poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 019 „Zwodniczy plan”



„Nig­dy nie graj ro­li, której nie od­czu­wasz każdą cząstką swo­jej duszy.
Ag­re­syw­ne otocze­nie zbyt szyb­ko zauważa ta­kie maski.”
- marzycielska – cytaty info

Kroniki Proroka Codziennego nr 20:
Po raz kolejny zwracam się z prośbą do Obserwowanych.
Jest was dość duża liczba i dziękuje za to.
Jednak nie wszystkie osoby, które czytają komentują.
Będę wdzięczna za wasze opinie, zwłaszcza iż zbliżamy się do wielkiego finału.
Czy mogę na was liczyć?
Każde miłe słowo uznania bądź krytyki jest naprawdę ważne.
A tymczasem zapraszam do czytania!

~^~^~
    Z Kate nie było dobrze.
                Po tym ataku zamknęła się w sobie. Dobrze, że w ostatniej chwili zdążył, aby ją ratować. Nie wybaczyłby sobie gdyby coś jej się stało. To była jego wina. W ogóle zaczął się zastanawiać nad tym żeby dać jej wolność . Nie powinna się dłużej męczyć jako jego „pracownica, bo inaczej nie mógłby tego nazwać. Z westchnieniem spojrzał na jej bladą twarz. Gorączkowała od kilku dni i wezwał Angelinę na pomoc. Narzeczona znała się na leczeniu i doskonale umiała sobie poradzić. Tym razem miała złożone ręce. Stan dziewczyny robił się coraz bardziej poważny.

                 - Powinieneś wysłać ją do św. Munga – poradziła, gdy kolejne zioła lecznice nie przynosiły efektów. Tej nocy temperatura kate osiągnęła maksimum. Nie wiadomo było nawet, czy przeżyje kolejną noc. – Zabijesz ją jeśli tego nie zrobisz. Zasłużyła na lepsze warunku.

                 - Ona ma rację ,braciszku – podpowiedział cicho będący cały czas przy nich, Fred. Przybrał niewidzialną formę, by Angelina go nie dostrzegła.

                George pokiwał głową. Nie mieli innego wyjścia. Ostrożnie wsparł ją na swoim ramieniu. Była bardzo słaba i drżąca. Z trudem oddychała. To nie jest zwykła choroba. Wiedział to na pewno. Tam w zaułku ten Śmieciożerca atakując ją musiał zrobić coś gorszego. Zwykłe Crucio nie daje takich efektów. Wspólnie teleportowali się do szpitala. Angelina załatwiła formalności, a on czuwał przy niej. Uzdrowiciele od razu się nią zajęli. Obserwował ich ukradkiem, czy nie zadają jej bólu.

                 - Zrobiłeś więcej niż można – powiedziała cicho Angelina widząc ból narzeczonego. Współczuła Kate. Mimo że obie walczyły o serce jednego chłopaka. Nie chciała, by rywalka źle skończyła. Liczyła, że kiedy skończy się kara,rozpocznie życie z dala od nich i George w końcu się uwolni. Niczego bardziej nie pragnęła. No, może po za wyznaczeniem daty ślubu. Dość długo tkwiła w związku, który do niczego nie prowadził. – Teraz niech zajmą się nią najlepsi. Będziemy na bieżąco dowiadywać się o jej stanie.

                 - Zawiodłem na całej linii – przyznał zmartwionym głosem. – Odpowiadam za nią, a swoim gniewem naraziłem ją na niebezpieczeństwo. Powinienem lepiej zadbać o jej los. Po śmierci Freda nie dbałem o nic ani o nikogo. Liczyłem się tylko ja i mój ból. Mogłem pomyśleć żeby zadbać o Kate. W końcu była dziewczyną mojego brata – wzdrygnął się czując lekki chłód na ramieniu. Domyślił się, że to Fred chce go jakoś wesprzeć. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do obecności brata. W pewnym momencie towarzyszący chłód zniknął. Poczuł coś w rodzaju przerażenia. Poderwał się gwałtownie i zbladł na twarzy. Coś złego się stało. Nie miał tylko pojęcia co.

                 - George, a ty dokąd? – krzyknęła za nim Angelina, bo gwałtownie ruszył w stronę drzwi. Chciała pobiec za nim, ale powstrzymał ją ruchem ręki.

                 - Załatwię coś i wrócę – obiecał tylko. Zniknął nim zdołała go zatrzymać. Teleportował się na cmentarz. Tylko tam mógł się dowiedzieć, co z bratem. Nie spodziewał się widoku Percy’ego, najstarszego z rodzeństwa. Ich relacje nie były zbyt ciepłe. Nie umiał się do niego przekonać.

                 - George wszystko w porządku? – spytał czujnie. Cała rodzina martwiła się o jedynego z bliźniaków. Doskonale wiedział, że on najbardziej przeżył to wszystko. Percy czuł się trochę winny, gdyż nie był przy rodzinie. Dopiero z czasem zrozumiał, jak wielki błąd popełnił. Oni od początku mieli rację. Tylko on się mylił. Niestety,nie da rady cofnąć czasu.

                 - Tak – skinął głową chłodno George. – Kate zachorowała i przebywa w szpitalu. Czy mógłbyś się dowiedzieć jak wiele tej kary zostało? Ona zasługuje na coś lepszego niż to.

                 - Czyżby ci na niej zależało? A Angelina? – Percy spojrzał czujnie na brata. Nie było dla niego tajemnicą, że kochał się w Kate.

                 - Obchodzi cię to? – odparował gniewnie. – Co tu w ogóle robisz? Nie było cię na pogrzebie Freda, a teraz przychodzisz jakby się nic nie stało. Miał ochotę go zamordować.  Z trudem się powstrzymywał. Teraz dla niego ważniejszy był Fred. Czuł, że miał jakieś kłopoty. Zniknął tak nagle i nie miał pojęcia gdzie.

                 - Wiem, że nie zachowałem się jak brat – przyznał smętnie spuszczając głowę. – Odwróciłem się od rodziny, kiedy mnie potrzebowaliście, ale miałem ku temu ważny powód. Ojciec od początku o wszystkim wiedział. Dlatego jako jedyny nie miał żalu.

                George uważniej spojrzał na brata. Zauważył, że ich relacje zawsze były bardziej zbliżone. Nigdy wcześniej nie zwracał na to uwagi.  Do teraz. Jednak to nie trzymało się kupy. Wszystko było owiane zbyt głęboką tajemnicą. On nie lubił tajemnic. Wolał mieć wszystko wyłożone na talerzu.

                 - To cię nie tłumaczy – Z rozmysłem odwrócił się od brata. – Zostawiłeś nas już wcześniej. A teraz jeśli możesz idź. Chce zostać sam z bratem.

                 - Pamiętaj, że gdybyś czegoś potrzebował możesz na mnie liczyć – powiedział cicho i teleportował się. Geogre westchnął i przysiadł na ławce obok nagrobka. Próbował wymyślić, co stało się z bratem. Był pewien, że zniknął i martwił się. Miał też wrażenie, że ma to coś wspólnego z Kate.

                 - Gdzie jesteś braciszku? – spytał cicho. Był całkiem sam. Słońce powoli chowało się za chmurami. Zapadał przyjemny mrok. Lubił o tej porze bywać na cmentarzach. Ta fascynacja zrodziła się w nim jeszcze dawno temu.

                 - Ty jesteś George, prawda? – drgnął słysząc ciche pytanie. Zobaczył przed sobą bladą postać małej dziewczynki. Na oko mogła mieć z dziesięć lat. Gdzieś ją widział, ale nie miał pojęcia, gdzie. Ta dziewczynka była duchem. Odruchowo skinął głową. – Mam dla ciebie przekazania od Freda. Ściga go Egzekutor, więc musiał się ukryć. Powiedział tylko żebyś ratował Kate i niczym się nie przejmował. Tylko ona jest w tej chwili ważna. – Dziewczynka zniknęła zanim zdołał coś powiedzieć. Poczuł niemiły dreszcz rozchodzący się po ciele. Jeśli miał uratować Freda i Kate musiał dowiedzieć się o co tu chodzi. To była jedyna szansa.

~^~^~
                 -Jak pani śmie wchodzić do moich pokoi bez pozwolenia i grzebać w prywatnych rzeczach?
                Zagrzmiała stanowczo, gdy tylko odzyskała głos. Narcyza spojrzała na nią pogardliwym spojrzeniem. Na początku wydawało się, że ją lubiła, ale to nie były prawdziwe uczucia.. Musiała ją tolerować podobnie jak Lucjusz. Martwiły ją jednak wieści o aresztowaniu syna. To dlatego weszła do jej sypialni. Nie miała pojęcia, że synowa ma gościa. Coś podkusiło ją, by zajrzeć do biurka i słusznie. Dzięki temu odnalazła papiery rozwodowe przygotowane przez jej syna i nie podpisane. To był dla niej triumf.

                 - Najwyraźniej mój syn postanowił zmądrzeć i  w końcu zająć się rozwodem – Nie kryła swojej radości i pogardy dla synowej. Dla niej  ten związek był plamą na honorze rodziny. W końcu istniała szansa, by go zakończyć. I ona tego dopilnuje.

                 - Nie powinna się pani  w to wtrącać – odparowała Hermiona. Była wzburzona zachowaniem Narcyzy i zamierzała to wyraźnie pokazać. Skończyła już przyzwalanie żeby inni nią pomiatali. Do tej pory była grzeczna i potulna. Nie mogła już tak dłużej. To nie leżało w jej naturze.  W końcu nie na darmo została Gryfonką. – To sprawa pomiędzy mną i mężem. Osoby trzecie nie są mile widziane. Nawet jeśli należą do rodziny.

                - Jak śmiesz tak się do mnie zwracać – unosząc się gniewem Narcyza podeszła do młodej kobiety i uderzyła ją w twarz. Zaskoczona Hermiona dotknęła piekącego policzka. Nie spodziewała się tego. Do jej oczu napłynęły łzy, ale musiała zachować hardą postawę. – Dopilnuje, by ten rozwód doszedł do skutku i nie cofnę się przed niczym. Ty nie należysz do rodziny. Bez względu na to na jaką kobietę wyrosłaś, to w twoich żyłach płynie szlamowata krew.

                 - Która jest rysą naszego rodu - Hermiona skrzywiła się. Nie pamiętała już jak wiele razy słyszała te słowa. W Hogwarcie nie tylko Draco nazywał ją szlamą. Nigdy tego nie mówiła Harry’emua ani Ronowi. Nauczyła się sama walczyć o swoje, ale większość  uważała ją za osobę gorszą.  Jedynie wśród Gryfonów czuła się sobą. Tylko oni ją naprawdę zaakceptowali.

                 - Mówię poważnie – ostrzegła Narcyza. – Myślałam, że uda się ciebie wpasować, ale ten manewr nie wyszedł. Jestem zdolna do wszystkiego, Hermiono, żeby tylko osiągnąć swój cel. Mam pewną władzę, gdy Lucjusza nie ma. Mogę sprawić, że Draco straci wszystko.  Cały majątek i pozycje. Wiem, że do biednych nie należy. Od kiedy zajął się tą koszmarną pracą zajmuje wysoką pozycje w społeczności, ale to nie ważne. Wystarczy, że powiem słowo odpowiedniemu adwokatowi.

                 - Nie może pani tego zrobić – wyszeptała oszołomiona. Nie spodziewała się takiego okrucieństwa z jej strony.
               
 - Ależ mogę i zrobię – zapewniła ją. – Draco na pewno ci nie podziękuje, kiedy się okaże, że wszystko stracił przez ciebie. On jest urodzony z tytułem. To wszystko ma ogromne znaczenie dla niego, ale ty nie jesteś dla niego idealną żoną. On potrzebuje szlachetnie urodzonej arystokratki. Kobiety, która jeszcze bardziej wzmocni jego pozycję.

                 - Nie wystarczy, że mogę dać mu szczęście? – zapytała cicho, ale doskonale znała prawdę. Taka kobieta jak Narcyza nie liczyła się z uczuciami innych. Była załamana. Spodziewała się, że da radę walczyć o ukochanego, ale nie za taką cenę. Draco nigdy nie wybaczyłby jej tego gdyby przez nią wszystko stracił. Tego była niemal pewna.

                 - Widzisz Hermiono, ja sama musiałam kiedyś zrezygnować z miłości – wyznała ku jej zaskoczeniu  – Byłam kiedyś zakochana w młodym mężczyźnie bez grosza przy duszy. Lucjusz nigdy się tego nie dowiedział i niech to zostanie między nami. Wierzę, że mimo wszystko można ci ufać. Byłam nawet gotowa z nim uciec, ale powinność wobec rodziny była ważniejsza od uczuć. Lucjusz może nie jest idealnym mężem, ale może zapewnić mi wszystko.

                 - Nieprawda! – uniosła się Hermiona. – Nie ma nic ważniejszego od miłości i uczuć. To ona nadaje sens życiu człowieka. Bez niej byłoby się nikim.

                 - Romantyczne bzdety – Narcyza machnęła ręką i podała Hermionie papiery oraz pióro. – One nie nakarmią cię, gdy będziesz potrzebowała jedzenia. Wiem, że Draco wyznaczył ci odpowiednią pensję. Nie stracisz jej. Do końca roku będziesz otrzymywała pieniądze na konto. Gorzej będzie jeśli z powodu tych waszych igraszek pojawi się dziecko. Liczę, że mnie jako pierwszą o tym powiadomisz.

                 - Po co? – prychnęła z pogardą. Bezradnie patrzyła na miejsce, gdzie miała się podpisać. Jeśli to zrobi wówczas jej małżeństwo na zawsze się skończy. Ich drogi nie zejdą się już. Na samą myśl o tym czuła bolesne ukłucie w sercu. – Żeby móc pozbyć się kolejnego problemu, gdy stanie się niewygodny?

                 - Za kogo mnie uważasz? – Kobieta oburzyła się z rumieńcami na twarzy. – Nigdy w życiu nie skrzywdziłabym swego wnuka bez względu na to, z jakiej matki pochodzi. Zapewniam, że nie zostanie ukarany, a otrzyma należne mu miejsce. Więc jaka będzie decyzja? Podpiszesz papier czy skażesz Dracona na życie na marginesie?

                W tym momencie wiedziała, że przegrała. Czując jak łzy przesłaniają jej widoczność podpisała papiery. Narcyza zabrała je z wyrazem zadowolenia. Ona sama czuła się tak jakby miało jej pęknąć serce. Nie spodziewała się, że wszystko tak się skończy. Narcyza znalazła skuteczny środek na pozbycie się niechcianej synowej.

                 - Oczywiście masz się wynieść  z domu w ciągu najbliższych trzech dni – dodała na koniec kierując się do drzwi. – Kiedy Draco zostanie uwolniony, to nie chce żebyś tu była. Dostaniesz odpowiednie pieniądze, ale masz się z nim nigdy więcej nie spotkać.

                 - Jeśli tak pani sobie życzy – syknęła przez zaciśnięte zęby. Starała się nie rozpłakać. Dzielnie stała z uniesioną głową. Narcyza przez moment przyglądała się jej jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale wyszła odwracając się pospiesznie. Dopiero po jej wyjściu rzuciła się na łóżko i zalała łzami.  Hermiona  nigdy jeszcze nie rozpaczała tak jak teraz. Wkrótce Narcyza pokaże papiery Draconowi, a ten odda je do sądu. Wtedy na zawsze przestaną być małżeństwem. Nigdy tego nie chciała. Nie mogła się z nim spotkać, ale musiała zostawić list. Doprowadzi do jego uwolnienia. Wypije eliksir wielosokowy i na kilka dni stanie się Draconem, a potem odejdzie na zawsze. Nie mogła jednak zniknąć bez słowa. Jakoś udało jej się wstać z łóżka. Odnalazła papier i pióro. Musiała to z siebie wyrzucić. Bez względu na wszystko, Draco powinien wiedzieć.
Drogi Draconie,
Piszę do Ciebie ostatni list. Przepraszam, że nie wszystko wyszło w naszym małżeństwie idealnie, a ja wpakowałam Cię w taka sytuacje. Gdyby było inaczej nigdy bym tego nie zrobiła. Nie żalę się jednak. Małżeństwo z tobą było najcudowniejszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła. Chcę żebyś wiedział, że nie odchodzę z własnej woli. Jesteś dla mnie całym życiem. Nigdy nie myślałam, że tak będzie.
Twoja na zawsze, Hermiona Malfoy.

                 Spojrzała na list oczami pełnymi łez i schowawszy do koperty zapieczętowała. Jutro list znajdzie się w komnatach Dracona. Ona zakończy swoją misją, a potem rozpocznie nowe życie.  Nie po raz pierwszy pragnęła, aby to wszystko okazało się koszmarnym snem. Wiedziała jednak, że jej los był przesądzony.

~^~^~
                  -Czy jesteś naprawdę pewny, że to dobry pomysł?
                Ginny spojrzała na swojego narzeczonego, który wprowadził ją w plan działania. Nie była do końca przekonana, że wszystko dobrze pójdzie. No i martwiła się o przyjaciółkę. Hermiona bardzo wiele dla niej znaczyła. Przyjaźniły się niemal od zawsze i były ze sobą bardzo bliskie. Teraz wierzyła również w przemianę Dracona i chciała pomóc. Mimo strachu o syna, miała okazję czuć się bezpieczna. Pragnęła też zmienić swoje życie. Nie czuła się dobrze pracując za biurkiem w Ministerstwie. Pragnęła czegoś więcej. Niestety, nie była jeszcze na tym etapie, by wiedzieć, czego chciała. Z Harrym spotkali się na stadionie quiddicha. Właśnie odbywały się rozgrywki, które tak bardzo lubiła. Mecz skończył się zwycięstwem dla gospodarzy. Teraz oboje znajdowali się na murawie boiska.

                 - Tak – zapewnił ją mężczyzna. – Będziemy czuwali nad jej bezpieczeństwem. Po za tym jak na razie nikt nie chce skrzywdzić Dracona chociaż w więzieniu nie wyglądał najlepiej. Mnóstwo byłych popleczników Czarnego Pana uważa go za zdrajcę i słusznie. Dlatego musimy dbać o jego bezpieczeństwo. Będzie naprawdę bezpieczna i nic jej nie zagrażało. Wszystko dokładnie przemyślałem.

                 - Skoro tak mówisz – odparła bez przekonania. Naprawdę chciała, by ta sprawa szybko się skończyła. Musieli jeszcze udać się do Hogwartu i odnaleźć brakującą połowę różdżki. To była szansa na uratowanie Jamiego i powstrzymanie Śmieciożerców. Niczego bardziej w tym momencie nie pragnęła. Syn od zawsze był najważniejszy. Zapatrzyła się na światła reflektorów. Kiedyś marzyła być jedną z tych osób. Szybować w górę i patrzeć na radość kibiców.

                 - Zagramy? – zapytał ją w pewnym momencie Harry, przywołując do siebie miotłę. Nie powinna była się poddać temu, ale zły diabeł był silniejszy. Kiwnęła głową. Mężczyzna zadbał o miotłę dla niej. Wsiadła z lekkim wahaniem. Od dawna tego nie robiła. Poszybowała w górę. Ktoś wypuścił piłki. Nie miała pojęcia ile czasu szaleli na boisku. Nie zdawali sobie sprawy, że ktoś ich obserwował. Ginny wypatrzyła złotego znicza i ruszyła za nim. Harry podążył za nią uśmiechając się przy tym. Już dawno nie czuła się tak szczęśliwa. Szybowała w powietrzu czując wiatr we włosach. Znicz był tak blisko niej. Wyciągnęła rękę. Nie mogła dać mu uciec. Złapała go w ostatniej chwili. Triumfowała. W jej oczach igrały wesołe błyski. Wylądowała w równym momencie z Harrym. Uśmiechał się ciepło zadowolony.

                 - Brawo Weasley – uśmiechnął się dumny z niej. Przez chwilę było jak za dawnych czasów w Hogwarcie. Brakowało mu tych chwil bardzo. Wiele, by dał żeby do nich wrócić. Niestety, czasu nie da się cofnąć. Trzeba żyć z tym, co można osiągnąć teraz.

                 - Ty jesteś Ginewra Weasley! – Ginny odwróciła się słysząc entuzjastyczne wołanie i zarumieniła się. Rozpoznała wysokiego i śniadego trenera Anglii, Simona Rolensa. Był jednym z najlepszych trenerów do tej pory i grał o wielki puchar. – Słyszałem o tobie. Byłem nawet na kilku meczach w Hogwarcie. Byłaś naprawdę wspaniała, a to, co pokazałaś tutaj. Nawet mój najlepszy szukający tego nie potrafi. Nie myślałaś, by grać w drużynie?

                 - Kiedyś i owszem – odparła nieco zaskoczona słowami trenera. Nie spodziewała się tego, ale i też w jej oczach była niepewność. Teraz miała inne obowiązki. Przede wszystkim była matką i musiała być odpowiedzialna. – Niestety, z przykrością muszę odmówić. Mam rodzinę, o którą będę musiała zadbać i wkrótce wyjdę za mąż. – Na wzmiankę o jej ślubie Harry poczuł lekkie uczucie bólu, którego nie umiał ukryć. W końcu była narzeczoną Deana. Ostatnio spędzał z nią tak dużo czasu, że niemal o tym zapomniał.

                 - Czy małżeństwo i rodzina stoją na przeszkodzie żeby grać w drużynie? Nie będziesz wiecznie w rozjazdach, a nawet jeśli rodzinę można wziąć ze sobą. Jesteś młoda i zdolna, panno Weasley. Masz przed sobą przyszłość, którą możesz wykorzystać. Nie wahaj się.

                 - On ma rację, Ginny– szepnął jej Harry. Na jego bliskość serce zabiło mocniej. Cofnęła się, by nie zdradzić swoich uczuć. Obaj mieli rację. Rodzina mogła być zawsze przy niej. Dean na pewno się zgodz. To była szansa, której nie mogła zmarnować.

                 - Kiedy powinnam pojawić się na treningu? – spytała z uśmiechem. W myślach zastanawiała się jak złoży ojcu wymówienie. Na pewno tego nie zrozumie, ale mama ją poprze. Ona zawsze wierzyła w trafność jej decyzji. Na twarzy trenera pojawił się szeroki uśmiech.

                 - W przyszłym tygodniu. Mój agent skontaktuje się z tobą i ustali warunki kontraktu. O godzinie siódmej. Tylko się nie spóźnij. Nie przewidziałem taryfy ulgowej dla przyszłych gwiazd! – Zapowiedział i odszedł pogwizdując cicho. Ginny była oszołomiona. Naprawdę to zrobiła. Zgodziła się wziąć udział w treningach. Będzie grała w barwach drużyny angielskiej. Miała łzy w oczach.

                 - Och, Harry to szaleństwo – powiedziała do niego, kiedy pół godziny później odwoził ją do domu. Wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. Miała tylko nadzieję, że Dean ją zrozumie. Kiedyś przecież też mówił, że powinna spełniać marzenia. Iść własną drogą. To było właśnie jej marzenie. Miała łzy wzruszenia w oczach. – Zrobiłeś mi dzisiaj wspaniały prezent. Dziękuję.

                 - Jesteś matką mego syna – powiedział miękko, dziwnie wzruszonym głosem. Był bardzo blisko niej. Ich ciała dotykały się.  Miała wrażenie, że zaraz spłonie. Wpatrywała się w niego próbując odgadnąć, o co mu chodzi. Harry odgarnął opadający na twarz kosmyk włosów. – Zawsze pragnąłem twojego szczęścia. Dlatego wtedy odszedłem. Nie jestem człowiekiem, z którym mogłabyś ułożyć sobie życie. Nie ma już dawnego mnie. Mam wrażenie, że umarłem gdzieś tam na polu bitwy.

                 - Mimo wszystko wiem, że chciałbyś mieć normalne życie – wyszeptała cicho. I wtedy to się stało. Nie była pewna, które wykonało pierwszy ruch. Poczuła się jakby nie panowała nad własnym ciałem. Pocałunek nie był delikatny. Przepełniony, brutalnością i namiętnością. Oderwali się od siebie w chwili, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok. Odwróciwszy się zobaczyła Deana patrzącego na nich. Miała ochotę zniknąć w tym momencie.

                 - Dean, zaczekaj! – pobiegła za chłopakiem, pozostawiając Harry’ego samego z kłębkiem różnych myśli. W jego głowie panował chaos. Miał wrażenie, że popełnił błąd.

                 - Będziesz tego żałował Potter – usłyszał w głowie głos Voldemorta. Obawiał się, że po raz pierwszy jego cień miał rację.

~^~^~
                Poprzedniej nocy znów mu się śniła.
                Miał wrażenie, że te sny nawiedzają go tylko po to żeby dręczyć. Był pewien, że kolejny dzień w więzieniu i zwariuje. Miał wrażenie, że Potter nie robi nic, by go wyciągnąć. W dodatku John nie odpowiadał na wiadomości. Coś złego się działo. Przyjaciel do tej pory go nie zawiódł. To był pierwszy raz. Zdumiał się na widok strażnika mówiącego mu o gościu. Spiął się cały ponownie spodziewając się Greysona. Mężczyzna obiecał, że mu nie odpuści. Był gotów go zabić przekonany o jego winie. Nie ukrywał zaskoczenia na widok matki. Narcyza jak zawsze wyglądała pięknie. Ubrana w długą szarą suknie i kapelusz na głowie. W ręku trzymała czarną teczkę. Był zaskoczony jej widokiem.

                 - Co tu robisz, matko? – spytał zaskoczony, gdy po przywitaniu usiedli przy stole. Kobieta lekko się skrzywiła. Widać, że warunki więzienne nie pasują jej. Draco nie dziwił się teraz, że robili wszystko, by tego uniknąć.

                 - Przywiozłam dla ciebie dobre wieści – odparła podsuwając mu wieści. Jej oczy dziwnie błyszczały. Nie spodobało mu się to. Jego matka potrafiła być czasami bardzo zaskakująca i nie zawsze było to dla niego dobre.

                 - Jakie wieści? – spytał nie kryjąc niepokoju. Gdy tylko wziął dokumenty od matki głęboko wciągnął powietrze. To były papiery rozwodowe, które nie tak dawno wręczył Hermionie. Nie chciała ich wtedy podpisać. Zerknął w dół. Zgrabnym kaligrafem wypisała swoje imię i nazwisko. Jęknął załamany. A jednak to zrobiła. Podpisała dokument pozostawiając  go samego. Nie dała mu żadnej szansy. – Jak to zrobiłaś? – wykrztusił.

                 - Nie było to łatwe – westchnęła. Chwilami Draco był bardzo podobny do Lucjusza. Wiedziała, że nie odpuści dopóki nie powie mu całej prawdy. Musiała to zrobić. – Nie pokazała nawet mi tych dokumentów. Znalazłam je przypadkiem i postanowiłam działać. Broniła się przed tym, wmawiając mi jaki to jesteś dla niej ważny. Nienawidziła cię przez pół szkoły, a teraz nagle się w tobie zakochała. Oczywista bzdura. Powiedziałam jej, że jeśli nie podpisze dokumentów zostaniesz z niczym. Stracisz wszelkie prawo do Malfoy Manor, a wtedy zobaczymy, czy byłbyś taki szczęśliwy.

                 - Proszę bardzo – prychnął Draco. Nie wierzył, że naprawdę matka dopuściła się do takiego czynu. Biedna Hermiona. Jak ona musiała się wtedy poczuć. Jego matka nie mogła działać w gorszym momencie. I to akurat kiedy postanowił walczyć o nią. Pokazać, że jak chce umie być czułym i kochającym facetem. Westchnął zdenerwowany. – Nie zależy mi na całym majątku i pieniądzach. Mam swoje własne dochody i wybudowaną pozycje. Nawet bez tytułu wciąż będę znaczącą osobą. Nie zależy mi na tym wszystkim bez Hermiony. Tylko ona ma jakiekolwiek znaczenie w moim życiu.

                 - Ta kobieta cię opętała, Draconie – Narcyza wyglądała na wstrząśniętą tymi słowami. Nie wierzyła, że to mówił jej własny syn. Ten, który gardził tą kobietą najbardziej na świecie. Gdy o niej mówił jego oczy jaśniały jakimś dziwnym blaskiem. Nie podobało jej się to, a zarazem poczuła dziwne uczucie zazdrości. Ona sama nie miała szansy na szczęśliwe życie. Było jak powiedziała Hermionie. Musiała zrezygnować z miłości dla innych celów. Nie żałowała swojej decyzji poza nocami, w których czuła się bardzo samotna. Lucjusz nigdy nie wiedział, co to czułość i delikatność. Zwykle brał ją brutalnie, nie dbając o uczucia. Odetchnęła z ulgą, kiedy po urodzeniu Draco przestał odwiedzać jej łoże. Myślała nawet o wzięciu kochanka, ale obawiała się reakcji męża. Dla niego musiała pozostać nieskazitelna. Teraz ofiarą miłości padł jej ukochany syn. Musiała przerwać to szaleństwo. – Masz zobowiązania, tej rodziny. Musisz wyjść za szlachetną dziewczynę o czystej krwi i spłodzić z nią dzieci. To twój bardzo ważny cel. Nie zapomnij o nim.

                 - To wasz cel, matko – mówił spokojnie, ale gotował się z gniewu.  Przez całe życie jego rodzice mówili mu, co miał robić. Najwyższa pora, by postawił na swoim. Nikt więcej nie będzie decydował o jego życiu. Tylko on miał do tego absolutne prawo. – Hermiona jest wspaniałą kobietą pochodzącą z dobrej rodziny, nawet jeśli to są mugole. Ona sama jest jedną z najlepszych czarodziejek jakie znam. To ona będzie moją żoną i musicie się z tym pogodzić.

                 - Rozwodzicie się – przypomniała mu z zimną satysfakcją  Narcyza. – Podpisała dokumenty. Musisz się z tym pogodzić Draconie.

                 - Nigdy! – zdecydował z mocą. – Dokumenty nie są ważne dopóki nie trafią do sądu, a ja nie zamierzam ich tam kierować. Dopóki jest szansa byśmy mogli być szczęśliwym małżeństwem będę o nią walczyć. Wierzę, że mnie kocha tak samo jak ja ją.

                 - Och, czyżby? – Nie miała zamiaru się poddać. Musiała uświadomić mu pewne fakty, które sprawią, że nigdy nie będą razem. – A pamiętasz Megan Carson? – To imię przywołało burzę niechcianych wspomnień. Była  Gryfonką z rodziny mugoli, a zarazem najlepszą przyjaciółką Hermiony. Została złapana przez niego samego i wydana Voldemortowi. Nie zabił jej osobiście, ale przyczynił się do jej śmierci. Hermiona nigdy nie dowiedziała się prawdy. Gdyby teraz ją poznała, znienawidziłaby go na zawsze. Doskonale wiedział jak cierpiała po stracie Megan. Słyszał tę relacje z ust wielu osób. Przez trwające małżeństwo ani razu nie powiedziała imienia Megan, ale zauważył bransoletkę  przyjaźni, którą nosiła na ręku. Taką samą widział u Megan, gdy została złapana. Tę drugą nosił cały czas przy sobie. Matka mogła mieć rację. Hermiona nigdy mu tego nie wybaczy, ale wierzył w jakiś cień nadziei. Musiał wierzyć. Będzie musiał z nią o tym porozmawiać. Powiedzieć jej dokładnie wszystko. I wszystko będzie zależało od jej decyzji.

Kiedy uprowadzał Megan wtedy jeszcze pracował dla Czarnego Pana. Nie był tym, kim stał się teraz. Kazano mu ją zabić, ale odmówił. Nie był aż takim potworem. Potem uratował Hermionę.

                 - Megan Carson to przeszłość – wyznał zapalczywie. – Jednak powiem jej prawdę. Kiedy to wszystko się skończy i ona zdecyduje.

                 - To będzie tylko gwóźdź do trumny waszego małżeństwa, ale jeśli jakimś cudem wam się uda, to nigdy nie szukaj u mnie wsparcia – dodała i unosząc się dumą odeszła. Draco pozostał sam myśląc o przyszłości. Czekało go trudne zadanie. Kolejny powrót do przeszłości, o której z chęcią, by zapomniał. Nigdy jeszcze żadna śmierć nie ciążyła mu na sercu jak tamtej dziewczyny. Megan była niezwykle promienna i radosna. Pełna planów na przyszłość. Talentem nie dorównywała Hermionie, ale również była bardzo zdolna. Podobno nawet sam Blaise się w niej kochał, ale przyjaciel nie przyznał się do tego. Zresztą to on był wykonawcą wyroku, gdy okazało się, że Voldemort nic z niej nie wyciągnie. Błagała, by jej pomógł, ale wtedy tego nie zrobił. Odwrócił się jak tchórz i odszedł. Nie był pewien jak wyzna to Hermionie, ale musiał jej powiedzieć. Śmieciożercza przeszłość ciągnęła się za nim i osiągnęła punkt kulminacyjny.   Nadszedł czas na rozliczenie się. I wiedział, że nie zdoła przed tym uciec. I po raz pierwszy w życiu naprawdę tego nie chciał.

~^~^~
                Przyglądała się uważnie swojemu odbiciu w lustrze.
                To nie była ona, tylko Draco Malfoy. Jego stroje idealnie na nią pasowały. Wybrała jasne jeansy i białą koszulę. Chciała prezentować się dobrze i wygodnie. Tak jak zawsze robił to Draco. Wcześniej ćwiczyła swoją rolę, gdyż pamiętała, że głosy i zachowanie się nie zmienia. Wciąż była Hermioną Granger z wyglądem Draco. Dzisiaj miała się wyprowadzić. Narcyza pewnie pokazała już dokumenty mężowi. Wybierała się do więzienia wczoraj. Przymknęła oczy, by zapomnieć chociaż na chwilę o bólu. Draco na pewno był zadowolony. W końcu sam tego chciał. Pozbędzie się jej na zawsze. Już teraz nie była samotna i bez środków do życia. Praca u Luny i roczna pensja pozwalały jej na życie na odpowiednim poziomie, a ona nie potrzebowała wiele. Może kupi sobie jakiś mały domek? Tak, to by było dla niej idealne rozwiązanie. Brakowało jej tych cudownych chwil, które spędziła w domu z rodzicami. Żałowała też, że nie spłodzili wspólnie dziecka. Pragnęła syna, który byłby podobny do Dracona. Lub córkę. Niestety, okres przyszedł dwa dni temu.  Pamiętała też ostatnie słowa Narcyzy. Na pewno odebraliby jej dziecko. Nie miałaby szans w walce z nimi. Nie mogła do tego dopuścić. I nie mogła również zobaczyć się z Draconem. Teraz jedna z najtrudniejszych misji. Nie wymknie się z domu niezauważona. Narcyza musiała uwierzyć, że  wyszedł z więzienia. Mąż Musiała przyzwyczaić się do tego, że straciła go na zawsze. Nigdy więcej go nie spotka. Dała słowo Narcyzie. Jeśli to zrobi wówczas straci wszystko. Powstrzymała cisnące się do oczu łzy. Będzie zmuszona nauczyć się żyć bez niego. Na pewno da radę. Była silną osobą i przetrwała tak wiele. To też da radę. Narcyza siedziała w salonie i jadła śniadanie, gdy ją zobaczyła poderwała się na równe nogi.

                 - Draco – wykrztusiła z niedowierzaniem. Hermiona kiwnęła głową i przywołała na twarzy najbardziej wyniosły uśmiech na jaki ją było stać. – Kiedy wyszedłeś? W jaki sposób?

                 - Zwolnili mnie wczoraj po twojej wizycie – wyznała ostrożnie. Cała drżała w środku. Nie mogła dać się poznać. Cały plan będzie spalony jeśli to zrobi. – Artur Weasley załatwił mi warunkowe zwolnienie. Pieniądze i pozycja Malfoyów coś nadal znaczą.

                 - Cieszę się, że to zauważyłeś – przyznała i wyglądała przy tym jakby odetchnęła z ulgą. – Wczoraj wywnioskowałam, że dla tej szlamy byłeś gotowy porzucić wszystko – poczuła dziwny skurcz słysząc te słowa. Draco był gotowy porzucić wszystko dla niej? Czy, aby to mogło być możliwe?

                 - Nie jest tego warta – stwierdziła odważnie, by grać rolę Dracona. – A teraz wybacz matko. Muszę się udać do kancelarii – Narcyza skinęła mu głową i wyszła. Adam bez zmrużenia okiem odwiózł ją do biura. Był poinformowany o całej sprawie . Może to szaleństwo, ale ufała mu. I on był bardzo pomocny. Wprowadzał ją w świat Dracona i pozwalał lepiej go poznać. Mimo wszystko te wspomnienia wciąż były bolesne.

                 - Jaki był młody Draco? – zapytała w pewnym momencie, gdy niespiesznie przemierzali ulice zakorkowanego Londynu, by dotrzeć na miejsce. Mogłaby się teleportować, ale tego nie chciała. Lubiła oglądać Londyn i rozmawiać z Johnem. Lubiła również samochody.

                 - Był żywym dzieckiem – wyobrażała sobie, że na twarzy Johna pojawił się szeroki uśmiech. – Całkiem inny od swoich rodziców. Wiele od niego oczekiwano. Narcyza długo nie mogła zajść w ciąże. Dwa razy poroniła. Wtedy pan Lucjusz bardzo się zmienił. Nigdy nie był taki jak teraz. Najpierw się rozpił, potem zaczął zadawać się z szemranym towarzystwem, które poznał w szkole. Biedna pani musiała się temu przyglądać z boku. Nie miała nic do powiedzenia. I pojawił się Voldemort, a Lucjusz stanął u jego boku. Potem wciągnął w to syna. Draco nie pasował do tego życia, ale nie miał wyjścia. Głowa rodziny była najważniejsza. Musiał ugiąć się woli ojca.

                 - Nie miał łatwego życia – zauważyła ze współczuciem. Nie wyobrażała sobie siebie na miejscu Dracona. Przerażona córka Śmieciożercy, który wybiera dla niej własny los.

 - To prawda – przytaknął mężczyzna. Coraz bardziej lubił tę kobietę i nie przeszkadzało mu to, kim była. Ta niezwykła młoda dama zasługiwała lepiej niż Astoria na miejsce u boku Dracona. Żałował, że pani Narcyza tego nie zauważała. – Nie będę zbyt wiele mówił o przeszłości panicza. On sam opowie, gdy będzie gotów, ale panienka może się tylko domyślać. Za czasów Voldemorta w Malfoy Manor panowało piekło. Wiele osób nigdy nie opuściło murów tego zamku. Panicz też nie jest bez skazy, ale by przetrwać musiał wykonywać czyjeś rozkazy. Zanim go osądzimy musimy się zastanowić, co my zrobilibyśmy na jego miejscu – Hermiona przytaknęła. To była prawda. Ona stała od początku po prawej stronie, ale dlatego, że miała wybór. Draco nie miał go wcale.

John zatrzymał samochód przed kancelarią i wręczył jej klucze. Miała dostęp do sekretów męża, ale nie zamierzała ich użyć. W końcu nie tego szukała. Musiała dowiedzieć się dlaczego wrobiono go w śmierć tamtej pani minister Nie kryła zaskoczenia widząc Johna  na miejscu. Podobno był po za zasięgiem, gdy Draco go potrzebował.

                 - Malfoy! – wykrzyknął John na jego widok. – Nie miałem pojęcia, że wyszedłeś z więzienia. właśnie  próbowałem dowiedzieć się czegoś, gdy tylko doszła mi wiadomość. Wybacz, że byłem po za zasięgiem. Niestety, ta ostatnia sprawa wykańcza człowieka.

                 - Och, doprawdy? – spytała z sarkazmem. Podejrzewała, że Draco pewnie  próbowałby zrozumieć przyjaciela, ale ona była całkiem inna. Draco cały czas faworyzował Johna i nie widział ukrytego w nim zła. Ona nie ufała mu od początku. Czuła, że temu mężczyźnie nie można ufać. – To nie było nic pilnego. W końcu to mnie aresztowano i prawie skazano. Nie masz się czym przejmować.

                 - Przepraszam, Draco – John wyglądał na obrażonego. Roześmiałaby mu się w twarz gdyby tylko mogła. Podeszła do biurka i zaczęła przeglądać dokumenty Dracona. Jego ostatnie sprawy. Wszystko, co mogłoby zwrócić uwagę na jakikolwiek ślad. Niestety, chociaż dokumenty prowadzone były bardzo dokładnie, nie znalazła żadnego powiązania. Jedynie dziwne raporty opatrzone szyfrem. Mówiły coś o Kręgu Śmierci. Draco prowadził dokładny i trudny do odczytania zapis. Była pewna, że ona nie da rady tego rozszyfrować Draco miał wiele sekretów, o których nie miała zielonego pojęcia. Szperając w szufladzie odnalazła pewną szkatułkę. Zafascynowana zaczęła ją oglądać. Poczuła przypływ podniecenia. Dlaczego Draco tak cenny przedmiot, trzymał ukryty w gabinecie? John wymamrotał, że wychodzi. Nie zwróciła uwagi na niego. Czując jak jej serce mocniej bije otworzyła ją. Szkatułka nie była zamknięta. I wtedy poczuła jak zamiera w niej serce. Znała przedmiot, który się tam znajdował. Znała bardzo dobrze, gdyż sama była jej wykonawcą. Pleciona bransoletka wykonana z beżowych i zielonych nici muliny , zdobiła niegdyś nadgarstek pewnej blondynki. Jej najlepszej przyjaciółki. Megan zaginęła przed tym nim  ona i Harry wyruszyli na poszukiwanie horuksów. Wyszła pewnego dnia na Pokątną i nigdy się nie znalazła. Szukała przyjaciółki niemal wszędzie. Nie miała nawet grobu, który mogłaby opłakać. Teraz po tylu latach odnalazła ślad po niej. I to w miejscu, gdzie najmniej, by się spodziewała. Poczuła jak do jej oczu napłynęły łzy. Na jeden moment zapomniała o całej sprawie i własnym bólu. O umowie z Narcyzą. Musiała dowiedzieć się prawdy. Z ciężkim sercem podniosła się z krzesła. Ruszyła w stronę miejsca, gdzie siedziała osoba, która mogła odpowiedzieć jej na wszystkie pytania. Po raz pierwszy w życiu nie była pewna, czy chce znać prawdę.

~^~^~
Na zakończenie:
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Długo myślałam nad jego zakończeniem aż w końcu zdecydowałam właśnie na takie.
Niech chłopak się trochę pomęczy nim zdobędzie serce ukochanej.
W końcu nie od razu „Rzym zbudowano” czyż nie?
Pomysł na stworzenie postaci Meg Carson przyszedł mi do głowy całkiem niedawno i będzie o niej  odpowiednia historia, mam nadzieję, że jej postać się wam spodoba, chociaż zdaje sobie iż pojawiła się znikąd.
Pozdrawiam i zapraszam na ciąg dalszy!


Informacyjnie:
Oryginalny tytuł: „pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 019 „Zwodniczy plan”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 780

20 komentarzy:

  1. Pierwsza!!!!!
    a teraz idę czytać :)
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny, bardzo lubię jak komplikujesz im życie, ale mam też nadzieję, że wszystko się w swoim czasie wyjaśni :) dużo weny :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział!! Nie mogę doczekać się następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze świetnie
    A ja zaczynałam lubić Narcyzę :/
    Oby wszystko się wyjaśniło :)
    A tak z ciekawości ile rozdziałów w tym opowiadaniu planujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuje żeby było ich 30.
      Obecnie mam napisane 24 i idzie trochę opornie, ale mam nadzieję że dam radę dociągnąć.
      Nie wiem czemu, ale im bliżej końca opowiadania jestem tym jest trudniej!
      Postaram się jednak nie zniszczyć końcówki!

      Usuń
  5. Hej.:)
    Rozdział jest genialny. Ale z Narcyzy suka (sorry, za słownictwo). To, że jej nie wyszło w młodości nie oznacza jeszcze tego, że musi niszczyć życie Draco i Hermiony. Przecież oni nie są odpowiedzialni za jej cierpienie! Ona szczególnie jako matka powinna chcieć dla swojego syna jak najlepiej.
    Harry i Ginny (nie lubię tego paringu, wolę Blinny). Mam nadzieję, że się zejdą. W twoim opowiadaniu jest pomiędzy nimi fajna dynamika.
    Co z Kate? I z Fredem? I co do cholery wyprawia ten cały John. Te pytania kotłują mi się w głowie odkąd przeczytałam rozdział. No ale cóż. Muszę czekać, aż dodasz kolejny - mam nadzieję, że niedługo to zrobisz.:)
    Popieram Twój apel do obserwatorów.:)

    To prawda, im bliżej jesteś końca tym trudniej się pisze.. Pamiętam jak sama przeżywałam to na delirce... I ile wersji epilogu napisałam.:) Jednak trzymam kciuki za to, żeby wyszło ci to tak, jak to sobie wymarzysz.:)

    Życzę mnóstwa weny.:)
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo dobry. Świetnie mi się go czytała, reszta tak jak każdy :D
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co powiedzieć :) Kurcze, naprawdę cudowne piszesz. Dialogi nie są sztuczne a dzięki opisom jestem w stanie sobie wyobrazić akcję. Powtórzeń też brak, interpunkcja dobra. kobieto! ty naprawdę masz talent!
    Ah, zapomniałam jeszcze dodać, że rozdział baaardzo oryginalny :))
    Pozdrawiam i chętnie poznałabym twoją opinię na moim blogu :)
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle spóźniam się z komentarzem. Na razie sprawdzam rozdział 20 (będzie na czas!), a jutro albo w niedzielę skomentuje tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny rozdział :) to skoro masz napisane 24 rozdziały to może dodawałabyś je częściej? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety częściej się nie da gdyż są one najpierw sprawdzane i muszę się liczyć z czasem osoby, która je sprawdza.

      Usuń
  10. O, w mordę.
    Rozdział przeczytałam wczoraj, ale dzisiaj komentuję, bo mama się na mnie zdenerwowała ( tak się wciągnęłam w ten rozdział 19, że dla pewności, że wszystko wiem przeczytałam go z 5 razy) i wyłączyła prąd w całym domu, żebym przestała siedzieć na komputerze ;xxxxxx
    Rozdział genialny i już nie mogę się doczekać 20 i mam nadzieję, że wrzucisz go tego 5 listopada.
    Ile jeszcze do końca?

    Pozdrawiam,
    L.I

    Rozdział 22 na nowa-hermiona-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do końca zostalo jeszcze sporo.
      ma być w sumie 30 plus epilog a przynajmniej tak planuje.
      jak wyjdzie zobaczymy.

      też mam nadzieję że mi się uda.

      Usuń
  11. O jejku bardzo inny niż reszta rozdziałów.Bardzo lubię twojego bloga.Jest taki inny(?) Dzięki tym opisom umiem sobię wyobrazić wszystko idealnie i przenieść się w ten magiczny świat.A Narcyza grr ;c Nie wiem co jeszcze napisać więc po prostu życzę weny i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajny rozdział. Nie rozumiem zachowania Narcyzy, skoro sama wie jak to być zakochany i musieć z tego zrezygnować, to dlaczego nie wspiera syna. Szkoda mi Hermiony, wiele musi się nacierpieć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ponieważ mimo wszystko dla niej status krwi jest ważniejszy niż co innego.
      Dlatego właśnie robi wszystko żeby uprzykrzyć życie naszej bohaterce.

      Usuń
  13. można powiedzieć, że trafiłam do Ciebie na koniec opowiadania... ale to nic. powiem szczerze, że zainteresował mnie Twój szablon. te odcienie niebieskiego ślicznie ze sobą współgrają.
    A co do opowiadania. Narcyza jest wstrętna. Współczuję Draco, że nie ma w niej oparcia, ale po części to znam i przez to jest mi go żal jeszcze bardziej. Matka powinna robić wszystko dla dobra swojego dziecka.
    pozdrawiam i jak masz ochotę to zapraszam też do mnie na http://sen-laury.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Dotarłam. Już myślałam, że w życiu nie skomentuje tego rozdziału. Doszłam do wniosku, że powinnam pisać sobie komentarz w trakcie sprawdzania, bo teraz niewiele pamiętam z tego, co chciałam napisać. O jeju, mało sensu w tym, co piszę w tej chwili, ale zasypiam na siedząco, więc mam nadzieję, że mi to wybaczysz.

    Wątek z Fredem i Kate się rozwija. To naprawdę interesujący moment, tym bardziej, że to miła odmiana po Hermionie i Draconie, którzy toczą niewypowiedzianą wojnę między sobą. Ciekawi mnie, co się z tą młodą kobietą stanie. Stała się mi bliska po tym wszystkim. Nie wiem jeszcze, o co chodzi z tym Fredem i tą zjawą. Jak na razie mam mieszane uczucia do tego pomysłu. Pewnie dlatego, że narazie nie jestem w stanie się połapać w twoich zamierzeniach.

    Hermiona jest naprawdę sprytna. Nie wiem skąd wzięła eliksir wielosokowy, ale podszyć się pod swojego męża tak, aby oszukać wszystkich dookoła... Spryt jak nic. Oby tylko jej nie złapali i nic się nie stało. Przecież Draco wpakował się naprawdę wielkie bagno, z którego ciężko go będzie wyciągnąć. Ciekawi mnie dlaczego Hermiona tak bardzo chce mu pomóc. Podpisała dokumenty rozwodowe, myśli, że Draco jej nie kocha, a nadal chce coś zrobić.

    Ginny i Harry. Nie kibicuje im wcale, a wcale. Stoję po stronie Deana, który mimo wszystkich przeciwności losu był z Ginny i zajmował się jej synem jak własnym. A teraz Weasley tak go rani tym pocałunkiem. Szkoda mi go. Cieszę się, że wyleciała do niego, aby wszystko wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak mi głupio. Zostawiłaś mi tyle przypomnień o nowych notkach, a ja nawet nie raczyłam tu zajrzeć. Fakt miałam sporo nauki i innych zajęć, ale miałabym też tyle czasu, by przeczytać. Ale ja musiałam narobić sobie tyle zaległości. Głupota ludzka nie zna granic. I dzisiaj też mało brakowało, a odeszłabym stąd niczego nie czytając. Na szczęście zmusiłam się, a potem to już nie potrafiłam wyjść z tego bagna. Bo właśnie takim mianem muszę określić Twoje opowiadanie. Ale nie obraź się. To jest komplement. Nie wiem, jak to robisz, ale trudno się oderwać, kiedy już zacznie się czytać. Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak przeczytać kolejne zaległe rozdziały. A teraz jeszcze niedługo komentarz, co do tej części :)

    Pojawiło się wiele tajemnic w wątku o bliźniakach. Nie myślałam, że i tam wprowadzisz jakieś poważniejsze zawiłości. Jestem ciekawa, co miał na myśli Percy, kiedy wspomniał o przeszłości.

    Już sama nie wiem, co myśleć o Narcyzie. Jest to zapewne kobieta, której los nie oszczędził cierpień. Musiała podejmować trudne decyzje. Nadal to robi. Tylko, czy wybiera dobrze, czy akurat takiego życia pragnie? Jest zagubiona. I sama siebie nie rozumie.

    Fajnie, że Ginny będzie robić w życiu to, co jej sprawia przyjemność. Cieszę się też, że układa jej się z Harrym. Aczkolwiek ten pocałunek... Nie mogę się doczekać, kiedy James pozna całą prawdę. Bo mam nadzieję, że w końcu pozna.

    A zakończenie było niesamowite. Nic nie szkodzi, że Megan pojawiła się tak niespodziewanie. Jest przez to jeszcze bardziej tajemniczą postacią. Miło będzie poznać historię przyjaźni jej i Hermiony.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    PS. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tej okropnej zwłoki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Niesamowity :)
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń