli potrzebowałaś pomocy. Wiesz, że niczego bym ci nie odmówił. Byliśmy przyjaciółmi.

                 - Sam powinieneś wiedzieć jak to jest być biednym – odpysknęła mu przypominając jego dawne czasy. To były bardzo ciężkie chwile. - Nie miałam innego wyjścia. Wolałam to niż oddawać swoje ciało gdzieś w rynsztoku.

                 - Już bym wolał abyś to robiła niż sprzedała własnych przyjaciół – odwarknął jej. Kate poczuła się urażona. Nie zastanawiając się zbyt wiele, w odwecie uderzyła go w twarz. Zaskoczony George dotknął pieczącego policzka. Nie spodziewał się, że go uderzy. Aż zakipiał z gniewu. Gdy na niego spojrzała zrozumiała iż popełniła błąd. Krzyknęła  kiedy chwycił ją za włosy i przyszpilił do ściany. Przez jedną chwilę bała się iż ją uderzy. Czuła, że byłby do tego zdolny. Nie zrobił jednak nic takiego. Wbrew sobie czując narastające pożądanie przyciągnął ją do siebie i pocałował. To miała być kara dla niej, ale pocałunek okazał się namiętny i delikatny. Szalała w nim dziwna fala uczuć. Nie umiał jej powstrzymać. Nie zauważył nawet kiedy do gabinetu weszła Angelina. Robiła po drodze zakupy i chciała zobaczyć się z Georg’em. Nie spodziewała się zobaczyć tego, co właśnie ujrzała. Jej ukochany małżonek czule obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Właściwie to nawet nie jakąś. Od początku martwiła się o to, co będzie jeśli Kate wkroczy w jej życie. George zapewniał ją iż nic mu nie grozi. Tymczasem jej obawy spełniały się na jej oczach. Upuściła zakupy z jedzeniem, które nosiła przy sobie i zamarła. Ból w jej sercu uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Nie spodziewała się tego.

                 - George – wyszeptała imię ukochanego mężczyzny. Zaskoczony chłopak gwałtownie odsunął się od całowanej dziewczyny. Oszołomiona Kate, widząc iż tylko pogorszyła sytuacje uciekła pospiesznie hamując łzy. To było dla niej bardzo trudne

                 - Angelina – mruknął zaskoczony. Szybko otrząsnął się z oszałamiającego pocałunku, którego doświadczył. Wściekle wytarł usta. To był błąd. Błąd, który może kosztować go idealny  związek. – Angelina przepraszam. To nie powinno się wydarzyć – próbował się bezradnie tłumaczyć, kiedy  w końcu udało mu się ją dogonić. Angelina była roztrzęsiona, a w jej pięknych oczach błyszczały łzy. W duchu przeklinał siebie, iż okazał się takim koszmarnym dupkiem. Normalny facet zachowałby chociaż jaja. On miał wrażenie, że nie miał ich w ogóle.

                 - Skąd mam wiedzieć George? – spytała przez łzy. Angelina żałowała w tym momencie, że jej uczucia tak bardzo były widoczne. Najchętniej skryłaby się za fasadą uczuć, ale nie mogła. To było silniejsze od niej. Za bardzo go kochała. – Najlepiej będzie jeśli odpoczniemy od siebie na jakiś czas. Nie mówię, że to zerwanie tylko odpoczynek. Spakuje swoje rzeczy i pojadę do siostry.

                 - Angelino, proszę – wyszeptał zdławionym głosem, ale nie dała się przekonać. George był zrozpaczony i wściekły. Wściekły na cały świat, a najbardziej na siebie i Kate. Obiecał sobie, że ta dziewczyna go popamięta.


~^~^~
                Późnym popołudniem Draco wszedł do swojej kancelarii i zamknął się w gabinecie.
                Był wściekły i zdezorientowany. Najbardziej wściekły był na Hermionę, która tak głupio ryzykowała swoim życiem. Miał wrażenie, że upilnowanie jej będzie znacznie trudniejsze niż z początku myślał. Na szczęście był w pobliżu Nemezis. To był jego cień. Sekret, który stworzył na własne cele. Nie wiele osób wiedziało, co naprawdę łączyło go z tą postacią. Wciąż też nie mógł uwierzyć, że Bellatriks żyła. Był przekonany jak każdy  iż zginęła w czasie bitwy z rąk Molly Weasley. Będzie musiał ostrzec Ministra. Bella była szalona i mściwa. Sam jej pomysł przywrócenia do życia martwego lorda sprawiał, że trząsł się w środku. Nie wyobrażał sobie powrotu do tamtych mrocznych i niebezpiecznych czasów. Był teraz innym człowiekiem. I udowadniał to każdego dnia płacąc za błędy przeszłości.

                 - Przepraszam, że przeszkadzam panie Malfoy – usłyszał w głosie słuchawki swoją nową sekretarkę Evelline Thomson. Była to młoda i sympatyczna praktykantka, która zdążyła ukończyć Hogwart. Nie była zbyt zdolną czarownicą, ale idealnie nadawała się do porządkowania papierkowej roboty. On tego nie cierpiał. Od kiedy John zwolnił poprzednią sekretarkę ciężko mu było się uporać z tym wszystkim.  – Przyszła pańska żona. Chciałaby z panem porozmawiać. – Draco zaklął pod nosem. Doskonale wiedział o czym Hermiona będzie chciała rozmawiać. W końcu była świadkiem powrotu szalonej Leastrange i prawie nie umarła z jej rąk. Miała wielkie szczęście, że Nemezis znalazł się w odpowiednim czasie. Szkoda mu było jedynie Vincenta. To był głupiec, ale przez lata się przyjaźnili. Ich stosunki były dość znośne i nieźle się dogadywali ze sobą. Teraz musiał doliczyć jego śmierć. Jakby miało kłopotów miał w życiu. Hermiona weszła do gabinetu wnosząc powiew świeżego powietrza. Wyglądała całkiem ładnie w eleganckiej garsonce, ale pomyślał iż jest zbyt skromna. Jego żonie przydałaby się nowa garderoba i musiał o to zadbać.

                 - Draco musimy porozmawiać – wydusiła z siebie Hermiona. Była lekko zdyszana, co wskazywało iż całą drogę musiała biec. Jej misternie zrobiony kucyk wymknął się spod kontroli. Musiał przyznać, że wyglądała całkiem ładnie. Był ciekaw jak reagowała na pocałunki Nemezis. Wiedział jakie budził w niej pożądanie.

                 - Wiem o Belli – przerwał jej niezwykle spokojnie. Nie chciał jej wystraszyć. Już i tak dość przeszła w ciągu ostatniego miesiąca. Niechętnie podziwiał ją, że tak dobrze się trzymała. On sam nie był pewien czy dałby radę na jej miejscu. To wszystko było dla niego zbyt wiele. Dlatego chciał się postarać aby ich małżeństwo było w miarę układne. Sama namiętność była miła, ale obawiał się iż niewystarczająca. – Nemezis kontaktował się ze mną i uprzedził o kłopotach. Obawiam się, że ona dopiero zaczęła. Będę musiał ostrzec Artura Weasleya.
                 - Wciąż nie wiem jak to zrobiła – wyszeptała siadając na wskazanym miejscu. Swój wzrok utkwiła w dużym akwarium stojącym na rogu przy oknie. Podobały się jej te kolorowe ryby w nim pływające. – Molly rzuciła na nią Avadę. Nie powinna tego przeżyć.

                 - Istnieją pewne mroczne zaklęcia o których nawet my nie mamy pojęcia – wyjaśnił jej łagodnie Draco. Doskonale wyczuwał jej strach i rozumiał. Miała prawo się bać. Nie każdy na jej miejscu byłby tak odważny. – Ona mogła skorzystać z jednego. Wyczuwała iż może umrzeć i rzuciła je na siebie. Dzięki temu uniknęła najgorszego.

                 - Co teraz zrobimy? Ona powiedziała, że zrobi wszystko aby uczynić cię wdowcem. Będzie mnie prześladować. – Na jej twarzy malowała się panika. Podszedł do niej i ostrożnie ujął jej brodę aby spojrzała na niego.

                 - Nie pozwolę aby spotkała cię jakaś krzywda Hermiono – obiecał jej z mocą. Chciał aby mu uwierzyła. Był wstanie chronić swoją żonę. Nie był już tym przerażonym szesnastolatkiem nie wiedzącym jak się zachować. Teraz był dorosłym mężczyzną odważnie stawiającym kroki do przodu. Nie zamierzał nikomu ugiąć się do jego woli, a już na pewno nie swojej szalonej ciotce. – Aby zapomnieć o ponurych wydarzeniach zapraszam cię na małe zakupy. Co ty na to Hermiono? – spojrzała zaskoczona propozycją męża, ale sam pomysł się jej spodobał. Nie miała za wiele własnych rzeczy. Draco zabrał ją do najbardziej eleganckiego centrum w całej dzielnicy Londynu. Nie spodziewała się tego i była lekko skrępowana. Miła ekspedientka Anastazja przyjęła Dracona niczym stałego klienta. Wolała nie wiedzieć dla kogo jej mąż kupował te piękne stroje. Podczas, gdy Draco rozsiadł się wygodnie ona bawiła się w modelkę. To były cudowne chwile. Nie pozwolono jej zobaczyć metki, gdyż prawdopodobnie, by zaprotestowała. Draco obserwował ją wyrażając aprobatę lub sprzeciw względem jej gustu. Jako młoda redaktorka pisma wybrała kilka gustownych garsonek, eleganckich spodni i bluzek. Nie chciała przynieść wstydu Lunie ani mężowi. Do tego dobrała eleganckie pantofle i zwyczajne buty. Wśród dodatków znalazła dla siebie torebkę, eleganckie perfumy i kosmetyki. Gdy siedzieli w przytulnej kawiarni zajadała się kremowym ciastkiem. Nie spodziewała się tego po Draconie. Okazał jej niezwykłą cierpliwość i łagodność. Zachowywał się jakby zakupy z żoną nie robiły na nim żadnego wrażenia. Była ciekawa jak daleko się posunie w ich stosunkach. Oboje byli niechętni temu małżeństwu, ale mogli to przecież zmienić. Tylko od nich będzie zależało jak. Miała jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze.

                 - Nie mam pojęcia jak ci dziękować – mówiła z zachwytem na twarzy. Te nowe rzeczy poprawiły jej nastrój. Draco był pod wrażeniem obserwując zmiany w zachowaniu kobiety. Nie spodziewał się, że kilka drobiazgów tak bardzo na nią wpłynie. Pod tym względem była typową kobietą. – To wszystko jest za dużo. Naprawdę stać cię na to?

                 - Hermiono! – mruknął oburzony, że w ogóle ośmieliła się zadać to pytanie. – Żona nie powinna rozmawiać o rachunkach męża. – Nie bój się po za tym, że jestem Malfoyem mam też własne pieniądze. Właściwie to chciałbym wybrać się do banku. Musimy uruchomić ci konto i zasilić odpowiednim funduszem.

                 - Mam własne pieniądze, a właściwie będę miała – odparowała gniewnie. Nie chciała się czuć jakby ją kupował, a te słowa tak zabrzmiały. Nagle przyjemność z zakupów gdzieś uleciała w dal. – Nie potrzebuje innych środków do życia.

                 - To już tradycja wśród Malfoyów – tłumaczył cierpliwie, chociaż w środku w nim się gotowało. Zadziwiające jak bardzo różniła się od Astorii. Tamta od razu zażądałaby odpowiedniej kwoty, a nawet czeków na swoje imię. Imponowała mu w tym, że nie była chytra. To rzadkość wśród dziewczyn. – W razie, czego będziesz mogła utworzyć fundusz inwestycyjny dla naszych dzieci. W ten sposób zabezpieczymy ich przyszłość. – Hermionie podobał się ten pomysł, chociaż czuła dziwny uścisk na samą myśl o dzieciach z Draconem. Nie wybiegała aż tak daleko w przyszłość. Czy będzie dobrą matką? Jak w ogóle Draco wyobraża sobie macierzyństwo? Nie wiele wiedziała o swoim mężu. Wciąż ją zaskakiwał. Już chciała coś mu odpowiedzieć, gdy jej dobry humor niespodziewanie zniknął. W ich stronę zmierzał nikt inny jak Astoria Greengrass w towarzystwie niezwykle pięknej, złotowłosej dziewczyny. Obie obrzuciły ją pogardliwym spojrzeniem, a w ich oczach widniał cień wyższości. Gwałtownie poczuła, że z tego spotkania nie będzie nic dobrego.

~^~^~
                Astoria Greengrass już od kilku dni miała zły humor, który ani trochę się nie poprawiał.
                Wciąż denerwowała się na samą wzmiankę o ślubie Dracona z tą szlamą Granger i nie była pewna czy kiedykolwiek to się zmieni. Nie spodziewała się takiego upokorzenia i to przez kogo? Od kilku dni tkwiła  swoim pokoju. Nie miała chęci nikogo widzieć. Najchętniej wyjechałaby za granice. Ta myśl od kilku dni ją nawiedzała. Nie zrobiła jednak nic złego aby wyjeżdżać. Wciąż zastanawiała się jaka decyzja byłaby dla niej najlepsza. Pewnie długo, by tak siedziała pogrążając się rozpaczy gdyby nie jej najlepsza przyjaciółka Alice Strong. Z Alice znały się jeszcze ze szkolnych czasów. Zaprzyjaźniły się na pierwszym roku i wprowadziły mnóstwo zamieszania w życie ludzi. Doskonale zdawała sobie sprawę iż jeszcze w szkole Alice była kochanką Dracona. Nie przeszkadzało jej to wcale. Nigdy nie odczuwała zazdrości wobec Draco, gdyż wiedziała o tym, że zawsze należy do niej. Teraz nagle pojawiła się panna Granger i z miejsca zaciągnęła go do ołtarza.

                 - Nie bój się Dafne pogadam  z nią na spokojnie. – Znajomy głos dotarł do niej zza drzwi. Nastawiła uszu rozpoznając Alice. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie zastanawiając się zbyt długo otworzyła je i wprowadziła przyjaciółkę do środka. Siostrą w ogóle się nie przejęła.

                 - Alice! – wykrzyknęła ściskając elegancką młodą kobietę. Jej przyjaciółka jak zwykle wyglądała elegancko. Miała na sobie długi i dopasowany kostium, który podkreślał jej figurę. Astoria poczuła się trochę jak szara myszka  w swej przykrótkiej pidżamie. Nigdy nikomu nie pokazywała się w takim stanie.

                 - Słyszałam, że nosisz żałobę, ale na litość boską Astorio ile można? – spytała z sarkazmem. Nigdy nie widziała Astorii w takim stanie. Od kiedy znała swoją przyjaciółkę ta zawsze była pewna siebie i odpowiedzialna. Teraz wyglądała jak ostatni kłębek nieszczęścia. W zazwyczaj eleganckim pokoju panował istny bałagan. – Mam zamiar się za ciebie solidnie wziąć, a ty usiądziesz grzecznie i będziesz mnie słuchać. – Astoria nie miała zamiaru się sprzeczać. Pospiesznie uprzątnęły pokój doprowadzając go do dawnego ładu. Z szafy Alice wygrzebała elegancką sukienkę i szpilki. Pomogła przyjaciółce umalować się i ubrać. Po godzinie czasu znów wyglądała jak dawniej. Z trudem dała się namówić na wyjście z domu. Na całe szczęście Alice miała dar przekonywania i silną wolę. Zakupy w centrum poprawiły jej humor. Nie było nic przyjemniejszego niż wydawanie pieniędzy. Jednak kiedy zobaczyła swojego byłego narzeczonego w towarzystwie rozpromienionej żony zagotowała się w środku. Miała wielką chęć ich wyminąć. Rozmawianie z Draconem było poniżej jej godności, ale Alice miała inny pomysł. To ona pociągnęła ją do ich stolika.
                 - Witaj Draconie – powiedziała uśmiechając się wdzięcznie. Kompletnie ignorowała przy tym jego młodą żonę, która wyraźnie nie czuła się pewnie w ich towarzystwie. To znacznie poprawiło Astorii nastrój.

                 - Asturio, Alice. – Kulturalnie zwrócił się w ich stronę. – Może pamiętacie moją żonę? Hermionę? –wyczuły, że dał nacisk na słowie żona. Oczekiwał od nich szacunku. W obu kobietach zagotowało się ze złości.

                 - Nie miałyśmy okazji poznać się w szkole – przyznała Alice nim Astoria zdołała coś powiedzieć. To ona nadawała rytm tej rozmowy. – Muszę przyznać, że ten ślub nas zaskoczył. Byłam pewna iż nienawidzicie się z całej siły. Skąd ta nagła zmiana? – Przenikliwe oczy dziewczyny, obrzuciły Hermionę uważnym spojrzeniem. Zaimponowało jej to, że nie odwróciła wzroku. Pomyślała, że będzie godną przeciwniczką. Ciekawa była na jak długo. – Chociaż przyznam szczerze iż wiele słyszałam o tobie. Jesteś dość znana w pewnych kręgach. – Nie musiała tłumaczyć jakich. Rodzice Alice należeli do mocnych zwolenników Czarnego Pana. Oboje zginęli w czasie Wielkiej Bitwy zabici przez Aurorów Tonks i Lupina. Alice nigdy nie wybaczyła tej ofiary. Jej chęć zemsty pozostawała niezmienna. Ukrywała ją w głębi duszy. Nie wiele osób wiedziało, że stała się Śmieciożercą.

                 - Hermiona jest pod moją opieką – wycedził Draco przez zaciśnięte zęby i otoczył ramionami ręce. – Jeśli cokolwiek jej się stanie każdy zapłaci swoją głową. – Alice zaśmiała się na te groźby, a Astoria gniewnie zacisnęła zęby. Dziewczyna wychwyciła, że Draconowi zależało na swojej żonie i pomyślała iż to będzie dość zabawne przedstawienie.

                 - Cóż chcieliśmy ją tylko poznać. – Niedbale wzruszyła ramionami nie przestając uśmiechać się kokieteryjnie do Dracona. Pamiętała, że kiedyś byli całkiem niezłymi kochankami i mieli wiele przyjemności w dostarczaniu rozrywki swoim ciałom. – W końcu nie co dzień arystokrata czystej krwi wychodzi za Szlamę. Chyba nie zaprzeczysz, że nią jest? – spytała niewinnie. Hermiona zacisnęła zęby starając się nie pokazać jak bardzo zabolały ją te słowa. Draco nie powiedział nic. Podniósł się tylko i pociągnął za sobą Hermionę.

                 - Poznałyście i na tym koniec widowiska. Żegnam! – dodał na odchodnym i odszedł nie odwracając się za siebie. Był wzburzony. Wiedział, że Astoria umiała być podła, ale Alice przeszła samą siebie. Miał wielką chęć zamordować te jadowitą żmiję. Szedł szybkim krokiem w stronę samochodu, nie zważając na to czy Hermiona nadąża za nim. Był poruszony i zły. Spodziewał się kłopotów, ale nie podejrzewał aż takich.

                 - Draco, poczekaj! – dotarł do niego rozpaczliwy głos młodej żony. Zirytowany odwrócił się aby coś powiedzieć, gdy zobaczył ją leżącą na ziemi. Zaklął pod nosem, zły za swoją nietaktowność. Ostrożnie podszedł do niej i pomógł jej wstać. Była cała w nieładzie, a na kolanie robił się spory krwawy ślad. Wziął ją na ręce mimo protestów dziewczyny. – Cicho bądź! – skwitował sadzając ją na tylnym siedzeniu. Kierowca Norman, który służył mu już od lat natychmiast się pojawił. Nie zadając żadnych pytań odpalił silnik i skierował ich prosto do Malfoy Manor. Jego ojciec wolał używać powozów, ale on był bardziej nowoczesny. Mugolskie samochody były praktyczniejsze i nie wywoływały żadnego zamieszania. Ostatecznie powóz w dwudziestym pierwszym wieku wciąż budził sensacje z czego większość czarodziejów nie zdawała sobie sprawy. On wolał nie budzić takiego zamieszania.

                 - Ja przepraszam, że przeze mnie miałeś kłopoty – powiedziała cicho Hermiona, spuszczając głowę. Było jej naprawdę przykro. Widziała wyraźnie, że Draco przejął się słowami Alice i jej zachowaniem. Czuła się temu winna. Gdyby jej nie poślubił nie miałby tylu kłopotów. W ogóle byłoby lepiej, gdyby nigdy nie zdecydował się jej pomóc.

                 - To nie twoja wina – stwierdził i zaczął oglądać jej kolano. Wyglądało na rozbite i strasznie krwawiło. – Powinien to obejrzeć lekarz. Normanie skręć w stronę Munga. – Hermiona chciała zaprotestować, ale wiedziała, że z Draco nie ma co się kłócić. Jej mąż był upartym facetem i lubił postawić na swoim. Czuła, że jej małżeństwo, chociaż trudne będzie ciekawym doświadczeniem. Gdy to wszystko się skończy na stare lata będzie miała, co wspominać.  Nie wierzyła, że jej małżeństwo przetrwa. Pochodzili z dwóch różnych światów i ciągle jej to pokazywano. Nie wiedziała, czemu, ale na samą myśl o tym czuła nieprzyjemny skurcz w żołądku.

~^~^~
Na zakończenie:
Ten rozdział nieco krótszy, ale i tak jestem z niego zadowolona.
Nie jestem pewna czy nie za wcześnie na uczucia Hermiony do Dracona, ale  w końcu musiało do tego dojść.
Na początek skromnie i trochę potrwa zanim oboje odkryją to, co czują.
No i jeszcze Harry i Ginny!
Facet w końcu musi się wziąć w garść prawda?
Tymczasem zapraszam was już wkrótce do kolejnej części.

Tytuł  opowiadania: „pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: „Trudna rola żony”
Cytat: Jan Paweł II
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 90

27 komentarzy:

  1. Scena z Bellą była co najmniej straszna. To okropne, że ta zabiła Vincenta, a teraz chce pozbawić życia i Hermionę. Mam nadzieję, żę jej się to nie uda.
    Wydaje mi się, że Hermiona i Draco prawie wcale się nie znają. Niby są małżeństwem, ale jednak zwracają się do siebie, jakby byli zwykłymi znajomymi. Mimo to widać, że Malfoy troszczy się o swoją żonę.
    Jestem ciekawa, jak Hermiona poradzi sobie w nowej pracy. Profesja dziennikarza wcale nie jest taka łatwa. Dziewczyna z pewnością będzie musiała niejednokrotnie narażać się na utratę zdrowia lub nawet życia, by zdobyć pewne informacje.
    Nie polubiłam Astorii. Jest strasznie wredna.
    Dzięki za komentarz na moim blogu! Stopniowo zaczynam wczuwać się w to opowiadanie. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie.
      Tak Astorii chyba nikt nie polubił ale właśnie o to mi chodziło.
      Musi być trochę i tych pozytywnych i tych negatywnych postaci.
      Staram się wszystko funkcjonalnie tonować i mam nadzieję że mi to wychodzi.
      W końcu wszystko musi by w dobrym tonie.
      Sam Draco nie ma najlepszej sytuacji.
      Z jednej strony zależy mu na żonie a z drugiej czuje się upokorzony przez małżeństwo z nią.

      A proszę bardzo starałam sie być szczera w swojej opinii.
      Mam nadzieję że to nie Twoja ostatnia wizyta.

      pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ughhh.. Jak ja nie lubię Belli! ;x Czuje, że jeszcze namiesza w życiu Hermiony i Draco..
    Hyhy, Draco uratował Hermione :D łuhuh!
    Astoria jest tak wredna, że łoo matko! Nie lubię jej.
    Rozdział wyszedł świetnie, i fajnie że Draco sie martwi o Hermione :) To słodkie ♥
    Czekam na więcej :D
    zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem było dość spokojnie. Takie są przynajmniej moje odczucia. Pojawienie się Belli wywołało w obojgu pewne wspomnienia i poczucie zagrożenia. Myślę, że na tym się nie skończy. Ciotka Dracona odegra znacznie poważniejszą rolę w życiu młodych i pewnie nie tylko. Skoro chce wskrzesić Voldemorta, co już jest lekką przesadą z jej strony, to i pragnie zniszczyć świat.
    George i Kate... Kiedy czytałam fragment, który był poświęcony właśnie tym postaciom, zaczęłam zastanawiać się gdzie jest Angelina? I wtedy wpadła do gabinetu. Nie wiem, ale Wealeyowie mają problem z trzymaniem uczuć na wodzy, czyż nie? Najpierw Ron. Taki nieczuły i okrutny dla swojej już byłej narzeczonej. Teraz zaś George, choć ustatkowany, nadal wspomina niespełnione namiętności z czasów szkolnych. I jak na tym wychodzą?
    Nie wierzę. Astoria się aż tak podłamała? Myślałam, że jest twarda i jakoś sobie da radę. A tu proszę. Taka niespodzianka. Fakt, ze została upokorzona, ale dlaczego poddaje się fali otoczenia? Przecież mogła z podniesioną głową odejść w swoją stronę i zapomnieć. Stać ją na to.
    Natomiast Draco wciąż mnie zaskakuje. Naprawdę wyrósł na wspaniałego mężczyznę. Tak niepodobnego do Malfoy'ów. Nic dziwnego, iż Hermiona tak łatwo mu się poddaje.
    Brakowało mi jeszcze wątku Ginny i Harry'ego. Przyzwyczaiłam się do ich obecności w twoim opowiadaniu.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie.
      Widzisz nawet tacy najsilniejsi jak Astoria czasami mają chwilę załamania i właśnie to chciałam pokazać.

      Co do Ginny i Draco pojawią sie w następnym rozdziale.
      Nie chce wszystkiego pisać na jedno kopyto i dlatego właśnie raz pokazuje ich na przemian.
      W następnym rozdziale na pewno się pojawią.

      pozdrawiam.

      Usuń
  4. Rozdział jest wspaniały a cala historia wciąga mnie coraz bardziej :)
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Każde kolejne zdanie upewnia mnie, że dobrze zrobiłam wpadając na tego Bloga (tak, zasługuje na pisanie z dużej litery)
    Jak tylko pojawiła się wcześniej wzmianka o Nemezis podejrzewałam, że jest nim Malfoy. Teraz jestem prawie pewna.
    Widać, że to, co robisz sprawia Ci przyjemność.

    Czy mogłabyś informować mnie na moim blogu o nowych rozdziałach ?

    Pozdrawiam i życzę weny, emersonn ;)

    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Astoria jest głupia, podła, wredna ale się rozkręcam :D Draco to będzie dobry mąż, Hermiona nie będzie się przy nim nudziły, zawsze coś :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, zresztą jak zawsze. Nie rozumiem zachowania Kate. Alice i Astoria zachowały się po prostu podle.

    Czekam na kolejną część!

    Vilene

    PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie na nową miniaturką "Wygrali życie, przegrali miłość" na nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak...
      Alice i Astoria jeszcze zagrają trochę na uczuciach Dracona.
      No ale w końcu nie może być zbyt słodko prawda?

      Już wkrótce się doczekasz.
      pozdrawiam.

      Usuń
  8. Cudny *_* Coraz bardziej mi się podoba małżeństwo Draco & Hermione. Dracon mógłby jedynie okazywać troszkę więcej uczuć względem Miony. Wiem, że dopiero się odnajdują w nowej sytuacji i nie chcesz żeby akcja się za bardzo rozwijała, czy coś...ale jednak chciałabym, zeby te ich relacje się nieco ociepliły.
    Podoba mi się wątek George & Kate, jestem mega ciekawa, jak go rozwiniesz ;) Czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana!
      Draco to Draco.
      Troche trudno wymagać od arystokraty okazywania uczuć.
      Postaram sie jednak powoli stonować jego emocje.
      Myślę że wkrótce wydarzy się w jego życiu trochę innych rzeczy, które zmienią jego nastawienie;)

      Ten drugi wątek również powoli sie rozwinie.

      pozdrawiam.

      Usuń
  9. Czemu mam wrażenie, że Draco to Nemezis? Nie wiem, ale z jego wypowiedzi można to wywnioskować. Czyżby bawi się w zbawiciela po godzinach? :)
    Heh prawda jest taka, że zakupy poprawiają humor każdej kobiecie. Wszystko było by pięknie gdyby nie Astoria...
    Co do Georga i Kate zaskoczyłaś mnie. Nie wiem czy jestem mile, a może właśnie niemile zaskoczona po tej scenie.
    Rozdział jak zawsze cudowny.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę podpowiadać w tej kwestii he he;)
      Co do Astorii to ma ona pazura i zrobi wszystko aby jeszcze nie raz upokorzyć Hermionę.
      Aż nie mogę się tego doczekać kiedy pokażę na co ją stać.
      Jestem dość okrutna dla swoich gwiazdeczek he he;)

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  10. Bardzo ciekawy rozdział. Coraz bardziej wciągam się w Twoją historię i nie mogę się doczekać. Proszę o dalsze informowanie mnie o nowych rozdziałach.
    Najbardziej w Twoim opowiadaniu podoba mi się to, że nie zmieniasz charakteru żadnej z postaci, a niestety często czytając różne blogi, mam wrażenie, że pewne cechy charakteru zagubiły się gdzieś. Rozdział na plus.
    Pozdrawiam,
    Raven

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za tak miłe słowa.
      Staram się nie zmieniać za bardzo moich bohaterów chociaż są już dorosłymi ludźmi.
      I cieszę się że mi się to udaje;)
      Planuje jeszcze sporo niespodzianek i jestem ciekawa jak zareagujecie na dalsze części.

      pozdrawiam.

      Usuń
  11. Witam,
    Nie wiem czy kiedyś komentowałam, jeśli nie, nadrabiam.
    Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i cieszy mnie to, że rozdziały nie są wielkości marnej stronki w Wordzie. Widać, że dużo pracy wkładasz w to opowiadanie, ktoś kto czyta same tytuły i ma opowiedziany tylko ogólny zarys Twojego Dramione może powiedzieć, że za szybko się toczy akcja. Jednak patrząc na to jak olbrzymie są rozdziały jestem pod wrażeniem.
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
    Mekira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa i witam nową czytelniczkę.
      Tak masz rację uwielbiam to opowiadanie.
      Pokochalam je już od pierwszych stronnic i mam mnóstwo pomysłów na nie i wierzę że nie skończy się na słowach.
      To prawda akcja może trochę pędzi ale nie chce też by czytelnik za bardzo sie męczył.

      oczywiście pozdrawiam i zapraszam wkrótce

      Usuń
  12. Co za pi**a z Tej Alice.
    Niezły rozdział ;)
    Taak masz całkowitą racje harry musi się wziąć w garść i ruszyć swoje cztery litery ;]
    pozdrawiam i życze weny ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja mam mieszane uczucia. Chyba po raz pierwszy mogę powiedzieć, że Hermiona mnie niezmiernie irytowała swoją głupotą, a przecież jest inteligentna. Cały czas boi się gniewu Dracona, więc chodzi skruszona, przeprasza za to, że podeszła do nich Astoria, a do tego czuje się winna. Bez przesady. Ona się całkowicie mu podporządkowuje, jest jak Narcyzna, która nie chciała nawet przyznać sama do siebie, że to z powodu jej męża ta dziewczyna popełniła samobójstwo. Nie chce żeby ona była taka sama, juz lepiej by było gdyby to małżeństwo się rozpadło.
    Kim do jasnej ciasnej jest Nemezis? Ewidentnie widać, że Draco go doskonale zna. Więc z nim nie jest znowu tak źle skoro utrzymuje kontakt z tym człowiekiem. Nie trzymaj nas długo w niepewności xd
    I ta Astoria. Myślałam, że jest twardą kobietą, która nie potrafi kochać. A rozpaczała po tym zerwaniu jak nie wiem co. Upokorzenie rozumiem, ale można je znieść z podniesioną głową i nie robić scen.
    Alice... Ta kobieta... Coś mi mówi, że to same kłopoty.
    Angelina dobrze zrobiła, że go zostawiła. Na razie, ale szkoda, że nie na dłużej. Ale dlaczego G. obwinia o ten pocałunek Kate? To on jej pragnął to i ją pocałował. Nie rozumiem.

    Ściskam, Donna W.
    [ trzy-wspomnienia ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana.
      Co do zachowania Hermiony to są tylko początki.
      Dziewczyna jest zagubiona i nie bardzo wie co się wokół niej dzieje.
      Na razie jest zamknięta w sobie ale z czasem na pewno się obudzi.
      Musi tylko do tego dojrzeć.

      Co do Nemezis to wkrótce jego tajemnica się wyjaśni.
      Nawet wcześniej niż myślę jakoś nie planuje za długo utrzymywać jego postaci w sekrecie;)

      Do samej Alice masz rację.
      Sporo namiesza mam pewne plany co do niej.
      Z początku miała być to Stella jedna z kochanek Dracona ale uznałam że przyjaciółka Astorii lepiej się do tego nadaje;)

      Zaś Angelina i George... hmm tu planuje kilka pozytywnych niespodzianek.

      pozdrawiam serdecznie;)

      Usuń
  14. Nareszcie znalazłam czas, aby przeczytać Twoje opowiadanie :)
    Z każdym rozdziałem jest coraz bardziej ciekawsze, potrafisz zaskoczyć czytelnika, a z bohaterów kreujesz bardzo oryginalne osobowości. Zastanawiam się kim jest Nemezis. Na pewno jeszcze się okaże w trakcie. Draco i Hermiona też mnie zawsze zaskakują :)

    Mam zaszczyt zaprosić Cię do przeczytania premierowego, najbardziej oczekiwanego rozdziału XVII, który ujawni kolejne losy Estelle i jej przyjaciół. Serdecznie zapraszam ^^

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć.
    Na Twojego bloga trafiłam nie przez przypadek, sama mnie na niego zaprosiłeś i.. bardzo Ci za to dziękuję! Piszesz w fajny i ciekawy sposób. Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek, aby dowiedzieć się kim jest Nemezis. Oczywiście również dodam Cię do ulubionych, bo to opowiadania na to zasługuje.

    A przy okazji zapraszam do siebie na pierwszy odcinek, który właśnie się ukazał.
    lies-are-free.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Z powodu diametralnej zmiany pogody, postanowiłam w końcu siąść przed kompem i nadrobić u Ciebie rozdziały :D. Dodatkowo zmotywował mnie szablon i Draco, który wyszedł na nim wprost idealnie :D.
    W każdym razie, przechodzę do rozdziałów. Z początku, przyznam się bez bicia, byłam trochę zdziwiona wątkiem, jaki obrałaś, ale niemniej potem spodobała mi się Twoja historia i przeczytałam ją na jednym tchu. Co prawda, zmieniłaś osobowość niektóry bohaterów, ale się nie czepiam, bo po pierwsze: to FF, a po drugie, od Bitwy o Hogwart minęło pięć lat i postacie rzeczywiście mogły się zmienić :). Ale nie ukrywam, iż bardzo zaskoczyła (niemile) mnie postawa Harry'ego. W życiu nie podejrzewałabym go o pozostawienie Ginny w dniu ślubu... eh, każdy popełnia błędy. Zresztą, Ron nie jest lepszy, ale za nim specjalnie nie przepadam, tj. jest mi on obojętny, więc już go nie będę oceniać xD.
    Ogólnie, podoba mi się Twoja kreacja Dracona. Jest... doroślejszy i niezwykle imponuje mi to, w jaki sposób traktuje Hermionę jako swoją żonę. Podczas, kiedy ja myślałam, że on będzie dla niej zimny i wgl (jak kiedyś w szkole), on się o nią troszczy! ^^.
    Poza tym, jestem cholernie ciekawa, kim jest ten Nemezis... Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni ;p.
    O Belli też się nie będę wypowiadać, bo jeszcze ciśnienie mi skoczy. Nienawidzę jej, ot co xd.
    Hmm, podsumowując, podobają mi się Twoje rozdziały, dodaję do Obserwowanych i oczywiscie czekam z niecierpliwością na rozdział 12 ^^.

    Oh, no i dziękuję za komentarz na moim blogu :).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam całość i nareszcie jestem w stanie skomentować!
    Układ między Hermioną i Draco, nie powiem, nawet fajny pomysł - chociaż od razu skojarzył mi się z "Fifty Shades of Grey". Nie sądziłam jednak, że wszystko się tak potoczy. Wiele Dramione ma w sobie motyw "klątwy" - sama przeczytałam co najmniej dwa. Jednak nie spotkałam bloga z taką klątwą jaką przedstawiasz Ty, więc (jak dla mnie) jest to w miarę... oryginalne.
    Ale (!) najbardziej ze wszystkiego zaciekawił mnie wątek Nemezis. Normalnie gdy Hermiona go spotkała... To była chwila napięcia! Cały czas mam wrażenie, że to Draco. Tak po prostu i będę się przy tym upierać, dopóki nie wyjawisz kim ta tajemnicza postać tak naprawdę jest.
    No i jest Bella! Wiem, że jest szalona, zabiła Syriusza [;(] ale lubię tą postać ;D
    Co do wątku o Ginny i Harrym. Sam Harry wydaje mi się dziwny. Niby nawiedza go Voldemort, ok, rozumiem, to może być okropne. Ale już raz go pokonał, więc może zrobić to ponownie! A tymczasem Wybraniec chce pójść "na łatwiznę" i po prostu się zabić. Tak samo z jego myślami o Ginny. Niby chce odzyskać ją i Jamesa, a jednak za każdym razem pozwala jej odejść, chociaż obiecuje sobie, że następnym razem zawalczy. Nie lubię tego Harry'ego ;C Chociaż po przeczytaniu zapowiedzi, widzę jeszcze szansę dla niego ;p
    Chyba tyle xD
    Zaczynam obserwować bloga i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. To opowiadanie jest absolutnie genialne. Ciekawe kiedy Hermiona sie dowie kim jest jej wybawca ;)
    Ciekawe czy ma wyrzuty ze całowała sie z, według niej, obcym facetem.
    Uwielbiam Draco jako męża. Cos pięknego normalnie.
    A Astoria i Alice to... wszyscy chyba wiedza co chce napisać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Brakuje mi epitetów do określenia tej historii :*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń