Człowiek
nie jest tylko sprawcą swoich czynów,
ale
przez te czyny jest zarazem w jakiś sposób "twórcą
siebie samego".
-
Jan Paweł II
Kroniki proroka codziennego nr.12:
Ahoj kochani!
Tym pirackim powitaniem pragnę was zaprosić na nowy rozdział.
Tym pirackim powitaniem pragnę was zaprosić na nowy rozdział.
Jakoś ostatnio mam dobry nastrój, który udziela mi się
i jak na razie nie zamierza on zniknąć.
I w ogóle ostatnio narodziło się w mojej głowie mnóstwo pomysłów na dramione i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
I w ogóle ostatnio narodziło się w mojej głowie mnóstwo pomysłów na dramione i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej.
Ostatnio również pracuje nad nową historią, gdzie tym
razem wprowadzam własną postać czyli dziewczynę Raven Cameron, która sporo
namiesza w życiu pewnego znanego nam Ślizgona.
Historia wkrótce będzie miała swoją odsłonę, a
tymczasem zapraszam was na nowy rozdział.
Życzę przyjemnej lektury!!
~^~^~
Śmiech Nemezis był
dramatyczny zważywszy na okoliczności w jakich wszyscy się znaleźli.
Mężczyzna w myślach przeklinał głupotę młodej
kobiety, która sama wpakowała się w niebezpieczeństwo. Miał chęć udusić ją
gołymi rękami, ale musiał najpierw uśpić czujność szalonej Belli.
- Obawiam się,
że znam dobrze twojego siostrzeńca i nie byłby zadowolony gdyby stracił żonę
zaledwie kilka dni po ślubie. – Mówił cichym, ale stanowczym głosem. Hermionie
wydawał się znajomy, ale nie umiała powiedzieć skąd go zna. Uważnie obserwowała
ruchy mężczyzny. Nie ufała mu do końca. Nie miała pojęcia, czego można się po
nim spodziewać. Mówiono, że był niebezpieczny. Głęboko wierzyła, że to prawda.
Teraz miała okazje przekonać się jak bardzo. Była też zaskoczona, że znał
Dracona, ale nie dziwiła się zbytnio. Obaj byli po tej samej stronie. Być może
Draco korzystał z jego usług kiedy potrzebował kogoś złapać.
- W takim
razie muszę się ciebie pozbyć – stwierdziła niezwykle chłodno Bella, podnosząc
się. Stanęła naprzeciwko Nemezis z różdżką w ręku. Jej twarz po za szaleństwem
nie wyrażała żadnych innych emocji. Była gotowa spełnić swoje dramatyczne
groźby nie zważając na nic innego. – Avada Kedavra – cisnęła zaklęciem w
bohatera. W ostatniej chwili udało mu
się uskoczyć przed śmiertelnym zaklęciem. Błysk zielonego światła rozniósł się po
pokoju. Hermiona skuliła się aby się zasłonić. Leastrange nie rezygnowała. Jej
szalony upór był niebezpieczny, ale wiedziała kiedy nie miała szans. – Jeszcze
cię dopadnę Granger – wykrzyknęła wściekle do młodej kobiety. – Sprawię, że
znów będziesz błagała mnie o litość jak w Malfoy Manor. – I zniknęła zanim
Hermiona czy Nemezis zdołali coś powiedzieć. Kobieta odetchnęła z ulgą. Przez
chwilę bała się, że nie ujdzie z życiem. Gdy udało jej się wstać dostrzegła
leżące w kącie ciało mężczyzny i zaklęła. Z ust mężczyzny również wydobyło się przekleństwo.
Vincent Crabbe odszedł. Uderzyło w niego zaklęcie rzucone przez Bellę.
- Nie żyje –
wyszeptała cicho. Była zła na siebie. Zawiodła Lunę i w dodatku zginął
człowiek. Czuła, że jego śmierć obciąży jej sumienie. Miała wrażenie, że to
wszystko wydarzyło się z jej powodu.
- To nie twoja
wina, pani Malfoy – odparł z kurtuazją zamaskowany bohater. Spojrzała na niego
gniewnie. Nie wierzyła mu ani trochę. Zaczęła rozglądać się dookoła. Crabbe
mógł trzymać w domu dokumenty, które mogły się jej przydać. Jeśli Bellatriks
naprawdę chciała przywrócić Voldemorta do życia musieli ją powstrzymać. – To
wszystko zrobiła Leastrange. Ona jest po prostu szalona.
- Kim jesteś?
– odważyła się zapytać. Gdy do niego podeszła czuła dziwny pociąg. Nie umiała
go określić. Było w nim coś fascynującego, a zarazem niebezpiecznego. Mężczyzna
roześmiał się ponuro. Była ciekawska i nie wróżyło jej to dobrze. Zignorowawszy
pytanie podszedł do biurka i wyciągnął z jego szuflady teczkę. Przez chwilę
przyglądał się jej w milczeniu.
- Tego
szukałaś? – spytał wręczając jej dokumenty. – Myślę, że razem z panną
Longbotton znajdziecie tam kilka ciekawych informacji. Powinnaś na siebie
uważać. Robota dziennikarza nie jest łatwa. Zwłaszcza dla ludzi pracujących dla
Proroka.
- Skąd o tym
wiesz? – wykrztusiła drżącym głosem, ale nic nie powiedział. Podszedł do niej
tak blisko, że poczuła szybsze bicie serca. Chciała coś powiedzieć, ale położył
jej palec na ustach. Przez chwilę tylko się jej przyglądał po czym przyciągnął
do siebie i pocałował. To było dziwne. Ogień wybuchł w niej tak gwałtownie, że
z trudem go pohamowała. Do tej pory myślała, że tylko Draco umie wzbudzić w
niej takie uczucia. Była oszołomiona kiedy w końcu odsunął się od niej.
Dotknęła nabrzmiałych ust. Z jej gardła wydobył się cichy jęk.
- Jestem
pewien, że jeszcze się spotkamy pani Malfoy – dodał uśmiechając się kpiąco i
teleportował się z domu. Hermiona podążyła w ślad za nim. Nie miała chęci
ponownie wędrować tą zakazaną ulicą. Gdy znalazła się przed budynkiem Proroka
Codziennego wciąż była w głębokim szoku. Próbowała uspokoić myśli i uczucia,
które wywołał w niej tajemniczy mężczyzna. Nie miała pojęcia, kim był, a
podziałał na nią tak, jak tylko Malfoy
potrafił. To było nie do przyjęcia. Nie powinna w ogóle dać mu się pocałować.
Mimo wszystko dzięki niemu zdobyła potrzebne dokumenty. Jedynie szkoda jej było
nieżyjącego Vincentego Crabbe’a. Nie zasłużył na taki los. Pomyślała czy miał
może rodzinę, którą powinna powiadomić o jego śmierci. Jadąc do Luny wertowała
otrzymane dokumenty. Nie było tego zbyt wiele. Ktoś jedynie zlecał wszystkie
zadania. Wciąż też była w szoku iż Bellatriks Leastrange żyje. Była pewna, że
zginęła z rąk Molly Weasley. Widziała jej śmierć na własne oczy. Będzie musiała
ostrzec Dracona. Ta kobieta zrobi wszystko aby się zemścić, a jej własne życie
było zagrożone. Gdy w końcu deportowała się pod wydawnictwem była zmęczona.
Upał lejący się z nieba nie dodawał jej wcale otuchy. Była zmęczona i
zniecierpliwiona. Miała nadzieję, że to wystarczy Lunie aby dostać tę pracę. W
dodatku spotkała Nemezis. Wciąż nie rozumiała, czemu ten facet tak na nią
działał. Będzie musiała go unikać.
- Zaczynałam
się o ciebie martwić Hermiono – zawołała Luna na jej widok. Czuła wyrzuty
sumienia, że zleciła Hermionie tak niebezpieczną misję. Doskonale zdawała sobie
sprawę iż Malfoy obedrze ją za to ze skóry. W końcu kobieta była jego żoną i
miał prawo się martwić. Na jej widok odetchnęła z wielką ulgą.
- Niestety
Vincent Crabbe nie żyje – odparła na wstępie Hermiona. Chciała mieć już za sobą
te rozmowę. Usiadła naprzeciw Luny nie zwracając uwagi na panujący bałagan.
Wiedziała, że jej przyjaciółka od zawsze była trochę roztrzepaną osobą. W
skrócie opowiedziała wszystko, co się wydarzyło. Na razie pominęła fakt, że
Leastrange prawdopodobnie żyje. To musiała omówić z Draconem. Im szybciej to
zrobi, tym prędzej pomyślą nad wspólnym bezpieczeństwem. I Harry. Jego też
musiała ostrzec.
- Więcej mi
nie trzeba – odparła Luna z szerokim uśmiechem, odkładając otrzymane dokumenty
na bok. Wiedziała, że Hermiona sprawdzi się w tej roli. Była świetnym Aurorem,
ale Ministerstwo jej nie doceniło. Ich strata, jej zysk. – Masz te pracę panno
Granger. Zaczynasz od dzisiaj. Opiszesz dokładnie śmierć Crabb’a i wszystko, co
się wydarzyło. To będzie na okładkę. O reszcie pomyślimy później. – Hermiona
obdarzyła ją szerokim uśmiechem. Nie miała pojęcia, że się jej uda. To dodało
jej skrzydeł i przywróciło wiarę w siebie. Niestety ta mina szybko się jej
zmieniła, gdy wychodząc natknęła się na Rona w towarzystwie młodszej panny
Greengrass. Poczuła się jakby dostała obuchem w głowę. Wyminęła ich oboje mimo
wołań Rona i zachowując resztki dumy ruszyła w stronę kancelarii swojego męża.
~^~^~
Kate czuła się naprawdę zmęczona, ale
wiedziała iż zasłużyła sobie na to.
Po tym co
zrobiła i tak dobrze, że nie trafiła do Azkabanu. George się za nią wstawił,
ale nie zrobił tego z przyjemnością. Upokarzał ją i dręczył na każdym kroku.
Chwilami była tak zmęczona, że padała bez kolacji na łóżko. Był jej panem i
władcą, co wciąż jej przypominał. Chwilami czuła się jak jego niewolnica i
miała naprawdę dość. Tęskniła za Fredem i jego delikatnością. Dopiero teraz
widziała jak bardzo różnili się bliźniacy. Ciężko było powiedzieć iż byli
identyczni. Każdy z nich miał swoje wady i zalety. Niestety George miał chyba
więcej wad. Rozumiała, że czuł się upokorzony. Miał do tego pełne prawo. Teraz
wyraźnie widziała iż zadawanie się z Teodorem Nott’em było błędem, ale nie
miała innego wyjścia. Była całkiem sama bez środków do życia. To była dla niej
szansa na wyjście z biedy. Niestety
George tego nie rozumiał, a powinien. On sam wywodził się z biednej rodziny i
sporo przeszedł. To cud, że nikt z nich nie zszedł na złą drogę. Ona nie
wytrzymała.
- George
możemy porozmawiać? – spytała cicho, wchodząc do jego gabinetu. Właśnie
skończyła sprzątać sklepowe półki. Powoli wszystko wyglądało jak nowe i była
dumna ze swojej pracy. Wiele, by dała aby on również ją pochwalił. Gdy weszła
spojrzał na nią chłodno. Żałowała, że zniknął ten ciepły blask z jego oczu.
- Czego
chcesz? – burknął. Był na nią zły. Zły za to, że musi się nią zajmować i
wpakował się w te kabałę. Najchętniej, by sobie odpuścił, ale uważał iż miejsce
Kate nie jest w Azkabanie. Ta dziewczyna dość wycierpiała i nawet jeśli zeszła
na złą drogę, to zasłużyła na drugą szansę. Mimo wszystko coraz trudniej mu
było znieść jej obecność. Dlatego był oschły i niemiły. Chciał, aby znała swoje
miejsce.
- Nie chcę,
aby tak było między nami – odparła siadając naprzeciw niego. Rozejrzała się z
ciekawością po jego gabinecie. Nigdy wcześniej tu nie była. Dawniej pracował tu
z Fredem. Drugie biurko brata nie zostało uprzątnięte. To budziło w niej
bolesne wspomnienia, gdyż wyglądało tak jakby Fred nigdy nie umarł i miał zaraz
wrócić do domu. Miała wrażenie, że sam George , by tego chciał. Ona również.
Mimo wszystko Fred był jej bardzo drogi.
- A jak jest?
– zmierzył ją ponurym wzrokiem. – Ty jesteś moim więźniem, a ja twoim
kuratorem. Taki układ nam wszystkim pasuje. Musisz zapłacić za wszystkie swoje
winy.
- George
proszę – wyszeptała cicho spuszczając głowę. Zdawała sobie sprawę iż miał
rację. Zasłużyła na takie traktowanie z jego strony i musiała się z tym
pogodzić. – Nie chce żeby tak było. Ja
wiem, że to dla ciebie trudne. Zawiodłam twoje zaufanie, ale musisz mi
uwierzyć. Nie miałam innego wyjścia. Obietnica Nott’a wydawała mi się kuszącą
propozycją i wierzyłam, że nic złego ci nie zrobią. Nie miałam pojęcia, że
tamta osoba zamierza postąpić zupełnie inaczej. Kimkolwiek jest, to
niebezpieczny człowiek i prowadzi z Malfoyami własną wojnę.
- Najlepsze
wyjście? – warknął niespodziewanie podnosząc się. Stanął przed nią targany
różnymi emocjami. Z początku miał wielką chęć nakopać jej tyłek. Nie wiedział,
co by było lepsze. Do tej pory był przekonany iż o niej zapomniał. Niestety
wszystko pokazywało, że jest inaczej. Mimo swojego związku z Angeliną to wciąż
jej pragnął. To było ponad jego siły. Chwilami miał wrażenie, że nie wytrzyma i
po prostu ją posiądzie. Wiedział, że potem, by tego żałował. Związek z Angeliną
był trwały i poukładany. Nie był pewien, czego może oczekiwać od Kate. To nie
była dla niego odpowiednia osoba. Musiał to sobie wmawiać i nie zapomnieć o
własnej pozycji względem dziewczyny. – O czym ty u licha mówisz? – walnął
pięścią w biurko. – Odbiło ci Walsh już? Mogłaś zwrócić się do mnie jeśli
potrzebowałaś pomocy. Wiesz, że niczego bym ci nie odmówił. Byliśmy
przyjaciółmi.
- Sam powinieneś
wiedzieć jak to jest być biednym – odpysknęła mu przypominając jego dawne
czasy. To były bardzo ciężkie chwile. - Nie miałam innego wyjścia. Wolałam to
niż oddawać swoje ciało gdzieś w rynsztoku.
- Już bym
wolał abyś to robiła niż sprzedała własnych przyjaciół – odwarknął jej. Kate
poczuła się urażona. Nie zastanawiając się zbyt wiele, w odwecie uderzyła go w
twarz. Zaskoczony George dotknął pieczącego policzka. Nie spodziewał się, że go
uderzy. Aż zakipiał z gniewu. Gdy na niego spojrzała zrozumiała iż popełniła
błąd. Krzyknęła kiedy chwycił ją za
włosy i przyszpilił do ściany. Przez jedną chwilę bała się iż ją uderzy. Czuła,
że byłby do tego zdolny. Nie zrobił jednak nic takiego. Wbrew sobie czując
narastające pożądanie przyciągnął ją do siebie i pocałował. To miała być kara
dla niej, ale pocałunek okazał się namiętny i delikatny. Szalała w nim dziwna
fala uczuć. Nie umiał jej powstrzymać. Nie zauważył nawet kiedy do gabinetu
weszła Angelina. Robiła po drodze zakupy i chciała zobaczyć się z Georg’em. Nie
spodziewała się zobaczyć tego, co właśnie ujrzała. Jej ukochany małżonek czule
obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Właściwie to nawet nie jakąś. Od początku
martwiła się o to, co będzie jeśli Kate wkroczy w jej życie. George zapewniał
ją iż nic mu nie grozi. Tymczasem jej obawy spełniały się na jej oczach.
Upuściła zakupy z jedzeniem, które nosiła przy sobie i zamarła. Ból w jej sercu
uderzył w nią ze zdwojoną siłą. Nie spodziewała się tego.
- George –
wyszeptała imię ukochanego mężczyzny. Zaskoczony chłopak gwałtownie odsunął się
od całowanej dziewczyny. Oszołomiona Kate, widząc iż tylko pogorszyła sytuacje
uciekła pospiesznie hamując łzy. To było dla niej bardzo trudne
- Angelina –
mruknął zaskoczony. Szybko otrząsnął się z oszałamiającego pocałunku, którego
doświadczył. Wściekle wytarł usta. To był błąd. Błąd, który może kosztować go
idealny związek. – Angelina przepraszam.
To nie powinno się wydarzyć – próbował się bezradnie tłumaczyć, kiedy w końcu udało mu się ją dogonić. Angelina
była roztrzęsiona, a w jej pięknych oczach błyszczały łzy. W duchu przeklinał
siebie, iż okazał się takim koszmarnym dupkiem. Normalny facet zachowałby
chociaż jaja. On miał wrażenie, że nie miał ich w ogóle.
- Skąd mam
wiedzieć George? – spytała przez łzy. Angelina żałowała w tym momencie, że jej
uczucia tak bardzo były widoczne. Najchętniej skryłaby się za fasadą uczuć, ale
nie mogła. To było silniejsze od niej. Za bardzo go kochała. – Najlepiej będzie
jeśli odpoczniemy od siebie na jakiś czas. Nie mówię, że to zerwanie tylko
odpoczynek. Spakuje swoje rzeczy i pojadę do siostry.
- Angelino,
proszę – wyszeptał zdławionym głosem, ale nie dała się przekonać. George był
zrozpaczony i wściekły. Wściekły na cały świat, a najbardziej na siebie i Kate.
Obiecał sobie, że ta dziewczyna go popamięta.
~^~^~
Późnym popołudniem Draco wszedł do swojej
kancelarii i zamknął się w gabinecie.
Był wściekły i zdezorientowany. Najbardziej wściekły
był na Hermionę, która tak głupio ryzykowała swoim życiem. Miał wrażenie, że
upilnowanie jej będzie znacznie trudniejsze niż z początku myślał. Na szczęście
był w pobliżu Nemezis. To był jego cień. Sekret, który stworzył na własne cele.
Nie wiele osób wiedziało, co naprawdę łączyło go z tą postacią. Wciąż też nie
mógł uwierzyć, że Bellatriks żyła. Był przekonany jak każdy iż zginęła w czasie bitwy z rąk Molly
Weasley. Będzie musiał ostrzec Ministra. Bella była szalona i mściwa. Sam jej
pomysł przywrócenia do życia martwego lorda sprawiał, że trząsł się w środku.
Nie wyobrażał sobie powrotu do tamtych mrocznych i niebezpiecznych czasów. Był
teraz innym człowiekiem. I udowadniał to każdego dnia płacąc za błędy
przeszłości.
- Przepraszam,
że przeszkadzam panie Malfoy – usłyszał w głosie słuchawki swoją nową
sekretarkę Evelline Thomson. Była to młoda i sympatyczna praktykantka, która
zdążyła ukończyć Hogwart. Nie była zbyt zdolną czarownicą, ale idealnie
nadawała się do porządkowania papierkowej roboty. On tego nie cierpiał. Od
kiedy John zwolnił poprzednią sekretarkę ciężko mu było się uporać z tym
wszystkim. – Przyszła pańska żona.
Chciałaby z panem porozmawiać. – Draco zaklął pod nosem. Doskonale wiedział o
czym Hermiona będzie chciała rozmawiać. W końcu była świadkiem powrotu szalonej
Leastrange i prawie nie umarła z jej rąk. Miała wielkie szczęście, że Nemezis
znalazł się w odpowiednim czasie. Szkoda mu było jedynie Vincenta. To był
głupiec, ale przez lata się przyjaźnili. Ich stosunki były dość znośne i nieźle
się dogadywali ze sobą. Teraz musiał doliczyć jego śmierć. Jakby miało kłopotów
miał w życiu. Hermiona weszła do gabinetu wnosząc powiew świeżego powietrza.
Wyglądała całkiem ładnie w eleganckiej garsonce, ale pomyślał iż jest zbyt
skromna. Jego żonie przydałaby się nowa garderoba i musiał o to zadbać.
- Draco musimy
porozmawiać – wydusiła z siebie Hermiona. Była lekko zdyszana, co wskazywało iż
całą drogę musiała biec. Jej misternie zrobiony kucyk wymknął się spod
kontroli. Musiał przyznać, że wyglądała całkiem ładnie. Był ciekaw jak
reagowała na pocałunki Nemezis. Wiedział jakie budził w niej pożądanie.
- Wiem o Belli
– przerwał jej niezwykle spokojnie. Nie chciał jej wystraszyć. Już i tak dość
przeszła w ciągu ostatniego miesiąca. Niechętnie podziwiał ją, że tak dobrze
się trzymała. On sam nie był pewien czy dałby radę na jej miejscu. To wszystko
było dla niego zbyt wiele. Dlatego chciał się postarać aby ich małżeństwo było
w miarę układne. Sama namiętność była miła, ale obawiał się iż
niewystarczająca. – Nemezis kontaktował się ze mną i uprzedził o kłopotach.
Obawiam się, że ona dopiero zaczęła. Będę musiał ostrzec Artura Weasleya.
- Wciąż nie
wiem jak to zrobiła – wyszeptała siadając na wskazanym miejscu. Swój wzrok
utkwiła w dużym akwarium stojącym na rogu przy oknie. Podobały się jej te
kolorowe ryby w nim pływające. – Molly rzuciła na nią Avadę. Nie powinna tego
przeżyć.
- Istnieją
pewne mroczne zaklęcia o których nawet my nie mamy pojęcia – wyjaśnił jej
łagodnie Draco. Doskonale wyczuwał jej strach i rozumiał. Miała prawo się bać.
Nie każdy na jej miejscu byłby tak odważny. – Ona mogła skorzystać z jednego.
Wyczuwała iż może umrzeć i rzuciła je na siebie. Dzięki temu uniknęła
najgorszego.
- Co teraz
zrobimy? Ona powiedziała, że zrobi wszystko aby uczynić cię wdowcem. Będzie
mnie prześladować. – Na jej twarzy malowała się panika. Podszedł do niej i
ostrożnie ujął jej brodę aby spojrzała na niego.
- Nie pozwolę
aby spotkała cię jakaś krzywda Hermiono – obiecał jej z mocą. Chciał aby mu
uwierzyła. Był wstanie chronić swoją żonę. Nie był już tym przerażonym
szesnastolatkiem nie wiedzącym jak się zachować. Teraz był dorosłym mężczyzną
odważnie stawiającym kroki do przodu. Nie zamierzał nikomu ugiąć się do jego
woli, a już na pewno nie swojej szalonej ciotce. – Aby zapomnieć o ponurych
wydarzeniach zapraszam cię na małe zakupy. Co ty na to Hermiono? – spojrzała
zaskoczona propozycją męża, ale sam pomysł się jej spodobał. Nie miała za wiele
własnych rzeczy. Draco zabrał ją do najbardziej eleganckiego centrum w całej
dzielnicy Londynu. Nie spodziewała się tego i była lekko skrępowana. Miła
ekspedientka Anastazja przyjęła Dracona niczym stałego klienta. Wolała nie
wiedzieć dla kogo jej mąż kupował te piękne stroje. Podczas, gdy Draco rozsiadł
się wygodnie ona bawiła się w modelkę. To były cudowne chwile. Nie pozwolono
jej zobaczyć metki, gdyż prawdopodobnie, by zaprotestowała. Draco obserwował ją
wyrażając aprobatę lub sprzeciw względem jej gustu. Jako młoda redaktorka pisma
wybrała kilka gustownych garsonek, eleganckich spodni i bluzek. Nie chciała
przynieść wstydu Lunie ani mężowi. Do tego dobrała eleganckie pantofle i
zwyczajne buty. Wśród dodatków znalazła dla siebie torebkę, eleganckie perfumy
i kosmetyki. Gdy siedzieli w przytulnej kawiarni zajadała się kremowym
ciastkiem. Nie spodziewała się tego po Draconie. Okazał jej niezwykłą
cierpliwość i łagodność. Zachowywał się jakby zakupy z żoną nie robiły na nim
żadnego wrażenia. Była ciekawa jak daleko się posunie w ich stosunkach. Oboje
byli niechętni temu małżeństwu, ale mogli to przecież zmienić. Tylko od nich
będzie zależało jak. Miała jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Nie mam
pojęcia jak ci dziękować – mówiła z zachwytem na twarzy. Te nowe rzeczy
poprawiły jej nastrój. Draco był pod wrażeniem obserwując zmiany w zachowaniu
kobiety. Nie spodziewał się, że kilka drobiazgów tak bardzo na nią wpłynie. Pod
tym względem była typową kobietą. – To wszystko jest za dużo. Naprawdę stać cię
na to?
- Hermiono! –
mruknął oburzony, że w ogóle ośmieliła się zadać to pytanie. – Żona nie powinna
rozmawiać o rachunkach męża. – Nie bój się po za tym, że jestem Malfoyem mam
też własne pieniądze. Właściwie to chciałbym wybrać się do banku. Musimy
uruchomić ci konto i zasilić odpowiednim funduszem.
- Mam własne
pieniądze, a właściwie będę miała – odparowała gniewnie. Nie chciała się czuć
jakby ją kupował, a te słowa tak zabrzmiały. Nagle przyjemność z zakupów gdzieś
uleciała w dal. – Nie potrzebuje innych środków do życia.
- To już
tradycja wśród Malfoyów – tłumaczył cierpliwie, chociaż w środku w nim się
gotowało. Zadziwiające jak bardzo różniła się od Astorii. Tamta od razu
zażądałaby odpowiedniej kwoty, a nawet czeków na swoje imię. Imponowała mu w
tym, że nie była chytra. To rzadkość wśród dziewczyn. – W razie, czego będziesz
mogła utworzyć fundusz inwestycyjny dla naszych dzieci. W ten sposób
zabezpieczymy ich przyszłość. – Hermionie podobał się ten pomysł, chociaż czuła
dziwny uścisk na samą myśl o dzieciach z Draconem. Nie wybiegała aż tak daleko
w przyszłość. Czy będzie dobrą matką? Jak w ogóle Draco wyobraża sobie
macierzyństwo? Nie wiele wiedziała o swoim mężu. Wciąż ją zaskakiwał. Już
chciała coś mu odpowiedzieć, gdy jej dobry humor niespodziewanie zniknął. W ich
stronę zmierzał nikt inny jak Astoria Greengrass w towarzystwie niezwykle pięknej,
złotowłosej dziewczyny. Obie obrzuciły ją pogardliwym spojrzeniem, a w ich
oczach widniał cień wyższości. Gwałtownie poczuła, że z tego spotkania nie
będzie nic dobrego.
~^~^~
Astoria Greengrass już od kilku dni miała
zły humor, który ani trochę się nie poprawiał.
Wciąż denerwowała się na samą wzmiankę o ślubie
Dracona z tą szlamą Granger i nie była pewna czy kiedykolwiek to się zmieni.
Nie spodziewała się takiego upokorzenia i to przez kogo? Od kilku dni
tkwiła swoim pokoju. Nie miała chęci nikogo
widzieć. Najchętniej wyjechałaby za granice. Ta myśl od kilku dni ją
nawiedzała. Nie zrobiła jednak nic złego aby wyjeżdżać. Wciąż zastanawiała się
jaka decyzja byłaby dla niej najlepsza. Pewnie długo, by tak siedziała
pogrążając się rozpaczy gdyby nie jej najlepsza przyjaciółka Alice Strong. Z
Alice znały się jeszcze ze szkolnych czasów. Zaprzyjaźniły się na pierwszym
roku i wprowadziły mnóstwo zamieszania w życie ludzi. Doskonale zdawała sobie
sprawę iż jeszcze w szkole Alice była kochanką Dracona. Nie przeszkadzało jej
to wcale. Nigdy nie odczuwała zazdrości wobec Draco, gdyż wiedziała o tym, że
zawsze należy do niej. Teraz nagle pojawiła się panna Granger i z miejsca
zaciągnęła go do ołtarza.
- Nie bój się
Dafne pogadam z nią na spokojnie. – Znajomy
głos dotarł do niej zza drzwi. Nastawiła uszu rozpoznając Alice. Na jej twarzy
pojawił się szeroki uśmiech. Nie zastanawiając się zbyt długo otworzyła je i
wprowadziła przyjaciółkę do środka. Siostrą w ogóle się nie przejęła.
- Alice! –
wykrzyknęła ściskając elegancką młodą kobietę. Jej przyjaciółka jak zwykle
wyglądała elegancko. Miała na sobie długi i dopasowany kostium, który
podkreślał jej figurę. Astoria poczuła się trochę jak szara myszka w swej przykrótkiej pidżamie. Nigdy nikomu
nie pokazywała się w takim stanie.
- Słyszałam,
że nosisz żałobę, ale na litość boską Astorio ile można? – spytała z sarkazmem.
Nigdy nie widziała Astorii w takim stanie. Od kiedy znała swoją przyjaciółkę ta
zawsze była pewna siebie i odpowiedzialna. Teraz wyglądała jak ostatni kłębek
nieszczęścia. W zazwyczaj eleganckim pokoju panował istny bałagan. – Mam zamiar
się za ciebie solidnie wziąć, a ty usiądziesz grzecznie i będziesz mnie
słuchać. – Astoria nie miała zamiaru się sprzeczać. Pospiesznie uprzątnęły
pokój doprowadzając go do dawnego ładu. Z szafy Alice wygrzebała elegancką
sukienkę i szpilki. Pomogła przyjaciółce umalować się i ubrać. Po godzinie
czasu znów wyglądała jak dawniej. Z trudem dała się namówić na wyjście z domu.
Na całe szczęście Alice miała dar przekonywania i silną wolę. Zakupy w centrum
poprawiły jej humor. Nie było nic przyjemniejszego niż wydawanie pieniędzy.
Jednak kiedy zobaczyła swojego byłego narzeczonego w towarzystwie
rozpromienionej żony zagotowała się w środku. Miała wielką chęć ich wyminąć.
Rozmawianie z Draconem było poniżej jej godności, ale Alice miała inny pomysł.
To ona pociągnęła ją do ich stolika.
- Witaj
Draconie – powiedziała uśmiechając się wdzięcznie. Kompletnie ignorowała przy
tym jego młodą żonę, która wyraźnie nie czuła się pewnie w ich towarzystwie. To
znacznie poprawiło Astorii nastrój.
- Asturio,
Alice. – Kulturalnie zwrócił się w ich stronę. – Może pamiętacie moją żonę?
Hermionę? –wyczuły, że dał nacisk na słowie żona. Oczekiwał od nich szacunku. W
obu kobietach zagotowało się ze złości.
- Nie miałyśmy
okazji poznać się w szkole – przyznała Alice nim Astoria zdołała coś
powiedzieć. To ona nadawała rytm tej rozmowy. – Muszę przyznać, że ten ślub nas
zaskoczył. Byłam pewna iż nienawidzicie się z całej siły. Skąd ta nagła zmiana?
– Przenikliwe oczy dziewczyny, obrzuciły Hermionę uważnym spojrzeniem.
Zaimponowało jej to, że nie odwróciła wzroku. Pomyślała, że będzie godną
przeciwniczką. Ciekawa była na jak długo. – Chociaż przyznam szczerze iż wiele
słyszałam o tobie. Jesteś dość znana w pewnych kręgach. – Nie musiała tłumaczyć
jakich. Rodzice Alice należeli do mocnych zwolenników Czarnego Pana. Oboje
zginęli w czasie Wielkiej Bitwy zabici przez Aurorów Tonks i Lupina. Alice
nigdy nie wybaczyła tej ofiary. Jej chęć zemsty pozostawała niezmienna.
Ukrywała ją w głębi duszy. Nie wiele osób wiedziało, że stała się Śmieciożercą.
- Hermiona
jest pod moją opieką – wycedził Draco przez zaciśnięte zęby i otoczył ramionami
ręce. – Jeśli cokolwiek jej się stanie każdy zapłaci swoją głową. – Alice zaśmiała
się na te groźby, a Astoria gniewnie zacisnęła zęby. Dziewczyna wychwyciła, że
Draconowi zależało na swojej żonie i pomyślała iż to będzie dość zabawne
przedstawienie.
- Cóż
chcieliśmy ją tylko poznać. – Niedbale wzruszyła ramionami nie przestając
uśmiechać się kokieteryjnie do Dracona. Pamiętała, że kiedyś byli całkiem
niezłymi kochankami i mieli wiele przyjemności w dostarczaniu rozrywki swoim
ciałom. – W końcu nie co dzień arystokrata czystej krwi wychodzi za Szlamę.
Chyba nie zaprzeczysz, że nią jest? – spytała niewinnie. Hermiona zacisnęła
zęby starając się nie pokazać jak bardzo zabolały ją te słowa. Draco nie
powiedział nic. Podniósł się tylko i pociągnął za sobą Hermionę.
- Poznałyście
i na tym koniec widowiska. Żegnam! – dodał na odchodnym i odszedł nie
odwracając się za siebie. Był wzburzony. Wiedział, że Astoria umiała być podła,
ale Alice przeszła samą siebie. Miał wielką chęć zamordować te jadowitą żmiję.
Szedł szybkim krokiem w stronę samochodu, nie zważając na to czy Hermiona nadąża
za nim. Był poruszony i zły. Spodziewał się kłopotów, ale nie podejrzewał aż
takich.
- Draco,
poczekaj! – dotarł do niego rozpaczliwy głos młodej żony. Zirytowany odwrócił
się aby coś powiedzieć, gdy zobaczył ją leżącą na ziemi. Zaklął pod nosem, zły
za swoją nietaktowność. Ostrożnie podszedł do niej i pomógł jej wstać. Była
cała w nieładzie, a na kolanie robił się spory krwawy ślad. Wziął ją na ręce
mimo protestów dziewczyny. – Cicho bądź! – skwitował sadzając ją na tylnym
siedzeniu. Kierowca Norman, który służył mu już od lat natychmiast się pojawił.
Nie zadając żadnych pytań odpalił silnik i skierował ich prosto do Malfoy
Manor. Jego ojciec wolał używać powozów, ale on był bardziej nowoczesny.
Mugolskie samochody były praktyczniejsze i nie wywoływały żadnego zamieszania.
Ostatecznie powóz w dwudziestym pierwszym wieku wciąż budził sensacje z czego
większość czarodziejów nie zdawała sobie sprawy. On wolał nie budzić takiego
zamieszania.
- Ja
przepraszam, że przeze mnie miałeś kłopoty – powiedziała cicho Hermiona,
spuszczając głowę. Było jej naprawdę przykro. Widziała wyraźnie, że Draco
przejął się słowami Alice i jej zachowaniem. Czuła się temu winna. Gdyby jej
nie poślubił nie miałby tylu kłopotów. W ogóle byłoby lepiej, gdyby nigdy nie
zdecydował się jej pomóc.
- To nie twoja
wina – stwierdził i zaczął oglądać jej kolano. Wyglądało na rozbite i strasznie
krwawiło. – Powinien to obejrzeć lekarz. Normanie skręć w stronę Munga. –
Hermiona chciała zaprotestować, ale wiedziała, że z Draco nie ma co się kłócić.
Jej mąż był upartym facetem i lubił postawić na swoim. Czuła, że jej
małżeństwo, chociaż trudne będzie ciekawym doświadczeniem. Gdy to wszystko się
skończy na stare lata będzie miała, co wspominać. Nie wierzyła, że jej małżeństwo przetrwa. Pochodzili
z dwóch różnych światów i ciągle jej to pokazywano. Nie wiedziała, czemu, ale
na samą myśl o tym czuła nieprzyjemny skurcz w żołądku.
~^~^~
Na zakończenie:
Ten rozdział nieco krótszy, ale i tak jestem z niego
zadowolona.
Nie jestem pewna czy nie za wcześnie na uczucia
Hermiony do Dracona, ale w końcu musiało
do tego dojść.
Na początek skromnie i trochę potrwa zanim oboje
odkryją to, co czują.
No i jeszcze Harry i Ginny!
Facet w końcu musi się wziąć w garść prawda?
Tymczasem zapraszam was już wkrótce do kolejnej
części.
Tytuł opowiadania: „pokochać
łotra”
Tytuł rozdziału: „Trudna rola żony”
Cytat: Jan Paweł II
Ilość stron: 9
Ilość słów: 4 90
Scena z Bellą była co najmniej straszna. To okropne, że ta zabiła Vincenta, a teraz chce pozbawić życia i Hermionę. Mam nadzieję, żę jej się to nie uda.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że Hermiona i Draco prawie wcale się nie znają. Niby są małżeństwem, ale jednak zwracają się do siebie, jakby byli zwykłymi znajomymi. Mimo to widać, że Malfoy troszczy się o swoją żonę.
Jestem ciekawa, jak Hermiona poradzi sobie w nowej pracy. Profesja dziennikarza wcale nie jest taka łatwa. Dziewczyna z pewnością będzie musiała niejednokrotnie narażać się na utratę zdrowia lub nawet życia, by zdobyć pewne informacje.
Nie polubiłam Astorii. Jest strasznie wredna.
Dzięki za komentarz na moim blogu! Stopniowo zaczynam wczuwać się w to opowiadanie. Pozdrawiam :*
Witam serdecznie.
UsuńTak Astorii chyba nikt nie polubił ale właśnie o to mi chodziło.
Musi być trochę i tych pozytywnych i tych negatywnych postaci.
Staram się wszystko funkcjonalnie tonować i mam nadzieję że mi to wychodzi.
W końcu wszystko musi by w dobrym tonie.
Sam Draco nie ma najlepszej sytuacji.
Z jednej strony zależy mu na żonie a z drugiej czuje się upokorzony przez małżeństwo z nią.
A proszę bardzo starałam sie być szczera w swojej opinii.
Mam nadzieję że to nie Twoja ostatnia wizyta.
pozdrawiam.
Ughhh.. Jak ja nie lubię Belli! ;x Czuje, że jeszcze namiesza w życiu Hermiony i Draco..
OdpowiedzUsuńHyhy, Draco uratował Hermione :D łuhuh!
Astoria jest tak wredna, że łoo matko! Nie lubię jej.
Rozdział wyszedł świetnie, i fajnie że Draco sie martwi o Hermione :) To słodkie ♥
Czekam na więcej :D
zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Tym razem było dość spokojnie. Takie są przynajmniej moje odczucia. Pojawienie się Belli wywołało w obojgu pewne wspomnienia i poczucie zagrożenia. Myślę, że na tym się nie skończy. Ciotka Dracona odegra znacznie poważniejszą rolę w życiu młodych i pewnie nie tylko. Skoro chce wskrzesić Voldemorta, co już jest lekką przesadą z jej strony, to i pragnie zniszczyć świat.
OdpowiedzUsuńGeorge i Kate... Kiedy czytałam fragment, który był poświęcony właśnie tym postaciom, zaczęłam zastanawiać się gdzie jest Angelina? I wtedy wpadła do gabinetu. Nie wiem, ale Wealeyowie mają problem z trzymaniem uczuć na wodzy, czyż nie? Najpierw Ron. Taki nieczuły i okrutny dla swojej już byłej narzeczonej. Teraz zaś George, choć ustatkowany, nadal wspomina niespełnione namiętności z czasów szkolnych. I jak na tym wychodzą?
Nie wierzę. Astoria się aż tak podłamała? Myślałam, że jest twarda i jakoś sobie da radę. A tu proszę. Taka niespodzianka. Fakt, ze została upokorzona, ale dlaczego poddaje się fali otoczenia? Przecież mogła z podniesioną głową odejść w swoją stronę i zapomnieć. Stać ją na to.
Natomiast Draco wciąż mnie zaskakuje. Naprawdę wyrósł na wspaniałego mężczyznę. Tak niepodobnego do Malfoy'ów. Nic dziwnego, iż Hermiona tak łatwo mu się poddaje.
Brakowało mi jeszcze wątku Ginny i Harry'ego. Przyzwyczaiłam się do ich obecności w twoim opowiadaniu.
Pozdrawiam serdecznie :)
Witam serdecznie.
UsuńWidzisz nawet tacy najsilniejsi jak Astoria czasami mają chwilę załamania i właśnie to chciałam pokazać.
Co do Ginny i Draco pojawią sie w następnym rozdziale.
Nie chce wszystkiego pisać na jedno kopyto i dlatego właśnie raz pokazuje ich na przemian.
W następnym rozdziale na pewno się pojawią.
pozdrawiam.
Rozdział jest wspaniały a cala historia wciąga mnie coraz bardziej :)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :D
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Każde kolejne zdanie upewnia mnie, że dobrze zrobiłam wpadając na tego Bloga (tak, zasługuje na pisanie z dużej litery)
OdpowiedzUsuńJak tylko pojawiła się wcześniej wzmianka o Nemezis podejrzewałam, że jest nim Malfoy. Teraz jestem prawie pewna.
Widać, że to, co robisz sprawia Ci przyjemność.
Czy mogłabyś informować mnie na moim blogu o nowych rozdziałach ?
Pozdrawiam i życzę weny, emersonn ;)
potterowskie-co-nieco.blogspot.com
Astoria jest głupia, podła, wredna ale się rozkręcam :D Draco to będzie dobry mąż, Hermiona nie będzie się przy nim nudziły, zawsze coś :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zresztą jak zawsze. Nie rozumiem zachowania Kate. Alice i Astoria zachowały się po prostu podle.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część!
Vilene
PS. W wolnej chwili zapraszam do mnie na nową miniaturką "Wygrali życie, przegrali miłość" na nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com. ;)
Tak...
UsuńAlice i Astoria jeszcze zagrają trochę na uczuciach Dracona.
No ale w końcu nie może być zbyt słodko prawda?
Już wkrótce się doczekasz.
pozdrawiam.
Cudny *_* Coraz bardziej mi się podoba małżeństwo Draco & Hermione. Dracon mógłby jedynie okazywać troszkę więcej uczuć względem Miony. Wiem, że dopiero się odnajdują w nowej sytuacji i nie chcesz żeby akcja się za bardzo rozwijała, czy coś...ale jednak chciałabym, zeby te ich relacje się nieco ociepliły.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wątek George & Kate, jestem mega ciekawa, jak go rozwiniesz ;) Czekam na nexta ^^
Witaj kochana!
UsuńDraco to Draco.
Troche trudno wymagać od arystokraty okazywania uczuć.
Postaram sie jednak powoli stonować jego emocje.
Myślę że wkrótce wydarzy się w jego życiu trochę innych rzeczy, które zmienią jego nastawienie;)
Ten drugi wątek również powoli sie rozwinie.
pozdrawiam.
Czemu mam wrażenie, że Draco to Nemezis? Nie wiem, ale z jego wypowiedzi można to wywnioskować. Czyżby bawi się w zbawiciela po godzinach? :)
OdpowiedzUsuńHeh prawda jest taka, że zakupy poprawiają humor każdej kobiecie. Wszystko było by pięknie gdyby nie Astoria...
Co do Georga i Kate zaskoczyłaś mnie. Nie wiem czy jestem mile, a może właśnie niemile zaskoczona po tej scenie.
Rozdział jak zawsze cudowny.
Pozdrawiam
Nie będę podpowiadać w tej kwestii he he;)
UsuńCo do Astorii to ma ona pazura i zrobi wszystko aby jeszcze nie raz upokorzyć Hermionę.
Aż nie mogę się tego doczekać kiedy pokażę na co ją stać.
Jestem dość okrutna dla swoich gwiazdeczek he he;)
pozdrawiam serdecznie.
Bardzo ciekawy rozdział. Coraz bardziej wciągam się w Twoją historię i nie mogę się doczekać. Proszę o dalsze informowanie mnie o nowych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńNajbardziej w Twoim opowiadaniu podoba mi się to, że nie zmieniasz charakteru żadnej z postaci, a niestety często czytając różne blogi, mam wrażenie, że pewne cechy charakteru zagubiły się gdzieś. Rozdział na plus.
Pozdrawiam,
Raven
Dziękuje za tak miłe słowa.
UsuńStaram się nie zmieniać za bardzo moich bohaterów chociaż są już dorosłymi ludźmi.
I cieszę się że mi się to udaje;)
Planuje jeszcze sporo niespodzianek i jestem ciekawa jak zareagujecie na dalsze części.
pozdrawiam.
Witam,
OdpowiedzUsuńNie wiem czy kiedyś komentowałam, jeśli nie, nadrabiam.
Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i cieszy mnie to, że rozdziały nie są wielkości marnej stronki w Wordzie. Widać, że dużo pracy wkładasz w to opowiadanie, ktoś kto czyta same tytuły i ma opowiedziany tylko ogólny zarys Twojego Dramione może powiedzieć, że za szybko się toczy akcja. Jednak patrząc na to jak olbrzymie są rozdziały jestem pod wrażeniem.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
Mekira
Dziękuje bardzo za miłe słowa i witam nową czytelniczkę.
UsuńTak masz rację uwielbiam to opowiadanie.
Pokochalam je już od pierwszych stronnic i mam mnóstwo pomysłów na nie i wierzę że nie skończy się na słowach.
To prawda akcja może trochę pędzi ale nie chce też by czytelnik za bardzo sie męczył.
oczywiście pozdrawiam i zapraszam wkrótce
Co za pi**a z Tej Alice.
OdpowiedzUsuńNiezły rozdział ;)
Taak masz całkowitą racje harry musi się wziąć w garść i ruszyć swoje cztery litery ;]
pozdrawiam i życze weny ;)
~Anka
A ja mam mieszane uczucia. Chyba po raz pierwszy mogę powiedzieć, że Hermiona mnie niezmiernie irytowała swoją głupotą, a przecież jest inteligentna. Cały czas boi się gniewu Dracona, więc chodzi skruszona, przeprasza za to, że podeszła do nich Astoria, a do tego czuje się winna. Bez przesady. Ona się całkowicie mu podporządkowuje, jest jak Narcyzna, która nie chciała nawet przyznać sama do siebie, że to z powodu jej męża ta dziewczyna popełniła samobójstwo. Nie chce żeby ona była taka sama, juz lepiej by było gdyby to małżeństwo się rozpadło.
OdpowiedzUsuńKim do jasnej ciasnej jest Nemezis? Ewidentnie widać, że Draco go doskonale zna. Więc z nim nie jest znowu tak źle skoro utrzymuje kontakt z tym człowiekiem. Nie trzymaj nas długo w niepewności xd
I ta Astoria. Myślałam, że jest twardą kobietą, która nie potrafi kochać. A rozpaczała po tym zerwaniu jak nie wiem co. Upokorzenie rozumiem, ale można je znieść z podniesioną głową i nie robić scen.
Alice... Ta kobieta... Coś mi mówi, że to same kłopoty.
Angelina dobrze zrobiła, że go zostawiła. Na razie, ale szkoda, że nie na dłużej. Ale dlaczego G. obwinia o ten pocałunek Kate? To on jej pragnął to i ją pocałował. Nie rozumiem.
Ściskam, Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
Witaj kochana.
UsuńCo do zachowania Hermiony to są tylko początki.
Dziewczyna jest zagubiona i nie bardzo wie co się wokół niej dzieje.
Na razie jest zamknięta w sobie ale z czasem na pewno się obudzi.
Musi tylko do tego dojrzeć.
Co do Nemezis to wkrótce jego tajemnica się wyjaśni.
Nawet wcześniej niż myślę jakoś nie planuje za długo utrzymywać jego postaci w sekrecie;)
Do samej Alice masz rację.
Sporo namiesza mam pewne plany co do niej.
Z początku miała być to Stella jedna z kochanek Dracona ale uznałam że przyjaciółka Astorii lepiej się do tego nadaje;)
Zaś Angelina i George... hmm tu planuje kilka pozytywnych niespodzianek.
pozdrawiam serdecznie;)
Nareszcie znalazłam czas, aby przeczytać Twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem jest coraz bardziej ciekawsze, potrafisz zaskoczyć czytelnika, a z bohaterów kreujesz bardzo oryginalne osobowości. Zastanawiam się kim jest Nemezis. Na pewno jeszcze się okaże w trakcie. Draco i Hermiona też mnie zawsze zaskakują :)
Mam zaszczyt zaprosić Cię do przeczytania premierowego, najbardziej oczekiwanego rozdziału XVII, który ujawni kolejne losy Estelle i jej przyjaciół. Serdecznie zapraszam ^^
Cześć.
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga trafiłam nie przez przypadek, sama mnie na niego zaprosiłeś i.. bardzo Ci za to dziękuję! Piszesz w fajny i ciekawy sposób. Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek, aby dowiedzieć się kim jest Nemezis. Oczywiście również dodam Cię do ulubionych, bo to opowiadania na to zasługuje.
A przy okazji zapraszam do siebie na pierwszy odcinek, który właśnie się ukazał.
lies-are-free.blogspot.com
Z powodu diametralnej zmiany pogody, postanowiłam w końcu siąść przed kompem i nadrobić u Ciebie rozdziały :D. Dodatkowo zmotywował mnie szablon i Draco, który wyszedł na nim wprost idealnie :D.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, przechodzę do rozdziałów. Z początku, przyznam się bez bicia, byłam trochę zdziwiona wątkiem, jaki obrałaś, ale niemniej potem spodobała mi się Twoja historia i przeczytałam ją na jednym tchu. Co prawda, zmieniłaś osobowość niektóry bohaterów, ale się nie czepiam, bo po pierwsze: to FF, a po drugie, od Bitwy o Hogwart minęło pięć lat i postacie rzeczywiście mogły się zmienić :). Ale nie ukrywam, iż bardzo zaskoczyła (niemile) mnie postawa Harry'ego. W życiu nie podejrzewałabym go o pozostawienie Ginny w dniu ślubu... eh, każdy popełnia błędy. Zresztą, Ron nie jest lepszy, ale za nim specjalnie nie przepadam, tj. jest mi on obojętny, więc już go nie będę oceniać xD.
Ogólnie, podoba mi się Twoja kreacja Dracona. Jest... doroślejszy i niezwykle imponuje mi to, w jaki sposób traktuje Hermionę jako swoją żonę. Podczas, kiedy ja myślałam, że on będzie dla niej zimny i wgl (jak kiedyś w szkole), on się o nią troszczy! ^^.
Poza tym, jestem cholernie ciekawa, kim jest ten Nemezis... Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni ;p.
O Belli też się nie będę wypowiadać, bo jeszcze ciśnienie mi skoczy. Nienawidzę jej, ot co xd.
Hmm, podsumowując, podobają mi się Twoje rozdziały, dodaję do Obserwowanych i oczywiscie czekam z niecierpliwością na rozdział 12 ^^.
Oh, no i dziękuję za komentarz na moim blogu :).
Pozdrawiam!
Przeczytałam całość i nareszcie jestem w stanie skomentować!
OdpowiedzUsuńUkład między Hermioną i Draco, nie powiem, nawet fajny pomysł - chociaż od razu skojarzył mi się z "Fifty Shades of Grey". Nie sądziłam jednak, że wszystko się tak potoczy. Wiele Dramione ma w sobie motyw "klątwy" - sama przeczytałam co najmniej dwa. Jednak nie spotkałam bloga z taką klątwą jaką przedstawiasz Ty, więc (jak dla mnie) jest to w miarę... oryginalne.
Ale (!) najbardziej ze wszystkiego zaciekawił mnie wątek Nemezis. Normalnie gdy Hermiona go spotkała... To była chwila napięcia! Cały czas mam wrażenie, że to Draco. Tak po prostu i będę się przy tym upierać, dopóki nie wyjawisz kim ta tajemnicza postać tak naprawdę jest.
No i jest Bella! Wiem, że jest szalona, zabiła Syriusza [;(] ale lubię tą postać ;D
Co do wątku o Ginny i Harrym. Sam Harry wydaje mi się dziwny. Niby nawiedza go Voldemort, ok, rozumiem, to może być okropne. Ale już raz go pokonał, więc może zrobić to ponownie! A tymczasem Wybraniec chce pójść "na łatwiznę" i po prostu się zabić. Tak samo z jego myślami o Ginny. Niby chce odzyskać ją i Jamesa, a jednak za każdym razem pozwala jej odejść, chociaż obiecuje sobie, że następnym razem zawalczy. Nie lubię tego Harry'ego ;C Chociaż po przeczytaniu zapowiedzi, widzę jeszcze szansę dla niego ;p
Chyba tyle xD
Zaczynam obserwować bloga i pozdrawiam!
To opowiadanie jest absolutnie genialne. Ciekawe kiedy Hermiona sie dowie kim jest jej wybawca ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy ma wyrzuty ze całowała sie z, według niej, obcym facetem.
Uwielbiam Draco jako męża. Cos pięknego normalnie.
A Astoria i Alice to... wszyscy chyba wiedza co chce napisać.
Brakuje mi epitetów do określenia tej historii :*
OdpowiedzUsuńxx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com