[...] idź
wyprostowany wśród tych co na kolanach,
wśród odwróconych
plecami i obalonych w proch, ocalałeś
nie po to aby żyć
[...] Bądź wierny. Idź.
- Zbigniew Herbert
Kroniki
Proroka Codziennego 003:
Hej
słoneczka.
Witam w
kolejnym rozdziale. Ostatnio znów wróciłam do czytania. Nie wyobrażam sobie
życia bez książki. Tym razem przyszła kolej na lektury Kinga i o kurczę. To
jest fenomen. Skończyłam właśnie jedną i pragnę kolejną. Ten facet naprawdę ma
jaja pisać coś takiego. Sama bym chciała stworzyć swoim piórem taki
dreszczowiec. Może kiedyś mi się uda. A teraz zapraszam na rozdział i życzę
miłej lektury.
*~*~*
(Kilka metrów nad
ziemią)
Lot prywatnym samolotem strasznie się dłużył.
Chwilami Hermiona naprawdę
żałowała, że zdecydowała się na ten krok. Powinna być bardziej uparta. Niestety
na zmiany było już za późno. Lecieli prywatnym czarterem Malfoyów. Jeszcze
godzina i mieli wylądować. Z każdym krokiem bliżej domu wciąż czuła strach. A
jeśli Krum odkryje jej obecność? Do tej pory nie miała z nim żadnych kontaktów,
ale ta radość nie potrwa długo. W końcu będzie musiała stanąć z nim oko w oko.
Jeżeli w ogóle dojdzie do takiej sytuacji. Miała zamiar trzymać się od niej z
daleka, ale zdawała sobie sprawę, że nie da rady długo uciekać. Wciąż myślała
też o śmierci Liama. Młodszy Malfoy nie należał do idealnych. Był wierną kopią
swojego ojca. Tego spotkania również się bała. Owszem Lucjusz umierał, ale nie
wiadomo jaki może mieć wpływ na małego Jamiego. Wolała uniknąć wszelkich
problemów z nim i chronić synka. On miał najważniejsze miejsce w jej życiu. I
nikogo innego sobie nie wyobrażała. Przynajmniej tak myślała w obecnym
momencie. Może kiedyś, ale od jakiegoś czasu nie była gotowa na jakiegokolwiek
mężczyznę w jej życiu. Wciąż przeżywała mocno tamto zdarzenie i zdawała sobie
sprawę, że długo o nim nie zapomni. Takie zdarzenia na zawsze pozostają w sercu
kobiety.
- Mały się obudził. Muszę go nakarmić –
powiedziała cicho i wstała z miejsca. Wyczuła na sobie wzrok Dracona, ale
starała się unikać tych spojrzeń. Nie miała pojęcia o czym mógł myśleć, gdy
oglądał jej profil. Tak bardzo się zmieniła od kiedy widziała go po raz
ostatni. Zdecydowanie nie była już tą samą kobietą jak kiedyś. Często wracała
myślami do przeszłości. Jak wyglądałoby jej życie gdyby ta tragedia nie miałaby
miejsca? Niestety. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, by Jamie nigdy nie poznał
prawdy. Miała zamiar tego dopilnować bez względu na wszystko. Wiedziała, że
będzie trudno. Ten sekret należał do niezwykle ciężkich. Musiała o tym
porozmawiać z Draco i powiedzieć mu wszystko, aby ją zrozumiał. Zauważyła jak
bardzo on sam się zmienił. Nie powinno być problemów z jego strony. Słyszała
również o prywatnej tragedii jaką przeżył. Nie znała szczegółów, ale wiedziała,
że zginęła Astoria i syn Dracona. Współczuła mu. Niestety musiał bardzo
przeżywać taką tragedię. Zdawała sobie sprawę jak rany pozostają na duszy o
wiele bardziej niż na ciele.
- Pewnie dużo je jak na takiego
szkraba – zaśmiał się rozbawiony obserwując umorusaną buźkę chłopca. Bolał go
fakt, że tak bardzo przypominał swojego brata. Ten człowiek nie zasługiwał na
taki skarb. Jego synek byłby idealnym partnerem dla chłopca. Niestety czasu nie
da się cofnąć. Podobnie jak starych tragedii. Musieli iść do przodu i żyć dla
tych, którzy zostali.
- Pochłania niemal wszystko – przyznała ze
śmiechem. Wzięła ściereczkę z blatu i zaczęła wycierać buzię synkowi. Uśmiechał
się przy tym wyjątkowo rozbawiony. Cały czas obserwował Dracona. Widać, że
starszy mężczyzna imponował mu pod każdym względem. W życiu Jamiego brakowało
mężczyzny. Teraz będzie mógł nadrobić ten brak. – Czasami budzi mnie w nocy, bo
jest głodny.
- Pod tym względem przypomina Liama – przyznał
niechętnie Draco. – Kiedy był jeszcze dzieckiem. Już wówczas było coś z nim nie
tak.
Draco niechętnie przyznawał, że
młodszy brat przerażał go. Na wszystko mu pozwalano, a on to wykorzystywał.
Niemal za każdym razem kiedy tylko nadarzała się okazja. Nie raz ucierpiał
przez takie sytuacje. Myślał nawet o wyprowadzce z domu, ale miał niewiele
możliwości. Pomógł mu dopiero ślub z Astorią. Niestety nie na długo.
- Nie wspominaj mi Wiliama Malfoya –
powiedziała niezwykle ostro Hermiona. – Nigdy więcej.
Jeżeli zaskoczył go surowy ton
jej głosu nie powiedział nic na ten temat. Wolał uniknąć wszelkich niedomówień.
Szczególnie w obecnej sytuacji. Pragnął zakopać topór wojenny już od samego
początku. Zwłaszcza, że musiał przedstawić sytuacje i zobaczyć jakie zamiary ma
ojciec zanim przedstawi mu wnuka. Zbyt dobrze go znał i nie ufał mu ani trochę.
- Więc nigdy nie powiesz Jamiemu
prawdy? – zapytał cicho, chociaż pytanie było zbędne. Widział odpowiedź w jej
oczach i doskonale rozumiał. Dzieciak
żyłby z takim okrutnym piętnem. Lepiej dla niego będzie jeśli zostanie tak jak
jest. Zasłużył na o wiele lepszy los.
- Mamo, czy mogę pójść do kapitana? – zapytał
chłopiec przerywając ich rozmowę. Na jeden moment zapomniała o obecności synka.
Niepewnie spojrzała w stronę Draco.
- Stanley nie będzie miał nic przeciwko temu.
Idź – zapowiedział. Mały zgrabnie zeskoczył ze stołka i ruszył w stronę
pulpitu. Hermiona z czułością popatrzyła w jego stronę. Naprawdę bała się o los
chłopca. Co zrobi jeśli dojdzie do jakiegoś nieszczęścia? Wolała o tym nie
myśleć. Musiała chronić synka. Przed wszystkimi. Nawet przed Malfoyami. Miała
jednak nadzieję, że nie będzie musiała podejmować takiego kroku. Kiedy zostali
sami poczuła się dziwnie zmieszana. Obecność Dracona naprawdę ją krępowała,
chociaż nie powinna.
- Powiedz czego powinnam się spodziewać –
odparła odwracając się od mężczyzny. Zaczęła sprzątać blat. Byle tylko nie
patrząc mu w oczy. Jakoś nie potrafiła. Obawiała się tego, co mógłby z nich
wyczytać. Pewnych rzeczy wolała uniknąć. Szczególnie, gdy w grę wchodziły jej
uczucia.
- Mój ojciec jest dość trudnym człowiekiem o
czym miałaś pewnie okazje się przekonać. Ja zawsze byłem tym gorszym. Nie to co
mój młodszy brat – skrzywił się z niesmakiem. – Liam miał duże pole do popisu.
Gdyby nie matka czułbym, że nie miałem wcale rodziny. Właściwie zawsze czułem
się obcy w swoim domu. To straszne, że tak może być.
- Wiem, co mówisz – przyznała z lekkim
wahaniem. Draco otworzył się przed nią. Ona powinna zrobić to samo. Odwdzięczyć
mu się. Chociaż częściowo. Mało komu ufała. Zaufanie należało do najbardziej
strzeżonych rzeczy w jej życiu. Niestety w obecnej sytuacji nie miała
wyjścia. – Nigdy nie pogodziłam się z
rozwodem rodziców. Miałam dziesięć lat kiedy ojciec od nas odszedł i przyszedł
Dimitri Krum. Ten człowiek oszołomił moją mamę. Sprawił, że była całkowicie pod
jego kontrolą. Syn wcale nie okazał się lepszy – skrzywiła się z niesmakiem na
wspomnienie tamtych chwil.
- Nie wiedziałem, że było ci tak ciężko –
mruknął z zakłopotaniem. Naprawdę sytuacja Granger mocno go zaskoczyła. Krum
już wcześniej mu się nie podobał, ale teraz kiedy powiedziała mu chociaż część
nie cierpiał tego faceta jeszcze bardziej. Zasługiwał na solidne baty i gdyby
go spotkał nie ręczyłby za siebie.
- Gdy Krum dowiedział się o Jamiem'u kazał mi go usunąć. – Kolejne
wspomnienie, które było w niej bardzo żywe. – Po tamtej sytuacji zaczęłam
wszystko od nowa. Myślałam, że mogę być szczęśliwa.
- I możesz. Obiecuje ci, że tamte czasy już
nie wrócą. Zaczynasz nowe życie. I mam nadzieję, że będzie one lepsze niż
dotychczas – obiecał z zapałem. Hermiona
nie kryła swojego zaskoczenia. Po raz pierwszy od dawna zaczęła wierzyć, że
może tak być.
*~*~*
(Francja, Paryż
rezydencja rodziny Pierce)
Zabini Blaise niechętnie spojrzał w swoje odbicie
w lustrze.
Lewy policzek przecinała niezbyt
mile wyglądająca szrama. Przecinała się ona z oka do kącika ust. Pamiątka o
przeszłości jakiej w ogóle pragnął zapomnieć. Niestety przez to nigdy nie
zdoła. Wyjechał do Francji, gdyż wiedział, że tak będzie najlepiej. Jego
ukochana zasługiwała na coś o wiele lepszego. On tego by jej nie dał. Był
skazany za morderstwo, którego nie popełnił. Dodatkowo większość jego byłych
pobratymców uważała, że ich zdradził. I po części tak było. On i Draco Malfoy
swojego czasu pracowali razem z Dumbledor’em. Udało im się uratować kilka
istnień, ale nie wszystkich. Najbardziej żałował jednego. Tego, którego za
wszelką cenę pragnął wyciągnąć. Mimo upływu lat wciąż myślał, co zrobił źle.
Gdzie popełnił błąd? Przecież musiał jakoś zadziałać odpowiednio. Niestety. Czasu
nie da się cofnąć. Musiał iść do przodu i pokazać, co potrafi. Wiedział, że da
radę. Nie należał do osób, które się poddają. Nawet teraz. Gdyby nie pomoc
bliskich mu osób źle by z nim było. W dodatku pragnął zobaczyć dziecko. Dzisiaj
było pewnie już duże. Nie miał nawet pojęcia, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
Uciekł nie tylko od dziecka, ale i matki. Wiedział, że musi sporo nadrobić.
Jeśli w ogóle kobieta kiedykolwiek mu wybaczy. Nie widział dla siebie żadnej
szansy. Sporo zmarnował w swoim życiu. Rzeczywistość okazała się dla niego zbyt
trudna.
- Zabini jesteś w domu? – drgnął i odwrócił
się w stronę skąd dobiegał kobiecy głos. Jego przyjaciółka. Kobieta bez której
nie dałby rady podołać tak trudnemu wyzwaniu. Katherine Salvadore. Uratował jej
życie i wyjechała razem z nim. Starsza od niego czarownica z mugolskiego
pochodzenia. Nigdy nic ich nie łączyło po za przyjaźnią. Nie żałował tego
wcale. Nawet mu pasował taki układ. Wspólnie założyli szkołę tańca dla
czarownic i czarowników. To był strzał w dziesiątkę. Jako mistrz Kean zdobył
sławę i pozycję. Nikt nie kojarzył go z przeszłością. Nie przeszkadzała mu
popularność. Właściwie Zabini Blaise przestał istnieć. Dla świata był Keanem
Blackiem. Nikim więcej. Jedynie dla Kate w zaciszu domu pozostawał Zabinim.
- W salonie – odkrzyknął i uśmiechnął się, gdy
weszła. Kate była piękną kobietą. Długie jasne włosy opadały zakrywając opaloną
twarz. Duże piękne oczy kusiły niejednego mężczyznę, podobnie jak usta. On
jednak zdawał sobie sprawę jak wiele się wycierpiała w przeszłości. Została
oszukana przez męża, który przeszedł na stronę Czarnego Pana. Usiłował ją
zabić. Miała naprawdę wiele szczęścia, że zdołała zbiec. Wspólnie przekroczyli
granicę. To ona namówiła go na taniec. Magia wciąż stanowiła element jego
życia, ale taniec stał się pasją. Początkowo nieufnie do tego podchodził.
Szybko jednak wyszło na jaw, że młody chłopak był niezwykle popularny. Młody,
zdolny. Pokazywał coś, czego dotąd nie widzieli. Wreszcie rok temu otworzył
prywatną szkołę tańca i zdobył sukces. Teraz kiedy zobaczył podnieconą twarz towarzyszki wyczuł, że coś zaszło.
- Dostałeś propozycje z Ministerstwa Magii w
Londynie – powiedziała z zachwytem. Blaise drgnął mimowolnie. Wciąż odczuwał
strach na samo słowo Anglia. – Chcą byś poprowadził kurs tańca dla młodych
czarownic z Hogwartu. Pragną wysłać je na jakiś europejski konkurs.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – Blaise
pokręcił głową. Nie był do końca przekonany o całym pomyśle. Chciał coś
powiedzieć, ale nie miał żadnego pomysłu. Powinien chociaż przemyśleć tę
sprawę. Szansa na powrót do normalnego życia. Jeśli kiedykolwiek mu się uda.
Przecież wrogowie wciąż gdzieś żyli. Ukryci w cieniu czyhali na jakikolwiek
błąd z jego strony. – Sama wiesz jak
wygląda moja sytuacja.
- Blaise – podeszła do niego z westchnieniem i
położyła mu rękę na ramieniu. Wiedziała, że będzie się wahał. Zbyt dobrze znała
chłopaka. Nadszedł czas by pozbył się wszelkich wątpliwości. Wciąż jakieś miał.
Pojawiały się i znikały. Głównie potęgowane przez strach. – Na pewno. Nikt nie
może Ci zaszkodzić. Jesteś sławny, zdobyłeś pozycje. Masz wszystko o czym
większość czarodziejów może tylko pomarzyć. Możesz przekazać te zdolności komuś
innemu. Uwierz mi i zaryzykuj.
- Masz rację – zgodził się z nią Blaise. I
pokiwał głową. Miała absolutną racje. Dość ukrywania się. Musiał iść do przodu
z wysoko podniesioną głową. Szczególnie teraz kiedy dotarły go wieści ze
świata. Jego ukochana wychodziła za mąż. Za kogoś innego. Czy rywal powiedział
jej kiedykolwiek prawdę? Wyznał dlaczego naprawdę uciekł? Pokręcił głową. Nie.
Zbyt dobrze znał Harry’ego. Pamiętał ich ostatnie spotkanie. Ukrywał się
wówczas przed wrogami. Nie miał również wiadomości od ukochanej. Każdego dnia o
niej myślał. Wtedy wówczas znalazł go Harry.
- Wyjedź – powiedział cicho. –
Nie zapewnisz jej bezpieczeństwa w ten sposób. Zostaw ją i znikaj. Najlepiej
będzie jeśli nigdy nie wrócisz.
- A dziecko? – zapytał cicho. Wiedział, że
jest w ciąży. Powiedziała mu kilka tygodni temu. Potter wyglądał na
zaskoczonego. Więc tego mu nie powiedziała. W sumie rozumiał. Ich związek
rozpadł się dawno temu. Miała prawo do własnych sekretów przed nim. On sam je
miał, chociaż wiele ich łączyło. Przede wszystkim ją kochał. Była kobietą jego
życia.
- Będzie bezpieczne – zapewnił Harry wręczając
mu kopertę. – To dla ciebie. Na nowe życie. Wiem, że Ci się przyda. Musisz
uciekać. Zapomnieć o tym świecie. Dzięki temu będziecie bezpieczni.
- To Twój sposób na pozbycie się rywala? –
Blaise zaśmiał się ponuro. Nie sądził iż Harry wykona taki krok. Wybraniec
zaskakiwał go z niekoniecznie dobrej strony. Ostatecznie Potter też był
człowiekiem i jak każdy człowiek miał prawo do własnej ciemnej strony życia.
Niestety wszystko odbiło się na nim.
- Chodzi tu tylko o nią. Chcę by była
bezpieczna i szczęśliwa. Będzie z dala od Ciebie. Jeśli wrócisz i namieszasz
jej w głowie dopilnuje byś za to zapłacił.
- Poślesz niewinnego człowieka do więzienia? –
Oboje wiedzieli, że Blaise nie zabił tamtej kobiety. Niestety z braku
odpowiednich dowodów był jedynym oskarżonym w tej sprawie. Jeżeli Potter go
wskaże zostanie surowo ukarany. Dla przykładu.
- Skoro taka Twoja decyzja masz moje słowo –
obiecał i wyjechał nigdy nie wracając. Wcześniej jednak boleśnie zranił
dziewczynę. O tym wolał nie wspominać.
- W
porządku. Zaryzykuje – zgodził się niechętnie. – Potter nie będzie mógł mnie
oskarżyć bez dowodu. Nie zrobiłem nic złego, prawda?
- Oboje wiemy, że nie zabiłeś tej kobiety –
powiedziała cicho. Ona również słyszała tamtą dramatyczną historię. Młody
chłopak znalazł się w złym miejscu i porze. Teraz przychodzi lepsze jutro.
Nawet po swoich klęskach w nie wierzyła. I miała nadzieję, że tak właśnie
będzie. Wracali do domu.
*~*~*
(Anglia, lotnisko w
Londynie)
Obudził ją ostry ból głowy.
Z trudem się podniosła. Wszystko
ją bolało. Mimo iż fotel w samolocie był dość wygodny to jednak czuła się
kompletnie obolała i ledwo przytomna. Miała nadzieję, że jakoś da radę
przetrwać bez tabletki. Ostatnio było z nią coraz gorzej. Zbyt dużo pracowała,
za mało snu. Miała nadzieję iż teraz wszystko się jakoś poukłada. Draco obiecał
jej pomóc. Jeśli dotrzyma słowa wszystko się ułoży.
- Dobrze się czujesz? – zapytał z troską
widząc jak zbladła na twarzy. W ogóle obiecał sobie zadbać o jej zdrowie. Z
pewnością poświęcając swój czas dziecku nie myślała o tym. Widać jak była
bardzo przywiązana do dziecka. Kolejna sprawa jaka go zaskoczyła. Wychowywała
małego z niezwykłym entuzjazmem i miłością. Wiele dzieci poczętych w tak
zwanych normalnych małżeństwach nie miało tego. Sam był tego przykładem. Zawsze
ten gorszy, odtrącony przez ojca.
- Tak – skinęła głową wstając z fotela. Mały
zapłakany podbiegł do matki. Widziała, że był zmęczony. W ogóle nie przespał
podróży i teraz będzie marudził. Zbyt dobrze znała swojego syna. – Draco, czy
możemy się teleportować do rezydencji Malfoyów? Chciałabym by mały odpoczął.
Sporo przeszedł, a czeka go więcej przeżyć. Pokiwał głową.
- Jest jednak mała uwaga. Nie będziesz
mieszkać w domu mojego ojca tylko u mnie – ostrzegł ją ku zaskoczeniu
dziewczyny. – Mam swój własny duży dom. Niedaleko Londynu. Miejscowość nosi
nazwę Shire. To cicha i spokojna okolica. Stworzona dla czarodziejów. Mały
będzie czuł się bezpiecznie i spokojnie. Mogę zapewnić mu wszystko. Jeśli tylko
mi zaufasz.
Już po raz kolejny prosił ją o zaufanie zdając
sobie sprawę jakie to dla niej trudne. Pokręciła głową. Mogła zaryzykować. Nie
miała wyjścia. Dom w którym niegdyś mieszkała z rodzicami przepadł. Nie miała
pojęcia, co Wiktor z nim zrobił. Wolała nie wiedzieć. To przeszłość do której
już nie wróci. Przynajmniej miała taką
nadzieję.
- Jesteś pewny, że to dobry pomysł? – Szczerze
wątpiła w ten pomysł. Nie chciała być na utrzymaniu Dracona ani mieszkać z nim.
Wolałaby być sama. Niestety w tym momencie chyba to jedyne wyjście by była
bezpieczna. Jeżeli Wiktor dowie się, że wróciła nie zaatakuje jej otwarcie.
- Nie do końca – przyznał szczerze. Nie chciał
przed nią niczego ukrywać. Przede wszystkim stawiał na uczciwość. Była ona
bardzo ważną cechą i szanował ludzi, którzy postępowali w porządku wobec
innych. W przeszłości różnie bywało, ale od kiedy się zmienił miał zamiar
postępować tak zawsze. Niestety życie pokazywało często, że nie zawsze dało się
być w porządku. – Niestety nie mamy
wyjścia. Mój ojciec może i jest chory, ale ma swoje wpływy. Jeżeli będę miał
coś do gadania chciałbym brać czynny udział w wychowaniu Jamiego. Mój ojciec
sknocił sytuacje z moim bratem. Nie dopuszczę, by to samo spotkało chłopca.
Hermiona pokiwała głową. To było dziwne, ale
mu uwierzyła. Gdyby kłamał nie mówiłby jej o tym wprost. Zdawała sobie sprawę
jak bardzo czeka ją trudny okres w życiu, ale po raz pierwszy w życiu nie była
sama. I wiedziała, że sobie poradzi. Najlepiej jak potrafi.
Mały Jamie rozespany spojrzał na
oboje dorosłych ludzi przed nim. Jego kochana i delikatna mama. Widział jaka w
ostatnim czasie była nieszczęśliwa. Miała problemy o których małe dzieci nie
powinny wiedzieć. Domyślał się, że to coś poważnego. Żałował iż był tylko małym
dzieckiem. W ten sposób z pewnością nie pomoże mamie. Jednak mógł to zrobić
ktoś inny. Tajemniczy, jasnowłosy mężczyzna o surowej twarzy i stalowych
oczach. Jamie od samego początku wyczuł sympatię do tego człowieka. Mógłby
zyskać w nim dobrego przyjaciela, a może i tatusia? Często o nim myślał. Nie
raz w piaskownicy widywał kolegów zabieranych przez ojców. Dowiedział się kim
są tak prosto jak dzieci tylko mogą wyjaśnić i zrozumiał jak bardzo on
potrzebuje ojca. Może wówczas mama byłaby szczęśliwa? Nagła myśl zaświtała w
głowie pięciolatka. Dopilnuje, by mama była szczęśliwa. I już wiedział, co
zrobi.
- Jesteś gotowy chłopcze, by zobaczyć nowy
dom? – zapytał go Draco z lekkim uśmiechem. Chłopiec skinął głową nie kryjąc
podniecenia. Przeprowadzka była dość trudna. Musiał zostawić swoich bliskich,
przyjaciół. Tu czeka go nowe wyzwanie.
- Tak – pokiwał głową. Blade światło latarni
odsłoniło dom. Był przepiękny. Duży, dwupiętrowy z przyjemnym balkonikiem na
zewnątrz. Prezentował wszystko, co nosił ze sobą Draco. Status, majątek i
pozycje. Hermiona poczuła się niczym szara myszka w wielkim pałacu. Nie będzie
pasowała do tego świata. W żaden sposób. – To jest mój dom. Black Rose.
- Czarna Róża – przetłumaczyła ze śmiechem pod
nosem. Nazwa idealnie pasowała do miejsca zamieszkania i jej właściciela. –
Zdaje się, że rozumiem skąd twój tatuaż.
- Oj Granger, wielu rzeczy o mnie nie wiesz –
przyznał Draco kręcąc głową i gestem zaprosił do środka. Podążyła za nim
trzymając synka za ręce. W powietrzu można było wyczuć napięcie. Hermiona
próbowała się opanować. Było jej trudno, ale próbowała. Wszystko robiła dla
dobra synka. Z całej siły skupiła się na luksusowym otoczeniu. Draco połączył
luksus z elegancją stylu Vintage. Mogłaby śmiało zamieszkać w takim domu.
Czułaby się tu naprawdę dobrze. Niczym nie przypominał klitki, którą
wynajmowała. Kiedy tylko weszli do hollu powitała ich szczupła i sympatycznie
wyglądająca dziewczyna w stroju pokojówki. Mogła mieć z dziewiętnaście lat.
- Hermiono, to jest Amelia – odparł cicho. –
Będzie służyła ci wszelką pomocą. Zawsze możesz na nią liczyć. Wystarczy, że
skorzystasz z dzwoneczka umieszczonego przy łóżku.
- Zrezygnowałeś ze skrzatów domowych? – Nie
kryła zaskoczenia. Pamiętała, że w Malfoy Manor było ich naprawdę bardzo dużo.
- Tak – przyznał lekko zawstydzony. –
Większości dałem wolność lub pracę w mojej szkole. Słyszałaś o niej? Akademia
Przystosowania Malfoy’a. – Przytaknęła. Oczywiście, że słyszała. Jakżeby mogła
nie słyszeć? W krótkim czasie Draco pomógł naprawdę wielu dzieciakom. Podobno
wynaleźli system, który lokalizował młodych czarodziei z mugolskiego świata i
przystosowywał ich do życia. Naprawdę imponował jej coraz bardziej i z trudem
to przyznawała. – Amelia dba o dom. W kuchni pracuje pani Mosby. Zajmuje się
całym gospodarstwem. Mam jeszcze ogrodnika Tima i szofera. Na mnie jednego
wystarczy, ale będę musiał pomyśleć o dodatkowej służbie. Szczególnie, gdy w
grę wchodzi opiekunka do dziecka.
- Nie potrzebuje opiekunki – zaperzyła się
Hermiona. – Sama mogę zająć się swoim synem.
- A nie myślałaś też o własnym życiu? Jesteś
młoda, zdolna. Otwieram przed tobą perspektywy. Pomyśl o tym, co?
Obiecała pomyśleć, ale nic
więcej. Była już zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy Draco zaprowadził ją do ich
pokoi położyła synka spać nie mając siły na nic więcej. Znużona przymknęła oczy
i ułożyła się na łóżku. Po raz pierwszy czuła, że może zasnąć spokojnym snem
nie martwiąc się o jutro.
*~*~*
Harry z
niezadowoleniem odłożył stos papierów.
Od kiedy pracował dla
Ministerstwa Magii nie zaznał ani dnia wolnego. Jak nie ścigał byłych
Śmieciożerców, to siedział zakopany po brzegi. Czuł, że jest tym zmęczony.
Szczególnie teraz, gdy w końcu zebrał się na odwagę i poprosił Ginny o rękę.
Zdawał sobie sprawę jak bardzo ryzykował. Nie był pewien, czy wciąż go kochała.
Szczególnie jeśli brali pod uwagę przeszłość, której byli świadkami. On miał
sporo na sumieniu. O jednej sprawie Ginny miała nigdy się nie dowiedzieć. I
głęboko wierzył, że tak właśnie będzie.
- Harry jesteś jeszcze w pracy? – Głupie
pytanie zadane przez Ronalda Weasleya wyrwało go z zamyślenia. Mężczyzna lekko
skinął głową i gestem zaprosił przyjaciela do środka. Znali się od tak dawna.
Kiedy jego związek z Hermioną nie wypalił, a dziewczyna postanowiła wyjechać
Ron załamał się. Naprawdę kochał ją. Długo dochodził do siebie. Uratowała go
Amanda Blake. Dziewczyna po latach wróciła do Anglii i zaczęła pracę w redakcji
Luny. Ponieważ Ministerstwo współpracowało z Żonglerem Ron często tam bywał. Początkowo
uciekał od całkiem ładnej Amandy. Wmawiał sobie, że nie zasługiwał na
szczęście. Coraz częściej też sięgał po alkohol. Jednak w porę wziął się w
garść i opanował. Dziś znów był dawnym Ronem, którego wszyscy znali i kochali.
A pół roku temu poślubił Amandę. Harry liczył, że Hermiona przybędzie na ślub
jako dowód dawnej przyjaźni. Niestety zaproszenie, które wysłali wróciło gdyż
nie znalazło adresata. Przyjaciółka zatarła wszelkie ślady. Jakby nie chciała
zostać znaleziona. Harry niepokoił się o nią. Minęło zbyt dużo czasu od kiedy
widzieli się po raz ostatni. Miał cichą nadzieję, że ułożyła sobie życie i jest
szczęśliwa. Tego chciał dla wszystkich swoich przyjaciół.
- Masz dziś
czas wyskoczyć na małego? – zapytał wyraźnie podniecony. Harry w zasadzie
miał w planach szybki powrót do domu, ale ostatnio zbyt mało czasu poświęcał
przyjaciołom. Odruchowo zerknął na zegarek. Dochodziła godzina szósta wieczór,
więc czasu było dużo. Sięgnął ze sterty papierów po kawałek pergaminu i
naskrobał parę słów do Ginny. Wysłał pocztę za pomocą proszka Fiuu.
Ministerstwo wynalazło to by ułatwić życie wielu czarodziejom. Do tej pory
kominkowa poczta naprawdę się sprawdzała. Jeśli oczywiście nadano odpowiedni
adres. Bo zdarzały się czasami śmieszne pomyłki.
- Jasne, czemu nie. Możemy iść do „Tańczącej
Wiedźmy”. – „Tańcząca Wiedźma” była nowym klubem otwartym na Pokątnej. Chodzili
tu dosłownie wszyscy i każdy dobrze się bawił.
Harry lubił wpadać do tego miejsca. Od bardzo dawna tam nie był, więc
Ron spadł mu jak z nieba. Wyszli z Ministerstwa w naprawdę dobrych humorach. Od
dawna tak nie mieli. Ron z przejęciem opowiadał o swojej młodej żonie. Był
zakochany po uszy.
- Zostanę ojcem! – powiedział z zachwytem w
głosie. – Amy jest w drugim miesiącu ciąży.
Harry pogratulował
przyjacielowi. Miał nadzieję, że nadejdzie dzień w którym on pochwali się
podobnym sukcesem. Tej nocy nie żałował
sobie alkoholu. Wiedział owszem, że Ginny będzie wściekła. Jednak znajdzie
sposób by mu wybaczyła. Zawsze wiedział jak ją podejść. W dodatku spotkali
mnóstwo przyjaciół ze szkolnej ławki. Nie sądził, że impreza okaże się tak
bardzo udana.
- Miałeś rację, Ron – mruknął do swojego
przyjaciela. – Dawno tak dobrze się nie bawiłem.
- A widzisz? – Ron wyszczerzył zęby w szerokim
uśmiechu. Miał już naprawdę mocno w czubie, że Harry trochę się martwił jak
dotrze do domu. Zawsze czuł się odpowiedzialny za przyjaciela. Szczególnie gdy
ten popisywał się pokazując swoje umiejętności wymachując różdżką. I szło mu to
całkiem nieźle. Minęły te czasy, gdy przyjaciel robił z siebie błazna. Na całe
szczęście. W dodatku Harry zawsze mógł na niego liczyć. – Powinienem już
spadać. Obiecałem Amy nie wracać zbyt późno. Co byś powiedział gdybyś wpadł z
Ginn na obiad w niedzielę?
- Jeśli nie będzie miała żadnych planów i
owszem. Jutro miała spotkać się z Luną. Zamierzała przyjąć posadę w Żonglerze.
Ron nie był zaskoczony.
Wcześniej rozmawiała z nim o tym i sam pomysł mu się spodobał. Przynajmniej
zostałaby w domu, a nie cały czas wyjeżdżała gdzieś. Każdy potrzebował
stabilizacji. Jego siostra również. Kiedy się rozstawali nikt nie podejrzewał
tego, co może się wydarzyć. Ron miał zamiar samotnie wrócić do domu, chociaż
Harry nalegał. Sam postanowił wrócić do domu pieszo. Panowała przyjemna
jesienna pogoda. Jak na angielską porę roku było naprawdę ciepło. Nie spodziewał się niczego. Od kiedy blizna
przestała dawać o sobie znać czuł się o wiele lepiej i w pewnym momencie
stracił własną czujność. Szedł wolnym krokiem rozkoszując się ciszą i spokojem
jaka panowała wokół.
- Potter, reaguj! – usłyszał w pewnym
momencie, ale było już za późno. Poczuł ostre uderzenie w tył głowy. Wszystko
zniknęło wokół. Miał dziwne sny. Widział prawdziwe potwory jak czasami kiedy
śniły mu się koszmary. Słyszał rozbawiony śmiech Voldemorta. Kiedy otworzył
oczy z trudem przypomniał sobie, co robił. Głowa pulsowała mu ostrym bólem.
Paraliżował go dziwny strach. Kiedy odzyskał jasność umysłu dostrzegł coś czego
się nie spodziewał. Ciało leżące na ulicy. Ostrożnie wstał z ziemi. Wciąż
kręciło mu się w głowie. Dookoła nie widział żywego ducha. Ostrożnie podszedł
do trupa i odwrócił go. Bez trudu rozpoznał ciało leżącego. Najmłodszy syn
Ministra Magii. Nigdy dokładnie nie zgadzał się z Atvoodem. Zawsze byli przeciwnikami.
Szczególnie, gdy ten łamał wiele praw. Nie rozumiał jak można tak postępować.
Teraz jego syn leżał martwy, a jedyną osobą w pobliżu był właśnie on. Harry
Potter. Ostrożnie się podniósł, ale tępy ból głowy powalił go na kolana. Co się
stało? Nie miał pojęcia. Niestety nie umiał sobie przypomnieć. Wszystko
zachodziło mgłą. Chyba zdecydowanie za dużo zaszło ostatniego wieczoru.
- Kto tu jest? – Stanowcze wołanie rozległo
się w ciemnościach. Harry nie zdążył zareagować. W zasadzie nawet nie miałby
gdzie uciec. Z cienia wyszły dwie postacie. Rozpoznał Marrisę i Nicka
Robinsonów. Dwójki młodych i zdolnych Aurorów. Od niedawna pracowali dla
Ministerstwa i świetnie się sprawdzali. – Harry? Co u diabła?
- On nie żyje! – powiedziała cicho Marrisa podchodząc
do ciała. Również zaklęła, gdy rozpoznała kim jest ofiara. – Harry chyba go nie
zabiłeś?
- Ja…. Ja nie pamiętam – wyjąkał z
oszołomieniem. Nie można było nic zrobić. Trzeba było aresztować Pottera. Harry
próbował im tłumaczyć. Niestety. Żadne z
jego słów nie trzymało się kupy. On sam pamiętał tylko tyle, że spotkał się z
Ronem. Wypił za dużo. Reszta pozostawała za mgłą. Obawiał się, że jutro Prorok
Codzienny sobie na nim podejrzewa. Już widział te nagłówki. „Potter oskarżony o
morderstwo”. Na samą myśl krzywił się niemiłosiernie. Czuł, iż wpakowano go w
poważne kłopoty, a wrogów miał naprawdę dużo. Pozostawało pytanie kto i
dlaczego. Tego miał zamiar się dowiedzieć.
*~*~*
(rezydencja
Malfoyów)
Obudził ją rozbawiony śmiech synka.
Już od dawna nie słyszała, by
jej dziecko tak się śmiało. Tak beztroskie i szczęśliwe. Poczuła wyrzuty
sumienia. Nie zdołała zapewnić synkowi beztroskiego i bezpiecznego dzieciństwa
jak jej rodzice. Pamiętała czasy, gdy żył ojciec. Żałowała, że odszedł tak młodo.
Wówczas zło nigdy nie zawitałoby do domu, nie zniszczyło wszystkiego. Teraz nie
mogła o tym myśleć. Musiała dbać o swoje bezpieczeństwo i synka. Wiktor miał
jakąś dziwną obsesje na jej punkcie. Nie mogła tego zrozumieć. Zawsze była
cichą, porządną dziewczyną. Nie miała nawet żadnego chłopaka. Owszem jakiś czas
spotykała się z Ronem, ale to nigdy nie było nic poważnego. Oboje doszli do
takiego wniosku i się rozstali. Jedynie prawdziwy żar czuła pomiędzy nią i
Draconem. Wciąż pamiętała tamtą chwilę, gdy ją pocałował po raz pierwszy.
Próbował ukryć swoje prawdziwe intencje, ale jego pocałunek obudził głęboko
uśpioną kobiecość. Niestety ktoś jeszcze widział ich razem i zamienił jej
własne życie w piekło.
- Mamo, mamo musisz zejść na dół! – krzyk
własnego dziecka sprawił, że niechętnie zsunęła się z łóżka i rozejrzała po
pokoju. Draco przygotował naprawdę piękne miejsce. Pokój stonowany w kolorach
bieli i błękitu. Nad łóżkiem wisiał duży obraz oceanu ze statkiem. Mogłaby
wpatrywać się w niego godzinami. A szafa pękała w szwach po ostatnich zakupach.
Odnalazła w niej czystą sukienkę w beżowym kolorze. Do tego dopasowała parę
dodatków. Nie chciała mu przynieść wstydu. Zdawała sobie sprawę gdzie obracał
się chłopak. Musiała dopasować do tego świata siebie i swojego synka. Donośne
szczekanie zaskoczyło ją i zbiło z tropu. Nie spodziewała się widoku jaki
zastała. Malutki synek dobrze się bawił w towarzystwie dużego labradora.
- Skąd to psisko się tu wzięło? – zapytała
kiedy mały szczeniak podbiegł do niej radośnie merdając ogonem. Pogłaskała
psiaka po łbie. Odpowiedział jej radosnym szczekaniem i merdaniem ogonem.
Zwierzak był w swoim żywiole.
- Od wujka Dracona – wyjaśnił rezolutnie
chłopiec. – Powiedział, że skoro mam mieszkać w dużym domu i jestem sporym
chłopcem mogę wziąć za kogoś odpowiedzialność.
Hermiona poczuła, że jest
wzruszona. Ta cała troska i opieka Dracona o synka. Ciekawiło ją jakim był
ojcem. W tym domu mieszkał, wychowywał synka. Pewnie powrót do wspomnień nie
należał wcale do zbyt łatwych. Doskonale to rozumiała. Jednak ona nie przeszła
tak wielkiej tragedii.
- A gdzie znajdę wujka Dracona? – zapytała,
gdyż musiała z nim porozmawiać. Wyjaśnić parę spraw. Chciałaby mieć spotkanie z
Lucjuszem już za sobą, ale wiedziała iż musi minąć trochę czasu. Wszyscy go
potrzebowali.
- Jest w gabinecie. Prosił by Cię zawołać jak
wstaniesz – odpowiedział. Zmierzwiła mu włosy i ruszyła wąskim korytarzem.
Prawe skrzydło domu było zamknięte. To tam właśnie doszło do drastycznych
wydarzeń o których Draco nie chciał opowiadać. Kiedy odnalazła gabinet
zapukała. Odpowiedziało ciche zaproszenie. Kiedy weszła zobaczyła blondyna
pogrążonego w pracy. Wyglądał na skupionego.
- Jesteś pewien, że taki duży pies to dobry
pomysł dla małego chłopca? – zapytała z
miejsca. W jej głosie słychać było wyraźny niepokój.
Draco uśmiechnął się pod nosem.
Mógł podejrzewać, że dumnej matce ciężko będzie przyjąć niezwykły prezent. Na
szczęście wiedział jak ją przekonać.
- Tak – powiedział pewnie. – Widziałaś jaki
był szczęśliwy? No i poczuje się
odpowiedzialny. Ja sam zawsze chciałem mieć psa, ale ojciec surowo zabronił
trzymania zwierząt w domu.
Hermiona nie miała pojęcia jak
mu odmówić. Chociaż wciąż uważała, że Jamie jest za mały to jednak widziała
szczęście na twarzy synka i dało jej to nadzieję iż postępuje słusznie. Niczego
bardziej nie pragnęła by mały chłopiec był szczęśliwy. Odruchowo zerknęła na
gazetę i poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. „Wybraniec aresztowany”. Głosił
główny nagłówek gazety Proroka Codziennego. Nie mogła w to uwierzyć. Najlepszy
przyjaciel miałby być oskarżony o mord? Przecież nie wierzyła by mógłby zrobić
coś tak potwornego. Zbyt dobrze go znała. A przynajmniej tak się jej wydawało.
Przecież Harry był bohaterem. Pokonał Voldemorta i osiągnął wielki sukces.
Dzięki niemu świat czarodziejów może czuć się bezpiecznie. Niestety
najwyraźniej coś stało się po drodze, że został wplątany w tak niesmaczną
aferę. Bardzo chciałaby mu jakoś pomóc, ale nie miała żadnego pomysłu.
- Czytałeś porannego Proroka? – zapytała
Dracona pokazując mu gazetę. Draco pokręcił głową. Był równie zaskoczony, co
Hermiona. Najwyraźniej nikt się tego nie spodziewał. – Masz jakieś dojścia do
Ministerstwa? Chciałabym dowiedzieć się więcej.
- Harry był twoim przyjacielem – zauważył
wcale nie zaskoczony reakcją Granger. Zawsze bardziej troszczyła się o innych
niż o siebie. Podziwiał to w niej, a zarazem denerwowała go ta cecha. Powinna w
końcu pomyśleć o sobie. – Spróbuje się czegoś dowiedzieć. Może powinnaś
odwiedzić Weasleya? Wiem, że mieszka z żoną w okolicy. Parę razy go widziałem.
Hermiona pokiwała głową, chociaż
nie była do końca przekonana. Rozstała się z Ronem w przyjaźni, ale padło wiele
bolesnych słów. Rudzielec nie umiał pogodzić się z jej decyzją o wyjeździe. Był
przekonany, że dziewczyna uciekała. Niby miał sporo racji. Nie była gotowa na
życie tutaj. Głównym powodem był Wiktor Krum. Nieustannie ją prześladował.
Nawet teraz mimo ochrony ze strony Dracona nie czuła się bezpiecznie. Powinna, ale
było całkowicie na odwrót. Mężczyzna mógł w każdej chwili zaburzyć jej
bezpieczny świat. Jeśli ona na to pozwoli. A nie zamierzała. Chyba po raz
pierwszy od dawna miała zamiar walczyć o siebie. Sugestia Dracona, by odwiedzić
Rona nieco ją otrzeźwiła. Chciała to zrobić, ale nie miała pojęcia co zrobić z
Jamiem.
- Spokojnie zatrudniłem nianię – odparł Draco
jakby po raz kolejny czytając jej w myślach. – Możesz ją poznać. Przyjdzie za
pół godziny.
Hermiona pokiwała głową. Wcale
nie była zła za jego decyzje. Potrzebowała trochę czasu dla siebie. Może nie
dużo, ale zawsze odrobina. Po raz kolejny będzie mu wdzięczna. Nienawidziła
tego uczucia, ale w obecnej sytuacji nie miała wyjścia. Musiała nauczyć się
dostosowywać do nowej sytuacji. Początki bywały ciężkie, ale wierzyła, że może
się jeszcze ułożyć. Wszystko zależało tylko od nich. – Możesz ją poznać. To
pani Adelajda Spanish.
Hermiona zmarszczyła brwi. Znała
skądś to nazwisko. Pamiętała z odległej przeszłości. Pulchną, starszą kobietę o
sympatycznej twarzy. Była jej opiekunką. Jeżeli Draco chciał w jakiś sposób ją
wzruszyć to mu się udało.
- W jaki sposób znalazłeś panią Adelajdę? –
zapytała cicho głęboko poruszona. Opiekunka była z nią od niemal zawsze. Dopóki
Wiktor nie wmówił matce, że Adelajda ma na nią zły wpływ. Staruszka musiała
opuścić dom.
- Miałem szczęście – przyznał szczerze. – Ta
kobieta jest naprawdę niezwykła. Od początku mnie urzekła i postanowiłem ją
zatrudnić. A kiedy usłyszała o Tobie nie wahała się minuty dłużej.
- Dziękuje Ci – powiedziała szczerze. – Nie
masz pojęcia jak bardzo.
Tego dnia mogła uwierzyć mu, że
będzie lepiej. Zwłaszcza jeśli sami się o to postarają. Nikt nie przeżyje życia
za nich. Coraz częściej to sobie uświadamiała i wierzyła, że Wiktor Krum nigdy
nie będzie miał na nią wpływu. Zamierzała walczyć o siebie. Ze wszystkimi
przeciwnościami losu. Nawet z całym światem gdyby zaszła taka potrzeba.
*~*~*
Na
zakończenie:
Nie wiem czemu, ale drugi rozdział pisało mi się
niezwykle ciężko.
Nawet teraz, gdy czytam końcówkę widzę te marne
efekty, ale może nie wyszło wcale tak źle? Sami ocenicie. Myślę o paru nowych
postaciach, które mają namieszać w życiu bohaterów. Pierwsza osoba pokaże się
już wkrótce. A tymczasem do zobaczenia i zapraszam na kolejny rozdział.
Tytuł opowiadania : „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 002 „Trudne
powroty”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 491
Piękny rozdział <3 Coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu. Nie dość, że jest to od wczoraj jedna z moich ulubionych tematyk, to do tego tak świetnie opisana. Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńM. Sheriedan xx
Dziękuje za miłe słowa!
UsuńI oczywiście zapraszam na kolejny już wkrótce.
Trochę się pogubiłam. Hermiona przeczytała nagłówek "Wybraniec aresztowany" i już wiedziała, że chodzi o morderstwo?
OdpowiedzUsuńWiem, jestem okropna, ale mam nadzieje, że Ginny wróci do Zabiniego. Nie wiem, czy dlatego że nie lubię Harry'ego, czy też za to, jak ten kupił "szczescie" rudej. I zastanawia mnie o jakim dziecku mowa.
Draco się panoszy, a Herm to odpowiada? Chyba w końcu poczuła ulgę, że to nie ona jest za wszystko odpowiedzialna.
Chłopiec jest słodki. Fajnie, że wplotłaś jego perspektywę do rozdziału.
Wypadałoby wspomnieć coś o wątku wybrańca, ale go nie lubię :P Więc powiem tylko, że ciekawe co powie na to Ginny xD
Podoba mi się Tw Ron. Nie zrobiłaś z niego patoli, a to miła odmiana. Większość robi z niego żula spod sklepu.
Nie rozumiem, czemu Draco pozbył się skrzatów. Przecież mógłby traktować je dobrze jak ludzi i wtedy nie miałby problemu ze służbą, a skrzaty byłyby szczęśliwe. Większość z nich nie wyobrażało sobie życia bez pana.
Pozdrawiam
E.M.S.
Tak, trochę tu przesadziłam, i jak teraz czytam uważam, że fragment źle wypadł ale już go nie zmienię.
UsuńCo do Draco tak dobrze zgadłaś. Chodziło tu właśnie o zrzucenie ciężaru.
Przez pięć lat musiała sobie radzić uciekając przed przeszłością i w końcu ktoś jej pomaga.
Co do skrzatów Draco potrzebował samotności, radzenia sobie z bólem. Myślę że zadziałał trochę zbyt pochopnie.
Może Hermiona pomoże mu wszystko ogarnąć?
kto wie.
Chciałam pokazać Ron trochę inaczej niż wszyscy.
Owszem rozstał się z Hermioną ale nie powód że ma się staczać itp.
Ułożył sobie życie na nowo.
dziękuje za komentarz i zapraszam ponownie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Rozpisze się w komentarzu :P
OdpowiedzUsuńTyle się działo! Harry za kratkami, Blaise, Ginny, powrót do Anglii i kilka innych wątków. Przy twoich rozdziałach nie sposób się nudzić.
Może zacznę od Harry'ego. Zastanawia mnie, kto postanowił go wrobic w tą aferę. Czyżby to była ta sama osoba, co wrobila Blaise'a? Czy pochodzi ona z książki czy to OC? Lubię nutkę kryminału w opowieściach, więc mam nadzieję, że bardziej to rozwiniesz.
Blaise zakochany w Ginny. Mmm, uwielbiam tę parę. Jestem tak spaczona przez Dramione, że teraz widzę Blaise'a tylko i wyłącznie z rudowlosa <3
Draco już kiedyś pocalowal Mione <3 Roztopilas me serce, autorko xD
Uwielbiam Czarną Różę. W moim ficku chciałam, żeby Ginny taki miała tatuaż na nadgarstku. Zauroczylas mnie mocno tym fragmentem, bo mam słabość do Czarnych Róż. Chciałabym kiedyś ja sobie wytatuowac. :P
Ogółem świetny rozdział <3 Długi, dużo akcji i dobre opisy uczuć bohaterów. Uwielbiam ;d
Życzę ogromu weny! Powiadamiaj mnie dalej o nowych rozdziałach, ułatwia mi to życie. Pozdrawiam!
CanisPL
jak zwykle świetnie :) czekam na dalsze rozdziały, bo szykuje się naprawdę super opowiadanie
OdpowiedzUsuńściskam,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Jej, chyba trochę mi się wszystko pomieszało! :D Ile tajemnic, ile pytań! Wow, naprawdę, jestem nieco zagubiona.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze; jakie dziecko Ginny?
Po drugie; jakie morderstwo?!
Po trzecie; o co chodzi dokładnie z tym Krumem.
No cóż, pozostaje czekać na wyjaśnienie. :)
Rozdział bardzo ciekawy i szybko mi się czytało. Bardzo podoba mi się postawa Draco w stosunku do Hrmiony i jej synka. Ach, no własnie, kolejne pytanie; jak wyglądała relacja Hermiony i Draco wcześniej? Z tego co wyczytałam w rozdziale pierwszym łączyły ich jakieś spotkania? Nie mogę doczekać się jak to rozwiniesz! :)
Czekam na kolejny rozdział. :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Charlotte Petrova
Zapraszam do siebie w wolnej chwili, również dramione :D
Wschód słońca(opowiadanie niedawno rozpoczęte)
Auror z wymiany(opowiadanie zakończone)
Malutki synek dobrze się bawił w towarzystwie dużego labradora.
OdpowiedzUsuń- Skąd to psisko się tu wzięło? – zapytała kiedy mały szczeniak podbiegł do niej radośnie merdając ogonem.
W końcu się pogubiłam. Ten pies jest duży czy jest małym szczeniakiem?
Trochę dziwnie mi się czyta o miłym Malfoyu, ale pomysł opowiadania jest interesujący. Ciekawi mnie kilka kwestii, jednak były już wyżej wymienione, więc niepotrzebnie bym tylko wszystko powtarzała.
Możesz mnie powiadamiać o nowościach?
Pozdrawiam i życzę weny.
http://dwadziescia-lat-przed.blogspot.com/
Bardzo fajny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: mam nadzieję, że niewinność Harry'ego będzie udowodniona, ale nie za szybko - zawsze uwielbiam tą nutkę niepewności, która towarzyszy mi w Twoich opowiadaniach!
Po drugie: zastanawia mnie Ron. Z jednej strony cieszę się, że jest szczęśliwy, ma żonę i prawdopodobnie dzięki w późniejszych rozdziałach nie będzie wtrącał swojej zazdrości. Z drugiej, zastanawia mnie, czy spotkanie specjalnie nie zostało umówione na ten dzień.
Po trzecie: wątki Dramione. Cieszę się, że kiedyś coś pomiędzy nimi się działo! :D Może to głupie, ale bardzo mi się podobał fragment, kiedy wspomniane było, że się całowali <3 I sposób, w jaki Draco traktuje Jamie'ego... Świetne! :)
Po czwarte: Blinny. Tym mnie także zaskoczyłaś. Również czekam na ich spotkanie, bo jestem pewna, że do niego dojdzie :3
Czekam na kolejny rozdział <3
Pozdrawiam serdecznie,
Feltson
Świetny rozdział, jednak czego po Tobie można się spodziewać :) Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńZareklamowałaś się u mnie, więc postanowiłam zajrzeć. Zaintrygował mnie opis, co już na starcie jest dużym plusem dla Ciebie! ;)
Jestem po dwóch długich rozdziałach i muszę przyznać, ze idzie Ci nieźle. Urzekła mnie postać Jamie'go, uczucia Hermiony są dobrze oddane, a Dracona w dobrej postaci wprost uwielbia, choć widać, że czasami przejawia się jego zimny charakter - i bardzo dobrze ;)
Moje uwagi? Trochę problemów z interpunkcją, trochę zbyt szybko rozwijająca się akcja. Na twoim miejscu odrobinę poczekałabym z wprowadzaniem nowych bohaterów, a bardziej skupiłabym się na uczuciach Hermiony ;) Ah i jeszcze jedno, ale to szczegół: kiedy czytałam, momentami gubiłam się w bohaterach.
Zaskoczył mnie także link do bloga, bo już kiedyś czytałam opowiadanie o takim tytule i byłam ciekawa czy to ta sama autorka. Jednak nie ;)
Ale jak na drugi rozdział jestem zaintrygowana! Uwielbiam tajemnice, a mam wrażenie, że i Ciebie będzie ich dużo ;) Pisz dalej, ulepszaj, baw sie tym :* A ja postaram się wpadać od czasu do czasu!
Mnóstwa weny, słońca i uśmiechu! :*
Całusy,
Victorie la Roulette
hmm może czytałaś mojego łotra? Link do opowiadania znajdziesz obok.
UsuńKojarzę Twój nick i tak mi się wydaje.
Dziękuje za uwagi i postaram się trochę skupić na akcji.
pozdrawiam serdecznie.
Obiecałam, więc jestem.
OdpowiedzUsuńHmmm... Nie mam pojęcia od czego zacząć , więc rozpocznę komentarz " Dużo się dzieje".
Zbierałam się trochę do napisania swojej opinii i wiem na pewno że masz talent, to fakt. Jednak coś przeszkadza mi w tym opowiadaniu a mianowicie niedokończone wątki. Rozumiem że to dopiero początek opowiadania, mimo tego podczas czytania wkrada się chaos i musiałam powracać do wcześniejszych akapitów lub rozdziałów aby zrozumieć co masz na myśli. Jednak sam blog i fabuła podoba mi się, choć się czasem gubię ;) Hmm... czytałam Pokochać Łotra już dwa razy i wciąż lubię powracać do tej historii dlatego tak bardzo razi mnie w oczy ten misz-masz który jest obecny w tej opowieści. Mimo tego, będę uważnie śledziła losy tej pary ♡
Pozdrawiam serdecznie
Endory
strzepy-swiata.blogspot.com
Dlaczego. Dlaczego... Dlaczego ja mam świeczki w oczach? Powiedz mi, dlaczego .__.
OdpowiedzUsuńNie wiem, masz tak realistyczny i pochłaniający styl... We wszystkich blogach, jakie czytałam, tylko dwie autorki sprawiły, że zaczęły mi lecieć łezki z oczu. Sovbedlly i Ty, naprawdę szacun za to!
Bo choć nie widać tu żadnych scen śmierci, czy czegokolwiek, jest w tej treści tyle współczucia i przejęcia, że zatracam się w tym po uszy. Nie potrafię czytać przy muzyce, a teraz nie zwróciłam nawet uwagi na to, że nie wyłączyłam karty z youtube'a, to nienormalne!
A teraz zabrzmię dziwnie, bo - jesteś moim lekiem na okres XD Przestał mnie brzuszek boleć XD
Jestem tak wstrząśnięta, że nawet nie wiem jak wypowiedzieć się na temat fabuły.
To słodkie, że Draco dał dziecku psa, bo on za młodu nie mógł go mieć. Zaskoczyło mnie też to, iż posiadał normalną służbę i jak widać traktował ją dobrze. Naprawdę lubię ten charakter Malfoya <3
Ciekawi mnie, czy Hermiona wybierze się na spotkanie ze starymi znajomymi i to, jak dalej potoczą się losy Pottera, którego chyba niewinnie oskarżono o czyjąś śmierć. OMG, I want more!
Witam ;) No jak na razie jest sielankowo, ciekawe tylko co knuje Lucjusz? Blaise i szkoła tańca? Pomysł super ;) Mam nadzieję, że ktoś wreszcie kopnie tego Kruma by poleciał na księżyc i nie wracał! Jestem też bardzo ciekawa pomownego spotkania Hermiony z przyjaciółkami no i kto wrabia Pottera? Bo jakoś nie wierzę by mógł zabić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!