sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 022 „Walka z cieniami”




„Nie bój się cieni. One świad­czą o tym,
 że gdzieś znaj­du­je się światło.”
- Oscar Wilde

Kroniki Proroka Codziennego nr 023:
Witam kochani w nowym rozdziale.
Nowy rozdział dodaje z okazji Mikołajek, ale mam nadzieję iż się podoba.
Trochę spóźniony gdyż wczoraj byłam na maratonie, ale mam nadzieję, że warto było czekać.
Zapraszam serdecznie do czytania.


~^~^~
    Było już późno, kiedy Dafne kończyła pracę w szpitalu.
                To był naprawdę dla  ciężki i długi dzień, a ona dodatkowo martwiła się o Rona. Nie miała żadnych wieści, chociaż minęły zaledwie dwie doby. Czasami kontaktowała się z Deanem, ale on wiedział tyle samo, co ona. Oboje zatem martwili się o przyszłość swoich bliskich mu osób.  Nie mogła się doczekać, kiedy to wszystko się skończy i będzie mogła rozpocząć nowe życie u boku ukochanego mężczyzny. Obawiała się trochę reakcji rodziny, ale Ron był w końcu synem nowego Ministra Magii. To na pewno coś znaczyło w ich oczach. Najbardziej bała się Astorii. Jej siostra potrafiła być bardzo nieobliczalna jeśli tego chciała. Wciąż też nie doszła do siebie po upokorzeniu zgotowanym przez Dracona i obiecywała zemstę. Zadrżała na samą myśl tego, co mogłaby zrobić. Jednak musiała się na to przygotować.  Niechętnie znalazła się w domu, który coraz trudniej było jej nazywać tym miejscem.

                - Rodzice oczekują panienki w salonie – drgnęła, gdy usłyszała cichy głos pracującego od wielu lat w domu lokaja. W oczach mężczyzny zobaczyła współczucie i domyśliła się, że coś jest nie tak. Z cichym westchnieniem przekroczyła próg salonu. Zdziwiła się na widok Notta i jego rodziców, a właściwie matkę za którą nigdy nie przepadała. Eleonora Nott była bardzo wyniosłą i okrutną kobietą. Mówiono nawet, że należała do grupy Śmieciorżerców i była przyjaciółką Bellatriks Leastrange. W ogóle samego Notta oskarżano o brutalne rzeczy. Nie tak dawno temu był aresztowany. Nigdy mu nie ufała i teraz też nie zamierzała. Spojrzała niepewnie na rodziców. Jej matka Alice Greengrass i ojciec , Peter, należeli do ludzi sukcesu.

                - Chciałabym żebyś poznała swojego przyszłego narzeczonego, chociaż właściwie wy już się znacie – Dafne zamarła słysząc te słowa. Miała wrażenie, że śni jej się jakiś koszmar. Theodor jej narzeczonym? Spojrzała w jego ciemne, bezlitosne oczy i nerwowo przełknęła ślinę. Nigdy do tego nie dopuści. Chyba po jej trupie.

                - Nie wyjdę za, Notta – powiedziała zdecydowanym głosem. Musiała wziąć się w garść. Żałowała, że Ron akurat teraz musiał wyjechać. On na pewno, by jej pomógł. Tylko jemu ufała. Kątem oka spojrzała na swoją siostrę. Wyglądała na zadowoloną z całej sytuacji. No tak. Ona bez problemu zgodziła się na małżeństwo z Draconem, które otatecznienie doszło do skutku. Z dwojga złego, sama wolałaby Malfoya jak  , Notta. Był dużo bardziej okrutniejszy.
               
                - Zostaniemy małżeństwem moja mała Daff – Nott uśmiechnął się lubieżnie i podszedł do niej. Wzdrygnęła się pod jego dotykiem. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Była poruszona i pragnęła wyrwać się z tego koszmaru. To było jakieś szaleństwo. Z trudem powstrzymała cisnące łzy do oczu.  Nie mogła dać im satysfakcji upokorzenia. Na pewno zjedliby ją żywcem. Musiała być silna ze względu na siebie,  chociaż nie było jej łatwo. Wysunęła się z objęć Notta i spojrzała na niego z nieskrywaną pogardą.

                - Nigdy! - krzyknęła  gniewnie. Nie zamierzała łatwo się poddawać ich terrorowi. Zbyt długo im ulegała. Teraz musiała postawić na swoim i walczyć o swoje szczęście. - Nie pozwolę żebyście rządzili moim życiem. Ono należy tylko do mnie i to ja podejmuje decyzje. - Chociaż mówiła bardzo groźnie to sprawiła, że jej rodzina tylko się roześmiała. Jej tyrada nie zrobiła na nich wrażenia. Mogła przewidzieć, że tak właśnie będzie. Zła na siebie zaklęła pod nosem.

                - Przykro mi Dafne, ale w tej sprawie nie masz nic do powiedzenia – odezwał się stanowczo jej ojciec. Zadrżała pod wpływem jego przenikającego spojrzenia. Ze wszystkich członków rodziny jego bała się najbardziej. To po nim Astoria odziedziczyła całe okrucieństwo. - Już podpisaliśmy kontrakt. Twoja zgoda czy jej brak, nie ma dla nas żadnego znaczenia. Wkrótce ogłosimy wasze zaręczyny, a ślub zrealizujemy w ciągu najbliższych tygodni.

                - Ja nie chce za niego wyjść – zagrzmiała histerycznie. Musiała jakoś ich przekonać. W końcu byli jej rodzicami. Powinni ją zrozumieć. - Mamo, tato ja go wcale nie kocham. Nie chce spędzić życia z człowiekiem, którego nienawidzę.

                - Miłość? - zakpiła matka kręcąc głową. Wysoka, ciemnowłosa Alice Greengras była najbardziej wyniosłą i pozbawioną uczuć kobietą. Swoje córki traktowała jak drogę do sławy. Nie czuła się związana z własną rodziną. - Nie jest ważna. Po za tym, Nott zaoferował dobry kontrakt dla naszej rodzinnej firmy. To dla nas bardzo ważne, a ty jako dobra córka powinnaś to zrozumieć.

                - Nie będę zatem dobrą córeczką i nie zrozumiem tego – pokręciła głową. - Nie zamierzam się poświęcać na ołtarzu dla firmy, której w ogóle nie znam. To wasza firma, wasz majątek. Ja nie mam z tym nic wspólnego.

                - Wyjdziesz za Notta – wycedził w pewnym momencie tracąc panowanie nad sobą. Chwycił ją brutalnie za włosy i przyciągnął do siebie. Ojciec nie raz używał brutalnej siły i nie kryła tego, że się bała. Nikt nie zamierzał jej pomóc. Wszyscy przyglądali się temu w  milczeniu.  Była skazana na samą siebie. W jej oczach błyszczały łzy. Nie mogła już ich powstrzymywać. - Nie obchodzi mnie twoje zdanie rozumiesz? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że w tej rodzinie to ja rządzę i jestem jej panem?

                - Już dobrze , Peterze – Nott, który przyglądał się temu z cichą satysfakcją, postanowił się wtrącić. Chciał, żeby narzeczona mu zaufała, a nie traktowała jak wroga. Łatwiej będzie mu się wtedy z nią obchodzić. W dodatku, potrzebował pieniędzy oferowanych przez rodzinę Greengrassów. - Nie chce żebyś uszkodził mi narzeczoną. Dafne rozumie, że nie ma wyjścia, prawda? - pokiwała głową, nie widząc żadnego wyjścia, nie zamierzała się jednak poddać. Musiała uciec zanim cokolwiek się stanie. Nie była bezpieczna we własnym domu. Ojciec na pewno zmusi ją do ślubu z Nottem, a wtedy będzie koniec. Uciekła do swojego pokoju nie mogą wytrzymać w ich towarzystwie. Z bezsilności zaczęła pakować wszystkie własne rzeczy. Wciąż miała klucz do mieszkania Rona. Zatrzyma się u niego i poczeka jak wróci.  Tam na pewno jej nie znajdą. To było jedyne wyjście.  Pukanie do pokoju powstrzymało ją przed dalszym pakowaniem. Przykryła walizkę kocem. Zdziwiła się widząc swoją starszą siostrę. Patrzyła na nią współczująco, a w rękach trzymała dwa kieliszki wina.

                - Przyszłaś napawać się swoim zwycięstwem? – zapytała, nie kryjąc pogardy wobec własnej siostry. Astoria pokręciła głową i podała jej kieliszek. Przyjęła go z ulgą, gdyż potrzebowała dawki alkoholu. Upiła spory łyk, który przyjemnie rozgrzał się w jej  żołądku.

                - Nie miej żalu do rodziców – powiedziała cicho Astoria, co do niej nie pasowało. - Oni chcą jak najlepiej. Naprawdę myślisz, że Nott będzie takim złym mężem? Wywarł na mnie dobre wrażenie.

                - Nie kocham go – powiedziała pewnie dziewczyna. Już miała dodać, że kocha kogoś innego, gdy zakręciło się jej w głowie. Zbyt późno dotarło do niej, że siostra dodała coś do alkoholu. Zdążyła wyjąkać imię Rona i upadła na ziemię. Wszystko rozpłynęło się we mgle.

~^~^~
     Nie miała pojęcia jak długo była nieprzytomna i gdzie się znajdowała.
                Wszystko dookoła było puste i pozbawione wyrazu. Powoli otworzyła oczy. Bolało ją całe ciało, jakby oberwała czymś ciężkim. Jęknęła cicho. Próbowała poruszyć rękoma, ale bezskutecznie. Była przywiązana tak, że nie miała szansy się poruszyć. Znajdowała się w pułapce.

                - Pomocy! - wykrztusiła, a jej wołanie odbiło się echem po ścianach jaskini. Zauważyła cienie. Z pierwszej chwili pomyślała, że to mogą być jej przyjaciele, ale gdy postać nabrała kształtu, krzyknęła sparaliżowana. Zobaczyła wysoką postać, odzianą w długi płaszcz z kapturem. Nie widziała twarzy, więc nie mogła wiedzieć kim była. Czuła natomiast strach, który kompletnie zawładnął jej ciałem. To było przerażające uczucie, które całkowicie ją obezwładniało.  Wiedziała, że jeszcze trochę i nie wytrzyma.

                 - Boisz się, prawda? - Nieznajomy roześmiał się ochryple. W jego ręku dostrzegła nóż. Był to małej wielkości sztylet. - Powinnaś się bać. Jesteś zwykłą szlamą, która nie powinna nigdy przekroczyć progu tej szacowanej szkoły. Jesteś nieczysta jak ci wszyscy, których dopuszczono do magii.

                - Kim jesteście? - wykrztusiła. Mówienie przychodziło jej wielkim trudem. Coś jej zrobili, ale nie miała pojęcia, co takiego. Z tyłu za mężczyzną dostrzegła błyszczący przedmiot. Zamarła, rozpoznając ostry sztylet. Miała wrażenie, że koszmar się dopiero rozpoczął.
               
                 - Kimś kogo powinnaś się bać, pani Malfoy – Z pogardą wypowiedział  jej nazwisko. Niemal czuła bijącą od niego nienawiść. Chciała wezwać pomocy, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Paraliżował ją strach jakiego jeszcze nie czuła. Czuła, że nie da rady wydostać się sama. Wpadła w poważne kłopoty i to z własnej winy. - Jesteśmy solą tej ziemi. Powstaliśmy tu na długo przed tą waszą śmieszną szkołą. Zanim jeszcze wasza czwórka Założycieli poznała magię tego miejsca. Można nawet powiedzieć, że ta magia została nam ukradziona.

                 - Nie można ukraść magii – Hermiona nie wierzyła w ani jedno słowo. To była jakaś bajka. Wiele czytała o Założycielach Hogwartu. Ich historię znała niemal na pamięć.


                 - Dawno temu znajdował się tu pewien niezwykły kryształ zwany „Kwiatem światła”. Posiadał on magiczną wiedzę i magię, która miała być godna tylko dla wybranych. Od wieków przychodzili tu różni ludzie szukając pomocy i wsparcia. Niektórzy zostali obdarzani darami, ale kryształ działał tylko dla wybranych. Tak było do czasu kiedy przyszedł ten wężousty  drań.

                 - Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a

                 - Jesteś bardzo bystrą osobą jak na mugola – pochwalił ja napastnik. Skrzywiła się z niesmakiem. Zbyt często słyszała te słowa, żeby mogły ją jakoś ugodzić. Wręcz przeciwnie. W pewien zwariowany sposób,  były one dla niej powodem do dumy. - Tak, to właśnie on. Przyszedł po wiedzę, ale zamiast tego zaatakował naszych i wykradł kamień. Swoją mocą podzielił się z trójką ludzi takich jak on. Sam kamień po wielu wiekach został zniszczony, ale jego moc wciąż istnieje i zbiera swoje żniwa wśród czarodziei. Najgorszy z nich wszystkich był chyba Voldemort, ale miał swoje idee. Oczyszczenie świata z takich jak ty, szlam i niegodnych mocy.

                - To przecież głupie – Hermionie ani trochę nie podobała się zaistniała sytuacja. - Przecież czarodzieje i mugole tworzą jedność. Dzięki nam  przedłuża się wasza rasa.


                 - Kompletna bzdura – Napastnik nie dał się przekonać. Gdy zdjął z siebie kaptur,  krzyknęła widząc jego zniszczoną twarz i złote oczy. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała. Nie był człowiekiem.  Zauważyła też, że w pomieszczeniu znajdują się co najmniej z trzy takie osoby jak on. Nie miałaby szans,  gdyby próbowała z nimi walki. Na pewno posiadali moc. Wolała nie ryzykować, że coś mogłoby pójść nie tak. Poruszona słowami nieznajomego dostrzegła cień ukryty za kratami. Rozpoznała profil Dracona i serce zabiło jej intensywnie. Chciała pokręcić głową żeby uciekał i nie ryzykował, ale wtedy zwróciłaby uwagę napastników. - Mugole nigdy nie staną się częścią tego świata. Tylko czarodzieje czystej krwi mają prawo do magii. Gdybyśmy mieli utracony kryształ to wówczas udałoby nam się to dużo szybciej. Jednak mamy coś innego.

                Była zaskoczona, gdy zakapturzony napastnik machnął ręką, a skały otworzyły się przed nią. Zobaczyła tunel otoczony ogniem. Po środku niego znajdowała się wbita w skałę, poszukiwana przez nich połówka czarnej różdżki. Dokładnie ta, którą poszukują Śmieciożercy. Miała ją na wyciągnięcie ręki, ale nie mogła do niej dotrzeć. Jeden z zakapturzonych postaci podszedł i szepnął coś do dowodzącego mężczyzny. Obaj spojrzeli w kierunku, gdy między skałami ukrywał się Draco. Hermiona zamarła,  modląc się żeby go nie dostrzegli, ale było już za późno. Draco gwałtownie został uniesiony nad ziemią, nim zdołał cokolwiek zrobić. W powietrzu rozległ się jego krzyk zaskoczenia. Jego ciało z głośnym łoskotem wylądowało na skałach i opadło na ziemię. Z nosa Ślizgona pociekła krew. Wyglądał na oszołomionego i zdezorientowanego.

                - Zdrajca krwi, który zadał się z marną szlamą – wycedził przez zaciśnięte zęby. - Twój ojciec nie jest ani trochę z ciebie dumny. Na pewno czuje się upokorzony i zdradzony przez własnego syna.

                 - To moje życie – Hermiona czuła na sobie jego zmartwiony wzrok. Chciała mu dać jakoś znać,  żeby się nie martwił, ale skrępowana nie była w stanie nic zrobić. Wtedy zbliżył się do niej napastnik ze sztyletem w ręku. Pierwsze cięcie, które przejechało po jej ramionach nie zabolało, ale kolejne były intensywne. Czuła jak jej ubranie nasiąka krwią. Zagryzła wargi, żeby nie krzyczeć. Nie mogła dać im tej satysfakcji. Mimo to w jej oczach były łzy.  Nie mogła ich powstrzymać. Ból ranionego ciała był naprawdę bardzo silny i nie była pewna jak długo wytrzyma. Obawiała się, że jej ciało nie było takie silne.

                 - Zostawcie ją! - krzyknął Draco. Widziała, że z trudem patrzył na jej cierpienie. Przymknęła oczy nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy. Nie chciała się poddawać na jego oczach. Kolejne cięcie sztyletem dotknęło jej klatki piersiowej. Miała wrażenie, że ubranie same rozsuwa się przed sztyletem odsłaniając jej nagość. Zesztywniała, gdy ostrze dotknęło jej serca.  Wystarczył jeden ruch i będzie po niej. Ludzkie życie tak łatwo można było zakończyć. Nie chciała tak umierać. Nikt nie jest gotowy na śmierć. Miała wrażenie, że znów znalazła się w koszmarze i nic nie wskazywało na to, że skończy się on dobrze.

~^~^~
                Nie od razu zauważył, że zniknęła.
                Najpierw był zbyt zajęty rozmyślaniem o tym jak naprawić ich relacje, gdy poczuł ogarniający go niepokój. Domyślił się, że strach nie pochodził od niego. On tak nie reagował. Nie zwracając uwagi na Ginny, Harry'ego i Rona, pobiegł w stronę mrocznego tunelu. Coś nakazywało mu żeby się wycofał, ale nie zrobił tego. Hermiona była dla niego ważniejsza niż własne przeczucia. Wyciągnął różdżkę i rozświetlił nią ponure wnętrze jaskini. Zimno jakie tu panowało,  sprawiało, że jego ciało dostawało drgawek. Gdy do jego uszu dobiegł krzyk dziewczyny,  rzucił się pędem w stronę skąd dochodził krzyl. Dostrzegł jej ciało przywiązane do marmurowego ołtarza. Przerażający widok według niego. Chciał jej pomóc, ale ledwie wykonał ruch jakaś dziwna siła rzuciła nim o ścianę. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gdzieś stracił różdżkę. Mógł jedynie obserwować jak jego ukochana kobieta jest dręczona przez bandę psychopatów. Jego ojciec na pewno, by się do nich przyłączył. Nie mógł na to patrzeć. Przerażający widok, który na zawsze wryje mu się w pamięć.

                 - Zostawcie ją! - krzyknął poruszony. - Ona nie jest wam do niczego potrzebna. - Jeżeli chcecie kogokolwiek do swojej zemsty użyjcie mnie. Pochodzę z szlachetnego rodu, z jakiego niegdyś wywodził się Salzar Slytherin To mnie ukażcie  – Był gotów się poddać się dla niej. To będzie jedyna dobra rzecz jaką zrobi w swoim nędznym życiu. Opadł na kolana przed złotookim mężczyzną w poddańczym geście. Podniósł się szept szmerów. Nikt nie spodziewał się, że czarodziej zdecyduje się oddać życie za szlamę.  Draco wyczuł napięcie wiszące w powietrzu, ale nie zareagował na nie. Nie liczyło się to teraz dla niego. Ważna była leżąca na ołtarzu Hermiona i jej cierpienie, które odczuwał jak własne.

                 - W porządku – zgodził się jeden z zebranych. - Jeśli tego chcesz możesz zastąpić swoją ukochaną. Dzisiaj musi się przelać się krew.

                 - Nie! - krzyknęła Hermiona. Nie chciała się zgodzić,  żeby Draco poświęcał się dla niej. Na samą myśl robiło jej się słabo. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby tak się stało. Wyczuł to w jej pełnym rozpaczy głosie. Pokręcił głową. Nie chciał, żeby cokolwiek robiła. To on podjął  decyzję. Był gotowy na śmierć w przeciwieństwie do niej. Czuł, że nie zasłużył na nic lepszego. Swoje życie przegrał już dawno. Jedynie Granger była małym światełkiem w tunelu, który dawał mu nadzieję. Teraz stracił również i ją. Nie czuł żalu, że się poddaje. Liczył jedynie aby  ona wyszła z tego cało i w przyszłości była szczęśliwa. Poparzył w jej przerażone oczy i wyszeptał słowa miłości. Nie chciał,  żeby więcej się bała

                 - To moja decyzja – wyszeptał bardzo cicho. - Nie chce żebyście, to przedłużali. Po prostu mnie zabijcie, ale pozwólcie jej odejść.

                Przez chwilę wyglądali jakby się wahali, ale w końcu puściły liny krępujące jej nadgarstki. Obolała dziewczyna z trudem zwlokła się z kamiennego ołtarza.  Piekło ją całe ciało i drżała z zimna. Wiedziała, co się za chwilę stanie. Draco Malfoy poświęcał swoje życie, żeby ją uratować. To nie było w porządku, ale niestety nie miała sił,  by to powstrzymać. On umrze, a ona przeżyje. Taka była umowa. Nie godziła się na nią. W jej oczach błyszczały łzy, gdy na niego patrzyła. Tak wiele dla niej znaczył. Docierało do niej, jak była głupia walcząc z przeznaczeniem. Od początku byli sobie pisani. Draco ją kochał, podobnie jak ona jego. Tymczasem na zawsze straciła szansę na tę miłość przez swoją głupotę.

                 - Draco,  nie rób tego, proszę – wyszeptała ze łzami w oczach. Nie zważała na ból swojego ciała, gdy próbowała do niego podejść, ale otoczył ich dziwny mur z białej materii. Za każdym razem, kiedy próbowała go dotknąć,  parzyło jej ręce. Nie dbała o to. Chciała dostać się do ukochanego mężczyzny. Niestety, bezskutecznie. Widziała jak Draco klękał przed nimi z przymkniętymi oczami. W ręku jednego z napastników błyszczał gotowy do użycia sztylet. Wciąż widoczna była na nim jej krew. Wzdrygnęła się na ten widok. Mimo to nie poddawała się. Rozpaczliwie chciała do niego dotrzeć. Przypomniała sobie o różdżce, które leżała kilka metrów przed nią. Używając całej siły chwyciła ją w obie dłonie. Nie była pewna jakiego zaklęcia powinna użyć. Działała pod wpływem chwili. Chciała tylko uratować ukochanego mężczyznę. Na niczym innym jej nie zależało. Słowa same wypłynęły jej z ust. Poczuła niepohamowany przez nikogo przypływ siły jakiej nigdy wcześniej nie czuła. To było coś dziwnego i przerażającego. Świetlista bariera zaczęła niespodziewanie pękać. Jej oczy przybrały dziwny, czarny odcień. Zupełnie jakby była opętana przez kogoś innego. Kolejny ruch ręką i błysk czerwonego światła, który przeciął wstęgę życia ich napastników. Padali jeden po drugim tworząc krwawy krąg wokół nich. Była oszołomiona i nie miała pojęcia, co się z nią stało. Różdżka wypadła z jej ręki. Oszołomiona wpatrywała się w Dracona próbując zrozumieć, co się stało. Mężczyzna pierwszy wyrwał się z transu i podbiegł do ukochanej. Nie zwrócił uwagi należące pod nim ciała.

                 - Hermiono – potrząsnął nią. To, co przed chwilą się stało było wstrząsające. W całym swoim życiu nie widział czegoś podobnego. Pamiętał  jak przez moment jej oczy zrobiły się czarne niczym u jakiegoś demona. Spojrzała na niego niezbyt przytomnie.

                 - Draco -  wyszeptała jego imię. W jej oczach błyszczały łzy. Nie potrzebowała nic mówić. On również nie. Delikatnie przytulił ją do siebie. Była ranna i potrzebowała pomocy. Te diabły pocięły ją na jego oczach. Wolał nie myśleć,  jakby się to skończyło gdyby nie zdążył na czas. Nie mógł sobie pozwolić,  żeby coś jej się stało. – Byłeś gotowy poświęcić się dla mnie. Nawet po tym, co odstawiłam w więzieniu. Odwróciłam się od ciebie. Dlaczego to zrobiłeś?

                 - Ponieważ cię kocham – wyznał. Był zaskoczony, że te najważniejsze w jego życiu słowa przyszły mu łatwo, ale to była prawda. Kochał Hermionę i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Gdyby kilka miesięcy temu powiedział mu, że zakocha się w Granger, z pewnością, by go wyśmiał, ale już nie był tym człowiekiem, co kiedyś. Ona go zmieniła i nigdy jej tego nie zapomni. Na zawsze był przywiązany do niej. – Wiem może to czyste szaleństwo, ale taka jest prawda. Nie umiem inaczej i nawet, kiedy odejdziesz to nigdy nie przestanę cię kochać. Wiem, że nigdy nie wybaczysz mi śmierci Alice, ale chciałbym to jakoś naprawić.

                 - Twoja matka nigdy nam na to nie pozwoli – wyszeptała drżąc na całym ciele. Było jej zimno i oczy same się jej zamykały. Walczyła z sennością, ale czuła, że nie da rady dłużej. Pragnęła, aby przestało ją wszystko tak bardzo boleć. Nie była też pewna, czy nie zostaną jakieś blizny po sztylecie. – Powiedziała, że cię wydziedziczy jeśli spróbuje się z tobą kiedykolwiek spotkać. Wierzę, że by to zrobiła.

                 - Gdyby tylko mogła – przyznał,  próbując się nie roześmiać. Pozostał jednak poważny. Matka posunęła się do ostateczności,  żeby ich rozdzielić. Nieświadoma niczemu Hermiona była gotowa na wszystko żeby, tylko nie stracił swojego majątku. Nawet gdyby miała przy tym sama cierpieć. Naprawdę musiała coś do niego czuć. W jego sercu pojawiła się nadzieja, że nie wszystko stracone. – Na całe szczęście testament rodziny Malfoyów jest tak złożony, że nie może pozbawić mnie wszystkiego. Ja jestem jedynym dziedzicem rodziny i ani matka, ani ojciec nie mogą tego zmienić bez względu na wszystko.   Nic nie stoi na przeszkodzie żebyśmy byli razem.

                 - Naprawdę wierzysz, że to możliwe? – Była pełna wątpliwości. Chciała mu uwierzyć. Mimo tego, co robił w przeszłości, postanowiła dać mu szansę. Zasługiwał na nią, ponieważ był dobrym człowiekiem i naprawdę ją kochał. Widziała jak otwierał usta ,  żeby coś powiedzieć, gdy zatrzęsło ziemią.
~^~^~
                Powoli wybudzała się z głębokiego snu.
                Z pierwszej chwili nie miała pojęcia, co się stało. Próbowała poruszyć rękami, ale odkryła, że były związane. Dopiero po chwili powróciły do niej wspomnienia. To wszystko wina Astorii. Próbowała uciec,  żeby uniknąć małżeństwa z Nottem, ale została powstrzymana. Na samą myśl o tym robiło jej się niedobrze. Nie mogła do tego dopuścić. Doskonale zdawała sobie sprawę jakim potworem był Nott. Aż nie mieściło jej się w głowie, że rodzice próbowali w ogóle ją wyswatać z nim. Nie była pewna, czy da radę się jakoś z tego wykręcić. Jeżeli Ron wróci,być może uda się jej jakoś z nim skontaktować. W obecnej chwili nie miała na to żadnych szans.

                 - Obudziłaś się – powiedziała cicho Astoria, wchodząc do jej pokoju. Na jej twarzy malował się wyraz pogardy. W takich chwilach zastanawiała się, czy siostra kiedykolwiek ją kochała. Miała wrażenie, że była pozbawiona wszelkich ludzkich uczuć.  Astoria machnęła różdżką i poluźniła jej więzy na nadgarstkach, ale nie uwolniła do końca. Sprawiła jedynie, że mogła swobodniej się poruszać.

                 - Wiedz, że robimy to dla twojego dobra – powiedziała cicho stawiając na stoliku tacę z jedzeniem. – Matka wysłała wiadomość do twojej pracy, że składasz wymówienie w trybie natychmiastowym. Nie będziesz miała szansy powrotu, kiedy to zrobi. Do czasu twojego ślubu z Nottem nie opuszczasz pokoju. Nie myśl, że wyślesz wiadomość do tego swojego rudzielca.

                 - Wiesz o Ronie? – W głosie Dafne można było wyczuć niepokój. Nie miała pojęcia, że jej siostra wie o tak wielu rzeczach. Próbowała być taka ostrożna,  żeby nigdy niczego się nie dowiedziała, tymczasem jej ostrożność poszła na marne. Zadrżała na samą myśl, co może zrobić z tą wiedzą jej siostra. – Proszę, zostaw go w spokoju. Wyjdę za Notta, tylko nic mu nie rób.

                 - Zależy ci na nim, prawda? – zapytała kpiąco. W jej siostrze można było czytać jak w otwartej księdze. Wszystkie jej uczucia były ukazane na wierzchu. Nie umiała niczego odkrywać. Od dawna podejrzewała, że siostra kogoś ma. Była tym zdziwiona, gdyż nigdy nie uważała Dafne za szczególnie atrakcyjną kobietę. Według niej była raczej przeciętną istotą, która nie rzucała się w oczy. No, ale jej wybrankiem okazał się być Ron Weasley. Nigdy nie przepadała za Rudzielcem i nie rozumiała jak ona mogła zwrócić na niego uwagę. Żeby ratować swoją siostrę, zaproponowała rodzicom pewien układ. Już wcześniej rozmawiała o tym z Nottem. Potrzebował żony, a ona nie nadawała się na ten tytuł.  Zupełnie inaczej było z Dafne. Potrzebowała męża, który trzymałby ją mocną ręką. Kiedyś nadejdzie pora, że podziękuje jej za to. – Będziesz musiała z nim zerwać. Gdy tylko Weasley wróci,  zostawisz go i powiesz, że nie ma szans na wasz związek.

                 - Nie zrobię tego – powiedziała stanowczo. Nie miała zamiaru poddawać się siostrze ani rodzinie. Pragnęła własnego szczęścia i wiedziała, że znajdzie je tylko u boku Rona. Nie pozwoli tego sobie odebrać. Po raz pierwszy miała o co walczyć. – Nie pozwolę wam zniszczyć sobie życia. 

                 - Obawiam się, że nie masz nic do powiedzenia – Astoria była nieugięta. Miała zamiar twardo postawić na swoim.
Dafne b yła coraz bardziej przerażona swoją sytuacją.  Bała się, że nie da rady przebrnąć przez to wszystko sama. Potrzebowała Rona. Gdyby tu był na pewno jakoś by jej pomógł.

                 - Astorio, błagam – szepnęła ze łzami  w oczach. Czuła się upokorzona całą sytuacją jak nigdy dotąd. Ponownie szarpnęła więzami. Siostra zadbała,  żeby im nie uciekła. To było ponad jej siły. Dano tylko trzy dni żeby mogła wyjść za mąż i uporządkować swoje sprawy. Miała zrezygnować z własnego życia dla ich ambicji. To było chore. Nie mogła do tego dopuścić. – Pozwól mi odejść. Zrobię dla ciebie cokolwiek, tylko pozwól mi odejść.

                 - Nie masz nic do zaoferowania, co bym chciała – prychnęła z pogardą Astoria podnosząc się. Na jej twarzy jak zwykle malowała się wyniosła mina. W oczach młodej kobiety nie było cienia litości. – Decyzja już zapadła. Nott nie jest takim potworem za jakiego go masz. Myślę nawet, że byłoby ci z nim całkiem dobrze jeśli się postarasz. Od ciebie będzie zależało to małżeństwo. Musisz się tylko postarać być uległą i posłuszną żoną.

                 - Obawiam się, że to nie wchodzi to w grę! – Nie miała zamiaru być żadną posłuszną żoną. Nie pozwoli zamknąć się w domu i ślepo wykonywać rozkazy. Przede wszystkim nie dopuści do tego małżeństwa.

                 - Zostawisz mnie z narzeczoną, Astorio? – Do pokoju wszedł Nott. Nie miała pojęcia, że nadal był w domu. Musiał chyba zostać na noc. Nie umknęła jej wymiana spojrzeń z jej siostrą. Została zdradzona i nie powinna się temu wcale dziwić. Groźna mina Notta nie wróżyła nic dobrego. Zadrżała ze strachu nie wiedząc czego może się spodziewać. Wiedziała o tym, że był okrutny. Już w szkole pokazywał swoją siłę. Zawsze starała się schodzić mu z drogi, ale słyszała, że on i jej siostra byli kochankami. Astoria lubiła takie niebezpieczne zagrywki. Astoria wyszła nie zwracając uwagi na jej błagalną minę. – Doskonale rozumiem, że nie podoba ci się pomysł ze ślubem – usiadł się na jej łóżku i tajemniczym wzrokiem otaksował jej ciało. Zadrżała pod jego spojrzeniem. – Jednak nie masz wyjścia. Musisz się zgodzić, jeśli nie chcesz,  żeby coś się stało temu twojemu Wieprzlejowi.

                 - Ronowi? – poderwała się czując jak oblatuje ją blady strach. Ron był w niebezpieczeństwie. Wiedziała, że wyruszył na poszukiwanie drugiej połówki różdżki.

                 - Wiem, co planuje ten twój kochaś z Potterem – skrzywił się na samo ich wspomnienie. – My jednak zawsze jesteśmy krok do przodu. Pamiętaj o tym Dafne, gdy spróbujesz mi się przeciwstawić. Możesz tu spędzić trzy dni do naszego ślubu  albo możesz wieść swobodne życie. Wszystko zależy od ciebie.

                 - Nott – spojrzała odważnie na niego. – Nie oczekuj ode mnie cudów. Nigdy nie będę twoją wymarzoną, słuszną żoneczką. O wiele lepiej zrobiłbyś żeniąc się z Astorią niż ze mną. Ona sprawiłaby ci więcej przyjemności.

                Wybuchł śmiechem słysząc jej słowa. Astoria miała rację. Dafne była zabawną istotą i idealnie pasowała jako jego żona. Kiedy ją odpowiednio ukształtuje,  zapomni o przeciwstawianiu się. Pomyślał, że powinien zacząć już teraz. Im wcześniej zrozumie, gdzie jest jej miejsce,tym będzie lepiej.  Wyciągnął różdżkę i machnął ją kilka razy. Na jej ustach zaczął pojawiać się ciasny knebel, uniemożliwiając wszelki krzyk. W jej oczach czaiło się przerażenie. Podobało mu się to. Lubił mieć władzę nad innymi. Dzięki temu czuł się wielki.

                 - Crucio – wyszeptał i jej ciało zawładnął spazm bólu. Przyglądał się temu w milczeniu, czerpiąc niezwykłą przyjemność z jej cierpienia. Przerwał zaklęcie wiedząc, że dłużej nie wytrzyma. Widział łzy błyszczące na jej policzkach. – Zapamiętaj sobie te lekcję… Nigdy mi się nie sprzeciwiaj – dodał i odszedł nie oglądając się za siebie.

                Dafne była pogrążona w rozpaczy. Wiedziała, że jej nie odpuszczą. Musiała się poddać lub umrzeć. W tym momencie ta druga opcja wydawała się jej jedynym wybawieniem.

~^~^~
                Odłamki  jaskini skalnej zaczęły spadać im na głowy.
                 Musieli stąd uciekać żeby ratować swoje życia, ale Hermiona wiedziała, iż jeśli teraz się wycofają, to wówczas nigdy nie odnajdą Czarnej Różdżki. Nie chciała, żeby wpadła ona w niepowołane ręce. Szczególnie, że w grę wchodziło życie małego chłopca.
                 
                 - Hermiona i Draco! – Do ich uszu dobiegły głosy Rona, Harry’ego i Ginny. Spojrzeli w stronę przyjaciół. Nikt nawet nie zwrócił uwagi na rozpadające się ciała napastników leżących wokoło nich. – Nic wam nie jest?

                 - Harry, różdżka – zauważyła trzeźwo Hermiona. Wybraniec popatrzył na przyjaciółkę i na zawalającą się stronę jaskini. Rzuciwszy spojrzenie w stronę Ginny pokiwał głową.

                 - Zabierzcie ją stąd! – rozkazał, a sam pognał w stronę Czarnej Różdżki. Nikt nie zdołałby go powstrzymać. Robił to dla swojego syna, który był dla niego wszystkim. Ginny próbowała pobiec za nim, ale w ostatniej chwili Ron złapał ją w pasie i niemal siłą wyciągnął z walącej się jaskini. Malfoy i Granger  pobiegli za nim. Oszołomieni i wstrząśnięci tym, co się stało. Ranna kobieta opadła u boku ukochanego mężczyzny. Była wyczerpana i marzyła tylko o tym żeby to się skończyło.

                 - Harry! – krzyczała gdzieś z oddali rozpaczliwie Ginny. W jej oczach widoczne były łzy bólu. Dopiero widok całego i zdrowego Wybrańca u  szczytów zawalonej jaskini sprawił, że przerwała łkanie i rzuciła się mu w ramiona. To była naprawdę piękna chwila. Harry brudny od krwi i kurzu ściskał w ręku połowę różdżki, a drugą obejmował ukochaną kobietę. Wyglądali jak prawdziwa rodzina.

                 - Myślisz, że mają szansę być jeszcze razem? – zapytała szeptem Hermiona widząc jak wspólnie schodzili w ich kierunku. Naprawdę pragnęła szczęścia przyjaciółki. Dean był dobrym człowiekiem, ale Ginny nie kochała jego jak jak Harry’ego.

                 - A, czy my mamy jakąś szansę? – zapytał pytaniem na pytanie. Młoda kobieta spojrzała na niego poważnie. To prawda, że Draco odpowiadał za wiele krzywd w jej życiu, ale i również o szczęście. W tak małym czasie tak dużo dla niej zrobił. W dodatku dzisiaj był gotów poświęcić dla niej swoje życie. Lepszego dowodu na to, że ją kocha nie potrzebowała. Poczuła łzy wzruszenia, które napływały do jej oczu. I ona również go kochała. Z każdym dniem coraz bardziej to sobie uświadamiała. Gdyby go zabrakło,  nic nie byłoby już takie samo. Nie chciała już dłużej samotności i wylanych łez.

                 - A co na to twoja matka? Naprawdę nie może nic zrobić? – Draco zaśmiał się cicho i mimo jej protestów wziął ją na ręce. Zdawał sobie sprawę, że była zbyt osłabiona, żeby iść w dalszą drogę. Oparła głowę na jego ramieniu czując się bezpieczna. Wspólnie ruszyli w stronę Hogwartu.

                 - Mówiłem ci już, kochanie. Nie musisz się nią przejmować – zapewnił ją szczerze. Tuż za nimi podążali Harry, Ron i Ginny cicho rozmawiając do siebie. – Ona nie może nic zrobić, a ojciec wyjechał i prędko nie wróci. Po za tym,istnieje coś takiego jak prawo dziedziczenia. Mogą mi odebrać pieniądze, które oni sami wnieśli, ale nie to co należy w prawach majoratu. To wszystko należy mi się z racji urodzenia, a ja jestem ich jedynym synem.

                 - Nie masz pojęcia jak cieszy mnie ta wiadomość – wyznała szczerze Hermiona. Gdy tylko doszli do Hogwartu, Draco poprosił o jedną z wolnych komnat. Chciał opatrzyć  ją zanim wyruszą w powrotną podróż. Widział, że niektóre rany na jej ciele wciąż krwawiły. Na szczęście McGonagall nie protestowała. Przysłała mu również apteczkę z odpowiednimi ziołami. Same rany nie wyglądały na poważne i nic nie wskazywało na to, że zostaną jej jakieś blizny. Dzielnie znosiła cały zabieg, co rusz pojękując z bólu. Podziwiał ją za to. Zawsze wiedział, że była bardzo odważna, ale coraz częściej przechodziła samą siebie. Nie spotkał jeszcze do tej pory takiej kobiety jak ona. Sam postępował z nią bardzo delikatnie. Miał nadzieję, że nie powinno zostać żadnych blizn. Mimo to bardzo się wycierpiała. Na samo wspomnienie tamtych okropnych chwil, drżał cały w środku. Wiedział, że nigdy ich nie zapomni. Przytulił ją do siebie z całych sił. 

                 - Czy mówiłem ci już kiedyś  jak bardzo cię kocham? – zapytał ją znienacka. Pokiwała głową. Powiedział jej to, ale nigdy nie uwierzyła. Teraz widziała tę miłość wyraźnie w jego oczach. Nie potrzebowała słów.

                 -Naprawdę mnie kochasz – wyszeptała nie mogąc ukryć łez, które czaiły się w kącikach jej oczu. Pokiwał głową i przyciągnął do siebie całując pełnym miłości pocałunkiem. Nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie. Czekał ich jeszcze powrót do domu, ale gdy tylko pojawili się wśród przyjaciół widać było, że promienieli radością.

                 - Jesteście gotowi? – zapytał cicho Harry na co skinęli głowami. Po raz ostatni pożegnali się ze wszystkimi. Harry ściskał w ręku drugą połowę różdżki. Tuż obok niego stała z dziwnymi uczuciami na twarzy Ginny. Hermiona martwiła się o te dwójkę. Nie była pewna, czy Ginny dobrze zrobiła wiążąc się z Deanem. Obiecała sobie porozmawiać o tym później z przyjaciółką, ale na razie musiała naprawić swoje małżeństwo. Była zdziwiona widząc, że przenieśli się z dala od domu. Nigdy nie miała okazji być dalej od domu niż w jego okolicach. Teraz w milczeniu szła obok Dracona czując jak mocno bije jej serce.

                 - Już dawno powinienem był ci to pokazać – wyznał cicho prowadząc ją ponurymi alejkami. Była zaskoczona, gdy doszli do bram rodzinnego cmentarza. Draco wyjaśnił jej, że Malfoyowie są chowani tu od pokoleń i gdy nadejdzie ich dzień, oni również tu spoczną. Cmentarz był ponurym i z pozoru opuszczonym miejscem.  Zadrżała na samą myśl, że miałaby zostać tutaj pochowana. Nie wyobrażała sobie takiego miejsca w najgorszych koszmarach, ale to będzie myślenie na przyszłość. Przeszła wymijając kryptę, która górowała nad innymi nagrobkami. Domyśliła się, że tu chowani są główni członkowie rodu. Cmentarz był zadbany, ale po za płonącymi zniczami nie dostrzegła żadnych kwiatów. Poza jednym ukrytym nagrobkiem. Na małej tablicy wyryto jedynie imię „Alice”. Była wzruszona domyślając się, kto za tym stoi. Spojrzała w stronę męża, który stał jakby trochę zawstydzony.

                 - Nie chciałem żeby trafiła do kolejnego bezimiennego grobu – wyjaśnił jej szczerze. – Czułem się winny jej cierpieniom i chociaż w ten sposób chciałem to wynagrodzić.

                 - I udało ci się – powiedziała szczerze. – Większej niespodzianki bym się od ciebie niespodziewała – przyciągnęła go do siebie. Tym razem to ona go pocałowała. Był to długi i namiętny pocałunek. Teraz mogła wierzyć, że będzie lepiej.

~^~^~
Na zakończenie:
Nie wiem czemu ale podoba mi się ten rozdział, chociaż ta końcówka jakaś dziwna mi wyszła.
Powinnam chyba coś w niej zmienić, ale może wam się spodoba. W końcu nie może być aż tak źle, prawda?
Ostatnio skupiam się na szukaniu pracy, więc ciężko mi się skupić na nowych rozdziałach, ale to taki krótki okres przejściowy.
Zapewniam, że z kolejnym rozdziałem będzie lepie.
Zapraszam ponownie już wkrótce.

Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 022 „Walka z cieniami”
Ilość stron: 11
Ilość słów:  5 810

25 komentarzy:

  1. Rozdział jest niesamowity.
    Cieszę się, że Draco w tak piękny sposób udowodnił Mionie swoją miłość.
    Mam nadzieję, że Harry i Ginny dojdą do porozumienia.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    PS. Powodzenia w szukaniu pracy.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na pewno gdzieś tam znajdę;)
      Oj tak do tego jeszcze daleko i nic nie obiecuje.
      Na pewno finał was mile zaskoczy.
      Tymczasem nie zdradzam szczegółów i pozdrawiam

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział :) ciesze sie ze Draco pokazał Hermionie jak bardzo mu na niej zależy :D mam nadzieję, że Harry i Ginny też się dogadają i coś z tego wyjdzie :) i błagam niech coś stanie na przeszkodzie ślubowi Dafne i Notta. Pozdrawiam, życzę dużo weny i oczywiście powodzenia w poszukiwaniu pracy :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miły komentarz!
      Na początek na pewno coś się wydarzy już ja się o to potaram.
      Nie będę jednak podpowiadać żeby nie zdradzać szczegółów.
      W końcu każdy lubi niespodzianki!

      Usuń
  3. Miłość między Draco a Hermioną :D Wspaniała!! Biedna Dafne!! Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity rozdział.
    Cieszę się, że Hermiona pogodziła się z Draco.
    Mam nadzieję, że innym parom też się wszystko ułoży.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie też się ten rozdział podoba. Cieszę się, że ona w końcu zrozumiała, że on ją kocha. Tyle na to czekałam. :D Biedna Dafne, mam nadzieję, że wybrnie z tej całej chorej sytuacji. No i Ginn i Harry , co z nimi? Jeszcze tyle watkow do wyjaśnienia. ;)
    Czekam na następny. :D
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w końcu musiało dotrzeć do Hermiony!
      Jest uparta ale nie głupia.
      Cieszę się że udało mi się dodać rozdział wcześniej.
      Na pewno czekaliście niecierpliwie.

      wkrótce będzie kolejny.
      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Świetny rozdział. Zawsze jak skończę czytać patrze na informacje i poważnie 11 stron a czyta się tak dobrze, że mam ochotę ponarzekać na długość ;) Pozdrawiam Syntia

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam wszystkie zaległe rozdziały. Zawsze, kiedy mam u Ciebie jakieś zaległości, a potem je nadrabiam, zastanawiam się jak w ogóle mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Jak można żyć nie czytając tego opowiadania? Naprawdę bym się ucieszyła widząc Twoją książkę na półce w księgarni. Myślałaś kiedyś o tym? Może warto się zastanowić nad stworzeniem czegoś całkiem swojego i wydaniem tego? Miałabyś duże szanse :)

    Co zaś się tyczy tego rozdziału... Trochę szkoda, że ta wyprawa była tak krótka. Myślałam, że ciut więcej wydarzy się w tym czasie. Aczkolwiek muszę przyznać, że bohaterowie nie mogli narzekać na brak wydarzeń. I w sumie jestem ciekawa, o co właściwie chodziło z tymi demonami. Czy to się kiedykolwiek wyjaśni? Czy może pozostawisz nas w niewiedzy?

    Biedna Dafne. Wychować się w takiej rodzinie nie należy do najprzyjemniejszych. Musi czuć się zniewolona. Dlaczego oni jej to robią? Dlaczego nie mogłaby być tak po prostu szczęśliwa? Jak zareaguje Ron na wieść o jej ślubie? Zdąży coś zrobić w tej sprawie?

    Ponownie pojawiają się pytania dotyczące losów Ginny. Co ona czuje? Mam wrażenie, że oszukuje samą siebie. Nie potrafi stawić czoła przeszłości. Jest zbyt dumna, aby przyznać się, że nadal kocha Harry'ego.

    Na zakończenie chciałam jeszcze raz przeprosić za zwłokę. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. I już mnie to nudzi, że choć opowiadanie tak mnie wciąga, nie potrafię czytać na bieżąco. Ach... Szkoda gadać.

    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj jak miło Cię znów widzie.
      Co do wydania własnej powieści to już próbowałam i nie jest to łatwe.
      Napisałam jednak coś i myślę żeby wydać swojego bloga i kto wie może mi się uda?
      Przynajmniej mam taką nadzieję.

      Oj tak sama próbowałam napisać żeby było dłuższe, ale chyba nie tym razem.
      Może następnym razem coś wymyślę innego.

      Co zaś do pozostałych rzeczy to historia druidów pozostanie tajemnicą.
      Myślę, że tak będzie najlepiej a reszta sama przyjdzie.
      Co do zaległości to nie jest tak źle.
      Najważniejsze że już jesteś.

      pozdrawiam;*

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. " To był naprawdę dla ciężki i długi dzień, a ona dodatkowo martwiła się o Rona. " - albo zmieniałaś zdanie i zapomniałaś usunąć "dla" albo tu miało być "dla niej" :)

    "Oboje zatem martwili się o przyszłość swoich bliskich mu osób." - chyba bez tego "mu"

    "Jej siostra potrafiła być bardzo nieobliczalna jeśli tego chciała. " - przecinek przed "jeśli"

    "[...] a właściwie matkę za którą nigdy nie przepadała. " - przecinek przed "za którą"

    " - Chciałabym żebyś poznała swojego przyszłego narzeczonego, chociaż właściwie wy już się znacie – Dafne zamarła słysząc te słowa. " chyba kropka po "znacie" i przecinek po "zamarła"

    " - Nie wyjdę za, Notta [...] - niepotrzebny przecinek

    "Ona bez problemu zgodziła się na małżeństwo z Draconem, które otatecznienie doszło do skutku. " - "ostatecznie nie"

    "Z dwojga złego, sama wolałaby Malfoya jak , Notta." - przecinek to chyba powinien być przed "jak"

    " - Zostaniemy małżeństwem moja mała Daff – Nott uśmiechnął się lubieżnie i podszedł do niej." - przecinek przed "moja"

    "- Miłość? - zakpiła matka kręcąc głową. " - przecinek przed "kręcąc"

    "Po za tym, Nott zaoferował dobry kontrakt dla naszej rodzinnej firmy." - "poza tym"

    " - Nie będę zatem dobrą córeczką i nie zrozumiem tego – pokręciła głową." - kropka po "tego" i po myślniku z wielkiej litery

    " - Wyjdziesz za Notta – wycedził w pewnym momencie tracąc panowanie nad sobą. " - przecinek przed "tracąc"

    "Dafne rozumie, że nie ma wyjścia, prawda? - pokiwała głową [...] - po myślniku z wielkiej litery

    " Uciekła do swojego pokoju nie mogą wytrzymać w ich towarzystwie." - "[...] pokoju, nie mogąc [...]

    " Zatrzyma się u niego i poczeka jak wróci. " - mam wrazenie, ze bardziej pasuje "aż wróci"

    "Zdziwiła się widząc swoją starszą siostrę." - przecinek przed "widząc"

    " Z pierwszej chwili pomyślała, że to mogą być jej przyjaciele [...]" - "W pierwszej [...]"

    "Od wieków przychodzili tu różni ludzie szukając pomocy i wsparcia. [...] Tak było do czasu kiedy przyszedł ten wężousty drań." - przecinek przed "szukając" i "kiedy"

    " - Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a " - po pierwsze: zgubiłaś myślnik, a po drugie: chyba zdanie ci się ucięło :P

    "Chciała pokręcić głową żeby uciekał i nie ryzykował [...]" - przecinek przed "żeby"

    " Obaj spojrzeli w kierunku, gdy między skałami ukrywał się Draco." - "gdzie"

    "Czuła jak jej ubranie nasiąka krwią. " - przecinek przed "jak"

    "Przymknęła oczy nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy. [...] Miała wrażenie, że ubranie same rozsuwa się przed sztyletem odsłaniając jej nagość." - przecinek przed "nie mogąc" i "odsłaniając"

    "Coś nakazywało mu żeby się wycofał, ale nie zrobił tego." - przecinek przed "żeby"

    "[...] w stronę skąd dochodził krzyl.[...]" - "krzyk"

    "Mógł jedynie obserwować jak jego ukochana kobieta [...] - przecinek przed "jak"


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " Liczył jedynie aby ona wyszła z tego cało [...]" - przecinek przed "aby" + w tym samym akapicie na jego końcu zapomniałaś postawić kropki. Potem niżej są jego słowa i tam niepotrzebny przecinek po "żebyście"

      "Docierało do niej, jak była głupia walcząc z przeznaczeniem." - przecinek po "głupia"

      "Widziała jak Draco klękał [...] - przecinek przed "jak"

      "Przypomniała sobie o różdżce, które leżała kilka metrów przed nią. Używając całej siły chwyciła ją w obie dłonie. " - "która" i przecinek po "siły"

      " - Hermiono – potrząsnął nią. " - kropka po "Hermiono" i z wielkiej litery po myślniku. W tym samym akapicie będzie przecinek po "Pamiętał"

      "Gdyby kilka miesięcy temu powiedział mu" - chyba powinno być jeszcze "ktoś"

      '[...] Hermiona była gotowa na wszystko żeby, tylko nie [...] - przecinek przed "żeby"

      " Z pierwszej chwili nie miała pojęcia, co się stało." - "W"

      "– Nie pozwolę wam zniszczyć sobie życia. " - bardziej pasuje "mojego"

      "- Obawiam się, że nie masz nic do powiedzenia – Astoria była nieugięta." - kropka przed myślnikiem. i w tym samym akapicie masz rozdzielone słowo "była"
      "Myślę nawet, że byłoby ci z nim całkiem dobrze jeśli się postarasz." - przecinek przed "jeśli"

      " - Obawiam się, że to nie wchodzi to w grę! " - bez drugiego "to"

      "[...] nie podoba ci się pomysł ze ślubem – usiadł się na jej łóżku [...] - przed myślnikiem kropka, a po nim z wielkiej litery

      " - Ronowi? – poderwała się czując jak oblatuje ją blady strach." - po myślniku z wielkiej litery i przecinek przed "czując"

      "Musieli stąd uciekać żeby ratować swoje życia" - przecinek przed "żeby"

      " - Nie chciałem żeby trafiła do kolejnego" - to samo, co u góry. Z kolei na dole będzie "nie spodziewała" , po tym kropka i po myślniku z wielkiej litery

      Aż się sama zdziwiłam, że zauważyłam błędy, bo na ogół to mam z nimi problemy, ale jednak w tym rozdziale były one bardzo widoczne i nawet jeszcze nie wiem, czy wszystkie znalazłam, więc przejrzyj jeszcze na wszelki wypadek w wolnym czasie ten rozdział. Wcześniej aż tylu błędów nie było, więc to pewnie przez te szukanie pracy :) Tak swoją drogą, to trzymam kciuki, abyś szybko znalazła - i dobrą ^^.
      Astoria jest okropna. Jak mogła zrobić to swojej siostrze? Skoro Nott wywarł na niej takie wrażenie to niech sama się z nim zwiąże... Ale jestem dobrej nadziei, że ostatecznie Notta zabiją albo zamkną w Azkabanie i Daff będzie z Ronem. Chociaż mam mieszane uczucia co do tego rudzielca, to jednak życzę im dużo szczęścia.
      Scena w jaskini bardzo ciekawa i dobrze ją opisałaś. Kiedy wyobraziłam sobie, jak oni ją ranią, aż ciarki mnie przeszły. Ha! Wiedziałam, że Draco ją ocali - ten nasz Mroczny Rycerz <3. Podobało mi się to, jak ze sobą rozmawiali: wreszcie po tak długim czasie kłótni i wzajemnego ranienia się - powiedział jej, że ją KOCHA! Nie wiem, kto się bardziej tym jarał - ja czy Miona :D
      I jeszcze Harry i Ginny... do pewnego momentu bylam pewna, że to już definitywny koniec ICH, ale teraz... mam mętlik w głowie i nie wiem już, co o tym sądzić, a więc zdaję się na Ciebie i Twoje wspaniałe pomysły :).
      Hmm, byłam święcie przekonana, że ta wyprawa będzie dłuższa i tak dalej... ale z drugiej strony - chyba dobrze, że się wcześniej skonczyła, bo i tak chyba jest jeszcze kilka wątków, które wymagają wyjaśnienia, tak jak mówiłaś, no nie? :)
      W każdym razie, na pewno nie jestem zawiedziona tym, co wymyśliłaś.
      Końcówka cholernie mi się podoba. Merlinie, oni jako para są tacy cudowni i uroczy, o rany haha, jaką mam podniete nimi *.* I tym, jak ich opisujesz, tak długo trzymałaś nas w niepewności i napięciu, aby potem pokazać coś takiego ^.^.
      No cóż, życzę dużo weny i mam nadzieję, że pomysł na kolejne Dramione dobrze się rozwija. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    2. Tak... to przez te komentarze... sprawdzałam je dokładnie ale chyba niezbyt dobrze poprawiłam.
      Mojej becie nieco nawalił Word i stąd właśnie te problem.
      Co do reszty to cieszę się że Ci się spodobał.
      Tak w końcu jej powiedział gdyż nie mógł tego dłużej ukrywać.
      Zbyt wiele przeżyli oboje.
      A to jeszcze nie konie niespodzianek.
      również cieplutko pozdrawiam i dziękuje za wizytę1

      Usuń
  10. Dawno nie komentowałam, wiem zasługuję na naganę. Przepraszam.
    Bardzo podoba mi się ten rozdział;) Nie przepadałam za Dafne, a tu proszę- chyba to się zmienia. Mam nadzieję, że bd walczyć o swoją niezależność i szczęście.
    Ta jej rodzinka wydaje się nieźle popieprzona (wybacz słownictwo ale odpowiedniejsze określenie jakie przychodzi mi do głowy jest bardziej soczyste;p )
    Noo wreszcie kobieto! połączyłaś ich;D A już myślałam, że się nie doczekam;p Pięknie!
    Został jeszcze Harry i Ginny...Po cichu liczę, że będzie dane im być razem;) Tyle przeszli, tak wiele przeszkód pokonali, że aż nieprawdopodobne wydaje się, że przez głupi halun pt." Voldemort" ich drogi miałby się rozejść...Liczę na to, że jesteś zwolenniczką HE;)
    Tymczasem pozdrawiam i czekam na nowy rozdział, który obiecuję skomentować;)
    Villemo;)

    more-than-enemies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje za to że odwiedziłaś.
      Tez muszę w końcu nadrobić zaległości na Twoim blogu.
      Tymczasem faktycznie trochę się nakręciło z Dafne i mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli za złe tego, co planuje. Chcę by ta historia była trochę bardziej no wiecie realistyczna a tylko dzięki temu będzie.
      Nic więcej już nie zdradzam i zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Po tym, co teraz napisałaś mam złe przeczucia;p
      No nic pozostaje mi tylko czekać na to, co zaplanowałaś;)

      Usuń
  11. Jestem na siebie wściekła... Dlaczego? Bo dopiero teraz mogłam przeczytać Twoją historie i aż kipi ze mnie złością gdy uświadamiam sobie, że tak dobre Dramione musiało tyle czekeć, żebym je przeczytała. Mam za sobą sporo historii ale żadna nie wciągnęła mnie tak jak Twoja... Wiem, pewnie pomyślisz, że mówie to każdej autorce ale tutaj to szczera prawda. Zazwyczaj czytam Dramione, które rozgrywa się w Hogwarcie bo takie najbardziej lubię ale tutaj już po pierwszym rozdziale byłam pod tak ogromnym wrażeniem, że odciągnąć się mnie nie dało od czytania. Masz ciekawy styl pisania, przez co bardzo przyjemnie się czyta. Jest dużo akcji i jest Draco taki jakiego lubię. Choć muszę przyznać, że momentami miałam ochotę go udusić to i tak zajmuje większą część mojego serducha. Jedyne co mi się nie spodobało to to jak pokazałaś Zabiniego, uwielbiam go a tutaj tak okropne rzeczy wyczynia, to samo Nott, no zabić normalnie tą dwójke ślizgonów. Zastanawiają mnie też poniektóre sprawy, w jednym rozdziale ( już wcześniejszym ) napisała, że Hermiona nie byłą blisko z Kate a w następnym, że były przyjaciółkami. Było pare jeszcze nie istotnym rzeczy z treścią ale mało ważnych. No i jeszcze jedno, Blaise! Niby przyjaciel Dracona, powiedział o tej całej klątwie Hermionie i jakoś dało się ją przekonać o wyjścia za mąż... No ale skoro nie chciał, żeby Malfoy umierał to po co później go wrabiał i chciał zabić? Tego akurat nie zrozumiałam, no chyba, że Zabini po prostu grał dobrego przyjeciela ślizgona. A no i zapomniałabym, ta klątwa. Wiesz, że miała bardzo podobny pomysł do mojego opo? Ale teraz najwidoczniej musze się powstrzymać i wymyślić coś innego, coś czego nikt nie ma i nie będzie miał. Na prawdę bardzo mi się podobało, każdy rozdział zostawia po sobie tyle emocji. A wtedy gdy pierwszy raz ze sobą spali, aaaawwwww! I później w celi gdy mówi, że ją kocha, ooooooo! Sama chyba nie miałabym nic przeciwko aby być kochanką Dracona. XD No cóż z przykrością musze się pożegnać... Ale mam nadzieję, że już niedługo pojawisz się z kolejnym rozdziałem i nie karzesz mi czekać. Bo ie lubię długo czekać na rozdziały mimo, że sama nie dodaje je zbyt szybko. Wiec jednak, że zyskałaś kolejną czytelniczke Twojej historii, stałą oczywiście. Jestem zachwycona ale to już pewnie wspomniałam, Twoja wyobraźnia jest niesamowita i czekam z niecierpliwością czym mnie jeszcze zaskoczyć. Pozdrawiam cieplutko i życze Ci samych sukcesów, dużo weny i udanego tygodnia. ;))
    ~Eve lin.

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawdę wspaniały rozdział. Akcja w jaskini z tymi dziwnymi stworami - mistrzostwo ♥ Bardzo przyjemnie mi się go czytała i już się nie mogę doczekać kolejnego :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wspaniały rozdział. Jestem pod wrażeniem ;) Ciekawość mnie zżera;) Jak ułożą sie spray Dafne i czy Ginevra i Harty będą razem.... Co powie Ronald och tyle pytań.
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział :) Bardzo mnie ucieszyło, że Draco wreszcie wyznał swoje uczucia Hermionie. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło :)
    Ale czy to znaczy, że teraz będzie już różowo? :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Strasznie cię przepraszam, że komentuje dopiero teraz. Ale jak napisałam w wiadomości, semestr mi się skończył, a zaliczeń było sporo.

    Sprawdziłam co się stało tym wordem i okazało się, że plik tego rozdziału miał po prostu inny format, to reszta programu również się do niego sformatowała i wyszło, co wyszło. Nie wiem czy jest sens, abym ci wypisywała z tego rozdziału od myślników, bo to raz: zajmie dużo czasu, dwa: i tak będzie problem ze znalezieniem tego w tekście przez ciebie. Rażących błędów nie widziałam.
    - " - Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a " To zdanie chyba jest urwane. Do tego po 'Slytherin!" nie ma myślnika i same nazwisko jest źle napisane.
    - W rozdziale jest gdzieś zdanie, w którym piszesz, że Draco usłyszał krzyk i pobiegł w kierunku skąd ten krzyk pochodził. Dobra, wiem, że sama zaproponowałam zmianę, jednak wyszło z tego powtórzenie "krzyku" w jednym zdaniu. I to jest chyba jedyny wielki błąd jaki znalazłam.

    Do rozdziału: cieszę się, że już po wszystkim. Nieźle poplątałaś im życie i jakaś cząstka mnie żałuje, że nie uśmierciłaś wtedy Draco. Co by wtedy Hermiona bez niego zrobiła? No bo jednak cudem przeżyli, nie było na to szans gdyby nie przyjaciele Hermiony. Przynajmniej różdżka się odnalazła i wszystkie inne problemy zostały rozwiązane. Mam wrażenie, że wszystkie wątki poboczne w tym rozdziale zostały zakończone. No, nie liczę George'a i Kate, a także Dafne i Rona, bo wiadomo, że na te potrzeba osobnych rozdziałów.
    Draco i Hermiona znowu razem. Ciekawe czy jeszcze z czymś się zmierzą.
    Współczuje Dafne tego, że musi wyjść za tak okrutnego człowieka. Jednak na jej miejscu szukałabym jeszcze jakiegoś rozwiązania. No wiesz, ucieczki sprzed ołtarza czy jak zostanie sama w domu. Albo wysłanie patronusa do Rona z wiadomością o tym, co się stało i z prośbą o pomoc. W końcu jest czarownicą. Mogłaby również przywalić Teodorowi w ten pusty łeb, chociaż nie gwarantuje, że ten nie odda.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tu byłam i przeczytałam,zachwyciłam się i skomentowałam :)
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Alice? A nie powinno być Megan? W poprzednich rozdziałach chodziło o nią....

    OdpowiedzUsuń