środa, 4 września 2013

Rozdział 016 „chwile szczęścia”



„Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię,
 pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu.
A następne­go dnia chcesz więcej.
I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg,
to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz,
że będziesz mógł nad nią pa­nować.”
- Paulo Coelho „Na brzegu rzeki Piedro usiadłam i płakałam”

Kroniki Proroka Codziennego nr 017
Witajcie kochani!
Bonus był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem.
Teraz siedząc w pracy rozmyślam nad kolejnymi częściami opowiadania zamiast się skupić na pracy.
Jednak, gdy coś się pisze to jakoś jest tak ciężko wszystko uzbierać w jedną całość.
Na całe szczęście pomysłów mi nie brakuje i myślę, że to co pokażę w dalszych rozdziałach również się wam spodoba.
Tymczasem zapraszam do czytania:

Edith 7.09.2013:
chciałabym was zaprosić na mojego prywatnego Fanpage poświęconego mojej twórczości. Już teraz sporo niespodzianek dla fanów tego opowiadania. Między innymi nowy filmik promujący opowiadanie.
Zapraszam serdecznie do polubienia strony. Jej adres znajdziecie po kliknięciu zakładki na górze stron.
~^~^~
                Sytuacja wydawała się być niezwykle dramatyczna.
            Jego różdżka znajdowała się w rękach wroga. Nie miał , zym mógłby bronić siebie lub kobiety. Bezradnie spojrzał na nią. Była przerażona i cała drżała. Próbowała się wyszarpnąć z więzów, ale bezskutecznie. Związali ją mocno, nie przejmując się zadawanym bólem. Był na nich wściekły. Gdyby mógł potraktowałby ich najgorszymi torturami jakie przyszłyby mu do głowy. Niestety, w tym momencie był całkowicie bezradny. I sam znajdował się w niebezpieczeństwie. Nott patrzył na niego zwycięskim uśmiechem, przekonany o swojej wygranej. Był jak człowiek, który zdobył główną nagrodę na loterii. Nemezis wiedział dlaczego.
           
             - A teraz zobaczymy, co kryje się za twoją maską – zaśmiał się unosząc różdżkę. Wszyscy wstrzymali oddech. Mieli dowiedzieć się,  kim był osławiony Nemezis, który napluł im tak sporo krwi w ciągu ostatnich miesięcy. Każdy miał chęć do zemsty na bohaterze. Sam  przymknął oczy. To więc był koniec. Nie spodziewał się, że nastąpi on tak szybko. Liczył, że będzie miał jeszcze kilka lat życia. Nerwowo zacisnął powieki. Drżał na całym ciele. Już Nott miał odkryć jego tożsamość, gdy niespodziewany huk zaskoczył wszystkich. Potem pojawił się kolejny i kolejny. Zdawały się dochodzić znikąd. Dookoła zaczęły rozchodzić się smugi duszącego dymu. Zakaszlał próbując zachować oddech. Zawrzała dość ostra walka.

             - To niemożliwe – rozpoznał skrzeczący głos Bellatriks. Brzmiała jak wystraszona kobieta, która właśnie zobaczyła ducha. Kto wie czy być może tak nie było. – Przecież ty nie żyjesz.

             - Nie tylko ja znam pośmiertne zaklęcie – wycedził kolejny znajomy głos.  Nie widział postaci, ale zauważał cienie. Stali naprzeciw siebie osłonięci dymem. To mu dało chwilę na uwolnienie siebie i Hermiony. Wciąż wystraszona niepewnie stanęła o własnych nogach.

             - Boli mnie głowa – poskarżyła się omdlałym głosem. Domyślił się, że to coś poważnego. Nie mógł tego zlekceważyć. Hermionę jak najszybciej musiał zobaczyć medyk. To było ważniejsze niż cokolwiek innego. Wolałby, co prawda zostać i walczyć, ale nie mógł sobie na to w tym momencie pozwolić. Wziął kobietę na ręce i wyprowadził z zawieruchy.
           
 - Nemezis! – odwrócił się gwałtownie, gdy ktoś krzyknął jego imię. Tuż za nim stał Harry Potter z uniesioną różdżką. Walka powoli dobiegała końca. Większość Śmieciożerców z Kręgu udało się złapać. Niestety, najważniejsi na czele z Bellatriks uciekli.

             - Muszę zabrać ją do szpitala – odparował tracąc cierpliwość. Nie miał czasu na Pottera w tej chwili. Później o wszystkim porozmawiają. Potter jakby rozumiejąc, kiwnął głową pozwalając mu odejść. Teleportował się do świętego Munga i odnalazł odpowiednią pielęgniarkę. Tam przekazał Hermionę w ich ręce i zniknął.

             
- Wygląda bardzo blado – usłyszała budząc się powoli. Wciąż czuła drzemiący w niej strach. Ostatnie kilka dni były dla niej bardzo dramatyczne. Nigdy jeszcze nie bała się tak bardzo jak teraz, a przeżyła już dużo.

             - Miała bardzo wiele szczęścia – odezwał się drugi, nieco przytłumiony głos. – To bardzo poważna choroba. Tak niewiele brakowało, a byłoby po niej. Dobrze, że zajął się nią doktor Fergus. To najlepszy specjalista w tej dziedzinie.

             - Choroba? – spytała poruszając się niespokojnie. Czuła dziwny bandaż na głowie i była niezwykle ociężała. Niewiele pamiętała, co zaszło, ale była pewna, że nie zraniła się w głowę. Uratował ją  Nemezis, który potem gdzieś zniknął. Nie zdążyła mu nawet podziękować. Nie rozpoznawała miejsca w którym się znajdowała. Pokój był biały, pozbawiony jakiegokolwiek życia. Na stoliku przy łóżku znajdował się duży bukiet róż. Niemal czuła ich zapach.

             - Miała pani guzka, który powodował bóle głowy – wyjaśniła łagodnie jasnowłosa pielęgniarka. W ręku trzymała strzykawkę z płynem, który dodawała do kroplówki. Hermiona jęknęła widząc, jak płyn wlewa się do środka. – Na szczęście doktor w porę zainterweniował, a szczególnie kiedy tylko usłyszał kim pani jest. Malfoyowie wciąż wiele znaczą w środowisku. A pani mąż chyba przeżył piekło. Od kilku dni nie opuszczał łóżka.

             - Mój mąż? – zaskoczyły ją te słowa. Nie spodziewała się, że Dracon w ogóle przejmie się jej stanem. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, co myśli o zmianach w jego życiu i kim ona jest. Zaskoczył ją tym bardzo.

             - Tak – przytaknęła dziewczyna. – Te kwiaty są od niego. Lekarz dopiero dzisiaj odesłał go do domu pod groźbą zakazu wstępu. Nie opuszczał pani od trzech dni.

             - Trzech dni? – Kolejne zaskoczenie. – Jak długo tu jestem? – ostrożnie uniosła się na łokciach. Wciąż była bardzo osłabiona. Nie spodziewała się, że jej pobyt w szpitalu tak się przeciągnął. Była w wielkim szoku.

             - Tak – Pielęgniarka poprawiła jej poduszki i podała wodę do picia. – Poproszę pana doktora żeby panią zobaczył. Kazał zawiadomić jak tylko pani się obudzi. – Hermiona kiwnęła głową i odetchnęła, kiedy znalazła się sama. Wciąż nie mogła uwierzyć w rewelacje pielęgniarki. Miała guza. Tak niewiele brakowało, a straciłaby życie. To dlatego z każdą chwilą ból robił się coraz większy i z trudem go znosiła. Teraz mogła powoli dochodzić do zdrowia . Wciąż nie mogła uwierzyć jak mogła zignorować swój stan. Była tak wielką idiotką. Doktor pojawił się w ciągu godziny. W między czasie zdążyła zjeść solidny posiłek pokrzepiający siły. Doktorem okazał się sympatyczny mężczyzna po pięćdziesiątce. Był średniego wzrostu z siwymi włosami w niektórych miejscach. Budził zaufanie i sympatię. Od razu fachowo wypytywał jak się czuje i sprawdzał stan opatrunku. Hermiona od razu go polubiła.

             - Ludzie często ignorują takie bóle zwalając na migreny, a błędnie – wyjaśniał łagodnie widząc jej niepokój, że byłaby winna własnej śmierci. – Zdarza się, iż przychodzą za późno. Ty miałaś wiele szczęścia. Od razu postanowiłem operować, aby usunąć guza, kiedy było to możliwe. Twojemu życiu już nic nie zagraża.

             - Nie wiem jak panu dziękować. – W jej oczach błysnęły łzy wzruszenia. Była mu naprawdę wdzięczna. Ten niezwykły lekarz uratował jej życie.

             - Nie musisz.  W końcu to moja praca.  – Lekarz uśmiechnął się łagodnie, a w jego oczach widniał tajemniczy błysk. –. – To mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przymknęła oczy zmęczona całym dniem. Myślami była przy swoim mężu ciekawa, czy ją odwiedzi.

~^~^~
            Nie kryła swojego zdenerwowania stojąc przed salą sądową i czekając na pierwszą rozprawę.
            Wciąż nie mogła uwierzyć, że do tego doszło. Ona i Harry stali naprzeciw siebie w walce o dziecko. Najbardziej miał ucierpieć na tym mały James. Synka zostawiła pod opieką Deana. Nie chciała, aby był z nią w tej chwili i słuchał tego, co może się wydarzyć. Ubrała się w wyjątkowo skromną sukienkę. Nie chciała robić żadnego wrażenia. Była skromną i uczciwą dziewczyną i to właśnie chciała pokazać. Harry również się pojawił. Z Johnem Smithem u boku. Ona nie miała na razie adwokata. Wierzyła, że sama da radę jakoś poprowadzić te sprawę. W końcu ona znała siebie najlepiej. Rzuciła Harry’emu chłodne spojrzenie i weszła pierwsza do sali. Nie było za wiele osób. Większość to ciekawscy rozglądający się i szukający sensacji. Skrzywiła się na widok tych ludzi. Przybyli, aby na żywo oglądać jej osobistą tragedię. Nie rozumiała takich ludzi. Nie zwracając na nich uwagi zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Sędziną była starsza, ale niezwykle wymagająca pani Georgiana Ward. Wiele osób bało się tej sędziwej kobiety. Była surowa, ale niezwykle sprawiedliwa. Ginny wiedziała, że nie łatwo będzie ją przekonać, iż nadaje się na matkę, nawet jeśli opiekowała się tyle lat synem. Jako pierwszy rozpoczął Harry. Opowiedział krótko o łączących relacjach. Mówił jakby był pozbawiony wszelkich uczuć. Było jej bardzo przykro, że wszystko potoczyło się w ten sposób.  Dawniej tak bardzo się kochali. Nie wyobrażali sobie bez siebie życia. Teraz wszystko wyglądało zupełnie inaczej.

             - Wiem, że ją opuściłem w najbardziej nieodpowiednim momencie – tłumaczył się Harry dość nieporadnie. – Jednak nie miałem wyjścia. Demony, które mną targały były zbyt silne. Nie miałem pojęcia, że jest w ciąży. Gdybym wiedział, być może bym nie odszedł. Próbował jakoś walczyć, albo nawet wrócił dla niej. Odsunięto mnie od mojego dziecka nie dając szansy być ojcem. Teraz chciałbym się wykazać w  tej dziedzinie.

             - Pani Weasley jakie jest pani stanowisko w tej sprawie? – zwróciła się do niej sędzina. Ginny. uniosła się dumnie i nie spojrzawszy nawet na Harry’ego powiedziała. – Kiedy mnie opuścił uznałam, że najlepiej będzie jeśli nie dowie się o dziecku. Skoro tak zrobił, to znaczy, że nie chciał mieć ze mną nic do czynienia. Dlatego uważam, że dawanie mu równych praw do opieki nad dzieckiem byłoby głupotą. W końcu może zrobić to samo. Odejdzie tak samo jak wcześniej, gdy stwierdzi, że mu się to znudzi – wiedziała, że słowa były bezlitosne, ale prawdziwe. Nie chciała skazywać synka na cierpienie, więc nie mogła postąpić inaczej. Zasłużył na coś więcej niż niepewnego ojca. – Ja i mój narzeczony, Dean, możemy stworzyć mu rodzinny dom. Taki prawdziwy na jaki zasługuje chłopiec w jego wieku – czuła na sobie czujny wzrok sędziny i odwzajemniła jej harde spojrzenie. Była niezwykle dumna i pewna siebie. Nie patrzyła w ogóle na Harry’ego, gdyż czuła mocny uścisk w żołądku. Naprawdę się bała. Gdy sędzina zarządziła przerwę odetchnęła z ulgą. Wyszła z sali na wiotkich nogach. Była cała roztrzęsiona. Udało jej się jakoś utrzymać w rękach kubek z kawą. Nie było to łatwe zadanie, przy jej obecnym. Już dawno nie była taka roztrzęsiona jak teraz. W końcu walczyła o swoje ukochane dziecko. To było dla niej najważniejsze. Niczego bardziej w życiu nie pragnęła.

             - Ginny – drgnęła słysząc miękki głos Harry’ego wymawiającego jej imię. Odwróciła się i spojrzała zaskoczona wprost na niego. Spoglądał na nią smutnymi, zielonymi oczami, które kiedyś tak kochała. – Nie musimy tego robić, wiesz przecież,  prawda?

             - Sam to zacząłeś – mruknęła cicho. Nie mogła dać się omanić. Nie zagra na jej uczuciach w ten sposób. – Jeżeli ktokolwiek może to przerwać to tylko ty. Znasz jednak cenę –  mówiąc to, odwróciła się na pięcie i odeszła. Przez cały czas czuła na sobie ponury wzrok dawnego Wybrańca. Po raz pierwszy czuła wątpliwości w to, co robi.

~^~^~
            Hermiona bardzo powoli dochodziła do siebie po przebytej operacji.
            Wciąż nie mogła uwierzyć, że tak nie wiele brakowało i jej życie byłoby zakończone. Miała naprawdę wiele szczęścia, iż znalazł się dobry lekarz, który się nią zajął. Jednak poczuła się o wiele lepiej, kiedy wypisano ją ze szpitala.Przez cały czas pobytu odwiedzali ją liczni przyjaciele. Był nawet sam Artur Weasley, głęboko poruszony jej stanem. Znów czuła się tak,jakby odzyskała przyjaciół i rodzinę. To było cudowne uczucie. No i najbardziej zaskakiwał ją mąż. Mimo licznych obowiązków, bywał tu codziennie. Wykazywał się hardością ducha i spokojem. Nie rozmawiali o tym, co zaszło w czasie przyjęcia. Wolała nie myśleć o jego widoku w ramionach Astorii. Niestety, ten obraz nie znikał z jej oczu. Powracał jak zły szeląg i nie umiała o nim zapomnieć. Ostatniego dnia jej pobytu, Draco kompletnie ją zaskoczył. Pojawił się nieco wcześniej z dwiema spakowanymi walizkami i kartą wypisu.

             - Nie jedziemy do domu – oznajmił, nie kryjąc tajemniczego uśmiechu. Spoglądała na niego niezbyt pewnie. Nie nauczyła się ufać mu do końca.

             - A dokąd? – spytała ostrożnie unosząc brwi. Zdążyła już się ubrać i przygotować do wyjścia. Błogosławiła ten dzień. Szpital był bardzo męczący. Na głowie miała chustkę, która przykrywała część wygolonej głowy. Obiecała sobie zająć się tym w domu. Jakieś odpowiednie zaklęcie załatwi sprawę.

             - Moja babcia zostawiła mi domek nad morzem – wyjaśnił łagodnie. – Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się pobyt tam, chociaż kilka dni. Sam wziąłem również urlop.

             - Nie musisz tego robić dla mnie – wyznała speszona taką opiekuńczością. Wciąż pamiętała te bolesne słowa, które skierował do niej kilka dni temu przed przyjęciem. Wtedy jeszcze wierzyła, że uda im się naprawić stosunki. Teraz przestała w to wierzyć. W ogóle nie była pewna w co powinna wierzyć. – Mogę zostać tam sama.

             - Nie bądź głupia – zirytował się blondyn jej słowami, ale widząc jej minę szybko ugryzł się w język. Granger nie była głupia i widział, że ją zranił. Nie chciał tego. Przez cały jej pobyt w szpitalu liczył na naprawę ich stosunków. Nie ukrywał też, że się martwił. Kiedy tylko dowiedział się o jej chorobie, coś nim wstrząsnęło. Hermiona wniosła wiele radości w jego życie. Nie chciał, aby to się skończyło. Dopiero teraz uświadomił sobie, że coś dla niego znaczyła. Nie umiał tylko obrać odpowiednio tych słów. Było na to jeszcze za wcześnie. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, porozmawiają. Wszystko jej opowie i wyjaśni. Na razie stanie się najlepszym mężem na jakiego zasługiwała. Rozmowa, którą odbył z matką bardzo mu pomogła. Dzięki niej zrozumiał jak wiele błędów popełnił. W końcu to on zmusił Hermionę, aby poszła z nim do łóżka. Gdy dowiedział się, że była dziewicą porzucił ją nie dbając o konsekwencje, a potem wszystko robił źle. Teraz miało się zmienić. Nie chciał, aby jego małżeństwo wyglądało jak związek rodziców. Zimne i pozbawione uczuć.  – Wypoczniemy oboje. Po tym, co przeszliśmy należy nam się – dodał już łagodniej. Hermiona skinęła głową, ale w jej spojrzeniu pojawiła się ostrożność.

 Wynajętym samochodem Draco jechał kilka dobrych godzin. Przez cały czas zabawiał ją rozmową lub muzyką. Była zaskoczona jego repertuarem. Wśród nich znaleźli się nie tylko znani czarodzieje, ale i mugole muzyki poważnej jak Chopin, Bach czy pozostali. Nie spodziewała się tego. Była ciekawa jak wiele tajemnic kryje się w tym z pozoru zimny arystokracie. Obiecała sobie odkryć je wszystkie po kolei. Być może, nad morzem będzie miała na to czas. Teraz rozkoszowała się cudowną muzyką płynącą z radia. Nie zauważyła nawet, kiedy pozwoliła sobie na odpłynąć.  Nie zauważyła nawet, kiedy dojechali na miejsce. Poczuła zapach morza, który uderzył ją w nozdrza. To ją obudziło. Leniwie przeciągnęła się i otworzyła oczy. Draco spoglądał na nią bardzo zaciekawiony.  Zarumieniła się pod wpływem jego spojrzenia. Speszona wysiadła z samochodu. Widok, który zobaczyła przed sobą sprawił, że zaparło jej dech w piersi. Nie spodziewała się czegoś takiego. Domek był niewielki, otoczony urokliwymi drzewami. Tuż za nim znajdowało się morze. Wpatrywała się jak urzeczona w ten niezwykły krajobraz. Nie miała pojęcia , że Malfoyowie znają tak piękne miejsca.

 - I jak ci się podoba? – zapytał nieco niespokojnym tonem  Draco. Hermiona wpatrywała się w niego jak urzeczona, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

 - Trudno opisać to słowami – przyznała jak najbardziej szczerze. Draco wyjął walizki. Nie dał w ogóle sobie pomóc. Wziął ją pod rękę i poprowadził w stronę domku. Był dość duży i  urokliwy. Składał się z dwóch pięter, piwnic i strychu. Pokoje były niewielkie. Sama kuchnia była niezwykle przytulna. Na stole w saloniku czekał przygotowany posiłek. Poczuła, że jest głodna, a Draco jakby usłyszał burczenie w jej brzuchu, bo od razu ją tam poprosił. Zjedli apetycznie wyglądającą zupę i mnóstwo surówek oraz mięsa. Czuła się naprawdę najedzona po pobycie w szpitalu. Co prawda, d obrze ją tam karmili, ale jednak w domu zawsze było lepiej. Popijając wino, obserwowała  Dracona. Jadł spokojnie nie spiesząc się. On również był głodny, ale nie dziwiła mu się wcale. Przebyli długą , kilkugodzinną podróż.

 - Na pewno jesteś bardzo zmęczony – zauważyła łagodnie. Nie chciała jeszcze się z nim rozstawać. Pragnęła wyjaśnić to, co zaszło między nimi, ale nie miała odwagi poruszyć tematu. Była ciekawa, skąd zaszła w nim ta zmiana. Musiało coś się stać w czasie jej choroby i brała to na plus sytuacji.  Pragnęła, aby ich relacje się zmienili. W końcu mieli być małżeństwem. – Jeśli chcesz odpocząć, to ja wówczas poszłabym na górę – podniosła się nieco speszona. Chciała skierować się w stronę drzwi, ale złapał ją za rękę.

 - Nie uciekaj ode mnie, proszę – wyszeptał cicho. Wyglądał jakby wystraszony na samą świadomość, że mogłaby go zostawić. To było przyjemne zaskoczenie dla niej. Poczuła przyjemny dreszcz pod wpływem jego dotyku, ale nie była gotowa na nic więcej. Musiała uporać się z tym, co przeszła. To dla niej było zbyt wiele.

 - Czego ty właściwie chcesz, Draco? – spytała cicho, unosząc brwi. Blondyn spojrzał na nią i pokręcił głową. To było trudne pytanie. Chciał jej dać chwilę szczęścia po tym, co przeszła. Nie wiedział tylko czy aby na pewno tego chce. Jednego był pewien na sto procent. Potrzebował jej. Ciężko było mu się do tego przyznać. Nie był pewien czy to  by cokolwiek zmieniło między nimi. Miał wrażenie, że wszystko źle zrobił.
             - Sam nie wiem – przyznał szczerze. To wystarczyło Hermionie za odpowiedź. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Dopiero kiedy znalazła się w swoim pokoju dała upust łzom. Płakała nad własnym, zniszczonym życiem. Wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej, a zostało zniszczone przez niego.  Nie miała pojęcia, kiedy usnęła zwinięta w kłębek. Miała wrażenie, że nic dobrego nie spotka ją w życiu.

~^~^~
 -Na mocy nadanej przez prawo, sąd rodzinny ustanawia: James Potter pozostaje pod opieką matki, Ginewry Weasley, jednakże pan Harry Potter, ojciec dziecka, otrzymuje prawa do zabierania chłopca w weekendy, oraz wizyty w domu w wyznaczone przez matkę dni tygodnia,. Na tym kończymy rozprawę. – Sędzina zastukała młotkiem zagłuszając w ten sposób wszelki protest. Ginny jęknęła załamana. W jej oczach pojawiły się łzy. A jednak przegrała. Harry zyskał częściowe  prawo opieki nad dzieckiem, ale dla niej to i tak było za dużo. Będzie miał wpływ na wychowanie Jamesa. To było niesprawiedliwe. W końcu ich porzucił, gdy była w ciąży. Czuła się jakby wbito jej nóż w serce. Wychodziła z sali na drżących nogach. Nie spodziewała się takich efektów. Była niemal pewna, że uda jej się wyjść obronną ręką z sytuacji. Niestety, tym razem przegrała. Nie chciała nikogo widzieć. Musiała jak najszybciej znaleźć się w domu i zobaczyć z synkiem. Upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Nie wiedziała, skąd u niej ta nagła potrzeba chronienia go. Bała się, że Harry mógłby go skrzywdzić. To było niedorzeczne, a jednak nie umiała pozbyć się tego uczucia.

 - Ginny,  zaczekaj! – drgnęła, gdy usłyszała  jak ją zawołał w korytarzu. Odwróciła się z bijącym sercem. Wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedyś tak bardzo kochała tego mężczyznę. Z perspektywy lat, wszystko się zmieniło. Ona sama dojrzała i wydoroślała. Nie była już tym naiwnym podlotkiem.

 - Czego chcesz? – syknęła gniewnie. Czuła wzbierającą się w tej chwili nienawiść. Gdyby tylko mogła, starłaby z jego ust ten uśmieszek i zdeptała w ziemię. Przez jedną chwilę pozwoliła sobie na marzenia. To byłaby wspaniała chwila.  – Udało ci się. Zyskałeś opiekę nad synem. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony ze zrujnowania mi życia.

 - Wiesz, że tego nie chciałem. – Harry pokręcił głową. Czuł wyrzuty sumienia o oskarżenia pod jego adresem. Chciał walczyć o syna i o nią. Pragnął odzyskać rodzinę, której potrzebował. Niestety, gdzieś w głębi podświadomości czuł, że na to już za późno. Ginny nie wybaczy mu tej interwencji. Zrobi wszystko, aby odciąć go od syna. Miał wrażenie, że mimo wygranej rozgrywki to był dopiero początek batalii. Wzdrygnął się widząc nienawiść w jej  głosie. – Porozmawiajmy, proszę. – Musiał powiedzieć to takim tonem, że po chwili wahania się zgodziła. Wybrała przytulną kawiarenkę znajdującą się przy wyjściu z Ministerstwa. Lubiła tu przychodzić po pracy. Zrelaksować się, wypić kawę i posłuchać dobrej muzyki. Znała tu niemal wszystkich. Najbardziej lubiła sympatyczną Alice Coraline, która prowadziła tę kawiarnię. Alice była niewysoką blondynką o piwnych oczach. Wiekowo była bardzo podobna do niej. Dziewczyna po traumatycznych przeżyciach z okrutnym czarodziejem, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Jego śmierć zakończyła jej męki. Od tamtej pory dziewczyna przejęła kawiarnie po babce i odżyła. Jednak do mężczyzn podchodziła bardzo ostrożnie. Na widok Ginny uśmiechnęła się ciepło i podeszła, aby przyjąć zamówienie.

 - To Alice Coraline – przedstawiła ich niezbyt chętnie. – A to Harry Potter. Zapewne słyszałaś o nim. – Alice parsknęła śmiechem, widząc niechęć Ginny. Oczywiście, że słyszała. Jej mąż Dorian często, niezbyt przychylnie wysławiał się o Harrym Potterze. On sam należał do zwolenników Czarnego Pana i tylko cudem udało mu się uniknąć więzienia. Wzdrygnęła się pod naporem wspomnień. 

 - Oczywiście, że słyszałam. Czy podać wam coś? – Nie kryła swojego zainteresowania Wybrańcem. Słyszała, że jest przystojny i nie mylono się w ocenie. Wydawał się jej przystojniejszy od Doriana i nie tylko powierzchownie.

 - Ja poproszę coś mocniejszego – zdecydowała bez wahania Ginny. Czuła, że musi się napić. Był taki czas, że po rozstaniu z Harrym sporo piła. Dopiero Dean ją od tego uwolnił. Nie chciała na nowo wrócić do nałogu, ale potrzebowała alkoholu. Alice spojrzała na nią z troską, ale pokręciła głową. Nie chciała teraz o tym mówić. Harry nieco zaskoczony zamówił sobie mocnej kawy. Dopiero, gdy odeszła Alice, mogli zacząć spokojnie rozmawiać. W ogóle podobało mu się samo miejsce. Kawiarenka miała w sobie coś z domowego salonu. Eleganckie stoliki okryte kwiatowym obrusem. Wokoło było mnóstwo pamiątek, obrazów i kwiatów. Po środku stał niewielki kominek, a przy nim pianino. Ktoś wygrywał cicho melancholijną melodię. W powietrzu unosił się przyjemny, ale trudny do zidentyfikowania zapach. – Powiesz o czym chciałeś rozmawiać? Myślałam, że wszystko mamy ustalić z adwokatami.

 - Nie chciałbym mieszać Johna do naszych spraw – przyznał szczerze Harry. – Już i tak skomplikowaliśmy sobie życie prawda? Może teraz zaczniemy wszystko od początku? Wiem, że sąd przydzielił mi weekendy i dodatkowe dni w tygodniu. Jednak na początek pozostańmy przy weekendach. James musi się oswoić z tym, że jestem jego ojcem. Nie mówiłaś mu prawda?

 - Nie – przyznała cicho. Nawet teraz nie wiedziała jak zacząć rozmowę. Czekał ją bardzo trudny proces. . Wierzyła w swojego syna. Był bardzo mądrym dzieckiem i powinien dobrze zareagować na te niecodzienne wieści. Bardziej martwiła się o siebie. – Wiesz o tym, że nie. Nie wspominałam mu o tobie. Nie wierzyłam, że w ogóle kiedykolwiek wrócisz. Gdy mnie zostawiłeś zamknęłam cały rozdział związany z tobą.

 - Z mojej winy – przyznał szczerze. W tym momencie czuł się trochę jak śmieć. Naprawdę nie spodziewał się, że jego odejście tak mocno ją zrani. To wszystko przez przeszłość. Nie umiał pogodzić się z tym, co zrobił. Nie czuł się wcale jak zwycięzca. Wręcz przeciwnie. – Masz rację, że czujesz do mnie nienawiść. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Naprawdę cię kochałem i pragnąłem tego małżeństwa, równie mocno jak ty. Wierzyłem, że dam radę pokonać wszystkie demony.

 - Więc, co się stało? – spytała cicho. Jedna z kelnerek Alice, dyskretnie przyniosła zamówienie. Ginny z niechęcią zauważyła tonic z wódką i rzuciła groźne spojrzenie w stronę właścicielki. Ta zignorowała to, uśmiechając się pod nosem. Ginny z westchnieniem upiła łyk drinka. Na szczęście był dość mocny i mogła go poczuć. – Wybacz, że ciągle o to pytam. Po prostu staram się ciebie zrozumieć, Harry.

 - Nie umiem ci tego teraz wyjaśnić – pokręcił głową. Naprawdę nie umiał. Chciał, ale nie był pewien czy nie weźmie go za wariata. Zignorował w głowie głos Voldemorta. Od jakiegoś czasu stał się jeszcze bardziej aktywniejszy. Drażniło go to bardzo. Gdy już myślał, że jego życie wróciło do normy to on pojawiał się i niszczył wszystko. Czuł, że powoli traci kontrole. Miał nadzieję tylko, iż nie pojawi się akurat wtedy, gdy będzie  z synem. Nie chciał niszczyć tego, co budował tak ciężko. – Wiem jak bardzo trudno to zrozumieć. Już wcześniej próbowałem ci to wytłumaczyć. Wciąż czuje ciężar śmierci tych wszystkich ludzi. Twojego brata, Lupina, Tonks i wielu innych, którzy zginęli niepotrzebnie. To wszystko jest dla mnie nie do zniesienia. Mów, co chcesz, ale to ja odpowiadam za ich śmierć.

 - Brednie – burknęła pod nosem. Nie wierzyła, że po tych wszystkich latach on wciąż się obwiniał. Myślała, że dawno wybiła mu to z głowy. Najwyraźniej bezskutecznie.  – Chyba już ci mówiłam o tym, co myślę prawda? Przestań się obwiniać. Jeżeli wciąż będziesz żył przeszłością, to  będziesz mógł żyć przyszłością. Odezwij się, jak się z tym uporasz.  Zbliża się weekend i chcę, aby  mój syn był w odpowiednich rękach. – To mówiąc dopiła drinka i odeszła nie odwracając się. Harry pozostał sam z myślami. Czuł, że miała rację w tym, co mówiła. Musiał uporać się z przeszłością i walczyć o przyszłość. Wierzył, że mu się uda. W końcu miał po, co żyć. Jego synek dawał mu nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro.

~^~^~
 -Jasne, John.
Mówił coś szeptem do słuchawki po drugiej stronie  Draco. – Jak będziesz wiedział coś więcej, to daj znać. To dla mnie bardzo ważne – rozłączył się i westchnął. Nie był pewien czy zadanie, którego się podjął, nie będzie ponad jego siły. Postanowił jednak spróbować. To będzie klucz do odbudowania swoich relacji z Hermioną. Wiedział, że wszystko spieprzył. Od samego początku do końca. Przede wszystkim nie mówił jej prawdy. Na razie nie mógł tego zrobić. Nie chodziło o to, że jej nie ufał. Już dawno zrozumiał, iż Hermiona była najbardziej zaufaną osobą jaką znał. Po prostu robił to dla jej bezpieczeństwa. I tak jej życie wisiało na włosku. Po tym, co się stało, Nott i pozostali nie odpuszczą zbyt łatwo. No i jeszcze Bellatriks. Ojciec prędzej czy później odkryje, że wróciła i dołączy do niej. Wówczas będzie musiał zaangażować jakąś ochronę dla żony. No i jeszcze Pottera. Westchnął jeszcze raz i wstał od biurka. Minęło kilka godzin, kiedy zamknęła się w pokoju, uciekając przed nim. Gdy zajrzał do niej godzinę temu, wciąż spała niespokojnym snem. Korzystając z chwili, skierował się do kuchni. Tam przygotował własnoręcznie kolację. Po chwili aromatyczny zapach rozniósł się po pomieszczeniu. Musiał obudzić dziewczynę, gdyż pojawiła się niezbyt przytomna rozglądając wokół. Przypomniał sobie jak w wynajmowanym domku gotowali wspólnie posiłek. Wtedy myślał jeszcze, że to dobry pomysł, aby została jego kochanką. Nie spodziewał się dalszych konsekwencji.

 - Jesteś głodna? – zapytał cicho, a gdy pokiwała zaprosił ją do stołu. Z lodówki wybrał dobre wino i rozlał do kieliszków. Hermiona ostrożnie usiadła, jak najdalej od niego. Zmartwił się na ten gest. Nie chciał takiego dystansu między nimi. Musiał znaleźć sposób, aby to zmienić. Kolejna rzecz do zrobienia w czasie tych wolnych dni. Jedli w milczeniu. On cały czas obserwował swoją żonę. Przejścia ostatnich dni widać było wyraźnie. Najwięcej ran wciąż pozostawało na duszy. Takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca. Nie teraz, gdy wszyscy myśleli, że są bezpieczni. Tymczasem ich świat znów pogrążał się w chaosie. – Hermiono – zaczął cicho biorąc głęboki oddech. Właśnie zauważył, że skończyła jeść. Odstawiła talerz i sięgnęła po kieliszek wina. Gdy się odezwał spojrzała się na niego smutnym wzrokiem. – Musimy porozmawiać. Wiesz, że nie możemy tego odkładać na później. Nie może być tak między nami jak teraz.

 - Dlaczego nie? – zapytała chłodno. Nie krzyczała ani nie unosiła się. Jednak jej chłód najbardziej bolał. Już wolałby, aby wpadła w gniew. Wszystko byłoby lepsze od tej obojętnej Hermiony, którą miał przed sobą. – Przecież sam tego chciałeś. Pragnąłeś mieć wolną rękę i święty spokój. Jeśli tego bardzo chcesz, to proszę . Mogę ci do dać. Przynajmniej do czasu aż nie znajdziemy rozwiązania – uniosła się z honorem. Widział bijącą od niej dumę. Był pod wrażeniem, że mimo całej sytuacji umiała ją zachować. Nie każdy na jej miejscu, by to potrafił.

 - Hermiono, nie – przytrzymał ją za rękę nim znowu zdołała mu uciec. Raz pozwolił jej odejść. Tym razem tego nie zrobi. Czuł jak biło mu serce, gdy była w pobliżu. Nie umiał nazwać uczuć, które do niej żywił. Obawiał się, że wpadł po same uszy. Kiedy to wszystko się skończy, stanie się dla niej idealnym mężem. Miał tylko nadzieję, że zrozumie jego motywy. Musiała. – Nie uciekaj znowu, proszę. Chce byś zrozumiała wszystko. Mnie. To, co wtedy mówiłem to była farsa. Bałem się tego wszystkiego. Podobnie jak ty, ja tak samo nie chciałem tego małżeństwa. Miałem poukładane życie i nagle wszystko się zmieniło. Obwiniałem ciebie podczas gdy to ja byłem winny. Zachowałem się jak potwór przychodząc do ciebie i żądając tej propozycji. Wiedziałem oczywiście, że się zgodzisz. Byłaś w sytuacji bez wyjścia i groził ci nawet pocałunek dementora. Nie miałbym nawet skrupułów, żeby nie zostawić cię w więzieniu – skrzywił się nieco, gdyż wtedy naprawdę tak myślał. – Wiesz dobrze dlaczego tak było. Od tamtej sytuacji w Malfoy Manor nie mogłem przestać o tobie myśleć. Wiem. To było chore i nienormalne, a jednak podnieciłaś mnie tak bardzo, że szukałem kobiety, która mogłaby dorównać twoim umiejętnościom.

 - Moim umiejętnościom? – Była naprawdę zaskoczona jego słowami. Nie była też pewna czy powinna się obrazić, czy być dumna. Spojrzała na niego uważniej. Po raz pierwszy rozmawiał z nią tak szczerze i otwarcie. Zupełnie jakby naprawdę zależało mu na naprawieniu stosunków między nimi. Ona również tego chciała. W końcu byli małżeństwem. Nie mogli wiecznie kłócić się między sobą. – Draco, chyba oszalałeś!

 - A teraz jeszcze nazwij mnie zboczeńcem – mruknął, ale mimowolnie uśmiechnął się. rozmowa zmierzała w dobrym kierunku. Tylko w ten sposób uporają się z przeszłością. – Po prostu sam nie wiem jak to ująć. To było coś dziwnego. Przerażającego, a zarazem podniecającego. Nigdy nie myślałem o tobie w szkole. Byłaś tylko… - urwał nie chcąc kończyć tego zdania. Wolał nie zaczynać od obrażania swojej żony. Już zbyt wiele przykrych słów usłyszała od niego.

 - Tylko szlamą – podpowiedziała uprzejmie. Niechętnie zgodził się ze słowami. Brutalna prawda, ale zawsze.

 - Tak – kiwnął głową niechętnie się zgadzając. – Potem zniknęłaś z oczu i nie myślałem o tobie. Dopiero w Malfoy Manor, kiedy zostałaś złapana. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie panowałem nad tym. Spodobałaś mi się i popadłem w obsesje. Gdy tylko nadarzyła się okazja wykorzystałem ją. Resztę już znasz. – Lekko wzruszył ramionami. Starał się udawać twardziela, ale drżał w niepewności. Nie był pewien jak Hermiona zareaguje na jego spowiedź. Musiał się jednak otworzyć. Chociaż trochę.

 - To szaleństwo – przyznała cicho. Była poruszona jego słowami. Nie spodziewała się takiego wyznania. Spoglądała na Dracona niepewna, co powinna zrobić. Otworzył przed nią swoją duszę. Powinna przyjąć to, co jej dawał i więcej nie oczekiwać. Wiedziała, że na wiele więcej nie może liczyć. Draco nigdy jej nie pokocha. Nie tak jak ona jego. Z chwilą, gdy to sobie uświadomiła poczuła, że przegrała. Nie miała dalszych szans,  aby walczyć. To wszystko ją przerastało. Poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Tym razem nie powstrzymywała ich. Pozwoliła im wypłynąć. Potrzebowała tego.

 - Być może i tak – przyznał jej Draco niechętnie. Ostrożnie objął ją i przytulił. Pozwolił, aby wypłakała się na jego ramieniu. Zdawał sobie sprawę, że to nie ostatnie łzy przez niego i czuł się jak drań. Obawiał się, co będzie, kiedy prawda o jego drugiej stronie wyjdzie na jaw. Nie czuł się wcale jak bohater. Nie był też dobrym człowiekiem. Bill był zaślepionym moralistą. On widział to wszystko inaczej. Gdy Hermiona odkryje prawdę odwróci się od niego i zażąda rozwodu. Nie będzie chciała być z takim człowiekiem. Tego był niemal pewien. A jednak wciąż była w nim iskierka nadziei. Wciąż wierzył w szczęśliwe zakończenie. W głębi ducha nazywał siebie idiotą. Nikt na jego miejscu nie miałby takich marzeń. Jedyne, co mogło go czekać na końcu tej drogi to śmierć. – Jednak wciąż jesteśmy małżeństwem, Hermiono. Pamiętasz, o czym rozmawialiśmy, gdy przyszłaś do mnie, kiedy leżałem chory? Mówiłaś, że wszystko zależy od nas. Sprawmy zatem, aby to małżeństwo było inne. Uwierzmy w nie. – Hermiona zawahała się, ale tylko na moment. To, co mówił Draco wydawało się jej takie proste. Nie mogli zaprzepaścić danej im szansy.

 - Masz rację – powiedziała podnosząc wzrok na niego. – Spróbujmy Draconie. – Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech. Delikatnie ujął jej twarz w dłonie i pocałował namiętnie. Był naprawdę szczęśliwy, że się zgodziła. Nie wiedział na jak długo dane jest im to szczęście. Miał nadzieję, że na dłużej. Nie przerywając całowania wziął ją na ręce i zaniósł prosto na górę. To miał być nowy etap w ich związku, który oboje pragnęli, aby trwał jak najdłużej.

~^~^~
Harry był piekielnie zmęczony, kiedy dotarł do Ministerstwa.
Najchętniej w ogóle  by się nie pojawił, gdyby nie pilna sprawa, która go wzywała. Artur Weasley domagał się natychmiastowego spotkania. Harry jako upieczony Auror nie mógł mu odmówić. Z westchnieniem przekroczył próg gabinetu Artura. Był zaskoczony widząc, że nie był sam. Bez trudu rozpoznał człowieka, który walczył z nimi u boku, aby odbić Hermionę.

 - A więc to prawda – syknął gniewnie na niego. Nie był pewien, czemu był zły. Miał wielką chęć zamordować tego człowieka tylko, że tym razem upewnić się, że naprawdę nie żyje. – Jakim cudem widzę cię tutaj? Nie powinieneś nie żyć, Snape? – Były dyrektor Hogwartu,   Severys Sbape uśmiechnął się z przekąsem.

 - Wykorzystałem zaklęcie, które ukradła mi Bella – przyznał niezbyt chętnie. Zauważył również, że wielki bohater nie wygląda wcale zbyt korzystnie. Teraz przedstawiał przed sobą wrak człowieka. Był ciekaw, jak wiele się zmieniło w ciągu ostatnich pięciu lat. Miał wrażenie, że stanowczo zbyt wiele.  – Wiedziałem dobrze, że Voldemort wkrótce domyśli się, że jego różdżka nie działa jak trzeba. Będzie myślał, że to ja jestem jej posiadaczem. W ten sposób ochroniłem Dracona i spełniłem swój obowiązek.

 - Przysięgę, którą złożyłeś?- spytał, a Snape przytaknął. – No dobra, ale to nie tłumaczy dlaczego pojawiłeś się dopiero teraz? Czemu nie wziąłeś udziału w bitwie tylko zniknąłeś?

 - Jak tchórz? – Harry nie musiał tego mówić. Snape to dokończył to za niego. Harry niechętnie pokiwał głową. – Nim doszedłem do siebie po zaklęciu było już po bitwie. Przez pół roku byłem w stanie hibernacji. Tak właśnie działa to zaklęcie. Niewielu  ma szczęście, aby wyjść z niego cało i wybudzić się. Jedni powracają do życia po wielu latach. Bellatriks miała więcej szczęścia niż ja. Obudziła się po trzech miesiącach w świetnej formie. Najwyraźniej szaleństwo się opłaca – wzruszył ramionami. Harry próbował wyczytać z jego twarzy cokolwiek. Mówił i zachowywał się swobodnie, ale Harry wyczytał napięcie w jego twarzy.  Nie dziwił się wcale. W końcu ten człowiek wiele przeszedł. Oskarżony był również o zdradę, której nie popełnił. Dzisiaj po wielu latach wiedział, że to nie on zabił Dumbledor’a. Wcześniej myślał zupełnie inaczej dopóki nie odkrył prawdy. Teraz z perspektywy czasu wiele spraw wyglądały zupełnie inaczej.

 - Wiem o wszystkim – przyznał wdzięczny panu Weasleyowi, że zostawił ich samych. Dzięki temu będą mogli swobodnie porozmawiać. Harry podszedł do stolika i usiadł na krześle. Pan Weasley urządził się tu całkiem skromnie i wygodnie. – Niestety, wciąż mam zbyt wiele pytań. Czemu Dumbledore  nie zażył tego eliksiru.  Był przecież taki potężny. Mógł wygrać ze śmiercią.

 - To prawda -  przytaknął mu Snape. – Mógł to zrobić, ale uważał, że nadszedł jego czas. Znasz go. Nie lubi walczyć z przeznaczeniem. – Z tym się Harry musiał zgodzić. Taki właśnie był Dumbledore. – Jednak teraz mamy ważniejszy problem. Z Kręgiem Śmierci. I powrotem Voldemorta. Wiesz, że oni do tego dążą prawda?

 - Tak – zgodził się Harry. – Zacząłem współpracę z Draconem i Nemezis. Chcemy rozszyfrować Krąg najszybciej jak to możliwe. Nie możemy przegrać w tej walce.

 - Ach, Nemezis – Snape zaśmiał się pod nosem. Miał okazje spotkać się z samozwańczym bohaterem. Nie spodziewał się podobnej sytuacji i był coraz bardziej ciekaw jak to wszystko się rozwinie. Wrócił w odpowiednim momencie. – Niestety, obecnie może nam tylko przeszkodzić niż pomóc. Zwłaszcza, że nasi wrogowie są coraz bliżej sukcesu.

 - Bliżej sukcesu? – Harry nie mógł ukryć niepokoju. – Czy to znaczy, że oni naprawdę mogą przywrócić Voldemorta? Przecież zniszczono wszystkie horkruksy. Voldemort nie miał pojęcia o twoim zaklęciu prawda? Nawet Bellatriks mu nie powiedziała.

 - Oczywiście, że nie – Snape podszedł do stolika i powąchał karafkę, która na nim stała. Nie żałował sobie świeżej dolewki brandy. Harry odmówił. – Masz mnie za głupca, Potter? Sam wiedziałem jakie to wielkie ryzyko, gdy tworzyłem to zaklęcie. Jednak istnieje coś takiego jak pamięć duszy, ukryta w różdżce z której zabiłeś. Twoja jak rozumiem, nie została zniszczona?

 - Spoczywa na dnie wąwozu w Hogwarcie – przyznał szczerze Harry. – Została przełamana na pół. Nie ma szans, aby odtworzyć to zaklęcie. A sam wiesz jak wielki jest wąwóz.

 - Najwyraźniej niezbyt wielki – zdenerwowany Snape zaczął przechadzać się po gabinecie. – Bellatriks znalazła twoją różdżkę. Tylko jedną połowę, ale zawsze. Mimo wszystko musimy znaleźć drugą. Zanim zdołają odtworzyć zaklęcie. Wówczas już tylko będzie potrzebna im jedna rzecz.

 - Jaka? – wolałby nie pytać, ale spytał. Czuł jak mocno bije mu serce. Po minie dawnego nauczyciela domyślił się, że nie przypadnie mu do gustu. Nagle jakiś dziwny lęk ogarnął jego ciało, a serce zaczęło bić w nierównym tępię.

 - Krew twojego syna Harry – powiedział bardzo cicho nauczyciel. – To wszystko zaczęło się od ciebie i na tobie musi się skończyć. Śmieciożercy będą musieli złożyć ofiarę z twojego syna na Ołtarzu  Śmierci. Dokładnie tam, gdzie zginął Voldemort. W rocznice jego upadku. Będą musieli użyć różdżki, aby go zabić. Jego krew i odpowiednie zaklęcie, przywróci Czarnego Pana do życia.

 - To niemożliwe! – Nie chciał w to wierzyć. Poderwał się na równe nogi i wybiegł z gabinetu nie oglądając się za siebie. To było czyste szaleństwo. Jego syn miał być drogą do powrotu Voldemorta? Czy Śmieciożercy o tym wiedzieli? Modlił się w duchu, aby tak nie było. Nie mogli przecież wiedzieć. Przynajmniej miał taką nadzieję. Musiał biec do Ginny. Upewnić się, że Jamesowi nic nie jest. Źle zrobił powracając. Teraz to rozumiał. Miał wrażenie, że zapoczątkował szereg różnych nieszczęść. Do domu Ginny dobiegł zdyszany. Z trudem oddychał, gdy dopadł do drzwi. Nie miał pojęcia jak długo pukał. Otworzyła mu zapłakana i zaskoczona Ginny.

 - Mogę wiedzieć, co tu robisz? – syknęła gniewnie na niego. Opowiadała właśnie Deanowi o swojej porażce. Wspólnie przeżywali to, co się stało. I teraz pojawił się Harry. Miała ochotę cisnąć w niego jakimś zaklęciem.

 - Chciałem się upewnić, że z Jamesem wszystko w porządku – wyrzucił jednym tchem. Musiał powiedzieć jej prawdę. Ostrzec jak ostrzegał go Snape. W ten sposób wspólnie będą chronić synka. – James jest w poważnym niebezpieczeństwie…

~^~^~
Na zakończenie:
I to by było na tyle.
Ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Chciałam dać trochę szczęścia Draconowi i Hermionie po tym, co przeszli.
Niech chociaż spróbują odbudować swoje małżeństwo, a mają kilka podstaw.
Jestem ciekawa waszych opinii.
Dziękuje wam wszystkim za komentarze.
Wiele one znaczą naprawdę.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie i do następnego!!

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Wybranka losu”
Tytuł rozdziału: 016 „Chwile szczęścia”
Cytat: - Paulo Coelho „Na brzegu rzeki Piedro usiadłam i płakałam”
Ilość stron: 12
Ilość słów:  6 224



24 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział. Nie wiem dlaczego, ale nowe posty na Twoim blogu nie pokazują mi się na pasku, więc jak dodasz nowy wpis to napisz mi komentarz :) Zastanawiam się, kiedy w końcu Draco wyjaśni wszystko Hermionie. Biedna Ginny...Jej syna chcą złożyć na ołtarzu, żeby przywołać Voldemorta. Powrót Snape'a świetny. Czekam na następny rozdział. Zmieniłam nick z agullek96 na Coffie :)
    Pozdrawiam,
    Coffie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu mogę powiadamiać;)
      Sama nie wiem czemu tak się dzieje może to wina czegoś w ustawieniach?
      Dlatego ja używam opcji "Obserwatorzy" zawsze działa i nie zawodzi;)

      Usuń
  2. Rozdział jest genialny :) uwielbiam twojego bloga za to, że zawsze coś się tu dzieje :D Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze w atmosferze tajemnicy...
    Uwielbiam tajemnice!
    Jestem oczarowana wręcz tym rozdziałem.
    Genialny pomysł z przywróceniem Voldka do życia poprzez zabicje syna Wybrańca.
    Pozdrawiam, em.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, jestem, przeczytałam i jestem w pełni zadowolona z rozdziału ^^.
    No proszę, pan Malfoy okazał jakieś głębsze uczucia... To naprawdę słodkie, że przez 3 dni siedział przy jej łóżku - widać, że naprawdę mu na niej zależy, chociaż jeszcze nie do końca potrafi to okazać. Niemniej, to zawsze cos ;)
    Cieszę się, że sceny z Draco i Hermioną przeplatałaś Harrym i Ginny. Sytuacja w sądzie była emocjonująca i ja sama czułam się niemal jak Ginny, jednocześnie trzymując kciuki za to, aby ani Potter ani też Ruda nie zostali pokrzywdzeni.
    Znowu Draco i Miona... Uwielbiam Malfoya w tym rozdziale, bo tak fajnie zachowuje się w stosunku do swojej żony. No i jadą nad morze, do domu jego babci! Merlinie, jakie to romantyczne ^.^ Juz zapomniałam o rozdziale, że on ją tak cholernie źle potraktował ;p.
    Po tym, jak Miona uciekła na górę, już się bałam, że się nie pogodzą, nie pogadają... całe szczęście, że stało się inaczej. Rzeczywiście, po tym, co przeszli, przyda im się przynajmniej chwila takiego... eee, czegoś xD.
    No i opłacało się te trzymanjie kciuków ;D Ja Ginny zachowała Jamesa, a Harry może go spotykać... Potem kulturalnie pogadali w retauracji... Czy Harry powie kiedykolwiek komuś o tym Voldemorcie, ktory siedzi w jego głowie?
    O rany! Końcówką mnie zszkowałaś... oni rzeczywiście chcą złożyć Jamesa w ofierze... Merlinie, mam nadzieję, ze do teog nie dojdzie, bo się popłaczę. Już zdążyła polubić tego małego brzdąca :).
    No i to chyba wszystko, co chciałam napisać... Oh, no i na zakończenie powiem tylko to, co chyba powtarzam zawsze, ale.. świetnie przedstawione sytuacje i w ogóle, to było takie żywe ^^.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj dziękuje za miłe słowa.
      Dla takich komentarzy naprawdę warto pisać opowiadanie bo dodają skrzydeł i nie masz pojęcia jak bardzo.
      Cieszę się, że rozdział się podobał.
      długo nad nim myślałam nim postanowiłam przedstawić go w taki sposób.
      W końcu odrobinę szczęścia im też sie należyy i aż się boję co powiedz na kolejne rozdziały.
      Mam wrażenie że mój Draco cierpi chyba na jakieś ADHD ale to jeszcze zobaczę w następnych rozdziałach.
      Na razie mam parę do przodu więc mogę spokojnie pisać i pisać;)
      Jeszcze raz dziękuje i zapraszam na następny rozdział.

      Usuń
  5. Hej.:P
    Rozdział jest świetny.
    Widzę zmianę Dracona i mam nadzieję, że pomiędzy nim a Mioną będzie teraz trochę lepiej.
    Snape żyje. To jest moje the best off w tym rozdziale.:D
    Wkurza mnie Ginny, jakoś nie lubię jej w Twoim opowiadaniu.
    Śmierciożercy atakują.:D
    To będzie ciekawe.:D
    Czekam na kolejny,
    pozdrawiam,
    la_tua_cantante_
    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście lubie postać Snape i dlatego postanowiłam go wskrzesić.
      Bez niego HP nie byłoby takie samo czyż nie?
      He he mnie też i dlatego właśnie ją tak pokazałam, ale to będzie mieć też swoje dobre strony i sama zobaczysz jakie;)
      tymczasem dziękuje za komentarz i pozdrawiam;)

      Usuń
  6. Ohh jak świetnie. Fajnie, że do Malfoya coś dotarło :3
    Wyczekuje niecierpliwie kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak więc po kolei.
    Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że nasza Hermiona jest w ciąży i przez to boli ją głowa (coś sobie ubzdurałam, a tu taka niespodzianka z guzem mózgu). Naprawdę cieszę się, że zabieg się udał i bohaterka doszła do siebie. Odnoszę wrażenie, że Draco zaczyna sobie uświadamiać kim jest dla niego kobieta, z którą został zmuszony dzielić życie. I chyba nie chodzi mu już o pożądanie.

    Sprawa Jamesa - naprawdę cieszę się, że Ginny zatrzymuje chłopca (w głębi ducha przeklinałam Harrego, że ją wtedy zostawił. Myślę, że gdyby powiedział jej o Voldemorcie, to nie byłoby problemu z przełożeniem ślubu). Ale w sumie to dobrze, że Pan Potter dostał częściowe prawa rodzicielskie - może będzie mógł naprawić i odpokutować błędy przeszłości.

    Pobyt Draco i Miony nad morzem. Mam (zapewne złudną) nadzieję, że wszystko będzie już po ich myśli i uda się im zbudować naprawdę kochającą rodzinę ( z małym, wesołym dzieciątkiem). Ale na pewno pojawią się jakieś komplikacje, czyż nie? :)

    I ostatnia kwestia, czyli powrót jednego z moich ulubionych bohaterów! Naprawdę cieszę się, że Snape powrócił. Ale oczywiście martwię się o małego synka Ginny. Boję się o niego, bo los, który może zgotować mu Krąg Śmierci jest brutalny i okrutny. Dlaczego on musi płacić za to, że jego ojciec przeżył?

    Słowem podsumowania - naprawdę podoba mi się ten rozdział. Szczególnie kontrast między szczęściem "nowożeńców" oraz tragedią Ginny. Chociaż coś mi mówi, że za niedługo wszystko się wyrówna i nie będzie tak kolorowo.
    Pozdrawiam, weny życzę no i w niecierpliwości oczekuję na kolejny rozdział!

    * Przewidujesz jeszcze jakieś bonusy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, myślę że jeszcze pokaże jakiś bonus.
      Nie wiem czy będzie oddzielną częścią historii czy może coś z życia Harry'ego i Ginny chociaż nie wiem czy to zbytnio pasuje do Dramione.

      Cieszę się że podoba ci się sama historia.
      Mam jeszcze wiele niespodzianek w zanadrzu i mam nadzieję że się spodoba.

      tymczasem dziękuje za miłe słowa i zapraszam na kolejny rozdział.

      Usuń
  8. O matko. Co tu się dzieje i dlaczego? Snape żyje, James w niebezpieczeństwie. Cuda wianki.
    Cieszę się, że Hermionie nic nie jest i wraca do zdrowia. Najważniejsze jest to, że próbuje razem z Draconem odbudwać swoje małżeństwo. Lepiej próbowac niż żałować, że się tego nie zrobiło.
    Historia ma takie zwroty akcji, że czasami sama zastanawiam się nad tym wszystkim co dalej wymyślisz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
  9. Smutny był ten rozdział. Cała sprawa z Jamesem. To musiało być trudne i dla Ginny, i dla Harry'ego. A potem jeszcze się okazało, że chłopczyk jest w niebezpieczeństwie. Miejmy nadzieję, że te problemy tylko zbliżą do siebie rodzinę, a nie jeszcze bardziej poróżnią.

    Cieszę się, że Severus powrócił. I mam nadzieję, że będzie pojawiał się częściej. Na pewno będzie mógł pomóc w sprawie powrotu Voldemorta. A co do Kręgu Śmierci... Niewiarygodne, że jest tyle różnych sposobów na przywrócenie komuś życia. Czarny Pan przez tyle lat dążył do nieśmiertelności, a mnie się wydaje, że osiągnął ją już dawno. Przecież on nigdy nie umrze. Nic nie jest w stanie go zabić. Co prawda jest uzależniony od innych (i tutaj trzeba przyznać, że sprzyja mu niesamowite szczęście, bo gdyby nie Bell, to pewnie nikt by nie wpadł na tak błyskotliwy pomysł przywrócenia mu życia), ale jednak zawsze powraca. Ciekawi mnie, jak na to wszystko zareaguje Hermiona? Bo ostatnio była dość często pomijana. Draco tak się o nią troszczy, a podejrzewam, że nie wyjdzie jej to na dobre. Ona wolałaby znać najgorszą prawdę, niż być oszukiwaną. Nie wiem, czy zdoła po raz kolejny wybaczyć mężowi... Niech on lepiej w końcu zacznie myśleć. Bo ostatnio chce dobrze, ale niestety wychodzi, albo dopiero wyjdzie, jak zawsze.

    Rozwiązał się problem z bólami głowy Hermiony. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Sama nie wiem, co podejrzewałam, ale na pewno nie guza. Na szczęście, znów wszystko dobrze się skończyło. Ciekawe, co jeszcze przytrafi się biednej Hermionie? Mam wrażenie, że strasznie się nad nią pastwisz. Nie ma łatwego życia w Twoim opowiadaniu. Ciągle coś. Ile jeszcze będzie musiała wycierpieć? Ile jeszcze jest w stanie znieść?

    Na początku tego rozdziału zastanawiałam się jeszcze nad tym Voldemortem w głowie Harry'ego. Jaki on będzie miał wpływ na stosunki Pottera z synem i Ginny? Ale potem, wiadomość, jaką przekazał Snape, zrujnowała całe moje wyobrażenie o najbliższej przyszłości Pottera. Bo przecież teraz wyrok sądu już nie będzie się tak liczył. Najważniejsze jest przecież bezpieczeństwo Jamesa. A Harry będzie miał inne zajęcia, chociażby takie jak powstrzymanie Kręgu Śmierci przed wskrzeszeniem Voldemorta.

    Ach, dzieje się. I sama nie wiem, jak na to wszystko patrzeć, co o tym myśleć, jakie mieć podejrzenia. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nn :)

    A swoją drogą, jak uporałaś się z akapitami i wyjustowałaś tekst? Ja zawsze mam z tym problemy.

    Pozdrawiam, Nika ;)
    Magia jest tym czego nie wiesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja używam Worda 2010. Do akapitow używam tabulatora a tekst wyrównuje z pomocą narzędzi na tekście. W ten sposób jest o wiele łatwiej.

      Co do Harry'ego i Ginny to jeszcze wiele się wydarzy zapewniam!
      Mam sporo pomysłów ale nie chce żeby to zawojowało nad Draconem i Hermioną.
      W końcu to opowiadanie głównie o nich czyż nie?
      Na pewno jednak postaram się zaskoczyć jeszcze nie raz.

      pozdrawiam.

      Usuń
  10. Jak ja czekałam na ten rozdział! Opłacało się jednak;) Zupełnie tak jak Belli opłacało się szaleństwo;p
    Cieszę się, że dałaś Hermionie i Draconowi parę chwil szczęścia. Po tym wszystkim, co przeszli, zasłużyli na moment wytchnienia.
    Widzę, że akcja się rozwija. Rozbudzasz ciekawość;)
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
    Życzę duzo weny.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Villemo.
    P.S A teraz taka mała reklama;) Gdybyś miała czas i ochotę to zapraszam na swojego nowego bloga:
    http://more-than-enemies-dramione.blogspot.com/
    Będzie mi bardzo miło jeśli tam zajrzysz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się bardzo i mam nadzieje że mi to wychodzi.
      Ostatecznie żeby blog był ciekawy akcja musi jakoś się rozwijać.
      Bez tego na pewno byłoby nudno.

      Dziękuje bardzo za miłe słowa i na pewno w woolnej chwili wejde

      Usuń
  11. W końcu przeczytałam i przybywam z komentarzem. Podobał mi się zwiastun, który umieściłaś na facebooku.
    Jednak wracając do rozdziału... Podobał mi się. Piszesz naprawdę długie odcinki, ale przynajmniej mogę na spokojnie sobie czytać i nie martwić się, że przy kolejnej linijce będzie koniec :D
    Będzie trochę gadania (pewnie napiszę dość chaotycznie) i wytykania błędów (na końcu o tym wspomnę).
    Chyba zacznę od Harry'ego. Z jednej strony cieszę się, że Harry odzyskał prawa do Jamesa, ale z drugiej jest mi żal Ginny. Przecież w jakimś stopniu musiała sama poradzić sobie najpierw z ciążą, a później z wychowaniem synka. Pottera przy niej nie było, więc to może być argument, że była zła na werdykt sędziny. Jednak może poprzez bliższe relacje Harry-James będą mieli taką więź między sobą, która zbliży ICH do siebie.
    Chociaż pojawienie się Snape to już w ogóle jest hardcore xd Nie sądziłam, że wskrzesisz AŻ tyle osób. Wiem, że było to potrzebne do opowiada, ale proszę, żebyś więcej osób już nie przywracała do życia. Zacznie być to powtarzalne, a w konsekwencji mało oryginalne.
    Jedyne, co mi się rzuciło w oczy, że bardzo fajne pokazałaś relacje Harry-Snape. Nie było już tego robienie sobie na złość, bo w przeszłości ojciec Wybrańca się znęcał nad Snapem. Mimo wszystko pomijając to wszystko to powiedział dość sporo rewelacji. Rzeczywiście, jeśli Bella odnajdzie drugą część różdżki to będzie można zacząć się szykować do kolejnej wojny. Mam nadzieję, że Harry znajdzie drugą część różdżki. No i skoro krew Jamesa jest tak bardzo cenna to trzeba go chronić najlepiej jak tylko jest to możliwe.
    Tym miłym akcentem przechodzę do naszych głównych bohaterów.
    Nemezis uratował ją przed śmiercią. Miała naprawdę wiele szczęścia, że nie umarła w drodze. Coś tak czułam, że może to być guz mózgu. Okropna sprawa, ale to tak swoją drogą.
    Odczułam coś takiego, że Draco w chwili, kiedy Hermiona leżała po operacji musiał naprawdę przejąć się jej losem. Musiał naprawdę coś poczuć do własnej żony. Przecież nie siedziałby przy niej kilka dni, gdyby nic dla niego nie znaczyła.
    Cieszę się, że Malfoy chce odbudować "zdrowe" relacje między nim, a Hermioną. No i nawet pokuszę się o to, że on zaczyna się przed nią otwierać. Jest to duży plus, bo może w końcu zaczną być małżeństwem, a nie tylko osobami żyjącymi obok siebie.
    Nie spodziewałam się, że Dracon zacznie jej wszystko tak dokładnie opowiadać, dlaczego tak bardzo chciał, żeby została jego kochanką. Jednak jego tłumaczenie jest logiczne, a nawet na pewien sposób przerażające. W gruncie rzeczy pożądanie nigdy nie wróży nic dobrego, a w tym przypadku złączyło tę dwójkę z tak zwanego przymusu. Chociaż liczę, że dotrą się do siebie i poczują do siebie to samo, czym jest miłość.
    Może na zakończenie powiem, że uwielbiam twoje opowiadanie, mimo że wytykam tyle błędów :)
    Błędy:
    1. "Nie miał , zym mógłby bronić siebie lub kobiety" -> o co chodziło w błędnym słowie "zym"? Nie umiem się domyśleć o jaki wyraz chodzi.
    2. "Wyraźnie dał jej do zrozumienia, co myśli o zmianach w jego życiu i kim ona jest" -> Może daj taką końcówkę: "... i kim jest dla niego".
    3. "Nie musisz. W końcu to moja praca. – Lekarz uśmiechnął się łagodnie, a w jego oczach widniał tajemniczy błysk. –. – To mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przymknęła oczy zmęczona całym dniem. Myślami była przy swoim mężu ciekawa, czy ją odwiedzi" -> od zdania: "Lekarz powiedział..." do końca jest stosowany opis. Nie stawiamy w takim przypadku myślników.
    4. "Udało jej się jakoś utrzymać w rękach kubek z kawą. Nie było to łatwe zadanie, przy jej obecnym" -> Drugie zdanie mało logiczne. Dodaj słowo: "... przy jej obecnym stanie".
    5. "Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się pobyt tam, chociaż kilka dni. Sam wziąłem również urlop" -> Zmień na: "Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się tam pobyć, chociaż przez kilka dni. Sam wziął urlop na ten czas".
    1/2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2/2
      6. "Nie umiał tylko obrać odpowiednio tych słów" -> zmień z: "obrać" na "ubrać".
      7. "Była ciekawa jak wiele tajemnic kryje się w tym z pozoru zimny arystokracie" -> literówka. Zmień z: "zimny" na "zimnym".
      8. "Nie zauważyła nawet, kiedy pozwoliła sobie na odpłynąć" -> Końcówka mało logiczna. Usuń słowo: "na".
      9. "Poczuła, że jest głodna, a Draco jakby usłyszał burczenie w jej brzuchu, bo od razu ją tam poprosił" -> Daj: "... ją tam poprowadził".
      10. "Co prawda, d obrze ją tam karmili, ale jednak w domu zawsze było lepiej" -> Nie ma spacje między literą "d", a "obrze". Ma być: "dobrze".
      11. "Musiało coś się stać w czasie jej choroby i brała to na plus sytuacji. Pragnęła, aby ich relacje się zmienili" -> Pierwsze zdanie: zmień z "plus sytuacji" na "karb sytuacji". Drugie zdanie: zmień z "zmienili" na "zmieniły".
      12. "Nie chciała nikogo widzieć. Musiała jak najszybciej znaleźć się w domu i zobaczyć z synkiem" -> dodaj do końcówki: "... i zobaczyć się z synkiem".
      13. "Od tamtej pory dziewczyna przejęła kawiarnie po babce i odżyła" -> literówka. Zmień z "kawiarnie" na "kawiarnię".
      14. "Nie chciała na nowo wrócić do nałogu, ale potrzebowała alkoholu" -> zmień z: "wrócić" na "wracać".
      15. "Jesteś głodna? – zapytał cicho, a gdy pokiwała zaprosił ją do stołu" -> Czym pokiwała? Głową, ręką etc.? Dodaj tak: "... a gdy pokiwała głową zaprosił ją do stołu".
      16. "A teraz jeszcze nazwij mnie zboczeńcem – mruknął, ale mimowolnie uśmiechnął się. rozmowa zmierzała w dobrym kierunku" -> Słowo "rozmowa" z dużej litery.
      17. "Masz rację – powiedziała podnosząc wzrok na niego. – Spróbujmy Draconie" -> Drugie zdanie powinno tak wyglądać: "Spróbujmy, Draconie". Dlaczego przecinek przed słowem Draconie? Bo stosujesz imię.
      18. "Miał wielką chęć zamordować tego człowieka tylko, że tym razem upewnić się, że naprawdę nie żyje" -> Pogmatwałaś to zdanie. Daj tak: "Miał wielką chęć zamordować tego człowieka, aby tym razem upewnić się, że nie żyje".
      19. "Były dyrektor Hogwartu, Severys Sbape uśmiechnął się z przekąsem" -> Po pierwsze zmniejsz spację. A po drugie: Severus Snape.
      20. "Teraz z perspektywy czasu wiele spraw wyglądały zupełnie inaczej" -> A może powinno być: "wyglądałoby"?
      21. "Czemu Dumbledore nie zażył tego eliksiru. Był przecież taki potężny. Mógł wygrać ze śmiercią" -> Pierwsze zdanie: Zamiast kropki powinien być znak zapytania.
      22. "Z Kręgiem Śmierci. I powrotem Voldemorta. Wiesz, że oni do tego dążą prawda?" Przecinek w trzecim zdaniu. Daj tak: "Wiesz, że oni do tego dążą, prawda?"
      23. "Krew twojego syna Harry" -> Przecinek. Daj tak: "Krew twojego syna, Harry".
      Znowu mi wyszła duża liczba błędów. Przepraszam, przepraszam.
      Jednak powiem ci na koniec, że te błędy są mniej kłopotliwe, niż w poprzednim rozdziale :)
      Życzę weny i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Właśnie mam z tym problem.
      Moja beta sprawdza wszystko ale niestety niektóre rzeczy może pominąć, gdyż ja naprawdę robię dużo błędów, które są naprawdę bardzo denerwujące, chociaż naprawdę się staram.
      Dziękuje bardzo że je wyłapujesz, gdyż mogę w ten sposób wiedzieć, czego unikać bo to najważniejsze.
      Co do Dumbledor;a to mam pewien kłopot z tym dlaczego właśnie nie zażył tego eliksiru ale coś na pewno wymyślę.
      Nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła.
      I nie bój się nikogo nie wskrzeszę.
      Bella i Snape stanowczo wystarczą jak na to opowiadanie.

      nie gniewam się i dziękuje bardzo za te uwagi.

      Usuń
    3. Muszę mieć zawsze nastrój, żeby przeczytać i wyłapać większość błędów. Chociaż w tym odcinku może i nie było ich mało, ale podchodziły pod jedną kategorię błędów. Masz to samo, co ja, czyli nie wyłapujesz u siebie błędów? Ja u kogoś zauważam błędy, a u siebie dopiero po dobrych tygodniu jest widzę :D
      Moja skleroza jest cudowna. Zapomniałam odnieść się do jednej rzeczy, która znalazła się w odcinku, a mianowicie o Nemezis. Z jednej strony jest on dla mnie jakiś taki tajemniczy, ale z drugiej dość bliski. Mam nieodparte wrażenie, że on ma coś wspólnego z Malfoyem, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że... Że Malfoy może działać na dwóch fontach i działać zarówno w Kręgu Śmierci, i być tym całym Nemezis.
      Moje myślenie jest cudowne :P
      Pozdrawiam i spokojnego wieczoru.

      Usuń
    4. No właśnie postać Nemezis trochę mi namieszała w życiu, ale postaram się coś pokazać z jego strony.
      Mam nadzieję że jego historia jeszcze będzie miała swoje ujście.
      Szczególnie że w życiu Dracona pojawi się mnóstwo tajemnic do wyjaśnienia, a największe są jeszcze przed nami!

      Usuń
  12. Znowu to samo! Powiadomienie na głównej na bloggerze nie pojawia się wcale albo dopiero po 2 dniach. Czyżby dzieje się to samo co z onetem? Oby nie bo nie mam zamiaru przenosić blogów.
    No, ale nie jestem tu po to żeby narzekać na Blogspota.
    Rozdział trochę wyjaśnił i bardzo, ale to bardzo miło jestem zaskoczona, że wskrzesiłaś Snape'a :)
    W końcu Hermiona i Draco mają chwilę szczęścia. Oj należy się im.
    Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na następny.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz tak patrzę, że ja przecież nie skomentowałam tego rozdziału tutaj na blogu. A powinnam. Dobra, mam ostatnio takie urwanie głowy, że nie wiem nawet gdzie się znajduje i jak mam na imię, więc przepraszam również, że nie wysyłam żadnych rozdziałów ani nic.
    Ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam, iż Draco wywiózł Hermionę gdzieś daleko, aby naprawić między nimi relacje. I pewnie gdybym nie znała treści kolejnego rozdziału, cieszyłabym się jeszcze bardziej. Nie mniej jednak Hermiona zasługuje na to, aby odpocząć po tym wszystkim. Cóż... lekko jej nie jest. Najpierw ta cała sprawa z morderstwem, szantaż Draco i klątwa. Potem ślub, paskudne relacje z rodziną i na samym końcu ten przeklęty Nott. Dlaczego te Teodory nie mogą być miłe?
    Mam nadzieję, że mimo tych nieszczęść, ona znajdzie w tym iskierkę dobra. A Draco? Powinien wydorośleć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiew radości przyfrunął z Opola,kiedy w. telefon siedziałam wpatrzona.
    Uśmiech i łzy ozdabiały twarz mą
    gdy czytałam historię tą.!
    Rozdział mnie uraczył i wzruszył ogromnie,
    a Draco to.. ze tak powiem skromnie :)
    Fanką jestem Dramione twojego,
    Nie za różowe jak landrynki z cukierni ,nie za brutalne jak to w filmach bywa.
    Chyba już nic nie napiszę ,ale mówię chyba,bo tak tylko w świecie realnym bywa.
    Chociaż piszę wierszem komentarz ten dość krótki,chce powiedzieć,że wszystkie smutki,ktore mnie otaczają dzięki tej historii. szybko odfruwają.!:)
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń