środa, 27 listopada 2013

Rozdział 021 „Powrót do Hogwartu



Kto nie wyjdzie z domu, aby zło znaleźć i z oblicza ziemi wygładzić,
do tego zło samo przyjdzie i stanie przed obliczem jego.”
- Adam Mickiewicz

Kroniki Proroka Codziennego nr 22:
Witajcie kochani!
Coraz bardziej zbliżamy się bliżej końca tej historii, a ja wciąż mam wiele pomysłów na naszych bohaterów.
Będę jak wspominałam wcześniej chciała zakończyć jak najwięcej wątków i nie uruchamiać nowych.
Moim zdaniem byłoby ich zbyt dużo, a nie chce zostawiać niedokończonych historii.
Czy, gdyby rozdziały były dłuższe o stronę nie pogniewalibyście się?
Wiem, że nie każdy lubi długie opowiadania dlatego was o to pytam.
Tymczasem zapraszam do czytania.

~^~^~
George wyczuwał kłopoty, ale mimo wszystko pojawił się na cmentarzu o północy.
Dzisiaj w południe zabrano Kate. Nie odzyskała przytomności i wciąż gorączkowała. Coraz bardziej się bał, że tego nie przetrwa. Nawet medycy mieli sporo kłopotów. Cokolwiek się działo, to nie było naturalne. I on musiał dowiedzieć się co. Duch dziewczynki o imieniu Emily, czekał na niego o wyznaczonej porze. Był ciekaw jak zginęła, ale obawiał się zadać to pytanie. Nie każdemu wypada przypominać moment jego śmierci.

- Gdzie jest mój brat? – zapytał dziewczynki. Nie czuł się zbyt komfortowo w tym miejscu i z chęcią, by je opuścił. Jednak Fred był dla niego ważniejszy i nic innego się nie liczyło. Poza Kate oczywiście. Druga osoba o którą miał zamiar walczyć.

- Ściga go Kosiarz – odezwała się dziewczynka. – To dlatego twoja przyjaciółka jest chora. Kosiarz przychodzi po nasze dusze, gdy nie chcemy iść na drugą stronę.

- Drugą stronę? – Nie krył swojego zaskoczenia. Nigdy też nie słyszał o Kosiarzu, chociaż znał większość legend. To go trochę zaniepokoiło.

- Do nieba lub do piekła – odpowiedziała. – Wszystko zależy od tego kim byłeś za życia. Ja bym chciała iść do nieba, ale jeszcze nie mogę. Muszę się upewnić czy z moim bratem wszystko w porządku. Niestety, Kosiarz nie daje wyboru. Twojego brata ściga już od dawna. To dlatego zareagował tak ostro. Nie mógł uderzyć bezpośrednio w ciebie, ale zrobił to z Kate. Dlatego, że wcześniej zdradziła.

George był przerażony. Jeżeli dobrze rozumiał z tego, co mówiła, to Kate może umrzeć jeśli Fred nie podda się Kosiarzowi i nie odejdzie z nim. Nie chciał stracić brata, ale i też mieć na sumieniu dziewczyny. To była bardzo trudna decyzja, którą musiał podjąć. Najpierw jednak chciał się widzieć z bratem. On mógł mu wyjaśnić coś więcej.

- Chcęzobaczyć się z bratem – zdecydował twardo. Dziewczynka przyglądała mu się przez chwilę,po czym kiwnęła głową. Odwróciła się i ruszyła przodem. Niechętnie podążył za nią, rozglądając się cały czas dookoła. Cmentarz nie budził w nim dobrych emocji i nie było nic dziwnego. Miał wrażenie, że dziewczynka nie jest jedynym duchem tutaj i nie mylił się. Gdy tylko przekroczyli progi starej krypty, zobaczył co najmniej tuzin różnych duchów. Wśród dorosłych były również kobiety i dzieci. Kilka z nich rozpoznał. Bohaterzy walczący w bitwie o Hogwart. Skinął głową na powitanie. Jego brat Fred znajdował się w oddzielnym pomieszczeniu.  Poderwał się na nogi na jego widok.

- A jednak przyszedłeś – uśmiechnął się ciepło, ale George tego nie zrobił. Był zły na brata za to wszystko i zamierzał mu to powiedzieć.

- Kate umiera – wypalił nie kryjąc swoich emocji. – Jak mogłeś do tego dopuścić? Czy wiedziałeś o Kosiarzu? A gdybym to ja był na jej miejscu?

- Ale nie jesteś – Fred z dezaprobatą pokręcił głową. Oczekiwał, że brat mu pomoże. Mógł podejrzewać, że jego uczucia do dziewczyny są silniejsze niż myślał. Westchnął zrezygnowany. Brat zawiódł go na całej linii. To był błąd, że mu się ujawnił. Nie powinien był tego robić. Powinien sam do końca doprowadzić swoje zadanie. W tym wypadku musiał przechytrzyć Kosiarza. Było mu szkoda Kate. Pamiętał dziewczynę ze szkoły, gdy jeszcze byli razem ze sobą związani. To było jednak takie odległe, że w ogóle o tym nie myślał. Mając do wyboru siebie lub ją, to oczywiste, iż wybierze siebie. – I to moja decyzja. Przykro mi za nią, ale nie mam innego wyjścia.

- Zawsze jest jakieś wyjście – wykrztusił George. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie słyszy. Jego własny brat wybierał drogę zła. To nie było możliwe.  Pokręcił głową oszołomiony. Na bladej twarzy chłopaka pojawił się upiorny uśmiech. George wzdrygnął się czując ciarki na plecach. Odruchowo cofnął się do tyłu. Nie zauważył, kiedy uniósł się kilka metrów w górę. Krzyknął zaskoczony. – Fred, opuść mnie!

- Jak każesz braciszku – zaśmiał się kpiąco bliźniak i wrzucił go prosto do trumny. Nim zdołał zareagować, Jej wieko zamknęło się odcinając go od świata. Bezradnie walił pięściami nim zauważył, że został sam. Nie było ani jednego ducha. Był zrozpaczony. Tak bardzo cieszył się z odzyskania brata, a teraz nie był pewien  czy powinien. To wszystko przeradzało się w jakiś koszmar. Pod powiekami czuł łzy. Jego brat nigdy nie stałby się jakimś potworem. A jednak tak było  on musiał zrobić wszystko, by to zakończyć. Inaczej Kate umrze. Nie mógł do tego dopuścić. Jeszcze raz mocniej uderzył w wieko trumny krwawiąc sobie dłonie. Znalazł się w dramatycznej sytuacji. Aż krzyknął z ulgą, gdy wieko się otworzyło. Zszokowany zobaczył twarz starszego brata Percy’ego. Ostatnia osoba, którą spodziewał się w ogóle widzieć.

- Co tu robisz? – wykrztusił oszołomiony, gdy ten pomógł mu się wydostać. Zadrżał z zimna, gdy wyszedł na zewnątrz. Widząc to Percy zdjął swoją kurtkę i podarował bratu. Zwykły czyn, ale wiele dla niego znaczył.


- Śledziłem cię od jakiegoś czasu – przyznał nieco skrępowany. – I wszystko widziałem. To był Fred, prawda? Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jak on mógł do tego dopuścić? – George nie wiedział jak odpowiedzieć bratu na to pytanie. Sam tego nie rozumiał i nie spodziewał się, że kiedykolwiek zrozumie. Gniewnie zacisnął dłonie w pięści. – Co zamierzasz zrobić?

- Powstrzymam go! – zdecydował stanowczym tonem głosu. W jego oczach błysnęły płomienie. George po raz pierwszy widział brata w takim stanie i to było niepodobne do niego, ale był dumny. Nigdy nie uważał Georga za nieudacznika. Często zazdrościł braciom tego luzu z jakim podchodzą do życia. On był całkiem inny, ponieważ wymagano tego od niego. – Pomożesz mi? Sam nie dam rady z nim walczyć.

- Pomogę – obiecał mu. Po raz pierwszy ramię w ramię wyszli z cmentarza wspierani nową siłą. Był wdzięczny Percy’emu za jego obecność. Bez niego nie dałby sobie w ogóle rady. W tym momencie mogła im pomóc jedyna osoba, która podróżowała w zaświatach. Alice Grey. Dziewczyna miała prawdziwy dar. Obydwaj wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Myśleli o tym samym. Teleportowali się nim ktokolwiek zdążył ich zauważyć. Mieli bardzo mało czasu. Od nich zależało życie niewinnej dziewczyny, która umierała w szpitalu. W tym momencie nic innego się nie liczyło.

~^~^~
Hermiona ze smutkiem w oczach odłożyła Proroka Codziennego na biurko.
Minęło kilka dni, od kiedy wypuszczono Draco Malofoya z więzienia. Ona sama zdążyła zabrać swoje osobiste rzeczy z Malfoy Manor. Tylko raz złamała dane Narcyzie słowo i odwiedziła go tamtej dramatycznej chwili w więzieniu. Później nie chciała już ryzykować. W końcu kobieta w każdej chwili mogła wydziedziczyć syna. Pozostaną jej jedynie wspomnienia. Wciąż też powracały koszmary. Zabiła Blaise’a Co prawda, zrobiła to w obronie własnej, ale nie oczyszczało z poczucia winy.  Czuła się bardzo winna i nie umiała zapomnieć. Na samo wspomnienie w jej oczach błyszczały łzy. Wciąż też słyszała słowa miłości, które wypowiedział Draco w więzieniu. Teraz czytała obszerny wywiad z nim i była niezwykle poruszona. Luna naprawdę się postarała. Podobnie jak młody dziennikarz Peyton Morn. Gdyby sytuacja była inna, pewnie ona przeprowadzałaby ten wywiad i zdobywała laury. Nie zależało jej na tym. Ostatecznie dogadała się z Ronem. Przyjaciel zamieszkiwał w wnętrzach, które znajdowały się w jego nowej restauracji, a jej udostępnił pokój. Mieszkanie z Harrym nie przeszkadzało jej. Czuła się naprawdę dobrze w jego towarzystwie. Godzinami długo rozmawiali o przeszłości i przyszłości. Ona gotowała, a Harry sprzątał. Tworzyli naprawdę zgrany duet. Oboje mieli również złamane serca z różnych przyczyn. Uzupełniali się.

- Właśnie zaparzyłam świeżej kawy, napijesz się? – zaproponowała brunetowi, gdy tylko nieco potargany pojawił się w salonie. Harry pokiwał głową na jej propozycję, więc nalała mu parującego płynu do kubka. Przyjął go z wdzięcznością i usiadł naprzeciwko dziewczyny. – Czy jesteś pewien, że ta wyprawa to dobry pomysł? – zapytała mając na myśli jego plan. Wczoraj w nocy długo o tym rozmawiali. Krąg Śmierci był bliski zwycięstwa. Jeśli znajdą połówkę czarnej różdżki to wszystko przepadnie, a Czarny Pan powstanie. Nie mogli do tego dopuścić. Szczególnie, że głównym zagrożeniem był jego malutki synek. Hermiona doskonale rozumiała uczucia chłopaka i była gotowa na wszystko żeby mu pomóc.

- Nie mamy wyjścia, Herm – powiedział bardzo cicho. – Po za tym, nie będziemy sami. Ron obiecał nam pomóc. I będzie również Snape i Draco.

- Draco? – wykrztusiła oszołomiona. Tego ostatniego się nie spodziewała. Z niedowierzaniem wpatrywała się w Harry’ego. Ostatniej rzeczy jakiej potrzebowała teraz była obecność jej byłego męża. – Po co nam on potrzebny? Nie poradzimy sobie bez niego? Zawsze byliśmy we trójkę. No i będzie jeszcze Snape.

                - Przykro mi, Hermiono – Harry ze współczuciem spojrzał na przyjaciółkę. Westchnęła cicho. Wiedziała, że jest im potrzebny. Inaczej jej przyjaciel, by go nie angażował tak bardzo. Wiedziała w końcu, że nie znosili się niemal od zawsze. Jej małżeństwo z nim tego nie zmieniło. – Wyruszamy jeszcze dzisiaj w południe. Im szybciej, tym lepiej dla nas. Wysłałem sowę do pani dyrektor. Jest przygotowana na naszą wizytę– skinęła mu głową, ale nie była gotowa. Bała się tego spotkania. Nie chodziło wcale o powrót do Hogwartu w którym czaiło się tak wiele różnych wspomnień. Nie tylko tych dobrych, ale i złych. Sama krwawa bitwa wciąż nie znikała z jej licznych koszmarów. Odruchowo dotknęła obrączki na łańcuszku. Nie oddała jej. Jakoś nie umiała się pozbyć. W jej sercu wciąż istniała iskierka miłości, którą do niego czuła. Mężczyzny, który ją oszukał i zdradził. Wstała od stołu i zniknęła w swoim pokoju. Tam spośród wielu pamiątek należących do niej znalazła fotografię z Megan. Śliczna, jasnowłosa dziewczyna, którą pokochała już pierwszego dnia w szkole. To była prawdziwa przyjaźń. Nigdy nie spotkała nikogo takiego jak ona. Szczególnie, że Meg również była jak ona czarownicą pochodzenia ,mugolskiego. To prawda, Harry i Ron byli jej prawdziwymi przyjaciółmi, ale Meg była jej siostrą. Na samo wspomnienie jej cierpienia, łzy ciekły jej po twarzy. Miała też przeczucie, że Draco nie powiedział jej wszystkiego. Nie miała też pojęcia, co się stało z jej ciałem. Teraz nadszedł czas żeby wszystkiego się dowiedzieć. Zakończyć na zawsze pewien rozdział w życiu. Tylko wtedy będzie na zawsze wolna. Nie była tylko pewna  czy szczęśliwa. W końcu jej serce już nie miało należeć do niej. Oddała je dawno temu blondwłosemu mężczyźnie.

 Z westchnieniem pozbierała swoje rzeczy i przebrała się. Wszystkie ubrania, które dostała od Dracona zostawiła w Malfoy Manor. Sprawiła sobie nową garderobę. Ubrała się w czarne spodnie i czarną bluzkę na ramiączkach. Do tego wzięła biały sweterek i płaszcz. O tej porze roku pogoda była bardzo zmienna, a wkrótce zbliżały się święta. Gdy zeszła na dół dostrzegła obecnego na miejscu Rona z Dafne. Uśmiechnęła się do nich bardzo ciepło. Sama Dafne wyglądała na speszoną ich obecnością, ale była niezwykle dzielna. Wyglądała też na zaskoczoną tak przyjemnym powitaniem.

- Nie będę wam przeszkadzała – powiedziała widząc, że powoli zbierają się do wyprawy. Nie chciała się narzucać. Wiedziała, że muszą zrobić to sami. – Uważaj na siebie, Ron.

- Na pewno – obiecał i czule pocałował ją na pożegnanie. Hermiona poczuła dziwny skurcz w żołądku i odwróciła głowę. Wtedy dostrzegła go. Draco Malfoy pojawił się w drzwiach u boku dawnego dyrektora Hogwartu. Wyglądał dość blado i mizernie. Prawie go nie poznała. Pod oczami miał worki,  a jego twarz nie wyrażała żadnego uśmiechu. Odwróciła wzrok nim zdołał zobaczyć, że mu się przygląda. Nie podszedł do niej. Sztywnym krokiem ruszył w stronę Rona i Dafne i przywitał się z dziewczyną. Z Weasleyem i Potterem wymienił sztywne pozdrowienia. Jej nawet nie skinął głową. Zachował się jakby nie istniała. To zabolało. Z trudem powstrzymała łzy cisnące się do oczu. Wmawiała sobie, że tak będzie lepiej. Po tym jak odwróciła się od niego w więzieniu, gdy wyznawał jej miłość, nie zasłużyła na nic innego. No i w dodatku zabiła jego dawnego przyjaciela. Na pewno zdążył się o tym dowiedzieć.

- Profesor McGonagall otworzyła nam kominkowe przejście – odezwał się Harry wręczając wszystkim proszek fiuu.– Nie mamy zbyt wiele czasu, więc ruszajmy – Jako pierwszy teleportował się Ron. Tuż za nim Ginny, która nie dała się przekonać do zostania w domu.  Draco i Hermiona zostali na końcu. Między nimi panowało ponure napięcie. Kobieta ostrożnie podeszła do kominka. Cały czas drżały jej ręce i całe ciało. Tak bardzo bała się jego bliskości i własnych uczuć. Była pewna, że jeszcze trochę, a załamie się przy nim. Nie chciała do tego dopuścić. Nie mógł zobaczyć jej słabości.

- Hermiono– wyszeptał cicho jej imię, gdy znalazła się w kominku. Podniosła wzrok i spojrzała na niego. W jego oczach dostrzegła tak wiele uczucia, że się wzdrygnęła. Pokręciła głową i teleportowała się nim zdołał coś powiedzieć. Wylądowała w gabinecie dyrektor McGonagall. Jej przyjaciele już tam byli. Po chwili znów dołączył Draco. Z chłodną i wyniosłą postawą trzymał się z boku. Nie zdziwiła się wcale.

- Witajcie w Hogwarcie – powiedziała pani dyrektor. Hermiona zauważyła jak nauczycielka bardzo się zmieniła. Zniknęła gdzieś dawna sztywna postawa. Posiwiała, a na jej twarzy było wiele licznych zmarszczek. I pomyśleć, że minęło zaledwie pięć lat. Pokręciła głową z niedowierzaniem. Za przyjaciółmi zeszła na dół podziwiając znajome jej mury. Duchy kłaniały się im, jak portrety z obrazu. Wszyscy wiedzieli kim byli. Szczególnie ten, który kroczył na przedzie. Powstrzymała parsknięcie słysząc ich podniecone szepty.

- Niezła parada, co? – zaśmiał się obok niej Ron. Przytaknęła. Miała wrażenie, że po wielu latach znalazła się w domu. Dyrektorka poprowadziła ich do wielkiej sali. Nieco się zdziwili tym. Byli pewni, że od razu wyruszą na poszukiwania różdżki. Tymczasem ledwie otworzyła drzwi, a rozległa się owacja braw na stojąco. Była wzruszona. Po raz pierwszy od dawna czuła, że wróciła do domu.

~^~^~
Draco nie był pewien, co do zadania, które mieli wykonać wspólnie z Potterem i jego przyjaciółmi.
Nie chodziło mu wcale o nich, ale o Hermionę, z którą miał się spotkać oko w oko po raz pierwszy od dramatycznych chwil w więzieniu. Od kiedy z niego wyszedł, nie miał chwili czasu dla siebie i w ogóle się z nią nie widział. To go martwiło. Ta misja była też pretekstem do spotkania się z nią i wyjaśnienia wszystkiego. W końcu nadal byli małżeństwem. Nawet jeśli Hermiona podpisała te papiery, on nie wysłał ich do ministerstwa. Nie był wstanie tego zrobić. Wciąż wierzył, że może im się udać. Tak bardzo ją kochał. I liczył, że ona jego również. Widział to jeszcze nie dawno temu, gdy próbował zniszczyć jej uczucie. Teraz do tego nie dopuści. W końcu udowodni jej swoje uczucia. Sprawi, że uwierzy w miłość. Niczego bardziej nie pragnął. Machnięciem różdżki spakował resztę potrzebnych rzeczy do torby. Wracał do Hogwartu i bał się. Nie był pewien, czy będzie mile widziany po tym, co zrobiła jego rodzina. W końcu jako jedni z pierwszych stali po stronie Czarnego Pana i jako pierwsi się odwrócili. Zadrżał na wspomnienie przyjaciela. Od Kingsleya dowiedział się ile ryzykowała Hermiona i co się stało. Zabiła człowieka i to przez niego. Nie dziwił się wcale, że Blaise wystąpił przeciwko niemu. Miał prawo do zemsty i sporo racji w tym, co mówił. Szkoda tylko, że ucierpieli na tym niewinni ludzie.

- Draco, jesteś zajęty? – Do jego pokoju weszła matka. Obrzucił ją wściekłym spojrzeniem. Wciąż nie mógł jej wybaczyć tego jak potraktowała Hermionę. Jego żona nie zasługiwała na to, po tym co dla niego zrobiła. – Wyjeżdżasz?

- Na kilka dni – burknął wymijająco. Upewniwszy się, że wszystko zabrał zamknął torbę. – Mam zadanie do wykonania, ale nie mów nic nikomu. Nie chce żeby ktoś podejrzewał.

- Coś? Pewnie masz na myśli ojca? – spytała z westchnieniem na co nie odpowiedział. To było aż nazbyt oczywiste. Jego matka nie była winna temu w jakiej rodzinie się wychowała. To oczywiste, że od początku nie zaakceptowała Hermiony w rodzinie. Dla niej była tym samym kimś, kim była kiedyś dla niego. Nie powinna w ogóle należeć do magicznego świata. On sam nie wyobrażał sobie bez niej życia.

- Matko, kiedy tylko skończę tę misję, wyprowadzę się z domu. Mam zamiar rozpocząć własne życie. Już wcześniej powinienem to zrobić.

Narcyza zbladła na twarzy pod wpływem słów syna. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Uważnie wpatrywała się w Dracona, nie mogąc w to uwierzyć. Była pewna, że ma swoje dziecko pod kontrolą. Tymczasem los pokazał, że jest zupełnie inaczej.

- Masz zamiar wrócić do niej? – syknęła z gniewnym jadem w głosie. – Przekładasz te szlamę ponad swoją rodzinę?

- Ma na imię Hermiona i jest moją żoną – wycedził przez zaciśnięte zęby z trudem nad sobą panując. – Te papiery, które podpisała nie są ważne dopóki sąd ich nie umocni, a ja nie dopuszczę żeby tam dotarły. Powinnaś się z tym pogodzić matko.– To mówiąc wymaszerował z sypialni z uniesioną głową. Ochłonął dopiero kiedy znalazł się w domu Weasleya. Hermiona już była na miejscu i niepewnie na niego spojrzała. Wtedy ją olał. Chciał być twardy pamiętając o upokorzeniu, którego była świadkiem. Niestety, wymiękł w pewnym momencie, ale go zignorowała. Poczuł się odrzucony.  Nie spodziewał się, że to będzie tak boleć.

- Potrzebujętrochę czasu – szepnął mu na pocieszenie Harry i musiał się z tym zgodzić. Gdy z tym skończą, będą go mieli aż za dużo. Okaże się cierpliwy i troskliwy. Pokaże jak bardzo się zmienił. W chwili, gdy przekroczył próg Hogwartu jego myśli zmieniły swój tor. Czuł wyraźnie uważne spojrzenia uczniów i nauczycieli. Wśród wielu zwłaszcza nauczycieli było mnóstwo oskarżenia. Wcale nie czuł się bohaterem jak pozostali. Od zawsze stał po tej mrocznej i złej stronie. Teraz wyraźnie mógł widzieć jak niewiele osób akceptowało jego przemianę. Miał ochotę odwrócić się na pięcie i odejść. Nie czuł się tu mile widziany. Ktoś mocno ścisnął go za rękę dodając otuchy. Z zaskoczeniem zobaczył, że to była Hermiona. Nie spodziewał się takiej reakcji i był jej wdzięczny. To mu bardzo pomogło. Dzięki niej odważniej stanął przed wszystkimi.

- Witajcie w Hogwarcie – powitała ich profesor McGonagall przekrzykując burzę oklasków jaka się rozegrała. Hermiona puściła go i ruszyła w stronę Longbottona, który witał się już z pozostałymi. Draco wciąż nie wierzył, że był tu nauczycielem. Jednak z tego, co słyszał był naprawdę świetny, a uczniowie go lubili. To rokowało dobrą przyszłość, czego się nie spodziewał. McGonagall odwaliła kawał naprawdę dobrej roboty. Spodziewał się, że Hogwart bez Dumbledore'a upadnie, a tymczasem spotkała go miła niespodzianka. Stanął z boku i przyglądał się wszystkiemu. Czuł się nie na miejscu, ale nie miał wyjścia. Skoro się zgodził nie mógł teraz się wycofać. Nikt nie chciał powrotu Czarnego Pana do świata żywych. On najbardziej nie.

- Pewnie nie czujesz się tu na miejscu? – męski głos przerwał jego rozmyślania. Odwrócił się i zobaczył twarz Krwawego  Barona, ducha, który był opiekunem Ślizgonów. Wzdrygnął się. Zawsze schodził Baronowi z drogi, gdyż duch lubił wredne żarty. Teraz wydawał się wyciszony i niepewny siebie. Jak większość Ślizgonów. W ogóle nie było tajemnicą, że zielonych nie traktowano najlepiej. McGonagall robiła, co mogła, ale nie było to łatwe. Godło Gryfonów było najważniejsze. Bez względu na to, czy uczniowie domu brali udział w tej bitwie.

- Jakbyś zgadł – przyznał szczerze. – Nie wiem właściwie co tu robię. Wciąż zadaje sobie to pytanie i nie znam odpowiedzi.

- Ostatecznie jesteś Malfoyem – W głosie Barona słychać było nieskrywany szacunek. Baron Gardził Lucjuszem, ale w młodym Draconie widział wielki potencjał i znaczenie honoru. Nie pomylił się wcale. Młody chłopak wyrósł na odważnego i dzielnego mężczyznę, który nie zawahał się stawić czoła niebezpieczeństwu. To tylko dodawało mu jeszcze więcej uroku. – A to szlachetny i odważny ród. Bez względu na to, co mówi twoja matka i ojciec to dziadkowie będą z ciebie dumni. Szczególnie babka. Aleksandra Malfoy była wspaniałą kobietą i niezwykłą Ślizgonką. Zniszczyły ją jedynie nienawiść i ambicje twego dziadka.

- Słyszałem, że był okrutnym mężczyzną – Draco wzdrygnął się na wspomnienie tego, co opowiadał jego ojciec. Miał dużo gorsze dzieciństwo niż on sam.

- To prawda – przytaknął mu Baron. – Nigdy nie traktował swoich synów równo. – Ostatnie słowa zaskoczyły Dracona.

- Synów? – wykrztusił. Był pewien, że się przesłyszał. O ile mu wiadomo jego ojciec Lucjusz był jedynakiem. Tak przynajmniej słyszał przez niemal całe swoje życie. Chciał o to spytać, ale w tym momencie został przywołany przez Pottera. Musieli iść.

- Przyjdzie pora, gdy wszystkiego się dowiesz młody Draconie – obiecał mu Baron. – Oby nie było za późno – Draco pokręcił głową i ruszył w stronę pozostałych towarzyszy wyprawy. Obiecał sobie wrócić do Hogwartu i wypytać o wszystko Barona. Czuł w tym większą tajemnicę niż myślał. Jeśli jego ojciec miał brata, to  co się z nim stało i czemu go okłamywano? W tej rodzinie było stanowczo zbyt wiele tajemnic i miał zamiar poznać je wszystkie. Z tymi myślami opuścił Hogwart mając nadzieję, że wszystko szybko się skończy.

~^~^~
George wpadł do szpitala jak tylko dostał wiadomość od Angeliny.
Stracił dość czasu na poszukiwania brata i musiał dowiedzieć się, co ze stanem dziewczyny. Niestety lekarze nie mieli najlepszych wieści. Jęknął załamany, gdy tylko powiedziała mu o wszystkim. Gdy obserwował ją leżącą na szpitalnym łóżku miał wrażenie, że tylko śpi. Niestety, znał prawdę i nie chciał żeby spełniło się najgorsze. Nie dopuści do tego. Już i tak cała sytuacja zaszła stanowczo za daleko.

- Nie martw się Angie – szepnął tuląc do siebie kobietę, którą kochał. – Zrobię wszystko żeby ją uratować. Nie pozwolę jej odejść.

- Ale co się dzieje, George? – Dziewczyna nie kryła poruszenia. Podejrzewała, że narzeczony coś przed nią ukrywał, ale nie miała pojęcia tylko co. George pokręcił głową i uśmiechnął się jedynie i przyciągnął do siebie. Pocałował ją delikatnie. Naprawdę kochał tę kobietę z całego serca i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Po tym jak stracił Kate na rzecz brata, nigdy nie sądził, że będzie szczęśliwy. Tymczasem los naszykował mu miłą niespodziankę. Dopiero ponowne pojawienie się dawnej miłości nieco wytrąciło to życie z równowagi. Na szczęście szybko odnalazł się w tym wszystkim i wiedział, czego chce. Teraz musiał tylko uratować dziewczynę od śmierci, a potem weźmie wymarzony ślub z Angeliną. Na resztę przyjdzie również czas.

- To długa historia – powiedział wymijająco. – Być może nie będę dostępny przez kilka dni. Chyba wiem jak pomóc Kate, ale to wymaga czasu. Kiedy wszystko się skończy to obiecuje, że dokładnie ci wyjaśnię – pokiwała głową. Ufała mu i wiedziała, że nie zrobi niczego złego. Tuż pod szpitalem czekał na niego Percy. Na całe szczęście brat miał dobre wieści. Jeżeli wszystko dobrze rozegrają w ciągu kilku dni powinno być po wszystkim. Tak jak powiedział Angelinie. Wspólnie teleportowali się pod dom Alice Grey. Mieszkała w dość nieciekawej części Londynu, ale nie dziwił się wcale. Rodzina Alice od zawsze była biedna. Widać nie zmieniło się to przez lata. Ostrożnie, trzymając w ręku różdżki, wchodzili po schodach obskurnej kamienicy, którą wynajmowała. Gdy zapukali do mieszkania, drzwi otworzyła im drobna brunetka. Wyglądała na zaskoczoną ich widokiem, ale wpuściła ich do środka. W pokoju było skromnie, ale przytulnie i czysto.

- Otrzymałam waszą sowę dzisiaj rano – powiedziała zapraszając ich do skromnie urządzonego salonu. George i Percy weszli do środka i usiedli na wygodnej kanapie. W powietrzu unosił się aromatyczny zapach pieczonych ciasteczek. Obydwaj bracia uśmiechnęli się do siebie nieco rozluźnieni.

- To dość skomplikowana sytuacja, Alice – odezwał się cicho George. – Nie wiem, czy pamiętasz mojego brata Freda – pokiwała głową. Oczywiście, że pamiętała bliźniaków. W Hogwarcie byli znani, chociaż niekoniecznie z dobrej strony. Niestety, nie miała okazji zbyt dobrze ich poznać  i trochę tego żałowała. – Czy kiedykolwiek słyszałaś o Kosiarzu? – Zbladła na twarzy i spięła się cała w sobie. Oczywiście, że słyszała. Kosiarz był łowcą dusz, który zabierał je na drugą stronę. Wszystko zależało od tego jakim się było człowiekiem za życia. To wszystko powiedziała Weasleyom, którzy chłonęli każde jej słowo.

- Kosiarza nie łatwo jest przywołać i przekonać do zmiany zdania – powiedziała cicho. – Wiem, że Kate jest w trudnej sytuacji, ale nie wiem, czy obecnie dacie radę zrobić cokolwiek.

- Rozumiemy – George nie był pocieszony wypowiedzią, ale dało mu to wiele do myślenia. Potrzebował wskazówek i musiał działać bardzo szybko. – Czy można jakoś uwięzić ducha i zmusić go do posłuchu? Bo nie mam pojęcia, co w tym momencie robić. Nie chcę żeby niewinna osoba umarła – Alice zamyśliła się. To było trudne zadanie, ale możliwe do realizacji. W końcu obiecała im pomóc. Rozłożono duży stół w salonie, który przykryła białym obrusem i zapaliła świece. Dookoła musiała panować mroczna atmosfera. Ona grała rolę przewodniczki. Percy i George usiedli po przeciwnych stronach i chwycili się za ręce. Alice skupiła się na własnej mocy. Nie od razu wyczuła ducha Freda, ale złapała z nim kontakt. Był bardzo silny i próbował się opierać wywołując w niej ból. Nie poddawała się jednak. Po chwili duch jednego z Weasleyów zmaterializował się przed nimi. I był bardzo wkurzony, co nie wróżyło nic dobrego.

- Witaj Fred – Percy wstał przerywając połączenie i spojrzał ponuro na brata. Duch Freda zazgrzytał zębami, ale nie mógł nic zrobić. Alice umieściła wokół kryształy, które odbierały mu jakąkolwiek moc. Czuli się zatem bezpieczni. – Musisz się poddać Kosiarzowi i przejść na drugą stronę. Inaczej Kate umrze.

- Guzik mnie to obchodzi – prychnął bratu w odpowiedzi. – Nic mnie nie obchodzi, słyszycie?-George był bardzo poruszony, ale starał się jakoś trzymać. Nie była to dla niego łatwa sytuacja i każdy to rozumiał. Próbował się jakoś trzymać. Całe życie byli z Fredem razem i nigdy nie było takiej sytuacji jak teraz. Nienawidził walczyć z bratem i bolało go to wszystko. – Nie spodziewałem się, że mnie zdradzisz – syknął. W pewnym momencie trzymający go kryształ pękł uwalniając spętaną duszę chłopaka. To dało mu pełne pole do popisu. Wściekły zaatakował Alice. Kobieta krzyknęła z bólu, gdy uniósł nią kilka metrów i cisnął na ścianę. Upadła nieprzytomna na ziemię. George był przerażony. Nigdy nie myślał, że jego młodszy brat będzie w takim stanie. Nie spodziewał się też, że ma taką moc. Ostatnim razem nie mógł go nawet dotknąć. Nie miał pojęcia, że wściekłość była jego siłą. W jego oczach pojawiła się rozpacz.

- Fred, proszę – wykrztusił, mając nadzieję, że jakoś go tym wzruszy. Niestety. Brat jedynie wzruszył ramionami. Jego oczy przybrały czarny kolor, a usta wykrzywiły się w okropnym uśmiechu. George wzdrygnął się pod jego wpływem.

- Nie wiesz  kiedy się poddać? – prychnął pogardliwie unosząc rękę. Za jego sprawą ciało Georga również poderwało się w górę. Kątem oka zdążył zobaczyć jak Percy czołga się w stronę nieprzytomnej dziewczyny. Z rany na jej czole ciekła krew. Nie wróżyło to nic dobrego. Musiał jakoś odwrócić uwagę Freda od nich. Żeby Percy zdołał ją wynieść z domu. – Naprawdę myślałem, że jesteśmy rodzeństwem. Wiesz, że kiedy Kate umrze, mam szansę stać się człowiekiem? Wiem przecież, że byś tego chciał. Znowu bylibyśmy drużyną. Pomyśl o tym. Ty i ja podbijamy razem świat. Koniec z głupimi żartami. Porwiemy się na coś naprawdę mocnego. Sprawimy, że zapamiętają nas na zawsze. Pamiętasz o czym zawsze marzyliśmy? Żeby wyjść z tej biedy, która była dla nas przekleństwem. Zdobyć się ponad wyżyny i podbijać świat. To zawsze był nasz cel.

- Nie za cenę życia niewinnej dziewczyny – wykrztusił mężczyzna, czując jak ostry ból przenika przez jego ciało. Musiał wytrzymać jak najdłużej. Percy podnosił nieprzytomną Alice i kierował się w stronę drzwi. – Kate zasłużyła na życie. Ty swoje straciłeś w walce. Pogódź się z tym.

- Nigdy nie myślałem, że usłyszę te słowa z twoich ust – Fred nie krył swojego rozczarowania. Zawsze wierzył, że są dla siebie prawdziwą rodziną. Bez brata nie wyobrażał sobie życia. Tymczasem został zdradzony. To był prawdziwy cios, który naprawdę bolał. Poczuł ogarniającą go wściekłość. – Zapłacisz mi za to. Wszyscy zapłacicie! – wrzasnął. Wszystko w pokoju zaczęło wirować. Sprzęty blokowały wszelką drogę ucieczki. Oszołomiony George osunął się na podłogę. Świat wokół niego zaczął wirować bezlitośnie.
~^~^~
Po raz ostatni zerknęła na spakowany plecak i sprawdziła, czy wzięła wszystko, co być może będzie im potrzebne w czasie wyprawy.
McGonagall ostrzegła ich, że wyprawa do wąwozu będzie niebezpieczna. To najstarsza część tego miejsca. Podobnie jak Zakazany Las żył  własnym życiem i można było spodziewać się tam wszystkiego. Ukryte zło mogło czaić się wszędzie. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Byłaby głupia, gdyby się nie bała. Jej przyjaciele czekali na nią na zewnątrz. Rozmawiali z uczniami i Nevillem, Jedynie Draco trzymał się na uboczu. Nie dziwiła mu się. W końcu każdy wiedział, kim był i jaką rolę jego rodzina odegrała w bitwie. Nie powinien liczyć na ciepłe przyjęcie. Jednak mu współczuła. W czasie ich krótkiego małżeństwa zdążyła poznać inną naturę Malfoya i wiedziała, że wszystko było maską. Zdusiła w sobie chęć podejścia do niego. To wszystko między nimi skończone. Nie wróci już do przeszłości.

- Powodzenia – powiedziała na pożegnanie dyrektor McGonagall, gdy opuszczali mury Hogwartu. Każdy wiedział jak ważna jest ta misja. Nie mogli dopuścić do powrotu Voldemorta po raz drugi. Mimo to myśli młodej kobiety krążyły całkiem gdzie indziej. Na dworze było dość chłodno. Szczelniej opatuliła się płaszczem. Zima nieubłagalnie zbliżała się coraz bardziej. Nie lubiła tej pory roku. Zdecydowanie bardziej była za ciepłem i słońcem. Z westchnieniem kierowała się za grupą próbując przywrócić myśli na właściwy bieg. Nie była pewna, czego może się tam spodziewać. Posuwali się powoli nie spiesząc zbytnio. Harry z Ginny zajrzeli jeszcze na boisko quiddicha. Nic dziwnego. W końcu tam spędzili najszczęśliwsze lata grając w drużynie Gryfonów. Teraz zastąpiło ich młode pokolenie. Ona sama często żałowała tego ostatniego roku. Niestety, nigdy nie odważyła się żeby go zakończyć. Niespodziewanie tuż obok niej znalazł się Draco. Od razu wyczuła jego bliskość. Emanował niezwykłą siłą i niebezpieczeństwem. Był dla niej zagadką. Było już jednak za późno na jej rozwiązanie.

- Czego chcesz? – syknęła próbując nad sobą zapanować. Nie umiała przy nim racjonalnie myśleć. Wywoływał w niej najgorsze instynkty, o których, by się nie podejrzewała. Naprawdę z przyjemnością, by mu nakopała gdyby tylko mogła. Z trudem się powstrzymała. Nie czas i miejsce na rozwiązywanie własnych problemów.

- Dlaczego się ode mnie odwracasz? – zapytał cicho. Nie chciał żeby ktoś usłyszał ich prywatną rozmowę. – Myślałem, że coś nas łączyło. Byliśmy małżeństwem. Pamiętasz?

- To było kiedyś, Draco – nerwowo przełknęła ślinę. Jego bliskość jak zawsze działała na nią niebezpiecznie. – Ty masz swoje życie, a ja swoje. Rozwiedliśmy się.  Sam tego chciałeś pamiętasz? Twoje wyznanie miłości nic dla mnie nie znaczy. Za późno na to.  – Hermiona nie miała pojęcia, że nie oddał tych dokumentów.

- Naprawdę? – Nim dostrzegła niebezpieczny błysk w jego oczach, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Gwałtownie zawładnął jej ustami, aż nie była wstanie walczyć. To było ponad jej siły. Wyjąkała cicho z rozkoszy. Gdyby nie to, że nie byli sami, z pewnością oddałaby mu się bez wahania. To ją otrzeźwiło. Mieli misje do wykonania, a on bezczelnie rozpraszał jej myśli. To nie było w porządku. Odskoczyła od niego, a jej oczy zapłonęły gniewem. Powstrzymała się żeby go nie uderzyć, a Merlin świadkiem, że naprawdę tego chciała. Prowokował ją od samego początku. Nie mogła się skusić, gdyż inaczej by tego żałowała. No i była jeszcze Narcyza. Gdyby dowiedziała się o ich spotkaniu,  Draco pozostałby bez spadku. Wiedziała, że ta kobieta nie cofnie się przed niczym żeby „uchronić” swoją rodzinę.

- Naprawdę – pokiwała głową. – Nie rozumiesz, czegoś w słowie koniec? A może powinieneś sprawdzić to w słowniku? Trzymaj się ode mnie z daleka, bo pożałujesz Malfoy! – ostrzegła go i odeszła dumnie unosząc głowę. To było dla niej coraz trudniejsze. Naprawdę pragnęła być z nim, ale nie mogła. Zbyt wiele ich dzieliło. Zauważyła też, że minęli Zakazany Las. Robiło się coraz mroczniej, a pogoda gwałtownie zmieniała. Gdzieś rozległ się grzmot. Ostre chmury przybrały na sile. Poczuła jak ogarnia ją niepokój.

- Najwyraźniej pogoda postanowiła popsuć nam szyki – krzyknął do niej Harry. Pokiwała głową, ale miała wrażenie, że to nie tylko pogoda. Zbliżali się do wąwozu. Żeby do niego zejść musieli pokonać skały. Teleportacja nie wchodziła w grę, gdyż wciąż działało stare zaklęcie. Musieli tam zejść lub zleciećna miotle. Ona wolała tradycyjny sposób w przeciwieństwie do Harry’ego i Ginny. Na całe szczęście Ron i Draco postanowili jej towarzyszyć. Zrobiło się wietrznie i nieprzyjemnie. Zadrżała, gdy obwiązywała się linami. Draco podszedł, żeby upewnić się, czy jest dobrze zabezpieczona. Słowem się nie odezwał. Po jego minie domyśliła się, że został zraniony. Nie zareagowała jednak na to. Musiała być silna. Mimo lęku wysokości, który czuła, zsunęła się ze skałki. Krzyknęła, gdy wiatr porwał ją trochę za bardzo. Na szczęście Harry i Ginny ubezpieczali ją na miotłach. Poruszała się wolno, starając się nie spoglądać na dół. Kręciło jej się w głowie i była zdenerwowana. Kojąca obecność przyjaciół przynosiła jej ulgę. Napięta lina mocno utrzymywała jej ciało. Zaczynała żałować, że nie zgodziła się na miotłę. Chwila moment i byłaby na dole. Nigdy nie szła na łatwiznę, a innej drogi nie było. Jedna prowadziła przez Zakazany Las, co było dużo bardziej niebezpieczne, a druga nie wiadomo skąd. Nikt jeszcze nie zbadał tego miejsca. Wciąż była ciekawa jak Śmieciorżercy znaleźli pierwszy kawałek. Musieli wiedzieć coś więcej niż oni i być może byli bliscy dotarcia do drugiego. Nie wiadomo jak wielki był wąwóz i gdzie upadła różdżka. Twarde skały kaleczyły jej ręce. Żałowała, że nie pomyślała o rękawiczkach ochronnych. To była głupota z jej strony.

- Wszystko będzie dobrze, Hermi – Draco opiekuńczo wspierał ją w dążeniu celu.  Była mu naprawdę bardzo wdzięczna. Nie miała pojęcia, ile czasu zajęła im wspinaczka w dół. Odetchnęła z ulgą, gdy jej stopa znalazła się na ziemi i po chwili zdjęła pasy bezpieczeństwa. Ktoś podał jej specjalną maść. To była Ginny.

- Następnym razem wracamy na miotle – rzuciła ostrzegawczo, z tym Hermiona nie kłóciła się z tym.  Chociaż podejrzewała, że z wejściem w górę byłby mniejszy problem, ale wolała nie ryzykować. Chciała zawołać Harry’ego i coś z nim ustalić, gdy pierwsze krople spadły im na głowę. Zaklęła pod nosem. Delikatny deszczyk zamienił się w rzęsistą ulewę, z którą pojawiały się grzmoty.

- Tam jest jaskinia! – wykrzyknął Ron, wskazując drugą stronę wąwozu. Wszyscy  się z nim zgodzili  że przy deszczu nie dadzą rady odnaleźć różdżki, ruszyli w stronę bezpiecznego schronienia. Z pomocą magii rozpalili ogień ze starych gazet i znajdujących się w pobliżu patyków. Dzięki temu zrobiło się trochę cieplej. W swojej torebce Hermiona miała przygotowany mały namiot, który mogli rozbić. Jak zwykle była przygotowana na wszystko. Zignorowała pełne podziwu spojrzenie Dracona. Gdy tylko znaleźli się w namiocie, Ginny zaczęła szykować coś do jedzenia, ona na moment zostawiła wszystkich samych. Była zmęczona i miała dość, a to był dopiero początek wyprawy.

- Choć ze mną – usłyszała czyjś głos w swojej głowie. Zaniepokojona rozejrzała się dookoła, ale nic nie dostrzegła. Głos coraz bardziej nasilał się. Przyzywał ją gdzieś z  głąbi jaskini. Nie zauważyła kiedy oddaliła się od swoich przyjaciół. Wyciągnęła różdżkę i zaświeciła nią wypowiadając zaklęcie. Z daleka słyszała szum wody, ale podejrzewała prędzej, że to deszcz. Nie zauważyła nawet, jak daleko zaszła. Krzyknęła wystraszona, gdy zobaczyła cień unoszący się nad swoją głową. Przyglądał się jej intensywnie jakby chciał ją zahipnotyzować. – Jesteś nieczysta. Czarodzieje Brudnej Krwi nie powinni tu przebywać – Jej ciałem wstrząsnęła fala bólu. Upadła na ziemię słysząc w głowie, że Hogwart to nie miejsce dla Szlam.

~^~^~
Na zakończenie:
Lubię ten rozdział i to nawet bardzo.
Myślę, że jeszcze trochę i możemy zbliżać się do wielkiego finału.
Mam już pomysły na wielkie zakończenie i to będzie naprawdę coś. Do tego momentu chce rozwiązać kilka zagadek i pokazać osoby, które nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Żeby nie było za łatwo dla naszych bohaterów.
Jak wspominałam w głowie rodzi się nowe Dramione i inne opowiadanie, które jest Fan Fiction, ale nie Potterowskim.
Więcej informacji znajdziecie na Facebooku! Zapraszam do klilania „Lubię to”, by być na bieżąco w nowych pomysłach.
Pozdrawiam serdecznie!

Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 021 „powrót do Hogwartu”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 865


22 komentarze:

  1. No i jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! Wspaniały rozdział :) mam nadzieję, że Hermiona i Draco będą znowu razem , szczęśliwi! Dodawaj szybko następny rozdział!!! Nie mogę się doczekać :) Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz że uwielbiam być złośliwa;)
      a tego nie zdradzę zobaczycie w następnym rozdziale ;p

      Usuń
  2. Hej.:)
    No rozdział jest zajebisty. Poprawiłaś mi humor po tej maturze z matmy.:) Mam nadzieję, że Draco spełni swoje obietnice i naprawdę udowodni Hermionie swoje uczucia.
    Co planuje Fred? Czy to możliwe, żeby aż tak się zmienił?
    Lucjusz miał brata?! Wtf. Coraz bardziej mnie intrygujesz, aż żal, że zbliżamy się do końca.
    Jak dla mnie możesz pisać dłuższe rozdziały!
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he obiecałam zaskakujący finał i mam nadzieję, że mi się udało;)
      Już wkrótce pojawi się nowe opowiadanie;)
      Aj widzisz człowiek po śmierci bardzo się zmienia i to każdego zaskakuje.
      Postaram się jeśli tylko dam radę.
      Nie mogę się doczekać rozdziału również u Ciebie.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział.
    Uwielbiam w Twoim opowiadaniu te wszystkie tajemnice.
    Nareszcie coś się zaczęło rozwiązywać, ale pojawiły się kolejne sekrety.
    Mam nadzieję, że ktoś, znaczy Draco uratuje Hermionę ;P
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakto koniec.? Herma i Draco.? nie? ;cc Oby wrocili do siebie jak najszybciej . :) Przeraza mnie ostatni fragment w jaskini.. Niedna Miona.. oby ktos czytaj: Draco ja uratowal. <3

    Pozdrawiam , Patrycja :3

    OdpowiedzUsuń
  5. F.O.C.H. !!
    Rozdział fantastyczny, tylko moment na zakończenie fatalny :|
    Czy rozdziały mogą być dłuższe? Trzy razy TAK !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he no wiesz foch i to na mnie:(
      no dobrze zakończenie fabuły wiem że niezbyt dobre ale mam nadzieję że dobrze się wszystko zakończy!
      Nie będę nic zdradzać ;)

      Usuń
  6. Jednym słowem rozdzial jest : zajebisty. Intrygujacy i tajemniczy .
    Tak szybko koniec? Nie możesz mi tego zrobić. , bo uwielbiam czytać twojego bloga. ;)
    Pozdrawiam, Maadź. :*
    www.dramione-impossoble-love.blogsot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Choć ze mną – usłyszała czyjś głos w swojej głowie." - chodź

    Miałam pisać rozdział na mojego bloga, ale jestem tak padnięta, że nie wiem nawet, jak zacząć, więc wpadłam do Ciebie, aby wreszcie zostawić komentarz, skoro mam wolny wieczór :).
    Rozdział jak zwykle - bardzo dobry, przyjemnie się czyta, bo masz fajny styl i eee... wiem, że się powtarzam, ale to prawda, poza tym, tego wieczoru mam świetny humor i dla wszystkich jestem niesamowicie miła :D.
    Jedynie mogłabyś przejrzeć jeszcze rozdział pod kątem błędów, bo oprócz tego, co podałam na początku, mam wrażenie, że coś tam jeszcze było, ale nie pamiętam, gdzie ;p. No i, chyba był za krótki. Przynajmniej dla mnie, ledwo zaczęłam czytać, a tu już koniec :(. Ale grunt, że jest, więc... dobra, już nie narzekam na długość tylko przechodzę dalej...
    Ale czekaj, Ty na początku pytałaś się, czy mogą być dłuższe... Głupie pytanie, oczywiście, że tak (:
    Wątek z duchem Freda jest bardzo ciekawy i fajnie, że wplątałaś go w tę historię. Troche przypomina mi to Supernatural, gdzie, kiedy duch zostaje na ziemi z czasem staje się zły ;p. U Ciebie, no cóż, trochę Fredowi odbiło, ale mam nadzieję, że Georgowi uda się go powstrzymać i tamta dziewczyna nie umrze, bo rzeczywiście - jest niewinna i nie powinna umrzeć.
    Na początku byłam święcie przekonana, że jak Draco i Miona spotkają się to on od razu do niej poleci i tak dalej, a tu okazało się, że ją zwyczajnie... olał. I w sumie, jest to na plus, bo zwlekasz, budujesz napięcie, dzięki czemu jest o wieeele ciekawiej. Trzymam kciuki za Dracona, aby miał w sobie siłę do walki o Mionę.
    Oh, no tak, mogłam sie domyślic, że nie zakończysz tego rozdziału tym, że poszli smacznie spać, uprzednio najadając się do syta... Biedna Miona, to pewnie jakiś ślizgoński duch. Mam nadzieję, że Draco pomoże jej zanim stanie się coś strasznego.
    Albo nie! Cofam całe poprzednie zdanie! Uznaj, ze tego nie było, bo znając Ciebie, kiedy to przeczytasz to uznasz, że ratunek w wykonaniu Dracona będzie zbyt przewidywalny i dasz na przykład Snape'a... :D.
    Aaa, chwila, właśnie ogarnęłam zapowiedź kolejnego rozdziału i... czyżby to nie był duch? Coś Ty znowu wymyśliła? ^.^
    Pozdrawiam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he he aż się boje co się rodzi w mojej głowie ale zapewniam że sporo tego jest!
      Jesteś jedyną osobą, która zgadła skąd wziął się pomysł ducha.
      Mam obsesje na punkcie SN od kiedy po raz pierwszy mój brat ściągnął seszon i zobaczyłam jeden odcinek.
      Pałam niezdrową miłością do Deana Winchestera, ale to taki mój mroczny sekret!
      Co do końcówki to myślę że utworzyłam coś ciekawego i mam tyle w głowie a pisze obecnie już 26 rozdział i boję się czy uda mi się pokazać wszystko w 30 gdyż chce zakończyć wszystkie wątki.
      Coś czuje że jeszcze pomęczycie się z tym opowiadaniem.
      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ty się boisz, a co ja mam powiedzieć? :D
      Ha, wiedziałam! Też kocham SN, a Dean jest moim tajemniczym kochankiem, hahha, mam nadzieję, że jakoś się nim podzielimy? :D
      No cóż, zawsze możesz przedłużyć rozdziały, mi to tam nie wadzi... :)
      Oj tam, od razu pomęczycie, nie wiem jak inni, ale ja z niecieprliwością czekam na nowy rozdział :D.

      Usuń
    3. No nie wiem z tym podziałem to u mnie różnie bywa;)
      Szczególnie jeśli chodzi o Deana... aj jego nie da się nie kochać.
      Najsłodszy facet na świecie chociaż moja koleżanka by się pewnie nie zgodziła z tym he he (ma obsesje na punkcie Iana)
      aj niedługo będzie.
      jesli moja beta się wyrobi to planuje małą niespodziankę!

      Usuń
  8. Ale Hermiona i Draco muszą do siebie wrócić! :D
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  9. Na prawdę świetny rozdział :) Ta wyprawa zapowiada się bardzo ciekawie i mogę się założyć, że taka właśnie będzie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, dopiero dzisiaj odkryłam ten blog, dlatego mój komentarz będzie skąpy.
    Powiem tak; tytuł bardzo mnie zaciekawkł i mam zamiar w następnych dniach przeczytać chociaż część Twojej twórczości:)
    Przy okazji zapraszam do mnie
    sevmionesnw.blox.pl
    Pozdrawiam, czarna




    OdpowiedzUsuń
  11. Fajny rozdział :D Mam nadzieję, że Hermiona i Draco szczerze pogadaję i już niedługo do siebie wrócą. Polubiłam też Harry'ego w Twoim opowiadaniu i życzę mu jak najlepiej. Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam,
    Coffie

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział. Przez cały czas trzymał w napięciu. Od początku, aż do samego końca.

    Kompletnie nie rozumiem całej tej sytuacji z duszą Freda. Co się z nim stało? Co nim kieruje? Dlaczego nie potrafi odejść? Prawda, zmarł w młodym wieku, ale chyba czas najwyższy się z tym pogodzić.

    Już mi się podoba ta wyprawa. Będzie dużym wyzwaniem dla wszystkich uczestników. Nie tylko dlatego, że w ich rękach są losy świata. Oni będą musieli zmierzyć się też z przeszłością, z własnymi wspomnieniami.

    Czuję, że zbliża się koniec. I jest mi bardzo przykro z tego powodu. Wiem, że nic nie może trwać wiecznie, ale Twoje opowiadanie jest naprawdę dobre i trudno będzie mi się z nim rozstać. Mam tylko nadzieję, że finał będzie spektakularny, taki, jakiego nikt się nie spodziewa.

    OdpowiedzUsuń
  15. :* :) :;) :! :* <3 :P :( :?
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń