poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 025 „Zagubiona”




„Ser­ce oba­wia się cier­pień [...]
Po­wiedz mu, że strach przed cier­pieniem jest straszniej­szy niż sa­mo cier­pienie.
 I że żad­ne ser­ce nie cier­piało nig­dy, gdy sięgało po swo­je marzenia...”
- Paulo Coelho


KRONIKI PROROKA CODZIENNEGO NR.26:
Hej kochani!
Zapraszam was na kolejny rozdział.
Długo myślałam nad tym jakby go tu pokazać i myślę, że wyszedł mi wyjątkowo. Wszystko sobie dobrze poukładałam.
Z początku myślałam żeby mężczyzną, którą uratował Hermionę nie był John, ale ktoś inny.
Pomyślałam jednak, że skoro ma on własny plan zemsty to musi być ona odpowiednio dopracowana.
Mam nadzieję, że pomysł wam się spodoba, a tymczasem zapraszam na kolejny rozdział:

~^~^~
                 -To będzie bardzo prosty plan John!
                Powiedziała do niego cicho Bellatriks, gdy spotkali się, żeby omówić wszystkie działania, wobec Hermiony. John Smith był tajemniczym facetem i kolejną osobą, której nie ufała. Była zła na siebie, że otaczali ją tacy ludzie. Dawniej było inaczej. Nie mogła się doczekać, kiedy Voldemort wróci do życia. Wówczas wszystko by było jak dawniej, a ona będzie naprawdę szczęśliwa. Nie mogła się doczekać tej chwili. Dlatego wszystko robiła bez mrugnięcia okiem. – Uratujesz jej życie, a potem zdobędziesz jej zaufanie. Być może nawet sprawisz, że się w tobie zakocha.

                 - Wiesz, że nie macie tyle czasu. – Skrzywił się na samą myśl o tej kobiecie zakochanej w nim. Nie zależało mu na tym wcale. Pragnął tylko zemsty na rodzinie Malfoyów i zamierzał osiągnąć ten cel wszelkimi środkami. Nigdy jeszcze nie był aż taki zdeterminowany. – To dlatego potrzebujecie mojej pomocy. Nie bójcie się. Zajmę się nią odpowiednio. Kiedy nadejdzie moment, dam wam czas do działania.

                 - Pamiętaj, że ona należy do mnie – zagroziła mu Leastrange, na co skinął głową.

 To było kilka dni temu. Teraz siedział w kuchni u pani Malfoy i obserwował jak krzątała się przygotowując herbatę. Wyczuwał, że była zdenerwowana i rozumiał ją. O mały włos uniknęła śmierci. Na całe szczęście plan był tak dobrze dopracowany, że nic jej nie groziło. W dodatku działał z rozmysłem. Mimo niechęci jaką do niej czuł, to imponowała mu. To jak w obliczu śmierci umiała sobie radzić. Każda inna kobieta na jej miejscu już dawno popadłaby w histerię, ale nie ona.

                 - Niepotrzebnie mnie ratowałeś – odezwała się w końcu, przerywając pełną napięcia ciszę, która panowała między nimi. Była poruszona tym, co się stało, a zarazem nieco zażenowana. Gdyby odeszła, mogłaby dołączyć do męża. Z drugiej strony nosiła dziecko w swoim brzuchu i była mu to winna. Jednak myśl, że mogłaby być razem z nim nieco podnosiła ją na duchu. Tam przynajmniej byliby szczęśliwi. Szybko oderwała swoje myśli od śmierci. Nie, teraz nie mogła o tym myśleć, gdy dostała drugą szansę.

                 - Dlaczego tak mówisz? – John spojrzał uważnie na młodą kobietę. Poczuł nagły przypływ współczucia dla niej, który szybko od siebie odsunął. Nie powinien go czuć. Ona była tylko przynętą, żeby zniszczyć rodzinę Malfoyów. Od samego początku to było dla niego najważniejsze. Myśl o tak silnej nienawiści trzymała go przy życiu przez trudne dni, które nastąpiły po śmierci ojca. Im bardziej poznawał tę rodzinę, tym bardziej przekonywał się, że jego nienawiść jest słuszna. Czasami tylko było mu trochę żal, że to wszystko musiało odbyć się w ten sposób. Nie był zły do szpiku kości, tylko życie go takim ukształtowało. Z westchnieniem spojrzał na kobietę. Zapach parującej kawy rozniósł się po pomieszczeniu i przyjemnie drażnił nozdrza. Mógłby się nawet do tego przyzwyczaić. Młody Malfoy nie miał pojęcia jak wielkim był szczęściarzem mając tak cudowną kobietę u boku.

                 - Wciąż nie mogę się pogodzić że jego nie ma – przyznała cichym głosem siadając na przeciwko. – Wiem, że dla ciebie Draco był kimś więcej niż tylko partnerem w interesach.

                 - Masz rację  - przytaknął niezręcznie. Nie lubił rozmawiać o nim , szczególnie w takiej chwili. Draco był dla niego tylko partnerem i przepustką do zwycięstwa. Doskonale zdawał sobie sprawę, że teraz ich obserwuje dzięki specjalnemu zaklęciu i zżera go zazdrość. To sprawiło, że z trudem pohamował uśmiech. – Wiem, że nie spisałem się najlepiej jako przyjaciel, ale gdybym wiedział, że coś się dzieje to na pewno zrobiłbym wszystko, żeby mu pomóc. W końcu byliśmy przyjaciółmi i nie byłoby takiej rzeczy, której bym dla niego nie zrobił. Wiem, że mi nie ufasz i nie zrobiłem nic by zasłużyć na twoje zaufanie. Postaram się jednak pomóc i zrobić wszystko żeby dotrzymać słowa.

                Hermiona niepewnie patrzyła na młodego mężczyzna słuchając jego deklaracji. Wydawał się być szczery i bardzo ją tym zaskoczył. Był naprawdę dobrym człowiekiem i uśmiechnęła się do niego ciepło. Zasługiwał na kolejną szansę. W końcu był osobiście zaangażowany w jej uwolnienie, podczas gdy jej tak zwani przyjaciele odsunęli się od niej. Zadrżała na tamto wspomnienie i oddaliła się od tamtych wspomnień. Dzięki temu, że trafiła do więzienia dane jej było być z cudownym człowiekiem. Chociaż początki były bardzo trudne.

– Co powiesz, żebym jutro zabrał cię na mały spacer do parku? Myślę, że takie odprężenie ci się przyda. Ostatnio miałaś dość ciężkich przeżyć.

                Na moment się zawahała. Nie powinna się z nim spoufalać, a jednak uratował jej życie. Zasługiwał na zaufanie i szacunek z jej strony. Po chwili wahania kiwnęła głową na znak zgody. Zadowolony John pożegnał się z nią delikatnym pocałunkiem w dłoń. Czuła się nieco niezręcznie całą sytuacją. Jednak gdzieś w głębi duszy potrzebowała czyjegoś towarzystwa. Kogoś, kto zapełni jej pustkę po stracie Dracona, chociaż to było naprawdę trudne. Musiała wrócić do życia, a najlepiej zrobi to zaczynając od pracy. Był jeszcze Dean znajdujący się w rękach Śmieciożerców. Jej przyjaciółka musiała przeżywać prywatne piekło. Na samą myśl zawstydziła się. Mając swoje własne prywatne problemy zupełnie o niej zapomniała. Miała nadzieję, że będzie spędzała ten wieczór w domu. teleportowała się pod jej drzwi. Miała nadzieję, że nie będzie jej miała za złe ostatniego zachowania. Harry i Ron na pewno jej o wszystkim powiedzieli. Nim teleportowała się pod jej dom, wcześniej zaszła do sklepu, gdzie kupiła wino. Pomyślała, że na pewno jej się przyda. Była zdziwiona, że drzwi były lekko uchylone. Czując niepokój chwyciła za różdżkę. Światło było zgaszone. Z oddali dobiegł ją przytłumiony jęk. Czując, że jej przyjaciółka znajduje się w niebezpieczeństwie ruszyła w stronę salonu. Widok jaki zastała zaskoczył ją zupełnie. Nie spodziewała się, że zobaczy ją w ramionach Harry’ego. Poczuła się zniesmaczona tym widokiem. Nie spodziewała się po przyjaciółce takiej sytuacji.

                 - Ginny, jak możesz! – wykrzyknęła na jej widok. Zaskoczona ruda gwałtownie oderwała się od wybrańca  Na widok przyjaciółki poczuła nagły wyrzut sumienia.

                 - To może ja sobie pójdę – rzucił Harry, nieco niezręcznie całą sytuacją. Rzuciwszy Hermionie wściekłe spojrzenie, teleportował się nim zdołała cokolwiek powiedzieć. Przez chwilę między przyjaciółkami panowała niezręczna  cisza. Hermiona poczuła się trochę zawstydzona, że zachowała się tak gwałtownie.

                 - Ja chyba też powinnam sobie iść – wyszeptała cicho. Już chciała się wycofać, ale Ginny chwyciła ją za rękę. Nie chciała, żeby rozstały się w takim momencie.

                 - Zostań, proszę – wyszeptała cicho zgodziła się kiwając głową. Potrzebowały siebie tej nocy. Reszta mogła pozostać odległym problemem, chociaż na jedną, małą chwilę.

~^~^~
                Draco gniewnie zacisnął dłonie w pięści.
                Wciąż miał przed oczami widok Hermiony i Johna, tak luźno rozmawiających. Czuł atak zazdrości w chwili, gdy ten tak swobodnie trzymał ją za rękę. Czuł się zazdrosny.  Nie spodziewał się, że jego ukochana tak łatwo o nim zapomni. To nie było przecież możliwe. Na samą myśl o tym, że Hermiona miałaby związać się z jego zdradzieckim przyjacielem zadrżał w środku. Nie podejrzewał, że jego najlepszy przyjaciel mógłby zrobić coś takiego. Tymczasem wszystko wskazywało na to, że od początku był oszukiwany. W oczach mężczyzny widoczne były łzy. Nie ukrywał ich przed swoimi wrogami. Hermiona była jego największą słabością i doskonale o tym wiedział.

                 - Jak myślisz, ile czasu mu zajmie, nim zaciągnie ją do łóżka? – zaśmiała się Bellatriks, odwracając się w stronę swojego bratanka. Wciąż nie mogła uwierzyć, że się z nią związał. Była pewna, że  jest silniejszy. Była naprawdę wściekła na niego. To było upokorzenie dla całej rodziny, ale jeszcze trochę. Wkrótce to się zmieni.

                 - Hermiona nie będzie taka naiwna – rzucił w obronie ukochanej kobiety. Wierzył w jej miłość i ufał, że nie zrobi czegoś, czego później będzie żałowała. Nie należała do takich kobiet. Zdążył ją poznać na tyle dobrze, że mógł o tym wiedzieć. Nawet jeżeli umrze, zdawał sobie sprawę, iż minie wiele lat nim Hermiona zdecyduje się z kimś być. Ufał jej całkowicie pod tym względem. Czuł jednak, że oni mają jakiegoś haka w zanadrzu. Modlił się, żeby mały Ian zdołał ostrzec Hermionę. W nim była cała nadzieja. O siebie samego się nie martwił. Już dawno przestał dbać tylko o siebie. – Na pewno domyśli się, że coś jest nie tak. Nigdy nie ufała Johnowi.

                 - Być może tak właśnie będzie. – Niespodziewany głos należący do dawnego przyjaciela sprawił, że Draco zacisnął gniewnie dłonie w pięści. Gdyby nie to, że w tym momencie był przywiązany do krzesła na pewno rzuciłby się na niego.  – Zaskoczony prawda? Nie do końca tak to sobie wyobrażałem, ale w końcu i tak ja triumfuje. Nie bój się o twoją uroczą żoneczkę. Nie zamierzam zrobić jej krzywdy. Jest tylko przynętą. Od początku nią była.

                 - Więc to wszystko twoja sprawka? – Powoli zaczynał rozumieć sytuację w jakiej znalazła się Hermiona. – To ty zabiłeś syna mugolskiego burmistrza. Ty od początku igrałeś z naszymi życiami. Udawałeś mojego przyjaciela, ale kiedy ciebie potrzebowałem, nigdy nie było cię w pobliżu. Dlaczego to wszystko robisz? Mam prawo wiedzieć.

                 - Widzisz, myślę, że powinieneś porozmawiać ze swoim ojcem – wyjaśnił czując, że nie jest jeszcze gotowy na tę rozmowę. Chyba że nadejdzie taki moment i Lucjusz sam się przyzna do swoich zbrodni z przeszłości. Wcale w to nie wierzył, że tak będzie. Zbyt dobrze poznał tego drania. W końcu więzi własnego syna. Kto przy zdrowych zmysłach byłby do tego zdolny? – Myślę, że ma on zbyt wiele tajemnic jeśli chodzi o swoje życie. Kiedy ci wszystko powie to wówczas zrozumiesz dlaczego to robię.

                 - Nigdy nie zrobiłem ci nic złego – zagrzmiał wściekle Draco. Z jednej strony rozumiał chęć zemsty młodego mężczyzny, a z drugiej strony czuł się jego ofiarą. – Czy nasze spotkanie też było zaaranżowane? Zapłaciłeś tamtym mężczyzną, żebym musiał ratować ci życie?

                 - To akurat był zwykły przypadek – John zaśmiał się pod nosem na tamto wspomnienie. Po raz pierwszy spotkali się we Francji. On śledził młodego Malfoya i zastanawiał się jakby zrobić to,żeby się do niego zbliżyć. Uliczka, którą się poruszał nie należała do zbyt bezpiecznych. Zaatakowano go nim zdołał wykonać ruch. Podejrzewał, że nie przeżyłby gdyby Draco go nie uratował. To była jedyna rzecz, którą mu zawdzięczał. Nie na tyle, żeby mu za to zapłacić. To nie wymazywało winy Malfoyów względem niego. – Nie spodziewałem się, że tak wyjdzie. Widać los chciał żebyśmy się poznali.

                 - Akurat! – prychnął z pogardą. Wcale nie wierzył mu. Czuł się jak naiwne dziecko. Naprawdę ufał temu człowiekowi i uważał go za jedynego i prawdziwego przyjaciela w życiu. Nikt go jeszcze tak nie zranił w ten sposób. – Przysięgam jednak, że jeśli zrobisz coś Hermionie, to naprawdę znajdziesz we mnie wroga. Ona nie powinna brać udziału w waszej farsie. Jest najbardziej niewinną ofiarą ze wszystkich.

                 - Jako twoja żona została w to wmieszana – syknął gniewnie John. – To wojna młody, a na wojnie zawsze będą ofiary, czy tego chcemy, czy nie. Nie bój się. Postaram się być delikatny dla niej przy pierwszym razie. Chociaż oboje wiemy, że nie jest już dziewicą.

                 - Łajdaku! – warknął Draco. Próbował szarpnąć więzami, żeby się na niego rzucić, ale bezskutecznie. Bellatriks postarała się żeby nie uciekł. – Hermiona nigdy się z tobą nie prześpi. Musiałbyś ją zgwałcić, żeby to zrobiła.

                 - Och, naprawdę? – John roześmiał się. Draco naprawdę był zakochany w tej kobiecie skoro tak bardzo jej ufał. Naiwny głupiec. Pokręcił głową śmiejąc się z naiwnego podejścia mężczyzny. Uważał, że miłość zawsze czyniła z człowieka słabeuszami i mając przez sobą jego przykład wiedział, że się nie mylił.  Z kieszeni wyciągnął buteleczkę ze specjalnym eliksirem i pomachał mu nim przed nosem. – Nie tylko wy mieliście swojego mistrza. Mój nauczył mnie wielu swoich słynnych wywarów. Jeden z nich jest tutaj. Nazywa się „Mroczne szczęście”. Zagłuszy jej ból i sprawi, że będzie otwarta na nowe uczucie. Po prostu pchnie się w moje ramiona, zanim zdążę cokolwiek powiedzieć. Nawet nie będę musiał się za specjalnie starać. Wystarczy, że wypije specjalnie przyrządzoną herbatkę przeze mnie. Reszta potoczy się sama. Mam nadzieję, że nasza Bellatriks zafunduje ci wtedy miejsce w pierwszym rzędzie. Chociaż dziwnie będzie się kochać wiedząc, że ktoś inny cię obserwuje. Jednak świadomość, że to ty, sprawi mi jeszcze większą przyjemność.

                 - Przysięgam, że zapłacisz mi za to, łajdaku – wycedził. W tym momencie nie mógł nic zrobić, ale obiecał sobie, że John zapłaci mu za wszystko. Z nienawiścią spojrzał w stronę drzwi, gdzie stała ciotka i przyglądała się przedstawieniu. Kolejna osoba, która sprawiła, że cierpiał. Jeżeli czegoś nie zrobi, to nigdy się stąd nie wydostanie. To było czyste szaleństwo, ale musiał zaryzykować.

                 - W tym momencie nie masz żadnych szans na ucieczkę przyjacielu – zauważył z uśmiechem. – Tymczasem rozważ moje słowa i porozmawiaj z ojcem. To będzie pierwszy klucz do mrocznej tajemnicy. Być może okaże się, że wcale nie znasz swojej rodziny.

                Ostatnie słowa wypowiedziane przez Johna zawisły w powietrzu. Myślał o nich długo, nawet wtedy, gdy znalazł się z powrotem w dusznym kontenerze. Modlił się żeby Ian pojawił się jak najszybciej. Chciał ostrzec Hermionę przed Johnem. To była jedyna szansa, żeby ją uratować i miał nadzieję, że zdąży. Kiedy w końcu usnął przyszła do niego w snach. I miał wrażenie, że to najpiękniejszy sen jaki kiedykolwiek mu się przyśnił. Dawał nadzieję, że jeszcze może wygrać.

                ~^~^~
                Harry był wściekły na siebie, że tak daleko się posunął.
                To był ich drugi pocałunek od kiedy tu przyjechał. Czuł, że popełnił błąd. Gdyby tego nie zrobił wiodłaby spokojne życie. Niestety, musiał posłuchać swojego drugiego ego siedzącego w nim kazało mu tu być. Z początku zrobił to tylko dla siebie. Nie wierzył, że odżyje jego dawne uczucie i wszystko zacznie się od nowa. Tymczasem okrutny los znowu pchnął go w stronę Ginny. Nie mógł sobie darować widząc ją szczęśliwą z innym. Czuł jakby coś zżerało go od środka. To uczucie było silniejsze od niego i nie panował nad tym. Zupełnie jakby sam siebie nie kontrolował, co było czystym szaleństwem. Gdyby Hermiona nie przerwała im, tylko Merlin wie do czego by doszło. Potem mógłby tego żałować. Nie, on  by nie żałował, ale Ginny na pewno. Nie chciał zabierać jej czegoś, co miała pięknego. Wolał zachować to w swoich wspomnieniach. Westchnął cicho, poruszony tokiem własnych myśli. Jego życie chyba nigdy nie będzie idealne jakby tego chciał. Wszystko komplikowało się z każdym rokiem i przybierało coraz ostrzejszy wyraz.

                 - Tak będzie za każdym razem – usłyszał w swojej głowie cyniczny głos Voldemorta. Skrzywił się. Znowu miał chwilową przerwę i niemal zapomniał, że ten duch istnieje. Westchnął zły zdając sobie sprawę, że nie wie jak się pozbyć swojego cienia. To go pogrążało coraz bardziej. Przez to musiał zrezygnować ze swojej miłości do Ginny i wyjechać.  Będziesz próbować się do niej zbliżyć, ale ja będę tuż obok. A kiedy powstanę znowu, wtedy nigdy się ode mnie nie uwolnisz.

                 - To się nigdy nie stanie! –syknął gniewnie mężczyzna. Nie zamierzał się poddać. Miał ochotę pogadać z Ronem. O tej porze był w swojej restauracji. Widać było, że naprawdę się starał. Był ciekaw jak przyjaciel sobie radził no i podobało mu się stanie za barem. Nie sądził, że szykowanie drinków i robienie mieszanek alkoholowych może być takie fascynujące. W ogóle uwielbiał to miejsce. Ron stworzył prawdziwą oazę dla czarodziei  i mugoli. Tu nie było żadnego podziału. Nawet ostatnio myśleli o wieczorkach tanecznych. Było po dwudziestej, kiedy zaszedł do przyjaciela. Był zdumiony widząc, że lokal jest zamknięty. Był piątkowy wieczór i o tej porze było mnóstwo ludzi. W pomieszczeniu było ciemno. Zdążył dostrzec jedynie oświetlony bar i sylwetkę siedzącą przy krześle.

                 - Ron! – wyszeptał cicho podchodząc do niego. Jego przyjaciel nalewał sobie kolejną porcję mocnego trunku. Wyglądał na podpitego. Nigdy jeszcze nie widział go w takim stanie. Był naprawdę poruszony. – Co się stało?

                 - Zabili ją – wyszeptał cicho zdławionym głosem. Dopiero teraz zauważył łzy w oczach przyjaciela i zaniepokoił się. – Dafne. Dowiedziałem się, że popełniła samobójstwo. Nie było szans, żeby ją uratować. To wszystko moja wina.

                 - Co, ale jak? – Harry był naprawdę oszołomiony. Najpierw Draco Malfoy, a teraz Dafne. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. To była ostatnia rzecz jakiej w ogóle by się spodziewał. – Jak to się stało?

                 - Spotkałem niedawno Dafne w towarzystwie Notta. Byłem wtedy po interesach w towarzystwie Carmen. Nie wiem, co jej Nott powiedział, ale musiała to mylnie zinterpretować. Chciałem jej powiedzieć, żeby nie traciła nadziei. Nie mogę sobie darować, że tak się stało. Dafne nie zasłużyła na taki los. Tak bardzo chciała żyć. – Z oczu Rudzielca pociekły łzy. Nie ukrywał swojego bólu przed nim. Wiedział, że nie musi. Tej nocy długo rozmawiali. Harry obiecał mu, że Nott i Astoria zapłacą za to, co się stało. Pomszczą również śmierć Dracona. To ostatnie chciał zrobić dla Hermiony. Dopiero teraz rozumiał jak dziewczyna bardzo kochała chłopaka. Chociaż w ten sposób chciał jej to wszystko wynagrodzić. Zasługiwała na to.

                 - Pomścimy ich wszystkich – obiecał cicho, na co Ron przytaknął głową. Tej nocy prawie wcale nie spali.

 Następnego dnia odbył się skromny pogrzeb Dafne. Ron koniecznie się uparł, żeby brać w nim udział. Nie wyobrażał sobie żeby go nie było. To było bardzo ważne dla niego. Przez cały czas padał deszcz. Zupełnie jakby pogoda była w żałobie razem z nim. Nie było zbyt dużo ludzi. Z oddali widział jej rodziców jak szli za trumną ze spuszczonymi głowami. Gniewnie zacisnął dłonie. Z chęcią potraktowałby ich jakimś mocniejszym zaklęciem gdyby tylko mógł. To przez nich Dafne odebrała sobie życie. Zmusili ją do małżeństwa, którego nie chciała. Jednak największą nienawiść skupił na Astorii. Stała nieco oddalona od wszystkich, jakby wyciszona. W pierwszej chwili nie bardzo ją poznawał. Wyglądała na zapuszczoną dziewczynkę, ale to była właśnie ona. Kobieta, która przyczyniła się do śmierci jego ukochanej. Gdyby nie ona, dzisiaj by żyła. Obiecał sobie, że jak tylko nadarzy się okazja na pewno sprawi, żeby zapłaciła mu za to. Nigdy jeszcze nie był żądny zemsty tak jak teraz. Do grobu podszedł dopiero, gdy wszyscy odeszli. Z bólem w sercu obserwował radosne zdjęcie Dafne jakie położono na kwiatach. Wyglądała tak pięknie i radośnie. Był wdzięczny za obecność Harry’ego. Mężczyzna w milczeniu był przy przyjacielu. Wspierał go swoją obecnością i to mu wystarczało. Tej nocy znów został w restauracji. Wszystko posprzątał i poustawiał. Był gotowy, żeby wracać do domu, ale nie chciał. Znów wspominał. Żałował, że nie mieli więcej czasu z Dafne. Gdyby los był bardziej łaskawszy, byłby z nią naprawdę szczęśliwy. Tymczasem zły mu ją odebrano. Wciąż nie mógł uwierzyć, że była aż tak zdesperowana, iż się zabiła. Wolała śmierć niż nieudane małżeństwo. On sam nie wiedział jakby się zachował na jej miejscu. Chyba był zbyt wielkim tchórzem,żeby wykonać ten krok. Westchnął cicho. Nie powinien o tym rozmyślać tak bardzo. Dafne odeszła i nie ma szans żeby wróciła. Dobrze, że nie był z nią aż tak długo, żeby się przyzwyczaić do niej. Mimo wszystko naprawdę cierpiał. Nie podejrzewał, że po Hermionie przyzwyczai się jeszcze do kogoś tak bardzo jak do niej. Drgnął wyczuwając, że nie jest sam. Podniósł głowę i spojrzał na bladą twarz Astorii. Od razu wyciągnął różdżkę. Poczuł jak na jej widok ogarnia go rządza gniewu. Przyszła do niego sama i miał wielką chęć, żeby ją zabić. Sprawić abycierpiała tak jak wcześniej  musiała Dafne.

 - Co tu robisz? – zapytał, mierząc ją chłodnym wzrokiem.

Zaśmiała się pod nosem słysząc jego powitanie. Podejrzewała, że tak właśnie będzie. Na pewno obwiniał ją o śmierć siostry i nie dziwiła się wcale. Zasłużyła sobie na to. Nie mogła uwierzyć w to, kiedy znalazła Dafne martwą. Nie spodziewała się, że to zrobi. I nigdy jeszcze nie czuła się winna. Nagle wróciły wszystkie krzywdy jakie jej kiedykolwiek zrobiła. Nigdy nie była dobrym człowiekiem i naprawdę tego żałowała. Nie chciała przyczynić się do jej śmierci.

 - Nienawidzisz mnie, prawda? – zaśmiała się  obserwując mężczyznę. Była ciekawa, co takiego Dafne w nim widziała. Nie był za specjalnie przystojny ani mądry. Mógł mieć jednak w sobie coś wyjątkowego. Jej siostra nigdy nie była wybredna. Potrzebowała jedynie miłości, której nie miała w domu.

 - Po co tu przyszłaś? – powtórzył pytanie z trudem panując nad cierpliwością. Żałował, że nie uczył się dokładniej magii. Mógłby cisnąć w nią takim zaklęciem, że na pewno by tego pożałowała. – Dafne nie żyje. Nie musisz oglądać mojego cierpienia.

 - Nie chciałam śmierci siostry – wyszeptała cicho, patrząc na niego poważnie. – To wszystko było częścią planu, ale nie jej śmierć. Nie chciałam jej wcale skrzywdzić. Nie sądziłam w ogóle, że do tego dojdzie.

 - A jak myślisz, co mogła zrobić? – prychnął z pogardą. – Nott jest kanalią i wcale nie chciała za niego wychodzić. To najgorsze, co mogło jej się przydarzyć.

 - Wiem – przyznała smutnie. Wiedziała, że żadna linia obrony niewiele jej pomoże. Miała jednak coś w zanadrzu i zamierzała to wykorzystać. Tym razem mogła stać po właściwej stronie. – Ale mam propozycje nie do odrzucenia – dodała z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Wiedziała, że tym wygra swoją rundę i drogę do wolności.

~^~^~
Niechętnie otworzyła oczy czując się bardziej zmęczona niż kiedy szła spać.
Nie podejrzewała, że ciąża będzie aż takim ciężkim wyzwaniem dla kobiety. Mimo to była szczęśliwa. W przyszłym tygodniu będzie szła do lekarza. Miał potwierdzić jej stan. Nie mogła się tego doczekać. Pragnęła, aby z jej dzieckiem było w porządku. Zupełnie jakby jakaś cząstka Dracona wciąż przy niej była. W ogóle bardzo powoli wracała do życia. Jutro mijał termin wyznaczony przez Śmieciożerców. Miała nadzieję, że Harry ma jakiś pomysł. Nie mogli skazać Deana na pewną śmierć. W dodatku dzisiaj była umówiona z Johnem. Nie była pewna, czy dobrze robi, ale zrobił na niej wrażenie. Było w nim coś wyjątkowego. No i Draco na pewno, by chciał żeby była szczęśliwa. Mimo to nie mogła się przekonać. W końcu tak mało czasu minęło od jego śmierci. Kim by była, gdyby się teraz zaczęła umawiać z kimś innym? Pokręciła głową i pomyślała, że chyba zwariowała. Powinna odwołać to spotkanie. W jej brzuchu rozwija się dziecko zmarłego męża, a ona myśli o spotkaniu z innym mężczyzną. To czyste szaleństwo.  Myślała nawet, żeby odwołać spotkanie, ale w ostatniej chwili tego nie zrobiła. Czuła, że nie byłoby to uczciwe względem niego. Na spotkanie ubrała się dość skromnie. Nie chciała za bardzo się pokazywać ani dawać mu nic do zrozumienia. To spotkanie czysto przyjacielskie. W końcu uratował jej życie. Zdziwiła się widząc na progu Narcyzę Malfoy. Poczuła jak coś ją sparaliżowało.

 - Co pani tu robi? – zapytała cicho. Jej wizyta nigdy nie wróżyła nic dobrego. Narcyza obrzuciła ją wyniosłym spojrzeniem po czym dosłownie wtargnęła do środka.

 - Mój syn Draco nie zdążył zmienić swojego testamentu – powiedziała chłodno kobieta. – Dlatego wszystko, co posiada łącznie z tym domem przechodzi na konto rodziny. Co prawda masz wyznaczoną jakąś tam odpowiednią sumę, ale nic więcej. Najwyraźniej nikt nie myślał, że umrze tak szybko.

 - Co pani mówi? – Była oszołomiona. Nie spodziewała się tego. Było tak dobrze, a nagle znowu wszystko zaczęło się walić. Poczuła jak robi się jej słabo, ale w ostatniej chwili zdołała podtrzymać się żeby nie upaść. – Czy to znaczy, że mam się wynieść?

 - A jak myślisz? – zakpił spoglądając na nią ponuro. – Oczywiście, że tak. Ten dom nie należy do ciebie. Właściwie niewiele rzeczy jest tu twoje. Większość kupił twój mąż. Wciąż nie mogę uwierzyć, że wolał kogoś takiego jak ty od własnej rodziny.

 - Dziwi mu się pani? – zapytała drżącym głosem. – Każdy przy zdrowych zmysłach wolałby  mając taką rodzinę. Nie mam pojęcia jakim cudem urodziła pani tak wartościowego człowieka.

 - Co tu się dzieje? – Niespodziewanie do salonu wszedł John. Hermiona nieco zesztywniała, po raz drugi zaskoczona. Nie usłyszała dzwonka. Widać Narcyza nie umie zamykać za sobą drzwi. Skrzywiła się nieco. Nie chciała, żeby był świadkiem prywatnych przepychanek.

 - Nic, co powinno cię obchodzić – powiedziała mu nie kryjąc swojej pogardy. – Moi prawnicy skontaktują się również i z tobą. Trzeba zająć się udziałami w firmie.

 - Nie ma pani czym się zajmować – syknął jej gniewnie patrząc na nią spod oka. Żywił otwartą pogardę do całej rodziny Malfoyów, ale do tej kobiety najbardziej. – Testament pani syna spoczywa u mnie w kancelarii i jutro zostanie odczytany. Draco zmienił wszystko w chwili, kiedy poślubił Hermionę nawet jeśli na początku ją nienawidził. Nie chciał, żeby ktokolwiek o tym wiedział, więc ukrył testament u mnie. I dobrze zrobił. Gdybyście o tym wiedzieli, z pewnością zabralibyście tej dziewczynie wszystko.

 - To nie tak! – Narcyza próbowała bezradnie się mu tłumaczyć. Wiedziała, kiedy przegrała i postanowiła wycofać się z honorem. W obecnej sytuacji nie było to dość łatwe. Szczególnie, że ten mężczyzna miał nad nią przewagę. W dodatku prawną – W porządku, jak sobie chcecie. Chcę zobaczyć ten testament i to szybko. Jeżeli mój adwokat znajdzie jakąś lukę prawną, to wówczas puszczę ją z torbami.

 - Nie bój się – odparł chłodno John. Nie rozumiał, co jego ojciec widział kiedyś w tej kobiecie. Dla niego była zimną i wyrafinowaną suką. On sam z pewnością nie zwróciłby na nią uwagi. – Możemy spotkać się jutro.  Nie ma sensu mieszać w to wszystko Hermiony.

 - Skoro tak uważasz – skinęła głową na pożegnanie i odeszła. Hermiona odetchnęła z ulgą, gdy kobieta wyszła. Od dawna nie była tak zdenerwowana jak teraz. Odruchowo dotknęła brzucha.

 - Dobrze się czujesz? – Trochę zaniepokojony John spojrzał na nią z troską. Odruchowo dotknął jej ramienia, ale się cofnęła. Zmarszczył czoło, lecz nic nie powiedział. W kieszeni czekał już specjalny eliksir. Wiedział, że wystarczy kilka kropel, żeby zapomniała o swoim mężu. Coś jednak sprawiało, że nie umiał jej tego dać. Postanowił znaleźć inny sposób żeby ją podejść. Tak delikatniej i bardziej uczciwie. Nie miał pojęcia czemu tak bardzo mu zależało. Przecież powinien być wobec niej całkowicie obojętny. A jednak nie potrafił. Nie rozumiał, co taka wspaniała kobieta jak ona widziała w takim mężczyźnie jak Draco. To nie było poważne. Jednak zakochała się w nim i to ze wzajemnością. Nawet on widział tę miłość, która się zrodziła i nie miał pojęcia, co o tym myśleć.

 - Wszystko w porządku – powiedziała pospiesznie. Jemu również nie powiedziała o swej ciąży. Na razie postanowiła zachować tę wiadomość tylko dla siebie. To była jej cząstka, która należała do niej. Może było to samolubne, ale nie była na to gotowa. Kiedy nadejdzie czas na pewno się ze wszystkimi podzieli. – Możemy iść na ten spacer.

 - Dobrze – skinął głową i poczekał aż założy płaszcz. Obserwował uważnie jej drobny profil. Gdyby sytuacja była inna, być może na serio spróbowałby się nią zainteresować. Do tej pory nie myślał o podobnej możliwości. Szybko stłumił tę myśl. Miała być tylko pionkiem w jego grze. Innej opcji sobie nie wyobrażał. Kiedy tylko się ubrała, wyszli na zewnątrz. Pogoda była całkiem przyjemna jak na tę porę roku. Wkrótce miały się odbyć święta, a wraz z nimi rocznica śmierci jego ojca. Znów na samo wspomnienie o nim zacisnął gniewnie pięści.

 - Coś się stało? – spytała cicho widząc zmianę nastroju Johna. Wciąż intrygował ją ten mężczyzna. Było w nim coś tajemniczego i dziwnego zarazem. Obiecała sobie rozgryźć go, a zarazem zachować ostrożność. Nie chciała za bardzo się zbliżać. Nie byłoby to właściwe. Nawet jeśli w jej oczach był dość atrakcyjny, chociaż wcześniej wzbudzał strach.

 - Nie, wszystko w porządku – odezwał się niezwykle chłodno i spojrzał na nią kątem oka.  Był zły na siebie, że nie umiał przy niej kontrolować swoich emocji. Nie powinien za bardzo myśleć o tym wszystkim. Wówczas  na pewno byłoby o wiele lepiej. Z mocnym postanowieniem ruszył zadowolony z siebie, obok milczącej kobiety.
~^~^~
 Ginny była niezwykle poruszona.
W dodatku martwiła się o Deana i była bardzo zła na siebie. Jej narzeczony został porwany, a ona całowała się z dawnym chłopakiem. Nie powinno w ogóle do tego dojść. Nigdy jeszcze nie było jej tak ciężko jak teraz. Cieszyła się z możliwości spędzania z synem tych trudnych chwil. U Molly miał bardzo dobrze. W dodatku przebywał u nich również George. Cudem został uratowany z płonącego sklepu. Niestety, nie udało się uratować budynku, a jego przyjaciółka Kate zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Ginny, która nigdy nie ufała Kate, nie uważała, żeby ona mogła go skrzywdzić. Bez względu na to, co zrobiła w przeszłości. Mimo to jej nieobecność stawiała ją w niezbyt dobrej sytuacji. Miała nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Pragnęła wyjść za Deana i być z nim naprawdę szczęśliwa. Miała nadzieję, że to marzenie kiedyś się spełni. Była pewna, że po pokonaniu Voldemorta jej życie wróci do normy, a tymczasem wszystko wskazywało na to, że tak nie będzie. Myślała też o wyjeździe. Jeżeli to wszystko się skończy, porozmawia z Deanem i poprosi żeby opuścili Anglię. Być może znajdzie miejsce na tym świecie gdzie będzie szczęśliwa. Naprawdę na to liczyła. Nagły dzwonek do drzwi sprawił, że drgnęła zaskoczona  i spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Nie spodziewała się nikogo o tej porze. Gdy w wizjerze  ujrzała postać Harry’ego, w pierwszej chwili nie chciała mu otworzyć. Zrobiła to jednak wbrew temu, co czuła.

 - Co tu robisz? – zapytała go chłodno mierząc ponurym wzrokiem. Nie była zadowolona, że tu był i nie zamierzała tego ukrywać. Harry był dość trudnym facetem, a ich przyciąganie sprawiało, że najlepiej by było, żeby go unikała. Niestety, on wyraźnie jej na to nie pozwalał. Nie była pewna czasami jak się przez niego zachować. Teraz też była skrępowana jego obecnością. Wciąż pamiętała ten namiętny pocałunek z wczorajszego wieczora. – Nie powinieneś tu przychodzić.

 - Chce wszystko wyjaśnić – wyszeptał cicho patrząc cicho na nią. Wiedział doskonale, że nie powinien tu przychodzić. Mimo wszystko było coś, co sprawiło, że nie umiał się z tym pogodzić, iż nie należała do niego. – Nie powinienem był do tego dopuścić. Powinnaś iść własną drogą. Jestem z ciebie dumny, że mimo wszystko poradziłaś sobie tak dobrze. Na pewno nie było ci łatwo. Zostałaś sama z dzieckiem. Nie wiem, która kobieta na twoim miejscu zaszłaby tak daleko. Kiedy to się skończy, wyjadę stąd. Nie ma tu dla mnie miejsca. Już dawno powinienem o tym wiedzieć. Przepraszam, że wszystko spieprzyłem.

 - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytała cicho. Nie spodziewała się tego. W czasie gdy ona myślała o wyjeździe, to Harry się na to zdecydował. Kompletnie ją tym zaskoczył. Nie była pewna, czy się na to zdecyduje. Tymczasem zamiast poczuć się lepiej z tego powodu, czuła się dużo gorzej. Kiedy wyjechał jej świat wywrócił się do góry nogami. Podobnie było, kiedy wrócił. Tymczasem miała go znów stracić. Nie była pewna  czy pogodzi się z tą sytuacją. To było naprawdę trudne dla niej i bała się tego. Wiedziała jednak, że powinna mu na to pozwolić. W ten sposób będzie mogła na nowo wszystko poukładać.

 - Tak – pokiwał głową, nie do końca zdecydowany. Chciał jej jednak pokazać, że jest na to gotowy. Nie chciał, żeby czuła się winna. To była jego decyzja i tylko jego. Nikt nie miał na nią wpływu. – Tak będzie najlepiej dla ciebie i dla mnie. Być może gdzie indziej znajdę sobie szczęście.

 - I ułożysz sobie życie z jakąś miłą kobietą – przyznała cicho, chociaż na samą myśl o tym coś ściskało ją w środku. Nie wyobrażała sobie mężczyzny z kimś innym. Wolała nawet nie myśleć o podobnej sytuacji

 - Raczej nie – Harry pokręcił głową. – Ty jesteś moją jedyną miłością. Nigdy nikogo nie kochałem tak jak ciebie. Myślę, że powinienem już iść. Wspomnij czasami Jamesowi o mnie. Nie musi wiedzieć, że jestem jego ojcem. Wystarczy mi fakt, że w ogóle mogłem go poznać. To naprawdę niezwykły chłopiec. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jestem  z niego dumny. I z ciebie również. To chyba wszystko. Powinienem już odejść., Ruszył w stronę drzwi, gdy niespodziewanie Ginny chwyciła go za rękę. To był dla niego znak. Bez zastanowienia zdając sobie sprawę, że będzie tego żałował przyciągnął ją do siebie i pocałował długim, namiętnym pocałunkiem. Ich ciałami zawładnęło pożądanie. Jeszcze nigdy nie czuli się tak zafascynowani swoimi odczuciami. To była całkowicie nieoczekiwana namiętność. Ginny gorączkowo pozbawiała Harry’ego ubrań, podobnie jak on ją. Nawet jeśli za chwilę przyjdzie opamiętanie nie dbali o to. To było niesamowite uczucie. Seks z Deanem był cudowny, ale zawsze jej czegoś brakowało. To, co czuła przy nim było coś zupełnie innego. Drżała z pożądania pojękując z każdym jego dotykiem. Przez cały czas nie odrywała od niego swojego wzroku. Smakował ją i brał w posiadanie. Była zachwycona. Już od dawna tak się nie czuła. Gdy w nią wszedł, świat stanął w miejscu. Nie liczyło się nic prócz tego, co się teraz działo. Opamiętanie przyszło pół godziny później. Kiedy ocknęła się z rozkosznej namiętności, przypomniała sobie o Deanie. Poczuła się jak podła dziwka, która sypia ze swoim przyjacielem. Poderwała się z łóżka oszołomiona i przerażona swoim czynem.

 - Wyjdź stąd! – powiedziała do Harry’ego, gdy tylko chłopak się przebudził. Patrzył na nią nieco zdezorientowany. – To nie powinno się w ogóle stać. Najlepiej będzie jeśli o sobie zapomnimy.

 - Myślisz, że to możliwe? - zapytał z niedowierzaniem. Nie był pewien czy mógłby o niej zapomnieć tak łatwo. Zależało mu na niej. Teraz to wiedział. I ta wiedza sprawiała, że chciał o nią walczyć. Nie mógłby się poddać teraz. Zachowałby się jak jeszcze większy drań. – Ja nie będę umiał. To nie był tylko seks i doskonale wiesz o tym. Żadne z nas nie poszłoby na taki układ. Powinnaś sobie to w końcu uświadomić.

 - Nic o mnie nie wiesz – wybuchła czując jak w środku ogarnia ją gniew. Na siebie i na niego. – Naprawdę Harry, zapomnij o tym i o mnie raz na zawsze. To, co było już nie wróci. Najwyższa pora byś to sobie uświadomił. A teraz wyjdź stąd. – Harry postanowił nie kłócić się z nią. Po prostu się ubrał i wyszedł. Chociaż w głębi duszy był na nią naprawdę zły. Nie powinna się tak zachować. Nie rozumiał jak mogła udawać, że nic ich nie łączyło, gdy w rzeczywistości było zupełnie inaczej.

 - Kocham cię, Ginny Weasley – wyszeptał do siebie cicho i zniknął w ciemności nocy. Cokolwiek się wydarzy,był zdecydowany walczyć do samego końca.  O reszcie miał zadecydować los. I wierzył, że będzie dla niego korzystny. Niczego innego bardziej nie pragnął.

~^~^~
Od autorki:
Podoba mi się ten rozdział chociaż czuje, że was zaskoczyłam.
Nie wiem, co pomyślicie sobie teraz o Ginny. Dean jest uwięziony, a ona idzie do łóżka z Harrym.
No i jeszcze Hermiona i John! Aj coś czuje, że końcówka opowiadania was całkowicie zaskoczy.
Mam nadzieję, że pozytywnie, a tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny rozdział.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „pokochac-lotra”
Tytuł rozdziału: 025 „Zagubiona”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 765





23 komentarze:

  1. Hej.:)
    Rozdział jak zwykle zaskakujący.
    Cieszę się, że Draco dba o Hermionę, mimo iż nie ma go przy niej.
    Jestem ciekawa dlaczego John żywi taką niechęć do Narcyzy i Lucjusza.
    Jest świetnie.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    Ps.Przepraszam za tak beznadziejny komentarz.
    Ps.2. Na moim blogu pojawiła się informacja. Zajrzyj, jeśli możesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w końcu najwyższa pora żeby Draco dorósł i się zmienił.
      W końcu mu się to udało.
      co do Johna to jeszcze nie mam planów na niego dokładnych, ale coś na pewno wymyślę.
      Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział wkrótce!

      Usuń
  2. Draco żyje ale nie żyje. Miona nie moze związać się z Johnym w dodatku cały ten testament. Ciąża. Namieszalas ale to kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się porobiło! Końcówka po prostu boska!!! A co do Johna... niech się trzyma z dala od Hermiony!
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde ja chcę Dracona :*
    I nie chcę aby coś było między Johnem a Mionką ;((( Swoją drogą John nie lubi Narcyzy i Lucjusza - dlaczego? Hmmm chociaż ja ich też nie znosze -,- ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. - To będzie bardzo prosty plan John! – przecinek przed „John”
    - To jak w obliczu śmierci umiała sobie radzić – „Tym” zamiast „to”

    Ten rozdział wydał mi się taki smutny. Hermiona jest sama, Draco "odszedł'. Szkoda tylko, że ten chłopiec nic nie powiedział. John mnie irytuje. Jest tyle sposobów, aby zemścić się na Malfoyach, a wybrał do tego niczemu niewinną kobietę. Więzi Dracona, zneca się nad nim, a my nadal nie znamy prawdziwego powodu, dlaczego.
    Do tego Harry i Ginny definitywnie się rozstali. Nie wiem jak Ginny mogła zrobić to Deanowi, kiedy ten został uwięziony i prawdopodobnie jest martwy. A jak nie, to współczuje jej chwili, w której stanie mu na przeciw i nie będzie potrafiła spojrzeć w oczy. Rozumiem, że pocałunek jej wybaczył, ale pójście z kimś do łóżka?
    Co zaproponowała Astoria?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie miał być taki smutny, ale miałam sporo obaw do niego.
      Aj jak zwykle pozostawilam wiele pytań, które mam nadzieję, że da się wyjaśnić.
      Tymczasem pozostawiam znaki zapytania aż do wielkiego finału.
      Zapewniam, że odcinek będzie naprawdę wciągający!

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Zachowanie Johna jest podłe, przecież Hermiona nic mu nie zrobiła, mam nadzieję, że John dostrzeże jej dobroć i nie będzie potrafił zrealizować swojej zemsty. Co do Ginny jest w trudnej sytuacji uczuciowej, ale krzywdzi ona swoim zachowaniem Deana.
    Czekam na kolejny rozdział

    Pozdrawiam Monize

    OdpowiedzUsuń
  7. Przypierdole mu. John ty sukinsynie. Nie obchodzi mnie, że jesteś postacią fikcyjną i tak obije ci mordę. Uff czuje się trochę lepiej, dlaczego wszystko jest takie zagmatwane? A i jeszcze strzele liścia Hermionie jej mąż ''umarł'' nie powinna się spotykać z facetami no. Jestem oburzona ni! I Ginny kobieto ty kochasz Harrego to takie oczywiste kolejna idiotka. Co ta Astoria kombinuje. I Voldemorcie WYPIERDALAJ mi z z głowy Złotego Chłopca i wogóle ze świata no! Tyle emocji kobieto czy to nie zadużo, od smutku po wściekłoś. Muszę się się jakiś uspokoić. Czytanie tego nie na moje nerwy. Wdech i wydech może będzie lepiej ( przepraszam, że bez ładu i składu ale jestem za bardzo wściekła ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile narobiłam błędów O.o karygodne, niedobra ja.

      Usuń
    2. Nie wiem, czemu John wzbudza takie negatywne uczucia.
      Mam tylko nadzieję, że nie dostaniesz przeze mnie czasem zawału albo coś podobnego.
      No ale John jeszcze wszystkich zaskoczy, a przynajmniej mam taką nadzieję.
      I że będzie to całkowicie pozytywne zaskoczenie, ale odczucia mieszane jak najbardziej gwarantowane.
      Tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na następny rozdzialik

      Usuń
  8. Wspaniały rozdział.
    Cieszę się, że Draco nadal żyje i ciągle martwi się o Hermionę. Mam nadzieję, że John nie napoi Hermiony eliksirem, a ona nie będzie się z nim spotykać, bo przecież kocha swojego męża. Zastanawia mnie co wymyśliła Astoria.
    Skoro jeszcze nas zadziwisz to nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  9. Malfoyowie często wkurzali mnie w Potterze, a na blogach strasznie ich lubiłam. :D Szczególnie Draco, prawie każda blogerka robiła z niego bożyszcza, tak jak i ja na początku swojej (pseudo?)pisarskiej kariery, a mnie się to cholernie podobało. Niech się martwi o tę kasztanowłosą dziewoję, niech się martwi, na zdrowie mu to wyjdzie.
    Wybacz, że tak długo zajęło mi skomentowanie, nie wchodziłam ostatnio na czytane przeze mnie blogi.

    Pozdrawiam i zapraszam na rozdział piąty. (Sinusoida-Emocji)

    OdpowiedzUsuń
  10. John jest i zły, i dobry. Chce odać Hermionie tą miksturę, ale mam szczerą nadziejje że tego nie zrobi. Awwww mały malfoy w jej brzuszku:)
    Biedny Draco. Szkoda ze musi to oglądać. Rozdział jak zwykle mroczny i tajemniczy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już koniec tego rozdziału? Nawet nie wiem, kiedy się zleciał.
    Zaskoczyłaś mnie. I to lubię. Bo już sobie zaczęłam budować pewną wizję, gdy nagle ty rozsypałaś ją w drobny pył.

    John. Dziwny facet. Trudno mi go rozgryźć. Ostatni rozdział sprawił, że ujrzałam w nim tę dobrą stronę. Ale to się tak pięknie nie mogło skończyć. Nie wiem, co on ukrywa, jakie wydarzenia z przeszłości wciąż wspomina, ale one skutecznie zniekształcają jego obraz. Myślę, że on sam nie może się odnaleźć. Z jednej strony kieruje nim żądza zemsty, ale w głębi duszy... No nie wiem. Naprawdę jestem ciekawa, kim się na koniec okaże.

    Harry i Ginny. Po prostu czułam, że coś się między nimi wydarzy. I nawet się wzruszyłam, kiedy Potter powiedział jej, iż zdecydował wyjechać. A potem ona się mu oddała. A na koniec tak okropnie wyrzuciła go z mieszkania. Ale miała prawo czuć żal. Myślę, że cały czas trzyma w sobie tę złość na niego, kiedy bez słowa ją opuścił. Jednak nigdy nie przestała go kochać. Tylko, że chcąc go ukarać, sama przed sobą nie przyznaje się do uczuć.

    Ostatnio przejęłam się tym pożarem w sklepie George'a i było mi smutno, że chłopak umarł. Ale teraz, kiedy się okazało, że jednak zdołali go uratować... Nie wiem, czy przypadkiem nie byłoby dla niego lepiej, gdyby zginął wówczas w płomieniach. Jak on się po tym wszystkim pozbiera?

    Ron też dostał niezłego kopa od życia. Ale wcale mu nie współczuję. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie lubię go. Wzbudza we mnie negatywne emocje. I jeszcze Astoria zaczęła się przy nim kręcić. Co ona kombinuje? Bo jakoś trudno mi uwierzyć w jej nagłą skruchę i wewnętrzną przemianę.

    Nie omieszkam też wspomnieć o głównej parze tego opowiadania. Draco musi naprawdę cierpieć. A co będzie, jeśli John dopnie swego? Nie wyobrażałam sobie rozpaczy młodego Malfoya. Lepiej niech już Hermiona się dowie, że jej mąż żyje.

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Jestem pewna, że zaskoczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm na pewno jeszcze się sporo wydarzy.
      co do postaci Rona chciałam go pokazać z całkowicie innej strony i mam nadzieję, że mi się to udało chociaż trochę.
      Osobiście też nie przepadam za Rudzielcem więc to było dość trudne zadanie.

      Co do reszty to jeszcze będzie wiele niespodzianek.
      Myślę, że największą będzie dla wszystkich John.
      Na Astorię już mam pewien pomysł i oby trafiony ale nie będę z góry wszystkiego zdradzać.

      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  12. Mam tylko ogromną nadzieję, że Hermiona nie da się Johnowi. Ten facet nie jest zły i czuje, że prędzej, czy później na dobre to z niego wyjdzie. Z rozdziału słusznie jesteś zadowolona, bo wyszedł naprawdę świetny. Każdy wątek bardzo mi się podobał, a szczególnie ten z Draconem, pogrzebem Dafne i rozmową Astori z Ronem. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie. mam nadzieje, że niebawem się dowiem :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. przeczytałam cały Twój blog w 2 dni i jestem pod wielkim wrażeniem :) bardzo mi się podoba Twój styl pisania, fabuła, bohaterowie. Oczywiście mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze i Draco będzie z Hermioną pomimo wielu trudności jakoś nie wyobrażam sobie jej z kimś innym, a szczególnie nie z Johnem! Mam nadzieję że zapłaci on za krzywdy jakie im wyrządził tak samo jak Lucjusz, Bellatrix i inni Śmierciożercy. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję szczęśliwe zakończenie ( w tym naszym szarym życiu, miło jest pomyśleć, że gdzieś w opowiadaniu ludzie są szczęśliwi ze sobą pomimo tylu trudności prawda? :D) Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam niespodzianki, szczególnie te dobre ;)
    Dlatego Twoje opowiadanie, jest jednym z lepszych jakie czytam ;)
    Weny.
    Pozdrawiam,Lili
    panstwoweasley.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. W końcu sie zmotywowałam i postanowiłam dodać komentarz. Boże, ta szkoła zabiera mi chęci na cokolwiek xD.
    No tak, mogłam się domyślić, że pomiędzy Ginny a Harrym coś sie wydarzy i jestem z tego powodu naprawdę zadowolona. Widać, że Ginny nadal mocno go kocha, więc nic dziwnego, że oddała mu się po tym, jak oświadczył, że wyjeżdza. Poza tym, im bardziej próbuje przekonac sie wszystich i siebie, że go nie kocha, tym bardziej jej na nim zależy. I mimo tego, że lubię Deana, to jednak kibicuję Harry'emu i Ginny.
    John wzbudza we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony rzeczywiście jest w jakimś stopniu dobrym człowiekiem, ktorego spotkały złe rzeczy, ale z drugiej nie powinien spoufalać się ze Śmierciożercami i krzywdzić tych, ktorzy na to nie zaśłużyli. Jeśli szuka zemsty, powinien to zrobić w inny sposob, w taki, aby ucierpiała tylko osoba, do ktorej jest skierowana ta zemsta. Niemniej, bardzo mnie on ciekawi i zastanawiam się, jaki będzie jego następny krok. I czy zakocha się w Hermionie?
    Biedny Draco, nie dość, że już tyle wycierpiał to jeszcze teraz musi patrzeć na to, jak John probuje podejść Hermionę. To naprawdę okropne i współczuję mu. Mam nadzieje, że nie niebawem skończy się ta męka, Miona dowie się , że on żyje i na końcu będą szczęśliwą rodzinką ze zdrowym dzieckiem ^^.
    Chociaż Ron wkurzył mnie jak zostawił Hermionę to jednak jest mi go żal. Znalazł kobietę swojego życia i ją stracił przez głupotę rodziny Greengrassów. Mam nadzieję, że ostatecznie odpowiednie osoby zostaną ukarane.
    Mi także rozdział się podoba i tak, w pewnym sensie mnie zaskoczyłaś, ale w pozytywny sposób ^^. Coraz częściej myślę nad końcówką i zastanawiam się, co wymyśliłaś :D.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń


  16. I znów spóźniona. Wybacz :P

    Wow, jestem zaskoczona tym, co odsłoniłaś w sprawie Johna. Od początku mnie ta postać fascynowała i jak widać, nie bez przyczyny. Facet ma swoje za uszami, ale w sumie da się go zrozumieć. Nie jestem zadowolona z sugestii jego i Hermiony jako pary, ale fajnie, że John w końcu zrezygnował ze swojego planu. To świadczy o tym, że jednak ma jakieś uczucia.

    Ciężko polubić Twoją Ginny. Kobieta jest już dorosła i powinna mieć więcej rozsądku, a nie bawić się z dwoma mężczyznami. Pójście do łóżka z Harry'm jest więcej niż niestosowne. Powinni chociaż zaczekać, aż Dean wróci bezpiecznie do domu i będzie miał prawo zorientować się, jak stoją sprawy. Harry też zachował się źle, ale przynajmniej się opamiętał. Jego wyznanie było smutne i piękne ^^ Był gotowy odejść. Ale Ginny oczywiście dała się ponieść emocjom... Podczas ich stosunku widać było prawdziwą pasję i miłość. Już sobie pomyślałam, że to oni są właściwą parą… Ale potem Ginny obudziła się, odkryła, jaki ,,bałagan’’ zrobiła i postanowiła zrzucić winę na Harry’ego, chociaż to ona w głównej mierze ponosi odpowiedzialność. Zaczynam myśleć, że ta kobieta ma nie po kolei w głowie :P Już sama nie wiem, z kim powinna być. Mam wrażenie, że nie zasługuje na żadnego.

    Cieszę się, że George jednak uratował się z pożaru!

    Wzruszyłam się, czytając o tym, jak Ron przyjął śmierć Dafne. Ich uczucie nabrało tragizmu. Współczuję im obu…

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Abrakadabrastycznie :*
    xx
    Layls
    dramione-teatr-uczuc.blogspot..ccom

    OdpowiedzUsuń
  18. Hmm... Czy dobrze sobie poukładałam sprawę Johna? Jego ojciec był bratem Lucjusza zakochanym w Narcyzie ale zrezygnowali ze swojego uczucia na rzecz Malfoy'a nr. 2? :O
    /K

    OdpowiedzUsuń