„Czasem podejmujemy decyzje, które
dla innych są niezrozumiałe.
Dzielimy włos na czworo, aż w końcu, coś w nas pęka....”
Dzielimy włos na czworo, aż w końcu, coś w nas pęka....”
-cytaty info
eveline2
Kroniki Proroka Codziennego 006:
Witajcie
kochani!
Zapraszam
was serdecznie na kolejną odsłonę rozdziału.
Wiem, że to
dopiero piąty rozdział, a ja już mam pomysł na kolejny. Liczę, że wam się
spodoba.
Ostatnio też
żyje w świecie Marvela. Spider Man Deedapol, Avengers. Planuje osobiste
opowiadanie w ich świecie, ale może z czasem. Na razie jednak zapraszam na
odsłonę kolejnego rozdziału, który trochę mnie również zaskoczył. Czasami nawet
my autorki nie wiemy w jakim kierunku pociągnie się ta historia.
*~*~*
-Mam dla ciebie propozycje, Ginny Weasley.
Powiedziała Luna do przyjaciółki
kiedy ta w końcu przyszła do gazety. Wczorajszej nocy przeprowadziła trudną
rozmowę z Harr’ym. Obiecała, że zostanie z nim bez względu na wszystko. Owszem
bała się najgorszego. Każdy dobrze znał
Atvooda i wiedział kim jest ten mężczyzna. On zrobi każdą rzecz by Harry
zapłacił za wszystko. Musiała coś zrobić. Niestety w obecnej sytuacji czuła się
tak cholernie bezsilna.
- Jaką? – zapytała z zadowoleniem, że zgodziła
się pomagać Lunie. Kiedyś lubiła pisać. Miała nadzieję, że wyjdzie z tego coś
dobrego.
- W Hogwarcie rozpocznie się konkurs tańca dla
młodych czarodziejów. – Ginny nie kryła zaskoczenia tymi wieściami. Owszem coś
tam słyszała, ale mimo wszystko nie spodziewała się tego. McGonagall
postanowiła pokazać coś nowego i mniej niebezpiecznego. Zbyt dobrze pamiętała
Turniej Czarodziejów, który doprowadził do katastrofy i prawie zmienił ich świat przez powrót
Voldemorta. – Główną atrakcją jest udział Katherine Salvadore i Blaise Zabini.
Blaise Zabini. Ginny poczuła jak
zakręciło się w jej głowie. Ostatnia osoba o jakiej by sądziła, że wróci
kiedykolwiek do Londynu. Blaise szybko zniknął z ich życia. Wyjechał jeszcze
przed bitwą. I akurat dzień po tym, gdy przysięgali sobie miłość. Nie rozumiała
tego i bardzo cierpiała. Długo pozostawała sama, zamknięta w sobie. Dopiero
potem pogodzona z losem wróciła do rzeczywistości. Jednak zadana rana nie
zniknęła tak szybko. Z pierwszej chwili czuła, że powinna odmówić Lunie.
Spotkanie z Blaisem po tak wielu latach może mieć złe skutki dla jej związku z
Harr’ym. Bała się iż znowu popełni jakiś błąd. Tylko nie mogła zdradzić
dziewczynie prawdy. Musiała zgodzić się na wywiad i reportaż. Później pomyśli
co dalej. Jakoś schowa swoje uczucia gdzieś głęboko. Później pomyśli o
wszystkim. Na razie postanowiła spróbować. Może da radę. Była silna i wierzyła
w siebie. Musiała być. Szczególnie jeśli miała dla kogo. A Harry w tym momencie
jej potrzebował. Miała dla kogo się postarać.
- Dziękuje. Już pisałam do McGonagall.
Przyjedzie po ciebie specjalny powóz i zabierze do Hogwartu. Masz godzinę na
przygotowania.
Ginny skinęła głową. Miała w głowie
poukładany plan. Od razu zebrała kilka materiałów. Prześledziła losy Katherine
i Bleisa. Musiała przyznać, że dziewczyna była bardzo ładna. Często występowali
na zdjęciach. Była ciekawa, czy coś ich łączyło. Może coś więcej? Dziwne, ale
mimo tylu lat poczuła ukłucie zazdrości. Naprawdę kochała tego mężczyznę. Była
gotowa na każde poświęcenie. Przez jedną chwilę myślała by pójść obraną przez
niego drogą. Niestety nie dane jej to. Blaise zdecydował za nią. Wyjechał bez
pożegnania. Nie napisał żadnego listu. Czuła się wówczas jak śmieć. Postanowiła
jednak o tym zapomnieć i żyć dalej. Wywiad z nimi mógł im dać naprawdę wiele.
Była wdzięczna Lunie za ten pomysł.
Pół godziny później jechała
samochodem w stronę Hogwartu. Miała dziwnie mieszane uczucia. Wspomnienia
powracały ze zdwojoną siłą. Najpierw te szczęśliwe, później mniej. Było
naprawdę wiele różnych chwil o których zapomniała. Mimo wielu trud najszczęśliwszy
okres w jej życiu. Dlatego czuła przyjemne podniecenie jakie rozchodziło się po
żołądku dziewczyny. Kiedy samochód w końcu się zatrzymał niemal z niego
wyskoczyła. U progu witała ją McGonagall. Wyglądała dokładnie tak jak ją
zapamiętała.
- Ginny Weasley – powiedziała z dumą na widok
swojej byłej uczennicy. – Jedyna córka Molly i duma Anglii. Spisałaś się nieźle
w ostatnich meczach.
- Dziękuje – mruknęła wyraźnie speszona. Nie
sądziła, że pani dyrektor interesuje się Quiddichem. – Wszystko jednak kiedyś
dobiega końca. Postanowiłam pójść nową drogą. Luna dała mi możliwości, a ja je
wykorzystuje.
- I wspaniale ci to idzie. Jesteś gotowa na
powrót do domu? – Dom. Tak nazywali Hogwart. To nigdy nie była zwykła szkoła o
czym wszyscy doskonale wiedzieli. Na twarzy młodej kobiety wykwitł uśmiech.
Mury wyglądały wspaniale po odbudowie. Przed szkołą widniała olbrzymia tablica
upamiętniająca nazwiska tych, którzy polegli. Wśród nich rodzice małego Tedda.
Tonks i Lupin. Znów poczuła łzy napływające do oczu. Wspomnienia rzeczywiście
bolały. Była również wdzięczna dyrektorce za udostępnienie małego pokoiku gdzie
mogła się chwile odświeżyć. Potrzebowała tego by dojść do siebie. Naprawdę
wiele przeszła w ostatnim czasie. Teraz
musiała odzyskać utracone siły. Odruchowo spojrzała na pierścionek. Dała
Harry’emu słowo i zamierzała go dotrzymać. Bez względu na wszystko. On był przy
niej w tych trudnych chwilach. Teraz zamierzała mu się odwdzięczyć. Wzięła
głęboki oddech i zebrała odpowiednie materiały. Konkurs tańca miał zjednoczyć
młodych czarodziei i pokazać, że można żyć w całkiem inny sposób. Blaise miał
wybrać dwójkę najlepszych kandydatów by reprezentowali Anglię na
międzynarodowym konkursie. W tańcu można było również wykorzystywać magię, by
pokazać wspaniałe efekty. Widziała to parokrotnie oglądając nagrania Bleisa i
Katherine. Tworzyli niesamowity duet z którego była naprawdę dumna. Teraz nadszedł
ten trudny dla niej moment. Czuła jak serce biło w nierównym rytmie kiedy przekraczała próg
Wielkiej Sali skąd dobiegała muzyka. Stoły zestawiono by zrobić jak najwięcej
miejsca. W powietrzu czuć było przyjemne podniecenie. Od razu zobaczyła
tańczącą parę. Blaise ubrany w białym smokingu, a ona w czarnej sukni. Wirowali
w górze wykonując trudne efekty do wspaniałej muzyki. Nic dziwnego, że zdobyli
takiego uznania. Wspaniale wyglądali. Blaise wykonał obrót zmuszając Kate do
ugięcia i uniósł głowę. Wówczas ją zobaczył. Ginny Weasley. Zmora jego
przeszłości. Wyglądała naprawdę pięknie. Kiedyś kochał ją nad życie. Powrót do
Londynu był niezwykle trudny głównie ze względu na nią. Muzyka umilkła i
zatrzymał się w połowie kroku. Czuł znajomy uścisk. Potrzebował chwili spokoju
by dojść do siebie. Katherine wzmocniła uścisk dłoni by dodać mu otuchy.
- Nie muszę was przedstawiać, prawda? –
zapytała dyrektorka nieświadoma tego co rozgrywało się wokół niej. Jedynie
Katherine podeszła do Ginny i uściskała ją serdecznie. W szkole nie miały zbyt
dobrych kontaktów, ale to przeszłość. Przeszłość trzeba czasami zostawić za
sobą. Obie o tym wiedziały. Tylko Blaise nie podszedł. Wyglądał na mocno
skrępowanego całą sytuacją. Ledwie wymienili uściski a usłyszeli głośny krzyk
dobiegający z korytarza. Blaise rozpoznał krzyk należący do jego siostry.
Zaklął pod nosem i wybiegł jako pierwszy. Pozostali dobiegli tuż za nim.
- O Merlinie – wyszeptała oszołomiona widokiem
jaki zastała. Tuż przed nimi wyłoniła się makabryczna scena. Młoda dziewczyna
została brutalnie zaatakowana. Wszędzie widniała krew. Wszystko wyglądało jakby
ktoś dokonał rytualnego mordu. Na ciele dziewczyny napisano „Ja wrócę’. Natychmiast wezwano Aurorów.
Wśród nich przybył Ron. Wyglądał na mocno zaniepokojonego. Dziewczyna wyglądała
naprawdę strasznie. Takiego bólu w oczach dziewczyny jeszcze nie widziała.
- Nie dawno jakiś tydzień temu znaleźliśmy w
podobnym stanie inną młodą dziewczynę – powiedział kiedy pół godziny później
spotkali się w Wielkiej Sali. Uczniowie zostali rozesłani do domów. Mogli więc
na spokojnie porozmawiać. Niestety atmosfera wokół nich nie była najlepsza. Ron
w szczególności nie ufał Bleisowi. Nie tylko chodziło o fakt, że ten był
przyjacielem Dracona. Po prostu nie ufał mu i już. – To już druga ofiara ze
szkoły. Jakby ktoś celowo mordował te dziewczyny.
- Może to ma coś związanego ze śmiercią
Atvooda? – zapytała z nadzieją. Ron pokręcił głową. Naprawdę chciały to
wiedzieć. Niestety przeznaczenie bywało mocno pokręcone. I wszyscy doskonale
zdawali sobie z tego sprawę. A Blaise i Ginny w szczególności.
*~*~*
Draco długo myślał o sytuacji w jakiej znalazła się
Hermiona.
Nie wyglądała ona najlepiej. Wręcz
przeciwnie. Badania naprawdę ją wykańczały. W dodatku nie miał żadnych wieści o
ojcu dziewczyny. Zatrudnił najlepszych detektywów jacy kiedykolwiek mogli
istnieć. Ron także zaoferował swoją pomoc. To dziwne, ale przyszedł do niego po
całej akcji w Hogwarcie. Tego wieczora długo rozmawiali. Sytuacja była naprawdę
trudna dla nich wszystkich. A szczególnie dla pewnego małego chłopca, który
potrzebował matki. Musiał coś zrobić. Inaczej ojciec przejmie interwencje a to
nie będzie dla nikogo dobre. Przynajmniej w tym był stuprocentowo zgodny.
Dziwnie mu się rozmawiało z Rudzielcem. Szczególnie, gdy omawiali ważne dla
nich sprawy. Przedostatnia ofiara pochodziła z jego szkoły. Zwyczajna
dziewczyna. Laura Gallen. Pragnęła poznać świat czarodziejów przez wzgląd na
męża, który nim był. Robiła spore postępy i przyzwyczajała się do nowego życia.
Niestety ktoś brutalnie przerwał to życie. Draco naprawdę mocno to przeżył.
Dzisiaj starał się myśleć bardziej racjonalnie. Oddzielić emocje od historii.
- Wiesz coś w sprawie Hermiony? – zapytał Ron
z wyraźną troską w głosie. Amy miała racje. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby
jej wówczas nie odwiedzić. Choroba mogła
sprawić, że byłoby za późno. Na wiele rzeczy. Całe szczęście iż nie okazał się
takim idiotą.
- Niestety – Draco bezradnie pokręcił głową i
postawił na stole dwa piwa. Zimny browar przywrócił nieco trzeźwość umysłu,
którego obaj potrzebowali. Na chwilę obecną wszystko zdecydowanie za bardzo
było skomplikowane. Czasami miał wrażenie, że trochę nie rozumiał życia i
wszystkiego dookoła. – Ojciec Hermiony zapadł się pod ziemię. Być może zmienił
nazwisko? Nie rozumiem tego człowieka. Miał wspaniałą córkę i żonę. Miałem
okazje poznać panią Granger przed śmiercią. Niestety są ludzie i ludziska.
Niektórzy zwyczajnie nie doceniają tego co mają.
- To prawda – przytaknął z zaskoczeniem Ron.
Nie spodziewał się aż takich relacji z dawnym wrogiem. Postanowił na razie nie
mówić nic Harr’yemu. Był pewien, że przyjaciel tego nie zrozumie. On nadal nie
ufał Malfoyowi i chyba tak już zostanie. Między dwojgiem mężczyzn była zbyt
wielka przepaść, której nie da się zatuszować. – Chciałbym jakoś pomóc, ale nie
wiem jak. Hermiona tak wiele przeszła. Żałuje, że nigdy nam o tym nie
powiedziała. Zawsze należała do skrytych osób.
Draco doskonale to rozumiał. Kiedy
Ron wyszedł długo o tym myślał. Musiał znaleźć jakiś sposób żeby zabezpieczyć
chłopca. Owszem wierzył w dzisiejszą medycynę. Przeszczep z pewnością musiał
się udać. Jednak gdyby nie? Nagła i
szalona myśl przyszła mu do głowy. Szybko się jej pozbył, jednak wraz z
porankiem znów wróciła. Pospiesznie przejrzał wszystkie dokumenty. Rozważył za
i przeciw. To było jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji. Szczególnie jeśli
chciał zabezpieczyć ukochanego synka Hermiony. Sam również bardzo polubił
chłopca. Dobrze, że ściągnął pomoc. Nieoceniona niania była niezbędna, a mały
naprawdę ją polubił.
- Powinieneś się położyć. – Pani Adelajda
cicho weszła do jego gabinetu. W rękach niosła talerz ciepłej zupy. Dbała o
niego jak za dawnych czasów. Zrobiło mu się naprawdę przyjemnie. Jak za dawnych
czasów nim Voldemort zdominował ich życie. – Jest już późno.
- Mały już śpi? – zapytał z troską myśląc o
chłopcu. Dzisiaj przeprowadził z nim trudną rozmowę na temat matki. Nie
powiedział wszystkiego, ale tylko tyle ile mógł. Wolał by chłopiec nie martwił
się na zapas. Musieli być gotowi na każdą ewentualność, gdyż nie wiadomo czy
znajdą ojca Hermiony. Ostatnio detektyw pisał do niego. Mówił, że jest na
dobrym tropie. Draco miał cichą nadzieję, że znajdą go szybko. Mężczyzna
przebywał w Kanadzie, gdzie założył nową rodzinę. Przynajmniej tyle wiedzieli. Zawsze
jakiś krok do przodu. Był coraz bardziej zmęczony tym wszystkim. Odruchowo
spojrzał na zdjęcie Astorii i Bena. Tęsknił za nimi. Szczególnie za synkiem.
Chociaż minęło tyle lat wciąż czuł ból tamtych wydarzeń.
- Tak – odparła z troską pani Adelajda. –
Wciąż się obwiniasz? Nie ty odpowiadasz za to co się stało. Żałuje, że nie było
mnie przy tobie gdy stała się ta tragedia.
Niestety twój ojciec wyraźnie zabronił mi kontaktów z tobą.
- Umiał być brutalny jeśli chciał - zauważył ponuro Draco z kąśliwym uśmiechem.
Sam wiele razy tego doświadczył. Perswazja ojca nie miała granic gdy zamierzał
coś osiągnąć. – Jednak jego władza dobiegła końca. Myślałem sporo o wszystkim.
Chcę się oświadczyć Hermionie. Oczy pani Adelajdy zabłysły. Od dawna marzyła o
tym związku. Obserwowała od dłuższego czasu tę dwójkę. Wyglądaliby wspaniale i
pasowali do siebie. Ona stateczna, inteligentna i mogąca wiele osiągnąć, on
przystojny, z wysoką pozycją. Zapewniłby stabilność związkowi i może był
szczęśliwszy od matki. – Nic dziwnego, że matka odeszła od niego. Teraz myślę,
że rozwód był dla niej wspaniałomyślny. Teraz jest szczęśliwa.
- Jak się jej układa? – Adelajda przysiadła
się naprzeciw niego. Była zadowolona z relacji jakie mieli. Lucjusz nie zdołał
zaślepić nienawiści do całego świata w synu. I całe szczęście. Bardzo się bała
o małego chłopca, którego musiała zostawić. Dobrze iż matka trochę o niego
zadbała.
- Jest szczęśliwa – przyznał niechętnie. Do
tej pory z nikim nie rozmawiał na ten temat. Kiedy matka oznajmiła, że zamierza
wyjść za mąż za Snep’a. Oboje przetrwali wojnę. Snape oszukał Voldemorta z
pomocą Dumbledor’a, a ten obiecał chronić Narcyzę. Lucjusz parę razy próbował
się zemścić. Doszło nawet do tego iż chciał porwać kobietę. Po ostatnim wyskoku
jego stan zdrowia się pogorszył i podpisał papiery rozwodowe. Nie miał wyjścia.
Wiedział kiedy przegrał i całe szczęście dla wszystkich. – Nie wiem tylko jak
zareaguje na wieści o moim ślubie. Ojciec z pewnością tego nie daruje.
- Boisz się go? – zapytała otwarcie. Draco
pokręcił głową. Przestał się bać ojca
kiedy skończył osiemnaście lat. Wówczas po raz pierwszy mu się postawił. To
była trudna decyzja. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. A jednak był gotów
zaryzykować wtedy i potem wiele razy. Dzięki temu zwyciężył z demonami
tkwiącymi w nim.
- Nie – odpowiedział otwarcie. – I nigdy już
nie będę. Ojciec może mieć swoje środki i ludzi dookoła, ale ja również mam.
Nie jestem sam i Hermiona wraz z Jammiem również nie będą. Dopilnuje tego.
Adelajda pokiwała głową z uznaniem.
Była naprawdę dumna z młodego Malfoy’a. Po raz pierwszy czuła, że wykonała
dobrą robotę. Nie tylko w tym przypadku. Później kiedy po odejściu z domu
Malfoyów opiekował się młodą Granger również. Dziewczyna wyrosła na wspaniałą
kobietę. Czy to był przypadek, że trafiła pod obie te rodziny? Nie miała
pojęcia. Los bywał bardzo przewrotny jeśli czegoś chciał. Tak samo jak tym
razem.
- Odpocznij. Noc jeszcze młoda, a sen dla
każdego jest zbawcą – odpowiedziała wstając. Draco skinął głową. Gdy kobieta
wyszła westchnął cicho i spojrzał jeszcze raz na zdjęcie Astorii i dziecka.
Minęło tak wiele czasu od jej śmierci. Dlaczego nie umiał o tym zapomnieć?
Czemu koszmar tamtych chwil wciąż powracał?
To
był długi dzień w pracy. Draco zmęczony przygotowaniami do otwarcia szkoły
wracał do domu. Ani na moment nie przeczuwał tragedii jaka się mogła wydarzyć. Kiedy
znalazł się pod domem drzwi były otwarte. Poczuł dreszcz niepokoju. Astoria
zawsze była nadzwyczajnie ostrożna. Jak szalony wpadł do środka. Niestety było
za późno. Astoria leżała martwa na schodach ich wilii. Dookoła było mnóstwo
krwi. Czując panikę narastającą w sercu pobiegł na górę do pokoju syna. Jednak
za późno. Mały chłopiec nie żył. Ktoś bezdusznie zamordował małego chłopca i
bezbronną kobietę. W tym momencie jego świat się zawalił.
Draco gwałtownie oderwał się od
wspomnień. Niedługo będzie rocznica jej śmierci. Piąta. To dobry czas by
zapomnieć i iść do przodu. Z tymi myślami wyszedł z gabinetu i poszedł prosto
na górę. Adelajda miała racje. Sen jest najlepszym lekarstwem na wszystko.
Kiedy zasnął zapomniał o wszystkim i pozwolił odpłynąć się w niebycie.
*~*~*
Harry odetchnął z ulgą kiedy po długich
przesłuhiwaniach opuścił ministerstwo.
Mógł pójść do domu i odetchnąć.
Niestety los nie miał być dla niego łaskawy. Wychodząc natknął się na Atvooda.
Starszy mężczyzna pokazywał żałobę po synu, którego nigdy nie kochał. Harry
doskonale znał relacje obydwu mężczyzn. Nie było tajemnicą dla wszystkich czemu
młody Atvood się upijał i uganiał za kobietami. Robił wszystko by odwrócić się
od podłego ojca, którego całe życie nienawidził. Harry kiedyś próbował
zrozumieć chłopaka. Corin w szkole nie należał do zbyt lubianych osób. Często
trzymał się na uboczu z dala od innych. Dopiero później stworzył swoją wredną
paczkę. Harry walczył z nim niemal na każdym kroku. W tej paczce był również
starszy brat Dracona. Kolejna znienawidzona przez niego osoba. Tego drugiego
już nie było na tym świecie, ale tym razem Harry mógł się śmiało przyznać do
swojego czynu. I nie żałował tego. Jednak Atvooda wcale nie zabił. Wbrew temu
co obiecał Kingsleyowi postanowił sprawdzić jeszcze raz miejsce zbrodni. Może
coś pominął? Jakiś ślad? Przecież ktoś musiał coś widzieć. Obok kogoś takiego
jak Corin nie przechodzi się obojętnie. Niestety. Po raz kolejny spotkał go
zawód. Nie znalazł nic. W głowie wciąż miał wielką pustkę. Jakby ktoś
specjalnie rzucił zaklęcie i zablokował mu umysł. Wciąż sobie to powtarzał.
- Witaj Potter!
– drgnął niespodziewanie rozpoznając dawno widziany głos. Tuż za nim stała
ostatnia osoba jakiej w ogóle mógł się kiedykolwiek spodziewać. Zabini Blaise.
Cholerny Blaise. Nie sądził, że będzie miał dość jaj by wrócić. Kompletnie go
zaskoczył.
- Co tu robisz? – zapytał z lekkim oszołomieniem.
- Nie
słyszałeś, że wróciłem? – Tym razem to Blaise był zaskoczony. – Przeprowadzałem
wywiad dla Żonglera. Ginny nie mówiła ci o tym?
Harry pokręcił głową. Ciężko mu było się przyznać, że
nie rozmawiał ze swoją narzeczoną od czasu aresztowania. – Wiem, co teraz
powiesz. Pewnie będę miał kłopoty, prawda? Wyciągniesz swoje brudy i skażesz
mnie za przeszłość? Proszę bardzo. Możesz to zrobić. Teraz kiedy jestem dość
sławny mogę sam się bronić. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Ginny była
miłością mojego życia i nie umiem tak o niej zapomnieć. Wiem, że masz kłopoty.
Nie zamierzam wnikać w szczegóły. Proszę cię jednak byś pozwolił sobie pomóc.
Mam dziwne przeczucie na temat osoby, która wrobiła cię w morderstwo.
Harry nie krył swojego zaskoczenia słowami Bleis’a. Po
raz pierwszy od dawna ktoś mu wierzył. Nie oceniał. Nie uważał za winnego. Po
prostu wierzył. Nadzieja wróciła do młodego mężczyzny. Chociaż Blaise był dla
niego wrogiem mogli razem współpracować. A później? Czas pokaże co będzie
później. Ufał Ginny i wierzył, że go nie zostawi. Mieli zacząć nowe życie.
- O czym
myślisz? – zapytał w końcu. Mimowolnie Blaise obudził w nim ciekawość. – Skąd
to porównanie?
- Podobny styl?
– wzruszył lekko ramionami. – Sam nie wiem, ale coś mi tu śmierdzi. Masz gdzieś
miejsce w którym moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Sądzę, że obaj możemy wyjść
na prostą w całej historii.
Harry skinął głową i pomyślał o domu. Ginny z
pewnością jeszcze nie wróciła, więc mogli omówić wszystko. Wspólnie
teleportowali się do małego mieszkanka jakie wynajmował. Mimo pieniędzy, które
posiadał nie miał parcia na luksus. Wystarczyło mu to co posiadał. Więcej do
szczęścia nie potrzebował. Od razu
wyciągnął butelkę dobrej whiskey. Blaise nie odmówił. Rozmowa z Ginny była
naprawdę ciężka. Z trudem nad sobą panował. Pragnął ją przytulić, powiedzieć
jak bardzo kocha. To wyjątkowa kobieta i zasługiwała na o wiele więcej niż
mógłby jej dać. Nie zrobił tego. Sama
Ginny pozostawała chłodna i całkowicie obojętna. Zupełnie jakby między nimi nic
nie było. Trochę zbiło go to z tropu, ale rozumiał dziewczynę. Skrzywdził ją
wyjeżdżając bez słowa. Nie był nawet pewien, czy dostała list jaki napisał. Bał
się zapytać o to Pottera.
- Więc,
co proponujesz? – zapytał Harry pierwszy przerywając milczenie. Obydwaj usiedli
w skromnie urządzonym salonie naprzeciw siebie. Blaise powoli sączył
podarowanego mu drinka. Musiał poukładać
sobie plan. Jak zacznie działać. W Hogwatcie działo się coś złego, a w tym
wszystkim była jego siostra. Potrzebowała pomocy i zamierzał jej pomóc. Jeśli
tylko zdoła to zrobić. Chciał odzyskać rodzinę, którą stracił. Nie był już tym
człowiekiem co kiedyś. Bardzo się zmienił i pragnął to pokazać. Jeśli dostanie
swoją szansę.
- W Hogwarcie doszło do morderstwa, słyszałeś
o tym? – zapytał na co Harry skinął głową. Kinsgley zdążył go poinformować o
tym. Mówiono o nowym niebezpieczeństwie. Harry czuł dreszcz na samą myśl o tych
dzieciakach. Musiał im naprawdę pomóc. Szczególnie w grę wchodziła jego
siostra. – Wszystko zbiegło się w czasie. Dodatkowo osoba, która cię wrobiła
użyła tego samego zaklęcia zapomnienia. Ja również nie pamiętałem, gdy doszło
do tamtego morderstwa. Wiesz, że z
Goylem różnie nam się układało. – Po raz pierwszy otwarcie wypowiedział jego
imię. Kiedyś byli przyjaciółmi. Ich drogi rozeszły się już dawno temu. Tuż po tym jak oddał swoje serce Ginny. Długo
to ukrywał. Nie był nawet pewien, czy Draco kiedykolwiek wiedział. O pewnych
rzeczach obaj nie mówili działając jako podwójni szpiedzy. Ryzykując własne
życie. Było już bezpiecznie kiedy przyszedł do niego Goyle. Uciekał przed
sądem, gdyż wiedział co go czeka. Gdyby zgodził się zeznawać byłby bardzo
ważnym świadkiem. Niestety coś poszło nie tak. Kiedy Blaise dotarł na miejsce
spotkania Goyle już nie żył, a miejsce zbrodni jego wskazywało jako winowajcę.
Przynajmniej Harry tak właśnie to widział. Z góry go osądził. Nie chciał
słuchać żadnych wyjaśnień. Doskonale zdawał sobie sprawę z uczuć mężczyzny i
wykorzystał to. Gdy teraz o tym myślał czuł wyrzuty sumienia. Jednak to była
przeszłość. Musiał o tym zapomnieć i iść do przodu. Walczyć o swoje. Tak jak
teraz. Miał zamiar odzyskać swoje dobre imię.
- Jesteś tego pewien? – spytał nie do końca
przekonany. Owszem słowa Ble’sa mogły mieć jakiś sens i budziły w nim nadzieję,
ale czy szli właściwą drogą? Może to tylko przypadek?
- Nie do końca – przyznał szczerze. – Chcę
jednak to sprawdzić. W sumie co nam szkodzi?
- Właściwie to nic – przyznał Harry lekko
wzruszając ramionami. Siedzieli omawiając plan, gdy niespodziewanie weszła
Ginny. Tak właśnie ich zastała. Nie kryła zaskoczenia widokiem Zabiniego. Z
trudem zapanowała nad emocjami. Zdecydowanie wystarczyło jej spotkanie w
szkole. Wzięła się w garść i zignorowawszy mężczyznę podeszła do Harry’ego.
Cieszyła się na jego widok. Będą mogli wspólnie omówić wszystkie sprawy.
- Co tu robisz? – Chłód, który bił od niej
poraził Zabiniego. Już w Hogwarcie pokazała co o nim myśli. Teraz była jeszcze
bardziej zdecydowana. Coś mu podpowiadało, że stracił swoją szansę, a ból jaki
czuł obserwując tę dwójkę tylko się potęgował. Nie mogąc tego dłużej znieść
wstał z krzesła.
- Jesteśmy w kontakcie, Potter – rzucił i
wyszedł wściekły na siebie. Dopiero kiedy opadły emocje Ginny pozwoliła sobie
na łzy. Zamknęła się w swoim pokoju i długo płakała. Doskonale wiedziała, że
powód jest tylko jeden. Wciąż kochała faceta, który złamał jej serce. I nie
mogła o nim zapomnieć.
*~*~*
Hermiona Granger nienawidziła bezczynności.
Dłuższy pobyt w szpitalu
zdecydowanie nie wchodził w grę. Dlatego kilka dni później, gdy poczuła się
dobrze postanowiła go opuścić. Chciała być przy swoim dziecku. Wiedziała, że
wkrótce czekają ją trudne zabiegi. Musiała jakoś wytrzymać. Miała dla kogo żyć.
Mały Jamie był jej jedyną szansą na przetrwanie. Gdyby nie on z pewnością by
nie walczyła.
- Co tu robisz, dziecko? – Pani Adelajda była
naprawdę wzburzona widząc Hermionę w domu. Planowała odwiedzić Gryfonkę nim
zrobi to Draco i porozmawiać z nią. A miały o czym. – Powinnaś zostać w
szpitalu.
- Miałam dość – przyznała wyraźnie speszona. – Nie wiadomo ile mi
zostało jeszcze normalnych dni. Chciałabym je spędzić w domu z synkiem.
- Choroba bywa okrutna – przyznała pani
Adelajda. Przez lata obserwowała wiele ludzkich cierpień. Jednak miała też
nadzieję. Bywały szczęśliwe zakończenia, które dawały wiarę. Wierzyła, że tym
razem też tak będzie. Musiała wierzyć. Dla ich dobra. Ta dwójka jak nikt
zasługiwała na szczęście. – Może zjesz coś? Draco jest w pracy, ale miał zamiar
wpaść później i zabrać małego na basen. Może wspólnie się wybierzecie?
Hermiona skinęła głową. Wciąż do
końca nie ufała Malfoyowi, ale wierzyła, że jej synek jest bezpieczny. Od razu
poszła do chłopca. Wspólnie zjedli smaczny obiad, a później grali w różne
gry. Jamie zdawał sobie sprawę ze stanu
zdrowia swojej mamy i nie ukrywał jak bardzo się o nią martwił. To była jego
ukochana mama i pragnął by była szczęśliwa.
- Mamo – odezwał się cicho w pewnym momencie
przerywając ich zabawę. – Co myślisz o wujku Draconie? – Tak od jakiegoś czasu
zwracał się do młodego Malfoya. Oboje uznali, że to najlepsza forma.
Ostatecznie Draco był wujkiem chłopca. Hermiona obiecała sobie, że nigdy nie
powie chłopcu w jaki sposób przyszedł na świat. Lepiej by nigdy nie wiedział,
że miał ojca potwora. Tak było najlepiej. Żył bezpiecznie w świecie jaki dla
niego stworzyła i chciała by tak pozostało.
- Jest dobrym przyjacielem – przyznała z
zaskoczeniem. Niespodziewanie przed jej oczami stanęły wspomnienia z Hogwartu.
Byli chyba w piątej klasie. Właśnie ogłoszono powrót czarodziejów. Nie wszyscy
w niego wierzyli. Uczniowie Hogwartu zostali podzieleni na grupy. Harry’ego i
Dumbledor’a uznano za kłamców. Hermiona miała sporo wątpliwości z których
zwierzała się Lunie. Tę rozmowę przypadkowo podsłuchał Draco.
- I ty uważasz się za przyjaciółkę? – zapytał
wówczas chłodno. – Gdyby Harry był moim przyjacielem wierzyłbym mu ze względu
na wszystko. To jest prawdziwa przyjaźń. Nie powinnaś mieć w ogóle żadnych
wątpliwości.
- Co ty możesz wiedzieć o prawdziwej
przyjaźni?- prychnęła chłodno. Gdy podniosła wzrok i na niego spojrzała była
zaskoczona jak bardzo był poważny.
- Więcej niż myślisz – mruknął i odszedł nim
zdołała o cokolwiek go zapytać.
Nie miała pojęcia, czemu akurat to wspomnienie do niej
przyszło. Czy już wtedy Draco pracował dla Dumbledor’a? Nie miała pojęcia. Tak
wiele przed nią ukrywał. Chciałaby go
lepiej poznać. Czy będzie miała jakąś szansę? Naprawdę tego pragnęła. Musiała
przetrwać gdyż miała dla kogo.
Resztę popołudnia spędziła na
zabawie z synkiem. Bawili się wspólnie i cieszyli wspólnymi chwilami. Hermiona
była zadowolona, że opuściła szpital. Nie zniosłaby tam ani minuty dłużej.
Leżenie nie należało do jej ulubionych pozycji. Zawsze była aktywna i teraz też
tak będzie.
- Mamusiu – powiedział cicho Jamie odrywając
się od zabawy. Grali właśnie w karty, gdy przerwał grę i spojrzał poważnie na
matkę.- Ale ty nie umrzesz, prawda?
Spojrzała na niego z lekkim
zakłopotaniem. Poważne słowa z ust dziecka całkowicie zbiły ją z tropu. Nie
spodziewała się, że mały będzie cokolwiek podejrzewał. Tymczasem mały smyk
okazał się bystrzejszy niż wszyscy sądzili. Trochę zbił ją z tropu swoim
zachowaniem.
- Cześć wszystkim! – Już miała odpowiedzieć
chłopcu, gdy niespodziewanie wszedł do środka Draco. Wyglądał na zadowolonego,
chociaż z oczu biła troska. Nie był zachwycony kiedy Hermiona wyszła ze
szpitala. Wolał żeby pozostała na obserwacji tak długo jak jest to możliwe.
Przynajmniej byliby pewni czy wszystko jest w porządku. – Słyszałem, że uciekłaś ze szpitala. –
usłyszała nutę dezaprobaty w jego głosie i skrzywiła się lekko.
- Miałam dość leżenia w łóżku – burknęła
niezbyt zadowolona. – Czy to grzech?
- W porządku. – Draco rozłożył ręce w obronnym
geście widząc pazurki dziewczyny. – Liczę, że nie masz planów na wieczór. Adelajda
zostanie z Jamiem, a my wybierzemy się na kolacje do Miltona.
- Masz na myśli Gordona Miltona? – Hermiona
otworzyła oczy z zaskoczenia, na co Draco pokiwał głową. Każdy słyszał o
najpopularniejszej restauracji w Londynie przy East Endzie. Gordon Milton był
mistrzem kuchni. Tworzył dania, które sam gotował i smakował. Zdobył sławę i
majątek zaczynając od zera. Był znany nie tylko w ludzkim świecie, ale i tym
magicznym. Tylko niewiele osób wiedziało, że Milton był charłakiem.
- Naturalnie. Masz jakąś elegancką suknie? –
spytał na co Hermiona pokręciła głową. Wiodła do tej pory proste i normalne
życie. Nie potrzebowała eleganckich sukienek. – Na strychy są zamknięte suknie
Astorii. Jeśli oczywiście ci nie przeszkadza. Bardzo mi zależy byś zjadła ze mną
te kolacje. Musimy porozmawiać o czymś szczególnym.
Pokiwała głową. Nie była snobką i
pamiętała jak Astoria ubierała się po za szkołą. Zawsze należała do eleganckich
kobiet. Sądziła jednak, że Draco wyrzucił wszystkie jej rzeczy. Tymczasem na
rzekomym strychu kryło się mnóstwo różnych rzeczy. Nie tylko po Astorii, ale i
po małym Benie. Zauważyła mnóstwo zdjęć małego chłopca. Wyglądali na szczęśliwą
rodzinę. Żałowała, że to szczęście zostało tak brutalnie przerwane. Uroniła
krople łzy, gdy jej wzrok padł na piękną czerwoną sukienkę. Była zachwycona. Czegoś
takiego właśnie potrzebowała. Suknia była prosta przez co niezwykle skromna, a
kolor miała iście uwodzicielski. Kiedy ją przymierzyła poczuła przyjemny
dreszcz ekscytacji. Suknia pasowała do niej wręcz idealnie. Aż była tym trochę
zaskoczona.
- Nie będziesz szczęśliwa w tym domu – usłyszała
cichy, ale stanowczy głos. Jęknęła oszołomiona i rozglądała się dookoła. Nikogo
jednak nie zobaczyła. Pokręciła głową. Z pewnością się jej to wydawało. Była
tego niemal pewna. Kiedy schodziła po schodach czuła drżenie na całym ciele.
Nie była pewna jak Draco zareaguje na ten wybór. I czemu tak bardzo jej na tym
zależało. Przecież Malfoy powinien być jej całkowicie obojętny. A jednak
cieszyła się jak nigdy dotąd. Wiliam Malfoy bardzo ją skrzywdził. Wciąż nosiła blizny
po tamtych wydarzeniach. Nie była pewna czy pozwoli kiedykolwiek jakiemuś
mężczyźnie się dotknąć. Pragnęła zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Choć przez
chwilę być szczęśliwa. Wierzyła, że jest to możliwe. Tylko w ten sposób zdoła
osiągnąć jakikolwiek sposób. Tylko, czy brat jej wroga będzie idealnym
lekarstwem dla niej? Nie była do końca tego pewna. Musiała przekonać się na
własnej skórze.
Kiedy pół godziny później stała
przed Draconem i widziała jego pełną zachwytu minę czuła iż podjęła właściwą decyzje.
Ta kolacja będzie początkiem czegoś nowego w ich życiu. Nie miała tylko pojęcia
dokąd to ich zaprowadzi.
*~*~*
Na zakończenie:
Ten rozdział trochę krótszy niż
zwykle, ale postanowiłam go nie przedłużać.
Nie chciałam za wiele pokazać z góry
ani namieszać.
Jak myślicie historia Bleisa i
Harr’yego świetnie się ze sobą łączy.
Trochę myślałam o nich, ale liczę iż
przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na
ciąg dalszy.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 005 „Trudne decyzje”
Ilość stron: 009
Ilość słów: 4 4715
Ha! Krótszy, ale przyjemny :D
OdpowiedzUsuńGdy dwóch rywali spotyka się w jednym miejscu i zaczynają ze sobą współpracować - wiedz, że coś jest na rzeczy. Biedna Ginny. Teraz będzie musiała walczyć sama ze sobą i wybrać, co jest właściwie dla niej najważniejsze. Odwieczny problem kobiet - wybrać miłość swojego życia, czy mężczyznę, którego kocha się mniej, ale na którego można było zawsze liczyć. Trudny dylemat, zwłaszcza, że Blaise jak kocha to nie odpuści. [ i szczerze mam taką nadzieję, że nie odpuści xD ]
Jestem ciekawa co z tych spraw morderstw wyniknie. Co fakt, to fakt, że pewnie jakby może wcześniej Harry więcej uwagi poświęcił przy sprawie Blaisa, to może wtedy by do czegoś doszli. A że Potter poszedł po najmniejszej linii oporu, no cóż... Faceci X.x
I Draco. Kurdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się nim tak jarać!! Jeszcze, że się chcę Hermionie oświadczyć, och, aby tego nie zepsuł, bo mu nogi z dupy pourywam.
Pozdrawiam!
[ magiczny-ksiezyc.blogspot.com ]
O rety, dziękuje, dziękuje.
UsuńTak Draco to mój ulubieniec, ale w tym opowiadaniu jakoś na Blais'a stawiam głównie skrzypce i liczę, że zaskoczę jeszcze tą historią.
Jednak ponieważ to Dramione oni są tu najważniejsi liczę więc, że jednak nie zawiedzie chociaż jego mroczny charakter pozostał.
pozdrawiam mocno!
Dobra, mój komentarz nie będzie długi, ale się postaram :)
OdpowiedzUsuńTo tak - strasznie mi się spodobał Twój Draco... jest taki trochę inny niż w typowych ff, ale cudowny... Jeszcze te plany <3
Hmmm, Harry niekoniecznie przypadł mi do gustu, ale jest okej. Wyłapałam parę malutkich błędów, ale rozdział bardzo przyjemnie się czyta :)
Kurde ostatnio miałam taki sam wybór, jak Ginny i szczerze to wybrałam miłość mojego życia :) Dobrze na tym wyszłam i mam nadzieję, że Ruda też będzie szczęśliwa.
Życzę weny :))
Miss xx
Na początek dziękuje za komentarz.
UsuńTrochę się bałam pokazując tego Dracona w inny sposób.
Ostatecznie bardzo go zmieniłam i to mnie zaskoczyło bardzo że wszyscy tak pozytywnie go przyjęli za co naprawdę dziękuje.
Osobiście zamierzam zmienić wizerunek grzecznego chłopca jakim był Harry.
W końcu nikt nie jest aż tak idealny, prawda?
Może tu zaskoczę aby pozytywnie.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za komentarz.
Wujek Draco <3
OdpowiedzUsuńMnie też się bardzo podoba Twój Draco. Końcówka daje dużo nadziei co do jego relacji z Hermioną ;) Faktycznie jego słowa o prawdziwej przyjaźni są zastanawiające.
Widzę, że Ginny znów będzie rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami. Cóż, serce nie sługa. A wątek Harry'ego i Blaise'a faktycznie zapowiada się ciekawie.
I jeszcze te morderstwa! Robi się ciekawie ;)
Pozdrawiam.
Ach i znowu Draco xp.
UsuńTak staram się nadać powoli znaczenie ich relacji.
W końcu nie spotkali się przypadkiem a Draco wykonywał zadanie swojego taty.
Ogółem nie zdradzam szczegółów więc nie podpowiadam co będzie dalej ale mogę zapewnić nie będzie nudno!
Oczywiście zapraszam wkrótce.
Heyo!
OdpowiedzUsuńAż mi się żal zrobiło naszego kochanego Blaise'a. Nigdy nie przepadałam za HarryxGinny, bo wydawało mi się to jakoś nienaturalne, ale Blinny... Matko, więcej Blinny! xD
Wujcio Dracuś :3 W przyszłości zapewne będzie Tato Draco ^^ Jak o tym myślę, to tak jakoś mi weselej :D
Współpraca Rona i Draco będzie... co najmniej dziwna, a przynajmniej tak uważam. Spotkałam się ze współpracą Harry'ego i Draco, ale Ron...
Kilka uwag. Pisze się "Harry'ego", nie "Harr'ego" tak samo jak "Harry'emu". Również "Blaise", "Blaise'owi".
Pozdrawiam i weny życzę ^^
CanisPL
Ja sama uwielbiam Ginny w połączeniu z Nott'e, lub Blaisem a nawet samym Draconem.
UsuńDlatego jakoś nie przepadam za nimi ;)
Tak, Draco i Ron nie przepadają zbyt za sobą co jest oczywiste ale kto wie co z tego wyniknie.
Dziękuje za uwagi wezmę sobie do serca i zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.
Taak, Nott jest wspaniały ^^ Uwielbiam Teomione, ogólnie kocham Theodora ^^ Jest taki uroczy <3
UsuńDokładnie. Chociaż tu pokazałam go w mrocznej wersji mam w planach Dramione pt. "17 again" gdzie Theodor będzie o wiele lepszą postacią! Tytułu nie muszę tłumaczyć i łatwo się domyślić o czym będzie xp
UsuńDobrze, że mi napisałaś o kolejnym rozdziale, bo kompletnie zapomniałam żeby sprawdzić. Co tu się dzieje? Morderstwa w Hogwarcie, Blaise coś kombinuje z Harrym... No i tak sukienka. Nie mogę się doczekać tej kolacji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dramione-ja-to-ja.blogspot.com
Bardzo ciekawy rozdział :).
OdpowiedzUsuńI wcale nie jest taki krótki, przez bogate opisy wydaje się właśnie dłuższy :).
Ogólnie jestem zaintrygowana tematem tego morderstwa w Hogwarcie, ale zaskoczona tym, ze McGonagall zachowała tak spokojną postawę. Uczennice jej mordują, a ona sobie kursy tańca organizuje... :D. Jednej rzeczy jednak nie rozumiem, zamordowana została siostra Blaise'a? Ponieważ napisałaś, że Blaise rozpoznał krzyk swojej siostry, ale to raczej nie była ona, prawda? Inaczej by się wówczas zachowywał, byłby wstrząśnięty, gdyby to jej ciało znalazł.
Prawdę mówiąc, liczę na to, że nic nie wyjdzie z Blinny, mam ostatnio już go dosyć, taki przesyt. Cieszyłabym się, gdyby zostało stare, dobre połączenie Harry i Ginny. :)
Oczywiście nie mogę doczekać się, opisu kolacji Draco i Miony, a także owoców współpracy Harry'ego i Blaise'a. :)
Pozdrawiam serdecznie i weny życzę!
Charlotte
Tak McGonagall trochę zaskoczyła mnie również xp
UsuńJakoś tak wszystko dopracowałam do siebie by śmiało pracowało według odpowiednich norm.
Trochę Cię chyba rozczaruje w połączeniu Harry'ego i Ginny.
Może w następnym opowiadaniu nad którym pracuje pomyślę o Tobie bo osobiście nie jestem zbyt wielbicielką tej pary xp.
Posyłam pozdrowienia i dziękuje bardzo.
"Teraz myślę, że rozwód był dla niej wspaniałomyślny. Teraz jest szczęśliwa." - nie wiem czemu, ale gryzie mnie nieco to powtórzenie "teraz" :/
OdpowiedzUsuńKurcze, naprawdę podoba mi się to, że mimo iż z założenia opowiadanie to Dramione, to jednak wplatasz wątki reszty czarodziejów i naprawdę tworzysz z tego coś bardzo wartościowego, wyjątkową i oryginalną opowieść, no naprawdę!
Nadal nie mogę tego przeboleć, że Hermiona jest chora... A totalnym zwrotem akcji była dla mnie wieść, że Draco chce jej się oświadczyć! No lol!
Dobra, w sumie się tego spodziewałam :P
Widzę, że u Harrego robi się skomplikowanie. A Ginny to już w ogóle nie rozumiem... Rozumiem, że uczucia mogą wracać, ale żeby płakać z tego powodu, bo kocha nadal tego, którego kochała przed Harrym? No chore to jest dla mnie, szczerze.
Chce jak najszybciej ten rozdział i zaręczyny! No proszę, błagam!!!
Wybacz, że ogólnie dopiero teraz czytam i komentuje, ale zaczęły mi się studia, a poza czytaniem to i piszę i grafikuję na wattpadzie, więc mam trochę na głowie :/ Jeśli komentarze czasami będą krótkie, to nie obraź się :x
Pozdrawiam i zapraszam :)
http://further-life.blogspot.com/