sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 001 „Niespodzianka od losu”




„Na­wet gdy­by zły los miotał na­mi jak rwąca rze­ka miota łupinką orzecha,
 nie traćmy nadziei…
Zaw­sze jest ja­kiś brzeg do które­go za­winiemy by roz­począć no­we życie... „
- cytaty info Seneka 18.

Kroniki Proroka Codziennego 002;
Witajcie kochani w kolejnym rozdziale.
To pierwsza historia i mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu. Zawsze się o to martwię. Już wcześniej zwracaliście mi uwagę w poprzednich opowiadaniach. Brakuje mi tej pewności siebie, ale postaram się to nadrobić. Wy mi w tym pomożecie komentując i pokazując, że moja historia wam się podoba. Zapraszam serdecznie do czytania.
p.s. rozdział niezbelowany. Pracuje nad poszukiwaniem odpowiedniej bety, gdyż ostatnia zrezygnowała. Niestety w moim przypadku sprawdzanie błędów jest dość ciężkie, ale wierzę iż znajdzie się ktoś odpowiedni, kto będzie je mógł sprawdzać i nie zrazi się moją niepoprawną pisownią

*~*~*
(rezydencja Malfoy Manor, obecnie)

    Draco musiał przyznać, że był zaskoczony ilością ludzi na pogrzebie.
                Nie spodziewał się, że jego brat mógł zjednać sobie tyle osób. Za większością nie przepadał i powoli miał dość całej stypy jaka miała miejsce kilka  godzin później. Goście pili i jedli za darmo. Był ciekaw, czy ktoś był jego prawdziwym przyjacielem. Jego uwagę przykuł Nott pijący przy barze w salonie. Był w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Znał ich trochę z widzenia i nie miał  nimi dobrych kontaktów. Brat zawsze obracał się w dziwnym towarzystwie. Podszedł do nich ostrożnie chcąc podsłuchać o czym rozmawiali.

                 - A pamiętacie tamtą dziewczynę z Toskanii? – zapytał wyraźnie rozbawiony Nott. – Tę zuchwałą czarodziejkę? Nie uwierzysz jaki numer jej zrobiliśmy. Uważała się za lepszą cały czas zbywała Liama jakby był śmieciem. W końcu po kolejnym odrzuceniu dosypaliśmy jej tych mugolskich pigułek gwałtu. Mówię ci ale miała jazdę. Kompletnie nic nie pamiętała. Na koniec pozostała mała pamiątka. Ja również miałem ochotę się dołączyć, ale ostatecznie zrezygnowałem. Ta przyjemność należała do Liama. Wszyscy o tym wiedzieli. Chciał ją mieć jeszcze od czasów Hogwartu.

                 - Jak miała na imię ta dziewczyna? – warknął Malfoy czując dziwny niepokój w sercu. Ta historia sprawiła, że czuł jeszcze większą pogardę dla brata. Wcześniej myślał źle o tej dziewczynie. Teraz zrozumiał jak bardzo się pomylił. Ona została skrzywdzona i musiał jej pomóc. Przez uczynki Liama czuł się za nią odpowiedzialny. Dodatkowo pomyślał o dziecku. Miała prawo usunąć ciąże jeśli powstało z gwałtu. Czy to zrobiła? Modlił się w duchu, żeby nie.

                 - D..Draco nie zauważyłem cię – wyjąkał wyraźnie zszokowany. Przeklinał się w duchu zły za całą sytuacje. Owszem Liam nie żył, ale  obiecali lojalność. Nikt nie miał prawa się dowiedzieć o wszystkim. Niestety przez gadanie poznał prawdę.

                 - Chcę znać prawdę – powiedział zdecydowanie lodowatym głosem. Wszyscy dobrze wiedzieli, że gdy tak mówił nie było sprzeciwu. Potrafił wywoływać o wiele większą presje niż sam Liam. Bywał twardy, gdyż życie nauczyło go tego. I nie zamierzał z tego rezygnować. Przydawało się zwłaszcza w takich przypadkach. Teraz też zamierzał pokazać swoje pazury. I chociaż Nott się stawiał nie miał wyjścia. Musiał powiedzieć mu całą prawdę. Ostatecznie teraz nikomu nie zaszkodzi. Liama nie było już wśród żywych. Zostali całkiem sami.

                 - W porządku – mruknął niechętnie. – Możemy porozmawiać gdzieś w gabinecie? Wolałbym nie mówić o wszystkim w pobliżu innych osób.

                 - W gabinecie za pięć minut – mruknął z niezadowoleniem. Miał złe przeczucia co do tej rozmowy. Zawsze uważał brata za sukinsyna, ale żeby aż takiego? Naprawdę byłby zdolny żeby wykorzystać młodą i naiwną dziewczynę w tak brutalny sposób?   Nie chciał wierzyć w te historię. Kręcąc głową ruszył w stronę dawnego gabinetu ojca. Pomieszczenie urządzone w ponurym i surowym stylu. Pomyślał, że w przyszłości mógłby tu sporo zmienić. W końcu teraz nie miał wątpliwości, że to wszystko w przyszłości będzie należało do niego. Tylko, czy tego chciał? Dziedzictwo Malfoyów oznaczało przekleństwo. Miał okazje się o tym przekonać i przez to ucierpieli niewinni ludzie. Oderwał się od ponurych wspomnień w chwili, gdy wszedł Nott. Z niesmakiem obserwował masywną sylwetkę dawnego towarzysza. Musiał przyznać, że zmienił się na gorsze. Podejrzewał, że Nott mógł brać udział w masakrze na jego rodzinę, ale nigdy nie miał dowodów. Może kiedyś pomyśli o tym. Na razie mimo upływu lat ta rana wciąż się nie zagoiła.

                 - Opowiem ci całą historię, ale chcę byś wiedział, że to pomysł twojego brata. Od początku do cholernego końca – zastrzegł od razu Nott, gdy stanął naprzeciw niego. Nie chciał być o wszystko obwiniany. Nie zasłużył sobie na to mimo tego co robił. – Wiesz, że twój brat miał obsesje na punkcie pewnej Gryfonki? Tej, która ciągle latała za Potterem.

                Draco poczuł jak oblatuje go strach. Granger. Nott mówił oczywiście o Granger. Dobrze pamiętał jak parę razy ratował jej skórę. W sumie niepotrzebnie się wtrącał, ale jakoś nie umiał inaczej. To było silniejsze od niego. Dlatego odstawał od rodziny. Zawsze pomagał słabszym. Nawet, gdy wyszła na jaw prawda o pochodzeniu Astorii. Nie odtrącił jej. Wręcz przeciwnie. Przygarnął i oświadczył się. Nigdy nie żałował tego kroku. Nawet jeśli różnie im się układało ich małżeństwo należało do w miarę szczęśliwych.

                 - Dziwnym trafem przebywała właśnie w Toskanii, gdzie i my również byliśmy. Udawała, że nas nie zna, chociaż Liam starał się być  miły. Uwodził ją bardzo powoli i zmysłowo. Mimo to wciąż się opierała. W końcu zniecierpliwiony dostał od jakiegoś mugolaka tak zwane pigułki gwałtu. Zadziałały niemal natychmiast. Była całkowicie bezwładna kiedy ją brał. Mam gdzieś nawet parę zdjęć. Liam chciał je na wszelki wypadek gdyby znowu mu się zachciało tej słodkiej mugolki.

                Draco z trudem powstrzymał chęć rzucenia się na mężczyznę. Taka nikczemność. Jego brat był większym draniem niż myślał. W tym momencie brakowało mu epitetów, którymi mógłby obrzucić brata. Biedna Hermiona. Mimo wszystkiego co czuł naprawdę współczuł kobiecie. Wiele przeszła. W tym momencie dziecko mogłoby mieć pięć lat jeśli zostało poczęte. Kobiety rzadko kiedy decydowały się na ten krok. Najczęściej usuwały ciążę lub oddawały dziecko. Mógł mieć tylko nadzieję, że Granger postąpiła inaczej.

                 - Nie masz pojęcia jak mi pomogłeś – mruknął, gdy udało mu się zapanować nad sobą. -  Te zdjęcia spal. Uwierz mi, że dowiem się, czy to zrobiłeś. Najlepiej będzie dla ciebie jeśli mnie posłuchasz. Nie chciałbyś przekonać się jaką wielką mogę dysponować zemstą.

                Nott odruchowo przełknął ślinę. Zdawał sobie sprawę jak bardzo mógłby być niebezpieczny  Draco. Może i nie był swoim bratem, ale miał wiele innych charakterystycznych cech jakie wpływały na jego niebezpieczną osobowość. Z westchnieniem opuścił gabinet widząc, że rozmowa dobiegła końca. Malfoy pozostał sam ze swoimi myślami. Nie miał pewności, czy Hermiona wciąż pozostawała w Toskanii. W tym celu musiał spotkać się z Potterem. I tak mieli do omówienia kilka słów. Szczególnie chodziło o brata. Zdawał sobie sprawę, że ojciec będzie szukał zemsty. Od jakiegoś czasu jego stosunki i Pottera mocno się zmieniły. Potter miał narzeczoną Ginny Weasley, która grała w Quiddicha i należała do najlepszych Szukających. Jemu Potter bardzo pomógł po śmierci żony. Wówczas, co dla wielu było zaskoczeniem znaleźli się na topie przyjaźni. Miał nadzieję, że Potter pomoże mu jakoś ogarnąć to wszystko. Z tymi myślami wyszedł z domu. Ojciec jak zwykle wpakował go w trudną sytuację. Był naprawdę wściekły z tego powodu, lecz nie miał wyjścia. Tym razem postanowił podołać wyzwaniu bez względu na swoje uczucia. Ostatecznie nie miał nic wielkiego do roboty. I po raz pierwszy od dawna poczuł się naprawdę potrzebny.

*~*~*
(Toskania, Włochy)

    Hermiona Granger z westchnieniem spojrzała na swoje rachunki.
                Wszystko było jakimś koszmarem, gdyż mnożyły się coraz bardziej. Miała wrażenie iż nigdy się ich nie pozbędzie. Mogłaby w sumie przyjąć kilka innych zleceń, ale musiała znaleźć czas dla synka. Ostatecznie była mamą na etacie, która ledwo wiązała koniec z końcem. Coraz częściej myślała o powrocie do Anglii, ale łączyło się to ze zbyt dużym ryzykiem. Szczególnie, gdy w grę wchodził ojciec chłopca. Nigdy nie chciałaby spotkać tego okrutnego człowieka. Nie miała pojęcia jak zareagowałby na wieść, że został ojcem. W zasadzie pewnie o tym wiedział. Pamiętała awanturę jaką wywołał Wiktor Krum, gdy dowiedział się o jej dziecku. Zadrżała na samą myśl o tym. Kolejny powód dla którego nie mogła wrócić. Wiktor kompletnie omotał rodziców i sprawił, że robili wszystko co chcieli. Zaczynała się go bać. Czuła, że mężczyzna nie jest do końca przy zdrowych zmysłach. Kiedy zmarł ojciec matka poślubiła nowego mężczyznę. Ojca Wiktora. Hermiona nie była z tego powodu zbyt szczęśliwa. Szczególnie iż Krum wyraźnie pokazywał swoją władzę. Mówiono nawet by zabrać ją z Hogwartu, ale tu wyraźnie się postawiła. Powiedziała, że ucieknie z domu jeśli to zrobią. Kiedy oboje zginęli w wypadku samochodowym rok po Bitwie Hermiona zdecydowała się na wyjazd. Wiedziała, że tylko w ten sposób uwolni się od Kruma. Zerwała zaręczyny z Ronem. W zasadzie tu oboje uznali iż lepiej pasują do siebie jako przyjaciele. Do tej pory pisywali do siebie różne listy. Podobnie było z Harrym. Wkrótce miał wziąć ślub z Ginny. Trochę ją niepokoiło jak długo zwlekali. Tym razem chyba nic im nie przeszkodzi. Oderwała się od rachunków i spojrzała w stronę drugiego pokoju. Tam w ciszy spał jej synek. Miał już cztery lata. Uroczy dzieciak. Nigdy nie darowałaby sobie chwili gdyby coś mu się stało. Owszem był taki moment w którym chciała usunąć ciążę. Była sama, a dziecko zostało poczęte z okrutnego czynu. Wciąż pamiętała moment, gdy czuła się niczym bezwładna lalka kiedy ją gwałcił. Nie mogła nic zrobić. Ten koszmar często do niej powracał w snach. Jednak nie mogła usunąć ciąży. Czekała przed gabinetem przerażona swoim stanem i całkowicie bezradna, gdy dotarło do niej, że kocha to dziecko. W jakiś dziwny, zwariowany sposób pokochała maleństwo. Dzisiaj nie wyobrażała sobie bez niego życia.  Mały Jamie był niezwykle ciepłym i wspaniałym dzieckiem. Ostatnio często chorował, ale po za tym nie sprawiał jej innych problemów. Wiedziała, że bez niego nie poradziłaby sobie. Mimo wszystkich problemów jakie miała nie zmieniałaby ich za nic w świecie. Odruchowo zerknęła na zegarek. Dochodziła godzina ósma. Musiała spieszyć się do pracy. Akurat się poderwała, gdy zadzwonił dzwonek. Była to młoda opiekunka Jamiego, którą zatrudniała gdy szła do pracy. Alice należała do rodziny mugolskiej. Nie miała pojęcia o magii i czarach. Należała jednak do bystrych i inteligentnych dziewczyn. Bardzo ją lubiła i wiedziała, że śmiało może powierzyć bezpieczeństwo syna. Alice zbierała na wymarzone studia fotograficzne i odkładała każdą zarobioną sumę. 

                 - Przepraszam za spóźnienie pani Granger, ale stanęłam w korku – wyznała wyraźnie zmieszana wiedząc, że jej pracodawczyni bardzo się spieszy do pracy. Hermiona zrezygnowała ze świata czarów w którym żyła przez ostatnie lata. Swoją różdżkę schowała głęboko do szuflady i wyciągała tylko w awaryjnych sytuacjach. Już prawie zapominała, że jest czarownicą. Znalazła również pracę sprzątaczki w nowoczesnym biurowcu. Nie było to wymarzone zajęcie lecz w obecnej sytuacji na nic innego nie mogła w zasadzie liczyć. Cieszyła się tym, co ma. I ani trochę nie myślała, by wracać. Tu w Toskanii ułożyła sobie życie. Była naprawdę szczęśliwa i nie wyobrażała sobie by mogło być inaczej. Mimo tego wciąż prześladowana była przez strach z powodu Wiktora Kruma. Gdyby ją znalazł zrobiłby wszystko aby oddała swojego synka. Bez ukochanego dziecka nie wyobrażała sobie życia. Bez względu na to w jaki sposób zostało poczęte. Dziecko nigdy nie odpowiadało za błędy rodziców w żaden sposób.

                 - Spóźniłaś się – powiedziała do niej oskarżycielsko Lauren Welsh jej najlepsza przyjaciółka i powiernica. Poznała Lauren, gdy znalazła się w trudnych kłopotach. Dzięki niej przetrwała i dostała tę pracę. Lauren pochodziła z domu dziecka. Podobnie jak Hermiona była sierotą. Takie sytuacje zbliżyły ich do siebie bardzo. Lauren również została matką chrzestną małego Jamiego. Należała do pięknych jasnowłosych dziewczyn. Od jakiegoś czasu szczęśliwie zaręczona kobieta z ukochanym wybrankiem. – Szefowa pani Pratt jest naprawdę wściekła. Nie widziałam jej jeszcze w takim nastroju. Lepiej uważaj, by na nią nie wpaść.

                 - Mam nadzieję, że dam radę – przyznała szczerze.  Ta praca była dla niej bardzo ważna. Nie chciałaby żeby coś złego się stało i straciła ją przypadkiem. Pospiesznie przebrała się w odpowiedni i dopasowany fartuszek. Ostatni rzut oka w stronę lustra i ruszyła do pracy. Nie było ciężko, ale czasami wracała do domu naprawdę zmęczona. Dodatkowo musiała radzić sobie z opieką nad dzieckiem. Wszystko układało się nie tak jak sobie zamarzyła. Ze smętnym wzrokiem ruszyła w stronę windy, która miała zawieźć ją do pierwszych pokoi biurowych. O tej porze większość była pustych. Musiała tylko pobrać klucze i była gotowa. Nie zauważyła nadchodzącego mężczyzny. Pogrążona w Rozmyślaniach wpadła na niego z głośnym hukiem. Oszołomiona z trudem zarejestrowała głos mężczyzny.

                 - Uważaj jak łazisz niezdaro! – zaklął zły pod nosem. Nie minęła sekunda nim przyszła pani Pratt zwołana hałasem. Hermiona poczuła, że znalazła się w prawdziwych kłopotach.

                Starsza kobieta po czterdziestce pospiesznie zorganizowała pomoc dla poszkodowanego gościa. Jasna marynarka mężczyzny została oddana do czyszczenia.

                 - Proszę zaczekać chwileczkę. Załatwię tylko sprawę z moją pracownicą – powiedziała do mężczyzny i pociągnęła bezradną Hermionę w kąt. W ciemnych oczach pracodawczyni nie widziała żadnej litości. Wiedziała już, że przegrała. Będzie musiała znaleźć sobie nową pracę i znów zaczynać od początku. Każdego dnia było coraz trudniej. –  Dzisiaj spóźniłaś się do pracy. Zdążyłam zarejestrować twoją kartę, bo przekroczyłaś limit. I jeszcze oblałaś być może ostatniego klienta. To twój ostatni wyskok. Jesteś zwolniona.

                 - Proszę, nie – Hermiona miała ochotę błagać tę kobietę choćby na kolana. Potrzebowała tej pracy za wszelką cenę. Była gotowa na wszystko, by ją odzyskać. – Potrzebuje pracy. Mam synka do wykarmienia. Gdybym była jeszcze sama, ale w obecnej sytuacji.

                 - Przykro mi – Kobieta należała do nieugiętych. Kiedyś nauczono ją tego i trzymała się swojej dewizy. Żadnej litości. – Proszę zebrać swoje rzeczy. A za pranie marynarki zostanie pani potrącone z pensji. Tylko proszę nie robić zamieszania. Klient dość się wycierpiał.

                Hermiona smętnie pokiwała głową. Wiedziała, że przegrała tę walkę i musiała się z tym pogodzić. Smutnie odeszła. Nie spojrzała nawet w stronę klienta, do którego podeszła pani Pratt. Przez moment miała wrażenie, że czuje na sobie jego spojrzenie po czym oboje zniknęli w windzie. Nigdzie nie było Lauren i nie zdążyła się z nią pożegnać. Czuła ból w sercu. Jak sobie poradzi ze wszystkim? Nie miała zielonego pojęcia. Ostatnim razem szukała pracy ponad dwa tygodnie. A teraz? Wolała o tym nie myśleć. Kiedy wyszła na zewnątrz poczuła przyjemne ciepło lata. Uwielbiała to miasto. Często kiedy miała okazje zabierała synka nad morze. Uwielbiał to miejsce i wyglądał na szczęśliwego. Jak będzie dalej wyglądało ich życie? Nie miała pojęcia. Widziała przed sobą czarną rozpacz i nie wyobrażała sobie szczęśliwego zakończenia. Gdyby nie synek już dawno wpadłaby w czarną rozpacz. Tylko on nadawał sens jej istnienia. I tego zamierzała się trzymać.

                 - Damy radę synku – szepnęła cicho do siebie i ruszyła w stronę domu. Nie zdawała sobie sprawy, że przez cały czas jest obserwowana. Po raz pierwszy od dawna pozwoliła sobie na nadzieję. Szczęście musiało się do niej uśmiechnąć i głęboko w to wierzyła.


*~*~*
(Londyn, Anglia obecnie)

                Ginewro Molly Weasley, czy wyjdziesz za mnie?
                W końcu po tylu latach usłyszała upragnione słowa. Tak bardzo czekała. Kiedy znów związała się z Harr’ym wciąż nie mieli czasu na stały związek. Owszem spotykali się w różnych okolicznościach, sypiali ze sobą, lecz nigdy nie mówili o trwałości uczuć. Tak jakby ten temat był niezwykle odległy. A lata leciały. Nie była coraz młodsza. Chociaż osiągnęła sukces i status społeczny marzyła, by porzucić karierę i w końcu zostać matką. Ostatecznie miała już swoje dwadzieścia siedem lat. Wkrótce będzie obchodziła urodziny. Harry oświadczył się jej w odpowiednim momencie.

                 - Jesteś pewna, że chcesz zrezygnować z kariery? – spytał cicho Oliver Vood obecny kapitan drużyny Vangresów w której obecnie grała. Po skończonej karierze w szkole rozpoczął nową. Przewijał się w różnych zespołach aż założył własną. W ciągu pięciu lat nikomu nieznana drużyna urosła do rangi światowej sławy osiągając dosłownie wszystko o czym mogły marzyć inne drużyny. Nic dziwnego. Grały w niej najlepsze sławy. Prócz nich od czasu do czasu przenikał Harry, który był bardziej Aurorem niż graczem oraz George Weasley. Po śmierci brata bliźniaka próbował popełnić samobójstwo. Sklep, który założyli nie przynosił już takich zysków, więc postanowił go zamknąć. Na całe szczęście był przy nim najlepszy przyjaciel i powiernik Lee Jordan. To on znalazł i uratował jej Georg’a. Dzięki niemu przetrwał i zaczął grać w drużynie. Owszem brakowało mu brata, podobnie jak całej rodzinie, ale radził sobie coraz lepiej. Ginny nie ukrywała, że jest z niego dumna. Zauważyła również,  że Lee był dla niego kimś więcej niż przyjacielem, ale jak na razie żaden z nich nie próbował zrobić kroku w przód. Nie wiadomo jak świat czarodziejów zareagowałby gdyby zaczęli się spotykać. Par płci równej nie było zbyt dużo, a jeśli ukrywały się przed światem. Ginny wiedziała, że będzie akceptować brata bez względu na decyzje, tylko trochę martwił ją Percy. Starszy brat w ogóle miał ograniczone kontakty z rodziną i nie myślał o niczym innym. Oderwała się od ponurych rozmyślań. Wczoraj oświadczyła, że oficjalnie kończy karierę. Za dwa tygodnie brała ślub z mężczyzną, którego kochała. Nic innego nie miało dla niej żadnego znaczenia.

                 - Tak – stwierdziła starając się brzmieć stanowczo. Kilka osób próbowało wyperswadować jej ten pomysł, ale ona była nadzwyczaj uparta. Kończyła karierę jako triumfatorka. Niewiele osób miało taką szansę. I nie zamierzała z niej rezygnować. – Wybacz Ollie. Czasem trzeba wiedzieć kiedy odejść. Dla mnie to być może ostatnia szansa na szczęście. Sam powinieneś o tym pomyśleć.

                 - Ja już swoją szansę zmarnowałem – przyznał cicho Oliver. Hermiona wiedziała dobrze o czym myślał. O swojej byłej narzeczonej Parvatii Pattil. Ich związek zaskoczył wszystkich, gdyż okazał się być naprawdę szczęśliwy. Niestety nie trwało to długo. Oliver często wyjeżdżał. Różne zjazdy, treningi. Zajmowały mu naprawdę dużo czasu. Poświęcał go i miał coraz mniej dla rodziny i przyjaciół. I w końcu Parvatti powiedziała dość. Zakończyli związek, a właściwie ona go zakończyła. Za namową siostry bliźniaczki wyjechała do Francji, gdzie po trzech miesiącach wyszła za tamtejszego maklera. Widziała smutek w oczach przyjaciela. Chociaż minęły już trzy lata wciąż bardzo to przeżywał i nie ułożył sobie życia. Trochę ją to martwiło. Zawsze taka była. Uważała, że każdy z jej bliskich powinien być tak szczęśliwy jak ona. Żałowała, że nie zawsze jest możliwe. Miała nadzieję, iż w końcu znajdzie tę właściwą kobietę dla siebie.

                 - Nie mów tak – powiedziała cicho. – Jesteś jeszcze młody i całe życie przed tobą. Osiągnąłeś tak wiele, a Angeline nie może oderwać od ciebie wzroku.

                Angeline była kiedyś ukochaną Georg’a, ale się rozstali przez śmierć Freda. Od jakiegoś czasu wyraźnie interesowała się Oliverem. Znali się tak długo. Mogliby jakoś spróbować ułożyć sobie życie. Miała nadzieję, że nie stracą tego, co może ich łączyć.

                 - A co mam mówić? – Ollie zaśmiał się ponuro. – Przynajmniej ty jesteś szczęśliwa. W końcu Potter się zadeklarował. Myślałem iż będzie całe życie gonić za Śmieciożercami.

                 - Wciąż jest Aurorem – przyznała cicho. Będzie się martwić o tę sferę życia przyszłego męża, ale nie miała wyjścia. Harry żył w niezwykłym poczuciu obowiązku. Często obwiniał się o śmierć tak wielu ludzi. Nie musiał nic mówić, ale widziała to w jego oczach. Było jej naprawdę przykro w takich momentach. Przecież to nie jego wina. Voldemort dokonał tych wszystkich zniszczeń. Jego imię wciąż budziło strach. Rodzina Weasleyów również mocno to przeżyła. Szczególnie ojciec. Bardzo podupadł na zdrowiu i każdy się o niego martwił. Przypomniała sobie wczorajszą kłótnie między nimi.

                 - Jak długo zamierzasz prowadzić tę grę z życiem? – warknęła na niego, gdy przyszedł do domu w naprawdę kiepskim stanie. Czekała z kolacją, a jego wciąż nie było. Gdy już przybył miał podbite oko i rozciętą wargę. Wyglądał jakby oberwał mocnym oszałamiaczem. Nie pierwszy raz tak  wyglądał. Ostatnim razem wylądował w szpitalu z połamanymi żebrami.

                 - Nie rozumiem – Harry pokręcił głową kiedy go opatrywała. – Ratuje ludzi, których kocham. Co w tym złego? Powinnaś mnie zrozumieć.

                 - I rozumiem, ale wciąż się boję. Nie wiem, czy wrócisz wychodząc z domu. Mam dość bycia wieczną narzeczoną i czekania na ciebie. Ludzie już gadają za moimi plecami. Może ty masz to gdzieś, ale ja nie.

                 Harry zawahał się. Już wcześniej myślał by poprosić ją o rękę. Kochał Ginny i był pewien, że jest kobietą jego życia. Tylko, czy ona tak myślała? Związała się z nim przez wzgląd na jej dawną sympatię. Wiedział, że kocha kogoś innego tylko nigdy o tym nie mówiła. Taka już była. Cicha i skryta w sobie. Był zadowolony, że jego rywal wyjechał, ale wciąż istniała możliwość, że kiedyś wróci. Z tym człowiekiem nigdy nic do końca nie było wiadome. Wystarczyło  mu jak obserwował cierpienie najbliższej osoby. Teraz najwyraźniej wyleczyła się z tamtej miłości. Może nadszedł czas? Trzymał pierścionek w szafie od dłuższego czasu, ale jakoś nie był gotowy. Teraz nadszedł czas. Nie odpowiedział jej. Wyminął i podszedł do komody. Wyciągnął z niego małe czerwone pudełko.

                 - Ginewro Molly Weasley, czy wyjdziesz za mnie? – usłyszała gdy klęknął na jedno kolano. W jej oczach błysnęły łzy. Najpiękniejszy pierścionek jaki widziała w życiu. Wątpliwości pojawiły się tylko przez chwilę.

                Oderwała się od wspomnień i odruchowo dotknęła łańcuszka na szyi. Widniała na nim mała biała perła. Podarunek o którym powinna dawno zapomnieć. Zdjąć go i nigdy więcej nie nosić. Dlaczego nie potrafiła? Przecież zostawiła przeszłość za sobą. Związała się z ukochanym mężczyzną. Reszta nie powinna mieć dla niej żadnego znaczenia. Niestety. Nie umiała o niej zapomnieć. Wciąż myślała o tym, co było. O pewnych rzeczach nie da się zapomnieć. Szczególnie, gdy pewna miłość wciąż należała do otwartych ran.
                 - Wszystko w porządku, Ginny? – zapytał Ollie z troską widząc jak dziewczyna gdzieś odpłynęła. Pokiwała głową i po raz ostatni spojrzała na pełny stadion. Jutro czekał ją ważny mecz. Pokaże na co ją stać, a potem odejdzie, by spełnić swoje marzenia. Takie miała plany. I modliła się w duchu, by nie wydarzyło się nic, co mogłoby je zmienić.

*~*~*
(Włochy, Toskania)
 -Co my teraz zrobimy?
                Wyszeptała cicho Hermiona, gdy  zmęczona po całym dniu wędrówki dotarła do domu. Usiłowała znaleźć jakąś pracę w między czasie, ale chyba dostała Wilczy bilet. Każdy kto usłyszał jej nazwisko wcale nie chciał jej zatrudnić. Nawet jako pomoc na zmywaku. Była coraz bardziej zrozpaczona. Czy nie mogłaby być szczęśliwa choć przez chwilę? Przecież nie oczekiwała zbyt wiele od życia, a może jednak? Dla siebie odmówiłaby wiele, ale dla synka zrobiłaby wszystko. Wciąż myślała o propozycji jaką otrzymała od jednego z klientów byłej pracodawczyni. Pan Stones prowadził klub nocny ze striptizem, gdzie młode dziewczyny za pieniądze  tańczyły nago. W pierwszej chwili czuła się urażona tą propozycją, ale teraz? Mały Jamie rósł i wkrótce miał iść do przedszkola. Na wszystko trzeba pieniędzy. Nie chciała żeby odebrano jej synka, albo znów przyszedł Wiktor. Uciekała właściwie przed nim. Tylko on trzymał ją od powrotu do domu i przyjaciół. Striptiz był jej ostatnią szansą na ratunek, ale czy mogła postępować w ten sposób? Zbrukać swoje imię? Z westchnieniem oderwała się od ponurych myśli, gdy przydreptał do niej synek.

                 - Wszystko w porządku mamusiu? – zapytał cicho z troską w młodych oczkach. Pięcioletni Jamie był kopią swojego ojca. Jasnowłosy z ciemnymi oczami. Jego uśmiech rozjaśniał wszystko. Miała nadzieję, że nie odziedziczył po nim spaczonego charakteru, ale nic na to nie wskazywało. Jamie był jeszcze młody i charakter może ulec zmianie w każdej chwili. Wiedziała o tym i dlatego się starała, by nigdy nie brakowało mu miłości. Nie sądziła nawet, że kiedykolwiek pokocha dziecko powstałe z gwałtu. Zazwyczaj o tym nie myślała. Czasami tylko budziła się z przerażeniem  w oczach. Wiedziała, że prędko o tym nie zapomni. Czy w ogóle kiedykolwiek sobie z tym poradzi? Owszem w ciągu dwóch ostatnich lat próbowała się spotkać z innymi mężczyznami, lecz unikała ich dotyku. Budził w niej wstręt. Wolała nie myśleć, co będzie dalej i jak się zachowa. Na razie całym jej światem był synek. Tylko, co dalej? Została bez pracy i perspektyw na przyszłość. Jak sobie poradzi? Z niechęcią wstawiła wodę na herbatę. Miała jeszcze trochę zapasów, więc zrobi im oszczędną kolacje. Jutro pójdzie do banku i zobaczy jak wygląda stan rachunku. Cudów się nie spodziewała, ale nie przeszkodzi sprawdzić.  Może miała coś na rachunku oszczędnościowym o czym zapomniała. Kiedyś wierzyła w cuda, ale już dawno o nich zapomniała. Dorosła, przestała być tamtą zagubioną dziewczynką.
               
                Nagły dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. Zaskoczona spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina szesnasta. O tej porze nikogo się nie spodziewała. Może jednak kobieta zmieniła zdanie i postanowiła przywrócić ją do obowiązków? Przecież nie była zła. Zawsze wypełniała wszystkie swoje zadania bardzo dokładnie. Otworzyła drzwi z bijącym sercem przepełnionym nadzieją. Niestety to nie była to kobieta z pracy, lecz ku jej zaskoczeniu ostatnia osoba jakiej mogłaby się spodziewać.

                 - Malfoy – wykrztusiła oszołomiona. Draco zdjął ciemne okulary i obrzucił ją ponurym spojrzeniem z wpółprzymkniętych powiek. Poczuła jak jej serce niechętnie zabiło na jego widok. Zbyt dobrze pamiętała spotkania z nim, chociaż różnie między nimi bywało. Raz dobrze, a raz źle. Malfoy zazwyczaj trzymał ją na dystans po za ostatnim rokiem zanim Voldemort powrócił. Wtedy może miała szansę sprawić, by coś zmienić w jego życiu  i chyba się udało. Draco jako jedyny wyszedł na ludzi i pokazał, co potrafi. Czasami śledziła jego karierę. Założył własną firmę, która pomagała zarówno mugolom jak i czarodziejom w odnalezieniu się w nowym świecie. Było to coś w rodzaju szkoły o magii. Wiele osób pochodziło z mieszanych związków, więc takie miejsce było potrzebne. Naprawdę doceniała ten fakt. Tylko, co tu robił?

                 - Czego chcesz? – zapytała chłodno gestem zapraszając go do środka. Wszedł do środka lustrując wzrokiem pomieszczenie. Wyglądało skromnie i biednie, ale pachniało czystością. Zauważył również nerwowe ruchy w jej geście. Nie dziwił się wcale. W jej życie wkroczył kolejny Malfoy, który kiedyś ją skrzywdził. Był pewien, że mu nie wybaczyła i nie zapomniała. A całości dołożył jeszcze jego brat. Wściekłość rozsadzała go od środka, ale nauczył sobie z nią radzić. Praca w szkole bardzo mu pomagała. I ten spokój mu się przydawał w tej chwili.

                 - Wiem o wszystkim, co zrobił ci Wiliam – zaczął bez ogródek. Hermiona zbladła przerażona na twarzy. Musiała się podtrzymać, by nie upaść. Tak bardzo się starała by nikt jej nie odnalazł. Jak w ogóle do tego doszło? Gdzie popełniła błąd? Nie miała pojęcia. Zdecydowanie za wiele rzeczy ostatnio traciła.

                 - Powiedział ci? – zapytała cicho. Wolała nie wracać do tego strasznego tematu. Niestety w tym momencie nie miała wyjścia. Musiała się opanować i spróbować wrócić w przeszłość. – Czego chce? Dlaczego przysyła właśnie ciebie? To kolejny żart z jego strony?

                 - Nie – Draco pokręcił głową. – Liam nie żyje. Zginął zabity przez Aurorów w czasie jednej z akcji. Nie miał żadnych szans. Dowiedzieliśmy się przypadkiem o dziecku. Mój ojciec umiera i chciałby zobaczyć wnuka swojego ukochanego syna. Zapewnić mu wszystko o czym mógłby zamarzyć. Jeśli tylko jest jakaś szansa, że wiesz gdzie go znajdę.

                Hermiona miała ochotę zaśmiać mu się w twarz. Jak w ogóle mógł przez chwilę pomyśleć, że się pozbył dziecka? Przecież znała ją dość dobrze. Przynajmniej kiedyś tak było. Wolała nie myśleć o odległych czasach. Przeszłość trzeba zostawić za sobą. Liczy się tylko to, co jest w obecnej chwili. Tego od dawna się trzymała. Już miała mu odpowiedzieć, gdy niespodziewanie synek wpadł do kuchni. Draco zastygł bez ruchu wyraźnie zaskoczony, gdy matka objęła synka w opiekuńczym geście.

                 - Mamo, kto to jest? – zapytał cichym głosem z ciekawością patrząc na nieznajomego mężczyznę. Hermiona nauczyła go ostrożności wobec obcych, więc zachowywał dystans.

                 - To jest twój wuj – odpowiedziała ku zaskoczeniu Dracona. Najwyraźniej nie zamierzała okłamywać dziecka. – Dasz nam trochę porozmawiać w spokoju? Zawołam cię na kolację.

                 - Dobrze mamusiu – odparł grzecznie i poszedł do swojego pokoju. Hermiona gestem zaprosiła Draco do skromnie urządzonego salonu. Zauważył, że było w nim mnóstwo niezbyt modnych mugolskich sprzętów. Od kiedy prowadził szkołę trochę poznał ten zwariowany świat i wiedział co do czego służyło. Musiał niechętnie przyznać, że mugole umieli sobie radzić w życiu bez magii. – Czego zatem chcesz?

                 - Byś przyjechała do Malfoy Manor i pomogła Lucjuszowi poznać wnuka. Lekarz mówi, że niewiele mu zostało. Jakieś dwa, trzy miesiące życia. Choroba postępuje i nie ma na nią lekarstwa – wyjaśniał pustym głosem. Nigdy nie pogodził się z ojcem. Nie mógł zrozumieć jak człowiek może postępować tak okrutnie wobec własnej rodziny. I pewnych rzeczy nigdy mu nie wybaczy. Tego był pewien.  Ta nienawiść dawała mu siłę, która rosła w nim od bardzo dawna.

                  - Will nie żyje? – zaskoczyły ją te słowa. Mogła spodziewać się, że tak skończy. Był okrutnym i nieprzewidywalnym człowiekiem. Robił w życiu, co chciał i nie obchodził go los innych.  Była ciekawa, co Harry powie jej o jego śmierci. Mogłaby z nimi porozmawiać. Odzyskać przyjaciół. Właśnie tego pragnęła od dłuższego czasu. Wrócić do dawnego życia. Nigdy więcej się nie bać. Tylko czy chciała by Jamie dorastał wśród takiej rodziny? Doskonale wiedziała kim był i co potrafił Lucjusz Malfoy. Niebezpieczny i zdolny do wszystkiego człowiek. Podobnie jak jego syn.

                 - Jesteś wolna Hermiono. Od ciebie zależy jak wykorzystasz tę wolność. Pozwól bym otoczył cię opieką. Walczył i bronił twego honoru i dziecka – mówił ciepło i łagodnie. Po raz pierwszy od dawna poczuła jak spływa na nią cień bezpieczeństwa.  Może popełniała najgorszy błąd swojego życia. Może nadejdzie moment w którym będzie tego żałować, ale teraz jedynie skinęła głową. Zgadzała się na niezwykły prezent od losu i zamierzała go wykorzystać dla dobra swojego synka. Nic innego nie miało dla niej znaczenia.

*~*~*

                               
                Draco pomyślał, że Granger bardzo się zmieniła.
                Pod wieloma względami dojrzała. Nie tylko fizycznie, ale i również psychicznie. Gdzieś zniknęła też fasada sztywności za jaką się kryła. Zamiast niej widział strach i ostrożność. Był pewien, że oddała bądź usunęła ciążę. Z ulgą przyjął fakt o tym jak bardzo się mylił. Widok syna brata oszołomił go jeszcze bardziej. Dzieciak bardzo przypominał przystojnego ojca z wyglądu. Miał również ten sam szelmowski uśmiech.  Postanowił uważnie obserwować chłopca. Miał ku temu okazje, gdyż uznał, że on i Hermiona mieli garderobę w opłakanym stanie. W żaden sposób nie mogli się tak przedstawić na dworze Malfoya. Oczywiście Hermiona protestowała. Pomyślał, że po części robiła to tak dla zasady. Pewnie tak wszystko widziała. Trochę zdążył ją poznać.

                 - Dlaczego tu siedzisz całkiem sama? – zapytał od niechcenia, kiedy zastał ją samotną na Błoniach. Wyglądała na przygnębioną. Nadchodził właśnie szósty rok. Harry Potter szalał za Ginny Weasley, a Ron spotykał się z Romildą. Ostatnio dla Granger mieli coraz mniej czasu. Draco zauważył to i niezbyt był zadowolony. Niby nie powinno go to obchodzić, a jednak się martwił. Zwłaszcza, gdy usłyszał, co planował jego brat. Granger całkiem nieświadomie zrobiła sobie wroga i musiał na nią uważać. Robił to wbrew sobie i lepiej, by nikt nie poznał prawdy.

                 - Obchodzi cię to coś? – burknęła jak zwykle zadzierając nosa. Przyglądając się uważniej dziewczynie zauważył, że ma ładne oczy. W ogóle nie była brzydką dziewczyną. Dziwne iż wcześniej nie zwrócił uwagi na ten fakt.

                 - Nie powinno, a jednak. Nie wychodź dzisiaj nigdzie sama. Mam nadzieję, że mnie posłuchasz – ostrzegł i odszedł. Niestety nie posłuchała go. Konsekwencje miały miejsce dla ich obojga.

                Draco nie miał pojęcia, czemu ze wszystkich fragmentów swojego życia pomyślał właśnie o tym. To wszystko przez nią. Znów zjawiła się w jego życiu i miała zamiar w nim namieszać. Musiał przygotować sobie jakąś zaporę przed nią. Tak będzie bezpieczniej. Przynajmniej przez jakiś czas.

                 - Naprawdę nie musimy robić dla mnie zakupów – powiedziała z uporem, kiedy następnego dnia ruszali na rajd po sklepach. Hermiona czuła się podekscytowana, a zarazem zdenerwowana. Widział to wszystko, gdyż nigdy nie umiała ukrywać dobrze swoich uczuć. Przez całą szóstą klasę większość uwagi skupiał na niej. Gdyby nie jeden fałszywy ruch, ślepe zaufanie dzisiaj wszystko wyglądałoby inaczej. Szybko jednak oderwał się od tych myśli i spojrzał wprost na nią.

                 - Musimy. Najwyżej później jakoś to obgadamy – rzucił machnięciem ręki. Ponieważ w samej Toskanii nie było za wielu ciekawych sklepów postanowił polecieć do Rzymu. Wynajął prywatny samolot i wspólnie tam polecieli. Mały Jamie był szczęśliwy, a zarazem przerażony. Wszystko było takie nowe i nieznane. Draco pomagał mu we wszystkim. Okazał niezwykłą cierpliwość i spokój. Ona, chociaż była matką często ją traciła. Nigdy jednak nie przekraczała pewnych granic.

                 - On nie będzie mógł zasnąć z zachwytu – przyznała z lekkim niezadowoleniem widząc, że zapowiada się naprawdę ciężka noc. Jednak nie mogła odmówić dziecku należnych przywilejów. Chcąc nie chcąc był synem Liama. Pochodził z arystokracji. Ona nigdy nie zdoła zapewni mu takich luksusów.

                 - O ciebie również będę musiał zadbać – powiedział mimo jej protestów. Draco umiał być uparty. Podczas, gdy Jamie wylądował na specjalnym placu zabaw oni ruszyli po nowe zakupy. Tym razem dla niej. Draco poruszał się świetnie po Londyńskich salonach. Kiedyś dość często chodził na zakupy z Astorią. Uwielbiała modne rzeczy. W jego domu szafa wciąż była pełna ubrań. Nie umiał się ich pozbyć. Podobnie jak wielu rzeczy należących do niej. Pewne wspomnienia wciąż pozostają żywe. Nie da się ich tak wymazać z pamięci. Byli jego rodziną. Kochał ich. I zginęli przez niego. Pewne wspomnienia na zawsze w nim pozostaną. Otrząsnął się od wspomnień i zaprowadził Granger do jednego z modnych butików. Protestowała kłóciła się, oglądała każdą cenę. Nie chciała nic drogiego. Zarzekała się, że odda mu każdą wydaną sumę. Nie zamierzał przyjmować żadnych pieniędzy. Postanowił iż jej pomoże i koniec. Musiała przyjąć tę pomoc. Obserwował ją w czasie przymierzania. Wciąż czuł złość na swojego brata. Wolał nie myśleć jak bardzo musiała przeżyć gwałt. Z pewnością było bardzo ciężko. Kiedyś Astoria opowiadała, co przytrafiło się Dafne w czasie wojny. Dziewczyna została zaatakowała i brutalnie zgwałcona. Długo nie mogła dojść do siebie po tym wszystkim. Chyba nigdy już nie była sobą. Obserwował Hermionę i zauważył jak bardzo się zmieniła. Wyglądała zupełnie inaczej, chociaż wyczuwał cień smutku w oczach kobiety.
               
                 - Pięknie wyglądasz – powiedział z uznaniem, gdy przymierzyła brązowy komplet. Eleganckie spodnie, oraz żakiet. Całości uzupełniała biała bluzka. Niechętnie przyznawał, że spodobała mu się. Nie powinien myśleć o niej w ten sposób. Hermiona należała do rodziny, przynajmniej w pewnym sensie. Pokręcił głową. Musiało minąć kolejne pół godziny po których kobieta wychodziła z domu. Miała pełne torby zakupów. Dziękowała mu aż miał dość. Spełnił swój obowiązek. Teraz kolej na trudniejszy. Postanowili omówić wszystko w przytulnej restauracji. Draco uwielbiał włoskie jedzenie. Po wojnie często przyjeżdżał do Włoch i nie sądził, że ona również tu była. Ich drogi nigdy się nie zetknęły ze sobą. Kto wie jakby się wszystko potoczyło gdyby wyszło inaczej. Niestety czasu nie cofną. Musieli załatwić wszystkie sprawy tutaj i iść do przodu. Jego brat zmarnował życie nie tylko sobie, ale i wielu innym ludziom. Miał dość sprzątania bałaganu po nim, ale niestety nie miał wyjścia.

                 - Mam do ciebie wielką prośbę – zaczęła po chwili ciszy jaka między nimi zapanowała. Zdążyli złożyć zamówienia i rozsiąść się wygodnie. – Chciałabym żeby Wiktor Krum jak najpóźniej dowiedział się o moim powrocie. To nie jest dobre, ani dla mnie, ani dla Jamiego.

                 - Trochę dziwna prośba zważywszy na fakt iż Krum jest twoją rodziną – zauważył cicho. Już wcześniej zaobserwował dziwne relacje Kruma i Hermiony. W Hogwarcie dziewczyna wyraźnie go unikała. Szczególnie kłopotliwy był związek ojca z jego matką. Słyszał różne historię, ale nigdy nie wnikał w szczegóły. Trzymał się raczej swojego życia. Teraz nie miał wyjścia. Wszystko znów ulegało zmianie.

                 - Mam swoje powody. Obiecasz mi to? Jeżeli nie, nigdzie nie pojadę. – Draco widział wyraźne upór na twarzy dziewczyny. Mógłby powiedzieć o swoich warunkach. Zagrozić, że zabierze synka. Szczególnie w sytuacji jakiej się znalazła. Dawny Malfoy pewnie by to zrobił. Nie ten nowy. On postanowił ugiąć się pod jej wolą. Tak będzie najlepiej.
                 - Jeśli tego chcesz. Chciałbym wystartować jutro rano. Prywatny samolot będzie oczekiwał na lotnisku – wyjaśniał łagodnym głosem. Hermiona nie kryła swojego zaskoczenia.

                 - Samolot? Jakim cudem?

                 - Naprawdę sądziłaś, że będziemy się teleportować? Żyjemy w wolnym świecie Granger. Nawet ja mogę od czasu do czasu używać mugolskich sprzętów. Muszę przyznać, że w ich wynalazkach jest coś niezwykłego.

                Kobieta mimowolnie uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że czeka ich ciężka przeprawa. Szczególnie ją samą. Wciąż drżała na samą myśl o powrocie do domu. Wiedziała jednak, że nie może tego unikać. Rzeczywistość w końcu ją dopadła. I musiała spojrzeć jej prosto w oczy.

*~*~*
Na zakończenie:
Ahoj kochani!
Koniec końców jestem dumna z rozdziału. Myślę, że dość sporo się w nim wydarzyło, a ja starałam się pokazać najważniejsze wątki. Reszta sama się rozwinie.
Pozostaje wam czekać do następnego rozdziału i pozdrawiam serdecznie.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 001 „niespodzianka od losu”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 888

26 komentarzy:

  1. Niesamowite! Wcześniej nie widziałam Twojego bloga. Ciekawe pomysły i wątki. Brakuje kilku przecinków (chociaż mnie nie przeszkadza to w czytaniu), jest też parę powtórzeń, ale to zrozumiałe, jeżeli nie ma bety, ogólnie - bardzo fajnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo.
      Liczę że następny rozdział a nawet ten będzie wkrótce poprawiony.
      Pozdrawiam i zapraszam wkrótce.

      Usuń
  2. Na początku nie byłam przekonana do tego opowiadania, ale teraz - zapisuje się do obserwatorów i czekam na kolejną część. Estetyka rozdziałów bardzo mi się podoba, tak samo jak treść. Robisz świetną robotę i mam nadzieję, że uda Ci się zakończyć opowiadanie.
    Czekam na rozdział 2!
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo.
      Ostatnio maiałam problemy z zakończaniem opowiadań ale mam zamiar to naprawić w tym tekście.
      Obecnie mam już napisane sześć rozdziałów i piszę siódmy a akcja coraz bardzije się rozwija.
      Dziękuje za komentarz i z pewnością jeszcze do Ciebie zajrzę.

      Usuń
  3. Wrócę tu jutro z komentarzem. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie, będę obserwować i czytać :-)
    Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie się zapowiada. Do tej pory trafiałam na opowiadania, które rozpoczynały się w Hogwarcie. Uważam,że czasy po wojnie są bardziej interesujące. Tutaj można wymyślić dosłownie wszystko, a nie zamykać się w obrębie jednego zamku i jego okolic. Mam nadzieje że rozdział będą tak samo długie jak ten. :)
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.
      Oczywiscie tu mogę zapewnić długość rozdziałów.
      Nie piszę krócej niż 11 stron Wordowskich i czasem wychodzi nawet więcej.
      Wiem, że niektórzy narzekają iż za długie, ale się naprawdę staram :)
      Dziękuje bardzo i zapraszam ponownie

      Usuń
  6. To znów ja :) Rozdział niesamowity *.* Nie umiem tego inaczej opisać, brak mi słów :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wątki są na pewno ciekawie rozwinięte. Malfoy trochę mi nie pasuje w takiej honorowej wersji, ale to pewnie dlatego, że nie wiem za wiele o jego przeszłości. Trochę mnie dziwi, że Hermiona schowała różdżkę, bo przecież za pomocą czarów mogłaby się ukrywać i nie musiałaby pracować jako sprzątaczka. Tam w Toskanii na pewno była jakaś przyzwoita praca dla absolwentki Hogwartu.
    Myślę, że przydałaby ci się beta, bo robisz trochę błędów. Ale ogólnie rozdział wypada na plus :) Proszę o informowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu Malfoya wiele się wydarzyło co sprawiło jego zmianę.
      Na pewno pokażę fragmenty przeszłości.
      Co do Hermiony miała swój powód. Głównie to ucieczka przed Krumem.
      Sądziła iż nie używając magii będzie bezpieczniejsza;)
      Tak już kolejny rozdział będzie zbetowany :) Myślę, że znalazłam odpowiednio cierpliwą osobę dla mnie.
      Dziękuje za uwagi i pozdrawiam i jak najbardziej będę informować.

      Usuń
  8. Dobra, nie wiem, jak ja to zrobiłam, że przeczytałam ten rozdział od razu po dodaniu, a komentuję dopiero teraz. Wybacz, taki poślizg, ale byłam pewna, że komentarz już dawno pozostawiłam. ;c
    Bardzo się cieszę, że wspomniałaś o tylu wątkach. Ah, ten Harry, jak nie nabawi się kolejnych ran, to będzie uważał dzień za stracony. :D Zawsze podziwiałam jego odwagę i upór, on jest po prostu niesamowity. Fajnie, że Ginny ma kontakt z Oliverem, Wood zawsze jest pomijany w rożnych ff. :D
    Kurczaczki, George i Lee razem? :o Jejku, z czymś takim się jeszcze nie spotkałam, ale mimo wszystko bardzo oryginalna inicjatywa. :D
    Co do Hermiony.. Zaskoczyła mnie, że żyje z dala od magicznego świata, nie używając różdżki. Z jej zdolnościami i intelektem spokojnie poradziłaby sobie bez pracy jako sprzątaczka. Widzę, że naprawdę chciała się odciąć od wszystkiego, co magiczne.
    Podziwiam ją, że pomimo gwałtu nie poddała się i stara się wychowywać synka, choć nikt nie miałby jej za złe, gdyby tego nie chciała. Maluch jest naprawdę uroczy, szkoda tylko, że tak podobny do swojego okropnego ojca, jeśli chodzi o wyglą. :/
    Jej... Draco był dla niej taki miły, przecież to jest nienaturalne! Naprawdę cudownie się zachował, pomagając Hermionie we wszystkim. Widać, że życie z Astorią musiało na niego pozytywnie wpłynąć.
    Krum takim barbarzyńcą? No co za świnia, za przeproszeniem. Mam nadzieję, że nie będzie już zbytnio niepokoił kobiety...
    Cóż więcej mogę powiedzieć... Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę mnóstwa weny! :*
    Pozdrawiam! <3
    Ps. Zapraszam serdecznie na nowy/stary rozdział! :D
    for-one-more-chance.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za taki pozytywny komentarz.
      Troche się bałam tego nowego paringu George&Lee dlatego będę pokazywać ich sporadycznie.
      Osobiście po raz pierwszy pokazuje fandom tego typu więc liczę na wyrozumiałość.
      Jeśli pomysł okaże się zły spróbuje go zmienić.
      Na razie pozostawie tak jak jest.
      Tymczasem zapraszam na ciąg dalszy i pozdrawiam!

      Usuń
  9. Heyo!
    Jakim cudem nigdy nie zostawiłam u Ciebie komentarza? Dziwne. Aż niepodobne do mnie.
    Taki długi rozdział, tak dużo wątków <3 Cudowne, naprawdę wspaniale. Uwielbiam długie rozdziały, ale tylko, jeśli w nich jest dużo akcji.
    Wiem, że to zabrzmi okropnie, ale spodobał mi się brat Draco. Mimo wszystkich złych uczynków (i tego, że zgwałcił Hermionę), to jednak spodobała mi się kreacja tego bohatera.
    Jamie <3 Jak ja kocham imiona, które są w choć małej części podobne do Jamesa. Awww <3
    Przede wszystkim ciekawi mnie, kogo tak naprawdę kochała Ginny. Blaise? Brat Draco? Hmmm... Mam nadzieję, że bardziej rozwiniesz ten wątek.
    Uch, coś marny ten komentarz. Musisz mi to wybaczyć, nienawidzę pisać na komórce. Obiecuję, że jak tylko napiszesz kolejny rozdział, to dostaniesz bardzo obszerną opinię :D
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny oraz udanych wakacji ;*
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
  10. Znalazłam link do Twojego bloga na moim i postanowiłam zajrzeć. Muszę przyznać, że masz bardzo dużo wątków, jak na jeden rozdział. Czy to dobrze czy źle - to się jeszcze okaże. Co do postaci: bardzo dobrze oddajesz ich emocje. Podoba mi się kreacja. Szczególnie Draco przypadł mi do gustu. Sytuacja pomiędzy Ginny i Wybrańcem też jest intrygująca. Ciekawe kim jest jej prawdziwa miłość. Trachę szkoda, że pominęłaś Rona. Ciekawe co u niego słychać.
    Mam kilka uwag.
    1) Imiona i nazwiska
    Oliver Wood a nie Vood
    George'a a nie Georg'a
    Harrym a nie Harr'ym
    2) Przecinki
    Warto pamiętać, że przed imiesłowami zakończonymi na -ąc; -wszy; -łszy piszemy przecinek
    Jeżeli mamy zdanie, gdzie występuje wyraz typu: jak, o czym, który, jaki, co, gdzie (zaimki względne, jeśli dobrze pamiętam), ile itd. To piszemu przed nim przecinek Np.
    Wiem, ile cię to kosztowało.
    Jeżeli zdanie zaczyna się na tego typu słowo lub jest ono gdzieś w środku i ma dwa lub więcej orzeczenia to w 90% przypadków trzeba napisać przecinek po zdaniu podrzędnym z tym wyrazem np.
    Kiedy zrobił się zielony, wiedziała już, że wypił zły eliksir.
    Nie miał pojęcia, gdzie znajduje się to, o czym w tej chwili mówił.
    I przed albo nie stawia się przecinka
    To chyba tyle odnośnie uwag. Mam nadzieję, że okarzą się pomocne.
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    E.M.S.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, nadal szukasz bety? Bo mogłabym pomóc ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem! :D
    Muszę przyznać, że pomysł na Twoje nowe ff coraz bardziej mi się podoba! Cieszę się, że tutaj również nie będzie kolorowe, będą problemy... Zapowiada się cudownie!
    Żałuję, że Hermiona nie zdążyła zatrudnić się w tym klubie. Może to chore, ale ff z takim wątkiem jest naprawdę niewiele i w tym opowiadaniu byłoby to ciekawe... Ale i bez tego jest świetnie, więc nie narzekam! :)
    Intyrguje mnie George i Lee... Nie powiem, fajnie by było, gdyby byli razem :D
    Zakochałam się w synku Hermiony. Ogólnie kocham dzieci w ff, ale Jamie jest świetny ❤ I coś mi się zdaje, że gdyby Hermiona nie powiedziała mu, że Draco to jego wuj, mógłby pomyśleć, że jest jego ojcem. To byłoby słodkie </3
    Jestem święcie przekonana, że Wiktor ich znajdzie. Na 100%, dałabym sobie rękę uciąć... Ale tylko metaforycznie, bo nie chcę ewentualnie zostać bez ręki :P
    Czekam na kolejny rozdział tego cudeńka ❤
    Życzę weny i czasu!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję za miły komentarz na moim blogu!
    Nie pozostałam dłużna i również zabrałam się do czytania twojego bloga. (Krwawy pocałunek znam i czytałam już wcześniej, choć mam kilka rozdziałów do nadrobienia ;))
    Szczerze mówiąc nigdy nie czytałam ff Haryy'ego Pottera, jakoś zawsze wolałam oryginał. Dlatego muszę przyznać, że miło się zaskoczyłam. To opowiadanie czyta się przyjemnie, wciąga i intryguje. Twoja alternatywna wersja wydarzeń zaczyna zaspokajać moje pragnienie czytania więcej i więcej o Potterze. (serio, jak usłyszałam o 'Przeklętym dziecku' cieszyłam się jak głupia i poczułam się tak jakbym znowu miała 10 lat).
    Ciekawy pomysł, który naprawdę sprawia, że nie można się doczekać reszty historii, a przede wszystkim jak się skończą losy Hermiony.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! :)

    (sekrety-ithyser.blogspot.com , warm-springs-spirit.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział genialny! Nie czytam zbyt dużo ff po wojnie, ale ten rozdział mnie zachwycił. Czyta się lekko, przyjemnie, nie ma zgrzytów, ogólnie jest co pochwalić :)
    Czekam na kolejną notkę i życzę masy weny, Słonko!

    Pozdrawiam!

    M. Sheriedan xx

    malfoy-believe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejka. :)
    Kiedyś sama byłam fanką Dramione, jak jeszcze pisałam ff potterowskie. :D Ostatnio chętnie na nowo zaczęłam je czytać, chociaż pisać już nie zamierzam. :)
    Trochę sporo wątków jak na jeden rozdział, przez co akcja wydaje się gnać na łeb na szyję. Ja jestem zwolenniczką spokojniejszego wprowadzania do historii. Mi pewnie wystarczyłoby rozbudowany opis stypy brata, w tym jakieś wspomnienia o tym jakim był człowiekiem, żebyśmy lepiej mili nakreśloną jego postać no i moment jak Draco dowiaduje się o tym, co zrobił. I potem mogłabyś właśnie opis życia Hermiony z synem i na jeden rozdział, to by wystarczyło. Ale to już tylko moje gadanie. :D Ogólnie Draco średnio mi się podoba, bo jakiś za dobry się zrobił. Mam wrażenie, że stracił ten swój pazur.
    Hermiona też mogłaby być bardziej oporna, mimo wszystko Draco był bratem tego dupka, a Hermiona zawsze była dumną kobietą.;) Mówię, dla mnie akcja za szybka. Ale nie jestem na nie, chętnie zobaczę jak i czy w dobrym kierunku rozwinie się opowiadanie. :)

    www.gra-zniwiarza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem pod wrażeniem, jak bardzo gładko czytało mi się ten rozdział. Choć z początku jego obszerność mnie odrzucała, jak zaczęłam, tak nie zauważyłam, kiedy skończyłam, a obiecałam sobie po kawałeczku coś komentować XD
    Zrobiło się bardzo żal Hermiony, gdy poznałam jej "nowe" życie. Biedactwo, nawet pracy nie mogła sobie porządnej znaleźć i kto wie, gdyby nie Draco, pewnie ustałaby na propozycję pracy jako striptizerka... W końcu czego biedna, samotna matka nie zrobi dla swojego największego szczęścia, małego Jamiego?
    Wprowadziłaś naprawdę idealne charaktery bohaterom. Choć to dziwne, podoba mi się taki Malfoy. Widzę te uczucia, tę dorosłość, której brakowało mi zawsze, gdy cokolwiek z Dramione czytałam. Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Musze pryznac, ze tesknilam za Twoim opowiadaniem. Ogromnie sie ciesze, ze wrocilas z nowa historia. Zapowiada sie ciekawie. Swietny pomysl! Pozdrawiam Alexis Nott

    OdpowiedzUsuń
  18. Hermiona i Krum są przybranyb rodzeństwem? No powiem szczerze że nie tego się spodziewałam. Zaskoczyłas mnie ale pozytywnie ;) Swoją drogą nie myślałam że Hermiona tak szybko się zgodzi na propozycje Dracona. Jestem ciekawa jakim to dziadkiem będzie Lucjusz dla Jamie'go?
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wprowadzając do opowiadania Kruma, dodałaś mu dodatkowy, ciekawy i moim zdaniem rzadko w fanfickach spotykany element, co daje Ci kolejny plus ;) podoba mi się Twoj styl, to, jak opisujesz akcję. Szczerze mówiąc, myslałam, że Hermiona będzie protestować, a Draco będzie musiał ją jakoś specjalnie namawiać, by spotkała się z Lucjuszem, lecz widzę, że kobieta kierowała się dobrem dziecka ;)
    Pozdrawiam serdecznie i lecę czytać dalej :*
    /Elphame

    OdpowiedzUsuń