sobota, 1 października 2016

Rozdział 005 „Trudne decyzje”



„Cza­sem po­dej­mu­jemy de­cyz­je, które dla in­nych są niezrozumiałe.
Dzieli­my włos na czwo­ro, aż w końcu, coś w nas pęka....”
-cytaty info eveline2
Kroniki Proroka Codziennego 006:
Witajcie kochani!
Zapraszam was serdecznie na kolejną odsłonę rozdziału.
Wiem, że to dopiero piąty rozdział, a ja już mam pomysł na kolejny. Liczę, że wam się spodoba.
Ostatnio też żyje w świecie Marvela. Spider Man Deedapol, Avengers. Planuje osobiste opowiadanie w ich świecie, ale może z czasem. Na razie jednak zapraszam na odsłonę kolejnego rozdziału, który trochę mnie również zaskoczył. Czasami nawet my autorki nie wiemy w jakim kierunku pociągnie się ta historia.

 *~*~*
             -Mam dla ciebie propozycje, Ginny Weasley.
            Powiedziała Luna do przyjaciółki kiedy ta w końcu przyszła do gazety. Wczorajszej nocy przeprowadziła trudną rozmowę z Harr’ym. Obiecała, że zostanie z nim bez względu na wszystko. Owszem bała się  najgorszego. Każdy dobrze znał Atvooda i wiedział kim jest ten mężczyzna. On zrobi każdą rzecz by Harry zapłacił za wszystko. Musiała coś zrobić. Niestety w obecnej sytuacji czuła się tak cholernie bezsilna.

             - Jaką? – zapytała z zadowoleniem, że zgodziła się pomagać Lunie. Kiedyś lubiła pisać. Miała nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego.

             - W Hogwarcie rozpocznie się konkurs tańca dla młodych czarodziejów. – Ginny nie kryła zaskoczenia tymi wieściami. Owszem coś tam słyszała, ale mimo wszystko nie spodziewała się tego. McGonagall postanowiła pokazać coś nowego i mniej niebezpiecznego. Zbyt dobrze pamiętała Turniej Czarodziejów, który doprowadził do katastrofy  i prawie zmienił ich świat przez powrót Voldemorta. – Główną atrakcją jest udział Katherine Salvadore i Blaise Zabini.

            Blaise Zabini. Ginny poczuła jak zakręciło się w jej głowie. Ostatnia osoba o jakiej by sądziła, że wróci kiedykolwiek do Londynu. Blaise szybko zniknął z ich życia. Wyjechał jeszcze przed bitwą. I akurat dzień po tym, gdy przysięgali sobie miłość. Nie rozumiała tego i bardzo cierpiała. Długo pozostawała sama, zamknięta w sobie. Dopiero potem pogodzona z losem wróciła do rzeczywistości. Jednak zadana rana nie zniknęła tak szybko. Z pierwszej chwili czuła, że powinna odmówić Lunie. Spotkanie z Blaisem po tak wielu latach może mieć złe skutki dla jej związku z Harr’ym. Bała się iż znowu popełni jakiś błąd. Tylko nie mogła zdradzić dziewczynie prawdy. Musiała zgodzić się na wywiad i reportaż. Później pomyśli co dalej. Jakoś schowa swoje uczucia gdzieś głęboko. Później pomyśli o wszystkim. Na razie postanowiła spróbować. Może da radę. Była silna i wierzyła w siebie. Musiała być. Szczególnie jeśli miała dla kogo. A Harry w tym momencie jej potrzebował. Miała dla kogo się postarać.

             - Dziękuje. Już pisałam do McGonagall. Przyjedzie po ciebie specjalny powóz i zabierze do Hogwartu. Masz godzinę na przygotowania.

            Ginny skinęła głową. Miała w głowie poukładany plan. Od razu zebrała kilka materiałów. Prześledziła losy Katherine i Bleisa. Musiała przyznać, że dziewczyna była bardzo ładna. Często występowali na zdjęciach. Była ciekawa, czy coś ich łączyło. Może coś więcej? Dziwne, ale mimo tylu lat poczuła ukłucie zazdrości. Naprawdę kochała tego mężczyznę. Była gotowa na każde poświęcenie. Przez jedną chwilę myślała by pójść obraną przez niego drogą. Niestety nie dane jej to. Blaise zdecydował za nią. Wyjechał bez pożegnania. Nie napisał żadnego listu. Czuła się wówczas jak śmieć. Postanowiła jednak o tym zapomnieć i żyć dalej. Wywiad z nimi mógł im dać naprawdę wiele. Była wdzięczna Lunie za ten pomysł.
            Pół godziny później jechała samochodem w stronę Hogwartu. Miała dziwnie mieszane uczucia. Wspomnienia powracały ze zdwojoną siłą. Najpierw te szczęśliwe, później mniej. Było naprawdę wiele różnych chwil o których zapomniała. Mimo wielu trud najszczęśliwszy okres w jej życiu. Dlatego czuła przyjemne podniecenie jakie rozchodziło się po żołądku dziewczyny. Kiedy samochód w końcu się zatrzymał niemal z niego wyskoczyła. U progu witała ją McGonagall. Wyglądała dokładnie tak jak ją zapamiętała.

             - Ginny Weasley – powiedziała z dumą na widok swojej byłej uczennicy. – Jedyna córka Molly i duma Anglii. Spisałaś się nieźle w ostatnich meczach.

             - Dziękuje – mruknęła wyraźnie speszona. Nie sądziła, że pani dyrektor interesuje się Quiddichem. – Wszystko jednak kiedyś dobiega końca. Postanowiłam pójść nową drogą. Luna dała mi możliwości, a ja je wykorzystuje.

             - I wspaniale ci to idzie. Jesteś gotowa na powrót do domu? – Dom. Tak nazywali Hogwart. To nigdy nie była zwykła szkoła o czym wszyscy doskonale wiedzieli. Na twarzy młodej kobiety wykwitł uśmiech. Mury wyglądały wspaniale po odbudowie. Przed szkołą widniała olbrzymia tablica upamiętniająca nazwiska tych, którzy polegli. Wśród nich rodzice małego Tedda. Tonks i Lupin. Znów poczuła łzy napływające do oczu. Wspomnienia rzeczywiście bolały. Była również wdzięczna dyrektorce za udostępnienie małego pokoiku gdzie mogła się chwile odświeżyć. Potrzebowała tego by dojść do siebie. Naprawdę wiele przeszła w ostatnim czasie.  Teraz musiała odzyskać utracone siły. Odruchowo spojrzała na pierścionek. Dała Harry’emu słowo i zamierzała go dotrzymać. Bez względu na wszystko. On był przy niej w tych trudnych chwilach. Teraz zamierzała mu się odwdzięczyć. Wzięła głęboki oddech i zebrała odpowiednie materiały. Konkurs tańca miał zjednoczyć młodych czarodziei i pokazać, że można żyć w całkiem inny sposób. Blaise miał wybrać dwójkę najlepszych kandydatów by reprezentowali Anglię na międzynarodowym konkursie. W tańcu można było również wykorzystywać magię, by pokazać wspaniałe efekty. Widziała to parokrotnie oglądając nagrania Bleisa i Katherine. Tworzyli niesamowity duet z którego była naprawdę dumna. Teraz nadszedł ten trudny dla niej moment. Czuła jak serce biło w  nierównym rytmie kiedy przekraczała próg Wielkiej Sali skąd dobiegała muzyka. Stoły zestawiono by zrobić jak najwięcej miejsca. W powietrzu czuć było przyjemne podniecenie. Od razu zobaczyła tańczącą parę. Blaise ubrany w białym smokingu, a ona w czarnej sukni. Wirowali w górze wykonując trudne efekty do wspaniałej muzyki. Nic dziwnego, że zdobyli takiego uznania. Wspaniale wyglądali. Blaise wykonał obrót zmuszając Kate do ugięcia i uniósł głowę. Wówczas ją zobaczył. Ginny Weasley. Zmora jego przeszłości. Wyglądała naprawdę pięknie. Kiedyś kochał ją nad życie. Powrót do Londynu był niezwykle trudny głównie ze względu na nią. Muzyka umilkła i zatrzymał się w połowie kroku. Czuł znajomy uścisk. Potrzebował chwili spokoju by dojść do siebie. Katherine wzmocniła uścisk dłoni by dodać mu otuchy.

             - Nie muszę was przedstawiać, prawda? – zapytała dyrektorka nieświadoma tego co rozgrywało się wokół niej. Jedynie Katherine podeszła do Ginny i uściskała ją serdecznie. W szkole nie miały zbyt dobrych kontaktów, ale to przeszłość. Przeszłość trzeba czasami zostawić za sobą. Obie o tym wiedziały. Tylko Blaise nie podszedł. Wyglądał na mocno skrępowanego całą sytuacją. Ledwie wymienili uściski a usłyszeli głośny krzyk dobiegający z korytarza. Blaise rozpoznał krzyk należący do jego siostry. Zaklął pod nosem i wybiegł jako pierwszy. Pozostali dobiegli tuż za nim.

             - O Merlinie – wyszeptała oszołomiona widokiem jaki zastała. Tuż przed nimi wyłoniła się makabryczna scena. Młoda dziewczyna została brutalnie zaatakowana. Wszędzie widniała krew. Wszystko wyglądało jakby ktoś dokonał rytualnego mordu. Na ciele dziewczyny napisano „Ja wrócę’. Natychmiast wezwano Aurorów. Wśród nich przybył Ron. Wyglądał na mocno zaniepokojonego. Dziewczyna wyglądała naprawdę strasznie. Takiego bólu w oczach dziewczyny jeszcze nie widziała.

             - Nie dawno jakiś tydzień temu znaleźliśmy w podobnym stanie inną młodą dziewczynę – powiedział kiedy pół godziny później spotkali się w Wielkiej Sali. Uczniowie zostali rozesłani do domów. Mogli więc na spokojnie porozmawiać. Niestety atmosfera wokół nich nie była najlepsza. Ron w szczególności nie ufał Bleisowi. Nie tylko chodziło o fakt, że ten był przyjacielem Dracona. Po prostu nie ufał mu i już. – To już druga ofiara ze szkoły. Jakby ktoś celowo mordował te dziewczyny.

             - Może to ma coś związanego ze śmiercią Atvooda? – zapytała z nadzieją. Ron pokręcił głową. Naprawdę chciały to wiedzieć. Niestety przeznaczenie bywało mocno pokręcone. I wszyscy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. A Blaise i Ginny w szczególności.

*~*~*
            Draco długo myślał o sytuacji w jakiej znalazła się Hermiona.
            Nie wyglądała ona najlepiej. Wręcz przeciwnie. Badania naprawdę ją wykańczały. W dodatku nie miał żadnych wieści o ojcu dziewczyny. Zatrudnił najlepszych detektywów jacy kiedykolwiek mogli istnieć. Ron także zaoferował swoją pomoc. To dziwne, ale przyszedł do niego po całej akcji w Hogwarcie. Tego wieczora długo rozmawiali. Sytuacja była naprawdę trudna dla nich wszystkich. A szczególnie dla pewnego małego chłopca, który potrzebował matki. Musiał coś zrobić. Inaczej ojciec przejmie interwencje a to nie będzie dla nikogo dobre. Przynajmniej w tym był stuprocentowo zgodny. Dziwnie mu się rozmawiało z Rudzielcem. Szczególnie, gdy omawiali ważne dla nich sprawy. Przedostatnia ofiara pochodziła z jego szkoły. Zwyczajna dziewczyna. Laura Gallen. Pragnęła poznać świat czarodziejów przez wzgląd na męża, który nim był. Robiła spore postępy i przyzwyczajała się do nowego życia. Niestety ktoś brutalnie przerwał to życie. Draco naprawdę mocno to przeżył. Dzisiaj starał się myśleć bardziej racjonalnie. Oddzielić emocje od historii.

             - Wiesz coś w sprawie Hermiony? – zapytał Ron z wyraźną troską w głosie. Amy miała racje. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby jej wówczas  nie odwiedzić. Choroba mogła sprawić, że byłoby za późno. Na wiele rzeczy. Całe szczęście iż nie okazał się takim idiotą.

             - Niestety – Draco bezradnie pokręcił głową i postawił na stole dwa piwa. Zimny browar przywrócił nieco trzeźwość umysłu, którego obaj potrzebowali. Na chwilę obecną wszystko zdecydowanie za bardzo było skomplikowane. Czasami miał wrażenie, że trochę nie rozumiał życia i wszystkiego dookoła. – Ojciec Hermiony zapadł się pod ziemię. Być może zmienił nazwisko? Nie rozumiem tego człowieka. Miał wspaniałą córkę i żonę. Miałem okazje poznać panią Granger przed śmiercią. Niestety są ludzie i ludziska. Niektórzy zwyczajnie nie doceniają tego co mają.

             - To prawda – przytaknął z zaskoczeniem Ron. Nie spodziewał się aż takich relacji z dawnym wrogiem. Postanowił na razie nie mówić nic Harr’yemu. Był pewien, że przyjaciel tego nie zrozumie. On nadal nie ufał Malfoyowi i chyba tak już zostanie. Między dwojgiem mężczyzn była zbyt wielka przepaść, której nie da się zatuszować. – Chciałbym jakoś pomóc, ale nie wiem jak. Hermiona tak wiele przeszła. Żałuje, że nigdy nam o tym nie powiedziała. Zawsze należała do skrytych osób.

            Draco doskonale to rozumiał. Kiedy Ron wyszedł długo o tym myślał. Musiał znaleźć jakiś sposób żeby zabezpieczyć chłopca. Owszem wierzył w dzisiejszą medycynę. Przeszczep z pewnością musiał się udać. Jednak gdyby  nie? Nagła i szalona myśl przyszła mu do głowy. Szybko się jej pozbył, jednak wraz z porankiem znów wróciła. Pospiesznie przejrzał wszystkie dokumenty. Rozważył za i przeciw. To było jedyne rozsądne wyjście z tej sytuacji. Szczególnie jeśli chciał zabezpieczyć ukochanego synka Hermiony. Sam również bardzo polubił chłopca. Dobrze, że ściągnął pomoc. Nieoceniona niania była niezbędna, a mały naprawdę ją polubił.

             - Powinieneś się położyć. – Pani Adelajda cicho weszła do jego gabinetu. W rękach niosła talerz ciepłej zupy. Dbała o niego jak za dawnych czasów. Zrobiło mu się naprawdę przyjemnie. Jak za dawnych czasów nim Voldemort zdominował ich życie. – Jest już późno.

             - Mały już śpi? – zapytał z troską myśląc o chłopcu. Dzisiaj przeprowadził z nim trudną rozmowę na temat matki. Nie powiedział wszystkiego, ale tylko tyle ile mógł. Wolał by chłopiec nie martwił się na zapas. Musieli być gotowi na każdą ewentualność, gdyż nie wiadomo czy znajdą ojca Hermiony. Ostatnio detektyw pisał do niego. Mówił, że jest na dobrym tropie. Draco miał cichą nadzieję, że znajdą go szybko. Mężczyzna przebywał w Kanadzie, gdzie założył nową rodzinę. Przynajmniej tyle wiedzieli. Zawsze jakiś krok do przodu. Był coraz bardziej zmęczony tym wszystkim. Odruchowo spojrzał na zdjęcie Astorii i Bena. Tęsknił za nimi. Szczególnie za synkiem. Chociaż minęło tyle lat wciąż czuł ból tamtych wydarzeń.

             - Tak – odparła z troską pani Adelajda. – Wciąż się obwiniasz? Nie ty odpowiadasz za to co się stało. Żałuje, że nie było mnie przy tobie gdy stała się ta tragedia.  Niestety twój ojciec wyraźnie zabronił mi kontaktów z tobą.

             - Umiał być brutalny jeśli chciał  - zauważył ponuro Draco z kąśliwym uśmiechem. Sam wiele razy tego doświadczył. Perswazja ojca nie miała granic gdy zamierzał coś osiągnąć. – Jednak jego władza dobiegła końca. Myślałem sporo o wszystkim. Chcę się oświadczyć Hermionie. Oczy pani Adelajdy zabłysły. Od dawna marzyła o tym związku. Obserwowała od dłuższego czasu tę dwójkę. Wyglądaliby wspaniale i pasowali do siebie. Ona stateczna, inteligentna i mogąca wiele osiągnąć, on przystojny, z wysoką pozycją. Zapewniłby stabilność związkowi i może był szczęśliwszy od matki. – Nic dziwnego, że matka odeszła od niego. Teraz myślę, że rozwód był dla niej wspaniałomyślny. Teraz jest szczęśliwa.

             - Jak się jej układa? – Adelajda przysiadła się naprzeciw niego. Była zadowolona z relacji jakie mieli. Lucjusz nie zdołał zaślepić nienawiści do całego świata w synu. I całe szczęście. Bardzo się bała o małego chłopca, którego musiała zostawić. Dobrze iż matka trochę o niego zadbała.

             - Jest szczęśliwa – przyznał niechętnie. Do tej pory z nikim nie rozmawiał na ten temat. Kiedy matka oznajmiła, że zamierza wyjść za mąż za Snep’a. Oboje przetrwali wojnę. Snape oszukał Voldemorta z pomocą Dumbledor’a, a ten obiecał chronić Narcyzę. Lucjusz parę razy próbował się zemścić. Doszło nawet do tego iż chciał porwać kobietę. Po ostatnim wyskoku jego stan zdrowia się pogorszył i podpisał papiery rozwodowe. Nie miał wyjścia. Wiedział kiedy przegrał i całe szczęście dla wszystkich. – Nie wiem tylko jak zareaguje na wieści o moim ślubie. Ojciec z pewnością tego nie daruje.

             - Boisz się go? – zapytała otwarcie. Draco pokręcił głową. Przestał się  bać ojca kiedy skończył osiemnaście lat. Wówczas po raz pierwszy mu się postawił. To była trudna decyzja. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. A jednak był gotów zaryzykować wtedy i potem wiele razy. Dzięki temu zwyciężył z demonami tkwiącymi w nim.

             - Nie – odpowiedział otwarcie. – I nigdy już nie będę. Ojciec może mieć swoje środki i ludzi dookoła, ale ja również mam. Nie jestem sam i Hermiona wraz z Jammiem również nie będą. Dopilnuje tego.

            Adelajda pokiwała głową z uznaniem. Była naprawdę dumna z młodego Malfoy’a. Po raz pierwszy czuła, że wykonała dobrą robotę. Nie tylko w tym przypadku. Później kiedy po odejściu z domu Malfoyów opiekował się młodą Granger również. Dziewczyna wyrosła na wspaniałą kobietę. Czy to był przypadek, że trafiła pod obie te rodziny? Nie miała pojęcia. Los bywał bardzo przewrotny jeśli czegoś chciał. Tak samo jak tym razem.

             - Odpocznij. Noc jeszcze młoda, a sen dla każdego jest zbawcą – odpowiedziała wstając. Draco skinął głową. Gdy kobieta wyszła westchnął cicho i spojrzał jeszcze raz na zdjęcie Astorii i dziecka. Minęło tak wiele czasu od jej śmierci. Dlaczego nie umiał o tym zapomnieć? Czemu koszmar tamtych chwil wciąż powracał?

            To był długi dzień w pracy. Draco zmęczony przygotowaniami do otwarcia szkoły wracał do domu. Ani na moment nie przeczuwał tragedii jaka się mogła wydarzyć. Kiedy znalazł się pod domem drzwi były otwarte. Poczuł dreszcz niepokoju. Astoria zawsze była nadzwyczajnie ostrożna. Jak szalony wpadł do środka. Niestety było za późno. Astoria leżała martwa na schodach ich wilii. Dookoła było mnóstwo krwi. Czując panikę narastającą w sercu pobiegł na górę do pokoju syna. Jednak za późno. Mały chłopiec nie żył. Ktoś bezdusznie zamordował małego chłopca i bezbronną kobietę. W tym momencie jego świat się zawalił.

            Draco gwałtownie oderwał się od wspomnień. Niedługo będzie rocznica jej śmierci. Piąta. To dobry czas by zapomnieć i iść do przodu. Z tymi myślami wyszedł z gabinetu i poszedł prosto na górę. Adelajda miała racje. Sen jest najlepszym lekarstwem na wszystko. Kiedy zasnął zapomniał o wszystkim i pozwolił odpłynąć się w niebycie.

*~*~*
            Harry odetchnął z ulgą kiedy po długich przesłuhiwaniach opuścił ministerstwo.
            Mógł pójść do domu i odetchnąć. Niestety los nie miał być dla niego łaskawy. Wychodząc natknął się na Atvooda. Starszy mężczyzna pokazywał żałobę po synu, którego nigdy nie kochał. Harry doskonale znał relacje obydwu mężczyzn. Nie było tajemnicą dla wszystkich czemu młody Atvood się upijał i uganiał za kobietami. Robił wszystko by odwrócić się od podłego ojca, którego całe życie nienawidził. Harry kiedyś próbował zrozumieć chłopaka. Corin w szkole nie należał do zbyt lubianych osób. Często trzymał się na uboczu z dala od innych. Dopiero później stworzył swoją wredną paczkę. Harry walczył z nim niemal na każdym kroku. W tej paczce był również starszy brat Dracona. Kolejna znienawidzona przez niego osoba. Tego drugiego już nie było na tym świecie, ale tym razem Harry mógł się śmiało przyznać do swojego czynu. I nie żałował tego. Jednak Atvooda wcale nie zabił. Wbrew temu co obiecał Kingsleyowi postanowił sprawdzić jeszcze raz miejsce zbrodni. Może coś pominął? Jakiś ślad? Przecież ktoś musiał coś widzieć. Obok kogoś takiego jak Corin nie przechodzi się obojętnie. Niestety. Po raz kolejny spotkał go zawód. Nie znalazł nic. W głowie wciąż miał wielką pustkę. Jakby ktoś specjalnie rzucił zaklęcie i zablokował mu umysł. Wciąż sobie to powtarzał.
           
 - Witaj Potter! – drgnął niespodziewanie rozpoznając dawno widziany głos. Tuż za nim stała ostatnia osoba jakiej w ogóle mógł się kiedykolwiek spodziewać. Zabini Blaise. Cholerny Blaise. Nie sądził, że będzie miał dość jaj by wrócić. Kompletnie go zaskoczył.

- Co tu robisz? – zapytał z lekkim oszołomieniem.

 - Nie słyszałeś, że wróciłem? – Tym razem to Blaise był zaskoczony. – Przeprowadzałem wywiad dla Żonglera. Ginny nie mówiła ci o tym?

Harry pokręcił głową. Ciężko mu było się przyznać, że nie rozmawiał ze swoją narzeczoną od czasu aresztowania. – Wiem, co teraz powiesz. Pewnie będę miał kłopoty, prawda? Wyciągniesz swoje brudy i skażesz mnie za przeszłość? Proszę bardzo. Możesz to zrobić. Teraz kiedy jestem dość sławny mogę sam się bronić. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Ginny była miłością mojego życia i nie umiem tak o niej zapomnieć. Wiem, że masz kłopoty. Nie zamierzam wnikać w szczegóły. Proszę cię jednak byś pozwolił sobie pomóc. Mam dziwne przeczucie na temat osoby, która wrobiła cię w morderstwo.

Harry nie krył swojego zaskoczenia słowami Bleis’a. Po raz pierwszy od dawna ktoś mu wierzył. Nie oceniał. Nie uważał za winnego. Po prostu wierzył. Nadzieja wróciła do młodego mężczyzny. Chociaż Blaise był dla niego wrogiem mogli razem współpracować. A później? Czas pokaże co będzie później. Ufał Ginny i wierzył, że go nie zostawi. Mieli zacząć nowe życie.

 - O czym myślisz? – zapytał w końcu. Mimowolnie Blaise obudził w nim ciekawość. – Skąd to porównanie?

 - Podobny styl? – wzruszył lekko ramionami. – Sam nie wiem, ale coś mi tu śmierdzi. Masz gdzieś miejsce w którym moglibyśmy spokojnie porozmawiać? Sądzę, że obaj możemy wyjść na prostą w całej historii.

Harry skinął głową i pomyślał o domu. Ginny z pewnością jeszcze nie wróciła, więc mogli omówić wszystko. Wspólnie teleportowali się do małego mieszkanka jakie wynajmował. Mimo pieniędzy, które posiadał nie miał parcia na luksus. Wystarczyło mu to co posiadał. Więcej do szczęścia nie potrzebował.  Od razu wyciągnął butelkę dobrej whiskey. Blaise nie odmówił. Rozmowa z Ginny była naprawdę ciężka. Z trudem nad sobą panował. Pragnął ją przytulić, powiedzieć jak bardzo kocha. To wyjątkowa kobieta i zasługiwała na o wiele więcej niż mógłby jej dać.  Nie zrobił tego. Sama Ginny pozostawała chłodna i całkowicie obojętna. Zupełnie jakby między nimi nic nie było. Trochę zbiło go to z tropu, ale rozumiał dziewczynę. Skrzywdził ją wyjeżdżając bez słowa. Nie był nawet pewien, czy dostała list jaki napisał. Bał się zapytać o to Pottera.

              - Więc, co proponujesz? – zapytał Harry pierwszy przerywając milczenie. Obydwaj usiedli w skromnie urządzonym salonie naprzeciw siebie. Blaise powoli sączył podarowanego mu drinka.  Musiał poukładać sobie plan. Jak zacznie działać. W Hogwatcie działo się coś złego, a w tym wszystkim była jego siostra. Potrzebowała pomocy i zamierzał jej pomóc. Jeśli tylko zdoła to zrobić. Chciał odzyskać rodzinę, którą stracił. Nie był już tym człowiekiem co kiedyś. Bardzo się zmienił i pragnął to pokazać. Jeśli dostanie swoją szansę.

             - W Hogwarcie doszło do morderstwa, słyszałeś o tym? – zapytał na co Harry skinął głową. Kinsgley zdążył go poinformować o tym. Mówiono o nowym niebezpieczeństwie. Harry czuł dreszcz na samą myśl o tych dzieciakach. Musiał im naprawdę pomóc. Szczególnie w grę wchodziła jego siostra. – Wszystko zbiegło się w czasie. Dodatkowo osoba, która cię wrobiła użyła tego samego zaklęcia zapomnienia. Ja również nie pamiętałem, gdy doszło do tamtego morderstwa.  Wiesz, że z Goylem różnie nam się układało. – Po raz pierwszy otwarcie wypowiedział jego imię. Kiedyś byli przyjaciółmi. Ich drogi rozeszły się już dawno temu.  Tuż po tym jak oddał swoje serce Ginny. Długo to ukrywał. Nie był nawet pewien, czy Draco kiedykolwiek wiedział. O pewnych rzeczach obaj nie mówili działając jako podwójni szpiedzy. Ryzykując własne życie. Było już bezpiecznie kiedy przyszedł do niego Goyle. Uciekał przed sądem, gdyż wiedział co go czeka. Gdyby zgodził się zeznawać byłby bardzo ważnym świadkiem. Niestety coś poszło nie tak. Kiedy Blaise dotarł na miejsce spotkania Goyle już nie żył, a miejsce zbrodni jego wskazywało jako winowajcę. Przynajmniej Harry tak właśnie to widział. Z góry go osądził. Nie chciał słuchać żadnych wyjaśnień. Doskonale zdawał sobie sprawę z uczuć mężczyzny i wykorzystał to. Gdy teraz o tym myślał czuł wyrzuty sumienia. Jednak to była przeszłość. Musiał o tym zapomnieć i iść do przodu. Walczyć o swoje. Tak jak teraz. Miał zamiar odzyskać swoje dobre imię.

             - Jesteś tego pewien? – spytał nie do końca przekonany. Owszem słowa Ble’sa mogły mieć jakiś sens i budziły w nim nadzieję, ale czy szli właściwą drogą? Może to tylko przypadek?

             - Nie do końca – przyznał szczerze. – Chcę jednak to sprawdzić. W sumie co nam szkodzi?

             - Właściwie to nic – przyznał Harry lekko wzruszając ramionami. Siedzieli omawiając plan, gdy niespodziewanie weszła Ginny. Tak właśnie ich zastała. Nie kryła zaskoczenia widokiem Zabiniego. Z trudem zapanowała nad emocjami. Zdecydowanie wystarczyło jej spotkanie w szkole. Wzięła się w garść i zignorowawszy mężczyznę podeszła do Harry’ego. Cieszyła się na jego widok. Będą mogli wspólnie omówić wszystkie sprawy.

             - Co tu robisz? – Chłód, który bił od niej poraził Zabiniego. Już w Hogwarcie pokazała co o nim myśli. Teraz była jeszcze bardziej zdecydowana. Coś mu podpowiadało, że stracił swoją szansę, a ból jaki czuł obserwując tę dwójkę tylko się potęgował. Nie mogąc tego dłużej znieść wstał z krzesła.

             - Jesteśmy w kontakcie, Potter – rzucił i wyszedł wściekły na siebie. Dopiero kiedy opadły emocje Ginny pozwoliła sobie na łzy. Zamknęła się w swoim pokoju i długo płakała. Doskonale wiedziała, że powód jest tylko jeden. Wciąż kochała faceta, który złamał jej serce. I nie mogła o nim zapomnieć.

*~*~*
            Hermiona Granger nienawidziła bezczynności.
            Dłuższy pobyt w szpitalu zdecydowanie nie wchodził w grę. Dlatego kilka dni później, gdy poczuła się dobrze postanowiła go opuścić. Chciała być przy swoim dziecku. Wiedziała, że wkrótce czekają ją trudne zabiegi. Musiała jakoś wytrzymać. Miała dla kogo żyć. Mały Jamie był jej jedyną szansą na przetrwanie. Gdyby nie on z pewnością by nie walczyła.

             - Co tu robisz, dziecko? – Pani Adelajda była naprawdę wzburzona widząc Hermionę w domu. Planowała odwiedzić Gryfonkę nim zrobi to Draco i porozmawiać z nią. A miały o czym. – Powinnaś zostać w szpitalu.

              - Miałam dość – przyznała wyraźnie speszona. – Nie wiadomo ile mi zostało jeszcze normalnych dni. Chciałabym je spędzić w domu z synkiem.

             - Choroba bywa okrutna – przyznała pani Adelajda. Przez lata obserwowała wiele ludzkich cierpień. Jednak miała też nadzieję. Bywały szczęśliwe zakończenia, które dawały wiarę. Wierzyła, że tym razem też tak będzie. Musiała wierzyć. Dla ich dobra. Ta dwójka jak nikt zasługiwała na szczęście. – Może zjesz coś? Draco jest w pracy, ale miał zamiar wpaść później i zabrać małego na basen. Może wspólnie się wybierzecie?

            Hermiona skinęła głową. Wciąż do końca nie ufała Malfoyowi, ale wierzyła, że jej synek jest bezpieczny. Od razu poszła do chłopca. Wspólnie zjedli smaczny obiad, a później grali w różne gry.  Jamie zdawał sobie sprawę ze stanu zdrowia swojej mamy i nie ukrywał jak bardzo się o nią martwił. To była jego ukochana mama i pragnął by była szczęśliwa.

             - Mamo – odezwał się cicho w pewnym momencie przerywając ich zabawę. – Co myślisz o wujku Draconie? – Tak od jakiegoś czasu zwracał się do młodego Malfoya. Oboje uznali, że to najlepsza forma. Ostatecznie Draco był wujkiem chłopca. Hermiona obiecała sobie, że nigdy nie powie chłopcu w jaki sposób przyszedł na świat. Lepiej by nigdy nie wiedział, że miał ojca potwora. Tak było najlepiej. Żył bezpiecznie w świecie jaki dla niego stworzyła i chciała by tak pozostało.

             - Jest dobrym przyjacielem – przyznała z zaskoczeniem. Niespodziewanie przed jej oczami stanęły wspomnienia z Hogwartu. Byli chyba w piątej klasie. Właśnie ogłoszono powrót czarodziejów. Nie wszyscy w niego wierzyli. Uczniowie Hogwartu zostali podzieleni na grupy. Harry’ego i Dumbledor’a uznano za kłamców. Hermiona miała sporo wątpliwości z których zwierzała się Lunie. Tę rozmowę przypadkowo podsłuchał Draco.

             - I ty uważasz się za przyjaciółkę? – zapytał wówczas chłodno. – Gdyby Harry był moim przyjacielem wierzyłbym mu ze względu na wszystko. To jest prawdziwa przyjaźń. Nie powinnaś mieć w ogóle żadnych wątpliwości.

             - Co ty możesz wiedzieć o prawdziwej przyjaźni?- prychnęła chłodno. Gdy podniosła wzrok i na niego spojrzała była zaskoczona jak bardzo był poważny.

             - Więcej niż myślisz – mruknął i odszedł nim zdołała o cokolwiek go zapytać.

            Nie miała pojęcia, czemu akurat to wspomnienie do niej przyszło. Czy już wtedy Draco pracował dla Dumbledor’a? Nie miała pojęcia. Tak wiele przed nią ukrywał. Chciałaby  go lepiej poznać. Czy będzie miała jakąś szansę? Naprawdę tego pragnęła. Musiała przetrwać gdyż miała dla kogo.

            Resztę popołudnia spędziła na zabawie z synkiem. Bawili się wspólnie i cieszyli wspólnymi chwilami. Hermiona była zadowolona, że opuściła szpital. Nie zniosłaby tam ani minuty dłużej. Leżenie nie należało do jej ulubionych pozycji. Zawsze była aktywna i teraz też tak będzie.

             - Mamusiu – powiedział cicho Jamie odrywając się od zabawy. Grali właśnie w karty, gdy przerwał grę i spojrzał poważnie na matkę.- Ale ty nie umrzesz, prawda?

            Spojrzała na niego z lekkim zakłopotaniem. Poważne słowa z ust dziecka całkowicie zbiły ją z tropu. Nie spodziewała się, że mały będzie cokolwiek podejrzewał. Tymczasem mały smyk okazał się bystrzejszy niż wszyscy sądzili. Trochę zbił ją z tropu swoim zachowaniem.

             - Cześć wszystkim! – Już miała odpowiedzieć chłopcu, gdy niespodziewanie wszedł do środka Draco. Wyglądał na zadowolonego, chociaż z oczu biła troska. Nie był zachwycony kiedy Hermiona wyszła ze szpitala. Wolał żeby pozostała na obserwacji tak długo jak jest to możliwe. Przynajmniej byliby pewni czy wszystko jest w porządku.  – Słyszałem, że uciekłaś ze szpitala. – usłyszała nutę dezaprobaty w jego głosie i skrzywiła się lekko.

             - Miałam dość leżenia w łóżku – burknęła niezbyt zadowolona. – Czy to grzech?

             - W porządku. – Draco rozłożył ręce w obronnym geście widząc pazurki dziewczyny. – Liczę, że nie masz planów na wieczór. Adelajda zostanie z Jamiem, a my wybierzemy się na kolacje do Miltona.

             - Masz na myśli Gordona Miltona? – Hermiona otworzyła oczy z zaskoczenia, na co Draco pokiwał głową. Każdy słyszał o najpopularniejszej restauracji w Londynie przy East Endzie. Gordon Milton był mistrzem kuchni. Tworzył dania, które sam gotował i smakował. Zdobył sławę i majątek zaczynając od zera. Był znany nie tylko w ludzkim świecie, ale i tym magicznym. Tylko niewiele osób wiedziało, że Milton był charłakiem.

             - Naturalnie. Masz jakąś elegancką suknie? – spytał na co Hermiona pokręciła głową. Wiodła do tej pory proste i normalne życie. Nie potrzebowała eleganckich sukienek. – Na strychy są zamknięte suknie Astorii. Jeśli oczywiście ci nie przeszkadza. Bardzo mi zależy byś zjadła ze mną te kolacje. Musimy porozmawiać o czymś szczególnym.

            Pokiwała głową. Nie była snobką i pamiętała jak Astoria ubierała się po za szkołą. Zawsze należała do eleganckich kobiet. Sądziła jednak, że Draco wyrzucił wszystkie jej rzeczy. Tymczasem na rzekomym strychu kryło się mnóstwo różnych rzeczy. Nie tylko po Astorii, ale i po małym Benie. Zauważyła mnóstwo zdjęć małego chłopca. Wyglądali na szczęśliwą rodzinę. Żałowała, że to szczęście zostało tak brutalnie przerwane. Uroniła krople łzy, gdy jej wzrok padł na piękną czerwoną sukienkę. Była zachwycona. Czegoś takiego właśnie potrzebowała. Suknia była prosta przez co niezwykle skromna, a kolor miała iście uwodzicielski. Kiedy ją przymierzyła poczuła przyjemny dreszcz ekscytacji. Suknia pasowała do niej wręcz idealnie. Aż była tym trochę zaskoczona.

             - Nie będziesz szczęśliwa w tym domu – usłyszała cichy, ale stanowczy głos. Jęknęła oszołomiona i rozglądała się dookoła. Nikogo jednak nie zobaczyła. Pokręciła głową. Z pewnością się jej to wydawało. Była tego niemal pewna. Kiedy schodziła po schodach czuła drżenie na całym ciele. Nie była pewna jak Draco zareaguje na ten wybór. I czemu tak bardzo jej na tym zależało. Przecież Malfoy powinien być jej całkowicie obojętny. A jednak cieszyła się jak nigdy dotąd. Wiliam Malfoy bardzo ją skrzywdził. Wciąż nosiła blizny po tamtych wydarzeniach. Nie była pewna czy pozwoli kiedykolwiek jakiemuś mężczyźnie się dotknąć. Pragnęła zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Choć przez chwilę być szczęśliwa. Wierzyła, że jest to możliwe. Tylko w ten sposób zdoła osiągnąć jakikolwiek sposób. Tylko, czy brat jej wroga będzie idealnym lekarstwem dla niej? Nie była do końca tego pewna. Musiała przekonać się na własnej skórze.

            Kiedy pół godziny później stała przed Draconem i widziała jego pełną zachwytu minę czuła iż podjęła właściwą decyzje. Ta kolacja będzie początkiem czegoś nowego w ich życiu. Nie miała tylko pojęcia dokąd to ich zaprowadzi.

*~*~*
Na zakończenie:
Ten rozdział trochę krótszy niż zwykle, ale postanowiłam go nie przedłużać.
Nie chciałam za wiele pokazać z góry ani namieszać.
Jak myślicie historia Bleisa i Harr’yego świetnie się ze sobą łączy.
Trochę myślałam o nich, ale liczę iż przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na ciąg dalszy.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 005 „Trudne decyzje”
Ilość stron: 009
Ilość słów:  4 4715

14 komentarzy:

  1. Ha! Krótszy, ale przyjemny :D
    Gdy dwóch rywali spotyka się w jednym miejscu i zaczynają ze sobą współpracować - wiedz, że coś jest na rzeczy. Biedna Ginny. Teraz będzie musiała walczyć sama ze sobą i wybrać, co jest właściwie dla niej najważniejsze. Odwieczny problem kobiet - wybrać miłość swojego życia, czy mężczyznę, którego kocha się mniej, ale na którego można było zawsze liczyć. Trudny dylemat, zwłaszcza, że Blaise jak kocha to nie odpuści. [ i szczerze mam taką nadzieję, że nie odpuści xD ]
    Jestem ciekawa co z tych spraw morderstw wyniknie. Co fakt, to fakt, że pewnie jakby może wcześniej Harry więcej uwagi poświęcił przy sprawie Blaisa, to może wtedy by do czegoś doszli. A że Potter poszedł po najmniejszej linii oporu, no cóż... Faceci X.x
    I Draco. Kurdę, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się nim tak jarać!! Jeszcze, że się chcę Hermionie oświadczyć, och, aby tego nie zepsuł, bo mu nogi z dupy pourywam.

    Pozdrawiam!
    [ magiczny-ksiezyc.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, dziękuje, dziękuje.
      Tak Draco to mój ulubieniec, ale w tym opowiadaniu jakoś na Blais'a stawiam głównie skrzypce i liczę, że zaskoczę jeszcze tą historią.
      Jednak ponieważ to Dramione oni są tu najważniejsi liczę więc, że jednak nie zawiedzie chociaż jego mroczny charakter pozostał.
      pozdrawiam mocno!

      Usuń
  2. Dobra, mój komentarz nie będzie długi, ale się postaram :)

    To tak - strasznie mi się spodobał Twój Draco... jest taki trochę inny niż w typowych ff, ale cudowny... Jeszcze te plany <3
    Hmmm, Harry niekoniecznie przypadł mi do gustu, ale jest okej. Wyłapałam parę malutkich błędów, ale rozdział bardzo przyjemnie się czyta :)

    Kurde ostatnio miałam taki sam wybór, jak Ginny i szczerze to wybrałam miłość mojego życia :) Dobrze na tym wyszłam i mam nadzieję, że Ruda też będzie szczęśliwa.

    Życzę weny :))

    Miss xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek dziękuje za komentarz.
      Trochę się bałam pokazując tego Dracona w inny sposób.
      Ostatecznie bardzo go zmieniłam i to mnie zaskoczyło bardzo że wszyscy tak pozytywnie go przyjęli za co naprawdę dziękuje.
      Osobiście zamierzam zmienić wizerunek grzecznego chłopca jakim był Harry.
      W końcu nikt nie jest aż tak idealny, prawda?
      Może tu zaskoczę aby pozytywnie.
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za komentarz.

      Usuń
  3. Wujek Draco <3
    Mnie też się bardzo podoba Twój Draco. Końcówka daje dużo nadziei co do jego relacji z Hermioną ;) Faktycznie jego słowa o prawdziwej przyjaźni są zastanawiające.
    Widzę, że Ginny znów będzie rozdarta pomiędzy dwoma mężczyznami. Cóż, serce nie sługa. A wątek Harry'ego i Blaise'a faktycznie zapowiada się ciekawie.
    I jeszcze te morderstwa! Robi się ciekawie ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i znowu Draco xp.
      Tak staram się nadać powoli znaczenie ich relacji.
      W końcu nie spotkali się przypadkiem a Draco wykonywał zadanie swojego taty.
      Ogółem nie zdradzam szczegółów więc nie podpowiadam co będzie dalej ale mogę zapewnić nie będzie nudno!
      Oczywiście zapraszam wkrótce.

      Usuń
  4. Heyo!
    Aż mi się żal zrobiło naszego kochanego Blaise'a. Nigdy nie przepadałam za HarryxGinny, bo wydawało mi się to jakoś nienaturalne, ale Blinny... Matko, więcej Blinny! xD
    Wujcio Dracuś :3 W przyszłości zapewne będzie Tato Draco ^^ Jak o tym myślę, to tak jakoś mi weselej :D
    Współpraca Rona i Draco będzie... co najmniej dziwna, a przynajmniej tak uważam. Spotkałam się ze współpracą Harry'ego i Draco, ale Ron...
    Kilka uwag. Pisze się "Harry'ego", nie "Harr'ego" tak samo jak "Harry'emu". Również "Blaise", "Blaise'owi".
    Pozdrawiam i weny życzę ^^
    CanisPL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama uwielbiam Ginny w połączeniu z Nott'e, lub Blaisem a nawet samym Draconem.
      Dlatego jakoś nie przepadam za nimi ;)
      Tak, Draco i Ron nie przepadają zbyt za sobą co jest oczywiste ale kto wie co z tego wyniknie.
      Dziękuje za uwagi wezmę sobie do serca i zapraszam na kolejny rozdział już wkrótce.

      Usuń
    2. Taak, Nott jest wspaniały ^^ Uwielbiam Teomione, ogólnie kocham Theodora ^^ Jest taki uroczy <3

      Usuń
    3. Dokładnie. Chociaż tu pokazałam go w mrocznej wersji mam w planach Dramione pt. "17 again" gdzie Theodor będzie o wiele lepszą postacią! Tytułu nie muszę tłumaczyć i łatwo się domyślić o czym będzie xp

      Usuń
  5. Dobrze, że mi napisałaś o kolejnym rozdziale, bo kompletnie zapomniałam żeby sprawdzić. Co tu się dzieje? Morderstwa w Hogwarcie, Blaise coś kombinuje z Harrym... No i tak sukienka. Nie mogę się doczekać tej kolacji.
    Pozdrawiam
    dramione-ja-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawy rozdział :).
    I wcale nie jest taki krótki, przez bogate opisy wydaje się właśnie dłuższy :).
    Ogólnie jestem zaintrygowana tematem tego morderstwa w Hogwarcie, ale zaskoczona tym, ze McGonagall zachowała tak spokojną postawę. Uczennice jej mordują, a ona sobie kursy tańca organizuje... :D. Jednej rzeczy jednak nie rozumiem, zamordowana została siostra Blaise'a? Ponieważ napisałaś, że Blaise rozpoznał krzyk swojej siostry, ale to raczej nie była ona, prawda? Inaczej by się wówczas zachowywał, byłby wstrząśnięty, gdyby to jej ciało znalazł.
    Prawdę mówiąc, liczę na to, że nic nie wyjdzie z Blinny, mam ostatnio już go dosyć, taki przesyt. Cieszyłabym się, gdyby zostało stare, dobre połączenie Harry i Ginny. :)
    Oczywiście nie mogę doczekać się, opisu kolacji Draco i Miony, a także owoców współpracy Harry'ego i Blaise'a. :)
    Pozdrawiam serdecznie i weny życzę!
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak McGonagall trochę zaskoczyła mnie również xp
      Jakoś tak wszystko dopracowałam do siebie by śmiało pracowało według odpowiednich norm.
      Trochę Cię chyba rozczaruje w połączeniu Harry'ego i Ginny.
      Może w następnym opowiadaniu nad którym pracuje pomyślę o Tobie bo osobiście nie jestem zbyt wielbicielką tej pary xp.
      Posyłam pozdrowienia i dziękuje bardzo.

      Usuń
  7. "Teraz myślę, że rozwód był dla niej wspaniałomyślny. Teraz jest szczęśliwa." - nie wiem czemu, ale gryzie mnie nieco to powtórzenie "teraz" :/
    Kurcze, naprawdę podoba mi się to, że mimo iż z założenia opowiadanie to Dramione, to jednak wplatasz wątki reszty czarodziejów i naprawdę tworzysz z tego coś bardzo wartościowego, wyjątkową i oryginalną opowieść, no naprawdę!
    Nadal nie mogę tego przeboleć, że Hermiona jest chora... A totalnym zwrotem akcji była dla mnie wieść, że Draco chce jej się oświadczyć! No lol!
    Dobra, w sumie się tego spodziewałam :P

    Widzę, że u Harrego robi się skomplikowanie. A Ginny to już w ogóle nie rozumiem... Rozumiem, że uczucia mogą wracać, ale żeby płakać z tego powodu, bo kocha nadal tego, którego kochała przed Harrym? No chore to jest dla mnie, szczerze.
    Chce jak najszybciej ten rozdział i zaręczyny! No proszę, błagam!!!

    Wybacz, że ogólnie dopiero teraz czytam i komentuje, ale zaczęły mi się studia, a poza czytaniem to i piszę i grafikuję na wattpadzie, więc mam trochę na głowie :/ Jeśli komentarze czasami będą krótkie, to nie obraź się :x

    Pozdrawiam i zapraszam :)
    http://further-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń