środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział 003 „Życiowe rozterki”



„Życie jest przew­lekłą raną,
która pra­wie nig­dy nie przes­ta­je bo­leć i nig­dy się nie goi.”
- Aurore Dudevant


Kroniki Proroka Codziennego 004:
Witajcie kochani w kolejnym rozdziale.
To już trzeci rozdział przed nami. Ostatnio sporo myślałam o moim blogowym świecie. I wciąż nie wierzę, że dramione jest tak popularne. Chciałabym was również zaprosić na mojego autorskiego blogaska. Mam nadzieję, że zainteresuje was on. www.autorska-strefa.blogspot.com – To blog tylko dla autorskich opowiadań. Poznacie tam historię Rose Sinclair, której życie wywróciło się do góry nogami.
Wiele też osób zarzuca iż akcja trochę za szybko się rozwija. To właśnie cel tego opowiadania. Ma on pokazywać drogę Draco i Hermiony. Ich dążenie do miłości, poznawania siebie. Mam nadzieję, że zrozumiecie i nie będziecie się gniewać na tępo opowiadania.
Tymczasem zapraszam do czytania historii.

Informacja 001:
Kochani mam jakiegoś pecha w poszukiwaniu bety a zdaje sobie sprawę jak bardzo potrzebuje bety. Niestety obecna nie radzi sobie zbyt dobrze. Mam duży problem z powodu składni zdań, błędów interpunkcyjnych i nie tylko. Głównie z powodu choroby i dlatego też szukam cierpliwej, rzetelnej osoby, która byłaby zainteresowana stałym betownaiem nie tylko tekstów dramione. Będę wdzięczna za odzew i liczę na waszą uwagę.

*~*~*
                Ron Weasley przeciągnął się z zadowoleniem na własnym łóżku.
                Jego życie naprawdę ułożyło się fantastycznie. Nawet nie sądził, że tak kiedykolwiek będzie. Tymczasem życie bywało zaskakujące. Najpierw rozstał się z Hermioną. Owszem był z nią szczęśliwy. Sądził iż zostanie jego żoną. Taki był pierwotny plan. Harry wyszedłby za Ginny, a on za Hermionę. Może nawet zorganizowaliby podwójny ślub? Tak. Wówczas takie miał plany i myślał, że mają one jakąkolwiek szansę na spełnienie. Niestety Hermiona pokazała mu, że chcę iść inną drogą. Owszem bolało to. Bolało jak cholera. Czuł się odrzucony. Długo nie mógł dojść do siebie. Chwilami bywały takie sytuacje kiedy naprawdę ciężko było mu znieść wszystko. Sporo pił i poruszał się po podejrzanych melinach. I wówczas niespodziewanie spotkał Amandę. Od początku podejrzliwie podchodził do młodej czarownicy. Głównie z powodu przeszłości dziewczyny. Jej rodzina należała do Śmieciożerców. Oboje zostali zabici w czasie ataku na Hogwart. Mandy ocalała wychowywana przez babcię. Nie miała do czynienia z Czarnym Panem, więc została oczyszczona z zarzutów. Miała naprawdę wiele szczęścia. Kiedy przyszła do miejsca pracy gdzie ostatnio pracował nie ufał jej. Owszem była ładna. Brunetka, krótko obcięte włosy i niezwykłe błękitne oczy. Pamiętał ją jeszcze ze szkoły.  Zawsze odstawała od innych. Wydawała się być cicha, skromna. Nie pakowała się w kłopoty. Źle znosiła całą sytuacje z rodzicami. Czasami obserwowała go i jakby próbowała zagadać, ale nigdy nic nie wychodziło. Potem stracił ją z oczu i znów stanęła w centrum jego świata. Kiedy niespodziewanie uratował życie dziewczyny, gdy napastował ją były chłopak między nimi zaiskrzyło. Ron zyskał śmiertelnego wroga, ale i serce wspaniałej kobiety. Nigdy tego nie żałował.

                 - Jesteś głodny skarbie? – zapytała go lekko zaspanym głosem Amanda. Z potarganymi włosami, cieniami pod oczami wyglądała słodko. Poczuł przypływ pożądania, który objawiał się o poranku. Stłumił go w sobie wiedząc, że to ani czas ani miejsce. W końcu czekał ich ciężki dzień. Kiedy ostatecznie zgodził się pracować dla Ministerstwa nie sądził jak ciężkie czeka go życie. Szczególnie gdy jako Aurorzy wciąż ścigali niedobitki Śmieciożerców. Nie wszyscy pogodzili się z jego odejściem. Po części to rozumiał, ale uważał za czyste szaleństwo. Wojna powinna zniknąć całkowicie. Ludzie byliby o wiele szczęśliwsi.

                 - Mam ochotę na jajecznicę – przyznał rozleniwiony. Trochę martwiła go też inna sprawa. Od wczoraj w gazecie mówią o aresztowaniu wielkiego Harry’ego Pottera. Nie wierzył w winę chłopaka. W końcu zbyt dobrze znał swojego przyjaciela. Uważał, że chłopak jest   niewinny. Owszem miewał różne nieporozumienia. Nie do końca zgadzał się z nowym Ministrem. Dla niego to nie był jednak powód do zabicia. Wciąż o tym myślał. Próbował rozwiązać całą zagadkę, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie miał pojęcia jak to wszystko się potoczy.

                Pół godziny później siedział  w elegancko urządzonej kuchni. O wszystko zadbali tuż po ślubie kiedy Harry podarował im swój dom na Grimlandium Place. Ron z początku nie chciał o tym słyszeć, ale przyjaciel pozostawał nieugięty. I tak zamieszkali w nowym domu gdzie przeprowadzili gruntowny remont. Żyło się im całkiem nieźle. Miał nadzieję, że tak już zostanie.

                 - Myślisz o Harr’ym? – zapytała cicho Amanda na co Ron przytaknął. Cudowna żona. Nie musiał nic mówić. Ona zbyt dobrze znała jego myśli i uczucia. Czasami go to przerażało, ale był szczęśliwy. Potrzebował kogoś takiego jak ona. Dzięki niej czuł się komuś potrzebny i szczęśliwy.

                 - Tak – przytaknął grzebiąc widelcem w talerzu kiedy podała mu śniadanie. Chwilę temu czuł się głodny, ale wilczy apetyt go opuścił. Martwił się o najlepszego przyjaciela. Ten chłopak naprawdę miał poważne kłopoty. O ile dobrze znał Atvooda wiedział, że mężczyzna mu nie odpuści. Szczególnie, gdy w grę wchodził jego jedyny syn. Seana znał jeszcze z czasów szkolnych. Był Puchonem i w dodatku strasznym bufonem. Wywyższał się od niemal zawsze. Górował i pokazywał, że jest lepszy od innych. Przypominał bardzo Dracona Malfoya z przeszłości. Ron nienawidził ich obu. Nie miał pojęcia którego bardziej. – Dzisiaj mam spotkanie z Kingsleyem. Ma jeszcze jakieś dojścia. Może będzie mógł pomóc cokolwiek. I jedziemy na miejsce zbrodni.

                 - Myślisz, że to w porządku? – Amanda nie ukrywała swojej troski o męża. Nie chciałaby żeby dla przyjaciela wpakował się w jakieś kłopoty. Potrzebowała go. Zwłaszcza teraz kiedy była w ciąży. Musieli stanowić całą rodzinę. Współczuła Ginny. Zdawała sobie sprawę, że wkrótce cała sytuacja może dotknąć ich wszystkich. Atvood nie odpuści.

                 - Harry jest moim przyjacielem, Mandy – odparł stanowczym głosem. – Nie pozwolę by ktoś go oczerniał.

                 - A jeśli Harry naprawdę zabił Seana? – W głosie żony Ron słyszał wątpliwości. Po części trochę ją rozumiał. Martwiła się o niego. Od dawna żadna kobieta nie była mu tak bliska. Kochał ją, a ona jego. To szczęście przepełniało całe jego serce.

                 - Chyba sobie żartujesz? – poderwał się gwałtownie słysząc te absurdalne podejrzenia żony. Ani trochę w to nie wierzył. Owszem Harry i Sean często popadali w konflikt. Nawet później kiedy stali się dorośli.  Wiele ich różniło i niestety sporo osób widziało często ich potyczki. Harry nie raz usiłował udowodnić Seanowi łamanie prawa. Niestety. Nigdy mu się to nie udało. Teraz będzie jeszcze gorzej. Najchętniej w ogóle nie szedłby do pracy. W tym jednak momencie nie miał wyjścia. Musiał zrobić wszystko, by pomóc przyjacielowi. Harry nigdy go nie zostawił. Zawsze mu pomagał. I wszystko zawsze szło w obie strony. Nie zamierzał tego zmieniać w żaden sposób. Dla nikogo. Nawet gdyby żona poprosiła go by przestał. Przyjaźń zobowiązywała do czegoś. Zawsze tak uważał. – Znam Harry’ego od zawsze. Wszystko co zrobił dla nas? Nikt inny by się tak nie poświęcił. Nie wierze, by zabił kogokolwiek a już na pewno nie Seana. Wszystko zostanie wyjaśnione. Mam zamiar osobiście poprowadzić tę sprawę.

                 - Jeżeli tak uważasz, ale proszę bądź ostrożny – poprosiła cicho. Amanda wiedziała kiedy zakończyć temat. Zbyt dobrze znała swojego  męża. Bywał uparty, ale nigdy samolubny. Zawsze troszczył się o innych. Już chciał coś odpowiedzieć, kiedy niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Ponieważ nikogo się nie spodziewali wymienili między sobą zaskoczone spojrzenia. Amanda ruszyła do drzwi, by otworzyć, a Ron zaczął zbierać naczynia. Zawsze pomagał żonie w różnych pracach domowych. Uważał, że skoro jest mężczyzną nie broni go to przed obowiązkami. Nie krył swego zaskoczenia na widok gościa którego wprowadziła. Nie widział jej tak dawno. Zauważył jak bardzo wydoroślała i wypiękniała przez ostatnie lata. Poczuł dziwny skurcz w sercu, który został pobudzony widokiem dziewczyny. Sądził, że już nigdy jej nie zobaczy. Tymczasem ponownie zjawiła się w jego życiu, a on nie był na to gotowy.
                Hermiona Granger. Ostatnia osoba jaką kiedykolwiek pragnął
               
 - Ona nie jest mile widzianym gościem – mruknął chłodnym, ale opanowanym tonem. Amanda spojrzała z zaskoczeniem na męża. Nigdy nikogo tak nie traktował. Zawsze był miły dla niemal każdego.

 - Ron, proszę – zawołała za nim Hermiona, ale odwrócił się na pięcie i wyszedł pozostawiając je obie w napiętej atmosferze.

*~*~*
 Hermiona była gotowa do wyjścia, gdy się zawahała.
Ostatnim razem nie dała Ronowi za wiele szansy, chociaż błagał ją by z nim została. Nie umiała. Czuła, że nie jest gotowa, by z nim być. Chyba za dużo mu pozwoliła. I tym popełniła błąd. Kiedy szykowała się do wyjścia napotkała po drodze dziwną kobietę. Była murzynką. Draco wspominał, że w domu pracuje jeszcze kilka innych osób. Pulchna kobieta patrzyła na nią dziwnym, przenikliwym wzrokiem aż czuła ciarki rozchodzące się na plecach.

 - Nie powinnaś tu przyjeżdżać – usłyszała ponure ostrzeżenie z ust kobiety. – Ona ci nie pozwoli byś była szczęśliwa.

 - Kto? – zapytała cicho. Chciała jak najszybciej wyjść. Ta kobieta przyprawiała ją o dreszcze. Miała w sobie coś dziwnego i niebezpiecznego.

 - Prawdziwa pani tego domu – wyjaśniła. – Florine Rivendell – wyjaśniła i wyszła nim ktokolwiek zdołał ją zatrzymać. Hermiona poczuła ciarki na plecach. Florine Rivendell? Skądś znała to dziwne nazwisko. Nie miała tylko pojęcia skąd. Będzie musiała odświeżyć później swoją pamięć. Kiedyś uwielbiała czytać. Wręcz pochłaniała książki. Ostatnio jednak nie miała do tego serca ani głowy. Musiała wszystko sobie poukładać i przemyśleć. Wiedziała jak wielki skandal wybuchnie, gdy świat czarodziejów odkryje, że mieszkała u Malfoya. W dodatku sama z dzieckiem. Będą spekulować, snuć domysły. I co zrobi Wiktor. Na samą myśl o Krumie czuła ciarki na plecach. Naprawdę się go bała. Nawet sam Voldemort nie wywoływał w niej takiego strachu jak ten z pozoru niepozorny mężczyzna. Nigdy jej nie uderzył, ale umiał manipulować psychicznie. Sprawił, że przy nim była malutka. Odegnała od siebie te myśli. Teraz nie czas. Musiała dowiedzieć się co z Harr’ym. To było najważniejsze. Wcześniej zdążyła zobaczyć się z opiekunką. Kobieta przytuliła ją do siebie. Znów poczuła się jak w domu. Cudowna pani Adelajda. Mogła śmiało zostawić u niej dziecko. Wiedziała, że mały Jamie będzie bezpieczny.

Kiedy pół godziny później wychodziła z domu miała ze sobą różdżkę. Doskonale zdawała sobie sprawę jak bardzo Londyn był niebezpieczny. Wciąż dochodziło do napadów i tajemniczych ataków. Na bieżąco śledziła losy miasta w którym się wychowała. Do Grimladium Place teleportowała się. Miała dziwne uczucie kiedy drzwi otworzył jej domowy skrzat. Od dawna żadnego nie widziała. Powoli do niej docierało iż wróciła do swojego świata, który był jej domem. A potem zachowanie Rona. Mogła podejrzewać, że tak właśnie będzie. W końcu porzuciła go, wyjechała. Właściwie nawet nie dała specjalnych wyjaśnień. Po prostu z dnia na dzień odeszła. Głównie z powodu Wiktora. Nie chciała by skrzywdził Rona, a ostatnim razem dawał wyraźnie to do zrozumienia. Dlatego zdecydowała się na wyjazd. Tak było dla wszystkich najlepiej i bezpieczniej. Niestety nie mogła powiedzieć tego Ronowi. Ani nikomu innemu. Krum wciąż miał wysoką pozycję mimo śmierci swojego ojca. Mógł również naprawdę sporo zrobić. Wolała zatem nie ryzykować. W końcu różnie bywało i zawsze istniało niebezpieczeństwo. Musiała zachować wszelką ostrożność. Bo różnie bywało. Niestety. Ron potraktował ją tak jak myślała. Chłodno i obcesowo. Za to zaskoczona była miłym powitaniem przez jego żonę. Niezwykle ciepła i serdeczna kobieta. Była naprawdę szczęśliwa, że tak mu się ułożyło. Zasługiwał  na szczęście. Jak każdy.

 - Więc ty jesteś Hermioną Granger – zauważyła z lekkim uśmiechem Mandy. Zrobiła kobiecie ciepłej herbaty i podała ciasto. Nie kłamała mówiąc, że sporo słyszała o niej. Zawsze chciała ją poznać. Nie uważała kobiety za rywalkę. Głównie dlatego iż ufała Ronowi. Był uczciwy i kochany. Chociaż nie podobało się jej jego zachowanie. Widziała ból w oczach dziewczyny, gdy tak odszedł. Bez względu na to jaka była wobec niego. Każdy zasługiwał na drugą szansę.

 - Tak – skinęła głową. – Przepraszam, że wpadłam tak znienacka. Powinnam uprzedzić, ale chciałam dowiedzieć się co z Harr’ym. Ron jest jego najlepszym przyjacielem. Wróciłam kilka dni temu i dopiero teraz znalazłam czas, by wpaść.

 - Wybacz mu, ale pewnie wciąż jest zraniony – powiedziała cicho kobieta przerywając między nimi milczenie. – Wiesz jak bywa uparty. Spróbuje z nim porozmawiać. Myślę jednak, że może się dogadamy jakoś. Byście później mogli spokojnie porozmawiać. A teraz jeśli chcesz jakoś o Harr’ym powinnaś porozmawiać z Kingsleyem. On prowadzi jego sprawę.

 - Dziękuje ci. Mam nadzieję, że następnym razem spotkamy się przy innej okazji – podpowiedziała na pożegnanie.

Hermiona wyszła z domu mając mętlik w głowie. Może później zmusi Rona do rozmowy. Teraz nic nie stało na przeszkodzie by powiedziała mu o wszystkim. Zasługiwał na prawdę.  Liczyła na to. Może znów zostaną przyjaciółmi? Jak za dawnych czasów? Bez Harry’ego i Rona nie była nikim. Dopiero przy nich odkryła czym jest przyjaźń, lojalność. I pragnęła do tego wrócić. Jeśli oczywiście wyciągną Harr’ego z więzienia. Idąc zamyślona nie zauważyła, że się z kimś zderzyła. Jęknęła boleśnie i podniosła wzrok.

 - O rety, Hermiona! – wykrzyknęła z zapałem Luna. Wciąż wyglądała zwariowanie jak kiedyś. Chociaż musiała przyznać, że wyładniała. Lata dodały jej uroku. Zauważyła również na palcu dziewczyny obrączkę. Poczuła trochę zazdrości. Najwyraźniej wszyscy przyjaciele ułożyli sobie życie prócz niej. Chyba zmarnowała dość czasu. Teraz musiała znaleźć sposób, by jakoś ruszyć do przodu. Wierzyła, że da radę. Jeśli tylko odpowiednio się postara. – Nie wiedziałam, że wróciłaś – wyściskała ją serdecznie. Może  Luna nie była jej przyjaciółką tak jak niegdyś Ginny, ale były w dobrych kontaktach.  Czasami kiedy czuła się bardzo samotna mogła liczyć na pomoc kobiety. Po za tym to właśnie Luna wiedziała gdzie przebywa. Właściwie to jedyna osoba z którą się kontaktowała. Wszystko ze względu na Kruma. Przez tego człowieka straciła tak wiele. – Nie miałam pojęcia, że wróciłaś. Czemu nie napisałaś?

 - Wybacz – powiedziała cicho. -  Ostatnio dużo się wydarzyło. Mieszkam w domu u Malfoy’a.

Luna zrobiła zaskoczone spojrzenie. Ostatnia rzecz jakiej w ogóle się spodziewała. Doskonale zdawała sobie sprawę jak bardzo ci dwoje się nie znosili. Obydwaj mężczyźni czuli do siebie prawdziwą nienawiść. Od niemal początku wyczuwała wielką wrogość między nimi. Ciekawa nowych informacji zaciągnęła Hermionę do pobliskiej kafejki, gdzie przy dobrej latte siedziały i popijały. Żadna z nich dawno nie miała takiego wieczoru. Od kiedy aresztowali Pottera za morderstwo Żongler przejął na wyłączność roboty było coraz więcej. Luna więcej czasu spędzała w gazecie niż w domu z mężem i córeczką.

 - Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Ty i Draco? – zapytała cicho wysłuchawszy rewelacji przyjaciółki.
Hermiona nie była. Nie chciała jednak mówić o tym przyjaciółce. Pokiwała jedynie głową. Czas pokaże do czego wszystko doprowadzi. W głębi ducha liczyła tylko, że nie dojdzie do katastrofy. Podejrzewała jednak ciąg dalszy problemów. Z wyczekiwaniem myślała o spotkaniu z Krumem. Miała nadzieję  iż dojdzie do tego jak najpóźniej. Teraz zdawała się być silniejsza, ale wciąż mogła mieć z nim problemy. Los miał pokazać co będzie dalej.

*~*~*
  -Słyszałem, że przywiozłeś już mojego wnuka.
Draco jęknął, gdy usłyszał stateczny i zdecydowany głos ojca. Mógł się tego spodziewać. Chociaż stary Malfoy leżał na łożu śmierci miał wszędzie swoich szpiegów. Będzie musiał porozmawiać z jednym osobiście i przetłumaczyć mu co powinien zrobić i jak postępować. Szczególnie, że wkrótce on zostanie panem wszystkiego. Nie bardzo mu się spieszyło. Pragnął by ojciec jeszcze trochę pożył. Niestety nic na to nie wskazywało. Senior robił się coraz słabszy. Ostatnio trzeba było wezwać lekarza. Draco miał mieszane uczucia. Szczególnie iż obwiniał ojca o tak wiele nieszczęść w jego życiu.  Głównie o śmierć matki. Doprowadził do jej upadku swoją obojętnością i zawiścią. Tak bardzo ufał Czarnemu Panu, że rodzina nie miała dla niego żadnego znaczenia.

 - Kazałeś mnie szpiegować, ojcze? – warknął z trudem hamując gniew. Nie chciał wdawać się z nim w kłótnie. Uważał, że tak będzie bezpieczniej. Dojdą jeszcze do porozumienia przy innej okazji. Miał taką nadzieję gdyż czas im się kończył. – Tak przywiozłem – oznajmił ostatecznie. – Pomagam matce zaklimatyzować się w dawnym środowisku. Wygląda na czymś zastraszoną. Jest nieufna, ale kiedy tylko uporam się z jej problemami przyprowadzę ich oboje.

 - Nie zależy mi na matce – Głos ojca był zdecydowany i o wiele silniejszy niż ostatnim razem.  – Chcę tylko mojego wnuka. Jeżeli nie jesteś w stanie się tym zająć poproszę kogoś innego. Z pewnością znajdzie się jakiś chętny prawnik, który załatwi to bez problemu.

Draco w to nie wątpił. Jednak jeżeli miał coś do powiedzenia nie dopuści do takiej sytuacji. Obiecał, że będzie się nią opiekował. Miał zamiar dotrzymać danego słowa. Zależało mu również na małym Jamie. Nie chciał by dzieciak wyrósł na takiego kłamcę i egoistę jak ojciec.

 - Matka musi zajmować się dzieckiem – powiedział stanowczo tak by ojciec zrozumiał jego słowa. Widział wyraźne błyski złości w oczach ojca, ale nie dbał o to. W tym momencie musiał postawić na swoim. Pamiętał swój pierwszy raz, gdy to zrobił. To było wtedy, gdy Potter ukradł przepowiednie. Ojciec był wściekły. Podejrzewał, że ktoś go zdradził, ale nie miał pojęcia kto i dlaczego. Całe szczęście. Jednak swoją złość ojciec wyżył na matce. Wyraźnie pokazał swoją siłę. W brutalny i nieprzewidywalny sposób.

 - Jesteś moją żoną i masz mi być posłuszna! – krzyknął wściekle z trudem nad sobą panując. Czuł głęboką wściekłość.  Do tej pory tylko bezradnie obserwował poczynania ojca. Jak przyprowadzał kochanki do domu, bił matkę. Własny syn również ją upokarzał traktując jak powietrze. Liam nie należał do miłych facetów, ale sposób w jaki potrafił zachować się do własnej rodzicielki był naprawdę odrażający. Wtedy to zrozumiał. Musiał ratować słabszych od siebie. A jego matka taka była. Chwycił za różdżkę wiedząc, że będzie żałował i zaatakował ojca.

 - Puść ją! – rozkazał stanowczo. Cały drżał w środku ze strachu. Musiał uspokoić swoje nerwy, ale strach był zbyt widoczny. Ojciec wybuchł mu śmiechem w twarz.

 - Naprawdę chcesz mnie zaatakować? – zapytał zaskakująco łagodnie. – Ty? Jesteś zbyt słaby by to zrobić. Zawsze byłeś. Nie tak jak twój brat. On ma prawdziwe jaja. Jest Malfoy’em z krwi i kości. Nie to co ty.

 - Crucio …. – cichy głos brata zaskoczył go. Powalony bólem upadł na podłogę. Potem było tylko gorzej. Blizny pozostały mu do dzisiaj.

 - Czyżby zależało ci na tej szlamie? – parsknął z pogardą Lucjusz. – W porządku skoro tak stawiasz warunki. Chcę jednak zobaczyć wnuka. Nie zabronisz mi tego. To syn mego Liama. Myślałem, że nic po nim nie zostało. Potter w końcu zapłaci za swoje zbrodnie. Zobaczysz. O wszystko zadbałem.

 - Co zrobiłeś, ojcze? – Draco poczuł niepokój. Mimo swojego stanu rodziciel wciąż miał władzę i swoje sługi. Był również zdolny do wszystkiego. Teraz, gdy Harr’yego oskarżono o morderstwo… to nie mógł być przypadek. Coś mu to mówiło. Musiał dokładniej przyjrzeć się całej sprawie. Z pewnością tak postąpi.

 - Mam ci powiedzieć byś mnie wydał? – prychnął z pogardą. – Nie mam takiego zamiaru. A teraz wyjdź. Zaraz pojawi się Barnett i muszę omówić z nim kilka spraw.

Barnett James był jedną z niewielu zaufanych ludzi ojca. Był z nim niemal od początku. Malfoy mu nie ufał. Kiedyś podsłuchał jak pracował równocześnie dla Czarnego Pana i donosił o ważnych wydarzeniach.

Niechętnie wyszedł z domu. Miał w głowie naprawdę ponure myśli i musiał je jakoś rozwiać. Wszystko wymykało mu się z rąk. Ostatnie wydarzenia sprawiały, że coraz częściej myślał o wyjechaniu z Anglii. Zamknięciu za sobą pewnego rozdziału. Szkołę mógłby przekazać Bennettowi. Młody mężczyzna był naprawdę zdolny i szybko się uczył. A sama szkoła to dla niego jakby drugi dom. Niestety. Obiecał Hermionie opiekę i musiał dotrzymać słowa. No właśnie Hermiona. Jego drugi problem. Od kiedy ją zobaczył nie umiał zapomnieć. Ta dziewczyna należała do najbardziej niezwykłych kobiet jakie znał. I niechętnie przyznawał, że coraz bardziej mu imponowała. Pokręcił głową. On i Granger? To przecież byłaby patologia. Owszem zmienił się. Nie myślał już jak ojciec, ale wciąż uważał iż nie powinien wiązać się z kobietą niższego stanu. Jednak czy powinien się wiązać? Po tym co wyszło z Astorią? Pokręcił głową. Niewiele myśląc sięgnął po telefon. Musiał przyznać iż ten wynalazek przypadł mu bardzo do gustu. Dzięki temu mógł być w kontakcie z każdym bez użycia magii. Telefonu nauczył go jeden z jego uczniów. Syn mężczyzny szedł do Hogwartu i musiał przystosować się do nowego życia. W zamian za pomoc on nauczył Draco dużo o świecie mugoli. Taka wymienna forma pomocy, gdyż nie wszyscy mieli pieniądze. On doskonale to rozumiał i starał się pomagać każdemu, kto tego potrzebował.

 - Draco? Zaskoczyłeś mnie tym telefonem – usłyszał w słuchawce przyjemny głos należący do Helen Carter. Helen była niezwykle piękną Ślizgonką. Wspólnie chodzili do Hogwartu. Jej rodzice prowadzili na Pokątnej przytulną lodziarnie. Nie mieszali się w sprawy magii. Tak było dla nich bezpieczniej. Jednak kiedy wybuchła wojna i rodzice postanowili wyjechać Helen została. Walczyła po stronie dobra. Przekonała większość Ślizgonów, by tak robili. Jedna z niewielu osób, która znała o nim prawdę. Kiedy skończyli szkołę parę razy spotkał Helen. Połączyła ich namiętność. Długo była jego kochanką. Niechętnie przyznawał, że gdy miał problemy z Astorią przychodził do niej. Zawsze miał wyrzuty sumienia, ale nie umiał odejść. Przyciągała go do siebie. Nie kochał jej. Podobnie jak ona jego. W czasie wojny Helen straciła ukochanego mężczyznę. Zginął z rąk jednego ze Śmieciożerców. Długo nie mogła się z tym pogodzić. Dlatego postanowiła być sama, ale miewała kochanków. Draco zdawał sobie sprawę, że nie był jedyny. Od jakiegoś czasu nie kontaktował się z nią. Dał znać Hermionie, że będzie trochę później. Nie musiał się tłumaczyć, ale chciał być uczciwy względem niej. Zasługiwała na to.  Po drodze do Helen kupił bukiet czerwonych róż. Kobieta lubiła takie drobiazgi, więc postanowił być dla niej miły. Ona odwdzięczy mu się tym samym. Był pod wrażeniem kiedy piętnaście minut później otworzyła mu drzwi w kusej bieliźnie. Była przygotowana na spotkanie z nim. Jak zwykle ociekał z niej pełen erotyzm. Poczuł nagły przypływ podniecenia. Ledwie wszedł do pokoju, a od razu wziął ją w ramiona i przywitał długim, namiętnym pocałunkiem.

 - Stęskniłeś się za mną – powiedziała ochrypłym głosem. Uwielbiała Draco. Spędzane chwile w jego towarzystwie były naprawdę przyjemne. I była zadowolona z jego przyjścia do niej. Tego dnia już nic nie mówili. Każde z nich spędzało czas na tym czego pragnęło. Dawaniu sobie przyjemności. I niczego więcej nie potrzebowali.

*~*~*
Hermiona spędziła naprawdę wspaniałe popołudnie  w towarzystwie Luny.
Ta dziewczyna bardzo jej pomagała i dawała wsparcie. I nawet pracę. To wspaniały dar jakiego potrzebowała. Będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Teraz postanowiła spotkać się jeszcze z Kingsleyem. Ponieważ Draco miał być później, a Jamie znajdował się w dobrych rękach wykorzystała chwile czasu dla siebie. Do Ministerstwa dotarła używając teleportacji. Wpisała swoje dane do rejestracji i została wprowadzona w stronę gabinetu mężczyzny. Od razu rozpoznała Kingsleya, chociaż lata odcisnęły na nim swoje piętno. Wyglądał o wiele starzej niż ostatnio, ale wciąż dobrze się trzymał. Przywitał ją bardzo ciepło wyraźnie zadowolony z jej towarzystwa. Trochę odetchnęła z ulgą, gdyż po spotkaniu z Ronem nie miała pojęcia jak zareaguje.

 - Słyszałam o Harr’ym – powiedziała cicho od razu przedstawiając mu cel wizyty. – I od razu postanowiłam przyjść do ciebie. Słyszałam, że tobie została przydzielona sprawa.

 - To prawda – przytaknął ze smutkiem. – Oczywiście nikt z nas nie wierzy w winę Harr’yego. To dobry chłopak, któremu woda sodowa nie uderzyła do głowy. A jednak każdy wie, że on i Atvood nie byli w dobrych stosunkach.

Hermiona doskonale również. Pamiętała jak dochodziło między nimi do różnych potyczek w szkole. Niektóre były naprawdę bardzo poważne. Obydwaj z jakiś względów mocno się nienawidzili. Głównie dlatego iż Atvood podobnie jak Liam Malfoy lubili wykorzystywać mocno swoją wysoką pozycje społeczną.

 - I to czyni z Harr’ego głównego podejrzanego? – pokręciła głową. Przecież to dla niej był prawdziwy absurd. Przynajmniej dla niej, ale Kingsley przytaknął. On również myślał podobnie. Całe szczęście. Świat jeszcze nie do końca zwariował.

 - Niestety tak – westchnął cicho siadając ciężko na krześle. – Widzisz Hermiono próbowałem wpłynąć na Atvooda. Dan nie jest złym człowiekiem, ale stracił tak wiele, że nie myśli trzeźwo. Został Ministrem i lubi nadużywać swoją władzę. Inni też to widzą. Dlatego myślą o zmianie Ministra. Chcą bym kandydował. Ja lub Arthur Weasley.

 Hermiony nie zaskoczył wcale wybór Ministrów. Zarówno Arthur jak i Kingsley wiele zrobili dla ich świata. Zasłużyli na tak wielkie uznanie. I miała nadzieję, że ludzie otworzą oczy. Coraz gorzej się działo w ich świecie. – Atvood domaga się najwyższej kary. W tym momencie jest to kara śmierci. Jeżeli nie udowodnimy iż nie zabił młodego Atvooda wyrok sądu pozostanie jednoznaczny. Mamy niewiele czasu.  Właśnie poprosiłem o wypuszczenie Harry’ego za kaucją. Myślę, że zgodzi się bez problemów.

Hermiona westchnęła. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Jeśli Atvood udowodni winę Harr’yego wówczas skażą go bez żadnego wahania. Najlepszy przyjaciel zostanie stracony za wszystko, co zrobił dla  tego świata. To nowy Minister ustanowił tak wysokie kary. Nie chcieli powtórki tego, co było z Voldemortem. I miała sama nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie.

 - Jeżeli czegoś się dowiesz powiedz mi o wszystkim – poprosiła cicho wstając z krzesła. Powinna już wracać do domu. Dochodziła późna godzina. Chciała jeszcze wykąpać i utulić synka do stóp. Trochę się za nim stęskniła. Rzadko kiedy zostawiała go na ta długo. Korzystając z ładnej pogody postanowiła się przejść. Do domu miała kilka przecznic, ale chciała wykorzystać skrót, który prowadził do rezydencji Draco. Owszem mężczyzna ostrzegał ją parę razy, że nie jest to ciekawa dzielnica, ale była uzbrojona w różdżkę i czuła się pewnie. Skręciła w jedną z wąskich i małych uliczek. Jęknęła cicho, gdy wyczuła, że ktoś ją obserwuje. Przyspieszyła kroku czując, że zbliżały się kłopoty.

 - Hej, Granger! – drgnęła rozpoznając głos Nott’a. Jeszcze bardziej przyspieszyła kroku, ale wtedy przed nią wyrosły jeszcze dwie postacie. O wiele starsze od niej, o ciemnych i przerażających oczach. Jęknęła czując, że spotkały ją poważne kłopoty. – Nie porozmawiasz o starych dobrych czasach? – widziała jego cyniczny uśmiech na twarzy. Jęknęła z oszołomieniem.

 - Czego chcecie? – zapytała odważnym tonem głosu. Za wszelką cenę nie miała zamiaru pokazać swojego strachu. Musiała być odważna. Za wszelką cenę. Wiedziała, że mogliby to wykorzystać.

 - A co może chcieć kilku napalonych facetów od samotnej kobiety? – prychnął z lekką pogardą Nott. By wyraźnie pokazać o co mu chodzi podrapał się po spodniach obleśnie. Pozostali mężczyźni zarechotali. Wizja gwałtu stanęła przed oczami Hermiony i przypomniała koszmar o którym chciała zapomnieć, kiedy dorwał ją Liam Malfoy. Pamiętała ból połączony z upokorzeniem. Nie. Nie dopuści do tego po raz kolejny. Tym razem nie mieli żadnych prochów by ją nafaszerować. Zamierzała walczyć. Do samego końca bez względu na wszystko. Ktoś złapał ją od tyłu. Walczyła, szarpała się. Robiła wszystko, by ich do siebie nie dopuścić. Ktoś wytrącił jej różdżkę z dłoni, uderzył w twarz. Poczuła ostre pieczenie na policzku. Krzyknęła. O tej porze mogło nikogo nie być w pobliżu. Ludzie zazwyczaj unikali tego miejsca. Tylko ona okazała się tak straszną idiotką. Miała ochotę przywalić sobie w łeb. Znowu przyjdzie jej zapłacić za własną naiwność.

 - Więc jak, Granger? Będziesz grzeczna czy mam sprawić by zabolało? – zapytał poważnie.  Jego spojrzenie nie wróżyło nic dobrego. Łzy pociekły jej do oczu. Mogłaby błagać o litość, ale nie zamierzała. Będzie walczyć. Znów się szarpnęła. Poleciały kolejne ciosy. W pewnym momencie upadła rozcierając sobie ramiona. Ktoś zaczął rozdzierać ubranie. Słyszała szydercze śmiechy, słowa które miały być komplementem. Pragnęła uciec. Chciała by ten koszmar zniknął.

 - Drętwota! – Cicho wypowiedziane zaklęcie oszołomiło dwóch napastników. Nott zaklął wściekle, gdy zobaczył stojący cień przed nimi. Rozpoznał go bez trudu i wyciągnął różdżkę.

 - Na twoim miejscu nie wtrącałbym się Weasley – syknął gotowy do ataku. Ron jedynie pokręcił głową. W ogóle nie przyszedłby tutaj gdyby nie namówiła go Mandy. I dobrze, że tak postąpił. Zdążył nim doszło do najgorszego.

 - A ja bym lepiej zabierał stąd swoich kumpli. Za kilka minut będzie tu banda Aurorów. Wiesz, że nie ruszam się bez obstawy. – Oczywiście blefował, ale oni nie musieli o tym wiedzieć. To była część jego  planu. Nott nigdy nie należał do zbyt lotnych, więc istniała szansa iż nabierze się na jego blef. Sam nie zdoła ich pokonać. Musiał tylko się postarać, by niczego nie podejrzewał. Nott wyraźnie nie należał do za specjalnie lotnych.

 - W porządku, spadamy -  mruknął z niezadowoleniem niepewnie rozglądając się dookoła. – Do następnego razu, Granger. – Groźba Notta sprawiła, że dziewczyna zadrżała mimowolnie. Z trudem zdołała się opanować.

 - Dlaczego wróciłeś? – zdołała zapytać cicho nieswoim głosem. Czuła dziwne zawroty głowy. Już kiedyś to miała, ale tym razem nasiliły się jeszcze bardziej. Nim Ron zdołał cokolwiek powiedzieć straciła przytomność.

*~*~*
Na zakończenie:
Ponieważ bardzo lubię dramatyczne metody tym razem również na to postawiłam.
Chciałam pokazać miłość Draco i Hermiony z trochę innej strony. Do tego jeszcze pojawią się inni bohaterowie.
Cóż mam parę pomysłów i mam nadzieję, że mój „Kaprys losu” podbije wasze serca podobnie jak Łotr.
Pozdrawiam mocno i zapraszam już wkrótce na kolejny rozdział.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 003 „Życiowe rozterki”
Ilość słów:  4 537
Ilość stron: 9

16 komentarzy:

  1. Heyo!
    Może zacznę od bety, bo później pewnie zapomnę. Mogę Ci polecić betę, Sovbedlly, która z wielką ochotą będzie poprawiać teksty oraz dawać opinie do nich. Link do bloga to sovbedlly.blogspot.com. Zgłoszenie pisze się na stronie "Korekta Tekstów". Mam nadzieję, że pomoglam ;)
    Przechodząc do rozdziału - sytuacja z Harrym nie najlepsza ;/ można powiedzieć, że kijowa, ale trzymam kciuki za Kingsleya, że wydostanie go z opresji ^^
    Reakcja Rona jak najbardziej na miejscu. Sama nie wiem, jak zareagowalabym na jego miejscu.
    Nott, Nott... chodziło o Teodora Notta? Bo jeśli tak, to szkoda, bo bardzo lubię tę postać, ale w twoim wykonaniu nie uchodzi za pozytywną. No cóż, trudno.
    Mon Ron rusza do akcji! Dawaj Mon Ron, ratuj kobiety z opresji!
    Pozdrawiam i życzę weny oraz szczęścia w dobieraniu bety :D
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana.
      Dziękuje mam zamiar skorzystać z pomocy tej osoby.
      hmmm tak zdecydowanie chodziło o tego Notta.
      Jeszcze da swoje znaki w tym opowiadaniu.
      A Ron... no cóż wiadomo cały Ron chciałam zmienić a zarazem pokazać inaczej jego charakter z innej strony i mam nadzieję że mi się udało.
      Zapraszam ponownie i pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hejo!
    Moim zdaniem ten rozdział to jeden z lepszych, ale sytuacja z Harrym nie zbyt fajna. Ron może i wykazał się namiastką inteligencji, ale jednak jest to jedna z postaci, które najchętniej wywaliłabym z opowiadania. Niekoniecznie z oryginału, ale z opowiadania ;)
    Przykro mi, ale nie znam żadnej bety, ale jak coś znajdę to na pewno przekażę <3

    M. Sheriedan xx

    Ps. Zapraszam na nowy rozdział u mnie <3
    http://malfoy-believe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że lubię ten odcinek.
      Może dlatego, że wiele się w nim dzieje?
      Zwłaszcza jesli chodzi o sytuacje z Harr'ym a to dopiero początek.
      Dziękuje za miłe słowa i zapraszam ponownie.

      Usuń
  3. Albo mi się wydaje, albo w Twoim opowiadaniu aż za dużo się dzieje. Akcja gna i gna, i nie chce się zatrzymać. Kiedy skończyłam rozdział, już nie pamiętałam, co było na początku. Mi wystarczyłyby dwa bardziej rozbudowane wydarzenia. :) Ciekawi mnie, jak rozwiniesz wątek Hermiony i Rona. Dobrze, że nie zrobiłaś z niego kompletnego kretyna.
    http://pl.harrypotter.wikia.com/wiki/Blog_u%C5%BCytkownika:Karu/Odmiana_imion_g%C5%82%C3%B3wnych_bohater%C3%B3w_przez_przypadki
    Grimmauld Place - nie Grimlandium Place
    - Wybacz – powiedziała cicho. - Ostatnio dużo się wydarzyło. Mieszkam w domu u Malfoy’a.
    Luna zrobiła zaskoczone spojrzenie. Ostatnia rzecz jakiej w ogóle się spodziewała. Doskonale zdawała sobie sprawę jak bardzo ci dwoje się nie znosili. Obydwaj mężczyźni czuli do siebie prawdziwą nienawiść. - W tym momencie zreferowałaś Hermionę jako mężczyznę.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem potrzebuje bety a nie mam do nich szczęścia.
      Stąd jest właśnie to ogłoszenie.
      Tak zdaje sobie sprawę, że akcja rwie do przodu ale postaram się ją przystopować w pewnym momencie :)
      Wiesz dużo czytałam o złym Ronie i postanowiłam pokazać go z zupełnie innej strony.
      W końcu to że Hermiona go rzuciła nie oznacza iż musi od razu stać się chamem.
      Dziękuje bardzo i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, jeśli nadal szukasz bety, to ja chętnie się zgłoszę :) Oczywiście, jeśli jeszcze nikogo nie znalazłaś ;)
    W razie czego podaje maila, gdybyś chciała skorzystać z mojej "oferty" :D -> emila2513@gmail.com
    Pozdrawiam !

    Rennervate

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka!
    Dodałaś komentarz na moim blogu, więc postanowiłam, że wpadnę. Opowiadanie jest cudowne! Biedna Hermiona :( Mam nadzieję, że wszystko będzie z nią dobrze.
    Pozdrawiam
    dramione-ja-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie przepadam za dramione - zwykle to dla mnie zbrodnia na kanonie, której nie jestem w stanie na spokojne przeżyć. Gdy więc dostrzegłam na nagłówku Hermionę i Dracona miałam nacisnąc czerwony krzyżyk, gdy... Stwierdziłam, że w sumie bardzo ładny ten nagłowek. Aż się nie mogę napatrzeć.
    Tym sposobem postanowiłam zostać i przeczytać Twojego bloga, który teraz jawi mi się jako swoiste połączenie hybrydy świata Harry'ego Pottera z romansami, które lubię czytać w wolnych chwilach.
    Hermiona i Dracon idealnie do siebie pasują, nawet jeśli sami sobie jeszcze tego nie uświadomili. Trudne wydarzenia, przeszłość, trupy w szafie... Dzieli ich więcej niż łączy,a jednak miłość bywa nieunikniona. Poodoba mi się, że Hermiona przetrwała - gwałt, dziecko, cała ta sytuacja z Wiktorem - przetrwała wszystko. jest silna. Daje sobie raadę.Wydaje mi się, że to właśnie ciągnie do niej Dracona. Wie, że Hermiona to nie krucha laleczka, która rozpadnie się przy najbliższych kłopotach. Ona umie walczyć, zadbać o siebie i ludzi, których kocha (zresztą widać to doskonale w tym rozdziale, gdy zaczyna walczyć o niesłusznie oskarżonego Harry'ego).
    Spotkanie z Ronem było koniecznością, a jednak i tak kosztowało ją wiele nerwów. Szkoda, że Nott i dwóch idiotów pojawiło się pod koniec rozdizału, no ale tu akurat Ron akurat naprawdę się przydał. Strach pomyśleć, co by się stąło gdyby go tak nie było.
    Fajnie, że Luna się pojawiła :) Zawsze miałam wrażenie, że mimo kompletnych odmienności charakteru ona i Hermiona potrafiły się naprawdę dobrze dogadać.
    W ogóle fajnie, że Ronowi udało się ułożyć sobie życie po tym wszystkim. Zasłużył na szczęscie, nawet jeśli musiał dużo wycierpieć przez hermionę (która przecież wcale nie chciała go zostawić, o czym mam nadzieję, że jesszcze się dowie w przyszłości).
    I szkoda mi Harry'ego. Niesłuszne oskarżenia, cała ta sprawa z Seanem - to jakiś horror. Niby po wojnie, niby problemów nie powinno już być, a jednak wszystko się komplikuje. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak jedynie trzymać kciuki, aby wszystko się ponaprostowywało :>

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    www.muniette.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy rozdział :). Podoba mi się, jak opisałaś reakcję Rona, no i oczywiście jestem mile zaskoczona, tym że się pojawił pod koniec rozdziału, a tym samym uratował Hermionę.
    Bardzo się cieszę, że występuje u Ciebie Luna. Osobiście uwielbiam ją i żałuję, że w tak niewielu ff się pojawia. Jej postać może tak ubarwić opowiadanie! :)
    Interesujący jest też związek Lucjusza z morderstwem, o które obwiniony jest Harry. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i tego, jak potoczy się dalej historia :).
    Rozdział fantastyczny, ale muszę przyznać, że jest sporo błędów. Głównie logicznych, wypisze tylko dwa, żeby pokazać Ci, co mam na myśli:
    "Od kiedy aresztowali Pottera za morderstwo Żongler przejął na wyłączność roboty było coraz więcej."
    Nie rozumiem, o co chodzi w tym zdaniu. Czy o to, że Żongler uzyskał prawo do pisania o aresztowaniu Pottera, czy o coś innego...
    Kolejnym przykładem może być ten akapit:
    "Przecież to dla niej był prawdziwy absurd. Przynajmniej dla niej, ale Kingsley przytaknął. On również myślał podobnie. Całe szczęście. Świat jeszcze nie do końca zwariował."
    Rozumiem, co miałaś na myśli, ale lepiej brzmiałoby, np.: Przecież to był prawdziwy absurd, przynajmniej dla niej. Kingsley przytaknął, gdyż myślał podobnie. Całe szczęście. Świat jeszcze nie zwariował.
    O, i nie mogę, nie wspomnieć o złej odmianie imienia "Harry". Prawidłowa odmiana wygląda tak:
    M. - Harry
    D. - Harry'ego
    C. - Harry'emu
    B. - Harry'ego
    N. - Harrym
    M. - Harrym
    W. - Harry
    Przepraszam jeśli Cię w jakiś sposób uraziłam. Nie miałam takiego zamiaru. Chciałam tylko pomóc. :)
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę: po pierwsze - dużo weny, po drugie - dużo czasu i chęci na pisanie, po trzecie - owocnego szukania bety! :)
    Charlotte Petrova
    Jeśli masz ochotę zapraszam na Wschód słońca, na siódemkę :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Cieszę się, że w końcu udało mi się go przeczytać, szkoła zabiera mi mój wolny czas :/
    Tak jak zwykle u Ciebie, działo się bardzo dużo :) Największym zaskoczeniem była dla mnie Helen i jej relacja z Draco. Szczerze? Mogłabym się spodziewać wszystkiego, ale nie tego, że Draco ma stałą kochankę. Zazwyczaj w Dramione wszelakie kobiety są od niego odsuwane, a tutaj jest na odwrót... To ciekawe :)
    Bardzo się cieszę, że Ronowi udało się uratować Hermionę. Pewnie gdyby doszło do gwałtu, to skomplikowałoby wiele. Na szczęście tak się nie stało.
    Ciekawa jestem, czy to faktycznie Lucjusz stoi za wrobieniem Harry'ego w zabójstwo. Jeżeli tak - to jakie miał ku temu powody. Bo bez przyczyny na pewno by tego nie zrobił...
    Czekam na kolejną notkę! :)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam i dziękuje za to że zalekramowałaś swojego bloga. Nie żałuje że go przeczytałam. Mimo że wiele przeczytałam opowiadań. To mnie użekło. Nie wiem dlaczego. Po prostu zaciekawiło mnie. Więc postanowiłam się pojawić i przeczytać. Przeczytałam i bardzo mi się spodobało. Długie...
    Akcja ciekawa.
    Nie mogę się doczekać ciągu dalszego

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Wracam po długiej przerwie i nadrabiam zaległości. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Uwielbiam, jak piszesz. To opowiadanie czytam z przyjemnością. Powodzenia dalej. Ściskam i pozdrawiam: Alexis Nott.

    p.s Zapraszam do siebie. Może jestes już moim czytelnikiem, ale zapomniałaś o moim blogu 🙂 A jak nie jesteś to polecam serdecznie. Miło mi będzie, jak Was będzie więcej ❤ http://dramione-fifty-shades.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaa, naprawdę nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo się wciągnęłam w fanfiction! W zasadzie, jeśli już, to czytałam HP, nic innego, no i może Pamiętniki... ale nikt u mnie nie reklamował się z Dramione tak dobrym, jak Twoje! Widziałam Cię w spamie u siebie, lecz dopiero po jakimś czasie przekonałam się i znalazłam czas, by tu zajrzeć i nie żałuję, naprawdę :)

    Najbardziej zapada mi w pamięć końcówka - jak zwykle XD Czyli Hermiona, którą prawie po raz drugi zgwałcono i Ron, który przybył jej na ratunek... Normalnie serce pękło mi z radości <3 Może jednak nie jest tak zły na nią, jakby się wydawało?

    Draco broniący Hermiony, to takie słodkie... Lucjusza wprost nienawidzę nadal i ciągle, bo jego zachowanie po prostu jednym słowem mnie wkurwia i tyle. Ale Draco... Już się doczekać nei mogę, aż coś między nimi zaiskrzy :)

    Ps. Powinnam smażyć naleśniki, ale wolę czytać bloga... He >D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jezu! Ron jest tu taki inny,. normalny, po prostu super gość ;) Dobrze, że przegonił Notta. Swoją drogą dlaczego to musiał być Teo? ;( Tak myślałam, że Lucjusz coś kombinuje mam tylko nadzieję, że mu się nie uda. Hermiona dość już wycierpiała. Ten minister to jakiś kretyn! Niech Artur go zastąpi ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń