poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 012 „ tajemnice”




Nauczyłem się kochać tajemniczość.
 Ona jedna chyba może życie nasze uczynić niezwykłym i cudownym.
Najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok,
gdy się ją zachowuje w tajemnicy.
- Oscar Wilde

Kroniki proroka codziennego nr 013:
Nie wiem jak większość czytelników, ale ja największy problem mam z tytułami.
Czasami jest tak, że napiszę rozdział i potem dopiero objawia się właściwy tytuł pasujący do opowiadania.
Dlatego są one tak często zmieniane w spisie Treści.
A wy?
Macie jakiś patent na dobry tytuł?
Zauważyłam, że większość radzi sobie bez tytułów, ale dla mnie to trochę dziwne jest.
Tymczasem zapraszam do lektury!

Ogłoszenie:
Szukam dwóch osób:
Bety, która ma czas i chęci na betowanie mojego opowiadania.
Oraz szablonistki, która wykona dla mnie ładny szablon.
Piszcie pod komentarzami.
Za pomoc będę wdzieczna
~^~^~
                 -To list od prawnika!
                Powiedziała zaskoczona Ginny Weasley, gdy pewnego poniedziałkowego poranka otrzymała dużą kopertę. Wymienili z Deanem zaskoczone spojrzenia. Ginny niecierpliwie rozerwała kopertę. Nie miała pojęcia, czego może chcieć od niej sąd. Nie miała żadnych kłopotów z prawem. W końcu pracowała w Ministerstwie, a jej tato był głównym Ministrem. Zachowywała się przykładnie i odpowiedzialnie. – Na Merlina jak on mógł to zrobić.

                 - Ginny, co się dzieje? – Dean z niepokojem spojrzał na swoją narzeczoną. Była poruszona i zrozpaczona. Pokręciła głową i podała mu list. Było to wezwanie o ustanowienie ojcostwa, które złożył Harry Potter. Zagotowało się w nim. – Do diabła ciężkiego zatłukę go!

                 - Dean! – krzyknęła za nim Ginny, ale było już za późno. Jej narzeczony zdążył wyjść z domu. Po ulicy poruszał się szybko nie zważając na przechodniów i padający deszcz. Bez problemu trafił do mieszkania Rona. Nie dbał o zbyt wczesną wizytę. Chciał wyjaśnić te sprawę raz na zawsze. Otworzył mu nieco zaspany Ron.

                 - Gdzie jest Potter? – warknął u progu. Harry zdążył się właśnie wyłonić z pokoju, gdy Dean rzucił się na niego. Pierwszy cios był zaskoczeniem, ale pod drugim zdołał się uchronić. Obaj okładaliby się dalej pięściami gdyby nie powstrzymał ich Ron. – Ty wiesz, co ten dupek chciał zrobić? I jeszcze go bronisz?

                 - Chce tylko żebyś wyluzował i nie robił mi zamieszania w domu – uspokajał go Ron. – Nie mam pojęcia o co w ogóle chodzi. Może wyjaśnisz to? – Dean westchnął zrezygnowany i obrzuciwszy Harry’ego wściekłym spojrzeniem skinął głową. Powoli i spokojnie zaczął opowiadać o przysłanym piśmie. – Ginny jest niezwykle poruszona. Nie spodziewała się, że będziesz takim bydlakiem.

                 - A co myślałeś? – parsknął gniewnie Harry. Wolną ręką rozmasowywał sobie szczękę. Domyślał się, że będzie sporawy siniak i to akurat kiedy miał iść na rozmowę o pracę. Zamierzał zacząć wszystko od nowa. Nawet cień Voldemorta mu w tym nie przeszkodzi. – W końcu James jest moim synem. Mam prawo do jego wychowywania.
                 - Straciłeś te prawo zostawiając ją pięć lat temu! –Dean kompletnie nie panował nad sobą. Nie rozumiał w ogóle Pottera. To on opiekował się jego synem. Był dla niego jak ojciec. – Pomyślałeś w ogóle o Jamesie? Jak zareaguje na twoje pojawienie się? Dzieci powinny mieć stabilną sytuacje, a  ty co możesz mu zaoferować? Nie masz nawet pracy ani przyszłości. Przez pięć lat szlajałeś się, Merlin wie gdzie i niczym nie przejmowałeś. Teraz wracasz myśląc, że możesz wszystko zniszczyć. Nie pozwolę ci odebrać sobie rodziny!

                 - To nie jest twoja rodzina Dean! – odparował Harry broniąc swojego słowa. Nie miał zamiaru tak łatwo dać się poddać. W końcu wiedział, co jest najważniejsze. Ginny mogła układać sobie życie z Deanem jeśli tego chciała, ale bez Jamesa. To był jego syn. – To mój syn. W końcu najwyższa pora abyś to zrozumiał, a teraz wynoś się! – Dean nie protestował. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Dopiero wtedy Harry ochłonął. Miał dzisiaj spotkanie z adwokatem i musiał się ogarnąć jako tako. Ron nie powiedział ani słowa. Wciąż był zły na przyjaciela za to, co odstawiał, a on nie zamierzał mu się tłumaczyć. Było już południe, gdy wyszedł na zalaną deszczem ulicę. Nienawidził takiej pogody. Przyprawiała go zawsze o ponury nastrój i była dołująca. Kancelarię należącą do Johna Smitha odnalazł bez trudu. Największy budynek mieszczący się w centrum Londynu. Niezwykle luksusowy i precyzyjny. Słyszał, że Smith był najlepszy w swoim fachu i wcale nie tani. Na szczęście jego rodzice zostawili mu majątek. Jeśli chciał odzyskać syna to warto było z niego skorzystać. Przywitała go sympatyczna sekretarka i kazała mu poczekać. Nie krył swojego zaskoczenia, gdy zobaczył wchodzącego do poczekalni Dracona.

                 - Czekasz na mnie Potter? – zdziwił się Malfoy wchodząc do biura. Minęło kilka dni od niefortunnego spotkania z Astorią i Alice. Przez ten czas starał się nieco uprzyjemnić swoje stosunki z Hermioną. Nie było to łatwe, gdyż dziewczyna zamknęła się w jakimś kokonie. Nawet on nie miał do niego dostępu i nie czuł się z tego powodu najlepiej.

                 - Nie! – Harry pokręcił głową. – Przez wzgląd iż jesteś mężem Hermiony wolałem załatwić te sprawę z twoim partnerem. Wówczas obędzie się bez jakiś pretensji. – Draco skinął głową zaintrygowany całą sytuacją. Gdy pojawił się John i zaprosił Harry’ego do swego gabinetu obiecał dowiedzieć się o co chodzi.

                 - Myśli pan, że mam jakieś szansę? – zapytał Harry z nadzieją w oczach. Naprawdę chciał odzyskać swojego syna i liczył, że w ten sposób mu się uda. Próbował rozmawiać z Ginny, ale ona go unikała. Od kiedy zaręczyła się z Deanem zrobiła się jeszcze gorsza. John spojrzał na papiery przedstawione mu przez młodego Wybrańca i uśmiechnął się z zadowoleniem. Po raz pierwszy miał okazje stanąć oko w oko z znanym czarodziejem. Czuł mieszaninę respektu i szacunku, chociaż to on był starszy. Gdy tylko Harry do niego napisał od razu odpowiedział na list i zaproponował spotkanie. Sprawa wydawała mu się ciekawa i pomyślał, że warto było ją przyjąć. Rozumiał też dlaczego nie poprosił o pomoc jego partnera.

                 - Szansa zawsze jest – odparł mężczyzna znad papierów. – W końcu ustalenie ojcostwa nie powinno być trudne. Dzięki operacji wiemy już, że mały James Weasley jest twoim synem. Teraz tylko musimy ustalić prawa rodzicielskie. To nie powinno być trudne. Sędzia jest mężczyzną i stawia wysoko prawa ojców. Szczególnie, że nie są one sprawiedliwe. Jeśli dobrze pójdzie możemy nawet pójść i krok dalej. Sprawimy, że dziecko zostanie odebrane matce i przydzielone tobie.

                 - Nie! – Harry był zaskoczony aż takim podejściem adwokata. Nie spodziewał się tak brutalnego kroku. On sam nie chciał robić tego Ginny. – Ona jest dobrą matką i kocha swego syna nad życie. Ja chciałbym mieć jedynie trochę czasu z nim. To by mi wystarczyło w zupełności.

                John pokiwał głową z uznaniem słuchając słów młodego mężczyzny. On sam spróbowałby odzyskać pełną władzę na dzieckiem, a tymczasem chłopcu wystarczy tylko chwila. Doskonale go rozumiał pod tym względem i podziwiał.

                 - W porządku panie Potter – stwierdził w końcu. – Będzie wszystko jak sobie pan życzy. Spiszemy odpowiedni protokół i przystąpimy do rozprawy. Pierwsza odbędzie się za dwa tygodnie. – Harry skinął głową. Domyślał się, że Ginny w tym momencie nienawidziła go, ale nie miał innego wyjścia. Zamierzał odzyskać swojego syna. Bez względu na koszty.

~^~^~
                Kiedy nie było Dracona w pobliżu, Hermiona starała się unikać Lucjusza Malfoy’a, co w jego domu nie było łatwe.
                Wiedziała, że czuje do niej nienawiść z powodu tamtej koszmarnej sytuacji i obiecała sobie nigdy nie zostawać z nim sam na sam. Niestety unikanie teścia w domu było trudnym zadaniem. Szczególnie, gdy Draco wstawał dość wcześnie i późnym wieczorem wracał do domu. Właściwie to w ostatnim czasie nie wiele mieli chwil dla siebie. Powoli zaczynało ją to męczyć. Miała nadzieję, że ich stosunki lepiej poprawią się, ale nic na to nie wskazywało. Draco nie wykazywał żadnej chęci na bycie dobrym mężem. Miała wrażenie, że bolała go sytuacja z Astorią i jej przyjaciółką Alice. Sama na samą myśl o tym bardzo cierpiała. Nie podejrzewała, że to małżeństwo przyniesie jej tyle trosk. Westchnęła i powoli schodziła na dół. Dzisiaj Luna miała dla niej jakieś specjalne zlecenie. Podobno coś się wydarzyło i musiała wziąć w tym udział. Niestety okrutne zrządzenie losu sprawiło, że natknęła się na dole na Narcyzę Malfoy w towarzystwie jakiejś jej koleżanki. Miała wrażenie iż skądś ją zna, ale nie umiała powiedzieć skąd.

                 - Dzień dobry – przywitała się niezbyt chętnie nie chcąc przy tym wyjść na gbura. Obie kobiety zlustrowały ją wzrokiem. Miała na sobie elegancki kostium w kolorze stonowanego fioletu, który został zakupiony za aprobatą Dracona. Nie mogły znaleźć nic aby się przyczepić. Na całe szczęście.

                 - Więc to jest ta młoda żona twojego syna – zwróciła się do Narcyzy nieco wyniosłym głosem starsza kobieta. Na oko mogła mieć z pięćdziesiąt lat, ale z wyglądu przypominała Hermionie Umbrighde. Wzdrygnęła się na samą myśl o wspomnieniu tamtej wrednej czarownicy. – Wyglądała ładnie. Ma miłą aparycje i nienaganny gust. Nie rozumiem, czemu się czepiasz?

                 - To mugolka – próbowała bronić swojego zdania Narcyza. Nigdy nie przepadała za starszą matronką Elizabeth Seymur, ale ta kobieta wiodła prym wśród czarownic ze szlachetnego rodu. To jej ulegały wszystkie damy i stosowały się do jej zasad. Przez jakiś czas Narcyza sporo straciła w jej oczach i teraz to nadrabiała. Obawiała się, że małżeństwo jej syna może zmienić te stosunki, w dodatku to, co wyczyniał jej mąż nie było zbyt mile widziane. – Niestety mój syn wpakował się w ten związek nieświadomie. Można powiedzieć, że ona go uwiodła i nie miał wyjścia. Musiał się z nią ożenić.

                 - Och, Narcyzo myślisz iż nie wiem nic o klątwie Malfoyów? – zapytała z przekąsem starsza pani. – Twój syn w niczym nie różni się od ojca. Mam tylko nadzieję, że jest mniej brutalny. Myślę, że z powodzeniem możemy przedstawić ją w towarzystwie. Powinnaś być dumna ze swojej synowej. – Hermiona nieco oblała się rumieńcem słysząc ten niecodzienny komplement. Ta tajemnicza kobieta zrobiła na niej dobre wrażenie i musiała to przyznać. – Myślę, że w przyszłym tygodniu zorganizujemy bal na część młodej pani Malfoy. Chodźmy, Narcyzo. Porozmawiajmy o przyjęciu. – Narcyza nie protestowała kiedy pani Seymur ujęła ją pod rękę i zaprowadziła w stronę salonu. Hermiona odetchnęła nieco z ulgą i pospiesznie wyszła z domu. Na zewnątrz czekał na nią starszy mężczyzna i na jej widok otworzył drzwi.

                 - Panicz Malfoy prosił abym pani towarzyszył – oznajmił stanowczym głosem. – Nazywam się Albert Strauss i zostałem zatrudniony jako pani kierowca. – Hermiona zaklęła pod nosem słysząc to oświadczenie. Obiecała sobie porozmawiać o tym z mężem jak tylko uda się go zastać w domu. Wciąż smuciła się na to, że ją unikał. Nie przychodził nawet do jej łóżka. W ogóle nie podobał się jej fakt iż dzielili oddzielne pokoje. W ogóle inaczej to wszystko sobie wyobrażała. Teraz musiała połykać  gorzką pigułkę prawdy. – Jedziemy do Dziurawego Kotła – zdecydowała w końcu, poddając się. Sympatyczny pan Strauss bez słowa odpalił samochód. Jadąc myślała o swoim życiu. Będzie musiała coś w nim zmienić. Nie miała jeszcze pojęcia, co takiego, ale to zrobi. Samochód zatrzymał się wyrywając ją z zamyślenia. Podziękowała kierowcy i poprosiła aby był tu o czwartej. Jak tylko przekroczyła próg redakcji Proroka wyczuła ogromne poruszenie. Przywitała się z kilkoma pracownikami i sama pospiesznie skierowała w stronę gabinetu Luny. Jej przyjaciółka siedziała właśnie rozmawiając z kimś ostro przez telefon. Na jej widok rozłączyła się.

                 - Luna, co to za zamieszanie? – spytała z miejsca, zajmując krzesło naprzeciw pani redaktor. Luna spojrzała na nią z zaskoczeniem. Spodziewała się, że kto jak kto, ale ona powinna wiedzieć o wszystkim.

                 - Ty naprawdę nic nie wiesz? – zapytała ją, mrużąc nieco oczy. Hermiona przytaknęła nic nie rozumiejąc. Ktoś z pracowników przyniósł im gorącej kawy. Z wdzięcznością uśmiechnęła się do niego i upiła spory łyk.

                 - Chodzi o naszego wspólnego znajomego Harry’ego Pottera – zaczęła wyjaśniać Luna. – Już wielką sensacją jest fakt, że James Weasley jest jego synem, ale dodatkowym gwoździem to, że Harry startuje na Aurora w Ministerstwie Magii. Aż mi się wierzyć nie chce, że o niczym nie wiedziałaś. Kiedyś byliście nie rozłączni.

                Hermiona po raz kolejny stłumiła przekleństwo cisnące się na usta. Nie miała o niczym pojęcia. Plany Harry’ego kompletnie ją zaskoczyły oraz informacja o Jamesie. Sądziła, że nikt nie poda tego do wiadomości. Od razu pomyślała o przyjaciółce. Biedna Ginny musiała bardzo przeżywać te sytuacje. Postanowiła od razu się zreflektować i odwiedzić przyjaciółkę jak najszybciej. Nie mogła przecież dopuścić aby sama się z tym wszystkim zadręczała.

                 - Nie mogę uwierzyć, że zrobił coś takiego – wyjąkała z oszołomieniem. Miała w tym momencie chęć zamordować Zbawiciela jak nazywano go od pokonania Voldemorta. Zachowywał się jak łajdak. – Skręcę mu kark jak go tylko dorwę.

                 - Obawiam się, że będziesz musiała poczekać w kolejce – westchnęła cicho Luna. – Nevill’e wręcz kipi z wściekłości jak tylko się dowiedział. Jeżeli do tej pory Harry był jego idolem to gwałtownie stracił w jego oczach. Obawiam się, że nasz przyjaciel przyprawi sobie mnóstwo wrogów. – dodała, ale nie przyznała, że sama podzielała zdanie męża. Hermiona nie powiedziała nic tylko zapatrzyła się na trzymany w ręku kubek. Harry dziwnie się zachowywał i miała wrażenie, że nie chodzi tu tylko o Ginny i Deana, ale o coś więcej. Musiała się tego dowiedzieć. W końcu Luna miała rację. Byli przyjaciółmi i miała nadzieję, że to się nie zmieniło. Mimo iż ich kontakty trochę oziębły.

                 - Porozmawiam z nim najszybciej jak się da – obiecała solennie. Obawiała się jednak, że zamieszanie już się stało. Aby tylko nie dotarło do uszu wrażliwego Jamesa. Chłopiec był przekonany iż jego prawdziwy tata nie żyje. Wcale się nie dziwiła Lunie, że akurat na to kłamstwo się zdecydowała. W ogóle swojego czasu Ginny miała sporo problemów na głowie i dopiero teraz jej życie się wyprostowało. I znów miało się zniszczyć.

                 - W porządku. – Luna skinęła jej głową. Miała nadzieję, że Hermiona zdoła jakoś powstrzymać Harry’ego od szalonych pomysłów. – Tymczasem mam dla ciebie specjalne zadanie. Chciałabym abyś przeprowadziła wywiad z Ministrem Magii, Arturem Weasleyem. Wybacz, że wykorzystuje twoje znajomości, ale potrzebujemy bieżących informacji, a nikogo innego nie mogę posłać. – Hermiona skinęła głową niezbyt chętnie. Nie była pewna jak wyglądają jej relacje z Arturem. Kiedyś to był całkiem inny człowiek. Pasjonat mugoli. Dzisiaj zmienił się nie do poznania. Miała nadzieję, że to nie będzie błąd jeśli się zgodzi. Ostatnio popełniała same fatalne pomyłki.

~^~^~
                Ginny wciąż mocno przeżywała te całą sytuację, którą roztrząsał Harry.
                Z jakiś przecieków wykryto, że James jest synem Harry’ego. Dean bardzo to przeżywał. Widziała po nim jak zamartwiał się całą sytuacją. Ona sama również. No i był jeszcze James. Dzieciak nie rozumiał tego szumu wokół niego. Wiedział tylko, że jego tata nie żył. Wtedy, gdy mu to powiedziała tak się czuła. Tymczasem wolałaby aby było tak naprawdę. Żałowała, że Harry Potter nie zginął wraz  z Voldemortem i nie myślała, że kiedykolwiek będzie to czuła. W dodatku ciągle dzwonili. Musiała wziąć urlop w pracy, gdyż nie mogła już wytrzymać. Na całe szczęście była przy niej niezastąpiona matka. To ona wspierała ją w trudnych chwilach. No i rodzeństwo. Charlie i Bill. Na nich wszystkich mogła liczyć w każdej chwili.  Teraz jednak była całkowicie rozbita i nie wiedziała, co powinna zrobić. Rozmawiała z Deanem i powinna pomyśleć o prawniku. W tym wypadku na myśl przychodził jej mąż przyjaciółki Draco, ale to nie wchodziło w grę. Harry zgłosił się już do jego kancelarii i reprezentował go partner Dracona, John Smith. Zastanawiała się jak wyplątać się ze sprawy i nie stracić przy tym syna ani narzeczonego. Postanowiła porozmawiać polubownie z Harr’ym. Liczyła, że ta rozmowa pomoże coś i załagodzi sytuacje. Może jeśli wyznaczy wspólnie godziny widywania się z Jamesem, Harry na to przystanie. Na szczęście Ron był w domu i otworzył jej drzwi. Ostatnio ich stosunki się ochłodziły, ale zauważyła iż chłopak się zmienił. Możliwe iż to rozstanie z Hermioną było dobrym krokiem. Żałowała tylko iż to wszystko tak się potoczyło.

                 - Pewnie przyszłaś do Harr’yego? – zauważył, a ona skinęła głową. Gestem zaprosił ją do środka. Nie odmówiła, gdy poczęstował ją kieliszkiem dobrego wina. Potrzebowała się czymś wzmocnić. Ostatnio jej nerwy były mocno nastrojone i tylko czekała na wybuch. Miała wrażenie iż prędzej czy później on nastąpi. – Słyszałem, co zamierza zrobić. Niestety w ogóle nie mam na niego wpływu. Żadne argumenty do niego nie dochodzą.

                 - Może mi się uda jakoś do niego dotrzeć – powiedziała z nadzieją. Nie liczyła na zbyt wiele, ale chociaż jeden mały cud. Nie pogniewałaby się o to. W jej życiu było ich tak bardzo mało. Ostatnio w ogóle miała wrażenie iż gra w jakiejś tragikomedii. Kiedy Harry pojawił się w pokoju obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. Nie rozumiała jak w ciągu pięć lat ich relacje się tak zmieniły. Dawniej wszystko wyglądało inaczej i lepiej. Dzisiaj byli obcymi sobie ludźmi z ponurą przeszłością na barkach i musieli z nią walczyć. Musieli osiągnąć jakiś kompromis. Ona była nie ważna. W grę wchodziło dobro Jamesa.

                 - Co tu robisz? – spytał ją chłodno. Poczuła dreszcz rozchodzący się po ciele. Nigdy wcześniej jej tak nie potraktował. To nie było do niego w ogóle podobne. Stłumiła w sobie uczucie żalu. Musiała wziąć się w garść.
                 - Przyszłam z tobą porozmawiać o sprawie, którą mi wytoczyłeś – wydusiła z siebie w końcu. – Harry przemyślałeś to sobie? Tu nie chodzi o mnie, ale pomyślałeś o Jamesie? On wierzy, że jego ojciec nie żyje. Jak myślisz jak się zachowa?

                 - Mogłaś o tym pomyśleć zanim zdecydowałaś się na to kłamstwo – wybuchł groźnie. Był wściekły. Z jednej strony, bo poruszała w nim struny o których dawno zapomniał, a z drugiej, że zachowywała się całkiem nieodpowiedzialnie. Miał ochotę ją zamordować za to. To przez nią całkowicie zmieniał swoje życie. Świadomość, że ma syna obudziła w nim nieznane dotąd instynkty. Nie chciał tego. Te uczucia go przerażały, a mimo to postanowił walczyć. Wierzył, że pomoże mu się to wyrwać z otchłani w które się wplątał. Ginny tego nie rozumiała. – W końcu prędzej czy później bym wrócił. Naprawdę myślałaś, że odszedłem na zawsze?

                 - A co miałam myśleć, Harry? – Kiedy mówiła jej głos był niezwykle poruszony. Wciąż przeżywała tamten koszmarny dzień. Była taka szczęśliwa. Świadomość iż wychodzi za mąż za mężczyznę, którego kocha ze wzajemnością dodawała jej skrzydeł. To były takie szczęśliwe dni. Pokonali Voldemorta. Świat czarodziejów powoli wracał do normy. Mówiono o wyborach Artura Weasleya na Ministra Magii. Harry odbierał zasłużone laury za wielkie zwycięstwo. Wierzyła iż może być już tylko lepiej. Ślub miał się odbyć w Londynie. Jej matka sama uszyła suknie ślubną, którą w przyszłości miała przekazać córce. Była niezwykle piękna. Gdy widziała się w lustrze nie mogła oderwać wzroku. Dzień przed ślubem spędziła na wieczorze panieńskim z Luną i Hermioną. We trzy bawiły się jak nigdy jeszcze. Niezapomniany wieczór pełen prawdziwych czarów. Harry spędzał go ze swoimi przyjaciółmi. Podobno bliźniacy urządzili wielką mega imprezę. Nic nie wskazywało na tragedię. Jeszcze rozmawiali ze sobą tego dnia. Mówił, że ją kocha i nie może się doczekać kiedy zostaną sobie poślubieni. Ona również nie mogła. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że spodziewa się dziecka. Do kościoła jechała z głową pełną wielkich marzeń. Grano marsza weselnego, gdy przekraczała jego próg. Widziała twarze swoich przyjaciół i rodziny. Wszyscy byli towarzysząc jej w tych szczęśliwych chwilach. Nie widziała nigdzie Rona. Już to powinno ją zaniepokoić. Chwilę później dostarczono jej wiadomość. Harry nie przyjdzie. Załamała się. Nikt nie zgadnie ile wówczas łez wylała. Zamknęła się w pokoju i nie chciała się z nikim widzieć. Nie wiele wówczas jadła. Jedynie Dean powoli docierał do niej. Otoczył ją swoją opieką i miłością. Był przy niej nawet jeśli zostawiła go w szkole dla Harr’yego. Kiedy w Hogwarcie rządzili Śmieciożercy to on bronił ją przed kłopotami. Zamrugała kilka razy oczami nie chcąc dopuścić do siebie łez. Nie chciała aby Harry to widział. – To ty zniszczyłeś wszystko między nami. Gdybyś powiedział, co się dzieje zrozumiałabym to. Tymczasem nie dałeś sobie pomóc. Po prostu zachowałeś się jak zwykły tchórz. Zostawiłeś mnie nie dbając o konsekwencje.

                 - Nie jestem tchórzem! – warknął zły, że go tak nazwała. Jednak zasiała w nim ziarno niepewności. czy gdyby zachował się inaczej ich wspólne życie byłoby możliwe? Obserwując jej profil stwierdził, że się zmieniła. Wyładniała z wiekiem, chociaż nie zniknęły jej piegi z twarzy. Jednak wtedy miał silną potrzebę ucieczki. Ona, by tego nie zrozumiała. Na siłę próbowała, by go zatrzymać. – Nie rozumiesz dlaczego uciekłem. To nie na ciebie spadł ciężar śmierci Voldemorta. Zginęło wtedy wiele czarodziejów. Większość z nich z mojej winy, ale to nie ja pociągałem za sznurki. Wciąż przychodzili do mnie w snach. Nawiedzali mnie. Myślałem, że małżeństwo z tobą pomoże mi wrócić do normalności. Przeliczyłem się.

                 - Dlaczego nic nie powiedziałeś? – zapytała cicho. Była poruszona jego słowami. Nie miała pojęcia, że Harry tak wszystko przeżywał. Mnóstwo poranionych czarodziei wychodziło z ranami na duszy. Ona sama nie raz przeżywała moment wielkiej bitwy. To wtedy po raz ostatni widziała żywego Freda.

                 - A czy to, by coś zmieniło? Demony nadal byłyby we mnie. Musiałem odejść Ginny, a teraz chce walczyć o mojego syna. Jedyna normalna rzecz jaka mi w życiu została.
                 - Więc nie zrezygnujesz? – Było to bardziej stwierdzenie niż zapytanie. Harry skinął głową. Mogła podejrzewać, że się nie podda. Taki był właśnie Harry jakiego znała. Przez moment zdawało jej się, że widzi go za dawnych szkolnych czasów. Radosnego i nieustępliwego. Brakowało jej takiego Harry’ego, ale wiedziała iż tamte czasy już nie nadejdą.

                 - W porządku – podeszła w stronę drzwi i nacisnęła klamkę. – Jeżeli tego chcesz to spotkamy się w sądzie, ale obiecuje iż będę walczyć. James to mój syn i będę o niego walczyła. – Harry skinął jej głową i wyszła. Z dumnie uniesioną głową. Nie miała zamiaru się poddać. Teraz wiedziała, że to wojna i to był zaledwie początek. Teraz Harry musiał czekać na jej atak. I wiedziała, że on nastąpi.


~^~^~
                Stojąc w przestronnym korytarzu Ministerstwa Magii, Hermiona przypomniała sobie swój pierwszy dzień pracy.
Nie było jej wtedy łatwo. Była jedną z niewielu czarodziei z Hogwartu, która zdecydowała się na pracę w chaotycznym Ministerstwie. Artur Weasley dopiero rozpoczynał pracę i była przed nim długa droga, natomiast sama Hermiona odbyła krótki staż i czekało ją mnóstwo wyzwań. Nie spodziewała się iż tak ciężkich. Najgorsze było łapanie dawnych Śmieciożerców. W ich kręgach znajdowali się ludzie, których nie podejrzewałaby nigdy o kontakty z Czarnym Panem. Wśród nich było też sporo Gryfonów. Aż sama nie sądziła iż swój swojego może zdradzić. Przez ostatnie pięć lat sporo się nauczyła na temat naiwności i zaufania. Potem dostała szkołę życia, gdy wszyscy się od niej odwrócili. Jedynie Draco Malfoy stanął po jej stronie. Wciąż nie docierało do niej iż była jego żoną. To taka dziwna abstrakcja. Gdyby istniała taka możliwość rozwiedliby się dawno, ale wciąż istniała obawa klątwy. Dla pewności postanowili, chociaż rok podtrzymywać to małżeństwo. Potem ich drogi rozejdą się i każde pójdzie w swoją stronę.

                 - Pani Malfoy. – Z zamyślenia wyrwał ją czyjś męski głos. Podniosła głowę i zobaczyła wysokiego i postawnego mężczyznę w szacie czarodzieja. Nigdy wcześniej go tu nie widziała. – Pan Weasley czeka na rozmowę – skinęła głową i przełknęła ślinę ze zdenerwowania. Nie była pewna jak zareaguje na jej widok. Pani Weasley była na nią urażona od kiedy rozstali się z Ronem. Uważała, że to wszystko było jej winą i nie mogła wybaczyć ślubu z największym wrogiem jej ukochanego syna. To była długa i ciężka rozmowa, a ona czuła się winna. Zawsze lubiła państwa Weasley. Byli jej drugą rodziną.

                 - Dziękuje – wykrztusiła nieco wystraszonym głosem. Nie była pewna czego właściwie może się spodziewać. Zastukała i po usłyszeniu cichego „proszę” weszła do środka. Nigdy nie była w gabinecie Ministra Magii. Był to niezwykle elegancki pokój z palącym się kominkiem w środku. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy to duże zdjęcie całej rodziny Weasleyów. Aż zakuło ją w żołądku na ten widok. Szczególnie, gdy zobaczyła roześmianego Freda tuż obok swojego bliźniaka. Uwielbiała ich dwóch, chociaż psikusy braci często doprowadzały ją do szału. Pan Weasley siedział za mahoniowym biurkiem i popijał kawę. Gdy ją zobaczył podniósł się z fotela i przywitał z ukłonem.

                 - Miło cię znów widzieć, Hermiono – powiedział niezwykle miękko na jej widok. Zawsze lubił opanowaną i spokojną pannę Granger. Idealnie pasowała do jego syna i byłby dumny gdyby została jego synową. Wierzył, że w końcu tak się stanie. Niestety lata mijały i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek coś się zmieni. Gdy Hermiona wpakowała się w poważne kłopoty wszyscy się od niej odsunęli. On również nie zachował się najlepiej jako Minister. W końcu przez niego syn z nią zerwał. Miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Nie mógł też sprawić, by dziewczyna wróciła na dawne stanowisko. Nacisk z rządu był na to zbyt silny. Gdyby zrobił inny ruch jego stanowisko mogłoby na tym ucierpieć.

                 - Nie jestem zbyt tego pewna – odparła niezwykle chłodno. Hermiona postanowiła zachować taką właśnie postawę. Nie zamierzała powoływać się na dawne przyjaźnie. To miał być wywiad o który prosiła Luna. Zwykła praca nic więcej. I tak postanowiła to traktować. Zawsze była profesjonalistką. – Czy możemy przejść do konkretów panie Ministrze?

                 - Hermiono, proszę. – Artur Weasley nie zamierzał się poddawać. Czuł wyrzuty sumienia i chciał aby były mu wybaczone dawne błędy. Nie lubił zostawiać za sobą niedokończonych spraw. Bardzo się zmienił jako minister. Nawet jego żona to zauważyła. – Wiem, że sytuacja nie wyszła najlepiej w twoich oczach. Najpierw daliśmy ci szansę stania się Aurorem mimo tego iż nie ukończyłaś siódmego roku w szkole.

                 - Zdałam odpowiednie egzaminy – przypomniała mu dumnie. Dobrze pamiętała jak zakuwała do nich po nocach. Ron naśmiewał się pod nosem, że to nic nie da i tak nie dostanie żadnej szansy. Ona nie dbała o to. Konsekwentnie uczyła się aby zaliczyć odpowiedni egzamin. Nie myślała żeby iść do Hogwartu na ten ostatni rok, chociaż padła taka propozycja. Zbyt wiele wspomnień z tamtych chwil. Szczególnie z czasów bitwy. Wszędzie widziałaby twarze martwych przyjaciół. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. – Okazałam się jedną z najlepszych dlatego przydzielił mnie pan do odpowiedniej grupy. I się sprawdzałam. Świetnie od samego początku. Kiedy przyszło, co do czego wyrzekł się pan mnie i pański syn. Nagle lata przyjaźni i wzajemnego szacunku przestały istnieć. Myśli pan, że po prostu o tym zapomnę? – Pan Weasley zdawał się być zaskoczony nagłym wybuchem kobiety. Do tej pory była spokojna i opanowana. Nigdy nie podniosła na nikogo głosu. Teraz otwarcie mówiła o tym, co myśli i czuje. To było do niej bardzo niepodobne. Był pod wrażeniem tej zmiany. To pomoże jej przetrwać w tym trudnym małżeństwie.

                 - W porządku – skinął głową ostatecznie poddając się. Nie miał wyjścia. Musiał dać trochę czasu nim zapomni, co się stanie. Na razie nie mógł liczyć na żaden cud. – Nie będziemy zatem do tego wracać. Może kiedyś zrozumiesz  dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej. O czym chciałabyś porozmawiać? Teraz kiedy Luna przejęła Proroka Codziennego o wiele lepiej się z nim współpracuje.

                 - Chce porozmawiać o napaściach na czarodziejów – powiedziała otwarcie sięgając po swoje notatki. Nim przyszła do Ministra przygotowała się odpowiednio. Chciała wiedzieć jakie pytania zadawać. – Wiemy, że grupa Śmieciożerców terroryzuje ludzi. Mówi się nawet o przywróceniu Czarnego Pana do życia. Czy to w ogóle możliwe?

                 - Pani Malfoy chyba naczytała się pani za dużo powieści romantycznych – odparował gniewnie, chociaż zdawał sobie sprawę iż to wyraźna uraza w stronę kobiety. Nie umiał jednak się hamować za każdym razem, gdy słyszał takie bzdury. – Wszyscy wiemy, że Voldemort nie żyje zabity przez pani przyjaciela Harry’ego Pottera. To było wielkie święto dla wszystkich. Nie ma szans aby powrócił.

                 - A tajemniczy Krąg Śmierci? – zadała kolejny cios. Miała być stanowcza i konsekwentna. Nie mogła pozwolić sobie na żadną pomyłkę. Mogłaby wtedy za bardzo na tym ucierpieć. – Oni chcą jego powrotu. Sama miałam okazje spotkać się z ich członkinią Bellatriks Leastrange.

                 - Nie możliwe. – Artur Weasley wyglądał na wstrząśniętego. – Moja żona zabiła Leastrange w czasie bitwy o Hogwart. Sam widziałem jej ciało.

                 - Które potem zniknęło w tajemniczych okolicznościach – przypomniała mu. To była trafna uwaga. Kiedy grzebali swoich zmarłych i szukali ciał, ciało Bellatrisk nie znaleziono. Wtedy podejrzewano, że zabrał je któryś z jej wiernych oddanych, bo ciężko w tym wypadku mówić o przyjaźni. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ta szalona kobieta mogłaby żyć i zagrażać jego rodzinie.

                 - Może pominiemy ten temat? – poprosił cicho. Hermiona niechętnie się zgodziła. Postanowiła zostawić to na później. Teraz czekała ich trudniejsza rozmowa. I zamierzała doprowadzić ją do końca.

~^~^~
                Draco czuł się naprawdę zmęczony i poirytowany.
                Bardzo żałował, że w te deszczową pogodę nie mógł zostać w domu i zwyczajnie cieszyć się ciepłym ciałem młodej żony. Minęło kilka dni od kiedy kochali się po raz ostatni. Starał się swoje uczucia trzymać na wodzy, ale nie było to łatwe. Kobieta zmieniała się na jego oczach. Nie była może najpiękniejszą kobietą na świecie, ale miała w sobie pewien żywioł, który sprawiał, że pragnął jej coraz bardziej. I to nie zmieniało się mimo upływu czasu, który minął.

                 - Dzięki za wstawiennictwo Malfoy – rzucił Teodor Nott, który po aresztowaniu wyszedł z więzienia. Na wolności poczuł się o wiele lepiej, a chęć pałającej zemsty na Kate Ward była niezwykle silna. Miał ochotę zamordować dziewczynę gołymi rękami. Już nie mógł doczekać się kiedy wpadnie w jego ręce. – Dzisiaj będzie zebranie kręgu. Mam nadzieję iż będziesz gotowy?

                 - Jak najbardziej. – Draco skinął głową. Pierwszy raz miał odkryć swoją obecność przed Kręgiem. Do tej pory tylko nieliczni wiedzieli o jego udziale w całej sprawie. Na samą myśl zadrżał. Wiedział, że nie wszyscy mu ufali. Szczególnie przez to małżeństwo z Granger. Dzisiaj musiał im udowodnić, że się nie zmienił. Sama myśl o próbie przyprawiała go o mdłości. Nie był pewien, czego będą od niego oczekiwać. – Od razu idziemy do nich?

                Nott przez chwilę spoglądał się na niego z uwagą. Nie do końca ufał Malfoyowi. Teraz stał po stronie prawa i był innym człowiekiem. Dobrze wiedział, co przygotowali na to wyniosłe spotkanie. Wspólnie wsiedli do mugolskiego wynalazku, który zakupił Draco i odjechali w stronę mrocznych doków Londynu. To tam w starych magazynach zaplanowali spotkanie. Jedyne miejsce, które nie znajdowało się pod patronatem Ministerstwa i było dla nich bezpieczne.

                 - Muszę ci zawiązać oczy przyjacielu – oznajmił Nott w połowie drogi. – Póki, co nie możesz poznać miejsca naszej kryjówki. – Draco skinął głową. Zatrzymał samochód i pozwolił Nottowi działać. Na całe szczęście mężczyzna dawno temu zrobił prawo jazdy. Na miejsce dojechali po jakiś dwudziestu minutach. Draco wyraźnie czuł zapach morskiego powietrza, ale nie skomentował tego. Domyślił się, gdzie byli. Wolał to jednak zachować dla siebie. Nie chciał aby w jakiś sposób go podejrzewali. Nott poprowadził go w stronę wolnego magazynu. Byli już wszyscy. Ubrani w czarne szaty z maskami na twarzach. Dookoła paliły się świece. Na wcześniej przygotowanym ołtarzu leżała młoda dziewczyna. Z jej knebla wydobywały się ciche błagania o pomoc. Z oczu tryskały łzy.

                 - Witaj Draconie Malfoyu – przemówił nieznany mu do tej pory głos. Rozwiązano mu oczy. Mógł przyzwyczaić się do ciemności. Na widok dziewczyny z trudem pohamował swój odruch pomocy. Nie mógł jej tak zostawić. – Przybyłeś tu aby udowodnić swą wierność dawnym sprzymierzeńcom.
                 - To prawda – potwierdził jego słowa. Uklęknął na jedno kolano okazując szacunek. W tym momencie brzydził się sobą, ale nie miał innego wyjścia. Obiecał doprowadzić te sprawę do końca. Krąg Śmierci zagrażał innym, a tylko jemu byli wstanie zaufać. Był ciekaw kim jest głos przewodni. Był zmutowany i nienaturalny. Na myśl przywodził mu coś nieludzkiego. – Macie dla mnie jakieś zadanie?

                 - Tak – przytaknął nieznajomy. – Abyś pokazał swoją przynależność chce żebyś torturował te dziewczynę. Nie jest nikim ważnym. Przypadkowa ofiara samotnie wałęsajaca się po okolicy dziewuszka. Draco niedbale spojrzał na dziewczynę i poczuł skurcz w żołądku. To nie była przypadkowa dziewczyna. Zobaczył to wyraźnie rozpoznając w niej młodszą siostrę Fleur, Gabriellę. Domyślił się, że celowo to zorganizowali. Był mężem Granger, a ta wciąż przyjaźniła się z Weasleyami. Chcieli w ten sposób sprawdzić jego lojalność. Zaklął pod nosem niepewny jak powinien zareagować.

                 - W porządku – zgodził się. Wyciągnął różdżkę. Nigdy jeszcze się tak nie bał jak teraz. Przypomniał sobie sceny z Malfoy Manor, gdy Czarny Pan zmuszał go do torturowania innych. Przerażająca  rozgrywka do tej pory śniąca mu się po nocach. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie zmuszony znów stanąć w ponownej sytuacji. Ktoś od kneblował dziewczynę. Jej błagalne prośby rozchodziły się echem po magazynie. Rozpoznała go. Był niewzruszony. Później jakoś wyjaśni te sprawę. Teraz musiał się wykazać. – Crucio! – Prawie bezgłośnie wypowiedziane zaklęcie zadziałało natychmiast. W powietrzu rozległ się przeraźliwy krzyk młodej francuski. W tym momencie Draco z chęcią zatkałby sobie uszy. Nie był pewien kogo bardziej bolała ta sytuacja. Nie wiedział jak długo może to znieść. Nie kazali mu przerywać. Na ciele dziewczyny zaczęły się pojawiać nowe rany.

                 - Dość! – rozkazał stanowczy głos należący do Bellatriks Leastrange. Draco przerwał zaklęcie i spojrzał w stronę ciotki. Jako jedyna nie miała na sobie specjalnej maski. Jej niegdyś piękną twarz zdobyła terasz szrama odchodząca od kącika oka do ust. Nie był to przyjemny widok. Spuścił wzrok aby za bardzo się nie gapić na nią. – Udowodniłeś mi swoją lojalność – stwierdziła nie przestając mierzyć go wzrokiem. – Twego małżeństwa ze szlamą Granger nadal nie uznaje, ale z radością witam cię w swoich szeregach.

                 - Więc to wszystko? – Draco nie krył zaskoczenia. Spodziewał się, że jeszcze będą chcieli go testować. Wykorzystywać w bardziej brutalny sposób. Tymczasem wystarczyło rzucić jedno mroczne zaklęcie i już było po wszystkim. Aż zakręciło mu się w głowie. Z trudem utrzymał się na nogach. Nie był pewien jak dotrze do domu i spojrzy w oczy żony po tym wszystkim. Ona, by nie zrozumiała tego co robił.

                 - Tak, Draco – odpowiedziała miękko Leastrange. Wzdrygnął się kiedy go dotknęła. – Jestem z ciebie dumny Draconie. Jesteś prawdziwym synem swojego ojca. – Na jej słowa rozległy się oklaski aprobaty i zadowolenia. On jedynie spojrzał na bezwładnie leżącą Gabrielle. Jej przerażone oczy wyrażały smutek i strach. Żałował, że nie może nic powiedzieć w tej chwili ani pomóc jej jakoś. Musiał poczekać na odpowiedni moment, kiedy nikt nie będzie podejrzewał. – Na razie zamknijcie dziewczynę. Potem się zastanowimy, co z nią zrobić. – Dwóch Śmieciożerców ruszyło aby wykonać rozkaz. Nie szarpała się. Potulnie pogodziła się z losem i poddała ich oporom. Draco nie mógł oderwać od niej wzroku. Czuł się winny i musiał jak najszybciej zrzucić ten brud z ciała. Wieczorem, gdy dotarł do domu długo wahał się nim postanowił odwiedzić sypialnie żony. Na całe szczęście nie spała. Siedziała na łóżku i w skupieniu czytała jakąś książkę. Wyglądała tak świeżo i niewinnie. Poczuł przypływ pożądania na jej widok.

                 - Hermiono, pomóż mi – szepnął na jej widok. Zaskoczona podniosła wzrok na zbolałą twarz męża. Bez słowa podeszła do niego i przytuliła do siebie. Nie potrzebowali słów. W tym momencie liczyła się bliskość, którą oboje czuli.

~^~^~
Na zakończenie:
Nie wiem, czemu ale ze wszystkich rozdziałów ten podoba mi się najbardziej ze wszystkich.
Może spowodowany tymi wydarzeniami a szczególnie końcówka.
Długo wahałam się przed samym pomysłem z Kręgiem Śmierci.
Mam nadzieję iż kochana Edge autorka Dramione „Bez definicji” nie pomyśli sobie, że pomysł zdjęty z niej.
Po prostu nie miałam jak pokierować sytuacją a jak już wymyśliłam Krąg to tylko Draco idealnie nadawał się na to stanowisko.
Nikt inny, by nie pasował.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny rozdział.

Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 012 „Tajemnice”
Cytat: Oscar Wilde.
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 700

29 komentarzy:

  1. Pierwsza!!
    Lecę czytać ;d
    I myślę, że jestem zainteresowana betowaniem rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę?
      Kochana mogę podać GG lub email abyśmy mogły ustalić;)
      Byłoby fajnie gdybyś się zgodziła

      Usuń
    2. Rzeczywiście, rozdział był wielkim zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że Draco naprawdę wejdzie po raz kolejny w macki zła. Nie dziwię się, że nikt mu nie ufa, ale z drugiej strony nie chciałabym mieć w szeregach kogoś takiego. Na jego miejscu miałabym dobre wytłumaczenie, kiedy już do końca zrujnuje siebie i swoją nową rodzinę. Współczuje Hermionie, że mimo wszystko będzie w to wplątana. Nie chce być w jej ciele, kiedy Bella się nią zainteresuje, a ona trafi w ich ręce i dowie się kim tak naprawdę jest Dracon.
      Nadal zastanawia mnie postać Nemezis. Skoro Draco utrzymuje z nim kontakt to musi coś znaczyć. Może nie jest przesiąknięty złem.
      Muszę poprzeć Harry'ego w tym, co robi. Każdy ojciec ma prawo do opieki nad synem i wg. mnie ma ogromne szanse żeby te prawa zdobyć. Ginny stoi na straconej pozycji: nawet nie powiedziała mu o dziecku. A powinien o tym się dowiedzieć nawet listownie. Niech wygra. Nie rozumiem jak niektórzy mogą go za to nienawidzić. On chce po prostu widywać się z synem, o którym nie miał bladego pojęcia. A Ginn mogła nie kłamać tylko powiedzieć prawdę.

      Wiesz, chętnie zajęłabym się betowaniem twojego opowiadania. Czytając znalazłam parę błędów, które można poprawić w prosty sposób, np. "sporawy siniak". Sporawy? Raczej spory.
      Jeżeli jesteś zainteresowana to podaje swój adres mejlowy. Możemy umówić szczegóły.
      aga.bielecka@onet.pl

      Pozdrawiam serdecznie, Donna W :)

      Usuń
    3. Jak na razie jestes jedyną osobą, która popiera Harry'ego w jego staraniach ale słusznie.
      Należy mu się odrobina szczęścia z włansym dzieckiem dlatego pokazuje to w ten sposób.

      Co do samego Dracona to na pewno zaskoczy nie raz.
      Niektórzy bedą go podejrzewać o rozchwianie emocjonalne ale myślę że nie będzie z nim tak źle.
      Postaram sie wszystko tonować aby nie było za dużego zamieszania.

      p.s. wysłałam ci właśnie maila.

      Usuń
    4. Rozchwianie emocjonalne i Draco?

      Usuń
    5. Tak;)
      nawet najlepszemu się zdarza.
      Jednak pokieruje nim tak żeby nie było za bardzo podobne do Harry'ego.
      To będzie bardziej zachwianie równowagi między tym co słuszne a tym co konieczne.

      Usuń
  2. Swietny rozdzial i 100% popieram Harre'go.
    Niech walczy, chociaz Ginn sluchnie oskarzyla go o to, ze odszedl... nie powinienen.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, Harremu też należy się troche szczęscia :)
    A Draco jest kochany :p Końcówką skradł moje serce :D
    Czyżby śmierciożercy znowu zaczynali działać?
    Czekam na next xd
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle genialny, naprawdę strasznie wkręciłam się w to opowiadanie i na każdy kolejny rozdział czekam z niecierpliwością :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za informację o notce.
    Popieram Potter'a. Fakt, nie powinien zostawić Ginny tuż przed ślubem, ale powinien
    wiedzieć, że ma syna. Żył w błogiej nieświadomości przez 5 lat. Z tym Kręgiem Śmierci to mnie zaintrygowałaś. A końcówka mnie rozbroiła. Draco jednak nie jest pozbawiony ludzkich uczuć. Podsumowując: genialny rozdział :)

    pozdrawiam, emersonn

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz racje rozdział bardzoo dobry ! ;)
    Krąg śmierci . Dobrze że nie musiał nikogo zabijać ;)
    I oczywiscie końcówka NAJLEPSZA ! wielkie ukłony w Twoja strone ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybacz, że przez jakiś czas nie udzielałam się na twoim blogu. Teraz jednak już jestem ;)

    Dean zareagował dość emocjonalnie. Ale nie dziwię mu się, bo z pewnością pokochał małego Jamesa. Sama nie wiem, który z panów powinien dostać opiekę nad dzieckiem. W każdym razie rozjaśniła się nieco decyzja Harry'ego o ucieczce. W sumie mogę go zrozumieć.
    Powiem szczerze, że wyłowiłam kolejną (pierwszą był John) ciekawą, a mniej ważną dla fabuły postać. Ta Elizabeth mnie zainteresowała. Ważna kobieta w świecie arystokracji. I jeszcze wypowiedziała się pochlebnie o Mionie. Chyba ją polubiłam, może jeszcze kiedyś się pojawi?
    Cieszę się, że Hermiona wygarnęła Arturowi bolesną prawdę.
    Krąg Śmierci i zabranie ciało Belli brzmi naprawdę ciekawie, a końcowe spotkanie dawnych popleczników Czarnego Pana i tortury... Zrobiłaś mi smaka ;) Jeżeli miałoby się odbyć wskrzeszenie Voldemorta, to właśnie w podobny twojemu sposób.
    Dodam jeszcze, że z każdym rozdziałem widzę, iż się rozwijasz. Pogłębiasz psychikę bohaterów, doczepiasz do wypowiedzi ich uczucia i myśli... Taki tekst naprawdę dobrze się czyta.

    Rzuciły mi się w oczy dwa kwiatki ;)
    ,,Pani Malfoy chyba naczytała się pani za dużo powieści romantycznych''
    Hm, troszkę nie rozumiem co ma piernik do wiatraka. Powieści romantyczne i przywrócenie czarnoksiężnika? Może i Miona przesadziła z książkami, ale bardziej skłaniałabym się ku horrorom lub... fantastyce.
    Aha i źle napisałaś nazwisko Umbridge ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje kochana za zwrócenie uwagi;)

      I w ogóle dziękuje za Twoja opinię.
      Naprawdę mile połechtałas moje próżne uczucia jeśli w ogóle to możliwe.
      Cieszę się że sam rozdział przypadł Ci do gustu.
      I zaskoczyłaś mnie również reakcją na Harry'ego.
      Każdy reaguje całkiem inaczej na jego zachowanie i boję się wręcz jak.
      Nie chce go za bardzo wybielić ani wyczernić.

      Co do Nemezis i Kręgu Śmierci to dwa pomysły które niespodziewanie przyszły mi do głowy i postanowiłam je połączyć w jedną całość.
      Nie wiem jak spodoba mi się cały wątek ale liczę że wyjdzie z tego coś konkretnego a przynajmniej mam taką nadzieję.

      Dziękuje za podpowiedzi i z chęcią z nich skorzystam;)
      Bez bety ciężko sobie poradzić ale trwają rozmowy więc rozdział wkrótce zostanie poprawiony!

      Usuń
  8. Napisałaś, że wieczór kawalerski Harry'ego przygotowali bliźniacy, ale przecież Fred zginął w Bitwie o Hogwart, o czym później też wspomniałaś. Cieszę się, że Harry będzie walczył o Jamesa. Myślę, że mały powinien znać prawdę. Lepiej żeby dowiedział się teraz, iż jego ojciec żyje niż później. Takie kłamstwo nie jest łatwo wybaczyć. Ginny powinna to sobie uświadomić. Dlatego nie rozumiem, dlaczego innym nie podoba się postawa Harry'ego. Wybraniec ma prawo być ojcem swojego dziecka. Nie musi być mężem matki Jamesa, ale ojcem dla chłopca powinien być. Mimo, iż Dean też sobie świetnie radzi w tej roli. Ale i na niego przyjdzie kolej. Jeszcze będzie miał okazję nosić na barana swoje biologiczne dziecko.
    Ciekawi mnie to podwójne życie Dracona. Do czego on zmierza? Brakuje mu niebezpieczeństwa? Jak zareaguje Hermiona, kiedy się o tym dowie? A co do niej, chyba jest szczęśliwa mogąc znów pracować i zarabiać na siebie. Tylko, że na razie nie dostała zbyt łatwych spraw. Najpierw akcja z Bellatrix, a teraz trudna rozmowa z Arturem. Wydaje mi się, że niepotrzebnie na niego tak naskoczyła. Być może jego reakcja na aferę, w którą zaangażowana była jego niedoszła synowa, nie była odpowiednia, przynajmniej w stosunku do Hermiony, ale on nie chciał pogrążyć rodziny. Miło z jego strony, że próbował naprawić stosunki z Hermioną. Szkoda, że ta potraktowała go tak rzeczowo. Myślę, że potrzebuje czasu, by ponownie zaufać pewnym osobom.

    Kiedy przeczytałam ten rozdział, wydawało mi się, że nie będę miała zbyt wiele do powiedzenia. A tu proszę, nawet spory komentarz. A to jeszcze nie wszystko, bo chciałam powiedzieć, że naprawdę lubię twoje opowiadanie. Miło je się czyta. Tak płynnie przechodzisz z jednego do drugiego zdania. Początkowo pojawiały się błędy składniowe, ale teraz jest naprawdę dobrze. Za każdym razem, kiedy kończę kolejny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego. Coś to opowiadanie (albo autorka) ma w sobie, że przyciąga.

    Na początku wspomniałaś, że masz problemy z przypisywaniem tytułów. Mimo szczerych chęci nie podam ci żadnego patentu na to. Sama mam z tym problemy. Ale robię podobnie jak ty. Najpierw piszę rozdział, dopiero potem przypisuję tytuł. Wtedy mam przynajmniej pewność, że pasuje do całości. I najczęściej wychodzi całkiem spontanicznie. A pisać rozdział bez tytułu... - to kompletnie nie ma sensu. Bo tytuł jest bardzo ważny. Przede wszystkim ma za zadanie zachęcić do przeczytania, zaintrygować, zainteresować.
    Dobra, nic nie wynika z tego, co napisałam, ale ogólnie chciałam powiedzieć, żebyś się nie przejmowała tytułami. Po jakimś czasie one same zaczną się nasuwać.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tytułu to masz rację.
      Ja sama nim zainteresuje sie opowiadaniem zwracam uwagę na rozdziały.
      Tytuł sam w sobie zaciekawia i musi pasować.
      Jak nie pasuje to mija sie z celem.
      Dlatego zauważyłam że większość autorek z niego rezygnuje.

      Co do wieczoru to faktycznie mój błąd.
      W końcu wieczór odbył sie po bitwie o Hogwart.
      Muszę to poprawić żeby potem nie było jakiś niedomówień.
      Fred niestety nie żyje i obawiam się że tak zostanie a przynajmniej teraz.
      Niczego nie obiecuje ani nie zapeszam.
      Kilka osób wie że uwielbiam ożywiać poszczególne postacie więc i tu planuje niespodzianki.

      I w ogóle dziękuje za miłe słowa.
      Kolejna osoba, która połęchtała moją próżność.
      Wręcz nie wiem co powiedzieć.

      pozdrawiam.

      Usuń
  9. Nadrobiłam wszystkie rozdziały tej fascynującej historii i sama muszę przyznać, że jest bardzo wciągająca. Mimo, że czytałam już dramione z zaaranżowanym małżeństwem Malfoy'ów, to twoja historia jest jakby zupełnie inna, dojrzalsza. Podziwiam Cię za to i Ci gratuluje. Z pewnością zerknę tu ponownie, gdy pojawi się kolejny rozdział :) Życzę Weny!
    Pozdrawiam Serdecznie.
    Venetiia Noks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Venetiio za tak miłe słowa.
      Naprawdę mnie zaskoczyłaś że zainteresowałaś się moim opowiadaniem.
      Staram się właśnie dopasować historie do różnego wieku czytelników i mam nadzieję że mi sie to udaje.
      Oczywiście widziałam nowy rozdział i na pewno nadrobię ;p

      Usuń
  10. Następny świetny rozdział. Z kimkolwiek rozmawiam to polecam ten blog. Jak już pisałam, nie lubię Dramione, ale Twoje jest tak dobre, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i czekam, aż napiszesz mi, że mogę już przeczytać.
    Podoba mi się pomysł i jednocześnie ciekawi mnie te rozdzielenie rodziny Weasley, bo tak to chyba można nazwać? Każdy poszedł swoimi drogami. Jestem ciekawa jak to wszystko poukładasz.
    Pozdrawiam,
    Raven

    http://zycie-astorii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj kochana aż sie zarumieniłam że tak chwalisz mojego bloga.
      Nie spodziewałam się że aż tak bardzo może komuś sie spodobać.
      Myślę że niedługo nowy rozdział się pojawi.
      Mam nadzijeę że jak najszybciej.
      Co do rodziny Weasley tak myślę nad tym i mam nadzieję że uda mi się dopracować ten wątek.

      pozdrawiam.

      Usuń
  11. Witam,
    Rozdział cudowny jak zwykle.Bardzo lubię Twój styl pisania. Masz wspaniałe pomysły i życzę Ci ich jeszcze więcej. Hmmm, zastanawiam się co wyjdzie z tego wywiadu z Arthurem Weasley'em.
    Mekira

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę świetny rozdział, nawet jeśli ktoś chiałby się do czegoś przyczepić, to kompletnie nie ma do czego. Masz świetny styl! Wchodzę na bloga, wydaje mi się, że mam do przeczytania dość długi rozdział, a po chwili nie mogę uwierzyć, że to już jego koniec i znowu muszę czekać na następny. : )
    Co do szablonu.. Moja koleżanka właśnie założyła bloga z grafiką, ma mało zamówień, a robi cudowne szablony, a co najważniejsze- robi je bardzo szybko. Także w razie czego zapraszam: http://meedmeadow.blogspot.com/
    Pozdrawiam i czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział oczywiście świetny i musisz mi wybaczyć, że komentuje dopiero teraz- brak czasu... ;/ Naprawdę bardzo mi się podoba Twój styl pisania, czyta się lekko i przyjemnie ;)

    Nominowałam Twojego bloga do Liebster Award ;)
    Więcej informacji tu: http://dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com/p/liebster-aword.html
    Pozdrawiam,
    Tuśka

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy wczoraj znalazłam Twój blog pomyślałam, ze będzie to kolejna tandetna historia których mam ku, ten che dość, ale nie oceniam "książki po okładce" wiec postanowiłam zagłębić się w Twoje opowiadanie. Poruszyło mnie. Rozdziały jak do tej pory są pisane bardzo dojrzale i owiane są nutka tajemnicy, każdy moment i dialogi wyrażają emocje, co bard,o lubię w każdych opowiadaniach. Nie będę tu wyrażać opinii o każdym rozdziale z osobna :) ale wyrażę się o tym :D Nie widzę niczego do czego mogłabym się przyczepić :) Wiem, ze sama nie umiem pisać tak jak bym chciała, ale umiem doceniać prace innych. Słowa Draco, którymi zakonczylasz ten rozdział, bardzo mnie poruszyły. Przez chwile, gdy czytałam, myślałam, ze Draco zwariował no bo jakim cudem przyłączył sie do Kręgu Śmierci ?! Ale zaczęłam sie nad tym zastanawiać i domyslilam się, ze może być za tym jakiś ukryty cel. Chwile później przeczytałam fragment, który potwierdził moje domysły. Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej. Czekam na nowy rozdział :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mam SPAMownika, bo obserwują blogi, więc nie musisz mnie informować ^^ Ja przepraszam, ale będę mogła wszystko dokładnie skomentować dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu. Naprawdę przepraszam! Jak wrócę, obiecuję, że zostawię treściwy komentarze ;) I życzę udanych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zaglądnęłam, by sprawdzić, czy nie ma może nowego rozdziału i odkryłam, że nie ma komentarza ode mnie. Byłam pewna, że zostawiłam chociaż kilka słów, ale nic nie ma, więc grzecznie biorę laptopa w ręce i zabieram się za naskrobanie czegoś ode mnie.
    Jestem ciekawa zmian jakie powoli zachodzą w Harrym, widać albo przynajmniej za zauważyłam różnicę między rozdziałami początkowymi, a obecnymi. Zależy mu i cierpi... ale może to i dobrze? ;D
    Myślałam, że Draco w końcu pokazał swoje prawdziwe ja i do końca będzie już 'normalny' z naszego punktu widzenia, ale znowu pokazałaś, że wszystko co tu się znajduje, jest tajemnicze i nic czego oczekujemy lub już znamy nie jest pewne, a raczej w 100% moze okazać się nieprawdą.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy można jakoś uzyskać kontakt z Tobą? Na betowanie.blogspot.com napisałaś, że szukasz bety, na próby kontaktu od Krystalicznej i Imago nie odpowiadasz. PROSZĘ O KONTAKT DO 7 DNI!
    6593973 wiktoria.wisniewski@gmail.com

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  18. Heej, wybacz, ze tak trochę późno komentuję, ale miałam wyjazd do Łodzi i po prostu nie dałam rady wcześniej ;p.
    No w każdym razie, najpierw muszę pochwalić szablon, który jest po prostu cudnyyy <33
    Sytuacja odnośnie praw do Jamesa robi się coraz bardziej napięta. W sumie, nie dziwię się, że Harry tak o niego walczy... jednak tak sobie myślę, tj. zastanawiam się, czemu kilka lat temu nie powiedział o swoich demonach i Voldemorcie, Ginny. Przecież to była jego żona i powinien wiedzieć, że z pewnością by go zrozumiała i mu pomogła... Tak przynajmniej myślę ;p. W każdym razie, mam nadzieję, że Harry uzyska prawo spotykania się z synem, bo jak widzę, od teraz to dla niego żyje Wybraniec.
    Cieszę się, że Miona wygarnęła tak Arturowi, bo należy mu się za to, jak on ją potraktował... a raczej jej nie pomógł wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała.
    Ten motyw kręgu jest bardzo intrygujący, scena w obecnym rozdziale dość drastyczna i bardzo dobrze opisana. Co teraz będzie z siostrą Fleur? Czy Draco później jej pomoze, czy też ktoś ją zabije? I jak dalej zamierzasz rozegrać ten wątek? Jestem cholernie ciekaw ;).
    Jejku, ta sytuacja na końcu, z Mioną bardzo mnie wzruszyła i oczywiście spodobała się. To tak jakbym ujrzała prawdziwego Dracona... jakby on zdjął maskę :).
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. No to wreszcie jestem! Przepraszam za opóźnienia, ale jak może wiesz, nie miałam dostępu do internetu przez dwa tygodnie. Ja nie nadaję rozdziałom tytułów i w gruncie rzeczy nigdy nie nadawałam (kwestia przyzwyczajenia) więc naprawdę nie wiem, jak mogłabym Ci pomóc.
    Szablon jest piękny (nie wiem, czy to nowy, czy stary, ale mimo wszystko)!
    Cieszę się, że Harry będzie walczył o prawo do opieki nad synem. Uważam, że będzie z niego dobry ojciec, bo póki co nie miał zbytnio czasu, by sprawdzić się w tej roli. Ginny powinna z nim na poważnie porozmawiać i wytłumaczyć sobie pewne sprawy.
    Zastanawia mnie, co będzie jeśli Hermiona dowie się o sprawkach Dracona. Przecież ten mężczyzna nie może wszystkiego ukrywać w nieskończoność. Wiadomo, że boi się jej reakcji, jednak uważam, że powoli topi sie we własnych tajemnicach.
    Rozdział bardzo mi się podobał. Był długi, jednak bardzo interesujący i wciągający! U mnie pojawiła się nowa notka, nie wiem, czy wiesz ^^ Mam sklerozę straszną.
    Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
  20. Rosmaneczko ma kochana,
    padam przed Tobą na kolana,
    za tą historię ,której jesteś autorką
    gdyż nikt tak genialnego pomysłu nie miał ,
    więc jestem pewna,ze tak właśnie chciał los :)
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń