poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Rozdział 002 „Trudne powroty”



[...] idź wyprostowany wśród tych co na kolanach,
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch, ocalałeś nie po to aby żyć
 [...] Bądź wierny. Idź. 
- Zbigniew Herbert

Kroniki Proroka Codziennego 003:
Hej słoneczka.
Witam w kolejnym rozdziale. Ostatnio znów wróciłam do czytania. Nie wyobrażam sobie życia bez książki. Tym razem przyszła kolej na lektury Kinga i o kurczę. To jest fenomen. Skończyłam właśnie jedną i pragnę kolejną. Ten facet naprawdę ma jaja pisać coś takiego. Sama bym chciała stworzyć swoim piórem taki dreszczowiec. Może kiedyś mi się uda. A teraz zapraszam na rozdział i życzę miłej lektury.

*~*~*
(Kilka metrów nad ziemią)

                Lot prywatnym samolotem strasznie się dłużył.
                Chwilami Hermiona naprawdę żałowała, że zdecydowała się na ten krok. Powinna być bardziej uparta. Niestety na zmiany było już za późno. Lecieli prywatnym czarterem Malfoyów. Jeszcze godzina i mieli wylądować. Z każdym krokiem bliżej domu wciąż czuła strach. A jeśli Krum odkryje jej obecność? Do tej pory nie miała z nim żadnych kontaktów, ale ta radość nie potrwa długo. W końcu będzie musiała stanąć z nim oko w oko. Jeżeli w ogóle dojdzie do takiej sytuacji. Miała zamiar trzymać się od niej z daleka, ale zdawała sobie sprawę, że nie da rady długo uciekać. Wciąż myślała też o śmierci Liama. Młodszy Malfoy nie należał do idealnych. Był wierną kopią swojego ojca. Tego spotkania również się bała. Owszem Lucjusz umierał, ale nie wiadomo jaki może mieć wpływ na małego Jamiego. Wolała uniknąć wszelkich problemów z nim i chronić synka. On miał najważniejsze miejsce w jej życiu. I nikogo innego sobie nie wyobrażała. Przynajmniej tak myślała w obecnym momencie. Może kiedyś, ale od jakiegoś czasu nie była gotowa na jakiegokolwiek mężczyznę w jej życiu. Wciąż przeżywała mocno tamto zdarzenie i zdawała sobie sprawę, że długo o nim nie zapomni. Takie zdarzenia na zawsze pozostają w sercu kobiety.

                 - Mały się obudził. Muszę go nakarmić – powiedziała cicho i wstała z miejsca. Wyczuła na sobie wzrok Dracona, ale starała się unikać tych spojrzeń. Nie miała pojęcia o czym mógł myśleć, gdy oglądał jej profil. Tak bardzo się zmieniła od kiedy widziała go po raz ostatni. Zdecydowanie nie była już tą samą kobietą jak kiedyś. Często wracała myślami do przeszłości. Jak wyglądałoby jej życie gdyby ta tragedia nie miałaby miejsca? Niestety. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, by Jamie nigdy nie poznał prawdy. Miała zamiar tego dopilnować bez względu na wszystko. Wiedziała, że będzie trudno. Ten sekret należał do niezwykle ciężkich. Musiała o tym porozmawiać z Draco i powiedzieć mu wszystko, aby ją zrozumiał. Zauważyła jak bardzo on sam się zmienił. Nie powinno być problemów z jego strony. Słyszała również o prywatnej tragedii jaką przeżył. Nie znała szczegółów, ale wiedziała, że zginęła Astoria i syn Dracona. Współczuła mu. Niestety musiał bardzo przeżywać taką tragedię. Zdawała sobie sprawę jak rany pozostają na duszy o wiele bardziej niż na ciele.

                - Pewnie dużo je jak na takiego szkraba – zaśmiał się rozbawiony obserwując umorusaną buźkę chłopca. Bolał go fakt, że tak bardzo przypominał swojego brata. Ten człowiek nie zasługiwał na taki skarb. Jego synek byłby idealnym partnerem dla chłopca. Niestety czasu nie da się cofnąć. Podobnie jak starych tragedii. Musieli iść do przodu i żyć dla tych, którzy zostali.

                 - Pochłania niemal wszystko – przyznała ze śmiechem. Wzięła ściereczkę z blatu i zaczęła wycierać buzię synkowi. Uśmiechał się przy tym wyjątkowo rozbawiony. Cały czas obserwował Dracona. Widać, że starszy mężczyzna imponował mu pod każdym względem. W życiu Jamiego brakowało mężczyzny. Teraz będzie mógł nadrobić ten brak. – Czasami budzi mnie w nocy, bo jest głodny.

                 - Pod tym względem przypomina Liama – przyznał niechętnie Draco. – Kiedy był jeszcze dzieckiem. Już wówczas było coś z nim nie tak.

                Draco niechętnie przyznawał, że młodszy brat przerażał go. Na wszystko mu pozwalano, a on to wykorzystywał. Niemal za każdym razem kiedy tylko nadarzała się okazja. Nie raz ucierpiał przez takie sytuacje. Myślał nawet o wyprowadzce z domu, ale miał niewiele możliwości. Pomógł mu dopiero ślub z Astorią. Niestety nie na długo.

                 - Nie wspominaj mi Wiliama Malfoya – powiedziała niezwykle ostro Hermiona. – Nigdy więcej.

                Jeżeli zaskoczył go surowy ton jej głosu nie powiedział nic na ten temat. Wolał uniknąć wszelkich niedomówień. Szczególnie w obecnej sytuacji. Pragnął zakopać topór wojenny już od samego początku. Zwłaszcza, że musiał przedstawić sytuacje i zobaczyć jakie zamiary ma ojciec zanim przedstawi mu wnuka. Zbyt dobrze go znał i nie ufał mu ani trochę.

                - Więc nigdy nie powiesz Jamiemu prawdy? – zapytał cicho, chociaż pytanie było zbędne. Widział odpowiedź w jej oczach i doskonale rozumiał.  Dzieciak żyłby z takim okrutnym piętnem. Lepiej dla niego będzie jeśli zostanie tak jak jest. Zasłużył na o wiele lepszy los. 

                 - Mamo, czy mogę pójść do kapitana? – zapytał chłopiec przerywając ich rozmowę. Na jeden moment zapomniała o obecności synka. Niepewnie spojrzała w stronę Draco.

                 - Stanley nie będzie miał nic przeciwko temu. Idź – zapowiedział. Mały zgrabnie zeskoczył ze stołka i ruszył w stronę pulpitu. Hermiona z czułością popatrzyła w jego stronę. Naprawdę bała się o los chłopca. Co zrobi jeśli dojdzie do jakiegoś nieszczęścia? Wolała o tym nie myśleć. Musiała chronić synka. Przed wszystkimi. Nawet przed Malfoyami. Miała jednak nadzieję, że nie będzie musiała podejmować takiego kroku. Kiedy zostali sami poczuła się dziwnie zmieszana. Obecność Dracona naprawdę ją krępowała, chociaż nie powinna.

                 - Powiedz czego powinnam się spodziewać – odparła odwracając się od mężczyzny. Zaczęła sprzątać blat. Byle tylko nie patrząc mu w oczy. Jakoś nie potrafiła. Obawiała się tego, co mógłby z nich wyczytać. Pewnych rzeczy wolała uniknąć. Szczególnie, gdy w grę wchodziły jej uczucia.

                 - Mój ojciec jest dość trudnym człowiekiem o czym miałaś pewnie okazje się przekonać. Ja zawsze byłem tym gorszym. Nie to co mój młodszy brat – skrzywił się z niesmakiem. – Liam miał duże pole do popisu. Gdyby nie matka czułbym, że nie miałem wcale rodziny. Właściwie zawsze czułem się obcy w swoim domu. To straszne, że tak może być.

                 - Wiem, co mówisz – przyznała z lekkim wahaniem. Draco otworzył się przed nią. Ona powinna zrobić to samo. Odwdzięczyć mu się. Chociaż częściowo. Mało komu ufała. Zaufanie należało do najbardziej strzeżonych rzeczy w jej życiu. Niestety w obecnej sytuacji nie miała wyjścia.  – Nigdy nie pogodziłam się z rozwodem rodziców. Miałam dziesięć lat kiedy ojciec od nas odszedł i przyszedł Dimitri Krum. Ten człowiek oszołomił moją mamę. Sprawił, że była całkowicie pod jego kontrolą. Syn wcale nie okazał się lepszy – skrzywiła się z niesmakiem na wspomnienie tamtych chwil.

                 - Nie wiedziałem, że było ci tak ciężko – mruknął z zakłopotaniem. Naprawdę sytuacja Granger mocno go zaskoczyła. Krum już wcześniej mu się nie podobał, ale teraz kiedy powiedziała mu chociaż część nie cierpiał tego faceta jeszcze bardziej. Zasługiwał na solidne baty i gdyby go spotkał nie ręczyłby za siebie.

                 - Gdy Krum dowiedział się  o Jamiem'u kazał mi go usunąć. – Kolejne wspomnienie, które było w niej bardzo żywe. – Po tamtej sytuacji zaczęłam wszystko od nowa. Myślałam, że mogę być szczęśliwa.

                 - I możesz. Obiecuje ci, że tamte czasy już nie wrócą. Zaczynasz nowe życie. I mam nadzieję, że będzie one lepsze niż dotychczas – obiecał z  zapałem. Hermiona nie kryła swojego zaskoczenia. Po raz pierwszy od dawna zaczęła wierzyć, że może tak być.

*~*~*
(Francja, Paryż rezydencja rodziny Pierce)

                Zabini Blaise niechętnie spojrzał w swoje odbicie w lustrze.
                Lewy policzek przecinała niezbyt mile wyglądająca szrama. Przecinała się ona z oka do kącika ust. Pamiątka o przeszłości jakiej w ogóle pragnął zapomnieć. Niestety przez to nigdy nie zdoła. Wyjechał do Francji, gdyż wiedział, że tak będzie najlepiej. Jego ukochana zasługiwała na coś o wiele lepszego. On tego by jej nie dał. Był skazany za morderstwo, którego nie popełnił. Dodatkowo większość jego byłych pobratymców uważała, że ich zdradził. I po części tak było. On i Draco Malfoy swojego czasu pracowali razem z Dumbledor’em. Udało im się uratować kilka istnień, ale nie wszystkich. Najbardziej żałował jednego. Tego, którego za wszelką cenę pragnął wyciągnąć. Mimo upływu lat wciąż myślał, co zrobił źle. Gdzie popełnił błąd? Przecież musiał jakoś zadziałać odpowiednio. Niestety. Czasu nie da się cofnąć. Musiał iść do przodu i pokazać, co potrafi. Wiedział, że da radę. Nie należał do osób, które się poddają. Nawet teraz. Gdyby nie pomoc bliskich mu osób źle by z nim było. W dodatku pragnął zobaczyć dziecko. Dzisiaj było pewnie już duże. Nie miał nawet pojęcia, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Uciekł nie tylko od dziecka, ale i matki. Wiedział, że musi sporo nadrobić. Jeśli w ogóle kobieta kiedykolwiek mu wybaczy. Nie widział dla siebie żadnej szansy. Sporo zmarnował w swoim życiu. Rzeczywistość okazała się dla niego zbyt trudna.
               
                 - Zabini jesteś w domu? – drgnął i odwrócił się w stronę skąd dobiegał kobiecy głos. Jego przyjaciółka. Kobieta bez której nie dałby rady podołać tak trudnemu wyzwaniu. Katherine Salvadore. Uratował jej życie i wyjechała razem z nim. Starsza od niego czarownica z mugolskiego pochodzenia. Nigdy nic ich nie łączyło po za przyjaźnią. Nie żałował tego wcale. Nawet mu pasował taki układ. Wspólnie założyli szkołę tańca dla czarownic i czarowników. To był strzał w dziesiątkę. Jako mistrz Kean zdobył sławę i pozycję. Nikt nie kojarzył go z przeszłością. Nie przeszkadzała mu popularność. Właściwie Zabini Blaise przestał istnieć. Dla świata był Keanem Blackiem. Nikim więcej. Jedynie dla Kate w zaciszu domu pozostawał Zabinim.

                 - W salonie – odkrzyknął i uśmiechnął się, gdy weszła. Kate była piękną kobietą. Długie jasne włosy opadały zakrywając opaloną twarz. Duże piękne oczy kusiły niejednego mężczyznę, podobnie jak usta. On jednak zdawał sobie sprawę jak wiele się wycierpiała w przeszłości. Została oszukana przez męża, który przeszedł na stronę Czarnego Pana. Usiłował ją zabić. Miała naprawdę wiele szczęścia, że zdołała zbiec. Wspólnie przekroczyli granicę. To ona namówiła go na taniec. Magia wciąż stanowiła element jego życia, ale taniec stał się pasją. Początkowo nieufnie do tego podchodził. Szybko jednak wyszło na jaw, że młody chłopak był niezwykle popularny. Młody, zdolny. Pokazywał coś, czego dotąd nie widzieli. Wreszcie rok temu otworzył prywatną szkołę tańca i zdobył sukces. Teraz kiedy zobaczył podnieconą  twarz towarzyszki wyczuł, że coś zaszło.

                 - Dostałeś propozycje z Ministerstwa Magii w Londynie – powiedziała z zachwytem. Blaise drgnął mimowolnie. Wciąż odczuwał strach na samo słowo Anglia. – Chcą byś poprowadził kurs tańca dla młodych czarownic z Hogwartu. Pragną wysłać je na jakiś europejski konkurs.

                 - Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – Blaise pokręcił głową. Nie był do końca przekonany o całym pomyśle. Chciał coś powiedzieć, ale nie miał żadnego pomysłu. Powinien chociaż przemyśleć tę sprawę. Szansa na powrót do normalnego życia. Jeśli kiedykolwiek mu się uda. Przecież wrogowie wciąż gdzieś żyli. Ukryci w cieniu czyhali na jakikolwiek błąd z jego strony.  – Sama wiesz jak wygląda moja sytuacja.

                 - Blaise – podeszła do niego z westchnieniem i położyła mu rękę na ramieniu. Wiedziała, że będzie się wahał. Zbyt dobrze znała chłopaka. Nadszedł czas by pozbył się wszelkich wątpliwości. Wciąż jakieś miał. Pojawiały się i znikały. Głównie potęgowane przez strach. – Na pewno. Nikt nie może Ci zaszkodzić. Jesteś sławny, zdobyłeś pozycje. Masz wszystko o czym większość czarodziejów może tylko pomarzyć. Możesz przekazać te zdolności komuś innemu. Uwierz mi i zaryzykuj.

                 - Masz rację – zgodził się z nią Blaise. I pokiwał głową. Miała absolutną racje. Dość ukrywania się. Musiał iść do przodu z wysoko podniesioną głową. Szczególnie teraz kiedy dotarły go wieści ze świata. Jego ukochana wychodziła za mąż. Za kogoś innego. Czy rywal powiedział jej kiedykolwiek prawdę? Wyznał dlaczego naprawdę uciekł? Pokręcił głową. Nie. Zbyt dobrze znał Harry’ego. Pamiętał ich ostatnie spotkanie. Ukrywał się wówczas przed wrogami. Nie miał również wiadomości od ukochanej. Każdego dnia o niej myślał. Wtedy wówczas znalazł go Harry.

                 - Wyjedź – powiedział cicho. – Nie zapewnisz jej bezpieczeństwa w ten sposób. Zostaw ją i znikaj. Najlepiej będzie jeśli nigdy nie wrócisz.

                 - A dziecko? – zapytał cicho. Wiedział, że jest w ciąży. Powiedziała mu kilka tygodni temu. Potter wyglądał na zaskoczonego. Więc tego mu nie powiedziała. W sumie rozumiał. Ich związek rozpadł się dawno temu. Miała prawo do własnych sekretów przed nim. On sam je miał, chociaż wiele ich łączyło. Przede wszystkim ją kochał. Była kobietą jego życia.

                 - Będzie bezpieczne – zapewnił Harry wręczając mu kopertę. – To dla ciebie. Na nowe życie. Wiem, że Ci się przyda. Musisz uciekać. Zapomnieć o tym świecie. Dzięki temu będziecie bezpieczni.

                 - To Twój sposób na pozbycie się rywala? – Blaise zaśmiał się ponuro. Nie sądził iż Harry wykona taki krok. Wybraniec zaskakiwał go z niekoniecznie dobrej strony. Ostatecznie Potter też był człowiekiem i jak każdy człowiek miał prawo do własnej ciemnej strony życia. Niestety wszystko odbiło się na nim.

                 - Chodzi tu tylko o nią. Chcę by była bezpieczna i szczęśliwa. Będzie z dala od Ciebie. Jeśli wrócisz i namieszasz jej w głowie dopilnuje byś za to zapłacił.

                 - Poślesz niewinnego człowieka do więzienia? – Oboje wiedzieli, że Blaise nie zabił tamtej kobiety. Niestety z braku odpowiednich dowodów był jedynym oskarżonym w tej sprawie. Jeżeli Potter go wskaże zostanie surowo ukarany. Dla przykładu.

                 - Skoro taka Twoja decyzja masz moje słowo – obiecał i wyjechał nigdy nie wracając. Wcześniej jednak boleśnie zranił dziewczynę. O tym wolał nie wspominać.

                 -  W porządku. Zaryzykuje – zgodził się niechętnie. – Potter nie będzie mógł mnie oskarżyć bez dowodu. Nie zrobiłem nic złego, prawda?

                 - Oboje wiemy, że nie zabiłeś tej kobiety – powiedziała cicho. Ona również słyszała tamtą dramatyczną historię. Młody chłopak znalazł się w złym miejscu i porze. Teraz przychodzi lepsze jutro. Nawet po swoich klęskach w nie wierzyła. I miała nadzieję, że tak właśnie będzie. Wracali do domu.


*~*~*
(Anglia, lotnisko w Londynie)

                Obudził ją ostry ból głowy.
                Z trudem się podniosła. Wszystko ją bolało. Mimo iż fotel w samolocie był dość wygodny to jednak czuła się kompletnie obolała i ledwo przytomna. Miała nadzieję, że jakoś da radę przetrwać bez tabletki. Ostatnio było z nią coraz gorzej. Zbyt dużo pracowała, za mało snu. Miała nadzieję iż teraz wszystko się jakoś poukłada. Draco obiecał jej pomóc. Jeśli dotrzyma słowa wszystko się ułoży.

                 - Dobrze się czujesz? – zapytał z troską widząc jak zbladła na twarzy. W ogóle obiecał sobie zadbać o jej zdrowie. Z pewnością poświęcając swój czas dziecku nie myślała o tym. Widać jak była bardzo przywiązana do dziecka. Kolejna sprawa jaka go zaskoczyła. Wychowywała małego z niezwykłym entuzjazmem i miłością. Wiele dzieci poczętych w tak zwanych normalnych małżeństwach nie miało tego. Sam był tego przykładem. Zawsze ten gorszy, odtrącony przez ojca.

                 - Tak – skinęła głową wstając z fotela. Mały zapłakany podbiegł do matki. Widziała, że był zmęczony. W ogóle nie przespał podróży i teraz będzie marudził. Zbyt dobrze znała swojego syna. – Draco, czy możemy się teleportować do rezydencji Malfoyów? Chciałabym by mały odpoczął. Sporo przeszedł, a czeka go więcej przeżyć. Pokiwał głową.

                 - Jest jednak mała uwaga. Nie będziesz mieszkać w domu mojego ojca tylko u mnie – ostrzegł ją ku zaskoczeniu dziewczyny. – Mam swój własny duży dom. Niedaleko Londynu. Miejscowość nosi nazwę Shire. To cicha i spokojna okolica. Stworzona dla czarodziejów. Mały będzie czuł się bezpiecznie i spokojnie. Mogę zapewnić mu wszystko. Jeśli tylko mi zaufasz.

                 Już po raz kolejny prosił ją o zaufanie zdając sobie sprawę jakie to dla niej trudne. Pokręciła głową. Mogła zaryzykować. Nie miała wyjścia. Dom w którym niegdyś mieszkała z rodzicami przepadł. Nie miała pojęcia, co Wiktor z nim zrobił. Wolała nie wiedzieć. To przeszłość do której już nie wróci.  Przynajmniej miała taką nadzieję.

                 - Jesteś pewny, że to dobry pomysł? – Szczerze wątpiła w ten pomysł. Nie chciała być na utrzymaniu Dracona ani mieszkać z nim. Wolałaby być sama. Niestety w tym momencie chyba to jedyne wyjście by była bezpieczna. Jeżeli Wiktor dowie się, że wróciła nie zaatakuje jej otwarcie.

                 - Nie do końca – przyznał szczerze. Nie chciał przed nią niczego ukrywać. Przede wszystkim stawiał na uczciwość. Była ona bardzo ważną cechą i szanował ludzi, którzy postępowali w porządku wobec innych. W przeszłości różnie bywało, ale od kiedy się zmienił miał zamiar postępować tak zawsze. Niestety życie pokazywało często, że nie zawsze dało się być w porządku.  – Niestety nie mamy wyjścia. Mój ojciec może i jest chory, ale ma swoje wpływy. Jeżeli będę miał coś do gadania chciałbym brać czynny udział w wychowaniu Jamiego. Mój ojciec sknocił sytuacje z moim bratem. Nie dopuszczę, by to samo spotkało chłopca.

                 Hermiona pokiwała głową. To było dziwne, ale mu uwierzyła. Gdyby kłamał nie mówiłby jej o tym wprost. Zdawała sobie sprawę jak bardzo czeka ją trudny okres w życiu, ale po raz pierwszy w życiu nie była sama. I wiedziała, że sobie poradzi. Najlepiej jak potrafi.

                Mały Jamie rozespany spojrzał na oboje dorosłych ludzi przed nim. Jego kochana i delikatna mama. Widział jaka w ostatnim czasie była nieszczęśliwa. Miała problemy o których małe dzieci nie powinny wiedzieć. Domyślał się, że to coś poważnego. Żałował iż był tylko małym dzieckiem. W ten sposób z pewnością nie pomoże mamie. Jednak mógł to zrobić ktoś inny. Tajemniczy, jasnowłosy mężczyzna o surowej twarzy i stalowych oczach. Jamie od samego początku wyczuł sympatię do tego człowieka. Mógłby zyskać w nim dobrego przyjaciela, a może i tatusia? Często o nim myślał. Nie raz w piaskownicy widywał kolegów zabieranych przez ojców. Dowiedział się kim są tak prosto jak dzieci tylko mogą wyjaśnić i zrozumiał jak bardzo on potrzebuje ojca. Może wówczas mama byłaby szczęśliwa? Nagła myśl zaświtała w głowie pięciolatka. Dopilnuje, by mama była szczęśliwa. I już wiedział, co zrobi.

                 - Jesteś gotowy chłopcze, by zobaczyć nowy dom? – zapytał go Draco z lekkim uśmiechem. Chłopiec skinął głową nie kryjąc podniecenia. Przeprowadzka była dość trudna. Musiał zostawić swoich bliskich, przyjaciół. Tu czeka go nowe wyzwanie.

                 - Tak – pokiwał głową. Blade światło latarni odsłoniło dom. Był przepiękny. Duży, dwupiętrowy z przyjemnym balkonikiem na zewnątrz. Prezentował wszystko, co nosił ze sobą Draco. Status, majątek i pozycje. Hermiona poczuła się niczym szara myszka w wielkim pałacu. Nie będzie pasowała do tego świata. W żaden sposób. – To jest mój dom. Black Rose.

                 - Czarna Róża – przetłumaczyła ze śmiechem pod nosem. Nazwa idealnie pasowała do miejsca zamieszkania i jej właściciela. – Zdaje się, że rozumiem skąd twój tatuaż.

                 - Oj Granger, wielu rzeczy o mnie nie wiesz – przyznał Draco kręcąc głową i gestem zaprosił do środka. Podążyła za nim trzymając synka za ręce. W powietrzu można było wyczuć napięcie. Hermiona próbowała się opanować. Było jej trudno, ale próbowała. Wszystko robiła dla dobra synka. Z całej siły skupiła się na luksusowym otoczeniu. Draco połączył luksus z elegancją stylu Vintage. Mogłaby śmiało zamieszkać w takim domu. Czułaby się tu naprawdę dobrze. Niczym nie przypominał klitki, którą wynajmowała. Kiedy tylko weszli do hollu powitała ich szczupła i sympatycznie wyglądająca dziewczyna w stroju pokojówki. Mogła mieć z dziewiętnaście lat.

                 - Hermiono, to jest Amelia – odparł cicho. – Będzie służyła ci wszelką pomocą. Zawsze możesz na nią liczyć. Wystarczy, że skorzystasz z dzwoneczka umieszczonego przy łóżku.

                 - Zrezygnowałeś ze skrzatów domowych? – Nie kryła zaskoczenia. Pamiętała, że w Malfoy Manor było ich naprawdę bardzo dużo.

                 - Tak – przyznał lekko zawstydzony. – Większości dałem wolność lub pracę w mojej szkole. Słyszałaś o niej? Akademia Przystosowania Malfoy’a. – Przytaknęła. Oczywiście, że słyszała. Jakżeby mogła nie słyszeć? W krótkim czasie Draco pomógł naprawdę wielu dzieciakom. Podobno wynaleźli system, który lokalizował młodych czarodziei z mugolskiego świata i przystosowywał ich do życia. Naprawdę imponował jej coraz bardziej i z trudem to przyznawała. – Amelia dba o dom. W kuchni pracuje pani Mosby. Zajmuje się całym gospodarstwem. Mam jeszcze ogrodnika Tima i szofera. Na mnie jednego wystarczy, ale będę musiał pomyśleć o dodatkowej służbie. Szczególnie, gdy w grę wchodzi opiekunka do dziecka.
                 - Nie potrzebuje opiekunki – zaperzyła się Hermiona. – Sama mogę zająć się swoim synem.

                 - A nie myślałaś też o własnym życiu? Jesteś młoda, zdolna. Otwieram przed tobą perspektywy. Pomyśl o tym, co?

                Obiecała pomyśleć, ale nic więcej. Była już zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy Draco zaprowadził ją do ich pokoi położyła synka spać nie mając siły na nic więcej. Znużona przymknęła oczy i ułożyła się na łóżku. Po raz pierwszy czuła, że może zasnąć spokojnym snem nie martwiąc się o jutro.

*~*~*
                 Harry z niezadowoleniem odłożył stos papierów.
                Od kiedy pracował dla Ministerstwa Magii nie zaznał ani dnia wolnego. Jak nie ścigał byłych Śmieciożerców, to siedział zakopany po brzegi. Czuł, że jest tym zmęczony. Szczególnie teraz, gdy w końcu zebrał się na odwagę i poprosił Ginny o rękę. Zdawał sobie sprawę jak bardzo ryzykował. Nie był pewien, czy wciąż go kochała. Szczególnie jeśli brali pod uwagę przeszłość, której byli świadkami. On miał sporo na sumieniu. O jednej sprawie Ginny miała nigdy się nie dowiedzieć. I głęboko wierzył, że tak właśnie będzie.

                 - Harry jesteś jeszcze w pracy? – Głupie pytanie zadane przez Ronalda Weasleya wyrwało go z zamyślenia. Mężczyzna lekko skinął głową i gestem zaprosił przyjaciela do środka. Znali się od tak dawna. Kiedy jego związek z Hermioną nie wypalił, a dziewczyna postanowiła wyjechać Ron załamał się. Naprawdę kochał ją. Długo dochodził do siebie. Uratowała go Amanda Blake. Dziewczyna po latach wróciła do Anglii i zaczęła pracę w redakcji Luny. Ponieważ Ministerstwo współpracowało z Żonglerem Ron często tam bywał. Początkowo uciekał od całkiem ładnej Amandy. Wmawiał sobie, że nie zasługiwał na szczęście. Coraz częściej też sięgał po alkohol. Jednak w porę wziął się w garść i opanował. Dziś znów był dawnym Ronem, którego wszyscy znali i kochali. A pół roku temu poślubił Amandę. Harry liczył, że Hermiona przybędzie na ślub jako dowód dawnej przyjaźni. Niestety zaproszenie, które wysłali wróciło gdyż nie znalazło adresata. Przyjaciółka zatarła wszelkie ślady. Jakby nie chciała zostać znaleziona. Harry niepokoił się o nią. Minęło zbyt dużo czasu od kiedy widzieli się po raz ostatni. Miał cichą nadzieję, że ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa. Tego chciał dla wszystkich swoich przyjaciół.

                 - Masz dziś  czas wyskoczyć na małego? – zapytał wyraźnie podniecony. Harry w zasadzie miał w planach szybki powrót do domu, ale ostatnio zbyt mało czasu poświęcał przyjaciołom. Odruchowo zerknął na zegarek. Dochodziła godzina szósta wieczór, więc czasu było dużo. Sięgnął ze sterty papierów po kawałek pergaminu i naskrobał parę słów do Ginny. Wysłał pocztę za pomocą proszka Fiuu. Ministerstwo wynalazło to by ułatwić życie wielu czarodziejom. Do tej pory kominkowa poczta naprawdę się sprawdzała. Jeśli oczywiście nadano odpowiedni adres. Bo zdarzały się czasami śmieszne pomyłki.

                 - Jasne, czemu nie. Możemy iść do „Tańczącej Wiedźmy”. – „Tańcząca Wiedźma” była nowym klubem otwartym na Pokątnej. Chodzili tu dosłownie wszyscy i każdy dobrze się bawił.  Harry lubił wpadać do tego miejsca. Od bardzo dawna tam nie był, więc Ron spadł mu jak z nieba. Wyszli z Ministerstwa w naprawdę dobrych humorach. Od dawna tak nie mieli. Ron z przejęciem opowiadał o swojej młodej żonie. Był zakochany po uszy.

                 - Zostanę ojcem! – powiedział z zachwytem w głosie. – Amy jest w drugim miesiącu ciąży.

                Harry pogratulował przyjacielowi. Miał nadzieję, że nadejdzie dzień w którym on pochwali się podobnym sukcesem.  Tej nocy nie żałował sobie alkoholu. Wiedział owszem, że Ginny będzie wściekła. Jednak znajdzie sposób by mu wybaczyła. Zawsze wiedział jak ją podejść. W dodatku spotkali mnóstwo przyjaciół ze szkolnej ławki. Nie sądził, że impreza okaże się tak bardzo udana.

                 - Miałeś rację, Ron – mruknął do swojego przyjaciela. – Dawno tak dobrze się nie bawiłem.

                 - A widzisz? – Ron wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Miał już naprawdę mocno w czubie, że Harry trochę się martwił jak dotrze do domu. Zawsze czuł się odpowiedzialny za przyjaciela. Szczególnie gdy ten popisywał się pokazując swoje umiejętności wymachując różdżką. I szło mu to całkiem nieźle. Minęły te czasy, gdy przyjaciel robił z siebie błazna. Na całe szczęście. W dodatku Harry zawsze mógł na niego liczyć. – Powinienem już spadać. Obiecałem Amy nie wracać zbyt późno. Co byś powiedział gdybyś wpadł z Ginn na obiad w niedzielę?

                 - Jeśli nie będzie miała żadnych planów i owszem. Jutro miała spotkać się z Luną. Zamierzała przyjąć posadę w Żonglerze.

                Ron nie był zaskoczony. Wcześniej rozmawiała z nim o tym i sam pomysł mu się spodobał. Przynajmniej zostałaby w domu, a nie cały czas wyjeżdżała gdzieś. Każdy potrzebował stabilizacji. Jego siostra również. Kiedy się rozstawali nikt nie podejrzewał tego, co może się wydarzyć. Ron miał zamiar samotnie wrócić do domu, chociaż Harry nalegał. Sam postanowił wrócić do domu pieszo. Panowała przyjemna jesienna pogoda. Jak na angielską porę roku było naprawdę ciepło.  Nie spodziewał się niczego. Od kiedy blizna przestała dawać o sobie znać czuł się o wiele lepiej i w pewnym momencie stracił własną czujność. Szedł wolnym krokiem rozkoszując się ciszą i spokojem jaka panowała wokół.

                 - Potter, reaguj! – usłyszał w pewnym momencie, ale było już za późno. Poczuł ostre uderzenie w tył głowy. Wszystko zniknęło wokół. Miał dziwne sny. Widział prawdziwe potwory jak czasami kiedy śniły mu się koszmary. Słyszał rozbawiony śmiech Voldemorta. Kiedy otworzył oczy z trudem przypomniał sobie, co robił. Głowa pulsowała mu ostrym bólem. Paraliżował go dziwny strach. Kiedy odzyskał jasność umysłu dostrzegł coś czego się nie spodziewał. Ciało leżące na ulicy. Ostrożnie wstał z ziemi. Wciąż kręciło mu się w głowie. Dookoła nie widział żywego ducha. Ostrożnie podszedł do trupa i odwrócił go. Bez trudu rozpoznał ciało leżącego. Najmłodszy syn Ministra Magii. Nigdy dokładnie nie zgadzał się z Atvoodem. Zawsze byli przeciwnikami. Szczególnie, gdy ten łamał wiele praw. Nie rozumiał jak można tak postępować. Teraz jego syn leżał martwy, a jedyną osobą w pobliżu był właśnie on. Harry Potter. Ostrożnie się podniósł, ale tępy ból głowy powalił go na kolana. Co się stało? Nie miał pojęcia. Niestety nie umiał sobie przypomnieć. Wszystko zachodziło mgłą. Chyba zdecydowanie za dużo zaszło ostatniego wieczoru.

                 - Kto tu jest? – Stanowcze wołanie rozległo się w ciemnościach. Harry nie zdążył zareagować. W zasadzie nawet nie miałby gdzie uciec. Z cienia wyszły dwie postacie. Rozpoznał Marrisę i Nicka Robinsonów. Dwójki młodych i zdolnych Aurorów. Od niedawna pracowali dla Ministerstwa i świetnie się sprawdzali. – Harry? Co u diabła?

                 - On nie żyje! – powiedziała cicho Marrisa podchodząc do ciała. Również zaklęła, gdy rozpoznała kim jest ofiara. – Harry chyba go nie zabiłeś?

                 - Ja…. Ja nie pamiętam – wyjąkał z oszołomieniem. Nie można było nic zrobić. Trzeba było aresztować Pottera. Harry próbował im tłumaczyć. Niestety. Żadne  z jego słów nie trzymało się kupy. On sam pamiętał tylko tyle, że spotkał się z Ronem. Wypił za dużo. Reszta pozostawała za mgłą. Obawiał się, że jutro Prorok Codzienny sobie na nim podejrzewa. Już widział te nagłówki. „Potter oskarżony o morderstwo”. Na samą myśl krzywił się niemiłosiernie. Czuł, iż wpakowano go w poważne kłopoty, a wrogów miał naprawdę dużo. Pozostawało pytanie kto i dlaczego. Tego miał zamiar się dowiedzieć.

*~*~*
(rezydencja Malfoyów)

                Obudził ją rozbawiony śmiech synka.
                Już od dawna nie słyszała, by jej dziecko tak się śmiało. Tak beztroskie i szczęśliwe. Poczuła wyrzuty sumienia. Nie zdołała zapewnić synkowi beztroskiego i bezpiecznego dzieciństwa jak jej rodzice. Pamiętała czasy, gdy żył ojciec. Żałowała, że odszedł tak młodo. Wówczas zło nigdy nie zawitałoby do domu, nie zniszczyło wszystkiego. Teraz nie mogła o tym myśleć. Musiała dbać o swoje bezpieczeństwo i synka. Wiktor miał jakąś dziwną obsesje na jej punkcie. Nie mogła tego zrozumieć. Zawsze była cichą, porządną dziewczyną. Nie miała nawet żadnego chłopaka. Owszem jakiś czas spotykała się z Ronem, ale to nigdy nie było nic poważnego. Oboje doszli do takiego wniosku i się rozstali. Jedynie prawdziwy żar czuła pomiędzy nią i Draconem. Wciąż pamiętała tamtą chwilę, gdy ją pocałował po raz pierwszy. Próbował ukryć swoje prawdziwe intencje, ale jego pocałunek obudził głęboko uśpioną kobiecość. Niestety ktoś jeszcze widział ich razem i zamienił jej własne życie w piekło.

                 - Mamo, mamo musisz zejść na dół! – krzyk własnego dziecka sprawił, że niechętnie zsunęła się z łóżka i rozejrzała po pokoju. Draco przygotował naprawdę piękne miejsce. Pokój stonowany w kolorach bieli i błękitu. Nad łóżkiem wisiał duży obraz oceanu ze statkiem. Mogłaby wpatrywać się w niego godzinami. A szafa pękała w szwach po ostatnich zakupach. Odnalazła w niej czystą sukienkę w beżowym kolorze. Do tego dopasowała parę dodatków. Nie chciała mu przynieść wstydu. Zdawała sobie sprawę gdzie obracał się chłopak. Musiała dopasować do tego świata siebie i swojego synka. Donośne szczekanie zaskoczyło ją i zbiło z tropu. Nie spodziewała się widoku jaki zastała. Malutki synek dobrze się bawił w towarzystwie dużego labradora.

                 - Skąd to psisko się tu wzięło? – zapytała kiedy mały szczeniak podbiegł do niej radośnie merdając ogonem. Pogłaskała psiaka po łbie. Odpowiedział jej radosnym szczekaniem i merdaniem ogonem. Zwierzak był w swoim żywiole.

                 - Od wujka Dracona – wyjaśnił rezolutnie chłopiec. – Powiedział, że skoro mam mieszkać w dużym domu i jestem sporym chłopcem mogę wziąć za kogoś odpowiedzialność.

                Hermiona poczuła, że jest wzruszona. Ta cała troska i opieka Dracona o synka. Ciekawiło ją jakim był ojcem. W tym domu mieszkał, wychowywał synka. Pewnie powrót do wspomnień nie należał wcale do zbyt łatwych. Doskonale to rozumiała. Jednak ona nie przeszła tak wielkiej tragedii.

                 - A gdzie znajdę wujka Dracona? – zapytała, gdyż musiała z nim porozmawiać. Wyjaśnić parę spraw. Chciałaby mieć spotkanie z Lucjuszem już za sobą, ale wiedziała iż musi minąć trochę czasu. Wszyscy go potrzebowali.

                 - Jest w gabinecie. Prosił by Cię zawołać jak wstaniesz – odpowiedział. Zmierzwiła mu włosy i ruszyła wąskim korytarzem. Prawe skrzydło domu było zamknięte. To tam właśnie doszło do drastycznych wydarzeń o których Draco nie chciał opowiadać. Kiedy odnalazła gabinet zapukała. Odpowiedziało ciche zaproszenie. Kiedy weszła zobaczyła blondyna pogrążonego w pracy. Wyglądał na skupionego.

                 - Jesteś pewien, że taki duży pies to dobry pomysł dla małego chłopca? – zapytała  z miejsca. W jej głosie słychać było wyraźny niepokój.

                Draco uśmiechnął się pod nosem. Mógł podejrzewać, że dumnej matce ciężko będzie przyjąć niezwykły prezent. Na szczęście wiedział jak ją przekonać.

                 - Tak – powiedział pewnie. – Widziałaś jaki był szczęśliwy?  No i poczuje się odpowiedzialny. Ja sam zawsze chciałem mieć psa, ale ojciec surowo zabronił trzymania zwierząt w domu.

                Hermiona nie miała pojęcia jak mu odmówić. Chociaż wciąż uważała, że Jamie jest za mały to jednak widziała szczęście na twarzy synka i dało jej to nadzieję iż postępuje słusznie. Niczego bardziej nie pragnęła by mały chłopiec był szczęśliwy. Odruchowo zerknęła na gazetę i poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. „Wybraniec aresztowany”. Głosił główny nagłówek gazety Proroka Codziennego. Nie mogła w to uwierzyć. Najlepszy przyjaciel miałby być oskarżony o mord? Przecież nie wierzyła by mógłby zrobić coś tak potwornego. Zbyt dobrze go znała. A przynajmniej tak się jej wydawało. Przecież Harry był bohaterem. Pokonał Voldemorta i osiągnął wielki sukces. Dzięki niemu świat czarodziejów może czuć się bezpiecznie. Niestety najwyraźniej coś stało się po drodze, że został wplątany w tak niesmaczną aferę. Bardzo chciałaby mu jakoś pomóc, ale nie miała żadnego pomysłu.


                 - Czytałeś porannego Proroka? – zapytała Dracona pokazując mu gazetę. Draco pokręcił głową. Był równie zaskoczony, co Hermiona. Najwyraźniej nikt się tego nie spodziewał. – Masz jakieś dojścia do Ministerstwa? Chciałabym dowiedzieć się więcej.

                 - Harry był twoim przyjacielem – zauważył wcale nie zaskoczony reakcją Granger. Zawsze bardziej troszczyła się o innych niż o siebie. Podziwiał to w niej, a zarazem denerwowała go ta cecha. Powinna w końcu pomyśleć o sobie. – Spróbuje się czegoś dowiedzieć. Może powinnaś odwiedzić Weasleya? Wiem, że mieszka z żoną w okolicy. Parę razy go widziałem.

                Hermiona pokiwała głową, chociaż nie była do końca przekonana. Rozstała się z Ronem w przyjaźni, ale padło wiele bolesnych słów. Rudzielec nie umiał pogodzić się z jej decyzją o wyjeździe. Był przekonany, że dziewczyna uciekała. Niby miał sporo racji. Nie była gotowa na życie tutaj. Głównym powodem był Wiktor Krum. Nieustannie ją prześladował. Nawet teraz mimo ochrony ze strony Dracona nie czuła się bezpiecznie. Powinna, ale było całkowicie na odwrót. Mężczyzna mógł w każdej chwili zaburzyć jej bezpieczny świat. Jeśli ona na to pozwoli. A nie zamierzała. Chyba po raz pierwszy od dawna miała zamiar walczyć o siebie. Sugestia Dracona, by odwiedzić Rona nieco ją otrzeźwiła. Chciała to zrobić, ale nie miała pojęcia co zrobić z Jamiem.

                 - Spokojnie zatrudniłem nianię – odparł Draco jakby po raz kolejny czytając jej w myślach. – Możesz ją poznać. Przyjdzie za pół godziny.

                Hermiona pokiwała głową. Wcale nie była zła za jego decyzje. Potrzebowała trochę czasu dla siebie. Może nie dużo, ale zawsze odrobina. Po raz kolejny będzie mu wdzięczna. Nienawidziła tego uczucia, ale w obecnej sytuacji nie miała wyjścia. Musiała nauczyć się dostosowywać do nowej sytuacji. Początki bywały ciężkie, ale wierzyła, że może się jeszcze ułożyć. Wszystko zależało tylko od nich. – Możesz ją poznać. To pani Adelajda Spanish.

                Hermiona zmarszczyła brwi. Znała skądś to nazwisko. Pamiętała z odległej przeszłości. Pulchną, starszą kobietę o sympatycznej twarzy. Była jej opiekunką. Jeżeli Draco chciał w jakiś sposób ją wzruszyć to mu się udało.

                 - W jaki sposób znalazłeś panią Adelajdę? – zapytała cicho głęboko poruszona. Opiekunka była z nią od niemal zawsze. Dopóki Wiktor nie wmówił matce, że Adelajda ma na nią zły wpływ. Staruszka musiała opuścić dom.

                 - Miałem szczęście – przyznał szczerze. – Ta kobieta jest naprawdę niezwykła. Od początku mnie urzekła i postanowiłem ją zatrudnić. A kiedy usłyszała o Tobie nie wahała się minuty dłużej.

                 - Dziękuje Ci – powiedziała szczerze. – Nie masz pojęcia jak bardzo.
               
                Tego dnia mogła uwierzyć mu, że będzie lepiej. Zwłaszcza jeśli sami się o to postarają. Nikt nie przeżyje życia za nich. Coraz częściej to sobie uświadamiała i wierzyła, że Wiktor Krum nigdy nie będzie miał na nią wpływu. Zamierzała walczyć o siebie. Ze wszystkimi przeciwnościami losu. Nawet z całym światem gdyby zaszła taka potrzeba.

*~*~*
Na zakończenie:
Nie wiem czemu, ale drugi rozdział pisało mi się niezwykle ciężko.
Nawet teraz, gdy czytam końcówkę widzę te marne efekty, ale może nie wyszło wcale tak źle? Sami ocenicie. Myślę o paru nowych postaciach, które mają namieszać w życiu bohaterów. Pierwsza osoba pokaże się już wkrótce. A tymczasem do zobaczenia i zapraszam na kolejny rozdział.

Tytuł opowiadania : „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 002 „Trudne powroty”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 491

16 komentarzy:

  1. Piękny rozdział <3 Coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu. Nie dość, że jest to od wczoraj jedna z moich ulubionych tematyk, to do tego tak świetnie opisana. Życzę weny <3

    M. Sheriedan xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa!
      I oczywiście zapraszam na kolejny już wkrótce.

      Usuń
  2. Trochę się pogubiłam. Hermiona przeczytała nagłówek "Wybraniec aresztowany" i już wiedziała, że chodzi o morderstwo?

    Wiem, jestem okropna, ale mam nadzieje, że Ginny wróci do Zabiniego. Nie wiem, czy dlatego że nie lubię Harry'ego, czy też za to, jak ten kupił "szczescie" rudej. I zastanawia mnie o jakim dziecku mowa.
    Draco się panoszy, a Herm to odpowiada? Chyba w końcu poczuła ulgę, że to nie ona jest za wszystko odpowiedzialna.
    Chłopiec jest słodki. Fajnie, że wplotłaś jego perspektywę do rozdziału.
    Wypadałoby wspomnieć coś o wątku wybrańca, ale go nie lubię :P Więc powiem tylko, że ciekawe co powie na to Ginny xD
    Podoba mi się Tw Ron. Nie zrobiłaś z niego patoli, a to miła odmiana. Większość robi z niego żula spod sklepu.
    Nie rozumiem, czemu Draco pozbył się skrzatów. Przecież mógłby traktować je dobrze jak ludzi i wtedy nie miałby problemu ze służbą, a skrzaty byłyby szczęśliwe. Większość z nich nie wyobrażało sobie życia bez pana.
    Pozdrawiam
    E.M.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trochę tu przesadziłam, i jak teraz czytam uważam, że fragment źle wypadł ale już go nie zmienię.

      Co do Draco tak dobrze zgadłaś. Chodziło tu właśnie o zrzucenie ciężaru.
      Przez pięć lat musiała sobie radzić uciekając przed przeszłością i w końcu ktoś jej pomaga.
      Co do skrzatów Draco potrzebował samotności, radzenia sobie z bólem. Myślę że zadziałał trochę zbyt pochopnie.
      Może Hermiona pomoże mu wszystko ogarnąć?
      kto wie.
      Chciałam pokazać Ron trochę inaczej niż wszyscy.
      Owszem rozstał się z Hermioną ale nie powód że ma się staczać itp.
      Ułożył sobie życie na nowo.
      dziękuje za komentarz i zapraszam ponownie.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział! Rozpisze się w komentarzu :P
    Tyle się działo! Harry za kratkami, Blaise, Ginny, powrót do Anglii i kilka innych wątków. Przy twoich rozdziałach nie sposób się nudzić.
    Może zacznę od Harry'ego. Zastanawia mnie, kto postanowił go wrobic w tą aferę. Czyżby to była ta sama osoba, co wrobila Blaise'a? Czy pochodzi ona z książki czy to OC? Lubię nutkę kryminału w opowieściach, więc mam nadzieję, że bardziej to rozwiniesz.
    Blaise zakochany w Ginny. Mmm, uwielbiam tę parę. Jestem tak spaczona przez Dramione, że teraz widzę Blaise'a tylko i wyłącznie z rudowlosa <3
    Draco już kiedyś pocalowal Mione <3 Roztopilas me serce, autorko xD
    Uwielbiam Czarną Różę. W moim ficku chciałam, żeby Ginny taki miała tatuaż na nadgarstku. Zauroczylas mnie mocno tym fragmentem, bo mam słabość do Czarnych Róż. Chciałabym kiedyś ja sobie wytatuowac. :P
    Ogółem świetny rozdział <3 Długi, dużo akcji i dobre opisy uczuć bohaterów. Uwielbiam ;d
    Życzę ogromu weny! Powiadamiaj mnie dalej o nowych rozdziałach, ułatwia mi to życie. Pozdrawiam!
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle świetnie :) czekam na dalsze rozdziały, bo szykuje się naprawdę super opowiadanie
    ściskam,
    http://precious-fondness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jej, chyba trochę mi się wszystko pomieszało! :D Ile tajemnic, ile pytań! Wow, naprawdę, jestem nieco zagubiona.
    Po pierwsze; jakie dziecko Ginny?
    Po drugie; jakie morderstwo?!
    Po trzecie; o co chodzi dokładnie z tym Krumem.
    No cóż, pozostaje czekać na wyjaśnienie. :)
    Rozdział bardzo ciekawy i szybko mi się czytało. Bardzo podoba mi się postawa Draco w stosunku do Hrmiony i jej synka. Ach, no własnie, kolejne pytanie; jak wyglądała relacja Hermiony i Draco wcześniej? Z tego co wyczytałam w rozdziale pierwszym łączyły ich jakieś spotkania? Nie mogę doczekać się jak to rozwiniesz! :)
    Czekam na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    Charlotte Petrova

    Zapraszam do siebie w wolnej chwili, również dramione :D
    Wschód słońca(opowiadanie niedawno rozpoczęte)
    Auror z wymiany(opowiadanie zakończone)

    OdpowiedzUsuń
  7. Malutki synek dobrze się bawił w towarzystwie dużego labradora.
    - Skąd to psisko się tu wzięło? – zapytała kiedy mały szczeniak podbiegł do niej radośnie merdając ogonem.
    W końcu się pogubiłam. Ten pies jest duży czy jest małym szczeniakiem?
    Trochę dziwnie mi się czyta o miłym Malfoyu, ale pomysł opowiadania jest interesujący. Ciekawi mnie kilka kwestii, jednak były już wyżej wymienione, więc niepotrzebnie bym tylko wszystko powtarzała.
    Możesz mnie powiadamiać o nowościach?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    http://dwadziescia-lat-przed.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział! :D
    Po pierwsze: mam nadzieję, że niewinność Harry'ego będzie udowodniona, ale nie za szybko - zawsze uwielbiam tą nutkę niepewności, która towarzyszy mi w Twoich opowiadaniach!
    Po drugie: zastanawia mnie Ron. Z jednej strony cieszę się, że jest szczęśliwy, ma żonę i prawdopodobnie dzięki w późniejszych rozdziałach nie będzie wtrącał swojej zazdrości. Z drugiej, zastanawia mnie, czy spotkanie specjalnie nie zostało umówione na ten dzień.
    Po trzecie: wątki Dramione. Cieszę się, że kiedyś coś pomiędzy nimi się działo! :D Może to głupie, ale bardzo mi się podobał fragment, kiedy wspomniane było, że się całowali <3 I sposób, w jaki Draco traktuje Jamie'ego... Świetne! :)
    Po czwarte: Blinny. Tym mnie także zaskoczyłaś. Również czekam na ich spotkanie, bo jestem pewna, że do niego dojdzie :3
    Czekam na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział, jednak czego po Tobie można się spodziewać :) Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Zareklamowałaś się u mnie, więc postanowiłam zajrzeć. Zaintrygował mnie opis, co już na starcie jest dużym plusem dla Ciebie! ;)
    Jestem po dwóch długich rozdziałach i muszę przyznać, ze idzie Ci nieźle. Urzekła mnie postać Jamie'go, uczucia Hermiony są dobrze oddane, a Dracona w dobrej postaci wprost uwielbia, choć widać, że czasami przejawia się jego zimny charakter - i bardzo dobrze ;)
    Moje uwagi? Trochę problemów z interpunkcją, trochę zbyt szybko rozwijająca się akcja. Na twoim miejscu odrobinę poczekałabym z wprowadzaniem nowych bohaterów, a bardziej skupiłabym się na uczuciach Hermiony ;) Ah i jeszcze jedno, ale to szczegół: kiedy czytałam, momentami gubiłam się w bohaterach.
    Zaskoczył mnie także link do bloga, bo już kiedyś czytałam opowiadanie o takim tytule i byłam ciekawa czy to ta sama autorka. Jednak nie ;)
    Ale jak na drugi rozdział jestem zaintrygowana! Uwielbiam tajemnice, a mam wrażenie, że i Ciebie będzie ich dużo ;) Pisz dalej, ulepszaj, baw sie tym :* A ja postaram się wpadać od czasu do czasu!
    Mnóstwa weny, słońca i uśmiechu! :*
    Całusy,
    Victorie la Roulette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm może czytałaś mojego łotra? Link do opowiadania znajdziesz obok.
      Kojarzę Twój nick i tak mi się wydaje.
      Dziękuje za uwagi i postaram się trochę skupić na akcji.
      pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  11. Obiecałam, więc jestem.
    Hmmm... Nie mam pojęcia od czego zacząć , więc rozpocznę komentarz " Dużo się dzieje".
    Zbierałam się trochę do napisania swojej opinii i wiem na pewno że masz talent, to fakt. Jednak coś przeszkadza mi w tym opowiadaniu a mianowicie niedokończone wątki. Rozumiem że to dopiero początek opowiadania, mimo tego podczas czytania wkrada się chaos i musiałam powracać do wcześniejszych akapitów lub rozdziałów aby zrozumieć co masz na myśli. Jednak sam blog i fabuła podoba mi się, choć się czasem gubię ;) Hmm... czytałam Pokochać Łotra już dwa razy i wciąż lubię powracać do tej historii dlatego tak bardzo razi mnie w oczy ten misz-masz który jest obecny w tej opowieści. Mimo tego, będę uważnie śledziła losy tej pary ♡
    Pozdrawiam serdecznie
    Endory

    strzepy-swiata.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Dlaczego. Dlaczego... Dlaczego ja mam świeczki w oczach? Powiedz mi, dlaczego .__.
    Nie wiem, masz tak realistyczny i pochłaniający styl... We wszystkich blogach, jakie czytałam, tylko dwie autorki sprawiły, że zaczęły mi lecieć łezki z oczu. Sovbedlly i Ty, naprawdę szacun za to!
    Bo choć nie widać tu żadnych scen śmierci, czy czegokolwiek, jest w tej treści tyle współczucia i przejęcia, że zatracam się w tym po uszy. Nie potrafię czytać przy muzyce, a teraz nie zwróciłam nawet uwagi na to, że nie wyłączyłam karty z youtube'a, to nienormalne!
    A teraz zabrzmię dziwnie, bo - jesteś moim lekiem na okres XD Przestał mnie brzuszek boleć XD
    Jestem tak wstrząśnięta, że nawet nie wiem jak wypowiedzieć się na temat fabuły.
    To słodkie, że Draco dał dziecku psa, bo on za młodu nie mógł go mieć. Zaskoczyło mnie też to, iż posiadał normalną służbę i jak widać traktował ją dobrze. Naprawdę lubię ten charakter Malfoya <3
    Ciekawi mnie, czy Hermiona wybierze się na spotkanie ze starymi znajomymi i to, jak dalej potoczą się losy Pottera, którego chyba niewinnie oskarżono o czyjąś śmierć. OMG, I want more!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam ;) No jak na razie jest sielankowo, ciekawe tylko co knuje Lucjusz? Blaise i szkoła tańca? Pomysł super ;) Mam nadzieję, że ktoś wreszcie kopnie tego Kruma by poleciał na księżyc i nie wracał! Jestem też bardzo ciekawa pomownego spotkania Hermiony z przyjaciółkami no i kto wrabia Pottera? Bo jakoś nie wierzę by mógł zabić.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń