Nauczyłem
się kochać tajemniczość.
Ona jedna chyba może życie nasze uczynić
niezwykłym i cudownym.
Najpowszedniejsza
rzecz zyskuje urok,
gdy
się ją zachowuje w tajemnicy.
-
Oscar Wilde
Kroniki proroka codziennego nr 013:
Nie wiem jak większość czytelników, ale ja największy
problem mam z tytułami.
Czasami jest tak, że napiszę rozdział i potem dopiero
objawia się właściwy tytuł pasujący do opowiadania.
Dlatego są one tak często zmieniane w spisie Treści.
Dlatego są one tak często zmieniane w spisie Treści.
A wy?
Macie jakiś patent na dobry tytuł?
Zauważyłam, że większość radzi sobie bez tytułów, ale dla mnie to trochę dziwne jest.
Macie jakiś patent na dobry tytuł?
Zauważyłam, że większość radzi sobie bez tytułów, ale dla mnie to trochę dziwne jest.
Tymczasem zapraszam do lektury!
Ogłoszenie:
Szukam dwóch osób:
Bety, która ma czas i chęci na betowanie mojego opowiadania.
Bety, która ma czas i chęci na betowanie mojego opowiadania.
Oraz szablonistki, która wykona dla mnie ładny szablon.
Piszcie pod komentarzami.
Za pomoc będę wdzieczna
Za pomoc będę wdzieczna
~^~^~
-To list od prawnika!
Powiedziała zaskoczona Ginny Weasley, gdy pewnego
poniedziałkowego poranka otrzymała dużą kopertę. Wymienili z Deanem zaskoczone
spojrzenia. Ginny niecierpliwie rozerwała kopertę. Nie miała pojęcia, czego
może chcieć od niej sąd. Nie miała żadnych kłopotów z prawem. W końcu pracowała
w Ministerstwie, a jej tato był głównym Ministrem. Zachowywała się przykładnie
i odpowiedzialnie. – Na Merlina jak on mógł to zrobić.
- Ginny, co
się dzieje? – Dean z niepokojem spojrzał na swoją narzeczoną. Była poruszona i
zrozpaczona. Pokręciła głową i podała mu list. Było to wezwanie o ustanowienie
ojcostwa, które złożył Harry Potter. Zagotowało się w nim. – Do diabła
ciężkiego zatłukę go!
- Dean! –
krzyknęła za nim Ginny, ale było już za późno. Jej narzeczony zdążył wyjść z
domu. Po ulicy poruszał się szybko nie zważając na przechodniów i padający deszcz.
Bez problemu trafił do mieszkania Rona. Nie dbał o zbyt wczesną wizytę. Chciał
wyjaśnić te sprawę raz na zawsze. Otworzył mu nieco zaspany Ron.
- Gdzie jest
Potter? – warknął u progu. Harry zdążył się właśnie wyłonić z pokoju, gdy Dean
rzucił się na niego. Pierwszy cios był zaskoczeniem, ale pod drugim zdołał się
uchronić. Obaj okładaliby się dalej pięściami gdyby nie powstrzymał ich Ron. –
Ty wiesz, co ten dupek chciał zrobić? I jeszcze go bronisz?
- Chce tylko
żebyś wyluzował i nie robił mi zamieszania w domu – uspokajał go Ron. – Nie mam
pojęcia o co w ogóle chodzi. Może wyjaśnisz to? – Dean westchnął zrezygnowany i
obrzuciwszy Harry’ego wściekłym spojrzeniem skinął głową. Powoli i spokojnie
zaczął opowiadać o przysłanym piśmie. – Ginny jest niezwykle poruszona. Nie
spodziewała się, że będziesz takim bydlakiem.
- A co
myślałeś? – parsknął gniewnie Harry. Wolną ręką rozmasowywał sobie szczękę.
Domyślał się, że będzie sporawy siniak i to akurat kiedy miał iść na rozmowę o
pracę. Zamierzał zacząć wszystko od nowa. Nawet cień Voldemorta mu w tym nie
przeszkodzi. – W końcu James jest moim synem. Mam prawo do jego wychowywania.
- Straciłeś te
prawo zostawiając ją pięć lat temu! –Dean kompletnie nie panował nad sobą. Nie
rozumiał w ogóle Pottera. To on opiekował się jego synem. Był dla niego jak
ojciec. – Pomyślałeś w ogóle o Jamesie? Jak zareaguje na twoje pojawienie się?
Dzieci powinny mieć stabilną sytuacje, a
ty co możesz mu zaoferować? Nie masz nawet pracy ani przyszłości. Przez
pięć lat szlajałeś się, Merlin wie gdzie i niczym nie przejmowałeś. Teraz
wracasz myśląc, że możesz wszystko zniszczyć. Nie pozwolę ci odebrać sobie
rodziny!
- To nie jest
twoja rodzina Dean! – odparował Harry broniąc swojego słowa. Nie miał zamiaru
tak łatwo dać się poddać. W końcu wiedział, co jest najważniejsze. Ginny mogła
układać sobie życie z Deanem jeśli tego chciała, ale bez Jamesa. To był jego
syn. – To mój syn. W końcu najwyższa pora abyś to zrozumiał, a teraz wynoś się!
– Dean nie protestował. Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Dopiero wtedy
Harry ochłonął. Miał dzisiaj spotkanie z adwokatem i musiał się ogarnąć jako
tako. Ron nie powiedział ani słowa. Wciąż był zły na przyjaciela za to, co
odstawiał, a on nie zamierzał mu się tłumaczyć. Było już południe, gdy wyszedł
na zalaną deszczem ulicę. Nienawidził takiej pogody. Przyprawiała go zawsze o
ponury nastrój i była dołująca. Kancelarię należącą do Johna Smitha odnalazł
bez trudu. Największy budynek mieszczący się w centrum Londynu. Niezwykle
luksusowy i precyzyjny. Słyszał, że Smith był najlepszy w swoim fachu i wcale
nie tani. Na szczęście jego rodzice zostawili mu majątek. Jeśli chciał odzyskać
syna to warto było z niego skorzystać. Przywitała go sympatyczna sekretarka i
kazała mu poczekać. Nie krył swojego zaskoczenia, gdy zobaczył wchodzącego do
poczekalni Dracona.
- Czekasz na
mnie Potter? – zdziwił się Malfoy wchodząc do biura. Minęło kilka dni od
niefortunnego spotkania z Astorią i Alice. Przez ten czas starał się nieco
uprzyjemnić swoje stosunki z Hermioną. Nie było to łatwe, gdyż dziewczyna
zamknęła się w jakimś kokonie. Nawet on nie miał do niego dostępu i nie czuł
się z tego powodu najlepiej.
- Nie! – Harry
pokręcił głową. – Przez wzgląd iż jesteś mężem Hermiony wolałem załatwić te
sprawę z twoim partnerem. Wówczas obędzie się bez jakiś pretensji. – Draco skinął
głową zaintrygowany całą sytuacją. Gdy pojawił się John i zaprosił Harry’ego do
swego gabinetu obiecał dowiedzieć się o co chodzi.
- Myśli pan,
że mam jakieś szansę? – zapytał Harry z nadzieją w oczach. Naprawdę chciał
odzyskać swojego syna i liczył, że w ten sposób mu się uda. Próbował rozmawiać
z Ginny, ale ona go unikała. Od kiedy zaręczyła się z Deanem zrobiła się
jeszcze gorsza. John spojrzał na papiery przedstawione mu przez młodego
Wybrańca i uśmiechnął się z zadowoleniem. Po raz pierwszy miał okazje stanąć
oko w oko z znanym czarodziejem. Czuł mieszaninę respektu i szacunku, chociaż
to on był starszy. Gdy tylko Harry do niego napisał od razu odpowiedział na
list i zaproponował spotkanie. Sprawa wydawała mu się ciekawa i pomyślał, że
warto było ją przyjąć. Rozumiał też dlaczego nie poprosił o pomoc jego
partnera.
- Szansa
zawsze jest – odparł mężczyzna znad papierów. – W końcu ustalenie ojcostwa nie
powinno być trudne. Dzięki operacji wiemy już, że mały James Weasley jest twoim
synem. Teraz tylko musimy ustalić prawa rodzicielskie. To nie powinno być
trudne. Sędzia jest mężczyzną i stawia wysoko prawa ojców. Szczególnie, że nie
są one sprawiedliwe. Jeśli dobrze pójdzie możemy nawet pójść i krok dalej.
Sprawimy, że dziecko zostanie odebrane matce i przydzielone tobie.
- Nie! – Harry
był zaskoczony aż takim podejściem adwokata. Nie spodziewał się tak brutalnego
kroku. On sam nie chciał robić tego Ginny. – Ona jest dobrą matką i kocha swego
syna nad życie. Ja chciałbym mieć jedynie trochę czasu z nim. To by mi
wystarczyło w zupełności.
John pokiwał głową z uznaniem słuchając słów młodego
mężczyzny. On sam spróbowałby odzyskać pełną władzę na dzieckiem, a tymczasem
chłopcu wystarczy tylko chwila. Doskonale go rozumiał pod tym względem i podziwiał.
- W porządku
panie Potter – stwierdził w końcu. – Będzie wszystko jak sobie pan życzy.
Spiszemy odpowiedni protokół i przystąpimy do rozprawy. Pierwsza odbędzie się
za dwa tygodnie. – Harry skinął głową. Domyślał się, że Ginny w tym momencie nienawidziła
go, ale nie miał innego wyjścia. Zamierzał odzyskać swojego syna. Bez względu
na koszty.
~^~^~
Kiedy nie było Dracona w pobliżu, Hermiona
starała się unikać Lucjusza Malfoy’a, co w jego domu nie było łatwe.
Wiedziała, że czuje do niej nienawiść z powodu tamtej
koszmarnej sytuacji i obiecała sobie nigdy nie zostawać z nim sam na sam. Niestety
unikanie teścia w domu było trudnym zadaniem. Szczególnie, gdy Draco wstawał
dość wcześnie i późnym wieczorem wracał do domu. Właściwie to w ostatnim czasie
nie wiele mieli chwil dla siebie. Powoli zaczynało ją to męczyć. Miała
nadzieję, że ich stosunki lepiej poprawią się, ale nic na to nie wskazywało.
Draco nie wykazywał żadnej chęci na bycie dobrym mężem. Miała wrażenie, że
bolała go sytuacja z Astorią i jej przyjaciółką Alice. Sama na samą myśl o tym
bardzo cierpiała. Nie podejrzewała, że to małżeństwo przyniesie jej tyle trosk.
Westchnęła i powoli schodziła na dół. Dzisiaj Luna miała dla niej jakieś
specjalne zlecenie. Podobno coś się wydarzyło i musiała wziąć w tym udział.
Niestety okrutne zrządzenie losu sprawiło, że natknęła się na dole na Narcyzę
Malfoy w towarzystwie jakiejś jej koleżanki. Miała wrażenie iż skądś ją zna,
ale nie umiała powiedzieć skąd.
- Dzień dobry
– przywitała się niezbyt chętnie nie chcąc przy tym wyjść na gbura. Obie
kobiety zlustrowały ją wzrokiem. Miała na sobie elegancki kostium w kolorze
stonowanego fioletu, który został zakupiony za aprobatą Dracona. Nie mogły
znaleźć nic aby się przyczepić. Na całe szczęście.
- Więc to jest
ta młoda żona twojego syna – zwróciła się do Narcyzy nieco wyniosłym głosem
starsza kobieta. Na oko mogła mieć z pięćdziesiąt lat, ale z wyglądu
przypominała Hermionie Umbrighde. Wzdrygnęła się na samą myśl o wspomnieniu
tamtej wrednej czarownicy. – Wyglądała ładnie. Ma miłą aparycje i nienaganny
gust. Nie rozumiem, czemu się czepiasz?
- To mugolka –
próbowała bronić swojego zdania Narcyza. Nigdy nie przepadała za starszą
matronką Elizabeth Seymur, ale ta kobieta wiodła prym wśród czarownic ze
szlachetnego rodu. To jej ulegały wszystkie damy i stosowały się do jej zasad.
Przez jakiś czas Narcyza sporo straciła w jej oczach i teraz to nadrabiała.
Obawiała się, że małżeństwo jej syna może zmienić te stosunki, w dodatku to, co
wyczyniał jej mąż nie było zbyt mile widziane. – Niestety mój syn wpakował się
w ten związek nieświadomie. Można powiedzieć, że ona go uwiodła i nie miał
wyjścia. Musiał się z nią ożenić.
- Och, Narcyzo
myślisz iż nie wiem nic o klątwie Malfoyów? – zapytała z przekąsem starsza
pani. – Twój syn w niczym nie różni się od ojca. Mam tylko nadzieję, że jest
mniej brutalny. Myślę, że z powodzeniem możemy przedstawić ją w towarzystwie.
Powinnaś być dumna ze swojej synowej. – Hermiona nieco oblała się rumieńcem
słysząc ten niecodzienny komplement. Ta tajemnicza kobieta zrobiła na niej
dobre wrażenie i musiała to przyznać. – Myślę, że w przyszłym tygodniu
zorganizujemy bal na część młodej pani Malfoy. Chodźmy, Narcyzo. Porozmawiajmy
o przyjęciu. – Narcyza nie protestowała kiedy pani Seymur ujęła ją pod rękę i
zaprowadziła w stronę salonu. Hermiona odetchnęła nieco z ulgą i pospiesznie
wyszła z domu. Na zewnątrz czekał na nią starszy mężczyzna i na jej widok
otworzył drzwi.
- Panicz
Malfoy prosił abym pani towarzyszył – oznajmił stanowczym głosem. – Nazywam się
Albert Strauss i zostałem zatrudniony jako pani kierowca. – Hermiona zaklęła
pod nosem słysząc to oświadczenie. Obiecała sobie porozmawiać o tym z mężem jak
tylko uda się go zastać w domu. Wciąż smuciła się na to, że ją unikał. Nie
przychodził nawet do jej łóżka. W ogóle nie podobał się jej fakt iż dzielili
oddzielne pokoje. W ogóle inaczej to wszystko sobie wyobrażała. Teraz musiała
połykać gorzką pigułkę prawdy. –
Jedziemy do Dziurawego Kotła – zdecydowała w końcu, poddając się. Sympatyczny
pan Strauss bez słowa odpalił samochód. Jadąc myślała o swoim życiu. Będzie musiała
coś w nim zmienić. Nie miała jeszcze pojęcia, co takiego, ale to zrobi. Samochód
zatrzymał się wyrywając ją z zamyślenia. Podziękowała kierowcy i poprosiła aby
był tu o czwartej. Jak tylko przekroczyła próg redakcji Proroka wyczuła ogromne
poruszenie. Przywitała się z kilkoma pracownikami i sama pospiesznie skierowała
w stronę gabinetu Luny. Jej przyjaciółka siedziała właśnie rozmawiając z kimś
ostro przez telefon. Na jej widok rozłączyła się.
- Luna, co to
za zamieszanie? – spytała z miejsca, zajmując krzesło naprzeciw pani redaktor.
Luna spojrzała na nią z zaskoczeniem. Spodziewała się, że kto jak kto, ale ona
powinna wiedzieć o wszystkim.
- Ty naprawdę
nic nie wiesz? – zapytała ją, mrużąc nieco oczy. Hermiona przytaknęła nic nie
rozumiejąc. Ktoś z pracowników przyniósł im gorącej kawy. Z wdzięcznością
uśmiechnęła się do niego i upiła spory łyk.
- Chodzi o
naszego wspólnego znajomego Harry’ego Pottera – zaczęła wyjaśniać Luna. – Już
wielką sensacją jest fakt, że James Weasley jest jego synem, ale dodatkowym
gwoździem to, że Harry startuje na Aurora w Ministerstwie Magii. Aż mi się
wierzyć nie chce, że o niczym nie wiedziałaś. Kiedyś byliście nie rozłączni.
Hermiona po raz kolejny stłumiła przekleństwo cisnące
się na usta. Nie miała o niczym pojęcia. Plany Harry’ego kompletnie ją
zaskoczyły oraz informacja o Jamesie. Sądziła, że nikt nie poda tego do
wiadomości. Od razu pomyślała o przyjaciółce. Biedna Ginny musiała bardzo
przeżywać te sytuacje. Postanowiła od razu się zreflektować i odwiedzić
przyjaciółkę jak najszybciej. Nie mogła przecież dopuścić aby sama się z tym
wszystkim zadręczała.
- Nie mogę
uwierzyć, że zrobił coś takiego – wyjąkała z oszołomieniem. Miała w tym
momencie chęć zamordować Zbawiciela jak nazywano go od pokonania Voldemorta.
Zachowywał się jak łajdak. – Skręcę mu kark jak go tylko dorwę.
- Obawiam się,
że będziesz musiała poczekać w kolejce – westchnęła cicho Luna. – Nevill’e
wręcz kipi z wściekłości jak tylko się dowiedział. Jeżeli do tej pory Harry był
jego idolem to gwałtownie stracił w jego oczach. Obawiam się, że nasz
przyjaciel przyprawi sobie mnóstwo wrogów. – dodała, ale nie przyznała, że sama
podzielała zdanie męża. Hermiona nie powiedziała nic tylko zapatrzyła się na
trzymany w ręku kubek. Harry dziwnie się zachowywał i miała wrażenie, że nie
chodzi tu tylko o Ginny i Deana, ale o coś więcej. Musiała się tego dowiedzieć.
W końcu Luna miała rację. Byli przyjaciółmi i miała nadzieję, że to się nie
zmieniło. Mimo iż ich kontakty trochę oziębły.
- Porozmawiam
z nim najszybciej jak się da – obiecała solennie. Obawiała się jednak, że
zamieszanie już się stało. Aby tylko nie dotarło do uszu wrażliwego Jamesa.
Chłopiec był przekonany iż jego prawdziwy tata nie żyje. Wcale się nie dziwiła
Lunie, że akurat na to kłamstwo się zdecydowała. W ogóle swojego czasu Ginny
miała sporo problemów na głowie i dopiero teraz jej życie się wyprostowało. I
znów miało się zniszczyć.
- W porządku.
– Luna skinęła jej głową. Miała nadzieję, że Hermiona zdoła jakoś powstrzymać
Harry’ego od szalonych pomysłów. – Tymczasem mam dla ciebie specjalne zadanie. Chciałabym
abyś przeprowadziła wywiad z Ministrem Magii, Arturem Weasleyem. Wybacz, że
wykorzystuje twoje znajomości, ale potrzebujemy bieżących informacji, a nikogo
innego nie mogę posłać. – Hermiona skinęła głową niezbyt chętnie. Nie była
pewna jak wyglądają jej relacje z Arturem. Kiedyś to był całkiem inny człowiek.
Pasjonat mugoli. Dzisiaj zmienił się nie do poznania. Miała nadzieję, że to nie
będzie błąd jeśli się zgodzi. Ostatnio popełniała same fatalne pomyłki.
~^~^~
Ginny wciąż mocno przeżywała te całą
sytuację, którą roztrząsał Harry.
Z jakiś przecieków wykryto, że James jest synem
Harry’ego. Dean bardzo to przeżywał. Widziała po nim jak zamartwiał się całą
sytuacją. Ona sama również. No i był jeszcze James. Dzieciak nie rozumiał tego
szumu wokół niego. Wiedział tylko, że jego tata nie żył. Wtedy, gdy mu to
powiedziała tak się czuła. Tymczasem wolałaby aby było tak naprawdę. Żałowała,
że Harry Potter nie zginął wraz z Voldemortem
i nie myślała, że kiedykolwiek będzie to czuła. W dodatku ciągle dzwonili.
Musiała wziąć urlop w pracy, gdyż nie mogła już wytrzymać. Na całe szczęście
była przy niej niezastąpiona matka. To ona wspierała ją w trudnych chwilach. No
i rodzeństwo. Charlie i Bill. Na nich wszystkich mogła liczyć w każdej chwili. Teraz jednak była całkowicie rozbita i nie
wiedziała, co powinna zrobić. Rozmawiała z Deanem i powinna pomyśleć o
prawniku. W tym wypadku na myśl przychodził jej mąż przyjaciółki Draco, ale to
nie wchodziło w grę. Harry zgłosił się już do jego kancelarii i reprezentował
go partner Dracona, John Smith. Zastanawiała się jak wyplątać się ze sprawy i
nie stracić przy tym syna ani narzeczonego. Postanowiła porozmawiać polubownie
z Harr’ym. Liczyła, że ta rozmowa pomoże coś i załagodzi sytuacje. Może jeśli
wyznaczy wspólnie godziny widywania się z Jamesem, Harry na to przystanie. Na
szczęście Ron był w domu i otworzył jej drzwi. Ostatnio ich stosunki się
ochłodziły, ale zauważyła iż chłopak się zmienił. Możliwe iż to rozstanie z
Hermioną było dobrym krokiem. Żałowała tylko iż to wszystko tak się potoczyło.
- Pewnie
przyszłaś do Harr’yego? – zauważył, a ona skinęła głową. Gestem zaprosił ją do
środka. Nie odmówiła, gdy poczęstował ją kieliszkiem dobrego wina. Potrzebowała
się czymś wzmocnić. Ostatnio jej nerwy były mocno nastrojone i tylko czekała na
wybuch. Miała wrażenie iż prędzej czy później on nastąpi. – Słyszałem, co
zamierza zrobić. Niestety w ogóle nie mam na niego wpływu. Żadne argumenty do
niego nie dochodzą.
- Może mi się
uda jakoś do niego dotrzeć – powiedziała z nadzieją. Nie liczyła na zbyt wiele,
ale chociaż jeden mały cud. Nie pogniewałaby się o to. W jej życiu było ich tak
bardzo mało. Ostatnio w ogóle miała wrażenie iż gra w jakiejś tragikomedii.
Kiedy Harry pojawił się w pokoju obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. Nie
rozumiała jak w ciągu pięć lat ich relacje się tak zmieniły. Dawniej wszystko
wyglądało inaczej i lepiej. Dzisiaj byli obcymi sobie ludźmi z ponurą
przeszłością na barkach i musieli z nią walczyć. Musieli osiągnąć jakiś
kompromis. Ona była nie ważna. W grę wchodziło dobro Jamesa.
- Co tu
robisz? – spytał ją chłodno. Poczuła dreszcz rozchodzący się po ciele. Nigdy
wcześniej jej tak nie potraktował. To nie było do niego w ogóle podobne. Stłumiła
w sobie uczucie żalu. Musiała wziąć się w garść.
- Przyszłam z
tobą porozmawiać o sprawie, którą mi wytoczyłeś – wydusiła z siebie w końcu. –
Harry przemyślałeś to sobie? Tu nie chodzi o mnie, ale pomyślałeś o Jamesie? On
wierzy, że jego ojciec nie żyje. Jak myślisz jak się zachowa?
- Mogłaś o tym
pomyśleć zanim zdecydowałaś się na to kłamstwo – wybuchł groźnie. Był wściekły.
Z jednej strony, bo poruszała w nim struny o których dawno zapomniał, a z
drugiej, że zachowywała się całkiem nieodpowiedzialnie. Miał ochotę ją
zamordować za to. To przez nią całkowicie zmieniał swoje życie. Świadomość, że
ma syna obudziła w nim nieznane dotąd instynkty. Nie chciał tego. Te uczucia go
przerażały, a mimo to postanowił walczyć. Wierzył, że pomoże mu się to wyrwać z
otchłani w które się wplątał. Ginny tego nie rozumiała. – W końcu prędzej czy
później bym wrócił. Naprawdę myślałaś, że odszedłem na zawsze?
- A co miałam
myśleć, Harry? – Kiedy mówiła jej głos był niezwykle poruszony. Wciąż
przeżywała tamten koszmarny dzień. Była taka szczęśliwa. Świadomość iż wychodzi
za mąż za mężczyznę, którego kocha ze wzajemnością dodawała jej skrzydeł. To
były takie szczęśliwe dni. Pokonali Voldemorta. Świat czarodziejów powoli
wracał do normy. Mówiono o wyborach Artura Weasleya na Ministra Magii. Harry
odbierał zasłużone laury za wielkie zwycięstwo. Wierzyła iż może być już tylko
lepiej. Ślub miał się odbyć w Londynie. Jej matka sama uszyła suknie ślubną,
którą w przyszłości miała przekazać córce. Była niezwykle piękna. Gdy widziała
się w lustrze nie mogła oderwać wzroku. Dzień przed ślubem spędziła na
wieczorze panieńskim z Luną i Hermioną. We trzy bawiły się jak nigdy jeszcze.
Niezapomniany wieczór pełen prawdziwych czarów. Harry spędzał go ze swoimi
przyjaciółmi. Podobno bliźniacy urządzili wielką mega imprezę. Nic nie
wskazywało na tragedię. Jeszcze rozmawiali ze sobą tego dnia. Mówił, że ją
kocha i nie może się doczekać kiedy zostaną sobie poślubieni. Ona również nie
mogła. Wtedy nie wiedziała jeszcze, że spodziewa się dziecka. Do kościoła
jechała z głową pełną wielkich marzeń. Grano marsza weselnego, gdy przekraczała
jego próg. Widziała twarze swoich przyjaciół i rodziny. Wszyscy byli
towarzysząc jej w tych szczęśliwych chwilach. Nie widziała nigdzie Rona. Już to
powinno ją zaniepokoić. Chwilę później dostarczono jej wiadomość. Harry nie
przyjdzie. Załamała się. Nikt nie zgadnie ile wówczas łez wylała. Zamknęła się
w pokoju i nie chciała się z nikim widzieć. Nie wiele wówczas jadła. Jedynie
Dean powoli docierał do niej. Otoczył ją swoją opieką i miłością. Był przy niej
nawet jeśli zostawiła go w szkole dla Harr’yego. Kiedy w Hogwarcie rządzili
Śmieciożercy to on bronił ją przed kłopotami. Zamrugała kilka razy oczami nie
chcąc dopuścić do siebie łez. Nie chciała aby Harry to widział. – To ty
zniszczyłeś wszystko między nami. Gdybyś powiedział, co się dzieje
zrozumiałabym to. Tymczasem nie dałeś sobie pomóc. Po prostu zachowałeś się jak
zwykły tchórz. Zostawiłeś mnie nie dbając o konsekwencje.
- Nie jestem
tchórzem! – warknął zły, że go tak nazwała. Jednak zasiała w nim ziarno
niepewności. czy gdyby zachował się inaczej ich wspólne życie byłoby możliwe?
Obserwując jej profil stwierdził, że się zmieniła. Wyładniała z wiekiem,
chociaż nie zniknęły jej piegi z twarzy. Jednak wtedy miał silną potrzebę
ucieczki. Ona, by tego nie zrozumiała. Na siłę próbowała, by go zatrzymać. –
Nie rozumiesz dlaczego uciekłem. To nie na ciebie spadł ciężar śmierci
Voldemorta. Zginęło wtedy wiele czarodziejów. Większość z nich z mojej winy,
ale to nie ja pociągałem za sznurki. Wciąż przychodzili do mnie w snach.
Nawiedzali mnie. Myślałem, że małżeństwo z tobą pomoże mi wrócić do
normalności. Przeliczyłem się.
- Dlaczego nic
nie powiedziałeś? – zapytała cicho. Była poruszona jego słowami. Nie miała
pojęcia, że Harry tak wszystko przeżywał. Mnóstwo poranionych czarodziei
wychodziło z ranami na duszy. Ona sama nie raz przeżywała moment wielkiej
bitwy. To wtedy po raz ostatni widziała żywego Freda.
- A czy to, by
coś zmieniło? Demony nadal byłyby we mnie. Musiałem odejść Ginny, a teraz chce
walczyć o mojego syna. Jedyna normalna rzecz jaka mi w życiu została.
- Więc nie
zrezygnujesz? – Było to bardziej stwierdzenie niż zapytanie. Harry skinął
głową. Mogła podejrzewać, że się nie podda. Taki był właśnie Harry jakiego
znała. Przez moment zdawało jej się, że widzi go za dawnych szkolnych czasów.
Radosnego i nieustępliwego. Brakowało jej takiego Harry’ego, ale wiedziała iż
tamte czasy już nie nadejdą.
- W porządku –
podeszła w stronę drzwi i nacisnęła klamkę. – Jeżeli tego chcesz to spotkamy
się w sądzie, ale obiecuje iż będę walczyć. James to mój syn i będę o niego
walczyła. – Harry skinął jej głową i wyszła. Z dumnie uniesioną głową. Nie
miała zamiaru się poddać. Teraz wiedziała, że to wojna i to był zaledwie
początek. Teraz Harry musiał czekać na jej atak. I wiedziała, że on nastąpi.
~^~^~
Stojąc w przestronnym korytarzu
Ministerstwa Magii, Hermiona przypomniała sobie swój pierwszy dzień pracy.
Nie było jej wtedy łatwo. Była
jedną z niewielu czarodziei z Hogwartu, która zdecydowała się na pracę w
chaotycznym Ministerstwie. Artur Weasley dopiero rozpoczynał pracę i była przed
nim długa droga, natomiast sama Hermiona odbyła krótki staż i czekało ją
mnóstwo wyzwań. Nie spodziewała się iż tak ciężkich. Najgorsze było łapanie
dawnych Śmieciożerców. W ich kręgach znajdowali się ludzie, których nie
podejrzewałaby nigdy o kontakty z Czarnym Panem. Wśród nich było też sporo
Gryfonów. Aż sama nie sądziła iż swój swojego może zdradzić. Przez ostatnie
pięć lat sporo się nauczyła na temat naiwności i zaufania. Potem dostała szkołę
życia, gdy wszyscy się od niej odwrócili. Jedynie Draco Malfoy stanął po jej
stronie. Wciąż nie docierało do niej iż była jego żoną. To taka dziwna
abstrakcja. Gdyby istniała taka możliwość rozwiedliby się dawno, ale wciąż
istniała obawa klątwy. Dla pewności postanowili, chociaż rok podtrzymywać to
małżeństwo. Potem ich drogi rozejdą się i każde pójdzie w swoją stronę.
- Pani Malfoy.
– Z zamyślenia wyrwał ją czyjś męski głos. Podniosła głowę i zobaczyła
wysokiego i postawnego mężczyznę w szacie czarodzieja. Nigdy wcześniej go tu
nie widziała. – Pan Weasley czeka na rozmowę – skinęła głową i przełknęła ślinę
ze zdenerwowania. Nie była pewna jak zareaguje na jej widok. Pani Weasley była
na nią urażona od kiedy rozstali się z Ronem. Uważała, że to wszystko było jej
winą i nie mogła wybaczyć ślubu z największym wrogiem jej ukochanego syna. To
była długa i ciężka rozmowa, a ona czuła się winna. Zawsze lubiła państwa
Weasley. Byli jej drugą rodziną.
- Dziękuje –
wykrztusiła nieco wystraszonym głosem. Nie była pewna czego właściwie może się
spodziewać. Zastukała i po usłyszeniu cichego „proszę” weszła do środka. Nigdy
nie była w gabinecie Ministra Magii. Był to niezwykle elegancki pokój z palącym
się kominkiem w środku. Pierwsze, co rzuciło się jej w oczy to duże zdjęcie
całej rodziny Weasleyów. Aż zakuło ją w żołądku na ten widok. Szczególnie, gdy
zobaczyła roześmianego Freda tuż obok swojego bliźniaka. Uwielbiała ich dwóch,
chociaż psikusy braci często doprowadzały ją do szału. Pan Weasley siedział za
mahoniowym biurkiem i popijał kawę. Gdy ją zobaczył podniósł się z fotela i
przywitał z ukłonem.
- Miło cię
znów widzieć, Hermiono – powiedział niezwykle miękko na jej widok. Zawsze lubił
opanowaną i spokojną pannę Granger. Idealnie pasowała do jego syna i byłby
dumny gdyby została jego synową. Wierzył, że w końcu tak się stanie. Niestety
lata mijały i nic nie wskazywało na to, że kiedykolwiek coś się zmieni. Gdy
Hermiona wpakowała się w poważne kłopoty wszyscy się od niej odsunęli. On
również nie zachował się najlepiej jako Minister. W końcu przez niego syn z nią
zerwał. Miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Nie mógł też sprawić, by
dziewczyna wróciła na dawne stanowisko. Nacisk z rządu był na to zbyt silny.
Gdyby zrobił inny ruch jego stanowisko mogłoby na tym ucierpieć.
- Nie jestem
zbyt tego pewna – odparła niezwykle chłodno. Hermiona postanowiła zachować taką
właśnie postawę. Nie zamierzała powoływać się na dawne przyjaźnie. To miał być
wywiad o który prosiła Luna. Zwykła praca nic więcej. I tak postanowiła to
traktować. Zawsze była profesjonalistką. – Czy możemy przejść do konkretów
panie Ministrze?
- Hermiono,
proszę. – Artur Weasley nie zamierzał się poddawać. Czuł wyrzuty sumienia i
chciał aby były mu wybaczone dawne błędy. Nie lubił zostawiać za sobą
niedokończonych spraw. Bardzo się zmienił jako minister. Nawet jego żona to
zauważyła. – Wiem, że sytuacja nie wyszła najlepiej w twoich oczach. Najpierw
daliśmy ci szansę stania się Aurorem mimo tego iż nie ukończyłaś siódmego roku
w szkole.
- Zdałam
odpowiednie egzaminy – przypomniała mu dumnie. Dobrze pamiętała jak zakuwała do
nich po nocach. Ron naśmiewał się pod nosem, że to nic nie da i tak nie
dostanie żadnej szansy. Ona nie dbała o to. Konsekwentnie uczyła się aby
zaliczyć odpowiedni egzamin. Nie myślała żeby iść do Hogwartu na ten ostatni
rok, chociaż padła taka propozycja. Zbyt wiele wspomnień z tamtych chwil.
Szczególnie z czasów bitwy. Wszędzie widziałaby twarze martwych przyjaciół.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. – Okazałam się jedną z najlepszych dlatego
przydzielił mnie pan do odpowiedniej grupy. I się sprawdzałam. Świetnie od
samego początku. Kiedy przyszło, co do czego wyrzekł się pan mnie i pański syn.
Nagle lata przyjaźni i wzajemnego szacunku przestały istnieć. Myśli pan, że po
prostu o tym zapomnę? – Pan Weasley zdawał się być zaskoczony nagłym wybuchem
kobiety. Do tej pory była spokojna i opanowana. Nigdy nie podniosła na nikogo
głosu. Teraz otwarcie mówiła o tym, co myśli i czuje. To było do niej bardzo
niepodobne. Był pod wrażeniem tej zmiany. To pomoże jej przetrwać w tym trudnym
małżeństwie.
- W porządku –
skinął głową ostatecznie poddając się. Nie miał wyjścia. Musiał dać trochę
czasu nim zapomni, co się stanie. Na razie nie mógł liczyć na żaden cud. – Nie
będziemy zatem do tego wracać. Może kiedyś zrozumiesz dlaczego postąpiłem tak, a nie inaczej. O
czym chciałabyś porozmawiać? Teraz kiedy Luna przejęła Proroka Codziennego o
wiele lepiej się z nim współpracuje.
- Chce
porozmawiać o napaściach na czarodziejów – powiedziała otwarcie sięgając po
swoje notatki. Nim przyszła do Ministra przygotowała się odpowiednio. Chciała
wiedzieć jakie pytania zadawać. – Wiemy, że grupa Śmieciożerców terroryzuje
ludzi. Mówi się nawet o przywróceniu Czarnego Pana do życia. Czy to w ogóle
możliwe?
- Pani Malfoy
chyba naczytała się pani za dużo powieści romantycznych – odparował gniewnie,
chociaż zdawał sobie sprawę iż to wyraźna uraza w stronę kobiety. Nie umiał
jednak się hamować za każdym razem, gdy słyszał takie bzdury. – Wszyscy wiemy,
że Voldemort nie żyje zabity przez pani przyjaciela Harry’ego Pottera. To było
wielkie święto dla wszystkich. Nie ma szans aby powrócił.
- A tajemniczy
Krąg Śmierci? – zadała kolejny cios. Miała być stanowcza i konsekwentna. Nie
mogła pozwolić sobie na żadną pomyłkę. Mogłaby wtedy za bardzo na tym
ucierpieć. – Oni chcą jego powrotu. Sama miałam okazje spotkać się z ich
członkinią Bellatriks Leastrange.
- Nie możliwe.
– Artur Weasley wyglądał na wstrząśniętego. – Moja żona zabiła Leastrange w
czasie bitwy o Hogwart. Sam widziałem jej ciało.
- Które potem
zniknęło w tajemniczych okolicznościach – przypomniała mu. To była trafna
uwaga. Kiedy grzebali swoich zmarłych i szukali ciał, ciało Bellatrisk nie
znaleziono. Wtedy podejrzewano, że zabrał je któryś z jej wiernych oddanych, bo
ciężko w tym wypadku mówić o przyjaźni. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ta
szalona kobieta mogłaby żyć i zagrażać jego rodzinie.
- Może
pominiemy ten temat? – poprosił cicho. Hermiona niechętnie się zgodziła. Postanowiła
zostawić to na później. Teraz czekała ich trudniejsza rozmowa. I zamierzała
doprowadzić ją do końca.
~^~^~
Draco czuł się naprawdę zmęczony i
poirytowany.
Bardzo żałował, że w te deszczową pogodę nie mógł
zostać w domu i zwyczajnie cieszyć się ciepłym ciałem młodej żony. Minęło kilka
dni od kiedy kochali się po raz ostatni. Starał się swoje uczucia trzymać na
wodzy, ale nie było to łatwe. Kobieta zmieniała się na jego oczach. Nie była
może najpiękniejszą kobietą na świecie, ale miała w sobie pewien żywioł, który
sprawiał, że pragnął jej coraz bardziej. I to nie zmieniało się mimo upływu czasu,
który minął.
- Dzięki za
wstawiennictwo Malfoy – rzucił Teodor Nott, który po aresztowaniu wyszedł z
więzienia. Na wolności poczuł się o wiele lepiej, a chęć pałającej zemsty na
Kate Ward była niezwykle silna. Miał ochotę zamordować dziewczynę gołymi
rękami. Już nie mógł doczekać się kiedy wpadnie w jego ręce. – Dzisiaj będzie
zebranie kręgu. Mam nadzieję iż będziesz gotowy?
- Jak
najbardziej. – Draco skinął głową. Pierwszy raz miał odkryć swoją obecność
przed Kręgiem. Do tej pory tylko nieliczni wiedzieli o jego udziale w całej
sprawie. Na samą myśl zadrżał. Wiedział, że nie wszyscy mu ufali. Szczególnie
przez to małżeństwo z Granger. Dzisiaj musiał im udowodnić, że się nie zmienił.
Sama myśl o próbie przyprawiała go o mdłości. Nie był pewien, czego będą od
niego oczekiwać. – Od razu idziemy do nich?
Nott przez chwilę spoglądał się na niego z uwagą. Nie
do końca ufał Malfoyowi. Teraz stał po stronie prawa i był innym człowiekiem.
Dobrze wiedział, co przygotowali na to wyniosłe spotkanie. Wspólnie wsiedli do
mugolskiego wynalazku, który zakupił Draco i odjechali w stronę mrocznych doków
Londynu. To tam w starych magazynach zaplanowali spotkanie. Jedyne miejsce,
które nie znajdowało się pod patronatem Ministerstwa i było dla nich
bezpieczne.
- Muszę ci
zawiązać oczy przyjacielu – oznajmił Nott w połowie drogi. – Póki, co nie
możesz poznać miejsca naszej kryjówki. – Draco skinął głową. Zatrzymał samochód
i pozwolił Nottowi działać. Na całe szczęście mężczyzna dawno temu zrobił prawo
jazdy. Na miejsce dojechali po jakiś dwudziestu minutach. Draco wyraźnie czuł
zapach morskiego powietrza, ale nie skomentował tego. Domyślił się, gdzie byli.
Wolał to jednak zachować dla siebie. Nie chciał aby w jakiś sposób go
podejrzewali. Nott poprowadził go w stronę wolnego magazynu. Byli już wszyscy.
Ubrani w czarne szaty z maskami na twarzach. Dookoła paliły się świece. Na
wcześniej przygotowanym ołtarzu leżała młoda dziewczyna. Z jej knebla
wydobywały się ciche błagania o pomoc. Z oczu tryskały łzy.
- Witaj
Draconie Malfoyu – przemówił nieznany mu do tej pory głos. Rozwiązano mu oczy.
Mógł przyzwyczaić się do ciemności. Na widok dziewczyny z trudem pohamował swój
odruch pomocy. Nie mógł jej tak zostawić. – Przybyłeś tu aby udowodnić swą
wierność dawnym sprzymierzeńcom.
- To prawda –
potwierdził jego słowa. Uklęknął na jedno kolano okazując szacunek. W tym
momencie brzydził się sobą, ale nie miał innego wyjścia. Obiecał doprowadzić te
sprawę do końca. Krąg Śmierci zagrażał innym, a tylko jemu byli wstanie zaufać.
Był ciekaw kim jest głos przewodni. Był zmutowany i nienaturalny. Na myśl
przywodził mu coś nieludzkiego. – Macie dla mnie jakieś zadanie?
- Tak –
przytaknął nieznajomy. – Abyś pokazał swoją przynależność chce żebyś torturował
te dziewczynę. Nie jest nikim ważnym. Przypadkowa ofiara samotnie wałęsajaca
się po okolicy dziewuszka. Draco niedbale spojrzał na dziewczynę i poczuł
skurcz w żołądku. To nie była przypadkowa dziewczyna. Zobaczył to wyraźnie
rozpoznając w niej młodszą siostrę Fleur, Gabriellę. Domyślił się, że celowo to
zorganizowali. Był mężem Granger, a ta wciąż przyjaźniła się z Weasleyami.
Chcieli w ten sposób sprawdzić jego lojalność. Zaklął pod nosem niepewny jak
powinien zareagować.
- W porządku –
zgodził się. Wyciągnął różdżkę. Nigdy jeszcze się tak nie bał jak teraz.
Przypomniał sobie sceny z Malfoy Manor, gdy Czarny Pan zmuszał go do
torturowania innych. Przerażająca
rozgrywka do tej pory śniąca mu się po nocach. Nie sądził, że
kiedykolwiek będzie zmuszony znów stanąć w ponownej sytuacji. Ktoś od kneblował
dziewczynę. Jej błagalne prośby rozchodziły się echem po magazynie. Rozpoznała
go. Był niewzruszony. Później jakoś wyjaśni te sprawę. Teraz musiał się
wykazać. – Crucio! – Prawie bezgłośnie wypowiedziane zaklęcie zadziałało
natychmiast. W powietrzu rozległ się przeraźliwy krzyk młodej francuski. W tym
momencie Draco z chęcią zatkałby sobie uszy. Nie był pewien kogo bardziej
bolała ta sytuacja. Nie wiedział jak długo może to znieść. Nie kazali mu
przerywać. Na ciele dziewczyny zaczęły się pojawiać nowe rany.
- Dość! –
rozkazał stanowczy głos należący do Bellatriks Leastrange. Draco przerwał
zaklęcie i spojrzał w stronę ciotki. Jako jedyna nie miała na sobie specjalnej
maski. Jej niegdyś piękną twarz zdobyła terasz szrama odchodząca od kącika oka
do ust. Nie był to przyjemny widok. Spuścił wzrok aby za bardzo się nie gapić
na nią. – Udowodniłeś mi swoją lojalność – stwierdziła nie przestając mierzyć
go wzrokiem. – Twego małżeństwa ze szlamą Granger nadal nie uznaje, ale z
radością witam cię w swoich szeregach.
- Więc to
wszystko? – Draco nie krył zaskoczenia. Spodziewał się, że jeszcze będą chcieli
go testować. Wykorzystywać w bardziej brutalny sposób. Tymczasem wystarczyło
rzucić jedno mroczne zaklęcie i już było po wszystkim. Aż zakręciło mu się w głowie.
Z trudem utrzymał się na nogach. Nie był pewien jak dotrze do domu i spojrzy w
oczy żony po tym wszystkim. Ona, by nie zrozumiała tego co robił.
- Tak, Draco –
odpowiedziała miękko Leastrange. Wzdrygnął się kiedy go dotknęła. – Jestem z
ciebie dumny Draconie. Jesteś prawdziwym synem swojego ojca. – Na jej słowa
rozległy się oklaski aprobaty i zadowolenia. On jedynie spojrzał na bezwładnie
leżącą Gabrielle. Jej przerażone oczy wyrażały smutek i strach. Żałował, że nie
może nic powiedzieć w tej chwili ani pomóc jej jakoś. Musiał poczekać na
odpowiedni moment, kiedy nikt nie będzie podejrzewał. – Na razie zamknijcie
dziewczynę. Potem się zastanowimy, co z nią zrobić. – Dwóch Śmieciożerców
ruszyło aby wykonać rozkaz. Nie szarpała się. Potulnie pogodziła się z losem i
poddała ich oporom. Draco nie mógł oderwać od niej wzroku. Czuł się winny i
musiał jak najszybciej zrzucić ten brud z ciała. Wieczorem, gdy dotarł do domu
długo wahał się nim postanowił odwiedzić sypialnie żony. Na całe szczęście nie
spała. Siedziała na łóżku i w skupieniu czytała jakąś książkę. Wyglądała tak
świeżo i niewinnie. Poczuł przypływ pożądania na jej widok.
- Hermiono,
pomóż mi – szepnął na jej widok. Zaskoczona podniosła wzrok na zbolałą twarz
męża. Bez słowa podeszła do niego i przytuliła do siebie. Nie potrzebowali
słów. W tym momencie liczyła się bliskość, którą oboje czuli.
~^~^~
Na zakończenie:
Nie wiem, czemu ale ze wszystkich
rozdziałów ten podoba mi się najbardziej ze wszystkich.
Może spowodowany tymi wydarzeniami a szczególnie
końcówka.
Długo wahałam się przed samym pomysłem z
Kręgiem Śmierci.
Mam nadzieję iż kochana Edge autorka
Dramione „Bez definicji” nie pomyśli sobie, że pomysł zdjęty z niej.
Po prostu nie miałam jak pokierować
sytuacją a jak już wymyśliłam Krąg to tylko Draco idealnie nadawał się na to
stanowisko.
Nikt inny, by nie pasował.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na
kolejny rozdział.
Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 012 „Tajemnice”
Cytat: Oscar Wilde.
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 700
Pierwsza!!
OdpowiedzUsuńLecę czytać ;d
I myślę, że jestem zainteresowana betowaniem rozdziału.
Naprawdę?
UsuńKochana mogę podać GG lub email abyśmy mogły ustalić;)
Byłoby fajnie gdybyś się zgodziła
Rzeczywiście, rozdział był wielkim zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że Draco naprawdę wejdzie po raz kolejny w macki zła. Nie dziwię się, że nikt mu nie ufa, ale z drugiej strony nie chciałabym mieć w szeregach kogoś takiego. Na jego miejscu miałabym dobre wytłumaczenie, kiedy już do końca zrujnuje siebie i swoją nową rodzinę. Współczuje Hermionie, że mimo wszystko będzie w to wplątana. Nie chce być w jej ciele, kiedy Bella się nią zainteresuje, a ona trafi w ich ręce i dowie się kim tak naprawdę jest Dracon.
UsuńNadal zastanawia mnie postać Nemezis. Skoro Draco utrzymuje z nim kontakt to musi coś znaczyć. Może nie jest przesiąknięty złem.
Muszę poprzeć Harry'ego w tym, co robi. Każdy ojciec ma prawo do opieki nad synem i wg. mnie ma ogromne szanse żeby te prawa zdobyć. Ginny stoi na straconej pozycji: nawet nie powiedziała mu o dziecku. A powinien o tym się dowiedzieć nawet listownie. Niech wygra. Nie rozumiem jak niektórzy mogą go za to nienawidzić. On chce po prostu widywać się z synem, o którym nie miał bladego pojęcia. A Ginn mogła nie kłamać tylko powiedzieć prawdę.
Wiesz, chętnie zajęłabym się betowaniem twojego opowiadania. Czytając znalazłam parę błędów, które można poprawić w prosty sposób, np. "sporawy siniak". Sporawy? Raczej spory.
Jeżeli jesteś zainteresowana to podaje swój adres mejlowy. Możemy umówić szczegóły.
aga.bielecka@onet.pl
Pozdrawiam serdecznie, Donna W :)
Jak na razie jestes jedyną osobą, która popiera Harry'ego w jego staraniach ale słusznie.
UsuńNależy mu się odrobina szczęścia z włansym dzieckiem dlatego pokazuje to w ten sposób.
Co do samego Dracona to na pewno zaskoczy nie raz.
Niektórzy bedą go podejrzewać o rozchwianie emocjonalne ale myślę że nie będzie z nim tak źle.
Postaram sie wszystko tonować aby nie było za dużego zamieszania.
p.s. wysłałam ci właśnie maila.
Rozchwianie emocjonalne i Draco?
UsuńTak;)
Usuńnawet najlepszemu się zdarza.
Jednak pokieruje nim tak żeby nie było za bardzo podobne do Harry'ego.
To będzie bardziej zachwianie równowagi między tym co słuszne a tym co konieczne.
Swietny rozdzial i 100% popieram Harre'go.
OdpowiedzUsuńNiech walczy, chociaz Ginn sluchnie oskarzyla go o to, ze odszedl... nie powinienen.
No cóż, Harremu też należy się troche szczęscia :)
OdpowiedzUsuńA Draco jest kochany :p Końcówką skradł moje serce :D
Czyżby śmierciożercy znowu zaczynali działać?
Czekam na next xd
droga-do-milosci.blogspot.com/
Pozdrawiam M.
Rozdział jak zwykle genialny, naprawdę strasznie wkręciłam się w to opowiadanie i na każdy kolejny rozdział czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Dzięki za informację o notce.
OdpowiedzUsuńPopieram Potter'a. Fakt, nie powinien zostawić Ginny tuż przed ślubem, ale powinien
wiedzieć, że ma syna. Żył w błogiej nieświadomości przez 5 lat. Z tym Kręgiem Śmierci to mnie zaintrygowałaś. A końcówka mnie rozbroiła. Draco jednak nie jest pozbawiony ludzkich uczuć. Podsumowując: genialny rozdział :)
pozdrawiam, emersonn
Masz racje rozdział bardzoo dobry ! ;)
OdpowiedzUsuńKrąg śmierci . Dobrze że nie musiał nikogo zabijać ;)
I oczywiscie końcówka NAJLEPSZA ! wielkie ukłony w Twoja strone ;)
~Anka
Wybacz, że przez jakiś czas nie udzielałam się na twoim blogu. Teraz jednak już jestem ;)
OdpowiedzUsuńDean zareagował dość emocjonalnie. Ale nie dziwię mu się, bo z pewnością pokochał małego Jamesa. Sama nie wiem, który z panów powinien dostać opiekę nad dzieckiem. W każdym razie rozjaśniła się nieco decyzja Harry'ego o ucieczce. W sumie mogę go zrozumieć.
Powiem szczerze, że wyłowiłam kolejną (pierwszą był John) ciekawą, a mniej ważną dla fabuły postać. Ta Elizabeth mnie zainteresowała. Ważna kobieta w świecie arystokracji. I jeszcze wypowiedziała się pochlebnie o Mionie. Chyba ją polubiłam, może jeszcze kiedyś się pojawi?
Cieszę się, że Hermiona wygarnęła Arturowi bolesną prawdę.
Krąg Śmierci i zabranie ciało Belli brzmi naprawdę ciekawie, a końcowe spotkanie dawnych popleczników Czarnego Pana i tortury... Zrobiłaś mi smaka ;) Jeżeli miałoby się odbyć wskrzeszenie Voldemorta, to właśnie w podobny twojemu sposób.
Dodam jeszcze, że z każdym rozdziałem widzę, iż się rozwijasz. Pogłębiasz psychikę bohaterów, doczepiasz do wypowiedzi ich uczucia i myśli... Taki tekst naprawdę dobrze się czyta.
Rzuciły mi się w oczy dwa kwiatki ;)
,,Pani Malfoy chyba naczytała się pani za dużo powieści romantycznych''
Hm, troszkę nie rozumiem co ma piernik do wiatraka. Powieści romantyczne i przywrócenie czarnoksiężnika? Może i Miona przesadziła z książkami, ale bardziej skłaniałabym się ku horrorom lub... fantastyce.
Aha i źle napisałaś nazwisko Umbridge ;)
dziękuje kochana za zwrócenie uwagi;)
UsuńI w ogóle dziękuje za Twoja opinię.
Naprawdę mile połechtałas moje próżne uczucia jeśli w ogóle to możliwe.
Cieszę się że sam rozdział przypadł Ci do gustu.
I zaskoczyłaś mnie również reakcją na Harry'ego.
Każdy reaguje całkiem inaczej na jego zachowanie i boję się wręcz jak.
Nie chce go za bardzo wybielić ani wyczernić.
Co do Nemezis i Kręgu Śmierci to dwa pomysły które niespodziewanie przyszły mi do głowy i postanowiłam je połączyć w jedną całość.
Nie wiem jak spodoba mi się cały wątek ale liczę że wyjdzie z tego coś konkretnego a przynajmniej mam taką nadzieję.
Dziękuje za podpowiedzi i z chęcią z nich skorzystam;)
Bez bety ciężko sobie poradzić ale trwają rozmowy więc rozdział wkrótce zostanie poprawiony!
Napisałaś, że wieczór kawalerski Harry'ego przygotowali bliźniacy, ale przecież Fred zginął w Bitwie o Hogwart, o czym później też wspomniałaś. Cieszę się, że Harry będzie walczył o Jamesa. Myślę, że mały powinien znać prawdę. Lepiej żeby dowiedział się teraz, iż jego ojciec żyje niż później. Takie kłamstwo nie jest łatwo wybaczyć. Ginny powinna to sobie uświadomić. Dlatego nie rozumiem, dlaczego innym nie podoba się postawa Harry'ego. Wybraniec ma prawo być ojcem swojego dziecka. Nie musi być mężem matki Jamesa, ale ojcem dla chłopca powinien być. Mimo, iż Dean też sobie świetnie radzi w tej roli. Ale i na niego przyjdzie kolej. Jeszcze będzie miał okazję nosić na barana swoje biologiczne dziecko.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie to podwójne życie Dracona. Do czego on zmierza? Brakuje mu niebezpieczeństwa? Jak zareaguje Hermiona, kiedy się o tym dowie? A co do niej, chyba jest szczęśliwa mogąc znów pracować i zarabiać na siebie. Tylko, że na razie nie dostała zbyt łatwych spraw. Najpierw akcja z Bellatrix, a teraz trudna rozmowa z Arturem. Wydaje mi się, że niepotrzebnie na niego tak naskoczyła. Być może jego reakcja na aferę, w którą zaangażowana była jego niedoszła synowa, nie była odpowiednia, przynajmniej w stosunku do Hermiony, ale on nie chciał pogrążyć rodziny. Miło z jego strony, że próbował naprawić stosunki z Hermioną. Szkoda, że ta potraktowała go tak rzeczowo. Myślę, że potrzebuje czasu, by ponownie zaufać pewnym osobom.
Kiedy przeczytałam ten rozdział, wydawało mi się, że nie będę miała zbyt wiele do powiedzenia. A tu proszę, nawet spory komentarz. A to jeszcze nie wszystko, bo chciałam powiedzieć, że naprawdę lubię twoje opowiadanie. Miło je się czyta. Tak płynnie przechodzisz z jednego do drugiego zdania. Początkowo pojawiały się błędy składniowe, ale teraz jest naprawdę dobrze. Za każdym razem, kiedy kończę kolejny rozdział, nie mogę doczekać się kolejnego. Coś to opowiadanie (albo autorka) ma w sobie, że przyciąga.
Na początku wspomniałaś, że masz problemy z przypisywaniem tytułów. Mimo szczerych chęci nie podam ci żadnego patentu na to. Sama mam z tym problemy. Ale robię podobnie jak ty. Najpierw piszę rozdział, dopiero potem przypisuję tytuł. Wtedy mam przynajmniej pewność, że pasuje do całości. I najczęściej wychodzi całkiem spontanicznie. A pisać rozdział bez tytułu... - to kompletnie nie ma sensu. Bo tytuł jest bardzo ważny. Przede wszystkim ma za zadanie zachęcić do przeczytania, zaintrygować, zainteresować.
Dobra, nic nie wynika z tego, co napisałam, ale ogólnie chciałam powiedzieć, żebyś się nie przejmowała tytułami. Po jakimś czasie one same zaczną się nasuwać.
Pozdrawiam :)
Co do tytułu to masz rację.
UsuńJa sama nim zainteresuje sie opowiadaniem zwracam uwagę na rozdziały.
Tytuł sam w sobie zaciekawia i musi pasować.
Jak nie pasuje to mija sie z celem.
Dlatego zauważyłam że większość autorek z niego rezygnuje.
Co do wieczoru to faktycznie mój błąd.
W końcu wieczór odbył sie po bitwie o Hogwart.
Muszę to poprawić żeby potem nie było jakiś niedomówień.
Fred niestety nie żyje i obawiam się że tak zostanie a przynajmniej teraz.
Niczego nie obiecuje ani nie zapeszam.
Kilka osób wie że uwielbiam ożywiać poszczególne postacie więc i tu planuje niespodzianki.
I w ogóle dziękuje za miłe słowa.
Kolejna osoba, która połęchtała moją próżność.
Wręcz nie wiem co powiedzieć.
pozdrawiam.
Nadrobiłam wszystkie rozdziały tej fascynującej historii i sama muszę przyznać, że jest bardzo wciągająca. Mimo, że czytałam już dramione z zaaranżowanym małżeństwem Malfoy'ów, to twoja historia jest jakby zupełnie inna, dojrzalsza. Podziwiam Cię za to i Ci gratuluje. Z pewnością zerknę tu ponownie, gdy pojawi się kolejny rozdział :) Życzę Weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie.
Venetiia Noks.
Dziękuje Venetiio za tak miłe słowa.
UsuńNaprawdę mnie zaskoczyłaś że zainteresowałaś się moim opowiadaniem.
Staram się właśnie dopasować historie do różnego wieku czytelników i mam nadzieję że mi sie to udaje.
Oczywiście widziałam nowy rozdział i na pewno nadrobię ;p
Następny świetny rozdział. Z kimkolwiek rozmawiam to polecam ten blog. Jak już pisałam, nie lubię Dramione, ale Twoje jest tak dobre, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i czekam, aż napiszesz mi, że mogę już przeczytać.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł i jednocześnie ciekawi mnie te rozdzielenie rodziny Weasley, bo tak to chyba można nazwać? Każdy poszedł swoimi drogami. Jestem ciekawa jak to wszystko poukładasz.
Pozdrawiam,
Raven
http://zycie-astorii.blogspot.com/
Aj kochana aż sie zarumieniłam że tak chwalisz mojego bloga.
UsuńNie spodziewałam się że aż tak bardzo może komuś sie spodobać.
Myślę że niedługo nowy rozdział się pojawi.
Mam nadzijeę że jak najszybciej.
Co do rodziny Weasley tak myślę nad tym i mam nadzieję że uda mi się dopracować ten wątek.
pozdrawiam.
Witam,
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zwykle.Bardzo lubię Twój styl pisania. Masz wspaniałe pomysły i życzę Ci ich jeszcze więcej. Hmmm, zastanawiam się co wyjdzie z tego wywiadu z Arthurem Weasley'em.
Mekira
Naprawdę świetny rozdział, nawet jeśli ktoś chiałby się do czegoś przyczepić, to kompletnie nie ma do czego. Masz świetny styl! Wchodzę na bloga, wydaje mi się, że mam do przeczytania dość długi rozdział, a po chwili nie mogę uwierzyć, że to już jego koniec i znowu muszę czekać na następny. : )
OdpowiedzUsuńCo do szablonu.. Moja koleżanka właśnie założyła bloga z grafiką, ma mało zamówień, a robi cudowne szablony, a co najważniejsze- robi je bardzo szybko. Także w razie czego zapraszam: http://meedmeadow.blogspot.com/
Pozdrawiam i czekam na następny : )
Rozdział oczywiście świetny i musisz mi wybaczyć, że komentuje dopiero teraz- brak czasu... ;/ Naprawdę bardzo mi się podoba Twój styl pisania, czyta się lekko i przyjemnie ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Twojego bloga do Liebster Award ;)
Więcej informacji tu: http://dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com/p/liebster-aword.html
Pozdrawiam,
Tuśka
Kiedy wczoraj znalazłam Twój blog pomyślałam, ze będzie to kolejna tandetna historia których mam ku, ten che dość, ale nie oceniam "książki po okładce" wiec postanowiłam zagłębić się w Twoje opowiadanie. Poruszyło mnie. Rozdziały jak do tej pory są pisane bardzo dojrzale i owiane są nutka tajemnicy, każdy moment i dialogi wyrażają emocje, co bard,o lubię w każdych opowiadaniach. Nie będę tu wyrażać opinii o każdym rozdziale z osobna :) ale wyrażę się o tym :D Nie widzę niczego do czego mogłabym się przyczepić :) Wiem, ze sama nie umiem pisać tak jak bym chciała, ale umiem doceniać prace innych. Słowa Draco, którymi zakonczylasz ten rozdział, bardzo mnie poruszyły. Przez chwile, gdy czytałam, myślałam, ze Draco zwariował no bo jakim cudem przyłączył sie do Kręgu Śmierci ?! Ale zaczęłam sie nad tym zastanawiać i domyslilam się, ze może być za tym jakiś ukryty cel. Chwile później przeczytałam fragment, który potwierdził moje domysły. Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej. Czekam na nowy rozdział :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie mam SPAMownika, bo obserwują blogi, więc nie musisz mnie informować ^^ Ja przepraszam, ale będę mogła wszystko dokładnie skomentować dopiero za dwa tygodnie, bo wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do internetu. Naprawdę przepraszam! Jak wrócę, obiecuję, że zostawię treściwy komentarze ;) I życzę udanych wakacji!
OdpowiedzUsuńZaglądnęłam, by sprawdzić, czy nie ma może nowego rozdziału i odkryłam, że nie ma komentarza ode mnie. Byłam pewna, że zostawiłam chociaż kilka słów, ale nic nie ma, więc grzecznie biorę laptopa w ręce i zabieram się za naskrobanie czegoś ode mnie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa zmian jakie powoli zachodzą w Harrym, widać albo przynajmniej za zauważyłam różnicę między rozdziałami początkowymi, a obecnymi. Zależy mu i cierpi... ale może to i dobrze? ;D
Myślałam, że Draco w końcu pokazał swoje prawdziwe ja i do końca będzie już 'normalny' z naszego punktu widzenia, ale znowu pokazałaś, że wszystko co tu się znajduje, jest tajemnicze i nic czego oczekujemy lub już znamy nie jest pewne, a raczej w 100% moze okazać się nieprawdą.
Pozdrawiam ;*
Czy można jakoś uzyskać kontakt z Tobą? Na betowanie.blogspot.com napisałaś, że szukasz bety, na próby kontaktu od Krystalicznej i Imago nie odpowiadasz. PROSZĘ O KONTAKT DO 7 DNI!
OdpowiedzUsuń6593973 wiktoria.wisniewski@gmail.com
Pozdrawiam,
A.
Heej, wybacz, ze tak trochę późno komentuję, ale miałam wyjazd do Łodzi i po prostu nie dałam rady wcześniej ;p.
OdpowiedzUsuńNo w każdym razie, najpierw muszę pochwalić szablon, który jest po prostu cudnyyy <33
Sytuacja odnośnie praw do Jamesa robi się coraz bardziej napięta. W sumie, nie dziwię się, że Harry tak o niego walczy... jednak tak sobie myślę, tj. zastanawiam się, czemu kilka lat temu nie powiedział o swoich demonach i Voldemorcie, Ginny. Przecież to była jego żona i powinien wiedzieć, że z pewnością by go zrozumiała i mu pomogła... Tak przynajmniej myślę ;p. W każdym razie, mam nadzieję, że Harry uzyska prawo spotykania się z synem, bo jak widzę, od teraz to dla niego żyje Wybraniec.
Cieszę się, że Miona wygarnęła tak Arturowi, bo należy mu się za to, jak on ją potraktował... a raczej jej nie pomógł wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała.
Ten motyw kręgu jest bardzo intrygujący, scena w obecnym rozdziale dość drastyczna i bardzo dobrze opisana. Co teraz będzie z siostrą Fleur? Czy Draco później jej pomoze, czy też ktoś ją zabije? I jak dalej zamierzasz rozegrać ten wątek? Jestem cholernie ciekaw ;).
Jejku, ta sytuacja na końcu, z Mioną bardzo mnie wzruszyła i oczywiście spodobała się. To tak jakbym ujrzała prawdziwego Dracona... jakby on zdjął maskę :).
Pozdrawiam! :)
No to wreszcie jestem! Przepraszam za opóźnienia, ale jak może wiesz, nie miałam dostępu do internetu przez dwa tygodnie. Ja nie nadaję rozdziałom tytułów i w gruncie rzeczy nigdy nie nadawałam (kwestia przyzwyczajenia) więc naprawdę nie wiem, jak mogłabym Ci pomóc.
OdpowiedzUsuńSzablon jest piękny (nie wiem, czy to nowy, czy stary, ale mimo wszystko)!
Cieszę się, że Harry będzie walczył o prawo do opieki nad synem. Uważam, że będzie z niego dobry ojciec, bo póki co nie miał zbytnio czasu, by sprawdzić się w tej roli. Ginny powinna z nim na poważnie porozmawiać i wytłumaczyć sobie pewne sprawy.
Zastanawia mnie, co będzie jeśli Hermiona dowie się o sprawkach Dracona. Przecież ten mężczyzna nie może wszystkiego ukrywać w nieskończoność. Wiadomo, że boi się jej reakcji, jednak uważam, że powoli topi sie we własnych tajemnicach.
Rozdział bardzo mi się podobał. Był długi, jednak bardzo interesujący i wciągający! U mnie pojawiła się nowa notka, nie wiem, czy wiesz ^^ Mam sklerozę straszną.
Pozdrawiam i życzę udanych wakacji!
Rosmaneczko ma kochana,
OdpowiedzUsuńpadam przed Tobą na kolana,
za tą historię ,której jesteś autorką
gdyż nikt tak genialnego pomysłu nie miał ,
więc jestem pewna,ze tak właśnie chciał los :)
xx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com