poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 013 „Szkoda, że nie chcesz aby wiedziała, Draco”




„W miłos­nym związku nie kieruj się wyłącznie dob­rem dru­giej oso­by,
lecz dob­rem wspólnym.”
(cytaty info – żelek)


Kroniki Proroka Codziennego nr 14
Jak wam się podoba cudowny szablon?
Jego ustawienie jest całkiem inne niż przywykliście u mnie, ale dla mnie jest wręcz cudowny.
W końcu każdemu przyda się odmiana a wszystko, co potrzebuje mieści się w ramkach.
No i do tego to fajne zdjęcie Ślizgońskiej Hermiony.
Nie uważacie, że Emma cudownie na nim wyszła?
I chciałabym poinformować, że na Stowarzyszeniu odbywa się konkurs na blog miesiąca.
„Pokochać łotra” też bierze w nim udział.
Będę zatem wdzięczna za wasze głosy a więcej informacji znajdziecie na: stowarzyszenie-dhl.blogspot.com
Tymczasem zapraszam serdecznie na czytanie rozdziału:
~^~^~
    Pierwsze promienie słońca padły jej na twarz, budząc z głębokiego snu.
                Niechętnie otworzyła oczy i przetarła piąstkami . Najchętniej pozostałaby w łóżku, ale to nie było możliwe. Bycie żoną arystokraty nie należało wcale do łatwych i ona to wiedziała. Niestety nie wszytko było usłane różami. Jak zwykle Dracona nie było już w łóżku. Po chłodnej pościeli ciężko było jej zgadnąć ,czy został na noc, czy udał się do swoich pokoi. Powoli zaczynało to już męczyć. Pragnęła prawdziwego małżeństwa w którym jej mąż budziłby się co rano w jej łóżku. Chciała aby wyglądało jak małżeństwo jej rodziców. Kochane i szczęśliwe. Obawiała się, że nie będzie to jej dane. Wciąż też tęskniła za rodzicami. Jej zaklęcie było tak solidne, że na pewno pojechali spełniać swoje marzenia. Nim się urodziła państwo Granger uwielbiali podróże po świecie. Dopiero ona stała się powodem stabilnego miejsca w jej życiu, ale często widziała, iż matka tęskniła za podróżami. Nie zachowała się egoistycznie, tylko po prostu za nimi tęskniła. W takich chwilach jak ta, jej matka by się przydała. Z pewnością poradziłaby jak zachować się w nowej sytuacji. Nie była przygotowana do roli żony. To wszystko było zbyt nowe i trudne. W dodatku sytuacja jaka panowała pomiędzy nią, a teściami niczego nie ułatwiała. Gdy pół godziny później zeszła na dół przebrana w jasną dopasowaną garsonkę, Narcyza obrzuciła ją bystrym spojrzeniem. Ta kobieta bez słowa potrafiła sprawić, że poczuła się jak śmieć. Jej męża nie było w pobliżu.

                 - Draco musiał iść już do pracy – poinformowała ją wyniośle Narcyza, kiedy usiadła do stołu. Nałożyła sobie na talerz porcje jajek i nalała kawy. Głowa pulsowała jej dziwnym bólem. Od jakiegoś czasu zdarzały jej się takie, ale ignorowała to. Nie uważała iż to może być coś poważnego. – My tymczasem mamy inne plany na dzisiejszy dzień.

                 - Jakie plany? – wydukała zaskoczona spoglądając na swoją teściową. Poczuła niemiłe ukłucie w żołądku na samą myśl iż mogłaby mieć jakiekolwiek plany z tą okropną kobietą.  – To chyba niemożliwe, po za tym idę dzisiaj do pracy.

                 - Zadzwoniłam już do panny Longbottom i uprzedziłam ją w twoim imieniu, że nie będzie cię dzisiaj w pracy – poinformowała ją spokojnie Narcyza nie bacząc na protesty dziewczyny. Niestety Elizabeth Seymur była gotowa zaakceptować pannę i musiała się dostosować jeśli chciała znów brylować wśród arystokracji. Nie było jej to wcale na rękę. Żałowała, że nie były to czasy kiedy mąż wywoził niechcianą żonę na wieś i zapominał o jej istnieniu. Niestety , teraz musieli żyć z dawnym skandalem i jakoś sobie radzić.

                 - Nie ma pani prawa rządzić moim życiem – warknęła gniewnie Hermiona, która nie miała zamiaru w ogóle się dostosować. Nie rozumiała jak Draco mógł żyć tak do tej pory. Ona była zupełnie całkiem inna.

                 - Kobieta w rodzie Malfoyów nie powinna w ogóle pracować. – Narcyza ponownie nie zareagowała na protest kobiety. Postanowiła sobie nie dać się jej sprowokować. Jeżeli już miała wprowadzić ją do towarzystwa to zrobi to, ale na własnych warunkach. – Skoro już się tego podjęłaś to ciesz się iż nie zamierzam kazać ci z niej rezygnować. Niestety, stało się iż spodobałaś się niejakiej Elizabeth Seymur. Na pewno o niej słyszałaś, chociaż nie wiem, czy taka mugolka zna tak wielką postać czystej krwi.

                 Hermiona nie umiała ukryć skrzywienia za nazwanie ją mugolką. Przecież już dawno przestała nią być. Była czarodziejką z krwi i kości, ale Narcyza wciąż widziała w niej córkę mugoli. Obawiała się, że nigdy nie będzie inaczej. Z pewnymi rzeczami musiała się po prostu pogodzić, ale nie ze wszystkimi. To nie było w jej naturze. Postanowiła jednak zaskoczyć panią Malfoy swoją wiedzą. Na całe szczęście brak Lucjusza dawał jej pełną swobody wypowiedź.

                 - Oczywiście, że słyszałam – odpowiedziała trochę beztrosko. – Nawet przyjaźniłam się z jej wnuczką. Katherine Seymur należała do Gryfindoru. Chodziła do klasy razem z Ginny Weasley nim została zamordowana. Nie wiadomo przez kogo, ale mam pewne podejrzenia.

                Narcyza zbladła na twarzy słysząc to nieme oskarżenie. Doskonale znała wszystkie zbrodnie męża. Wśród nich było właśnie podejrzenie o zamordowanie małej Katherine Seymur, córki jej przyjaciółki. Katherine została uprowadzona przez Voldemorta aby zmusić Nigela Seymura do współpracy. Gdy się nie udało Voldemort kazał zamordować dziewczynę, a jej ciało zostawić pod domem Seymurów.

                 - To jakieś pomówienie – odparowała po raz pierwszy ukazując gniew. Hermiona łatwo wyczuła, że jest wyprowadzona z równowagi i uśmiechnęła się pod nosem. – Nie wolno wyciągać tak Tak pochopnych oskarżeń. Po za tym, pamiętasz, co to były za czasy. Nie muszę ci się tłumaczyć, ale staliśmy po stronie, która wydawała nam się słuszna.

                 - Zbrodniarza, który zabijał niewinnych ludzi? – Hermiona miała dość tej niedorzecznej rozmowy. Najgorsze, że Narcyza nie miała żadnego poczucia winy. Draco przynajmniej umiał przyznać się do błędu w przeciwieństwie do swojej pompatycznej matki.

                 - Może przerwiemy ten temat? – spytała stanowczo Narcyza. Na dźwięk małego dzwoneczka wszystko zaczęło znikać ze stołu. Zupełnie jak w Hogwarcie. Domyślała się, że Malfoyowie wykorzystywali podobne zaklęcie. Domowe Skrzaty bywały bardzo użytecznymi stworzeniami. Za czasów Voldemorta to one miały najgorzej. Dlatego właśnie Harry Potter był ich bohaterem. – Dzisiaj mam dla ciebie trochę planów. Musimy przygotować się na bal, który odbędzie się za trzy dni.

                 - Za trzy dni? – Kobieta miała nadzieję, że się przesłyszała. Nie da się zorganizować hucznego balu w ciągu trzech dni. Po za tym, miała również swoją pracę i nie mogła jej zaniedbać. Luna pokładała w niej ogromne nadzieję. Wywiad z Arturem Weasleyem, który opublikowano dwa dni temu okazał się sukcesem. Nawet Draco był z niej dumny, kiedy go czytał. Pragnęła więcej takich sukcesów. Coraz częściej przekonywała się o tym, że praca w redakcji była strzałem w dziesiątkę. Nie zamierzała z tego rezygnować. – Nie zgadzam się. Potrzebuje jeszcze tygodnia. Mam swoją pracę i nie mam zamiaru z niej rezygnować.

                 - Posłuchaj mnie -  Narcyza uniosła się i spojrzała gniewnie na synową. Miała dość jej egoistycznej postawy. – Nie jesteś sama na tym świecie. Rozumiem twoją pracę, ale nie jest najważniejsza. Teraz liczy się nazwisko, które nosisz i ważne byś nie przyniosła wstydu swojemu mężowi. Mam nadzieję, że to rozumiesz. – Nieco przygaszona Hermiona przytaknęła. Pod wieloma względami Narcyza miała rację. Musiała się postarać , aby Draco nie miał powodów do wstydu. Obiecała sobie, że zrobi wszystko aby jej się udało.

~^~^~
                Minęło trochę czasu od kiedy George pocałował Kate w sklepie.
                Od tamtej pory unikał dziewczyny jak ognia. Nie chciał przecież tego, co rozwijało się między nimi. W ogóle nie wiedział, co to było. Kiedyś bardzo kochał Kate, ale oddał narzeczoną na rzecz brata. Uznał, że Fred da jej więcej szczęścia niż on i nie mylił się. Widział jak dobrze im się powodziło i żadne nie narzekało na rodzące się między nimi uczucie Wtedy nie miał pojęcia, że Angelina kochała jego brata. Gdy w końcu on się z nią związał wszystko zaczynało się układać w miarę dobrze. Bardzo często spotykali się po za Hogwartem we czwórkę przy różnych okazjach. Pozornie wyglądali na grupkę oddanych przyjaciół i on uważał, że tak jest. Niestety, wszystko było tylko pozorami. Nie był pewien czy, Kate kochała Freda, a Angelina jego. Nigdy nie będzie miał tej pewności. Czasami zastanawiał się czy, gdyby walczył o Kate do końca wszystko wyglądałoby inaczej? Czuł się winny, a poczucie winy nie dawało mu spokoju. To dlatego wybrał się na cmentarz. Nie zważając na lejący się z nieba deszcz udał się prosto znanymi sobie alejkami do grobu brata. Z nagrobka wesoło uśmiechało się do niego odbicie jego braciszka. Na nagrobku widniał napis, który osobiście wygrawerował „Być Huncwotem aż do końca” i fragment mapy, którą niegdyś wykradli Filchowi Z westchnieniem ułożyć w wazonie, bukiet białych róż. Fred pewnie by się uśmiał gdyby zobaczył te kwiaty, ale nie wypadało przyjść z pustymi rękami na grób.

                 - Chyba spieprzyłem sprawę po całości braciszku – wyznał szczerze. Bardzo często to robił. Za każdym razem opowiadał bratu o wszystkich wydarzeniach z życia. Kiedyś, gdy był pogrążony w rozpaczy przychodził tu niemal codziennie. Tylko raz przyprowadził Angelinę. Wspólnie opowiedzieli mu o planach ich życia. Miał wrażenie, że brat patrzy na nich z góry i uśmiecha się. – Angelina nie rozmawia ze mną od kiedy zobaczyła mnie z Kate. Nie mam pojęcia jak to naprawić. Zależy mi na Angelinie. Uważam, że to odpowiednia kobieta dla mnie, ale to co czuje do Kate zawiesił głos niepewny do końca swoich uczuć. To wszystko było mocno skomplikowane. Nigdy nie był za dobry w okazywaniu uczuć, ale teraz chyba pogubił się jeszcze bardziej. – Chyba nie zrobiłem zbyt dobrze, że postanowiłem zostać jej kuratorem. Powinienem poprosić ojca i zrezygnować z tego. Kate musi odpowiedzieć za swoje czyny.

                 - I wtrącisz niewinną dziewczynę do więzienia? – rozległ się znajomy głos tuż przy jego uchu. Zaskoczony George drgnął i rozejrzał się dookoła. Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Z pierwszej chwili miał wrażenie, że się przesłyszał. Zamrugał kilka razy oczami, gdy zobaczył przed sobą bladą sylwetkę Freda Weasleya.

                 - F… Fred? – wykrztusił z niedowierzaniem. Fred uśmiechnął się od ucha do ucha na dźwięk swojego imienia. W jego przezroczystych oczach można było rozpoznać blask wesołych błysków. – To nie możliwe. Co tu robisz? Nie poszedłeś dalej?

                 - Niby dokąd? – Jego bliźniak nieco rozbawiony obserwował brata od dłuższego czasu, ale do tej pory nie pokazywał się. Z początku nie mógł się przyzwyczaić do roli ducha. Nie mógł niczego dotknąć i przechodził przez ściany. Poznawał sekrety, których wcale nie chciał znać. I czuwał nad bratem. Gdy został porwany był załamany, że nie mógł mu pomóc w jakiś sposób. W końcu udał się do Hogwartu. Tam duchy zamkowe pomogły mu uporać się z życiem poza grobowym. Nie był to łatwy wybór. Czuł jednak, że dobrze postąpił. Ciężko mu było rozstać się z życiem, które zostawił za sobą.

                 - Nie byłem wstanie tak po prostu odejść – powiedział uśmiechając się ciepło do brata. – Kiedy Alecto wymierzyła we mnie śmiertelnym zaklęciem pomyślałem, że nie chce odchodzić. Nie mogłem tak po prostu. I słusznie zrobiłem. Widzę, że nie najlepiej się u ciebie dzieje.

                George wciąż nie dowierzając, że widzi brata przed sobą pomachał ręką przed nim,  omal nie wsadzając w jego wnętrzności. Fred wzdrygnął się nieco. Samo przenikanie wciąż nie było miłym uczucie, nie mówiąc już o przechodzeniu przez niego czy tym podobnych uczuciach. Zaczynało do niego docierać jak czuła się Jęcząca Marta.

                 - Jak to możliwe, że tu zostałeś? – Nie ukrywał swojego zdumienia. Wciąż oszołomiony usiadł na brzegu pomnika i przypatrywał się bladej sylwetce brata.  Kiedyś Fred żartował, że będzie go nawiedzał, gdy umrze. Teraz zaczynał na serio brać te słowa i poczuł jak jego ciałem wstrząsa dreszcz. Nie do końca był pewien jak ma reagować na jego obecność.
               
 - Spokojnie, George. – Fred parsknął śmiechem rozbawiony reakcją brata. Mógł się tego spodziewać. Trochę żałował, że posłuchał duchów Hogwartu i nie wpadł na pomysł aby wystraszyć brata. Dopiero miałby ubaw. Bycie duchem nie sprawiało mu za wiele radości, a nawet się nudził. – Nie jestem tu aby cię nawiedzać. Dostałem trochę czasu na pójście dalej – skłamał gładko nie patrząc bratu w oczy. Nie powiedział, że odmówił pójścia dalej, a jego dusza była skazana na potępienie jak większość, która została. Prędzej czy później stanie się zjawą, ale minie wiele lat. Teraz chciał zostać i poobserwować rodzinę za którą tęsknił. Wciąż obwiniał się o nieuwagę wtedy na zamku, nie doszłoby do tego Nie chciał jednak aby coś się stało bratu. George najwyraźniej wymazał to wspomnienie. Najwyraźniej nie chciał czuć się winny za jego śmierć. Doskonale to rozumiał. On sam  by zrobił podobnie na jego miejscu. – Jestem ciekaw nowinek u ciebie. Podoba mi się twój zwyczaj, że przychodziłeś i o wszystkim opowiadałeś. Słuchałem tego z uwagą.

                 - Czy objawiłeś się tylko mi? – zapytał George specjalnie zmieniając temat. Chociaż Fred nie żył, to nie chciał aby dowiedział się o jego sytuacji z Kate. Wolał na razie unikać tego tematu, gdyż sam nic do końca nie wiedział.

                 - Właściwie to nie – przyznał szczerze. Nie chciał okłamywać brata w tej sprawie. – Kilka dni temu odwiedziłem Percy’eg o  i martwiła mnie ta sytuacja w naszej rodzinie. On praktycznie się od nas odciął. I od kiedy ożenił się z Laurą zrobił się jeszcze bardziej nieznośny. Nie mógł też się pogodzić z myślą, że tata został Ministrem Magii. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Uważa, że ojciec sprzątnął mu to stanowisko sprzed nosa.

                 - Zupełnie bezsensowne – przyznał mu George. Był trochę zły na brata, że to Percy’ego odwiedził pierwszego. W końcu ich łączyło większa wieź. Byli bliźniakami. Przez większość czasu niemal nierozłączni. Mimo to ciekawość była silniejsza. – Jak zareagował?

                 - Omal nie wyszedł ze skóry – zaśmiał się. – Myślałem, że zawału dostanie na miejscu. Skorzystałem z okazji, że Laura poszła do pracy i naskoczyłem na niego pod prysznicem. Wolisz nie wiedzieć, co nasz brat ukrywa pod spodniami. – George poczuł się trochę zażenowany ostatnimi słowami brata, ale nie krył zadowolenia. Po raz pierwszy od pięciu lat czuł się naprawdę szczęśliwy i rozluźniony. Gdzieś głęboko utkwione poczucie winy zniknęło. Nie spodziewał się, że taka namiastka brata tak wiele mu da. Miał wrażenie, że coś się w nim zmieniło.

                 - Hej Fred – odezwał się w pewnym momencie. Fred podniósł bladą twarz i spojrzał na niego. – Przepraszam, że przeze mnie zginąłeś. – Po raz pierwszy otwarcie powiedział te słowa. Przyznawał się do winy. Oczami wyobraźni powrócił do miejsca, które się zdarzyło tak dawno temu.

~^~^~
                Kolejny dzień Draco rozpoczynał jak zawsze w kancelarii od wypełnienia stosu dokumentów.
                Był zmęczony i poirytowany w dodatku od dłuższego czasu się nie wysypiał. Nieco pomogła mu ostatnia noc spędzona z żoną, ale nie za wiele. Potrzebował wypoczynku. W dodatku sytuacja z Kręgiem Śmierci nie pomagała mu wcale. Musiał uwolnić młodą Gabrielle zanim ktokolwiek zauważy jej zniknięcie. Z tego, co zdążył się zorientować młoda pani Fleur Weasley nie miała pojęcia, że jej młodsza siostra przebywa w Anglii. Wkrótce jednak na pewno zostanie powiadomiona. Musiał zatem działać jak najszybciej. Widziała go również Gabrielle i nie miał pojęcia jak ukryć ten sekret.
               
 - Panie Malfoy, ma pan gościa – poinformowała go przez telefon młoda sekretarka Draco poprosił go o wprowadzenie i po kilku minutach zobaczył twarz Wybrańca. Skrzywił się na ten widok. Co prawda wiedział, że Harry ma spotkanie z Johnem, ale był pewien iż dawno się skończyło, a Potter opuścił budynek. Jakoś nie mógł się przemóc z dawnej zawiści. Czasami takie uczucia pozostawały głęboko zakorzenione w umyśle i nie chciały wyjść.

                 - Potter – wycedził i skinął głową, aby ten usiadł naprzeciw niego. Między mężczyznami panowała niezręczna cisza. Ostatni raz rozmawiali na jego weselu, gdy Harry łaskawie pogodził się, że jego najlepsza przyjaciółka wychodzi za wroga. No i słyszał też o ostatnich rewelacjach. Nie był zachwycony faktem, że Wybraniec robi wokół siebie za dużo szumu. W ogóle mu to nie odpowiadało. Miał nadzieję, że cała sytuacja rozejdzie się po kościach. Na razie nic na to nie wskazywało.

                 - Chciałem z tobą porozmawiać – wyjaśnił mu czując się dziwnie niezręcznie. Z początku nie miał pewności czy dobrze robił idąc z nim porozmawiać. Po tym, czego dowiedział się kilka dni temu od Artura Weasleya sprawiło, że musiał zmienić swoją opinię na temat Ślizgona. On naprawdę bardzo pracował nad sobą. Nie chciał zbytnio do tego się przyznawać, ale imponował mu. – O Kręgu Śmierci. Wiem od Artura Weasleya, że doszedłeś bardzo głęboko. Podobno mamy razem współpracować?

                 - Co do diabła? – warknął Draco unosząc się. Był pewien, że w tym momencie zamorduje Ministra. W głowie wyobrażał sobie najokrutniejsze tortury którymi go potraktuje. Wszystkie idealnie pasowały do jego wizji. Najczęściej pan Weasley błagał go o wybaczenie z powodu całej sytuacji. – Chyba mu odbiło.

                 - Jestem tego samego zdania – zgodził się z nim Potter acz niechętnie. Nie lubił kiedy mają takie samo zdanie w jednej sprawie. W ogóle żałował, że nie miał pomysłu na wyperswadowanie panu Weasleyowi tej sytuacji między nimi. Będzie musiał się jakoś pogodzić jeśli chciał wrócić. – Niestety nie mamy innego wyjścia. Wkrótce będę miał egzaminy wstępne, które muszę zdać jeśli nie chce wracać do Hogwartu. Potem czeka mnie trzymiesięczny staż. Niestety fakt, że pokonałem Voldemorta nie ma dla nich żadnego znaczenia. Wszystko musi się odbyć zgodnie z regulaminem – skrzywił się na samą myśl o tym, ale nie miał wyjścia. Jeśli chciał coś osiągnąć to tylko w ten sposób. Musiał udowodnić Ginny, że nadaje się na ojca swego dziecka. – Niestety do tego czasu musimy współpracować razem. Podobno masz również kontakty z Nemezis. Chciałbym się z nim spotkać.

                 - Jasne – burknął Draco. Był ciekaw, co jeszcze mu wymyślą. Kiedy Potter spotka się z Nemezis to wszystko skończone. Nie mógł do tego dopuścić. Postanowił zagrać na zwłokę. Na szczęście Potter nie kłócił się z nim za specjalnie. Umówili się następnego dnia. Miał inne sprawy do załatwienia. Z kancelarii wyszedł  niezauważalnie. Nawet John nie miał pojęcia, co wyprawia. Owszem ufał partnerowi, ale nie do końca. Pewne sprawy wolał zachować dla siebie. Gdy przekraczał próg znanego mu miejsca wzdrygał się za każdym razem. Smród dosłownie uderzał go w nozdrza i z trudem pohamował wybuch mdłości. Nikt go nie zauważył. Dwóch Śmieciożerców grało w karty nie przejmując się za bardzo otoczeniem. Zaśmiał się pod nosem. Jak zwykle zauważył kompletny brak zainteresowania w tak zwane ważne sprawy. Minął ponury korytarz magazynu i ruszył w stronę dawnych chłodni. Wciąż było zimno i miał nadzieję, że dziewczyna przetrwała noc w takich warunkach. I tak była osłabiona przez jego tortury, chociaż starał się być naprawdę delikatny. Jeśli w ogóle można być w takiej sytuacji. Odnalazł ją bez trudu. Leżała skulona na podłodze. Jej noga przywiązana była do ściany i poraniona. Zaklął pod nosem na ten widok. Spała zwinięta w kłębek na zimnej podłodze. Nawet nie dali jej żadnego koca. Już Voldemort lepiej traktował swoich więźniów jeśli chciał coś osiągnąć. Ostrożnie podszedł do dziewczyny i ukucnął. Z jego różdżki błysk światła ożywił ponure wnętrze.

                 - Zbudź się Gabrielle – szepnął w jej stronę. Bardzo delikatnie potrząsnął jej ciałem. Gdy otworzyła oczy spojrzała na niego nieco wystraszona. Odruchowo chciała mu się wyrwać. W jej oczach odbijała się panika. Nie dziwił się jej wcale. – Spokojnie Gabrielle. Musisz mi zaufać. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Mam zamiar zabrać cię do domu.

                 - Do domu? – zapytała niepewnie. Nie ufała mu. Musiał zrobić wszystko by ją przekonać. Uwolnił ją z kajdan i wziął na ręce. Na szczęście miała dość rozsądku aby się nie bronić. Zauważył siniak pod jej okiem i zaklął pod nosem. Obiecał sobie, że ten, który to zrobi zapłaci mu za to. Był naprawdę wściekły. Gdy wyszedł po za magazyn teleportował się z Gabrielle w jedyne miejsce, które przyszło mu do głowy. Do domu Rona Weasleya. Wiedział, że popełnia szaleństwo. Weasley nie zachował się najlepiej na ich weselu. Chociaż za wszystko odpowiadała Astoria to wciąż miał do niego uraz. Niestety Gabrielle należała do jego rodziny. Na całe szczęście Ron był w domu i nie krył zaskoczenia widokiem Malfoy’a. Na widok Gabrielle z trudem powstrzymał chęć rzucenia się na niego.

                 - Co się stało? – zapytał, gdy dziewczynę umieszczono w oddzielnym pokoju. Wezwano również Billa i Fleur Weasleyów. Pojawili się niemal natychmiast. Fleur od razu pognała do ukochanej siostrzyczki i rozpaczała nad jej stanem. Bill zachował większą powagę od żony, ale nie krył zdenerwowania.

                 - Może opowiem od początku? – zaproponował łagodnie. Nie pominął niczego. Mówił wszystko z niezwykłą dokładnością. O swoim udziale również powiedział.  W końcu Billowi należała się prawda. Musiał zrozumieć, co zaszło nim wyda werdykt. I tak czuł się wystarczająco winny za zadanie bólu dziewczynie. Nie zasłużyła na to. Nie bronił się nawet kiedy Bill wymierzył mu solidny cios pięścią. Zasłużył sobie na to. – Nie miałem wyjścia – tłumaczył chwilę później rozmasowując szczękę. Z nosa pociekła mu krew, a oko przybierało fioletowy kolor. Będzie musiał wytłumaczyć jakoś żonie pomijając prawdę. To dziwne, ale okłamywanie jej przychodziło mu coraz trudniej.

                 - Więc chcesz powiedzieć, że to gra ze strony Ministerstwa? – Bill nie był do końca przekonany, ale uwierzył jej. Draco skinął głową z wdzięcznością biorąc od Fleur trochę lodu. Przyłożył sobie do oka aby zmniejszyć obrzęk. Bill Weasley miał naprawdę solidny sierpowy.

                 - Mniej więcej tak – przytaknął mu. – Hermiona o niczym nie wie i wolałbym aby tak pozostało. Nie chce wystawiać jej na niebezpieczeństwo. I tak ma dość zmartwień. – Bill ze zrozumieniem skinął głową. Podobnie obiecał również Ron. Wiedział, że dotrzymają słowa. Nie czuł się jednak komfortowo, że znali prawdę. Wolałby zachować to w sekrecie. Niestety w tym wypadku nie miał innego wyjścia.

                 - Szkoda, że nie chcesz aby wiedziała – odparł mu Bill Weasley, gdy odprowadzał go do drzwi. Zaskoczony Draco odwrócił się w jego stronę.
               
                 - Czego? – zmarszczył brwi nie rozumiejąc pytania.

                 - Tego, że jesteś dobrym człowiekiem.

                 - Nie jestem – odpowiedział mu i wyszedł. Dopiero, gdy został na korytarzu dotarły do niego słowa Billa. Gdzieś w głębi podświadomości się z nimi zgadzał.

~^~^~
                Hermiona miała naprawdę dość, a obecność pani Malfoy dogłębnie ją irytowała.
                Ta kobieta była szakalem w spódnicy i onieśmielała swoją obecnością każdego, kto ośmielił się do niej zbliżyć. Młoda kobieta nigdy jeszcze nie była tak zmęczona jak teraz. Cały dzień uważała za zmarnowany. Pisanie tych wszystkich zaproszeń według niej było bez sensu. Szczególnie, że Narcyza planowała wydać huczne przyjęcie. Bala się na samą myśl o balu. Nie była pewna czy da radę. Na szczęście wybór balowej sukienki pozostawiła jej. Narcyza miała okazje się przekonać, że jej gust był całkiem dobry. Kończyła właśnie pisać zaproszenie do Colmanów, których nigdy na oczy nie widziała, gdy zerknęła na trzy ostatnie zaproszenia. Jedno już przygotowała dla Harry’ego. Po dłuższym wahaniu zaprosiła również Ginny i Deana. Byli jej najlepszymi przyjaciółmi. Teraz przyszła najtrudniejsza rzecz. W końcu musiała się z nim rozmówić. Nie mogła ciągnąć Tej sprawy w nieskończoność. Nie wyszło im w związku, ale przecież mogło być całkiem inaczej. W końcu w Hogwarcie byli przyjaciółmi, a ona wierzyła iż nadal to możliwe. Nie mogli zaprzepaścić tego, co ich łączyło. Miała nadzieję, że Ron myśli pondobnie. Zgrabną kaligrafią napisała na kartce „Ron Weasley” i wsadziła zaproszenie do koperty. Uznawszy, że swoją pracę wykonała postanowiła oddać część zaproszeń osobiście. Na całe szczęście Narcyzy nie było w domu. Jeszcze zatrzymałaby ją wymyślając jakieś niestworzone historię lub pilne prace dla niej. Pan Strauss już czekał na nią przed wejściem, gdyż wcześniej do niego zadzwonili. Podała mu adres Rona i ruszyli tłoczną ulicą. Po pół godziny przeklinania w korkach dojechali na miejsce. Hermiona posmutniała na widok starej kamienicy, gdzie wynajmowali mieszkanie. Spędzili tu mnóstwo z pozoru szczęśliwych chwil. Nie wszystkie były jednak złe. Ron potrafił być czuły i opiekuńczy, tylko ona nie umiała tego odwzajemnić. To Draco był mężczyzną, który obudził w niej kobietę. Wciąż tego nie rozumiała. Wciąż ją to przerażało. Nie rozumiała, czemu ze wszystkich mężczyzn to Draco był tym jedynym, który to zrobił. Przecież nie była brzydką dziewczyną. Niektórzy uważali ją za ładną lecz trochę nieprzystępną. Czasami się temu dziwiła, ale rozumiała to. Ukrywała swoją kobiecość przed innymi. Rozmyślając tak odnalazła mieszkanie na drugim piętrze. Modliła się w duchu aby Harry’ego nie było w domu. Potrzebowała chwili aby móc porozmawiać z Ronem. Nacisnęła dzwonek. Po pięciu minutach pojawiła się ruda czupryna. Oczy chłopaka zrobiły się okrągłe na jej widok.
               
                 - Hermiona – wykrztusił z niedowierzaniem. Nie sądził iż po tym, co zrobił pojawi się ponownie w jego życiu. Wciąż zarzucał sobie iż zachował się tak podle i dał się podejść Astorii. Mógł domyślić się, że ta wredna i mściwa kobieta będzie chciała ich poróżnić. – Wejdź proszę – odsunął się od drzwi i zaprosił ją do środka. Hermiona zauważyła, że Ron nie wiele zmienił w wystroju ich dawnego mieszkania. Nawet kwiaty były w idealnym stanie jak je zachowała. Poczuła jak łzy wzruszenia ściskają ją za gardło.

                 - Musiałam przyjść – powiedziała zła na siebie za ten poruszony ton głosu. Z torebki wygrzebała zaproszenie dla niego. – Narcyza wydaje dla mnie bal powitalny i chciałabym aby był na nim ktoś dla mnie bliski. Jedno jest dla Harry’ego, a drugie dla ciebie.

                 - Dla mnie? – Nie ukrywał zaskoczenia, gdy dotarł do niego sens jej słów. Drżącą ręką trzymał zaproszenie od niej. – Jestem dla ciebie kimś bliskim po tym wszystkim, co zrobiłem? Zostawiłem cię przecież w sytuacji bez wyjścia. Nie wyciągnąłem pomocnej dłoni. Jak możesz przyjaźnić się z kimś takim jak ja?

                 - Ron – westchnęła i z czułością dotknęła jego twarzy. – Rozumiem twoje podejście. Twój tata jest Ministrem Magii i oboje wiemy jak ważne to stanowisko. Zachowałeś się jak nakazywała ci lojalność wobec rodziny. Myślę, że każdy zachowałby się podobnie na twoim miejscu.

                 - Nie prawda. – Rudzielec pokręcił głową. – Ty byś tak nie zrobiła, Hermiono. Znam cię zbyt dobrze. Nigdy nie odrzuciłabyś nikogo w takiej sytuacji. To ja zachowałem się jak nieodpowiedzialny drań. W dodatku zostawiłem cię wtedy w więzieniu, gdy liczyłaś na naszą pomoc. Prawie każdy uwierzył   w twoją winę. Ja sam również. W końcu ten facet szantażował cię.

                Hermiona wzdrygnęła się na samo wspomnienie nieżyjącego chłopaka. Tak nie wiele brakowało, a być może ugięłaby się pod jego żądaniami. Dobrze się stało, że nie żył. Być może dotknęła go jakaś ręka sprawiedliwości. Modliła się w duchu aby to był koniec tych koszmarów. Nie zniosłaby więcej podobnych sytuacji. Teraz wszystko miała za sobą. Musiała tylko postarać się aby jej małżeństwo lepiej wyglądało. Wierzyła, że w końcu jej się to uda. To dziwne, że zaczynało jej na tym naprawdę zależeć.

                 - To wszystko już za nami Ron – powiedziała odruchowo dotykając jego policzka. Uśmiechnął się do niej jakoś tak smutno. Zaczynał żałować, że wszystko zniszczył między nimi. Ich miłość wybuchła tak nagle i niespodziewanie. Nigdy nie sądził, że mógłby zdobyć tak cudowną miłość. Teraz zastanawiał się czy to wszystko nie potoczyło się zbyt szybko. Najpierw dramatyczna w skutkach bitwa, a później odbudowywanie przyszłości. Teraz z perspektywy czasu zastanawiał się,czy w ogóle kochał Hermionę, jakk mężczyzna kobietę. Była dla niego jak siostra i pożądał jej, ale to było zbyt mało aby zbudować treściwy związek. Dopiero teraz to widział i czuł się zawstydzony. Nie raz nazywał ją nieczułą  jędzą, gdy nie reagowała na jego pieszczoty. Nigdy nie pozwalała mu zbliżyć się  i pozwolić na coś więcej. Wtedy zaczęło się psuć. On sam nie starał się niczego naprawiać. Traktował ich związek jak coś normalnego, a zarazem. Pierwsza kochanka przewinęła się przez jego łóżko jakiś rok temu. Nawet nie pamiętał jej imienia. To była zwykła, nic nie znacząca przygoda. Potem przyszła kolej na kolejną. Brzydził się za to, co jej robił, a jednak obawiał się z nią porozmawiać. Oboje tkwiliby w tym szaleństwie gdyby nie zaistniała sytuacja. Być może dobrze się stało. Martwił się tylko o jedną rzecz.

                 - Jak twoje małżeństwo z Draco? – odważył się zapytać. Wciąż nie mógł uwierzyć, że do tego doszło. Jego Hermiona była żoną największego wroga. Wiedział jednak, że nie miała wyjścia. Wychodząc za mąż za arystokratę uratowała mu życie. Facet powinien całować ją za to po nogach. Jakoś nie wyobrażał sobie w tym zadaniu byłego Ślizgona. – Mam nadzieję, że dobrze cię tam traktują?

                 - Draco jest całkiem inny niż myślisz – wyznała mu z uśmiechem. Wolał aby mu tego nie mówiła. Najłatwiej mu było myśleć o Malfoyu jak o zimnym draniu. Inaczej, by tego nie zniósł.
                 - Przyjdę na przyjęcie jeśli tego naprawdę chcesz – obiecał jej. Kiwnęła głową w zadowoleniu. Była naprawdę szczęśliwa. Gdy wychodziła z domu Rudzielca jej humor poprawił się o kilka stopni. Rozmowa z Ronem pomogła jej opracować pewien pomysł. Do domu wróciła z niezwykłym u niej zadowoleniem. Znów zaczęła wierzyć, że może być lepiej.

~^~^~
                Było już późno kiedy Draco znalazł się w domu.
                Ciężka sytuacja w której się znalazł  pomogła mu otworzyć oczy na wiele spraw. Na całe szczęście Weasleyowie obiecali mu zachować dyskrecje. Co prawda Bill próbował go przekonać, że lepiej, by było aby Hermiona wiedziała o wszystkim to on jednak wolał ukryć te sytuacje przed nią. W ten sposób czuwał nad jej bezpieczeństwem. Nie wiadomo było, jak rozwinie się dalej cała sprawa.

                 - Szkoda, iż nie chcesz aby wiedziała, że jesteś dobrym człowiekiem.
               
                Zaśmiał się niemal na wspomnienie wypowiedzianych słów Billa. Nie miał pojęcia, czemu właśnie je rozpamiętuje. Nie dlatego nie chciał aby wiedziała. Wmawiał sobie, że chodziło tylko o jej bezpieczeństwo. W końcu była teraz jego żoną, a szalona ciotka nadal żyła i stanowiła niebezpieczeństwo. Na samą myśl o Bellatriks Leastrange gotował się ze złości. Tak nie wiele brakowało .

                Kiedy wszedł do pokoju był pewien zastać swoją żonę w głównym salonie, ale ku jego zaskoczeniu jej tam nie było. Nie zastał jej też w garderobie ani w sypialni. Zakląwszy pod nosem ruszył na poszukiwanie małżonki. Chciał z nią porozmawiać, a nie uganiać się po całym domu. Dopiero domowy skrzat raczył go poinformować, że Hermiona jest w ogrodzie i czeka na niego. Nieco zaintrygowany odnalazł ją w zapuszczonej altance. Przypomniał sobie, że już od dawna nie była używana. Zdziwił się, że właśnie to miejsce wybrała. Nieco zaintrygowany zaczął  rozglądać się dookoła. Zauważył drobną sylwetkę żony jak układała coś na stole. Przyjemny zapach jedzenia dotarł do jego nozdrzy i poczuł się głodny. Nonszalancko zerwał jedną z pięknych czerwonych róż i zaszedł ją od tyłu.

                 - Czyżbyś planowała zrobić mi niespodziankę żono? – zapytał szeptem zachodząc ją od tyłu. Zaskoczona Hermiona omal nie krzyknęła odwróciwszy się w jego stronę. Jej oczy rozbłysły na jego widok i poczuł się tym nieco zakłopotany. Nie przywykł witać kobiet w ten sposób. Odsunął się nieco i wręczył jej różę. Przyjęła z rumieńcami na twarzy. Ona również wydawała się być zakłopotana. Wcale się temu nie dziwił. Różę wsadziła do wazonu stojącego na stoliku. Zauważył, że tu posprzątała. Altanka wyglądała o wiele lepiej niż nie tak dawno temu. Zadbała o każdy szczegół. Wziął i podsunął jej krzesło. Na talerzach parowało apetycznie wyglądające jedzenie. Był tak głodny, że bez namysłu nabrał sporą porcję makaronu. Uwielbiał spagethii. Nie miał pojęcia skąd o tym wiedziała, ale zaimponowała mu tym. Ona sama niewiele jadła. Skubiąc widelcem w talerzu obserwowała go z zadowoleniem. Dobrze, że do niej poszła. Niania Dracona okazała się kopalnią informacji. Nie mieszkała już w rezydencji, a na przedmieściach Londynu. Hermiona odnalazła ją bez trudu. Sama kobieta była zaskoczona, że to właśnie ona została jego żoną. Nie dziwiła się wcale. To ona podzieliła się z jego największymi sekretami. Opowiedziała jej dokładnie wszystko. Dlatego wiedziała, co lubi i postanowiła go zaskoczyć. Chciała jakoś ocieplić stosunki między nimi.

                 - Mam nadzieję, że mi się udała -  odpowiedziała, gdy skończył jedzenie. Siedział teraz na wprost popijając leniwie czerwone wino. Musiał uspokoić rozszalałe myśli. Jego żona wyglądała wyjątkowo seksownie. Miała na sobie krótką czerwoną sukienkę, która sięgała jej do kolan odsłaniając kuszące nogi. W dodatku dekolt miała tak głęboki, że nie wiele zakrywał. Nie mógł oderwać wzroku od jej piersi.

                 - Jak najbardziej – wyszeptał ochrypłym z pożądania głosem. Nawet nie wiedział kiedy znalazła się na jego kolanach. Jego ręce pieszczotliwie błądzili po jej ciało. Ona odpowiadała tym samym pojękując z rozkoszy. Nie dbali o to, że ktoś ich może nakryć. Draco sprawnymi ruchami kochanka pozbawił ją ubrania. Nie broniła się przed nim. On również po chwili był nagi. Przyjemny powiew powietrza ogrzewał ich drżące ciała. Był tak niecierpliwy i spragniony, że wszedł w nią jednym ruchem. Jeszcze nie zdarzyło mu się pragnąć tak mocno jakiejkolwiek kobiety. Przerażało go to, a zarazem nie mógł się opanować. Wchodził w nią i wychodził czując jak podniecenie nie opuszcza go. Obserwował jak żona patrzyła na niego zamglonymi oczami. Z ostatnim pchnięciem wyjąkał jej imię i wlał się w nią całą po czym niespodziewanie odepchnął ją. Oddychał długo i z wielkim trudem. Najchętniej zapadłby się pod ziemię po tym, co zrobił. – Do diabła – zaklął pod nosem i drżącymi rękoma zaczął poprawiać swoje ubranie. Nigdy jeszcze nie stracił równowagi. Czuł się zawstydzony i upokorzony.

                - Draco, co się stało? – zaskoczona dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała na męża. Nie rozumiała nic z jego zachowania. Z początku było tak dobrze. Miała wrażenie, że w jakiś sposób udało jej się do niego dotrzeć. Teraz zachowywał się niczym rozjuszony ogier. Nie rozumiała nic z tego w ogóle. – Zrobiłam coś złego?

                 - Wszystko robisz źle – wybuchnął unosząc się gwałtownie. Miał powoli dość. Tej walki i tego małżeństwa. Najchętniej zapadłby się pod ziemię, gdzie nikt nie ośmieliłby się go krytykować. Nikt nie wmawiałby mu żadnych błędów. I przede wszystkim żony, która stała się dla niego wrzodem, a zarazem przyciągała niczym magnez. – Sam fakt, że istniejesz jest zły. Nie mam pojęcia, czemu mnie ratowałaś. Dlaczego nie pozwoliłaś mi umrzeć?

                 - Przecież sam tego nie chciałeś – wyszeptała oszołomiona jego słowami. Naprawdę ją ranił. Każde wypowiedziane słowo było niczym sztylet wbijany w jej serce. Nie chciała się przy nim rozpłakać. Starała się powstrzymywać łzy cisnące się do oczu, ale było jej coraz trudniej. Obawiała się, że w końcu to zrobi.

                - Czy nie dotarło do ciebie, co powiedziałem? Nie jesteś przecież aż taką kretynką, prawda? Najlepiej zrobisz jeśli zostawisz mnie w spokoju. Jeśli tylko nadarzy się okazja zrobię wszystko aby unieważnić to małżeństwo. Nie przyzwyczajaj się więc za bardzo do tego miejsca.

                 - Nienawidzę cię – zdołała tylko wyszeptać i wybiegła z ogrodu zostawiając go samego. Draco zobaczył jej łzy i poczuł się jak potwór. Mimo wszystko wmawiał sobie, że tak będzie lepiej dla nich obojga. Pochodzili z dwóch różnych światów. W ich związku nie było miejsca na szczęśliwe zakończenie. A jednak coś w głębi serca sprawiało, że bardzo się mylił. I po raz pierwszy naprawdę się bał przyznać sobie rację.

~^~^~
Na zakończenie:
Rozdział w całości poświęcony Hermionie i Draconowi.
Aż jestem zaskoczona, że tak mi się to udało, a to dopiero początek.
Draco całkowicie zmienił w stosunku do Hermiony.
Mam nadzieję, że nie przesadziłam końcówką, ale nie chciałabym żeby wszystko wyszło zbyt przesłodzone.

Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Rozdział: 013 „Szkoda, że nie chcesz aby wiedziała, Draco”
Cytat: „Cytaty info – żelek”
Ilość stron: 11
Ilość słów:  5 616

24 komentarze:

  1. Jestem zbyt wielką romantyczką, by zrozumieć zachowanie Dracona, ale rozumiem twoją koncepcję na tę parę w tym opowiadaniu :) Jedynie jedno zdanie mnie nieco zraziło :
    "Niechętnie otworzyła oczy i przetarła piąstkami oczy" - wystarczyło napisać, że przetarła je piąstkami, a tak to powtórzenie zepsuło cały efekt. Cała reszta na plus :) Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za uwagę i już ją poprawiłam!

      Co do Dracona to niestety będzie wiele takich scen w których pokaże swoje zachowanie.
      On nie umie zbyt przyznać się do swoich uczuc i broni się przed nimi.
      To będzie prowadziło do różnych dramatycznych sytuacji między nimi.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. O kurcze nie spodziewałam się takiego zachowania Dracona.
    Strasznie żal mi się zrobiło Hermiony.
    Myslałam że Draco spojrzy na wszystko trochę inaczej po tym co powiedział mu Bill.
    A cieszy mnie fakt że Miona pogodziła się z Ronem.
    Czekam na kolejny rozdział .
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny :)
    Co prawda Draco zachowuje się jak skończona świnia, ale i tak wszystko jest świetne :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. dawał jej pełną swobody wypowiedź.?? kto to sprawdzał??
    Błędne nazwisko Nevilla ( bo z tego co pamietam Luna jest jego żoną) woła o pomstę, znalazłam też sporo przecinków, które nie istnieją, a powinny. Składnia w kilku miejscach woła o pomoc, logika tekstu też. Zaczynam żałować, że odpuściłam, widząc twoje ogłoszenie o becie, ale w pierwszym komentarzu juz znalazłaś jakąś dziewczynę, więc zrezygnowałam.
    treściowo rozdział świetny, więc autorce nie mam nic do zarzucenia... przykro mi, widząc błędy, że nie mogę tego popraqwiać i żywię nadzieję, że beta się poprawi, bo jest to jeden z kilku naprawdę ciekawych i ambitnych tekstów, które regularnie odwiedzam.
    Beta Atramaj... czyli paskuda Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz to chyba moja wina nastąpila przy wklejaniu.
      Musiałam wkleić nie to, co było sprawdzone.
      zaraz się tym zajmę i poprawię właściwe wklejenie.
      Kurcze głupie niedopatrzenie z mojej strony.
      Następnym razem będę zwracać uwagę na to, co publikuje.

      Usuń
  5. świetne, genialne, cudowne!
    po prostu majstersztyk. niewiele Dramione, które czytam mogłoby być porównane do tego bloga :)
    a, i przepiękny szablon ;)
    pozdrawiam, emersonn

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając tak sobie myślałam, ze może Draco chociaż trochę się zmieni w stosunku do Miony po słowach Billa a on nic.... No rozumiem, ze tak ma być, bo tak właśnie kreujesz postać Dracona jednak tak strasznie żal mi Hermiony :'( Rozdział cudoooo :D super szablon :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny! Uwielbiam takiego Draco łotra, no ale cóż. Większość dziewczyn zakochuje się właśnie w tych niegrzecznych. Cudowny szablon i ogólnie cudowny blog.
    Zapraszam do siebie na:
    http://marceline-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie tutaj dotarłam. I przyznam, że znam ten rozdział na pamięć ;d Nie ma to jak dokładnie czytać. Mogłabyś mi wysłać rozdział 14 do betowania jeszcze raz? W samolocie padł mi cały system i musiałam go zainstalować na nowo. Straciłam większość plików, których nie miałam na osobnym dysku. W tym i twój rozdział. Dopiero dzisiaj to zauważyłam, kiedy wróciłam z pracy.

    Kocham ten rozdział. Przynajmniej te wątki z Draco i Hermioną, bo ten z Fredem jako duchem mi nie podpasował. Jest trochę za bardzo naciągany jak dla mnie. Fredziu powracający, aby straszyć swojego brata jeszcze pasuje. Ale nie taki, co się nimi wszystkimi opiekuje. To dla Freda byłoby niemożliwe do zrealizowania, przecież on jest drugim pokoleniem Huncwotów xd

    Szkoda mi Draco. On tak specjalnie do Hermiony żeby odsunęła się od niego dla własnego bezpieczeństwa, czy naprawdę jej tak nienawidzi? Kurde, przecież ona mu życie uratowała, prawda? Gdyby nie jej zgoda na ślub to już dawno leżałby pod ziemią czy gdzie tam by go pochowali. A ona dodatkowo się stara. Więc niech sobie lepiej Hermiona znajdzie jakiegoś kochanka, bo z Draconem szczęśliwa nie będzie. A niech jeszcze facet coś takiego odwali to mu sama przyłożę.
    Narcyza mnie irytuje. Myśl, że kim jest żeby rozkazywać swojej synowej? Chce pracować to niech pracuje. To nie są czasy, w których kobiety rodziły dzieci i pilnowały domu.

    Zauważyłam, że po prawej stronie z moim nickiem zrobiłaś błąd. Jestem Donna Webner, nie Webber.

    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uff, udało mi się w końcu wejść. Aktualnie jestem na wyjeździe, gdzie WiFi mi szwankuje i blogi nie chcą mi się ładować, więc dopiero teraz mogłam przeczytać i skomentować ;p.
    Po pierwsze, nie wiem, czy już to mówiłam, ale masz zajebisty szablon *.* A Draco i Miona świetnie na nim wyszli :).
    Co do rozdziału, zaskoczyłaś mnie nim; najpierw bohaterski Draco, potem duch Freda a na końcu Malfoy, który w jednej chwili daje Mionie kwiaty, a w drugiej traktuje jak najgorszy potwór na świecie. O Narcyzie już nie wspominam, bo ta kobieta mnie po prostu wkurza, i tyle :p.
    Coś tak właśnie myślałam, że Draco zabawi się w herosa i uwolni siostrę Fleur... tylko tak się zastanawiam, czy ci z tego Kręgu nie będą podejrzliwi, ani nic?
    Zgadzam się z Georgiem, Hermiona według mnie powinna wiedzieć o wszystkim, bo jeszcze moze być tak, że ona nie ma o niczym zielonego pojęcia i akurat znajdzie się w takiej sytuacji, że może źle wybrać... Naprawdę lubię Dracona, bo go nie da się nie lubić, ale czasem powinien bardzo dogłębnie przemyśleć kilka spraw.
    No i proszę, mamy z powrotem Freda. Na początku bardzo się ucieszyłam, ale potem, kiedy się dowiedziałam, że odmówił pójscia dalej i przez to stanie się zjawą, zrobiło mi się go żal. Merlinie, że też musiał zginąć w tej walce. Pamiętam, jak po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu ryczałam za nim, a potem cały czas chodziłam struta i wkurzona na Rowling...
    Niemniej, strasznie rozbawiło mnie to, jak Fred powiedział o przestraszeniu Percy'ego :D.
    I teraz czas na scenę, która wzbudziła we mnie najwięcej emocji...
    Łał, Miona naprawdę się postarała. Draco powinien być dumny i szczęśliwy, że ma taką żonę - nawet jeśli zawarł z nią związek małżeński z przymusu.
    A potem to, jak do niej podszedł i dał jej różę <3. Ogólnie wszystko było pięknie i w ogóle, do momentu, w którym nagle ją odrzucił. Wtedy naprawdę się wkurzyłam, zepsuł taką piękną chwilę! Rozumiem, że on dba o jej bezpieczeństwo, ale... czasem naprawdę nie pojmuję toku myślenia tego faceta. Hermiona się stara i w ogóle, a teście jej nie tolerują i w dodatku jeszcze Draco stał się taki oschły... Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni ;p.
    Ogólnie do rozdziału nie mam chyba żadnych zastrzeżeń, poza tym, że wciąż przeżywam te zachowanie Mafloya ;p. Ale post bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwością na kolejny :).
    Noo, to chyba wszystko, co chciałam napisać :).
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba.
      Nieco obawiałam sie tego rozdziału szczególnie z ukazaniem Freda.
      I przyznam szczerze, że mam podobne odczucia jak Ty również.
      Nie byłam w ogóle zadowolona z zakończenia tomu i nie tylko chodzi mi wcale o Freda, ale i również o Tonks i Remusa.

      Co do Dracona to właśnie tak chciałam go pokazać
      Musi popełnić najpierw kilka błędów nim dojrzeje się do odpowiedniej decyzji.
      Wszystko jest właściwie kwestią czasu.
      niestety obije się to trochę na Hermionie.
      Nie zdradzam jednak nic więcej tylko zapraszam na następny rozdział.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Nie martw się, ukazanie Freda wyszło Ci całkiem nieźle, a i sam pomysł z jego pojawieniem się jest bardzo ciekawy ^^.
      Oh, nad Tonks i Remusem ubolewałam równie jak po Fredzie i Syriuszu, który zginął w piątym tomie :<.

      Rozumiem, poza tym, kiedy on będzie tak popełniał błędy wyda się postacią bardziej realistyczną i będziemy mogli śledzić jego zmiany i w ogóle, a to też jest w opowiadaniach ważne.
      Po prostu trochę żal mi Miony :).

      Usuń
  10. Biedna Herm..;/
    Szkoda mi dziewczyny, ale mam nadzieję, ze Draco potem się nieco zmieni ;D

    Życzę weny i pozdrawiam ;*
    Zapraszam do nas, będzie nam niezmiernie miło ^^
    http://www.dramione-invisible-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak jak Draconowo i mnie utkwiły w głowie słowa Billa. Jakoś się wzruszyłam w tamtym momencie. Draco jest naprawdę dobrym człowiekiem. Już sam fakt, że wkradając się w łaski popleczników Voldemorta, chce ich zniszczyć, by raz na zawsze pozbyć się zła, choć wiadomo, że bez zła i dobro by znikło. Jestem ciekawa, współpracy dwóch największych wrogów. Malfoya i Pottera. Czy przypadkiem nie pogorszą całej sytuacji?
    Dziwi mnie fakt, że Hermiona odważyła się pójść do Rona. Nie mówię już o tym, co zrobił na jej weselu. Ale cały czas mam w pamięci moment, kiedy tak okrutnie zerwał z nią zaręczyny. Ja bym mu tego nie wybaczyła. Ale widać, że Hermiona naprawdę go kocha. Jak przyjaciela, jak brata.
    Zaskoczyłaś mnie pojawieniem się Freda. Jeszcze w postaci ducha. Na początku myślałam, że George ma jakieś omamy, albo gdzieś w umyśle słyszy głos brata. A tu się okazuje, że Fred postanowił zostać jeszcze trochę na tym świecie. Cóż, życie ducha na pewno nie należy do najprzyjemniejszych, ale dzięki niemu chłopaka może pobyć ze straconą tak wcześnie rodziną. No i pewnie Georgowi ta sytuacja pomoże. Czuje się zapewne fatalnie, skoro nie potrafi rozszyfrować własnych uczuć, przez co rani drogie mu osoby. W sumie bardzo lubię ten wątek.
    Zawsze myślałam, że Narcyza jest bardziej ludzka. Ale widać, że jednak lata spędzone wśród arystokratów zrobiły swoje. I ona stałą się okrutna poprzez fakt, że wciąż przestrzega jakichś wymyślnych zasad. Po co ten cały bal? I ten cały szum wokół niego? I dlaczego śmiała zadzwonić do Luny w imieniu Hermiony? Tu już przesadziła. Wcale się nie dziwię, że Miona za nią nie przepada. Ona musi czuć się tam jak zwierze w zoo. Wszystko robić pod dyktando. Trochę mnie to wkurza. No i dlaczego Hermionie tak zależy na dobrej wyglądzie męża. Przecież to nie ona zmusiła go do małżeństwa. Skoro sam się w to wpakował, nie powinna za niego dbać o dobre imię rodu.
    A końcówka rozdziału była bombowa. Trochę namieszała w powoli układających się stosunkach między małżonkami. Ciekawe, jak potoczą się ich dalsze losy? Czy Draco faktycznie pozbędzie się żony przy najbliższej okazji? Co z tym fantem zrobi Hermiona?

    Pozdrawiam i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj czekałam na Twój komentarz;)
      Chciałam pokazać Narcyzę nieco inaczej niż zwykle.
      I chyba mi się to udało...
      Zwłaszcza że jak sama powiedziałaś lata spędzone u arystokratów sporo w nieij zmieniły.

      Co do balu to mam pewien pomysł może dość okrutny i śmiały ale tylko w ten sposób mogłam wprowadzić go w życie.
      Reszta zależy do samego Dracona, który ostatnio dość wiele ma na głowie.

      Aj właśnie tej końcówki bałam sie najbardziej i cieszę się, że dobrze wypadła w Twoich oczach.
      Bez obaw wkrótce będą odpowiedzi na najbardziej dręczące pytania.
      Draco nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i Hermiona tak samo.
      To zaledwie początek.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Naprawdę czekałaś na mój komentarz? A ja po przeczytaniu rozdziału długo się zastanawiałam, co mogłabym napisać i w pewnym momencie nawet naszła mnie myśl, by nie komentować, bo nie wiedziałam, jakich użyć słów. Ale jak zawsze coś udało mi się napisać :D

      Zaintrygowałaś mnie tym balem. Kiedy on się odbędzie? W następnym rozdziale?

      Usuń
  12. Przyznam, że masz nosa do Dramione. Naprawdę ciekawie to ukazujesz. Ta dwójka przeżywa wynurzenia i zanurzenia. Nic nie jest przesłodzone. Bije od nich niesamowita pasja - czy to, gdy się kochają, czy to, gdy się kłócą. Naprawdę świetny wątek i cieszę się, że zajął on prawie cały rozdział. Widzę, że sam Draco jest niezdecydowany co do swoich uczuć. Bardzo też mi się podobało, że uratował Gabrielle, a Bill powiedział mu o tym, że w głębi jest dobrym człowiekiem. Też tak myślę. Tylko czasami zdarza mu się zgubić.

    Pojawienie się ducha Freda było... szokujące, to na pewno. Z jednej strony to cudowne, że bliźniacy mieli okazję jeszcze porozmawiać, z drugiej zaś pomysł ten wydaje mi się dziwny, trochę niepasujący. Chyba żaden człowiek nie jest gotowy na śmierć i umierając, coś zostawia, czegoś nie zdąża zrobić. Dlatego argument, że z tych powodów Fred został na ziemi jest trochę naciągany. Fred był odważny i wiedział, że może umrzeć. Natomiast większość duchów została na Ziemi, bo po prostu bali się śmierci. Poza tym czemu Fred nie ujawnił się od razu? Jego rodzina na pewno byłaby szczęśliwa i przynajmniej ich cierpienie by się zmniejszyło. No, także ten wątek przypadł mi do gustu tylko częściowo.

    Poza tym rozdział wyszedł bardzo fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he może dlatego że mam obsesje na punkcie Dramione xp!
      Cieszę się, że akurat to się podoba.
      Uznałam, że w końcu to Dramione i muszę pokazywać jak najwięcej fragmentów o nich.
      Co do Draco to niezwykle trafnie to ujęłaś, ale w końcu dojdzie taki moment, że upora się z tym.

      Co do Freda sama mam trochę mieszane uczucia.
      Pomysł przyszedł mi do głowy jakoś tak niespodziewanie i pokazałam go ale nie wiem czy będzie to coś dobrego.
      W razie czego zakończę go w odpowiednim momencie żeby za bardzo nie mieszać.
      Nie chce psuć opowiadania, które naprawdę lubie.

      Usuń
  13. Rozdział długi i bardzo ciekawy! :) Bardzo mi się podoba, że przedstawiasz nieznaną, dobrą stronę Draco. Naprawdę świetnie kreujesz jego postać. Zastanawiam się jeszcze, jak będzie wyglądać jego współpraca z Potterem. Jestem również ciekawa, cz Hermiona odnajdzie się w roli żony i dogada się z Narcyzą, a i strasznie podoba mi się ten pomysł z Fredem jako duchem! :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! :)

    P.S
    U mnie nowe, premierowe rozdziały XVIII i XIX powoli zbliżamy się do finału I Tomu. Miłej lektury i czekam na Twoje opinie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Strasznie podoba mi się Twój styl pisania :3
    Czytając, nie mogę się oderwać od ekranu i to jest fajne ;)
    Nie lubię Narcyzy ;x Jest taaka oschła, i pokazuje ,że jest arystokratką.
    Jeej, Fred wrócił! Ale się cieszę! :D Strasznie podoba mi się ten pomysł :)
    Draco pokazał że ma uczucia gdy uratował Gabrielle. Zaimponował mi tym :)
    Ogólnie rozdział świetny, masz ogromny talent, nie zmaruj go :)
    Zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow. Kompletnie zaskoczyło mnie zachowanie Draco względem Hermiony. Ten wybuch był kompletnie nie spodziewany. Nadrabiając wszystko liczyłam, że z każdym rozdziałem będzie między nimi lepiej a tu nagle takie tornado. Draco zachował się okropnie.
    Strasznie denerwuje mnie w tym opowiadaniu Potter. Jest bardzo nieznośny. zachowuje się tak jakby wiecznie był poszkodowany. Ucieszył mnie fakt, że pojawił się Fred w formie ducha, to miła odmiana.
    Udało mi się w końcu nadrobić zaległości, choć pewnie nie pamiętasz, że ktoś taki jak Lady Spark z początku czytał to opowiadanie, a potem natłok obowiązków spowodował drobną przerwę. Teraz jestem i planuję czytać już regularnie.
    Pozdrawiam Lady Spark
    [wczorajszy-sen.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj ;)

    Zjawiłam się z komentarzem, jednym wielkim, bo przecież nadrabiam zaległości ^^ Uczciwie mogę powiedzieć, że byłaś druga na mojej liście do nadrabiania.

    Z początku, kiedy czytałam tę historię strasznie zazdrościłam Hermionie, że znalazła się w takiej rodzinie arystokratów, ale teraz widzę drugie dno tego małżeństwa. Rodzina nie jest dla niej przychylna, wręcz odpychająca. Dracona prawie nie ma przy niej, nie ma przy kim się budzić, z kim zjeść śniadania... To jest... Straszne? Doprawdy! I tak jestem z niej bardzo dumna, że znosi wszystkie kłótnie i niesnaski z jego rodzinką.

    Fred i George znowu razem? To nie wróży nic dobrego, a może jednak? Na pewno bliźniakowi będzie lżej, kiedy Fred będzie przy nim i może powróci do niego dawny wigor. Trochę się rozluźni. Brat z pewnością pomoże mu w dokonaniu wyboru miłosnego ^^
    Draco z pewnością jest dobrym człowiekiem, tylko czasami wydaje mi się, że on sam w to nie wierzy. Woli pozostać pod swoją osłoną zimnego drania, żeby w razie czego, móc się na nią powoływać. Draco po uratowaniu małej Gabrielle jest moim bohaterem <3
    Ta scena Rona i Hermiony, bardzo wzruszająca. Przecież kiedyś łączyło ich wielkie uczucie, kochali się i teraz znów będą przyjaciółmi. Cieszę się, że Ron przejrzał na oczy, w końcu, jest sympatycznym facetem.

    Piękne to opowiadanie i zawsze podziwiam Twoje pomysły :) Czekam na kolejny rozdział!

    Całuję!
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  17. ( )_( )
    ( - _ -)
    ( )
    °°°°°°°°
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń