Najciekawsze pytania wciąż pozostają
pytaniami.
Kryją w sobie tajemnicę.
Do każdej odpowiedzi trzeba dodać ‘być
może’.
Tylko na nieciekawe pytania można
udzielić ostatecznych odpowiedzi.”
- Éric Emmanuel
Schmitt
„Oskar i pani Róża”
Kroniki Proroka
Codziennego 029:
W końcu nadszedł moment, żeby wszystko dokładnie
wyjaśnić
Jednak myślę, że mam pewien pomysł i mam nadzieję, że
dość dobry. W końcu trzeba nad wszystkim popracować. Zapraszam serdecznie do
czytania:
~^~^~
Minęło
kilka tygodni, od kiedy uratowali Harry’ego.
Wszystko powoli zaczynało się układać, tak samo jak
ich życie. Hermiona nie sądziła, że może być tak bardzo zadowolona i
szczęśliwa. Tymczasem życie wciąż ją zaskakiwało, a najbardziej jej mąż. Nie
było dnia, żeby nie pokazywał jak bardzo ją kocha. Najbardziej szokowały ją te
wszystkie niespodzianki. Wielkimi krokami zbliżał się również termin ich ślubu.
Nie mogła się doczekać. W końcu będzie,jak zawsze pragnęła. W uroczym kościółku
we dwoje. Czuła, że będzie naprawdę szczęśliwa. Razem z Ginny wybierały suknię ślubną.
Ona również miała wyjść za Harry’ego. Termin ślubu był zaplanowany za miesiąc,
gdy oni wrócą z podróży poślubnej. Na całe szczęście Luna nie miała nic
przeciwko temu. Chciała zamiar wyjechać na dwa tygodnie gdzieś za granicę.
Nigdy jeszcze nie była po za Anglią. Dzięki temu nie ominie jej uroczystość.
- Wciąż nie
mogę w to wszystko uwierzyć – wyszeptała do przyjaciółki
przymierzając suknie ślubną. Była długa
z bufiastymi rękawami. Idealnie dopasowana do jej figury. Zakładając ją,
czuła, jak szczęście rozpiera ją od środka. Przypomniała sobie swój pierwszy
ślub. Wtedy brała go pod przymusem, żeby uratować Dracona. Nie sądziła, że
doprowadzi ją to do tego momentu. Życie bywało pełne niespodzianek. – Mam
nadzieję, że pojawicie się dzisiaj na uroczystym przyjęciu? Draco chyba
zaprosił pół miasta. Zwłaszcza teraz, gdy Narcyza przeniosła się do tak zwanego
Wdowiego domku i możemy zamieszkać w Malfoy Manor. Wiesz, że pozwolił mi
wszystko zmienić? Ten dom przypomina muzeum, ale mam zamiar sprawić, żeby
lepiej się nam mieszkało.
- Naprawdę
myślisz, że to dobry pomysł? – Ginny bardzo wątpiła w słowa przyjaciółki.
Zwłaszcza po tym wszystkim, co ona tam przeżyła. – W sensie mieszkania tam. Nie jestem pewna, czy będziecie
szczęśliwi w tym miejscu. Wydarzyło się w nim wiele zła.
- Wiem –
przytaknęła jej Hermiona. – Jednak kiedy wszystko pozmieniam, będzie zupełnie
inaczej. Wierzę, że będę szczęśliwa. I Draco również. W końcu wszystko zależy
od nas, nie od miejsca w którym mieszkamy.
- W sumie
racja. – Ginny nie mogła się z nią nie zgodzić. Kiedy zamówienie na suknie było
już przygotowane, Hermiona i Ginny skierowały się w stronę domu. To był długi i
intensywny dzień, a jeszcze się nie zakończył. Do wieczora zostało jeszcze
trochę czasu. Domowe skrzaty i pokojówki miały mnóstwo roboty. Z uśmiechem
zajrzała do sali balowej. Powoli znikało jej ponure wnętrze. Wszystko było
zastąpione żywymi kolorami. Po bokach ustawiono zastawione stoły z jedzeniem. W
powietrzu unosił się zapach wspaniałych potraw. Była pod wrażeniem tego
wszystkiego.
- Już prawie
wszystko jest gotowe – powiedziała łagodnym głosem jedna z pokojówek. Młoda i
ładna dziewczyna przysłana tu z agencji „Pracująca czarownica”. To Draco
polecił jej tę agencję i nie żałowała. Wynajęte dziewczęta i kelnerzy byli
naprawdę młodzi i zdolni. Wszystko było profesjonalne i dopięte na ostatni
guzik. – Chyba powinna się pani przebrać. Zostało naprawdę niewiele czasu.
- Ach, macie
rację – mruknęła zdając sobie sprawę, że powinna jeszcze wziąć kąpiel. Bardzo
szybko poleciała na górę. Sukienkę miała przygotowaną już wcześniej. Kupiła ją
sama w tajemnicy przed wszystkimi. Chciała tego wieczoru zaskoczyć Dracona i
zrobić wrażenie również na jego przyjaciołach. Wiedziała, że będzie mnóstwo
osób z jego branży. Na pewno zabraknie Johna. Wciąż nie można było go znaleźć..
Z jednej strony się cieszyła. Była tylko zła, że okazała się tak głupia i mu
zaufała. Wszystko było od początku ukartowane. Nawet jego pojawienie się. Tylko
jaką tajemnicę krył? Myślała o tym w trakcie kąpieli. Nie umiała jednak
rozgryźć tego mężczyzny. Miała cichą nadzieję, że nigdy więcej nie pojawi się w
ich życiu. Już dość namieszał. Teraz
nadeszła pora, żeby ona i Draco byli szczęśliwi. W końcu każdy na to zasługuje.
I w to wierzyła. Gdy w końcu zeszła na
dół, już rozbrzmiewały pierwsze tony wygrywanej muzyki. Powoli pojawiali się pierwsi goście.
Rozpoznała wśród nich Harry’ego i Ginny. Pojawił się nawet Ron. Był sam, gdyż
wciąż nosił żałobę po Dafne. Zauważyła też część rodziny Weasleyów. Na widok
Artura i Molly nie kryła swojej radości. Nie sądziła, że się pojawią. Molly
obdarzyła ją ciepłym uśmiechem. To był dobry znak. Wzrokiem szukała swojego
męża. W końcu go dostrzegła. Stał przy fortepianie i rozmawiał z jakimiś
ludźmi. Z pierwszej chwili ich nie poznała. Pięć lat sprawiło, że bardzo się
zmienili. Nie mogła uwierzyć, że ich
widziała. Jej serce zabiło mocno w
nierównym tępię. Podeszła bliżej.
- Mamo, tato –
wyszeptała cicho patrząc na nich. W jej oczach pojawiły się łzy. Draco odwrócił się do niej z czułym uśmiechem na
twarzy.
- Hermiono –
powiedział miękko. – Długo myślałem nad idealnym prezentem dla ciebie. Mam
nadzieję, że ten ci się spodoba. – Nie była pewna, czy może go kochać jeszcze
bardziej. Była poruszona słysząc jego słowa.
- Córeczko. –
Jane Granger wyciągnęła ręce w stronę swojego dziecka. Przez długie pięć lat
błądzili po świecie podróżując bez celu. Cały czas czuła, że czegoś jej
brakuje. Nie miała pojęcia, co to było. Jej mąż również czuł to samo. Dopiero
kiedy odnalazł ich tamten detektyw i poddali się zabiegowi usunięcia zaklęcia wszystko
sobie przypomniała: ich kochaną córeczkę, która teraz stała się w pełni
kobietą. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś.
- Mamusiu –
wtuliła się w jej ramiona szczęśliwa, jak jeszcze nigdy dotąd. – Tak bardzo
przepraszam. Ja chciałam tylko żebyście byli bezpieczni. Potem próbowałam was
znaleźć, ale bezskutecznie. Bałam się, że nigdy już was nie zobaczę.
- Na szczęście
pomógł nam ten młody dżentelmen, który mówi, że jest twoim mężem – powiedział
miękko pan Granger, patrząc na Dracona. – Naprawdę wyszłaś za niego za mąż? Jak
do tego doszło?
Hermiona
poprowadziła rodziców do oddzielnego pokoju w którym mogła spokojnie
porozmawiać. O sytuacji w jakiej się znalazła, więzieniu i oferowanej pomocy
Dracona. Z początku obawiała się, że jej tata rzuci się na Dracona, ale na
szczęście tego nie zrobił. W końcu zrozumiał, że on naprawdę kochał jego córkę.
Ta miłość była widoczna w oczach ich obojga.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa –
powiedziała do niej matka. Hermiona kiwnęła głową. Obiecała sobie odwdzięczyć
jakoś mężowi i wiedziała nawet jak to zrobić. Posłała mu romantyczne
spojrzenie. Gdy padły pierwsze rytmy wolnej piosenki podszedł do niej i zabrał
na parkiet. Poruszali się w rytm przytuleni do siebie. W tym momencie każde z
nich chciało, żeby ta chwila trwała wiecznie.
~^~^~
George
stał niepewnie przed domem Angeliny.
Już dawno
powinien z nią porozmawiać. Nie był pewien, jak potoczy się jego przyszłość z
Kate, ale uważał, że powinien zakończyć
swój stary związek. Nie ukrywał, że czuł się jak drań. Angelina zasługiwała na
kogoś lepszego niż on. Kogoś, kto jej nie zrani i zawsze będzie jej wierny. I
to nie będzie on. Jeżeli raz ją zdradził, na pewno robiłby to częściej. W końcu
odważył się i nacisnął dzwonek. Otworzyła mu po paru minutach. Nie kryła zaskoczenia
jego widokiem. Nie odzywał się do niej od czasu wypadku na Pokątnej. Próbowała jakoś
do niego dotrzeć, ale w końcu dała sobie spokój. Był upartą osobą i wolała mu
się nie narzucać. Zresztą, nigdy nie należała do tego typu kobiet. Na jej widok,
uśmiechnął się niepewnie i zbliżył do niej.
- Czy możemy porozmawiać? – zapytał łagodnym
głosem. Kiwnęła głową, gestem zapraszając go do środka. Niechętnie znalazł się
w jej domu i był zdenerwowany. Wyczuła to po nim. Chciała go czymś poczęstować,
ale odmówił jej. Był wystarczająco spięty i bez tego.
- O czym chciałeś rozmawiać? – zapytała, gdy
zaczęła się przedłużać cisza między nimi. Nie rozumiała tego i bała się. Miała
wrażenie, że coś było nie tak. Nie rozumiała tego dlaczego, tak właśnie było i
nie podobało jej się to.
- Nie możemy dłużej tego ciągnąć – odezwał się
w końcu pozbawionym emocji głosem. – Wiem, że liczyłaś na coś innego i ja
również. Prawda jest jednak taka, że okłamywałem ciebie. Nie chciałem tego
wcale. Byłem pewien, że umiem cię pokochać, nawet myślałem iż jest to miłość, ale chyba nie potrafiłem. Zasługujesz na kogoś
lepszego niż ja.
- A jeśli nie chcę? – zapytała bardzo cicho. Nie
chciała żeby to się tak skończyło. Czuła jakby ten mężczyzna rozdzierał jej
serce. Pragnęła być z nim szczęśliwa. Pokochała George’a za jego dobroć i
łaskawość, chociaż wszyscy jej to odradzali. Pomagała wrócić mu do życia.
Jednak on nie miał zamiaru z nią być. Odrzucał jej miłość i wszystko, co
chciała mu dać. – To wszystko przez nią,
prawda? To wina Kate.
- To nie Kate – odruchowo stanął w obronie
dziewczyny. Nie chciał, żeby ich sprawy ją dotknęły. – To tylko ja. Nie umiem
być z tobą, gdyż nie kocham cię jak powinienem. Prędzej czy później, nasz
związek, by się skończył. Jeżeli kogoś masz obwiniać, to tylko i wyłącznie
mnie.
- Tak, masz rację, a wiesz dlaczego? – syknęła
gniewnie. – Bo jesteś idiotą. Miałam ci tego nie dawać, ale chyba nie mam
wyjścia. Oboje jesteście siebie warci.
- Co to jest? – zdziwił się, gdy podała mu
białą kopertę, na którym widniało jego imię. Poczuł jak wstrząsnął nim dreszcz
niepokoju.
- Zobacz sobie! Jednak najlepiej będzie, jeśli
zrobisz to na zewnątrz – mruknęła i ściągnęła pierścionek zaręczynowy. George
doskonale wiedział o co chodzi. Westchnął cicho i wyszedł, spoglądając na nią
po raz ostatni. Czuł się naprawdę źle,
ale tak było lepiej. Zniecierpliwiony rozerwał kopertę i zamarł rozpoznając
zgrabne pismo Kate.
Drogi
George!
Przepraszam,
że moje pojawienie się tak bardzo namieszało ci w życiu.
Dziękuje,
że tak bardzo mi pomogłeś, dzięki tobie mogę zacząć wszystko od nowa.
Ułóż
sobie życie z Angeliną. To dobra kobieta i zasługuje na kogoś takiego jak ty.
Nie
to, co ja. Wiecznie pakująca się w kłopoty i nieodpowiedzialna kobieta. Chyba
nie ma gorszej kandydatki ode mnie.
Z
całego serca życzę ci wszystkiego najlepszego.
Twoja
na zawsze Kate.
Czytając
jej list, George poczuł, jak ogarnia go gniew. Nie mogła go zostawić. Nie w ten
sposób. Nie po tym, jak zostawił wszystko, żeby być przy niej. Domyślił się, że
o tej porze mogła być tylko w porcie. Nie bardzo wiedział, dokąd miała zamiar
się udać, ale liczył, iż ją odnajdzie. Nigdy nie przepadała za teleportacją,
więc to był dla niego dobry znak. Nie tracił czasu. Teleportował się w stronę portu, gdzie było
już sporo ludzi. Odetchnął z ulgą widząc, że jeszcze żaden statek nie odpłynął.
Niestety, nigdzie nie widział jej drobnej sylwetki. Był coraz bardziej
przejęty.
- Kate, gdzie jesteś?– wyszeptał poruszony,
rozglądając się dookoła. W końcu ją dostrzegł. Stała na pomoście i wyglądała na
bardzo zagubioną. Poczuł, jak jego serce mocniej zabiło. Musiał ją przy sobie
zatrzymać. W jego życiu różnie bywało,
ale tak naprawdę tylko z nią byłby naprawdę szczęśliwy. Nie wyobrażał sobie
innej kobiety. Ruszył w jej stronę przepychając się przez ludzi.
Gdy go
zauważyła, zbladła. Nie spodziewała się go. W ogóle był ostatnią osobą, którą
liczyła tu zobaczyć. Chciała uciec od niego jak najdalej i pozwolić mu ułożyć
sobie życie z wybraną kobietą. Chociaż rozdzierało to jej serce, uznała, że tak
będzie najlepiej dla nich wszystkich. Tymczasem on nie zamierzał się poddawać. Nie
spodziewała się tego.
- Co tu robisz? – zapytała chłodno. Próbowała
powstrzymać swoje bijące serce. – Czego ode mnie chcesz?
- Chcę, byś została – powiedział miękko
patrząc na nią poważnie. – I żebyśmy ułożyli sobie życie. Czy tego nie widzisz?
Pasujemy do siebie. Kocham cię tak bardzo, że nie wiedziałem, iż tak można.
Jesteś dla mnie bardzo ważna. I jeżeli teraz zdecydujesz się wsiąść na ten
statek wiedz, że zrobię to samo. Nie zamierzam odpuścić.
- Naprawdę? – zapytała cicho. Nie mogła w to uwierzyć. Do tej pory jej życie
było pasmem błędów i porażek. Nie liczyła wcale, że kiedykolwiek będzie taka
szczęśliwa. Tymczasem rzeczywistość okazała się całkiem inna i zaskakująca. Tym
razem nie powstrzymywała łez napływających jej do oczu.
- Tak – ujął jej twarz w dłonie i zmusił, żeby
spojrzała mu w oczy. – Jesteś dla mnie wszystkim. Uwierz mi i zbudujmy razem
swoje własne szczęśliwe zakończenie.
- Kocham cię, George – wyszeptała cicho i
padła mu w ramiona. Wzruszony mężczyzna delikatnie ją pocałował. W końcu miał
przy sobie kobietę, którą bardzo kochał. To wszystko, co powiedział było
szczerą prawdą płynącą prosto z jego serca i obawiał się, że nie starczy mu życia,
żeby jej to udowodnić.
- Czekałem, kiedy mi to powiesz – przyznał
szczerze. Wspólnie teleportowali się w stronę domu mężczyzny. Tym razem udało
im się odzyskać szczęście. I żadne nie miało zamiaru odpuścić.
~^~^~
Hermiona
nie mogła uwierzyć, że nadszedł dzień jej drugiego ślubu.
Tym razem
wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Przepełnione miłością obydwu stron.
Prawdziwą niespodzianką był również niezwykły podarunek. od matki. Jej suknia
ślubna, którą miała na sobie w dniu, gdy wychodziła za mąż. Co prawda, miała
już swoją własną wybraną, którą kupiła razem z Ginny, ale zrezygnowała z niej. Dla matki, której nie
widziała tyle lat, była gotowa się poświęcić. Nie kryła zaskoczenia, gdy
zobaczyła jak pięknie w niej wyglądała. Suknia była długa i idealnie dopasowana
do jej figury. Miała też cichą nadzieję, że w końcu znowu uda jej się zajść w
ciąże. Wtedy łatwiej będzie zapomnieć o utracie tamtego dziecka. Nie raz
zastanawiała się czy będzie to chłopak, czy dziewczynka. Musiała jednak o tym uporać
się z tym. W końcu życie szło do przodu, a oni razem z nim.
- Wyglądasz cudownie – zauważyły Luna wraz z
Ginny, ubrane w fioletowe suknie druhen. Obydwie miały jej towarzyszyć w tym
ważnym dniu, gdyż nie umiała między nimi wybrać. Wcale nie żałowała tego. – Zostawimy
cię samą i jedziemy do kościoła. Niedługo pojawi się twój tato, byś mogła
pojechać z nim do kościoła.
- Dziękuje wam za wszystko – powiedziała ze
ściśniętym gardłem, a w jej oczach zalśniły łzy. To były łzy szczęścia. Po raz
ostatni poprawiła suknię i nałożyła welon. Gdy usłyszała kroki w salonie,
uśmiechnęła się do swego odbicia w lustrze. Jej tato przybył. Nie mogła się już
doczekać. Pchnęła drzwi i wyszła z pokoju. Zamarła na widok mężczyzny, który przed
nią stał. – Co ty tutaj robisz? – zapytała go chłodnym głosem.
- Przyszedłem życzyć szczęścia pani Malfoy i
wyrównać w końcu stare porachunki – rzucił mężczyzna, przepełnionym jadem
głosem. Chciała się rzucić do ucieczki, ale nie zdążyła. Złapał ją bardzo
szybko i boleśnie wykręcił jej ręce. – Proszę, nie każ mi, żebym
zrobił ci większą krzywdę, niż zamierzam. Jesteś tylko zwykłym pionkiem w tej
grze.
- Jakiej grze? – wyszeptała oszołomiona.
Zmusił ją, by klęknęła przed nim i skrępował jej z tyłu ręce, chociaż nie było
to łatwe z powodu jej ubrania. Próbowała się wyszarpnąć, ale bezskutecznie.
Modliła się tylko w duchu, że jeżeli nie pojawi się w kościele, to ktoś na
pewno się tym zainteresuje. – Nie rozumiem, o czym ty mówisz. Przez cały czas
udawałeś przyjaciela Dracona żeby się do niego zbliżyć i zniszczyć. Powiedz
dlaczego. Przestań wreszcie ukrywać się za kurtyną i pokaż otwarte karty.
- To nie jest takie łatwe! – wykrzyknął
wzburzony podnosząc ją i zmuszając by usiadła.. – Gdyby było, już dawno
pokazałbym wszystkim kim jestem. Tymczasem musiałem znosić lata upokorzeń, a
czasami nawet biedy. I to wszystko przez zazdrość Lucjusza Malfoya, który
postanowił zniszczyć mojego ojca.
- Może najpierw o tym opowiesz? – Cichy i
spokojny głos Draco, który niespodziewanie się rozległ w salonie. John drgnął
zaskoczony. Spodziewał się, że będzie miał trochę więcej czasu. Tymczasem młody
Malfoy kompletnie go zaskoczył.
- Draco! – wykrzyknęła przepełniona nadzieją.
Chciała się rzucić w jego stronę, ale mężczyzna powstrzymał ją mocnym
szarpnięciem, aż skrzywiła się z bólu. Draco próbował zachować spokojny wyraz
twarzy, ale nie przychodziło mu to łatwo. Na szczęście coś go tchnęło, by
zobaczyć ją przed kościołem. Chciał chociaż na chwilę zobaczyć ją przed
przysięgą. I dobrze zrobił. Nie wiadomo jak zachowałby się John, gdyby tego nie
pojawił się wcześniej.
- To ze mną masz porachunki. Ja jestem
Malfoyem, nie ona. Nosi tylko moje nazwisko, ale krew mojej rodziny należy do
mnie. Jeżeli mój ojciec coś zrobił, pozwól mi za to zapłacić. Tylko ja mogę
ponosić konsekwencje za jego czyny.
- Naprawdę myślisz, że to będzie takie proste?
– John roześmiał się rozbawiony. – Pozwolę ci zapłacić za wszystkie grzechy
jakby się nic nie stało? Stanowczo nie. Chcę, żeby twoja rodzina cierpiała.
Żałuje tylko, że pozwoliłem ci tak łatwo zabić Lucjusza, ale świadomość, iż
zginął z twoich rąk, sprawiała mi niesamowitą przyjemność. A teraz oddaj mi
różdżkę i na kolana, bo inaczej na pewno ją zabiję! – rozkazał, a swoją różdżkę
przyłożył do gardła Hermiony. Draco wiedział, że nie ma żadnego wyjścia. Nie chciał,
żeby Coś stało się jego żonie. Wyciągnął trzymaną w kieszeni różdżkę i
niechętnie mu ją oddał. Na twarzy mężczyzny pojawił się wyraz zimnej
satysfakcji. Gdy klęknął, nie odrywał wzroku od Hermiony. Musiał się upewnić,
że nic jej się nie stało.
- Więc czego chcesz? – zapytał, gdy na jego
nadgarstkach pojawiły się krępujące sznury. – Jak ma wyglądać twoja ostateczna
zemsta? Naprawdę tylko o to chodziło? Był taki czas, że myślałem, iż jesteśmy
przyjaciółmi.
John
roześmiał się, słysząc jego słowa. Nie mógł w to uwierzyć, że tak dobrze
odegrał swoją rolę. Był pewien, że młody Malfoy to bystrzejszy człowiek. Tak
łatwo owinął go sobie wokół palca. John Smith okazał się rolą idealną dla
niego.
- Jesteś strasznie naiwny – pokręcił głową. –
To cały czas była gra. Nawet tamta sytuacja, gdy spotkaliśmy się po raz
pierwszy, była dobrze ukartowana. Śledziłem każdy twój ruch od chwili, gdy
nauczyłem się czytać i pisać. Dopóki żył mój ojciec, karmił mnie nienawiścią, a
ja obiecałem kontynuować jego zemstę. Niestety zginął, gdy miałem dziesięć lat
i musiałem sam sobie radzić na świecie. To nie było wcale łatwe dla małego i
porzuconego chłopca. Jednak mu się udało i osiągnąłem pewien sukces.
- Och, doprawdy? – zapytał z przekąsem Draco.
Szarpnął więzami, ale mocniej zacisnęły się na nadgarstkach. – Nazywasz
sukcesem swoje oszustwo? Powiedz mi prawdę, John, jeśli naprawdę tak się
nazywasz. Kim jesteś?
Mężczyzna
przez chwilę zastanawiał się nad słowami. Gra została już prawie zakończona.
Dzisiejszego dnia przeleje się krew rodziny Malfoyów i on tego dokona. Wtedy
będzie mógł sięgnął po to, co mu odebrano. Żałował trochę, że będzie musiał
zabić przy tym młodą panią Malfoy. W innym przypadku, wykorzystałby swój
eliksir, ale nie był aż takim bezdusznym człowiekiem. I obawiał się, że jeżeli
zabije na jej oczach męża, nie wybaczy mu tego. Chyba że zrobi na odwrót.
Najpierw zabije ją, a później jego. I będzie rozkoszował się każdą chwilą
przelanej krwi.
- Opowiem ci moją historię – powiedział w
końcu. – Nie masz pojęcia, jak długo czekałem na ten dzień. Najpierw coś ci
pokażę. Jestem pewien, że rozpoznasz ten znak. – Ściągnął z siebie koszulkę i
odsłonił nagi tors. Draco z niedowierzaniem w oczach rozpoznał tatuaż
widniejący na lewym ramieniu. Symbol węża owinięty wokół miecza był znakiem
rodziny Malfoyów.
- To niemożliwe – wykrztusił z oszołomieniem
patrząc na niego. – Ty kłamałeś od samego początku. To też jest kolejna
mistyfikacja.
- Naprawdę? Uważasz, że rodowy symbol, którym
ojcowie znaczą swoje dzieci jest zwykłym kłamstwem? – Musiał z niechęcią
przyznać mu rację. Jego matka opowiadała mu o ceremonii naznaczenia, gdy tylko
się urodził i potem prawie przez to nie umarł. Jednak dzięki tej tradycji, mógł
być dziedzicem majątku. – Mój ojciec
nazywał się Ethan Malfoy i był rodzonym bratem twojego ojca.
- Nie – wykrztusił Draco. W jego głowie kłębił
się szereg różnych myśli, w które nie chciał wierzyć. W jednej małej chwili, jego
poukładany świat runął w gruzach i wszystko zmieniło się na zawsze.
~^~^~
(rok 1975
rok)
Narcyza
z czułym uśmiechem spojrzała na wybranka swojego serca.
Kochali się od tak dawna i wkrótce mieli się
pobrać. Jako jedna z niewielu osób wychodziła za mąż z miłości. Miała wielkie szczęście, że
pokochała mężczyznę, który był wyborem jej rodziny. Przystojny i wciąż
zaskakujący Ethan Malfoy, od początku zdobył jej serce, chociaż nie zawsze tak
było. Głównie przez jego młodszego o rok brata Lucjusza. Nie miała pojęcia,
czemu ten mężczyzna wzbudzał w niej strach i wstręt. Za wszelką cenę unikała z
nim bycia sam na sam. Słyszała wiele okrutnych historii na jego temat i sam
Ethan ostrzegał ją przed nim.
-
Jeżeli będzie ci się kiedyś naprzykrzał – mówił jej za każdym razem, gdy jechał
do domu. – Powiedz mi tylko słowo. Obiecuje ci zająć się swoim bratem. On nie
jest taki zły, ale bardzo przypomina swojego ojca.
-
Wiem – przytaknęła mu, chociaż nie kryła swoich obaw. Doskonale wiedziała, że Ethanowi
nie raz groził. Za każdym razem, gdy się z nim żegnała, miała dziwne wrażenie,
że widzi go po raz ostatni. Nie wiedziała skąd się brały te przeczucia. Przed nimi był
ostatni rok w Hogwarcie. Gdy tylko minie, zostaną sobie poślubieni. Tylko wtedy
będzie spokojniejsza. Jak pożegnała ukochanego mężczyznę skierowała się w
stronę ulicy Pokątnej. Korzystając z ostatnich dni przerwy świątecznej, chciała
zamiar zrobić trochę zakupów. Nie
spodziewała się tego spotkania. Była pewna, że Lucjusz Malfoy wyjechał razem z bratem.
- No
proszę, co za niespodziewane spotkanie – zaśmiał się rubasznie na jej widok.
Musiał przyznać, że kobieta podobała mu się. Gdyby to on był pierworodnym synem
byłaby idealną żoną dla niego. Dobrze wychowana i uległa, pochodząca ze
szlachetnego rodu Blacków. Niestety urodził się drugi i od zawsze czuł się
nikomu niepotrzebny i bezwartościowy. To zawsze sprawiało, że był ten gorszy.
Nie zamierzał jednak się poddawać.
-
Przepuść mnie, Malfoy – syknęła groźnie, nie kryjąc swojej pogardy względem
niego. Uniosła dumnie głowę i chciała go wyminąć, ale jej nie pozwolił. Brutalnie
chwycił ją za włosy i przyciągnął do siebie. Poczuła odór alkoholu, którą
wyczuła w jego oddechu.
-
Nadejdzie moment, w którym będziesz należała do mnie – syknął jej do ucha, a na
ustach wycisnął brutalny pocałunek. Próbowała się wyrwać, a jej serce zabiło ze
strachu. Ten człowiek przerażał ją. Zupełnie jakby wiedział, że znajdzie sposób,
żeby postawić na swoim. Naprawdę się tym martwiła. Coraz częściej myślała o
nadchodzącej przyszłości z wielkim lękiem. Gdzieś w głębi duszy czuła, że
wszystko może się zmienić.
(pół roku później)
-
Widzisz jakie życie jest niesprawiedliwe, Rufusie? – zapytał Lucjusz Malfoy
swojego najwierniejszego towarzysza. Właśnie spędzali wolną chwilę w Malfoy
Manor, korzystając z jego uroków i upijając się do nieprzytomności. Z początku
bawiły go takie sytuacje, jednak tym razem robił się coraz bardziej zmęczony.
Miał wrażenie, że jego życie coraz bardziej się psuło. . A wszystko przez
idealnego i zdolnego braciszka.
- W
twoim przypadku na pewno – przytaknął mu skwapliwie Rufus. – Masz niemal wszystko w
zasięgu ręki i tylko jedną małą przeszkodę w postaci przeklętego ideału. Jak
zamierzasz to rozwiązać? Bo w końcu coś zrobić musisz. Nie wierzę, że tak po
prostu to zostawisz. Widzę jak patrzysz na tę jego kobietę. Przyznaj, że podoba
ci się Narcyza?
-
Masz rację – przytaknął mu niechętnie. Pragnął tej kobiety od zawsze, ale dla
niego była niemiła i traktowała jak powietrze. To prawda, że pokazywał się z
jak najgorszej strony i nie zamierzał się zmieniać. Powinien o niej zapomnieć. W końcu była
narzeczoną jego brata. Gdyby nie Ethan, on miałby pierwszeństwo starszego.
Zaklął pod nosem i podniósł się z miejsca. Musiał pozbyć się rywala. Nadeszła
pora, żeby Lucjusz Malfoy przestał być tym drugim i zajął prawowite miejsce
dziedzica. Na jego twarzy wypłynął chytry uśmieszek.
-
Dokąd idziesz? – zapytał znudzonym głosem Rufus, ale Lucjusz mu nie
odpowiedział. Lucjusz wyszedł na zewnątrz uśmiechając się z przekąsem. W jego
głowie rozwijał się pewien niebezpieczny plan. Zdawał sobie sprawę, że sporo ryzykował,
ale czym było życie bez tego? Ostatnimi czasy spotkał tajemniczego człowieka,
który pokazał mu drugą stronę świata. Z początku wzbraniał się przed tym, ale
ostatecznie, czy czymś ryzykował? Jeżeli jego plan się powiedzie, wówczas
wszystko będzie należało do niego. Niczego bardziej nie pragnął. Nie krył z
tego, co urodziło się w jego głowie. Musiał wszystko dobrze przemyśleć. Miał
jeszcze trochę czasu. Jeśli nie będzie się spieszył i wszystko dobrze
zaplanuje, wówczas będzie zwycięzcą. Nie mógł się doczekać. Wtedy pokaże
wszystkim na co naprawdę stać Lucjusza Malfoya.
(Boże Narodzenie – kilka miesięcy później)
Ethan i Lucjusz stali nad przepaścią,
niedaleko rezydencji Malfoyów. Wybrali się na konną przejażdżkę przed obiadem,
żeby trochę ochłonąć. To był właściwie pomysł Lucjusza. Ostatnio jakby ich
stosunki jeszcze bardziej się ochłodziły, więc wpadł na pomysł wspólnej
wycieczki. Ethan chciał zabrać Narcyzę ze sobą, ale kobieta się nie zgodziła.
Na całe szczęście. Lucjusz bał się, że będzie inaczej.
- Nie
żałujesz swojej decyzji o ślubie? – spytał w pewnym momencie brata Lucjusz. –
Jesteś z Narcyzą tak długo, że właściwie nie miałeś okazji być z kimś innym.
Nie myślałeś, żeby poznać jakąś inną kobietę? Spróbować czegoś nowego?
-
Gdybym chciał, znalazłbym sobie kochankę jak ojciec – mruknął, nie kryjąc
pogardy. Nie było żadną tajemnicą, iż głowa rodu Duncan Malfoy ciągle miał
kobietę na boku. Najgorsze było to, że nigdy się z tym nie krył, a cicha i
spokojna matka, cierpiała w milczeniu. Ethan z całej siły potępiał zachowanie
ojca i obiecał sobie być całkiem innym mężczyzną.
-
Wielka szkoda braciszku – mruknął Lucjusz, kręcąc głową. Jego błękitne oczy
wyrażały szczery żal. – W innej sytuacji znalazłbym jakieś inne wyjście, ale
obawiam się, iż nie ma takiej możliwości. Narcyza jest zbyt wyjątkową kobietą,
żeby się nią podzielić.
- O
czym ty mówisz? – Nim do Ethana dotarł sens słów brata, zobaczył w jego ręku
różdżkę wymierzoną prosto w niego. Cofał się kilka razy, znalazł się na
krawędzi. Z jego zimnych oczu wyczytał, że ten wcale nie żartował. Nim zaklęcie
w niego uderzyło, runął w przepaść.
-
Poszło ci lepiej niż myślałem. – Do zamyślonego Lucjusza dotarł cichy głos
Rufusa. Pojawił się na jego wezwanie z Zabinim i Craigiem. Na ich twarzach był
widziany wyraz podziwu i strachu. – Co teraz zrobisz? Musisz jakoś wyjaśnić
zniknięcie brata.
- Do
tego przydadzą mi się zwłoki – odparł, nie kryjąc swego zadowolenia. Tym razem
to Rufus uśmiechnął się i wyciągnął różdżkę. Craige krzyknął coś z
przerażeniem i upadł nieprzytomny na ziemię. Wystarczył odpowiedni kamuflaż i
aranżacja. Wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Kiedy półżywy Lucjusz
pojawił się w dworku, nikt nie krył swojego przerażenia. Oficjalnie ogłoszono
zgon młodego Ethana. Tego dnia serce młodej Narcyzy pękło na zawsze.
(pięć lat później – rezydencja Malfoyów)
-
Ja Narcyza Black biorę sobie ciebie za
męża, Lucjuszu Malfoyu i przysięgam miłość, wierność, póki śmierć nas nie
rozłączy – mówiła drżącym głosem kobieta, składając przysięgę małżeńską. To był
dla niej długi i ciężki rok. Próbowała dowiedzieć się, co naprawdę zaszło z jej
narzeczonym, ale nie było żadnych śladów. Wszystko wskazywało na to, że to był
zwykły wypadek. Wataha wilków będąca w pobliżu zaatakowała ich. Ethan poświęcił
swoje życie, żeby uratować młodszego brata. Gdy wychodzili z kościoła, nikt nie
zauważył ukrytego między drzewami cienia. Ethan stał z boku i przyglądał się młodej
parze. Wierzył, że nadejdzie dzień w którym się zemści.
~^~^~
(czasy obecne)
-I to właśnie jest cała historia.
Powiedział
John, uśmiechając się do zaskoczonych ludzi. Draco był w prawdziwym szoku. Jego
ojciec nigdy nie wspominał o tym, że miał brata. Nawet w domu nie było żadnej
wzmianki o istnieniu Ethana Malfoya. Z drugiej strony, wcale się temu nie
dziwił. W końcu, jeśli naprawdę zabił brata, nie chciał, żeby o nim mówiono.
- Twoja matka mówiła mi kiedyś, że była
zakochana – przypomniała sobie mówiąc drżącym głosem Hermiona. – I musiała z
tego zrezygnować. Może właśnie o nim mówiła?
- Cóż, kolejna fałszywa osóbka w wasze
rodzinie – John pokręcił głową. – Gdyby naprawdę kochała mojego ojca, nie
pogodziłaby się tak łatwo z losem. Próbowałaby dowiedzieć się prawdy. Jest taką
samą oszustką jak Lucjusz Malfoy. Cała wasza rodzina jest taka sama. Składa się
z kłamców, zdrajców i oszustów.
- Kochałam Ethana bez względu na to, co sobie
myślisz. – Cichy, stanowczy głos Narcyzy Malfoy rozległ się niespodziewanie.
Zaskoczony mężczyzna drgnął oszołomiony. Nie spodziewał się tego. Dzisiejsza
Narcyza wyglądała zupełnie inaczej niż dawna. Wyglądała na wymęczoną i
wyniszczoną życiem. W drżącym ręku trzymała różdżkę. - Nigdy o nim nie zapomniałam. Nie miałam
pojęcia, że Lucjusz był w stanie coś takiego zrobić.
- Naprawdę masz mnie za idiotę? – prychnął z
pogardą. Ani trochę jej nie wierzył. Był pewien, że w jakiś sposób coś
podejrzewała. Nie była w końcu aż tak głupia. – Przecież wiesz, jaki był twój
mąż. Gwałcił i uwodził kobiety na okrągło. Nie miał nawet litości dla waszego
syna. – Gdy na nią patrzył, musiał przyznać, że albo dobrze udaje, albo jest
naprawdę .Pokręcił głową. – No cóż, zatem ciebie mogę oszczędzić. Ktoś jednak
musi zapłacić i myślę, że ta dwójka idealnie się do tego nadaje – wskazał głową
na uwięzionych Hermionę i Dracona.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego syna ani
synowej – powiedziała drżącym głosem Narcyza. Była zdecydowana. Zawsze ciągle
spełniała rozkazy należące do męża i siostry. Teraz miała okazje żyć własnym
życiem.
- A co mi zrobisz? - śmiał się z niej. Wiele słyszał o losach
Narcyzy Malfoy. Zawsze była w cieniu męża. Nigdy nie wychodziła z niczym
naprzód. Często można ją było zobaczyć z siniakami na ciele. Nigdy tego nie
zgłosiła. Pozwalała w milczeniu, by mąż robił, co chciał. Nie spodziewał się,
że kobieta użyje różdżki Tymczasem zrobiła coś zaskakującego. Rzuciła zaklęcie,
które uderzyło w niego.Nie zdążył uciec. Oszołomiony mężczyzna upadł na
podłogę. Hemrionie jakimś cudem udało
jej się uwolnić więźniów. Draco od razu wysłał sowę, żeby zawiadomić
odpowiednie władze o tym, co się wydarzyło. Mieli mało czasu, ale musiał zająć
się gośćmi. Powiadomił Harry’ego co się stało. Miał nadzieję, że mężczyzna
zajmie się wszystkim do czasu aż będą mogli spokojnie wziąć ślub. John należał
już do przeszłości, chociaż będzie musiał sporo sobie wyjaśnić z matką.
Niepewnie spojrzał na nią. Właśnie rozmawiała z jego żoną. Z jej twarzy
zniknęła dawna wrogość i niechęć. Nieco go zaciekawiła ta zmiana.
- Zostanę tu i złożę odpowiednie doniesienie –
powiedziała łagodnym głosem, widząc, że młodym wyraźnie się spieszyło. MNie
dziwiła się wcale. W końcu dzisiaj mieli swój wielki dzień, który nieomal
zostałby zniszczony. Nie musieli przejmować się śmiercią Johna.
- Dlaczego to robisz, matko? – zapytał cicho,
patrząc na kobietę, której nie poznawał charakteru. Miał wrażenie, że coś się w
niej zmieniło. Chciałby wiedzieć, co takiego się stało. – W ogóle, co tu
robisz? Wysłałem ci zaproszenie, ale nie sądziłem, że się pojawisz. Zaskoczyłaś
mnie.
- Już wcześniej chciałam to zrobić – przyznała,
nie kryjąc swego niepokoju. – Straciłam
tak wiele w moim życiu, że nie chciałabym stracić więcej. Mam nadzieję, że nie
jest już na to za późno. Wyrządziłam wam wiele zła i chciałam to wszystko
naprawić.
- Cokolwiek się nie stanie zawsze, będziesz
moją matką – powiedział cicho Draco, wzruszony jej słowami. Może nie zawsze
rozumiał jej postępowanie i się z nią
zgadzał, ale to były szczere słowa. – Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś.
Dobrze się czujesz? Niczego ci nie potrzeba?
- Spokojnie, zaopiekuje się nią. – Draco nie
krył zaskoczenia na widok Severusa Snape’a, który niespodziewanie pojawił się na
miejscu. Draco był pewien, że mężczyzna wyjechał po zabiciu Belli. Chyba już
nic go nie zaskoczy.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
Miałam stały kontakt z Severusem i bardzo mi pomógł – przyznała szczerze
synowi. – I naprawdę wszystko w porządku. Obiecuje, że porozmawiamy o
wszystkim, ale już po ślubie. Naprawdę idźcie, bo w końcu goście się rozmyślą.
- Dziękuje za wszystko – wyszeptał, żegnając
się z matką. Skinął głową byłemu nauczycielowi i wciąż zaskoczony stanął u boku
Hermiony. Dopiero przy niej się uspokoił. Ona zawsze tak na niego działała i
była przy tym tak niezwykła. – Jesteś gotowa, kochanie?
- Tak – szepnęła naprawdę szczęśliwa. Chociaż
w głębi duszy żałowała Johna, postanowiła o tym nie mówić na razie. Przyjdzie
pora kiedy o tym porozmawiają. Wiedziała również, że Draco. będzie ciężko dojść
do siebie po wszystkim, co usłyszał. Jego świat całkowicie się zmienił, ale ona
będzie przy nim na zawsze i nie odejdzie od niego.
Gdy tylko
przekroczyli próg kościoła, oboje poczuli niezwykłą atmosferę tego miejsca.
Otoczeni przyjaciółmi i najbliższymi zapomnieli o przeżytej traumie. Draco
zdawał sobie sprawę jak wiele zawdzięczał matce i zamierzał zrobić wszystko,
żeby była szczęśliwa. To samo też tyczyło jego żony. Nigdy jeszcze nie był taki
pewny swoich uczuć jak wtedy, gdy wypowiadał słowa przysięgi. Kiedy przyszła
jej kolej słyszał drżenie w jej głosie i widział miłość w pięknych oczach. W
tym momencie niczego bardziej na świecie nie pragnął.
- Kocham cię – wyszeptała Hermiona, gdy późnym
wieczorem leżeli w swoich ramionach szczęśliwi, że nic już nie przeszkodzi w
ich życiu. – Naprawdę niczego nie żałujesz, Draconie?
- Nigdy – zapewnił ją szczerze i pocałował
namiętnie. – I nigdy nie będę żałować żadnej minuty spędzonej z tobą. Żałuje
tylko tego, że tak późno zrozumiałem, jak wiele dla mnie znaczysz.
- Lepiej późno niż wcale – zaśmiała się
rozbawiona. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zamknął jej usta pocałunkiem.
Poddała mu się pragnąc jedynie, żeby ta chwila trwała wiecznie. Poza nimi
dwojgiem, nic innego się nie liczyło. Po raz kolejny los pokazał jak bardzo
bywał zaskakujący. A to miał być dopiero początek…
Koniec!!!
~^~^~
Na zakończenie:
I to ostatni rozdział.
Przed nami jeszcze epilog, który będzie ostatecznym
zakończeniem tej historii.
Jakoś nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału
i wydaje mi się, że mogłam pokazać coś więcej.
Postaram się jednak pokazać ciekawe zakończenie. Miało
być w sumie 30 rozdziałów, ale jakoś wszystko tak ładnie się ułożyło.
I chyba nic nie pominęłam.
Chcę, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
Pozdrawiam serdecznie.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: 028 „Tajemnica Johna Smitha”
Ilość stron: 11
Hej.:)
OdpowiedzUsuńNo i cóż mam napisać? Jestem zaskoczona.. Rozumiem postępowanie Johna, jednak.. Czuję lekki niedosyt. Brakowało mi czegoś w tej scenie.
Mam nadzieję, że w epilogu pojawi się rozmowa Draco z matką. No i Snape'm.
Generalnie rozdział fajny.
Cieszę się z tego jak Draco się zmienił. Jest słodko.
Odnalazł dla Hermiony rodziców. Chyba większego dowodu miłości nie mógł dać.
Cudne.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Cieszę się że udało mi się kogoś zaskoczyć.
UsuńWłaśnie o to mi chhodziło.
Hmm epilog będzie dość krótki ale wyjaśnienie jakieś tam będzie;) Nie mówię by nie narobić wam za dużego smaku;)
tymczasem również pozdrawiam.
Jejku, nie mogę uwierzyć, że to już koniec! Na szczęście jeszcze epilog - w sumie żadne pocieszenie, bo tak fajnie się czytało te wszystkie rozdziały :c Wymyśl drugą część tej opowieści - może coś o następnym pokoleniu, albo no sama nie wiem xD
OdpowiedzUsuńSprawa z bratem zaskoczyła mnie bardzo, chociaż Lucjusz jest zdolny do wszystkiego, co wiemy od dawna ; ) Wszystko fajnie i dobrze się czyta, chociaż zabrakło mi tu opisu uroczystości i przyjęcia potem ;)
Pozdrawiam i życzę weny :* Patrycja
Ps. Nie wiem jak, ale błagam pisz drugą część, albo coś nowego ^^
Bez obaw kochana powstaje właśnie nowe opowiadanie i już niedługo mam zamiar je pokazać.
UsuńWłaściwie to powstają dwa jedno Potterowskie a drugie obyczajowe na podstawie anime.
Mam nadzieję że oba was zainteresują i już wkrótce!
Kolejny udany rozdzial, dobrze ze wszystko sie tak skonczylo ;) czekam na epilog :D
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńNie mogę się pogodzić się z tym,że przed nami już tylko epilog :*
Zaskoczylaś mnie co do historii Johna,myślałam ,że trochę inaczej się to potoczy,ale i tak jest zarąbiście :! *-*
Cieszę się ,że przeczytałam to opowiadanie ,ponieważ jest jak książka do której z pewnością będę powracać :)
Mam nadzieję ,że napiszesz jeszcze jakieś dramione :*
Pozdrawiam i czekam na epilog :*
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com
Ps:Zawsze jest pora,aby życzyć komuś miłości ,więc każdej osobie,która przeczyta ten komentarz życzę miłości takiej jak w tym opowiadaniu ;)
Szerzmy miłość *-*
XOXO
L.
:) Tak miłość przede wszystkim, która zwyciężyła.
UsuńA ja dziękuje za tak miłe słowa i Epilog już wkrótce.
Przepraszam jeśli poczekacie trochę ale niedługo się pojawi.
pozdrawiam serdecznie
Już koniec? Szkoda :(
OdpowiedzUsuńTa historia była wspaniała! Nie mogę doczekać się epilogu :)
Szkoda, że to już ostatni rozdział, bardzo lubiłam to opowiadanie. Fajny pomysł na historię Johna, chociaż jest troszkę pogmatwana, dopiero po drugim przeczytaniu zrozumiałam niektóre fakty :) Cieszę się, że Narcyza zmieniła swoją postawę wobec Hermiony i jej małżeństwa z Draco.
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog
Jak przeczytałam koniec, to myślałam, że padnę. Niby wiedziałam, że to niebawem nastąpi, no ale no. Będzie mi brakowało tego opowiadanie, ale dobrze, że jeszcze chociaż epilog będzie. Rozdział oczywiście świetny, a historia Johna ujmująca. Naprawdę świetnie wszystko wymyśliłaś i opisałaś. Nic tylko pogratulować talentu :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
cieszę się że tak wspaniałe uczucia wywołała moja historia.
UsuńNie spodziewałam się że ta historia jest naprawdę się tak bardzo spodoba.
pozdrawiam serdecznie i dozobaczenia wkrótce!
Już koniec? Tak szybko? Przywiązałam się do tego opowiadania. Mimo, że nie czytałam go regularnie z powodu braku czasu to jednak potem zawsze zbierałam się w sobie i nadrabiałam wszystko. Będzie mi go bardzo brakowało. Zwłaszcza Draco.
OdpowiedzUsuńCO do tajemnicy Johna to gdy tylko wspomniałaś, w którymś rozdziale John kazał Draconowi spytać się o tajemnicę Lucjusza - zaczęło mi świtać, że John ma coś z nią wspólnego i tak sobie pomyślałam, że to może mieć związek z rodzeństwem seniora Malfoya. Tylko obstawiałam, że John jest bratem, a nie bratankiem Lucjusza.
Tak się cieszę, że ta historia ma happy end! Zasługiwała na to od samego początku.
Czekam na epilog i kolejne Twoje rozdziały.
Pozdrawiam, Lady Spark
[wczorajszy-sen]
Trzymałam tajemnicę Johna do samego końca i chyba się opłacało;)
UsuńTaka reakcja jest naprawdę bardzo miła dla autora i cieszę się, że wam się podobało;)
co do Twojej opcji raczje nie mógłby być bratem Lucjusza.
Już wcześniej było powiedziane, że są sobie zbliżeni wiekiem z Draconem.
A nowe opowiadanie już wkrótce.
pozdrawiam.
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że historia już się kończy ;(
Cieszę się, że miłość wygrała.
Wspaniałe zakończenie.
Zaskoczyłaś mnie historią Johna.
Fajnie, że Narcyza im pomogła.
Czekam na epilog.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Dziękuje za miłe słowa.
UsuńNiestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i najważniejsze by dobrze.
zapraszam na nową historie już wkrótce!
O kurde fantastyczne *.*
OdpowiedzUsuńFenomenalne, genialne i dlaczego już konczysz ;((((
Narcyza pomogła - podoba mi się to ! ;)
No cóż... pozostaje mi tylko czekać na epilog <3
życzę powodzenia w dalszych projektach ;) Ja coś na harrym moim się za pisanie zabrać nie mogę xD za to na jednym innym blogu się rozpędziłam ;;D
BUZIAKI ;*:*:*:*:*
Ten rozdział jest naprawdę dobry, wcale nie masz powodów do marudzenia! :)
OdpowiedzUsuńWszystko zostało opisane na wysokim poziomie, ładnie podane czytelnikowi w postaci niesamowitego tekstu, przepełnionego gamą emocji; od smutku z powodu śmierci Lucjusza po radość i dumę wywołaną ofiarną pomocą Narcyzy.
Mam dla Ciebie dwa słowa: JESTEŚ NIESAMOWITA!
Mimo błędów i błędzików różnorakiej maści (głownie interpunkcja gdzieś tam mi mignęła) to naprawdę zasługujesz na pokłony. Jesteś rewelacyjna, piszesz coraz lepiej!
Pozdrawiam, Angelica Hudson (Literacka N.)
[ukryte-slady]
[light-never-comes]
PS: Wiem, że nie komentowałam regularnie postów, ale chciałam żebyś wiedziała, że każda notka u Ciebie, czy tu czy na pozostałych Twoich blogach jest przeczytana :)
Zaskoczylas mnie ne spodziewałam się ze johnny bedzie krewnym malfoyow. Nie wiedmiałam że można tak fantastycznie opisać to wszystko. Koniec... cóż szkoda. Bardzo podoba mi się twój styl pisania i mam cicha nadzieję ze na tym blogu nie kończysz. Zostało mi tylko czekać na zapewne wspaniały prolog :3
OdpowiedzUsuńBellatrix jak zwykle na szarym końcu. :c
OdpowiedzUsuńZaskoczenie, smutek, radość, żal. Nie wiem, szkoda, że trafiłam na the end. Ale od czego są epilogi?
Zaskoczyło mnie to, że Johnny okazał się... związany więzami krwi z Malfoyami! Podoba mi się, jak cudownie wszystko opisujesz. Jak zgrabnie przechodzisz z jednego do drugiego. Uwielbiam ten styl pisania. Tak bardzo mi brakowało takich blogów podczas mojej przerwy :ccc
Wierzę i głęboko ufam, że twoje pomysły będę mogła podziwiać na jeszcze nie jednym blogu. Czekam z niecierpliwością.
Mimochodem też zostawię swój adres nowego bloga: http://ardentem-rogum.blogspot.com/
Mam nadzieję, że choćby z ciekawości zajrzysz :).
Pozdrawiam cieplutko!
Przyznam, że Draco przeszedł samego siebie z tym prezentem ślubnym. Nic nie byłoby sprawić Hermionie większej radości! :) Ja też się cieszę, że wreszcie odzyskała swoich rodziców.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, jak skończy się historia Kate-George-Angelina. Hm, no cóż, któraś z pań musiała ucierpieć. To dobrze, że Kate była w stanie wznieść się ponad własne pragnienia i pozwolić ukochanemu ułożyć sobie życie z rozsądniejszą kobietą, niemniej jeśli ten związek miałby być przymuszony i nie do końca szczery… Chyba faktycznie lepiej pozwolić, by Angelina dostała kogoś lepszego ;) A spotkanie George’a i Kate było wzruszające.
Wow, ślub już za chwilę, wszyscy szczęśliwi, a tu taki zwrot akcji. Byłam bardzo ciekawa motywów Johna i muszę przyznać, że były uzasadnione. Cała ta historia, symbol rodowy, bracia Malfoyowie, rozwinięcie wątku ich rodu, było świetnym pomysłem :D Czytałam o nim z wielką ciekawością.
Cieszę się, że ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, a Draco i Hermiona mogą na zawsze połączyć się więzłem małżeńskim.
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na epilog ^^
Cudnie, genialnie, pięknie! Naprawdę świetny rozdział z bajecznym zakończeniem. Jak ja lubię właśnie takie szczęśliwe zakończenia. Po tym rozdziale trochę bardziej Rozumiem Johna i to dobrze, że Lucjusza już nie ma, tylko tutaj mieszał.
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog, choć trochę mi smutno, że to właściwie już koniec.
Pozdrawiam :)
Dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńTrochę smutno że już kończysz bloga. Jest jeszcze jeden fajny blog pt.czy ich miłość pokona wszystkie problemy? . To jest blog o Harrym i ginny. Napisz jeszcze posty do tego bloga. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńBardzo spodobało mi się opowiadanie. Szkoda, że było takie krótkie, ale z drugiej strony, gdyby było dłuższe to byłoby nudne. Te jest idealne.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie (może wymiana linków?): https://pozagranica.wordpress.com/
Jeeej! Zgadłam o co chodziło z Johnem :D
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga zupełnym przypadkiem. Nie spodziewałam się rewelacji, bo teraz świat Dramione jest owładnięty (niestety) nie tylko przez dobre autorki. Jednak Ty bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Co prawda było w nim sporo błędów i nieścisłości, jednak tutaj przydałaby się po prostu beta :P Cudowne opowiadanie :) Na pewno jeszcze kiedyś poszukam jakiejś Twojej twórczości. Pozdrawiam,
/K