środa, 24 lipca 2013

Rozdział 014 „sukces przepełniony porażką”




„Człowiek, który osiągnął sukces,
Nigdy nie wie,
Czy jest kochany dla samego siebie „
- Lukian

Chciałabym was również zaprosić na mały Zwiastun, który wykonałam własnoręcznie. To prawda dziękuje Warion za jej prace, ale postanowiłam też spróbować czy sama nie dam rady. Efekty ocenicie sami: Obecny zwiastun będzie sie również znajdował w zakładce : O Opowiadaniu.
 



Kronika Proroka Codziennego nr 15
Witajcie kochani!
Taki ładny dzień, a ja musze siedzieć w pracy.
Życie jest doprawdy mocno niesprawiedliwe, ale na szczęście mogę to wykorzystać na pisanie mojej ulubionej powieści i czytanie blogów.
Cóż robić to, co się kocha i jeszcze za to płacą czy mam powody do narzekania?
Szkoda tylko, że umowa wkrótce się skończy, ale pozostaje wierzyć, że firma wygra kolejny przetarg i człowiek zostanie na miejscu.
Trzy lata można się przyzwyczaić do otoczenia i ludzi.
Tymczasem zapraszam do czytania kolejnego rozdziału:

~^~^~
    Przemieszczając się przez ponure korytarze Ministerstwa Magii Ginny była bojowo nastawiona.
                W ogóle ostatnimi czasy bardzo trudno było jej poprawić swój nastrój. Wciąż zamartwiała się zbliżającą się rozprawą z Harrym zwalkę o małego Jamesa. Nigdy nie myślała, że w ogóle dojdzie do takiej sytuacji. Naprawdę się martwiła. W dodatku czuła, że przez te sytuacje oddala się od Deana coraz bardziej. Nie podobało jej się to, ale nie miała pojęcia jak to wszystko naprawić. Czuła się coraz bardziej zagubiona.

                 - Tato, możemy porozmawiać? – zapytała wchodząc do gabinetu ojca bez pukania. Sekretarka nawet jej nie powstrzymywała. Ginny na wyraźne życzenie ojca pracowała w biurokracji Ministerstwa, ale nie czuła się z tym dobrze. Wiedziała, że ze względu na jej bezpieczeństwo chciał aby siedziała za biurkiem zamiast ganiać z różdżką za przestępcami jako Auror. Już dawno zrozumiała, że kłótnie z ojcem nie mają sensu. Nie czuła się jednak najlepiej i każdego dnia męczyła się rejestrując sprawozdania innych z różnych niebezpiecznych akcji.

                 - Jasne kochanie, wejdź – powiedział ojciec. Cicho zamknęła drzwi za sobą i weszła do środka. W powietrzu unosił się zapach cygar. Była zdziwiona faktem, że jej tata zaczął palić, ale nie powiedziała nic. Usiadła na wskazanym miejscu naprzeciwko niego. Sekretarka przyniosła im po filiżanki parującej kawy i dyskretnie ulotniła się.

                 - Dlaczego przyjąłeś Harry’ego na stanowisko Aurora? – zapytała z miejsca. Nie miała zamiaru ukrywać, po co tu przyszła. Nie szukała kłótni z ojcem, ale chciała wiedzieć. Sama sytuacja była dość trudna, a rodzina wyraźnie nie ułatwiała jej życia, zupełnie jakby ją potępiali za wszystko, co robiła.

                 - Naprawdę o to pytasz? – Artur zmrużył oczy i uważnie spojrzał na córkę. Mógł domyślić się, że prędzej czy później do niego przyjdzie. To nie była łatwa decyzja. Harry Potter wyrządził jej wielką krzywdę, ale potrzebował kogoś takiego jak on. Czuł się rozdarty swoim wyborem, ale starał się zachować dystans. Musiał udowodnić paru osobom, że idealnie nadaje się na Ministra Magii. – Nie miałem wyjścia. Wiesz, że mam sporo wrogów. Lucjusz Malfoy zrobi wszystko, aby udowodnić jaki to marny ze mnie Minister. Z Harrym u boku będę mógł pokazać, że jest inaczej.

                 - Ale on to robi dlatego aby odebrać mi Jamesa – próbowała bronić rozpaczliwie swojego zdania. Liczyła, że chociaż on ją poprze. Miała wrażenie, iż nie może na nikogo liczyć. – Nie widzisz tego tato? Dostałam wezwanie do sądu.

                 - Nie przesadzaj córeczko. – Artur pokręcił głową. – Na pewno wszystko jakoś się wyjaśni. Harry tylko ubiega się swoich praw. Każdy na jego miejscu by tak zrobił.

                 - Jak ty nic nie rozumiesz – wybuchła i wybiegła trzaskając drzwiami. Była naprawdę wściekła i poruszona jak nigdy jeszcze. W jej oczach błyszczały łzy. Wybiegając nie zważała dokąd idzie. Najchętniej opuściłaby dzisiaj stanowisko pracy i zrobiła coś bardzo głupiego. Nie zauważyła kiedy wpadła na kogoś. Przetoczyła się po podłodze czując, że będzie miała siniaki. Chciała wstać, ale zakręciło jej się w głowie. Czyjeś silne ramię pomogło jej stanąć na nogi.

                 - Harry! – wykrztusiła z niechęcią rozpoznając wybawcę. Spoglądał na nią takim zatroskanym wzrokiem. Miała chęć zapaść się pod ziemię. Najchętniej sprawiłaby ,aby on zniknął. Wyrwała mu się z ramion. Nie chciałaby ją trzymał. Nie w taki sposób.

                 - Musimy porozmawiać – powiedział niezwykle miękko. John mu to zaproponował. Był naprawę świetnym adwokatem i nie żałował, że do niego poszedł. Teraz dzięki niemu mógł stanąć na nogi. Musiał tylko pozbyć się Voldemorta z głowy. Ostatnio coraz częściej zakradał się do jego myśli.

                 - Nie mamy o czym. – Ginny jak zawsze uniosła się dumą. Była zbyt poruszona i nie przyzna się do tego. – Resztę powiemy sobie w sądzie – poderwała się i chciała go wyminąć, ale nie pozwolił jej na to. Chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. Wbrew sobie odszukał jej ust i pocałował. Nie planował tego wcale. Mimo to nadal pamiętał namiętność jaka ich łączyła. Kiedy trzymał ją w swoich ramionach. Ona również wydawała się jakby uległa. Z zaskoczeniem oddawała mu pocałunki. Miał wrażenie, że znów rodzi się między nimi więź. Nie miał pojęcia kiedy się oderwała i odepchnęła go od siebie. Była oszołomiona tym, co właśnie zrobiła. Przez chwilę oddychała z trudem wpatrując się w niego. Nie mogła zebrać myśli. Nie rozumiała dlaczego tak łatwo uległa emocjom. Czy już zapomniała jak łatwo ją skrzywdził? W dodatku chciał jej odebrać ukochanego syna.

                 - Przepraszam – wydukał równie oszołomiony Harry. Ginny prychnęła coś pod nosem. Uciekła  zanim cokolwiek zdołał powiedzieć. Była zła na siebie. Gdy wybiegła z Ministerstwa i znalazła się na świeżym powietrzu, odetchnęła. Jak mogła do tego dopuścić? Palcami dotknęła swoich ust. Pocałowała Harry’ego. I ten pocałunek się jej podobał. Nie powinna mu tak ulegać. Nie zauważyła kiedy znalazła się na ulicy. Była zbyt poruszona żeby zważać dokąd idzie. Samochód pojawił się znikąd. Nie miała szans uskoczyć. Jechał zbyt szybko. Poczuła ostry ból, kiedy uderzył ją w bok. Ktoś krzyknął. Zrobiło się zamieszanie. Nie była wstanie się podnieść. Bolało ją całe ciało. Oszołomiona wypadkiem straciła przytomność.

~^~^~
                Przygotowania do balu, który miał rozpocząć się jutro wieczorem rozpoczęły się pełną parą.
                Hermiona starała się skupić na instrukcjach od Narcyzy, ale było jej naprawdę bardzo ciężko. Sytuacja z Draconem niepokoiła ją. Po akcji w ogrodzie mężczyzna jeszcze bardziej odsunął się od niej. Nie przychodził już do jej sypialni i traktował jak powietrze. Zachowywał się grzecznie, ale z dystansem. Zupełnie jakby byli obcymi sobie ludźmi. Bolało ją takie zachowanie. Miała wrażenie, że z każdym dniem traci go coraz bardziej, a wierzyła , iż udało jej się osiągnąć jakąś nić porozumienia. Niestety wszystko wskazywało na to, że nie da się naprawić stosunków między nimi. Jemu nie zależało. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, kim dla niego była. Nie powinna się przejmować. W końcu to Malfoy. Wredny, głupi arystokrata. Jednak był jej mężem. I wbrew sobie przywiązywała się do niego każdego dnia.

                 - Jesteś jakaś nieswoja – zauważyła Narcyza  pewnego popołudnia, gdy siedziały opracowując menu dla gości. Na szczęście mimo swej despotyczności Narcyza nie lekceważyła jej zdania i szanowała opinię, które wypowiadała. – Czy wszystko w porządku?

                 - Nic się nie dzieje Hermiona pokręciła głową. Nie chciała robić z siebie ofiary. W żaden sposób nie pokaże nikomu, iż czuje się zraniona. W dodatku od jakiegoś czasu ból głowy, który czuła, nasilał się coraz bardziej. Zwykle leki przestały jej pomagać. Nie miała pojęcia, co się dzieje i była tym przerażona. Nie chciała zgłaszać się do Uzdrowicieli. Za bardzo się bała.

                 - Nie wydaje mi się – Narcyza odłożyła swój zeszyt i uważnie przyjrzała się swojej synowej. Pogodziła się już z tym, że ta dziewczyna weszła do rodziny. Mimo iż była zwykłą szlamą zauważyła w niej wiele pozytywnych cech. Ostatecznie jej ukochany syn mógł trafić dużo gorzej. Z Astorią jako żoną nigdy nie byłby szczęśliwy. Jednak bystrym okiem zauważyła, że coś się między nimi dzieje. Nie chciała się wtrącać w ich małżeństwo, ale nie podobało jej się to. – Wiem, że może nie jestem ideałem teściowej o jakiej być może marzyłaś, ale powinnaś mnie zrozumieć. Wychowywałam się w całkiem innym rodzie niż twoja rodzina. Skoro już jednak stałaś się członkiem to akceptuje ciebie i troszczę się o mego syna. Na pewno wszystko jest w porządku?

                 - Naturalnie pani Malfoy – osłabiona bólem Hermiona podniosła się. Marzyła o tym, aby położyć się do łóżka i zasnąć. Już chciała o to poprosić, gdy pojawił się Skrzat z listem  do niej. Była zaskoczona. Od razu sięgnęła po list. Rozpoznała drobne i eleganckie pismo należące do Ministra Magii.

Moja córka Ginny miała wypadek.
Obecnie znajduje się w szpitalu świętego Munga. Czy byłabyś w stanie udać się tam  możliwie jak najszybciej?
Arthur Weasley – Minister Magii.

                Hermiona poczuła jak jej serce zabiło mocniej. Ginny miała wypadek. Nie mogła się wahać. Przeprosiwszy Narcyzę od razu ruszyła w stronę drzwi. Czekał już na nią kierowca i wspólnie ruszyli do szpitala. Nie kryła swego niepokoju. Sporo słyszała o szalonych mugolskich kierowcach. Za kółkiem nie byli zbytnio ostrożni i wcale się tym nie przejmowali. Udało się jej odnaleźć odpowiedni oddział. Na miejscu już była część rodziny przyjaciółki. Nie czuła się zbyt pewnie, ale sam Arthur do niej napisał.

                 - Dobrze, że jesteś Hermiono – powiedział z ulgą na jej widok, kiedy tylko pojawiła się przed nim. Molly Weasley obrzuciła ją dość krytycznym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała. Kiwnęła jedynie chłodno na powitanie. Była Gryfonka poczuła uścisk w żołądku. Zawsze lubiła panią Weasley, a teraz czuła jakby straciła jej cały szacunek. Podejrzewała, że głównie dlatego, iż zamiast pani Weasley została panią Malfoy. – Ginny prosiła abym po ciebie posłał. Hermiona kiwnęła głową i bez dalszego słowa weszła do szpitalnego pokoju. Ginny leżała blada z bandażem na głowie i zawiniętą ręką, ale była przytomna. Na widok przyjaciółki uśmiechnęła się słabo.

                 - Nie chcą mnie wypuścić – mruknęła nie kryjąc swojej żalu,  która wydawała się trochę dziecinna, ale nie zważała na to. Widać było, że nie lubiła takich miejsc i źle się tu czuła. – Po za tym jutro jest twój wielki bal i chciałabym wziąć w nim udział.

                 - Ach, Ginny – Hermiona pokręciła głową i przysiadła się na brzegu łóżka. Już domyśliła się po co ją tu wezwano. Tylko ona mogła przemówić jej do rozsądku. – Obawiam się, że niestety ominie cię przyjęcie. Musisz dostosować się do zaleceń lekarza. I tak miałaś wiele szczęścia.

                 - To wszystko przez Harry’ego Pottera – uniosła się Ginny. W końcu przy Hermionie nie musiała niczego udawać. – Pocałował mnie, a ja nie byłam uważna.

                 - Obiecuje porozmawiać z nim – zapewniła kobieta. Nie wierzyła czy rozmowa cokolwiek pomoże, ale miała nadzieję, iż załagodzi konflikt między nimi. Tego popołudnia długo rozmawiały. Ginny zwierzyła się jej ze swoich rozterek. Była wdzięczna przyjaciółce, bo nadal jej ufała. Żałowała tylko, że nie będzie jej jutro. Na szczęście Harry i Ron potwierdzili swoją obecność. No właśnie, Harry. Nie rozumiała, czemu Draco nie powiedział jej, że jego kancelaria reprezentuje Harry’ego w potyczce o Jamesa. Czuła się zawiedziona tym otwartym brakiem zachowania.

 Gdy wieczorem siedząc w swoich komnatach nasłuchiwała kroków nadchodzącego męża. Niestety, tej nocy znów się nie pojawił. Leżała sama w swoim wielkim łożu i naprawdę cierpiała. Mogłaby do niego pójść, ale obawiała się odrzucenia. Byłby do tego zdolny. Już wyraźnie jej pokazał, że nie chce tego małżeństwa i znajdzie sposób, aby się od niego uwolnić. Zadrżała na samą myśl. Jedyna rzecz jaka przyszła jej do głowy to śmierć. Czy Draco byłby wstanie to zrobić? Dawniej umiał pokazać jak bardzo był bezlitosny. Przypomniała sobie sytuacje w Malfoy Manor i to co kazała jej zrobić Bella. Na szczęście Draco sam nie żądał tego od niej w łóżku. Może wiedział, że nie byłaby w stanie? Po tym, co zaszło wypaliło całą jej namiętność, a przynajmniej tak myślała. Dopiero ponownie otworzyła się dzięki niemu, a teraz czuła się odrzucona. Sam poranek nie przyniósł jej nic dobrego. Była zapłakana i miała cienie pod oczami. Musiała się bardzo postarać, by Narcyza nie miała powodu do złośliwych komentarzy. Gdy ogarnięta zeszła na dół ku swojemu zaskoczeniu zastała przy stole męża. Siedział wygodnie rozparty i popijając kawę czytał poranną gazetę. Na jej wejście podniósł wzrok i obrzucił krytycznym spojrzeniem. Nie wiele mogła wyczytać z jego twarzy. Żałowała, iż  zawsze pozostawał taki niewzruszony.

                 - Mam ci wysłać specjalne zaproszenie abyś usiadła? – warknął widząc jej niezdecydowanie. Pokręciła głową i zajęła miejsce naprzeciwko niej. Natychmiast na stole pojawił się dzbanek z kawą i drugie śniadanie. Mimo, że czuła głód nie była wstanie przełknąć kęsa. Próbowała uspokoić swoje oszalałe myśli. Nie rozumiała dlaczego reagowała na niego w ten sposób. Nie była przecież zagubioną dziewczynką.
                 - Chyba powinniśmy porozmawiać – odezwała się bardzo cicho nabierając śmiałości. Nie na darmo była w końcu Gryfonką. Musiała tylko odnaleźć w sobie ikrę, którą dawniej miała. Odważnie spojrzała mu w oczy. Nie da się zignorować. Nie tym razem. – Nie możesz mnie lekceważyć za każdym razem, gdy najdzie cię taka ochota. Jestem twoją żoną, a nie domowym skrzatem, którego możesz ustawiać według swego widzimisię. Należy mi się jakiś szacunek.

                 - Szacunek? – warknął Draco czując, że gotuje się ze złości. Podniósł się tak gwałtownie,iż zaskoczona cofnęła się kilka kroków. Jego stalowe oczy wyrażały wściekłość. – Kim jesteś w ogóle żeby prosić mnie szacunek? To, że nosisz nazwisko Malfoy nic dla mnie nie znaczy - dodał i wyszedł trzaskając drzwiami. Załamana Hermiona wydała z gardła stłumiony szloch. Nie wiedziała czemu,ale czuła się,jakby ktoś podeptał jej serce na drobne kawałeczki.

~^~^~
                Draco był zły na siebie i Hermionę.
                Naprawdę nie chciał jej tak okrutnie potraktować. Brutalne słowa same wymsknęły mu się z ust. Nie panował nad nimi. Szczególnie, że od dawna unikał jej sypialni. Nie był wstanie uporać się z uczuciami, które nim targały. Jeszcze żadna kobieta tak mocno nie zawładnęła jego umysłem. I teraz doprowadziła do tego, że powiedział te brutalne słowa. Przez chwilę stał pod drzwiami słuchając jak płakała. Z pierwszej chwili miał ochotę wrócić i spróbować ją pocieszyć. Nie zasługiwała na to. Nie była przecież śmieciem. Jednak nie zrobił tego. Miał zadanie do wykonania i nie czas było na porywy serca. Dzisiaj w południe miał zebranie Kręgu Śmierci, a później bal wydany z okazji jego żony. Wtedy spróbuje jakoś naprawić swoje stosunki z żoną. Liczył, że w ogóle jest to jeszcze możliwe. I tak żył w małżeństwie bez miłości. Nie potrzebował komplikacji.
               
                 - Dziękuje John – mruknął do telefonu komórkowego. Od kiedy sprawił sobie ten mugolski wynalazek był naprawę zadowolony. Nie musiał przynajmniej zawracać sobie głowy sowami, które były tylko utrapieniem. Rozłączywszy się z przyjacielem skierował swoje kroki w stronę doków. W końcu mu zaufali i nie ukrywali swego miejsca pobytu. Od razu zauważył na miejscu Nott’a popijającego spokojnie piwo i swoją ciotkę. Zmarszczył brwi i ruszył w ich stronę.

                 - Mój przyjaciel Malfoy! – zawołał Nott radośnie na jego widok. – Nie uwierzysz na jaki genialny pomysł wpadliśmy. Właściwie to wpadła na niego twoja ciotka.  – Draco rzucił uważne spojrzenie w stronę ciotki. Poczuł niezbyt miły skurcz w żołądku, ale spojrzał pytająco na mężczyznę. – Właśnie sprowadziliśmy Weasley do parteru. Miała mały wypadek samochodowy i pomyśleliśmy żeby zająć się twoją żoną.

                 - Zabiliście Weasley? – Jego głos zabrzmiał ostrzej niż zamierzał. Nie chciał pokazać, że się boi. W końcu nie mogli wiedzieć, że obchodzi go los tej rudowłosej zdrajczyni krwi.

                 - Nie, skąd. – Nott pokręcił głową. – Tylko sprawiliśmy, że została wyłączona z gry na jakiś czas. Pomyśleliśmy również o twojej żonie. Jest całkiem ładna, a niektórym chłopakom brak swoich kobiet albo nie mają ich w ogóle. Może mógłbyś ją przyprowadzić na nasze spotkanie? Myślę, że chłopakom spodobałoby się to młode ciało.

                Draco zemdliło w środku na samą propozycje Notta.  Nie wyobrażał sobie Hermiony, która rozkładałaby nogi przed tymi gburami. Nie wyobrażał sobie nawet takiego okropieństwa.

                 - Pomyślę o tym – mruknął chłodno. – Ostatecznie to moja żona. Muszę mieć pewność, że dziecko, które urodzi będzie należeć do mnie.

                 - Mógłbyś podać jej jakieś środki. – Nott nie dał się tak łatwo się zwieść. Od dawna podobała mu się Granger i teraz miał ochotę się nią zabawić. Sam był również świadkiem tego, co zaszło między nimi w salonie Malfoy Manor. Bellatriks tylko rozpaliła jego zmysły tym małym pokazem– Pomyśl o tym Draco, byle nie za długo. Jeszcze pomyślimy, że zależy ci na tej małej szlamie. – Chciał dodać coś jeszcze, ale jego słowa przerwał czyjś głuchy krzyk. Draco, Nott i Bellatriks ruszyli w tym kierunku. Z oddali rozpoznali grupkę Śmieciożerców, którzy otoczyli jakąś młodą dziewczynę. Była na wpółubrana, a po jej policzkach ciekły łzy. Jeden z mężczyzn zmuszał ją, aby prawie się dusząc brała jego członka do ust. Ta sytuacja przywołała niechciane mu obrazy. Odwrócił wzrok nie mogąc znieść tego widoku. Niemiłe pożądanie ścisnęło go w środku. Czuł do siebie obrzydzenie.

                 - Przypomina ci to coś, Draco? – szepnęła do niego Leastrange. – To pchnęło cię do tego koszmarnego małżeństwa prawda? Minęło tyle czasu, a ty wciąż nie możesz o tym zapomnieć. Nie miałam pojęcia, iż jesteś taki słaby. – To mówiąc odwróciła się na pięcie i odeszła. Draco nie spojrzał ponownie w stronę gwałconej dziewczyny. Pospiesznym krokiem wyszedł z pomieszczenia i odjechał z piskiem opon w stronę kancelarii. Musiał się uspokoić. Zaczynał wierzyć, że  dołączenie do Kręgu Śmierci nie było najlepszym pomysłem. Znali każdy jego słaby punkt i wykorzystywali przeciwko niemu. Najbardziej Bellatriks. Będzie musiał również skuteczniej chronić Hermionę. Zbyt wiele od tego zależało. Nott prędzej czy później będzie chciał spełnić swoją groźbę i bez jego zgody, , a Bellatriks czy jego ojciec na pewno mu w tym pomogą. Zaczynał coraz bardziej wierzyć, iż źle się stało, że za niego wyszła. Kiedy tylko pojawił się w kancelarii zastał Pottera czekającego na niego. Zaklął pod nosem. Był pewien, że chociaż  w pracy zazna trochę spokoju. Ku jego zaskoczeniu był ubrany w wieczorowy strój.

                 - Wybierasz się dokądś? – spytał  z sarkazmem w głosie. W tym momencie czuł chęć mordu i nieposkromionej żądzy. Cieszył się, że nie było Hermiony. Nie był pewien jakby się zachował. Mógłby ją niechcący jeszcze bardziej skrzywdzić, a tego nie chciał.

                 - Dzisiaj jest przyjęcie na cześć twojej żony – odpowiedział Harry wyraźnie zdumiony, że Malfoy w ogóle go o to pytał. – Hermiona zaprosiła mnie i Rona na przyjęcie. Potrzebuje jakiejś pokrewnej duszy w tym gronie.

                 - I wy nią niby jesteście?  - Miał ochotę roześmiać się Potterowi w twarz. Ten, który jako jeden z pierwszych odwrócił się od niej. Podobnie uczynił Weasley. – Kiedy ja się zjawiłem,nie miała nikogo. Tkwiła porzucona w więzieniu, zdana na łaskę niesprawiedliwego prawa. Nikt nawet nie zastanawiał się, czy jest niewinna. Z góry ją osądziliście i skazaliście. A teraz nazywacie się jej przyjaciółmi?

                 - Wiem  Draco, wszystko poszło nie tak – przyznał szczerze nieco speszony Harry. W pełni zasługiwał na te reprymendę od Malfoy'a i o dziwo przyjmował ją z wyjątkową pokorą. – Nie zachowaliśmy się jak przyjaciele, ale nie mieliśmy wyjścia.

                 - Nie mieliście innego wyjścia? – Draco czuł jak powoli zaczyna tracić cierpliwość. Miał ochotę nabić im trochę rozumu do głowy. Nie wierzył za bardzo, że to coś da, ale mógł chociaż spróbować. – Dajcie spokój, dobra? Gdyby nie wy, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji. Nie musiałaby męczyć się w małżeństwie z zimnym arystokratą.

                 - Ona się męczy, czy ty? – To lakonicznie zadane pytanie przez Pottera było niezwykle trafne, ale Draco nie odpowiedział na nie. Nie był gotów na wdawanie się z nimi w dyskusje. Już i tak załatwił go sam fakt, że żona bez jego zgody zaprosiła swoich dawnych przyjaciół. Nie chciał jej jednak tego odbierać. W  końcu potrzebowała bliskiej osoby w gronie pełnym wrogów. Tym była dla niej jego rodzina. Wiedział, iż jeśli nie zadba o nią odpowiednio zniszczą jej życie. Nie chciał zniszczyć tego ognia, który się w niej rodził. Czuł się za nią całkowicie odpowiedzialny. W końcu był jej mężem i to coś wymagało.
                 - Mimo wszystko jesteśmy tutaj. – Harry nie zamierzał rezygnować ze swojego stanowiska. Raz zawiódł jako przyjaciel i nie chciał robić tego po raz drugi. – I zamierzamy być przy niej do końca. – Draco skinął głową z aprobatą. Mimo wszystko miała wiernych przyjaciół. Przyda się jej to jeżeli ich drogi się rozejdą. To była jedyna rzecz w którą nie wątpił. Gdy wspólnie wychodzili czuł się tak jakby jego życie wisiało na włosku. Miał wrażenie, że to dopiero początek jego własnej porażki.

~^~^~
                Ginny była zmęczona i zła.
                Nienawidziła szpitali i żałowała, że musi tu siedzieć, podczas kiedy była potrzebna przyjaciółce. Na całe szczęście nie była sama, ale czy Harry i Ron się sprawdzą? Miała nadzieję, że tak będzie. Niestety, lekarka zarządziła, że zostanie w szpitalu kilka dni. Nie było nawet mowy o zmianie decyzji, a przecież nie czuła się źle. Jedynie złamała rękę i potłukła się w kilku miejscach. Niestety nawet Dean nie chciał słyszeć o jej powrocie do domu. Na całe szczęście dotrzymał słowa i pojawił się u niej pod wieczór. W ręku trzymał bukiet kwiatów i torbę z aromatycznym jedzeniem. Dziewczyna poczuła się głodna, gdyż szpitalne posiłki w ogóle jej nie pasowało. Ucieszyła się na widok frytek i hamburgera.

                 - Jesteś moim wybawcą – powiedziała łakomie, rzucając się do swojej porcji. Dean roześmiał się na ten widok i wstawiwszy kwiaty do wazonu przysiadł obok niej. Lubił obserwować ją kiedy jadła. Wydawała się wtedy taka odprężona i szczęśliwa. Przypomniał sobie wszystkie początki i trudne chwile jakie przeszli. Nie było mu łatwo do niej dotrzeć. Na szczęście odnalazł drogę do jej serca. Była to długa i wyboista trasa. Ginny wciąż cierpiała po stracie Harry’ego. On sam nie rozumiał jak, Harry mógł ją zostawić. Najwspanialsza dziewczyna na świecie zasługiwała na coś zdecydowanie więcej. Nie powiedziała mu, co prawda,iż go kocha, ale obiecał sobie czekać cierpliwie na te słowa. Sporo przeszła i potrzebowała więcej czasu. Doskonale to rozumiał.  W końcu została zraniona i upokorzona. Był świadkiem jak bardzo cierpiała kiedy została sama na ślubie. Długo nie mogła się pozbierać. Bywały momenty w których martwili się, iż coś sobie zrobi. Po raz pierwszy widział te silną dziewczynę tak załamaną psychicznie. Wtedy czuł żądzę mordu. Miał ochotę wybić Potterowi kilka zębów gdyby ośmielił się pojawić. Nie chciał wspominać Ginny, że był u niego prawnik z pracownikiem socjalnym. Sprawdzali jak zajmuje się chłopcem i zadawali mnóstwo innych pytań. Nie umiał jednak jej okłamywać.

                 - Nie uwierzysz, kogo ten cały Smith na mnie nasłał – powiedział w końcu przerywając ciszę, która zapanowała między nimi. Ginny spojrzała na niego oblizując palce po frytkach. Poczuła lekki niepokój rozpoznając ten poważny ton głosu mężczyzny. – Przysłał mi pracownika socjalnego. Aarona Demersa. Niby w porządku facet, ale wszędzie węszył. Zadawał nawet niezręczne pytania Jamesowi.

                 - Co takiego? – Tym razem uniosła się Ginny Nie spodziewała się, iż Harry zachowa się tak okropnie. On naprawdę dąży do tego, aby odebrać jej synka i obawiała się, że na tym się nie skończy. Wkrótce czekała ich pierwsza rozprawa. Na szczęście sędzina była dobrą i uczciwą kobietą. Uznawała zarówno prawa ojca jak i matki. Jedynym minusem był fakt, że nigdy nie wiadomo było po której stronie się opowie. W dodatku była surową i konsekwentną sędziną. Obawiała się trochę jaką podejmie decyzje. Pragnęła mieć już za sobą całą te koszmarną sytuacje. Najlepiej by było,  gdyby ona w ogóle się nie zdarzyła. Niestety na to żadne z nich nie miało wpływu. – Co za drań. Nie rozumiem jak może coś takiego robić. – Po jej policzku potoczyły się łzy. Dawniej kochała tego człowieka. Szaloną i poddańczą miłością. Była pewna, że kochała go już wtedy, gdy pierwszy raz o nim czytała. Wcześniej to była tylko dziewczęca fascynacja, a kiedy Ron się z nim zaprzyjaźnił poznawała wspaniałego chłopaka. Teraz tamten urok gdzieś zniknął. Każdy powiedziałby jak bardzo Harry się zmienił. Nie był już tym samym chłopakiem, co wcześniej.

                 - Nie pozwolimy mu na to skarbie – szepnął widząc jej rozpacz. Otoczył ją swoim ramieniem i pozwolił się jej oprzeć. Zawsze taki był. Cierpliwy i niezwykle troskliwy. I ona oddawała mu się bez reszty, a mimo to czuł czasami chłodny dystans. Pojawiał się głównie wtedy, jak się kochali. Zupełnie jakby myślami była gdzie indziej. Wolał nie wiedzieć gdzie. Czasami istniały pytania, których lepiej nie zadawać. Wtedy odpowiedź mogłaby jedynie zranić zamiast coś pomóc. To, co miał obecnie było mu wystarczające. Nie chciałby tego stracić. – Ty, ja i James stanowimy rodzinę. Wszyscy prawnicy w świecie magii to zrozumieją.

                 - Naprawdę tak myślisz? – spytała niezbyt przekonana. Była mu wdzięczna za troskę i uczciwość, jaką jej okazywał. Nigdy nie myślała, że po takiej porażce spotka ją szczęście. Tym bardziej musiała dbać o tę, miłość aby jej nie stracić. – Wierzysz, że nie odbierze nam  Jamesa? Umarłabym bez niego.

                 - Nie stracimy – Dean zadrżał słysząc te słowa.
 Ona nie poradziłaby sobie bez ukochanego syna. Musiał znaleźć sposób na porozmawianie z Harym. Dawniej byli przyjaciółmi. W Hogwarcie spędzali mnóstwo czasu razem. Nie wierzył, iż ten człowiek tak bardzo się zmienił. Minęło zaledwie pięć lat. To nie tak dużo czasu. Co prawda Harry miał za sobą mnóstwo dramatycznych sytuacji. Musiał zmierzyć się ze złem w najczystszej postaci, a jednak wierzył, że istniał jakiś cień dawnego mężczyzny. Musiał tylko znaleźć sposób, aby do niego przemówić. – Co do tego wypadku również mi się nie podoba. Mieliśmy okazje rozmawiać ze świadkami zdarzenia. To, co się stało nie miało prawa w ogóle się wydarzyć.

                 - Nie rozumiem – Ginny uniosła się na łokciach i popatrzyła spod oka na narzeczonego. W jej głowie rodziła się jakaś niebezpieczna układanka.

                 - Chodzi o to, że twój wypadek nie był wcale wypadkiem. Samochód, który cię potrącił został porzucony kilka przecznic dalej. Według mugolskich danych został skradziony. – Nie kryła zaskoczenia słysząc jego słowa. – Możliwe, że ktoś celowo chciał cię potrącić.

                 - Ale dlaczego? – Nie miała żadnych wrogów, a przynajmniej myślała, że ich nie ma. Z natury była raczej spokojną i łagodną osobą. W Hogwarcie starała się trzymać na uboczu. Jedynie pod rządami Snape’a w towarzystwie najbliższych stawiała opór w walce z niesprawiedliwością. Zawsze taka była. Reagowała kiedy działo się źle. To nadal w niej zostało. I nie zamierzała się zmieniać. – Komu byłoby na rękę doprowadzić mnie do szpitala?

                Dean już miał dać jakąś odpowiedź, ale ostatecznie zrezygnował z niej. Harry walczył o syna w uczciwy sposób. Niesprawiedliwe by było gdyby posądzał go o jakieś machlojki. I miał nadzieję, że się nie mylił. Do tej pory chłopak walczył ze złem. Niemożliwe, aby przeszedł przez ten krok.

                 - Nie mam pojęcia – przyznał i delikatnie złożył pocałunek na jej ustach. – Muszę już iść. Zostawiłem Jamesa pod opieką babci, ale też mam kilka obowiązków.  Obiecaj mi, że będziesz uważać na siebie.

                 - Na pewno – obiecała mu. Gdy Dean wyszedł pogrążyła się w myślach. Mógł mieć słuszność w swoich słowach. Ktoś wyraźnie czyhał na jej życie. Mogła nieświadomie narazić się na niebezpieczeństwo, a może chodziło o fakt, że jest córką Ministra. Jedno nie wykluczało drugiego. Musiała zachować wszelką ostrożność. Miała dziwne uczucie, że to dopiero początek.

~^~^~
                Hermiona odniosła prawdziwy sukces, aż sama się tego nie spodziewała.
                Nie dość, że wyglądała naprawdę pięknie w długiej sukni w kolorze  kości słoniowej to jeszcze zdobyła sympatię wielu szlachetnych i wpływowych ludzi. Niemal każdy ją chwalił i chciał z nią rozmawiać. Obecność Harry’ego i Rona dodała jej prawdziwej otuchy. Przez moment znów czuła się jak w Hogwarcie. Miała swoich bliskich u boku i dumnie kroczyła z nimi przez salę. Orkiestra wygrywała rytmiczną muzykę. Kilka eleganckich par tańczyło na środku przygotowanego parkietu. Każdy bawił się doskonale. Nie denerwowała jej nawet obecność Alice i Astorii. Obydwie zdawały się nie zwracać na nią uwagi. Ona odwzajemniała się tym samym. Zupełnie inną osobą okazała się Dafne. Skromna i nieśmiała kilka  razy zatańczyła z Ronem. Młoda kobieta zauważyła, że mają się ku sobie i naprawdę życzyła im szczęścia. Swojego męża prawie nie dostrzegała. Miała wrażenie, iż omijał ją szerokim łukiem. Zatańczył z nią tylko raz, bo tak wypadało. Miała wrażenie, że celowo jej unika, a tak chciała z nim porozmawiać. Kiedy zniknął jej z oczu ruszyła na poszukiwanie go. Wyminęła kilka grzecznościowych uwag z gośćmi, ale konsekwentnie dążyła do celu. Wydawało jej się, że Draco skierował się w stronę korytarza. Postanowiła ruszyć jego śladem mając nadzieję, iż uda się jej złapać chłopaka. Nie zauważyła, że Lucjusz Malfoy ruszył jej śladem. Już miała skierować się do jego pokoi, gdy ktoś niespodziewanie złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

                 - Myślałaś, że mi uciekniesz? – usłyszała tuż przy swoim uchu mrożący w żyłach tekst. Próbowała się szarpnąć, ale był od niej silniejszy. – Szukasz pewnie swojego męża? Właśnie spędza trochę czasu z dawną kochanką. Widać przyjęcie na cześć żony nie ma dla niego żadnego znaczenia.

                 - To nieprawda! – Nie chciała wierzyć w słowa teścia. Co prawda Draco nigdy nie obiecywał, że będzie jej wierny, ale nie wierzyła żeby mógł ją tak po prostu zdradzić. Mimo wszystko ciekawość i strach zwyciężyły. Wyszarpnęła się z jego uścisku i pobiegła korytarzem prosto do jego pokoi. Cicho otworzyła drzwi i oniemiała. Zobaczyła Dracona w towarzystwie swojej dawnej narzeczonej. Jej mąż wydawał się jakby nieobecny, a Astoria siedziała mu na kolanach. Miała rozpiętą bluzkę, która odsłaniała jej kształtne piersi. Na jej widok uśmiechnęła się z wyższością. Draco gwałtownie zepchnął z siebie Astorię, aż wylądowała na ziemi.

                 - Hermiona? – wykrztusił jakby oszołomiony. Nie miała zamiaru go słuchać. Poczuła jak coś głęboko zakłuło ją w sercu. Draco stał się dziwnie ważny dla niej i widok jego z obcą kobietą, w dodatku taką, która z chęcią ją upokarzała, był nie do zniesienia. Czuła, że nie może tu zostać. Musiała uciekać. Jak najdalej stąd. W tym momencie to przyjęcie przestało być dla niej ważne. Nic się nie liczyła. Tylko ból, który niespodziewanie poczuła na jego widok. – Hermiono, zaczekaj! – Nie słyszała jego słów. Wybiegła korytarzem mijając salę balową. Nie zwróciła nawet uwagi na wołanie Narcyzy. W jej oczach błyszczały łzy. Odnalazła tylne wejście i otworzyła je. Nie zważała na deszcz, który niespodziewanie spadł na ziemię. Mimo deszczowej pogody przebiegała ulicę prawie się nie przewracając. Kręciło jej się w głowie. Jej piękna suknia była przemoczona i kompletnie zniszczona. Nie przejmowała się tym. Jej mąż znajdował się  w ramionach innej kobiety. Wciąż miała przed oczami ten obrazek i  odprowadzający ją śmiech Lucjusza i wyzywające spojrzenie Astorii. Tych dwoje zrobi wszystko,aby ją upokorzyć i tym razem im się udało. Miała wrażenie, że zaplanowali ten spisek przeciwko niej. Zdawali sobie sprawę,iż już od dawna nie układa jej się w małżeństwie. Nie mogła powstrzymywać łez. Było jej wszystko jedno, co się z nią stanie. Usiadła na samotnej ławce i wbiła wzrok w ziemię. Gdzie postąpiła źle? Kiedy pozwoliła sobie na miłość do tego człowieka? Miłość. Naprawdę nie miała pojęcia kiedy to się stało, ale była zakochana w Draconie Malfoyu. Znów poczuła napływające do oczu łzy. Naprawdę go pokochała. Za jego dobroć i oddanie na samym początku. W małżeństwie nie okazał się tyranem jak jego ojciec, a wręcz przeciwnie. Pokazał jej drugą niespodziewaną stronę. Tylko teraz się zmienił.

                 - Nie powinna panienka tak siedzieć na deszczu – drgnęła słysząc głos nieznajomego mężczyzny. Nawet nie zauważyła kiedy pojawił się obok niej starszy pan z parasolką w ręku. Jego ciepłe oczy spoglądały na nią z ciekawością. – Wygląda panienka na nieszczęśliwą. Czy coś się stało?

                 - Pokochałam mężczyznę, który nigdy nie odwzajemni moich uczuć – wyznała z rozbrajającą szczerością. Aż samą siebie zaskoczyła, ale potrzebowała tej rozmowy. W końcu w tej chwili nikomu nie mogła się zwierzyć. Tylko został jej ten obcy nieznajomy.

                 - Skąd ta pewność? – W jego głosie słychać było wyraźne zaskoczenie. – Jesteś przecież młodą i piękną kobietą mimo rozmazanego makijażu. Myślę, że prawie każdy mężczyzna klęknąłby ci do stóp.

                 Roześmiała się słysząc te absurdalne słowa. Nigdy nie uważała siebie za piękną. Wręcz przeciwnie. Była skromną i nieśmiałą dziewczyną i chociaż miała kilka związków nie brała ich na poważnie. To była zwykła przyjaźń.  Dopiero pojawienie się Dracona w jej życiu wiele zmieniło. W przerażający sposób. Nie czuła się wcale dobrze z tymi zmianami. Wręcz przeciwnie. Przerażały ją.

                 - Pochodzimy z dwóch całkiem różnych światów – zaczęła wyjaśniać. – On jest bogatym arystokratą, a ja tylko biedną dziewczyną. Jego rodzina ma jak najgorsze zdanie o mnie. W naszym związku nie ma szansy na miłość.

                 - Aj panienko– Mężczyzna roześmiał się. Miała wrażenie, że skąd zna jego ciemne i matowe oczy. Nie miała tylko pojęcia, gdzie je widziała poczuła dziwny dreszcz, który rozszedł się po jej ciele. Nie umiała na niego nie zareagować. – Widzisz,miłość ma różne oblicza i nie wybiera stron. Dla niej nie ważne czy jesteś bogata, czy biedna. Liczy się tylko to, co ty czujesz. Nic innego.

                Hermiona uśmiechnęła się przez łzy. Gdyby to, co mówił ten starszy mężczyzna było takie łatwe, to wówczas jej życie wyglądałoby całkiem inaczej. Niestety,rzeczywistość była bardziej brutalna. Pomasowała bolące skronie. W takich chwilach ból głowy narastał coraz bardziej i chwilami był nie do wytrzymania. Odwróciła się, aby podziękować nieznajomemu mężczyźnie, ale już go nie było. Kimkolwiek był, dodał trochę otuchy w jej marne życie. Gdy się podniosła zakręciło się jej w głowie. Była zmęczona i smutna. Wciąż miała przed oczami obraz Malfoya w ramionach tamtej kobiety. Na samą myśl mdliło ją od środka. Nie chciała wracać do Malfoy Manor. Czuła, że nic dobrego jej nie spotka w murach tego domu. Jeśli Draco naprawdę coś do niej czuje, powinien o nią zawalczyć. Przynajmniej będzie miała okazje przekonać się, jak wygląda jej małżeństwo. Ostatnio zachowywał się jak kapryśny dzieciak. Z jednej strony był czuły i delikatny, a z drugiej zachowywał się jak okrutny bydlak. Chociaż może było to za mocne określenie. Pod wieloma względami nie był swoim ojcem. W jego oczach nie znajdowało się to okrucieństwo widoczne u Lucjusza. Znów zadrżała na jego wspomnienie. W końcu z rozmysłem zaprowadził ją do sypialni syna. Na pewno wiedział, co tam się dzieje. Nie bardzo wiedząc dokąd powinna się udać, ruszyła w stronę parku znajdującego się nieopodal. Wiedziała, że park zaprowadzi ją do miejscowego miasteczka. Cieszyła się, że Malfoy Manor znajdowało się trochę na uboczu. To pomoże jej trochę opanować się. Jeszcze nie była pewna, co zrobi. Chęć ucieczki była tak silna, że zdecydowała się na to bez wahania. Nie była tylko pewna jakie konsekwencje poniósłby Draco. W końcu niewiele wiedziała o klątwie. Pomyślała, że powinna się spytać u źródła. Lucjusza nie warto było ciągnąć za język, ale może Narcyza? Ostatnio całkiem nieźle im się współpracowało, a jeśli wróci na przyjęcie,może kobieta spojrzy na nią łaskawszym okiem. Mając na to szczerą nadzieję, odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Nie zauważyła nawet kiedy zakręciło się jej w głowie. Ból był tak ostry, że nie dał jej się utrzymać na nogach. Próbowała z całych sił, ale nie dała rady. Osunęła się na ziemię uderzając dość mocno głową w kamień.
Wszystko rozpłynęło się we mgle.

~^~^~
Na zakończenie:
Rozdział pisało się dość ciężko, ale patrząc na efekt końcowy jestem z niego naprawdę bardzo dumna.
Jak się czyta to wszystko jest zupełnie inne.
Co do bólów głowy Hermiony mam pewien pomysł, ale muszę go sobie poukładać.
Nie chce powtarzać pewnego schematu, a pokazać coś bardzo innego.
I mam nadzieję, że mi się to uda.
To wy jako czytelnicy dodajecie mi skrzydeł i jestem naprawdę wdzięczna za te wszystkie wasze ciepłe komentarze.
Nie sądziłam, że ta historia okażę się aż takim strzałem w dziesiątkę.
Tymczasem pozdrawiam i zapraszam do kolejnego rozdziału


Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „Pokochac lotra”
Tytuł rozdziału: 014 „Sukces przepełniony porażką”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 708

32 komentarze:

  1. rozdział bardzo dobry! codzienie sprawdzałam czy nie dodałaś go wcześniej ;p nie rozumiem czemu Draco to jej zrobił..
    cóż to jest twój pomysł. :)
    pozdrawiam , życze weny :)
    zuza

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj ;D

    Jestem ponownie, chociaż przed chwilą tutaj byłam i nadrabiałam poprzednie zaległości.

    Ginny wydaje mi się, że mimo tej niechęci do Harry'ego i całej tej sprawy sądowej o synka, strasznie zabłąkana. Nie odnajduje się w sytuacji, sama nie wie do końca czego chce. Pewnie oddała pocałunek przez to, że nikt jej nie rozumie, bo jest z tym wszystkim sama. Chce zrozumienia, ale jeżeli nawet własny ojciec jej nie rozumie, to do kogo miałaby się zwrócić? Dean też się od niej oddala. Mam nadzieję, że pierwszą osobą, którą Ginny zobaczy po wybudzeniu się w szpitalu, po wypadku będzie Potter ^^

    Cały ten fragment bardzo mi się podobał i Ginny się wybudziła, ale końcówka trochę mnie rozeźliła! Draco przy kolacji wydał mi się bezlitosnym skurczybykiem! Dlaczego, on musi ją tak traktować? Jest jego żoną, naprawdę należy jej się szacunek! Powinien ją kochać, rozpieszczać i zachowywać się jak mąż, a nie pan i władca!

    Co raz mnie mi się podoba ten Krąg Śmierci! Dlaczego w ogóle istnieją tacy źli ludzie i za wszelką cenę chcą skrzywdzić niewinnych ludzi? Ginny pewnie nie będzie ostatnią, którą będą chcieli uciszyć i wyeliminować z chorej gry.

    Kiedy już zaczynam lubić Teojego Dracona, to on wpada w szpony byłej kochanki i pokazuje jaki z niego dupek! Ten spotkany pan, miał rację. Inni faceci z pewnością padliby jej do stóp, tylko tkwiła w tym związku, w dodatku małżeńskim związku! Pewnie szczęście jeszcze się do niej uśmiechnie i Draco zakocha się w niej, jednak za nim to nastąpi, oboje jeszcze trochę pocierpią...

    Więc, czekam na nowy rozdział :)
    Całuję,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he cieszę się że jakoś udaje Ci się nadrabiać zaległości.

      Co do Ginny i Harry'ego między nimi na razie jest za dużo nieporozumień aby wszystko mogło ułożyć się idealnie.
      Oboje potrzebują dużo czasu ale na pewno wszystko jakoś się tam uloży.
      Nie zdradzę jednak jak.

      Draco... nie chciałam aby związek ich był zbyt idealny od samego początku bo byłoby zbyt nudno.
      Musiałam trochę namieszać i coś tam mi się udało.
      Wiadomo że droga do szczęścia jest wyboista.

      Co do samego Kregu mają oni pewien cel istnienia.
      Urozmaicaja opowiadanie;p

      pozdrawiam i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  3. Aaaa! Już myślałam, że na tym balu porozmawiają, a tu nic! No nie lubię Draco coraz bardziej, jednocześnie go rozumiem, chociaż bardzo mało.
    Harry i Ginny... no cóż, kocham ich jako para, a kto wie, co kryje się w głowie Autorki?
    Piszesz super, ja sama nie jestem w stanie pisać tak długich rozdziałów.
    Podziwiam Cię, mimo iż są długie, każdy kawałek jest sensowny i ważny.
    Super, pozdrawiam,
    Lilka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he podobno po mnie można wszystkiego się spodziewać więc nie wiadomo co wpadnie mi do głowy.

      Tak rozdziały są długie i dlatego takie rzadkie (2 w miesiącu).
      Mam jednak nadzieję że to nie zraża.

      pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wlasnie tak dlugie czekanie strasznie zraza...

      Usuń
  4. Wow. Rozdział świetny. I do tego dłuuugi :)
    Kurcze, jestem ciekawa na co choruje Hermiona, bo ciąża i bóle głowy to raczej nie. W dodatku uderzyła w kamień . Auć.
    Draco mnie zdenerwował. Jak on mógł tak się zachować? ;__; Ugh.
    Widzę, że Narcyza i Hermiona coraz lepiej się dogadują :D Faajnie :3
    Zastanawiam się jak rozegrasz sprawę z Ginny i Harrym.
    Mam nadzieje, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo zżera mnie ciekawość.
    Zapraszam do siebie: droga-do-milosci.blogspot.com

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he coś czuje że Draco nie jeden raz Cię zdenerwuje;)
      Ale w końcu to były Ślizgon więc nie bądź zaskoczona.

      aut:
      Na Twoje opowiadanie w końcu zajrzę.
      Nadrabiam zaległości.

      Usuń
  5. o Merlinie! *.* cudowny rozdział!
    Ciekawe, co się dzieje Hermionie. Bo raczej ciąża to nie jest.
    No i jeszcze ten facet, co ją pocieszył. Kto to mógł być?
    Dobrze, że Miona z Narcyzą się zaczęły dogadywać.
    A Draco się strasznie zachował! No jak tak w ogóle można?!
    Zbulwersowałam się :)
    Jak tylko przeczytałam o wypadku Ginny, to wiedziałam, że to nie wypadek :3
    pozdrawiam i dziękuję za informację, em. :)

    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny <333
    Kocham twoje opowiadanie!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz być z czego dumna, bo rozdział jest naprawdę genialny :) Masz świetne pomysł i wspaniale piszesz, oby tak dalej :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co się dzieje z Hermioną, ale te bóle głowy są przerażające. Draco z kolei zachowuje się okropnie. Nie podoba mi się to, że Hermiona zastała go z inną kobietą. To musiało ją bardzo za boleć, a na dodatek jeszcze okrutny Lucjusz cały czas gdzieś się obok niej kręci. Na dodatek jest ona w niebezpieczeństwie z powodu Notta i ukochanej ciotuni męża.
    Pozdrawiam, Lady Spark
    [wczorajszy-sen.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  9. Merlinie co za drań z tego Malfoy! ;/
    Jak on mógł jej zrobić coś takiego ;/
    Pieprzona Astoria i Lucjusz jak ja ich nie lubie .
    Ciekawe czemu śmierciożercy chcieli wyeliminować Ginny ?
    Mam nadzieje że Hermionie nic nie będzie bo czai sie na nią 2 psycholi Nott i Lestrange ;/
    Masakra ;/
    Rozdział Cudeńko ;)
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy nie byłby Malfoyem gdyby zachował się inaczej a to dopiero początek jego wyskoków.
      Aż się boje że to co pokaże dalej nie spodoba się wam.
      Ale bez obaw będą też dobre chwile.

      He he dobrałam te parkę prawda?
      No mam nadzieję że kolejny spodoba się równie mocno!
      pozdrawiam

      Usuń
  10. Zastanawia mnie tajemnicza dolegliwość Hermiony. Nie wiem, cóż jej może być, więc poczekam aż samo się wyjaśni, bo w tym wypadku nie chcę snuć domysłów. Wolę napawać się faktem, że Draco wreszcie zaczął być draniem a Miona dogaduje się z Narcyzą. :)


    Ogólnie to rozdział jest długi (jak zawsze u Ciebie, hehe. :D ), ale znośny, że tak powiem. :)
    Muszę przyznać, że trochę go męczyłam,a le warto było, bo jest on ciekawy i dynamiczny.

    Pozdrawiam, Literacka N.
    [upadli-aniolowie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się wypaść jak najlepiej i mam nadzieję że mi się udało.
      Tak na razie nie bedę zdradzać szczegółów tego co planuje względem niej;)

      Własnie o to mi chodziło.
      Jak już pisze długaśne rozdziały chce by były one bardzo treściwe.

      pozdrawiam.

      Usuń
  11. Wiesz, jak długo czekałam na ten rozdział, kochana? ;) Ale doczekałam się i przyznam, ze ani trochę mnie nie zawiódł. Jest dokładnie taki, jaki powinien być: od początku, do końca.
    Pod koniec miałam szklanki w oczach, kiedy czytałam jak Hermiona przyłapała Dracona z Astorią. Prawie płakałam, poważnie! Z miejsca polubiłam postać starszego pana, choć podejrzewam, ze to postać epizodyczna.
    Ból głowy, bólem głowy...zobaczymy co to będzie, zdaję się na Ciebie :) Fajnie, że Miona zaczęła się dogadywać z Narcyzą, ale boli mnie, że Draco się tak odsuwa...z treści rozdziału wynika, że jego zachowanie jest zupełnie sprzeczne z jego uczuciami, ale...no cóż; zobaczymy :)
    Pozostaje mi czekać na kolejny rozdział i zaprosić do siebie, gdyż - nie wiem, czy wiesz - ale pojawił się już dziesiąty rozdział, a w tym tygodniu dodam prawdopodobnie jedenasty :D
    No...to tyle, pozdrawiam i życzę weny ;** ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj kochana dziękuje za tak miłe słowa.
      Nie spodziewałam się, że doprowadzę kogoś do łez.
      To naprawdę poruszające ze mi się udało;)

      Tak, Draco nie zachował sie najlepiej, ale wkrótce wszystko się wyjaśni.
      I co do tego bólu głowy... też prawda w koncu wyjdzie na jaw.
      I tajemnica starszego pana;p

      Nie zdradzam nic więcej ale myślę że się spodoba.
      Tymczasem mam zamiar zajrzeć na Twojego bloga.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  12. Twój zwiastun bardzo mi się podoba i jak na pierwszy raz nieźle Ci wyszedł ;). Mam tylko wrażenie, że tekst znika trochę za szybko, ale tak to to jest okej. Hm, a w jakim programie robiłaś? ;p
    Ogólnie w rozdziale pojawiło się kilka błędów interpunkcyjnych i chyba jakaś literówka, ale w tej chwili zapomniałam, gdzie to było, a nie mam dzisiaj głowy do takich rzeczy ;p. Na pewno były na początku, gdzieś do tego śniadania z Malfoyem, a potem to już chyba nic.
    Będąc szczerą, powiem, że cholernie chcę, żeby Harry był znowu z Ginny, bo jakoś... no ona mi nie pasuje do Deana! Na ogół nie trawię Weasley&Pottera, ale w Twoje opowiadanie jest wyjątkiem ;p.
    Chwila, po co ten facet zadawał aż takie niezręczne pytania? O ile się nie mylę, to Harry chce mieć tylko prawo do spotykania się z synem co jakiś czas, a nie od razu go odbierać, prawda?
    O jezu, jak ten samochód potrącił Ginny, przestraszyłam się, że na serio mogło jej się coś poważnego stać... Na szczęście, wyliże się z tego ^^.
    Rany! Wkurzyłam się na Malfoya! ;p Rozumiem, że może czuć się zagubiony w tych uczuciach i wgl, ale to nie powód, żeby mówić Hermionie takie okropne rzeczy. Już i tak musi wytrzymywać jego rodzinę. Powinien być jej wdzięczny, że uratowała mu życie, a nie!
    Mam nadzieję, że w końcu się ogarnie, bo żal patrzeć na taką zdruzgotaną Mione, jak tak dalej pojdzie to on rzecywiście zniszczy jej życie.
    I o co chodzi z tymi bólami głowy? Czyżby jakieś pierwsze objawy ciąży? Chociaż napisałaś, że nie chcesz powtarzać pewnego schematu, więc ciekawa jestem, co wymyśliłaś :).
    Co to było to z Greengrass? Nie jestem pewna, co mam o tym myśleć, bo nie uważam, żeby Draco zniżył się do takiego poziomu, żeby zdradzać Mione z nią... poza tym, była wzmianka o jego nieprzytomnym spojrzeniu, i jeszcze Lucjusz i Dafne. To wyglądało jakby oni naprawdę to uknuli, zresztą na pewno tak było. Jedynie zastanawiam się, czy oni przypadkiem nie zaczarowali Dracona?
    No tak! Oczywiście, że ten rozdział miał się dobrze nie skończyć xD. Czytałam już zapowiedź następnego i jestem wstrząśnięta tym, co oni mogą jej zrobić. Zwłaszcza Nott, który już od dawna ma co do niej plany... i Bellatrix. Boże, mam nadzieję, że Malfoy albo ten Nemezis przybędzie w porę.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny :D nie do końca rozumiem postepowanie Draco jak i Harrego =P Ciekawe co wy kinie z tych bóli głowy Miony, no cóż wszystko się zobaczy ;) Weny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Więc po pierwsze chciałam powiedzieć że to bardzo fajny zwiastun, w jakim programie go zrobiłaś? Ja próbowałam zainstalować Sony Vegas Pro 9, ale nie udaję mi się to, a chciałabym się trochę pobawić w filmiki.
    Jeśli chodzi zaś o skomentowanie całej treści rozdziału, to czuję się zobowiązana do pochwalenia końcówki poprzedniego rozdziału, bo nie miałam ku temu możliwości, bo przeczytałam go dopiero wczoraj :) W każdym razie fajny pomysł na zakończenie, Draco odkrył się trochę i zareagował na to obroną, a w jego wypadku tą obroną było całkowite odsunięcie od siebie Hermiony i przykre zachowywanie się w stosunku do niej. To mi do niego pasuję.
    Rozdział otwiera scena spotkania Ginny z ojcem. Muszę ci powiedzieć że nie lubię twojej Ginny. Zachowuję się jak rozkapryszony bachor. Myśli że cały świat obraca się w okół niej. Najpierw zabrania Harry'emu spotykać sie z synem bo ją zostawił, teraz jest zła na ojca bo daję mu pracę, na którą zasłużył bo to on uratował cały świat który teraz znają od zagłady.Nie rozumiem dlaczego postępuję w taki sposób, a jej motywy wydają się być nieco płytkie. Wiadomo że syn jest dla niej najważniejszy, ale wszystko co się teraz dzieję jest jej winną, bo powinna pozwolić Harry'emu spotykać się z synkiem, bo miała taki kaprys, bo chciała go ukarać. To samo odnosi się do drugiej sceny szpitalnej gdy Ginny rozmawia z Deanem. Jest bardzo egoistyczna według mnie i nie czuję dla niej żadnego współczucia. Zabiera dla dziecka ojca, którego potrzebuję, a Dean nie jest jego prawdziwym tatą. Poza tym według mnie ma mentalność czternastolatki.
    Kolejną irytującą postacią jest Hermiona. Nie rozumiem czasami sposobu w jaki się zachowuj, na przykład Draco powiedział jej żeby się nie przyzwyczajała, że nie chce by była jego żoną, a ona jakgdyby nigdy nic zajmuje sie przygotowaniami balu. Nie wiem gdzie podziała się jej duma, ostatnio każdy ją traktuję okropnie, bez żadnego szacunku a ona dalej w to brnie, pozwala się tak traktować, nie ma w sobie żadnej dumy. Gdzie ta Hermiona która przez cały Hogwart darła koty z każdym który tylko śmiał nazwać ją szlamą? Nie czuła się z tego powodu gorzej od innych, udowadniała na każdym kroku że wcale nie jest od nich gorsza. Pozwala na to by jej mąż, teściowe traktowali ją tak okropnie. Jej hierarchia wartości przez te lata bardzo ucierpiała, kiedyś nie ważne było dla niej czy ktoś jest bogaty czy biedny, a teraz czuję się gorze4j bo Draco jest bogatym arystokratą (?!) Nie przemawia to do mnie w żaden sposób. To znaczy jej kreacja do mnie nie przemawia. A zawsze lubiłam książkową Hermionę.
    Nie wiem co się stało z twoimi śmierciożercami, ale zrobiłaś z nich bandę zboczeńców. Propozycja Notta wydała się dla mnie obrzydliwa, ale nie w taki przerażający sposób. Są po prostu okropni, chodzi im tylko o ssanie fiutów, gwałcenie. Zresztą wszystko sprowadza się do sfery seksualnej. Jak dla mnie to za dużo seksu za mało magii, typowej dla świata Potterowskiego, którego jest u ciebie naprawdę mało - cały czas bale, samochody, komórki, wszystko takie mugolskie. Nawet Draco zamiast się teleportować, jeździ samochodem. Astoria jest modelką, nie ma czarodziejskich szat są obcisłe sukienki, szpilki i męskie garnitury.
    Dobra, przepraszam za narzekanie, ale uważam że słodzenie nie miało by sensu. Bardzo mnie ciekawią te bóle Hermiony, ciekawe skąd one mogą się brać. Ktoś ją truję? Lucjusz? A może objawia się w niej jakaś nowa moc, może to coś związanego z Kręgiem Śmierci? Zastanawia mnie to, tak samo jak ten KS. Jak dobrze rozumiem Draco gra podwójnego agenta jak Snape? Naprawdę fajny pomysł. Ale zabrakło mi tutaj konsekwencji jego uratowanie Gabrielle. Przecież skoro pomógł jej uciec, śmierciożercy muszą zdawać sobie z tego sprawę, szukać zdrajcy. Twoje pomysłu są naprawdę ciekawe, ale czasami brak ci dbałości o szczegóły, a przecież to one są najważniejsze bo w takim wypadku historia jest naciągana.
    W każdym razie czekam na następny rozdział i życzę mnóstwo weny! Pozdrawiam A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Zacznę od tego, że zwiastun jest rewelacyjny. Opowiada Twoją historię, jednak nie zdradza zbyt wielu szczegółów. O wszystkim czytelnik musi przekonać się sam :)
    Rozdział był naprawdę wciągający. Dużo się w nim działo.
    Wypadek Ginny był okropny. Jak można zrobić komuś coś takiego? Początkowo nie spodziewałam się, że to było zaaranżowane, jednak dalsza część notki ukazała prawdę. Mam nadzieję, że dziewczyna z tego wyjdzie i to szybko.
    Żal mi Harrego... po tym wszystkim, co przeszedł, bardzo się zmienił. Mam jednak nadzieje, że będzie mógł przynajmniej utrzymywać jakiś kontakt ze swoim synem. Wiadomo, chcę, żeby to Ginny i Dean zajęli się nim jako pierwszorzędni rodzice, jednak głupio by było, gdyby Potter został całkowicie wyrzucony z życia Jamesa.
    Widać, że Draco jest zakochany w Hermionie. I przypuszczam, że ta cała zdrada była jednym wielkim przedstawieniem. Mężczyzna siedzący na ławce ją pocieszył. Już zaczęłam go lubić. Zastanawia mnie, czy ujawnisz jego tożsamość, czy jego postać będzie kimś ważnym w tej historii.
    Sprawa z bólem głowy jest bardzo ciekawa i już nie mogę się doczekać, aż ją wyjaśnisz.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy tego opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  16. To jeden z tych rozdziałów, w których chciałabym zabić Dracona za to, co robi i jak krzywdzi Hermionę. Gdybym nie wiedziała, co się stanie w następnym, to pewnie bym to zrobiła xd
    Z niewiadomych przyczyn lubię ten rozdział.
    Ma w sobie coś, co powoduje szczery uśmiech żalu na mojej twarzy. Współczuje jednocześnie Hermiona za to, co zrobił jej Draco, ale też Ginny, że musi się zmagać z Harrym. Mogłoby być inaczej, gdyby powiedziała wszystkim prawdę i pozwoliła Jamesowi spotykać się ze sowim prawdziwym ojcem. James powinien takiego mieć. Bo niestety, Dean, choćby się starał, nigdy mu nie zastąpi drugiego rodzica.
    A Hermiona? Bosz, ta Astoria jest tak dobijająco naiwną kobietą myśląc, że Draco zostawi swoją żonę, albo chociaż się w niej zakocha. Zadowala ją wizja bycia "tą drugą"? Kochanką? Przecież nic by z tego nie miała, bo jakoś wątpię, że chodzi jej tylko o namiętność i pasję.

    Śccciskam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Na początku pochwalę Cię za ten zwiastun. Naprawdę ładnie wykonany, sceny pasowały do komentarzy... czułam się zaintrygowana, brawo ^^

    Ginny i Harry się pocałowali! Podobał mi się ten niespodziewany krok, aczkolwiek ze strony dziewczyny była to jedynie chwila słabości. Mówiąc szczerze, jej postać w moich oczach coraz bardziej zabarwia się na negatyw. Zdaje mi się taka samolubna i... histeryczna. Deana nie traktuje z należytym uczuciem, a w Harry'ego rzuca przesadzonymi oskarżeniami. Mam wrażenie, że nie potrafi wczuć się w inną osobę i nawet nie zapytała się Jamesa, co on o tym wszystkim sądzi. Mam nadzieję, że to Harry wygra tę sprawę. Źle postąpił z tym, że uciekł od narzeczonej, bardzo źle, ale przecież dar ojcostwa może go zmienić i odkupić dawne winy.

    Mam wrażenie, że Draco ma ciągłe zmiany nastrojów. Ostatnio jest szorstki dla Hermiony i oddala się od niej. Co on robił z Astorią na kolanach?! A jednak troszczy się o nią. Hm, nie za bardzo rozumiem, dlaczego śmierciożercy, którzy mogą porwać i zgwałcić niemal każdą dziewczynę, tak się uparli na Mionę. Myślę, że fakt, iż jest ona żoną jednego z ich kumpli, powinien ich ostudzić. Draco powinien im zabronić jej tykać. Nie chodzi już o to, że dba o jej bezpieczeństwo, ale w końcu Hermiona jest panią Malfoy, należy do arystokratycznego rodu. Żadne brudne łapy nie mają prawa jej tknąć, chodzi po prostu o jej honor. Poza tym trochę mnie już nuży, że zawsze chodzi o gwałt. Ja wiem, że mężczyznom tylko jedno w głowie, ale... fatygować się aż tak, żeby trochę się zabawić akurat tą dziewczyną?

    Na koniec dodam, że podobała mi się ta wstawka ze starszym mężczyzną, który pocieszył Hermionę. Podczas czytania tego fragmentu poczułam przyjemne ciepło. Mam tylko nadzieję, że ten miły staruszek nie przyczynił się do bólu w głowie dziewczyny.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hejka~
    Po pierwsze chciałam Ci podziękować, że zajrzałaś na mojego bloga. Początki są trudne, dlatego jestem zaszczycona, że to właśnie Ty przczytałaś go jako pierwsza. Mam nadzieję, że będziesz kontynuować czytanie.
    Jako, że zostawiłaś u mnie swój adres stwierdziłam, że zajrzę. I nie zawiodłam się. Bardzo lubię Twój styl pisania. Zazwyczaj takie 'wyprane' zwroty odrobinę mi przeszkadzają (np. jak tutaj użyłaś ruszyły pełną parą), ale u Ciebie jest inaczej. Wpaltasz je w całą treść bardzo zręcznie, a całość napisana jest płynnie. To się ceni (:
    Również fabuła mnie zaciekawiła.
    Powodzenia w dalszym pisaniu,
    Fyane

    http://comforting-illusion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. W końcu udało mi się przeczytać wszystkie rozdziały.
    czytałam już parę blogów o Draco i Hermionie ale twoje nikt nie przebije.
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  20. I jak on jej to wytłumaczy? Zdradził ją? Biedna Hermiona, niech ona mu zagra na uczuciach i że wyzdrowieje rzecz jasna, ciekawe kto ja uderzył? czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję za zajrzenie na mojego bloga, opowiadanie bardzo mi się podoba :)
    Idę obserwować i czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękuję Kochana :)
    Pierwsze co mnie zauroczyło w tym opowiadaniu to szablon...
    Po prostu śliczny...
    Powiadasz, ze ja dobrze opisuję uczucia?
    Może...
    Jednak czytając ostatnią scenę czułam jak grunt usuwał mi się spod nóg. Naprawdę coś niesamowitego...
    Masz prawo być z siebie dumna :P
    Chciałabym jeszcze raz podziękować za opinię na moim blogu :D
    W następnej notce zrobię ci małą reklamę :P
    Pozdrawiam, Rouse :**

    OdpowiedzUsuń
  23. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że skomentowałaś notkę na moim blogu, gdyby nie to pewnie jeszcze długo nie trafiłabym na tę historię. Przeczytałam dziś wszystkie rozdziały i naprawdę jestem pod wrażeniem ich długości i Twoich pomysłów. Czytałam już parę historii w których Draco i Hermiona byli zmuszeni do wzięcia ślubu, ale ta jest bezsprzecznie najlepsza i najbardziej bliska kanonowi.
    Co do notki to strasznie żal mi Hermiony i prawdę mówiąc trudno mi zrozumieć Draco. Mam nadzieję, że te bóle głowy to nic poważnego i, że Malfoy w końcu naprawi swój błąd : )

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie wiem jak to możliwe. Są wakacje i wydawałoby się, że mam mnóstwo czasu. A jednak dopiero teraz udało mi się przeczytać ten rozdział. A już jest kolejny. Sama tworzę sobie te wszystkie zaległości. Ale do rzeczy.

    Myślę, że Ginny nadal coś czuje do Harry'ego. Ona po prostu przez te wszystkie lata, kiedy jego nie było, próbowała go skutecznie znienawidzić i zapomnieć o nim. Na jej nieszczęście nie wszystkie uczucia są takie posłuszne i tak na zawołanie odchodzą w cień. Nie można tak po prostu przestać kochać. Może w końcu to zrozumie. Jednocześnie jest mi przykro z powodu Deana. Dla mnie był zawsze postacią neutralną. Jakoś nie przejmowałam się specjalnie jego losami. Ale ty przedstawiasz go w taki sposób, że trudno go pominąć. Widać, że Ginny jest dla niego wszystkim. On jest w stanie wiele wycierpieć, by doświadczyć jej miłości. Tylko czy ona będzie do tego zdolna? Bo przecież Harry wciąż jest w jej życiu.

    Podoba mi się ten Draco. Znów taki zimny drań. Może faktycznie nie najlepiej traktuje teraz Hermionę, ale takiego Dracona właśnie lubię.
    Lucjusz jak zawsze okrutny. Właściwie to niewiele mu brakuje, by dorównać Voldemortowi. Jest tak samo zamknięty na wszelkie uczucia jak najokrutniejszy czarnoksiężnik wszech czasów. Dziwię się Narcyzie, że tak długo z nim wytrzymała i nie wpadła w jakąś depresję. Ale widać, że brakuje jej czułości i ludzkiej dobroci. Może właśnie dlatego próbuje zaprzyjaźnić się w jakiś sposób z synową. Bo ta jedna może ją zrozumieć i pomóc w tym trudnym małżeństwie z Lucjuszem.

    A teraz lecę do kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejny rozdział na miarę medalu Kamila Stocha :*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń