Rozdział 008 „Wygrać
z przeszłością”
„Chodziliśmy nie szukając się,
ale wiedząc, że chodzimy
po to,
żeby się znaleźć.”
Julio Cortazar
Kroniki Proroka
Codziennego 009:
Hej kochani!
Długo myślałam w
jakim kierunku posłać te opowiadanie. Ogółem sam pomysł rozwija się całkiem
nieźle. Podobnie jak i sama akcja, chociaż jak sami zauważyliście miejscami
może zdecydowanie za szybko. W sumie sama muszę przyznać, że miejscami trochę
za bardzo przyspieszyłam, ale po części taki był właśnie powód. Sami zresztą
zobaczycie. Mam nadzieję, że mimo wszystko się wam podoba i coś jeszcze z tego
będzie. Lubię te opowiadanie i liczę na was.
Tymczasem zapraszam
na kolejny rozdział i pozdrawiam mocno!
*~*~*
-Straciłam dziecko tuż po twoim
zniknięciu.
Wyznała Ginny zbolałym głosem kiedy Blaise zażądał
rozmowy. Strach powoli ją opuścił. Dopóki Śmieciożercy mieli swoje żądania
mogła czuć się bezpiecznie. Nie skrzywdzą jej. Dodatkowo obecność Zabiniego
trochę pomagała. Chociaż przez chwilę mogła zapomnieć o kłopotach. Niestety.
Brutalne pytanie o dziecku sprawiło iż powróciły wspomnienia z przeszłości. Tak
bardzo chciałaby o nich zapomnieć. Ból tamtych chwil powrócił ze zdwojoną siłą.
Była pewna, że o wszystkim już zapomniała. Starała się nawet nie rozmawiać na ten temat. Kiedy tylko odkryła, że jest w
ciąży poczuła najpierw strach, a potem szczęście. Miała zaledwie szesnaście lat
i całe życie przed sobą. Owszem panowała wojna, drżała o życie swoich bliskich.
Jednak przepełniało ją szczęście którego nie potrafiła ukryć. Kiedy Harry
odszedł miała wrażenie iż straciła cały świat. Tak bardzo go kochała. Odkąd
pamiętała miała na nim małą obsesję. Niestety związek ze Złotym chłopcem nie
został bajką, a rozczarowaniem. Długo dochodziła do siebie. Potrzebowała
miłości i poczucia bezpieczeństwa. Wtedy właśnie spotkała Zabiniego. Najpierw
przypadkiem, gdy wściekła na swoich braci opuściła dom nie dbając o
bezpieczeństwo. Właśnie trwały ferie zimowe i miała dość wszystkiego. Wciąż nie
otrzymała żadnych wiadomości od Harry’ego i reszty. Wiedziała, że wyruszył na
poszukiwania czegoś co pomoże powstrzymać Czarnego Pana. Wierzyła w nich. Miała
nadzieję, że uratują ich świat. Wciąż dochodziły słuchy o morderstwach i
zaginięciach. Nikt nie był bezpieczny.
- Proszę, proszę mała zdradziecka krewka –
prychnął ktoś z pogardą. Ginny rozpoznała gros i nie kryła swojego strachu. Theodor
Nott i jego kumpel Jordan Travis. Gdzieś w kącie był Blaise ze swoim
przyjacielem Ethanem Gordonem. Tego ostatniego najmniej wspominała. – Co robisz
z dala o tej porze, dziwko?
- Nie twój interes! – krzyknęła odważnie
sięgając po różdżkę. Nott i pozostali
się wycofali. Została jedynie z Gordonem i Blaisem stojącym gdzieś w kącie.
Starszy właściciel księgarni leżał nieprzytomny. Nie mógł jej pomóc.
- Blaise zabieraj to co szukamy, ja ugoszczę
pannę Weasley – mruknął wyraźnie zadowolony z tego spotkania Gordon. Ginny
odruchowo zrobiła krok w tył. Mina tego mężczyzny nie wróżyła nic dobrego.
Wiedziała, że ma powód do strachu. Już w szkole krążyły o nim okrutne plotki.
Tak jak Wiliamie Malfoyu. – Od dawna miałem chęć to zrobić.
- Odejdź. – Głos nie brzmiał już tak odważnie.
Wiedziała jak sporo ryzykuje. W tym momencie powinna uciekać, ale coś ją
paraliżowało. Zamierzała walczyć za wszelką cenę. Musiała udowodnić, że nie
jest małą i bezbronną kobietką. Umiała się bronić i znała różne zaklęcia.
Wyciągnęła różdżkę. Ethan prychnął rozbawiony i uniósł swoją. Padło pierwsze
zaklęcie. Potem następne i kolejne. Ginny broniła się resztkami sił. Ostatnie
ostre zaklęcie sprawiło, że wylądowała na ścianie. Różdżka wypadła jej z rąk. Jęknęła,
gdy fala bólu przeszła przez ciało. Na twarzy Ethana widać było uśmiech.
- Naprawdę sądziłaś, że ze mną wygrasz suko? –
pokręcił głową z niedowierzaniem. – Jesteś większą idiotką niż twoi
przyjaciele. Najwyższa pora byś zobaczyła jak wielką cenę płaci się za
naiwność.
Krzyknęła, kiedy
kolejne zaklęcie uderzyło w nią. Ethan był niezwykle precyzyjny. Wypowiadał
zaklęcia z wprawą i niezwykłą satysfakcją. Wiedziała, że długo nie wytrzyma.
Powoli odpływała. Odruchowo spojrzała w stronę Blais’a. Stał koło niej nie
wiedząc, co robić. Widziała tę niepewność w jego oczach. Jedyna nadzieja. Jeśli
nie pomoże z pewnością tu skona.
- Nie jesteś mordercą Zabini – wyszeptała
zbolałym głosem. Z ust dziewczyny zaczęła cieknąć krew. – Proszę pomóż mi.
- No Blaise, pomóż małej suce – zaśmiał się
Ethan. – Pokaż po jakiej stronie staniesz? A może masz chęć się zabawić?
Widziałem jak na nią zerkasz w szkole. Muszę przyznać wyrosła na cłem apetyczną
dziewczynę. Co powiesz na odrobinę przyjemności w czasie misji?
Tu Blaise się nie
wahał. Matka zawsze uczyła go szacunku do kobiet. No i miał młodszą siostrę.
Zaatakował Gordona. Ich walka trwała krótko. Wiedział, że zabił przyjaciela.
Niestety nie miał wyjścia i nawet nie czuł żalu. Doskonale zdawał sobie sprawę,
że mężczyzna był zwykłym łajdakiem. Kiedy spojrzał na sponiewieraną Ginny po prostu
przepadł. Raz na zawsze.
- Myślisz, że
mielibyśmy szansę ze sobą gdyby wszystko wyszło inaczej? – zapytała Ginny.
Uniosła głowę i spojrzała na niego uważnie. Tak bardzo za nim cierpiała kiedy
wyjechał. Harry nie powiedział o wszystkim, ale przeczuwała kłopoty. Mimo
wszystko czuła się opuszczona i zdradzona.
- Nie wiem –
wyznał cicho z bólem. Wciąż cierpiał przez to co odkrył. Dafne otworzyła mu
oczy. Miał wielką chęć na zemstę. Potter powinien zapłacić za wszystko. Na samą
myśl zaciskał gniewnie dłonie w pięści. Z trudem się powstrzymywał przed
pójściem do niego i wlaniem. Naprawdę miał wielką ochotę to zrobić. Teraz
ważniejsza była Ginny. Musiał ją uwolnić. – Pracowałem dla drugiej strony. Może
nikogo nie zabiłem, ale sporo osób skrzywdziłem. Nim ty mnie uratowałaś. Teraz
pozwól bym ja to zrobił.
- Co
zamierzasz? – zapytała szeptem. Bała się o niego. Wyczuwała, że Blaise coś
jeszcze przed nią ukrywa, ale przyjdzie pora na rozmowę. Później kiedy wszystko dobiegnie ku końcowi. Z
pewnością pozna parę faktów z jego życia. Miała zamiar większość odkryć. Już
dość tajemnic. Oboje zdecydowanie za wiele ucierpieli. – Pomożesz mi uciec?
- Nie mogę –
pokręcił głową. Z początku planował tak zrobić. Byłoby lepiej dla niej gdyby
trzymała się z dala od wszystkiego. Niestety została wplątana i musiał coś na
to poradzić. Pokręcił głową z bólem w oczach. – Muszę dzisiaj porozmawiać z
Draconem. Obiecaj mi. Cokolwiek się nie wydarzy obdarzysz mnie zaufaniem. Nie
zawiodę cię jak ostatnim razem.
Nim Ginny zdołała cokolwiek powiedzieć pocałował ją
długim i namiętnym pocałunkiem. Próbowała protestować, ale wyszło to dość
słabo. Kiedy w końcu oderwał się od niej oboje dyszeli ciężko. Blaise musiał
odejść, ale wiedziała, że wróci. Ufała mu. Kochała go. Serce nigdy nie
zapomniało o miłości jakiej czuła. I
miała wrażenie, że to tylko wpakuje ją w jeszcze większe kłopoty.
*~*~*
Zakupy z Pamelą przyniosły jej wiele
radości jakiej od dawna nie zaznała.
W końcu mogła mieć przy sobie towarzyszkę, która ją
zrozumie, zaakceptuje obawy i lęki. A miała ich naprawdę sporo. Głównie
chodziło o seks. Jakoś dziwnie było o tym rozmawiać z dziewczyną byłego
chłopaka. Zwłaszcza iż z Ronem nigdy do niczego nie doszło. Owszem Ron chciał.
Wielokrotnie pokazywał swoje pragnienia. Niestety nie umiała na nie
odpowiedzieć. Jakby coś ją trzymało i podpowiadało, że ten dramat. A potem
nastąpił przełom. Została zgwałcona, straciła chęć na seks i wiarę w mężczyzn.
Teraz minęło parę lat. Powoli wszystko wracało do normy. Pragnęła zapomnieć o
przeszłości i znów być kobietą. Dzisiaj zamierzała te marzenie spełnić.
- Draco
oniemieje z zachwytu – zapewniła ją rozpromieniona Pamela. Hermiona wydawała
się być inna niż w opowieściach Rona. Ciepła i zachwycająca kobieta. Miała w
sobie wiele serdeczności. Być może Ron po części mówił z zazdrości porzucenia.
Czasami facetowi ciężko się pogodzić gdy kobieta go zostawia. Na szczęście
wyszedł na prostą i nie miał już powodów do zawiści. Chociaż wciąż źle mówił o
związku z Draconem. Nawet jeśli łączy ją pokrewieństwo dziecka wciąż mu nie
ufał. Niestety Ronowi ciężko przemówić do rozumu, ale i tak go kochała. Miłość
bywała bezwarunkowa. – Naprawdę sprawisz mu wielką niespodziankę.
- Mam nadzieję
– przytaknęła z zapałem. – Dziś wieczorem planuje romantyczną randkę. Nie ma
opcji by coś poszło nie tak. Wszystko dokładnie zaplanowała. Wcześniej
poprosiła sympatyczną kucharkę Dolly Person by pomogła przygotować kolacje. Kiedy
się rozstały promieniała, chociaż ten uśmiech przyćmiewał ból głowy. Choroba
dawała o sobie znać. Na szczęście miała przy sobie eliksir od Snep’a
zmniejszający ból. Działał i był bardzo pomocny. Dzięki niemu mogła w miarę
normalnie funkcjonować i oddalić to co najgorsze. Owszem drżała ze strachu na
myśl co ją czeka. Nie chciała jeszcze umierać. Była stosunkowo młoda i całe
życie miała przed sobą. Pragnęła iść do przodu. Zawsze wiedziała co chciała od
życia. Niestety teraz musiała zmienić swoje priorytety. Najważniejszy był Jamie.
Gdyby umarła musiała zapewnić mu przyszłość i bezpieczeństwo. Ostatnio coraz
częściej myślała o śmierci. Jeśli nie wygra z pewnością ją czeka. Powinna myśleć o realiach i przestać się
lękać. Niestety nie potrafiła. Jednak nie dzisiaj. Dzisiaj czekała noc
przyjemności. Kiedy tylko dotarła do domu zaszyła się w kuchni. Wspólnie z
kucharką przygotowały pyszny makaron z serem i kurczakiem a do tego sałatkę z
pomidorów i papryki. Była z siebie zadowolona. Zanim Draco przyszedł spędziła
urocze popołudnie w towarzystwie Jamiego i niani. Starsza kobieta szybko zgadła
co planuje jej pani więc wcześniej położyła chłopca spać. Hermiona wybrała
jeden z wolnych pokoi, który idealnie pasował do tego co zamierzała. Wzięła
stolik, przygotowała łóżko. Wynalazła skądś czerwoną, jedwabną pościel w
opakowaniu. Była nowa, więc nie miała obawy, że wcześniej używał jej Draco z
Astorią. Pokój tonął w wspaniałym indyjskim zapachu. Znalazła takie zaklęcie i
trochę je umocniła. Używając magii spostrzegła jak bardzo tego brakowało w
poprzednim życiu. Niestety kiedyś nie miała wyjścia. Musiała wszystko zostawić.
Owszem myślała o Wiktorze. Zdawała sobie sprawę iż nadejdzie dzień w którym ją
odnajdzie. Długo o nim myślała. Chwilami nawet szukała ale niestety. Bez
powodzenia jakby zapadł się pod ziemię. I całe szczęście. Chciałaby mieć go z
głowy. Nie bać się. Niestety. Zdawała sobie sprawy, że nie da rady.
Przynajmniej dopóki on będzie gdzieś koło niej. „Nie będziesz wiedziała kiedy, jak i gdzie. Zawsze będę w twoim
pobliżu” Powiedział kiedyś, gdy po
raz kolejny próbowała mu uciec. Miała łzy przerażenia w oczach. Tamtej nocy
usiłował zdobyć coś więcej niż próbę manipulacji. Wtedy uniknęła szczęścia, ale
wydarzenia z później pokazały iż gwałt był jej pisany. Teraz zamierzała o tym
zapomnieć. Raz na zawsze wyrzec się własnej przeszłości.
Kiedy Draco przyszedł była już gotowa. Miała na sobie
kuszącą, czarną sukienkę po za kolana. Wyglądała naprawdę pięknie. Draco
oniemiał z zachwytu kiedy ją zobaczył. Nie mógł uwierzyć, że tak zachwycająca
istota ma wkrótce zostać jego żoną. Poczuł przyjemny dreszcz rozpływający się
po jego ciele. Nie sądził iż może być taka piękna. W tym momencie taka była.
Przypływ pożądania ogarnął jego ciałem. Przyjemny zapach tylko podsycił
pragnienia.
- Jesteś
cudowna – wyszeptał ochrypłym głosem całując ją. Nie uciekła. Jego pocałunki
sprawiały jej przyjemność. To dobry początek. Wcześniej unikała nawet ich.
Kolacje zjedli w cudownej atmosferze oczekiwania i żartów. Draco zaspokoił swój
apetyt tylko częściowo. Zapragnął by zaspokoić całą resztę. Ona również go
pragnęła. Wyczuwał to. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział iż Hermiona Granger
będzie jego kochanką chyba by go wyśmiał. Jednak przeszłość nie miała dla niego
takiego znaczenia. Całował teraz i pieścił najpiękniejszą dziewczynę. Nawet
Astoria nie dorównywała urodą, chociaż były sobie całkowicie odmienne.
- Naprawdę
tego chcesz? – zapytał gardłowym z pożądania głosem. Zdążył pozbawić ją
sukienki. Stała przed nim w samej, kusej bieliźnie. Jeśli mu odmówi będzie
musiał wziąć zimny prysznic bo chyba tego nie wytrzyma.
Hermiona nieśmiało badała jego ciało. Poddawała się
też dotykowi. Nikt nigdy tak cudownie jej nie pieścił. Miała wrażenie, że
płonie. Ręce Dracona szybko ściągnęły z niej stanik i drobne figi. Stała naga,
idealna i rozpalona. Oddychała z coraz większym trudem, kiedy ją położył na
łóżku przykrywając swoim ciałem. Chyba na zawsze zapomniała o tremie. Draco
rozsunął jej nogi dotykając językiem wrażliwego miejsca. Jęknęła nie mogąc
powstrzymać drżenia swego ciała. Był cudownym kochankiem. Kogoś takiego właśnie
potrzebowała od bardzo dawna. Już miała pozwolić mu wejść w siebie, gdy
niespodziewanie powrócił ten koszmar. Znów zobaczyła tamtą noc.
Pracowała
wówczas jako kelnerka w modnym barze.
Nie miała szans na inną pracę, więc wzięła co znalazła. Szybko ogarnęła swoje
obowiązki i czuła się świetnie w swojej nowej roli. Ludzie byli mili, podobnie
jak pracodawcy. Nie sądziła, że ze wszystkich osób trafi na najgorszy koszmar
swojego życia. Wiliam Malfoy w otoczeniu swoich przyjaciół przekroczył próg
balu wynajmując salkę vipowską, którą obsługiwała. Zaklęła pod nosem zła na
niego, ale przywdziała wesołą minę. Od początku byli pijani i wyraźnie
próbowała się przed nim bronić. Niestety nie miała żadnych szans. Nie wiedziała
który wpadł na ten pomysł. Zawsze miała przy sobie wodę. Pogoda doskwierała, a
ona nie czuła się przyzwyczajona do takich upałów. Dodano do niej pigułkę
gwałtu. Środek zadziałał naprawdę szybko. Kiedy powoli odzyskała przytomność
czuła tylko ból między nogami. Widziała przed sobą twarz Wiliama, który
poruszał się w niej bezlitośnie. Płakała, jęczała próbując go z siebie zrzucić.
Gdy było po wszystkim wyglądał na rozbawionego. I zadowolonego z siebie. Jego
twarz zarazem inna, a tak bardzo podobna do Dracona.
- Nie! – krzyknęła Hermiona usiłując zepchnąć
z siebie chłopaka. Miała bladą twarz, a oczy błyszczały przerażeniem. Musiała
minąć dłuższa chwila nim dotarło do niego co zaszło. Zaklął szpetnie i stłumił
w sobie ogarniające pożądanie.
- Już dobrze,
Hermiono – wyszeptał czule. Drżała cała próbując się uspokoić. W pięknych
zielonych oczach błyszczały łzy. Miała żal do siebie. Jak mogła tak postąpić?
Przecież nie chciała zrazić go do siebie w żaden sposób. Pragnęła go. Wierzyła,
że da radę jakoś przemóc swoje uczucia. Niestety strach okazał się silniejszy.
– To nie twoja wina. Wszystko przez tego łajdaka, który cię skrzywdził.
Draco zaklął pod nosem. Doskonale wiedział, że te
prywatne piekło zawdzięczał swojemu bratu. Czyżby jakaś zemsta zza grobu? Will
pewnie świetnie się bawił całą sytuacją. Jemu wcale nie było do śmiechu.
- Wybacz Draco
– szepnęła zbierając swoje rzeczy. – Chciałam być kobietą na jaką zasługujesz.
Wszystko wskazuje iż nie będę twoją odpowiednią żoną.
Wybiegła nim zdołał ją powstrzymać. Westchnął i
zaczął powoli zbierać swoje rzeczy. Potrzebował pomocy. I jedyna osoba jaka
przyszła mu do głowy to jego kochanka Helena. Może pomysł nienajlepszy, ale w
tym momencie tylko ona mogła jakoś mu doradzić.
*~*~*
Dafne nie kryła swojej radości, gdy
pracujący w domu Malfoya dobry przyjaciel Tom Rilley doniósł jej o sytuacji
Draco i Hermiony.
Od samego początku nie znosiła tej małej suki.
Kobieta wkroczyła w życie Dracona zajmując miejsce siostry wraz ze swym
przeklętym bachorem. Gniewnie zacisnęła dłoń w pięści. Wszystko zdecydowanie
szło nie tak. Często myślała o Astorii. Mimo wielu różnic były sobie naprawdę
bliskie. Tęskniła za tą dziewczyną bardzo. Chociaż tak bardzo się różniły
między sobą to jednak umiały znaleźć między sobą wspólny język. Starsza siostra
była jej ideałem. Zawsze mogła na nią liczyć bez względu na wszystko. A teraz
nie żyła. Astoria naprawdę pokochała Dracona. Z początku sądziła, że ją
odrzuci. Kiedy dziewczyna odkryła swoje pochodzenie nic już nie było takie
same. Nie rozumiała jak matka mogła to zrobić. Ojciec może nie należał do
idealnych mężczyzn. Właściwie to był potworem. Wciąż pamiętała jak skulone
chowały się w kącie, gdy pijany wracał do domu. Nic więc dziwnego, że matka
znalazła sobie innego mężczyznę. Tylko czemu akurat mugola? Zaklęła pod nosem
wspominając tamten dzień w czasie kłótni. Astoria postawiła na swoim i
zarzekała, że wyjdzie za Dracona bez względu na wszystko. Ojciec sprzeciwiał się z powodu swoich kłótni z Malfoyem.
- Nie jesteś moją córką Szlamo! – wykrzyczał
wówczas brutalne słowa które w nią uderzyły z wielkim bólem. Pamiętała wyraz
twarzy swojej siostry. Nigdy tego nie zapomni. Pół godziny później Astoria
opowiadała o Draconie. Myślała tylko o tym, że jej nie ze chcę. On był chowany
na arystokratę z krwi i kości. Kiedy ją przyjął zaczęła cieplej myśleć o nim.
Niestety potem wszystko się zmieniło. Astoria zginęła razem z małym synkiem
Benem.
- Tęsknie za
tobą siostrzyczko – wyszeptała cicho kładąc białe róże na grobie siostry.
Ulubione kwiaty Astorii. Życie bywało niesprawiedliwe. Kiedy Dafne poznała
prawdę postanowiła się zemścić. Gdyby nie Draco Malfoy Astoria żyłaby do dziś.
Obiecała sobie, że zrobi wszystko by mężczyzna zapłacił za wszystko. I znalazła
sprzymierzeńca, który od jakiegoś czasu jej pomagał.
- Wiedziałem,
że tu będziesz. – Casey Dalton najlepszy przyjaciel i wspólnik Dracona Malfoya
podszedł do niej i złożył na ustach delikatny pocałunek. Od jakiegoś czasu byli
kochankami. Dafne doskonale zdawała sobie sprawę z jego uczuć do Astorii. Casey
kochał Astorię od zawsze. Niestety ona traktowała go jak dobrego przyjaciela.
Przynajmniej do pewnego momentu. Jednak przemilczała tę kwestię. O pewnych
rzeczach się nie mówi. Nawet Dafne znała trochę taktu. – Naprawdę chcecie to
zrobić? Wplątać dzieciaka w tę sprawę?
- Tak! –
przytaknęła. – Ta suka Granger zasłużyłaby na to wszystko. Ukradła męża
Astorii. Wkroczyła do jego życia i myśli, że zdoła ją zastąpić. Już ja
dopilnuje żeby tak się nie stało.
- Ale nie
skrzywdzisz dzieciaka? – Na samą myśl Caseyowi robiło się nie dobrze. Nie
chciałby ucierpiał na tym mały, niewinny chłopiec. Sam zdążył go polubić. Jamie
nieświadomie roztaczał urok swojego ojca.
Dafne znała Wiliama. Mieli ze sobą nawet przelotny
romans. Jeśli chodzi o mężczyzn nigdy sobie nie żałowała. Nie liczyła na
poważny związek. Nie była tym typem dziew czumu. Wręcz przeciwnie. Zdawała
sobie sprawę jak będzie wyglądało jej życie.
Wszystko dokładnie sobie przemyślała. W końcu nie należała do idiotek.
Jeżeli kiedykolwiek zostanie złapana również wiedziała co robić. Niestety. Z
ich dwóch to Astoria umarła pierwsza. Wciąż czuła ból na samą myśl o śmierci
siostry. Wiedziała, że minie wiele czasu nim w ogóle kiedykolwiek zapomnisz.
- Nie obchodzi
mnie ten bachor – syknęła zła że w ogóle Casey się nim przejmuje. Powinien
myśleć bardziej o sobie. Niestety mężczyzna najwyraźniej miał inne zdanie w tym
temacie. Jego sprawa jeśli coś pójdzie nie tak. Nie zamierzała przykładać ręki
do śmierci dziecka, ale przy takich akcjach różnie bywało. Wszystko zależało od
Bleisa. Jak potoczą się sprawy. On musiał zadziałać. Pragnęli odzyskać
uwięzionego przyjaciela nikogo więcej. W
końcu on kiedyś ich zjednoczył, odnalazł Bellę. Wspólnie wierzyli w
przywrócenie dawnej idei. To było możliwe jeśli się postarają i zadbają o
odpowiedni profit. Obserwując jak
zdążyli się zjednoczyć w ciągu ostatnich kilku lat mieli szansę odzyskać dawną
władzę. Oczywiście gdyby nie przeszkadzał im ten tajemniczy Cień. Mężczyzna w
masce. Niczym zaginiony bohater pomagał biednym i upokorzonym. Kim on był?
Działał jeszcze za czasów Voldemorta, a jego postać owiana tajemnicą. Czy
ktokolwiek coś wiedział? Nie miała pojęcia. Może Dumbledor’e sam zabrał tę
tajemnicę do grobu. Teraz już się nie dowiedzą jeśli sami nie zadbają o prawdę.
I sama zamierzała tu zadziałać. Miała nawet pewien plan. Jeśli tylko się
postara wkrótce poznają tożsamość tajemniczego Cienia, który im zagraża.
- W
porządku – skinął z ulgą Casey. Nie rozumiał trochę skąd w Dafne tyle zawiści.
On miał prawo nienawidzić Dracona bardziej niż ktokolwiek inny. Przyjaźń z nim
mocno mu ciążyła i coraz częściej myślał tylko o tym jak wygadać mu wszystko. Z
wielkim trudem się powstrzymywał. Miał
silną wolę, ale gdy w grę wchodziła miłość różnie bywało. Dafne mu pasowała.
Nie łączyła ich zbyt wielkie uczucie. Chodzili do łóżka kiedy chcieli. Mieli
swój wypracowany styl. W tym dziwnym związku głównie Dafne nadawała tępo. Ona
była jedyną osobą decydującą. – Skoro tak mówisz wierzę ci. Sprawa jest dość
delikatna. Czy można ufać Zabiniemu? Przez lata robił karierę za granicą. Jest
zupełnie innym człowiekiem niż był kiedyś.
- Nie ma
wyjścia. Musi działać po naszej stronie. – Dafne uśmiechnęła się chytrze. Casey
mimowolnie poczuł dreszcz na ciele. Zdążył poznać tę kobietę. Bywała
niebezpieczna jeśli tego chciała. Wolałby nie być jej wrogiem. Skoro wszedł
między wrony musiał krakać tak samo jak one. I miał nadzieję, że nie będzie
tego nigdy żałować. Los bywał naprawdę nieprzewidywalny.
*~*~*
Cień skradał się ulicami Londynu.
Zapadał zmierzch. Robiło się coraz zimniej jak o tej
porze roku. Okolica również nie wyglądała najlepiej. Od dawna nie działał tak
jak teraz. Jednak kiedy usłyszał o kłopotach musiał pomóc. Zawsze starał się
być tam gdzie go potrzebowali. Ostrożnie rozglądał się dookoła. W ręku trzymał
łuk. Strzelnicowo było jego pasją jeszcze w dzieciństwie. Kiedyś dawno temu
ojciec uczył go strzelania. Z biegiem lat postanowił wykorzystać te wiedzę w
całkiem inny sposób. I jak na razie nie miał sytuacji, która by mu nie wyszła.
Teraz miał się spotkać z człowiekiem, który od dawna mu pomagał. Starszy
czarodziej nigdy nie poznał jego
tożsamości. Podobnie było z pozostałymi. Tylko jedna osoba na tym świecie
wiedziała kim był. Na szczęście i nieszczęścia ta postać już dawno zeszła z
tego świata.
- Długo
kazałeś na siebie czekać – mruknął z poirytowaniem starszy opiekun i Auror
Kingsley. Od dawna współpracowali razem. Bardzo chciałby wiedzieć kim jest
tajemniczy Cień, ale niestety. Nigdy nie dane mu było poznać jego tożsamości,
chociaż naprawdę próbował. Kiedy myślał iż jest blisko wszystko okazywało się,
że to stara sztuczka i trafiał na ślepy zaułek. Powoli zaczynało go to mocno
irytować. Bardzo chciałby znać tożsamość człowieka, któremu pomaga. Niestety w
najbliższym czasie nie miał na to żadnych szans.
- Nigdy się
nie spóźniam - mruknął Cień. Nie lubił
gdy mu zwracano uwagę. Zawsze trzymał rękę na pulsie. Wiedział kiedy przyjść i
ukryć w cieniu. Dlatego jego tożsamość była tak dobrze ukryta za kurtyną. – Zawsze przychodzę wtedy, gdy trzeba przyjść.
Lepiej powiedz co to za pilna sprawa, która nie może czekać?
- Pamiętasz
Bandziora? – Kinsgley specjalnie użył ksywki gangstera. Tak właśnie był
nazywany człowiek o którego chodziło byłym Śmieciożercą. Idealnie pasowało do
tego niebezpiecznego człowieka. Siedział w więzieniu i tak powinno pozostać. – Śmieciożercy coś kombinują. Porwali pannę
Ginny Weasley. Chcemy byś ją uwolnił.
Cień skinął głową. Oczywiście wiedział o kogo chodzi.
Z Weasleyówną może być problem jeśli w jakiś sposób go rozpozna. Nie mógł
jednak odmówić. Do tej pory tego nie zrobił. Skinął głową. Jeszcze tej nocy
uwolni dziewczynę i spróbuje działać ostrożnie. Odruchowo sięgnął po różdżkę
sprawdzając, czy tam jest. Resztę kwestii omówili pospiesznie. Cień zdawał
sobie sprawę jak bardzo niebezpieczna jest sytuacja. Doskonale wiedział gdzie
szukać złoczyńców. Stare doki były mieszkaniem dla wielu z nich. Zresztą
obserwował paru od jakiegoś czasu. Miał zamiar złapać ich na gorącym uczynku.
Wyciągnął różdżkę i naciągnął mocniej maskę. Na plecach trzymał przygotowany
łuk i strzały. Poruszał się niemal niezauważalnie. Nic nie uszło jego uwadze.
Biedota tego miejsca naprawdę go wzruszała. Widział biegające na bosaka dzieci,
kobiety żebrające o kawałek chleba, czy młodociane prostytutki uprawiające seks
za rogiem. Wcześniej nie znał tego świata. Teraz nie był mu obcy. Odnalazł
starą fabrykę. Niegdyś dawała wielu ludziom pracę. Dzisiaj pozostawała pusta.
No prawie pusta. Z oddali dostrzegł światło. Przywołał do siebie lornetkę i
doglądał sytuacje. W środku było kilka osób. Nie chciał nikogo zabijać dlatego
strzały zawierały zaklęcie ze środkiem nasennym. Czasami ich widok wystraszał
przeciwnika. Liczył iż tym razem też tak będzie. Wbiegł do środka. Nikt go nie
zatrzymywał. Najwyraźniej nie uważali by trzymać tu jakieś straże. Tu gdzie się
znajdował kiedyś była hala produkcyjna
na górze biura, szatnie i hotel dla pracowników. Ogromne przedsiębiorstwo zatrudniało
do tysiąca osób. Niestety. Kiedy zmarł stary właściciel jego wpływowy syn
przejął przedsiębiorstwo i zamknął firmę wyrzucając ludzi na bruk. Cień znał go
przelotnie. Kiedy ożenił się z czarodziejką córka odziedziczyła po nim moc, ale
na szczęście nie charakter. Niechętnie myślał o tamtych czasach. Mógłby
pomyśleć, by coś tu zrobić. Bieda rodziła przemoc, a tym ludziom należała się
pomoc. Jakakolwiek.
- Hej ty!
Odwróć się powoli! – drgnął kiedy usłyszał rozkazujący ton głosu należący do
niejakiego Joego Mervina. Niechętnie wykonał polecenie nie wypuszczając z ręki
różdżki. Na twarzy chłopaka wykwitł szeroki uśmiech. Od dawna nie miał żadnej
porządnej akcji. Skupił swoje mięśnie i zaatakował. Cios był dobry i skuteczny,
chociaż zaklęcie odbiło się od ściany trafiło w przeciwnika. Upadł na ziemię
pozostając nieruchomo. Do Cienia dotarło, że gierka dobiegła końca. Schował
różdżkę i wyciągnął łuk. Z oddali usłyszał kilka głosów. Coraz więcej osób szło
w jego stronę, a jeszcze nie znalazł Weasley. Robiło się gorąco.
- Cholerny,
Kingsley! – syknął wściekły, że dał się wmanewrować w taką chorą akcje.
Niestety nie miał wyjścia. Przygotowany na każde wyjście ruszył do akcji.
Działał szybko i zręcznie. Unikał ciosów stosując skuteczne zaklęcie ochronne.
W końcu ją odnalazł. Ginny Weasley była na wyczerpaniu psychicznym i fizycznym.
Nie dostrzegł śladów tortur, ale nie wiedział kiedy ostatnio ją karmiono. Z
trudem uniosła powieki i spojrzała na niego. Musieli podać jej jakiś narkotyk.
Sprawiała wrażenie całkowicie nieobecnej. Jeszcze raz zaklął. Tym razem
głośniej.
- Zostaw tę
dziewczynę w spokoju! – usłyszał kolejne stanowcze ostrzeżenie. Odwrócił się i
spojrzał w stronę Zabiniego Bleisa. Jego najlepszego przyjaciela. Kiedyś tak
wiele ich łączyło, chociaż ich drogi dawno się rozeszły.
- Zabieram ją
w bezpieczne miejsce –powiedział miękko. – Musisz mi zaufać. Nie zamierzam jej
skrzywdzić.
- Niby
dlaczego miałbym to zrobić? – prychnął z lekką irytacją. Kiedyś dawno temu Cień
uratował mu życie. Druga osoba która naprowadziła go na całkiem inną stronę
rzeczywistości. – Nic o tobie nie wiem. Umiesz zabijać i być bezlitosny.
Cień wahał się tylko chwilę. Potrzebował kogoś komu
mógłby zaufać. Kogoś, kto w jakiś sposób nakieruje go na normalne życie.
- Bo kiedyś mi
ufałeś – szepnął cicho odsłaniając swoją twarz i po raz pierwszy okazując
ludzkie oblicze.
*~*~*
-Zrobiłam
z siebie kompletną idiotkę!
Mruknęła Hermiona do Pameli i Luny z którymi się
spotkała. Była totalnie załamana całą sytuacją. W dodatku Draco od kiedy
wyszedł w ogóle nie wrócił. Czuła, że wszystko źle rozegrała. A przecież
wszystko tak dobrze szło. Naprawdę czuła, że jest gotowa. Pragnęła tego i
chciała poczuć się prawdziwą kobietą. Czy już zawsze tak będzie? Nie zazna
szczęścia bo została całkowicie spaczona przez Williama? Poczuła jak łzy lecą
jej do policzka. Bez protestu pozwoliła by Pamela nalała jej wina. Nie powinna
pić, ale potrzebowała tego. Na ten wieczór odłożyła leki i zapragnęła znów
poczuć się jak dawniej. Nawet samopoczucie się poprawiło. Nie czuła tych
zawrotów głowy co ostatnio. Wciąż miała nadzieję. Jeśli tylko uda się odnaleźć
ojca. Draco obiecał w tym pomóc, ale po tym jaką historię odkryła nie miała
zbyt dobrych przeczuć. Musiała iść do przodu i pogodzić się z obecną
rzeczywistością. Owszem nie było łatwo, ale nie miała wyjścia. Całe szczęście,
że nie była sama. Miała przy sobie dwie wspaniałe kobiety, które były przy niej
kiedy tylko tego potrzebowała. Brakowało tylko Ginny. Miała nadzieję iż koszmar
dziewczyny wkrótce się skończy i znajdą chwilę dla siebie. Czas bywał
nieubłagalny, a ona czuła jak jest go coraz mniej.
- Draco na
pewno tak nie myśli – próbowała pocieszyć ją Luna. – Z pewnością rozumie w
jakiej sytuacji się znalazłaś. Znam go
trochę i w ostatnich czasach bardzo się zmienił. Nie jest już tym kim był
kiedyś, chociaż jakaś jego część pozostała.
- No właśnie –
westchnęła cicho. – Dlatego nie powinien brać ze mną ślubu. Nie będę mogła dać
mu tego co potrzebuje. Nie jestem już pełnowartościową kobietą.
- Jak w ogóle
możesz tak mówić – prychnęła z kolei
Pamela. – Oczywiście że jesteś wartościową kobietą. Kiedyś zostałaś bardzo
skrzywdzona. Miałaś odwagę urodzić dziecko i wychować je jak własne. To godne
podziwu gdyż nie każda kobieta byłaby w
stanie to zrobić. Nawet gdybyś usunęła nikt by cię nie potępił ze
względu na obecną sytuację. Miałaś prawo wyboru.
- Myślałam o
tym – przyznała otwierając się przed dziewczynami bez wstydu. Przedtem czuła
wyrzuty sumienia z powodu własnych myśli. Teraz czuła zupełnie inaczej. Pam i
Luna miały racje. Sama decydowała o sobie. – Miałam chwilę załamania i poczucia
strasznej niesprawiedliwości. Byłam nawet zapisana na zabieg, a potem przyśnił
mi się sen. Mały chłopiec z pięknymi oczami i uśmiechem. Wyciągał do mnie ręce
i mówił mamo. To niezwykłe, ale ten sen sprawił iż nie mogłam tego zrobić. Czułam
jak bardzo ta decyzja zmieni moje życie, ale po prostu chciałam tego.
- Ja chyba bym
usunęła – przyznała cicho Luna zaskoczona słowami przyjaciółki. Naprawdę ją
podziwiała. Za odwagę i lojalność. W jej oczach Hermiona była w tym momencie kimś naprawdę wyjątkowym.
Nawet Pamela czuła się niezwykle poruszona. – Nie jestem aż tak silna. Zresztą
zawsze należałam do osób słabych psychicznie. Ja wiem, że dla wielu osób byłoby
to morderstwo, ale po prostu nie potrafiłabym tego zrobić. Nie pokochałabym
tego maleństwa bez względu na to jak bardzo byłoby słodkie. Po prostu nie
mogłabym. To takie cholernie trudne. Dlatego tym bardziej cię podziwiam.
Hermiona poczuła się poruszona tymi słowami.
Ostatecznie nie urodziła tego dziecka dla honoru, ale samej siebie. I nie
żałowała tej decyzji. Czy powie kiedyś Jamiemu prawdę? Nie miała zielonego
pojęcia. Ostatecznie niewiele osób wiedziało jak został poczęty. Może tak
będzie najlepiej? Nie zniszczy mu dzieciństwa ani życia. Z drugiej strony każde
kłamstwo miało zły wpływ na człowieka. Każdego. Pokręciła głową i napiła się
sporego łyka. Może później o tym pomyśli. Potrzebowała chwili spokoju, ale na
wszystkie podobne decyzje był jeszcze czas. Jeśli ona nie da rady wówczas Draco
się tym zajmie. Wciąż to ją dziwiło. Kiedyś
byli największymi wrogami. Draco wielokrotnie pokazywał kim ona jest dla
niego. często ukrywała jak bardzo bolało jego zachowanie. Próbowała z tym
walczyć, ale bezskutecznie. Jakby od
zawsze przyciągała ich jakaś dziwna siła, która dopiero teraz znalazła ujście.
Przeznaczenie? Bardzo możliwe. Tylko w dość śmieszny sposób płatało im figla.
- Dziewczęta
to był wspaniały wieczór, ale Ron czeka z kolacją – powiedziała Pam jako
pierwsza wstając. Luna poszła w jej ślady. W tej chwili wejściowe się
otworzyły. Draco krzyknął imię Hermiony. Usłyszała, że jest zdenerwowany i
poczuła lekki niepokój. Kiedy zeszła na dół nie kryła swojego zaskoczenia.
Draco wyglądał strasznie. Jakby po przejściach i w ramionach trzymał Ginny.
- Spotkałem
Cienia po drodze – wyjaśnił na prędce widząc zaskoczoną minę dziewczyny. Luna i
Pamela dołączyły do niej. – Zaufał mi mówiąc, że u mnie będzie bezpieczna. Nie
bardzo miał gdzie ją ukryć, a u Harry’ego zdecydowanie odpada. W końcu wciąż
jest pod lupą.
- Jak ona się
czuje? – zapytała z troską. Dziewczyna wyglądała naprawdę źle. Tak dawno nie
widziała swojej przyjaciółki. Przez jakiś czas pisały do siebie listy, ale z
powodu zachowania Wiktora bała się mieć kogoś bliskiego przy sobie. Nie wiadomo
jakby zareagował i co zrobił. Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.
- Może
ulokujemy ją w sypialni na górze i
później pogadamy? – spytał obcesowo. Wydawał się jej jakiś dziwny i obcy. Nie
rozumiała tego i czuła się mocno zaniepokojona. Później z nim o tym porozmawia.
Musieli poruszyć ten temat. Wiedziała,
że zawiodła jako kobieta i wciąż czuła się winna. Nie da rady o tym zapomnieć.
- Tak! – skinęła głową. Jakaś pokojówka pojawiła się
na zawołanie i ruszyła na górę. Nim dotarli przygotowała pokój i przyniosła
odpowiednią pościel i świeżą wodę. Ginny nawet nie drgnęła kiedy ją położył.
Miała posiniaczone ręce i twarz. Zaklął wściekle. Później będzie musiał
porozmawiać z przyjacielem. Musieli poważnie sobie porozmawiać. Zdawał sobie
sprawę, że wpłynie to na ich relacje, ale nie miał wyjścia. Ukradkiem obserwował
Hermionę. Zachowała zimną postawę godną przyszłej Malfoyówny. Jeśli los będzie
łaskawszy sprawdzi się w tej roli idealnie. Wkrótce powinien mieć jakieś
namiary na jej ojca. Dalej wszystko pójdzie samo.
- Kiedy się obudzi zadbaj by otrzymała wszystko.
Kąpiel, czyste ubranie i jedzenie – zarządził młodej dziewczynie, która im
pomagała. Tuż po wyprowadzce Hermiony zatrudnił większość służby. Jedynie
główna gospodyni pozostawała niezmienna. Przywiozła ją jeszcze Astoria i nie
miał serca wyrzucić kobiety z domu, chociaż czasami go irytowała.
- A teraz
wyjaśnij mi o co tu chodzi! – powiedziała cicho Hermiona, gdy przyszedł do
salonu. Przez chwilę się wahał po czym
zaczął część opowieści jaka miała pokryć jego kłamstwa. Chociaż Hermiona była
dość bystra w głębi ducha liczył iż się
nabierze. Wiedział jednak iż prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw. Wolał
jednak wszystko odłożyć na później. Im później tym lepiej.
*~*~*
Był późny wieczór kiedy Severus Snape
wracał z pracy do domu.
Zwykle wcześniej wstawiał się w domu, gdzie Narcyza
szykowała ciepłą kolacje. Pracował jako kustosz w muzeum magii i świetnie dawał
sobie radę. Młodzi czarodzieje lubili słuchać o historiach jakie opowiadał.
Kiedy myślał o swojej miłości z dzieciństwa wiedział, że jest z niego dumna.
Zakopał topór wojenny ze swoją przeszłością. Przestała być dla niego problemem.
Liczyło się tylko to co było teraz. Reszta nie miała dlań żadnego znaczenia. No
i Narcyza. Ta miłość pokazała jak pokręcone jest ludzkie życie. Pokochał ją znienacka.
Gdy przerażona uciekła z domu Lucjusza szukając pomocy. Wybrała właśnie jego, a
on ukrył kobietę w bezpiecznym miejscu. Dość często ją odwiedzał. Nawet kiedy
wszyscy myśleli, że nie żyje. Tylko ona
znała prawdę. Teraz już wszyscy wiedzieli, ale nie wrócił do świata magii,
chociaż mu proponowali odpowiednie zajęcie w Ministerstwie Magii. Zdecydowanie odmówił. Nie chciał w tym
siedzieć. Wolał pewne sprawy ukryć gdzieś głęboko w środku. Czasami przeszłość
bywała trudna. Niestety bardzo tego żałował. Jego miłość do Lilly, a później
zazdrość o nią sprawiła, że się pogubił. Wciąż pamiętał wypowiedziane przez nią
słowa, gdy odkryła iż to on brał udział w ataku na Syriusza.
- Wiesz, że tylko od ciebie zależy kim jesteś?
– zapytała go bardzo cicho. W pięknych zielonych oczach widział łzy. Kobieta
była naprawdę przerażona. I nie ukrywała swojej pogardy. Kiedyś byli
przyjaciółmi. Być może gdyby Lilly trafiła do Slitherinu wszystko wyglądało
zupełnie inaczej, lecz niestety. Los ich rozdzielił i pokazał jak wygląda
przeznaczenie. Przeznaczenie, które przez wiele lat stanowiło dla niego dobry
żart.
- Łatwo ci mówić – prychnął tylko. – Nie
jesteś mną. Jesteś po prostu zwykłą Szlamą. – Wtedy po raz pierwszy powiedział
do niej te okrutne słowa. Nigdy sobie tego nie wybaczył. Ona mu również.
Westchnął
odrzucając niechciane wspomnienia. Obraz Lilly długo go prześladował. Voldemort
popełnił błąd w dniu, gdy wydał na nią wyrok śmierci. Wtedy właśnie postanowił
go zdradzić i przejść na drugą stronę. Zdawał sobie sprawę iż nigdy mu tego nie
wybaczono. Słyszał o powrocie Bellatriks i czekał chwili, gdy po niego
przyjdzie. Nigdy mu nie ufała. Podobnie jak Malfoyom. I w sumie słusznie.
Jednak nie żałował tego kim się stał. Dzięki temu zmienił swoje życie i został
kimś zupełnie innym. I poznał wspaniałą kobietę którą naprawdę pokochał.
Narcyza to cudowna osoba. Lucjusz Malfoy zdecydowanie nie doceniał tego co
miał. Przeklęty głupiec. Nigdy za nim nie przepadał. Jego pyszałkowatość,
okrucieństwo i żelazne zasady jakie łamał niemal na okrągło. Pokręcił głową.
Zwykle nie rozglądał się dookoła, ale tym razem czuł jakiś niepokój. Mijał
właśnie ponurą ulicę Nokturnu, gdy wyczuł jakiś cień. Ktoś go wyraźnie
obserwował. I to od dłuższego czasu. Sięgnął po różdżkę, którą zawsze miał przy
sobie. Dla byłego Śmieciożercy bezpieczeństwo przede wszystkim. Draco miał
okazje się przekonać jak okrutni potrafią być byli sprzymierzeńcy.
- Kim jesteś?
– zapytał unosząc różdżkę w górę.
Rozpoznał młody, kobiecy śmiech. Dafne Grengrass pojawiła się tuż przed nim.
Wyglądała na bardziej szaloną niż zwykle. Wielka szkoda, że tak się stoczyła.
Mogła być naprawdę wyjątkową kobietą. Założyć rodzinę, mieć normalną pracę. Niestety
zamiast tego wybrała szlak z którego się nie wygrywa. On sam miał naprawdę dużo
szczęścia. Tylko powoli zdawał sobie sprawę, że ono również dobiega końca. Widział to w oczach Dafne. Przyszła tu by
wykonać jedno zadanie.
- Byłeś
naprawdę świetnym nauczycielem – powiedziała ściszonym głosem. – W Hogwarcie nie miałeś sobie równych.
Gdybyś wciąż kroczył tą ścieżką wszystko miałoby inne zakończenie.
- Wybrałem
własną drogę, której nie żałuje – mruknął wzruszając ramionami. Nie miał
pojęcia do czego ma prowadzić ta droga. Czyżby Dafne działała na zwłokę? Tylko
dlaczego? Poczuł jeszcze większy niepokój, który nim wstrząsnął. – Ty również
powinnaś. Nie jest jeszcze dla ciebie za późno.
Dafne wybuchła mrożącym w żyłach śmiechem.
- Wiesz brzmisz trochę jak stary Dumbel – pokręciła
głową wyraźnie zawiedziona. – Zresztą nie tylko ja się na tobie zawiodłam. Ona
również.
Ledwie Snape zdołał zapytać o kogo chodzi a z cienia
wyłoniła się osoba, której najmniej się spodziewał. Poczuł jak krew odpływa mu
z twarzy. A więc jednak plotki okazały się prawdziwe. Nie myślał zupełnie o
tym. Wyglądała jeszcze bardziej przerażająco niż wcześniej.
- Witaj
kuzynko Bellatriks – mruknął nonszalancko ze skinieniem głowy. Zupełnie jakby
ta sytuacja nie należała do niebezpiecznych.
Bella podeszła do niego z wyciągniętą różdżką. W jej
oczach odbijało się jeszcze większe szaleństwo. Zamierzała go zabić. Nie podda
się jej tak łatwo. Rzuciła zaklęcie, on zdołał je odbić. Posypały się iskry.
Dafne uciekła w bok nie chcąc by ją ugodzono. Snape był naprawdę dobry. Walczył
z całych sił. Nie należał do osób które łatwo się poddają. Niestety. Bella
miała szybszy refleks. Wystarczyła chwila jego nieuwagi. Śmiertelne zaklęcie
uderzyło w jego ciało. Snape poczuł ostry ból, który nim zawładnął. Upadł na
ziemię z trudem łapiąc oddech.
- Przykro mi
Snape, że do tego doszło – powiedziała szczerze Bellatriks pochylając się nad
rannym. Snape wydobył z siebie ostatni oddech i przymknął oczy. Odszedł jeden z
najlepszych. Bohater jakich mało. Bellatriks i Dafne odeszły niezauważalnie.
Kilka godzin później ciało mężczyzny znalazł przechodzień. Kingsley osobiście
zidentyfikował ciało. Nie przepadał za nim, ale doceniał przemianę. Po za tym
Dumledor’e zawsze mu ufał. Wciąż nie mógł uwierzyć w to co zaszło. Snape
wydawał się być nieśmiertelny. A teraz odszedł. On był tym który musiał
powiadomić Narcyzę. Kobieta właśnie szykowała kolacje kiedy do niej przyszedł.
Dobrze, że akurat w domu był młody Malfoy. Mógł na spokojnie przekazać tę ponurą
informacje.
- To
niemożliwe – wyszeptała cicho głęboko poruszona. Nie spodziewała się tego.
Przecież jeszcze popołudniu z nim rozmawiała. Mówił, że wszystko w porządku i
wracał do domu. Poczuła jak łzy płyną jej do oczu. Kiedy odeszła od męża nic
nie miała. Nie chciała zawracać synowi głowę swoimi problemami. Musiała sama
sobie poradzić. Snape jej nie odmówił. Nie wiedziała czy wiązała się z nim
dawna przysięga czy było cokolwiek innego jeszcze. Kiedy ją poślubił nie kochała go. Miłość
przyszła później. Taka inna. Dojrzała, ciepła i stateczna. On również był w
niej zakochany, chociaż nie zawsze o tym mówił. Nie czuła też zazdrości o Lilly
Evans. To przeszłość o której mogła zapomnieć. Oboje mogli. Niestety. Teraz nie
żył i nic już go nie zwróci.
- Jak to się
stało? – zapytała odzyskując głos. Draco przez cały czas był przy niej.
Mężczyzna obejmował matkę chcąc dodać jej otuchy. Sam pamiętał jak cierpiał po
śmierci Astorii i synka.
- Nie wiem,
ale znajdziemy sprawców – obiecał szczerze. Kiedy wychodził miał mętlik w
głowie. Dlaczego zabito Snepa właśnie teraz? Czuł, że to nie koniec ich
kłopotów a dopiero początek. Zło znów zaczęło zbierać swoje żniwa i musieli
zrobić wszystko by je powstrzymać.
*~*~*
Na zakończenie:
Zdaje sobie sprawę, że rozdział jest
dość hmm chaotyczny? To chyba dobre słowo. Jednak starałam się zamieścić w nim
wszystko co akurat potrzebowałam. Poruszyłam również bardzo ważny temat w
rozmowie Hermiony z dziewczętami. Temat aborcji jaki ostatnio zajmuje różne
miejsce i podzielone zdania przyjaciółek. No i jeszcze Cień. On również nie
powiedział ostatniego słowa. Czy wiecie już kto nim jest? Jestem ciekawa
waszych opinii. Zapraszam na ciąg dalszy wkrótce.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania; Kaprys losu
Tytuł rozdziału: 008
Wygrać z przeszłością
Ilość stron: 12
Ilość słów: 6 278
Nie mam pojęcia kim może być cien. Rozdział bardzo fajny, ciekawe co będzie dalej z Hermiona i Draco :D
OdpowiedzUsuńCzy mi się wydaje, czy rozdział wyszedł Ci bardzo długi :)?
OdpowiedzUsuńJej, ile niedomówień, przyznaję, że chwilami się nieco gubiłam, ale później już wszystko było w w porządku, to pewnie przez moje zmęczeni, nawet w niedzielę nie mogę się wyspać.
Nie mogę uwierzyć, że zabito Severusa! Nawet nie wyobrażam sobie cierpienia Narcyzy, dobrze, że był przy niej Draco, przynajmniej miała jego wsparcie.
Rozmowa Hermiony, Pameli i Luny bardzo poruszająca, zwłaszcza zaskoczyło mnie wyznanie Luny. Muszę jednak przyznać, że bardzo ładnie wkomponowała się ona w cały nastrój rozdziału.
Podsumowując: rozdział mi się bardzo podobał :)! Przepraszam, że za bardzo się nie rozpisałam, ale muszę juz niestety zmykać z internetów :D.
Mam nadzieję, że szybko będzie kolejny!
Pozdrawiam,
Charlotte
Tak trochę za długi mi wyszedł i postanowiłam w ogóle pisać krótsze rozdziały.
UsuńDla wielu osób są one o wiele ciekawsze.
Max do 7/8 stron.
Myślę że tak będzie najlepiej.
Oczywiście planuje dodać przed świętami.
Chociaż jest was niewielu to jednak lubię tę historię i zamierzam ją dokończyć.
pozdrawiam.
No no, brniesz do przodu coraz to bardziej :D Ale muszę Ci zwrócić uwagę na coś, co od zawsze bardzo dotkliwie rzuca mi się w oczy - dzięki kochanej pani od polskiego z gimbazy D: - nie "te" opowiadanie/marzenie, tylko "to". Bardzo wiele osób myli się i pisze w ten sposób, ale to błąd :x
OdpowiedzUsuńDopatrzyłam się tam jeszcze" dać mu tego, co pragnie" - chyba "czego pragnie" :D bo tak w sumie przeczytałam z automatu :P
Kurde, tak myślałam, że do niczego nie dojdzie! Ale brakowało mi dogłębnego wejścia w romantyczny wieczór. Więcej opisania tego, co się działo, jak się działo, jakieś... no konkrety :x Nie było takiego opisania momentu zdjęcia jej ubrań, od razu przejście do rzeczy, a szczerze myślałam, że opiszesz to dłużej, no ale nic :P
Ogólnie to czytało się gładko, choć pogubiłam się w tych wszystkich wątkach i nie bardzo rozumiem co jak gdzie i z czym, ale zaraz przeczytam drugi raz chyba i powoli sobie ogarnę XD
Przepraszam za spóźnienie, ale ostatnio miałam gorący okres w moim życiu prywatnym :)
OdpowiedzUsuńPodobała mi się scena między Ginny a Zabinim. Uczucie, które w jakiś sposób przetrwało. Nie mam wątpliwości, że Blaisowi zależy na dziewczynie i będzie w stanie dla niej wiele zrobić.
Scena z Draco i Hermioną była naprawdę ładna, romantyczna, ale nie winię dziewczyny, że się wycofała. Nie sądzę też, by zachowała się jak idiotka. Draco jest już dojrzałym facetem i na pewno jest świadom krzywd, jakich Miona doznała.
Cień to intrygująca postać, ale nie potrafię zgadnąć, kim ona jest. Pozostaje mi czekać i życzyć wesołych Świąt :)