wtorek, 31 stycznia 2017

Bonus 001 "Jedyne takie święta"





„Wie­rzyć to znaczy ufać, kiedy cudów nie ma”

Kroniki Proroka Codziennego:

Ja wiem po świętach już dość dawno, ale nie mogłam wcześniej dodać miniaturki. Brała ona udział w konkursie i teraz postanowiłam ją wam pokazać. Taki mały bonus między rozdziałami. Moja pierwsza miniaturka w życiu. Liczę iż bardzo wam przypadnie do gustu. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do czytania.

*~*~*
Nadszedł czas świąt.
Pierwsze takie święta po trudnym zwycięstwie. Pierwsze święta po stracie bliskich. Hermiona ze smutkiem otarła łzę płynącą do oka. Myślała, że wylała już ich dość. Jednak nie. Wciąż płakała i za każdym razem było coraz trudniej. A przecież miało wyglądać zupełnie inaczej. Miała być szczęśliwa. Mieli poważne plany. Najpierw ślub, później dzieci a na końcu prawdziwa rodzina. Swoich rodziców straciła bardzo wcześnie. Oboje zginęli zamordowani z rąk lorda Voldemorta kiedy ona przebywała w czasie misji z Harr’ym i Ronem. Gdy się o tym dowiedziała było już za późno. Znalazła zniszczony dom i dwa zwęglone ciała. Nie mieli szans na przeżycie. To obudziło w niej chęć zemsty. Długo nienawidziła wszystko co było związane z tą wojną. Zwłaszcza Harry’ego. Uważała iż gdyby nigdy go nie poznała złe nie wydarzyłoby się. Nie chciała mu więcej pomagać. Pragnęła walczyć sama, jednak Ron jej na to nie pozwolił. Nie mówił nic, nie oceniał czynów. Po prostu był. On również kogoś stracił. Melinda Brown wraz z rodziną została zamordowana na samym początku wielkiej wojny. Połączyła ich wspólna żałoba. I kiedy myśleli, że śmierci już dosyć ona o nich nie zapomniała. Czemu ona miała tak wiele szczęścia, że przeżyła? Przecież kilka razy była bliska końca. Tamtego koszmarnego dnia gdy zostali złapani przez Śmieciożerców. Uratował ich Draco Malfoy, który niespodziewanie postanowił im pomagać. Oczywiście z początku mu nie ufali, ale bardzo się wykazał. Długo nie mógł sobie wybaczyć śmierci Rona Weasleya i obwiniał się o to. Hermiona również. Zwłaszcza iż na dzień przed śmiercią dała się ponieść emocjom i uległa czarowi jednego blondyna. Grzeszna tajemnica spała teraz smacznie w łóżku, a wszyscy uważali iż jest dzieckiem Rona. Nikogo nie wyprowadzała z błędu. Zwłaszcza państwa Weasley, którzy tak wiele stracili. Współczuła im bardzo. Najpierw odszedł Fred, a później zaraz po nim Ron. Pan Weasley nigdy nie był już taki sam jak kiedyś. Westchnęła ze smutkiem i spojrzała na znajomy pokój. Wróciła do Hogwartu z synkiem i dostała własny pokój dzięki pomocy nowej dyrektor McGonagall. Zamierzała dokończyć naukę za wszelką cenę. Chciała w przyszłości zacząć pracę w Ministerstwie Magii. Być kimś. Przyszłość małego synka Lucasa Jamesa Weasleya. Tak. By uczcić pamięć Rona dała mu jego nazwisko.

 - Hermiono, jesteś tu? – drgnęła i odwróciła głowę kiedy zobaczyła uśmiechniętą twarz Luny. Przyjaciółka postanowiła wrócić razem z nią, by móc później poprowadzić Żonglera. Obydwie miały swoje plany związane ze światem magii. Luna niewiele się zmieniła. Po za tym iż od roku była związana ku zaskoczeniu wszystkich z Theodorem Nott’em. Ten niespodziewany związek zaskoczył wszystkich, ale okazał się być naprawdę szczęśliwi. – Mam dla ciebie przesyłkę od Ginny Weasley!

Hermiona skinęła głową. Przyjaciółka była już pół roku po ślubie i spodziewała się pierwszego dziecka. Początki nie należały do zbyt łatwych. Zwłaszcza dla Harry’ego. Kolejny przykład szczęśliwych wydarzeń.

 - Dziękuje – powiedziała tylko odbierając kopertę. Luna zrozumiała bez słowa opuściwszy pokój. Hermiona nie lubiła towarzystwa. Bywały takie chwile iż najchętniej spędzała czas sama ze swoim synkiem. List od Ginny okazał się być zaskoczeniem. Owszem pisywały do siebie, ale od jakiegoś czasu coraz rzadziej. Niecierpliwie rozerwała kopertę nie robiąc tego zbyt delikatnie.

Droga Hermiono.
Wybacz iż od dłuższego czasu nie dawałam tobie znaku życia. Miałam jednak trochę problemów ze zdrowiem. Nie znoszę ciąży najlepiej i przebywałam u św.Munga. Jednak na święta mogę wrócić do domu. Matka chciałaby zebrać wszystkich bliskich przy sobie i dlatego prosi byś przybyła wraz z Lucasem. Będziemy cię oczekiwać nawet bez wcześniejszych informacji. Ucałuj mojego chrześniaka.
Pozdrawiam Ginny Weasley Potter.

p.s. Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do nowego nazwiska.

Hermiona ze śmiechem czytała list od przyjaciółki. Trochę ją zaskoczyła. Czy powinna przyjechać? Dawać im nadzieję? W końcu kiedyś mały Lucas dorośnie i pokaże do kogo jest podobny. Zadrżała na samą myśl o skandalu jaki mógł się wydarzyć. Jednak nie mogła odmówić. W te pierwsze święta nie chciała być sama. Pragnęła być z rodziną. A Weasleyowie nią właśnie byli. Bez względu na wszystko.

*~*~*
 -Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
Zapytał Harry, Ginny pół godziny temu, gdy przedstawiła mu swój plan. Już od dawna podejrzewała tajemnicę Hermiony. Nigdy o tym otwarcie nie rozmawiała gdyż bała się poruszyć ten temat. W obecnej sytuacji tak było najlepiej, ale nadszedł czas by przerwać sieć kłamstw. Mały Lucas powinien mieć ojca, a ten który mógłby nim być nie żył. Był jednak ktoś, kto nadawałby się na to miano idealnie. Dlatego właśnie na dzień przed wigilią zjawiła się przed Malfoy Manor. Ponura rezydencja czasy świetlności dawno już miała za sobą. Lucjusz nie żył a Narcyza nie chciała mieszkać w tym domu. Jego jedynym właścicielem pozostawał Draco Malfoy. Krył się w cieniu i praktycznie nie wychodził z domu. Mówiono o nim różne rzeczy, ale Ginny nie wierzyła w ani jedną historię. Teraz miała sama go zobaczyć. Trochę się bała. Zwłaszcza, że nie widziała go od tak dawna, ale nie zamierzała się wycofywać. Chciała pomóc przyjaciołom i tylko w ten sposób mogła to zrobić.

 - Co tu robisz? – zapytał chłodno na jej widok. Wzdrygnęła się widząc jaki był zaniedbany i ponury. Broda porastała większą część twarzy, ale nie stracił swojego uroku. Wciąż pozostawał przystojny, chociaż trochę osobliwy.

 - Pomyślałam, że chciałbyś poznać swojego syna – odparła z mostu przedstawiając mu zdjęcie uśmiechniętego chłopca. Poczuł dziwną gulę w gardle. Od dłuższego czasu stracił poczucie własnej wartości. Widząc efekty okrucieństwa swojej rodziny zaszył się we własnym domu. Najczęściej pił i przekazywał pieniądze potrzebującym. Niespodziewane przybycie Ginny wytrąciło go z równowagi. Owszem wielokrotnie myślał o tamtej nocy z Hermioną. Połączyła ich wspólna rozpacz i dawno skrywana namiętność. A teraz odkrył, że ma syna.

 - Jak to możliwe? – wykrztusił oszołomiony. Ginny pokręciła głową.

 - Chyba nie muszę ci mówić skąd biorą się dzieci? – parsknęła śmiechem rozbawiona. Draco poczuł jak lekki rumieniec pojawia się na policzkach. – Moja rodzina urządza święta w tym roku. Pierwsze po wojnie. Będzie czas na wspomnienia, jedzenie i opłakiwanie bliskich. Mogę cię zapewnić iż jesteś mile widziany.

 - Na pewno? – spytał nieprzekonany. Przecież nie uratował Rona. Próbował zdążyć, ale nie dał rady. Wciąż obwiniał siebie o jego śmierć.

 - Tak. – Ginny uśmiechnęła się ciepło biorąc go za rękę. Poczuł dziwny spokój. Jakby od dawna go nie zaznał. – Jesteś członkiem rodziny Draco, a każdy członek jest mile widziany.

Kiedy zniknęła długo wpatrywał się w przestrzeń. Ginny miała rację. Te święta będą wyjątkowe, a on nie będzie już sam. Miał syna. I zamierzał przekonać jego matkę, że będzie dobrym mężem. Cokolwiek miało to dla niego oznaczać.

*~*~*
W Norze panował istny bałagan.
Hermiona przybyła w dzień wigilii. Środek Sajgonu jaki panował mocno ją oszołomił. Musiała minąć chwila nim dotarła do siebie. Molly Weasley z czułością ściskała swojego
„wnuka”. Wyglądała przy tym na szczęśliwą. Artur wsparty na lasce tłumaczył coś Harry’emu. George pojawił się z Angeliną i ich małym dzieckiem. Oboje teraz pomagali Ginny ubierać dużą choinkę. W powietrzu czuć było zapach aromatycznych potraw. Od zawsze uwielbiała święta. Pamiętała jak z rodzicami celebrowali ten dzień. Najpierw od rana gotowały z mamą. Później jedli aromatyczną kolację wigilijną i dzielili się prezentami. Wszystko po to by wieczorem pójść pasterkę. Rodzina Hermiony należała do bardzo wierzących. Ona sama kiedy tylko została czarownicą zmieniła trochę podejście w wiarę. Owszem wciąż podlegała Bogu, ale zmieniło się jej nieco myślenie.

 - Wspaniale, że jednak jesteś! – Ginny ciepło uściskała dziewczynę. Z okrągłym brzuchem wyglądała naprawdę pięknie. Wręcz promieniała radością i szczęściem. Harry tak samo. Czasami widziała tajemniczy smutek w jego oczach, ale coraz częściej się uśmiechał. Powoli wracał dawny Harry Potter jakiego wszyscy lubili.

 - Nie mogłam odmówić – przyznała z zadowoleniem. W tym momencie podszedł do nich Harry. We dwójkę wyszli na zewnątrz. Panował lekki chłód, ale nie przeszkadzało im to.

 - Pamiętasz jak godzinami siadaliśmy na wzgórzu i obserwowaliśmy święta? – spytała Hermiona ze smutkiem w głosie. – Byliśmy wówczas we trójkę. Nic nie mogło nas rozdzielić. Wtedy wierzyliśmy, że możemy wszystko.

 - To prawda – westchnął cicho Harry. Przed jego oczami stanęła drastyczna scena w Hogwarcie. Widział Rona stojącego na schodach. Był blady i przerażony. Gdzieś z oddali dostrzegł Draco Malfoya. Usiłował przedostać się do nich. Krzyczał coś, ale go nie słyszeli. A potem nastąpiła pauza. Jak w zwolnionym tępię zobaczyli upadającego Rudzielca. Jego oczy pozostały martwe. Nie zapomni tego widoku chyba już nigdy. – Ja powinienem umrzeć tamtego dnia – wyrzucił z siebie te słowa. Myślał o nich od dawna, ale wypowiedział je po raz pierwszy. Hermiona zaskoczona spojrzała na niego. Nie spodziewała się takich brutalnych słów prawdy. Harry naprawdę tak myślał. Mimo szczęścia jakie go spotkało uważał, że nie zasługuje na nie.

 - Przeżyłeś bo tak miało być – powiedziała cicho mając nadzieję iż jej słowa dotrą do niego. – Zdecydowało przeznaczenie. Nigdy nie zrozumiem jego celu, ale takie ono jest. Ktoś musi umrzeć, by inna osoba mogła żyć. Twoje dziecko pod sercem Ginny jest tego dowodem. Żyjesz dla niego. Musisz zostać ojcem i pokazać mu świat.

 - Ron też miał dziecko. Umarł nawet o tym nie wiedząc – szepnął, a Hermiona westchnęła. Ta tajemnica coraz bardziej ciążyła. Już miała mu odpowiedzieć, gdy zostali zawołani na posiłek. Miała zamiar powiedzieć mu prawdę. Bez względu jak zareaguje. Może pomoże ona pogodzić mu się z przeszłością.

 - Siadajcie dzieciaki! – zawołała na ich widok pani Weasley. Żywiołowa i energiczna pospiesznie machała różdżką by różne dania pojawiały się na stole. Hermiona nie miała pojęcia od czego zacząć. Ostatecznie zdecydowała się na barszcz czerwony z uszkami i pierogi. Coś pysznego dla niej. Już sięgnęła po widelec, gdy ktoś zapukał po drzwi. Niespodziewany gość zaskoczył wszystkich. Na progu bowiem stał Draco Malfoy z wielkim, włochatym misiem w rękach. W tym momencie po raz pierwszy w życiu Hermiona zemdlała.


*~*~*
 -Już się bałem, że nigdy nie otworzysz oczu.
Powiedział Draco, kiedy Hermiona ocknęła się. Miała mętlik w głowie. Nie siedziała już przy stole, a leżała w łóżku. Jęknęła cicho wyraźnie zawstydzona swoim zachowaniem. Nie pomyliła się. To był jednak on. Draco Malfoy. Wyglądał o wiele lepiej niż gdy widziała go ostatnim razem. Czasami wracała do tamtej szalonej chwili gdy kochali się namiętnie. Zmieniła ona na zawsze Draco Malfoya. Owszem miewał różne kobiety przez ten rok, ale z żadną nie przeżył tego co właśnie z Granger. Nie umiał tego opisać. Mimo wielu uprzedzeń jakich długo nie mógł pokonać. Ta namiętność przyszła sama. I wbrew sobie czuł to samo znowu. Ze zdwojoną siłą. Zwłaszcza, gdy Granger wyglądała tak kusząco, elegancko. Z trudem opanował swoje emocje.

 - Chyba zemdlałam – wymamrotała oszołomiona. – Nigdy mi się to nie zdarzyło.

 - Och, doprawdy? – prychnął Draco. Oboje wiedzieli o czym myślał. O tamtej  nocy przed. Osłabiona wydarzeniami i emocjami straciła przytomność padając prosto w jego ramiona. Na samą myśl zarumieniła się nieco. – Wiesz, że powinniśmy o tym porozmawiać? Ginny mi powiedziała. Lucas jest moim synem, prawda? Chciałaś to ukryć przede mną?

 - Nie myślałam iż myślisz o mnie na poważnie – powiedziała szczerze. – Tamta noc miała być tylko jednorazowa. Połączyło nas pożądanie, które w końcu znalazło swoje ujście.

 - Naprawdę tak sądzisz? – Draco poczuł się urażony jej słowami, ale trochę ją rozumiał. Nie pokazywał wcale by mogła myśleć inaczej. Jednak myśl o dziecku napawała go dumą i przerażeniem. Pragnął być ojcem. Pokazać, że bez względu jaki miał przykład może być dobrym człowiekiem. – Ja wiem. Nie od razu może być kolorowo. Czasami nam się nie uda. Jednak będę się starał. Mogę zostać niezłym mężem i ojcem. Jeśli tylko mnie przyjmiesz.

 - Słucham? – wykrztusiła oszołomiona. Czy dobrze zrozumiała. Tu, w Norze Weasleyów Draco Malfoy oświadczał się jej. Był przy tym taki szczery i poważny. – Naprawdę tego chcesz? Stworzyć ze mną rodzinę?

 - Tak – powiedział miękko. Przez cały czas nie odwracał od niej swego wzroku. – Nie obiecuje ci dozgonnej miłości. Może przyjdzie ona z czasem. Wiem, że nie jesteś mi obojętna. Przez cały rok w innych kobietach szukałem ciebie. Teraz to rozumiem. Czy jesteś gotowa dać mi szansę? Spróbować jak nam wyjdzie?

Miała wielką chęć odmówić, ale pokusa powiedzenia „tak” okazała się być silniejsza. Draco od początku mówił szczerze. Nie będzie im łatwo, ale życie nie jest usłane różami. Każdy to wie. Jednak jeśli się postarają mogli wspólnie zbudować coś naprawdę pięknego.

 - Wyjdę za ciebie – mówiła cicho, ale wyraźnie. Draco delikatnie ujął ją za rękę. Był przygotowany. Pierścionek wziął wcześniej od Narcyzy. Nałożył go na palec dziewczyny i wspólnie wyszli do salonu na dole. Weasleye siedząc w kupie śpiewali kolędy. Dołączył do nich nawet Percy ze swoją dziewczyną Penelopą Bill. Widok Draco i Hermiony nikogo nie zaskoczył. Powiadomieni wcześniej przez Ginn przyjęli go do grona jak równego sobie. Pan Weasley zapalił choinkę, która świeciła jasnym blaskiem. George sięgnął po gitarę. Draco odruchowo chwycił Hermionę za rękę i ścisnął ją mocno. Granger miała wrażenie, że są obserwowani przez bliskich którzy odeszli. Mimo że ich nie było na zawsze pozostaną w ich sercu. Życie biegło dalej do przodu, nawet bez ich udziału. W tym wyjątkowym momencie Hermiona uwierzyła w cuda świąt. One się zdarzają. Każdego dnia coraz częściej. I cokolwiek się nie wydarzy tu w Norze zawsze znajdą swój dom. Co roku na święta w tym samym lub większym gronie. Byli rodziną. I nic ani nikt na świecie tego nie zmieni. Po raz pierwszy od dawna znalazła swój dom.

Koniec!! !!

Na zakończenie:
Osobiście mi się podobało, a wam? Może nie jest cudowna jak większość publikowanych na blogu, ale robi miłe wrażenie. Przynajmniej mi się przyjemnie czytało. Jestem ciekawa waszych opinii. Komentujcie i piszcie. A taki krótki gdyż nie wiedziałam jak właściwie go pokazać. Bonus nie ma nic wspólnego z obecną historią. O czym sami mieliście okazje przeczytać. I zapraszam wkrótce na nowy rozdział!

2 komentarze:

  1. Ja się tak nie bawię... Jak ja mogłam tak długo odkładać przeczytanie go. Aż dwa dni. Nie dopuszczalne.
    Oj tą miniaturką ugodziłaś mnie prosto w moje biedniutkie serduszko.
    Malfoy z brodą. Moja wyobraźnia zaczeła działać.
    Śmierć Rona biedni Weslayowie. Przebiegła Giny. Ona zawsze widzi coś czego inni nie widzą chodź to stwierdzenie bardziej pasuje do Luny. No cóż ale to dzięki Giny w końcu Dracko oświadczył się Hermionie i to gdzie w norze. I ona się zgodziła. O jej.
    Luna z Nott'em musiałam szczękę pozbierać z podłogi z wrażenia.

    Też bym chciała pisać w tak ciekawy sposób jak ty. Wciągający.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładna miniaturka, taka ciepła i niespodziewana, mimo że faktycznie Święta już za nami ^^ Lubię taki powojenny klimat.
    Podobał mi się motyw, że Draco chciał uratować Rona - swojego poniekąd rywala - ale nie zdążył. Dziwię się tylko, że Ginny tak ochoczo przyszła do Malfoya, choć wiedziała, że Hermiona zdradziła z nim jej brata. Mimo wszystko zakończenie było szczęśliwe. Miło o takim czymś poczytać :)

    OdpowiedzUsuń