niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział 008 „Wygrać z przeszłością”



Rozdział 008 „Wygrać z przeszłością”

„Chodzi­liśmy nie szu­kając się,
ale wiedząc, że chodzi­my po to,
żeby się znaleźć.”
Julio Cortazar

Kroniki Proroka Codziennego 009:
Hej kochani!
Długo myślałam w jakim kierunku posłać te opowiadanie. Ogółem sam pomysł rozwija się całkiem nieźle. Podobnie jak i sama akcja, chociaż jak sami zauważyliście miejscami może zdecydowanie za szybko. W sumie sama muszę przyznać, że miejscami trochę za bardzo przyspieszyłam, ale po części taki był właśnie powód. Sami zresztą zobaczycie. Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam podoba i coś jeszcze z tego będzie. Lubię te opowiadanie i liczę na was.
Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział i pozdrawiam mocno!

*~*~*
         -Straciłam dziecko tuż po twoim zniknięciu.
                Wyznała Ginny zbolałym głosem kiedy Blaise zażądał rozmowy. Strach powoli ją opuścił. Dopóki Śmieciożercy mieli swoje żądania mogła czuć się bezpiecznie. Nie skrzywdzą jej. Dodatkowo obecność Zabiniego trochę pomagała. Chociaż przez chwilę mogła zapomnieć o kłopotach. Niestety. Brutalne pytanie o dziecku sprawiło iż powróciły wspomnienia z przeszłości. Tak bardzo chciałaby o nich zapomnieć. Ból tamtych chwil powrócił ze zdwojoną siłą. Była pewna, że o wszystkim już zapomniała. Starała się nawet nie rozmawiać  na ten temat. Kiedy tylko odkryła, że jest w ciąży poczuła najpierw strach, a potem szczęście. Miała zaledwie szesnaście lat i całe życie przed sobą. Owszem panowała wojna, drżała o życie swoich bliskich. Jednak przepełniało ją szczęście którego nie potrafiła ukryć. Kiedy Harry odszedł miała wrażenie iż straciła cały świat. Tak bardzo go kochała. Odkąd pamiętała miała na nim małą obsesję. Niestety związek ze Złotym chłopcem nie został bajką, a rozczarowaniem. Długo dochodziła do siebie. Potrzebowała miłości i poczucia bezpieczeństwa. Wtedy właśnie spotkała Zabiniego. Najpierw przypadkiem, gdy wściekła na swoich braci opuściła dom nie dbając o bezpieczeństwo. Właśnie trwały ferie zimowe i miała dość wszystkiego. Wciąż nie otrzymała żadnych wiadomości od Harry’ego i reszty. Wiedziała, że wyruszył na poszukiwania czegoś co pomoże powstrzymać Czarnego Pana. Wierzyła w nich. Miała nadzieję, że uratują ich świat. Wciąż dochodziły słuchy o morderstwach i zaginięciach. Nikt nie był bezpieczny.

                 - Proszę, proszę mała zdradziecka krewka – prychnął ktoś z pogardą. Ginny rozpoznała gros i nie kryła swojego strachu. Theodor Nott i jego kumpel Jordan Travis. Gdzieś w kącie był Blaise ze swoim przyjacielem Ethanem Gordonem. Tego ostatniego najmniej wspominała. – Co robisz z dala o tej porze, dziwko?

                 - Nie twój interes! – krzyknęła odważnie sięgając po różdżkę.  Nott i pozostali się wycofali. Została jedynie z Gordonem i Blaisem stojącym gdzieś w kącie. Starszy właściciel księgarni leżał nieprzytomny. Nie mógł jej pomóc.

                 - Blaise zabieraj to co szukamy, ja ugoszczę pannę Weasley – mruknął wyraźnie zadowolony z tego spotkania Gordon. Ginny odruchowo zrobiła krok w tył. Mina tego mężczyzny nie wróżyła nic dobrego. Wiedziała, że ma powód do strachu. Już w szkole krążyły o nim okrutne plotki. Tak jak Wiliamie Malfoyu. – Od dawna miałem chęć to zrobić.
                 - Odejdź. – Głos nie brzmiał już tak odważnie. Wiedziała jak sporo ryzykuje. W tym momencie powinna uciekać, ale coś ją paraliżowało. Zamierzała walczyć za wszelką cenę. Musiała udowodnić, że nie jest małą i bezbronną kobietką. Umiała się bronić i znała różne zaklęcia. Wyciągnęła różdżkę. Ethan prychnął rozbawiony i uniósł swoją. Padło pierwsze zaklęcie. Potem następne i kolejne. Ginny broniła się resztkami sił. Ostatnie ostre zaklęcie sprawiło, że wylądowała na ścianie. Różdżka wypadła jej z rąk. Jęknęła, gdy fala bólu przeszła przez ciało. Na twarzy Ethana widać było uśmiech.

                 - Naprawdę sądziłaś, że ze mną wygrasz suko? – pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jesteś większą idiotką niż twoi przyjaciele. Najwyższa pora byś zobaczyła jak wielką cenę płaci się za naiwność.

                Krzyknęła, kiedy kolejne zaklęcie uderzyło w nią. Ethan był niezwykle precyzyjny. Wypowiadał zaklęcia z wprawą i niezwykłą satysfakcją. Wiedziała, że długo nie wytrzyma. Powoli odpływała. Odruchowo spojrzała w stronę Blais’a. Stał koło niej nie wiedząc, co robić. Widziała tę niepewność w jego oczach. Jedyna nadzieja. Jeśli nie pomoże z pewnością tu skona.

                 - Nie jesteś mordercą Zabini – wyszeptała zbolałym głosem. Z ust dziewczyny zaczęła cieknąć krew. – Proszę pomóż mi.

                 - No Blaise, pomóż małej suce – zaśmiał się Ethan. – Pokaż po jakiej stronie staniesz? A może masz chęć się zabawić? Widziałem jak na nią zerkasz w szkole. Muszę przyznać wyrosła na cłem apetyczną dziewczynę. Co powiesz na odrobinę przyjemności w czasie misji?

                Tu Blaise się nie wahał. Matka zawsze uczyła go szacunku do kobiet. No i miał młodszą siostrę. Zaatakował Gordona. Ich walka trwała krótko. Wiedział, że zabił przyjaciela. Niestety nie miał wyjścia i nawet nie czuł żalu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że mężczyzna był zwykłym łajdakiem. Kiedy spojrzał na sponiewieraną Ginny po prostu przepadł. Raz na zawsze.

                 - Myślisz, że mielibyśmy szansę ze sobą gdyby wszystko wyszło inaczej? – zapytała Ginny. Uniosła głowę i spojrzała na niego uważnie. Tak bardzo za nim cierpiała kiedy wyjechał. Harry nie powiedział o wszystkim, ale przeczuwała kłopoty. Mimo wszystko czuła się opuszczona i zdradzona.  

                 - Nie wiem – wyznał cicho z bólem. Wciąż cierpiał przez to co odkrył. Dafne otworzyła mu oczy. Miał wielką chęć na zemstę. Potter powinien zapłacić za wszystko. Na samą myśl zaciskał gniewnie dłonie w pięści. Z trudem się powstrzymywał przed pójściem do niego i wlaniem. Naprawdę miał wielką ochotę to zrobić. Teraz ważniejsza była Ginny. Musiał ją uwolnić. – Pracowałem dla drugiej strony. Może nikogo nie zabiłem, ale sporo osób skrzywdziłem. Nim ty mnie uratowałaś. Teraz pozwól bym ja to zrobił.

                 - Co zamierzasz? – zapytała szeptem. Bała się o niego. Wyczuwała, że Blaise coś jeszcze przed nią ukrywa, ale przyjdzie pora na rozmowę.  Później kiedy wszystko dobiegnie ku końcowi. Z pewnością pozna parę faktów z jego życia. Miała zamiar większość odkryć. Już dość tajemnic. Oboje zdecydowanie za wiele ucierpieli. – Pomożesz mi uciec?

                 - Nie mogę – pokręcił głową. Z początku planował tak zrobić. Byłoby lepiej dla niej gdyby trzymała się z dala od wszystkiego. Niestety została wplątana i musiał coś na to poradzić. Pokręcił głową z bólem w oczach. – Muszę dzisiaj porozmawiać z Draconem. Obiecaj mi. Cokolwiek się nie wydarzy obdarzysz mnie zaufaniem. Nie zawiodę cię jak ostatnim razem.

                Nim Ginny zdołała cokolwiek powiedzieć pocałował ją długim i namiętnym pocałunkiem. Próbowała protestować, ale wyszło to dość słabo. Kiedy w końcu oderwał się od niej oboje dyszeli ciężko. Blaise musiał odejść, ale wiedziała, że wróci. Ufała mu. Kochała go. Serce nigdy nie zapomniało o miłości jakiej czuła.  I miała wrażenie, że to tylko wpakuje ją w jeszcze większe kłopoty.

*~*~*
                Zakupy z Pamelą przyniosły jej wiele radości jakiej od dawna nie zaznała.
                W końcu mogła mieć przy sobie towarzyszkę, która ją zrozumie, zaakceptuje obawy i lęki. A miała ich naprawdę sporo. Głównie chodziło o seks. Jakoś dziwnie było o tym rozmawiać z dziewczyną byłego chłopaka. Zwłaszcza iż z Ronem nigdy do niczego nie doszło. Owszem Ron chciał. Wielokrotnie pokazywał swoje pragnienia. Niestety nie umiała na nie odpowiedzieć. Jakby coś ją trzymało i podpowiadało, że ten dramat. A potem nastąpił przełom. Została zgwałcona, straciła chęć na seks i wiarę w mężczyzn. Teraz minęło parę lat. Powoli wszystko wracało do normy. Pragnęła zapomnieć o przeszłości i znów być kobietą. Dzisiaj zamierzała te marzenie spełnić.

                 - Draco oniemieje z zachwytu – zapewniła ją rozpromieniona Pamela. Hermiona wydawała się być inna niż w opowieściach Rona. Ciepła i zachwycająca kobieta. Miała w sobie wiele serdeczności. Być może Ron po części mówił z zazdrości porzucenia. Czasami facetowi ciężko się pogodzić gdy kobieta go zostawia. Na szczęście wyszedł na prostą i nie miał już powodów do zawiści. Chociaż wciąż źle mówił o związku z Draconem. Nawet jeśli łączy ją pokrewieństwo dziecka wciąż mu nie ufał. Niestety Ronowi ciężko przemówić do rozumu, ale i tak go kochała. Miłość bywała bezwarunkowa. – Naprawdę sprawisz mu wielką niespodziankę.

                 - Mam nadzieję – przytaknęła z zapałem. – Dziś wieczorem planuje romantyczną randkę. Nie ma opcji by coś poszło nie tak. Wszystko dokładnie zaplanowała. Wcześniej poprosiła sympatyczną kucharkę Dolly Person by pomogła przygotować kolacje. Kiedy się rozstały promieniała, chociaż ten uśmiech przyćmiewał ból głowy. Choroba dawała o sobie znać. Na szczęście miała przy sobie eliksir od Snep’a zmniejszający ból. Działał i był bardzo pomocny. Dzięki niemu mogła w miarę normalnie funkcjonować i oddalić to co najgorsze. Owszem drżała ze strachu na myśl co ją czeka. Nie chciała jeszcze umierać. Była stosunkowo młoda i całe życie miała przed sobą. Pragnęła iść do przodu. Zawsze wiedziała co chciała od życia. Niestety teraz musiała zmienić swoje priorytety. Najważniejszy był Jamie. Gdyby umarła musiała zapewnić mu przyszłość i bezpieczeństwo. Ostatnio coraz częściej myślała o śmierci. Jeśli nie wygra z pewnością ją czeka.  Powinna myśleć o realiach i przestać się lękać. Niestety nie potrafiła. Jednak nie dzisiaj. Dzisiaj czekała noc przyjemności. Kiedy tylko dotarła do domu zaszyła się w kuchni. Wspólnie z kucharką przygotowały pyszny makaron z serem i kurczakiem a do tego sałatkę z pomidorów i papryki. Była z siebie zadowolona. Zanim Draco przyszedł spędziła urocze popołudnie w towarzystwie Jamiego i niani. Starsza kobieta szybko zgadła co planuje jej pani więc wcześniej położyła chłopca spać. Hermiona wybrała jeden z wolnych pokoi, który idealnie pasował do tego co zamierzała. Wzięła stolik, przygotowała łóżko. Wynalazła skądś czerwoną, jedwabną pościel w opakowaniu. Była nowa, więc nie miała obawy, że wcześniej używał jej Draco z Astorią. Pokój tonął w wspaniałym indyjskim zapachu. Znalazła takie zaklęcie i trochę je umocniła. Używając magii spostrzegła jak bardzo tego brakowało w poprzednim życiu. Niestety kiedyś nie miała wyjścia. Musiała wszystko zostawić. Owszem myślała o Wiktorze. Zdawała sobie sprawę iż nadejdzie dzień w którym ją odnajdzie. Długo o nim myślała. Chwilami nawet szukała ale niestety. Bez powodzenia jakby zapadł się pod ziemię. I całe szczęście. Chciałaby mieć go z głowy. Nie bać się. Niestety. Zdawała sobie sprawy, że nie da rady. Przynajmniej dopóki on będzie gdzieś koło niej. „Nie będziesz wiedziała kiedy, jak i gdzie. Zawsze będę w twoim pobliżu”  Powiedział kiedyś, gdy po raz kolejny próbowała mu uciec. Miała łzy przerażenia w oczach. Tamtej nocy usiłował zdobyć coś więcej niż próbę manipulacji. Wtedy uniknęła szczęścia, ale wydarzenia z później pokazały iż gwałt był jej pisany. Teraz zamierzała o tym zapomnieć. Raz na zawsze wyrzec się własnej przeszłości.

                Kiedy Draco przyszedł była już gotowa. Miała na sobie kuszącą, czarną sukienkę po za kolana. Wyglądała naprawdę pięknie. Draco oniemiał z zachwytu kiedy ją zobaczył. Nie mógł uwierzyć, że tak zachwycająca istota ma wkrótce zostać jego żoną. Poczuł przyjemny dreszcz rozpływający się po jego ciele. Nie sądził iż może być taka piękna. W tym momencie taka była. Przypływ pożądania ogarnął jego ciałem. Przyjemny zapach tylko podsycił pragnienia.

                 - Jesteś cudowna – wyszeptał ochrypłym głosem całując ją. Nie uciekła. Jego pocałunki sprawiały jej przyjemność. To dobry początek. Wcześniej unikała nawet ich. Kolacje zjedli w cudownej atmosferze oczekiwania i żartów. Draco zaspokoił swój apetyt tylko częściowo. Zapragnął by zaspokoić całą resztę. Ona również go pragnęła. Wyczuwał to. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział iż Hermiona Granger będzie jego kochanką chyba by go wyśmiał. Jednak przeszłość nie miała dla niego takiego znaczenia. Całował teraz i pieścił najpiękniejszą dziewczynę. Nawet Astoria nie dorównywała urodą, chociaż były sobie całkowicie odmienne.

                 - Naprawdę tego chcesz? – zapytał gardłowym z pożądania głosem. Zdążył pozbawić ją sukienki. Stała przed nim w samej, kusej bieliźnie. Jeśli mu odmówi będzie musiał wziąć zimny prysznic bo chyba tego nie wytrzyma.

                Hermiona nieśmiało badała jego ciało. Poddawała się też dotykowi. Nikt nigdy tak cudownie jej nie pieścił. Miała wrażenie, że płonie. Ręce Dracona szybko ściągnęły z niej stanik i drobne figi. Stała naga, idealna i rozpalona. Oddychała z coraz większym trudem, kiedy ją położył na łóżku przykrywając swoim ciałem. Chyba na zawsze zapomniała o tremie. Draco rozsunął jej nogi dotykając językiem wrażliwego miejsca. Jęknęła nie mogąc powstrzymać drżenia swego ciała. Był cudownym kochankiem. Kogoś takiego właśnie potrzebowała od bardzo dawna. Już miała pozwolić mu wejść w siebie, gdy niespodziewanie powrócił ten koszmar. Znów zobaczyła tamtą noc.

                Pracowała wówczas jako kelnerka  w modnym barze. Nie miała szans na inną pracę, więc wzięła co znalazła. Szybko ogarnęła swoje obowiązki i czuła się świetnie w swojej nowej roli. Ludzie byli mili, podobnie jak pracodawcy. Nie sądziła, że ze wszystkich osób trafi na najgorszy koszmar swojego życia. Wiliam Malfoy w otoczeniu swoich przyjaciół przekroczył próg balu wynajmując salkę vipowską, którą obsługiwała. Zaklęła pod nosem zła na niego, ale przywdziała wesołą minę. Od początku byli pijani i wyraźnie próbowała się przed nim bronić. Niestety nie miała żadnych szans. Nie wiedziała który wpadł na ten pomysł. Zawsze miała przy sobie wodę. Pogoda doskwierała, a ona nie czuła się przyzwyczajona do takich upałów. Dodano do niej pigułkę gwałtu. Środek zadziałał naprawdę szybko. Kiedy powoli odzyskała przytomność czuła tylko ból między nogami. Widziała przed sobą twarz Wiliama, który poruszał się w niej bezlitośnie. Płakała, jęczała próbując go z siebie zrzucić. Gdy było po wszystkim wyglądał na rozbawionego. I zadowolonego z siebie. Jego twarz zarazem inna, a tak bardzo podobna do Dracona.

                 - Nie! – krzyknęła Hermiona usiłując zepchnąć z siebie chłopaka. Miała bladą twarz, a oczy błyszczały przerażeniem. Musiała minąć dłuższa chwila nim dotarło do niego co zaszło. Zaklął szpetnie i stłumił w sobie ogarniające pożądanie.

                 - Już dobrze, Hermiono – wyszeptał czule. Drżała cała próbując się uspokoić. W pięknych zielonych oczach błyszczały łzy. Miała żal do siebie. Jak mogła tak postąpić? Przecież nie chciała zrazić go do siebie w żaden sposób. Pragnęła go. Wierzyła, że da radę jakoś przemóc swoje uczucia. Niestety strach okazał się silniejszy. – To nie twoja wina. Wszystko przez tego łajdaka, który cię skrzywdził.

                Draco zaklął pod nosem. Doskonale wiedział, że te prywatne piekło zawdzięczał swojemu bratu. Czyżby jakaś zemsta zza grobu? Will pewnie świetnie się bawił całą sytuacją. Jemu wcale nie było do śmiechu.
                 - Wybacz Draco – szepnęła zbierając swoje rzeczy. – Chciałam być kobietą na jaką zasługujesz. Wszystko wskazuje iż nie będę twoją odpowiednią żoną.

                Wybiegła nim zdołał ją powstrzymać. Westchnął i zaczął powoli zbierać swoje rzeczy. Potrzebował pomocy. I jedyna osoba jaka przyszła mu do głowy to jego kochanka Helena. Może pomysł nienajlepszy, ale w tym momencie tylko ona mogła jakoś mu doradzić.


*~*~*
                Dafne nie kryła swojej radości, gdy pracujący w domu Malfoya dobry przyjaciel Tom Rilley doniósł jej o sytuacji Draco i Hermiony.
                Od samego początku nie znosiła tej małej suki. Kobieta wkroczyła w życie Dracona zajmując miejsce siostry wraz ze swym przeklętym bachorem. Gniewnie zacisnęła dłoń w pięści. Wszystko zdecydowanie szło nie tak. Często myślała o Astorii. Mimo wielu różnic były sobie naprawdę bliskie. Tęskniła za tą dziewczyną bardzo. Chociaż tak bardzo się różniły między sobą to jednak umiały znaleźć między sobą wspólny język. Starsza siostra była jej ideałem. Zawsze mogła na nią liczyć bez względu na wszystko. A teraz nie żyła. Astoria naprawdę pokochała Dracona. Z początku sądziła, że ją odrzuci. Kiedy dziewczyna odkryła swoje pochodzenie nic już nie było takie same. Nie rozumiała jak matka mogła to zrobić. Ojciec może nie należał do idealnych mężczyzn. Właściwie to był potworem. Wciąż pamiętała jak skulone chowały się w kącie, gdy pijany wracał do domu. Nic więc dziwnego, że matka znalazła sobie innego mężczyznę. Tylko czemu akurat mugola? Zaklęła pod nosem wspominając tamten dzień w czasie kłótni. Astoria postawiła na swoim i zarzekała, że wyjdzie za Dracona bez względu na wszystko. Ojciec sprzeciwiał się  z powodu swoich kłótni z Malfoyem.

                 - Nie jesteś moją córką Szlamo! – wykrzyczał wówczas brutalne słowa które w nią uderzyły z wielkim bólem. Pamiętała wyraz twarzy swojej siostry. Nigdy tego nie zapomni. Pół godziny później Astoria opowiadała o Draconie. Myślała tylko o tym, że jej nie ze chcę. On był chowany na arystokratę z krwi i kości. Kiedy ją przyjął zaczęła cieplej myśleć o nim. Niestety potem wszystko się zmieniło. Astoria zginęła razem z małym synkiem Benem.

                 - Tęsknie za tobą siostrzyczko – wyszeptała cicho kładąc białe róże na grobie siostry. Ulubione kwiaty Astorii. Życie bywało niesprawiedliwe. Kiedy Dafne poznała prawdę postanowiła się zemścić. Gdyby nie Draco Malfoy Astoria żyłaby do dziś. Obiecała sobie, że zrobi wszystko by mężczyzna zapłacił za wszystko. I znalazła sprzymierzeńca, który od jakiegoś czasu jej pomagał.

                 - Wiedziałem, że tu będziesz. – Casey Dalton najlepszy przyjaciel i wspólnik Dracona Malfoya podszedł do niej i złożył na ustach delikatny pocałunek. Od jakiegoś czasu byli kochankami. Dafne doskonale zdawała sobie sprawę z jego uczuć do Astorii. Casey kochał Astorię od zawsze. Niestety ona traktowała go jak dobrego przyjaciela. Przynajmniej do pewnego momentu. Jednak przemilczała tę kwestię. O pewnych rzeczach się nie mówi. Nawet Dafne znała trochę taktu. – Naprawdę chcecie to zrobić? Wplątać dzieciaka w tę sprawę?

                 - Tak! – przytaknęła. – Ta suka Granger zasłużyłaby na to wszystko. Ukradła męża Astorii. Wkroczyła do jego życia i myśli, że zdoła ją zastąpić. Już ja dopilnuje żeby tak się nie stało.

                 - Ale nie skrzywdzisz dzieciaka? – Na samą myśl Caseyowi robiło się nie dobrze. Nie chciałby ucierpiał na tym mały, niewinny chłopiec. Sam zdążył go polubić. Jamie nieświadomie roztaczał urok swojego ojca.

                Dafne znała Wiliama. Mieli ze sobą nawet przelotny romans. Jeśli chodzi o mężczyzn nigdy sobie nie żałowała. Nie liczyła na poważny związek. Nie była tym typem dziew czumu. Wręcz przeciwnie. Zdawała sobie sprawę jak będzie wyglądało jej życie.  Wszystko dokładnie sobie przemyślała. W końcu nie należała do idiotek. Jeżeli kiedykolwiek zostanie złapana również wiedziała co robić. Niestety. Z ich dwóch to Astoria umarła pierwsza. Wciąż czuła ból na samą myśl o śmierci siostry. Wiedziała, że minie wiele czasu nim w ogóle kiedykolwiek zapomnisz.

                 - Nie obchodzi mnie ten bachor – syknęła zła że w ogóle Casey się nim przejmuje. Powinien myśleć bardziej o sobie. Niestety mężczyzna najwyraźniej miał inne zdanie w tym temacie. Jego sprawa jeśli coś pójdzie nie tak. Nie zamierzała przykładać ręki do śmierci dziecka, ale przy takich akcjach różnie bywało. Wszystko zależało od Bleisa. Jak potoczą się sprawy. On musiał zadziałać. Pragnęli odzyskać uwięzionego przyjaciela nikogo więcej.  W końcu on kiedyś ich zjednoczył, odnalazł Bellę. Wspólnie wierzyli w przywrócenie dawnej idei. To było możliwe jeśli się postarają i zadbają o odpowiedni profit.  Obserwując jak zdążyli się zjednoczyć w ciągu ostatnich kilku lat mieli szansę odzyskać dawną władzę. Oczywiście gdyby nie przeszkadzał im ten tajemniczy Cień. Mężczyzna w masce. Niczym zaginiony bohater pomagał biednym i upokorzonym. Kim on był? Działał jeszcze za czasów Voldemorta, a jego postać owiana tajemnicą. Czy ktokolwiek coś wiedział? Nie miała pojęcia. Może Dumbledor’e sam zabrał tę tajemnicę do grobu. Teraz już się nie dowiedzą jeśli sami nie zadbają o prawdę. I sama zamierzała tu zadziałać. Miała nawet pewien plan. Jeśli tylko się postara wkrótce poznają tożsamość tajemniczego Cienia, który im zagraża.

                  - W porządku – skinął z ulgą Casey. Nie rozumiał trochę skąd w Dafne tyle zawiści. On miał prawo nienawidzić Dracona bardziej niż ktokolwiek inny. Przyjaźń z nim mocno mu ciążyła i coraz częściej myślał tylko o tym jak wygadać mu wszystko. Z wielkim trudem się powstrzymywał.  Miał silną wolę, ale gdy w grę wchodziła miłość różnie bywało. Dafne mu pasowała. Nie łączyła ich zbyt wielkie uczucie. Chodzili do łóżka kiedy chcieli. Mieli swój wypracowany styl. W tym dziwnym związku głównie Dafne nadawała tępo. Ona była jedyną osobą decydującą. – Skoro tak mówisz wierzę ci. Sprawa jest dość delikatna. Czy można ufać Zabiniemu? Przez lata robił karierę za granicą. Jest zupełnie innym człowiekiem niż był kiedyś.

                 - Nie ma wyjścia. Musi działać po naszej stronie. – Dafne uśmiechnęła się chytrze. Casey mimowolnie poczuł dreszcz na ciele. Zdążył poznać tę kobietę. Bywała niebezpieczna jeśli tego chciała. Wolałby nie być jej wrogiem. Skoro wszedł między wrony musiał krakać tak samo jak one. I miał nadzieję, że nie będzie tego nigdy żałować. Los bywał naprawdę nieprzewidywalny.


*~*~*
                Cień skradał się ulicami Londynu.
                Zapadał zmierzch. Robiło się coraz zimniej jak o tej porze roku. Okolica również nie wyglądała najlepiej. Od dawna nie działał tak jak teraz. Jednak kiedy usłyszał o kłopotach musiał pomóc. Zawsze starał się być tam gdzie go potrzebowali. Ostrożnie rozglądał się dookoła. W ręku trzymał łuk. Strzelnicowo było jego pasją jeszcze w dzieciństwie. Kiedyś dawno temu ojciec uczył go strzelania. Z biegiem lat postanowił wykorzystać te wiedzę w całkiem inny sposób. I jak na razie nie miał sytuacji, która by mu nie wyszła. Teraz miał się spotkać z człowiekiem, który od dawna mu pomagał. Starszy czarodziej nigdy  nie poznał jego tożsamości. Podobnie było z pozostałymi. Tylko jedna osoba na tym świecie wiedziała kim był. Na szczęście i nieszczęścia ta postać już dawno zeszła z tego świata.

                 - Długo kazałeś na siebie czekać – mruknął z poirytowaniem starszy opiekun i Auror Kingsley. Od dawna współpracowali razem. Bardzo chciałby wiedzieć kim jest tajemniczy Cień, ale niestety. Nigdy nie dane mu było poznać jego tożsamości, chociaż naprawdę próbował. Kiedy myślał iż jest blisko wszystko okazywało się, że to stara sztuczka i trafiał na ślepy zaułek. Powoli zaczynało go to mocno irytować. Bardzo chciałby znać tożsamość człowieka, któremu pomaga. Niestety w najbliższym czasie nie miał na to żadnych szans.

                 - Nigdy się nie spóźniam -  mruknął Cień. Nie lubił gdy mu zwracano uwagę. Zawsze trzymał rękę na pulsie. Wiedział kiedy przyjść i ukryć w cieniu. Dlatego jego tożsamość była tak dobrze ukryta za kurtyną.  – Zawsze przychodzę wtedy, gdy trzeba przyjść. Lepiej powiedz co to za pilna sprawa, która nie może czekać?

                 - Pamiętasz Bandziora? – Kinsgley specjalnie użył ksywki gangstera. Tak właśnie był nazywany człowiek o którego chodziło byłym Śmieciożercą. Idealnie pasowało do tego niebezpiecznego człowieka. Siedział w więzieniu i tak powinno pozostać.  – Śmieciożercy coś kombinują. Porwali pannę Ginny Weasley. Chcemy byś ją uwolnił.

                Cień skinął głową. Oczywiście wiedział o kogo chodzi. Z Weasleyówną może być problem jeśli w jakiś sposób go rozpozna. Nie mógł jednak odmówić. Do tej pory tego nie zrobił. Skinął głową. Jeszcze tej nocy uwolni dziewczynę i spróbuje działać ostrożnie. Odruchowo sięgnął po różdżkę sprawdzając, czy tam jest. Resztę kwestii omówili pospiesznie. Cień zdawał sobie sprawę jak bardzo niebezpieczna jest sytuacja. Doskonale wiedział gdzie szukać złoczyńców. Stare doki były mieszkaniem dla wielu z nich. Zresztą obserwował paru od jakiegoś czasu. Miał zamiar złapać ich na gorącym uczynku. Wyciągnął różdżkę i naciągnął mocniej maskę. Na plecach trzymał przygotowany łuk i strzały. Poruszał się niemal niezauważalnie. Nic nie uszło jego uwadze. Biedota tego miejsca naprawdę go wzruszała. Widział biegające na bosaka dzieci, kobiety żebrające o kawałek chleba, czy młodociane prostytutki uprawiające seks za rogiem. Wcześniej nie znał tego świata. Teraz nie był mu obcy. Odnalazł starą fabrykę. Niegdyś dawała wielu ludziom pracę. Dzisiaj pozostawała pusta. No prawie pusta. Z oddali dostrzegł światło. Przywołał do siebie lornetkę i doglądał sytuacje. W środku było kilka osób. Nie chciał nikogo zabijać dlatego strzały zawierały zaklęcie ze środkiem nasennym. Czasami ich widok wystraszał przeciwnika. Liczył iż tym razem też tak będzie. Wbiegł do środka. Nikt go nie zatrzymywał. Najwyraźniej nie uważali by trzymać tu jakieś straże. Tu gdzie się znajdował kiedyś  była hala produkcyjna na górze biura, szatnie i hotel dla pracowników. Ogromne przedsiębiorstwo zatrudniało do tysiąca osób. Niestety. Kiedy zmarł stary właściciel jego wpływowy syn przejął przedsiębiorstwo i zamknął firmę wyrzucając ludzi na bruk. Cień znał go przelotnie. Kiedy ożenił się z czarodziejką córka odziedziczyła po nim moc, ale na szczęście nie charakter. Niechętnie myślał o tamtych czasach. Mógłby pomyśleć, by coś tu zrobić. Bieda rodziła przemoc, a tym ludziom należała się pomoc. Jakakolwiek.

                 - Hej ty! Odwróć się powoli! – drgnął kiedy usłyszał rozkazujący ton głosu należący do niejakiego Joego Mervina. Niechętnie wykonał polecenie nie wypuszczając z ręki różdżki. Na twarzy chłopaka wykwitł szeroki uśmiech. Od dawna nie miał żadnej porządnej akcji. Skupił swoje mięśnie i zaatakował. Cios był dobry i skuteczny, chociaż zaklęcie odbiło się od ściany trafiło w przeciwnika. Upadł na ziemię pozostając nieruchomo. Do Cienia dotarło, że gierka dobiegła końca. Schował różdżkę i wyciągnął łuk. Z oddali usłyszał kilka głosów. Coraz więcej osób szło w jego stronę, a jeszcze nie znalazł Weasley. Robiło się gorąco.

                 - Cholerny, Kingsley! – syknął wściekły, że dał się wmanewrować w taką chorą akcje. Niestety nie miał wyjścia. Przygotowany na każde wyjście ruszył do akcji. Działał szybko i zręcznie. Unikał ciosów stosując skuteczne zaklęcie ochronne. W końcu ją odnalazł. Ginny Weasley była na wyczerpaniu psychicznym i fizycznym. Nie dostrzegł śladów tortur, ale nie wiedział kiedy ostatnio ją karmiono. Z trudem uniosła powieki i spojrzała na niego. Musieli podać jej jakiś narkotyk. Sprawiała wrażenie całkowicie nieobecnej. Jeszcze raz zaklął. Tym razem głośniej.

                 - Zostaw tę dziewczynę w spokoju! – usłyszał kolejne stanowcze ostrzeżenie. Odwrócił się i spojrzał w stronę Zabiniego Bleisa. Jego najlepszego przyjaciela. Kiedyś tak wiele ich łączyło, chociaż ich drogi dawno się rozeszły.

                 - Zabieram ją w bezpieczne miejsce –powiedział miękko. – Musisz mi zaufać. Nie zamierzam jej skrzywdzić.

                 - Niby dlaczego miałbym to zrobić? – prychnął z lekką irytacją. Kiedyś dawno temu Cień uratował mu życie. Druga osoba która naprowadziła go na całkiem inną stronę rzeczywistości. – Nic o tobie nie wiem. Umiesz zabijać i być bezlitosny.

                Cień wahał się tylko chwilę. Potrzebował kogoś komu mógłby zaufać. Kogoś, kto w jakiś sposób nakieruje go na normalne życie.

                 - Bo kiedyś mi ufałeś – szepnął cicho odsłaniając swoją twarz i po raz pierwszy okazując ludzkie oblicze.

*~*~*
                 -Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę!
                Mruknęła Hermiona do Pameli i Luny z którymi się spotkała. Była totalnie załamana całą sytuacją. W dodatku Draco od kiedy wyszedł w ogóle nie wrócił. Czuła, że wszystko źle rozegrała. A przecież wszystko tak dobrze szło. Naprawdę czuła, że jest gotowa. Pragnęła tego i chciała poczuć się prawdziwą kobietą. Czy już zawsze tak będzie? Nie zazna szczęścia bo została całkowicie spaczona przez Williama? Poczuła jak łzy lecą jej do policzka. Bez protestu pozwoliła by Pamela nalała jej wina. Nie powinna pić, ale potrzebowała tego. Na ten wieczór odłożyła leki i zapragnęła znów poczuć się jak dawniej. Nawet samopoczucie się poprawiło. Nie czuła tych zawrotów głowy co ostatnio. Wciąż miała nadzieję. Jeśli tylko uda się odnaleźć ojca. Draco obiecał w tym pomóc, ale po tym jaką historię odkryła nie miała zbyt dobrych przeczuć. Musiała iść do przodu i pogodzić się z obecną rzeczywistością. Owszem nie było łatwo, ale nie miała wyjścia. Całe szczęście, że nie była sama. Miała przy sobie dwie wspaniałe kobiety, które były przy niej kiedy tylko tego potrzebowała. Brakowało tylko Ginny. Miała nadzieję iż koszmar dziewczyny wkrótce się skończy i znajdą chwilę dla siebie. Czas bywał nieubłagalny, a ona czuła jak jest go coraz mniej.

                 - Draco na pewno tak nie myśli – próbowała pocieszyć ją Luna. – Z pewnością rozumie w jakiej sytuacji się znalazłaś.  Znam go trochę i w ostatnich czasach bardzo się zmienił. Nie jest już tym kim był kiedyś, chociaż jakaś jego część pozostała.

                 - No właśnie – westchnęła cicho. – Dlatego nie powinien brać ze mną ślubu. Nie będę mogła dać mu tego co potrzebuje. Nie jestem już pełnowartościową kobietą.

                 - Jak w ogóle możesz tak mówić – prychnęła  z kolei Pamela. – Oczywiście że jesteś wartościową kobietą. Kiedyś zostałaś bardzo skrzywdzona. Miałaś odwagę urodzić dziecko i wychować je jak własne. To godne podziwu gdyż nie każda kobieta byłaby w  stanie to zrobić. Nawet gdybyś usunęła nikt by cię nie potępił ze względu na obecną sytuację. Miałaś prawo wyboru.

                 - Myślałam o tym – przyznała otwierając się przed dziewczynami bez wstydu. Przedtem czuła wyrzuty sumienia z powodu własnych myśli. Teraz czuła zupełnie inaczej. Pam i Luna miały racje. Sama decydowała o sobie. – Miałam chwilę załamania i poczucia strasznej niesprawiedliwości. Byłam nawet zapisana na zabieg, a potem przyśnił mi się sen. Mały chłopiec z pięknymi oczami i uśmiechem. Wyciągał do mnie ręce i mówił mamo. To niezwykłe, ale ten sen sprawił iż nie mogłam tego zrobić. Czułam jak bardzo ta decyzja zmieni moje życie, ale po prostu chciałam tego.

                 - Ja chyba bym usunęła – przyznała cicho Luna zaskoczona słowami przyjaciółki. Naprawdę ją podziwiała. Za odwagę i lojalność. W jej oczach Hermiona była  w tym momencie kimś naprawdę wyjątkowym. Nawet Pamela czuła się niezwykle poruszona. – Nie jestem aż tak silna. Zresztą zawsze należałam do osób słabych psychicznie. Ja wiem, że dla wielu osób byłoby to morderstwo, ale po prostu nie potrafiłabym tego zrobić. Nie pokochałabym tego maleństwa bez względu na to jak bardzo byłoby słodkie. Po prostu nie mogłabym. To takie cholernie trudne. Dlatego tym bardziej cię podziwiam.

                Hermiona poczuła się poruszona tymi słowami. Ostatecznie nie urodziła tego dziecka dla honoru, ale samej siebie. I nie żałowała tej decyzji. Czy powie kiedyś Jamiemu prawdę? Nie miała zielonego pojęcia. Ostatecznie niewiele osób wiedziało jak został poczęty. Może tak będzie najlepiej? Nie zniszczy mu dzieciństwa ani życia. Z drugiej strony każde kłamstwo miało zły wpływ na człowieka. Każdego. Pokręciła głową i napiła się sporego łyka. Może później o tym pomyśli. Potrzebowała chwili spokoju, ale na wszystkie podobne decyzje był jeszcze czas. Jeśli ona nie da rady wówczas Draco się tym zajmie. Wciąż to ją dziwiło. Kiedyś  byli największymi wrogami. Draco wielokrotnie pokazywał kim ona jest dla niego. często ukrywała jak bardzo bolało jego zachowanie. Próbowała z tym walczyć, ale bezskutecznie.  Jakby od zawsze przyciągała ich jakaś dziwna siła, która dopiero teraz znalazła ujście. Przeznaczenie? Bardzo możliwe. Tylko w dość śmieszny sposób płatało im figla.

                 - Dziewczęta to był wspaniały wieczór, ale Ron czeka z kolacją – powiedziała Pam jako pierwsza wstając. Luna poszła w jej ślady. W tej chwili wejściowe się otworzyły. Draco krzyknął imię Hermiony. Usłyszała, że jest zdenerwowany i poczuła lekki niepokój. Kiedy zeszła na dół nie kryła swojego zaskoczenia. Draco wyglądał strasznie. Jakby po przejściach i w ramionach trzymał Ginny.

                 - Spotkałem Cienia po drodze – wyjaśnił na prędce widząc zaskoczoną minę dziewczyny. Luna i Pamela dołączyły do niej. – Zaufał mi mówiąc, że u mnie będzie bezpieczna. Nie bardzo miał gdzie ją ukryć, a u Harry’ego zdecydowanie odpada. W końcu wciąż jest pod lupą.

                 - Jak ona się czuje? – zapytała z troską. Dziewczyna wyglądała naprawdę źle. Tak dawno nie widziała swojej przyjaciółki. Przez jakiś czas pisały do siebie listy, ale z powodu zachowania Wiktora bała się mieć kogoś bliskiego przy sobie. Nie wiadomo jakby zareagował i co zrobił. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.

                 - Może ulokujemy ją  w sypialni na górze i później pogadamy? – spytał obcesowo. Wydawał się jej jakiś dziwny i obcy. Nie rozumiała tego i czuła się mocno zaniepokojona. Później z nim o tym porozmawia. Musieli poruszyć ten temat.  Wiedziała, że zawiodła jako kobieta i wciąż czuła się winna. Nie da rady o tym zapomnieć.

                - Tak! – skinęła głową. Jakaś pokojówka pojawiła się na zawołanie i ruszyła na górę. Nim dotarli przygotowała pokój i przyniosła odpowiednią pościel i świeżą wodę. Ginny nawet nie drgnęła kiedy ją położył. Miała posiniaczone ręce i twarz. Zaklął wściekle. Później będzie musiał porozmawiać z przyjacielem. Musieli poważnie sobie porozmawiać. Zdawał sobie sprawę, że wpłynie to na ich relacje, ale nie miał wyjścia. Ukradkiem obserwował Hermionę. Zachowała zimną postawę godną przyszłej Malfoyówny. Jeśli los będzie łaskawszy sprawdzi się w tej roli idealnie. Wkrótce powinien mieć jakieś namiary na jej ojca. Dalej wszystko pójdzie samo.
               
                - Kiedy się obudzi zadbaj by otrzymała wszystko. Kąpiel, czyste ubranie i jedzenie – zarządził młodej dziewczynie, która im pomagała. Tuż po wyprowadzce Hermiony zatrudnił większość służby. Jedynie główna gospodyni pozostawała niezmienna. Przywiozła ją jeszcze Astoria i nie miał serca wyrzucić kobiety z domu, chociaż czasami go irytowała.

                 - A teraz wyjaśnij mi o co tu chodzi! – powiedziała cicho Hermiona, gdy przyszedł do salonu. Przez chwilę się wahał  po czym zaczął część opowieści jaka miała pokryć jego kłamstwa. Chociaż Hermiona była dość bystra w  głębi ducha liczył iż się nabierze. Wiedział jednak iż prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Wolał jednak wszystko odłożyć na później. Im później tym lepiej.

*~*~*
                Był późny wieczór kiedy Severus Snape wracał z pracy do domu.
                Zwykle wcześniej wstawiał się w domu, gdzie Narcyza szykowała ciepłą kolacje. Pracował jako kustosz w muzeum magii i świetnie dawał sobie radę. Młodzi czarodzieje lubili słuchać o historiach jakie opowiadał. Kiedy myślał o swojej miłości z dzieciństwa wiedział, że jest z niego dumna. Zakopał topór wojenny ze swoją przeszłością. Przestała być dla niego problemem. Liczyło się tylko to co było teraz. Reszta nie miała dlań żadnego znaczenia. No i Narcyza. Ta miłość pokazała jak pokręcone jest ludzkie życie. Pokochał ją znienacka. Gdy przerażona uciekła z domu Lucjusza szukając pomocy. Wybrała właśnie jego, a on ukrył kobietę w bezpiecznym miejscu. Dość często ją odwiedzał. Nawet kiedy wszyscy myśleli, że nie żyje.  Tylko ona znała prawdę. Teraz już wszyscy wiedzieli, ale nie wrócił do świata magii, chociaż mu proponowali odpowiednie zajęcie w Ministerstwie Magii.  Zdecydowanie odmówił. Nie chciał w tym siedzieć. Wolał pewne sprawy ukryć gdzieś głęboko w środku. Czasami przeszłość bywała trudna. Niestety bardzo tego żałował. Jego miłość do Lilly, a później zazdrość o nią sprawiła, że się pogubił. Wciąż pamiętał wypowiedziane przez nią słowa, gdy odkryła iż to on brał udział w ataku na Syriusza.

                 - Wiesz, że tylko od ciebie zależy kim jesteś? – zapytała go bardzo cicho. W pięknych zielonych oczach widział łzy. Kobieta była naprawdę przerażona. I nie ukrywała swojej pogardy. Kiedyś byli przyjaciółmi. Być może gdyby Lilly trafiła do Slitherinu wszystko wyglądało zupełnie inaczej, lecz niestety. Los ich rozdzielił i pokazał jak wygląda przeznaczenie. Przeznaczenie, które przez wiele lat stanowiło dla niego dobry żart.

                 - Łatwo ci mówić – prychnął tylko. – Nie jesteś mną. Jesteś po prostu zwykłą Szlamą. – Wtedy po raz pierwszy powiedział do niej te okrutne słowa. Nigdy sobie tego nie wybaczył. Ona mu również.

                Westchnął odrzucając niechciane wspomnienia. Obraz Lilly długo go prześladował. Voldemort popełnił błąd w dniu, gdy wydał na nią wyrok śmierci. Wtedy właśnie postanowił go zdradzić i przejść na drugą stronę. Zdawał sobie sprawę iż nigdy mu tego nie wybaczono. Słyszał o powrocie Bellatriks i czekał chwili, gdy po niego przyjdzie. Nigdy mu nie ufała. Podobnie jak Malfoyom. I w sumie słusznie. Jednak nie żałował tego kim się stał. Dzięki temu zmienił swoje życie i został kimś zupełnie innym. I poznał wspaniałą kobietę którą naprawdę pokochał. Narcyza to cudowna osoba. Lucjusz Malfoy zdecydowanie nie doceniał tego co miał. Przeklęty głupiec. Nigdy za nim nie przepadał. Jego pyszałkowatość, okrucieństwo i żelazne zasady jakie łamał niemal na okrągło. Pokręcił głową. Zwykle nie rozglądał się dookoła, ale tym razem czuł jakiś niepokój. Mijał właśnie ponurą ulicę Nokturnu, gdy wyczuł jakiś cień. Ktoś go wyraźnie obserwował. I to od dłuższego czasu. Sięgnął po różdżkę, którą zawsze miał przy sobie. Dla byłego Śmieciożercy bezpieczeństwo przede wszystkim. Draco miał okazje się przekonać jak okrutni potrafią być byli sprzymierzeńcy.

                 - Kim jesteś? – zapytał unosząc różdżkę  w górę. Rozpoznał młody, kobiecy śmiech. Dafne Grengrass pojawiła się tuż przed nim. Wyglądała na bardziej szaloną niż zwykle. Wielka szkoda, że tak się stoczyła. Mogła być naprawdę wyjątkową kobietą. Założyć rodzinę, mieć normalną pracę. Niestety zamiast tego wybrała szlak z którego się nie wygrywa. On sam miał naprawdę dużo szczęścia. Tylko powoli zdawał sobie sprawę, że ono również dobiega końca.  Widział to w oczach Dafne. Przyszła tu by wykonać jedno zadanie.

                 - Byłeś naprawdę świetnym nauczycielem – powiedziała ściszonym głosem.  – W Hogwarcie nie miałeś sobie równych. Gdybyś wciąż kroczył tą ścieżką wszystko miałoby inne zakończenie.

                 - Wybrałem własną drogę, której nie żałuje – mruknął wzruszając ramionami. Nie miał pojęcia do czego ma prowadzić ta droga. Czyżby Dafne działała na zwłokę? Tylko dlaczego? Poczuł jeszcze większy niepokój, który nim wstrząsnął. – Ty również powinnaś. Nie jest jeszcze dla ciebie za późno.

                Dafne wybuchła mrożącym w żyłach śmiechem.

                - Wiesz brzmisz trochę jak stary Dumbel – pokręciła głową wyraźnie zawiedziona. – Zresztą nie tylko ja się na tobie zawiodłam. Ona również.

                Ledwie Snape zdołał zapytać o kogo chodzi a z cienia wyłoniła się osoba, której najmniej się spodziewał. Poczuł jak krew odpływa mu z twarzy. A więc jednak plotki okazały się prawdziwe. Nie myślał zupełnie o tym. Wyglądała jeszcze bardziej przerażająco niż wcześniej.

                 - Witaj kuzynko Bellatriks – mruknął nonszalancko ze skinieniem głowy. Zupełnie jakby ta sytuacja nie należała do niebezpiecznych.

                Bella podeszła do niego z wyciągniętą różdżką. W jej oczach odbijało się jeszcze większe szaleństwo. Zamierzała go zabić. Nie podda się jej tak łatwo. Rzuciła zaklęcie, on zdołał je odbić. Posypały się iskry. Dafne uciekła w bok nie chcąc by ją ugodzono. Snape był naprawdę dobry. Walczył z całych sił. Nie należał do osób które łatwo się poddają. Niestety. Bella miała szybszy refleks. Wystarczyła chwila jego nieuwagi. Śmiertelne zaklęcie uderzyło w jego ciało. Snape poczuł ostry ból, który nim zawładnął. Upadł na ziemię z trudem łapiąc oddech.

                 - Przykro mi Snape, że do tego doszło – powiedziała szczerze Bellatriks pochylając się nad rannym. Snape wydobył z siebie ostatni oddech i przymknął oczy. Odszedł jeden z najlepszych. Bohater jakich mało. Bellatriks i Dafne odeszły niezauważalnie. Kilka godzin później ciało mężczyzny znalazł przechodzień. Kingsley osobiście zidentyfikował ciało. Nie przepadał za nim, ale doceniał przemianę. Po za tym Dumledor’e zawsze mu ufał. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co zaszło. Snape wydawał się być nieśmiertelny. A teraz odszedł. On był tym który musiał powiadomić Narcyzę. Kobieta właśnie szykowała kolacje kiedy do niej przyszedł. Dobrze, że akurat w domu był młody Malfoy. Mógł na spokojnie przekazać tę ponurą informacje.

                 - To niemożliwe – wyszeptała cicho głęboko poruszona. Nie spodziewała się tego. Przecież jeszcze popołudniu z nim rozmawiała. Mówił, że wszystko w porządku i wracał do domu. Poczuła jak łzy płyną jej do oczu. Kiedy odeszła od męża nic nie miała. Nie chciała zawracać synowi głowę swoimi problemami. Musiała sama sobie poradzić. Snape jej nie odmówił. Nie wiedziała czy wiązała się z nim dawna przysięga czy było cokolwiek innego jeszcze.  Kiedy ją poślubił nie kochała go. Miłość przyszła później. Taka inna. Dojrzała, ciepła i stateczna. On również był w niej zakochany, chociaż nie zawsze o tym mówił. Nie czuła też zazdrości o Lilly Evans. To przeszłość o której mogła zapomnieć. Oboje mogli. Niestety. Teraz nie żył i nic już go nie zwróci.

                 - Jak to się stało? – zapytała odzyskując głos. Draco przez cały czas był przy niej. Mężczyzna obejmował matkę chcąc dodać jej otuchy. Sam pamiętał jak cierpiał po śmierci Astorii i synka.

                 - Nie wiem, ale znajdziemy sprawców – obiecał szczerze. Kiedy wychodził miał mętlik w głowie. Dlaczego zabito Snepa właśnie teraz? Czuł, że to nie koniec ich kłopotów a dopiero początek. Zło znów zaczęło zbierać swoje żniwa i musieli zrobić wszystko by je powstrzymać.

*~*~*
Na zakończenie:
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest dość hmm chaotyczny? To chyba dobre słowo. Jednak starałam się zamieścić w nim wszystko co akurat potrzebowałam. Poruszyłam również bardzo ważny temat w rozmowie Hermiony z dziewczętami. Temat aborcji jaki ostatnio zajmuje różne miejsce i podzielone zdania przyjaciółek. No i jeszcze Cień. On również nie powiedział ostatniego słowa. Czy wiecie już kto nim jest? Jestem ciekawa waszych opinii. Zapraszam na ciąg dalszy wkrótce.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania; Kaprys losu
Tytuł rozdziału:  008 Wygrać z przeszłością
Ilość stron: 12
Ilość słów: 6 278


5 komentarzy:

  1. Nie mam pojęcia kim może być cien. Rozdział bardzo fajny, ciekawe co będzie dalej z Hermiona i Draco :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy mi się wydaje, czy rozdział wyszedł Ci bardzo długi :)?
    Jej, ile niedomówień, przyznaję, że chwilami się nieco gubiłam, ale później już wszystko było w w porządku, to pewnie przez moje zmęczeni, nawet w niedzielę nie mogę się wyspać.
    Nie mogę uwierzyć, że zabito Severusa! Nawet nie wyobrażam sobie cierpienia Narcyzy, dobrze, że był przy niej Draco, przynajmniej miała jego wsparcie.
    Rozmowa Hermiony, Pameli i Luny bardzo poruszająca, zwłaszcza zaskoczyło mnie wyznanie Luny. Muszę jednak przyznać, że bardzo ładnie wkomponowała się ona w cały nastrój rozdziału.
    Podsumowując: rozdział mi się bardzo podobał :)! Przepraszam, że za bardzo się nie rozpisałam, ale muszę juz niestety zmykać z internetów :D.
    Mam nadzieję, że szybko będzie kolejny!
    Pozdrawiam,
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak trochę za długi mi wyszedł i postanowiłam w ogóle pisać krótsze rozdziały.
      Dla wielu osób są one o wiele ciekawsze.
      Max do 7/8 stron.
      Myślę że tak będzie najlepiej.
      Oczywiście planuje dodać przed świętami.
      Chociaż jest was niewielu to jednak lubię tę historię i zamierzam ją dokończyć.
      pozdrawiam.

      Usuń
  3. No no, brniesz do przodu coraz to bardziej :D Ale muszę Ci zwrócić uwagę na coś, co od zawsze bardzo dotkliwie rzuca mi się w oczy - dzięki kochanej pani od polskiego z gimbazy D: - nie "te" opowiadanie/marzenie, tylko "to". Bardzo wiele osób myli się i pisze w ten sposób, ale to błąd :x
    Dopatrzyłam się tam jeszcze" dać mu tego, co pragnie" - chyba "czego pragnie" :D bo tak w sumie przeczytałam z automatu :P

    Kurde, tak myślałam, że do niczego nie dojdzie! Ale brakowało mi dogłębnego wejścia w romantyczny wieczór. Więcej opisania tego, co się działo, jak się działo, jakieś... no konkrety :x Nie było takiego opisania momentu zdjęcia jej ubrań, od razu przejście do rzeczy, a szczerze myślałam, że opiszesz to dłużej, no ale nic :P

    Ogólnie to czytało się gładko, choć pogubiłam się w tych wszystkich wątkach i nie bardzo rozumiem co jak gdzie i z czym, ale zaraz przeczytam drugi raz chyba i powoli sobie ogarnę XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za spóźnienie, ale ostatnio miałam gorący okres w moim życiu prywatnym :)
    Podobała mi się scena między Ginny a Zabinim. Uczucie, które w jakiś sposób przetrwało. Nie mam wątpliwości, że Blaisowi zależy na dziewczynie i będzie w stanie dla niej wiele zrobić.
    Scena z Draco i Hermioną była naprawdę ładna, romantyczna, ale nie winię dziewczyny, że się wycofała. Nie sądzę też, by zachowała się jak idiotka. Draco jest już dojrzałym facetem i na pewno jest świadom krzywd, jakich Miona doznała.
    Cień to intrygująca postać, ale nie potrafię zgadnąć, kim ona jest. Pozostaje mi czekać i życzyć wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń