piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 023 „Śmieciożercy kontratakują”



„Każdy jest prze­kona­ny, że je­go śmierć będzie końcem świata.
Nie wie­rzy, że będzie to ko­niec tyl­ko i wyłącznie je­go świata...”
- Janusz Leon Wiśniewski

Kroniki proroka codziennego nr: 24
Liczyłam, że rozdział pojawi się nieco wcześniej, ale sporo jest mojej winy w tym, gdyż przed świętami był nawał obowiązków.
Na całe szczęście jakoś udało się wszystko doprowadzić do końca i rozdział jeszcze w starym roku.
A z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę wszystkim czytelnikom dużo zdrowia, i weny, a także szampańskiej zabawy w tę niezwykle wyjątkową noc!
Zapraszam wszystkich do czytania.
P.s. Pomysł na tytuł zaciągnięty od jednej z najlepszych filmowych klasyków dla mnie „Gwiezdne wojny – Imperium kontratakuje” i jakże pasujący do rozdziału!

~^~^~
                George siedział przy Kate obserwując jej bladą twarz.
                Mieli tak mało czasu, żeby jej pomóc. Medycy zapowiedzieli, że niewiele życia jej pozostało. Góra kilka dni? Nie chciał by umarła. Zasługiwała na drugą szansę i on pragnął jej ją dać. Niestety,nie miał pojęcia jak znaleźć brata i zmusić go do poddania. Czuł, że ta sytuacja go przerasta. Nigdy jeszcze nie znalazł się w sytuacji, gdy musiał walczyć z własnym bratem. To nie było w porządku.

                 - Wszystko w porządku, George? – Do szpitalnej sali weszła Angelina. Spojrzał na nią dość ponuro. Był jej wdzięczny za wszystko, co dla niego robiła. Gdyby nie ona, już dawno  by się poddał.  I często miał chęć to zrobić. Ta sytuacja z bratem przytłaczała go. Teraz jeden z nich musiał wygrać, a drugi polec. Alice niewiele im pomogła. Na szczęście znała kogoś potężniejszego, kto będzie wiedział, co zrobić.

                 - Myślę, że niedługo będzie – powiedział cicho, patrząc na nią. Na twarzy Angeliny pojawił się lekki uśmiech, po czym George wstał i przyciągnął ją do siebie. Złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Obiecał sobie częściej stwarzać podobne sytuacje, gdy tylko będzie już po wszystkim. – Muszę już iść. Życz mi powodzenia.

                 - Zostanę przy niej – obiecała mu, patrząc na bladą twarz Kate. George westchnął cicho i wyszedł z pomieszczenia. Percy czekał na niego przed szpitalem. To niecodzienne zbliżenie ze starszym bratem, nieco wytrąciło go z równowagi. Mimo wszystko cieszył się  z tego. Sam pewnie nie dałby rady przez to przebrnąć. Samochodem zajechali w umówione miejsce. Mężczyzna, który obiecał im pomóc był starym łowcą potworów. W czasach wojny z Voldemortem pomagał Zakonowi Feniksa. Teraz był na emeryturze i praktycznie odciął się od świata. Dan Gavin był typem samotnego ekscentryka. W czasie Bitwy o Hogwart w pojedynku ze Śmieciożercą stracił lewą rękę. George z lekką obawą szedł do niego. Nigdy nie wiadomo było czego spodziewać się po tym człowieku.

                 - To tutaj – powiedział cicho Gegorge. Percy zatrzymał samochód przed starym z pozoru opuszczonym domem. Jego brat skinął głową i wspólnie przekroczyli próg domu. Dan czekał na nich już w salonie. W powietrzu unosił się zapach cygara, które palił niemal nałogowo.

                 - To wy szukacie sposobu na pozbycie się ducha? – spytał, gdy tylko ich zobaczył. Obaj pokiwali głowami, ale to George opowiedział całą sytuację. Mówił dokładnie, nie chcąc niczego pominąć. Dan wysłuchał go, po czym pokręcił głową. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
                 - Kosiarze nie ustąpią tak łatwo –  odezwał się  po chwili milczenia. – Jednak jest jeden sposób, żeby powstrzymać ducha i uratować tę młodą dziewczynę. – Bracia wymienili porozumiewawcze spojrzenia ze sobą. Sposób, o którym powiedział im Dan wydawał się być przerażający, ale tylko w tak mogli pomóc Kate. Umówili się o północy na miejskim cmentarzu. George bardzo często tu przychodził, gdy potrzebował samotności. Wtedy też dużo rozmawiał z bratem i myślał, że to właściwe. Dzisiaj był z zupełnie innego powodu i nie było mu z tym dobrze. Wymienili między sobą ponure spojrzenia i przenieśli się prosto na cmentarz.

                 - Przykro mi, Fred – wyszeptał cicho, patrząc na grób brata. Były na nim świeże kwiaty i płonący znicz. Podejrzewał, że ktoś z rodziny lub przyjaciół musiał tu być. Wiedział, że ojciec często odwiedzał grób syna. Artur Weasley był kolejną osobą, która nigdy nie pogodziła się ze śmiercią najstarszego  dziecka. Nie dziwił mu się wcale. Każdy z nich po trochu odczuwał ból.

                 - To mnie jest przykro, braciszku – drgnął rozpoznając głos brata. Mógł podejrzewać, że brat będzie chciał im przeszkodzić. Miał nadzieję, że Percy za chwilę się pojawi. – Spodziewałem się, że chcesz mojego powrotu.

                 - Ty wiesz, że to niemożliwe – pokręcił głową. – Ty umarłeś Fred. Taka jest kolej rzeczy. Nikt nie dostaje drugiej szansy.

                 - Ja ją dostanę – rzucił chłodno, a jego oczy przybrały ciemny kolor czerni. Odsunął się trochę wystraszony. Wiedział, że brat pod wpływem czarnej magii był zdolny do wszystkiego. Nie chciał kłopotów z nim. Percy pojawił się w ostatniej chwili, gdy Fred usiłował go zabić. Z pomocą specjalneej broni sprawił, że jego duch na moment zniknął.

                 - Mamy niewiele czasu zanim się pojawi – krzyknął i rzucił bratu łopatę. Kopanie grobu nie było przyjemnym zadaniem. Pomagali sobie z pomocą różdżek, co przyspieszyło tryb ich pracy. Złowrogi wiatr zawiał tuż nad ich głowami. Wszystko wskazywało na to, że Fred postanowił przybyć z posiłkami. Z oddali widać było jaskrawe postacie, które zbliżały się w ich stronę.

                 - Cholera jasna – zaklął George, widząc jak zostają otoczeni. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Percy’emu udało się wyciągnąć trumnę, która  z głośnym hukiem wylądowała na ziemi. W ręku starszego brata znalazła się zapaliczka.

                 - Pogódź się z tym – krzyknął do niego Percy. – To naprawdę już koniec. Gdyby sytuacja była inna, to nigdy bym tego nie zrobił. Niestety, nie można poświęcać życia niewinnej dziewczyny.

                 - Chciałbyś – syknął gniewnie. Ciało Percy’ego uniosło się gwałtownie. Starszy Weasley miał wrażenie, że za moment się udusi. Jego ciałem wstrząsnął przeraźliwy ból. Zapalniczka wypadła mu z ręki. Był pewien, że długo nie wytrzyma. Czuł jak ulatują z niego iskierki życia. Nie miał pojęcia jak brat to robił.  Miał wrażenie, że był całkowicie w jego władzy. – Już wkrótce dołączysz do mnie braciszku.

                 - Nie! – W rękach George’a znalazła się zapalniczka. Już wcześniej zdołał posypać solą i polać olejem kości brata. Czuł ból na samą myśl, że musi to zrobić, ale nie miał innego wyjścia. Rzucił płonącą zapalniczkę. Ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie. Oszołomiony Fred cofnął się przerażony przed bratem. Nie mógł w to uwierzyć. Jego duch stanął w ogniu i zniknął zanim zdołał coś powiedzieć. To był koniec. George podszedł do Freda i pomógł mu wstać.

                 - Nic ci nie jest? – zapytał z troską widząc krwawą plamę na jego czole. Percy pokręcił głową. Był nieco zamroczony, ale nie odniósł poważniejszych ran. Pozostałe duchy zniknęły wraz z Fredem. Bezradnie spojrzał w stronę dopalających się kości młodszego brata i poczuł dziwny uścisk w żołądku.
                 - Pojadę do szpitala i zobaczę co z Kate – zaproponował cicho, na co George pokiwał głową z ł nieobecnym wzrokiem. Percy domyślił się, że brat w tym momencie chciał zostać sam. Odszedł bez zbędnych słów. Pozostawiony sam sobie bliźniak różdżką doprowadził grób do porządku. Po chwili nie było widać śladu wcześniejszych zdarzeń.

                 - Na zawsze pozostaniesz moim bratem – wyszeptał cicho i zaklęciem wyczarował białą chryzantemę. Przez chwilę stał spoglądając na grób, by odwrócić się i odejść. Nadszedł czas, żeby rozpocząć nowe życie, na które był gotów.

~^~^~
                Minęło kilka dni od kiedy przybyli do domu z Hogwartu.
                Narcyza Malfoy nie ukrywała swojego stanowiska względem niej, wyraźnie ukazując pogardę jaką czuła , ale nie przejmowała się tym. Nie była już tą zastraszoną dziewczynką, która dawała sobie włazić na głowę. Dzisiaj mogła z pewnością siebie powiedzieć, że wróciła dawna Hermiona Malfoy, która opuściła Hogwart. Już dawno nie czuła się tak dobrze. To dodawało jej siły i chęci do walki. Mimo to atmosfera w domu Malfoyów była naprawdę trudna. Szczególnie, że wrócił Lucjusz Malfoy. On najbardziej pokazywał jej swoją niechęć. Na szczęście to były jej ostatnie dni w tym domu. Draco znalazł przytulny dom na wybrzeżach Londynu w spokojnym i bezpiecznym miejscu. Kilka dni temu była je obejrzeć razem z nim i naprawdę jej się spodobał. To wymarzone miejsce dla niej i rodziny, którą chciałaby stworzyć. Jeszcze kilka tygodni temu nie wierzyła, że to w ogóle możliwe. Ze szczęścia niemal jej się poprzewracało w głowie. Była naprawdę poruszona tym wszystkim. Najtrudniejszy był ostatni dzień. Szczególnie, że Narcyza była naprawdę złośliwa. Nie przejmowała się tym wcale. Spakowała większość swoich rzeczy, reszta miała być zabrana taksówką lub wynajętym samochodem. Draco o wszystko zadbał. On również chciał jak najszybciej się wynieść z domu. Gdy schodziła ze schodów z dumnie uniesioną głową, drogę zastąpiła jej Narcyza. Przez moment wstrzymała oddech.

                 - A więc dopięłaś swego – syknęła gniewnie. Obie doskonale wiedziały, że nic by nie osiągnęła, ale kobieta nie byłaby sobą, gdyby nie miała ostatniego słowa. Zacisnęła zęby, starając się zapanować nad sobą. Nie było to dla niej wcale łatwe. – Postanowiłaś zniszczyć naszą rodzinę.

                 - Nie – Hermiona pokręciła głową. – To pani zniszczyła tę  rodzinę już dawno temu, wychodząc za nieodpowiedniego człowieka. Jeżeli ktokolwiek przyczynił się do cierpień w tej rodzinie, to tylko i wyłącznie pani – dodała cicho. Przez moment Narcyza tylko na nią spoglądała, ale nie powiedziała nic więcej. Pozwoliła jej odejść bez dalszego słowa. Odetchnęła z ulgą, gdy opuściła rezydencję. Mieli zacząć nowe życie. Ten nowy dom przypominał pierwszy, w którym Draco ją zainstalował, gdy miała zostać jego kochanką. Był przytulny i w miłym otoczeniu. Podobało jej się sąsiedztwo wśród których byli nie tylko czarodzieje, ale  również mugole. Niedaleko mieszkał Neville z Luną. Gdy weszła do domu przywitał jej wspaniały zapach pieczonego mięsa. Nieco się zdziwiła, gdyż była niemal pewna, że Draco był teraz w kancelarii. Przynajmniej mówił, że będzie. Zaintrygowana weszła do salonu, gdzie powitał ją widok najpiękniejszych róż jakie widziała. Była poruszona, a do jej oczu napłynęły łzy. „Jestem w kuchni” powiedziała znajdując kartkę, która była przyczepiona do jednego z kwiatów. Postanowiła dać mu  jeszcze chwilę.  Nie wyglądała zbyt odpowiednio na podobną okazję, więc udała się na górę. Tam wśród wielu wcześniej przygotowanych sukienek znalazła tę  w której według niej wyglądała najlepiej. Gdy ją przymierzyła uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Wyglądała idealnie. Do tego zrobiła drobny makijaż i piękne perfymy. Decydujący efekt zaskoczył ją samą. Nie sądziła, iż może wyglądać tak świetnie. Gdy znalazła się w kuchni dostrzegła swojego męża. Stał przy kuchni nakładając jedzenie na talerze. Widok tak niecodzienny, że aż parsknęła śmiechem. Odwrócił się a na jego twarzy wykwitł szczery uśmiech.

                 - Myślałem, że się ciebie nie doczekam – odezwał się. Z pomocą różdżki ułożył talerze na stoliku i podszedł do niej. Pokręciła głową ze śmiechem.

                 - Co to za okazja? – zapytała figlarnie. Jęknęła cicho, gdy ją pocałował, a jego ręka pieszczotliwie krążyła wokół jej bioder. Draco jak zawsze umiał na nią działać. W jednej sekundzie zapomnieli o kolacji i wszystkim dookoła. Rozbierał ją powoli, pozbawiając ubrania cal po calu. Drżała z pożądania i doskonale o tym wiedział. Pod każdym dotykiem jej ciało całe płonęło. Czuła się pożądana i piękna.

                 - Kocham cię – wyszeptał do niej, gdy kilka godzin później leżeli wtuleni w siebie. Oboje byli odprężeni i nasyceni. Ich ciała oddychały równo i spokojnie jakby miały jeden rytm. Z kuchni przenieśli się do salonu, gdzie Draco przyniósł koc i rozpalił ogień w kominku. Dopiero teraz mogli spokojnie zjeść, chociaż ich ciała wciąż płonęły. W pewnym momencie Draco wstał i zniknął gdzieś w korytarzu. Gdy wrócił w ręku trzymał małe, czerwone pudełeczko. – Otwórz – wyszeptał do niej cicho. Patrząc na niego niepewnie otworzyła wieczko i zamarła. W środku znajdowało się serduszko podzielone na pół z dwoma łańcuszkami. Na serduszku były wyryte ich inicjały. Draco wyjął jedną połówkę i dziewczyna ustawiła się tak żeby mógł go jej zawiesić. Zadrżała, gdy jego palce dotknęły jej szyi. Tym razem nie mogła pohamować łez.

                 - To jest piękne – wyszeptała cicho. W swojej odpowiedzi przyciągnęła go do siebie i pocałowała. W tym momencie świat mógłby dla nich nie istnieć. Już dawno nie byli tak zajęci sobą. To szczęście było im pisane. Nigdy jeszcze nie była taka szczęśliwa jak teraz. Draco rozpieszczał ją do granic możliwości, a ostatnie dni były dla niej rajem. Do tej pory los nie szczędził jej cierpień, a tymczasem stało się zupełnie inaczej. Jej życie wywróciło się o całe sto osiemdziesiąt stopni. Draconowi udało się odzyskać dobre imię. Co prawda, były pracodawca tamtej kobiety wciąż starał się wejść mu w drogę, ale nie dawał się sprowokować. Była pod wrażeniem tego wszystkiego, co dla niej robił i jakim człowiekiem się stał. Nigdy nie myślała, że to w ogóle jest możliwe.

 Od jakiegoś czasu przyłapała się również na tym, że więcej je i częściej śpi. Dużo łatwiej również bywała zmęczona. Miała swoje podejrzenia i niczego bardziej nie pragnęła w tej chwili. Dziecko tylko by podkreśliło jej związek z Draconem jeszcze bardziej. Już zapisała się do jednego z specjalistów w świętym Mungu. Chciała mieć pewność, że jej podejrzenia są słuszne. Wciąż też martwiła się o sytuacje młodego Jamesa i Ginny. Chłopiec wciąż przebywał pod opieką rodziny Weasleyów, ale Krąg Śmierci wciąż działał. Ostatnio z Luną odkryła kilka morderstw na tle rasowym. Głównie były to mugolaki. Sytuacja robiła się coraz bardziej niepokojąca. Mówiono nawet, że nowy minister się nie sprawdza . Draco sam nalegał żeby nie poruszała się nigdzie sama. Nie dziwiła się temu wcale. Zwłaszcza, że żyła w ciągłym strachu przed Bellatriks. Ta kobieta przysięgła jej zemstę i nie spocznie na niczym dopóki nie osiągnie swojego celu. Martwiła ją też podwójna rola męża. W ostatnim czasie był z nią bardzo szczery i opowiedział jej o tym jak działa pod przykrywką w Kręgi. Teraz lepiej rozumiała jego intencje i jeszcze bardziej się martwiła. Za każdym razem, kiedy wychodził z domu drżała o jego życie. Nie rozmawiali jednak o tym. Obiecała mu nie wtrącać się w jego życie, a on nie będzie się wtrącał w jej. Nie chciała mu nakazywać ani rozkazywać. Ich małżeństwo prócz miłości miało być również oparte na partnerstwie. I jak na razie te relacje naprawdę się sprawdzały, co ją zaskakiwało.

 Tego dnia siedziała w domu, gdyż miała wolne. Draco jak zwykle był w kancelarii, ona postanowiła przygotować jakiś skromny obiad. Po południu wpadł do niej Ron i powiedział, co się dzieje z Dafne. To była przerażająca sytuacja, ale liczyła, iż uda im się jakoś ją rozwiązać. Kończyła właśnie obierać ziemniaki, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Była zaskoczona, gdyż nie spodziewała się nikogo. Odruchowo sięgnęła po różdżkę. Wolała być ubezpieczona na każdą sytuację nim dojdzie do czegoś gorszego. Ku jej zaskoczeniu była to Ginny. W oczach kobiety błyszczały łzy.
                 - Uprowadzili Deana – powiedziała ze łzami w oczach. Hermiona oszołomiona spojrzała na przyjaciółkę. To było coś czego się nie spodziewała. Teraz nadszedł moment na ich ruch.
~^~^~
                To był ciężki moment dla Deana, który był coraz bardziej zmęczony ukrywaniem się.
                Od kiedy zamieszkał z małym Jamesem w domu Weasleyów, miał wrażenie, że nie może znaleźć dla siebie w ogóle miejsca. To nie było życie dla niego. Nie rozumiał jak Ginny mogła tam mieszkać. Westchnął cicho i postanowił odreagować. Musiał wyjść z domu, gdyż obawiał się, że jeszcze trochę a oszaleje. W dodatku miał wrażenie, że narzeczona coraz bardziej oddalała się od niego. Zupełnie jakby to narzeczeństwo było czystym szaleństwem. Nie był pewien, czy dobrze robił pakując się w to. Naprawdę chciał być szczęśliwy, a tymczasem wszystko wskazywało na to że nie będzie. Najgorsze było w tym wszystkim to, że nie umiał nienawidzić swojego rywala. Gdyby chociaż mu przywalił, to by było dobre, ale nie mógł się na to zdobyć. Dawniej byli przyjaciółmi i to go powstrzymywało. Gdyby nie ten jego cholerny honor nie wahałby się wcale. Naprawdę chciał rewanżu. W tym momencie jedyną szansą dla niego było upicie się i zapomnienie o wszystkim. Wymknąłsię z domu kiedy nikt nie widział. Udało mu się znaleźć jakąś podejrzaną knajpkę na przedmieściach. Zwykle unikał takich miejsc, ale teraz potrzebował tego. Piersiasta barmanka o sympatycznym wyglądzie od razu go zauważyła. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła ten uśmiech. Po chwili znalazła się przy nim seksownie kołysząc biodrami.

                 - Może podwójną whiskey? – zaproponował nie pewny czy, tego sobie życzy. Chciał się upić, a whiskey nadawało się do tego idealnie. Po chwili barmanka przyniosła mu kieliszek i butelkę. Po opróżnieniu całej, wciąż czuł się trzeźwy. Była jednak późna godzina i powinien wracać do domu. Na pewno ktoś z Weasleyów zauważył jego nieobecność. Z westchnieniem podniósł się z krzesła i rzucił barmance pieniądze z solidnym napiwkiem. Był jednym z ostatnich gości, którzy opuszczali to miejsce. Nie zauważył, że ktoś za nim szedł. Powinien się teleportować, ale wolał się przejść. Nie chciał, żeby ktoś zauważył, że się upił. Dodatkowe kłopoty nie były mu potrzebne. Minął kolejną przecznicę, gdy usłyszał czyjś pełen pogardy śmiech. Drgnął zaskoczony, odwracając się. Zobaczył Bellatriks Leastrange i towarzyszącego jej nieznajomego mężczyznę. Wyciągnął swoją różdżkę, ale nie miał szans w walce z nimi. Leastrange rzuciła zaklęcie, które powaliło go na ziemię. Upadł na ziemię wstrząsany bólem spowodowanym przez klątwę.

                 - Dość, Bello! – Padł rozkaz z zupełnie innej strony. Kobieta niechętnie odwróciła się i spojrzała na wysokiego i postawnego mężczyznę jakim był jej szwagier. Od niedawna przynależał do Kręgu i już rozpoczynał swoje rządy. Nie ukrywała tego, że jej się nie podobało, ale jego pomoc była przydatna.  - Już doszły do nas  słuchy o zdobyciu przez Pottera magicznej połówki różdżki, która będzie nam potrzebna do przywrócenia życia lordowi. Tylko dzięki niemu dostaniemy to, co chcemy.
               
 - Skoro tak uważasz. – Nie wyglądała na do końca przekonaną, ale musiała się z nim zgodzić. Za pomocą różdżki związała Deana i uniosła jego ciało. Po chwili przenieśli się w stronę starych doków, gdzie znajdowała się ich kryjówka. Deana umieszczono w  pomieszczeniu, skąd nie było drogi ucieczki. – Wciąż uważam, że ten plan jest beznadziejny. Po prostu wtargnijmy do domu Pottera i zabierzmy mu tę różdżkę. Podobno wariuje, więc nie jest dla nas żadnym przeciwnikiem.

                 - Nie powinno się lekceważyć wroga – stwierdził oschłym tonem Lucjusz na jej propozycję.  Miał wrażenie, że od kiedy wróciła stała się jeszcze bardziej szalona. Na całe szczęście wciąż umiał nad nią zapanować. Kiedy w końcu udało mu się odnaleźć Krąg Śmierci, pierwsze co zrobił, to zdradził swojego syna. Musieli mu uwierzyć, że on wcale nie działa na ich korzyść, a wręcz przeciwnie. Kiedy Draco wróci od tej swojej szlamy, to wówczas będzie miał niespodziankę. Podobała mu się ta myśl. Uważał, że szczeniakowi należy się jakaś kara za lekceważenie jego rodziców.

                 - W porządku – zgodziła się z nim niezbyt chętnie. – Mamy zatem tego młokosa. Co z nim zrobimy? Jaki jest twój plan? – Bella podeszła do zniszczonej szafki i wyciągnęła z niej butelkę zwykłego trunku. Była wściekła, że od kiedy zeszli do podziemia musiała pić coś takiego. Dawniej nie tknęłaby najgorszego drinka, ale obecnie nie wyjścia. Stracili wszystko wraz ze śmiercią Czarnego Pana, ale wierzyła, iż uda im się wszystko odzyskać. Nadejdzie jeszcze ich moment.

                 - Sowa dostarczy wiadomość do panny Weasley – odparł przyjmując od niej brudną szklankę z alkoholem. Ze skrzywieniem w ustach wychylił część napoju. – Ustalimy miejsce i moment spotkania. Najpierw zażądamy różdżki. Bez drugiej połówki jest praktycznie bezużyteczna. Potem uprowadzimy chłopca. Pamiętajcie, że on jest najważniejszą częścią rytuału. Jego krew przywróci do życia naszego wybawiciela.

                 - Czy to zaklęcie naprawdę zadziała? – Bellatriks miała wiele wątpliwości. Nieraz słyszała, że ze śmiercią nie można igrać. Nieraz nawet sam Severus Snape ostrzegał ich przed tym, gdy próbowali coś ożywić. Ten plan był szalony, jednak  według niej ryzykowny. Po raz pierwszy w życiu się wahała, co nie było podobne do niej.

                 - Ty wątpisz? – Lucjusz nie mógł uwierzyć w jej słowa. Z niesmakiem i pogardą spojrzał na swoją szwagierkę. Miał wrażenie, że od kiedy wróciła do świata żywych stała się całkiem inną osobą. Zupełnie jakby gdzieś zgubiła po drodze swoją pewność siebie. To nie była ta sama kobieta jaką znał. I nie podobało mu się to. – Jeżeli śmiesz wątpić, to lepiej się wycofaj teraz. Potrzebuje osoby silnej i zdecydowanej. Kogoś, kto nie stanie przeciwko mnie i będzie gotowy, gdy nadejdzie pora do walki.

                Na sali zapadła głucha cisza. Kilka par oczu obecnych spojrzało w stronę Belli. Nikt nie odważył się odezwać. Wszyscy z respektem przyznawali rację Lucjuszowi. Ich milczenie uznawało go za przywódcę w tej sprawie.

                 - W porządku – odezwała się po dłuższej chwili. W jej głosie można było wychwycić niezadowolenie i pokorę. Lucjusz wygrał te potyczkę, ale zdawał sobie sprawę, że to będzie niejedna, którą stoczy. Jednak kiedy wróci Voldemort, wszystko będzie na swoim miejscu. Walka o władzę skończy się, gdyż będzie jeden niekwestionowany przywódca. Tego wszyscy chcieli. I on również. A kiedy Voldemort dowie się, że to on brał udział w jego przywróceniu, to wówczas nagrodzi go jak należy. Miał tylko nadzieję, że jego przeklęty syn zapłaci za swą zdradę. Na samą myśl o nim, gotował się ze złości. To było coś, co nie mogło zostać nigdy wybaczone. I on nie miał zamiaru tego robić. Gdy został sam pogrążył się w ponurych rozmyślaniach. Jego przeszłość nie należała do kolorowych, ale zawsze miał swój honor. Zastanawiał się gdzie popełnił błąd, gdy jego własny syn zakochał się w szlamie.  Już wolałby widzieć go martwego. To byłby o wiele lepszy los. Westchnął cicho wiedząc, że nie cofnie czasu. Mógł jedynie walczyć o swoją przyszłość i wiedzieć, że wyjdzie  z tego coś dobrego. Wszystko było teraz w jego rękach.

                Kiedy pół godziny później wrócił do domu, Narcyza czekała na niego z kolacją. Lubił te wieczory spędzane z żoną. To nadawało trochę normalności jego życiu. Nie żałował małżeństwa z nią, chociaż czasami było to męczące. Jego syn i żona okazali się mięczakami i wcale nie żałował swojego postępowania względem nich. On był twardym mężczyzną, który wszystko zawdzięczał sobie i nikomu innemu. Nigdy też nie zostawiał po sobie śladów.

                 - Nie rozumiem jak nasz syn mógł tak postąpić – zagrzmiała Narcyza, która wciąż przeżywała bardzo odejście syna. Dzisiaj rano był po resztę swoich rzeczy i potraktował ją jak obcą kobietę. Wciąż miał do niej żal, że zmusiła Hermionę do podpisania tych papierów rozwodowych.

                 - Nie martw się, żono – Lucjusz objął ją opiekuńczo ramieniem i poprowadził w stronę sypialni. – Nadejdzie dzień, w którym za wszystko zapłaci – dodał niezwykle pewnie i wiedział, że w końcu tak będzie.

                ~^~^~
                Hermiona była poruszona całą sytuacją z uprowadzeniem Deana.
                Nikt z nich nie spodziewał się, że sprawy przybiorą tak poważny obrót. Już od rana razem z Harrym, Ronem, Draco i Ginny analizowali każdy szczegół listu. Nie było żadnych wskazówek tylko proste żądanie okupu. Chcieli połówki różdżki w ciągu trzech dni. Inaczej wówczas na pewno go zabiją.

                 - Co zrobimy teraz? – zapytała cicho Ginny, która wciąż nie doszła do siebie po tym wszystkim, co się stało. Hermiona długo z nią rozmawiała i dziewczyna obwiniała się o to. Nie powinna, ale doskonale ją rozumiała. Ona myślałaby podobnie gdyby to Draco był na miejscu Deana.  Odruchowo spojrzała na męża. Dzisiaj miał udać się na zebranie Kręgu Śmierci. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, uratują Deana i zdobędą drugą połowę różdżki. Wtedy Harry będzie mógł je zniszczyć i na zawsze zapomnieć o powrocie Voldemorta. Wzdrygnęła się na samą myśl. Nie rozumiała jak ktoś może być tak szalony, żeby chcieć jego powrotu. To był najbardziej niebezpieczny człowiek jakiego znała. Z trudem udało im się odbudować świat po jego rządach. Niektórzy do tej pory nie doszli do siebie. Zerknęła teraz na Harry’ego. On najbardziej z nich wszystkich to przeżył. Ciężko mu było wrócić do normalności. Nigdy o tym nie rozmawiali, ale widziała cień, który krążył wokół niego. Naprawdę się martwiła, ale nie ona powinna mu pomóc. Jedyną osobą, która mogła to zrobić była Ginny. Pytaniem było tylko, czy tej dwójce wciąż było po drodze. Pokręciła głową i oderwała się od myśli. Musiała skupić się na bieżącej sytuacji, która była ważniejsza od tego wszystkiego. Draco powoli szykował się do wyjścia. Ginny zostawała u niej na noc. Idealna okazja do porozmawiania o babskich sprawach. Dawno nie miały takiej okazji. Już się cieszyła na samą myśl. Mimo to miała złe przeczucie. Czuła, że Draco nie powinien wychodzić dzisiaj z domu. Nie mogła go jednak powstrzymać.

                 - Boje się – wyszeptała, gdy żegnali się przy drzwiach dwie godziny później. Ron i Harry już dawno wyszli, a Ginny poszła na górę żeby wciąż kąpiel przed spotkaniem. – Nie wiem, czy to dobry pomysł żebyś wyszedł.

                 - Wiesz, że gdyby to ode mnie zależało, zostałbym z tobą – wyszeptał, gdyż naprawdę chciał to zrobić. Wolałby spędzić wieczór w jej towarzystwie niż z bandą dawnych Śmieciożerców. To spotkanie wypadło tak nagle, że się go nie spodziewał. I on również, podobnie jak Hermiona bał się. Zbyt długo nie było go na spotkaniach i wszystko mogło się wydarzyć. Nie mówił jej o tym. Nie chciał żeby  jeszcze bardziej się martwiła. Miała wystarczająco dużo problemów na głowie i dodatkowych nie potrzebowała.

                 - Wiem, Draco – powiedziała i przyciągnęła go do siebie. Pocałowała go długim i namiętnym pocałunkiem. Wiedziała, że gdyby coś mu się stało to nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Długo nie mogli się rozstać. W końcu z ciężkim sercem odsunął ją od siebie i odszedł. Hermiona stała przy drzwiach i obserwowała go aż przeszedł na drugą stronę i teleportował się. Z cichym westchnieniem zamknęła drzwi i rzuciła na nie zaklęcia obronne. Draco bardzo dbał o jej bezpieczeństwo. Doskonale to rozumiała. Byli na ostrzu ognia, a ona w szczególności. Na wolności wciąż była Bellatriks Leastrange i pragnęła zemsty. Gdy wróciła do salonu z gorącą czekoladą, Ginny już na nią czekała. Ta noc należała tylko dla nich. Dawno tak nie czuła się dobrze w towarzystwie przyjaciółki. Mimo tego, że ta martwiła się o narzeczonego, to starała się nie pokazywać tego za bardzo. Rozmawiały niemal o wszystkim, a nawet grały w eksplodującego durnia. Hermiona zawsze uważała tę grę za wyjątkowo nudną, ale dzisiaj się wciągnęła.. Było po czwartej godzinie, gdy położyła się spać. Czuła się odprężona i szczęśliwa. Leżąc odruchowo położyła rękę na brzuchu. Kilka dni temu zrobiła test ciążowy, który przyniósł wynik pozytywny.  Mimo, że wcześniej zapisała się do lekarza, to chciała wiedzieć już teraz. Spodziewała się dziecka Dracona.  Jeszcze mu o tym nie powiedziała. Czekała na odpowiednią okazję żeby to zrobić. Najlepiej kiedy będzie już po wszystkim. Liczyła, że pojadą wtedy do domku nad morzem, a ona powie mu szczęśliwą wiadomość. Już wyobraziła sobie jego minę. Na pewno będzie szczęśliwy, chociaż nie rozmawiali jeszcze o dziecku. Podświadomie jednak czuła, że jak każdy mężczyzna on również pragnie potomka. I ona mu go da. wciąż nie mogła w to uwierzyć. Na samą myśl czuła łzy w oczach. Wciąż jednak martwiła ją sprawa z Jonnem Smithem. Draco ufał mu całkowicie, ale ona nie. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku. Podświadomie wyczuwała, że on ma coś do ukrycia i pragnęła dowiedzieć się, co takiego. Dlatego właśnie za namową Luny wynajęła prywatnego detektywa. Wiedziała, że gdyby Draco się dowiedział, na pewno byłby zły. Na całe szczęście mogła liczyć na dyskrecje polecanego mężczyzny. Michael Valente był najlepszy w swoim fachu. Dodatkowo zrobił na niej wrażenie, chociaż nie był przystojniejszy od Dracona. Miał trzydzieści lat i był zakochany w swojej narzeczonej. Przez pierwsze pół godziny ich rozmowy opowiadał o niej z miłością w oczach i dziecku, którego się spodziewają. Samanta Winters była w szóstym miesiącu ciąży i również planowali ślub.

Kiedy się pojawił już na niego czekała z ciepłą herbatą, gdyż pogoda na dworze nie była zbyt sprzyjająca.

                 - Jeżeli ten człowiek ma coś do ukrycia, to na pewno się tego dowiem – obiecał Hermionie spisując wszystko, co sama wiedziała o Jonnie. Podała mu również obecne zdjęcia mężczyzny, które Draco trzymał. Nie było to za wiele informacji, ale miała nadzieję, że to wystarczy.

                 - Nie wykluczam, że to niebezpieczny człowiek – powiedziała lojalnie chcąc go ostrzec. – I mój mąż nie może się o niczym dowiedzieć. Obawiam się, że ufa całkowicie Smithowi i wydaje mi się być od niego zależny. Wspólnie prowadzą kancelarie, chociaż Smith nie zrobił nic, kiedy Draco wylądował w więzieniu. W ogóle nie było go wtedy w mieście.

                 - Już samo to powinno wzbudzić w nim podejrzenia – zauważył trzeźwo detektyw. Hermiona przytaknęła uradowana, że ktoś jej wierzy i nie uważa za wariatkę. – Dobrze, że zgłosiłaś się do mnie. Luna bardzo często korzysta z moich usług, gdy potrzebuje informacji.

                 - Wiem, powiedziała mi o tym – przytaknęła.- Jakim cudem poznał pan się z Luną? O ile mi wiadomo, uczył się pan w Durmstangu. Nigdy nie był pan w Hogwarcie?

                 - Uratowałem jej kiedyś życie – przyznał,jakby nieco skrępowany. Hermiona miała wrażenie, że było coś,o czym nie chciał mówić. Wolała nie wnikać w prywatne życie przyjaciółki. Tak było najlepiej. – Potem nasze drogi się rozeszły, gdyż moja rodzina opuściła Anglię. Ojciec był kiedyś Śmieciożercą. Wiesz, że od Voldemorta nikt nie odchodzi.

                 - Niestety masz rację – zgodziła się z nim niechętnie. Pamiętała dobrze te mroczne czasy, w których przyszło im żyć. I ona wiedziała, że tak niewiele brakuje żeby powróciły. Nie mogli do tego dopuścić. Gdy Michael wyszedł długo siedziała zamyślona w salonie.  Wiedziała, że dobrze zrobiła, ale mimo to dręczyły ją wątpliwości. W dodatku Draco powinien dać znać, co się dzieje. Miała wrażenie, że coś poszło nie tak. Inaczej na pewno już by się odezwał. Była cała w nerwach. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wałęsała się po domu usiłując znaleźć sobie zajęcie. Za wszelką cenę starała się nie myśleć o mężu, ale nie umiała. Niepokój sprawiał, że nie potrafiła przestać myśleć o niczym innym. Koło jedenastej pojawili się nieznani jej goście. Wymachując odznaką przedstawili się jako pracownicy ministerstwa magii.

                 - Chcielibyśmy z przykrością powiadomić o śmierci pani małżonka, Draco Malfoya – oszołomiona słowami Hermiona straciła przytomność.

~^~^~
                Gdy tylko Kate poczuła się lepiej, opuściła szpital.
                Nie wróciła do Georga, gdyż mężczyzna poprosił o zniesienie dla niej kuratora. Na całe szczęście po nowych zeznaniach sąd zgodził się na jego propozycje. Odzyskała wolność i zyskała wszelką pomoc socjalną. Mogła zacząć od nowa, a jednak wciąż ją coś niepokoiło. Czuła, że było coś o czym George jej nie mówił. W ogóle miała wrażenie, że unikał jej od kiedy opuściła szpital. Kilka razy zajrzała do niej Angelina. Myślała nawet o tym żeby wyjechać i opuścić Anglię na dobre. To byłaby dla niej jakaś szansa na nowe życie. Obawiała się, że bliskim sprawiała tylko kłopoty i zmartwienia. Nie chciała tego. Teraz w końcu mogła stanąć na swoim.  Chciała jednak najpierw zobaczyć się z Georgem. Wciąż miała wyrzuty sumienia względem niego i dlatego właśnie chciała się z nim widzieć. Już od rana czekała na niego pod sklepem, ale nie pojawiał się. Podejrzewała, iż pewnie spędzał wieczór z Angeliną i prędzej, czy później tu będzie. Nie myliła się wcale. Pojawił się trzy godziny później z niezbyt obecnym wyrazem twarzy. Nie od razu ją zauważył. Gdyby go nie zawołała, w ogóle nie zwróciłby uwagi, że tam była.

                 - Co tu robisz? – spytał chłodno, marszcząc brwi i patrząc na nią ponuro. Był pewien, że swoim zachowaniem dał jej wyraźnie do zrozumienia, że nie chce jej widzieć. Układał sobie życie z Angeliną i Kate była zamkniętą przeszłością. Nie chciał niczego zmieniać. Jej nagłe pojawienie się sprawiło, że był mocno poirytowany. Nie spodziewał się, że znów będzie w jego życiu. Zaklął pod nosem i spojrzał na nią spod oka.

                 - Chciałam porozmawiać – powiedziała niewzruszona, dumnie spoglądając na niego. Mógł sobie robić te wyniosłe spojrzenia jeśli chciał, ale na niej nie robiły one żadnego wrażenia. Za dobrze go poznała w ciągu ostatniego czasu, żeby po prostu się przestraszyć. W końcu ciągle próbował na niej swojej sztuczki wiele razy. – Myślę, że powinniśmy to zrobić, nie uważasz?

                 - Chyba o wszystkim sobie porozmawialiśmy? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Kate pokręciła głową. Nie pozwoli mu się zignorować. – Dałem ci wolność, Kate. Nie jesteś mi nic winna.

                 - Mimo wszystko mnie unikasz -  zauważyła ostrożnie. – Nie umiem tak po prostu odejść i zostawić wszystko za sobą. Nie możesz tego ode mnie wymagać.

                 - Dlaczego nie? – wzruszył obojętnie ramionami. Był wściekły, że dziewczyna tutaj była. Nie rozumiał dlaczego nie rozumiał tego, co chciał od niej. Powinna już dawno sobie odpuścić. Niestety, do niektórych ludzi to w ogóle nie docierało. – Przecież nic do mnie nie masz. To wszystko jest poza nami. Jesteśmy całkowicie obcymi sobie ludźmi.

                 - Jak możesz tak mówić? – zapytała cicho ze łzami w oczach. Wiedziała, że chciał ją specjalnie zranić, ale i tak bolało. Nie umiała nic na to poradzić, że nie był jej obojętny. George zawsze zostanie częścią jej życia, czy tego chciał, czy nie. – Nie musisz być okrutny względem mnie. Przecież wciąż możemy być przyjaciółmi.
                 - Przyjaciółmi? – prychnął z pogardą. Boleśnie przycisnął ją do ściany tak, że nie mogła złapać tchu. Wpatrywała się w niego błagalnie, ale był nieugięty. Zawsze wyzwalała w nim tę złą siłę. Teraz chciał, żeby przekonała się jak to jest. – Nigdy nimi nie byliśmy Kate. Nie od kiedy wybrałaś mojego brata. Teraz na wszystko jest już za późno. Najlepiej będzie jeśli na zawsze znikniesz z mojego życia. Mam zamiar ułożyć sobie życie z Angeliną i być szczęśliwy. Nie pozwolę, żeby ktoś mi stanął na drodze.

                 - Dlaczego uważasz, że mogłabym to zrobić? – spytała zdławionym głosem. Był tak blisko niej, że czuła jak bije jego serce. Tymczasem jej złośliwe serce wciąż na niego reagowało. To nie było w porządku. – Skoro jesteś tak pewny siebie, powinieneś sobie odpuścić. Nie ja jestem przeszkodą, ale ty.

                 - Nie sądzę – mruknął i nim zdołała coś powiedzieć pocałował ją w usta. Z początku broniła się przed tym pocałunkiem. Z jednej strony chciała, ale z drugiej wiedziała, że to było złe. W końcu Angelina tak wiele dla niej zrobiła. Tymczasem mężczyzna całował ją tak namiętnie i zachłannie, iż nie mogła mu się oprzeć. To wszystko było dla niej zbyt wiele. Poddała mu się całkowicie. George mocnym kopnięciem otworzył drzwi do sklepu i zaprowadził wprost do gabinetu. Nie przejmował się finezją. Jednym ruchem pozbawił ją ubrania. Pragnął jej od tak  dawna, że był pewien iż oszaleje. Po raz ostatni przed oczami mignęła mu postać Angeliny. Zignorował to ogarnięty pożądaniem. To było silniejsze od niego.

                 - George, proszę – szeptała oszołomiona dziewczyna. Była naga i drżąca , a jej rozpalone ciało błagało o więcej. Mężczyzna z cichymi pomrukami pieścił jej całe ciało. Ona sama oddawała mu pocałunki. Była dość wprawną kochanką i pokazywała mu to dzieląc całą rozkosz. Gdy wszedł w nią mocnym ruchem, niemal krzyczała jego imię. Poruszał się w niej szybko i gwałtownie, a ona sama pojękiwała cicho z rozkoszy. Pragnęła żeby ta chwila trwała wiecznie. Chociaż jeden raz, ten mężczyzna należał do niej i mogła poczuć to, co przed chwilą. Nigdy jeszcze nie było jej tak cudownie.

                Gdy kilka godzin ocknęła się z błogiego snu. z uśmiechem na ustach przyglądała się śpiącemu mężczyźnie. W czasie kiedy się kochali musiał ją przenieść do pokoiku, który znajdował się nad sklepem. Nie chciała odchodzić, ale obawiała się, iż przebudzenie przyniesie nienawiść. Być może George nigdy jej tego nie wybaczy, chociaż nie chciała doprowadzić do tego. To wymknęło się spod ich kontroli. Mężczyzna miał rację. Musiała odejść i zapomnieć o nim na zawsze. To było jedyne wyjście w obecnej sytuacji.

                 - Dziękuje za wszystko – wyszeptała cicho nachylając się nad nim. Delikatnie pocałowała go na pożegnanie. Cicho wymamrotał jej imię, ale nie poruszył się nawet. Ubrała się po cichu. Po raz ostatni spojrzała na niego w drzwiach i odeszła. Już wiedziała dokąd się uda. Nigdy już nie wróci do Anglii i odejdzie jak najdalej. Gdy wyszła ze sklepu odetchnęła z ulgą. Robiło się już ciemno, a jutro miała się udać z rana na lotnisko. Prawie krzyknęła rozpoznając Notta w otoczeniu grupki Śmieciożerców. Wyciągnęła różdżkę, chociaż zdawała sobie sprawę, że walka będzie daremna.

                 - Myślałaś, że o tobie zapomnimy kwiatuszku? – syknął zjadliwym tonem. Jedno mocne zaklęcie sprawiło, że upadła na kolana przed nim, a różdżka wypadła jej z ręki. Była przerażona.

                 - Puśćcie mnie! – krzyknęła usiłując się uwolnić z ich rąk. Nie dali jej tej szansy. W dodatku zrobili coś, co ją przeraziło jeszcze bardziej. Z ich różdżek wyleciały iskry w stronę sklepu Georga. Wystarczyła chwila żeby sklep mężczyzny stanął w płomieniach. Z nim w środku. Z oczu kobiety trysnęły łzy. To była jej wina. George zginął przez nią. – Mordercy! Zabiliście go!

                 - O to właśnie nam chodziło – przyznał uśmiechając się kpiąco Nott. – W dodatku mam dla ciebie pewną propozycję. Zostaniesz druhną.

                 - Na czyim ślubie? – zapytała nie ukrywając swojego zdziwienia i strachu.

                 - Na moim. – W jego oczach zabłysły niebezpieczne błyski. Do Kate dotarło, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia. I tym razem nie będzie bohatera, który by ją uratował. Po raz pierwszy od dana została skazana na samotną walkę. I wiedziała, że nie ma z niej wyjścia.

~^~^~
Na zakończenie:
Już dawno tak mozolnie nie szedł mi żaden rozdział.
Problem w tym, że ostatnio coraz mniej czasu poświęcam na pisanie, ale postaram się to zmienić.
To prawda, że życie prywatne wymaga znacznie więcej uwagi od kiedy człowiek poszukuje pracy, ale nie można również porzucić przyjemności.
Obiecuje to wszystko nadrobić i zapraszam na kolejną część już wkrótce!

INFORMACYJNIE:
Tytuł oryginału: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 023 „Śmieciożercy kontratakuje”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 995

               

27 komentarzy:

  1. Wreszcie znalazłam chwilę czasu, żeby skomentować Twoje opowiadanie ;) jest świetne! Jestem z Tobą od samego początku i zawsze nie mogę doczekać się następnego rozdziału :) Pisz dalej! Musisz! :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowowowoow tyle sie dziejeeeeee....
    Genialne ;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedz mi, że Draco jakimś cudem przeżył.
    PRZECIEŻ ON MUSI ŻYĆ.
    Rozdział cudny, jak zwykle.:P
    Tobie też życzę udanego Nowego Roku i szalonego Sylwestra.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej ja ci radzę żeby Draco przeżył!!! On nie mógł zginąć!!!
    Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się porobiło...Namieszałaś kobieto!;) Od czego by tu zacząć? Niech będzie- od początku;p
    Moment, w którym George musiał podjąć decyzję o pozbyciu się ducha Freda i podpaleniu jego kości, był bardzo wzruszający. Wyobraziłam sobie jak musiał się z tym czuć i jak wiele musiało go to kosztować, a wtedy autentycznie miałam łzy w oczach.
    Dean - nic do niego nie mam, no może poza tym, że wolałabym, aby usunął się z drogi Harry'emu i Ginny, zwłaszcza jak zaczął sobie uświadamiać, że ta dwójka jest sobie pisana. Szanuję go za to, co zrobił dla Rudej i Jamesa, ale nie oszukujmy się- nie robił tego bezinteresownie. Przykro mi, że trafił w ręce wroga, ale z punktu rozwijającej się fabuły to jak najbardziej genialne posunięcie;) Mam nadzieję, że nie pójdziesz na łatwiznę i nie zabijesz go;p Bo wtedy Ginny miałaby ułatwioną sprawę i zapewne wróciłaby do Harry'ego;) I mimo, że bardzo im kibicuję, to jednak liczę na to, że zafundujesz nam prawdziwą ucztę w tym miłosnym trójkącie;)
    Dracon- noo właśnie...powiedz, że go nie zabiłaś ;) To bd chyba jedno z moich życzeń noworocznych;p Jestem przekonana, że wymyśliłaś coś specjalnego i teraz podgrzewasz atmosferę- zgadza się? ;)
    Kate i George...heh przeczuwałam, że tak to musi się skończyć. Oni jednak są siebie warci. Moje wzruszenie i współczucie wyparowało i zostało zastąpione niesmakiem. Żal mi tylko Angeliny, którą w Twoim opowiadaniu naprawdę polubiłam.
    A i jest jeszcze Lucjusz- zupełnie nie rozumiem, jak ojciec może chcieć śmierci własnego dziecka?! Nawet jeśli ono bardzo go rozczarowało lub rozwścieczyło...To dla mnie ciężkie do ogarnięcia. Mam nadzieję, że Narcyza w porę się opamięta (toć to matka! gdyby nie kochała syna, to nie byłaby na niego tak rozżalona- prawda?) i pomoże Draconowi (bo ja wciąż wierzę, że on żyje! w końcu masz dobre serducho kochana, tak? Tak!) ;)
    Miałam napisać coś jeszcze ale z tych emocji wyleciało mi z głowy.
    Podsumowując- great job!;)
    czekam na następny rozdział z rosnącą niecierpliwością!
    Dziękuję w imieniu utalentowanej Shy;*
    Tobie również życzę szczęśliwego Nowego Roku!;*
    Pozdrawiam serdecznie,
    Villemo;)

    more-than-enemies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj ciężko odpisać na komentarz niczego nie zdradzając.
      Cieszę się że rozdział wzbudził tyle emocji i spodobał się Tobie.
      Długo nad nim myślałam nim w końcu zdecydowałam się opublikować.
      Co do szczegółów to mam nadzieję, że zobaczycie wkrótce w nowym roku.
      Obiecuje was wszystkich nie zawieść;)
      pozdrawiam;)

      Usuń
  6. To było wspaniałe! A mogę wiedzieć ile planujesz rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  7. To się robi trochę za bardzo zagmatwane. Według mnie za dużo wątków i intryg, twoje opowiadanie czytam od początku i szczerze je uwielbiałam, a z czasem zaczęło mi to przypominać ,, Modę na sukces '' nie chciałam zrobić Ci przykrości po prostu chciałam napisać coś szczerego, musiałam o tym napisać bo aż mnie nosiło. Wzbudzasz we mnie tysiące różnych emocji, czuje się jak bym była w ciąży. Jestem nerwowa. Może po prostu dzisiaj mi odwaliło z tą opinią. Po przeczytaniu rozdziału mam mętlik w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że dalej będzie ciekwie i wam się spodoba.
      już powoli zbliżamy sie do końca więc zdaje się, że może faktycznie trochę namotałam. Bez obaw nic nie stało się. Odrobina dobrej krytyki żadnemu autorowi nie zaszkodziła. Mam nadzieję, że kolejny rozdział przyniesie więcej odpowiedzi.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Błagam Cię, tylko nie uśmiercaj Dracona, bo tego chyba nie przeżyje...
    Rozdział jest wspaniały. Jest w nim zawarte tyle emocji i w ogóle wszystkiego, że aż brak mi słów ♥ Już się nie mogę doczekać kolejnego :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zacznę od czegoś, co misie lubią najmniej:
    1. Niestety,nie - Brakuje spacji między tymi słowami
    2. Percy zatrzymał samochód przed starym z pozoru opuszczonym domem. - Po starym przecinek
    3. Obaj pokiwali głowami, - To ile oni mają tych głów? George ma dwie i Percy ma dwie?
    4. Percy pojawił się w ostatniej chwili, gdy Fred usiłował go zabić. - Wychodzi z tego, że to Fred chciał zabić Percy'ego, nie George'a
    5. Pomagali sobie z pomocą różdżek, -
    6. pokiwał głową z ł nieobecnym wzrokiem - Coś ci się tam literówka "ł" trafiła.
    Bardzo sprytnie wybrnęłaś z tej sprawy z ciążą. Teraz sobie w brodę pluję, że nie wpadłam na coś tak prostego, a sugerowałam usuniecie fragmentu. Już nie będę. Natomiast ten nieszczęsny detektyw pozostał. Nie ma tam żadnej wzmianki, że nastał nowy dzień, a w zamian Hermiona "przyjęła" go w domu bardzo późno w nocy, kiedy Ginny spała, a zaraz potem przyszli pracownicy ministerstwa. Zagmatwane trochę.

    Tym razem muszę przyznać rację Anonimowi i powiedzieć, że dałaś do tego rozdziału tak wiele wątków, że się z niego wylewa. To trochę zbyt dużo i można dostać pomieszania z poplątaniem. Czytałam ten rozdział dzisiaj trzeci raz i mam do niego mieszane uczucia. Nie mówię, że jest zły. Co to, to nie. Jednak nie mam zamiaru chwalić i mówić, że jest idealny. Może gdybym była bardziej rozespana i nie uczyła się go na pamięć to moje wrażenie byłoby całkiem inne :) Jednak wiem, że piszesz lepsze. Jestem ciekawa jak te wszystkie wątki zakończysz xd

    George to ostatni... no, nawet nie skomentuje, bo opowiadanie czytają młodsze dzieci. Nie przystoi. Nie mógł utrzymać swojego pożądania w ryzach? Jak sie teraz poczuje Angelina, która nie dość, że wybaczyła mu poprzedni wybryk, to jeszcze opiekowała się Kate i stała przy nim murem? Nie wierzę, że do tego doszło. I że Kate mimo swojego uczucia do mężczyzny kompletnie przestała myśleć. No, i wpakowała się w to, w co się wpakowała. Szkoda mi jej.
    Natomiast Hermiona będzie się męczyła. Ich sielanka dopiero się zaczęła, a dosłownie parę godzin potem została przerwana tak brutalną wiadomością. Gdyby nie następny rozdział to pewnie pogrążyłabym się w takiej samej rozpaczy co ona. Ale głowa do góry :)
    A Lucjusza sama zamorduje. Kiedyś.

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj wiem trochę namotałam i postaram się z tego wybrnąć.
      mogłam w sumie z tego rozdziału zrobić dwa może wyszłoby lepiej.
      ale bez obaw wszystko n spokojnie dopracuje żeby było w miarę sensowne i logiczne wyjaśnienie.
      Bo w końcu nie mogę zostawić moich czytelników bez żadnych odpowiedzi.

      Usuń
    2. I na to liczę :))
      Nie, dzielenie na dwa nic by nie dało, byłoby tylko mniej do czytania. Wybrniesz z tego, zawsze ci się udaje :P

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że mnie nie przeceniasz, ale się postaram;)
      W końcu tak niewiele brakuje do finału. Nie chce was jednak zaskoczyć jeszcze bardziej, chociaż po mnie to wszystkiego można się spodziewać.

      Usuń
  10. Wspaniały rozdział.
    Super, że Draco i Hermiona spodziewają się dziecka.
    Mam nadzieję, że Draco przeżyje bo jak nie to... ;P
    Nie rozumiem Lucjusza jak można chcieć zrobić coś takiego swojemu własnemu dziecku! Liczę, że Dafne nie zostanie żoną Notta.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  11. Draco nie żyje ?
    Jak to ?
    On nie może ujrzeć. On ma żyć i być szczęśliwy z miona :-(

    Przeczytałam całość i jestem zaskoczona. Klątwa Malfoyow sprytnie ..
    Bardzo mi się podoba tej blog :-)
    Pozdrawiam serdecznie
    Alexis Nott

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to Draco nie żyje? Błagam, napisz, że to tylko żart ;) Mam nadzieję, że i tak zakończy się happy endem. Dużo weny :*
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak to Draco nie żyje, co się stało?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla wszystkich komentujących!
    Czekajcie cierpliwie na kolejny rozdział już wkrótce.

    pozdrawiam i życzę najlepszego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę namieszałaś! ;) Świetnie mi się o czyta.Cudownie opisujesz emocje. W niektórych momentach miałam łzy w oczach np. gdy George podpalał te kości.
    A ogóle Kate i George? Czuję, że będą tego żałować.
    Draco nie żyje? Mam nadzieję, że to podpucha. ;)
    Pozdrawiam, Maadź.
    www.dramione-impossible-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Osz kurde! Jak ja bym chciała tak pisać jak ty ! Te opisy, dialogi, wszystko takie upoządkowane i trzyma się , że tak powiem ''dupy'' xD
    ALE EJJJ !!! Ja sie nie zgadzam na jego śmierć! Błagam, że to jakiś kawał jest błagam bo cię ukatrupię ;(((( JA chcę Draco Come Back !!!! <3 <3 <3
    Świetny rozdział i czekam na kolejny taki wspaniały ;*

    http://xlast-chancex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Hermiona Malfoy! - Jak to pięknie brzmi.
    Chcielibyśmy z przykrością powiadomić o śmierci pani małżonka, Draco Malfoya - to już nie co mniej.
    Czytałam to zdanie parę razy i czytałam i dalej nie mogę w to uwierzyć? Że Draco? Że nie żyje? To nie możliwe! Na pewno jakaś pomyłka, no bo jak można to inaczej wytłumaczyć? Dobrze, że to nie koniec bo bym się chyba załamała takim zakończeniem. Kocham szczęliwe i mam nadzieję, że i tu takie będzie. Bardzo mi się rozdział podobał i z niecierpliwością czekam na następne, na pewno jeszcze nas zaskoczysz wieloma rzeczami. ;))
    Pozdrawiam!;**

    OdpowiedzUsuń
  18. Może najpierw zacznę od Georga. Myślałam, ze jeszcze się opamięta,ale wygląda na to, że jest większym dupkiem niż przewiduje to ustawa. Naprawdę szkoda mi Angeliny, bo jest sympatyczną dziewczyną, która najwyraźniej ma pecha do facetów. Czy on naprawdę jest taki nierozgarnięty, żeby naprawdę najpierw bić dziewczynę, a potem zaciągać ją do łóżka. Haha, zawiało mi nie powiem czym :D Tak więc, mam nadzieję, że chłopak dostanie stosowną nauczkę. Zresztą, Kate też mogła sie opamiętać, przecież wiedziała, że on ma narzeczoną. Mogła odepchnąć go i wyjść, ale nie... I przez to wpakowała się w jeszcze większe kłopoty.
    Już nawet nie współczułam mu, kiedy musiał odesłać ducha swojego brata - bardziej współczułam Fredowi. W ogóle, wiesz, że podczas czytania tej sceny, miała wrażenie, jakbym czytała fragment książki Supernatural :D.
    Ale z kolei Deana jest mi żal. Chłopaka spotkało tyle złego i to tylko dlatego, ze zakochał się w Ginny Weasley. Mam nadzieję, że go uratują, a po tym wszystkim w koncu zrozumie i odejdzie od Ginny. Na początku im kibicowałam, ale ter uważam, iż ten związek nie ma przyszłości.
    I, na Merlina, proszę Cię, nie uszkodź za bardzo Dracona! (: On też już się nacierpiał zawczasu, wiec mam nadzieję, że będziesz dla niego łaskawsza. Przecież ona ma żonę i... dziecko, do których musi wrócić.... chwila, właśnie miałam zacząć pisać o tym spotkaniu Miony z tym detektywem, kiedy sobie przypomniałam, że... Ty go naprawdę zabiłaś?!
    Mam nadzieję, ze to kolejna zmyłka, bo bym nie zniosła śmierci Malfoya...
    Mam wrażenie, że ten rozdział przyniósł jeszcze więcej pytań i z niecierpliwością czekam na kolejny, gdzie, mam nadzieję, znajdę na niektóre odpowiedzi. W gruncie rzeczy, rozdział mi się podoba, bo jak zwykle jest dobrze napisany - tylko przez krótki czas byłam lekko zdezorientowana, bo było dużo przeplatających się wątków :).
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  19. O matko. Przeczytałam tego bloga z zapartym tchem. Cudowny. Jeden z lepszych jakie czytałam, a pomysł na niego - genialny.
    Nienawidzę Lucjusza, ugh. Mam nadzieje, ze Draco przerzyje. MUSI. Nie ma innej opcji.
    Przepraszam, ze nie skomentowałam każdego rozdziału, ale byłam taka pochłonięta czytaniem, ze nie mogłam sie oderwac.
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
    PS przepraszam za błędy i brak polskich znaków w niektórych miejscach, ale pisze z telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Draco nie może umrzeć. Nie pozwalam mu. Nie mam w zwyczaju komentować każdego rozdziału osobno, kiedy wpadam na bloga, jak już jest ich dwadzieścia parę. Musisz mi wybaczyć. Masz bardzo dobry styl. Twoje opisy nie są krótkie, a mimo tego nie nudzą mnie. To niemal dziwne, zazwyczaj w takich sytuacjach rozpaczliwie czekam na jakiś dialog.
    Wybacz, że tutaj, ale przejrzałam również Twojego drugiego bloga. Czy zamierzasz go jeszcze prowadzić?

    Pozdrawiam ciepło. (Sinusoida-Emocji)

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej, rosmaneczko! Wiem, że długo mnie tu nie było. Bardzo przepraszam za to zaniedbanie, bo mam na tym blogu nieco braków, ale nadszedł nowy rok, a ja postanowiłam tchnąć trochę życia w siebie jako bloggerkę :) Także wracam i postaram się komentować rozdziały już na bieżąco ^^

    Ach, brakowało mi tej akcji i zawieruszeń, które serwujesz nam w swoich rozdziałach ^^

    Widzę, że Fred jako duch narobił sporo zamieszania. Podobało mi się to zagranie ^^ Szkoda mi tylko obydwu braci - kiedyś łączyła ich piękna więź, a teraz George musiał zrobić to, co musiał. Ale faktycznie, pora zacząć nowe życie, bez cieni przeszłości.

    Biedny Dean, dostał się w szpony nieprzyjaciela! I zastanawiające jest zachowanie Belli. Czyżby przejście przez granicę światów mogło ją zmienić? Bardzo ciekawa sprawa, czekam, aż się rozwinie :P

    Widzę, że Smith nadal zostaje jeszcze nieodgadnioną kartą. Od dawna lubię w nim to coś niepokojącego - Hermiona wie, że to istnieje, ale nie umie określić dokładnie, co to jest :D

    No i potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Draco nie żyje?!!! Jak to, nie wierzę... Mam nadzieję na jakiś cudowny zwrot akcji.
    Bardzo podobała mi się też końcówka, to wahanie i wybuch emocji w bohaterach... Widzę, że George się zapomniał. To straszne, że Nott podpalił budynek! I co z Kate? Rozdział pozostawia po sobie wiele pytań ;)

    Jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Draco !!!!
    Rozdział. bombowy :*
    xx
    Layls
    drammione-teatr-uczuc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń