„Serce obawia się cierpień [...]
Powiedz mu, że strach przed cierpieniem
jest straszniejszy niż samo cierpienie.
I że żadne serce nie cierpiało
nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia...”
- Paulo Coelho
KRONIKI PROROKA
CODZIENNEGO NR.26:
Hej kochani!
Zapraszam was na kolejny rozdział.
Długo myślałam nad tym jakby go tu pokazać i myślę, że wyszedł mi wyjątkowo. Wszystko sobie dobrze poukładałam.
Z początku myślałam żeby mężczyzną, którą uratował Hermionę nie był John, ale ktoś inny.
Zapraszam was na kolejny rozdział.
Długo myślałam nad tym jakby go tu pokazać i myślę, że wyszedł mi wyjątkowo. Wszystko sobie dobrze poukładałam.
Z początku myślałam żeby mężczyzną, którą uratował Hermionę nie był John, ale ktoś inny.
Pomyślałam jednak, że skoro ma on własny plan zemsty
to musi być ona odpowiednio dopracowana.
Mam nadzieję, że pomysł wam się spodoba, a tymczasem
zapraszam na kolejny rozdział:
~^~^~
-To będzie bardzo prosty plan John!
Powiedziała do niego cicho Bellatriks, gdy spotkali
się, żeby
omówić wszystkie działania, wobec Hermiony. John Smith był
tajemniczym facetem i kolejną osobą, której nie ufała. Była zła na siebie, że
otaczali ją tacy ludzie. Dawniej było inaczej. Nie mogła się doczekać, kiedy
Voldemort wróci do życia. Wówczas wszystko by było jak dawniej, a ona będzie
naprawdę szczęśliwa. Nie mogła się doczekać tej chwili. Dlatego wszystko robiła
bez mrugnięcia okiem. – Uratujesz jej życie, a potem zdobędziesz jej zaufanie. Być
może nawet sprawisz, że się w tobie zakocha.
- Wiesz, że
nie macie tyle czasu. – Skrzywił się na samą myśl o tej kobiecie
zakochanej w nim. Nie zależało mu na tym wcale. Pragnął tylko zemsty na
rodzinie Malfoyów i zamierzał osiągnąć ten cel wszelkimi środkami. Nigdy
jeszcze nie był aż taki zdeterminowany. – To dlatego potrzebujecie mojej
pomocy. Nie bójcie się. Zajmę się nią odpowiednio. Kiedy nadejdzie moment, dam wam
czas do działania.
- Pamiętaj, że
ona należy do mnie – zagroziła mu Leastrange, na co skinął głową.
To było kilka dni temu. Teraz siedział w
kuchni u pani Malfoy i obserwował jak krzątała się przygotowując herbatę.
Wyczuwał, że była zdenerwowana i rozumiał ją. O mały włos uniknęła śmierci. Na
całe szczęście plan był tak dobrze dopracowany, że nic jej nie groziło. W
dodatku działał z rozmysłem. Mimo niechęci jaką do niej czuł, to
imponowała mu. To jak w obliczu śmierci umiała sobie radzić. Każda inna kobieta
na jej miejscu już dawno popadłaby w histerię, ale nie ona.
-
Niepotrzebnie mnie ratowałeś – odezwała się w końcu, przerywając
pełną napięcia ciszę, która panowała między nimi. Była poruszona tym, co się
stało, a zarazem nieco zażenowana. Gdyby odeszła, mogłaby
dołączyć do męża. Z drugiej strony nosiła dziecko w swoim brzuchu i była mu to
winna. Jednak myśl, że mogłaby być razem z nim nieco podnosiła ją na duchu. Tam
przynajmniej byliby szczęśliwi. Szybko oderwała swoje myśli od śmierci. Nie, teraz
nie mogła o tym myśleć, gdy dostała drugą szansę.
- Dlaczego tak
mówisz? – John spojrzał uważnie na młodą kobietę. Poczuł nagły przypływ współczucia
dla niej, który szybko od siebie odsunął. Nie powinien go czuć. Ona była tylko
przynętą, żeby zniszczyć rodzinę Malfoyów. Od samego początku to było dla niego
najważniejsze. Myśl o tak silnej nienawiści trzymała go przy życiu przez trudne
dni, które nastąpiły po śmierci ojca. Im bardziej poznawał tę rodzinę, tym
bardziej przekonywał się, że jego nienawiść jest słuszna. Czasami tylko było mu
trochę żal, że to wszystko musiało odbyć się w ten sposób. Nie był zły do
szpiku kości, tylko życie go takim ukształtowało. Z westchnieniem spojrzał na
kobietę. Zapach parującej kawy rozniósł się po pomieszczeniu i przyjemnie
drażnił nozdrza. Mógłby się nawet do tego przyzwyczaić. Młody Malfoy nie miał
pojęcia jak wielkim był szczęściarzem mając tak cudowną kobietę u boku.
- Wciąż nie
mogę się pogodzić że jego nie ma – przyznała cichym głosem siadając na przeciwko.
– Wiem, że dla ciebie Draco był kimś więcej niż tylko partnerem w interesach.
- Masz rację - przytaknął niezręcznie. Nie lubił rozmawiać
o nim ,
szczególnie w takiej chwili. Draco był dla niego tylko partnerem i przepustką
do zwycięstwa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że teraz ich obserwuje dzięki
specjalnemu zaklęciu i zżera go zazdrość. To sprawiło, że z trudem pohamował
uśmiech. – Wiem, że nie spisałem się najlepiej jako przyjaciel, ale gdybym
wiedział, że coś się dzieje to na pewno zrobiłbym wszystko, żeby mu
pomóc. W końcu byliśmy przyjaciółmi i nie byłoby takiej rzeczy, której
bym dla niego nie zrobił. Wiem, że mi nie ufasz i nie zrobiłem nic by zasłużyć
na twoje zaufanie. Postaram się jednak pomóc i zrobić wszystko żeby dotrzymać
słowa.
Hermiona niepewnie patrzyła na młodego mężczyzna
słuchając jego deklaracji. Wydawał się być szczery i bardzo ją tym zaskoczył. Był
naprawdę dobrym człowiekiem i uśmiechnęła się do niego ciepło. Zasługiwał na
kolejną szansę. W końcu był osobiście zaangażowany w jej uwolnienie, podczas
gdy jej tak zwani przyjaciele odsunęli się od niej. Zadrżała na tamto
wspomnienie i oddaliła się od tamtych wspomnień. Dzięki temu, że trafiła do
więzienia dane jej było być z cudownym człowiekiem. Chociaż początki były
bardzo trudne.
– Co
powiesz, żebym
jutro zabrał cię na mały spacer do parku? Myślę, że takie odprężenie ci się
przyda. Ostatnio miałaś dość ciężkich przeżyć.
Na moment się zawahała. Nie powinna się z nim
spoufalać, a jednak uratował jej życie. Zasługiwał na zaufanie i szacunek z jej
strony. Po chwili wahania kiwnęła głową na znak zgody. Zadowolony John pożegnał
się z nią delikatnym pocałunkiem w dłoń. Czuła się nieco niezręcznie całą sytuacją.
Jednak gdzieś w głębi duszy potrzebowała czyjegoś towarzystwa. Kogoś, kto
zapełni jej pustkę po stracie Dracona, chociaż to było naprawdę trudne. Musiała
wrócić do życia, a najlepiej zrobi to zaczynając od pracy. Był jeszcze Dean
znajdujący się w rękach Śmieciożerców. Jej przyjaciółka musiała przeżywać
prywatne piekło. Na samą myśl zawstydziła się. Mając swoje własne prywatne
problemy zupełnie o niej zapomniała. Miała nadzieję, że będzie spędzała ten
wieczór w domu. teleportowała się pod jej drzwi. Miała nadzieję, że nie będzie
jej miała za złe ostatniego zachowania. Harry i Ron na pewno jej o wszystkim
powiedzieli. Nim teleportowała się pod jej dom, wcześniej zaszła do sklepu, gdzie kupiła
wino. Pomyślała, że na pewno jej się przyda. Była zdziwiona, że drzwi były
lekko uchylone. Czując niepokój chwyciła za różdżkę. Światło było zgaszone. Z
oddali dobiegł ją przytłumiony jęk. Czując, że jej przyjaciółka znajduje się w
niebezpieczeństwie ruszyła w stronę salonu. Widok jaki zastała zaskoczył ją
zupełnie. Nie spodziewała się, że zobaczy ją w ramionach Harry’ego. Poczuła się
zniesmaczona tym widokiem. Nie spodziewała się po przyjaciółce takiej sytuacji.
- Ginny, jak
możesz! – wykrzyknęła na jej widok. Zaskoczona ruda gwałtownie oderwała się od wybrańca
Na widok przyjaciółki poczuła nagły
wyrzut sumienia.
- To może ja
sobie pójdę – rzucił Harry, nieco niezręcznie całą sytuacją.
Rzuciwszy Hermionie wściekłe spojrzenie, teleportował się nim zdołała cokolwiek
powiedzieć. Przez chwilę między przyjaciółkami panowała niezręczna cisza. Hermiona poczuła się trochę
zawstydzona, że zachowała się tak gwałtownie.
- Ja chyba też
powinnam sobie iść – wyszeptała cicho. Już chciała się wycofać, ale Ginny
chwyciła ją za rękę. Nie chciała, żeby rozstały się w takim momencie.
- Zostań,
proszę – wyszeptała cicho zgodziła się kiwając głową. Potrzebowały siebie tej
nocy. Reszta mogła pozostać odległym problemem, chociaż na jedną, małą
chwilę.
~^~^~
Draco gniewnie zacisnął dłonie w pięści.
Wciąż miał przed oczami widok Hermiony i Johna, tak
luźno rozmawiających. Czuł atak zazdrości w chwili, gdy ten tak swobodnie
trzymał ją za rękę. Czuł się zazdrosny. Nie spodziewał się, że jego ukochana tak łatwo
o nim zapomni. To nie było przecież możliwe. Na samą myśl o tym, że Hermiona
miałaby związać się z jego zdradzieckim przyjacielem zadrżał w środku. Nie
podejrzewał, że jego najlepszy przyjaciel mógłby zrobić coś takiego. Tymczasem
wszystko wskazywało na to, że od początku był oszukiwany. W oczach mężczyzny
widoczne były łzy. Nie ukrywał ich przed swoimi wrogami. Hermiona była jego
największą słabością i doskonale o tym wiedział.
- Jak myślisz, ile
czasu mu zajmie, nim
zaciągnie ją do łóżka? – zaśmiała się Bellatriks, odwracając
się w stronę swojego bratanka. Wciąż nie mogła uwierzyć, że się z nią związał.
Była pewna, że jest silniejszy. Była
naprawdę wściekła na niego. To było upokorzenie dla całej rodziny, ale jeszcze
trochę. Wkrótce to się zmieni.
- Hermiona nie
będzie taka naiwna – rzucił w obronie ukochanej kobiety. Wierzył w jej miłość i
ufał, że nie zrobi czegoś, czego później będzie żałowała. Nie należała do
takich kobiet. Zdążył ją poznać na tyle dobrze, że mógł o tym wiedzieć. Nawet
jeżeli umrze, zdawał
sobie sprawę, iż
minie wiele lat nim Hermiona zdecyduje się z kimś być. Ufał jej całkowicie pod
tym względem. Czuł jednak, że oni mają jakiegoś haka w zanadrzu. Modlił się, żeby
mały Ian zdołał ostrzec Hermionę. W nim była cała nadzieja. O siebie samego się
nie martwił. Już dawno przestał dbać tylko o siebie. – Na pewno domyśli się, że
coś jest nie tak. Nigdy nie ufała Johnowi.
- Być może tak
właśnie będzie. – Niespodziewany głos należący do dawnego przyjaciela sprawił,
że Draco zacisnął gniewnie dłonie w pięści. Gdyby nie to, że w tym momencie był
przywiązany do krzesła na pewno rzuciłby się na niego. – Zaskoczony prawda? Nie do końca tak to
sobie wyobrażałem, ale w końcu i tak ja triumfuje. Nie bój się o twoją uroczą
żoneczkę. Nie zamierzam zrobić jej krzywdy. Jest tylko przynętą. Od początku
nią była.
- Więc to
wszystko twoja sprawka? – Powoli zaczynał rozumieć sytuację w jakiej znalazła
się Hermiona. – To ty zabiłeś syna mugolskiego burmistrza. Ty od początku
igrałeś z naszymi życiami. Udawałeś mojego przyjaciela, ale kiedy ciebie
potrzebowałem, nigdy
nie było cię w pobliżu. Dlaczego to wszystko robisz? Mam prawo wiedzieć.
- Widzisz, myślę, że
powinieneś porozmawiać ze swoim ojcem – wyjaśnił czując, że nie jest jeszcze
gotowy na tę rozmowę. Chyba że nadejdzie taki moment i Lucjusz sam się przyzna
do swoich zbrodni z przeszłości. Wcale w to nie wierzył, że tak będzie. Zbyt
dobrze poznał tego drania. W końcu więzi własnego syna. Kto przy zdrowych
zmysłach byłby do tego zdolny? – Myślę, że ma on zbyt wiele tajemnic jeśli
chodzi o swoje życie. Kiedy ci wszystko powie to wówczas zrozumiesz dlaczego to
robię.
- Nigdy nie
zrobiłem ci nic złego – zagrzmiał wściekle Draco. Z jednej strony rozumiał chęć
zemsty młodego mężczyzny, a z drugiej strony czuł się jego ofiarą. – Czy nasze
spotkanie też było zaaranżowane? Zapłaciłeś tamtym mężczyzną, żebym
musiał ratować ci życie?
- To akurat był zwykły przypadek – John
zaśmiał się pod nosem na tamto wspomnienie. Po raz pierwszy spotkali się we
Francji. On śledził młodego Malfoya i zastanawiał się jakby zrobić to,żeby się
do niego zbliżyć. Uliczka, którą się poruszał nie należała do zbyt
bezpiecznych. Zaatakowano go nim zdołał wykonać ruch. Podejrzewał, że nie
przeżyłby gdyby Draco go nie uratował. To była jedyna rzecz, którą mu
zawdzięczał. Nie na tyle, żeby mu za to zapłacić. To nie wymazywało winy Malfoyów
względem niego. – Nie spodziewałem się, że tak wyjdzie. Widać los chciał
żebyśmy się poznali.
- Akurat! –
prychnął z pogardą. Wcale nie wierzył mu. Czuł się jak naiwne dziecko. Naprawdę
ufał temu człowiekowi i uważał go za jedynego i prawdziwego przyjaciela w
życiu. Nikt go jeszcze tak nie zranił w ten sposób. – Przysięgam jednak, że
jeśli zrobisz coś Hermionie, to naprawdę znajdziesz we mnie wroga.
Ona nie powinna brać udziału w waszej farsie. Jest najbardziej niewinną ofiarą
ze wszystkich.
- Jako twoja
żona została w to wmieszana – syknął gniewnie John. – To wojna młody, a na
wojnie zawsze będą ofiary, czy tego chcemy, czy nie. Nie bój się. Postaram się
być delikatny dla niej przy pierwszym razie. Chociaż oboje wiemy, że nie jest
już dziewicą.
- Łajdaku! –
warknął Draco. Próbował szarpnąć więzami, żeby się na niego rzucić, ale bezskutecznie.
Bellatriks postarała się żeby nie uciekł. – Hermiona nigdy się z tobą nie
prześpi. Musiałbyś ją zgwałcić, żeby to zrobiła.
- Och, naprawdę?
– John roześmiał się. Draco naprawdę był zakochany w tej kobiecie skoro tak
bardzo jej ufał. Naiwny głupiec. Pokręcił głową śmiejąc się z naiwnego
podejścia mężczyzny. Uważał, że miłość zawsze czyniła z człowieka słabeuszami i
mając przez sobą jego przykład wiedział, że się nie mylił. Z kieszeni wyciągnął buteleczkę ze specjalnym
eliksirem i pomachał mu nim przed nosem. – Nie tylko wy mieliście swojego
mistrza. Mój nauczył mnie wielu swoich słynnych wywarów. Jeden z nich jest
tutaj. Nazywa się „Mroczne szczęście”. Zagłuszy jej ból i sprawi, że będzie
otwarta na nowe uczucie. Po prostu pchnie się w moje ramiona, zanim
zdążę cokolwiek powiedzieć. Nawet nie będę musiał się za specjalnie starać.
Wystarczy, że wypije specjalnie przyrządzoną herbatkę przeze mnie. Reszta
potoczy się sama. Mam nadzieję, że nasza Bellatriks zafunduje ci wtedy miejsce
w pierwszym rzędzie. Chociaż dziwnie będzie się kochać wiedząc, że ktoś inny cię
obserwuje. Jednak świadomość, że to ty, sprawi mi jeszcze większą przyjemność.
- Przysięgam,
że zapłacisz mi za to, łajdaku – wycedził. W tym momencie nie mógł nic zrobić,
ale obiecał sobie, że John zapłaci mu za wszystko. Z nienawiścią spojrzał w
stronę drzwi, gdzie stała ciotka i przyglądała się przedstawieniu. Kolejna
osoba, która sprawiła, że cierpiał. Jeżeli czegoś nie zrobi, to
nigdy się stąd nie wydostanie. To było czyste szaleństwo, ale musiał
zaryzykować.
- W tym
momencie nie masz żadnych szans na ucieczkę przyjacielu – zauważył z uśmiechem.
– Tymczasem rozważ moje słowa i porozmawiaj z ojcem. To będzie pierwszy klucz
do mrocznej tajemnicy. Być może okaże się, że wcale nie znasz swojej rodziny.
Ostatnie słowa wypowiedziane przez Johna zawisły w
powietrzu. Myślał o nich długo, nawet wtedy, gdy znalazł się z powrotem
w dusznym kontenerze. Modlił się żeby Ian pojawił się jak najszybciej. Chciał
ostrzec Hermionę przed Johnem. To była jedyna szansa, żeby ją
uratować i miał nadzieję, że zdąży. Kiedy w końcu usnął przyszła do niego w
snach. I miał wrażenie, że to najpiękniejszy sen jaki kiedykolwiek mu się
przyśnił. Dawał nadzieję, że jeszcze może wygrać.
~^~^~
Harry był wściekły na siebie, że tak daleko
się posunął.
To był ich drugi pocałunek od kiedy tu przyjechał.
Czuł, że popełnił błąd. Gdyby tego nie zrobił wiodłaby spokojne życie. Niestety, musiał
posłuchać swojego drugiego ego siedzącego w nim kazało mu tu być. Z początku
zrobił to tylko dla siebie. Nie wierzył, że odżyje jego dawne uczucie i
wszystko zacznie się od nowa. Tymczasem okrutny los znowu pchnął go w stronę
Ginny. Nie mógł sobie darować widząc ją szczęśliwą z innym. Czuł jakby coś
zżerało go od środka. To uczucie było silniejsze od niego i nie panował nad
tym. Zupełnie jakby sam siebie nie kontrolował, co było czystym szaleństwem.
Gdyby Hermiona nie przerwała im, tylko Merlin wie do czego by doszło.
Potem mógłby tego żałować. Nie, on by nie żałował, ale Ginny na pewno. Nie chciał
zabierać jej czegoś, co miała pięknego. Wolał zachować to w swoich
wspomnieniach. Westchnął cicho, poruszony tokiem własnych myśli. Jego
życie chyba nigdy nie będzie idealne jakby tego chciał. Wszystko komplikowało
się z każdym rokiem i przybierało coraz ostrzejszy wyraz.
- Tak będzie za każdym razem – usłyszał w
swojej głowie cyniczny głos Voldemorta. Skrzywił się. Znowu miał chwilową
przerwę i niemal zapomniał, że ten duch istnieje. Westchnął zły zdając sobie
sprawę, że nie wie jak się pozbyć swojego cienia. To go pogrążało coraz
bardziej. Przez to musiał zrezygnować ze swojej miłości do Ginny i
wyjechać. – Będziesz próbować się do niej zbliżyć, ale ja będę tuż obok. A kiedy
powstanę znowu,
wtedy nigdy się ode mnie
nie uwolnisz.
- To się nigdy nie stanie! –syknął gniewnie
mężczyzna. Nie zamierzał się poddać. Miał ochotę pogadać z Ronem. O tej porze
był w swojej restauracji. Widać było, że naprawdę się starał. Był ciekaw jak
przyjaciel sobie radził no i podobało mu się stanie za barem. Nie sądził, że
szykowanie drinków i robienie mieszanek alkoholowych może być takie fascynujące.
W ogóle uwielbiał to miejsce. Ron stworzył prawdziwą oazę dla czarodziei i mugoli. Tu nie było żadnego podziału. Nawet
ostatnio myśleli o wieczorkach tanecznych. Było po dwudziestej, kiedy
zaszedł do przyjaciela. Był zdumiony widząc, że lokal jest zamknięty. Był
piątkowy wieczór i o tej porze było mnóstwo ludzi. W pomieszczeniu było ciemno.
Zdążył dostrzec jedynie oświetlony bar i sylwetkę siedzącą przy krześle.
- Ron! –
wyszeptał cicho podchodząc do niego. Jego przyjaciel nalewał sobie kolejną
porcję mocnego trunku. Wyglądał na podpitego. Nigdy jeszcze nie widział go w
takim stanie. Był naprawdę poruszony. – Co się stało?
- Zabili ją –
wyszeptał cicho zdławionym głosem. Dopiero teraz zauważył łzy w oczach
przyjaciela i zaniepokoił się. – Dafne. Dowiedziałem się, że popełniła
samobójstwo. Nie było szans, żeby ją uratować. To wszystko moja wina.
- Co, ale jak?
– Harry był naprawdę oszołomiony. Najpierw Draco Malfoy, a teraz Dafne. Nie
spodziewał się takiego obrotu sprawy. To była ostatnia rzecz jakiej w ogóle by
się spodziewał. – Jak to się stało?
- Spotkałem
niedawno Dafne w towarzystwie Notta. Byłem wtedy po interesach w towarzystwie
Carmen. Nie wiem, co jej Nott powiedział, ale musiała to mylnie zinterpretować.
Chciałem jej powiedzieć, żeby nie traciła nadziei. Nie mogę sobie darować, że tak
się stało. Dafne nie zasłużyła na taki los. Tak bardzo chciała żyć. – Z oczu
Rudzielca pociekły łzy. Nie ukrywał swojego bólu przed nim. Wiedział, że nie
musi. Tej nocy długo rozmawiali. Harry obiecał mu, że Nott i Astoria zapłacą za
to, co się stało. Pomszczą również śmierć Dracona. To ostatnie chciał zrobić
dla Hermiony. Dopiero teraz rozumiał jak dziewczyna bardzo kochała chłopaka.
Chociaż w ten sposób chciał jej to wszystko wynagrodzić. Zasługiwała na to.
- Pomścimy ich
wszystkich – obiecał cicho, na co Ron przytaknął głową. Tej nocy
prawie wcale nie spali.
Następnego dnia odbył się skromny pogrzeb
Dafne. Ron koniecznie się uparł, żeby brać w nim udział. Nie wyobrażał
sobie żeby go nie było. To było bardzo ważne dla niego. Przez cały czas padał
deszcz. Zupełnie jakby pogoda była w żałobie razem z nim. Nie było zbyt dużo
ludzi. Z oddali widział jej rodziców jak szli za trumną ze spuszczonymi
głowami. Gniewnie zacisnął dłonie. Z chęcią potraktowałby ich jakimś
mocniejszym zaklęciem gdyby tylko mógł. To przez nich Dafne odebrała sobie
życie. Zmusili ją do małżeństwa, którego nie chciała. Jednak największą
nienawiść skupił na Astorii. Stała nieco oddalona od wszystkich, jakby
wyciszona. W pierwszej chwili nie bardzo ją poznawał. Wyglądała na zapuszczoną
dziewczynkę, ale to była właśnie ona. Kobieta, która przyczyniła się do śmierci
jego ukochanej. Gdyby nie ona, dzisiaj by żyła. Obiecał sobie, że jak
tylko nadarzy się okazja na pewno sprawi, żeby zapłaciła mu za to. Nigdy jeszcze
nie był żądny zemsty tak jak teraz. Do grobu podszedł dopiero, gdy wszyscy
odeszli. Z bólem w sercu obserwował radosne zdjęcie Dafne jakie położono na
kwiatach. Wyglądała tak pięknie i radośnie. Był wdzięczny za obecność
Harry’ego. Mężczyzna w milczeniu był przy przyjacielu. Wspierał go swoją
obecnością i to mu wystarczało. Tej nocy znów został w restauracji. Wszystko
posprzątał i poustawiał. Był gotowy, żeby wracać do domu, ale nie chciał.
Znów wspominał. Żałował, że nie mieli więcej czasu z Dafne. Gdyby los był
bardziej łaskawszy,
byłby z nią naprawdę szczęśliwy. Tymczasem zły mu ją odebrano.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że była aż tak zdesperowana, iż się zabiła. Wolała
śmierć niż nieudane małżeństwo. On sam nie wiedział jakby się zachował na jej
miejscu. Chyba był zbyt wielkim tchórzem,żeby wykonać ten krok. Westchnął cicho.
Nie powinien o tym rozmyślać tak bardzo. Dafne odeszła i nie ma szans żeby
wróciła. Dobrze, że nie był z nią aż tak długo, żeby się przyzwyczaić do niej. Mimo
wszystko naprawdę cierpiał. Nie podejrzewał, że po Hermionie przyzwyczai się
jeszcze do kogoś tak bardzo jak do niej. Drgnął wyczuwając, że nie jest sam.
Podniósł głowę i spojrzał na bladą twarz Astorii. Od razu wyciągnął różdżkę. Poczuł
jak na jej widok ogarnia go rządza gniewu. Przyszła do niego sama i miał wielką
chęć, żeby
ją zabić. Sprawić abycierpiała tak jak wcześniej musiała Dafne.
- Co tu robisz? – zapytał, mierząc
ją chłodnym wzrokiem.
Zaśmiała
się pod nosem słysząc jego powitanie. Podejrzewała, że tak właśnie będzie. Na
pewno obwiniał ją o śmierć siostry i nie dziwiła się wcale. Zasłużyła sobie na
to. Nie mogła uwierzyć w to, kiedy znalazła Dafne martwą. Nie
spodziewała się, że to zrobi. I nigdy jeszcze nie czuła się winna. Nagle
wróciły wszystkie krzywdy jakie jej kiedykolwiek zrobiła. Nigdy nie była dobrym
człowiekiem i naprawdę tego żałowała. Nie chciała przyczynić się do jej
śmierci.
- Nienawidzisz mnie, prawda? – zaśmiała się obserwując mężczyznę. Była
ciekawa, co takiego Dafne w nim widziała. Nie był za specjalnie przystojny ani
mądry. Mógł mieć jednak w sobie coś wyjątkowego. Jej siostra nigdy nie była
wybredna. Potrzebowała jedynie miłości, której nie miała w domu.
- Po co tu przyszłaś? – powtórzył pytanie z
trudem panując nad cierpliwością. Żałował, że nie uczył się dokładniej magii.
Mógłby cisnąć w nią takim zaklęciem, że na pewno by tego pożałowała. – Dafne
nie żyje. Nie musisz oglądać mojego cierpienia.
- Nie chciałam śmierci siostry – wyszeptała
cicho, patrząc
na niego poważnie. – To wszystko było częścią planu, ale nie jej śmierć. Nie
chciałam jej wcale skrzywdzić. Nie sądziłam w ogóle, że do tego dojdzie.
- A jak myślisz, co mogła zrobić? – prychnął z
pogardą. – Nott jest kanalią i wcale nie chciała za niego wychodzić. To
najgorsze, co mogło jej się przydarzyć.
- Wiem – przyznała smutnie. Wiedziała, że
żadna linia obrony niewiele jej pomoże. Miała jednak coś w zanadrzu i
zamierzała to wykorzystać. Tym razem mogła stać po właściwej stronie. – Ale mam
propozycje nie do odrzucenia – dodała z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
Wiedziała, że tym wygra swoją rundę i drogę do wolności.
~^~^~
Niechętnie
otworzyła oczy czując się bardziej zmęczona niż kiedy szła spać.
Nie
podejrzewała, że ciąża będzie aż takim ciężkim wyzwaniem dla kobiety. Mimo to
była szczęśliwa. W przyszłym tygodniu będzie szła do lekarza. Miał potwierdzić
jej stan. Nie mogła się tego doczekać. Pragnęła, aby z jej dzieckiem było w porządku.
Zupełnie jakby jakaś cząstka Dracona wciąż przy niej była. W ogóle bardzo
powoli wracała do życia. Jutro mijał termin wyznaczony przez Śmieciożerców.
Miała nadzieję, że Harry ma jakiś pomysł. Nie mogli skazać Deana na pewną
śmierć. W dodatku dzisiaj była umówiona z Johnem. Nie była pewna, czy dobrze
robi, ale zrobił na niej wrażenie. Było w nim coś wyjątkowego. No i Draco na
pewno, by chciał żeby była szczęśliwa. Mimo to nie mogła się przekonać. W końcu
tak mało czasu minęło od jego śmierci. Kim by była, gdyby
się teraz zaczęła umawiać z kimś innym? Pokręciła głową i pomyślała, że chyba
zwariowała. Powinna odwołać to spotkanie. W jej brzuchu rozwija się dziecko
zmarłego męża, a ona myśli o spotkaniu z innym mężczyzną. To czyste szaleństwo.
Myślała nawet, żeby
odwołać spotkanie, ale w ostatniej chwili tego nie zrobiła. Czuła, że nie
byłoby to uczciwe względem niego. Na spotkanie ubrała się dość skromnie. Nie chciała
za bardzo się pokazywać ani dawać mu nic do zrozumienia. To spotkanie czysto
przyjacielskie. W końcu uratował jej życie. Zdziwiła się widząc na progu
Narcyzę Malfoy. Poczuła jak coś ją sparaliżowało.
- Co pani tu robi? – zapytała cicho. Jej wizyta
nigdy nie wróżyła nic dobrego. Narcyza obrzuciła ją wyniosłym spojrzeniem po
czym dosłownie wtargnęła do środka.
- Mój syn Draco nie zdążył zmienić swojego
testamentu – powiedziała chłodno kobieta. – Dlatego wszystko, co
posiada łącznie z tym domem przechodzi na konto rodziny. Co prawda masz
wyznaczoną jakąś tam odpowiednią sumę, ale nic więcej. Najwyraźniej nikt nie
myślał, że umrze tak szybko.
- Co pani mówi? – Była oszołomiona. Nie
spodziewała się tego. Było tak dobrze, a nagle znowu wszystko zaczęło się
walić. Poczuła jak robi się jej słabo, ale w ostatniej chwili zdołała
podtrzymać się żeby nie upaść. – Czy to znaczy, że mam się wynieść?
- A jak myślisz? – zakpił spoglądając na nią
ponuro. – Oczywiście, że tak. Ten dom nie należy do ciebie. Właściwie niewiele
rzeczy jest tu twoje. Większość kupił twój mąż. Wciąż nie mogę uwierzyć, że
wolał kogoś takiego jak ty od własnej rodziny.
- Dziwi mu się pani? – zapytała drżącym
głosem. – Każdy przy zdrowych zmysłach wolałby mając taką rodzinę. Nie mam
pojęcia jakim cudem urodziła pani tak wartościowego człowieka.
- Co tu się dzieje? – Niespodziewanie do
salonu wszedł John. Hermiona nieco zesztywniała, po raz drugi zaskoczona. Nie usłyszała dzwonka. Widać
Narcyza nie umie zamykać za sobą drzwi. Skrzywiła się nieco. Nie chciała, żeby
był świadkiem prywatnych przepychanek.
- Nic, co powinno cię obchodzić – powiedziała
mu nie kryjąc swojej pogardy. – Moi prawnicy skontaktują się również i z tobą.
Trzeba zająć się udziałami w firmie.
- Nie ma pani czym się zajmować – syknął jej
gniewnie patrząc na nią spod oka. Żywił otwartą pogardę do całej rodziny
Malfoyów, ale do tej kobiety najbardziej. – Testament pani syna spoczywa u mnie
w kancelarii i jutro zostanie odczytany. Draco zmienił wszystko w chwili, kiedy
poślubił Hermionę nawet jeśli na początku ją nienawidził. Nie chciał, żeby
ktokolwiek o tym wiedział, więc ukrył testament u mnie. I dobrze zrobił.
Gdybyście o tym wiedzieli, z pewnością zabralibyście tej
dziewczynie wszystko.
- To nie tak! – Narcyza próbowała bezradnie
się mu tłumaczyć. Wiedziała, kiedy przegrała i postanowiła wycofać
się z honorem. W obecnej sytuacji nie było to dość łatwe. Szczególnie, że ten
mężczyzna miał nad nią przewagę. W dodatku prawną – W porządku, jak
sobie chcecie. Chcę zobaczyć ten testament i to szybko. Jeżeli mój adwokat
znajdzie jakąś lukę prawną, to wówczas puszczę ją z torbami.
- Nie bój się – odparł chłodno John. Nie
rozumiał, co jego ojciec widział kiedyś w tej kobiecie. Dla niego była zimną i
wyrafinowaną suką. On sam z pewnością nie zwróciłby na nią uwagi. – Możemy spotkać
się jutro. Nie ma sensu mieszać w to
wszystko Hermiony.
- Skoro tak uważasz – skinęła głową na
pożegnanie i odeszła. Hermiona odetchnęła z ulgą, gdy kobieta wyszła. Od dawna
nie była tak zdenerwowana jak teraz. Odruchowo dotknęła brzucha.
- Dobrze się czujesz? – Trochę zaniepokojony
John spojrzał na nią z troską. Odruchowo dotknął jej ramienia, ale się cofnęła.
Zmarszczył czoło, lecz nic nie powiedział. W kieszeni czekał już specjalny
eliksir. Wiedział, że wystarczy kilka kropel, żeby zapomniała o swoim mężu. Coś
jednak sprawiało, że nie umiał jej tego dać. Postanowił znaleźć inny sposób
żeby ją podejść. Tak delikatniej i bardziej uczciwie. Nie miał pojęcia czemu
tak bardzo mu zależało. Przecież powinien być wobec niej całkowicie obojętny. A
jednak nie potrafił. Nie rozumiał, co taka wspaniała kobieta jak ona
widziała w takim mężczyźnie jak Draco. To nie było poważne. Jednak zakochała
się w nim i to ze wzajemnością. Nawet on widział tę miłość, która się zrodziła
i nie miał pojęcia, co o tym myśleć.
- Wszystko w porządku – powiedziała
pospiesznie. Jemu również nie powiedziała o swej ciąży. Na razie postanowiła
zachować tę wiadomość tylko dla siebie. To była jej cząstka, która należała do
niej. Może było to samolubne, ale nie była na to gotowa. Kiedy nadejdzie czas
na pewno się ze wszystkimi podzieli. – Możemy iść na ten spacer.
- Dobrze – skinął głową i poczekał aż założy
płaszcz. Obserwował uważnie jej drobny profil. Gdyby sytuacja była inna, być
może na serio spróbowałby się nią zainteresować. Do tej pory nie myślał o
podobnej możliwości. Szybko stłumił tę myśl. Miała być tylko pionkiem w jego
grze. Innej opcji sobie nie wyobrażał. Kiedy tylko się ubrała, wyszli
na zewnątrz. Pogoda była całkiem przyjemna jak na tę porę roku. Wkrótce miały
się odbyć święta, a wraz z nimi rocznica śmierci jego ojca. Znów na samo
wspomnienie o nim zacisnął gniewnie pięści.
- Coś się stało? – spytała cicho widząc zmianę
nastroju Johna. Wciąż intrygował ją ten mężczyzna. Było w nim coś tajemniczego
i dziwnego zarazem. Obiecała sobie rozgryźć go, a zarazem zachować ostrożność.
Nie chciała za bardzo się zbliżać. Nie byłoby to właściwe. Nawet jeśli w jej
oczach był dość atrakcyjny, chociaż wcześniej wzbudzał strach.
- Nie, wszystko w porządku –
odezwał się niezwykle chłodno i spojrzał na nią kątem oka. Był zły na siebie, że nie umiał przy niej
kontrolować swoich emocji. Nie powinien za bardzo myśleć o tym wszystkim. Wówczas
na pewno byłoby o wiele lepiej. Z mocnym
postanowieniem ruszył zadowolony z siebie, obok milczącej kobiety.
~^~^~
Ginny była niezwykle poruszona.
W dodatku
martwiła się o Deana i była bardzo zła na siebie. Jej narzeczony został
porwany, a ona całowała się z dawnym chłopakiem. Nie powinno w ogóle do tego
dojść. Nigdy jeszcze nie było jej tak ciężko jak teraz. Cieszyła się z możliwości
spędzania z synem tych trudnych chwil. U Molly miał bardzo dobrze. W dodatku
przebywał u nich również George. Cudem został uratowany z płonącego sklepu.
Niestety, nie
udało się uratować budynku, a jego przyjaciółka Kate zniknęła w tajemniczych
okolicznościach. Ginny, która nigdy nie ufała Kate, nie
uważała, żeby
ona mogła go skrzywdzić. Bez względu na to, co zrobiła w przeszłości. Mimo to jej
nieobecność stawiała ją w niezbyt dobrej sytuacji. Miała nadzieję, że wszystko
dobrze się skończy. Pragnęła wyjść za Deana i być z nim naprawdę szczęśliwa. Miała
nadzieję, że to marzenie kiedyś się spełni. Była pewna, że po pokonaniu
Voldemorta jej życie wróci do normy, a tymczasem wszystko wskazywało na to, że
tak nie będzie. Myślała też o wyjeździe. Jeżeli to wszystko się skończy, porozmawia
z Deanem i poprosi żeby opuścili Anglię. Być może znajdzie miejsce na tym
świecie gdzie będzie szczęśliwa. Naprawdę na to liczyła. Nagły dzwonek do drzwi
sprawił, że drgnęła zaskoczona i
spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Nie spodziewała
się nikogo o tej porze. Gdy w wizjerze
ujrzała postać Harry’ego, w pierwszej chwili nie chciała mu
otworzyć. Zrobiła to jednak wbrew temu, co czuła.
- Co tu robisz? – zapytała go chłodno mierząc
ponurym wzrokiem. Nie była zadowolona, że tu był i nie zamierzała tego ukrywać.
Harry był dość trudnym facetem, a ich przyciąganie sprawiało, że najlepiej by
było, żeby
go unikała. Niestety, on wyraźnie jej na to nie pozwalał. Nie była pewna
czasami jak się przez niego zachować. Teraz też była skrępowana jego
obecnością. Wciąż pamiętała ten namiętny pocałunek z wczorajszego wieczora. –
Nie powinieneś tu przychodzić.
- Chce wszystko wyjaśnić – wyszeptał cicho
patrząc cicho na nią. Wiedział doskonale, że nie powinien tu przychodzić. Mimo
wszystko było coś, co sprawiło, że nie umiał się z tym pogodzić, iż nie
należała do niego. – Nie powinienem był do tego dopuścić. Powinnaś iść własną
drogą. Jestem z ciebie dumny, że mimo wszystko poradziłaś sobie tak dobrze. Na
pewno nie było ci łatwo. Zostałaś sama z dzieckiem. Nie wiem, która kobieta na
twoim miejscu zaszłaby tak daleko. Kiedy to się skończy, wyjadę stąd. Nie ma tu dla mnie miejsca. Już dawno
powinienem o tym wiedzieć. Przepraszam, że wszystko spieprzyłem.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? –
zapytała cicho. Nie spodziewała się tego. W czasie gdy ona myślała o wyjeździe, to
Harry się na to zdecydował. Kompletnie ją tym zaskoczył. Nie była pewna, czy
się na to zdecyduje. Tymczasem zamiast poczuć się lepiej z tego powodu, czuła
się dużo gorzej. Kiedy wyjechał jej świat wywrócił się do góry nogami. Podobnie
było, kiedy
wrócił. Tymczasem miała go znów stracić. Nie była pewna czy pogodzi się z tą sytuacją. To było
naprawdę trudne dla niej i bała się tego. Wiedziała jednak, że powinna mu na to
pozwolić. W ten sposób będzie mogła na nowo wszystko poukładać.
- Tak – pokiwał głową, nie do
końca zdecydowany. Chciał jej jednak pokazać, że jest na to gotowy. Nie chciał,
żeby czuła się winna. To była jego decyzja i tylko jego. Nikt nie miał na nią
wpływu. – Tak będzie najlepiej dla ciebie i dla mnie. Być może gdzie indziej
znajdę sobie szczęście.
- I ułożysz sobie życie z jakąś miłą kobietą –
przyznała cicho, chociaż na samą myśl o tym coś ściskało ją w środku. Nie
wyobrażała sobie mężczyzny z kimś innym. Wolała nawet nie myśleć o podobnej
sytuacji
- Raczej nie – Harry pokręcił głową. – Ty jesteś
moją jedyną miłością. Nigdy nikogo nie kochałem tak jak ciebie. Myślę, że
powinienem już iść. Wspomnij czasami Jamesowi o mnie. Nie musi wiedzieć, że
jestem jego ojcem. Wystarczy mi fakt, że w ogóle mogłem go poznać. To naprawdę
niezwykły chłopiec. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem z niego dumny. I z ciebie również. To chyba
wszystko. Powinienem już odejść., Ruszył w stronę drzwi, gdy
niespodziewanie Ginny chwyciła go za rękę. To był dla niego znak. Bez
zastanowienia zdając sobie sprawę, że będzie tego żałował przyciągnął ją do
siebie i pocałował długim, namiętnym pocałunkiem. Ich ciałami zawładnęło
pożądanie. Jeszcze nigdy nie czuli się tak zafascynowani swoimi odczuciami. To
była całkowicie nieoczekiwana namiętność. Ginny gorączkowo pozbawiała Harry’ego
ubrań, podobnie jak on ją. Nawet jeśli za chwilę przyjdzie opamiętanie nie
dbali o to. To było niesamowite uczucie. Seks z Deanem był cudowny, ale zawsze
jej czegoś brakowało. To, co czuła przy nim było coś zupełnie innego. Drżała z
pożądania pojękując z każdym jego dotykiem. Przez cały czas nie odrywała od
niego swojego wzroku. Smakował ją i brał w posiadanie. Była zachwycona. Już od
dawna tak się nie czuła. Gdy w nią wszedł, świat stanął w miejscu. Nie liczyło się
nic prócz tego, co się teraz działo. Opamiętanie przyszło pół godziny później.
Kiedy ocknęła się z rozkosznej namiętności, przypomniała sobie o Deanie. Poczuła
się jak podła dziwka, która sypia ze swoim przyjacielem. Poderwała się z łóżka
oszołomiona i przerażona swoim czynem.
- Wyjdź stąd! – powiedziała do Harry’ego, gdy
tylko chłopak się przebudził. Patrzył na nią nieco zdezorientowany. – To nie
powinno się w ogóle stać. Najlepiej będzie jeśli o sobie zapomnimy.
- Myślisz, że to możliwe? - zapytał z
niedowierzaniem. Nie był pewien czy mógłby o niej zapomnieć tak łatwo. Zależało
mu na niej. Teraz to wiedział. I ta wiedza sprawiała, że chciał o nią walczyć.
Nie mógłby się poddać teraz. Zachowałby się jak jeszcze większy drań. – Ja nie
będę umiał. To nie był tylko seks i doskonale wiesz o tym. Żadne z nas nie
poszłoby na taki układ. Powinnaś sobie to w końcu uświadomić.
- Nic o mnie nie wiesz – wybuchła czując jak w
środku ogarnia ją gniew. Na siebie i na niego. – Naprawdę Harry, zapomnij
o tym i o mnie raz na zawsze. To, co było już nie wróci. Najwyższa pora
byś to sobie uświadomił. A teraz wyjdź stąd. – Harry postanowił nie kłócić się
z nią. Po prostu się ubrał i wyszedł. Chociaż w głębi duszy był na nią naprawdę
zły. Nie powinna się tak zachować. Nie rozumiał jak mogła udawać, że nic ich
nie łączyło, gdy w rzeczywistości było zupełnie inaczej.
- Kocham cię, Ginny Weasley – wyszeptał do siebie
cicho i zniknął w ciemności nocy. Cokolwiek się wydarzy,był
zdecydowany walczyć do samego końca. O
reszcie miał zadecydować los. I wierzył, że będzie dla niego korzystny. Niczego
innego bardziej nie pragnął.
~^~^~
Od autorki:
Podoba mi się ten rozdział chociaż
czuje, że was zaskoczyłam.
Nie wiem, co pomyślicie sobie teraz o
Ginny. Dean jest uwięziony, a ona idzie do łóżka z Harrym.
No i jeszcze Hermiona i John! Aj coś
czuje, że końcówka opowiadania was całkowicie zaskoczy.
Mam nadzieję, że pozytywnie, a tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że pozytywnie, a tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny rozdział.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „pokochac-lotra”
Tytuł rozdziału: 025 „Zagubiona”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 765
Hej.:)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle zaskakujący.
Cieszę się, że Draco dba o Hermionę, mimo iż nie ma go przy niej.
Jestem ciekawa dlaczego John żywi taką niechęć do Narcyzy i Lucjusza.
Jest świetnie.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Ps.Przepraszam za tak beznadziejny komentarz.
Ps.2. Na moim blogu pojawiła się informacja. Zajrzyj, jeśli możesz.
Tak w końcu najwyższa pora żeby Draco dorósł i się zmienił.
UsuńW końcu mu się to udało.
co do Johna to jeszcze nie mam planów na niego dokładnych, ale coś na pewno wymyślę.
Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział wkrótce!
Draco żyje ale nie żyje. Miona nie moze związać się z Johnym w dodatku cały ten testament. Ciąża. Namieszalas ale to kocham ♥
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło! Końcówka po prostu boska!!! A co do Johna... niech się trzyma z dala od Hermiony!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział :D
Kurde ja chcę Dracona :*
OdpowiedzUsuńI nie chcę aby coś było między Johnem a Mionką ;((( Swoją drogą John nie lubi Narcyzy i Lucjusza - dlaczego? Hmmm chociaż ja ich też nie znosze -,- ;*
- To będzie bardzo prosty plan John! – przecinek przed „John”
OdpowiedzUsuń- To jak w obliczu śmierci umiała sobie radzić – „Tym” zamiast „to”
Ten rozdział wydał mi się taki smutny. Hermiona jest sama, Draco "odszedł'. Szkoda tylko, że ten chłopiec nic nie powiedział. John mnie irytuje. Jest tyle sposobów, aby zemścić się na Malfoyach, a wybrał do tego niczemu niewinną kobietę. Więzi Dracona, zneca się nad nim, a my nadal nie znamy prawdziwego powodu, dlaczego.
Do tego Harry i Ginny definitywnie się rozstali. Nie wiem jak Ginny mogła zrobić to Deanowi, kiedy ten został uwięziony i prawdopodobnie jest martwy. A jak nie, to współczuje jej chwili, w której stanie mu na przeciw i nie będzie potrafiła spojrzeć w oczy. Rozumiem, że pocałunek jej wybaczył, ale pójście z kimś do łóżka?
Co zaproponowała Astoria?
Właściwie miał być taki smutny, ale miałam sporo obaw do niego.
UsuńAj jak zwykle pozostawilam wiele pytań, które mam nadzieję, że da się wyjaśnić.
Tymczasem pozostawiam znaki zapytania aż do wielkiego finału.
Zapewniam, że odcinek będzie naprawdę wciągający!
pozdrawiam serdecznie.
Zachowanie Johna jest podłe, przecież Hermiona nic mu nie zrobiła, mam nadzieję, że John dostrzeże jej dobroć i nie będzie potrafił zrealizować swojej zemsty. Co do Ginny jest w trudnej sytuacji uczuciowej, ale krzywdzi ona swoim zachowaniem Deana.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam Monize
Przypierdole mu. John ty sukinsynie. Nie obchodzi mnie, że jesteś postacią fikcyjną i tak obije ci mordę. Uff czuje się trochę lepiej, dlaczego wszystko jest takie zagmatwane? A i jeszcze strzele liścia Hermionie jej mąż ''umarł'' nie powinna się spotykać z facetami no. Jestem oburzona ni! I Ginny kobieto ty kochasz Harrego to takie oczywiste kolejna idiotka. Co ta Astoria kombinuje. I Voldemorcie WYPIERDALAJ mi z z głowy Złotego Chłopca i wogóle ze świata no! Tyle emocji kobieto czy to nie zadużo, od smutku po wściekłoś. Muszę się się jakiś uspokoić. Czytanie tego nie na moje nerwy. Wdech i wydech może będzie lepiej ( przepraszam, że bez ładu i składu ale jestem za bardzo wściekła ).
OdpowiedzUsuńIle narobiłam błędów O.o karygodne, niedobra ja.
UsuńNie wiem, czemu John wzbudza takie negatywne uczucia.
UsuńMam tylko nadzieję, że nie dostaniesz przeze mnie czasem zawału albo coś podobnego.
No ale John jeszcze wszystkich zaskoczy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
I że będzie to całkowicie pozytywne zaskoczenie, ale odczucia mieszane jak najbardziej gwarantowane.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na następny rozdzialik
Wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Draco nadal żyje i ciągle martwi się o Hermionę. Mam nadzieję, że John nie napoi Hermiony eliksirem, a ona nie będzie się z nim spotykać, bo przecież kocha swojego męża. Zastanawia mnie co wymyśliła Astoria.
Skoro jeszcze nas zadziwisz to nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Malfoyowie często wkurzali mnie w Potterze, a na blogach strasznie ich lubiłam. :D Szczególnie Draco, prawie każda blogerka robiła z niego bożyszcza, tak jak i ja na początku swojej (pseudo?)pisarskiej kariery, a mnie się to cholernie podobało. Niech się martwi o tę kasztanowłosą dziewoję, niech się martwi, na zdrowie mu to wyjdzie.
OdpowiedzUsuńWybacz, że tak długo zajęło mi skomentowanie, nie wchodziłam ostatnio na czytane przeze mnie blogi.
Pozdrawiam i zapraszam na rozdział piąty. (Sinusoida-Emocji)
John jest i zły, i dobry. Chce odać Hermionie tą miksturę, ale mam szczerą nadziejje że tego nie zrobi. Awwww mały malfoy w jej brzuszku:)
OdpowiedzUsuńBiedny Draco. Szkoda ze musi to oglądać. Rozdział jak zwykle mroczny i tajemniczy.
Już koniec tego rozdziału? Nawet nie wiem, kiedy się zleciał.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie. I to lubię. Bo już sobie zaczęłam budować pewną wizję, gdy nagle ty rozsypałaś ją w drobny pył.
John. Dziwny facet. Trudno mi go rozgryźć. Ostatni rozdział sprawił, że ujrzałam w nim tę dobrą stronę. Ale to się tak pięknie nie mogło skończyć. Nie wiem, co on ukrywa, jakie wydarzenia z przeszłości wciąż wspomina, ale one skutecznie zniekształcają jego obraz. Myślę, że on sam nie może się odnaleźć. Z jednej strony kieruje nim żądza zemsty, ale w głębi duszy... No nie wiem. Naprawdę jestem ciekawa, kim się na koniec okaże.
Harry i Ginny. Po prostu czułam, że coś się między nimi wydarzy. I nawet się wzruszyłam, kiedy Potter powiedział jej, iż zdecydował wyjechać. A potem ona się mu oddała. A na koniec tak okropnie wyrzuciła go z mieszkania. Ale miała prawo czuć żal. Myślę, że cały czas trzyma w sobie tę złość na niego, kiedy bez słowa ją opuścił. Jednak nigdy nie przestała go kochać. Tylko, że chcąc go ukarać, sama przed sobą nie przyznaje się do uczuć.
Ostatnio przejęłam się tym pożarem w sklepie George'a i było mi smutno, że chłopak umarł. Ale teraz, kiedy się okazało, że jednak zdołali go uratować... Nie wiem, czy przypadkiem nie byłoby dla niego lepiej, gdyby zginął wówczas w płomieniach. Jak on się po tym wszystkim pozbiera?
Ron też dostał niezłego kopa od życia. Ale wcale mu nie współczuję. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie lubię go. Wzbudza we mnie negatywne emocje. I jeszcze Astoria zaczęła się przy nim kręcić. Co ona kombinuje? Bo jakoś trudno mi uwierzyć w jej nagłą skruchę i wewnętrzną przemianę.
Nie omieszkam też wspomnieć o głównej parze tego opowiadania. Draco musi naprawdę cierpieć. A co będzie, jeśli John dopnie swego? Nie wyobrażałam sobie rozpaczy młodego Malfoya. Lepiej niech już Hermiona się dowie, że jej mąż żyje.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Jestem pewna, że zaskoczysz.
Hmm na pewno jeszcze się sporo wydarzy.
Usuńco do postaci Rona chciałam go pokazać z całkowicie innej strony i mam nadzieję, że mi się to udało chociaż trochę.
Osobiście też nie przepadam za Rudzielcem więc to było dość trudne zadanie.
Co do reszty to jeszcze będzie wiele niespodzianek.
Myślę, że największą będzie dla wszystkich John.
Na Astorię już mam pewien pomysł i oby trafiony ale nie będę z góry wszystkiego zdradzać.
pozdrawiam serdecznie.
Mam tylko ogromną nadzieję, że Hermiona nie da się Johnowi. Ten facet nie jest zły i czuje, że prędzej, czy później na dobre to z niego wyjdzie. Z rozdziału słusznie jesteś zadowolona, bo wyszedł naprawdę świetny. Każdy wątek bardzo mi się podobał, a szczególnie ten z Draconem, pogrzebem Dafne i rozmową Astori z Ronem. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie. mam nadzieje, że niebawem się dowiem :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
przeczytałam cały Twój blog w 2 dni i jestem pod wielkim wrażeniem :) bardzo mi się podoba Twój styl pisania, fabuła, bohaterowie. Oczywiście mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i Draco będzie z Hermioną pomimo wielu trudności jakoś nie wyobrażam sobie jej z kimś innym, a szczególnie nie z Johnem! Mam nadzieję że zapłaci on za krzywdy jakie im wyrządził tak samo jak Lucjusz, Bellatrix i inni Śmierciożercy. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję szczęśliwe zakończenie ( w tym naszym szarym życiu, miło jest pomyśleć, że gdzieś w opowiadaniu ludzie są szczęśliwi ze sobą pomimo tylu trudności prawda? :D) Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńUwielbiam niespodzianki, szczególnie te dobre ;)
OdpowiedzUsuńDlatego Twoje opowiadanie, jest jednym z lepszych jakie czytam ;)
Weny.
Pozdrawiam,Lili
panstwoweasley.blogspot.com
W końcu sie zmotywowałam i postanowiłam dodać komentarz. Boże, ta szkoła zabiera mi chęci na cokolwiek xD.
OdpowiedzUsuńNo tak, mogłam się domyślić, że pomiędzy Ginny a Harrym coś sie wydarzy i jestem z tego powodu naprawdę zadowolona. Widać, że Ginny nadal mocno go kocha, więc nic dziwnego, że oddała mu się po tym, jak oświadczył, że wyjeżdza. Poza tym, im bardziej próbuje przekonac sie wszystich i siebie, że go nie kocha, tym bardziej jej na nim zależy. I mimo tego, że lubię Deana, to jednak kibicuję Harry'emu i Ginny.
John wzbudza we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony rzeczywiście jest w jakimś stopniu dobrym człowiekiem, ktorego spotkały złe rzeczy, ale z drugiej nie powinien spoufalać się ze Śmierciożercami i krzywdzić tych, ktorzy na to nie zaśłużyli. Jeśli szuka zemsty, powinien to zrobić w inny sposob, w taki, aby ucierpiała tylko osoba, do ktorej jest skierowana ta zemsta. Niemniej, bardzo mnie on ciekawi i zastanawiam się, jaki będzie jego następny krok. I czy zakocha się w Hermionie?
Biedny Draco, nie dość, że już tyle wycierpiał to jeszcze teraz musi patrzeć na to, jak John probuje podejść Hermionę. To naprawdę okropne i współczuję mu. Mam nadzieje, że nie niebawem skończy się ta męka, Miona dowie się , że on żyje i na końcu będą szczęśliwą rodzinką ze zdrowym dzieckiem ^^.
Chociaż Ron wkurzył mnie jak zostawił Hermionę to jednak jest mi go żal. Znalazł kobietę swojego życia i ją stracił przez głupotę rodziny Greengrassów. Mam nadzieję, że ostatecznie odpowiednie osoby zostaną ukarane.
Mi także rozdział się podoba i tak, w pewnym sensie mnie zaskoczyłaś, ale w pozytywny sposób ^^. Coraz częściej myślę nad końcówką i zastanawiam się, co wymyśliłaś :D.
Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńI znów spóźniona. Wybacz :P
Wow, jestem zaskoczona tym, co odsłoniłaś w sprawie Johna. Od początku mnie ta postać fascynowała i jak widać, nie bez przyczyny. Facet ma swoje za uszami, ale w sumie da się go zrozumieć. Nie jestem zadowolona z sugestii jego i Hermiony jako pary, ale fajnie, że John w końcu zrezygnował ze swojego planu. To świadczy o tym, że jednak ma jakieś uczucia.
Ciężko polubić Twoją Ginny. Kobieta jest już dorosła i powinna mieć więcej rozsądku, a nie bawić się z dwoma mężczyznami. Pójście do łóżka z Harry'm jest więcej niż niestosowne. Powinni chociaż zaczekać, aż Dean wróci bezpiecznie do domu i będzie miał prawo zorientować się, jak stoją sprawy. Harry też zachował się źle, ale przynajmniej się opamiętał. Jego wyznanie było smutne i piękne ^^ Był gotowy odejść. Ale Ginny oczywiście dała się ponieść emocjom... Podczas ich stosunku widać było prawdziwą pasję i miłość. Już sobie pomyślałam, że to oni są właściwą parą… Ale potem Ginny obudziła się, odkryła, jaki ,,bałagan’’ zrobiła i postanowiła zrzucić winę na Harry’ego, chociaż to ona w głównej mierze ponosi odpowiedzialność. Zaczynam myśleć, że ta kobieta ma nie po kolei w głowie :P Już sama nie wiem, z kim powinna być. Mam wrażenie, że nie zasługuje na żadnego.
Cieszę się, że George jednak uratował się z pożaru!
Wzruszyłam się, czytając o tym, jak Ron przyjął śmierć Dafne. Ich uczucie nabrało tragizmu. Współczuję im obu…
Pozdrawiam :)
Abrakadabrastycznie :*
OdpowiedzUsuńxx
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot..ccom
Hmm... Czy dobrze sobie poukładałam sprawę Johna? Jego ojciec był bratem Lucjusza zakochanym w Narcyzie ale zrezygnowali ze swojego uczucia na rzecz Malfoy'a nr. 2? :O
OdpowiedzUsuń/K