Bo nie żyję
ani w przeszłości, ani w przyszłości.
Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi
mnie nic więcej.
Jeśli kiedyś
uda ci się trwać w teraźniejszości,
staniesz się
szczęśliwym człowiekiem.
- Paulo Coelho
Kroniki Proroka Codziennego 008:
Hej kochani!
Rety jak ten czas szybko leci.
Nie mogę uwierzyć, że oddaje w wasze łapki już siódmy rozdział.
Myślałam o bonusie lub jakiejś miniaturce. Chciałabym przedstawić w niej
historię miłości nie skupiającej się na Draco i Hermionie. Miałaby być to
przeszłość Ginny i Bleisa lub matki Hermiony z tajemniczym mężczyzną. Co wy na
to? Jestem ciekawa waszych podpowiedzi. Tymczasem pozdrawiam i zapraszam do
rozdziału. I przepraszam, że tak długo czekaliście. Trochę żałuje, że was tak
mało. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda. Pozdrawiam mocno i życzę
przyjemnej lektury.
*~*~*
Blaise
doskonale zdawał sobie sprawę w jak wielkie kłopoty się wpakował.
Oczekiwali od niego czegoś naprawdę niebezpiecznego. I
niemal niewykonalnego. Bo niby jak miałby to zrobić? Leastrange zawsze była
szalona, ale tym razem przechodziła samą siebie. Nie rozumiał czemu dał się w
to wpakować. Chciał przecież sprawdzić, czy z Ginny wszystko w porządku i
znaleźć sposób jak ją uwolnić. Teraz musiał znaleźć sposób by ostrzec Dracona i
Hermionę. Mały Jamie może być w niebezpieczeństwie. Dlaczego Bella chciała
porwać jego? Coś mu nie grało i zamierzał przeprowadzić prywatne śledztwo.
Jeżeli mu się poszczęści. Na razie był zbyt pilnowany przez Nott’a i Dafne. Nie
miał okazji zobaczyć jak ma się Ginny ani zajrzeć do szkoły. Dobrze, że
nadszedł czas egzaminów miesięcznych. W ten sposób uczniowie będą myśleć o
czymś innym niż o rozrabianiu. To morderstwo w szkole również mu się nie
podobało. Kolejna zagadka do rozwiązania. Zaczynał mieć ich dość.
- Masz ochotę
się napić? – Dafne podeszła do niego kusząc biodrami. Musiał przyznać, że
wyglądała całkiem ładnie. Ubrana w wyzywający strój. Skórzane spodnie i białą
opiętą bluzkę. W szkole kryła się z tym,
a teraz wyglądała naprawdę ponętnie. Mogłaby mu się nawet spodobać. Właściwie
Astoria zawsze wydawała mu się bardziej skromna niż Dafne. Śmierć siostry jeszcze
bardziej ją wyzwoliła. Skinął głową czując, że właśnie tego potrzebuje. Dafne
wzięła butelkę i dwie szklanki. Nie żałowała im. Potrzebowała tego. Alkohol
zrobił swoje w jego żołądku. Poczuł przyjemne spustoszenie.
- Co dalej
chciałabyś zrobić ze swoim życiem? – zapytał znienacka. Często sam sobie
zadawał te pytanie, ale nigdy nie znalazł właściwej odpowiedzi. Teraz po raz
pierwszy zadał je na głos. Dafne odgarnęła ciemne włosy i spojrzała na niego.
- Chcę zemsty
– odpowiedziała cichym i zdecydowanym głosem. – Astoria zginęła przez błąd w
sztuce. To była zapłata. Próbowałam powstrzymać zemstę, ale nie dałam rady.
Zaatakowali kiedy byłam zajęta czymś innym. Ktoś mi jednak zapłaci. I wiem
nawet kto.
- Draco? –
Blaise szybko zrozumiał o kogo chodzi. Pokręcił głową. Dafne nie od dziś żyła
chęcią zemsty. Trochę tego nie rozumiał. Przecież Draco nie zabił jej siostry.
On tylko kazał aresztować jednego z ich członków. Był też przyczyną do rozpadu
wielkiego gangu Voldemorta i upadku Śmieciożerców. To duży powód do zemsty dla
nich, ale nie jej. Tego kompletnie nie rozumiał.
- Nie uważasz,
że to szaleństwo? – spytał cicho. – Przecież zemsta na Draconie nic ci nie da.
Powinieneś wszystko sobie przemyśleć i spróbować żyć po swojemu. Astoria nie
żyje, podobnie jak jej synek. Przeszłość nie powinna mieć znaczenia.
- Doprawdy
Blaise i ty mi o tym mówisz? – prychnęła nie ukrywając swojej pogardy. – A ty
nie myślisz o zemście na Potterze? Szczególnie teraz? Przecież to on kryje się
za twoim wygnaniem.
- O czym u
diabła mówisz? – Blaise spojrzał z niedowierzaniem na nią. Przecież to nie
mogła być prawda. Harry wykorzystał sytuacje nic po za tym. Przypadkiem znalazł
się w złym miejscu i porze. W pewien sposób mu również pomógł, a przecież nie
musiał. Czy na pewno wszystko miało miejsce przez zderzenie losu? Może popełnił
błąd? Zaczynał coraz mniej rozumieć w tej całej sprawie. Czy naprawdę przesadzał? Sam nie wiedział.
Teraz kiedy Dafne zwróciła mu na to uwagę pomyślał iż coś nie gra.
- Nie
wiedziałeś? – Dafne wybuchła śmiechem. Nie sądziła, że Blaise będzie aż taki
naiwny. Ona już dawno odkryła mroczną stronę Pottera. – Zawsze przecież chciał
Ginny dla siebie. Od dawna podejrzewał o łączącym was uczuciu. Nic nie mówił
tylko czekał. Pragnął ją odzyskać za wszelką cenę, ale najpierw musiał
wyeliminować ciebie. Draco znał ofiarę, a właściwie nie ofiarę. Matt Dawson
całkiem świetnie się miewa. Mieszka niedaleko starej biblioteki w Londynie.
Wiesz o którym miejscu mówię, prawda? Jak nie wierzysz to sprawdź i porozmawiaj
z nim. Daje ci wolne dwie godziny. Tyle powinno wystarczyć nim reszta zacznie
się szukać.
Blaise pokiwał głową. Z początku się wahał i nie
bardzo wiedział, czy wierzyć słowom Dafne. Ostatecznie młoda kobieta była
przepełniona nienawiścią. Postanowił jednak wszystko sprawdzić i przekonać się
jak wyglądała prawda. Wziął adres od dziewczyny. Dom o którym mówiła odnalazł
bez trudu. Dzielnica nie należała do
bogatych. Wręcz przeciwnie. Wszystko wyglądało jakby panowała tu średnia
klasa. Wciąż nie wierzył, że Potter mógł się tak zachować. Jakoś kompletnie to
do niego nie docierało. Wydawało mu się, że znał swojego rywala. A przynajmniej
chociaż trochę. Najwyraźniej się mylił. Kiedy tylko zobaczył Matt’a całego i
zdrowego zawładnęła nim wściekłość. Tak wielka, że z trudem nad nią zapanował.
Musiał z nim porozmawiać. Dawson wyglądał na zaskoczonego kiedy ruszył przodem
w jego stronę. Najwyraźniej się go nie spodziewał ani trochę.
- Blaise? –
wyjąkał oszołomiony. – Jak mnie znalazłeś? Skąd wiedziałeś?
- Nie ty
będziesz zadawał tu pytania – warknął wściekle. W ręku trzymał różdżkę. Miał
wielką chęć wyładować się na nim. Z trudem nie zrobił tego. Od dawna tak nad
sobą nie panował. Kiedyś był bardziej nerwowy. Draco nie raz musiał hamować
jego zachowanie. To było dla niego naprawdę bardzo trudny okres w życiu. Teraz
znów przez to przechodził. I dlaczego? Z powodu kobiety, której nie powinien
kochać? – Opowiedz o sytuacji sprzed paru lat. Wraz z Potterem zawarliście
układ przeciwko mnie?
- Tak – jęknął
mężczyzna wiedząc, że nie ma w tym momencie wyjścia. Blaise przyparł go do muru. – Wpadłem po uszy
w kłopoty i nie miałem wyjścia. Groziło mi nawet więzienie. Moja rodzina
należała do zwolenników Czarnego Pana. Ojciec był kochankiem Leastrange. Wspólnie
torturowali
ludzi. Skazywali ich na
cierpienie. Ja również brałem w tym udział, ale chciałem ratować Mary. Mary
Travis. Pochodziła z rodziny mugoli, a ja pokochałem ją całym sercem. Dla niej
pragnąłem zmiany. Dlatego zgłosiłem się do Pottera. Ten zaproponował mi układ.
Nie widziałem w tym nic złego. Zwłaszcza, że wszyscy znaliśmy twój charakter.
Nikt nie wierzył, że mogłeś kochać ją na serio.
- Tak myślisz?
– syknął Blaise. Jego oczy błyszczały. Miał ochotę zamordować Pottera. – I
dlatego zrujnowaliście mi życie? Obydwaj?
- Tak było najlepiej. Ostatecznie nie wyszedłeś na
tym najgorzej. Jesteś sławny…. – Nie zdążył dokończyć. Blaise z całej siły
rąbnął go pięścią w nos. Krew trysnęła
barwiąc mu koszulkę. Nie zwrócił na to uwagi. – Na twoim miejscu bym znikał
zanim ktokolwiek dowie się o twoim istnieniu – dodał i odszedł nim zrobi coś
jeszcze głupszego. Potter po raz ostatni zakpił z niego. I dopilnuje by mu za
to zapłacił.
*~*~*
-Nie
mogę w to uwierzyć.
Wyszeptała Hermiona, gdy późnym wieczorem dotarli do
domu. Wciąż była oszołomiona. Spotkanie z ojcem nie wypadło tak jak myślała.
Dlaczego matka ją okłamywała? Czemu nie powiedziała mu prawdy? Nie tylko mu.
Ona również została oszukana. Przez całe życia uważała, że jest zwykłą mugolką,
która otrzymała niezwykły dar. Czy to dlatego była taka zdolna? Chwytała
zaklęcia w lot. Magia nie miała przed nią żadnych tajemnic. Jeszcze parę lat i
synek również otrzyma podobny list jak ona kiedyś. Przed jej oczami stanął
dzień, w którym po raz pierwszy otrzymała list. Już wcześniej czuła, że się
wyróżnia. Znała kilka sztuczek, umiała zamieniać kolory kwiatów, przywoływać
różne przedmioty. Matka bagatelizowała sprawę mówiąc iż to pewien etap rozwoju.
Wtedy nie zwróciła uwagi na niepokój w głosie rodzicielki. List przyszedł na
dzień przed jej jedenastymi urodzinami. Zawierał dziwną pieczęć i datę.
- Mamo, tato! Dostałam list! – powiedziała
zafascynowana tamtego dnia. Nie mogła ukryć swojej radości. Nigdy jeszcze nie
była tak zadowolona jak w tamtym momencie. Radość dosłownie ją rozsadzała od
środka. Czuła, że ta koperta mogła wiele zmienić w jej życiu.
Matka zbladła
przerażona natychmiast zabierając kopertę. Nie pozwoliła nawet dowiedzieć się o
co chodzi. Kilka dni później przyszła profesor MacGonagall. Obie kobiety
zamknęły się w kuchni i długo rozmawiały. Dopiero później profesorka przyszła
do niej i opowiedziała kim jest. Pamiętała, że długo nie mogła w to uwierzyć.
Przypomniała sobie również podsłuchane słowa.
- Obiecuje dotrzymać słowa, ale kiedyś
nadejdzie dzień w którym będzie musiała poznać prawdę. Nie można zbyt długo
ukrywać tajemnic. One same wyjdą na wierzch kiedy nadejdzie ich moment.
- O Boże! – wyszeptała nagle blednąc na
twarzy. – MacGonagall. Draco ona wie kim jest mój ojciec!
- Jesteś
pewna? – Draco nie do końca przekonany spoglądał na młodą kobietę przed nim. On
również był zaskoczony. Całe życie dokuczał Hermionie z powodu mugolskiego
pochodzenia. Teraz zaczynał tego żałować. Była czystej krwi. Tak samo jak on i
reszta jego przyjaciół. Dziwny uścisk w gardle sprawił iż poczuł wyrzuty
sumienia. Kiedyś był naprawdę strasznym bydlakiem.
- Tak –
pokiwała głową. – Otworzyłam skrzynkę. Wśród paru rzeczy i kawałka medalionu
znalazłam również list. Nie mam odwagi go przeczytać.
- Zrobimy to
razem – odparł zdecydowanie Draco. Podszedł do niej i stanął tuż obok. Hermiona
drżącymi rękami sięgnęła po list. Matka pisała go tuż po jej urodzeniu.
Wyczuwała dręczące kobietę wyrzuty sumienia. I coś jeszcze. Wielką miłość do
tajemniczego mężczyzny.
Droga Hermiono.
Kiedy czytasz ten list mnie może nie być już
na świecie. Żałuje, że lepiej nie zorganizowałam swojego życia. Kiedy poznałam
Grangera byłam wyrzutkiem rzuconym na wyspę. Pokochałam go. Naprawdę. Nigdy go
w tym nie okłamałam. Niestety wszystko się zmieniło. Pewien mężczyzna wszedł do
mojego życia i zdobył je zaskakując mnie. Od zawsze czułam, że jest wyjątkowy.
Wyróżniał się na tle znanych mi mężczyzn. Pokochałam go mimo przeciwności losu.
W tym momencie zapomniałam, że byłam mężatką. I gdy myślałam, że nic nas nie
rozdzieli. Niestety kontakt się urwał. Tak bez powodu. A potem na świat
przyszłaś ty i sprawiłaś, że moje małżeństwo odżyło. Wiem, że być może
popełniłam błąd. Właściwie nie tylko ten jeden. Wiele innych. Mam nadzieję, że
kiedyś mi wybaczysz i zrozumiesz. Nie wiem czy kiedyś poznasz swojego ojca.
Jego rodzina nigdy by mnie nie zaakceptowała. Byłam tylko zwykłą mugolką. Nikim
ważnym. Nie zdradzę ci jego imienia. Może kiedyś sama trafisz na trop jeśli
będziesz chciała. Daje ci medalion, który należał do jego rodziny. Jesteś moim
skarbem Hermiono i cię kocham.
Twoja mama.
Hermiona miała
łzy w oczach czytając ten list. Już od dawna nie była poruszona jak w tym
momencie. Matka nie miała łatwego życia, ale po części sama do tego
doprowadzała. Od samego początku wszystko nie szło tak jak powinno. Niestety
nie poznała nazwiska swojego rodzica. Znów będzie musiała szukać. Najgorsze, że
nie miała pojęcia ile czasu jej zostało. Na razie czuła się dobrze. Mogła
normalnie funkcjonować dzięki ziołom jakie otrzymała od Medyków. Jednak na jak
długo? Wiedziała iż w końcu nastąpi moment w którym organizm osłabnie i
przestanie walczyć.
- Nie ma żadnych informacji – wychlipała ocierając
łzy chusteczką. Draco podszedł do niej ostrożnie nie bardzo wiedząc jak się
zachować. Nigdy nie przepadał za łzami dziewczyn. Położył rękę na ramieniu i
spojrzał na medalion jaki trzymała w ręku. – Jedynie literka M przepleciona
dziwną rośliną. Widziałeś coś takiego?
- Niestety –
przyznał, chociaż znał większość arystokratycznych rodzin w tym kraju. Tę rzecz
widział po raz pierwszy. Pomyślał, że matka mogłaby mu pomóc lub Steve. Może
oni będą coś wiedzieli? Jakiś mały szczegół? W tym momencie wszystko było
naprawdę bardzo pomocne dla nich. Draco
uważnie obserwował Hermionę. Trzymała się nieźle, ale zdawał sobie sprawę jak
wszystko musiało ją przytłoczyć. On sam nie miał pojęcia jakby zachował się na
jej miejscu. Zdecydowanie zbyt dużo wszystkiego. Wciąż go zaskakiwał fakt iż
była czarodziejką czystej krwi. – Znajdziemy twoją rodzinę. Gdzieś jest ktoś,
kto nam pomoże. Na pewno.
- Chciałabym w
to wierzyć tak jak ty – westchnęła cicho zrezygnowanym tonem. Nie miała tak
wielkiej wiary. Może kiedyś było inaczej. Tak jak wówczas, gdy uciekali z
Harr’ym i Ronem. Nie mieli zbyt wiele i mogli liczyć tylko na siebie. Pamiętała
dobrze te czasy. Mieli naprawdę ciężko. Często spali pod gołym niebem nie mając
gdzie się ukryć. Voldemort zdawał się być wszędzie i szerzyć zło. Wzdrygnęła
się na same wspomnienia. Oby te czasy nigdy nie nadeszły ponownie. W świecie
czarodziejów od dawna panował ład i porządek. Nowy Minister może nie był
ideałem, ale wprowadził sporo konkretnych zmian.
- Gdzie się
podziała niezłomna Granger ze szkoły? – zapytał odgarniając kosmyki włosów.
Zadrżała pod jego dotykiem. Od bardzo dawna żaden mężczyzna nie znajdował się
tak blisko. Miała ochotę odejść, ale nie zrobiła tego. Jakby coś ją
paraliżowało.
- Niezłomna? –
Mimowolnie parsknęła śmiechem. – Przecież mnie nie znosiłeś. Zbyt dobrze
pamiętam chwile jakie spędziliśmy w szkole. Traktowałeś mnie jak wyrzutka. W
sumie nie wiedziałam który z was jest gorszy. Ty, czy twój brat.
Draco poczuł wyrzuty sumienia. Faktycznie mogła wtedy
tak myśleć. Przypomniał sobie o osobach które skrzywdził. Hermiona nie była
jedyna. Dobrze, że w porę się opamiętał i zgłosił do Dumbledor’a. Ojciec nigdy
mu tego nie wybaczył. Uznał za zdrajcę, a przecież dzięki temu uratował rodzinę
przed najgorszym. Jego brat uniknął więzienia, a przecież zasługiwał
całkowicie.
- Przepraszam, nie chciałam tak powiedzieć –
wyznała cicho widząc jak bardzo poruszyła go swoimi słowami. Mężczyzna pokręcił
głową.
- Miałaś prawo do takiego myślenia – przyznał
szczerze. Już miała mu odpowiedzieć, gdy zrobił coś czym ją całkowicie
zaskoczył. Przyciągnął do siebie i pocałował. Długim namiętnym pocałunkiem.
*~*~*
Blaise
nie mógł uwierzyć w całą sytuacje.
Jak Potter
mógł to zrobić? Owszem byli rywalami. On stał na granicy prawa kiedy zakochał
się w Ginny. A jednak chciał się zmienić. Pragnął tego. Potrzebował tylko
szansy. Niestety. Stracił ją w momencie, gdy postanowił zadawać się z ciemną
stroną. Nie żeby tego chciał. Po prostu rodzina była w tym tak głęboko iż nie
miał wyjścia. Przypomniał sobie fragment przeszłości, gdy po raz pierwszy
poczuł coś do Ginny. Wcześniej nie zwracał na nią uwagi. Nie wyróżniała się w
tłumie. Zwyczajna czarodziejka pochodząca z wrogiego domu. Świetnie grała w
Quiddicha i zawsze miała swoje własne zdanie. Podziwiał ją, ale nigdy by nie
powiedział tego na głos. Zawsze trzymał się z boku i spoglądał na nią. Nie miał
pojęcia dlaczego, ale go interesowała. Po prostu miała w sobie coś czym go
przyciągała. A potem to zdarzenie. Pamiętał wszystko zbyt doskonale. Voldemort
zlecił im zadanie na Pokątnej. Jemu i Ethanowi Gordonowi. Byli partnerami i
dobrymi znajomymi. Może ciężko nazwać ich przyjaciółmi. Ethan był prawdziwym
szaleńcem i czasami wykraczał po za granicę.
- Po
prostu weźmiemy te książki i już. Nie mam pojęcia czemu Czarny Pan ich
potrzebuje, ale nasza w tym rola by je dostarczyć – mówił cicho, kiedy stali
przed antykwariatem. Nie podejrzewali nawet, że ktoś może być w środku. Było
już późno i większość ludzi chowali się w domach. Od kiedy Voldemort zwyciężył
woleli nie wychylać się. Chociaż takie zachowanie też nie gwarantowało
bezpieczeństwa. W lochach Malfoyów przebywało wiele ludzi, którzy chcieli się
przeciwstawić. Ostatnio torturowano młodą dziewczynę. Wspomnienie jej krzyku
wciąż prześladowało Bleis’a. A później martwe ciało, które nie przetrwało
tortur.
- Tak
– skinął głową. – Żadnych zbędnych ofiar. Im mniej osób wie o naszej obecności
tym będzie lepiej.
Blaise jak zawsze chciał zachować
ostrożność. Nie lubił niepotrzebnego ryzyka. Weszli do środka. Antykwariat
wydawał się być pusty. Księga, której szukali miała być ukryta w gabinecie. Jakoś
udało im się odnaleźć sejf. Ethan miał go otworzyć, gdy usłyszeli śmiech.
Dźwięczny i radosny, który Blaise znał aż za dobrze. Ethan zastygł z różdżką w
ruchu. Rozpoznał dziwny uśmiech na twarzy tego mężczyzny. Zbyt dobrze go znał
by nie wiedzieć, że mężczyzna coś planował.
- Ethan, nie. – Blaise chciał mu
przeszkodzić lecz ten nie pozwolił na to. Skrył się w cieniu i kiedy drzwi się
otworzyły zaatakował. Ginny nie była wystarczająco szybka. Cios powalił ją tak
samo jak ból spowodowany zaklęciem. Ethan uwielbiał to. Zadawanie bólu
sprawiało mu niezwykłą przyjemność. Wystarczyła chwila by z ust i nosa Weasley
trysnęła krew.
- Daj
spokój, zabijesz ją! – próbował powstrzymać partnera. Ethan zbył go machnięciem
ręki. Nie wyglądał na kogoś, kto się przejmuje. Sobą, czy kimkolwiek innym. Nawet
wydał swoją siostrę, gdy ta randkowała ze zdrajcą. A później bez skrupułów był
przy egzekucji. I opowiadał o tym z niezwykłą lubością.
-
Blaise, proszę – szeptała torturowana Gryfonka. Widać, że długo nie wytrzyma.
Po raz pierwszy Blaise miotał się z tym co powinien zrobić. Wystarczyło jedno
spojrzenie na dziewczynę, jej bladą pełną łez twarz, by wyciągnął różdżkę.
-
Powiedziałem przestań! – mówił zdecydowanym i stanowczym tonem. Ethan wyglądał
na zaskoczonego.
- No
co ty żartujesz? – prychnął z pogardą. – Chyba nie zamierzasz użyć magii
przeciwko mnie z powodu tej szmaty? Blaise jesteś śmieszny. Chodź, ona jest
całkiem atrakcyjna. Zabawimy się we dwóch.
Na samą myśl, że miałby wówczas zbezcześcić
jej ciało zrobiło mu się nie dobrze. Nie myślał. Po prostu działał. Padło kilka
zaklęć. Gdzieś rzucił śmiertelne. Całkiem nieświadomie. Nigdy wcześniej nikogo
nie zabił. Jednak zrobił to by ocalić inne życie. I gdy patrzył na przerażoną i
sponiewieraną Weasley zrozumiał, że to może być droga do jego odkupienia. I nie
tylko. Pomógł jej i rozpoczął w ten sposób swoją nową drogę.
- Cholera jasna! – zaklął pod nosem zły, że
wszystko wyglądało gorzej niż myślał. Musiał porozmawiać z Ginny. Zrobi
wszystko by ją uratować, a potem zdecyduje. Dowie się jakie porachunki
przeprowadzić z Potterem. Nie, nie chciał zemsty. Pragnął tylko wiedzieć
dlaczego. No i musiał wiedzieć co z dzieckiem. Jego dzieckiem. Wcześniej o tym
nie myślał, ale teraz chciał poznać prawdę. Harry zapewnił, że da im
bezpieczeństwo. Tylko, czy na pewno mógł mu zaufać? Pokręcił głową. Teraz już
nie miał zielonego pojęcia.
- Myślisz, że masz prawo do jakiś żądań po tym
wszystkim? – prychnęła Bella, gdy poprosił ją o spotkanie z Ginny. Wiedział, że
będzie trudno. W głębi duszy miał jednak nadzieję, że kobieta się zgodzi. –
Jeszcze nie udowodniłeś swojej wartości. Twój czas się kończy, a dzieciaka
wciąż nie ma. Kiedy zaczniesz działać?
- Zapewniam, że już wkrótce – przyznał cicho.
– Ja dotrzymuje swojego słowa. Zgubiłem na moment drogę, ale odnalazłem ją. Od
Weasley chcę tylko informacji. Są mi niezbędne do mojej własnej zemsty.
Oczywiście jeśli to rozumiesz.
Bella przez
moment rozważała jego słowa. Blaise byłby głupi próbując jakiegokolwiek
podstępu. Nie wygrałby z nimi i chyba zdawał sobie z tego sprawę. Niechętnie
skinęła głową. Ich zemsta nie ucieknie, a może mieć jeszcze jeden powód do
radości.
- W porządku – pokiwała głową. – Masz pół
godziny. Możesz zanieść jej jedzenie. Chwilowo potrzebna jest nam żywa.
Złowrogie
słowa Leastrange zawisły w powietrzu. Dawały Bleisowi nie wiele szans do
działania. Musiał jak najlepiej wykonać swoją misję. Zbyt wiele ryzykował.
Posłusznie poszedł po tacę z jedzeniem. Nie było tego dużo. Jakaś kasza jaglana
z mięsem i napój. Pomoże przetrwać trudne chwile. Gdy znalazł się w celi poczuł
wielki szok. Ginny wyglądała po prostu strasznie. Ktoś musiał ją torturować. Z
czoła i ust pociekła krew. Dobrze, że pomyślał o mokrym ręczniku, wodzie i
szmatkach. Na jego widok kobieta wydobyła z siebie cichy okrzyk zaskoczenia.
- Zdradziłeś nas – wyszeptała nie mogąc w to
uwierzyć. Choć przez chwilę myślała, że może mu wierzyć. Pragnęła zobaczyć
dawnego Bleis’a którego kochała i za którym tęskniła. Niestety. On wyraźnie
odszedł. I zastąpił go ktoś inny. Ktoś, kto był ich wrogiem.
*~*~*
Draco
dyskretnie wyszedł z pokoju w którym Hermiona bawiła się z synkiem.
Obserwowanie
ich sprawiało mu przyjemność. Było coś pięknego w widoku matki i syna razem.
Tak samo jak Astoria i Ben. Ona naprawdę kochała swojego synka. Sama go
przewijała, karmiła. Nie chciała pomocy niani. Była z nim o wiele częściej niż
on, który zajęty swym imperium budował majątek. Wiecznie zapracowany,
naburmuszony coraz mniej czasu spędzał w domu. Zupełnie jakby uciekał. Czy coś
w tym było? Być może. Na początku naprawdę czuł coś do Astorii. I miał
wrażenie, że ona również odwzajemnia te uczucie. Potem odkrył pochodzenie
dziewczyny. Została adoptowana. Tuż po śmierci swoich prawowitych rodziców.
Matka Astorii urodziła martwe dziecko. By zagłuszyć plotki adoptowano niemowlę
z rodziny mugoli. Czystym przypadkiem Astoria okazała się być magiczna.
Degrassowie mieli naprawdę wiele szczęścia. Z całej rodziny przeżyła tylko matka,
która odcięła się od ojca. Przepełniony nienawiścią mężczyzna był gotów zabić
nawet własną córkę. Gdyby Dafne nie ocaliła jej tamtej nocy z pewnością by tego
nie przeżyła. Młody Malfoy w swoim życiu przeżył zdecydowanie zbyt wiele
dramatycznych chwil. Ludzie mogą mówić, że stał się mięczakiem. Dawno przestał
kpić z ludzi, pokazywać swoje wyrachowanie. Brutalne przeżycia sprawiły iż
inaczej patrzył na świat. Pragnął pomagać. Realizować się w czymś co daje życie, a nie je niszczy. Nie
stracił jednak swojego charakteru. Jeśli chciał umiał być stanowczy i twardy, a
nawet bezwzględny. Jednak zdecydowanie częściej pokazywał drugą stronę i
pasowało mu to. Teraz zamierzał walczyć. O szczęśliwszy los tej dwójki.
Hermiony i Jamiego. Po za matką chłopiec nie miał nikogo na świecie. Nie
wliczał dziadka despoty. I jego samego również nie, chociaż po ślubie z
Hermioną zostaną rodziną. Ta myśl wciąż była dla niego dziwna. Chyba o wiele
bardziej by wolał gdyby Hermiona go nienawidziła. Zwłaszcza, że dał jej ku temu
wiele powodów. Niestety wszystko wyglądało zupełnie inaczej i musiał teraz
ponosić konsekwencje. Nie żeby w jakiś
sposób mu to przeszkadzało. Pusty dom wypełnił się śmiechem dzieci i radością.
Brakowało mu tego przez ostatnie lata. Westchnął cicho i jeszcze raz spojrzał
na medalion. Skąd pochodził? Kto go posiadał? Dlaczego Jane Granger ukryła
tożsamość mężczyzny z którym sypiała. Najwyraźniej matka Hermiony miała słabość
do czarodziei. Najpierw ten tajemniczy człowiek, a później ojciec Kruma. Trochę
się dziwił, że Hermiona wyrosła na taką normalną osobę. Jakby nie było nie
miała najlepszego przykładu. On również nie miał.
- Chciałeś z nami porozmawiać. – Z zamyślenia
wyrwał go głos matki. Ucieszył się na jej widok. Od kiedy odeszła od ojca nie
miał z nią najlepszego kontaktu. Owszem ojciec był łajdakiem, ale jakoś nie
umiał dodrzeć do całej sytuacji. Szczególnie, gdy jakiś miesiąc po rozwodzie
matka wyszła za Severusa Snep’a i od tamtej pory tworzyli całkiem szczęśliwe
małżeństwo. – Twoja sowa trochę mnie zaskoczyła, a już na pewno widok Granger w
domu. Co ona tu robi?
Mimo
wszelkich zmian jakie zaszły w kobiecie wciąż nie umiała ukryć swojej niechęci
dla kobiety. Draco westchnął i na spokojnie wszystko wyjaśnił. Opowiedział o
wszystkim nie kryjąc brutalnego zachowania Wiliama. Matka również go uwielbiała
i zaczynała rozumieć swój błąd w wychowaniu syna.
- Na zbyt wiele mu pozwoliliśmy – wyszeptała
tłumiąc łzy. Była przerażona ogromem brutalności swojego syna. Żadna kobieta
nie zasługuje na taki los. Ja od początku wyczuwałam zło w Liamie. Czasami
spoglądał w taki sposób, że się go bałam. Bardzo wrósł w twojego dziadka. Nigdy
go nie poznałeś i może to i dobrze? Dziadek należał do mrocznych i
niebezpiecznych osób. To on ukształtował charakter twojego ojca. Spaczył go
zupełnie. Już w szkole zachowywał się z nieskrywanym okrucieństwem. Wiesz, że
został nawet oskarżony o gwałt Lilly Evans? Nigdy mu tego nie udowodniono, ale
ja myślę iż to prawda. Decyzja kiedy od niego odeszłam była najlepsza jaką
kiedykolwiek podjęłam. Już wcześniej chciałam to zrobić, ale byłeś mały.
Wiedziałam jednak, że nie pozwoliłby mi zabrać żadnego z was.
- Tak. – Draco musiał się z tym zgodzić.
Niechętnie wracał do przeszłości, ale matka miała dużo racji w tym co mówiła.
Teraz kiedy posłuchał jej szczerej wypowiedzi zaczął inaczej patrzeć na
wszystko. Ze Snap’em była naprawdę szczęśliwa. Wręcz promieniała. Mężczyzna
stanął na wysokości zadania, chociaż miał pod górkę. Musiał długo udowadniać
swoją niewinność i dlaczego tak wszystko rozegrał. Na szczęście pośmiertny list
Dumbledor’a sporo wyjaśnił i pomógł oczyszcić imię mężczyzny. Najgorsze było już za nimi.
Prawie, bo wciąż pozostała choroba Hermiony. Draco nie mógł zrozumieć czemu
dobrych ludzi spotykają złe rzeczy. Niestety życie bywało brutalne i wciąż
dostarczało im trosk na które nic nie mogli poradzić. – Mimo wszystko Jamie jest cudownym
dzieckiem. Nie odziedziczył spaczenia po ojcu. Miłość matki pomogła mu wyrosnąć
na wspaniałego chłopca. Niestety Hermiona jest poważnie chora. To białaczka i
mamy niewiele czasu. Jeśli możesz pomóc będę naprawdę wdzięczny.
- Bardzo bym chciała – powiedziała oglądając
amulet od Dracona. – Niestety nie mogę sobie przypomnieć rodziny z takim
herbem. Trochę przypomina mi herb Degrassów, ale to nie możliwe. Musiałbyś
porozmawiać z rodzicami Astorii. Może oni by cokolwiek wiedzieli. A ty
kochanie? Może coś wiesz na ten temat?
Snape,
który obiecał stworzyć eliksir łagodzący bóle z uwagą spoglądał na medalion.
Wydawał mu się dziwnie znajomy. Gdzieś w odległej przeszłości już go widział.
Pokręcił głową z niedowierzaniem. To nie było możliwe. Ta osoba nie żyła już od
bardzo dawna. Czysty przypadek, a jednak. Żył wystarczająco dużo, że nie
wierzył w przypadki.
- Coś wiesz. – Draco był wystarczająco bystry
by zauważyć zachowanie starego przyjaciela. Kiedyś był gotów ryzykować dla niego
własnym życiem. Właściwie w dużej mierze dzięki niemu Draco przetrwał
najtrudniejsze chwile. Podobnie jak Harry Potter. Obydwaj wiele mu
zawdzięczali. – Możesz mi powiedzieć. Tu chodzi życie Hermiony.
Snape
zawahał się. Draco miał racje. A jednak przeszłość powracała niczym burza
gradowa i mogła zniszczyć jego przyszłość. Jeden błąd. Chyba, że odpowiednio to
rozegra i nikt na tym nie ucierpi.
- Masz racje Draco. Wiem do kogo należy ten
amulet – odparł bardzo cicho. – Myślałem, że ten człowiek nie żyje od bardzo
dawna. Jest moim przyrodnim bratem. Niechcianym członkiem rodziny i taką czarną
owcą. Nigdy o nikogo nie dbał. Myślał tylko o sobie. Wciąż nie mogę uwierzyć,
że ten amulet należy właśnie do niego. Matka Hermiony niezbyt dobrze wybierała
sobie kochanków.
Draco już
po raz kolejny usłyszał te słowa i smętnie pokiwał głową. Dobrze, że córka
należała do innych kobiet. Piękna, inteligentna i bardzo mu imponowała.
- Gdzie go znajdę? – zapytał z nadzieją Draco.
Cała wiara w tym obcym mężczyźnie, który był ojcem Hermiony. Tylko on mógł mu
pomóc.
- Kiedy ostatni raz go widziałem przebywał w
opuszczonym budynku, gdzie mieszkają bezdomni mugole. Dość niebezpieczne
miejsce. Powinieneś na siebie uważać jeśli planujesz się tam wybrać. To
niebezpieczne miejsce. Nie zabieraj tam Hermiony.
- Do głowy mi to nie przyszło – stwierdził
zdecydowanym głosem. – Dziękuje, że mi pomagasz. Ja wiem, że sprawy przybierają
dziwny obrót. Wszystko wygląda nie tak jak sobie zaplanowaliśmy.
- Najważniejsze byś był szczęśliwy – odparł
łagodnie Snape rozumiejąc obawy Narcyzy. – Jednak nie spodziewałbym się zbyt
wiele po Henryku. On zawsze dbał tylko o siebie. Już dawno zakopał rdzeń
człowieczeństwa.
Draco
pokiwał głową. Miał jednak nadzieję, że Snape się mylił. Potrzebował tej
nadziei. Oboje jej potrzebowali. W tym momencie to wszystko co im pozostało.
*~*~*
Hermiona
pospiesznie odwróciła się od gabinetu, gdzie Draco rozmawiał z matką i Snap’em.
Czuła
dzikie bicie serca. Znaleźli jej ojca. Czy naprawdę był takim złym człowiekiem?
W sumie po ostatnich mężczyznach matki faktycznie wszystkiego można się było
spodziewać. Ta kobieta nie dbała o niczyje uczucia. Tylko swoje zachcianki. Nie
zawsze była złą matką. Kiedyś wiedli szczęśliwe życie. Nim Hermiona odkryła, że
jest czarownicą. Po części mogła powiedzieć, iż sama jest odpowiedzialna za
tamtą sytuacje. Poczuła niechciane łzy pod powiekami. Nie powinna w ogóle
przyjść na świat. Matka popełniła koszmarny błąd wiążąc się z ojcem, a potem
było jeszcze gorzej. Czy w ogóle kiedykolwiek w jej życiu zaświeci słońce?
Odruchowo zerknęła na pierścionek widniejący na palcu. Delikatny brylant zdobił
palec i przypominał o obietnicy. Czy naprawdę tego chciała? Mogła
unieszczęśliwić ich oboje. Przecież nie jest pełnowartościową kobietą. Nie po
tym co zrobił Wiliam. Wspomnienia gwałtu żywo zachowały się w pamięci. Czasami
przychodziły nocami. Owszem próbowała zapomnieć, żyć normalnie. Chodziła nawet
do mugolskiego lekarza zwanego psychiatrą. Sympatyczna pani doktor trochę
pomogła rozładować napięcie. Kiedy ukochany synek przyszedł na świat poznała
kogoś. Sympatyczny Ethan Jones. Miał sporo uroku i wydawał się być bardzo
łagodny. W dodatku polubił Jamiego. Umówiła się z nim na kilka randek. Kiedy
poczuła, że jest wystarczająco dobra kupiła elegancką bieliznę. Chciała go
zaskoczyć. Na początku było naprawdę miło. Ethan był niezwykle delikatny, wręcz
uwodzicielski. A potem nastąpił koszmar. W momencie, gdy chciał w nią wejść
powróciły mroczne wspomnienia. Nie umiała nad sobą zapanować. Po prostu
wyrzuciła go z łóżka. Wykrzyczał, że jest dziwaczką i straszną idiotką. Miała
łzy w oczach, ale mówił prawdę. Kim była skoro nie umiała oddać się zwykłemu
facetowi? Przecież go lubiła, a może nawet i coś czuła. Jak zareaguje Draco,
gdy zobaczy iż nie będzie mogła dzielić z nim łóżka? Przecież taki facet jak on
z pewnością potrzebował kobiety. Poczuła dreszcz niepokoju na samą myśl o tym.
Musiała spróbować. Teraz, zanim nie jest za późno. Do tego potrzebowała
kobiety. Ponieważ Ginn została porwana musiała zgłosić się do kogoś innego.
Narzeczona Rona! Owszem nie powinna im się narzucać, ale w tym momencie nie
miała wyjścia. Jej stosunki z Ronem bardzo powoli wracały do normalności. Mogła
czuć i rozmawiać przy nim swobodniej. Dawny żal zanikał, chociaż wciąż nie
umiała mu powiedzieć powodów dla których go wówczas zostawiła. Nie sądziłaby
kiedykolwiek zrozumiał. Na szczęście Pamela była szczególną osobą. Po godzinie
wysłała sowę z datą spotkania. Nikt nie protestował kiedy powiedziała o
spotkaniu. Draco wyglądał nawet na ucieszonego. Pewnie chciał sprawdzić
informacje od Snep’a. Postanowiła nie wnikać w jego śledztwo. Jak będzie gotowy
z pewnością o wszystkim jej powie. Ufała mu. Dziwne nie sądziła, że
kiedykolwiek tak zrobi i zaufa komuś. A szczególnie Malfoyowi. Los bywał
naprawdę zaskakujący. Jak mogła pomyśleć
o sobie z Malfoyem? Owszem był moment w którym miała nadzieję. To na piątym
roku. Szkolny bal w czasie konkursu Trójmagicznego. Miała wtedy mnóstwo na
głowie i w zasadzie nie zwracała uwagi na wszystko co się dzieje. Kiedy Wictor
zaprosił ją by poszła z nim na bal była pod wielkim wrażeniem, chociaż nie
przyznawała tego. Nie wyczuwała wtedy żadnego zagrożenia. Wydawał się być
normalnym chłopakiem mającym problemy z masą fanek. Czuła się dobrze i
bezpiecznie w jego towarzystwie. Problemy przyszły później, gdy matka wyszła za jego ojca. A Malfoy? Była
wściekła na Harry’ego i Rona za brak empatii w stosunku do niej i Kruma. Miała
łzy w oczach i schowała się w kącie by o wszystkim zapomnieć. Bal zdecydowanie
nie przebiegał jak chciała, a wszyscy dookoła mieli świetne humory.
-
Granger? – zdumiał się Malfoy podchodząc do dziewczyny. Wcześniej widział go u
boku Kruma. Wyglądała przepięknie w tej różowej sukni. Po raz pierwszy zwrócił
na nią uwagę. Po prostu oniemiał widząc jak schodziła po schodach pół godziny
wcześniej. Wręcz promieniała szczęściem. Teraz siedziała zapłakana nie kryjąc
swojego smutku. – Co się stało? Krum Cię skrzywdził?
Spojrzała spod oka wyraźnie zaskoczona jego
troską. Wydawał się być szczery, ale mimo wszystko zachowała czujność.
Ostatecznie Malfoy to Malfoy. Wszystkiego można się po nim spodziewać.
-
Czego chcesz? – zapytała otwarcie. Malfoy pokręcił głową i przysiadł się koło
niej. Hermiona pociągnęła nosem. Była zła na siebie, że widzi ją w takiej
sytuacji. Później z pewnością będzie z niej drwił do woli.
- Nie
mogę być miły? – prychnął z lekką ironią w głosie. – Powiesz co zaszło?
- Nic
to tylko Potter i Weasley. Są idiotami – stwierdziła takim tonem, że Malfoy się
roześmiał. Chyba po raz pierwszy widziała jego śmiech. Zawsze był ironiczny i
niedostępny. Pokazywał swoje brutalne oblicze podobnie jak jego brat. I gdy już
myślała, że sobie pójdzie Draco zrobił coś najbardziej niespodziewanego.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Ten pocałunek kompletnie ją zaskoczył.
Miała wrażenie, że świat stanął w miejscu i byli tylko oni. Nikt już nigdy nie
pocałował jej w ten sposób.
Odruchowo
dotknęła swoich ust wspominając tamten żar jaki czuła. Czy znowu będzie tak
samo? Draco da jej wszystko, co wówczas czuła? Bardzo tego pragnęła. Chciała
znów być jak pełnowartościową kobietą. Miała szczęście iż Pamela przystała na
ich spotkanie. Mogła poprosić Lunę, ale ta kobieta żyła jakby w innym świecie.
Z pewnością nie pomoże w sposób jaki oczekiwała. Całe szczęście miała na kogo
liczyć. Pamela czekała na nią przed umówionym pubem. Niezwykle ładna i zgrabna
dziewczyna, chociaż bardzo skromna. Miała na sobie beżową sukienkę i czarną
skórę. Wyglądała przez to bardzo młodzieżowo. Hermiona cieszyła się, że Ron
odnalazł szczęście pomimo ich rozstania. Wciąż jeszcze nie powiedziała mu o
wielu rzeczach i chyba nigdy nie będzie miała odwagi tego zrobić.
Najpierw
poszły na zakupy. Po części Hermiona opowiedziała w czym rzecz. Pamela ją
rozumiała. Zdążyła się dowiedzieć jakie piekło przeszło i skąd przyszedł Jamie.
Miała wiele szacunku dla Malfoya po tym co robił. Może w przeszłości ich
stosunki były różne. Teraz bardzo go podziwiała. Odwiedziły sklep z bielizną.
Hermiona wybrała specjalny ciuch na ten wieczór. Elegancka, czerwona bielizna
pasowała do niej. Dodatkowo poszła do fryzjera. Postanowiła skrócić włosy i
zrobić jasne pasemka. Całość wyglądała naprawdę świetnie. Była z siebie
naprawdę dumna. Nie sądziła iż parę drobiazgów pomoże jej wyglądać tak świetnie
i poprawi samopoczucie.
- Niedługo pewnie i tak większość wypadnie –
stwierdziła cicho gdy siedziały przy kawie i ciastku. Wkrótce będzie czekała ją
chemia. Chyba, że Draco sprawi jakiś cud i ojciec pomoże. Miała cichą nadzieję
chcąc wierzyć w jego dobre intencje. W końcu jakieś cechy musiała po nim
przejąć.
- Choroba się rozwija? – zapytała cicho Pamela
z nieskrywaną troską. Kiedyś wiele słyszała o Hermionie Granger i była trochę o
nią zazdrosna. Musiało minąć trochę czasu nim oswoiła się ze wszystkim i
zrozumiała, że zazdrość była niszcząca, a Ron naprawdę o niej zapomniał.
- Tak – przytaknęła . – Są takie dni w których
ból nie pozwala mi wstać z łóżka. Nie myślę o tym, walczę. Wiem, że gdybym się
poddała wiele bym straciła. W końcu mam dla kogo żyć, prawda?
Pamela
przytaknęła. Zaimponowała swoją odwagą i usposobieniem. Miała nadzieję, że
przetrwa. W końcu przyszłość bywa naprawdę zaskakująca. Nikt nie wiedział co go
czekało. To właśnie było najstraszniejsze.
*~*~*
Na zakończenie:
I jak wam się
podobał rozdział?
Za wiele się w nim nie działo, ale jednak. Miał w sobie coś wyjątkowego. Szczególnie jeśli w grę wchodzą relacje Draco i Hermiony. Muszę też zwrócić uwagę na relacje Ginny i Bleis’a. I oczywiście Złoty chłopiec również ma coś na sumieniu.
Za wiele się w nim nie działo, ale jednak. Miał w sobie coś wyjątkowego. Szczególnie jeśli w grę wchodzą relacje Draco i Hermiony. Muszę też zwrócić uwagę na relacje Ginny i Bleis’a. I oczywiście Złoty chłopiec również ma coś na sumieniu.
Zapewniam, że sporo
się jeszcze wydarzy. I liczę, że wam zaimponuje.
Pozdrawiam mocno i zapraszam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam mocno i zapraszam na ciąg dalszy.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Pokochać łotra”
Tytuł rozdziału: „przeszłość zawsze wraca”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 557
Och, ile się tutaj dzieje! :) Oczywiście w pozytywnym sensie. Uchyliłaś nam rąbka tajemnic. Może zacznę od tego, czym jestem najbardziej zaskoczona: przyrodni brat Snape'a ojcem Hermiony! To się w głowie nie mieści, serio, takiego rozwiązania sie nie spodziewałam. Dalej mocno zdziwiłam się tym, ze Astoria była adoptowana, co prawda jej rola zawsze jest tylko wspominana, z oczywistych względów, ale i tak mną ten fakt nieco wstrząsnął, to by znaczyło, że jej synek był półkrwi... Hmm.
OdpowiedzUsuńSłowa Ginny bardzo smutne, ale z drugiej strony mnie tam cieszy taki obrót sprawy(ja wciąż wierzę w Hinny :D!). Jednak z drugiej strony te słowa musiały mocno ugodzić Blaise'a zwłaszcza, że jego uczucia są niezmienne.
Jeszcze raz: fantastyczny rozdział :).
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny!
Charlotte
Dziękuje.
UsuńJakoś ten rozdział uważam za najbardziej romantyczny ze wszystkich ;) Tak postanowiłam trochę zaszokować publiczność i chyba mi się udało. Co do Ginny i Blei'sa to moja ulubiona para z parringów, więc możecie liczyć na coś miłego ;)
pozdrawiam serdecznie.
Na początku napiszę to, co zawsze: Co tu się porobiło?! Teraz mogę przejść do dalszej części mojego komentarza, a mianowicie to, że Snape zna ojca Hermiony. No i ta cała sytuacja z Astorią mi się nie podoba, ale tak poza tym to rozdział super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja to Ja
Moim zdaniem sporo się tutaj działo.
OdpowiedzUsuńBlaise poznał prawdę. Zarówno jemu, jak i Harry'emu bardzo zależy na Ginny. Dwóch facetów, jedna kobieta... to się nie może skończyć dobrze. Sama nie wiem, któremu kibicuję.
Tajemnica ojca Hermiony rozwikłana! Cóż, tego się nie spodziewałam. Jestem ciekawa, jakim człowiekiem okaże się ten mężczyzna.
Widzę, że ponownie sparowałaś Snape'a i Narcyzę. Podoba mi się ta parka :D
I pocałunek Draco i Hermiony <3
Pozdrawiam ;)
Starałam się trochę namącić w życiu naszego Trio. I tak uwielbiam tę parę i nie mogłam się oprzeć ich razem.
UsuńOstatecznie Narcyza nigdy nie była taka zła tylko trochę zagubiona przez swojego męża.
:) Jakiś początek musi być między nimi.
pozdrawiam mocno!
O mój Boże. Nie umiem w tym momencie powiedzieć o niczym, jak nie o końcówce. Chuj wie czemu, tak naprawdę ale miałam łezki w oczach... Chcesz mi wytłumaczyć, dlaczego!? :<
OdpowiedzUsuńKuźwa mać, no. Tak kocham Hermionę, że zabiłaś MNIE bardziej tą białaczką, niż ją. Serio. No serio. Kuźwa. Nie pozbieram się po tym rozdziale XD
I kurde aż mi się chce kolejnego rozdziału... Bo jestem ciekawa jej zachowania w łóżku, OFC, bo cóżby innego XD To moje klimaty i w dodatku tak perfekcyjnie ten temat wprowadziłaś, że aż mnie nosi i nie doczekam się chyba *.*
Kurde, niestety woła mnie Researching, dlatego zdrówka i weny i pisz szybko <3
http://further-life.blogspot.com/