„Nie bój się cieni. One świadczą
o tym,
że gdzieś znajduje się światło.”
- Oscar Wilde
Kroniki Proroka Codziennego nr 023:
Witam kochani w nowym rozdziale.
Nowy rozdział dodaje z okazji Mikołajek, ale mam
nadzieję iż się podoba.
Trochę spóźniony gdyż wczoraj byłam na maratonie, ale
mam nadzieję, że warto było czekać.
Zapraszam serdecznie do czytania.
Zapraszam serdecznie do czytania.
~^~^~
Było już późno, kiedy Dafne
kończyła pracę w szpitalu.
To był naprawdę dla ciężki i długi dzień, a ona dodatkowo
martwiła się o Rona. Nie miała żadnych wieści, chociaż minęły zaledwie dwie
doby. Czasami kontaktowała się z Deanem, ale on wiedział tyle samo, co ona.
Oboje zatem martwili się o przyszłość swoich bliskich mu osób. Nie mogła się doczekać, kiedy to wszystko się
skończy i będzie mogła rozpocząć nowe życie u boku ukochanego mężczyzny.
Obawiała się trochę reakcji rodziny, ale Ron był w końcu synem nowego Ministra
Magii. To na pewno coś znaczyło w ich oczach. Najbardziej bała się Astorii. Jej
siostra potrafiła być bardzo nieobliczalna jeśli tego chciała. Wciąż też nie
doszła do siebie po upokorzeniu zgotowanym przez Dracona i obiecywała zemstę.
Zadrżała na samą myśl tego, co mogłaby zrobić. Jednak musiała się na to
przygotować. Niechętnie znalazła się w
domu, który coraz trudniej było jej nazywać tym miejscem.
- Rodzice oczekują panienki w
salonie – drgnęła, gdy usłyszała cichy głos pracującego
od wielu lat w domu lokaja. W oczach mężczyzny zobaczyła współczucie i
domyśliła się, że coś jest nie tak. Z cichym westchnieniem przekroczyła próg
salonu. Zdziwiła się na widok Notta i jego rodziców, a właściwie matkę za którą
nigdy nie przepadała. Eleonora Nott była bardzo wyniosłą i okrutną kobietą.
Mówiono nawet, że należała do grupy Śmieciorżerców i była przyjaciółką
Bellatriks Leastrange. W ogóle samego Notta oskarżano o brutalne rzeczy. Nie
tak dawno temu był aresztowany. Nigdy mu nie ufała i teraz też nie zamierzała.
Spojrzała niepewnie na rodziców. Jej matka Alice Greengrass i ojciec , Peter, należeli
do ludzi sukcesu.
- Chciałabym żebyś poznała
swojego przyszłego narzeczonego, chociaż właściwie wy już się znacie – Dafne
zamarła słysząc te słowa. Miała wrażenie, że śni jej się jakiś koszmar. Theodor
jej narzeczonym? Spojrzała w jego ciemne, bezlitosne oczy i nerwowo przełknęła
ślinę. Nigdy do tego nie dopuści. Chyba po jej trupie.
- Nie wyjdę za, Notta –
powiedziała zdecydowanym głosem. Musiała wziąć się w garść. Żałowała, że Ron
akurat teraz musiał wyjechać. On na pewno, by jej pomógł. Tylko jemu ufała.
Kątem oka spojrzała na swoją siostrę. Wyglądała na zadowoloną z całej sytuacji.
No tak. Ona bez problemu zgodziła się na małżeństwo z Draconem, które
otatecznienie doszło do skutku. Z dwojga złego, sama wolałaby Malfoya jak , Notta. Był dużo bardziej okrutniejszy.
- Zostaniemy małżeństwem moja
mała Daff – Nott uśmiechnął się lubieżnie i podszedł do niej. Wzdrygnęła się
pod jego dotykiem. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Była
poruszona i pragnęła wyrwać się z tego koszmaru. To było jakieś szaleństwo. Z
trudem powstrzymała cisnące łzy do oczu. Nie mogła dać im satysfakcji upokorzenia. Na
pewno zjedliby ją żywcem. Musiała być silna ze względu na siebie, chociaż nie było jej łatwo. Wysunęła się z
objęć Notta i spojrzała na niego z nieskrywaną pogardą.
- Nigdy! - krzyknęła gniewnie. Nie zamierzała łatwo się poddawać
ich terrorowi. Zbyt długo im ulegała. Teraz musiała postawić na swoim i walczyć
o swoje szczęście. - Nie pozwolę żebyście rządzili moim życiem. Ono należy
tylko do mnie i to ja podejmuje decyzje. - Chociaż mówiła bardzo groźnie to
sprawiła, że jej rodzina tylko się roześmiała. Jej tyrada nie zrobiła na nich
wrażenia. Mogła przewidzieć, że tak właśnie będzie. Zła na siebie zaklęła pod
nosem.
-
Przykro mi Dafne, ale w tej sprawie nie masz nic do powiedzenia – odezwał się
stanowczo jej ojciec. Zadrżała pod wpływem jego przenikającego spojrzenia. Ze
wszystkich członków rodziny jego bała się najbardziej. To po nim Astoria
odziedziczyła całe okrucieństwo. - Już podpisaliśmy kontrakt. Twoja zgoda czy
jej brak, nie
ma dla nas żadnego znaczenia. Wkrótce ogłosimy wasze zaręczyny, a ślub
zrealizujemy w ciągu najbliższych tygodni.
- Ja nie chce za niego wyjść –
zagrzmiała histerycznie. Musiała jakoś ich przekonać. W końcu byli jej rodzicami.
Powinni ją zrozumieć. - Mamo, tato ja go wcale nie kocham. Nie chce spędzić
życia z człowiekiem, którego nienawidzę.
- Miłość? - zakpiła matka kręcąc
głową. Wysoka, ciemnowłosa Alice Greengras była najbardziej wyniosłą i
pozbawioną uczuć kobietą. Swoje córki traktowała jak drogę do sławy. Nie czuła
się związana z własną rodziną. - Nie jest ważna. Po za tym, Nott
zaoferował dobry kontrakt dla naszej rodzinnej firmy. To dla nas bardzo ważne,
a ty jako dobra córka powinnaś to zrozumieć.
- Nie będę zatem dobrą córeczką
i nie zrozumiem tego – pokręciła głową. - Nie zamierzam się poświęcać na
ołtarzu dla firmy, której w ogóle nie znam. To wasza firma, wasz majątek. Ja
nie mam z tym nic wspólnego.
- Wyjdziesz za Notta – wycedził
w pewnym momencie tracąc panowanie nad sobą. Chwycił ją brutalnie za włosy i
przyciągnął do siebie. Ojciec nie raz używał brutalnej siły i nie kryła tego,
że się bała. Nikt nie zamierzał jej pomóc. Wszyscy przyglądali się temu w milczeniu.
Była skazana na samą siebie. W jej oczach błyszczały łzy. Nie mogła już
ich powstrzymywać. - Nie obchodzi mnie twoje zdanie rozumiesz? Kiedy wreszcie
zrozumiesz, że w tej rodzinie to ja rządzę i jestem jej panem?
- Już dobrze , Peterze
– Nott, który przyglądał się temu z cichą satysfakcją, postanowił się wtrącić.
Chciał, żeby
narzeczona mu zaufała, a nie traktowała jak wroga. Łatwiej będzie mu się wtedy
z nią obchodzić. W dodatku, potrzebował pieniędzy oferowanych przez
rodzinę Greengrassów. - Nie chce żebyś uszkodził mi narzeczoną. Dafne rozumie,
że nie ma wyjścia, prawda? - pokiwała głową, nie widząc żadnego wyjścia, nie
zamierzała się jednak poddać. Musiała uciec zanim cokolwiek się stanie. Nie
była bezpieczna we własnym domu. Ojciec na pewno zmusi ją do ślubu z Nottem, a
wtedy będzie koniec. Uciekła do swojego pokoju nie mogą wytrzymać w ich
towarzystwie. Z bezsilności zaczęła pakować wszystkie własne rzeczy. Wciąż
miała klucz do mieszkania Rona. Zatrzyma się u niego i poczeka jak wróci. Tam na pewno jej nie znajdą. To było jedyne
wyjście. Pukanie do pokoju powstrzymało ją przed
dalszym pakowaniem. Przykryła walizkę kocem. Zdziwiła się widząc swoją starszą
siostrę. Patrzyła na nią współczująco, a w rękach trzymała dwa kieliszki wina.
- Przyszłaś napawać się swoim
zwycięstwem? – zapytała, nie kryjąc pogardy wobec własnej siostry. Astoria
pokręciła głową i podała jej kieliszek. Przyjęła go z ulgą, gdyż potrzebowała
dawki alkoholu. Upiła spory łyk, który przyjemnie rozgrzał się w jej żołądku.
- Nie miej żalu do rodziców –
powiedziała cicho Astoria, co do niej nie pasowało. - Oni chcą jak najlepiej.
Naprawdę myślisz, że Nott będzie takim złym mężem? Wywarł na mnie dobre
wrażenie.
- Nie kocham go – powiedziała
pewnie dziewczyna. Już miała dodać, że kocha kogoś innego, gdy zakręciło się
jej w głowie. Zbyt późno dotarło do niej, że siostra dodała coś do alkoholu.
Zdążyła wyjąkać imię Rona i upadła na ziemię. Wszystko rozpłynęło się we mgle.
~^~^~
Nie
miała pojęcia jak długo była nieprzytomna i gdzie się znajdowała.
Wszystko dookoła było puste i
pozbawione wyrazu. Powoli otworzyła oczy. Bolało ją całe ciało, jakby
oberwała czymś ciężkim. Jęknęła cicho. Próbowała poruszyć rękoma, ale
bezskutecznie. Była przywiązana tak, że nie miała szansy się poruszyć.
Znajdowała się w pułapce.
- Pomocy! - wykrztusiła, a jej
wołanie odbiło się echem po ścianach jaskini. Zauważyła cienie. Z pierwszej
chwili pomyślała, że to mogą być jej przyjaciele, ale gdy postać nabrała
kształtu, krzyknęła
sparaliżowana. Zobaczyła wysoką postać, odzianą w długi płaszcz z kapturem. Nie
widziała twarzy, więc nie mogła wiedzieć kim była. Czuła natomiast strach,
który kompletnie zawładnął jej ciałem. To było przerażające uczucie, które
całkowicie ją obezwładniało. Wiedziała,
że jeszcze trochę i nie wytrzyma.
- Boisz się, prawda? - Nieznajomy roześmiał
się ochryple. W jego ręku dostrzegła nóż. Był to małej wielkości sztylet. -
Powinnaś się bać. Jesteś zwykłą szlamą, która nie powinna nigdy przekroczyć
progu tej szacowanej szkoły. Jesteś nieczysta jak ci wszyscy, których dopuszczono
do magii.
- Kim jesteście? - wykrztusiła.
Mówienie przychodziło jej wielkim trudem. Coś jej zrobili, ale nie miała
pojęcia, co takiego. Z tyłu za mężczyzną dostrzegła błyszczący przedmiot.
Zamarła, rozpoznając
ostry sztylet. Miała wrażenie, że koszmar się dopiero rozpoczął.
- Kimś kogo powinnaś się bać, pani
Malfoy – Z pogardą wypowiedział jej
nazwisko. Niemal czuła bijącą od niego nienawiść. Chciała wezwać pomocy, ale
nie mogła wydobyć z siebie głosu. Paraliżował ją strach jakiego jeszcze nie
czuła. Czuła, że nie da rady wydostać się sama. Wpadła w poważne kłopoty i to z
własnej winy. - Jesteśmy solą tej ziemi. Powstaliśmy tu na długo przed tą waszą
śmieszną szkołą. Zanim jeszcze wasza czwórka Założycieli poznała magię tego
miejsca. Można nawet powiedzieć, że ta magia została nam ukradziona.
- Nie można ukraść magii – Hermiona nie
wierzyła w ani jedno słowo. To była jakaś bajka. Wiele czytała o Założycielach
Hogwartu. Ich historię znała niemal na pamięć.
- Dawno temu znajdował się tu pewien niezwykły
kryształ zwany „Kwiatem światła”. Posiadał on magiczną wiedzę i magię, która
miała być godna tylko dla wybranych. Od wieków przychodzili tu różni ludzie
szukając pomocy i wsparcia. Niektórzy zostali obdarzani darami, ale kryształ
działał tylko dla wybranych. Tak było do czasu kiedy przyszedł ten wężousty drań.
- Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od
dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a
- Jesteś bardzo bystrą osobą jak na mugola –
pochwalił ja napastnik. Skrzywiła się z niesmakiem. Zbyt często słyszała te
słowa, żeby
mogły ją jakoś ugodzić. Wręcz przeciwnie. W pewien zwariowany sposób, były one dla niej powodem do dumy. - Tak, to
właśnie on. Przyszedł po wiedzę, ale zamiast tego zaatakował naszych i wykradł
kamień. Swoją mocą podzielił się z trójką ludzi takich jak on. Sam kamień po
wielu wiekach został zniszczony, ale jego moc wciąż istnieje i zbiera swoje
żniwa wśród czarodziei. Najgorszy z nich wszystkich był chyba Voldemort, ale
miał swoje idee. Oczyszczenie świata z takich jak ty, szlam i niegodnych mocy.
- To przecież głupie – Hermionie
ani trochę nie podobała się zaistniała sytuacja. - Przecież czarodzieje i
mugole tworzą jedność. Dzięki nam przedłuża
się wasza rasa.
- Kompletna bzdura – Napastnik nie dał się
przekonać. Gdy zdjął z siebie kaptur, krzyknęła
widząc jego zniszczoną twarz i złote oczy. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie
widziała. Nie był człowiekiem. Zauważyła
też, że w pomieszczeniu znajdują się co najmniej z trzy takie osoby jak on. Nie
miałaby szans, gdyby próbowała z nimi walki. Na pewno
posiadali moc. Wolała nie ryzykować, że coś mogłoby pójść nie tak. Poruszona
słowami nieznajomego dostrzegła cień ukryty za kratami. Rozpoznała profil
Dracona i serce zabiło jej intensywnie. Chciała pokręcić głową żeby uciekał i
nie ryzykował, ale wtedy zwróciłaby uwagę napastników. - Mugole nigdy nie staną
się częścią tego świata. Tylko czarodzieje czystej krwi mają prawo do magii.
Gdybyśmy mieli utracony kryształ to wówczas udałoby nam się to dużo szybciej.
Jednak mamy coś innego.
Była zaskoczona, gdy
zakapturzony napastnik machnął ręką, a skały otworzyły się przed nią. Zobaczyła
tunel otoczony ogniem. Po środku niego znajdowała się wbita w skałę, poszukiwana
przez nich połówka czarnej różdżki. Dokładnie ta, którą poszukują Śmieciożercy.
Miała ją na wyciągnięcie ręki, ale nie mogła do niej dotrzeć. Jeden z
zakapturzonych postaci podszedł i szepnął coś do dowodzącego mężczyzny. Obaj
spojrzeli w kierunku, gdy między skałami ukrywał się Draco. Hermiona zamarła, modląc się żeby go nie dostrzegli, ale było
już za późno. Draco gwałtownie został uniesiony nad ziemią, nim
zdołał cokolwiek zrobić. W powietrzu rozległ się jego krzyk zaskoczenia. Jego
ciało z głośnym łoskotem wylądowało na skałach i opadło na ziemię. Z nosa
Ślizgona pociekła krew. Wyglądał na oszołomionego i zdezorientowanego.
- Zdrajca krwi, który zadał się
z marną szlamą – wycedził przez zaciśnięte zęby. - Twój ojciec nie jest ani
trochę z ciebie dumny. Na pewno czuje się upokorzony i zdradzony przez własnego
syna.
- To moje życie – Hermiona czuła na sobie jego
zmartwiony wzrok. Chciała mu dać jakoś znać, żeby
się nie martwił, ale skrępowana nie była w stanie nic zrobić. Wtedy zbliżył się
do niej napastnik ze sztyletem w ręku. Pierwsze cięcie, które przejechało po
jej ramionach nie zabolało, ale kolejne były intensywne. Czuła jak jej ubranie
nasiąka krwią. Zagryzła wargi, żeby nie krzyczeć. Nie mogła dać im tej
satysfakcji. Mimo to w jej oczach były łzy.
Nie mogła ich powstrzymać. Ból ranionego ciała był naprawdę bardzo silny
i nie była pewna jak długo wytrzyma. Obawiała się, że jej ciało nie było takie
silne.
- Zostawcie ją! - krzyknął Draco. Widziała, że
z trudem patrzył na jej cierpienie. Przymknęła oczy nie mogąc znieść wyrazu
jego twarzy. Nie chciała się poddawać na jego oczach. Kolejne cięcie sztyletem
dotknęło jej klatki piersiowej. Miała wrażenie, że ubranie same rozsuwa się
przed sztyletem odsłaniając jej nagość. Zesztywniała, gdy ostrze dotknęło jej
serca. Wystarczył jeden ruch i będzie po
niej. Ludzkie życie tak łatwo można było zakończyć. Nie chciała tak umierać.
Nikt nie jest gotowy na śmierć. Miała wrażenie, że znów znalazła się w
koszmarze i nic nie wskazywało na to, że skończy się on dobrze.
~^~^~
Nie
od razu zauważył, że zniknęła.
Najpierw był zbyt zajęty
rozmyślaniem o tym jak naprawić ich relacje, gdy poczuł ogarniający go
niepokój. Domyślił się, że strach nie pochodził od niego. On tak nie reagował.
Nie zwracając uwagi na Ginny, Harry'ego i Rona, pobiegł w stronę mrocznego tunelu. Coś
nakazywało mu żeby się wycofał, ale nie zrobił tego. Hermiona była dla niego
ważniejsza niż własne przeczucia. Wyciągnął różdżkę i rozświetlił nią ponure
wnętrze jaskini. Zimno jakie tu panowało, sprawiało,
że jego ciało dostawało drgawek. Gdy do jego uszu dobiegł krzyk dziewczyny, rzucił się pędem w stronę skąd dochodził krzyl.
Dostrzegł jej ciało przywiązane do marmurowego ołtarza. Przerażający widok
według niego. Chciał jej pomóc, ale ledwie wykonał ruch jakaś dziwna siła
rzuciła nim o ścianę. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Gdzieś stracił
różdżkę. Mógł jedynie obserwować jak jego ukochana kobieta jest dręczona przez
bandę psychopatów. Jego ojciec na pewno, by się do nich przyłączył. Nie mógł na
to patrzeć. Przerażający widok, który na zawsze wryje mu się w pamięć.
- Zostawcie ją! - krzyknął poruszony. - Ona
nie jest wam do niczego potrzebna. - Jeżeli chcecie kogokolwiek do swojej
zemsty użyjcie mnie. Pochodzę z szlachetnego rodu, z jakiego niegdyś wywodził
się Salzar Slytherin To mnie ukażcie –
Był gotów się poddać się dla niej. To będzie jedyna dobra rzecz jaką zrobi w
swoim nędznym życiu. Opadł na kolana przed złotookim mężczyzną w poddańczym
geście. Podniósł się szept szmerów. Nikt nie spodziewał się, że czarodziej
zdecyduje się oddać życie za szlamę. Draco wyczuł napięcie wiszące w powietrzu, ale
nie zareagował na nie. Nie liczyło się to teraz dla niego. Ważna była leżąca na
ołtarzu Hermiona i jej cierpienie, które odczuwał jak własne.
- W porządku – zgodził się jeden z zebranych.
- Jeśli tego chcesz możesz zastąpić swoją ukochaną. Dzisiaj musi się przelać
się krew.
- Nie! - krzyknęła Hermiona. Nie chciała się
zgodzić, żeby Draco poświęcał się dla niej. Na samą
myśl robiło jej się słabo. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby
tak się stało. Wyczuł to w jej pełnym rozpaczy głosie. Pokręcił głową. Nie
chciał, żeby
cokolwiek robiła. To on podjął decyzję.
Był gotowy na śmierć w przeciwieństwie do niej. Czuł, że nie zasłużył na nic lepszego.
Swoje życie przegrał już dawno. Jedynie Granger była małym światełkiem w
tunelu, który dawał mu nadzieję. Teraz stracił również i ją. Nie czuł żalu, że
się poddaje. Liczył jedynie aby ona
wyszła z tego cało i w przyszłości była szczęśliwa. Poparzył w jej przerażone
oczy i wyszeptał słowa miłości. Nie chciał, żeby
więcej się bała
- To moja decyzja – wyszeptał bardzo cicho. -
Nie chce żebyście, to przedłużali. Po prostu mnie zabijcie, ale pozwólcie jej
odejść.
Przez chwilę wyglądali jakby się
wahali, ale w końcu puściły liny krępujące jej nadgarstki. Obolała dziewczyna z
trudem zwlokła się z kamiennego ołtarza. Piekło ją całe ciało i drżała z zimna.
Wiedziała, co się za chwilę stanie. Draco Malfoy poświęcał swoje życie, żeby ją
uratować. To nie było w porządku, ale niestety nie miała sił, by to powstrzymać. On umrze, a ona przeżyje.
Taka była umowa. Nie godziła się na nią. W jej oczach błyszczały łzy, gdy na
niego patrzyła. Tak wiele dla niej znaczył. Docierało do niej, jak
była głupia walcząc z przeznaczeniem. Od początku byli sobie pisani. Draco ją
kochał, podobnie jak ona jego. Tymczasem na zawsze straciła szansę na tę miłość
przez swoją głupotę.
- Draco, nie
rób tego, proszę – wyszeptała ze łzami w oczach. Nie zważała na ból swojego
ciała, gdy próbowała do niego podejść, ale otoczył ich dziwny mur z białej
materii. Za każdym razem, kiedy próbowała go dotknąć, parzyło jej ręce. Nie dbała o to. Chciała
dostać się do ukochanego mężczyzny. Niestety, bezskutecznie. Widziała jak Draco
klękał przed nimi z przymkniętymi oczami. W ręku jednego z napastników
błyszczał gotowy do użycia sztylet. Wciąż widoczna była na nim jej krew.
Wzdrygnęła się na ten widok. Mimo to nie poddawała się. Rozpaczliwie chciała do
niego dotrzeć. Przypomniała sobie o różdżce, które leżała kilka metrów przed
nią. Używając całej siły chwyciła ją w obie dłonie. Nie była pewna jakiego
zaklęcia powinna użyć. Działała pod wpływem chwili. Chciała tylko uratować
ukochanego mężczyznę. Na niczym innym jej nie zależało. Słowa same wypłynęły
jej z ust. Poczuła niepohamowany przez nikogo przypływ siły jakiej nigdy
wcześniej nie czuła. To było coś dziwnego i przerażającego. Świetlista bariera
zaczęła niespodziewanie pękać. Jej oczy przybrały dziwny, czarny odcień.
Zupełnie jakby była opętana przez kogoś innego. Kolejny ruch ręką i błysk
czerwonego światła, który przeciął wstęgę życia ich napastników. Padali jeden
po drugim tworząc krwawy krąg wokół nich. Była oszołomiona i nie miała pojęcia,
co się z nią stało. Różdżka wypadła z jej ręki. Oszołomiona wpatrywała się w
Dracona próbując zrozumieć, co się stało. Mężczyzna pierwszy wyrwał się z
transu i podbiegł do ukochanej. Nie zwrócił uwagi należące pod nim ciała.
- Hermiono – potrząsnął nią. To, co przed
chwilą się stało było wstrząsające. W całym swoim życiu nie widział czegoś
podobnego. Pamiętał jak przez moment jej
oczy zrobiły się czarne niczym u jakiegoś demona. Spojrzała na niego niezbyt
przytomnie.
- Draco -
wyszeptała jego imię. W jej oczach błyszczały łzy. Nie potrzebowała nic
mówić. On również nie. Delikatnie przytulił ją do siebie. Była ranna i
potrzebowała pomocy. Te diabły pocięły ją na jego oczach. Wolał nie myśleć, jakby się to skończyło gdyby nie zdążył na
czas. Nie mógł sobie pozwolić, żeby
coś jej się stało. – Byłeś gotowy poświęcić się dla mnie. Nawet po tym, co
odstawiłam w więzieniu. Odwróciłam się od ciebie. Dlaczego to zrobiłeś?
- Ponieważ cię kocham – wyznał. Był
zaskoczony, że te najważniejsze w jego życiu słowa przyszły mu łatwo, ale to
była prawda. Kochał Hermionę i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Gdyby kilka
miesięcy temu powiedział mu, że zakocha się w Granger, z
pewnością, by go wyśmiał, ale już nie był tym człowiekiem, co kiedyś. Ona go
zmieniła i nigdy jej tego nie zapomni. Na zawsze był przywiązany do niej. –
Wiem może to czyste szaleństwo, ale taka jest prawda. Nie umiem inaczej i
nawet, kiedy odejdziesz to nigdy nie przestanę cię kochać. Wiem, że nigdy nie
wybaczysz mi śmierci Alice, ale chciałbym to jakoś naprawić.
- Twoja matka nigdy nam na to nie pozwoli –
wyszeptała drżąc na całym ciele. Było jej zimno i oczy same się jej zamykały.
Walczyła z sennością, ale czuła, że nie da rady dłużej. Pragnęła, aby przestało
ją wszystko tak bardzo boleć. Nie była też pewna, czy nie zostaną jakieś blizny
po sztylecie. – Powiedziała, że cię wydziedziczy jeśli spróbuje się z tobą
kiedykolwiek spotkać. Wierzę, że by to zrobiła.
- Gdyby tylko mogła – przyznał, próbując się nie roześmiać. Pozostał jednak
poważny. Matka posunęła się do ostateczności, żeby
ich rozdzielić. Nieświadoma niczemu Hermiona była gotowa na wszystko żeby, tylko
nie stracił swojego majątku. Nawet gdyby miała przy tym sama cierpieć. Naprawdę
musiała coś do niego czuć. W jego sercu pojawiła się nadzieja, że nie wszystko
stracone. – Na całe szczęście testament rodziny Malfoyów jest tak złożony, że
nie może pozbawić mnie wszystkiego. Ja jestem jedynym dziedzicem rodziny i ani
matka, ani ojciec nie mogą tego zmienić bez względu na wszystko. Nic nie
stoi na przeszkodzie żebyśmy byli razem.
- Naprawdę wierzysz, że to możliwe? – Była
pełna wątpliwości. Chciała mu uwierzyć. Mimo tego, co robił w przeszłości, postanowiła
dać mu szansę. Zasługiwał na nią, ponieważ był dobrym człowiekiem i
naprawdę ją kochał. Widziała jak otwierał usta , żeby coś powiedzieć, gdy zatrzęsło ziemią.
~^~^~
Powoli wybudzała się z
głębokiego snu.
Z pierwszej chwili nie miała
pojęcia, co się stało. Próbowała poruszyć rękami, ale odkryła, że były
związane. Dopiero po chwili powróciły do niej wspomnienia. To wszystko wina
Astorii. Próbowała uciec, żeby uniknąć
małżeństwa z Nottem, ale została powstrzymana. Na samą myśl o tym robiło jej
się niedobrze. Nie mogła do tego dopuścić. Doskonale zdawała sobie sprawę jakim
potworem był Nott. Aż nie mieściło jej się w głowie, że rodzice próbowali w
ogóle ją wyswatać z nim. Nie była pewna, czy da radę się jakoś z tego wykręcić.
Jeżeli Ron wróci,być
może uda się jej jakoś z nim skontaktować. W obecnej chwili nie miała na to
żadnych szans.
- Obudziłaś się – powiedziała cicho Astoria,
wchodząc do jej pokoju. Na jej twarzy malował się wyraz pogardy. W takich
chwilach zastanawiała się, czy siostra kiedykolwiek ją kochała. Miała wrażenie,
że była pozbawiona wszelkich ludzkich uczuć.
Astoria machnęła różdżką i poluźniła jej więzy na nadgarstkach, ale nie
uwolniła do końca. Sprawiła jedynie, że mogła swobodniej się poruszać.
- Wiedz, że robimy to dla twojego dobra –
powiedziała cicho stawiając na stoliku tacę z jedzeniem. – Matka wysłała
wiadomość do twojej pracy, że składasz wymówienie w trybie natychmiastowym. Nie
będziesz miała szansy powrotu, kiedy to zrobi. Do czasu twojego ślubu
z Nottem nie opuszczasz pokoju. Nie myśl, że wyślesz wiadomość do tego swojego rudzielca.
- Wiesz o Ronie? – W głosie Dafne można było
wyczuć niepokój. Nie miała pojęcia, że jej siostra wie o tak wielu rzeczach.
Próbowała być taka ostrożna, żeby
nigdy niczego się nie dowiedziała, tymczasem jej ostrożność poszła na
marne. Zadrżała na samą myśl, co może zrobić z tą wiedzą jej siostra. – Proszę,
zostaw go w spokoju. Wyjdę za Notta, tylko nic mu nie rób.
- Zależy ci na nim, prawda? – zapytała kpiąco.
W jej siostrze można było czytać jak w otwartej księdze. Wszystkie jej uczucia
były ukazane na wierzchu. Nie umiała niczego odkrywać. Od dawna podejrzewała,
że siostra kogoś ma. Była tym zdziwiona, gdyż nigdy nie uważała Dafne za
szczególnie atrakcyjną kobietę. Według niej była raczej przeciętną istotą,
która nie rzucała się w oczy. No, ale jej wybrankiem okazał się być Ron
Weasley. Nigdy nie przepadała za Rudzielcem i nie rozumiała jak ona mogła
zwrócić na niego uwagę. Żeby ratować swoją siostrę, zaproponowała
rodzicom pewien układ. Już wcześniej rozmawiała o tym z Nottem. Potrzebował
żony, a ona nie nadawała się na ten tytuł. Zupełnie inaczej było z Dafne. Potrzebowała
męża, który trzymałby ją mocną ręką. Kiedyś nadejdzie pora, że podziękuje jej
za to. – Będziesz musiała z nim zerwać. Gdy tylko Weasley wróci, zostawisz go i powiesz, że nie ma szans na
wasz związek.
- Nie zrobię tego – powiedziała stanowczo. Nie
miała zamiaru poddawać się siostrze ani rodzinie. Pragnęła własnego szczęścia i
wiedziała, że znajdzie je tylko u boku Rona. Nie pozwoli tego sobie odebrać. Po
raz pierwszy miała o co walczyć. – Nie pozwolę wam zniszczyć sobie życia.
- Obawiam się, że nie masz nic do powiedzenia
– Astoria była nieugięta. Miała zamiar twardo postawić na swoim.
Dafne
b yła coraz bardziej przerażona swoją sytuacją. Bała
się, że nie da rady przebrnąć przez to wszystko sama. Potrzebowała Rona. Gdyby
tu był na pewno jakoś by jej pomógł.
- Astorio, błagam – szepnęła ze łzami w oczach. Czuła się upokorzona całą sytuacją
jak nigdy dotąd. Ponownie szarpnęła więzami. Siostra zadbała, żeby im nie uciekła. To było ponad jej siły. Dano
tylko trzy dni żeby mogła wyjść za mąż i uporządkować swoje sprawy. Miała
zrezygnować z własnego życia dla ich ambicji. To było chore. Nie mogła do tego
dopuścić. – Pozwól mi odejść. Zrobię dla ciebie cokolwiek, tylko pozwól mi
odejść.
- Nie masz nic do zaoferowania, co bym chciała
– prychnęła z pogardą Astoria podnosząc się. Na jej twarzy jak zwykle malowała
się wyniosła mina. W oczach młodej kobiety nie było cienia litości. – Decyzja
już zapadła. Nott nie jest takim potworem za jakiego go masz. Myślę nawet, że
byłoby ci z nim całkiem dobrze jeśli się postarasz. Od ciebie będzie zależało
to małżeństwo. Musisz się tylko postarać być uległą i posłuszną żoną.
- Obawiam się, że to nie wchodzi to w grę! –
Nie miała zamiaru być żadną posłuszną żoną. Nie pozwoli zamknąć się w domu i
ślepo wykonywać rozkazy. Przede wszystkim nie dopuści do tego małżeństwa.
- Zostawisz mnie z narzeczoną, Astorio? – Do
pokoju wszedł Nott. Nie miała pojęcia, że nadal był w domu. Musiał chyba zostać
na noc. Nie umknęła jej wymiana spojrzeń z jej siostrą. Została zdradzona i nie
powinna się temu wcale dziwić. Groźna mina Notta nie wróżyła nic dobrego.
Zadrżała ze strachu nie wiedząc czego może się spodziewać. Wiedziała o tym, że
był okrutny. Już w szkole pokazywał swoją siłę. Zawsze starała się schodzić mu
z drogi, ale słyszała, że on i jej siostra byli kochankami. Astoria lubiła
takie niebezpieczne zagrywki. Astoria wyszła nie zwracając uwagi na jej
błagalną minę. – Doskonale rozumiem, że nie podoba ci się pomysł ze ślubem – usiadł
się na
jej łóżku i tajemniczym wzrokiem otaksował jej ciało. Zadrżała pod jego
spojrzeniem. – Jednak nie masz wyjścia. Musisz się zgodzić, jeśli
nie chcesz, żeby coś się stało temu twojemu Wieprzlejowi.
- Ronowi? – poderwała się czując jak oblatuje
ją blady strach. Ron był w niebezpieczeństwie. Wiedziała, że wyruszył na
poszukiwanie drugiej połówki różdżki.
- Wiem, co planuje ten twój kochaś z Potterem
– skrzywił się na samo ich wspomnienie. – My jednak zawsze jesteśmy krok do
przodu. Pamiętaj o tym Dafne, gdy spróbujesz mi się przeciwstawić. Możesz tu spędzić
trzy dni do naszego ślubu albo
możesz wieść swobodne życie. Wszystko zależy od ciebie.
- Nott – spojrzała odważnie na niego. – Nie
oczekuj ode mnie cudów. Nigdy nie będę twoją wymarzoną, słuszną żoneczką. O
wiele lepiej zrobiłbyś żeniąc się z Astorią niż ze mną. Ona sprawiłaby ci
więcej przyjemności.
Wybuchł śmiechem słysząc jej
słowa. Astoria miała rację. Dafne była zabawną istotą i idealnie pasowała jako
jego żona. Kiedy ją odpowiednio ukształtuje, zapomni
o przeciwstawianiu się. Pomyślał, że powinien zacząć już teraz. Im wcześniej
zrozumie, gdzie jest jej miejsce,tym będzie lepiej. Wyciągnął różdżkę i machnął ją kilka razy. Na
jej ustach zaczął pojawiać się ciasny knebel, uniemożliwiając wszelki krzyk. W
jej oczach czaiło się przerażenie. Podobało mu się to. Lubił mieć władzę nad
innymi. Dzięki temu czuł się wielki.
- Crucio
– wyszeptał i jej ciało zawładnął spazm bólu. Przyglądał się temu w
milczeniu, czerpiąc niezwykłą przyjemność z jej cierpienia. Przerwał zaklęcie
wiedząc, że dłużej nie wytrzyma. Widział łzy błyszczące na jej policzkach. –
Zapamiętaj sobie te lekcję… Nigdy mi się nie sprzeciwiaj – dodał i odszedł nie
oglądając się za siebie.
Dafne była pogrążona w rozpaczy.
Wiedziała, że jej nie odpuszczą. Musiała się poddać lub umrzeć. W tym momencie
ta druga opcja wydawała się jej jedynym wybawieniem.
~^~^~
Odłamki jaskini skalnej zaczęły spadać im na głowy.
Musieli stąd uciekać żeby ratować swoje życia,
ale Hermiona wiedziała, iż jeśli teraz się wycofają, to
wówczas nigdy nie odnajdą Czarnej Różdżki. Nie chciała, żeby
wpadła ona w niepowołane ręce. Szczególnie, że w grę wchodziło życie małego
chłopca.
- Hermiona i Draco! – Do ich uszu dobiegły
głosy Rona, Harry’ego i Ginny. Spojrzeli w stronę przyjaciół. Nikt nawet nie
zwrócił uwagi na rozpadające się ciała napastników leżących wokoło nich. – Nic
wam nie jest?
- Harry, różdżka – zauważyła trzeźwo Hermiona.
Wybraniec popatrzył na przyjaciółkę i na zawalającą się stronę jaskini.
Rzuciwszy spojrzenie w stronę Ginny pokiwał głową.
- Zabierzcie ją stąd! – rozkazał, a sam pognał
w stronę Czarnej Różdżki. Nikt nie zdołałby go powstrzymać. Robił to dla
swojego syna, który był dla niego wszystkim. Ginny próbowała pobiec za nim, ale
w ostatniej chwili Ron złapał ją w pasie i niemal siłą wyciągnął z walącej się
jaskini. Malfoy i Granger pobiegli za nim.
Oszołomieni i wstrząśnięci tym, co się stało. Ranna kobieta opadła u boku
ukochanego mężczyzny. Była wyczerpana i marzyła tylko o tym żeby to się
skończyło.
- Harry! – krzyczała gdzieś z oddali
rozpaczliwie Ginny. W jej oczach widoczne były łzy bólu. Dopiero widok całego i
zdrowego Wybrańca u szczytów zawalonej
jaskini sprawił, że przerwała łkanie i rzuciła się mu w ramiona. To była
naprawdę piękna chwila. Harry brudny od krwi i kurzu ściskał w ręku połowę
różdżki, a drugą obejmował ukochaną kobietę. Wyglądali jak prawdziwa rodzina.
- Myślisz, że mają szansę być jeszcze razem? –
zapytała szeptem Hermiona widząc jak wspólnie schodzili w ich kierunku.
Naprawdę pragnęła szczęścia przyjaciółki. Dean był dobrym człowiekiem, ale
Ginny nie kochała jego jak jak Harry’ego.
- A, czy my mamy jakąś szansę? – zapytał
pytaniem na pytanie. Młoda kobieta spojrzała na niego poważnie. To prawda, że
Draco odpowiadał za wiele krzywd w jej życiu, ale i również o
szczęście. W tak małym czasie tak dużo dla niej zrobił. W dodatku dzisiaj był
gotów poświęcić dla niej swoje życie. Lepszego dowodu na to, że ją kocha nie
potrzebowała. Poczuła łzy wzruszenia, które napływały do jej oczu. I ona
również go kochała. Z każdym dniem coraz bardziej to sobie uświadamiała. Gdyby
go zabrakło, nic nie byłoby już takie
samo. Nie chciała już dłużej samotności i wylanych łez.
- A co na to twoja matka? Naprawdę nie może
nic zrobić? – Draco zaśmiał się cicho i mimo jej protestów wziął ją na ręce.
Zdawał sobie sprawę, że była zbyt osłabiona, żeby iść w dalszą drogę. Oparła głowę
na jego ramieniu czując się bezpieczna. Wspólnie ruszyli w stronę Hogwartu.
- Mówiłem ci już, kochanie.
Nie musisz się nią przejmować – zapewnił ją szczerze. Tuż za nimi podążali
Harry, Ron i Ginny cicho rozmawiając do siebie. – Ona nie może nic zrobić, a
ojciec wyjechał i prędko nie wróci. Po za tym,istnieje coś takiego jak prawo
dziedziczenia. Mogą mi odebrać pieniądze, które oni sami wnieśli, ale nie to co
należy w prawach majoratu. To wszystko należy mi się z racji urodzenia, a ja
jestem ich jedynym synem.
- Nie masz pojęcia jak cieszy mnie ta
wiadomość – wyznała szczerze Hermiona. Gdy tylko doszli do Hogwartu, Draco
poprosił o jedną z wolnych komnat. Chciał opatrzyć ją zanim wyruszą w powrotną podróż. Widział,
że niektóre rany na jej ciele wciąż krwawiły. Na szczęście McGonagall nie
protestowała. Przysłała mu również apteczkę z odpowiednimi ziołami. Same rany
nie wyglądały na poważne i nic nie wskazywało na to, że zostaną jej jakieś
blizny. Dzielnie znosiła cały zabieg, co rusz pojękując z bólu. Podziwiał ją za
to. Zawsze wiedział, że była bardzo odważna, ale coraz częściej przechodziła
samą siebie. Nie spotkał jeszcze do tej pory takiej kobiety jak ona. Sam
postępował z nią bardzo delikatnie. Miał nadzieję, że nie powinno zostać
żadnych blizn. Mimo to bardzo się wycierpiała. Na samo wspomnienie tamtych
okropnych chwil, drżał
cały w środku. Wiedział, że nigdy ich nie zapomni. Przytulił ją do siebie z
całych sił.
- Czy mówiłem ci już kiedyś jak bardzo cię kocham? – zapytał
ją znienacka. Pokiwała głową. Powiedział jej to, ale nigdy nie uwierzyła. Teraz
widziała tę miłość wyraźnie w jego oczach. Nie potrzebowała słów.
-Naprawdę mnie kochasz – wyszeptała nie mogąc
ukryć łez, które czaiły się w kącikach jej oczu. Pokiwał głową i przyciągnął do
siebie całując pełnym miłości pocałunkiem. Nie mieli zbyt wiele czasu dla
siebie. Czekał ich jeszcze powrót do domu, ale gdy tylko pojawili się wśród
przyjaciół widać było, że promienieli radością.
- Jesteście gotowi? – zapytał cicho Harry na
co skinęli głowami. Po raz ostatni pożegnali się ze wszystkimi. Harry ściskał w
ręku drugą połowę różdżki. Tuż obok niego stała z dziwnymi uczuciami na twarzy
Ginny. Hermiona martwiła się o te dwójkę. Nie była pewna, czy Ginny dobrze
zrobiła wiążąc się z Deanem. Obiecała sobie porozmawiać o tym później z
przyjaciółką, ale na razie musiała naprawić swoje małżeństwo. Była zdziwiona
widząc, że przenieśli się z dala od domu. Nigdy nie miała okazji być dalej od
domu niż
w jego okolicach. Teraz w milczeniu szła obok Dracona czując jak mocno bije jej
serce.
- Już dawno powinienem był ci to pokazać –
wyznał cicho prowadząc ją ponurymi alejkami. Była zaskoczona, gdy doszli do
bram rodzinnego cmentarza. Draco wyjaśnił jej, że Malfoyowie są chowani tu od
pokoleń i gdy nadejdzie ich dzień, oni również tu spoczną. Cmentarz był
ponurym i z pozoru opuszczonym miejscem.
Zadrżała na samą myśl, że miałaby zostać tutaj pochowana. Nie wyobrażała
sobie takiego miejsca w najgorszych koszmarach, ale to będzie myślenie na
przyszłość. Przeszła wymijając kryptę, która górowała nad innymi nagrobkami.
Domyśliła się, że tu chowani są główni członkowie rodu. Cmentarz
był zadbany, ale po za płonącymi zniczami nie dostrzegła żadnych kwiatów. Poza
jednym ukrytym nagrobkiem. Na małej tablicy wyryto jedynie imię „Alice”. Była
wzruszona domyślając się, kto za tym stoi. Spojrzała w stronę męża, który stał
jakby trochę zawstydzony.
- Nie chciałem żeby trafiła do kolejnego
bezimiennego grobu – wyjaśnił jej szczerze. – Czułem się winny jej cierpieniom
i chociaż w ten sposób chciałem to wynagrodzić.
- I udało ci się – powiedziała szczerze. –
Większej niespodzianki bym się od ciebie niespodziewała – przyciągnęła go do
siebie. Tym razem to ona go pocałowała. Był to długi i namiętny pocałunek. Teraz
mogła wierzyć, że będzie lepiej.
~^~^~
Na zakończenie:
Nie wiem czemu ale podoba mi
się ten rozdział, chociaż ta końcówka jakaś dziwna mi wyszła.
Powinnam chyba coś w niej zmienić, ale może wam się
spodoba. W końcu nie może być aż tak źle, prawda?
Ostatnio skupiam się na szukaniu pracy, więc ciężko mi
się skupić na nowych rozdziałach, ale to taki krótki okres
przejściowy.
Zapewniam, że z kolejnym rozdziałem będzie lepie.
Zapraszam ponownie już wkrótce.
Informacyjnie:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 022 „Walka z cieniami”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 810
Rozdział jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Draco w tak piękny sposób udowodnił Mionie swoją miłość.
Mam nadzieję, że Harry i Ginny dojdą do porozumienia.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
PS. Powodzenia w szukaniu pracy.:))
No na pewno gdzieś tam znajdę;)
UsuńOj tak do tego jeszcze daleko i nic nie obiecuje.
Na pewno finał was mile zaskoczy.
Tymczasem nie zdradzam szczegółów i pozdrawiam
Wspaniały rozdział :) ciesze sie ze Draco pokazał Hermionie jak bardzo mu na niej zależy :D mam nadzieję, że Harry i Ginny też się dogadają i coś z tego wyjdzie :) i błagam niech coś stanie na przeszkodzie ślubowi Dafne i Notta. Pozdrawiam, życzę dużo weny i oczywiście powodzenia w poszukiwaniu pracy :*
OdpowiedzUsuń~Ania
Dziękuje za miły komentarz!
UsuńNa początek na pewno coś się wydarzy już ja się o to potaram.
Nie będę jednak podpowiadać żeby nie zdradzać szczegółów.
W końcu każdy lubi niespodzianki!
Miłość między Draco a Hermioną :D Wspaniała!! Biedna Dafne!! Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy!
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Hermiona pogodziła się z Draco.
Mam nadzieję, że innym parom też się wszystko ułoży.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Mnie też się ten rozdział podoba. Cieszę się, że ona w końcu zrozumiała, że on ją kocha. Tyle na to czekałam. :D Biedna Dafne, mam nadzieję, że wybrnie z tej całej chorej sytuacji. No i Ginn i Harry , co z nimi? Jeszcze tyle watkow do wyjaśnienia. ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny. :D
www.dramione-impossible-love.blogspot.com
Tak w końcu musiało dotrzeć do Hermiony!
UsuńJest uparta ale nie głupia.
Cieszę się że udało mi się dodać rozdział wcześniej.
Na pewno czekaliście niecierpliwie.
wkrótce będzie kolejny.
pozdrawiam serdecznie.
Świetny rozdział. Zawsze jak skończę czytać patrze na informacje i poważnie 11 stron a czyta się tak dobrze, że mam ochotę ponarzekać na długość ;) Pozdrawiam Syntia
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie zaległe rozdziały. Zawsze, kiedy mam u Ciebie jakieś zaległości, a potem je nadrabiam, zastanawiam się jak w ogóle mogłam dopuścić do takiej sytuacji. Jak można żyć nie czytając tego opowiadania? Naprawdę bym się ucieszyła widząc Twoją książkę na półce w księgarni. Myślałaś kiedyś o tym? Może warto się zastanowić nad stworzeniem czegoś całkiem swojego i wydaniem tego? Miałabyś duże szanse :)
OdpowiedzUsuńCo zaś się tyczy tego rozdziału... Trochę szkoda, że ta wyprawa była tak krótka. Myślałam, że ciut więcej wydarzy się w tym czasie. Aczkolwiek muszę przyznać, że bohaterowie nie mogli narzekać na brak wydarzeń. I w sumie jestem ciekawa, o co właściwie chodziło z tymi demonami. Czy to się kiedykolwiek wyjaśni? Czy może pozostawisz nas w niewiedzy?
Biedna Dafne. Wychować się w takiej rodzinie nie należy do najprzyjemniejszych. Musi czuć się zniewolona. Dlaczego oni jej to robią? Dlaczego nie mogłaby być tak po prostu szczęśliwa? Jak zareaguje Ron na wieść o jej ślubie? Zdąży coś zrobić w tej sprawie?
Ponownie pojawiają się pytania dotyczące losów Ginny. Co ona czuje? Mam wrażenie, że oszukuje samą siebie. Nie potrafi stawić czoła przeszłości. Jest zbyt dumna, aby przyznać się, że nadal kocha Harry'ego.
Na zakończenie chciałam jeszcze raz przeprosić za zwłokę. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. I już mnie to nudzi, że choć opowiadanie tak mnie wciąga, nie potrafię czytać na bieżąco. Ach... Szkoda gadać.
Pozdrawiam gorąco :)
Aj jak miło Cię znów widzie.
UsuńCo do wydania własnej powieści to już próbowałam i nie jest to łatwe.
Napisałam jednak coś i myślę żeby wydać swojego bloga i kto wie może mi się uda?
Przynajmniej mam taką nadzieję.
Oj tak sama próbowałam napisać żeby było dłuższe, ale chyba nie tym razem.
Może następnym razem coś wymyślę innego.
Co zaś do pozostałych rzeczy to historia druidów pozostanie tajemnicą.
Myślę, że tak będzie najlepiej a reszta sama przyjdzie.
Co do zaległości to nie jest tak źle.
Najważniejsze że już jesteś.
pozdrawiam;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń" To był naprawdę dla ciężki i długi dzień, a ona dodatkowo martwiła się o Rona. " - albo zmieniałaś zdanie i zapomniałaś usunąć "dla" albo tu miało być "dla niej" :)
OdpowiedzUsuń"Oboje zatem martwili się o przyszłość swoich bliskich mu osób." - chyba bez tego "mu"
"Jej siostra potrafiła być bardzo nieobliczalna jeśli tego chciała. " - przecinek przed "jeśli"
"[...] a właściwie matkę za którą nigdy nie przepadała. " - przecinek przed "za którą"
" - Chciałabym żebyś poznała swojego przyszłego narzeczonego, chociaż właściwie wy już się znacie – Dafne zamarła słysząc te słowa. " chyba kropka po "znacie" i przecinek po "zamarła"
" - Nie wyjdę za, Notta [...] - niepotrzebny przecinek
"Ona bez problemu zgodziła się na małżeństwo z Draconem, które otatecznienie doszło do skutku. " - "ostatecznie nie"
"Z dwojga złego, sama wolałaby Malfoya jak , Notta." - przecinek to chyba powinien być przed "jak"
" - Zostaniemy małżeństwem moja mała Daff – Nott uśmiechnął się lubieżnie i podszedł do niej." - przecinek przed "moja"
"- Miłość? - zakpiła matka kręcąc głową. " - przecinek przed "kręcąc"
"Po za tym, Nott zaoferował dobry kontrakt dla naszej rodzinnej firmy." - "poza tym"
" - Nie będę zatem dobrą córeczką i nie zrozumiem tego – pokręciła głową." - kropka po "tego" i po myślniku z wielkiej litery
" - Wyjdziesz za Notta – wycedził w pewnym momencie tracąc panowanie nad sobą. " - przecinek przed "tracąc"
"Dafne rozumie, że nie ma wyjścia, prawda? - pokiwała głową [...] - po myślniku z wielkiej litery
" Uciekła do swojego pokoju nie mogą wytrzymać w ich towarzystwie." - "[...] pokoju, nie mogąc [...]
" Zatrzyma się u niego i poczeka jak wróci. " - mam wrazenie, ze bardziej pasuje "aż wróci"
"Zdziwiła się widząc swoją starszą siostrę." - przecinek przed "widząc"
" Z pierwszej chwili pomyślała, że to mogą być jej przyjaciele [...]" - "W pierwszej [...]"
"Od wieków przychodzili tu różni ludzie szukając pomocy i wsparcia. [...] Tak było do czasu kiedy przyszedł ten wężousty drań." - przecinek przed "szukając" i "kiedy"
" - Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a " - po pierwsze: zgubiłaś myślnik, a po drugie: chyba zdanie ci się ucięło :P
"Chciała pokręcić głową żeby uciekał i nie ryzykował [...]" - przecinek przed "żeby"
" Obaj spojrzeli w kierunku, gdy między skałami ukrywał się Draco." - "gdzie"
"Czuła jak jej ubranie nasiąka krwią. " - przecinek przed "jak"
"Przymknęła oczy nie mogąc znieść wyrazu jego twarzy. [...] Miała wrażenie, że ubranie same rozsuwa się przed sztyletem odsłaniając jej nagość." - przecinek przed "nie mogąc" i "odsłaniając"
"Coś nakazywało mu żeby się wycofał, ale nie zrobił tego." - przecinek przed "żeby"
"[...] w stronę skąd dochodził krzyl.[...]" - "krzyk"
"Mógł jedynie obserwować jak jego ukochana kobieta [...] - przecinek przed "jak"
" Liczył jedynie aby ona wyszła z tego cało [...]" - przecinek przed "aby" + w tym samym akapicie na jego końcu zapomniałaś postawić kropki. Potem niżej są jego słowa i tam niepotrzebny przecinek po "żebyście"
Usuń"Docierało do niej, jak była głupia walcząc z przeznaczeniem." - przecinek po "głupia"
"Widziała jak Draco klękał [...] - przecinek przed "jak"
"Przypomniała sobie o różdżce, które leżała kilka metrów przed nią. Używając całej siły chwyciła ją w obie dłonie. " - "która" i przecinek po "siły"
" - Hermiono – potrząsnął nią. " - kropka po "Hermiono" i z wielkiej litery po myślniku. W tym samym akapicie będzie przecinek po "Pamiętał"
"Gdyby kilka miesięcy temu powiedział mu" - chyba powinno być jeszcze "ktoś"
'[...] Hermiona była gotowa na wszystko żeby, tylko nie [...] - przecinek przed "żeby"
" Z pierwszej chwili nie miała pojęcia, co się stało." - "W"
"– Nie pozwolę wam zniszczyć sobie życia. " - bardziej pasuje "mojego"
"- Obawiam się, że nie masz nic do powiedzenia – Astoria była nieugięta." - kropka przed myślnikiem. i w tym samym akapicie masz rozdzielone słowo "była"
"Myślę nawet, że byłoby ci z nim całkiem dobrze jeśli się postarasz." - przecinek przed "jeśli"
" - Obawiam się, że to nie wchodzi to w grę! " - bez drugiego "to"
"[...] nie podoba ci się pomysł ze ślubem – usiadł się na jej łóżku [...] - przed myślnikiem kropka, a po nim z wielkiej litery
" - Ronowi? – poderwała się czując jak oblatuje ją blady strach." - po myślniku z wielkiej litery i przecinek przed "czując"
"Musieli stąd uciekać żeby ratować swoje życia" - przecinek przed "żeby"
" - Nie chciałem żeby trafiła do kolejnego" - to samo, co u góry. Z kolei na dole będzie "nie spodziewała" , po tym kropka i po myślniku z wielkiej litery
Aż się sama zdziwiłam, że zauważyłam błędy, bo na ogół to mam z nimi problemy, ale jednak w tym rozdziale były one bardzo widoczne i nawet jeszcze nie wiem, czy wszystkie znalazłam, więc przejrzyj jeszcze na wszelki wypadek w wolnym czasie ten rozdział. Wcześniej aż tylu błędów nie było, więc to pewnie przez te szukanie pracy :) Tak swoją drogą, to trzymam kciuki, abyś szybko znalazła - i dobrą ^^.
Astoria jest okropna. Jak mogła zrobić to swojej siostrze? Skoro Nott wywarł na niej takie wrażenie to niech sama się z nim zwiąże... Ale jestem dobrej nadziei, że ostatecznie Notta zabiją albo zamkną w Azkabanie i Daff będzie z Ronem. Chociaż mam mieszane uczucia co do tego rudzielca, to jednak życzę im dużo szczęścia.
Scena w jaskini bardzo ciekawa i dobrze ją opisałaś. Kiedy wyobraziłam sobie, jak oni ją ranią, aż ciarki mnie przeszły. Ha! Wiedziałam, że Draco ją ocali - ten nasz Mroczny Rycerz <3. Podobało mi się to, jak ze sobą rozmawiali: wreszcie po tak długim czasie kłótni i wzajemnego ranienia się - powiedział jej, że ją KOCHA! Nie wiem, kto się bardziej tym jarał - ja czy Miona :D
I jeszcze Harry i Ginny... do pewnego momentu bylam pewna, że to już definitywny koniec ICH, ale teraz... mam mętlik w głowie i nie wiem już, co o tym sądzić, a więc zdaję się na Ciebie i Twoje wspaniałe pomysły :).
Hmm, byłam święcie przekonana, że ta wyprawa będzie dłuższa i tak dalej... ale z drugiej strony - chyba dobrze, że się wcześniej skonczyła, bo i tak chyba jest jeszcze kilka wątków, które wymagają wyjaśnienia, tak jak mówiłaś, no nie? :)
W każdym razie, na pewno nie jestem zawiedziona tym, co wymyśliłaś.
Końcówka cholernie mi się podoba. Merlinie, oni jako para są tacy cudowni i uroczy, o rany haha, jaką mam podniete nimi *.* I tym, jak ich opisujesz, tak długo trzymałaś nas w niepewności i napięciu, aby potem pokazać coś takiego ^.^.
No cóż, życzę dużo weny i mam nadzieję, że pomysł na kolejne Dramione dobrze się rozwija. Pozdrawiam ciepło!
Tak... to przez te komentarze... sprawdzałam je dokładnie ale chyba niezbyt dobrze poprawiłam.
UsuńMojej becie nieco nawalił Word i stąd właśnie te problem.
Co do reszty to cieszę się że Ci się spodobał.
Tak w końcu jej powiedział gdyż nie mógł tego dłużej ukrywać.
Zbyt wiele przeżyli oboje.
A to jeszcze nie konie niespodzianek.
również cieplutko pozdrawiam i dziękuje za wizytę1
Dawno nie komentowałam, wiem zasługuję na naganę. Przepraszam.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział;) Nie przepadałam za Dafne, a tu proszę- chyba to się zmienia. Mam nadzieję, że bd walczyć o swoją niezależność i szczęście.
Ta jej rodzinka wydaje się nieźle popieprzona (wybacz słownictwo ale odpowiedniejsze określenie jakie przychodzi mi do głowy jest bardziej soczyste;p )
Noo wreszcie kobieto! połączyłaś ich;D A już myślałam, że się nie doczekam;p Pięknie!
Został jeszcze Harry i Ginny...Po cichu liczę, że będzie dane im być razem;) Tyle przeszli, tak wiele przeszkód pokonali, że aż nieprawdopodobne wydaje się, że przez głupi halun pt." Voldemort" ich drogi miałby się rozejść...Liczę na to, że jesteś zwolenniczką HE;)
Tymczasem pozdrawiam i czekam na nowy rozdział, który obiecuję skomentować;)
Villemo;)
more-than-enemies-dramione.blogspot.com
dziękuje za to że odwiedziłaś.
UsuńTez muszę w końcu nadrobić zaległości na Twoim blogu.
Tymczasem faktycznie trochę się nakręciło z Dafne i mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli za złe tego, co planuje. Chcę by ta historia była trochę bardziej no wiecie realistyczna a tylko dzięki temu będzie.
Nic więcej już nie zdradzam i zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.
pozdrawiam serdecznie.
Po tym, co teraz napisałaś mam złe przeczucia;p
UsuńNo nic pozostaje mi tylko czekać na to, co zaplanowałaś;)
Jestem na siebie wściekła... Dlaczego? Bo dopiero teraz mogłam przeczytać Twoją historie i aż kipi ze mnie złością gdy uświadamiam sobie, że tak dobre Dramione musiało tyle czekeć, żebym je przeczytała. Mam za sobą sporo historii ale żadna nie wciągnęła mnie tak jak Twoja... Wiem, pewnie pomyślisz, że mówie to każdej autorce ale tutaj to szczera prawda. Zazwyczaj czytam Dramione, które rozgrywa się w Hogwarcie bo takie najbardziej lubię ale tutaj już po pierwszym rozdziale byłam pod tak ogromnym wrażeniem, że odciągnąć się mnie nie dało od czytania. Masz ciekawy styl pisania, przez co bardzo przyjemnie się czyta. Jest dużo akcji i jest Draco taki jakiego lubię. Choć muszę przyznać, że momentami miałam ochotę go udusić to i tak zajmuje większą część mojego serducha. Jedyne co mi się nie spodobało to to jak pokazałaś Zabiniego, uwielbiam go a tutaj tak okropne rzeczy wyczynia, to samo Nott, no zabić normalnie tą dwójke ślizgonów. Zastanawiają mnie też poniektóre sprawy, w jednym rozdziale ( już wcześniejszym ) napisała, że Hermiona nie byłą blisko z Kate a w następnym, że były przyjaciółkami. Było pare jeszcze nie istotnym rzeczy z treścią ale mało ważnych. No i jeszcze jedno, Blaise! Niby przyjaciel Dracona, powiedział o tej całej klątwie Hermionie i jakoś dało się ją przekonać o wyjścia za mąż... No ale skoro nie chciał, żeby Malfoy umierał to po co później go wrabiał i chciał zabić? Tego akurat nie zrozumiałam, no chyba, że Zabini po prostu grał dobrego przyjeciela ślizgona. A no i zapomniałabym, ta klątwa. Wiesz, że miała bardzo podobny pomysł do mojego opo? Ale teraz najwidoczniej musze się powstrzymać i wymyślić coś innego, coś czego nikt nie ma i nie będzie miał. Na prawdę bardzo mi się podobało, każdy rozdział zostawia po sobie tyle emocji. A wtedy gdy pierwszy raz ze sobą spali, aaaawwwww! I później w celi gdy mówi, że ją kocha, ooooooo! Sama chyba nie miałabym nic przeciwko aby być kochanką Dracona. XD No cóż z przykrością musze się pożegnać... Ale mam nadzieję, że już niedługo pojawisz się z kolejnym rozdziałem i nie karzesz mi czekać. Bo ie lubię długo czekać na rozdziały mimo, że sama nie dodaje je zbyt szybko. Wiec jednak, że zyskałaś kolejną czytelniczke Twojej historii, stałą oczywiście. Jestem zachwycona ale to już pewnie wspomniałam, Twoja wyobraźnia jest niesamowita i czekam z niecierpliwością czym mnie jeszcze zaskoczyć. Pozdrawiam cieplutko i życze Ci samych sukcesów, dużo weny i udanego tygodnia. ;))
OdpowiedzUsuń~Eve lin.
Naprawdę wspaniały rozdział. Akcja w jaskini z tymi dziwnymi stworami - mistrzostwo ♥ Bardzo przyjemnie mi się go czytała i już się nie mogę doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
Wspaniały rozdział. Jestem pod wrażeniem ;) Ciekawość mnie zżera;) Jak ułożą sie spray Dafne i czy Ginevra i Harty będą razem.... Co powie Ronald och tyle pytań.
OdpowiedzUsuńWeny.
Pozdrawiam,Lili.
Cudowny rozdział :) Bardzo mnie ucieszyło, że Draco wreszcie wyznał swoje uczucia Hermionie. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło :)
OdpowiedzUsuńAle czy to znaczy, że teraz będzie już różowo? :)
Strasznie cię przepraszam, że komentuje dopiero teraz. Ale jak napisałam w wiadomości, semestr mi się skończył, a zaliczeń było sporo.
OdpowiedzUsuńSprawdziłam co się stało tym wordem i okazało się, że plik tego rozdziału miał po prostu inny format, to reszta programu również się do niego sformatowała i wyszło, co wyszło. Nie wiem czy jest sens, abym ci wypisywała z tego rozdziału od myślników, bo to raz: zajmie dużo czasu, dwa: i tak będzie problem ze znalezieniem tego w tekście przez ciebie. Rażących błędów nie widziałam.
- " - Salazar Slytherin szepnęła Hermiona. Od dawna wiedziała, że Voldemort był wężousty, a " To zdanie chyba jest urwane. Do tego po 'Slytherin!" nie ma myślnika i same nazwisko jest źle napisane.
- W rozdziale jest gdzieś zdanie, w którym piszesz, że Draco usłyszał krzyk i pobiegł w kierunku skąd ten krzyk pochodził. Dobra, wiem, że sama zaproponowałam zmianę, jednak wyszło z tego powtórzenie "krzyku" w jednym zdaniu. I to jest chyba jedyny wielki błąd jaki znalazłam.
Do rozdziału: cieszę się, że już po wszystkim. Nieźle poplątałaś im życie i jakaś cząstka mnie żałuje, że nie uśmierciłaś wtedy Draco. Co by wtedy Hermiona bez niego zrobiła? No bo jednak cudem przeżyli, nie było na to szans gdyby nie przyjaciele Hermiony. Przynajmniej różdżka się odnalazła i wszystkie inne problemy zostały rozwiązane. Mam wrażenie, że wszystkie wątki poboczne w tym rozdziale zostały zakończone. No, nie liczę George'a i Kate, a także Dafne i Rona, bo wiadomo, że na te potrzeba osobnych rozdziałów.
Draco i Hermiona znowu razem. Ciekawe czy jeszcze z czymś się zmierzą.
Współczuje Dafne tego, że musi wyjść za tak okrutnego człowieka. Jednak na jej miejscu szukałabym jeszcze jakiegoś rozwiązania. No wiesz, ucieczki sprzed ołtarza czy jak zostanie sama w domu. Albo wysłanie patronusa do Rona z wiadomością o tym, co się stało i z prośbą o pomoc. W końcu jest czarownicą. Mogłaby również przywalić Teodorowi w ten pusty łeb, chociaż nie gwarantuje, że ten nie odda.
Pozdrawiam serdecznie :)
Tu byłam i przeczytałam,zachwyciłam się i skomentowałam :)
OdpowiedzUsuńxx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Alice? A nie powinno być Megan? W poprzednich rozdziałach chodziło o nią....
OdpowiedzUsuń