poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rozdział 009 "pożegnanie bohatera cz.1



„Os­tatnia dro­ga, choć nie na włas­nych nogach
Sen wie­czny bez snów
Na mar­twym ciele żywych kwiatów pęk
Przez łzy kil­ka niewy­raźnych słów
Niep­rzes­pa­na noc, niewys­pa­ny dzień
Os­tatnie pożeg­na­nie - bez po­dania ręki
No­wy nag­ro­bek, ko­lej­ny znicz - strażnik pamięci”
- Cytaty info.

Kroniki Proroka Codziennego 010:
Hej kochani w kolejnym rozdziale, który mam nadzieję, pozytywnie was zaskoczy. Wiem tytuł nie mówi za wiele dobrego ale zapewniam, że będzie wyjątkowy. Czemu pierwsza część? No cóż nie chcę zdradzać za wiele szczegółów. Sami się przekonacie wkrótce. Na razie nie zdradzam szczegółów. Mam też parę miniaturek, ale to również z czasem. Ostatnio niewiele mam do pisania a to nie jedyne opowiadanie jakie tworzę więc liczę, że zrozumiecie.
Również korzystając z okazji nadchodzących świąt i Nowego Roku chciałabym życzyć wszystkim moim czytelnikom i autorom spełnienia marzeń, szczęścia u  boku rodziny, wszystkiego najlepszego i oczywiście weny i jeszcze raz weny a także szampańskiej zabawy sylwestrowej a dla pełnoletnich czytelników zero kaca!
Zapraszam do czytania.

*~*~*
Ponury deszcz wyraźnie oddawał nastroje uczestników spotkania na cmentarzu.
Ksiądz matowym głosem wygłaszał kazanie ostatniej drogi. Większość osób miało łzy w oczach. Żegnali naprawdę wyjątkowego człowieka. Harry stał z boku obserwując rodzinę Malfoyów. Oni byli z nim najbliżej. Jednak zawsze cenił w sobie towarzystwo Snep’a. Może wcześniej było inaczej. Ich początki nie należały do łatwych. Nienawidzili siebie i to ze wzajemnością. Później obwiniał go o śmierć Dumbledor’a. A jednak z biegiem czasu zrozumiał jak bardzo się mylił w swojej ocenie.  Los bywał czasami naprawdę śmieszny i nieprzewidywalny. Czy kiedykolwiek jego ojciec myślał, że dojdzie do podobnej sytuacji? Od samego początku pogardzał Snap’em. Harry nie popierał tego zachowania. Nic dziwnego, że Snape nienawidził go z całych sił, a swe uczucia przelał na syna wroga. I jeszcze w grę wchodziła Lilly. Niezwykle ciepła i wyjątkowa kobieta. Na szczęście zdążyli zapomnieć o przeszłości. Pogodzili się, chociaż do prawdziwej przyjaźni wiele im brakowało. Mogli jednak śmiało sobie zaufać, a to było bardzo ważne. Niestety. Teraz Snape nie żył, a sprawcy jego śmierci wciąż byli na wolności. Harry podejrzewał spisek. Być może te same osoby, które chcieli go wrobić w morderstwo Atvooda. Minister był naprawdę ślepy jeśli tego nie widział. W czasie pogrzebu cały czas patrzył na niego spod oka widząc w nim swojego wroga. Harry z trudem panował nad sobą by do niego nie podejść. Na szczęście była przy nim Ginny. Wciąż mieszkała u Malfoyów, ale doszła do siebie i mogła wziąć udział w pogrzebie. Nie wiele pamiętała z tych ponurych dni uwięzienia. Mówiła, że pragnie wrócić do normalnego  życia, ale obecnie nie mogła sobie na to pozwolić. Zło wciąż gdzieś się czaiło. Musieli znaleźć sposób by jakoś oczyścić swoje imię. Wkrótce miał się odbyć główny proces. Zdawał sobie sprawę jak miał mało czasu.

 - Wciąż nie mogę uwierzyć, że go nie ma – usłyszał cichy szept Narcyzy. Wyglądała na wstrząśniętą tym wszystkim. – Przecież to jakiś koszmar. Dlaczego ktoś go zabił? Snape nie robił nic złego. Pracował jako kustosz w muzeum. Całkowicie porzucił dawne życie. – Znów cicho zaszlochała cicho. Draco objął delikatnie matkę. Przez cały czas był przy niej. Widział jak cierpiała. Zaczynał rozumieć czym było dla niej to małżeństwo. Chyba całkiem niesprawiedliwie ją ocenił. Zasługiwała na coś o wiele więcej. Związek z ojcem niósł w sobie prawdziwy koszmar. Sam nie raz obrywał. Jedynie Will miał jak w raju. Znów niechętnie pomyślał o bracie. Odruchowo spojrzał w stronę Hermiony. Stała u boku Bleis’a który spoglądał na niego spod oka. Zdawał sobie sprawę, że czekała ich trudna rozmowa, ale przyjdzie na nią później pora. Zauważył też spojrzenia jakim przyjaciel obrzucał Pottera. Tylko kwestia czasu aż dojdzie między nimi do potyczki. Napięcie wisiało w powietrzu.

 - Blaise! – Draco podszedł do przyjaciela wyrywając go z zamyśleń. Pogrzeb dobiegał końca. Draco wygłosił kilka słów przemówienia i opuszczono trumnę. Białe kwiaty poszły za nią. Blaise niepewnie obserwował dawnego przyjaciela  po czym skinął głową i podszedł do Ginny. Wciąż wyglądała blado, ale najgorsze miała za sobą.

 - Będę musiał wrócić do Hogwartu i dokończyć zajęcia – wyjaśnił łagodnie. – Chciałabyś wrócić ze mną i kontynuować swoje relacje?

 - Chyba ci odbiło Blaise! – syknął gniewnie Potter. Nie miał zamiaru ustępować rywalowi. Wściekłość aż biła z niego. Gdyby nie cmentarz z pewnością by mu przywalił. Naprawdę trudno mu było się powstrzymać. – Po tym wszystkim co przeszła serio chcesz ją zabrać? Wydaje ci się, że kim jesteś u diabła? Możesz rozporządzać jej życiem? Ona nie jest twoją własnością.

 - Ja wiem – odpowiedział cicho tak by tylko on go usłyszał. Nie chciał na razie zdradzać wszystkiego. Część zamierzał na razie ukryć przed Ginny. Powie jej prawdę kiedy nadejdzie pora. Ostatecznie zasługiwała na coś więcej. Zamierzał powoli znów zdobyć zaufanie kobiety. Dawno temu mieli szansę na prawdziwe szczęście. Gdyby on nie miał tak spieprzonego życia być może by tak było i wszystko się ułożyło. – Pamiętasz co mówią o Hogwarcie? To wciąż najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Nikt w to nie wątpi. Nawet bez Dumbledor’a. Z pewnością McGonagall zadba o jej bezpieczeństwo lepiej niż ktokolwiek inny.

Harry wahał się i spoglądał oszołomiony. A więc jednak. Blaise w końcu poznał prawdę. Nie chciał tak źle pogrywać z przeciwnikiem. Kiedy odkrył łączące ich uczucie musiał to zniszczyć w zarodku. Nie należał do złych ludzi. Zawsze starał się działać w porządku, ale niestety. Siła zemsty i chęć odzyskania Ginny była silniejsza. Blaise nie powiedział jej prawdy, ale zdawał sobie sprawę, co będzie jeśli ją odkryje. Z pewnością go zostawi, a tego chyba by nie przeżył. Na samą myśl robiło mu się słabo. Pokręcił głową. Zamierzał o nią walczyć. Za wszelką cenę. W końcu czuł iż właśnie to ona jest jego przeznaczeniem, a jeśli się kogoś mocno kocha musi się ono spełnić.

 - Chyba macie racje – wyznał cicho. Nie pasował mu ten fakt, ale nie miał wyjścia. Musiał się pogodzić by Ginny mogła być bezpieczna. Nawet jeśli bezpieczeństwo oznacza bliskość największego wroga. Sam wszystko zaczął i musiał jakoś przełknąć całą sytuację. Nie była to dla niego łatwa decyzja. Ciężko wszystko znosił, ale musiał iść do przodu. Ginny miała prawo wyboru. Widział, że wciąż nie ufała Bleis’owi, ale stosunki między nimi jakby się zmieniły. Nie do końca mu się podobał ten wybór. Wolałby by była przy nim. Bezpieczna i spokojna o własną przyszłość. Niestety sam zaczął tę kabałę. Blaise znał prawdę. Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Starał się wszystko zatuszować, a jednak jakimś dziwnym cudem wszystko odkrył. Przeciwnik był sprytniejszy niż myślał. Klął zły pod nosem na siebie. Wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Może sytuacja nie wykazywała uczciwości z jego strony. Oszukał i zwiódł przeciwnika w najgorszy z możliwych sposobów. Nigdy wcześniej się tak nie zachował, ale też nigdy nikogo nie kochał. A prawda była taka, że kochał Ginny. Gotów dla niej zrobić wszystko. W duchu się modlił by ona również to zrozumiała jeśli kiedykolwiek pozna prawdę. – W porządku Ginn. Jeśli tego chcesz możesz wrócić do Hogwartu. MacGonagall z pewnością zadba o twoje bezpieczeństwo.

 - A ostatnie wydarzenia? – Ginny mimowolnie wzdrygnęła się. Nie należała do tchórzy, ale ostatnie wydarzenia mocno nią wstrząsnęły. Wciąż jeszcze ciężko było dojść do siebie i zdawała sobie sprawę, że minie wiele czasu nim to zrobi. Śmieciożercy a właściwie byli Śmieciożercy coś planowali. Podobnie jak sama Bellatriks. Niestety nie zdążyła się niczego dowiedzieć o czym dokładnie poinformowała w czasie przesłuchań u Kinsgleya. Wciąż jednak było wiele niewiadomych i zamierzała odkryć jakich. Powrót do Hogwartu wydawał się być mniejszym złem. – W porządku. Pojadę tam. Nie martw się Harry. Tak będzie lepiej.

Pocałowała go dla zapewnienia własnych słów, ale to nie był szczery pocałunek. Suchy i pozbawiony uczuć. Zupełnie jakby wszystko się wypaliło. Miała nadzieję iż z daleka wszystko sobie poukładał. Jednak w głębi ducha czuła jak mocno strach zaciska swoje piętno. A najbardziej ze wszystkiego bała się o swoje uczucia do Bleisa, które w ostatnim czasie biły coraz żwawiej zabierając jej serce.

*~*~*
Draco długo rozmyślał o całej sytuacji jaka miała miejsce przed nimi.
Ryzyko wciąż istniało mimo iż Harry pokonał Voldemorta wówczas świat stanął na głowie. Ministerstwu z drobną pomocą udało się opanować panujący chaos. Niestety zło zdążyło się tylko zaczaić. Odczekali chwilę i znów atakują. Z tego co Blaise zauważył także w Hogwarcie. No właśnie Blaise. Kolejny problem do rozwiązania. Byli najlepszymi przyjaciółmi i jakoś nie umieli odnaleźć wspólnego języka. Ich drogi dawno się rozeszły. Draco wybrał swoją własną. Usiłował pociągnąć przyjaciela ze sobą, ale Blaise za bardzo został wciągnięty w mrok. Nie mógł mu pomóc. Chyba tylko miłość do Ginny pokazała mu  światło. Z początku niezbyt akceptował ten związek. Dopiero z czasem zrozumiał jaką jest on nadzieją. Teraz siedział w swoim gabinecie i oczekiwał Zabiniego. Wciąż był zdenerwowany. Hermiona i Jamie spędzali czas z jego matką, a on obiecał wrócić później. Z Hermioną również musiał pomóc. Od jakiegoś czasu ich stosunki się ochłodziły. Próba Hermiony nie pomogła jej zbyt wiele, a on był tylko facetem. Potrzebował seksu i chociaż obiecał sobie, że nigdy nie zdradzi kobiety chyba powinien odwiedzić Helenę. Dawna przyjaciółka z pewnością go przyjmie. Zawsze byli dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi. Helena była starszą od niego kobietą. Dzięki niej nauczył się bardzo dużo o rozkoszy. Jak ją dawać i dzielić. Dzięki niej został skromnym zdaniem jednym z najlepszych kochanków. Przynajmniej Astoria nigdy nie narzekała. Właściwie to należał do wiernych mężów. Kiedy ożenił się z Astorią na długie lata zrezygnował z usług Heleny. Spotykał się z nią tylko po śmierci kobiety. Westchnął cicho stając przed trudnym wyborem. Chyba po raz pierwszy w życiu nie miał pojęcia co robić. Zdecydowanie zbyt wiele rzeczy weszło mu na kark.

 - Panie Malfoy przyszedł gość do pana. – Młoda sekretarka Toni Braxton wyrwała go z zamyśleń. Pokiwał głową i niedbałym gestem kazał wprowadzić go do środka.

Zabini Blaise niewiele zmienił się przez ostatnie lata. Po za tym, że wydoroślał, znacznie przytył i wyrósł. Taniec wyrobił mu prawdziwą masę i mógłby śmiało konkurować z niejednym trenerem fitness. Pokręcił głową i podszedł do szafki wyciągając dwie szklanki i karafkę whiskey. Lubił alkohol i często miał go przy sobie jednak unikał upijania się. Po śmierci Astorii długo zalewał trupa i gdyby nie pomoc wielu osób z pewnością skończyłby jako alkoholik czego wolałby uniknąć.

 - Zawsze miałem podejrzenia kim jest Cień – wyznał cicho Blaise. Wciąż był zszokowany swoim odkryciem. Nigdy nie sądził, że najlepszy przyjaciel może mieć drugą twarz. Kompletnie go to zaskoczyło. – Jednak miałem nadzieję, że się mylę. Jak mogłeś to zrobić? Zdradziłeś swoich przyjaciół.

Draco zdawał sobie sprawę o kim mówił teraz Blaise, ale nie umiał czuć poczucia winy. Zdawał sobie sprawę iż postąpił słusznie. Grabbe i Goyle popełniali przestępstwo. Jego zadaniem było ich złapać. Niestety śmierci Goyla nie mógł sobie wybaczyć. Wiedział, że popełnił tu wielki błąd. Goyle pragnął zmian. Sam do niego przyszedł prosząc o wsparcie. Niestety w tamtym okresie nie był najlepszym doradcą. Działał na krawędzi i sprowadził śmierć. Najgorsze, że nie na siebie.

- Możesz mnie winić – przytaknął szczerze. – Zawiodłem w najgorszy sposób. Niestety nie żałuje tego co zrobiłem. Pomagałem ludziom. Tylko im zawdzięczam to kim jestem teraz. Goyle sam zatracił siebie. Miał szansę, ale nie wykorzystał jej. Nie pomogłem mu umrzeć.

Blaise pokiwał głową, ale niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu. Blaise doskonale zdawał sobie sprawę, że Draco nie był doskonały. Miał sporo wad a jak się okazuje i również tajemnic. Wciąż nie czuł się pewnie wobec przyjaciela. Zdecydowanie przeszłość miała za wielkie znaczenie między nimi. Przeszłość i ktoś jeszcze.

 - Olivia – odezwał się w końcu przerywając niezręczną ciszę między nimi. Draco zaklął pod nosem. Wiedział, że wraz z odkryciem swojej tożsamości będą zadawane pytania. Niezbyt wygodne, jednak tego bał się najbardziej. Olivia Holt, urocza Ślizgonka niezbyt pasująca do nich. Rodzina Holtów należała do zubożałych arystokratów. Matka nie miała czystej krwi, więc ojciec przez małżeństwo popełnił mezalians wybierając miłość. Olivia nie lubiła pakować się w kłopoty, zawsze trzymała się na uboczu. Należała również do ładnych dziewczyn. Kilka razy startował do niej Will, ale skutecznie go odtrącała. Za to chętnie rzucała spojrzenia w stronę Bleis’a. Ten koszmarny dzień zapamięta chyba na zawsze. To był początek kariery Cienia, chociaż za wiele nie miał co robić. Voldemort zniknął, ale wciąż miał swoich zwolenników. Wszyscy wiedzieli, że czeka tylko na okazje by uderzyć. Olivia właśnie wracała do dormitorium, kiedy napotkała pijanego Willa. Próbowała z nim walczyć, ale był o wiele silniejszy. Uderzył ją za mocno. Olivia spadła ze schodów uderzając się w głowę. Will zwalił wszystko na Cienia. Pod przysięgą zeznał, że widział jego obecność. Cienia okrzykniętą mordercą. Wyjawił przyjacielowi tę prawdę. Teraz kiedy Will nie żył nie widział sensu jej ukrywania.

- Nie mogę w to uwierzyć! – krzyknął wściekle. – Widziałeś jak cierpiałem po niej. Wiedziałem, że nie miała wypadku. Została zamordowana. Przez cały czas nienawidziłem Cienia, a tymczasem prawdziwy morderca był tuż obok.

 - I co byś zrobił? – pokręcił głową. – Will miał koncesje i odpowiednich przyjaciół. Nie mówiąc o jego pozycji. Chwilami mam wrażenie, że to on był pierwszy. Pozwoliłem zwalić winę na siebie bo tak było lepiej. Powinieneś mnie zrozumieć. Nie było innego wyjścia.

 - Jesteś mordercą, Draconie! – wykrzyczał mu wzburzony Blaise nie mogąc nad sobą zapanować. Czuł się zdradzony i oszukany. Już po raz kolejny miał wrażenie, że życie kopie mu pod nogami same dołki. – Możesz nazywać się zbawcą, ale tak naprawdę niczym nie różnisz się od większości Śmieciożerców.

Blaise wyszedł wściekły, a Draco smętnie zawiesił głowę. Czy przyjaciel mógł mieć rację w swoich słowach? Nie miał pojęcia. Być może faktycznie coś w tym było. Skrzywdził wiele osób jako Cień, które mu ufały. Wiele również uratował. Wciąż balansował między dobrem a złem. Cień stworzył Dumbledor’e tylko, czy o to mu dokładnie chodziło? Nigdy nie odważył się zapytać dyrektora dlaczego to właśnie jego wybrał, a nie Pottera. Z pewnością stary dyrektor miał w tym jakiś cel. Tylko jaki? Westchnął i sięgnął po kolejny kieliszek. Potrzebował upojenia i nie chciał wracać w tym stanie do domu. Zdecydowanie za wiele się wydarzyło dzisiejszego dnia. Wiedząc, że dzisiaj nic nie załatwi sięgnął po swój płaszcz i wyszedł z domu. Padał rzęsisty deszcz. Jesień powoli ustępowała zimie. Wkrótce zaczną się święta. Niezbyt cieszyła go ta perspektywa. Zwłaszcza iż być może będzie czekał go kolejny pogrzeb jeśli nie zdąży na czas. Wzdrygnął się na samą myśl. Nawet nie będzie dopuszczał do siebie tej myśli. Hermiona przeżyje. Odnajdzie jej ojca i zmusi by został dawcą.  Jeszcze nie miał pojęcia jak to zrobi, ale z pewnością coś wymyśli. Jego plan może nie należał do idealnych. Niestety czasu było coraz mniej. Obserwował Hermionę, która z dnia na dzień robiła się coraz słabsza. Z bólem w sercu obserwował zmiany jakie w niej zachodziły. Wkrótce miała rozpocząć serie chemioterapii. Słyszał o tych zabiegach i miał bardzo konserwatywne podejście do tego i ciężko mu było przekonać, że to jest dobre.
 - Jesteś zajęty? – drgnął, gdy usłyszał głos Casey Przyjaciel bezszelestnie wszedł do pokoju. – Potrzebujesz czegoś jeszcze? Planuje zrobić wolny wieczór.

 - Kobieta?  - uśmiechnął się ciepło widząc przemianę w przyjacielu. Draco uśmiechnął się ciepło. Casey pokiwał głową i wyszedł z pokoju. Przynajmniej on jeden będzie miał zajęty wieczór. Znów pomyślał o Helenie. Chyba nadszedł czas odwiedzić dawną przyjaciółkę. I być może jemu również uda się jakoś spędzić miły wieczór.

*~*~*
Katherine uwielbiała taniec i poświęcała mu każdą wolną chwilę.
Życie kobiety nie należało do łatwych. Dawno temu straciła swoją rodzinę i gdyby nie Blaise z pewnością nic by nie miała. Kiedy go poznała była na skraju ubóstwa i potrzebowała pieniędzy. Właściwie to go okradła. Uśmiechnęła się na tamte wspomnienia. Mieszkała właściwie na ulicy. Dorabiała tańcząc w nocnym klubie. Talent miała chyba od zawsze. Nawet w Hogwarcie próbowała zarazić tym swoich przyjaciół. Niestety nie każdy zrozumiał tę pasję. Nawet chłopak którego kochała. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie o nim. Seth Carson. Ideał, który miał być tylko dla niej. Kiedy go poznała trwała wojna o czym doskonale wiedziała. Rodzina trwała w zawieszeniu między dobrem, a złem. Mieli pozycje, ale wciąż nie wiedzieli którą drogę obrać. Ponieważ nie byli zbyt znaczący w świecie czarodziejów. Katherine cieszyła się swoim własnym szczęściem. Jednak przeszłość nie należała do łatwych. Często wracała do czasów swojego dzieciństwa. Z rodziną nie zawsze się zgadzała. Zwłaszcza z o rok starszą siostrą Seliną. Należała ona raczej do osób bardzo wpływowych. W Hogwarcie często pokazywała swoją wysoką pozycję. Mówiono nawet o jej romansie z Willem Malfoyem. Niestety później zapragnęła Setha. Jako starsza siostra w rodzinie miała pierwszeństwo do wyjścia za mąż i dlatego zażądano od niej by ustąpiła. Nie chciała. Po raz pierwszy zapragnęła walczyć by dla siebie zachować trochę szczęścia. Niestety nie pozwolono jej na to. Starsza siostra miała inny, bardziej okrutny plan na pokazanie kto tu rządzi. Pomogła w tym zdawało się być najlepsza przyjaciółka Kate, Monica. Od zawsze były sobie bliskie, a przynajmniej Kate tak myślała. Mogła na niej polegać. Przyjaciółka zawsze robiła wszystko z nią. Do tamtego okrutnego dnia. Po raz pierwszy Monica pokazała prawdziwą twarz. Wraz z Seliną uknuły niezwykle okrutny plan, który miał im pomóc w przegonieniu dziewczyny. Najpierw wykorzystały okazje przyjazdu ciotecznej babki Honoraty Dullman. Niezwykle szacowna kobieta, arystokratka z krwi i kości. Nie ukrywała swojego poparcia dla Dumbledor’a. Brzydziła się kłamstwem i złodziejstwem. Ulubioną rzeczą jaką zawsze miała była złota kolia. Pamiątka od nieżyjącego dzisiaj męża. Mówiono, że jako jedna z niewielu w ich rodzinie wyszła za mąż z prawdziwej miłości. Kate uwielbiała Honoratę i czuła się z nią najbliżej związana o co również była zazdrosna Selina. I właśnie ta kolia została powodem pierwszego upadku. Ktoś ukradł kolię i podrzucił do pokoju Kate. Dziewczyna zawsze ją podziwiała i gdy oskarżono ją o kradzież nikt się nie kłócił. Nawet nie słuchano próśb i błagań. Postawiona przed sądem rodzinnym nie miała szans na tłumaczenie. Babka pogniewała się na nią wydziedziczając ze swojego testamentu. Zamknięta  w pokoju nie mogła spotykać się z Sethem. Wykorzystała to Selina tworząc eliksir Wielosokowy. Podana za nią uwiodła Setha, a następnie porzuciła ze złamanym sercem. Kilka tygodni później chłopak popełnił samobójstwo. Widząc, że Kate nie zdoła przekonać do siebie rodziny uciekła. Wyjechała do Francji i tam poznała Zabiniego. Jej życie wróciło na normalne tory. Zdobyła sukces i sławę, ale chęć do zemsty nie opuszczała jej.

 - Więc to prawda, że wróciłaś? – Scott Carson, starszy brat Setha nie ukrywał swojej dezaprobaty na spotkanie z nią. Nienawidził jej od początku. Musiała długo przekonywać mężczyznę by się  z nią spotkał. Pragnęła opowiedzieć mu własną wersję wydarzeń. Normalnie poprosiłaby Zabiniego o pomoc, ale miał własne kłopoty. Niespodziewany list z przeszłości sprawił, że przyszła do tej upadającej knajpy. Kiedyś to miejsce pachniało życiem. Wraz z Sethem i Monicą przychodziły tu potańczyć. Grała skoczna muzyka, śpiewano i podawano smaczne potrawy. Niestety wszystko z czasem dobiegało końca. Tak jak miejsce jej marzeń. Westchnęła ze smutkiem patrząc w stronę starego fortepianu. Grający na niej muzyk nie żył od dawna, a nie było nikogo tak zdolnego do zastąpienia.  – Nie mogłem uwierzyć, ale jednak. Nie byłaś na pogrzebie matki.

 - Zabroniono mi wrócić – przyznała cicho. – Odwiedziłam już grób. Selina wystawiła piękny pomnik. Zawsze były sobie bardzo bliskie.

 - Selina nie kiwnęłaby palcem by pomóc własnej rodzinie – prychnął z nieskrywaną pogardą Scott. Wciąż ciężko mu było uwierzyć w opowiedzianą przez Kate historię. I trudno było zmienić zdanie o osobie, którą nienawidziło się przez ostatnie lata.  W porę się powstrzymał. Gniew to silne uczucie i prowadziło tylko do zagłady. – Monica wystawiła pomnik i zadbała o waszego tatę. Kiedy Selina wyszła za mąż wyrzuciła ojca z domu zaraz po spisaniu testamentu. Niestety los odwrócił się od niego i stracił cały majątek. Ktoś go wrobił i są nawet podejrzenia, ale nigdy nie udowodniono winy. Prawie by umarł, ale przyjąłem go pod swój dach. Ja wiem. Twoja rodzina zniszczyła moją, ale nie umiałem tak po prostu się odwrócić.

Katherine poczuła suchość w gardle. Jak Selina mogła być aż tak okrutna? Przecież to własna rodzina. Matka i ojciec. Najwyraźniej nie znała siostry tak dobrze jak myślała.

 - Co robi teraz moja siostra? – zapytała ściszonym głosem. – Po za niszczeniem życia innym. – Nie potrafiła ukryć pogardy w swoim głosie. Teraz z każdej minuty nienawidziła tej kobiety. Po prostu nie umiała o niej zapomnieć.

 - Pracuje jako sędzina. Nie jest zbyt łaskawa. Zwłaszcza dla biednych czarodziejów, których nie stać na egzekwowanie swoich praw. Uchodzi za moralną a każdy się jej boi.

 - Gdyby zniszczyć tę moralność nie miałaby nic – poczuła nagły przypływ adrenaliny. Katherine nie należała do mściwych osób, ale uznała że siostra zasługuje na to. Zniszczyła ich rodzinę. Teraz nadszedł czas by zapłaciła za swoje grzechy. Wówczas Katherine zazna spokoju i zapomni o przeszłości, która wciąż ją prześladowała.

 - Myślisz, że to możliwe? – Scott nie wyglądał na przekonanego, ale obudziła się w nim nadzieja. Przez te wszystkie lata myślał o zemście. Seth powinien dostać szczęśliwe zakończenie. Niestety zamiast tego popełnił samobójstwo okrywając hańbą nazwisko. To również nie jego wina. Mieli czas, by wszystko naprawić. Może nie naprawić, ale sprawić by inni zapłacili za wszystko. – Selina cieszy się teraz powszechnym szacunkiem podszytym bardziej strachem. Ludzie boją się jej i męża. Daniels pracuje jako Auror. Jest sprawny i niebezpieczny.

 - Domyślam się – przytaknęła. W Hogwarcie Kate nie znała zbyt dobrze Daniellsa. Był Krukonem, brał udział w bitwie przeciw Voldemortowi. Podobno zabił paru Śmieciożerców. Wzbudzał powszechny szacunek i strach. Katherine zaczęła podejrzewać iż to on doprowadził do bankructwa rodzinę. – Może wspólnie damy radę im dopiec. Jesteś gotowy wejść w plan?

Scott zawahał się chwilę. Czy powinien zaufać Katherine? Ta dziewczyna wiele ukrywała. Skrzywdziła jego brata, chociaż może nieświadomie. Jednak miała w sobie coś wyjątkowego. Wciąż pozostawała piękną kobietą, obdarzoną niezwykłym talentem. Śledził jej karierę niemal od początku. Parę razy pojechał za granicę, by obejrzeć występy. Piękna, uwodzicielska blondynka stała się prawdziwą nimfą. O wiele piękniejszą od siostry.

 - A Monica? – zapytała w pewnym momencie przypominając sobie o starej przyjaciółce. – Masz jakieś wieści od niej?
 - Tu powinnaś sama się przekonać – wyciągnął z kurtki jakąś zwiniętą karteczkę i podał jej. – To adres zamieszkania Monici. Sama podejmiesz decyzję.

Gdy wstał i wyszedł Katherine długo siedziała patrząc na zwiniętą kartkę. Nie sądziła iż przeszłość zacznie tak szybko ją ścigać. Teraz już nie będzie uciekać. Stawi czoła przeznaczeniu i po raz pierwszy udowodni, że może być szczęśliwa. Wbrew całemu przeznaczeniu.

*~*~*
  -Nie powinnaś tu być.
Hermiona drgnęła gwałtownie i podniosła się z łóżka słysząc przepełniony jadem i nienawiścią nieznany wcześniej głos. Już któryś raz  w tygodniu go słyszała. Wcześniej sprawdziła cały dom i nie znalazła nic. Jakby ktoś ją prześladował. Kobieta. Czy to może być Astoria? Pokręciła głową. Draco mówił, że została znaleziona na schodach. Tuż obok niej leżał mały synek. Dom prawie stanął w płomieniach, ale mężczyzna uparł się by go wyremontować. Wszystko było inne. Skąd zatem ten głos? Pokręciła głową i westchnąwszy wstała z łóżka. Musiała zobaczyć co u Ginny. Dzisiaj dziewczyna przeprowadzała się do Hogwartu i miały właściwie niewiele czasu dla siebie. Z tymi myślami pospiesznie nałożyła swobodne ciuchy. Draco nie wrócił na noc do domu, ale nie powinno jej to niepokoić. Może odwiedził kochankę? Poczuła nagły przypływ zazdrości, ale z drugiej strony dlaczego? Przecież sama zachęciła go do tego kroku.  Nie powinna czuć gniewu, a jedynie ulgę. Czemu jednak czuła, że jest zazdrosna? Przecież to był Draco. W szkole traktowali się z chłodną wrogością wyraźnie okazując sobie wzgardę. Kiedy wszystko uległo zmianie? Dlaczego zaczęła patrzeć na niego jak mężczyznę? Wszystko zdecydowanie nie pasowało jak powinno i wyglądało zupełnie inaczej niż powinno.

 - Ginny mogę wejść? – zapytała grzecznie pukając do pokoju. W ogromnym domu, Ginn zajmowała pokój na piętrze z nimi.  Pokój był wygodny i dobrze urządzony jak pozostałe. Draco zadbał o każdy szczegół w domu. Przepych i luksus był widoczny na każdym kroku. Czasami tego nie rozumiała. Bywał naprawdę mocno skomplikowanym człowiekiem. Bardzo różnił się od swojego brata. Niby rodzeństwo, ale takie inne od siebie.

 - Och, Hermiono powinnam podziękować za wszystko – szepnęła cicho naprawdę wdzięczna. Wolała nie myśleć jak wszystko się skończy gdyby Cień jej nie uratował. Kiedy pokonali Voldemorta myślała, że najgorsze mają już za sobą. Tymczasem los ich nie oszczędzał. Została porwana, torturowana, a Harry oskarżony o morderstwo. Im bardziej poznawała swojego chłopaka zaczęła myśleć, czy przypadkiem naprawdę nie zabił młodego Atvooda. Może nie było to zbyt podobne do Harry’ego ale jednak. Jakaś dziwna siła wciąż ją do tego przekonywała. W ogóle czuła, że Harry ma przed nią jakieś tajemnice, jednak bała się zapytać. Czasami chyba lepiej nie znać prawdy. – Jesteś naprawdę wspaniałą przyjaciółką.

 - Nie jestem – pokręciła głową. – Długo ukrywałam przed wami wszystko. Uciekłam do Włoch nie mogąc żyć tu spokojnie. Zostawiłam cię.

 - Bo chciałaś sobie radzić sama z problemami – powiedziała cicho znając dobrze przyjaciółkę. Hermiona zawsze taka była. Niezwykle dzielna i odważna. – Czasami jednak warto polegać na innych. Musisz o tym wiedzieć.

Hermiona o tym wiedziała i powoli zaczynała się do tego przyswajać. Teraz miała na kim polegać. Wiedziała, że gdyby nie przetrwała choroby Draco z pewnością zająłby się Jamiem. Była mu za to niezmiernie wdzięczna. Wciąż jednak odwlekał spotkanie z Lucjuszem. Chyba sama również nie czuła się gotowa. Owszem to jego dziadek, ale wszyscy wiedzieli jak potrafił być okrutnym człowiekiem. Nie ufała mu ani trochę.  

 - To prawda – przyznała zawstydzona. – Przepraszam, że was opuściłam. Czułam, iż przez ten sposób was chronię. Tylko o to mi chodziło. Nie chciałam zrzucać na was wszystkich moich kłopotów.

 - Jakich kłopotów? – Ginny nie kryła swojego zaskoczenia. Hermiona nerwowo zagryzła wargę i zaczęła opowiadać. O wszystkim. Nie pominęła żadnego szczegółu. Wraz z każdą chwilą rozmowy wyraz twarzy Ginny nabierała przerażenia. Nie spodziewała się, że dziewczyna przeszła piekło w tak młodym wieku.

 - Nie miałam pojęcia kim naprawdę jest Wiktor. Wydawał się być czuły i opiekuńczy. Już w Hogwarcie wykazywał mi swoje zainteresowanie, ale ja traktowałam go jak przyjaciela. To on zaaranżował związek naszych rodziców. Byli ze sobą trzy miesiące, gdy się pobrali. Hermiona sama przeżyła wstrząs. Potem matka zaczęła chorować, a Wiktor stopniowo przejmował kontrolę nad jej życiem. Miała naprawdę wiele szczęścia, że zdołała uciec od niego. Głównie dlatego zerwała z Ronem.

 - Obiecaj mi, że nigdy nie powiesz mu prawdy – poprosiła cicho. Jakoś nie chciała by kiedykolwiek się dowiedział. Chciała go chronić gdyż był jej bardzo drogi. Kiedyś naprawdę go kochała, ale ta miłość nie okazała się na tyle silna. Czy miała w ogóle szansę na szczęśliwe zakończenie? Nie miała zielonego pojęcia. Pragnęła tego jak każda normalna dziewczyna. Właściwie już kobieta z małym dzieckiem. Draco chciał dla niej dobrze. Ich zaręczyny miały przynieść nazwisko i bezpieczeństwo dla Jamiego. Może z czasem pozwoli sobie na więcej? Ten mężczyzna zasługiwał by okazać mu odrobinę szczęścia.

 - Jeśli tego chcesz – obiecała Ginny, chociaż nie lubiła tajemnic. Zwłaszcza przed rodziną. Jednak tym razem musiała zmienić zdanie. Obiecała przyjaciółce. Tak. Rozmowa pomogła zbliżyć się do siebie. Znów mogła nazywać Hermionę swoją przyjaciółką. To cudowne iż ją odzyskała.

Hermiona miała podobne zdanie. Wszystko powoli wracało na właściwe tory kiedy wychodziła z domu zostawiła synka  z panią Adelajdą. Miała dzisiaj serię badań w szpitalu. Obiecała się do nich stosować. Chciała przetrwać. Po za tym Draco obiecał załatwić sprawę jej ojca. Wciąż myślała jakim był człowiekiem. Ostatecznie odziedziczyła po kimś swoje cechy. Nie należała do złych osób. Zawsze bardzo chciała być bardzo sprawiedliwa. Niestety zło dość często ją dotykało i ciężko było się z tym oswoić. Teraz te sytuacje były jakby bardzo odległe. Jednak przeszłość nie lubiła o sobie zapominać. Właśnie kierowała swoje kroki w stronę szpitala. Nie przepadała zbytnio za mugolskimi samochodami. Wolała się teleportować, którą dość często stosowała we Włoszech. Tego spotkania się nie spodziewała. Był ostatnią osobą, którą pragnęła kiedykolwiek zobaczyć. Nie wyglądał na zaskoczonego. Wręcz przeciwnie. Na przystojnej twarzy Bułgara widniał zadowolony uśmiech.

 - W końcu cię dopadłem – syknął nie myśląc, że zadaje ból. Przez ostatnie kilka lat szukał jej nieustannie. Od kiedy poznał ją po raz pierwszy dostał dziwnej obsesji. Wywarła na nim ogromne wrażenie i nie umiał o niej zapomnieć. Długo namawiał ojca na zainteresowanie się starszą panią Granger. W końcu rzucił na  niego zaklęcie. Podziałało od razu. Dalej poszło już łatwo. Popracował nad życiem pani Granger. Pobrali się w ciągu trzech miesięcy i wyglądali na w miarę szczęśliwych ludzi. Niestety zaklęcie nie trwało zbyt długo. Ojciec zaczął szybko się domyślać prawdy. Musiał zrobić z tym porządek. Niestety zadziałał zbyt szybko.  Ojciec zmarł po kilku sekundach. Musiał wykorzystać parę kłamstw. Jak zwykle mu się udało. Uznano zawał serca. Nie robiono sekcji zwłok. Na szczęście zdążył mocno zmanipulować panią Granger nim ona umarła. Przepisała wszystko na niego, łącznie z opieką nad Hermioną. Już myślał, że zyskał władzę. Próbował przejąć władzę nad umysłem Granger, by mu uległa. Niestety bezskutecznie. Była o wiele sprytniejsza od niego. Uciekła na długie lata. Teraz znów wróciła. Słyszał o tym, że mieszkała z Draco Malfoy’em i miała bachora. Nic nie stanie mu na przeszkodzie do zdobycia władzy. I tej kobiety. Widząc strach w jej oczach nie ukrywał swojej satysfakcji. Właśnie tego oczekiwał. Chłonął strach jakby był esencją. Wiedząc, że jest całkowicie w jego władzy napawał się swoją siłą. Tak jak kiedyś.

 - Czego ode mnie chcesz? – zapytała z trudem panując nad sobą. Sądziła iż ma chwilę spokoju i bezpieczeństwa. Niemal myślała a nawet pragnęła by o niej zapomniał. Niestety Wiktor miał zupełnie inne plany. Nie zamierzam odpuścić. Nie po tym wszystkim, co przeszedł by znów ją odnaleźć.

 - Tym razem mi nie uciekniesz. Mam zamiar ukryć cię bardzo daleko. Tak daleko, że nikt nigdy cię nie znajdzie – syknął i nim zdołała cokolwiek powiedzieć teleportowali się w nieznaną przestrzeń.

*~*~*
Na zakończenie:
Zdecydowanie jestem zadowolona z tego podziwu. I w końcu pojawił się Wiktor. Zastanawiałam się kiedy najlepiej go pokazać i w jakiej sytuacji. Wiem, że jego porwanie Hermiony może być zbyt łatwe, ale z pewnością was zaskoczę. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zapraszam was wkrótce na kolejny rozdział.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Kaprys losu”
Tytuł rozdziału: 009 „Pożegnanie bohatera cz.1”
Ilość stron:9
Ilość słów: 4 878

12 komentarzy:

  1. No, rozdział sporo namieszał.
    Przede wszystkim odkryłaś przed nami tożsamość Cienia! Przy poprzedniej notce przeszła mi przez głowę myśl, że to może być Draco, ale nie byłam pewna. Teraz wszystko do siebie pasuje. Cokolwiek mówią, myślę, że Draco postępował w dobrej wierze.
    Podobała mi się rozmowa Hermiony i Ginny.
    Wiktor! Nie spodziewałam się jego pojawienia, ale muszę przyznać, że wyszło bardzo ciekawie. Były adorator Hermiony ogarnięty obsesją. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego ;)
    I przyznam, że kiedyś chętnie przeczytałabym Twoją miniaturkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskoczyłaś mnie :O. Nie sądziłam, że Cieniem może być Draco, hmm... Jeden zero dla Ciebie ;).
    Po pierwsze początek; jaki on był smutny, uwielbiam Severusa i aż trudno pomyśleć, że już go nie będzie :(.
    Po drugie końcówka; coś się tam w ogóle dzieje? Chyba nic się nie stanie Hermionie? Proszę, tylko nie to!
    Oczywiście środek rozdziału też mi się podobał, nie myśl, że nie :D. Jak zwykle rozdział świetny i tylko czekać na kolejny! :)
    Pozdrawiam!
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ja lubię niespodzianki... a myślałam że każdy będzie podejrzewał a tu proszę xp
      Ja też ale on no musiał umrzeć... miałam wahania kogo uśmiercić i cóż padło na Seva;)
      No niedługo kolejny rozdział abym znowu zaskoczyła!

      Najlepszego w Nowym roku.

      Usuń
  3. I pojawił się Victor!
    Ale może ja się najpierw przywitam?
    Cześć, czytam twój blog od jakieś czasu i postanowiłam się przywitać.
    Bardzo podoba mi się pomysł na to opowiadanie. Draco, wdowiec, ojciec dziecka, które już nie ma. Hermiona, chora, samotna matka. Oraz cudowny synek Hermiony <3
    Co do rozdziału. Przykro mi z powodu Severusa, powrót Victora. Nie możemy narzekać na poziom słodyczy i nudę.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku.
    Re(Beca)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie nowego czytelnika!
      Dziękuje bardzo za miłe słowa i że Ci się podoba.
      Starałam się pokazać opowiadnaie w inny sposób!
      Ja również życzę wszystkiego dobrego i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Tak długo czekałam na rozdział i tu proszę jest i nawet o tym nie miałam pojęcia. Smutno mi.
    No i pojawił się Viktor...
    Wiele się wydarzyło. Też bym chciała pisać tak ciekawie jak ty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow! Nie mogę się doczekać co będzie dalej. Naprawdę ciekawie się zapowiada i jestem pozytywnie nastawiona na tę historię. Prowadzisz sporo wątków i wiele postaci i podziwiam Cię za to że się nie gubisz w tym wszystkim. Przydała by ci się dobra beta, która wyłapie różne drobne błędy, ale ogólnie za całość masz mocne 5 ;). W tym rozdziale nie wyłapałam nic co rzucało by się bardzo w oczy, ale w poprzednich rozdziałach było kilka niedociągnięć.
    Życzę sporo weny i wspaniałej historii :).
    No i szczęśliwego nowego roku :).
    Zuza z dramione-badzkolomnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i zapomniałam jeszcze dodać, że masz nową czytelniczkę :).

      Usuń
  6. Fajnie piszesz, sprawnie się czyta, przyjemnie i szybko. Ciekawa treść, dużo wszystkiego w małej ilości, a to dobrze. Tak trzymaj!
    Zapraszam Cię do siebie na prolog ;D
    https://lucjusz-miona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety zdaje sobie sprawę, że potrzebna mi beta, ale mam z tym problem.
    Miałam kilka i ciągle rezygnowały mówiąc, że moje błędy są naprawdę straszne...ale liczę że się uda następnym razem.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie no po prostu cudowne <3 Świetnie się czyta, czekam na więcej
    Zapraszam do mnie dopiero zaczynam ;)
    https://dramione-rodzimy-sie-by-kochac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle świetny rozdział! Bardzo jestem ciekawa jak akcja dalej się potoczy! No i to porwanie.. Myślę, że jeszcze bardzo nas zaskoczysz! Pozdrawiam i czekam na kolejny!
    Przy okazji zapraszam na nowy rozdział na http://meadowes-black.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń