„Miłość
jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię,
poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu.
A następnego
dnia chcesz więcej.
I choć
jeszcze nie wpadłeś w nałóg,
to jednak
poczułeś już jej smak i wierzysz,
że będziesz
mógł nad nią panować.”
- Paulo
Coelho „Na brzegu rzeki Piedro usiadłam i płakałam”
Kroniki Proroka
Codziennego nr 017
Witajcie
kochani!
Bonus był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem.
Bonus był dla mnie prawdziwym zaskoczeniem.
Teraz siedząc w
pracy rozmyślam nad kolejnymi częściami opowiadania zamiast się skupić na
pracy.
Jednak, gdy coś
się pisze to jakoś jest tak ciężko wszystko uzbierać w jedną całość.
Na całe
szczęście pomysłów mi nie brakuje i myślę, że to co pokażę w dalszych
rozdziałach również się wam spodoba.
Tymczasem zapraszam
do czytania:
Edith 7.09.2013:
chciałabym was zaprosić na mojego prywatnego Fanpage poświęconego mojej twórczości. Już teraz sporo niespodzianek dla fanów tego opowiadania. Między innymi nowy filmik promujący opowiadanie.
Zapraszam serdecznie do polubienia strony. Jej adres znajdziecie po kliknięciu zakładki na górze stron.
Edith 7.09.2013:
chciałabym was zaprosić na mojego prywatnego Fanpage poświęconego mojej twórczości. Już teraz sporo niespodzianek dla fanów tego opowiadania. Między innymi nowy filmik promujący opowiadanie.
Zapraszam serdecznie do polubienia strony. Jej adres znajdziecie po kliknięciu zakładki na górze stron.
~^~^~
Sytuacja wydawała się być
niezwykle dramatyczna.
Jego różdżka znajdowała się w rękach
wroga. Nie miał , zym mógłby bronić siebie lub kobiety. Bezradnie spojrzał na
nią. Była przerażona i cała drżała. Próbowała się wyszarpnąć z więzów, ale
bezskutecznie. Związali ją mocno, nie przejmując się zadawanym
bólem. Był na nich wściekły. Gdyby mógł potraktowałby ich najgorszymi torturami
jakie przyszłyby mu do głowy. Niestety, w
tym momencie był całkowicie bezradny. I sam znajdował się w niebezpieczeństwie.
Nott patrzył na niego zwycięskim uśmiechem, przekonany o swojej wygranej. Był
jak człowiek, który zdobył główną nagrodę na loterii. Nemezis wiedział
dlaczego.
- A teraz zobaczymy, co kryje się za twoją
maską – zaśmiał się unosząc różdżkę. Wszyscy wstrzymali oddech. Mieli
dowiedzieć się, kim był osławiony
Nemezis, który napluł im tak sporo krwi w ciągu ostatnich miesięcy. Każdy miał
chęć do zemsty na bohaterze. Sam przymknął
oczy. To więc był koniec. Nie spodziewał się, że nastąpi on tak szybko. Liczył,
że będzie miał jeszcze kilka lat życia. Nerwowo zacisnął powieki. Drżał na
całym ciele. Już Nott miał odkryć jego tożsamość, gdy niespodziewany huk
zaskoczył wszystkich. Potem pojawił się kolejny i kolejny. Zdawały się
dochodzić znikąd. Dookoła zaczęły rozchodzić się smugi duszącego dymu.
Zakaszlał próbując zachować oddech. Zawrzała dość ostra walka.
- To niemożliwe – rozpoznał skrzeczący głos
Bellatriks. Brzmiała jak wystraszona kobieta, która właśnie zobaczyła ducha.
Kto wie czy być może tak nie było. – Przecież ty nie żyjesz.
- Nie tylko ja znam pośmiertne zaklęcie – wycedził kolejny
znajomy głos. Nie widział postaci, ale
zauważał cienie. Stali naprzeciw siebie osłonięci dymem. To mu dało chwilę na
uwolnienie siebie i Hermiony. Wciąż wystraszona niepewnie stanęła o własnych
nogach.
- Boli mnie głowa – poskarżyła się omdlałym
głosem. Domyślił się, że to coś poważnego. Nie mógł tego zlekceważyć. Hermionę
jak najszybciej musiał zobaczyć medyk. To było ważniejsze niż cokolwiek innego.
Wolałby, co prawda zostać i walczyć, ale nie mógł sobie na to w tym momencie
pozwolić. Wziął kobietę na ręce i wyprowadził z zawieruchy.
- Nemezis! – odwrócił się gwałtownie, gdy ktoś
krzyknął jego imię. Tuż za nim stał Harry Potter z uniesioną różdżką. Walka
powoli dobiegała końca. Większość Śmieciożerców z Kręgu udało się złapać.
Niestety, najważniejsi na czele z
Bellatriks uciekli.
- Muszę zabrać ją do szpitala – odparował
tracąc cierpliwość. Nie miał czasu na Pottera w tej chwili. Później o wszystkim
porozmawiają. Potter jakby rozumiejąc, kiwnął
głową pozwalając mu odejść. Teleportował się do świętego Munga i odnalazł
odpowiednią pielęgniarkę. Tam przekazał Hermionę w ich ręce i zniknął.
- Wygląda bardzo blado –
usłyszała budząc się powoli. Wciąż czuła drzemiący w niej strach. Ostatnie
kilka dni były dla niej bardzo dramatyczne. Nigdy jeszcze nie bała się tak
bardzo jak teraz, a przeżyła już dużo.
- Miała bardzo wiele szczęścia – odezwał się
drugi, nieco przytłumiony głos. – To
bardzo poważna choroba. Tak niewiele brakowało,
a byłoby po niej. Dobrze, że zajął się nią doktor Fergus. To najlepszy
specjalista w tej dziedzinie.
- Choroba? – spytała poruszając się
niespokojnie. Czuła dziwny bandaż na głowie i była niezwykle ociężała. Niewiele
pamiętała, co zaszło, ale była pewna, że nie zraniła się w głowę. Uratował ją Nemezis, który potem gdzieś zniknął. Nie
zdążyła mu nawet podziękować. Nie rozpoznawała miejsca w którym się znajdowała.
Pokój był biały, pozbawiony jakiegokolwiek życia. Na stoliku przy łóżku
znajdował się duży bukiet róż. Niemal czuła ich zapach.
- Miała pani guzka, który powodował bóle głowy
– wyjaśniła łagodnie jasnowłosa pielęgniarka. W ręku trzymała strzykawkę z
płynem, który dodawała do kroplówki. Hermiona jęknęła widząc, jak płyn wlewa się do środka. –
Na szczęście doktor w porę zainterweniował, a szczególnie kiedy tylko usłyszał
kim pani jest. Malfoyowie wciąż wiele znaczą w środowisku. A pani mąż chyba
przeżył piekło. Od kilku dni nie opuszczał łóżka.
- Mój mąż? – zaskoczyły ją te słowa. Nie
spodziewała się, że Dracon w ogóle przejmie się jej stanem. Wyraźnie dał jej do
zrozumienia, co myśli o zmianach w jego życiu i kim ona jest. Zaskoczył ją tym
bardzo.
- Tak – przytaknęła dziewczyna. – Te kwiaty są
od niego. Lekarz dopiero dzisiaj odesłał go do domu pod groźbą zakazu wstępu.
Nie opuszczał pani od trzech dni.
- Trzech dni? – Kolejne zaskoczenie. – Jak
długo tu jestem? – ostrożnie uniosła się na łokciach. Wciąż była bardzo
osłabiona. Nie spodziewała się, że jej pobyt w szpitalu tak się przeciągnął.
Była w wielkim szoku.
- Tak – Pielęgniarka poprawiła jej poduszki i
podała wodę do picia. – Poproszę pana doktora żeby panią zobaczył. Kazał
zawiadomić jak tylko pani się obudzi. – Hermiona kiwnęła głową i odetchnęła,
kiedy znalazła się sama. Wciąż nie mogła uwierzyć w rewelacje pielęgniarki.
Miała guza. Tak niewiele brakowało,
a straciłaby życie. To dlatego z każdą chwilą ból robił się coraz większy i z
trudem go znosiła. Teraz mogła powoli dochodzić do zdrowia . Wciąż nie mogła
uwierzyć jak mogła zignorować swój stan. Była tak wielką idiotką. Doktor
pojawił się w ciągu godziny. W między czasie zdążyła zjeść solidny posiłek
pokrzepiający siły. Doktorem okazał się sympatyczny mężczyzna po pięćdziesiątce.
Był średniego wzrostu z siwymi włosami w niektórych
miejscach. Budził zaufanie i sympatię. Od razu fachowo wypytywał jak się czuje
i sprawdzał stan opatrunku. Hermiona od razu go polubiła.
- Ludzie często ignorują takie bóle zwalając
na migreny, a błędnie – wyjaśniał łagodnie widząc jej niepokój, że byłaby winna
własnej śmierci. – Zdarza się, iż przychodzą za późno. Ty miałaś wiele
szczęścia. Od razu postanowiłem operować, aby
usunąć guza, kiedy było to możliwe. Twojemu życiu już nic nie zagraża.
- Nie wiem jak panu dziękować. – W jej oczach
błysnęły łzy wzruszenia. Była mu naprawdę wdzięczna. Ten niezwykły lekarz
uratował jej życie.
- Nie musisz.
W końcu to moja praca. – Lekarz
uśmiechnął się łagodnie, a w jego oczach widniał tajemniczy błysk. –. – To
mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przymknęła oczy zmęczona całym dniem.
Myślami była przy swoim mężu ciekawa, czy ją odwiedzi.
~^~^~
Nie kryła swojego zdenerwowania
stojąc przed salą sądową i czekając na pierwszą rozprawę.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że do tego
doszło. Ona i Harry stali naprzeciw siebie w walce o dziecko. Najbardziej miał
ucierpieć na tym mały James. Synka zostawiła pod opieką Deana. Nie chciała, aby był z nią w tej chwili i
słuchał tego, co może się wydarzyć. Ubrała się w wyjątkowo skromną sukienkę.
Nie chciała robić żadnego wrażenia. Była skromną i uczciwą dziewczyną i to
właśnie chciała pokazać. Harry również się pojawił. Z Johnem Smithem u boku.
Ona nie miała na razie adwokata. Wierzyła, że sama da radę jakoś poprowadzić te
sprawę. W końcu ona znała siebie najlepiej. Rzuciła Harry’emu chłodne
spojrzenie i weszła pierwsza do sali. Nie było za wiele osób. Większość to
ciekawscy rozglądający się i szukający sensacji. Skrzywiła się na widok tych
ludzi. Przybyli, aby
na żywo oglądać jej osobistą tragedię. Nie rozumiała takich ludzi. Nie
zwracając na nich uwagi zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Sędziną była
starsza, ale niezwykle wymagająca pani Georgiana Ward. Wiele osób bało się tej
sędziwej kobiety. Była surowa, ale niezwykle sprawiedliwa. Ginny wiedziała, że
nie łatwo będzie ją przekonać, iż
nadaje się na matkę, nawet jeśli opiekowała się tyle lat synem. Jako pierwszy
rozpoczął Harry. Opowiedział krótko o łączących relacjach. Mówił jakby był
pozbawiony wszelkich uczuć. Było jej bardzo przykro, że wszystko potoczyło się
w ten sposób. Dawniej tak bardzo się
kochali. Nie wyobrażali sobie bez siebie życia. Teraz wszystko wyglądało
zupełnie inaczej.
- Wiem, że ją opuściłem w najbardziej
nieodpowiednim momencie – tłumaczył się Harry dość nieporadnie. – Jednak nie
miałem wyjścia. Demony, które mną targały były zbyt silne. Nie miałem pojęcia,
że jest w ciąży. Gdybym wiedział, być
może bym nie odszedł. Próbował jakoś walczyć, albo nawet wrócił dla niej.
Odsunięto mnie od mojego dziecka nie dając szansy być ojcem. Teraz chciałbym
się wykazać w tej dziedzinie.
- Pani Weasley jakie jest pani stanowisko w
tej sprawie? – zwróciła się do niej sędzina. Ginny. uniosła się dumnie i nie
spojrzawszy nawet na Harry’ego powiedziała. – Kiedy mnie opuścił uznałam, że
najlepiej będzie jeśli nie dowie się o dziecku. Skoro tak zrobił, to znaczy, że nie chciał mieć ze
mną nic do czynienia. Dlatego uważam, że dawanie mu równych praw do opieki nad
dzieckiem byłoby głupotą. W końcu może zrobić to samo. Odejdzie tak samo jak
wcześniej, gdy stwierdzi, że mu się to znudzi – wiedziała, że słowa były
bezlitosne, ale prawdziwe. Nie chciała skazywać synka na cierpienie, więc nie mogła
postąpić inaczej. Zasłużył na coś więcej niż niepewnego ojca. – Ja i mój
narzeczony, Dean, możemy
stworzyć mu rodzinny dom. Taki prawdziwy na jaki zasługuje chłopiec w jego
wieku – czuła na sobie czujny wzrok sędziny i odwzajemniła jej harde spojrzenie.
Była niezwykle dumna i pewna siebie. Nie patrzyła w ogóle na Harry’ego, gdyż
czuła mocny uścisk w żołądku. Naprawdę się bała. Gdy sędzina zarządziła przerwę
odetchnęła z ulgą. Wyszła z sali na wiotkich nogach. Była cała roztrzęsiona.
Udało jej się jakoś utrzymać w rękach kubek z kawą. Nie było to łatwe zadanie, przy jej obecnym. Już
dawno nie była taka roztrzęsiona jak teraz. W końcu walczyła o swoje ukochane
dziecko. To było dla niej najważniejsze. Niczego bardziej w życiu nie pragnęła.
- Ginny – drgnęła słysząc miękki głos
Harry’ego wymawiającego jej imię. Odwróciła się i spojrzała zaskoczona wprost
na niego. Spoglądał na nią smutnymi, zielonymi oczami, które kiedyś tak
kochała. – Nie musimy tego robić, wiesz
przecież, prawda?
- Sam to zacząłeś – mruknęła cicho. Nie mogła
dać się omanić. Nie zagra na jej uczuciach w ten sposób. – Jeżeli ktokolwiek
może to przerwać to tylko ty. Znasz jednak cenę – mówiąc to, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Przez cały czas czuła na sobie ponury wzrok dawnego Wybrańca. Po raz pierwszy
czuła wątpliwości w to, co robi.
~^~^~
Hermiona bardzo powoli dochodziła
do siebie po przebytej operacji.
Wciąż nie mogła uwierzyć, że tak nie
wiele brakowało i jej życie byłoby zakończone. Miała naprawdę wiele szczęścia,
iż znalazł się dobry lekarz, który się nią zajął. Jednak poczuła się o wiele
lepiej, kiedy wypisano ją ze szpitala.Przez cały czas pobytu odwiedzali ją
liczni przyjaciele. Był nawet sam Artur Weasley, głęboko poruszony jej stanem.
Znów czuła się tak,jakby
odzyskała przyjaciół i rodzinę. To było cudowne uczucie. No i najbardziej
zaskakiwał ją mąż. Mimo licznych obowiązków, bywał tu codziennie. Wykazywał się
hardością ducha i spokojem. Nie rozmawiali o tym, co zaszło w czasie przyjęcia.
Wolała nie myśleć o jego widoku w ramionach Astorii. Niestety, ten obraz nie znikał z jej oczu.
Powracał jak zły szeląg i nie umiała o nim zapomnieć. Ostatniego dnia jej
pobytu, Draco kompletnie ją zaskoczył. Pojawił się nieco wcześniej z dwiema
spakowanymi walizkami i kartą wypisu.
- Nie jedziemy do domu – oznajmił, nie kryjąc tajemniczego uśmiechu.
Spoglądała na niego niezbyt pewnie. Nie nauczyła się ufać mu do końca.
- A dokąd? – spytała ostrożnie unosząc brwi. Zdążyła
już się ubrać i przygotować do wyjścia. Błogosławiła ten dzień. Szpital był
bardzo męczący. Na głowie miała chustkę, która przykrywała część wygolonej
głowy. Obiecała sobie zająć się tym w domu. Jakieś odpowiednie zaklęcie załatwi
sprawę.
- Moja babcia zostawiła mi domek nad morzem –
wyjaśnił łagodnie. – Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się pobyt tam,
chociaż kilka dni. Sam wziąłem również urlop.
- Nie musisz tego robić dla mnie – wyznała
speszona taką opiekuńczością. Wciąż pamiętała te bolesne słowa, które skierował
do niej kilka dni temu przed przyjęciem. Wtedy jeszcze wierzyła, że uda im się
naprawić stosunki. Teraz przestała w to wierzyć. W ogóle nie była pewna w co
powinna wierzyć. – Mogę zostać tam sama.
- Nie bądź głupia – zirytował się blondyn jej
słowami, ale widząc jej minę szybko ugryzł się w język. Granger nie była głupia
i widział, że ją zranił. Nie chciał tego. Przez cały jej pobyt w szpitalu
liczył na naprawę ich stosunków. Nie ukrywał też, że się martwił. Kiedy tylko
dowiedział się o jej chorobie, coś
nim wstrząsnęło. Hermiona wniosła wiele radości w jego życie. Nie chciał, aby to się skończyło. Dopiero
teraz uświadomił sobie, że coś dla niego znaczyła. Nie umiał tylko obrać
odpowiednio tych słów. Było na to jeszcze za wcześnie. Kiedy nadejdzie
odpowiedni moment, porozmawiają. Wszystko jej opowie i wyjaśni. Na razie stanie
się najlepszym mężem na jakiego zasługiwała. Rozmowa, którą odbył z matką
bardzo mu pomogła. Dzięki niej zrozumiał jak wiele błędów popełnił. W końcu to
on zmusił Hermionę, aby
poszła z nim do łóżka. Gdy dowiedział się, że była dziewicą porzucił ją nie
dbając o konsekwencje, a potem wszystko robił źle. Teraz miało się zmienić. Nie
chciał, aby jego małżeństwo wyglądało jak
związek rodziców. Zimne i pozbawione uczuć.
– Wypoczniemy oboje. Po tym, co przeszliśmy należy nam się – dodał już
łagodniej. Hermiona skinęła głową, ale w jej spojrzeniu pojawiła się
ostrożność.
Wynajętym samochodem Draco jechał kilka
dobrych godzin. Przez cały czas zabawiał ją rozmową lub muzyką. Była zaskoczona
jego repertuarem. Wśród nich znaleźli się nie tylko znani czarodzieje, ale i
mugole muzyki poważnej jak Chopin, Bach czy pozostali. Nie spodziewała się
tego. Była ciekawa jak wiele tajemnic kryje się w tym z pozoru zimny
arystokracie. Obiecała sobie odkryć je wszystkie po kolei. Być może, nad morzem będzie miała na to
czas. Teraz rozkoszowała się cudowną muzyką płynącą z radia. Nie zauważyła
nawet, kiedy pozwoliła sobie na odpłynąć. Nie zauważyła nawet, kiedy dojechali na
miejsce. Poczuła zapach morza, który uderzył ją w nozdrza. To ją obudziło.
Leniwie przeciągnęła się i otworzyła oczy. Draco spoglądał na nią bardzo zaciekawiony.
Zarumieniła się pod wpływem jego
spojrzenia. Speszona wysiadła z samochodu. Widok, który zobaczyła przed sobą
sprawił, że zaparło jej dech w piersi. Nie spodziewała się czegoś takiego.
Domek był niewielki, otoczony urokliwymi drzewami. Tuż za nim znajdowało się
morze. Wpatrywała się jak urzeczona w ten niezwykły krajobraz. Nie miała
pojęcia , że Malfoyowie znają tak piękne miejsca.
- I jak ci się podoba? – zapytał nieco
niespokojnym tonem Draco. Hermiona
wpatrywała się w niego jak urzeczona, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
- Trudno opisać to słowami – przyznała jak
najbardziej szczerze. Draco wyjął walizki. Nie dał w ogóle sobie pomóc. Wziął
ją pod rękę i poprowadził w stronę domku. Był dość duży i urokliwy. Składał się z dwóch pięter, piwnic i
strychu. Pokoje były niewielkie. Sama kuchnia była niezwykle przytulna. Na
stole w saloniku czekał przygotowany posiłek. Poczuła, że jest głodna, a Draco
jakby usłyszał burczenie w jej brzuchu, bo od razu ją tam poprosił. Zjedli
apetycznie wyglądającą zupę i mnóstwo surówek oraz mięsa. Czuła się naprawdę
najedzona po pobycie w szpitalu. Co prawda, d
obrze ją tam karmili, ale jednak w domu zawsze było lepiej. Popijając wino, obserwowała Dracona. Jadł spokojnie nie spiesząc się. On
również był głodny, ale nie dziwiła mu się wcale. Przebyli długą ,
kilkugodzinną podróż.
- Na pewno jesteś bardzo zmęczony – zauważyła
łagodnie. Nie chciała jeszcze się z nim rozstawać. Pragnęła wyjaśnić to, co
zaszło między nimi, ale nie miała odwagi poruszyć tematu. Była ciekawa, skąd zaszła w nim ta zmiana. Musiało
coś się stać w czasie jej choroby i brała to na plus sytuacji. Pragnęła, aby ich relacje się zmienili. W
końcu mieli być małżeństwem. – Jeśli chcesz odpocząć, to ja wówczas poszłabym na górę –
podniosła się nieco speszona. Chciała skierować się w stronę drzwi, ale złapał
ją za rękę.
- Nie uciekaj ode mnie, proszę – wyszeptał
cicho. Wyglądał jakby wystraszony na samą świadomość, że mogłaby go zostawić.
To było przyjemne zaskoczenie dla niej. Poczuła przyjemny dreszcz pod wpływem
jego dotyku, ale nie była gotowa na nic więcej. Musiała uporać się z tym, co
przeszła. To dla niej było zbyt wiele.
- Czego ty właściwie chcesz, Draco? – spytała
cicho, unosząc brwi. Blondyn spojrzał na nią i pokręcił głową. To było trudne
pytanie. Chciał jej dać chwilę szczęścia po tym, co przeszła. Nie wiedział
tylko czy aby na pewno tego chce. Jednego był pewien na sto procent.
Potrzebował jej. Ciężko było mu się do tego przyznać. Nie był pewien czy to by cokolwiek zmieniło między nimi. Miał
wrażenie, że wszystko źle zrobił.
- Sam nie wiem – przyznał szczerze. To
wystarczyło Hermionie za odpowiedź. Odwróciła się na pięcie i odeszła. Dopiero
kiedy znalazła się w swoim pokoju dała upust łzom. Płakała nad własnym,
zniszczonym życiem. Wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej, a zostało
zniszczone przez niego. Nie miała
pojęcia, kiedy usnęła zwinięta w kłębek. Miała wrażenie, że nic dobrego nie
spotka ją w życiu.
~^~^~
-Na mocy nadanej przez prawo, sąd
rodzinny ustanawia: James Potter pozostaje pod opieką matki, Ginewry Weasley,
jednakże pan Harry Potter, ojciec dziecka, otrzymuje prawa do zabierania
chłopca w weekendy, oraz wizyty w domu w wyznaczone przez matkę dni tygodnia,.
Na tym kończymy rozprawę. – Sędzina zastukała młotkiem zagłuszając w ten sposób
wszelki protest. Ginny jęknęła załamana. W jej oczach pojawiły się łzy. A
jednak przegrała. Harry zyskał częściowe prawo opieki nad dzieckiem, ale dla niej to i
tak było za dużo. Będzie miał wpływ na wychowanie Jamesa. To było
niesprawiedliwe. W końcu ich porzucił, gdy była w ciąży. Czuła się jakby wbito
jej nóż w serce. Wychodziła z sali na drżących nogach. Nie spodziewała się
takich efektów. Była niemal pewna, że uda jej się wyjść obronną ręką z
sytuacji. Niestety, tym
razem przegrała. Nie chciała nikogo widzieć. Musiała jak najszybciej znaleźć
się w domu i zobaczyć z synkiem. Upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Nie
wiedziała, skąd u niej ta nagła potrzeba chronienia go. Bała się, że Harry
mógłby go skrzywdzić. To było niedorzeczne, a jednak nie umiała pozbyć się tego
uczucia.
- Ginny, zaczekaj! – drgnęła, gdy usłyszała jak ją zawołał w korytarzu. Odwróciła się z
bijącym sercem. Wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedyś tak bardzo kochała tego
mężczyznę. Z perspektywy lat, wszystko
się zmieniło. Ona sama dojrzała i wydoroślała. Nie była już tym naiwnym
podlotkiem.
- Czego chcesz? – syknęła gniewnie. Czuła
wzbierającą się w tej chwili nienawiść. Gdyby tylko mogła, starłaby z jego ust ten uśmieszek
i zdeptała w ziemię. Przez jedną chwilę pozwoliła sobie na marzenia. To byłaby
wspaniała chwila. – Udało ci się.
Zyskałeś opiekę nad synem. Mam nadzieję, że jesteś zadowolony ze zrujnowania mi
życia.
- Wiesz, że tego nie chciałem. – Harry
pokręcił głową. Czuł wyrzuty sumienia o oskarżenia pod jego adresem. Chciał
walczyć o syna i o nią. Pragnął odzyskać rodzinę, której potrzebował. Niestety, gdzieś w głębi podświadomości
czuł, że na to już za późno. Ginny nie wybaczy mu tej interwencji. Zrobi
wszystko, aby odciąć go od syna. Miał
wrażenie, że mimo wygranej rozgrywki to był dopiero początek batalii. Wzdrygnął
się widząc nienawiść w jej głosie. –
Porozmawiajmy, proszę. – Musiał powiedzieć to takim tonem, że po chwili wahania
się zgodziła. Wybrała przytulną kawiarenkę znajdującą się przy wyjściu z
Ministerstwa. Lubiła tu przychodzić po pracy. Zrelaksować się, wypić kawę i
posłuchać dobrej muzyki. Znała tu niemal wszystkich. Najbardziej lubiła
sympatyczną Alice Coraline, która prowadziła tę kawiarnię. Alice była niewysoką
blondynką o piwnych oczach. Wiekowo była bardzo podobna do niej. Dziewczyna po
traumatycznych przeżyciach z okrutnym czarodziejem, który znęcał się nad nią
psychicznie i fizycznie. Jego śmierć zakończyła jej męki. Od tamtej pory
dziewczyna przejęła kawiarnie po babce i odżyła. Jednak do mężczyzn podchodziła
bardzo ostrożnie. Na widok Ginny uśmiechnęła się ciepło i podeszła, aby przyjąć zamówienie.
- To Alice Coraline – przedstawiła ich niezbyt
chętnie. – A to Harry Potter. Zapewne słyszałaś o nim. – Alice parsknęła
śmiechem, widząc niechęć Ginny. Oczywiście, że słyszała. Jej mąż Dorian często, niezbyt przychylnie wysławiał się
o Harrym Potterze. On sam należał do zwolenników Czarnego Pana i tylko cudem
udało mu się uniknąć więzienia. Wzdrygnęła się pod naporem wspomnień.
- Oczywiście, że słyszałam. Czy podać wam coś?
– Nie kryła swojego zainteresowania Wybrańcem. Słyszała, że jest przystojny i
nie mylono się w ocenie. Wydawał się jej przystojniejszy od Doriana i nie tylko
powierzchownie.
- Ja poproszę coś mocniejszego – zdecydowała
bez wahania Ginny. Czuła, że musi się napić. Był taki czas, że po rozstaniu z
Harrym sporo piła. Dopiero Dean ją od tego uwolnił. Nie chciała na nowo wrócić
do nałogu, ale potrzebowała alkoholu. Alice spojrzała na nią z troską, ale
pokręciła głową. Nie chciała teraz o tym mówić. Harry nieco zaskoczony zamówił
sobie mocnej kawy. Dopiero, gdy odeszła Alice, mogli zacząć spokojnie rozmawiać.
W ogóle podobało mu się samo miejsce. Kawiarenka miała w sobie coś z domowego
salonu. Eleganckie stoliki okryte kwiatowym obrusem. Wokoło było mnóstwo
pamiątek, obrazów i kwiatów. Po środku stał niewielki kominek, a przy nim
pianino. Ktoś wygrywał cicho melancholijną melodię. W powietrzu unosił się
przyjemny, ale trudny do zidentyfikowania zapach. – Powiesz o czym chciałeś
rozmawiać? Myślałam, że wszystko mamy ustalić z adwokatami.
- Nie chciałbym mieszać Johna do naszych spraw
– przyznał szczerze Harry. – Już i tak skomplikowaliśmy sobie życie prawda?
Może teraz zaczniemy wszystko od początku? Wiem, że sąd przydzielił mi weekendy
i dodatkowe dni w tygodniu. Jednak na początek pozostańmy przy weekendach.
James musi się oswoić z tym, że jestem jego ojcem. Nie mówiłaś mu prawda?
- Nie – przyznała cicho. Nawet teraz nie
wiedziała jak zacząć rozmowę. Czekał ją bardzo trudny proces. . Wierzyła w
swojego syna. Był bardzo mądrym dzieckiem i powinien dobrze zareagować na te
niecodzienne wieści. Bardziej martwiła się o siebie. – Wiesz o tym, że nie. Nie
wspominałam mu o tobie. Nie wierzyłam, że w ogóle kiedykolwiek wrócisz. Gdy
mnie zostawiłeś zamknęłam cały rozdział związany z tobą.
- Z mojej winy – przyznał szczerze. W tym
momencie czuł się trochę jak śmieć. Naprawdę nie spodziewał się, że jego
odejście tak mocno ją zrani. To wszystko przez przeszłość. Nie umiał pogodzić
się z tym, co zrobił. Nie czuł się wcale jak zwycięzca. Wręcz przeciwnie. –
Masz rację, że czujesz do mnie nienawiść. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić.
Naprawdę cię kochałem i pragnąłem tego małżeństwa, równie mocno jak ty.
Wierzyłem, że dam radę pokonać wszystkie demony.
- Więc, co się stało? – spytała cicho. Jedna z
kelnerek Alice, dyskretnie
przyniosła zamówienie. Ginny z niechęcią zauważyła tonic z wódką i rzuciła
groźne spojrzenie w stronę właścicielki. Ta zignorowała to, uśmiechając się pod
nosem. Ginny z westchnieniem upiła łyk drinka. Na szczęście był dość mocny i
mogła go poczuć. – Wybacz, że ciągle o to pytam. Po prostu staram się ciebie
zrozumieć, Harry.
- Nie umiem ci tego teraz wyjaśnić – pokręcił
głową. Naprawdę nie umiał. Chciał, ale nie był pewien czy nie weźmie go za
wariata. Zignorował w głowie głos Voldemorta. Od jakiegoś czasu stał się
jeszcze bardziej aktywniejszy. Drażniło go to bardzo. Gdy już myślał, że jego
życie wróciło do normy to on pojawiał się i niszczył wszystko. Czuł, że powoli
traci kontrole. Miał nadzieję tylko, iż nie pojawi się akurat wtedy, gdy
będzie z synem. Nie chciał niszczyć
tego, co budował tak ciężko. – Wiem jak bardzo trudno to zrozumieć. Już
wcześniej próbowałem ci to wytłumaczyć. Wciąż czuje ciężar śmierci tych
wszystkich ludzi. Twojego brata, Lupina, Tonks i wielu innych, którzy zginęli
niepotrzebnie. To wszystko jest dla mnie nie do zniesienia. Mów, co chcesz, ale
to ja odpowiadam za ich śmierć.
- Brednie – burknęła pod nosem. Nie wierzyła,
że po tych wszystkich latach on wciąż się obwiniał. Myślała, że dawno wybiła mu
to z głowy. Najwyraźniej bezskutecznie.
– Chyba już ci mówiłam o tym, co myślę prawda? Przestań się obwiniać.
Jeżeli wciąż będziesz żył przeszłością, to
będziesz mógł żyć przyszłością. Odezwij
się, jak się z tym uporasz. Zbliża się weekend i chcę, aby mój syn był w odpowiednich rękach. – To mówiąc
dopiła drinka i odeszła nie odwracając się. Harry pozostał sam z myślami. Czuł,
że miała rację w tym, co mówiła. Musiał uporać się z przeszłością i walczyć o
przyszłość. Wierzył, że mu się uda. W końcu miał po, co żyć. Jego synek dawał
mu nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro.
~^~^~
-Jasne, John.
Mówił coś szeptem do słuchawki po
drugiej stronie Draco. – Jak będziesz
wiedział coś więcej, to daj znać. To dla mnie bardzo ważne – rozłączył się i
westchnął. Nie był pewien czy zadanie, którego się podjął, nie będzie ponad jego siły.
Postanowił jednak spróbować. To będzie klucz do odbudowania swoich relacji z
Hermioną. Wiedział, że wszystko spieprzył. Od samego początku do końca. Przede
wszystkim nie mówił jej prawdy. Na razie nie mógł tego zrobić. Nie chodziło o
to, że jej nie ufał. Już dawno zrozumiał, iż Hermiona była najbardziej zaufaną
osobą jaką znał. Po prostu robił to dla jej bezpieczeństwa. I tak jej życie
wisiało na włosku. Po tym, co się stało, Nott
i pozostali nie odpuszczą zbyt łatwo. No i jeszcze Bellatriks. Ojciec prędzej
czy później odkryje, że wróciła i dołączy do niej. Wówczas będzie musiał
zaangażować jakąś ochronę dla żony. No i jeszcze Pottera. Westchnął jeszcze raz
i wstał od biurka. Minęło kilka godzin, kiedy zamknęła się w pokoju, uciekając
przed nim. Gdy zajrzał do niej godzinę temu, wciąż spała niespokojnym snem.
Korzystając z chwili, skierował się do kuchni. Tam przygotował własnoręcznie
kolację. Po chwili aromatyczny zapach rozniósł się po pomieszczeniu. Musiał
obudzić dziewczynę, gdyż pojawiła się niezbyt przytomna rozglądając wokół.
Przypomniał sobie jak w wynajmowanym domku gotowali wspólnie posiłek. Wtedy
myślał jeszcze, że to dobry pomysł, aby
została jego kochanką. Nie spodziewał się dalszych konsekwencji.
- Jesteś głodna? – zapytał cicho, a gdy
pokiwała zaprosił ją do stołu. Z lodówki wybrał dobre wino i rozlał do
kieliszków. Hermiona ostrożnie usiadła, jak
najdalej od niego. Zmartwił się na ten gest. Nie chciał takiego dystansu między
nimi. Musiał znaleźć sposób, aby
to zmienić. Kolejna rzecz do zrobienia w czasie tych wolnych dni. Jedli w
milczeniu. On cały czas obserwował swoją żonę. Przejścia ostatnich dni widać
było wyraźnie. Najwięcej ran wciąż pozostawało na duszy. Takie wydarzenia nie
powinny mieć miejsca. Nie teraz, gdy wszyscy myśleli, że są bezpieczni.
Tymczasem ich świat znów pogrążał się w chaosie. – Hermiono – zaczął cicho
biorąc głęboki oddech. Właśnie zauważył, że skończyła jeść. Odstawiła talerz i
sięgnęła po kieliszek wina. Gdy się odezwał spojrzała się na niego smutnym wzrokiem.
– Musimy porozmawiać. Wiesz, że nie możemy tego odkładać na później. Nie może
być tak między nami jak teraz.
- Dlaczego nie? – zapytała chłodno. Nie
krzyczała ani nie unosiła się. Jednak jej chłód najbardziej bolał. Już wolałby, aby wpadła w gniew. Wszystko
byłoby lepsze od tej obojętnej Hermiony, którą miał przed sobą. – Przecież sam
tego chciałeś. Pragnąłeś mieć wolną rękę i święty spokój. Jeśli tego bardzo
chcesz, to proszę . Mogę ci do dać.
Przynajmniej do czasu aż nie znajdziemy rozwiązania – uniosła się z honorem.
Widział bijącą od niej dumę. Był pod wrażeniem, że mimo całej sytuacji umiała
ją zachować. Nie każdy na jej miejscu, by to potrafił.
- Hermiono, nie – przytrzymał ją za rękę nim
znowu zdołała mu uciec. Raz pozwolił jej odejść. Tym razem tego nie zrobi. Czuł
jak biło mu serce, gdy była w pobliżu. Nie umiał nazwać uczuć, które do niej
żywił. Obawiał się, że wpadł po same uszy. Kiedy to wszystko się skończy, stanie się dla niej idealnym
mężem. Miał tylko nadzieję, że zrozumie jego motywy. Musiała. – Nie uciekaj
znowu, proszę. Chce byś zrozumiała wszystko. Mnie. To, co wtedy mówiłem to była
farsa. Bałem się tego wszystkiego. Podobnie jak ty, ja tak samo nie chciałem
tego małżeństwa. Miałem poukładane życie i nagle wszystko się zmieniło.
Obwiniałem ciebie podczas gdy to ja byłem winny. Zachowałem się jak potwór
przychodząc do ciebie i żądając tej propozycji. Wiedziałem oczywiście, że się
zgodzisz. Byłaś w sytuacji bez wyjścia i groził ci nawet pocałunek dementora.
Nie miałbym nawet skrupułów, żeby nie zostawić cię w więzieniu –
skrzywił się nieco, gdyż wtedy naprawdę tak myślał. – Wiesz dobrze dlaczego tak
było. Od tamtej sytuacji w Malfoy Manor nie mogłem przestać o tobie myśleć.
Wiem. To było chore i nienormalne, a jednak podnieciłaś mnie tak bardzo, że
szukałem kobiety, która mogłaby dorównać twoim umiejętnościom.
- Moim umiejętnościom? – Była naprawdę
zaskoczona jego słowami. Nie była też pewna czy powinna się obrazić, czy być dumna. Spojrzała na niego
uważniej. Po raz pierwszy rozmawiał z nią tak szczerze i otwarcie. Zupełnie
jakby naprawdę zależało mu na naprawieniu stosunków między nimi. Ona również
tego chciała. W końcu byli małżeństwem. Nie mogli wiecznie kłócić się między
sobą. – Draco, chyba oszalałeś!
- A teraz jeszcze nazwij mnie zboczeńcem –
mruknął, ale mimowolnie uśmiechnął się. rozmowa zmierzała w dobrym kierunku.
Tylko w ten sposób uporają się z przeszłością. – Po prostu sam nie wiem jak to
ująć. To było coś dziwnego. Przerażającego, a zarazem podniecającego. Nigdy nie
myślałem o tobie w szkole. Byłaś tylko… - urwał nie chcąc kończyć tego zdania.
Wolał nie zaczynać od obrażania swojej żony. Już zbyt wiele przykrych słów
usłyszała od niego.
- Tylko szlamą – podpowiedziała uprzejmie.
Niechętnie zgodził się ze słowami. Brutalna prawda, ale zawsze.
- Tak – kiwnął głową niechętnie się zgadzając.
– Potem zniknęłaś z oczu i nie myślałem o tobie. Dopiero w Malfoy Manor, kiedy
zostałaś złapana. To wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie panowałem nad
tym. Spodobałaś mi się i popadłem w obsesje. Gdy tylko nadarzyła się okazja
wykorzystałem ją. Resztę już znasz. – Lekko wzruszył ramionami. Starał się
udawać twardziela, ale drżał w niepewności. Nie był pewien jak Hermiona
zareaguje na jego spowiedź. Musiał się jednak otworzyć. Chociaż trochę.
- To szaleństwo – przyznała cicho. Była
poruszona jego słowami. Nie spodziewała się takiego wyznania. Spoglądała na Dracona niepewna, co powinna zrobić. Otworzył przed
nią swoją duszę. Powinna przyjąć to, co jej dawał i więcej nie oczekiwać.
Wiedziała, że na wiele więcej nie może liczyć. Draco nigdy jej nie pokocha. Nie
tak jak ona jego. Z chwilą, gdy to sobie uświadomiła poczuła, że przegrała. Nie
miała dalszych szans, aby walczyć. To wszystko ją przerastało.
Poczuła jak łzy napływają jej do oczu. Tym razem nie powstrzymywała ich.
Pozwoliła im wypłynąć. Potrzebowała tego.
- Być może i tak – przyznał jej Draco
niechętnie. Ostrożnie objął ją i przytulił. Pozwolił, aby wypłakała się na jego
ramieniu. Zdawał sobie sprawę, że to nie ostatnie łzy przez niego i czuł się
jak drań. Obawiał się, co będzie, kiedy prawda o jego drugiej stronie wyjdzie
na jaw. Nie czuł się wcale jak bohater. Nie był też dobrym człowiekiem. Bill
był zaślepionym moralistą. On widział to wszystko inaczej. Gdy Hermiona odkryje
prawdę odwróci się od niego i zażąda rozwodu. Nie będzie chciała być z takim
człowiekiem. Tego był niemal pewien. A jednak wciąż była w nim iskierka
nadziei. Wciąż wierzył w szczęśliwe zakończenie. W głębi ducha nazywał siebie
idiotą. Nikt na jego miejscu nie miałby takich marzeń. Jedyne, co mogło go
czekać na końcu tej drogi to śmierć. – Jednak wciąż jesteśmy małżeństwem,
Hermiono. Pamiętasz, o
czym rozmawialiśmy, gdy przyszłaś do mnie, kiedy leżałem chory? Mówiłaś, że
wszystko zależy od nas. Sprawmy zatem, aby
to małżeństwo było inne. Uwierzmy w nie. – Hermiona zawahała się, ale tylko na
moment. To, co mówił Draco wydawało się jej takie proste. Nie mogli
zaprzepaścić danej im szansy.
- Masz rację – powiedziała podnosząc wzrok na
niego. – Spróbujmy Draconie. – Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech.
Delikatnie ujął jej twarz w dłonie i pocałował namiętnie. Był naprawdę
szczęśliwy, że się zgodziła. Nie wiedział na jak długo dane jest im to
szczęście. Miał nadzieję, że na dłużej. Nie przerywając całowania wziął ją na
ręce i zaniósł prosto na górę. To miał być nowy etap w ich związku, który oboje
pragnęli, aby trwał jak najdłużej.
~^~^~
Harry
był piekielnie zmęczony, kiedy dotarł do Ministerstwa.
Najchętniej w ogóle by się nie pojawił, gdyby nie pilna sprawa, która go
wzywała. Artur Weasley domagał się natychmiastowego spotkania. Harry jako
upieczony Auror nie mógł mu odmówić. Z westchnieniem przekroczył próg gabinetu Artura.
Był zaskoczony widząc, że nie był sam. Bez trudu rozpoznał człowieka, który
walczył z nimi u boku, aby
odbić Hermionę.
- A więc to prawda – syknął gniewnie na niego.
Nie był pewien, czemu był zły. Miał wielką chęć zamordować tego człowieka tylko,
że tym razem upewnić się, że naprawdę nie żyje. – Jakim cudem widzę cię tutaj?
Nie powinieneś nie żyć, Snape?
– Były dyrektor Hogwartu, Severys Sbape uśmiechnął się z przekąsem.
- Wykorzystałem zaklęcie, które ukradła mi
Bella – przyznał niezbyt chętnie. Zauważył również, że wielki bohater nie
wygląda wcale zbyt korzystnie. Teraz przedstawiał przed sobą wrak człowieka.
Był ciekaw,
jak wiele się
zmieniło w ciągu ostatnich pięciu lat. Miał wrażenie, że stanowczo zbyt
wiele. – Wiedziałem dobrze, że Voldemort
wkrótce domyśli się, że jego różdżka nie działa jak trzeba. Będzie myślał, że
to ja jestem jej posiadaczem. W ten sposób ochroniłem Dracona i spełniłem swój
obowiązek.
- Przysięgę, którą złożyłeś?- spytał, a Snape
przytaknął. – No dobra, ale to nie tłumaczy dlaczego pojawiłeś się dopiero
teraz? Czemu nie wziąłeś udziału w bitwie tylko zniknąłeś?
- Jak tchórz? – Harry nie musiał tego mówić.
Snape to dokończył to za niego. Harry niechętnie pokiwał głową. – Nim doszedłem
do siebie po zaklęciu było już po bitwie. Przez pół roku byłem w stanie
hibernacji. Tak właśnie działa to zaklęcie. Niewielu ma szczęście, aby wyjść z niego cało i wybudzić
się. Jedni powracają do życia po wielu latach. Bellatriks miała więcej
szczęścia niż ja. Obudziła się po trzech miesiącach w świetnej formie.
Najwyraźniej szaleństwo się opłaca – wzruszył ramionami. Harry próbował
wyczytać z jego twarzy cokolwiek. Mówił i zachowywał się swobodnie, ale Harry
wyczytał napięcie w jego twarzy. Nie
dziwił się wcale. W końcu ten człowiek wiele przeszedł. Oskarżony był również o
zdradę, której nie popełnił. Dzisiaj po wielu latach wiedział, że to nie on
zabił Dumbledor’a. Wcześniej myślał zupełnie inaczej dopóki nie odkrył prawdy.
Teraz z perspektywy czasu wiele spraw wyglądały zupełnie inaczej.
- Wiem o wszystkim – przyznał wdzięczny panu
Weasleyowi, że zostawił ich samych. Dzięki temu będą mogli swobodnie
porozmawiać. Harry podszedł do stolika i usiadł na krześle. Pan Weasley
urządził się tu całkiem skromnie i wygodnie. – Niestety, wciąż mam zbyt wiele pytań. Czemu
Dumbledore nie zażył tego eliksiru. Był przecież taki potężny. Mógł wygrać ze
śmiercią.
- To prawda -
przytaknął mu Snape. – Mógł to zrobić, ale uważał, że nadszedł jego
czas. Znasz go. Nie lubi walczyć z przeznaczeniem. – Z tym się Harry musiał
zgodzić. Taki właśnie był Dumbledore. – Jednak teraz mamy ważniejszy problem. Z
Kręgiem Śmierci. I powrotem Voldemorta. Wiesz, że oni do tego dążą prawda?
- Tak – zgodził się Harry. – Zacząłem
współpracę z Draconem i Nemezis. Chcemy rozszyfrować Krąg najszybciej jak to
możliwe. Nie możemy przegrać w tej walce.
- Ach, Nemezis – Snape zaśmiał się pod nosem.
Miał okazje spotkać się z samozwańczym bohaterem. Nie spodziewał się podobnej
sytuacji i był coraz bardziej ciekaw jak to wszystko się rozwinie. Wrócił w
odpowiednim momencie. – Niestety, obecnie
może nam tylko przeszkodzić niż pomóc. Zwłaszcza, że nasi wrogowie są coraz
bliżej sukcesu.
- Bliżej sukcesu? – Harry nie mógł ukryć
niepokoju. – Czy to znaczy, że oni naprawdę mogą przywrócić Voldemorta?
Przecież zniszczono wszystkie horkruksy. Voldemort nie miał pojęcia o twoim
zaklęciu prawda? Nawet Bellatriks mu nie powiedziała.
- Oczywiście, że nie – Snape podszedł do
stolika i powąchał karafkę, która na nim stała. Nie żałował sobie świeżej
dolewki brandy. Harry odmówił. – Masz mnie za głupca, Potter? Sam wiedziałem jakie to
wielkie ryzyko, gdy tworzyłem to zaklęcie. Jednak istnieje coś takiego jak
pamięć duszy,
ukryta w
różdżce z której zabiłeś. Twoja jak rozumiem, nie została zniszczona?
- Spoczywa na dnie wąwozu w Hogwarcie –
przyznał szczerze Harry. – Została przełamana na pół. Nie ma szans, aby odtworzyć to zaklęcie. A sam
wiesz jak wielki jest wąwóz.
- Najwyraźniej niezbyt wielki – zdenerwowany
Snape zaczął przechadzać się po gabinecie. – Bellatriks znalazła twoją różdżkę.
Tylko jedną połowę, ale zawsze. Mimo wszystko musimy znaleźć drugą. Zanim
zdołają odtworzyć zaklęcie. Wówczas już tylko będzie potrzebna im jedna rzecz.
- Jaka? – wolałby nie pytać, ale spytał. Czuł
jak mocno bije mu serce. Po minie dawnego nauczyciela domyślił się, że nie
przypadnie mu do gustu. Nagle jakiś dziwny lęk ogarnął jego ciało, a serce
zaczęło bić w nierównym tępię.
- Krew twojego syna Harry – powiedział bardzo
cicho nauczyciel. – To wszystko zaczęło się od ciebie i na tobie musi się
skończyć. Śmieciożercy będą musieli złożyć ofiarę z twojego syna na Ołtarzu Śmierci. Dokładnie tam, gdzie zginął
Voldemort. W rocznice jego upadku. Będą musieli użyć różdżki, aby go zabić. Jego krew i
odpowiednie zaklęcie, przywróci
Czarnego Pana do życia.
- To niemożliwe! – Nie chciał w to wierzyć.
Poderwał się na równe nogi i wybiegł z gabinetu nie oglądając się za siebie. To
było czyste szaleństwo. Jego syn miał być drogą do powrotu Voldemorta? Czy
Śmieciożercy o tym wiedzieli? Modlił się w duchu, aby tak nie było. Nie mogli
przecież wiedzieć. Przynajmniej miał taką nadzieję. Musiał biec do Ginny.
Upewnić się, że Jamesowi nic nie jest. Źle zrobił powracając. Teraz to
rozumiał. Miał wrażenie, że zapoczątkował szereg różnych nieszczęść. Do domu
Ginny dobiegł zdyszany. Z trudem oddychał, gdy dopadł do drzwi. Nie miał
pojęcia jak długo pukał. Otworzyła mu zapłakana i zaskoczona Ginny.
- Mogę wiedzieć, co tu robisz? – syknęła
gniewnie na niego. Opowiadała właśnie Deanowi o swojej porażce. Wspólnie
przeżywali to, co się stało. I teraz pojawił się Harry. Miała ochotę cisnąć w
niego jakimś zaklęciem.
- Chciałem się upewnić, że z Jamesem wszystko
w porządku – wyrzucił jednym tchem. Musiał powiedzieć jej prawdę. Ostrzec jak
ostrzegał go Snape. W ten sposób wspólnie będą chronić synka. – James jest w
poważnym niebezpieczeństwie…
~^~^~
Na zakończenie:
I to by było na
tyle.
Ogólnie jestem
zadowolona z tego rozdziału.
Chciałam dać trochę szczęścia Draconowi i Hermionie po tym, co przeszli.
Niech chociaż spróbują odbudować swoje małżeństwo, a mają kilka podstaw.
Chciałam dać trochę szczęścia Draconowi i Hermionie po tym, co przeszli.
Niech chociaż spróbują odbudować swoje małżeństwo, a mają kilka podstaw.
Jestem ciekawa waszych
opinii.
Dziękuje wam wszystkim za komentarze.
Dziękuje wam wszystkim za komentarze.
Wiele one znaczą
naprawdę.
Tymczasem
pozdrawiam serdecznie i do następnego!!
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Wybranka losu”
Tytuł rozdziału: 016 „Chwile szczęścia”
Cytat: - Paulo
Coelho „Na brzegu rzeki Piedro usiadłam i płakałam”
Ilość stron: 12
Ilość słów: 6 224
Bardzo fajny rozdział. Nie wiem dlaczego, ale nowe posty na Twoim blogu nie pokazują mi się na pasku, więc jak dodasz nowy wpis to napisz mi komentarz :) Zastanawiam się, kiedy w końcu Draco wyjaśni wszystko Hermionie. Biedna Ginny...Jej syna chcą złożyć na ołtarzu, żeby przywołać Voldemorta. Powrót Snape'a świetny. Czekam na następny rozdział. Zmieniłam nick z agullek96 na Coffie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Coffie
Nie ma problemu mogę powiadamiać;)
UsuńSama nie wiem czemu tak się dzieje może to wina czegoś w ustawieniach?
Dlatego ja używam opcji "Obserwatorzy" zawsze działa i nie zawodzi;)
Rozdział jest genialny :) uwielbiam twojego bloga za to, że zawsze coś się tu dzieje :D Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Jak zawsze w atmosferze tajemnicy...
OdpowiedzUsuńUwielbiam tajemnice!
Jestem oczarowana wręcz tym rozdziałem.
Genialny pomysł z przywróceniem Voldka do życia poprzez zabicje syna Wybrańca.
Pozdrawiam, em.
Okej, jestem, przeczytałam i jestem w pełni zadowolona z rozdziału ^^.
OdpowiedzUsuńNo proszę, pan Malfoy okazał jakieś głębsze uczucia... To naprawdę słodkie, że przez 3 dni siedział przy jej łóżku - widać, że naprawdę mu na niej zależy, chociaż jeszcze nie do końca potrafi to okazać. Niemniej, to zawsze cos ;)
Cieszę się, że sceny z Draco i Hermioną przeplatałaś Harrym i Ginny. Sytuacja w sądzie była emocjonująca i ja sama czułam się niemal jak Ginny, jednocześnie trzymując kciuki za to, aby ani Potter ani też Ruda nie zostali pokrzywdzeni.
Znowu Draco i Miona... Uwielbiam Malfoya w tym rozdziale, bo tak fajnie zachowuje się w stosunku do swojej żony. No i jadą nad morze, do domu jego babci! Merlinie, jakie to romantyczne ^.^ Juz zapomniałam o rozdziale, że on ją tak cholernie źle potraktował ;p.
Po tym, jak Miona uciekła na górę, już się bałam, że się nie pogodzą, nie pogadają... całe szczęście, że stało się inaczej. Rzeczywiście, po tym, co przeszli, przyda im się przynajmniej chwila takiego... eee, czegoś xD.
No i opłacało się te trzymanjie kciuków ;D Ja Ginny zachowała Jamesa, a Harry może go spotykać... Potem kulturalnie pogadali w retauracji... Czy Harry powie kiedykolwiek komuś o tym Voldemorcie, ktory siedzi w jego głowie?
O rany! Końcówką mnie zszkowałaś... oni rzeczywiście chcą złożyć Jamesa w ofierze... Merlinie, mam nadzieję, ze do teog nie dojdzie, bo się popłaczę. Już zdążyła polubić tego małego brzdąca :).
No i to chyba wszystko, co chciałam napisać... Oh, no i na zakończenie powiem tylko to, co chyba powtarzam zawsze, ale.. świetnie przedstawione sytuacje i w ogóle, to było takie żywe ^^.
Pozdrawiam!
Aj dziękuje za miłe słowa.
UsuńDla takich komentarzy naprawdę warto pisać opowiadanie bo dodają skrzydeł i nie masz pojęcia jak bardzo.
Cieszę się, że rozdział się podobał.
długo nad nim myślałam nim postanowiłam przedstawić go w taki sposób.
W końcu odrobinę szczęścia im też sie należyy i aż się boję co powiedz na kolejne rozdziały.
Mam wrażenie że mój Draco cierpi chyba na jakieś ADHD ale to jeszcze zobaczę w następnych rozdziałach.
Na razie mam parę do przodu więc mogę spokojnie pisać i pisać;)
Jeszcze raz dziękuje i zapraszam na następny rozdział.
Hej.:P
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny.
Widzę zmianę Dracona i mam nadzieję, że pomiędzy nim a Mioną będzie teraz trochę lepiej.
Snape żyje. To jest moje the best off w tym rozdziale.:D
Wkurza mnie Ginny, jakoś nie lubię jej w Twoim opowiadaniu.
Śmierciożercy atakują.:D
To będzie ciekawe.:D
Czekam na kolejny,
pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Osobiście lubie postać Snape i dlatego postanowiłam go wskrzesić.
UsuńBez niego HP nie byłoby takie samo czyż nie?
He he mnie też i dlatego właśnie ją tak pokazałam, ale to będzie mieć też swoje dobre strony i sama zobaczysz jakie;)
tymczasem dziękuje za komentarz i pozdrawiam;)
Ohh jak świetnie. Fajnie, że do Malfoya coś dotarło :3
OdpowiedzUsuńWyczekuje niecierpliwie kolejnego :D
Tak więc po kolei.
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego miałam wrażenie, że nasza Hermiona jest w ciąży i przez to boli ją głowa (coś sobie ubzdurałam, a tu taka niespodzianka z guzem mózgu). Naprawdę cieszę się, że zabieg się udał i bohaterka doszła do siebie. Odnoszę wrażenie, że Draco zaczyna sobie uświadamiać kim jest dla niego kobieta, z którą został zmuszony dzielić życie. I chyba nie chodzi mu już o pożądanie.
Sprawa Jamesa - naprawdę cieszę się, że Ginny zatrzymuje chłopca (w głębi ducha przeklinałam Harrego, że ją wtedy zostawił. Myślę, że gdyby powiedział jej o Voldemorcie, to nie byłoby problemu z przełożeniem ślubu). Ale w sumie to dobrze, że Pan Potter dostał częściowe prawa rodzicielskie - może będzie mógł naprawić i odpokutować błędy przeszłości.
Pobyt Draco i Miony nad morzem. Mam (zapewne złudną) nadzieję, że wszystko będzie już po ich myśli i uda się im zbudować naprawdę kochającą rodzinę ( z małym, wesołym dzieciątkiem). Ale na pewno pojawią się jakieś komplikacje, czyż nie? :)
I ostatnia kwestia, czyli powrót jednego z moich ulubionych bohaterów! Naprawdę cieszę się, że Snape powrócił. Ale oczywiście martwię się o małego synka Ginny. Boję się o niego, bo los, który może zgotować mu Krąg Śmierci jest brutalny i okrutny. Dlaczego on musi płacić za to, że jego ojciec przeżył?
Słowem podsumowania - naprawdę podoba mi się ten rozdział. Szczególnie kontrast między szczęściem "nowożeńców" oraz tragedią Ginny. Chociaż coś mi mówi, że za niedługo wszystko się wyrówna i nie będzie tak kolorowo.
Pozdrawiam, weny życzę no i w niecierpliwości oczekuję na kolejny rozdział!
* Przewidujesz jeszcze jakieś bonusy? :)
Tak, myślę że jeszcze pokaże jakiś bonus.
UsuńNie wiem czy będzie oddzielną częścią historii czy może coś z życia Harry'ego i Ginny chociaż nie wiem czy to zbytnio pasuje do Dramione.
Cieszę się że podoba ci się sama historia.
Mam jeszcze wiele niespodzianek w zanadrzu i mam nadzieję że się spodoba.
tymczasem dziękuje za miłe słowa i zapraszam na kolejny rozdział.
O matko. Co tu się dzieje i dlaczego? Snape żyje, James w niebezpieczeństwie. Cuda wianki.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Hermionie nic nie jest i wraca do zdrowia. Najważniejsze jest to, że próbuje razem z Draconem odbudwać swoje małżeństwo. Lepiej próbowac niż żałować, że się tego nie zrobiło.
Historia ma takie zwroty akcji, że czasami sama zastanawiam się nad tym wszystkim co dalej wymyślisz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Lady Spark
Smutny był ten rozdział. Cała sprawa z Jamesem. To musiało być trudne i dla Ginny, i dla Harry'ego. A potem jeszcze się okazało, że chłopczyk jest w niebezpieczeństwie. Miejmy nadzieję, że te problemy tylko zbliżą do siebie rodzinę, a nie jeszcze bardziej poróżnią.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Severus powrócił. I mam nadzieję, że będzie pojawiał się częściej. Na pewno będzie mógł pomóc w sprawie powrotu Voldemorta. A co do Kręgu Śmierci... Niewiarygodne, że jest tyle różnych sposobów na przywrócenie komuś życia. Czarny Pan przez tyle lat dążył do nieśmiertelności, a mnie się wydaje, że osiągnął ją już dawno. Przecież on nigdy nie umrze. Nic nie jest w stanie go zabić. Co prawda jest uzależniony od innych (i tutaj trzeba przyznać, że sprzyja mu niesamowite szczęście, bo gdyby nie Bell, to pewnie nikt by nie wpadł na tak błyskotliwy pomysł przywrócenia mu życia), ale jednak zawsze powraca. Ciekawi mnie, jak na to wszystko zareaguje Hermiona? Bo ostatnio była dość często pomijana. Draco tak się o nią troszczy, a podejrzewam, że nie wyjdzie jej to na dobre. Ona wolałaby znać najgorszą prawdę, niż być oszukiwaną. Nie wiem, czy zdoła po raz kolejny wybaczyć mężowi... Niech on lepiej w końcu zacznie myśleć. Bo ostatnio chce dobrze, ale niestety wychodzi, albo dopiero wyjdzie, jak zawsze.
Rozwiązał się problem z bólami głowy Hermiony. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego. Sama nie wiem, co podejrzewałam, ale na pewno nie guza. Na szczęście, znów wszystko dobrze się skończyło. Ciekawe, co jeszcze przytrafi się biednej Hermionie? Mam wrażenie, że strasznie się nad nią pastwisz. Nie ma łatwego życia w Twoim opowiadaniu. Ciągle coś. Ile jeszcze będzie musiała wycierpieć? Ile jeszcze jest w stanie znieść?
Na początku tego rozdziału zastanawiałam się jeszcze nad tym Voldemortem w głowie Harry'ego. Jaki on będzie miał wpływ na stosunki Pottera z synem i Ginny? Ale potem, wiadomość, jaką przekazał Snape, zrujnowała całe moje wyobrażenie o najbliższej przyszłości Pottera. Bo przecież teraz wyrok sądu już nie będzie się tak liczył. Najważniejsze jest przecież bezpieczeństwo Jamesa. A Harry będzie miał inne zajęcia, chociażby takie jak powstrzymanie Kręgu Śmierci przed wskrzeszeniem Voldemorta.
Ach, dzieje się. I sama nie wiem, jak na to wszystko patrzeć, co o tym myśleć, jakie mieć podejrzenia. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nn :)
A swoją drogą, jak uporałaś się z akapitami i wyjustowałaś tekst? Ja zawsze mam z tym problemy.
Pozdrawiam, Nika ;)
Magia jest tym czego nie wiesz
Wiesz ja używam Worda 2010. Do akapitow używam tabulatora a tekst wyrównuje z pomocą narzędzi na tekście. W ten sposób jest o wiele łatwiej.
UsuńCo do Harry'ego i Ginny to jeszcze wiele się wydarzy zapewniam!
Mam sporo pomysłów ale nie chce żeby to zawojowało nad Draconem i Hermioną.
W końcu to opowiadanie głównie o nich czyż nie?
Na pewno jednak postaram się zaskoczyć jeszcze nie raz.
pozdrawiam.
Jak ja czekałam na ten rozdział! Opłacało się jednak;) Zupełnie tak jak Belli opłacało się szaleństwo;p
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dałaś Hermionie i Draconowi parę chwil szczęścia. Po tym wszystkim, co przeszli, zasłużyli na moment wytchnienia.
Widzę, że akcja się rozwija. Rozbudzasz ciekawość;)
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
Życzę duzo weny.
Pozdrawiam serdecznie,
Villemo.
P.S A teraz taka mała reklama;) Gdybyś miała czas i ochotę to zapraszam na swojego nowego bloga:
http://more-than-enemies-dramione.blogspot.com/
Będzie mi bardzo miło jeśli tam zajrzysz;)
Staram się bardzo i mam nadzieje że mi to wychodzi.
UsuńOstatecznie żeby blog był ciekawy akcja musi jakoś się rozwijać.
Bez tego na pewno byłoby nudno.
Dziękuje bardzo za miłe słowa i na pewno w woolnej chwili wejde
W końcu przeczytałam i przybywam z komentarzem. Podobał mi się zwiastun, który umieściłaś na facebooku.
OdpowiedzUsuńJednak wracając do rozdziału... Podobał mi się. Piszesz naprawdę długie odcinki, ale przynajmniej mogę na spokojnie sobie czytać i nie martwić się, że przy kolejnej linijce będzie koniec :D
Będzie trochę gadania (pewnie napiszę dość chaotycznie) i wytykania błędów (na końcu o tym wspomnę).
Chyba zacznę od Harry'ego. Z jednej strony cieszę się, że Harry odzyskał prawa do Jamesa, ale z drugiej jest mi żal Ginny. Przecież w jakimś stopniu musiała sama poradzić sobie najpierw z ciążą, a później z wychowaniem synka. Pottera przy niej nie było, więc to może być argument, że była zła na werdykt sędziny. Jednak może poprzez bliższe relacje Harry-James będą mieli taką więź między sobą, która zbliży ICH do siebie.
Chociaż pojawienie się Snape to już w ogóle jest hardcore xd Nie sądziłam, że wskrzesisz AŻ tyle osób. Wiem, że było to potrzebne do opowiada, ale proszę, żebyś więcej osób już nie przywracała do życia. Zacznie być to powtarzalne, a w konsekwencji mało oryginalne.
Jedyne, co mi się rzuciło w oczy, że bardzo fajne pokazałaś relacje Harry-Snape. Nie było już tego robienie sobie na złość, bo w przeszłości ojciec Wybrańca się znęcał nad Snapem. Mimo wszystko pomijając to wszystko to powiedział dość sporo rewelacji. Rzeczywiście, jeśli Bella odnajdzie drugą część różdżki to będzie można zacząć się szykować do kolejnej wojny. Mam nadzieję, że Harry znajdzie drugą część różdżki. No i skoro krew Jamesa jest tak bardzo cenna to trzeba go chronić najlepiej jak tylko jest to możliwe.
Tym miłym akcentem przechodzę do naszych głównych bohaterów.
Nemezis uratował ją przed śmiercią. Miała naprawdę wiele szczęścia, że nie umarła w drodze. Coś tak czułam, że może to być guz mózgu. Okropna sprawa, ale to tak swoją drogą.
Odczułam coś takiego, że Draco w chwili, kiedy Hermiona leżała po operacji musiał naprawdę przejąć się jej losem. Musiał naprawdę coś poczuć do własnej żony. Przecież nie siedziałby przy niej kilka dni, gdyby nic dla niego nie znaczyła.
Cieszę się, że Malfoy chce odbudować "zdrowe" relacje między nim, a Hermioną. No i nawet pokuszę się o to, że on zaczyna się przed nią otwierać. Jest to duży plus, bo może w końcu zaczną być małżeństwem, a nie tylko osobami żyjącymi obok siebie.
Nie spodziewałam się, że Dracon zacznie jej wszystko tak dokładnie opowiadać, dlaczego tak bardzo chciał, żeby została jego kochanką. Jednak jego tłumaczenie jest logiczne, a nawet na pewien sposób przerażające. W gruncie rzeczy pożądanie nigdy nie wróży nic dobrego, a w tym przypadku złączyło tę dwójkę z tak zwanego przymusu. Chociaż liczę, że dotrą się do siebie i poczują do siebie to samo, czym jest miłość.
Może na zakończenie powiem, że uwielbiam twoje opowiadanie, mimo że wytykam tyle błędów :)
Błędy:
1. "Nie miał , zym mógłby bronić siebie lub kobiety" -> o co chodziło w błędnym słowie "zym"? Nie umiem się domyśleć o jaki wyraz chodzi.
2. "Wyraźnie dał jej do zrozumienia, co myśli o zmianach w jego życiu i kim ona jest" -> Może daj taką końcówkę: "... i kim jest dla niego".
3. "Nie musisz. W końcu to moja praca. – Lekarz uśmiechnął się łagodnie, a w jego oczach widniał tajemniczy błysk. –. – To mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przymknęła oczy zmęczona całym dniem. Myślami była przy swoim mężu ciekawa, czy ją odwiedzi" -> od zdania: "Lekarz powiedział..." do końca jest stosowany opis. Nie stawiamy w takim przypadku myślników.
4. "Udało jej się jakoś utrzymać w rękach kubek z kawą. Nie było to łatwe zadanie, przy jej obecnym" -> Drugie zdanie mało logiczne. Dodaj słowo: "... przy jej obecnym stanie".
5. "Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się pobyt tam, chociaż kilka dni. Sam wziąłem również urlop" -> Zmień na: "Sama matka wpadła na pomysł, że przyda ci się tam pobyć, chociaż przez kilka dni. Sam wziął urlop na ten czas".
1/2
2/2
Usuń6. "Nie umiał tylko obrać odpowiednio tych słów" -> zmień z: "obrać" na "ubrać".
7. "Była ciekawa jak wiele tajemnic kryje się w tym z pozoru zimny arystokracie" -> literówka. Zmień z: "zimny" na "zimnym".
8. "Nie zauważyła nawet, kiedy pozwoliła sobie na odpłynąć" -> Końcówka mało logiczna. Usuń słowo: "na".
9. "Poczuła, że jest głodna, a Draco jakby usłyszał burczenie w jej brzuchu, bo od razu ją tam poprosił" -> Daj: "... ją tam poprowadził".
10. "Co prawda, d obrze ją tam karmili, ale jednak w domu zawsze było lepiej" -> Nie ma spacje między literą "d", a "obrze". Ma być: "dobrze".
11. "Musiało coś się stać w czasie jej choroby i brała to na plus sytuacji. Pragnęła, aby ich relacje się zmienili" -> Pierwsze zdanie: zmień z "plus sytuacji" na "karb sytuacji". Drugie zdanie: zmień z "zmienili" na "zmieniły".
12. "Nie chciała nikogo widzieć. Musiała jak najszybciej znaleźć się w domu i zobaczyć z synkiem" -> dodaj do końcówki: "... i zobaczyć się z synkiem".
13. "Od tamtej pory dziewczyna przejęła kawiarnie po babce i odżyła" -> literówka. Zmień z "kawiarnie" na "kawiarnię".
14. "Nie chciała na nowo wrócić do nałogu, ale potrzebowała alkoholu" -> zmień z: "wrócić" na "wracać".
15. "Jesteś głodna? – zapytał cicho, a gdy pokiwała zaprosił ją do stołu" -> Czym pokiwała? Głową, ręką etc.? Dodaj tak: "... a gdy pokiwała głową zaprosił ją do stołu".
16. "A teraz jeszcze nazwij mnie zboczeńcem – mruknął, ale mimowolnie uśmiechnął się. rozmowa zmierzała w dobrym kierunku" -> Słowo "rozmowa" z dużej litery.
17. "Masz rację – powiedziała podnosząc wzrok na niego. – Spróbujmy Draconie" -> Drugie zdanie powinno tak wyglądać: "Spróbujmy, Draconie". Dlaczego przecinek przed słowem Draconie? Bo stosujesz imię.
18. "Miał wielką chęć zamordować tego człowieka tylko, że tym razem upewnić się, że naprawdę nie żyje" -> Pogmatwałaś to zdanie. Daj tak: "Miał wielką chęć zamordować tego człowieka, aby tym razem upewnić się, że nie żyje".
19. "Były dyrektor Hogwartu, Severys Sbape uśmiechnął się z przekąsem" -> Po pierwsze zmniejsz spację. A po drugie: Severus Snape.
20. "Teraz z perspektywy czasu wiele spraw wyglądały zupełnie inaczej" -> A może powinno być: "wyglądałoby"?
21. "Czemu Dumbledore nie zażył tego eliksiru. Był przecież taki potężny. Mógł wygrać ze śmiercią" -> Pierwsze zdanie: Zamiast kropki powinien być znak zapytania.
22. "Z Kręgiem Śmierci. I powrotem Voldemorta. Wiesz, że oni do tego dążą prawda?" Przecinek w trzecim zdaniu. Daj tak: "Wiesz, że oni do tego dążą, prawda?"
23. "Krew twojego syna Harry" -> Przecinek. Daj tak: "Krew twojego syna, Harry".
Znowu mi wyszła duża liczba błędów. Przepraszam, przepraszam.
Jednak powiem ci na koniec, że te błędy są mniej kłopotliwe, niż w poprzednim rozdziale :)
Życzę weny i pozdrawiam.
Właśnie mam z tym problem.
UsuńMoja beta sprawdza wszystko ale niestety niektóre rzeczy może pominąć, gdyż ja naprawdę robię dużo błędów, które są naprawdę bardzo denerwujące, chociaż naprawdę się staram.
Dziękuje bardzo że je wyłapujesz, gdyż mogę w ten sposób wiedzieć, czego unikać bo to najważniejsze.
Co do Dumbledor;a to mam pewien kłopot z tym dlaczego właśnie nie zażył tego eliksiru ale coś na pewno wymyślę.
Nie byłabym sobą gdybym tego nie zrobiła.
I nie bój się nikogo nie wskrzeszę.
Bella i Snape stanowczo wystarczą jak na to opowiadanie.
nie gniewam się i dziękuje bardzo za te uwagi.
Muszę mieć zawsze nastrój, żeby przeczytać i wyłapać większość błędów. Chociaż w tym odcinku może i nie było ich mało, ale podchodziły pod jedną kategorię błędów. Masz to samo, co ja, czyli nie wyłapujesz u siebie błędów? Ja u kogoś zauważam błędy, a u siebie dopiero po dobrych tygodniu jest widzę :D
UsuńMoja skleroza jest cudowna. Zapomniałam odnieść się do jednej rzeczy, która znalazła się w odcinku, a mianowicie o Nemezis. Z jednej strony jest on dla mnie jakiś taki tajemniczy, ale z drugiej dość bliski. Mam nieodparte wrażenie, że on ma coś wspólnego z Malfoyem, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że... Że Malfoy może działać na dwóch fontach i działać zarówno w Kręgu Śmierci, i być tym całym Nemezis.
Moje myślenie jest cudowne :P
Pozdrawiam i spokojnego wieczoru.
No właśnie postać Nemezis trochę mi namieszała w życiu, ale postaram się coś pokazać z jego strony.
UsuńMam nadzieję że jego historia jeszcze będzie miała swoje ujście.
Szczególnie że w życiu Dracona pojawi się mnóstwo tajemnic do wyjaśnienia, a największe są jeszcze przed nami!
Znowu to samo! Powiadomienie na głównej na bloggerze nie pojawia się wcale albo dopiero po 2 dniach. Czyżby dzieje się to samo co z onetem? Oby nie bo nie mam zamiaru przenosić blogów.
OdpowiedzUsuńNo, ale nie jestem tu po to żeby narzekać na Blogspota.
Rozdział trochę wyjaśnił i bardzo, ale to bardzo miło jestem zaskoczona, że wskrzesiłaś Snape'a :)
W końcu Hermiona i Draco mają chwilę szczęścia. Oj należy się im.
Rozdział bardzo mi się podoba i czekam na następny.
Pozdrawiam!
Teraz tak patrzę, że ja przecież nie skomentowałam tego rozdziału tutaj na blogu. A powinnam. Dobra, mam ostatnio takie urwanie głowy, że nie wiem nawet gdzie się znajduje i jak mam na imię, więc przepraszam również, że nie wysyłam żadnych rozdziałów ani nic.
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się, kiedy zobaczyłam, iż Draco wywiózł Hermionę gdzieś daleko, aby naprawić między nimi relacje. I pewnie gdybym nie znała treści kolejnego rozdziału, cieszyłabym się jeszcze bardziej. Nie mniej jednak Hermiona zasługuje na to, aby odpocząć po tym wszystkim. Cóż... lekko jej nie jest. Najpierw ta cała sprawa z morderstwem, szantaż Draco i klątwa. Potem ślub, paskudne relacje z rodziną i na samym końcu ten przeklęty Nott. Dlaczego te Teodory nie mogą być miłe?
Mam nadzieję, że mimo tych nieszczęść, ona znajdzie w tym iskierkę dobra. A Draco? Powinien wydorośleć.
Powiew radości przyfrunął z Opola,kiedy w. telefon siedziałam wpatrzona.
OdpowiedzUsuńUśmiech i łzy ozdabiały twarz mą
gdy czytałam historię tą.!
Rozdział mnie uraczył i wzruszył ogromnie,
a Draco to.. ze tak powiem skromnie :)
Fanką jestem Dramione twojego,
Nie za różowe jak landrynki z cukierni ,nie za brutalne jak to w filmach bywa.
Chyba już nic nie napiszę ,ale mówię chyba,bo tak tylko w świecie realnym bywa.
Chociaż piszę wierszem komentarz ten dość krótki,chce powiedzieć,że wszystkie smutki,ktore mnie otaczają dzięki tej historii. szybko odfruwają.!:)
xx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com